Gdzie jest zaginione miasto Dawleetoo i szkatułka złota?
Od mariusza
Obraz jest artystycznym przedstawieniem zaginionego miasta Dawleetoo z XVIII wieku, opartym na lokalnym folklorze sumatrzańskim. © Domena publiczna
Gdzie jest zaginione miasto Dawleetoo i szkatułka złota?
Od mariusza
Obraz jest artystycznym przedstawieniem zaginionego miasta Dawleetoo z XVIII wieku, opartym na lokalnym folklorze sumatrzańskim. © Domena publiczna
Maria Reutt – Z dziejów pogańskiej Litwy
Księga Tura do posłuchania (reżyseria Romana Bobrowska, czyta Ewa Kolasińska)
Romana Bobrowska
Skoro już jesteśmy przy czytaniu zapraszam, dla przypomnienia.
Polecam książkę dla młodzieży na lato: Dorota Bałuszyńska-Srebro „Po drugiej stronie Księżyca” (Wieczór autorski w Krakowie).
To powieść nie tylko dla młodzieży ale wszystkich Młodych Duchem!
Tomirysa i Czaropanowie – KORONA: Tan Swadźby, Wesele i Ból (fragmenty)
Tomirysa i Czaropanowie Korona – dwa fragmenty
Harpogast stracił poczucie czasu. Nie wiedział jak długo już się błąka. Na przemian to mądził i mudrował, to kołował i kołbił.
Wierzchowca zostawił kilka dni temu w dolinie u podnóża Góry Brzeżnej, w ostatniej chacie tuńdrackiej, pomieszkiwanej latem przez tutejszych myśliwych, Szyszaków. Co go tu przygnało? Przecież wiedział, jak rzecz będzie się miała. Co innego jednak wiedzieć, a co innego pogodzić się. To właśnie spowodowało, że znów zjawił się w tej okolicy. Był niepogodzony.Od czterech dni błąkał się po Krawędzi szukając którejkolwiek ze Ścieżek. Nie znajdował.
Kiedy wracało mu życie po śmiertelnej potyczce pod Świątynią Dziewięciu Kręgów, w wizji zobaczył jak zmienia się Góra Kara, jak tląca się Ethera wyrywa z korzeniami miliardoletnie skały i kruszy je swoją niewidzialną stopą, mieląc w miałki gruz. Jak przeformowują się góry, jak Krysta siedząc na tronie w Jaspisowej Sali, w pełnym rynsztunku kaganbogini, bez zmrużenia oka, wraz z okrętem świątyni zanurza się w okołonasie niebytu.
Otaczali ją najwierniejsi rodowolici i harmia zasłużonych w bojach Mazonek, wierni słudzy, Pałkini i Łyskowice w galowych strojach. Wyglądała niczym operlony pianą grzywaczy niezniszczalny maszt dziobowy z rozwianym żaglem czarnych jak noc włosów, wyrwanych podmuchem tajfunu spod szesnastopałkowej korony szyszu. Widział jak w miejscu mostu-niemostu skłębił się czarny lej, a rozdygotany płomieniem czerwony jęzor, który wyrósł nagle z czeluści Ziemi chciwie wciąga weń kruche budowle, krużganki i Tarasy.
Stanisław Lem – Gwiazda przewodnia mojego dzieciństwa, Mistrz i Mentor
Przestaliśmy się kolegować w 1985 roku, kiedy nie zrozumiał w ząb, przedstawionej mu przeze mnie, powieści s-f „Dookoła Nigdzie”. Chciałem by polecił ją do wydania w Niemczech Zachodnich Karlowi Dedeciusowi. Wydało ją Wydawnictwo Solaris trzydzieści lat później w 2015. To była ostra kłótnia, po której Uczeń, zerwał z Mistrzem. Lem nie lubił Tolkiena, a „Dookoła Nigdzie” było Niekończącą się Historią/Podróżą Dookoła Nigdzie, a właściwie Wszędzie – czyli przez wszystkie Mitologie Świata i wszystkie krainy mitologiczne Ludzkiej Cywilizacji. Osią tejże onirycznej podróży mitologicznej był pastisz „Władcy Pierścieni” Tolkiena, a rdzeniem halucynogenno-wirtualna płynność, tak zwanej Rzeczywistości przedstawianego świata. Świata generowanego przez komputery w realu. Nie rozumiałem jakim cudem Lem mógł mojej powieści nie zrozumieć!!! Tak myślałem. Myślałem, że nie zrozumiał i dlatego się zirytował. Ale on zrozumiał ją aż za dobrze.
Wierni Bogom – zaginione dziedzictwo
Z wielką radością oraz odrobiną dumy informuję, że właśnie, nakładem Wydawnictwa Triglav oraz pod patronatem Stowarzyszenia Kałdus, ukazała się moja debiutancka powieść: „Wierni Bogom. Zaginione dziedzictwo”. Wszystkich chętnych do zapoznania się z alternatywną historią Polski zapraszam do zakupu książki na stronie Wydawnictwa Triglav:
Święty, Święty w ….. zaklęty, czyli Niezalezna.pl tłumaczy Polakom
Rodżana-Przyroda – Kwiat Paproci (Pąp Rudzi)
Portal Niezalezna.pl tłumaczy katolikom na czym polega ich święto Bożego Ciała. Tak, zgadzam się i popieram w pełni tę akcję, trzeba im tłumaczyć, bo 1000 lat to było za mało, żeby zrozumieli skąd się wzięło to święto.
Tadeusz Miciński (1873 – 1918) – Strażnik Wiary Słowian
W Młodej Polsce zainteresowanie mitologią słowiańską zaczęło się tak naprawdę od „Legendy I” Stanisława Wyspiańskiego, wiąże się zatem z Małopolską.
Dopiero potem nadszedł czas na podania wielkopolskie, w których opowiadano o dawnych wierzeniach znad Gopła. Kiedy natomiast młodopolski twórca zaczął pisać o czasach historycznych, dostrzegł już tragedię słowiańskich bogów wobec ofensywy nowej wiary i wtenczas zwrócił swą uwagę na Pomorze Zachodnie. Tam właśnie Tadeusz Miciński opowiedział „koniec Wenety” w dramacie o tym tytule. Na Pomorzu Gdańskim Młoda Polska nie mogła znaleźć słowiańskich bogów, ale nie zniechęciło to wspomnianego już T. Micińskiego do napisania dramatu „Słoneczny król (Helu)”, gdzie i na ten temat udało mu się cokolwiek powiedzieć. Oczywiście, oba utwory ostały się w rękopisie, a dopiero w ostatnich latach udało mi się je odnaleźć i zrekonstruować.
Rugia i Pomorze, bogate w legendy i mitologię, wymagały doskonalszego twórcy. Być może właśnie dlatego zmierzył się z tą tematyką (Mitologii Pomorza – przypisek C.B.) w ostatnich latach Młodej Polski Tadeusz Miciński – autor pozostawionych w rękopisie dramatów „Koniec Wenety” i „Słoneczny król (Helu)”. – Tadeusz Linkner „Literacka mitologia Pomorza w Młodej Polsce” (fragment)
Czesław Białczyński Tomirysa i Czaropanowie (fragment)
Te sceny nazywam „pierwszym spotkaniem” (poprzedza je Podtytuł Umiejscawiający, którego tutaj nie publikuję, ważne motto Szóstego Wymiaru, które wytycza Głębię i jeszcze jedna, zasadnicza scena: Wprowadzająca) – oddaję je Wam na Święta Godów, pod skrzystą choinę, złoty snop lub złocisty świat Światła Świata.
CB
© by Czesław Białczyński
Mark Henson – Podniebna Wyspa (to jeden z wariantów ilustracji, które oddają dobrze ducha powieści)
Rozdział 1 – U wrót Jamy Kosza
…..
Dobrosław skończył właśnie obiatę dla Rodżany, Pani Przy Rodzie Stojącej, i zebrał resztki żertwy do naczyń. Pokłoniwszy się nisko kapom rodu Rodów i palwanowi Rodżany-Przyrody, powstał i wpatrzywszy się w niebieskookie spojrzenie bogini wzniósł ręce nad głowę. Sprawdził, czy barwne bajorki z prośbami, jakie zawiesił po żertwie na kapach, zwisają prosto, i czy są zawieszone w należytym porządku. Upewniwszy się zatoczył rękami koło w dół i pochylił kornie głowę wypowiadając w duchu: – Niech się stanie! – Złożył dłonie pod brodą i opuścił ręce splatając lewą dłoń z prawą poniżej pasa, w koszyczek. Gdy wyprostowane kciuki zetknęły się czubkami, skupił się, wytworzył obraz o jaki mu chodziło, po czym wyemanował ów myślokształt.
– Tak będzie! Tak jest! – powiedział na głos.
Złożył jeszcze jeden ukłon przed symbolami bogini. Dym kadzideł parł równą, spokojną smugą pod dach kapiszty. Odprężył się. Modły będą spełnione, ofiary zostały przyjęte. Zebrał na tacę naczynia, resztki korowaju, pojedyncze główki kwiatów oraz garść wiśni. Na środku postawił Czarę z uświęconym miodem, wkoło niej opróżnione czarki i podstawki z wypalonymi trociczkami, i wycofał się tyłem ku Wrotom Świątyni, przerywając święty krąg wyznaczony linią popiołu na posadzce. Opuścił kącinę i teraz dopiero, odłożywszy naczynia na próg, pozwolił sobie na trzy głębokie, rozluźniające oddechy.
Rozsiadł się i wciągał właśnie kierpce, gdy kątem oka dostrzegł niesłychane zjawisko. Dziewczyna z czarnym jak noc warkoczem, niczym sarna przemierzała długimi susami łąkę, wiodącą do kamiennego mostu nad Rozpadliskiem – jedynej drogi na Wyspę Drzewa. Rozpoznał ją bez wysiłku, chociaż przybył do świątyni zaledwie wczoraj wieczorem i oczywiście nigdy jej wcześniej nie widział. Pomiędzy gromadami mówiono o niej z nadzieją.
Białczyński – Borowczycy – fragment powieści Z Królestwa Sis – Tomirysa i Czaropanowie
[UWAGA: Tylko dla Dorosłych (15+)]
© by Czesław Białczyński
Tamara przemieszczała się powolnym krokiem przez pobojowisko jakim stało się miejsce uczty. Słońce dawno już wyszło ponad postrzępioną krawędź gór na wschodzie. Ją samą zbudził tętent wierzchowca. Zdziwiła się, tak szybkiemu porannemu przejazdowi wywiadowcy. – Jakby uciekał przed duchami gór? Wychyliła twarz przez okienko. To była Ludmiła, wracająca z rekonesansu. Nie miała ochoty wysłuchiwać tej butnej księżniczki znad Wiady zwanej też Odrą-Obdzierą, albo Sławuną. Podniosła się z łożnicy i poszła pod Zapis. Nie wiedziała, że pilnie śledzi każdy jej ruch Okras. – Te orgie – pomyślała patrząc na rozrzuconych w bezładzie śpiących na powietrzu, a właściwie splecionych bez przytomności w dziwnych konfiguracjach ludzi, staną się kiedyś przyczyną naszej klęski. Trzeba zerwać z tym archaicznym obyczajem „gościny do upadłego”. To była jej zdaniem pozostałość jakiegoś ciężkiego czasu ludzkości, wielkiego niedostatku, wręcz śmiertelnego głodu.
Pierwsza z książek SF jest już do nabycia w internetowej księgarni Solaris
Druga powinna być w przyszłym tygodniu Czytaj dalej