kiki85uuu: Polskie odkrycia i wynalazki
Polska nauka i myśl techniczna dały światu bardzo dużo , myślę że o wiele więcej niż wydaje się większości osób .
kiki85uuu: Polskie odkrycia i wynalazki
Polska nauka i myśl techniczna dały światu bardzo dużo , myślę że o wiele więcej niż wydaje się większości osób .
Małgorzata Wielgosz – Ślady misteriów słowiańskich w twórczości Jerzego Przybyła
60 ARCHIWUM ETNOGRAFICZNE
„SACRUM w kulturze tradycyjnej i współczesnej”
Wydawnictwo Uniwersytetu Mari Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
ISSN0066-6858
***
Małgorzata Wielgosz
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
„Sztuka od religii idzie”[1] – twierdził Cyprian Kamil Norwid. Dobrze o tym wie Jerzy Przybył (o pseudonimie artystycznym Jan Pol) – znawca mitologii nordyckiej i słowiańskiej, dla którego sztuka to niezwykłe misterium, tajemnica, obrzęd. Opierając się na źródłach, artysta wyraża swoje wyobrażenia na temat dawnych wierzeń i mitów w obrazach, rzeźbach i grafikach, często łącząc ze sobą te dziedziny sztuki, spajając w interesujący sposób. Dzięki temu stworzył własny, niepowtarzalny styl. Artysta pochodzi ze wsi Pomiany koło Kępna. Tam kształtowała się jego wrażliwość artystyczna, tam też obcował z kulturą ludową, zanim odbył gruntowne studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, filii w Katowicach, a przedtem edukację w Liceum Plastycznym w Katowicach. W „Księdze dobrych wróżb” którą napisała Joanna Łukaszewicz-Bernady, na podstawie rozmów ze słuchaczami, zawarte jest przeświadczenie, że starosłowiańskie bóstwa nie są nam bliskie[2], a jednak Przybył je nam przybliża. Jeśli chodzi o prezentowane przez artystę obrazy czy rzeźby wchodzące do permanentnie tworzonej przez niego kolekcji bogów słowiańskich główną inspirację stanowiła „Mitologia Słowiańska” Aleksandra Gieysztora i opasłe tomy „Mitologii Słowiańskich” Czesława Białczyńskiego. „Każda praca powstaje po wielomiesięcznych przemyśleniach i studiowaniu materiałów, czasami bardzo skąpych”[3] – przyznaje artysta. Informacje zawarte w księgach Białczyńskiego[4], jak i Gieysztora, zawarte w opowieściach o świecie słowiańskich bogów artysta przekłada na język plastyki. Obrazy i opisy tych twórców często uzupełniają się. Na przykład „Księga Tura” Białczyńskiego jest bogato ilustrowana pracami Jerzego Przybyła (zawiera 50 reprodukcji prac malarskich i rzeźbiarskich artysty), który kierując się gruntowną znajomością zagadnienia oraz wyobraźnią, stworzył plastyczny panteon dawnych bóstw słowiańskich.
Krytyka artykułu Jakuba Linetty „Trudne początki archeologii – odkrycia, interpretacje i…
Jeżeli ktoś ma ochotę prześledzić analitycznie w jaki sposób metodami oportunizmu naukowego potwierdza się w XXI wieku tezy autorów z wieku XIX i XX to poniższy artykuł jest doskonałą tego ilustracją. Autor zamiast wnosić swój oryginalny wkład do nauki i uprawiać naukę w sposób twórczy z zastosowaniem metod holistycznych, sięgając w pracy także po badania aktualne z innych dyscyplin wiedzy, stosuje tzw „klasyczne” podejście , które jest absolutnie bezpieczne dla piszącego i pozwala mu trwać w zgodzie z zarządcami katedry na swojej uczelni. Mało tego, dzięki temu oportunizmowi będzie niedługo uchodził za wykładowcę „doskonałego”, za pedagoga „najwyższej klasy”, a także będzie mnożył publikacje (podobnej jakości) co uprawni decydentów do przedstawiania go jako wnoszącego „cenny wkład” w naukę, jako osobę, której po prostu „należy się” tytuł naukowy.
Że taka metoda jest dla nauki szkodliwa – nic to!
Prosiłbym czytelników żeby tej krytyki nie łączyć z nazwiskiem autora – czyjaś praca musiała posłużyć nam za przykład, a że ta dotyczy Tadeusza Wolańskiego, który nie zasłużył na potraktowanie z buta przez tzw. naukę polską XXI wieku, więc ten tekst wybraliśmy do krytyki. Opisana tu sytuacja jest powszechna, jeśli chodzi o szeroko rozumiane nauki humanistyczne na uniwersytetach i w innych wyższych uczelniach w Polsce, i dotyczy wszelkich katedr, nie tylko archeologii, czy historii, ale np. psychologii, religioznawstwa czy historii sztuki. Ja znam ją doskonale z tych czterech ostatnich przykładów.
Polscy naukowcy są ponadto tak uwikłani w różne gierki na uczelniach, w tym w grę o zachodnioeuropejskie granty fundowane głównie przez Niemców, Skandynawów, Francuzów i Anglosasów oraz w grę o międzynarodowe publikacje, że gotowi są napisać największą bzdurę byle była ona zgodna z ogólnym chórem międzynarodowym i przebiła się do poważnego periodyku naukowego na Zachodzie. Mogę podać setkę przykładów personalnych z polskich uczelni, które to potwierdzą. Składa się to na ponury obraz polskich nauk humanistycznych, które są szczególnie narażone na wodolejstwo i oderwanie od potwierdzonych faktów naukowych na rzecz potwierdzania koncepcji, o delikatnie mówiąc, niepewnych podstawach faktograficznych, ale za to wciąż powszechnie na świecie głoszonych. Jest to stan skostnienia, który wskazuje, że nauka zaczyna się przeradzać w swoisty Kościół oparty na Dogmatach.
Ostatnio pewien czynny historyk starożytności z Uniwersytetu Warszawskiego, uwikłany w różne zależności w opisany powyżej sposób, zarzucił ludziom nauki domagającym się rewizji przedstawianych dziejów Polski (zwłaszcza przedchrześcijańskiej) i wspierającym ich amatorom historii i archeologii, lingwistyki, czy genetyki (jak np. autorom piszącym na tym forum internetowym), że stawiane przez nich hipotezy oparte są zawsze o różnorodne dziedziny nauki. Jest to zatem zarzut o podejście holistyczne i badania źródeł i artefaktów pod kątami wielu dyscyplin nauki. Uważam to za kuriozum wołające o pomstę do nieba – zwłaszcza, że uczynił to w niemieckim, polskojęzycznym tygodniku „opinii” o dużym nakładzie.
Na polskich uniwersytetach króluje tego typu narracja pseudonaukowa, która pozwala pisać „bezpiecznie” w nieskończoność dzieła w istocie literackie, powtarzać po innych ich archaiczne już dzisiaj wypracowania, mnożyć publikacje i zbierać punkciki niezbędne do kolejnych akceptacji rocznych i otwarcia doktoratu. Takie postępowanie pozwala trwać na pozycji wykładowcy uniwersyteckiego, a w zasadzie zbijać bąki przez całe lata, szkodząc polskiej nauce i środowisku naukowemu i wykorzystując polskiego podatnika, który na te pseudonaukę humanistyczną łoży swoje pieniądze. Na końcu tejże oportunistycznej kariery naukowej czeka na autora tego wypracowania tytuł profesora. Tytuł ten będzie mu pozwalał „wychowywać” kolejne pokolenia powtarzaczy nieaktualnych bzdur w rodzaju, że „Ziemia jest płaska”.
Czesław Białczyński
O trwałości tradycji w Krakowie od 40.000 i 5.500 p.n.e.
Ten artykuł jest przykładem jak zdawałoby się zadanie dosyć w sumie banalnego pytania może naprowadzić na bardzo poważne poszlaki dotyczące trwałości zwyczajów kulturowych, które świadczą o pewnej ciągłości w danej okolicy. Ciągłość ta została przez współczesnych zupełnie zapomniana. Przeciętni żyjący w Krakowie ludzie nie wiedzą, że dzieje osadnictwa w tym miejscu ziemi sięgają 200.000 lat wstecz (pierwszy człowiek, 120.00 lat pierwsze większe grupy ludzi). Nie wiedzą, że istnieją w Krakowie cmentarzyska sprzed 4000 lat, a tym bardziej nie mają pojęcia, że są prapraprawnukami tych ludzi, którzy na tych cmentarzyskach leżą pogrzebani. Nie wiedzą, że wcześniej ci ludzie żyli dokładnie w tym właśnie miejscu, albo w osadach rozrzuconych po okolicy na przestrzeni zaledwie kilkunastu kilometrów. Są ich wnukami w prostej linii, czego można logicznie dowieść wcale nie przy pomocy wymyślnych badań antropologicznych kości czaszki, czy genetycznych badań krwi i zastosowania wielkiego aparatu teorii naukowych na temat sekwencjonowania DNA, haplotypów, czy częstotliwości mutacji. O tej ciągłości kulturowej świadczy banalny fakt.
Ale zacznijmy od początku.
Bronisław Piotr Piłsudski herbu Piłsudski, (ur. 2 listopada (21 października starego stylu) 1866 w Zułowie, zm. 17 maja 1918 w Paryżu) – polski zesłaniec, etnograf, zajmujący się ludami i kulturami Dalekiego Wschodu, głównie ludem Ajnów, który obserwował na Sachalinie, a później na wyspie Hokkaido. Do dziś Piłsudski uważany jest na świecie za jednego z najważniejszych badaczy tamtych terenów. Był bratem Józefa, Adama, Jana i Kazimierza.
http://www.youtube.com/watch?v=z-h56N_A3rY
materiał z roku 2011 Niezależna Telewizja:
http://www.youtube.com/watch?v=EXOAqAT4DvU
Poniżej kuriozalny artykuł z Wikipedii polskiej na temat pana Łągiewki i jego odkrycia – jeden wielki paszkwil zamieszczony w internecie przez tzw naukowe środowisko polskie i przedstawicieli oficjalnych „polskich instytucji naukowych”
Walenty Skorochód Majewski wykpiony odkrywca związku języka polskiego i sanskrytu
Człowiek który o związkach języka polskiego i sanskrytu mówił i pisał już w 1816 roku. Wyśmiany przez Filomatów, wyśmiany przez „polską” i światową Naukę -Skąd my to znamy – Dzisiaj te bęcwały śmieją się z eksperta NASA od katastrof lotniczych, powszechnie uznawanego na świecie autorytetu naukowego, Taka jak widać Tradycja „polskiej nauki”
– Ż E N A D A!!!
Chwała i Cześć Jego Pamięci!!!
CB
MAJEWSKI-SKOROCHÓD Walenty (1764-1835)
archiwista, historyk-samouk, sanskrytolog, czł. Tow. Przyjaciół Nauk; autor prac o zależnościach i związkach słowiańsko-staroindyjskich oraz gramatyki sanskrytu.
Jak małą wagę przywiązuje się w Polsce do tego co naprawdę wartościowe, pokazuje przykład osoby wielkiego polskiego wynalazcy Jana Szczepanika. W PRLu uczono, ze telewizja w Polsce zaczęła działać po wojnie. To nie jest prawdą. telewizja działała w Warszawie już w roku 1936. Na dodatek to Polak jest wynalazcą telewizji w ogóle.
Mało kto z was słyszał na pewno to nazwisko – Jan Szczepanik
CB
Nie tak często mamy okazję prezentować sylwetki kobiet pośród wybitnych Polaków. Tym razem kobieta-chirurg, mikrochirurg, transplantolog. Skromna, fantastyczna osoba, lekarz. Przeprowadziła jako pierwsza na świecie w grudniu 2008 roku operację przeszczepu całej twarzy – niestety nie w Polsce. Żeby się spełnić zawodowo musiała wyjechać do USA.
Profesor Lechosław Lameński – O nacjonaliźmie Stacha z Warty
Szukalski jest w rzeźbiarstwie tym, kim Dante i Edgar Allan Poe w literaturze – napisał w 1921 roku magazyn Vanity Fair. Artysta, pod koniec życia mieszkający w Kalifornii, współpracował z Salvadorem Dali, przyjaźnił się z rodziną sławnego aktora hollywoodzkiego Leonardo DiCaprio, który wydał w 2000 roku książkę mu poświęconą, a także wykorzystał go, jako pierwowzór do roli szalonego artysty w filmie Titanic.
Leonardo DiCaprio z ojcem i rzeźbą Stanisława Szukalskiego
Szukalski inspiruje rzesze twórców kultury popularnej – od H. R. Gigera i rysowników komiksowych po rockowe zespoły jak Laibach, który poświęcił mu utwór Panslovania. Spadkobiercy, właściciele firmy Szukalski Archives w Sylmar w Kalifornii odlewają w tysiącach egzemplarzy jego dzieła, handlując nimi poprzez internet, ale także zorganizowali wspólnie z Muzeum Polskim w Ameryce ekspozycję poświęconą artyście: Szukalski – The Lost Tune w 1990 roku. Zachował się katalog oraz plakat wydany specjalnie z tej okazji.
Maria Czaplicka (М. А. Чаплицка) odkrywczyni Syberii i syberyjskiego szamanizmu
Portret z roku syberyjskiej podróży – 1916
Radio Lwów – dowód pamięci o profesorze Erneście Tillu
Poniżej zamieszczam nagranie z Radia Lwów – w języku polskim. Jest to audycja poświęcona pamięci profesora Ernesta Tilla. Takie programy i słyszany ze Lwowskiej Rozgłośni Radiowej język polski, a także inne fakty – takie jak choćby odnowienie drużyny piłkarskiej Pogoń Lwów – pomagają nam wierzyć, że polskość we Lwowie przetrwa wszelkie dziejowe zawieruchy, podobnie jak polskość w Wilnie.
Janusz Pagaczewski (1906 – 1975) – astronom i sejsmolog, odkrywca obserwatoriów Kopernika
Janusz (Michał, Ernest) Pagaczewski był najstarszym dzieckiem Juliana II i Adolfiny II z Tillów Pagaczewskiej. Urodził się w roku 1906 w Krakowie, a zmarł w roku 1975 i został pochowany na cmentarzu w krakowskim Pasterniku. Ukończył astronomię i sejsmologię na Uniwersytecie Jagiellońskim gdzie także doktoryzował się pod okiem profesora Tadeusza Banachiewicza (mimo iż ten nie wręczał mu dyplomu doktorskiego z powodów wręcz anegdotycznych, o których wspomina któryś z piszących poniższe artykuły.
Mikołaj Kopernik (1473-1543) – słynny obraz Jana Matejko
Poniższy artykuł został opublikowany w miesięczniku „Urania” w czterech kolejnych numerach z lutego, marca, kwietnia i maja 1973 r. Publikacja za zgodą redakcji czasopisma „Urania-Postępy Astronomii”.