Głównym tematem „Dziennika” jest relacja autora z Bogiem. Niżyński ciągle o Nim pisze, ale nie są to żadne odkrycia, konkrety świadczące o prawdziwej bliskości. Raczej ciągle powtarzane te same zdania, koncentracja na jednej myśli.
Początkowo „Dziennik” może się wydać drastyczny. Niżyński bez zahamowań opisuje swoje intymne przeżycia. Prezentuje siebie jako kogoś szczególnego, obdarzonego wyjątkową misją. Wielokrotnie nazywa siebie Bogiem. Rzeczywiście tak uważa. Można próbować to zrozumieć składając tę hardość na karb choroby.
Z drugiej strony autor ciągle pisze o swojej miłości do wszystkich ludzi. Podkreśla, że nie jest żadnym wielkim myślicielem. Uważa uczucia za o wiele ważniejsze niż myśli i na wszystko patrzy przez pryzmat „czucia”. W pewnych momentach jego postawa jest naprawdę chrześcijańska.
Wielki schizofrenik! Czy to brzmi dziwnie czy dumnie? Mamy problem z oceną wielkości zamkniętej na pograniczu choroby oraz choroby która wywiera wpływ na uruchomienie prawdziwej wielkości w człowieku. Zaliczam Niżyńskiego do Wielkich Polaków – do geniuszy, których ich geniusz stawia na granicy „normy” akceptowalnej społecznie, których dokonania twórcze każą w nich widzieć właśnie geniuszy i których choroba umysłu, świadomości, dotyka w sposób niezaprzeczalny.CB