zachęcam miłośników tej tematyki do przeczytania nowego artykułu Witolda Jabłońskiego z jego przekładem Księgi Welesa (z rosyjskiego): http://www.smakizpolski.com.pl/tajemnica-ksiegi-welesa/
U nas fragment:
Tajemnica Księgi Welesa
Odkrywcy zaginionej Księgi
W roku 1919, w samym środku zawieruchy rosyjskiej wojny domowej, oficer białogwardzista armii Denikina, pułkownik artylerii Ali Fiodor Izenbek (1890 – 1941), prywatnie malarz i rysownik, amatorsko interesujący się archeologią, trafił do zburzonego dworu rodziny Zadońskich w miejscowości Wielikij Burłuk w guberni kurskiej, w okolicach miasteczka Wołczansk na wschód od Charkowa. W splądrowanej bibliotece zwróciły jego uwagę leżące na podłodze dziwne, związane w pakiety deseczki zapisane nieznanym pismem. Wyglądały na bardzo stare, niektóre były częściowo spróchniałe lub stoczone przez szkodniki. Oficer uznał je za cenne i rozkazał towarzyszącemu żołnierzowi zebrać je i spakować do torby.
Kilka miesięcy później Biała Gwardia poniosła klęskę. Pułkownik Izenbek wraz z innymi ocalałymi ewakuował się do Stambułu, by stamtąd trafić do Brukseli. Jak wielu skrachowanym rosyjskim emigrantom nie wiodło mu się najlepiej: zarabiał na życie projektowaniem wzorów dla fabryki dywanów, pogrążając się jednocześnie we frustracji i alkoholizmie. Starannie przechowywał zagadkowe znalezisko, lecz nie był w stanie odczytać tabliczek, nie mogąc odcyfrować alfabetu ani języka, w jakim zostały spisane. Próbował sprzedać je miejscowemu muzeum, lecz nie wzbudziły tamże zainteresowania.