Trybuna: Adam Jaśków – Ucieczka od nauki

Ucieczka od nauki

Może teza ta spotka się z krytyką, ale uważam, że po roku 1989 mamy w Polsce do czynienia z postępującą ucieczką od nauki lub przed nauką. Rezygnacja z nauki łączy się z odrzuceniem osiągnięć poprzedniej epoki i jest jednym z elementów kulturowego antykomunizmu.

Czytaj dalej

SGGW: Aleksandra Dobrowolska – Koncepcja miejsca kontemplacji na podstawie analizy prasłowiańskich miejsc kultu wybranych terenów obecnej Polski

Koncepcja miejsca kontemplacji na podstawie analizy prasłowiańskich miejsc kultu

Bardzo mi się podoba ta rodzimowiercza praca magisterka z SGGW. Tak trzymać Słowiańska Wiaro Przyrodzona!! Jestem zbudowany, to doskonały prezent świąteczny dla wszystkich Rodzimowierców w Polsce. CB

 

Czytaj dalej

Janusz Piontek, Beata Iwanek, Sergey Segeda – Antropologia o pochodzeniu Słowian.

Antropologia o pochodzeniu Słowian.

Zwracam uwagę na przedstawiony tutaj poniżej na mapie obszar prawdopodobnej STAROŻYTNEJ antropogenezy Słowian. Bez komentarza, rzecz ta jest znana od 2008 roku. CB

Czytaj dalej

Winicjusz Kossakowski: Historycy.org – Czyli – jak zostać Tumanem po UJ-ocie

Historycy.org – Czyli – jak zostać Tumanem po UJ-ocie 

Historycy.org – Czyli – jak zostać Tumanem po UJ-ocie

Napisałem pracę pt. „Polskie runy przemówiły” i odezwali się „recenzenci” – jeżeli tak ich można nazwać.

Ze względu na poziom wypowiedzi potraktowałem ich jak kundelka, który obszczeka każdy samochód by udowodnić panu, że za darmo go nie karmi.

Niedawno obejrzałem wywiad z Januszem Bieszkiem, który stwierdził, że strona „historycy – org’ należy do profesorów i studentów Uniwersytetu Jagielońskiego.

Zatem to nie głupiutkie kundelki  a kadra naukowa UJ, obecna i przyszła –  a UJ  jest kuźnią władz w IIIRP !

Rzecz poważna  i musi mieć jakiś cel.

Stawiam na najprostszy.

 

Czytaj dalej

Salon 24: Sowiniec – Akademicki marazm. (z komentarzem CB)

Salon 24: Sowiniec – Akademicki marazm.

 

Wciąż piszę i mówię o tym żenującym poziomie polskiej nauki, o żenujących pozycjach wyższych uczelni polskich w rankingach światowych. Ostatnio mówiłem o tym na Harmonii Kosmosu w Republice Ślężańskiej, ale także Jacek Bartosiak wzbudził falę śmiechu i oklasków podczas swojego wykładu na Uniwersytecie Warszawskim (31 maja 2019 – dostępny na YouTube), kiedy powiedział, że geostrategia to nauka ścisła, a nie jakieś ściemnianie, jak prawo, czy historia. 

Jakim cudem przy tym poziomie uniwersytetów i w ogóle wyższych uczelni w Polsce, można myśleć i mówić o jakiejś innowacyjnej gospodarce w naszym kraju? To zwykłe kpiny i polityczne ściemnianie!  CB

Czytaj dalej

RudaWeb: Naukowe bagna Prypeci (Archiwum: Sierpień 2016)

RudaWeb: Naukowe bagna Prypeci

Zbliża się koniec roku, naturalny moment na podsumowania, retrospekcje i odkurzenie archiwów. Okazuje się, że odkurzanie nie jest zajęciem bezowocnym. Jest to wręcz czynność niezbędna by spojrzawszy z dystansu na pewne wydarzenia i dotyczące ich teksty autorskie zdobyć się na cenną refleksję. Jak wiadomo bez odpowiedniej refleksji nie ma żadnego postępu. Przedstawiam artykuł z RudaWeb sprzed niemal 2 i pół roku i komentarz do niego na końcu.

Na pewnym forum dla historyków zostałem gwałtownie zaatakowany za przedstawienie hipotezy o tożsamości Ariowita z Leszkiem III. Z wściekłością natarli na mnie miłośnicy „tradycyjnej” polskiej nauki. Wyzwiska typu fantasta należały do najłagodniejszych. Dowiedziałem się też, że żyję w „kale intelektualnym”. Kiedy poprosiłem, żeby przedstawili mi swoje kontrargumenty, odpowiedzieli, że to mój obowiązek, żeby ich przekonać. Rozmowa na nic się zdała. Ich gockie kroniki są bowiem prawdziwe, a nasze z definicji to bajania. Tacyt też według nich pisze co innego niż napisał.

Czytaj dalej

Wyklęci TV: Leszek Żebrowski – Pogrom polskiej nauki

Leszek Żebrowski – Pogrom polskiej nauki

Dlaczego polska nauka wygląda tak jak wygląda? To nie jest żadna tajemnica. Jest to wiedza oczywista, której jednak tzw. środowisko naukowe nie jest w stanie wypowiedzieć na głos. Ba, ono wypiera tę posiadaną przez siebie wiedzę, tak jak heroinista lub alkoholik wypiera fakt, że jest uzależniony od trucizny, którą ma w żyłach. Jak można od heroinisty wymagać żeby sam postawił sobie diagnozę? Przychodzi jednak taki moment krytyczny, kiedy heroinista jest już umierający, kiedy stoczy się na samo dno. Wtedy organizm podejmuje ostatnią próbę samouzdrowienia. Jednak ktoś musi mu pomóc w oczyszczeniu się. Bez tej pomocy zginie. Polskiej Nauce ktoś musi pomóc oczyścić się z neokolonialnej choroby, która trwa w Polsce od jej samego początku, a już na pewno od początków PRL.

Raczej pogrom nauki w Polsce! To efekt działania komunistów, trwającego już od 1948 roku. To proces, który nie zaczął się od „marcowych docentów”. To polegało na relegowaniu starej przedwojennej kadry z uczelni i wprowadzaniu na jej miejsce nowej – „ubeckiej” nauki. To kariery takich osób, jak Stefan Żółkiewski i „profesor” Maria Janion. Dlaczego nauka, która ma nas bronić, jest w wielu przypadkach przeciwko nam? Właśnie dlatego, że zamiast niej mamy ubecką wersję nauki.

Czytaj dalej

Prawdomir.com: Nadzwyczajna kasta historyków kontratakuje (nadesłał Grzegorz Buller)

Nadzwyczajna kasta historyków kontratakuje

rys. Mirosław Andrzejewski

 

No i doigraliśmy się, potomkowie Lechitów! Próbowaliśmy dociekać prawdy o naszych korzeniach, próbowaliśmy łączyć fakty o świadectwach kopalnych, haplogrupach i koincydencjach językowych. Zwracaliśmy uwagę na dziwną niechęć naukowych establiszmętów do rzetelnego badania tego, co na naszych ziemiach działo się przed Anno Domini 966. W końcu kasta historyków urzędowo licencjonowanych nie wytrzymała i zrzuciła na nas bombę w postaci książki autorstwa Romana Żuchowicza. Ale zamiast eksplozji mającej zmieść nas z przestrzeni publicznej, rozległo się tylko pyknięcie i trzeba było na chwilę otworzyć okna. Bomba okazała się być tylko łajnobombą. Niemniej… lepiej ją zawczasu rozbroić.

 

Czytaj dalej

Wielcy Polacy – Andrzej Wiktor Schally (Andrew Schally) – Nagroda Nobla z medycyny 1977

Andrzej Wiktor Schally (Andrew Schally) – Nagroda Nobla z medycyny

Wikipedia:

 

Andrew Schally, właśc. Andrzej Wiktor Schally (ur. 30 listopada 1926 w Wilnie)[1] – amerykański biochemik i lekarz pochodzenia polskiego, laureat Nagrody Nobla[1].

Jest synem Kazimierza (generała Wojska Polskiego, szefa gabinetu prezydenta Mościckiego) i Marii z Łąckich. Okres II wojny światowej spędził w Rumunii, w 1945 dostał się przez Włochy i Francję do Anglii i Szkocji. Studiował chemię na University of London, następnie medycynę w londyńskim National Institute for Medical Research. W 1952 wyjechał do Kanady, gdzie uzupełniał studia na McGill University w Montrealu – w 1957 obronił doktorat i wyjechał do USA. Pracował w Waco, a od 1962 w Nowym Orleanie. Był tam kierownikiem laboratorium polipetydów i endokrynologii w Szpitalu Weteranów oraz profesorem Tulane University. W 1962 przyjął obywatelstwo amerykańskie.

W 1975 otrzymał Nagrodę Laskera[2], a w 1977 – Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie zjawiska wydzielania hormonów w podwzgórzu mózgu oraz badanie ich budowy i czynności, co zapoczątkowało neuroendokrynologię. Wraz z nim wyróżniony został Roger Guillemin, a niezależnie od obu naukowców połowę nagrody za badania nad RIA otrzymała Rosalyn Sussman Yalow.

Został wyróżniony doktoratem honoris causa przez blisko 20 wyższych uczelni, m.in. Uniwersytet Jagielloński[3].

Czytaj dalej

Małgorzata Wielgosz – Ślady misteriów słowiańskich w twórczości Jerzego Przybyła

Małgorzata Wielgosz – Ślady misteriów słowiańskich w twórczości Jerzego Przybyła

Publikacja ukazała się w pracy zbiorowej:

60 ARCHIWUM ETNOGRAFICZNE

„SACRUM w kulturze tradycyjnej i współczesnej”

Wydawnictwo Uniwersytetu Mari Curie-Skłodowskiej w Lublinie

Polskie Towarzystwo Ludoznawcze

ISSN0066-6858

***

Małgorzata Wielgosz

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie

 

 

„Sztuka od religii idzie”[1] – twierdził Cyprian Kamil Norwid. Dobrze o tym wie Jerzy Przybył (o pseudonimie artystycznym Jan Pol) – znawca mitologii nordyckiej i słowiańskiej, dla którego sztuka to niezwykłe misterium, tajemnica, obrzęd. Opierając się na źródłach, artysta wyraża swoje wyobrażenia na temat dawnych wierzeń i mitów w obrazach, rzeźbach i grafikach, często łącząc ze sobą te dziedziny sztuki, spajając w interesujący sposób. Dzięki temu stworzył własny, niepowtarzalny styl. Artysta pochodzi ze wsi Pomiany koło Kępna. Tam kształtowała się jego wrażliwość artystyczna, tam też obcował z kulturą ludową, zanim odbył gruntowne studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, filii w Katowicach, a przedtem edukację w Liceum Plastycznym w Katowicach. W „Księdze dobrych wróżb” którą napisała Joanna Łukaszewicz-Bernady, na podstawie rozmów ze słuchaczami, zawarte jest przeświadczenie, że starosłowiańskie bóstwa nie są nam bliskie[2], a jednak Przybył je nam przybliża. Jeśli chodzi o prezentowane przez artystę obrazy czy rzeźby wchodzące do permanentnie tworzonej przez niego kolekcji bogów słowiańskich główną inspirację stanowiła „Mitologia Słowiańska” Aleksandra Gieysztora i opasłe tomy „Mitologii Słowiańskich” Czesława Białczyńskiego. „Każda praca powstaje po wielomiesięcznych przemyśleniach i studiowaniu materiałów, czasami bardzo skąpych”[3] – przyznaje artysta. Informacje zawarte w księgach Białczyńskiego[4], jak i Gieysztora, zawarte w opowieściach o świecie słowiańskich bogów artysta przekłada na język plastyki. Obrazy i opisy tych twórców często uzupełniają się. Na przykład „Księga Tura” Białczyńskiego jest bogato ilustrowana pracami Jerzego Przybyła (zawiera 50 reprodukcji prac malarskich i rzeźbiarskich artysty), który kierując się gruntowną znajomością zagadnienia oraz wyobraźnią, stworzył plastyczny panteon dawnych bóstw słowiańskich.

Jerzy Przybył – Rok słowiański

Czytaj dalej

Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i nadinterpretacje w dociekaniach archeologicznych Tadeusza Wolańskiego”

Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i…

Jeżeli ktoś ma ochotę prześledzić analitycznie w jaki sposób metodami oportunizmu naukowego potwierdza się w XXI wieku tezy autorów z wieku XIX i XX to poniższy artykuł jest doskonałą tego ilustracją. Autor zamiast wnosić swój oryginalny wkład do nauki i uprawiać naukę w sposób twórczy z zastosowaniem metod holistycznych, sięgając w pracy także po badania aktualne z innych dyscyplin wiedzy, stosuje tzw „klasyczne” podejście , które jest absolutnie bezpieczne dla piszącego i pozwala mu trwać w zgodzie z zarządcami katedry na swojej uczelni. Mało tego, dzięki temu oportunizmowi będzie niedługo uchodził za wykładowcę „doskonałego”, za pedagoga „najwyższej klasy”, a także będzie mnożył publikacje (podobnej jakości) co uprawni decydentów do przedstawiania go jako wnoszącego „cenny wkład” w naukę, jako osobę, której po prostu „należy się” tytuł naukowy.

Że taka metoda jest dla nauki szkodliwa – nic to!

Prosiłbym czytelników żeby tej krytyki nie łączyć z nazwiskiem autora – czyjaś praca musiała posłużyć nam za przykład,  a że ta dotyczy Tadeusza Wolańskiego, który nie zasłużył na potraktowanie z buta przez tzw. naukę polską XXI wieku, więc ten tekst wybraliśmy do krytyki. Opisana tu sytuacja jest powszechna, jeśli chodzi o szeroko rozumiane nauki humanistyczne na uniwersytetach i w innych wyższych uczelniach w Polsce, i dotyczy wszelkich katedr, nie tylko archeologii, czy historii, ale np. psychologii, religioznawstwa czy historii sztuki. Ja znam ją doskonale z tych czterech ostatnich przykładów. 

Polscy naukowcy są ponadto tak uwikłani w różne gierki na uczelniach, w tym w grę o zachodnioeuropejskie granty fundowane głównie przez Niemców, Skandynawów, Francuzów i Anglosasów oraz w grę o międzynarodowe publikacje, że gotowi są napisać największą bzdurę byle była ona zgodna z ogólnym chórem międzynarodowym i przebiła się do poważnego periodyku naukowego na Zachodzie. Mogę podać setkę przykładów personalnych z polskich uczelni, które to potwierdzą. Składa się to na ponury obraz polskich nauk humanistycznych, które są szczególnie narażone na wodolejstwo i oderwanie od potwierdzonych faktów naukowych na rzecz potwierdzania  koncepcji, o delikatnie mówiąc, niepewnych podstawach faktograficznych, ale za to wciąż powszechnie na świecie głoszonych. Jest to stan skostnienia, który wskazuje, że nauka zaczyna się przeradzać w swoisty Kościół oparty na Dogmatach.

Ostatnio pewien czynny historyk starożytności z Uniwersytetu Warszawskiego, uwikłany w różne zależności w opisany powyżej sposób, zarzucił ludziom nauki domagającym się rewizji przedstawianych dziejów Polski (zwłaszcza przedchrześcijańskiej) i wspierającym ich amatorom historii i archeologii, lingwistyki, czy genetyki (jak np. autorom piszącym na tym forum internetowym), że stawiane przez nich hipotezy oparte są zawsze o różnorodne dziedziny nauki. Jest to zatem zarzut o podejście holistyczne i badania źródeł i artefaktów pod kątami wielu dyscyplin nauki. Uważam to za kuriozum wołające o pomstę do nieba – zwłaszcza, że uczynił to w niemieckim, polskojęzycznym tygodniku „opinii” o dużym nakładzie.

Na polskich uniwersytetach króluje tego typu narracja pseudonaukowa, która pozwala pisać „bezpiecznie” w nieskończoność dzieła w istocie literackie, powtarzać po innych ich archaiczne już dzisiaj wypracowania, mnożyć publikacje i zbierać punkciki niezbędne do kolejnych akceptacji rocznych i otwarcia doktoratu. Takie postępowanie pozwala trwać na pozycji wykładowcy uniwersyteckiego, a w zasadzie zbijać bąki przez całe lata, szkodząc polskiej nauce i środowisku naukowemu i wykorzystując polskiego podatnika, który na te pseudonaukę humanistyczną łoży swoje pieniądze. Na końcu tejże oportunistycznej kariery naukowej czeka na autora tego wypracowania tytuł profesora. Tytuł ten będzie mu pozwalał „wychowywać” kolejne pokolenia powtarzaczy nieaktualnych bzdur w rodzaju, że „Ziemia jest płaska”.

Czesław Białczyński

Czytaj dalej