Kurhan w Przywozie – państwo plemienne nad Wartą w II-III wieku n.e.

Kurhan w Przywozie – państwo plemienne nad Wartą w II-III wieku

1280px-tumulusi_in_przywoz

Przywóz – wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie wieluńskim, w gminie Wierzchlas.

Wieś letniskowa nad Wartą, położona 12 km w kierunku pd.-wsch. od Wielunia. Wieś podstawowa (ponad 72 zagrody) rozczłonkowana na: Przywóz Górny w sąsiedztwie cmentarza w Mierzycach, Przywóz Dolny na lewym brzegu Warty i przysiółek Ogroble na prawym brzegu rzeki. Poza tym: Wieszagi, Nad Tartakiem i Drabki. W 1458 r. stanowiła własność Wiktora z Mierzyc. W latach 1975-1998 miejscowość położona była w województwie sieradzkim.

 

Ponieważ Allo-Allo-Anty-Polacy, czyli polscy Germanofile z Wikipedii byli przekonani, że w II-III wieku nad Wartą rządzili niemieccy Wandale lub równie niemieccy Goci, więc napisali w Wikipedii, bez specjalnych wątpliwości że w II – III wieku nad Wartą istniało państwo zarządzane przez miejscową dynastię książęcą.

 

Teraz kiedy okazuje się, że byli to Słowianie o hg R1a1a (co potwierdziły badania antropologiczne i genetyczne niemieckiej i polskiej nauki, które stwierdziły, że np. ludność na terenie Pomorza z epoki rzymskiej jest tożsama z ludnością tego obszaru w średniowieczu oraz że miała ona hg Y-DNA R1a1a) należałoby chyba zmienić ten wpis w Wikipedii, który przedstawiam poniżej, bo przecież nie jest możliwe żeby istniało jakieś państwo słowiańskie w II wieku n.e. nad Wartą czy Wisłą.

Czytaj dalej

Marta Młynarska-Kaletynowa, Jerzy Rozpędowski: Czy Trzebnica była niegdyś ośrodkiem kultu pogańskiego

treb0

 

Odpowiedziałbym autorce tego naukowego tekstu bez wahania – TAK! Dlaczego? Bo był tam posadowiony na początku średniowiecza klasztor cysterski. Wiadomo, że Cystersi obejmowali majątki „zapisane” im, a raczej zagrabione Piotrowi Wszeborowi Włostowi (w ogóle Duninom), znanemu poganinowi śląskiemu, o którym kościół watykański ukuł legendę, iż był on „fundatorem” 77-ciu kościołów i sprowadził Cystersów do Polski. Nie sprowadził, lecz sami przyszli i nie „fundował”, bo to oni mu wyrwali język i wykłuli oczy, a potem okradli go z ziemi i majątku.  A to wszystko spotkało go „w nagrodę” za wierną służbę Polsce, Prawu Królewskiemu Ojców i brawurowe porwanie księcia przemyskiego Wołodara, które zapobiegło krwawej wojnie polsko-chorwackiej/ruskiej. Zwracam uwagę na sprytny przekręt historyczny księżulków, jaki widać w poniższym cytacie życiorysu Włostowica z Wikipedii. Zadajmy sobie i Kościołowi, który tę legendę wymyślił, pytanie: Czy można było zbudować na etapie polskiego średniowiecza 77 poważnych budowli sakralnych – sporych kościołów – między rokiem 1126 a 1145, a więc w niespełna 20 lat? A czy można je było zbudować nawet wliczając dodatkowy czas od przywrócenia go do łask w 1147 do 1153 roku, kiedy Piotr Wszebor Włost umiera w końcu od zadanych mu tortur? Dodatkowe 6 lat w naszych rachunkach wiele nie zmienia. Kto miałby budować 4 kościoły na rok? Skąd miałoby się wziąć tylu mistrzów i projektantów i tylu budowniczych – wolnych murarzy w Polsce? Wiemy za to o towarzyszących przejęciu majątków wielmoży na Śląsku wielu fałszerstwach kościelnych. Na koniec – wzrok i częściowo mowę Piotr Wszebor Włost odzyskał u wiedźm-łąkarek w pogańskim sanktuarium na świętej Górze Raduni, które jedyne miały wiedzę jak tego dokonać.

Czytaj dalej

Petko Nikolic Vidusa: KUMIR U SMEDEREVSKOJ TVRĐAVI

Petko Nikolic Vidusa: KUMIR U SMEDEREVSKOJ TVRĐAVI
Czyli, podważenie teorii dwóch „naukowców” z Ukrainy, którzy chcieli zrobić ze Świętowita ze Zbrucza figurę ogrodową z XVIII wieku.
CB
15327252_1208166682586916_7369382203364695060_n
Dowód nie jest absolutny, ale bardzo poważny. Godny rozważenia przez tych katopolaków, którzy pieją z zachwytu nad perspektywą podważenia starożytności Świętowita ze Zbrucza. Tak, wyobraźcie sobie, że spotkałem się z takimi idiotycznymi głosami, zaprawionymi radosną satysfakcją! Żenujące. Im się zdaje, że ten fakt mógłby zmienić cokolwiek w sprawie odrodzenia Wiary Przyrodzonej Słowian. Nie Turbokatopolacy, w tej sprawie nic zmienić się nie może. To mrzonka. Natomiast na pewno podważanie wiarygodności tego zabytku szkodzi wszystkim Słowianom, czy to katolikom, czy prawosławnym, czy też poganom. Mieli dwaj Ukraińcy swoje pięć minut sławy, a teraz  mieli będą, wielowiekowe łez wstydu łykanie.
         Od Dragana Nikolića iz Smedereva sa propratnim pismom dobijem fotografije kumira uzidanog u zid crkve u smederevskoj tvrđavi:

Czytaj dalej

Archiwum: Ireneusz Ćwirko – Wiadomość dla Boga (Kryształowy Wszechświat)

Ireneusz Ćwirko –  Wiadomość dla Boga (Kryształowy Wszechświat)

Wiadomość dla Boga

Zapoznaliśmy się dotychczas z rożnymi formami tekstów Etruskich o mniejszym lub większym stopniu ich zagadkowości. Oprócz tekstów prostych, zrozumiałych po pierwszym przeczytaniu, występują również takie o wymyślnym sposobie ich zaszyfrowania. Wiele z nich w ogóle nie daje się odczytać, przynajmniej jak na razie.

Istnieją jednak również takie teksty których autor nie miał zamiaru utrudniać nam ich odczytania a mimo wszystko możemy mieć z tym pewne problemy, to znaczy my nie, ale „nasi” debilowaci historycy na pewno.

Wynikało to z tego, że teksty te nie były adresowane do nas ludzi, ale do Boga i ich kierunek zapisu był oczywiście taki aby to właśnie Bóg mógł je łatwo odczytać.

Etruskowie przyjmowali, że siedzibą ich Bogów lub Boga jest niebo.

A więc ten patrząc na Ziemię widział by taki tekst odwrotnie w stosunku do nas. To jest przyczyną tego, że trzeba je czytać od dołu do góry.

Tak jest na przykład z brązowym hełmem etruskim

który został podarowany przez zwycięskiego wodza Syrakuz po bitwie pod Kyme dla świątyni w Olimpii.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_morska_pod_Kyme

Hełm ten zachował się w doskonałym stanie i napis na nim jest widoczny prawie że perfekcyjnie

helm

Oczywiście podaje się albo kompletnie bzdurne jego tłumaczenia albo uznaje się go za niemożliwy do odczytania.

Czytaj dalej

Racjonalista.pl: Mariusz Agnosiewicz – Anatomia dorabiania gęby czyli cyfrowa wojna informacyjna

Mariusz Agnosiewicz –  Anatomia dorabiania gęby czyli cyfrowa wojna informacyjna

[Tylko jedno pytanie do czytelników i już oddaję głos autorowi: Czy powinniśmy Niemcom i Rosjanom odpłacać taką samą propagandą hejtu i fejków, jaką oni nam serwują, w rodzaju „polskich obozów śmierci” czy „kraju głupich ludzi”? Czynią to także bezczelnie w samej Polsce przez Gazetę Wyborczą czy Newsweek. CB]

Popularny facebookowy serwis I Fucking Love Maps (odpowiednik polskiej Kartografii ekstremalnej) publikuje właśnie 10 najlepszych map 2016. Na miejscu 10 mapa: jak Japończycy widzą Europę. Okazuje się, że z prawie każdym krajem Europy Japończycy mają jakieś pozytywne skojarzenia, natomiast Polska okazuje się być krajem „głupich ludzi”.

 

stupidpeoplemap
 

Można takie mapki traktować jako internetowe głupstewka, lecz tak samo traktowano początkowo „pomyłki” dotyczące „polskich obozów”, aż się okazało, że owe niewinne pomyłki bardzo realnie kształtują negatywne opinie o naszym kraju w skali globalnej. Polskie obozy wykreowane zostały przez prasę tradycyjną. Dziś dominację przejmuje internet, stąd należy śledzić internetowe „pomyłki” o masowej skali, bo to one kształtują opinię o Polsce nowego e-pokolenia na świecie.

Uporczywość tej mapy jest istotna, bo stała się ona internetowym viralem, czyli memowirusem, o setkach tysięcy jeśli nie milionach odsłon (np. tylko na stronie imgur.com zanotowała 300 tys. odsłon). Za sukcesem tym stoi fakt, że jest ona zasadniczo pozytywna wobec krajów Europy oraz/lub oparta na faktach, np. Rumunia widziana jest przez pryzmat miodu, co oparte jest na tym, że jest ona drugim największym eksporterem miodu w UE a Japonia jest jednym z największych importerów; Bułgaria kojarzy się z jogurtem, bo jedną z najpopularniejszych marek jogurtu w Japonii jest „Jogurt Bułgarski”. Generalnie skojarzenia wobec wszystkich krajów Europy są mniej więcej trafne.

Jedynie w przypadku dwóch mamy bardzo specyficzną dezinformację: Łotwa, która „nie może jeść ziemniaków” oraz Polska — kraj „głupich ludzi”.

Czytaj dalej

Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i nadinterpretacje w dociekaniach archeologicznych Tadeusza Wolańskiego”

Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i…

Jeżeli ktoś ma ochotę prześledzić analitycznie w jaki sposób metodami oportunizmu naukowego potwierdza się w XXI wieku tezy autorów z wieku XIX i XX to poniższy artykuł jest doskonałą tego ilustracją. Autor zamiast wnosić swój oryginalny wkład do nauki i uprawiać naukę w sposób twórczy z zastosowaniem metod holistycznych, sięgając w pracy także po badania aktualne z innych dyscyplin wiedzy, stosuje tzw „klasyczne” podejście , które jest absolutnie bezpieczne dla piszącego i pozwala mu trwać w zgodzie z zarządcami katedry na swojej uczelni. Mało tego, dzięki temu oportunizmowi będzie niedługo uchodził za wykładowcę „doskonałego”, za pedagoga „najwyższej klasy”, a także będzie mnożył publikacje (podobnej jakości) co uprawni decydentów do przedstawiania go jako wnoszącego „cenny wkład” w naukę, jako osobę, której po prostu „należy się” tytuł naukowy.

Że taka metoda jest dla nauki szkodliwa – nic to!

Prosiłbym czytelników żeby tej krytyki nie łączyć z nazwiskiem autora – czyjaś praca musiała posłużyć nam za przykład,  a że ta dotyczy Tadeusza Wolańskiego, który nie zasłużył na potraktowanie z buta przez tzw. naukę polską XXI wieku, więc ten tekst wybraliśmy do krytyki. Opisana tu sytuacja jest powszechna, jeśli chodzi o szeroko rozumiane nauki humanistyczne na uniwersytetach i w innych wyższych uczelniach w Polsce, i dotyczy wszelkich katedr, nie tylko archeologii, czy historii, ale np. psychologii, religioznawstwa czy historii sztuki. Ja znam ją doskonale z tych czterech ostatnich przykładów. 

Polscy naukowcy są ponadto tak uwikłani w różne gierki na uczelniach, w tym w grę o zachodnioeuropejskie granty fundowane głównie przez Niemców, Skandynawów, Francuzów i Anglosasów oraz w grę o międzynarodowe publikacje, że gotowi są napisać największą bzdurę byle była ona zgodna z ogólnym chórem międzynarodowym i przebiła się do poważnego periodyku naukowego na Zachodzie. Mogę podać setkę przykładów personalnych z polskich uczelni, które to potwierdzą. Składa się to na ponury obraz polskich nauk humanistycznych, które są szczególnie narażone na wodolejstwo i oderwanie od potwierdzonych faktów naukowych na rzecz potwierdzania  koncepcji, o delikatnie mówiąc, niepewnych podstawach faktograficznych, ale za to wciąż powszechnie na świecie głoszonych. Jest to stan skostnienia, który wskazuje, że nauka zaczyna się przeradzać w swoisty Kościół oparty na Dogmatach.

Ostatnio pewien czynny historyk starożytności z Uniwersytetu Warszawskiego, uwikłany w różne zależności w opisany powyżej sposób, zarzucił ludziom nauki domagającym się rewizji przedstawianych dziejów Polski (zwłaszcza przedchrześcijańskiej) i wspierającym ich amatorom historii i archeologii, lingwistyki, czy genetyki (jak np. autorom piszącym na tym forum internetowym), że stawiane przez nich hipotezy oparte są zawsze o różnorodne dziedziny nauki. Jest to zatem zarzut o podejście holistyczne i badania źródeł i artefaktów pod kątami wielu dyscyplin nauki. Uważam to za kuriozum wołające o pomstę do nieba – zwłaszcza, że uczynił to w niemieckim, polskojęzycznym tygodniku „opinii” o dużym nakładzie.

Na polskich uniwersytetach króluje tego typu narracja pseudonaukowa, która pozwala pisać „bezpiecznie” w nieskończoność dzieła w istocie literackie, powtarzać po innych ich archaiczne już dzisiaj wypracowania, mnożyć publikacje i zbierać punkciki niezbędne do kolejnych akceptacji rocznych i otwarcia doktoratu. Takie postępowanie pozwala trwać na pozycji wykładowcy uniwersyteckiego, a w zasadzie zbijać bąki przez całe lata, szkodząc polskiej nauce i środowisku naukowemu i wykorzystując polskiego podatnika, który na te pseudonaukę humanistyczną łoży swoje pieniądze. Na końcu tejże oportunistycznej kariery naukowej czeka na autora tego wypracowania tytuł profesora. Tytuł ten będzie mu pozwalał „wychowywać” kolejne pokolenia powtarzaczy nieaktualnych bzdur w rodzaju, że „Ziemia jest płaska”.

Czesław Białczyński

Czytaj dalej

Lekcja 10 = 1: Jam Jest! – Kim jestem? – SięDzieje (część 2)

Lekcja 10 = 1: Jam Jest! – Kim jestem? – SięDzieje (część 2)

koliada

Kolada-Kolęda-Kulęda-Kostroma-Ostroma-Ostara-Oster-Ister-Easter-Ester-Isztar

Bez odpowiedzi na pytanie kim jestem nie można wołać Jam Jest!

amazonki-nakrycie-glowy-krolowej-coiffe

Kim zatem jestem to kluczowe pytanie?

Ja na przykład jestem/byłem po pierwsze Ogrodnikiem Królewskim. A być Ogrodnikiem Królewskim to więcej niż być Wolnym Murarzem. Ogrodnictwo to Uprawa Żywego. Być Ogrodnikiem to być Zielarzem, Lekarem, Wiedunem.  Pisarstwo jest formą ogrodnictwa, uprawy, uprawiania sztuki ziemi, Siania Ziarna u Podstawy, u Fundamentu, tak jak budownictwo, czyli Murarstwo jest sztuką wznoszenia Bytu (Bytu Żywego, Istności Świadomej) ku górze (ku Niebu, ku Weli/Prawi). Oba te zawody to sztuki wyzwolone. Pisarstwo jest uprawianiem sztuki słowa – sianiem Ziarna Idei, to jedna ze sztuk wyzwolonych, zwanych też Wolnymi Zawodami. Uprawianie słowa, ze Słowa i przez Słowo uprawianie Ducha Bytu, jest duchowym ogrodnictwem  i murarstwem.

Jestem kolejnym wcieleniem Georgija Gurdżijewa, takim jego wcieleniem, które pozbawiono muzycznego słuchu i wyczucia rytmu, lecz nie pozbawiono go celu?

Czytaj dalej

Jak Rosjanie widzą swoją etnogenezę? – te i inne ciekawostki od księdza Stanisława Pietrzaka z Tropia

Jak Rosjanie widzą swoją etnogenezę? – te i inne ciekawostki

   Wypowiedzi Rosjan  na naukowym portalu rosyjskiej genealogii genetycznej Rodstvo
na temat praojczyzny Słowian z haplogrupą R1a-M417 – w rejonie Polski
Павел Шварёв (25.1.2011, 13:07)
„… Hе забывайте, что мы, славяне R1a , как выясняется, пришли сюда с запада, то есть со стороны Польши, и добрая половина поляков наши реальные братья. Мы от одних предков, просто одни братья когда-то решили податься на восток, а другие остались дома, через какое-то время дети ушедших и оставшихся начали забывать родство, а потом пришла вражда. Реально эта вражда возникла не из нашей среды, это наши правители делили территории, и воевали с помощью нас за эти территории.”
Paweł Szwarew (25.1.2011, 13:07). Tłumaczenie.

„… Nie zapominajcie, że my, Słowianie R1a,  przyszliśmy tu, jak się okazuje, z zachodu, to jest od strony Polski i ponad połowa Polaków to nasi dosłownie bracia. Pochodzimy od tych samych przodków. Po prostu jedni bracia kiedyś postanowili udać się na wschód, a drudzy zostali „w domu”. Po jakimś czasie ich dzieci – i ci emigranci, i ci, co zostali w domu – zaczęli zapominać o pokrewieństwie, a potem przyszła wrogość. Ta wrogość nie powstała wśród nas; to nasze rządy dzieliły terytoria i wojowali z naszą pomocą o te terytoria .

Igor1961 (10.02.2011 i 22.02.2011).
      „… Судя по филогении ветвей R1a1а1 (М417+), вектор их движения – с запада на восток (…). Kаких-либо заметных миграций из бассейна Волги в сторону Балтики пока не прослеживается”
„…Обратите внимание, насколько аккуратно западнославянскиe огибают территорию Литвы. Несмотря на свой вполне солидный возраст и тесное георгафическое соседство, западнославянская, а также родственная ей центрально-европейская ветвь весьма слабо представлены среди этнических литовцев. По всей видимости, их носители передвинулись к берегам Балтики относительно поздно, оттого и не успели перемешаться с будущими литовцами.
Довольно серьезный аргумент в пользу дунайской прародины славян, на мой взгляд. Припятские болота не проходят, поскольку они изобилуют протобалтской топонимикой, а это не стыкуется с низким процентом носителей субклада R1a1a1g-M458 у балтов.
Igor Rożanski (10.02.2011 i 22.02.2011). Tłumaczenie.
      „… Sądząc po filogenii gałęzi R1a1a1 (M417+), kierunek ich migracji z zachodu na wschód (…). Jakichś zauważalnych migracji od basenu Wołgi w kierunku Bałtyku dotychczas nie stwierdzono”.
      „… Zauważcie, jak ściśle zachodniosłowiańskie (SNP) omijają terytorium Litwy. Mimo swojego w pełni solidnego wieku  i ścisłego sąsiedztwa geograficznego zachodniosłowiańska, a także jej bliska krewna środkowoeuropejska gałąź słabo jest reprezentowana pośród etnicznych Litwinów. Widocznie jej nosiciele udali się ku brzegom Bałtyku stosunkowo późno, dlatego nie zdążyli przemieszać się z przyszłymi Litwinami.
To, moim zdaniem, dość poważny argument na rzecz naddunajskiej praojczyzny Słowian. Prypeckie błota odpadają, ponieważ one izolują prabałtycką toponimiką, która nie łączy się  nawet z niskim procentem nosicieli subkladu R1a1a1g2-M458 u Bałtów.

 

                W nowym i korzystnym dla nas świetle staje także wyjątkowa zwartość i liczebność etniczna oraz tożsamość słowiańska Polaków, od około siedmiu-ośmiu tysięcy lat (począwszy od Kultury Janisławickiej) biologicznie i etnicznie obecnych na tej ziemi, choć może z okresami znacznego regresu demograficznego, nazywanej przez niektórych archeologów pustkami osadniczymi. Kontrastuje to szczególnie na tle sąsiednich krajów, zwłaszcza Niemiec (gdzie Germanów z pierwotnie przedindoeuropejskiej haplogrupy I1 – nieco ponad 40%, z zachodniej (pierwotnie italoceltyckiej) haplogrupy R1b też blisko 40%, a z rdzennie indoeuropejskiej R1a – blisko 20%) oraz mieszkańców Czech  i Słowacji, gdzie oprócz pierwotnych Słowian żyje dość liczna grupa pierwotnie italo-celtycko-germańska z R1b, np. w Czechach 28% i Słowacji 17%  oraz pierwotnie przedindoeuropejska I2 – 18%. 

Czytaj dalej

(Archiwum): Some Remarks on the Scythian and Sarmatian Religion, Symbols etc. [Sergei V. Rjabchikov Krasnodar, Russia]

Some Remarks on the Scythian and Sarmatian Religion, Symbols etc.  (Sergei V. Rjabchikov  Krasnodar, Russia)

Some Remarks on the Scythian and Sarmatian Religion

Sergei V. Rjabchikov

Krasnodar, Russia

<srjabchikov@hotmail.com>

Copyright � Sergei V. Rjabchikov, 2002. All rights reserved.

Published 18 April 2002  Last posted 02 January, 2005

Here I investigate several Scythian/Sarmatian artifacts and religious inscriptions. Besides, parallels from the Slavonic world are offered.

  1. A Scythian wooden sarcophagus was discovered in a stone sepulchre of a barrow called �Three Brothers� near ancient Panticapeum, the capital of the Kingdom of the Bosporus (Kerch, the Crimea, Ukraine) (Bessonova 1971). It was dated to the second half of the 4th century B.C. A Scythian skilled workman used Greek letters as marks on the sarcophagus (Bessonova 1971: 218, figure 5). But three marks are not the Greek letters, see figure 1.

 

FIGURE 1

scy_sar2_fig1

The first sign corresponds to the early Slavonic letter zh (Rjabchikov 1998a: 23, table 1; 1998b: 5-6, table 1). The same sign is presented in a Scythian/Sarmatian record on a Greek vessel of the 4th century B.C that was discovered at the village Starotitarovskaya, the Taman� peninsula (the Krasnodar region, Russia) (Rjabchikov 2000a). The second sign represents four lines and denotes �four�. A kindred sign � three lines � denotes �three� in the Starotitarovskaya inscription. The third sign corresponds to Scythian/Sarmatian signs 09 se inscribed in particular on two weights of spinning-wheels from the Kingdom of the Bosporus that are exhibited in the Taman� Archaeological Museum (the village Taman�, the Krasnodar region, Russia) (1). So one can suppose that the Scythians and Sarmatians used not only the syllabic script based on Linear A (B) (Rjabchikov 2000b), but also the letters of the Greek alphabet as well as some syllables and determinatives. Two marks of the Scythian coffin are combinations of letters TA and TM. It is possible that they are the Scythian/Sarmatian words ta, tama meaning �the sun; fire� and �darkness� respectively (Rjabchikov 2001a). In my opinion, these words are related to the Scythian religious beliefs.

  1. A bronze artifact was discovered on the Taman� peninsula and is exhibited in the Taman� Archaeological Museum, see figure 2.

 

Czytaj dalej

Tadeusz Mroziński – Kalendarze Słowian – Głagolica

głagolica

 

Waga i tajemnica głagolicy to rzecz niedoceniona w badaniach nad przeszłością i nadal obecnie traktowana nieco po  macoszemu w przyglądaniu się Słowiańszczyźnie. Może dlatego, że jest to wiedza trudna, wiedza o przekładaniu się fraktalu Tego Na Górze, na fraktal dźwięku, mowy i zapisu, swoiste przymioty Człowieka, Najdoskonalszego Tworu Obecnej Ewolucji  na Matce Ziemi.  Badacze tej dziedziny mają jeszcze bardzo wiele do zrobienia.

Czytaj dalej

[Moje Archiwum – 2009]: Emanacje bogów w tynie Pogody-Wonieji, czyli leczące zapachy

(Moje Archiwum – 2009): Emanacje bogów w tynie Pogody-Wonieji

 

Zapach – weń i woń

Zapach – w najogólniejszym sensie cecha związków chemicznych i ich mieszanin, polegająca na pobudzaniu zmysłu węchu.

W języku polskim zwykle przez zapach rozumie się woń przyjemną, aczkolwiek używa się tego słowa również w sensie każdej woni, zarówno przyjemnej, obojętnej jak i przykrej. Przykre zapachy przyjęło się nazywać smrodem, odorem lub fetorem.

Obraz przypomina  łatwo zapachy ale pod warunkiem, że się da z nimi skojarzyć

Weń to zwieńczenie, czyli zapach powietrza. Inaczej pachnie powietrze po deszczu, inaczej w zimie, inaczej gdy jesienią rozkładają się liście. Jak wiadomo powietrze jest domeną Pogody, i weń oraz woń także jej przynależą. Słowo weń i woń ma ten sam rdzeń – identyczny jak w słowie wieniec, bo woń jest swoistą nadbudową Świata, upiększającym go dodatkiem, ale dodatkiem niezbędnym.

Czytaj dalej