Świąteczne Życzenia od SSŚŚŚŚ 24 12 2012 – czyli słodki Kogel Mogel (Koga Moga, albo Kagan Maga)

ll s_b40_22130425

Poszukiwanie Lądownika Sojuza (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

Jako, że czas jest niezwykły to i życzenia będą w tym roku nieco niezwykłe i rozłożone w czasie, na kilka „wejść” do końca roku. Zdecydowaliśmy się na życzenia w formie Kogla Mogla, bo zebrało się w czasie dorocznego remanentu trochę lżejszych i drobniejszych tekstów, trochę hudby-muzyki i obrazów, które szkoda byłoby „zatracić w niebycie” nie utrwaliwszy ich jako publikacje. Pewnie dwa lata temu znalazłyby one miejsce na głównej stronie, ale obecnie giną w lawinie poważniejszych tekstów. W nowym, 2013 roku, musimy zadbać o większą równowagę. Nie samą powagą człowiek żyje, przyda się przecież nam wszystkim także coś lżejszego. Wierszyk, jakaś ciekawostka, odrobina rysunkowego humoru, czasami śmieszno-gorzkiej satyry.

las szt joe a mac gown OrganicCosmicLock

Joe Mac Gown – OrganicCosmicLock

Joe MacGown (aka Neogothic-Jam) was born in 1964 in Maine and moved to Mississippi when he was ten.  His interest in art began early and as a child, he spent his time collecting insects, exploring nature, and drawing everything in sight. MacGown attended the Memphis College of Art for a while but it didn’t stick.  Instead, for a few years, he worked the night shift at a grocery store and did some freelance artwork on the side.  Since 1988, MacGown has worked at the Mississippi State Entomological Museum as a scientific illustrator and assistant curator.

Nie każdy wie, że Kogel Mogel, który uciera się z żółtek jaj kurzych dawniej był przyrządzaną z ziół, maści, a czasem pewnie także i żółtek jaj ptasich, czarowną mieszanką ucieraną w moździerzach przez wiedźmy – Osoby „Wiedzące” i „Widzące” Przyszłość.

Kogel Mogel znaczy Kaganek Mocy, Kubeł Magiczny, Kogan Mogtów, lub Koga Moga, czyli inaczej Kagan Magów. Nie każdy też na co dzień ma czas zastanowić się, co właściwie widać naprawdę na Niebie i Ziemi i co rzeczywiście znaczą pewne słowa-miana. Na przykład dlaczego KAGANAT SIS nazywano właśnie kaganatem, czy dlatego, że KAGAN jest Nosicielem Światła Świata, Świętym Gralem-CzARA-dziejem? Połączymy więc tutaj miłe z pożytecznym, trochę się dowiemy trochę pośmiejemy,a czasami uronimy łzę wzruszenia.

las szt joe a mac gown Echinidermatter2

Joe Mac Gown – Echinidermatter 2 [Zachęcam gorąco do poszukiwania i oglądania innych prac tego niezwykłego artysty, bliskiego Wierze przyrody Słowian i Wierze Przyrody w ogóle]

Najpierw krótkie treściwe i „pełne” życzenia dla Wszystkich Ludzi, dla Wszystkiego co Żywe,dla Wszystkich Wierzących, dla Wszystkich Rodzimowierców oraz dla Wszystkich Sympatyków i Członków StaroSłowiańskiej Świątyni Światła Świata:

 joe_macgown-mother_fly  Joe Mac Gown –  Mother Fly

Zdrowia, pomyślności, dobrobytu i szczęścia na Święta Narodzin Światła Świata

galopujące konie w roczny rytm komprJerzy Przybył – Cztery Wierzchowce Kirów  (z Obrzędu dorocznego Dziadów Żywieckich)

[patrz też strona: Grojcowianie]

Prezent od Jerzego Przybyła – razem z życzeniami dla Wszystkich

Drogi Czesławie

Z okazji zbliżających się Godów,Wielkiego Święta Słowiańskiego,Narodzin Bożego Światła-Bożej Krówki Wielkiej Przemiany przesyłam Tobie ,Portalowi ”Bialczynski ”i jego  korespondentom i współpracownikom,  zadrudze; Strażnikom Wiary Przyrodzonej  życzenia wszelkiej pomyślności  nieustępliwości w dochodzeniu do prawdy o naszych przodkach- dziadach Słowianach, a prywatnie -szczęścia osobistego i w rodzinie.

Życzenia wspomagam obrazem, który przedstawia piękne kolorowe postacie 4 koni  wybranych z obrzędu corocznego Dziadów Żywieckich.

Spełniają one magiczne przesłania przez obtańcowywanie domu, gospodyni, gospodarza, dobytku na ten Szczęśliwy Nowy Rok.

Symbolika tego zwyczaju sięga korzeniami  mitologi słowiańskiej. Każdy z tych koni reprezentuje Kirów – Bogów Pór Roku.Wiosnę uosabia Jaruna-Jaryło, lato należy do Ruji- Rajka, jesień zaś do Jeszy-Jesinia, zimą opiekuje się Kostruma-Ostroma. Zmęczone tańcem konie padają, by po pewnym czasie dzięki czarodziejskiej lasce ich opiekuna  odrodzić się – wstają, nabierają sił by dalej tańczyć. Tak jak w Przyrodzie się dzieje……

kolędujący Jerzy Przybył

s_a17_06402377Jen Fish (@JenFishie) asked to see „the most beautiful place you’ve ever been”. I had the good fortune to work as a tour guide in Alaska for several years, and developed a love for Turnagain Arm, part of Cook Inlet, south of Anchorage. Some days, when the weather and timing is just right, you can see unbelievable sunsets, spectacular coastal mountains, possible a Beluga whale or two. It’s the first place that popped to mind when she asked. In this photo, the sun rises over Turnagain Arm, viewed from an airplane, on October 31, 2010. (John Moore/Getty Images)
raduga-1Raduga-Jutryboga-Zoria

Radujmy się, bo jest się z czego cieszyć! Dzień po dniu, poranek po poranku – niech każdy kolejny przyniesie Wam radość!!! Radość – Raduga – to wewnętrzny ogień, który musicie każdego ranka po otwarciu oczu rozpalić w swoim sercu i umyśle. Zróbcie to zanim zabierzecie się do czegokolwiek innego. Pomyślcie o Tęczy i Jutrzence, o ich pięknych, ciepłych kolorach, o ich obecności na Niebie na granicy Nocy i Dnia, albo na Granicy Deszczu i Słonecznej Pogody.

infinity_Joe-MacGownJoe Mac Gown – Infinity

RA-Duga – Słoneczny Wąż, lub Świetlisty, bo duga to „długa” i „tłusta”, bądź „tęga”. Po polsku rzeklibyśmy RaTęga, ale skrótowo mówimy po prostu Tęga-Tęcza. Także tucza, co po rosyjsku znaczy „chmura”, „opasła”, „utuczona”. Utuczona tym co w sobie nosi – „oparami pary” czyli  jeszcze nie skroplonym deszczem, „tocząca” się po Niebie.  Jutrzenka -Zorza w swoim mianie także zawiera te święte dźwięki boskie OR i RA bowiem:

Joe-MacGown-Neogothic-Jam4Joe Mac Gown – Neogothic Jam 4

Z-ORRA – Z-ORZa – to Z or – z jądra, z ziarna, z OR odRA-dzająca Światło/Dzień/Słońce

JutRA, JutRABoga, Jutrznia, UtRAboga, UtRAnka, Jutrzenka, OdRAboga to Pani pORRAnka – or – orzy, ożywający (orzywający), ożywczy (orzywczy), orzeźwiający, wreszcie żywy (rzywy) – nowonARODzony (NowoORRAdzony). RA – Światło/Słońce (jako nosiciel Światła). Po rosyjsku Utro – poranek, rano.  PORRA wstawać!

Joe-MacGown-Neogothic-Jam9Joe Mac Gown – Neogothic Jam 9

RADUGA i ZORZA i JUTRA – czyli Radość Poranka. Jak mówią Czesi – POZOR! – to znaczy uwaga, bo gdy się budzimy i wstajemy  budzi się nasze zoranie-postrzeganie, oraz trzeba się wykazać uwagą – pozorem i przezorem, źrzeć spozierać z uwagą okiem na wszystko co dokoła. Na tym prostym przykładzie widać jak głębokich obserwacji świata Przyrodzonego (Przyrody) dotyka, i z jak głębokich korzeni czerpie, nasz codzienny „zapomniany” Język Atlantów-Ariów.

Pomorski humor słowiański (od Marka Hapona)

Ojciec i rog

Ojciec i róg

 

Praslowianska TV

Prasłowiańska Tivi

 

        Bogini przecinków

Bogini PrzecinkówDam ci ja Odyszku

Ja ci dam Odyszku!Duch święty Duchowy komitet

Duchowy komitet  Klify ciosać    Krzywousty na Pomorzu

To mogli zrobić tylko Rosjanie! Udacznaja Trubka w Mirnym, czyli miasto nad Czarną Dziurą

Trubka Udacznaja (komin kimberlitowy „Szczęśliwa”, (ros. „tрубка Удачная”) – wielkie złoże i kopalnia diamentów w Jakucji, położone 20 kilometrów za kręgiem polarnym w okolicach miejscowości Mirny. Zostało odkryte w 1955 roku.

Jest to jedno z największych złóż diamentów na świecie. Składa się z dwóch warstw diamentonośnych – wschodniej i zachodniej. Kopalnia Trubka Udacznaja, otwarta w 1982 jest jedną z największych odkrywek na świecie – wyrobisko długie na 1600 m, szerokie na 1200 m i głębokie na 530 m. Ze względu na prądy powietrzne, które wywołuje, zabronione jest latanie nad nią helikopterami (miało już miejsce kilka wypadków). Większą część złoża już wydobyto, rozważa się eksploatację pozostałej jego części metodami podziemnymi.ii 3675

Niezła trubka (trąbka) do środka Ziemi. Coś podobnego jednakże na nieporównanie mniejszą skalę można zobaczyć pod Ślężą w Białej, rodzinnym siole Włostów – władców Lęgijskiego przedchrześcijańskiego Śląska z rodu Łabędzi. O Łabędziach i ich herbie jeszcze przed końcem roku napiszemy, gdyż to bardzo ważne jak łączą się rody posługujące się trzema herbami – Kłem Odyńca (Kolistym Kłem Odyna – Kołodynem), Modrym Wężem (Odrowążem) i Łabędziem (Albą-Białą Lędą-Labędą, albo Białą Ładą) właśnie.ii 3676Miasto MIRNY we wschodniej Rosji – zima trwa tu 7 miesięcy, temperatury dochodzą do 70 stopni poniżej zera – to tu zbudowano kopalnię, o której przez ponad pół wieku wiedziało niewielu ludzi. Kopalnię, która jak wiele innych stanowiła o dobrobycie Związku Radzieckiego.
Udacznaja – to największa i najgłębsza kopalnia odkrywkowa w Rosji, daje ok. 80% wydobycia rosyjskich diamentów
Po segregacji i wstępnej obróbce wysyłane są specjalnym samolotem do Moskwy, gdzie przejmuje je jedyny zagraniczny odbiorca południowo-afrykańska De Beers Diamond Company, światowy potentat na diamentowym rynku.

Jeśi ktoś ma się ochotę pośmiać z  Polaków to odsyłam na stronę z której pochodzą zdjęcia i opis Trubki Szczęśliwej pełnej diamentów tutaj tylko kilka polskich rekordów z wymienionej tam setki http://www.zbaszyn.fora.pl/na-kazdy-temat,25/ciekawostki,364-15.html :

Polacy- naród wybrany

1. Jeden z mieszkańców Katowic chciał w lombardzie zastawić swojego syna.

2. Jako pierwsza nacja na świecie, opracowaliśmy sposób na picie denaturatu, płynu borygo, kwasu siarkowego i wody kolońskiej.

3. Janusz Chomontek w tym roku podbił piłkę głową 30 tysięcy razy. Ustanowienie rekordu świata zajęło mu 2 godziny i 22 minuty.

4. Grabarz z Krakowa miał we Krwi 9,5 promila alkoholu i przeżył. Mieszkaniec Wrocławia w 1995 r. osiągnął absolutny medyczny rekord świata – 14,8 promila. Nasz bohaterski rodak przekroczył trzykrotnie śmiertelną dawkę.

8. Marta Rudzka, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, jest autorką projektu najwyższego budynku świata. Trump World Tower będzie miał 90 pięter wysokości i powstanie na Manhattanie w Nowym Jorku.

9. Anonimowy profesor UJ w Krakowie wymyślił przed wojną reklamę prezerwatywy, która jest wykorzystywana do dziś na całym świecie. Hasło brzmi: Prędzej ci serce pęknie.

(niektóre śmieszne, niektóre gorzkie, inne „takie sobie”, ale każdy najdrobniejszy uśmieszek jest bezcenny)

llo004

POLSKA – ROSJA – i Świętobliwy Issa – czyli co robił przez 18 lat  nieuznany przez Żydów Mesjasz

O Mikołaju Notowiczu wiele sobie nie poczytacie ani po rosyjsku ani po polsku ani po angielsku. Najbardziej jest znane to co odkrył, natomiast o nim samym niewiele wiadomo – do tego stopnia że nieznana jest nawet data jego śmierci – przynajmniej w Wikipedii. Wiadomo, że był Kozakiem, szlachcicem co oznacza że był najprawdopodobniej Polakiem albo Rusinem-Ukraińcem, a nie żadnym Rosjaninem. Jako szlachcic Rosjanin byłby bowiem bojarem.

Dodatkowo cała ta historia wiąże się z terytorium Tybetu – TuBądu/TuBytu i z Ziemią Lodu (Ladakh), która jak wiadomo leży po sąsiedzku z Doliną Hunza (Hunów Hakowników hg Y-DNA R1a1) i z Sistanem współczesnym. Cały ten region zasiedla zaś obficie ludność Haplogrupy Y-DNA R1a1, czyli potomkowie Prasłowian lub Słowian.

Ponieważ bardzo wiele przez stulecia zrobiono by treść książki Mikołaja Notowicza, podobnie jak „Bożyca” Bronisława Trentowskiego, nie przedostała się do publicznej wiadomości, musicie niestety przeczytać jego książkę tutaj poniżej w języku angielskim albo co najwyżej, jeśli nie znacie za dobrze tego języka, skorzystać z pomocy Google-Tłumacza.

Sekwencja tych Świąteczno-Noworocznych Życzeń dotyczaca Jezusa i odkryć Notowicza to prezent dla nas wszystkich od wielu osób, które zbiorowym wysiłkiem, w kilku krajach i w kilku narodach, w kilku językach (i w kilka wieków, jak widać, bo mamy XXI) doprowadziły do publikacji i do wiadomości ogółu owe dziwne dzieje, i ukazały światu ową tajemniczą rozgrywkę między Siłami Słońca i Księżyca (Jasności i Ciemności) zwalczającymi się zapiekle (ładne słowo i właściwe) także w kościele katolickim. Bardzo to pouczające, zwłaszcza, że wciąż mamy z ową blokadą informacyjną do czynienia, w każdym razie z próbami „opóźniania” informacyjnego, co przecież nie jest bez znaczenia.

CB

Φ

Nikołaj Notowicz (1858 –  ? ) – Strażnik Wiary Słowian – Co odkrył na temat pobytu Świątobliwego Męża o imieniu Issa w Windji nad Indusem-Widjuszem i Tubądcie – TybecieNNotovich150

Nikolai Notowicz – to znaczy Mikołaj Notowicz. Taki był z niego Rosjanin jak z Koziej D… Udacznaja Trubka.

Jedyny właściwie i dosyć dobry artykuł znalazłem na stronie Racjonalista.PL

Z Racjonalista.pl

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1748

Jezus w Indiach

Autor tekstu: Wacław Korabiewicz

Przeglądając przebogatą literaturę religioznawczą dostrzega się w niej nieprawdopodobne wprost zaślepienie , a może tendencyjną krótkowzroczność . Najdrobniejsze szczegóły życia Chrystusa są analizowane i studiowane , podczas gdy tak niebywale ważny fakt , jak zniknięcie Jezusa na długie 18 lat i to lat najistotniejszych , bo okresu dojrzewania , lekceważy się . Przechodzi się nad tym do porządku dziennego , jakby chodziło o godzinę a nie o 18 lat .

Wszakże już jako dwunastoletni chłopak zdumiewał On bystrością umysłu . Wdaje się On w dyskurs filozoficzny z kapłanami i zadziwia pytaniami mędrców (Łukasz II,47) . Wykazuje energię i samodzielność odłączając się na trzy dni od rodziców w dużym , obcym dla siebie mieście (Łukasz II,46) . A gdy rodzice go znaleźli , robi im wymówki , że niepokoili się i szukali go ( Łukasz II,49) . I ten oto właśnie wielce zaradny , mądry chłopak , nad rozumem którego wszyscy się zdumiewali ( Łukasz II,47) , nagle znika na osiemnaście lat . Zjawia się już jako dorosły mężczyzna , a przy tym jest już doświadczonym nauczycielem i filozofem . Najdokładniejszy z Ewangelistów , św. Łukasz tę osiemnastoletnią nieobecność zbywa lakonicznym oświadczeniem : …poszedł z nimi (rodzicami) i wrócił do Nazaretu , i był im poddany (Łukasz II,51)

Co to znaczy poddany ? On , taki żywy , pełen inicjatywy , nagle stał się poddanym , synem potulnym i posłusznym ? Czyżby potrafił w ciągu 18 lat poświęcić się bez reszty ciesielskiej pracy ojca i nikt go niczego nie nauczył ?

Rzeczywiście może wygodniej nie poruszać tej dziwnej sprawy , aby nie trafić przypadkowo na jakiegoś nauczyciela . Bo jakżeby Jezus zesłany przez Boga mógł mieć profesora . Widocznie świat Wielkich Wtajemniczonych nie życzy sobie odsłaniania tej tajemnicy . Widocznie wielcy wolą , aby Jezus odszedł na osiemnaście lat donikąd i wrócił znikąd .

himisKlasztor Himis

Tymczasem odkryte nad Morzem Martwym manuskrypty mówią wprawdzie o Mistrzu Sprawiedliwości , ale to nie mógł być Jezus , gdyż nauczyciel o którym mowa żył co najmniej 100 lat przed Jezusem . Zresztą Jezus , kiedy się objawił w roli Mesjasza , swoim postępowaniem , stylem zachowania i ubiorem daleko odbiegał od Qumrańskich mistrzów . Zgodnie ze starymi manuskryptami zachowanymi szczątkowo w klasztorach i zwojami w klasztorach indyjskich wysnuwa nam się zgoła fantastyczny wniosek . Jezus 18 lat swojego życia spędził w Indiach. Trafił tam bardzo łatwo . Jego kuzyn Jan ( zwany później Chrzcicielem )jako jedyny z jego rówieśników odpowiadał mu poziomem inteligencji i duchowości . Jan też pierwszy trafił na Esseńczyków . Między Indiami a Jerozolimą stale kursowały handlowe karawany . Ich woźnice opowiadali przechodniom o jakiś senianinach , czyli wędrujących mędrcach , o sadhu czyli zakonnikach pustelnikach . Kuzyn Jan namawiał Jezusa na udanie do Qumran , ale jezusowi nie odpowiadała surowość tej gminy , to nie była atmosfera miłości i dobra . Tam poszedł Jan , ale Jezus wiedziony ciekawością tych wszystkich opowiadanych cudów indyjskich , zapewne dołączył do jucznej karawany wielbłądów i udał się w poszukiwaniu prawdy do tych co czynią te cuda .

Jedną z pierwszych osób która znalazła jakiekolwiek pisane dowody pobytu Jezusa w Indiach był Rosjanin polskiego pochodzenia Nikołaj Notowicz . W klasztorze Moulbek w trakcie rozmowy z lamą ze zdziwieniem wysłuchał oskarżenia go jako chrześcijanina . Po kilku pytaniach okazało się że , iż lama traktując go jako przedstawiciela chrześcijan , zarzuca mu błąd przyjęcia ich doktryny , ale odseparowania się i wyboru własnego Dalaj Lamy .Dla jasności zacytujmy ich rozmowę :

  • O jakim Dalaj Lamie ojciec mówi pytał Notowicz my mamy Syna Bożego do którego wznosimy modlitwy
  • To nie o to chodzi odpowiedział lama — My także czcimy Jezusa , ale my nie uważamy go za Syna Bożego . W rzeczywistości Budda wcielił się w doskonale wybranego człowieka który sam siebie nazywał Jezus , ale my nazywaliśmy go Issa . Ale ja mówię o waszym ziemskim Dalaj Lamie , którego nazywacie Ojcem Kościoła . Issa był wielkim prorokiem . Większym od wszystkich innych , gdyż posiadał w sobie cząstkę Boga . My , buddyści , cierpimy z powodu tortur jakie zadali mu poganie .

Zaintrygowany Notowicz zaczął rozpytywać a jakieś manuskrypty , notatki . Okazało się że takowe były w każdym większym klasztorze w Nepalu . Po kilku tygodniach poszukiwań dotarł do jednego z najstarszych i nawiększych klasztorów Himis . Po załatwieniu niezbędnych formalności z audiencją u Lamy , Notowicz nie czekając na nic innego zadał pytanie o Jezusa . Na odpowiedź nie czekał długo.

Lama odpowiedział mu mniej więcej tymi słowy :

Imię Jezusa jest wielce szanowane wśród buddystów , ale szczegółowa prawda wiadoma jest tylko starszyźnie lamów , tym , którzy czytają stare księgi . Nasza biblioteka posiada ogromną liczbę rękopisów , a pomiędzy nimi są także opisy życia i nauczania Jezusa w Jerozolimie i Indiach . O jego działalności w swoim czasie krążyło dużo notatek w różnych językach , ale to wszystko jest przetłumaczone na język tybetański i znajduje się w bibliotece Lhassy . Kilkanaście kopii , może więcej , przekazano tutaj , ale niestety w żadnym wypadku nie mogę ich panu udostępnić . Takie jest polecenie Dalaj Lamy .

Rozgoryczony Notowicz opuścił klasztor z niczym . Już nazajutrz przekraczając jakiś jar upadł i złamał nogę . Zaniesiono go więc z powrotem do Himis .

Podczas sześciotygodniowej kuracji pod opieką mnichów , Notowicz zaprzyjaźnił się z przeorem na tyle , iż ten pozwolił mu nie tylko obejrzeć , ale i przetłumaczyć owe manuskrypty .

Dotyczyły one życia i działalności Jezusa . Z tych notatek , pisanych współcześnie Jezusowi powstała wielka księga . Z nagromadzonych pism wynikało , że któregoś dnia ,zjawił się w krainie Jainów dwunastoletni chłopak imieniem Jezus i spędził pod kierunkiem starych Jainów w Dżuggernaut , Radżegrika i Benares długie sześć lat . Stąd przeniósł się do Nepalu , do miasta Dżagannat , gdzie istniała potrzebna mu do dalszych studiów biblioteka dzieł w sanskrycie . Prowadził liczne dysputy z bramińskimi mędrcami usiłując przekonać ich o krzywdzących stosunkach społecznych , panujących w ich kraju .

issa-mapJak się okazuje kluczowe miejsca dla pobytu Jezusa w Indiach to również znana nam Ziemia Lodu – Ladakh w Tybecie-Tubądcie, leżąca na granicy Krainy Kasztrijów- czyli Kaszmiru, dawnego królestwa Kuszanów (Koszetyrsów), a kluczowe zapisy na ten temat tłumaczone są z języka PALI

Wbrew zakazom kontaktowania się z podle urodzonymi wajsiami i jeszcze gorszymi siudrami , Jezus coraz żarliwiej jął uczyć o Bogu , który nie uznaje różnic i jest jeden dla wszystkich , niezależnie od pochodzenia społecznego .

Stosunki społeczne panujące w Indiach oburzały Jezusa do głębi , Jako przybysz z zewnątrz patrzył na to wszystko innymi oczyma . Wziął więc obyczajem miejscowych mędrców , mosiężną miskę w dłonie i ruszył przed siebie wzdłuż rzeki Ganges . Nie zamierzał nikogo podburzać , chciał tylko krzepić ludzkie serca pogodą i życzliwością . Coraz więcej szło za nim uczniów . Nazywano go Issa Wędrowiec , gdyż szedł uparcie przed siebie nie pozwalając sobie na odpoczynek .

Pośród braminów rósł niepokój . Przygotowali zamach , ale uczniowie w porę uprzedzili Jezusa . Uszedł więc do Nepalu , do klasztoru buddyjskiego . Panująca tu atmosfera odpowiadała mu , gdyż znalazł tu spokój którego tak potrzebował . Spędził więc w klasztorze kolejne sześć lat . Gdy ukończył dwadzieścia sześć lat , postanowił wrócić do rodzinnego kraju . Wędrował najkrótszą znaną mu drogą , przez Afganistan i Persję . Którędy szedł , tam starał się nauczać , i wszędzie gdzie przeszedł robił sobie wrogów z kapłanów . Pomimo wszystkich ich podstępów , zamachów i czyhających zewsząd niebezpieczeństw Jezus powoli zbliżał się do Izraela , aż któregoś dnia znalazł się w rodzinnej Galilei . Ukończył wtedy 29 rok życia .

Po zapoznaniu się z treścią manuskryptów , oszołomiony Notowicz , mniemał najzupełniej słusznie że cały świat nauki chrześcijańskiej ucieszy się ogromnie . Pośpieszył więc do swego rodzinnego Kijowa , aby nazajutrz po przybyciu udać się do archimandryty Platona metropolity prawosławnego . Z dumą wręczył mu swoje rosyjskie tłumaczenie , przekonany o niezmiernej wartości tego dokumentu .

Po kilku dniach archimandryta Platon zwrócił mu rękopisy , potwierdził nadzwyczajną wartość zawartych w nich informacji , ale z całego serca poradził nie publikować ich .

Czasy są nieodpowiednie stwierdził Tego rodzaju nowinka może być bardzo niebezpieczna , zresztą ogłoszenie tego może panu poważnie zaszkodzić w karierze . Mogę natomiast rękopis od pana kupić. Proszę o podanie ceny .

Zawiedziony Notowicz milczał cierpliwie cały rok , czekając na poprawę aktualnej , ponoć nienajlepszej sytuacji prawosławia .

Po roku udał się do Rzymu , dopuszczono go jednak tylko przed oblicze rzeczoznawcy kardynała . Ten po przeczytaniu rękopisu odezwał się w te słowa :

Jakiż może być pożytek z opublikowania podobnej rozprawy ? Nikt nie potraktuje pana poważnie , a ponadto zrobi pan sobie wielu wrogów i to potężnych . Jeśli chodzi o pieniądze , to jestem gotów w zamian za rękopis pokryć wszystkie poniesione koszta , a także i zrekompensować stracony czas .

Oburzony Notowicz opuścił Rzym tego samego dnia . Chciał jeszcze spróbować szans w Paryżu , gdzie znał kardynała Rotelliego .

Kardynał Rotelli po zapoznaniu się z rękopisem , powtórzył słowo w słowo argumenty przytoczone przez archimandrytę Platona i kardynała w Rzymie . Stwierdził że publikacja może stać się przyczynkiem do ateistycznych rozruchów . Wobec powyższego Notowicz zdecydował się na przerzucenie całej akcji za środowiska duchowego , na środowisko świeckie . Udał się do znanego filozofa Jules Simona . Ten ogromnie się przejął sprawą , ale skierował Notowicza do wyższego autorytetu , a mianowicie do autora głośnej biografii Jezusa Ernesta Renana . Treść rękopisu niezmiernie poruszyła Renana , który nie podważał jego prawdziwości , a wręcz przeciwnie proponował odczytanie rękopisu na najbliższym spotkaniu Akademii Francuskiej . W pierwszym odruchu Notowicz wyraził zgodę , ale po całonocnym namyśle cofnął ją . Gdyby bowiem Renan z całą swoją sławą i renomą zreferował sprawę Akademii , to prawdziwy odkrywca pozostał by w cieniu . Notowicz postanowił więc sam opracować książkę w języku francuskim . Trwało to cały rok . W tym czasie zmarł profesor Renan . Wkrótce ukazała się książka Notowicza La Vie Inconnue De Jesus Christ (Nieznane życie Jezusa Chrystusa) .

Był rok 1894 . Ku zdumieniu autora i wydawcy cały nakład książki znikł nazajutrz z półek księgarskich . Czyżby książka miała aż takie powodzenie ?

Wydrukowano pośpiesznie kolejny nakład , ale i on następnego dnia znikł z półek . Powtórzono jeden po drugim siedem nakładów . Wszystkie ginęły . Najdziwniejszą stroną tej całej historii jest fakt, że we Francji z siedmiu nakładów nie przechował się do dziś ani jeden egzemplarz . Po prostu wyparowały , znikły … Dwa francuskie egzemplarze są do dziś w British Museum ( jeden egzemplarz wydania czwartego i jeden siódmego ) . Żadnej reakcji w prasie , żadnej recenzjii . Nawet biografowie Chrystusa nie wymieniają tej książki w swoich bibliografiach . Religioznawcze katalogi milczą . Tak jakby ta książka nigdy nie zaistniała .

Notowicz za namową przyjaciół wyprowadza się do Nowego Jorku .

W tym czasie niejaki R.Giovanni zdołał wydać książkę Notowicza w Lizbonie . Ale i tu cały nakład w cudowny sposób znika z półek . Oczywiście bez echa …

W Nowym Jorku Notowicz publikuje książkę pod tytułem Unknown Life of Jesus Christ(1895 r.) W związku z szybkim znikaniem tytułu z półek nakład wznowiono jednocześnie w Chicago i Londynie (1895 r.) . Jednak jak i w poprzednich wypadkach książka znikała z półek i nie pozostawiała po sobie żadnych śladów w prasie i opinii społecznej . Kolejnych wznowień już nie było , autor zakończył życie .

Tak było do roku 1907 , kiedy to Towarzystwo Teozoficzne (udział sekty teozoficznej w tej sprawie może być co najmniej podejrzany, ze względu na to, iż nikomu tak jak im nie mogło zależeć na takim odkryciu — wszak oni łączą chrześcijaństwo z buddyzmem — przyp. Mariusz Agnosiewicz.) w Chicago przypomniało sobie o niej i z przydługim wstępem o psychizmie książkę wydało . Niestety tego wydania także nie można dziś dostać . Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć jeden , mocno zniszczony egzemplarz .

3819257988_616cab6b98_zEdyta Notowicz przeżyła Auszwitz (foto 1996, Norwegia) tu z członkiem ruchu oporu Odd Olsenem (mąż?), który brał udział w sabotażu na Linię Thamsavn podczas II Wojny Światowej. Rodzina Notowiczów ma swoje Polskie ale też i Żydowskie korzenie. Jest związana ze wschodnią Polską: Lwowem , Rzeszowem i Kolbuszową.

 

Φ

Nicolas Notovitch

From Wikipedia, the free encyclopedia

Nicolas Notovitch (1858-?) was a Russian aristocrat, Cossack officer,[1] spy[2][3] and journalist known for his contention that during the years of Jesus Christ’s life missing from the Bible, he followed travelling merchants abroad into India and the Hemis Monastery in Ladakh,[4][5][6][7][8] India, where he studied Buddhism.

Life of Saint Issa

Notovitch claimed that, at the lamasery or monastery of Hemis, he learned of the „Life of Saint Issa, Best of the Sons of Men.” His story, with the text of the „Life,” was published in French in 1894 as La vie inconnue de Jesus Christ. It was translated into English,[9] German, Spanish, and Italian.

Notovitch’s account of his discovery of the work is that he had been laid up with a broken leg at the monastery of Hemis. There he prevailed upon the chief lama, who had told him of the existence of the work, to read to him, through an interpreter, the somewhat detached verses of the Tibetan version of the „Life of Issa,” which was said to have been translated from the Pali. Notovitch says that he himself afterward grouped the verses „in accordance with the requirements of the narrative.” As published by Notovitch, the work consists of 244 short paragraphs, arranged in fourteen chapters.

The otherwise undocumented name „Issa” resembles the Arabic name Isa (عيسى), used in the Koran to refer to Jesus and the Sanskrit „īśa”, the Lord.

The „Life of Issa” begins with an account of Israel in Egypt, its deliverance by Moses, its neglect of religion, and its conquest by the Romans. Then follows an account of the Incarnation. At the age of thirteen the divine youth, rather than take a wife, leaves his home to wander with a caravan of merchants to India (Sindh), to study the laws of the great Buddhas.

Issa is welcomed by the Jains, but leaves them to spend time among the Buddhists, and spends six years among them, learning Pali and mastering their religious texts. Issa spent six years studying and teaching at Jaganath, Rajagriha, and other holy cities. He becomes embroiled in a conflict with the Kshatriyas (warrior class), and the Brahmins (priestly class) for teaching the holy scriptures to the lower castes (Sudras and Vaisyas, laborers and farmers). The Brahmins said that the Vaisyas were authorized to hear the ‚Vedas’ read only during festivals and especially not to be read to the Sudras at all who are not even allowed to look at them. Rather than abide by their injunction, Issa preaches against the Brahmins and Kshatriyas, and aware of his denunciations, they plot his death. Warned by the Sudras, Issa leaves Jaganath and travels to the foothills of the Himalayas in Southern Nepal (birthplace of the Buddha).

At twenty-nine, Issa returns to his own country and begins to preach. He visits Jerusalem, where Pilate is apprehensive about him. The Jewish leaders, however, are also apprehensive about his teachings yet he continues his work for three years. He is finally arrested and put to death for blasphemy, for claiming to be the son of God. His followers are persecuted, but his disciples carry his message to the world.

In the Notovich translation, the section regarding Pontius Pilate is of particular note; in this version of the events around the death of Jesus, the Sanhedrin go to Pilate and argue to save the life of Jesus, and they are the ones who ‚wash their hands’ of his death, instead of the Roman Pilate. Another point is the role of women that appear to be more free than what most historians think.

Controversy

While Edgar Goodspeed does find evidence that Notovitch was in Ladakh at the time he claims, he judges the essential part of his tale to be a hoax.

Some light was thrown upon the matter by a communication sent to The Nineteenth Century in June 1895 by Professor J. Archibald Douglas of Agra, who was at that time a guest in the Himis monastery, enjoying the hospitality of that very chief lama who was supposed to have imparted the Unknown Life to Notovitch. Douglas found the animal life in the Sind Valley much less picturesque than Notovitch had described, and no memory of any foreigner with a broken leg lingered at Leh or Himis. But Douglas’ inquiries did at length elicit the report that a Russian gentleman named Notovitch had recently been treated for the toothache by the medical officer of Leh hospital. To that extent Notovitch’s narrative seems to have been on firm ground.

But no further. The chief lama indignantly repudiated the statements ascribed to him by Notovitch, and declared that no traveler with a broken leg had ever been nursed at the monastery. He stated with emphasis that no such work as the „Life of Issa” was known in Tibet, and that the statement that he had imparted such a record to a traveler was a pure invention. When Notovitch’s book was read to him he exclaimed with indignation, „Lies, lies, lies, nothing but lies!” The chief lama had not received from Notovitch the presents Notovitch reported having given him–the watch, the alarm clock, and the thermometer. He did not even know what a thermometer was. In short the chief lama made a clean sweep of the representations of Notovitch, and with the aid of Douglas effected what Muller described as his „annihilation.”.[10]

The story of his visit to Hemis seems to be taken from H.P. Blavatsky’s Isis Unveiled.[11] In the original, the traveler with the broken leg was taken in at Mount Athos in Greece and found the text of Celsus’ True Doctrine in the monastery library. But in fact proof was found that Notovitch was in Leh and Hemis. A German dentist residing there had treated him, extracting one of his teeth.[citation needed] There is the written record in his diary which is shown in the book of Holger Kersten.

The idea that Jesus was in India was also inspired by a statement in Isis that he went to the foothills of the Himalayas.[12]

Bart D. Ehrman says that „Today there is not a single recognized scholar on the planet who has any doubts about the matter. The entire story was invented by Notovitch, who earned a good deal of money and a substantial amount of notoriety for his hoax.”[13]

Other authors on the life of Jesus in India

While Notovitch is the first author known to claim Jesus traveled to India, Mirza Ghulam Ahmad (died 1908), who proclaimed himself the awaited Messiah, wrote a more detailed account of Jesus’s time in South Asia. Unlike Notovitch, he claimed that Jesus had traveled towards India post-crucifixion in search of the lost tribes of Israel and there he died a natural death. Ghulam Ahmad founded the Ahmadiyya sect. Others claim to have seen the same manuscripts.

Many other authors have taken this information and incorporated it into their own works. For example, in her book „The Lost Years of Jesus: Documentary Evidence of Jesus’ 17-Year Journey to the East”, Elizabeth Clare Prophet asserts that Buddhist manuscripts provide evidence that Jesus traveled to India, Nepal, Ladakh and Tibet.[14]

During his stay in Ladakh, Notovitch collected several Mani stones on which were engraved sacred Tibetan words which were later donated to the Trocadero Museum in Paris. Also in the Musée de l’Homme in Paris there is a piece of Kashmiri fabric registered under his name. The night between the 3 and 4 November 1887 Notovitch suffered severe toothache, for which he sought the assistance of a German missionary, Dr. Karl Rudolph Marx, who had studied medicine in Edinburgh, and who had been working as the director of the Leh hospital since 1866. Marx belonged to the Moravian brothers. The diary of Dr. Marx correctly reports having treated Notovitch for his toothache.

In 1893, Notovitch’s work was first presented at an international forum in Chicago by Shri Virchand Gandhi, an important delegate to the First Parliament of the World’s Religions. Shri Virchand Gandhi is credited for originally translating and publishing the same work in English in 1894 from an ancient manuscript found in Tibet. This version is available online.

One of the skeptics who personally investigated Notovich’s claim was Swami Abhedananda, who journeyed to the monastery determined to either find a copy of the Himis manuscript or to expose it as a fraud. His book of travels, entitled Kashmir O Tibetti, tells of a visit to the Hemis gompa and includes a Bengali translation of two hundred twenty-four verses essentially the same as the Notovitch text,[15] corroborating the existence of the documents.

In 1925, the Russian philosopher Nicholas Roerich also journeyed to the monastery. He apparently saw the same documents as Notovitch and Abhedananda.

There is a documentary and a book on this subject, by Richard Bock, who seems to believe Notovitch’s claims (book and film 1976-77, DVD released 2007).[16]

An extended publication regarding the years spent by Jesus in India, with extremely detailed historical accounts and pictures, is contained in the best selling book „Jesus lived in India” by Holger Kersten.

Other works

Notovitch published a book in Russian and French, pleading for Russia’s entry into the Triple Entente with France and England. It is entitled in French: La Russie et l’alliance anglaise: étude historique et politique, and was published in 1906. He also wrote biographies of Tsar Nicolas II and Alexander III. (Sources: worldcat.org, books.google.com.) He had also written „Mariage Ideal”; A Travers L’Inde” „La Femme à Travers le Monde” He might have had the dubious honour of being quoted by Adolf Hitler in Mein Kampf, but it has not yet been seen in any of the copies/versions widely available.

Further reading

H. Louis Fader, The Issa Tale That Will Not Die: Nicholas Notovich and His Fraudulent Gospel (University Press of America, 2003). ISBN 978-0-7618-2657-6

Angelo Paratico „The Karma Killers” New York, 2009. This is a novel based on Notovitch stoy, set in modern times with flashbacks to the time of Jesus and to WWII. Most of it is based in Hong Kong and Tibet. It was first printed in Italy under the title Gli Assassini del Karma, Rome 2003.

References

  1. ^ Theosophie, „Meister K.H.” und die Dalip-Singh-Verschwörung, 2. Teil, Kommentar http://www.anthroposophy.com/anthro/blava2.html
  2. ^ India Office Records: Mss Eur E243/23 (Cross)
  3. ^ Public Record Office: FO 78/3998
  4. ^ The unknown life of Jesus Christ by Nickolai Notovich (1894)
  5. ^ The Unknown Life of Jesus Christ by Nicholas; Translated from the French By Virchand R. Gandhi; Revised By G. L. Chistie Notovich and Black/white Illus (1907)
  6. ^ The unknown life of Jesus Christ by Nicolas Notovich (1974)
  7. ^ The Unknown Life of Jesus: The Original Text of Nicolas Notovich’s 1887 Discovery by Nicolas Notovich, J.H Connelly, and L Landsberg (2004)
  8. ^ The Vedic Prophecies: A New Look into the Future by Stephen Knapp (1998) p.12
  9. ^ Notovitch, Nicolas (1890). The Unknown Life of Jesus Christ.
  10. ^ Goodspeed, Edgar J. (1956). Famous Biblical Hoaxes or, Modern Apocrypha. Grand Rapids, Michigan: Baker Book House.. See also [1]
  11. ^ H.P. Blavatsky. Isis Unveiled, Vol. II, part 2, ch. 1, page 52, footnote** http://www.theosociety.org/pasadena/isis/iu2-01.htm
  12. ^ H.P. Blavatsky. Isis Unveiled, Vol. II, part 2, ch. 3, page 164 http://www.theosociety.org/pasadena/isis/iu2-03.htm
  13. ^ Ehrman, Bart D. (February 2011). „8. Forgeries, Lies, Deceptions, and the Writings of the New Testament. Modern Forgeries, Lies, and Deceptions” (EPUB). Forged: Writing in the Name of God—Why the Bible’s Authors Are Not Who We Think They Are. (First Edition. EPub Edition. ed.). New York: HarperCollins e-books. pp. 282–283. ISBN 978-0-06-207863-6. Retrieved September 8, 2011.
  14. ^ Prophet, Elizabeth Clare. The Lost Years of Jesus: Documentary Evidence of Jesus’ 17-Year Journey to the East. p. 468. ISBN 0-916766-87-X.
  15. ^ Ramakrishna Vedanta Math website
  16. ^ http://www.amazon.com/Lost-Years-Jesus-William-Marshall/dp/B000TAPCCC

Φ

Нотович, Николай Александрович

Материал из Википедии — свободной энциклопедии

Перейти к: навигация, поиск

В Википедии есть статьи о других людях с такой фамилией, см. Нотович.

Николай Александрович Нотович

Николай (Шулим) Александрович Нотович (1858 — ?) — российский разведчик, писатель, журналист, дворянин и казак-офицер. Известен написанной по-французски книгой «Неизвестная жизнь Иисуса Христа» (более известной как «Тибетское Евангелие»), якобы содержащей ранние проповеди Иисуса и предполагающей, что Иисус от 12 до 30 лет жил в Индии.

Биография

Его родители были евреями, но он в молодости выкрестился в православие[1][2]. В 1910-х гг. в Петербурге Нотович участвовал в создании акционерного «Товарищества периодических изданий», был директором-распорядителем акционерного общества графических искусств «Дело», редактором-издателем еженедельника «Финансовое обозрение» (1910–17), газеты «Вечерний курьер» (1914) и «Петербургский курьер» (1914–15), издавал еженедельный литературно-художественный журнал «Жемчужина» (1914–15) и газету «Голос» (1915–16), редактировал журнал «Иллюстрированный петербургский курьер» (1914).

Ссылки

  • Николай Нотович: Неизвестная жизнь Иисуса Христа

Библиография

  • Патриотизм. Стихотворения. СПб., 1880
  • Жизнеописание славного русского героя и полководца генерал-адъютанта генерала от инфантерии Михаила Дмитриевича Скобелева. Спб., 1882
  • Кветта и военная железная дорога через перевалы Болан и Гернаи. Тифлис, 1888
  • Где дорога в Индию? М., 1889
  • Правда об евреях. М, 1889
  • Европа накануне войны. М., 1890
  • Неизвестная жизнь Иисуса Христа. Киев, 1904
  • Россия и Англия. Ист.-полит. этюд. СПб., 1907.
  • Проект организации Министерства торговли и промышленности (основы и соображения). Спб., 1907
  • Россия и Англия. Историко-политический этюд. Спб, 1909
  • Наш торговый флот, его экономическое и политическое значение. Н. А. Нотович, учредитель пароходного и страхового общества „Полярная звезда”. СПб, 1912.
  • Nicolas Notovitch. L’Europe et l’Égypte. P. Ollendorff, 1898.
  • Nicolas Notovitch. Livre d’or à la mémoire d’Alexandre III. En vente au siège du Comité patriotique du Livre d’or, 1895.
  • Nicolas Notovitch. L’empereur Nicolas II et la politique russe. P. Ollendorff, 1895.
  • Nicolas Notovitch. La pacification de l’Europe et Nicolas II. Paul Ollendorff, 1899.
  • Nicolas Notovitch. Le tsar, son armée et sa flotte: Ouvrage orné de 80 illustrations. J. Rouam et cie, 1893.
  • La Russie Et L’Alliance Anglaise: Étude Historique Et Politique.

Примечания

  1. Фида М. Хасснайн. В поисках исторического Иисуса. М., 2006. Глава 3
  2. Дудаков С. Ю. Этюды любви и ненависти. М., 2003. С. 277

jezus-sennik-chrystus

The Lost Years of Jesus:
The Life of Saint Issa
Translation by Notovitch

Jesus approaching Ladakh as a youth
Oil painting by J. Michael Spooner

The Best of the Sons of Men

  • Ancient scrolls reveal that Jesus spent seventeen years in India and Tibet
  • From age thirteen to age twenty-nine, he was both a student and teacher of Buddhist and Hindu holy men
  • The story of his journey from Jerusalem to Benares was recorded by Brahman historians
  • Today they still know him and love him as St. Issa. Their ‚buddha’

In 1894 Nicolas Notovitch published a book called The Unknown Life of Christ. He was a Russian doctor who journeyed extensively throughout Afghanistan, India, and Tibet. Notovitch journeyed through the lovely passes of Bolan, over the Punjab, down into the arid rocky land of Ladak, and into the majestic Vale of Kashmir of the Himalayas. During one of his jouneys he was visiting Leh, the capital of Ladak, near where the buddhist convent Himis is. He had an accident that resulted in his leg being broken. This gave him the unscheduled opportunity to stay awhile at the Himis convent.

Notovitch learned, while he was there, that there existed ancient records of the life of Jesus Christ. In the course of his visit at the great convent, he located a Tibetan translation of the legend and carefully noted in his carnet de voyage over two hundred verses from the curious document known as „The Life of St. Issa.”

He was shown two large yellowed volumes containing the biography of St. Issa. Notovitch enlisted a member of his party to translate the Tibetan volumes while he carefully noted each verse in the back pages of his journal.

When he returned to the western world there was much controversy as to the authenticity of the document. He was accused of creating a hoax and was ridiculed as an imposter. In his defense he encouraged a scientific expedition to prove the original tibetan documents existed.

One of his skeptics was Swami Abhedananda. Abhedananda journeyed into the arctic region of the Himalayas, determined to find a copy of the Himis manuscript or to expose the fraud. His book of travels, entitled Kashmir O Tibetti, tells of a visit to the Himis gonpa and includes a Bengali translation of two hundred twenty-four verses essentially the same as the Notovitch text. Abhedananda was thereby convinced of the authenticity of the Issa legend.

Map of Jesus’s eastern travels
Source: Summit University Press

In 1925, another Russian named Nicholas Roerich arrived at Himis. Roerich, was a philosopher and a distinguished scientist. He apparently saw the same documents as Notovitch and Abhedananda. And he recorded in his own travel diary the same legend of St. Issa. Speaking of Issa, Roerich quotes legends which have the estimated antiquity of many centuries.

… He passed his time in several ancient cities of India such as Benares. All loved him because Issa dwelt in peace with Vaishas and Shudras whom he instructed and helped. But the Brahmins and Kshatriyas told him that Brahma forbade those to approach who were created out of his womb and feet. The Vaishas were allowed to listen to the Vedas only on holidays and the Shudras were forbidden not only to be present at the reading of the Vedas, but could not even look at them.

Issa said that man had filled the temples with his abominations. In order to pay homage to metals and stones, man sacrificed his fellows in whom dwells a spark of the Supreme Spirit. Man demeans those who labor by the sweat of their brows, in order to gain the good will of the sluggard who sits at the lavishly set board. But they who deprive their brothers of the common blessing shall be themselves stripped of it.

Vaishas and Shudras were struck with astonishment and asked what they could perform. Issa bade them „Worship not the idols. Do not consider yourself first. Do not humiliate your neighbor. Help the poor. Sustain the feeble. Do evil to no one. Do not covet that which you do not possess and which is possessed by others.”

Many, learning of such words, decided to kill Issa. But Issa, forewarned, departed from this place by night.

Afterward, Issa went into Nepal and into the Himalayan mountains ….

„Well, perform for us a miracle,” demanded the servitors of the Temple. Then Issa replied to them: „Miracles made their appearance from the very day when the world was created. He who cannot behold them is deprived of the greatest gift of life. But woe to you, enemies of men, woe unto you, if you await that He should attest his power by miracle.”

Issa taught that men should not strive to behold the Eternal Spirit with one’s own eyes but to feel it with the heart, and to become a pure and worthy soul….

„Not only shall you not make human offerings, but you must not slaughter animals, because all is given for the use of man. Do not steal the goods of others, because that would be usurpation from your near one. Do not cheat, that you may in turn not be cheated ….

„Beware, ye, who divert men from the true path and who fill the people with superstitions and prejudices, who blind the vision of the seeing ones, and who preach subservience to material things. „…

Then Pilate, ruler of Jerusalem, gave orders to lay hands upon the preacher Issa and to deliver him to the judges, without however, arousing the displeasure of the people.

But Issa taught: „Do not seek straight paths in darkness, possessed by fear. But gather force and support each other. He who supports his neighbor strengthens himself

„I tried to revive the laws of Moses in the hearts of the people. And I say unto you that you do not understand their true meaning because they do not teach revenge but forgiveness. But the meaning of these laws is distorted.”

Then the ruler sent to Issa his disguised servants that they should watch his actions and report to him about his words to the people.

„Thou just man, „said the disguised servant of the ruler of Jerusalem approaching Issa, „Teach us, should we fulfill the will of Caesar or await the approaching deliverance?”

But Issa, recognizing the disguised servants, said, „I did not foretell unto you that you would be delivered from Caesar; but I said that the soul which was immersed in sin would be delivered from sin.”

At this time, an old woman approached the crowd, but was pushed back. Then Issa said, „Reverence Woman, mother of the universe,’ in her lies the truth of creation. She is the foundation of all that is good and beautiful. She is the source of life and death. Upon her depends the existence of man, because she is the sustenance of his labors. She gives birth to you in travail, she watches over your growth. Bless her. Honor her. Defend her. Love your wives and honor them, because tomorrow they shall be mothers, and later-progenitors of a whole race. Their love ennobles man, soothes the embittered heart and tames the beast. Wife and mother-they are the adornments of the universe.”

„As light divides itself from darkness, so does woman possess the gift to divide in man good intent from the thought of evil. Your best thoughts must belong to woman. Gather from them your moral strength, which you must possess to sustain your near ones. Do not humiliate her, for therein you will humiliate yourselves. And all which you will do to mother, to wife, to widow or to another woman in sorrow-that shall you also do for the Spirit.”

So taught Issa; but the ruler Pilate ordered one of his servants to make accusation against him.

Said Issa: „Not far hence is the time when by the Highest Will the people will become purified and united into one family.”

And then turning to the ruler, he said, „Why demean thy dignity and teach thy subordinates to live in deceit when even without this thou couldst also have had the means of accusing an innocent one?”

From another version of the legend, Roerich quotes fragments of thought and evidence of the miraculous.

Near Lhasa was a temple of teaching with a wealth of manuscripts. Jesus was to acquaint himself with them. Meng-ste, a great sage of all the East, was in this temple.

Finally Jesus reached a mountain pass and in the chief city of Ladak, Leh, he was joyously accepted by monks and people of the lower class …. And Jesus taught in the monasteries and in the bazaars (the market places); wherever the simple people gathered–there he taught.

Not far from this place lived a woman whose son had died and she brought him to Jesus. And in the presence of a multitude, Jesus laid his hand on the child, and the child rose healed. And many brought their children and Jesus laid his hands upon them, healing them.

Among the Ladakis, Jesus passed many days, teaching them. And they loved him and when the time of his departure came they sorrowed as children.

Click here to read ‚The Life of Saint Issa’ Translation by Notovitch


Chapters
Introduction | I-V | VI-VIII | IX-XI | XII-XIV

notovitch

Φ

Co się dzieje na NiebieRys 34. Zmiany w ruchu Ziemi po poprzednich kataklizmach

Cykle w Zodiaku Atlantydzkim (aryjskim – egipskim)rys_05_droga_bieguna_poudniowego_797

Zmienne położenie Bieguna Magnetycznego Południowego w dziejachrys_15_zodiak_695

Zodiak (ale jest także Zodiak odwrócony który funkcjonuje jako obraz Cyklu Narodzin Światła Świata

twelvedayfrontcover_354

Oto on – opisałem ten cykl następująco w artykule o Wielkiej Zmianie i Nowym Świętowicie i Nowym Słowie:

Odwrócone  rozmieszczenie czterech Gwiazdozbiorów oraz Żywiołów w Słowiańskim Kole Bogów dla Wielkiej Zmiany:

Bedrik/Skorpion/Skarabeusz – Bór/Woda, Wschód

Lew/Kot – Spor-Bagno/Ziemia, Południe

Byk/Krowa/Wół – Ogień/Błyskawica, Zachód

Wodnik/Orzeł – Wiatr/Niebo, Północ.

Odzwierciedla jednocześnie cykl przemian Światła Świata Schodzący od Szczytu czyli od pozycji Wielkiego Byka/ Krowy Białej/Czarnej na Zachodzie, przez Białego/Czarnego/Czerwonego Orła-Wodnika na Północy do Bedrika Małej Białej/Czarnej Bożej Krówki na Wschodzie i po odwróconego do “góry nogami” Lwa – na Południu, oznaczającego nie Słońce Dnia, lecz Słońce Nocy – Noc (przenoszenie Światła przez Nawie – “dołem, spodem”) – Zamknięcie Cyklu, które jest początkiem Kolejnego  Nowego Cyklu Przemiany.

rys_22_w_ustawieniu_piramid_i_wity_ukryty_jest_szyfr_astronomiczny_130

Nil i Niebo

rys_24_falujcy_ruch_zodiaku1_110

Fluktuacja Zodiaku na osi czasurys_25_w_tym_momencie_orion_dominuje_205A

Orion na Osi Rdzenia (OIO: Orion-Ist-Osi) – Trzy gwiazdy Pasa w Linii Rdzenia Istotyrys_26_obecnie_orion_znajduje_si_na_linii_centralnej_113

Orion i Równik Galaktykirys_32_obraz_nieba_o_zachodzie_21_22_grudnia_2012_roku_119

Gwiazdozbiory Zodiaku i Ekliptyka

Co się dzieje na Niebie i Ziemi

Rys 20. Usytuowanie labiryntuNil jako Zodiak

Rys 33 Trzy gwiazdy z pasa OrionaPas Oriona na Ziemi w Egipciew związku z Piramidą Cheo-PSA  oraz w Teotihuacan (W Polsce, w Krakowie – pokazywaliśmy go w artykule o Świętych Wzgórzach – tam także Orion , Cielec i o Psie)

Co się dzieje na Ziemis_v01_18401562

On March 11, 2012, photographer Andrew Hall captured this fantastic image of Santiaguito, an active lava dome on Guatemala’s Santa María Volcano. Hall: „In the middle of the night, restless in my tent after hiking to the top of Volcan Santa Maria with Quetzaltrekkers, I trudged over to the other side of the summit, wrapped myself in my sleeping bag to fight off the chill at 12,000 feet, and watched alone as Volcan Santiaguito erupted again and again over the hours leading up to sunrise. The town of Retalhuleu, just beginning to awake, lies roughly 15 mi beyond.” (© Andrew Hall) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)
Russia Volcano5

On Russia’s Kamchatka Penensula, Plosky Tolbachnik erupts on November 29, 2012. The volcano located on the peninsula’s eastern coast, is erupting for the first time in 36 years.  (AP Photo/Yuri Demyanchuk) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

s_v12_pelehair
12

Pele’s hair from the lava lake in Halema’uma’u crater, in the caldera of Kīlauea in Hawaii Volcanoes National Park, on May 3, 2012. Pele’s Hair is the name given to volcanic glass threads or fibers formed when small particles of molten material are thrown into the air and spun out by the wind into long hair-like strands. Pele’s hair covers much of the ground in the area immediately downwind of the vent at Halema’uma’u crater. Accumulations about one meter wide are found on the windward sides of the curbs in the Halema’uma’u parking lot. (Matthew Patrick/USGS) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

Mvd644758319

Ash and steam spew from Popocatepetl volcano in Panotla community, Mexico, on September 30, 2012.

(Guadalupe Perez/AFP/Getty Images) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)
ECUADOR/30
Ecuador’s Tungurahua volcano spews ash over the nearby town of Banos, on August 21, 2012. (Reuters/Gary Granja)
(zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)
ECUADOR/18

Ecuador’s Tungurahua volcano spews a large cloud of ash over the nearby town of Bilbao, on August 21, 2012. Authorities encouraged residents living near the volcano to evacuate due to increased activity of the volcano, according to local media. Tungurahua has been in an active state since October 1999. (Reuters/Gary Granja) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

Italy Volcano

17

Snowcapped mount Etna erupts not far from Zafferana Etnea village, in Italy, on April 12, 2012. The southeastern crater, „born” in 1971, has been the most active in the last few years. In the recent past lava flows have mainly damaged properties, but due to its slow speed lava has not killed human beings. (AP Photo/Salvatore Allegra) (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

(od Joanny)

8897_440748109311991_147390095_n

Prezydent Boliwii Evo Morales, pierwszy i jedyny prezydent Indianin (z ludu Ajmara) we wrześniu tego roku na forum ONZ

oficjalnie wypowiedział się na temat 21 grudnia 2012 jako szczególnej dacie w Kalendarzu Majów.
Powiedział że ten szczególny dzień to koniec „czasu poza czasem” i początek prawdziwego czasu; koniec Macha (męskiej hegemonii) i początek Pacha (odzyskania należnego miejsca dla żeńskiej energii); koniec samolubstwa, początek braterstwa; koniec skrajnego indywidualizmu i początek wspólnoty. Moralez wyznał, że naukowcy dobrze wiedzą, że ta symboliczna data oznacza koniec antropocentryzmu, a początek życia nastawionego biocentrycznie;
Koniec nienawiści, początek miłości, koniec zakłamania, początek życia w prawdzie; koniec smutku, początek radości; koniec podziałów, a początek jedności. Dodał, ze to są tematy, które muszą być rozwijane.
Zaprosił na uroczyste międzynarodowe spotkanie 21 grudnia 2012 r.
Powiedział, że ta data to początek równowagi i harmonii dla Matki Ziemi.
Powiedział, że dużo by tu opowiadać o mądrości jego indiańskich braci z Meksyku, Gwatemali, Ekwadoru i Boliwii, ale nakreślił punkty debaty dotyczącej ich wiedzy.

Sprawa 21 grudnia 2012 r. jest o tyle istotna, że została po raz pierwszy oficjalnie poruszona przez głowę państwa i to na forum ONZ.
Dotychczas traktowano ją trywialnie, jako głupi przesąd, na którym można nawet zarobić lub potraktować go katastroficznie i apokaliptycznie. Żaden z tych punktów widzenia nie oddaje prawdy i tylko ją zaciemnia.
Oczywiście, to co nakreślił Prezydent Morales to są jakości, które nie zrodzą się same z siebie, ale tylko i wyłącznie dzięki nam, naszej pracy i staraniom. Sprzyjać im będzie nowy duch czasu.

[Zatem są i oświeceni politycy na Ziemi – to prawdziwe diamenty, szkoda że nie w Europie ani USA – a tyle osób się łudziło c o do tego ostatniego prezydenta-Lalki Barbie made in USA. Dzięki Joanno CB]

0 64951_6_5_SpicyBeefandPorkNoodleSoup_1203002017

Wężymord, bulwa, łopuch i kucmerka – Polskie jadło, czyli kilka potraw z warzyw o jakich się wam nie śniło

W najstarszej polskiej książce kucharskiej możemy się natknąć na potrawy z topinamburu, pigwy (nie pigwowca, ale właśnie popularnej dawniej pigwy), pasternaku, świerząbka bulwiastego, róży, czy soczewicy. Wśród produktów pochodzenia zwierzęcego natykamy się natomiast na ogromną ilość ryb, raki, żaby, ślimaki, minogi i dzikie ptactwo.

Pierwsza polska książka kucharska jest przy tym przykładem specyficznym: jej autor, opisując kuchnię wielkiego magnata, skupiał się przede wszystkim na niezwykłych i rzadkich produktach egzotycznych.

W wydanej niedawno drukiem, zupełnie do tej pory nieznanej rękopiśmiennej książce kucharskiej z dworu Radziwiłłów powstałej ok. 1686 r. natykamy się już na znacznie większą ilość rzadkich i zapomnianych produktów żywnościowych. Oprócz bardzo popularnej w dawnej kuchni pigwy czy róży w radziwiłłowskich recepturach pojawia się np. zapomniany od stuleci ber (włośnica ber, Setaria italica L.). Ta podobna do prosa roślina, uprawiana w średniowieczu i odchodząca w zapomnienie już w czasach nowożytnych, została w „Modzie bardzo dobrej smażenia różnych konfektów…” przypomniana w recepturze na pierniki, które przyrządzano częściowo z mąki browej, a częściowo pszenicznej.

Nieznany nam z nazwiska autor radziwiłłowskiego zbioru receptur opisał też zapomnianą mannę (tzn. mannę jadalną, Glyceria Fluitans, a nie dzisiejszą kaszkę manną). Lektura tego unikalnego zbioru przynosi nam też bliższe informacje o kulinarnym użyciu barszczu zwyczajnego (Heracleum sphondylium), rośliny z rodziny selerowatych, od której pochodzi nazwa barszcz dla określenia kilku rodzajów zup. Listę tę uzupełniają m. in. berberys, czarny bez, a nawet grzybień, czyli tzw. lilia wodna (grzybień biały – Nymphaea alba).

Tutaj podamy tylko kilka przykładów:

Topinambur – czyli bulwa, bulba, gdula, świński chleb albo świński orzech – Przysmak  ze Śląskatopinambur-k

Najczęściej sadzi się go ze względu na walory ozdobne, gdyż świetnie spełnia funkcję wysokich żywopłotów osłonowych, ale mało kto wie, że jest także źródłem świeżych, delikatnych i zdrowych bulw.

Minisłoneczniki, czyli żółte kwiaty topinambura, pod koniec lata i jesienią są ozdobą naturalistycznych i wiejskich nasadzeń ogrodowych.

Podobnie jak ziemniaki, topinambur tworzy podziemne rozłogi, na końcach których tworzą się jadalne bulwy o białoróżowym lub kremoworóżowym zabarwieniu i nieregularnym kształcie.

Części nadziemne zaczynają zamierać po pierwszych przymrozkach i wtedy można zebrać wartościowe bulwy, czyli od listopada do końca kwietnia, a więc w okresie kiedy trudno o świeże warzywa.

Są przepyszne i smakują wyśmienicie – to raj dla smakosza. Nadają się do pieczenia, gotowania i smażenia, a ich smak po ugotowaniu porównywalny jest do słodkawych ziemniaków. Na surowo mają orzechowy aromat i wykorzystywane są do przyrządzania wykwintnych surówek.

Liście także są jadalne, mogą być przyrządzane podobnie jak szpinak. Wiosną można zbierać także młode pędy topinamburu, które przygotowane podobnie jak szparagi są wielkim rarytasem.

Bulwy topinambura polecane są w diecie diabetyków, bo zawierają inulinę bezpieczną dla cukrzyków.

Bulwy topinamburu spożywane były przez Indian północnoamerykańskich w okresie przedkolumbijskim. Szybko zostały docenione przez kolonistów i zawędrowały do Europy i Azji. Rozpowszechniły się, choć uprawiane były raczej jako warzywo ogrodowe, na ograniczoną skalę, a nie na polach[8]. W XVIII wieku straciły na znaczeniu zastąpione przez ziemniaki[7]. Później bulwy wykorzystywane był głównie jako roślina pastewna, choć okresowo zyskiwały na znaczeniu. Przykładowo podczas II wojny światowej ponownie były popularne we Francji. W okresie przedwojennym były nierzadko uprawiane na Śląsku. Współcześnie bulwy topinamburu traktowane są zwykle jako dość ekskluzywne i rzadko spotykane warzywo.
Jadalną częścią roślin są bulwy, wewnątrz żółte lub białawe, czerwono lub niebiesko nabiegłe, kruche[13]. Mają słodki[21], orzechowy smak[7], przyrównywany do karczocha[33] i orzechów brazylijskich[7]. Zawierają one inulinę, nie trawioną przez ludzi, w związku z czym są one mało pożywne, o ile nie zostaną odpowiednio przetworzone. W wyniku hydrolizy z inuliny powstaje fruktoza, dlatego jest to cenione warzywo w diecie osób chorujących na cukrzycę[13]. Indianie poddawali bulwy fermentacji w kopcach, podczas której inulina ulegała rozkładowi na przyswajalne dla człowieka cukry[33].
Obecnie bulwy spożywane są jako warzywo zwykle po przegotowaniu, gotowaniu na parze lub upieczeniu. Mimo że polecane bywają do spożycia także w stanie surowym, w postaci takiej powodują wzdęcia[24] u niektórych osób[7]. Według części źródeł obróbka cieplna powinna trwać dłużej niż godzinę, przy czym w miarę upływu czasu bulwy stają się coraz słodsze[34]. Inne źródła podają, że podczas gotowania należy uważać, bo łatwo bulwy rozgotować – w takim przypadku w ciągu kilku minut zmieniają się w papkę[7]. Ze względu na to, że najwięcej witamin znajduje się tuż przy powierzchni bulw, nie zaleca się ich obierania[24]. Przed spożyciem wymagają oczyszczenia za pomocą szczoteczki i dokładnego umycia[7]. Zaleca się dodanie octu do wody, w której gotowane są bulwy. Walory smakowe poprawia dodanie do potrawy startej gałki muszkatołowej[24]. We Włoszech i Francji bulwy używane są do przygotowywania zup[15]. Poza tym przyrządzane są podobnie do ziemniaków, włączając w to sporządzanie delikatnych frytek[7], a także chipsów[35]. Polecane są także w marynacie[7] oraz zapiekane z serem cheddar[24].
Poza spożywaniem bulw, wykorzystywane są one do produkcji inuliny oraz fruktozy, a pieczone bulwy mogą być też stosowane jako substytut kawy[4].

W aptekach można spotkać suplementy diety na bazie topinamburu, które mają dobroczynne działanie dla organizmu. Zalecane są w profilaktyce cukrzycy, chorób serca i naczyń, nowotworów i chorób nerek. Wzmacniają także układ odpornościowy i pomagają w stanach przewlekłego zmęczenia.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W Polsce z topinamburu produkowany jest lek dla cukrzyków o nazwie Topinulin.

TOPINAMBUR – NA GÓRZE KWIATY…

Słonecznik bulwiasty osiąga imponujące rozmiary. Może urosnąć nawet do 3,5-4 m wysokości. Cała łodyga i duże, owalne liście są szorstko owłosione. Topinambur jest rośliną dnia krótkiego, podobnie jak chryzantemy, co oznacza, że kwitnie późnym latem i jesienią. Niektóre odmiany w naszych warunkach w ogóle nie zakwitają, o czym trzeba pamiętać, projektując rabaty. Kwiaty wyglądają jak małe słoneczniczki i są całkiem dekoracyjne. Topinambur bardzo rzadko jednak zawiązuje nasiona i pestek do pogryzania raczej nie należy się po nim spodziewać. Nie kwiaty są tu jednak ważne, lecz bulwy. Jedna roślina wytwarza ich do kilkudziesięciu, różnej wielkości i kształtu. Z wyglądu mogą przypominać kłącze imbiru. Bywają jajowate, walcowate, wydłużone lub nieregularne, np. gruszkowate. We Francji topinambur nazywany jest nawet ziemną gruszką, a w Anglii ziemnym jabłkiem. Inna angielska nazwa, karczoch jerozolimski, wywodzi się od smaku warzywa, który przypomina nieco w smaku karczocha. Skórka bulw topinambura bywa biała, żółta, kremowa, różowa, czerwona lub głęboko fioletowa. Miąższ jest najczęściej biały lub kremowożółty.

…NA DOLE SKARBY

O wartości warzywa stanowi to, że nie zawiera skrobii, jak ziemniaki, ale inulinę (nawet 20 proc.) – cenny wielocukier bezpieczny dla diabetyków. Inulina obniża poziom glukozy we krwi, używana jest do produkcji leków i słodzików. Prócz białka w bulwach są duże ilości kwasów organicznych, sprzyjającego odchudzaniu błonnika, witamin, potasu, żelaza i rozpuszczalnej krzemionki. W efekcie jedzenie topinambura reguluje trawienie i pomocne jest w leczeniu chorób układu pokarmowego. Stwierdzono, że sprzyja też poprawie i utrzymaniu odporności organizmu. Nie dość, że bulwy mają tak cenne właściwości, to jeszcze zbiera się ich 2-3 razy więcej niż ziemniaków! Bardzo młode, delikatne liście topinambura, niezwykle bogate w witaminę C i karoten, są doskonałe na wiosenne sałatki.

Bulwy topinambura przyrządza się podobnie jak ziemniaki. Są jednak bardziej chrupiące, słodsze i lekko orzechowe w smaku. Można przygotować z nich zupę jarzynową, gotować je, dusić, zapiekać, piec i smażyć.

Topinambur można spożywać również na surowo do sałatek, jak również w zastępstwie ziemniaków. Egzotyczna nazwa rośliny pochodzi od nazwy plemienia Indian Tupinamba z Ameryki Południowej. Do Europy została sprowadzona przez francuskiego badacza Samuela de Champlaina. Został rozpowszechniony na różnych kontynentach jako roślina jadalna, pastewna i ozdobna. Gatunek jest ceniony ze względu na duży potencjał produkcyjny biomasy zielonej oraz jadalnych bulw. Bulwy o oryginalnym smaku są wartościowym warzywem, zwłaszcza w diecie cukrzycowej.

Uwaga: Nie należy go kupować na zapas, najlepiej jeść świeży, szybko traci wodę i marszczy się. Przechowywać w miejscu dla warzyw w chłodziarce – wtedy będzie świeży dłużej.

  6413663

Sałatka z topinamburu  z szalotkami, zieloną pietruszką i czosnkiem.

Uwaga – Nie obierać bulw tylko umyć o i oczyścić z korzonków. Następnie gotować  ok. 10 minut. Ugotowany topinambur pokroić w plastry. Na patelni rozgrzać oliwę i podsmażyć na złoto. Posypać siekanym czosnkiem, szalotką i zieloną pietruszką. Przyprawić solą i pieprzem.4358283138_bc56364628-e1318511703554

 

ZUPA Z TOPINAMBURÓW

40 dag topinamburów sok z 1 małej cytryny 2 szalotki 2 łyżki oliwy 100 ml białego wytrawnego wina litr rosołu z kurczaka 1/2 szklanki śmietanki sól, pieprz

Topinambury obieramy cienko skrobaczką do warzyw, kroimy na plasterki i natychmiast wrzucamy do wody z cytryną, bo szybko ciemnieją. Zostawiamy je w wodzie 5 minut, po czym odcedzamy i osuszamy papierem. Szalotki obieramy i drobno siekamy. W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę i smażymy szalotki na małym ogniu przez 5 minut. Dodajemy topinambury i smażymy kolejne 5 minut. Wlewamy do rondla wino i czekamy, aż odparuje. Wlewamy rosół. Doprowadzamy do wrzenia, doprawiamy solą i pieprzem i gotujemy kwadrans, aż topinambury będą miękkie. Zupę miksujemy i przecieramy przez sito. Przetartą wlewamy z powrotem do rondla i doprawiamy śmietanką. Podgrzewamy, uważając, by się nie zagotowała. Podajemy z grzankami usmażonymi na maśle.Helianthus_tuberosus_kz7

Topinambur jako przystawka
Według Indian Cherokee, 6-8 porcji
Składniki:

0,5 kg bulw topinambura sól i pieprz do smaku

Wykonanie:

Umyć bulwy i skruszyć w lodowatej wodzie. Posypać solą i pieprzem do smaku.
Jeść biorąc do ręki jak rzodkiewki.

Zupa z topinambura
Według Indian Cherokee, 6-8 porcji
Składniki:

0,5 kg bulw topinambura ostrożnie umytych
2 pory umyte i pokrajane w plasterki
2 (5,4 grama) paczki rosołu kurzego
6 szklanek wody
2 łyżeczki soli
1/8 łyżeczki pieprzu
2 jajka lekko ubite

Wykonanie:

Podgotować bulwy przez 20 – 25 minut do zmiękczenia i pokroić na plasterki.
Obrać ze skórki i uformować małe, kuliste porcje. Ugniatać je aż do gładkości.
Złożyć uformowane bulwy topinambura, pory, rosoły kurze, sól, pieprz wraz z wodą w dużej brytfannie i gotować razem na wolnym ogniu przez 15 minut.
Wlać trochę gorącej zupy do ubitych jajek i razem mocno utrzeć, po czym przecierkę wlać do zupy. Mieszać około minuty i natychmiast podać.

Topinambur pieczony w gorącym popiele
6 porcji
Składniki:

0,5 kg bulw topinambura
masło, sól i pieprz do smaku

Wykonanie:

Umyć dobrze bulwy topinambura i każdą z osobna owinąć oddzielnie folią aluminiową.
Włożyć w żarzące się węgle. Piec przez 8 minut, obrócić i piec dalsze 8 minut.
Podawać gorące w zastępstwie ziemniaków, z dużą ilością masła, soli i pieprzu.

Topinambur smażony na oliwie z winogronami
6 porcji
Składniki:

0,5 kg bulw topinambura
1/2 szklanki oliwki sałatkowej
2 łyżki posiekanego szczypiorku
2 łyżki posiekanego koperku
1/2 łyżeczki soli
1/8 łyżeczki pieprzu
1/4 szklanki winogron

Wykonanie:

Umyć bulwy i podgotować przez 20 minut. Osączyć.
Włożyć bulwy do dużego, grubego garnka wraz z oliwką m szczypiorkiem i koperkiem.
Przyprawić solą i pierzem. Smaży, mieszając, przez 15 minut.
Dodać winogrona i gotować powoli przez 15 minut. Podawać jako gorącą sałatkę.

Sałatka z bulw topinambura
6 porcji
Składniki:

1/2 kg bulw topinambura, umytych i pokrojonych w kostkę
1/2 szklanki oliwki
1/3 szklanki wina gronowego
1 łyżka posiekanej pory
1 łyżka miodu
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu

Wykonanie:

Włożyć bulwy do dużej, drewnianej miski.
Wymieszać oliwkę z winem, porą, miodem, solą i pieprzem i przybrać tym bulwy topinambura.
Wymieszać i zostawić marynatę na okres 1 godziny w temperaturze pokojowej.
Ponownie wymieszać i podawać.

Więcej przepisów można znaleźć pod adresem http://www.topinambur.orangespace.pl/

W języku polskim w XIX wieku i w części źródeł z XX wieku często używana jest nazwa „bulwa”. Określenie w liczbie mnogiej (w formie plurale tantum) – „bulwy” pojawiało się rzadziej, m.in. w pracy Karola Majewskiego „Ogrodnictwo” z 1876 i w pracach Józefa Rostafińskiego[32]. Później w publikacjach botanicznych zwykle stosowane jest określenie „bulwy” (np. Szafer, Kulczyński, Pawłowski Rośliny polskie z 1924 i wydania późniejsze; Pawłowski, Jasiewicz (red.) Flora Polska z 1971; Podbielkowski Słownik roślin użytkowych z 1989). Z kolei w literaturze rolniczej konsekwentnie stosowana jest nazwa w liczbie pojedynczej – „bulwa” (np. Kalicki Rośliny pastewne z 1954, Gorczyński Rośliny użytkowe z 1961; Stachak Botanika dla zootechników z 1984). Lokalnie i dawniej stosowano również takie nazwy jak: „bulba” (na Wileńszczyźnie), „gdula ziemna”, „świniak”, „świni chleb” i „świni orzech”. Używano także wziętej z francuskiego nazwy „topinambur”. Nazwa mająca postać zgodną z zasadami nazewnictwa systematycznego roślin, a więc zawierająca określenie rodzaju, dawniej miała postać „słonecznik bulwa” (już w końcu XVIII w.) lub „słonecznik bulwkowy”

Kucmerka – cukrowe korzonki – przysmak Białochorwacki, czyli Harski z Małopolski

    Sium sisarum

Kucmerka łac. Sium Sisarum – kwiaty

Kucmerka to jedna z tych wspaniałych roślin która rośnie wszędzie. Trudność w jej zbieraniu polega na tym, że podobnie jak pasternak czy barszcz zwyczajny można ją pomylić z innymi baldaszkowatymi, a niektóre baldaszkowate są po prostu mocno trujące. Trzeba więc włożyć trochę wysiłku w rozpoznanie i nauczenie się rozpoznawania tej rośliny.

Pożywieniem człowieka w jego wczesnym okresie cywilizacyjnym – w epoce zbieractwa były głównie rośliny, które  stanowią one pokarm niskokaloryczny. Człowiek pierwotny  poświęcał więc sporo czasu na zbieractwo i jedzenie, bezustannie niemal napychał nimi swój żołądek. Ludzie, w poszukiwaniu odpowiedniego pożywienia i wody, ciągle przemieszczali się z miejsca na miejsce. Późną wiosną nasi przodkowie jedli między innymi kwiaty grzybieni. Na wiosnę, po zimowej głodówce, gdy jeszcze nie było żadnych owoców, człowiek zjadał młode listki drzew, trawę, a także większe kwiaty, na przykład koszyczki mniszka lekarskiego, natomiast nieco później kwiaty grzybieni.

W lecie przede wszystkim jadał różne owoce: poziomki, borówki, czereśnie, maliny itp. Pod koniec lata i jesienią pojawiały się orzechy leszczyny, żołędzie, bukiew (owoce buków), ziarniaki traw, jak manny jadalnej czy wydmuchrzycy piaskowej. Pod koniec lata, gdy podziemne części roślin zawierały dużo materiałów zapasowych, rył w ziemi, wygrzebując kłącza, bulwy i cebule, a także korzenie: pasternak, świerząbek bulwiasty, groszek bulwiasty, obrazki plamiste, kaczeniec, ziarnopłon, rdest wężownik, storczyk szerokolistny i plamisty, kozibród, łopian, kucmerkę. W wodach i bagnach znajdował kłącza strzałki wodnej, grzybieni, grążela i łącznia baldaszkowego. Zjadał to na surowo. Czasem miażdżył kamieniami, otrzymując łatwiejszą do spożycia papkę.

Ludzi którzy na okres zimy nie wywędrowali w cieplejsze okolice, czekał ciężki los. Często ginęła przez zimę  nawet połowa populacji, głównie dzieci i starcy.  Zbierano pozostałe na drzewach owoce jarzębiny, szyszkojagody jałowca, zmarznięte owoce tarniny, odgrzebywano śnieg, by dotrzeć do ściółki leśnej, gdzie znajdowały się żołędzie, orzechy laskowe, zmarznięte grzyby i larwy owadów. Z szyszek sosny i świerka człowiek wyłuskiwał nasiona, w spękaniach kory drzew znajdował larwy owadów.

Umiejętność rozniecania ognia  zmieniła życie naszych przodków. Ogień polepszał smak i konsystencję upieczonego mięsa. Na ogniu, a raczej w popiele, przypiekano owoce (jabłka, gruszki) lub grube kłącza i bulwy. Ogień posłużył człowiekowi również do gotowania potraw. Krajano lub miażdżono różne części roślin, dodawano do tego rozmaite nasiona i owoce, zalewano wodą i gotowano, aż zawartość uzyskała odpowiedni smak i konsystencję. W ten sposób powstawała gotowana polewka, pierwowzór zupy jarzynowej.

Innym sposobem przygotowywania pożywienia było sporządzanie papki, przypominającej dzisiejszy szpinak, z różnych roślin (miękkich i soczystych); dodawano też często młode liście pokrzywy i barszczu. Wszystko to drobno krajano, miażdżono i tłuczono. Na przykład z kiszonego barszczu otrzymywano smaczny, nieco upajający (wskutek wydzielania się niewielkiej ilości alkoholu) napój. Grubo mielone lub utłuczone ziarno było używane na kaszę, zaś z mąki przyrządzano bryję (gęstą zupę mączną), papkę lub placki, które pieczono na rozżarzonych kamieniach lub w popiele. Do bryi dodawano często różne produkty roślinne (owoce, nasiona, korzenie), przez co zmieniał się jej smak, a także niekiedy konsystencja. Bryja lub papka były sporządzane także przez rozcieranie lub gniecenie owoców, nasion, kłączy i bukwi. Bryja, polewka, kasza i placek przez długi czas stanowiły podstawę wyżywienia człowieka. Groch i soczewicę przyrządzano podobnie jak kaszę.

Do stałych upraw wprowadzono już w neolicie soczewicę i groch, a także bardzo ceniony i coraz bardziej rozpowszechniony bób (pochodzący z Azji). Poza tym były uprawiane rośliny oleiste, jak rzepik, rzepak, lnicznik, a także znane od neolitu len i mak.

Naszym przodkom bardzo smakowały owoce jabłoni, gruszy, czereśni, lubaszki, tarniny. Nie jest wykluczone, że niektóre z tych drzew i krzewów już wtedy sadzono przy domostwach.

Wracajmy jednak do kucmerki.

SKIRRET-22Kucmerka łac. Sium Sisarum  – korzenie

Kiedy już opanujecie proces jej rozpoznawania pośród innych baldaszkowatych, nie będziecie jej mylić z niczym innym. To samo jest z pasternakiem, i to samo z barszczem zwyczajnym, które raz rozpoznane i zapamiętane nie mylą się z niczym innym i  które wszystkim polecam. Barszcz sporządzony z prawdziwego barszczu a nie z mąki czy z buraków ma lekko odurzające właściwości o czym możecie przeczytać także poniżej w skanie z książki  o historii kuchni polskiej, pisze o tym zresztą już Zygmunt Gloger i wiadomo o tym od dawna.

kucmerka stachys

Kucmerka – Stachys palustris

Z kucmerką jest o tyle trudniej że znane są dwie rośliny, których bulw używano w Małopolsce i które nazywane były niemal identyczną nazwą a mają odmienny wygląd: jedna to Marek kucmerka – łac. Sium Sisarum, a druga Marek kucmerka – łac. Stachys palustris . Oto co pisze na ten temat Marek Łuczaj znay ze strony Survival.pl i przepisów na jadło z dzikich polskich roślin:

Wędrując wśród zaoranych pól, czy to jesienią, zimą czy wczesną wiosną, możemy zauważyć żółtawe bulwiaste kłącza w kształcie segmentowanych larw.

kucmerka marek stachys

Kucmerka – Stachys palustris

Jedne mają kilka centymetrów długości, inne nawet dwadzieścia. Pomimo że chwast ten znany jest osobom, które kiedykolwiek miały w ręku motykę, mało kto wie, że roślina ta odgrywała znaczącą rolę w żywieniu galicyjskich chłopów. Bohaterem tej opowieści jest czyściec błotny Stachys palustris – roślina z rodziny jasnotowatych (wargowych). Kwitnie na fioletowo w lipcu i sierpniu. Na zimę zamiera i przeżywa dzięki podłużnym bulwom.

Czyściec rośnie na mocno zachwaszczonych polach uprawnych, na glebach świeżych i wilgotnych, zarówno w zbożu, jak i wśród roślin okopowych. Jeśli przestaniemy uprawiać pole, możemy być pewni, że po roku będzie go tam mnóstwo. W większym rozproszeniu występuje na wilgotnych łąkach i na brzegach zbiorników wodnych, w miejscach zaburzonych, gdzie woda okresowo niszczy roślinność. Jako pożywienia używano bulw czyśćca, najczęściej zbierano je w okresie zimy lub przedwiośnia, kiedy zaczynało brakować żywności.

Bulwy pokrewnego gatunku dalekowschodniego Stachys affinis (Stachys sieboldii) uprawia się jako warzywo na Dalekim Wschodzie. W Europie (np. we Francji) też są znane – pod nazwą crosne lub chorogi.

U nas bulwy czyśćca nazywano kucmerką. Tym samym słowem określano wcześniej marka kucmerkę (Sium sisarum L.), warzywo uprawiane w Polsce w średniowieczu, a potem zapomniane, które ma słodkie zgrubiałe kłącza, podobne do czyśćca. To podwójne znaczenie słowa kucmerka odkrył znany botanik Józef Rostafiński, gdy pytając o marka kucmerkę w swojej ankiecie z roku 1883 zamieszczonej w 60 polskich czasopismach trzech zaborów, dostał (aż od trzech respondentów) informacje o jedzeniu czyśćca błotnego, poparte jego żywymi okazami.

Bulwy czyśćca – „kucmerki” mogą być jadane na surowo, ale najczęściej je suszono, a potem ucierano na proszek i używano jako składnik podpłomyków i zup. Czyśćca błotnego i nazwy kucmerka na jego określenie używano w środkowej części łuku polskich Karpat i ich przedpolu (mniej więcej od Podhala po okolice Rzeszowa i Krosna). Pomimo że roślina ta występuje pospolicie w całej Polsce i północnej Europie, za pożywienie służyła jedynie polskim chłopom z Karpat. Byłby to więc prawdziwy kandydat na tradycyjny regionalny małopolsko-podkarpacki przysmak.

Kucmerka – baldaszkowata – Sium Sisarum Marek Kucmerka Szerokolistna

Opis botaniczny rośliny jest bardzo ważny ze względu na możłiwość pomylenia z innymi baldaszkowatymi, wśtród których jedną z najbardziej trujących roślin jest szczwół plamisty.

Marek szerokolistny (Sium latifolium L.) – gatunek rośliny z rodziny selerowatych. Rośnie dziko w Europie oraz na Syberii Zachodniej i w Kazachstanie

Pokrój
Bylina dorastająca do wysokości 1,5 m wysokości. Wytwarza rozłogi.
Łodyga
Wewnątrz pusta, gałęzista, bruzdowana.
Liście
Niezanurzone w wodzie pojedynczo pierzaste, o odcinkach lancetowatych i brzegach ostro piłkowanych. Liście najniższe, zanurzone w wodzie, mają odcinki równowąskie.
Kwiaty
Zebrane w duże baldachy zlożone, umieszczone na szczycie pędu głównego i jego rozgałęzieniach. Pokrywy baldachów 5-6-listne, pokrywki baldaszków 5-8-listne.
Owoce
O długości 2-4 mm, na karpofor ze zrośniętym z owocem. Są żeberkowane, przy czym żebra mają taką szerokość, jak bruzdy, lub są szersze.

Jadalny jest tylko korzeń.

Tę euroazjatycką roślinę wysoko cenił cesarz Tyberiusz, łaskawie pozwolił ją sobie składać jako daninę; w  starożytnym Rzymie powszechnie uprawiano ją dla bardzo smacznych jadalnych korzeni. Do północnej Europy dotarła w XVI wieku.

kucmerka rys. 92
Kucmerka, a właściwie dwa jej rodzaje – „marek kucmerka” i „marek szerokolistny” –  jest  trwałą byliną z rodziny baldaszkowatych, niezwykle pospolitą w całej Polsce. Rośnie w  rowach, przy stawach, w szuwarach. Podłużne bulwy korzeniowe o białym miąższu mają długość 1-15 cm, z  licznymi cienkimi jasnobrązowymi korzonkami.

kucmerka przepis

Z bulwy wyrasta mocna, pusta w środku, jasnozielona łodyga, czerwonawa u podstawy.
Z łodygi wyrastają liście złożone z 5 listków  – 4 wąskie spiczaste rosną parami, piąty liść jest liściem szczytowym. Starsze liście zmieniają kolor na czerwony. Malutkie, białe pięciopłatkowe kwiatki, zebrane są w wiązki i otwierają się dopiero wieczorem.

Pędy wykazują działanie odżywcze i oczyszczające; korzenie działają pobudzająco, doskonale oczyszczają organizm z toksyn i flegmy.

Bulwiaste korzenie wykopane jesienią można przechowywać w piasku, lub po oczyszczeniu i zblanszowaniu można zamrozić.

Młode pędy gotuje się, najlepiej na parze i podaje polane masłem lub sosami, można je również smażyć lub dusić w maśle.Z ugotowanych korzeni doskonałe jest puree. Ugotowane lub uduszone bulwy są doskonałym dodatkiem do chińskich smażonych potraw, jarzynowych zapiekanek, sałatek, zimnych mięs. Bulwy można również marynować i podawać do zimnych mięs lub jako dodatek do sałatek.

Można powiedzieć, że pasternak i marek kucmerka to średniowieczne odpowiedniki jadanych współcześnie ziemniaków. Z nich też sporządzano puree i podawano np. z rybami.

Wbrew pozorom, w średniowieczu również jedzono warzywa. Pasternak i marek kucmerka należały do najpopularniejszych. Ale znano też dzikie marchewki (białe i żółte), choć jadano je znacznie rzadziej. Szczególnie ceniono młode korzenie. O marchewkach wiemy na przykład z opisów dworu królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły (Jagiełło znany był z zamiłowania do kuchni warzywnej). Białą marchew nazywano w Polsce „biała zielonogłowa” i podawano jak pasternak (gotowana papka).

Co ciekawe, z pasternaku robiono także barszcz. Używano go również jako dodatku do rosołu (oprócz tego dorzucano do takiej zupy garść mąki z prosa, śmietanę i żółtka).

Rada: puree z pasternaku jest bardzo lekkie. Warzywa wystarczy obrać, ugotować do miękkości, a następnie zmiksować twisterem na gładką masę, dodając wcześniej nieco soli, masła lub gęstej śmietany. Pasternak bardzo dobrze smakuje też z gotowanymi liśćmi brokułów lub czosnkiem.

PUREE z Kucmerki

1 kg bulw kucmerki, łyżka śmietany, surowe żółtko, 2 łyżki masła, pół łyżeczki startej gałki muszkatołowej, sól.

Oczyszczone bulwy włożyć do garnka zalać osolonym wrzątkiem ugotować, odcedzić, zmiksować z masłem, startą gałką muszkatołową. Dokładnie rozkłócić śmietanę z żółtkiem, wymieszać ze zmiksowanymi bulwami. Żaroodporne naczynie wysmarować masłem, wyłożyć puree, wstawić na kilka minut do nagrzanego piekarnika, podgrzać.


BULWY Kucmerki MARYNOWANE.

1 kg bulw kucmerki; marynata:  2 szklanki 5 % octu winnego, pół szklanki białego wytrawnego wina, 2 łyżki miodu, 2-3 listki laurowe, otarta skórka z połowy cytryny,  łyżeczka ziarenek kolendry, po pół łyżeczki ziarenek pieprzu i angielskiego ziela, łyżka drobno usiekanego świeżego imbiru, 1-2 goździki, łyżeczka soli.

Połączyć wszystkie składniki marynaty, wymieszać, doprowadzić do wrzenia,  gotować pod przykryciem na niewielkim ogniu ok. 15 minut.
Oczyszczone bulwy kucmerki  wrzucić na 2-3 minuty na lekko osolony wrzątek, odcedzić, przelać zimną wodą, osączyć, pokroić na 3-4 cm kawałki, ułożyć w wyparzonych słoiczkach, zalać gorącą marynatą, zakryć, pasteryzować ok. 5-7 minut.

Znakomity dodatek do wędlin, mięs, serów a także do przygotowywania sałatek i owocowo-jarzynowych szaszłyczków.

kucmerka bulwa1

Marek Kucmerka – czyli Czyściec  błotny Stachys palustris

Osobiście polecam – pisze Marek Łuczaj – dwie potrawy, które są wynikiem już moich własnych kulinarnych poszukiwań. Jedna to czyściec smażony jak frytki (trzeba go tylko umyć, wysuszyć i wrzucić do gorącego oleju). Druga to czyściec kiszony (przepis poniżej). Ta potrawa była inspirowana tradycjami azjatyckimi – bardzo często jada się go tam właśnie w takiej postaci. Czyściec błotny ma też właściwości lecznicze, używano go w dawnych czasach do robienia okładów na trudno gojące się, ropiejące rany.

Kiszonka po chińsku

• bulwy czyśćca • kalafior • 2 papryczki chili • sól • 2 ząbki czosnku
Do wyparzonego litrowego słoja włóż obrany czosnek, całe lub pokrojone papryczki, umyte całe kłącza czyśćca i podzielony na kawałki surowy kalafior (w stosunku 1 : 1). Wsyp 1 łyżkę stołową soli. Zakręć.
Zawartość ukiśnie po 1-2 tygodniach.
Uwaga, podczas fermentowania może wyciekać ze słoika, ale nie należy się tym przejmować.
Podawaj jako surówkę do obiadu.

Łopian Większy, czyli duszony rzep (Łopień, łopuch, łopustka, głowacz, kostropacz, kobierz,rzep)25

Młode liście dodaje się do zup i sosów. Korzenie po uprażeniu i zmieleniu mogą służyć jako namiastka kawy.

Łopień, łopuch, łopustka, głowacz, kostropacz, kobierz i najpopularniejsze chyba – rzep – to regionalne nazwy łopianu większego, zwanego też lekarskim, będącego jednym z najtańszych naturalnych leków na świecie.
Od wieków powszechnie wierzono w jego cudowne właściwości. Jedna ze starych legend mówiła, że gdy ścięto głowę Janowi Chrzcicielowi, wrzucono ją w liście łopianu, a głowa zrosła się z ciałem. Stąd też pewnie powstał zwyczaj ozdabiania domów liśćmi łopianu w wigilię św. Jana, które później namoczone w wodzie lub w wódce przykładano do bolącej głowy.

Łopian obecny w medycynie ludowej od wieków, powszechnie używany za jedno z najważniejszych ziół oczyszczających krew, należy w Polsce do najpopularniejszych niezwykle uciążliwych chwastów – rośnie w zasadzie wszędzie.
Części jadalne to korzeń, młode liście i pędy.

Brunatny, mocny, mięsisty palowy korzeń łopianu o białym miąższu może osiągać długość do 50 cm i najlepiej wykopywać go z młodych roślin, wiosną przed kwitnieniem lub jesienią. Stare korzenie są zdrewniałe a często spróchniałe.

W wielu krajach świeże korzenie łopianu zwane po japońsku „gobo” można kupić w sklepach z azjatycką żywnością, w naszych sklepach jeszcze ich nie widziałam.
W lodówce, po wykopaniu, można je przetrzymywać ok. 3 tygodni.

Co z nim robić?
Należy wybierać korzenie młode długie, niezbyt grube, porządnie wyszorować – obieranie nie jest konieczne gdyż skórka też jest jadalna – pociąć na cienkie plasterki, zanurzyć w wodzie z odrobiną octu aby nie ściemniały.
Cieniutkie plasterki korzenia o smaku słodko-gorzkim, można dusić wraz z innymi jarzynami i gotować w zupie grochowej zamiast kartofli; stosować do dań krótko gotowanych lub duszonych .

W kuchni japońskiej powszechnie używa się korzeni i liści łopianu jako warzywa, a w całej kuchni orientalnej często stosuje się marynowane korzenie łopianu.
Młode liście można przyrządzać jak szpinak, a młode obrane łodygi i pędy – jak szparagi.

ZDROWA ZAPIEKANKA.
Szklanka kaszy jęczmiennej, 3 szklanki wody, sól; duży korzeń łopianu, 1 duża cebula, sól, pieprz, szczypta cukru, łyżka cukru i ćwierć łyżeczki otartej skórki z cytryny, 4-5 łyżek masła, pół szklanki usiekanych orzechów włoskich, szklanka śmietany, pół szklanki bulionu, łyżka mąki, łyżka usiekanych listków łopianu.
Dokładnie umyty pęczak zalać wrzątkiem doprowadzić do wrzenia, dodać sól, gotować ok. 20 minut, wstawić do nagrzanego piekarnika lub zawinąć w koc. Zostawić na 2-3 godziny. (Kaszę można ugotować poprzedniego dnia.)
Obrany , umyty i osuszony korzeń łopianu pokroić w cieniutkie ukośne plasterki (powinno być ok. 1,5 szklanki).
W rondlu stopić 2 łyżki masła, zeszklić drobno pokrojoną cebulę, wrzucić łopian i chwilę smażyć, po czym dodać sól, pieprz, lekko skropić bulionem i dusić kilkanaście minut.
W rondlu stopić 2 łyżki masła, dodać mąkę, zrobić białą zasmażkę, rozprowadzić bulionem, i gotować na małym ogniu mieszając aż sos zgęstnieje, dodać sól, pieprz, cukier, sok i skórkę z cytryny, drobno usiekane listki łopianu, wymieszać ze śmietaną, lekko podgrzać. Żaroodporne naczynie wysmarować masłem, układać warstwami kaszę i uduszony łopian, każdą warstwę przesypując usiekanymi orzechami, polać sosem i stopionym masłem, wstawić do nagrzanego piekarnika zapiekać ok. 15 minut.
Podawać z zieloną sałatą lub pikantnymi surówkami.

DUSZONY KORZEŃ.
1 spory korzeń łopianu, 3 duże cebule, 1 niewielka marchewka, 3 łyżki masła, sól, łyżka soku i łyżeczka otartej skórki z cytryny, szczypta cukru, ćwierć szklanki bulionu.
Oskrobany bądź dokładnie wyszorowany korzeń łopianu zblanszować, pokroić w cieniutkie ukośne plasterki.
W rondlu stopić łyżkę masła, przesmażyć lekko pokrojony łopian, skropić bulionem dusić kilka minut na niewielkim ogniu.
Pokrojoną w cienkie pół plasterki cebulę zeszklić na pozostałym maśle, połączyć z łopianem i pokrojoną w plasterki marchewką, posypać otartą skórką z cytryny i solą dusić ok. 15-20 minut pod przykryciem na niewielkim ogniu, odparować nadmiar sosu, doprawić do smaku sokiem z cytryny cukrem i ewentualnie solą. (Mimo zblanszowania i duszenia łopian będzie zawsze na wpół twardy.)
Podawać jako gorąca wegetariańską przekąskę lub jako dodatek do II dań.

LIŚCIE ŁOPIANU Z IMBIREM.
500 g młodziutkich liści łopianu, łyżka drobno usiekanego świeżego imbiru, mała cebula, 2 ząbki czosnku, 2 łyżki oleju, 2 łyżki soku z cytryny, sól, szczypta cukru.
Młode liście wrzucić na 3-4 minuty na wrzątek, odcedzić, przelać zimną wodą, pokroić.
W rondlu rozgrzać olej, zeszklić na nim drobno pokrojoną cebulę, dodać usiekany czosnek i imbir chwilę smażyć mieszając, dodać liście łopianu, lekko posolić, skropić sokiem z cytryny, ewentualnie doprawić szczyptą cukru, dusić pod przykryciem na małym ogniu ok. 8-10 minut.
Podawać jako dodatek do białych mięs i drobiu.

WEGETARIAŃSKA ZUPA JĘCZMIENNA.
Pół szklanki jęczmienia, duży korzeń łopianu, 1 spora cebula, łyżeczka suszonego lub łyżka świeżego estragonu, , pól szklanki jogurtu, 3 łyżki octu winnego, 6 szklanek wywaru z jarzyn, 2 łyżki oliwy, sól.
Umyty jęczmień osączyć na sicie, wrzucić do garnka, zalać wywarem z jarzyn doprowadzić do wrzenia, po czym gotować na niewielkim ogniu ok. 1,5 godziny.
W rondlu rozgrzać olej zrumienić na nim pokrojoną cebulę, skropić kilkoma łyżkami wywaru i dusić na niewielkim ogniu ok. 20 minut.
Oskrobany i umyty korzeń łopianu pokroić w cienkie plasterki.
Na dużej patelni rozgrzać pozostały olej, wrzucić łopian, wlać ocet i 1-2 łyżki wody, doprowadzić do wrzenia, a później dusić na niewielkim ogniu ok.15 minut, lekko odparować. Do miękkiego jęczmienia dodać cebule, łopian, estragon , wymieszać i chwile gotować razem, doprawić do smaku solą. Wlać jogurt, wymieszać.

BEZMIĘSNA GROCHÓWKA.
Szklanka grochu, 1 duży korzeń łopianu, niewielka cebula, 4-5 szklanek wywaru z warzyw, sól, łyżeczka drobniutko usiekanych listków łopianu; 4 kromki razowego chleba, łyżka masła.
Umyty groch namoczyć na noc.
Następnego dnia odcedzić, włożyć do garnka, zalać wywarem z jarzyn, gotować ok. 30 minut. Dodać wyszorowany i starty na grubej jarzynowej tarce korzeń łopianu i drobno pokrojoną cebulę, doprowadzić do wrzenia i gotować na niewielkim ogniu ok. godziny, posolić, przestudzić zmiksować, przetrzeć przez sito.
Chleb pokroić w drobną kostkę, wrzucić na rozgrzaną patelnię, dodać masło, i potrząsając od czasu do czasu patelnią zrumienić grzanki.
Zupę krem mocno podgrzać, posypać usiekanymi zielonymi listkami podawać z grzankami z razowego chleba.

MARYNOWANE ŁODYGI.
1 kg bardzo młodych łodyg łopianu, 2 szklanki wody, 2 szklanki octu winnego, po 3-4 ziarenka angielskiego ziela i pieprzu, listek laurowy, po pół łyżeczki nasion kolendry i gorczycy, 2 młode pędy bazylii lub garść listków bazylii, łyżka miodu, łyżeczka soli.
Zagotować wodę z miodem i wszystkimi przyprawami, gotować pod przykryciem ok. 10 minut, wlać ocet i doprowadzić do wrzenia.
Obrane i pokrojone na kawałki łodygi łopianu wrzucić na osolony wrzątek, gotować 2-3 minuty, odcedzić, przelać zimną wodą, osuszyć, ułożyć w wyparzonych słoiczkach, zalać przestudzoną marynata, szczelnie zamknąć, pasteryzować ok. 15-20 minut.

KISZONE ŁODYGI.
1 kg młodych łodyg łopianu, 50- 60 g soli, 1 litr wody, łyżeczka nasion gorczycy, niewielki korzeń chrzanu, garść liści czarnej porzeczki, strąk czerwonej papryki, 3-4 ząbki czosnku.
Obrane łodygi łopianu ułożyć na sicie przelać wrzątkiem a następnie zimną wodą, pokroić na 5-6 cm kawałki. Zagotować wodę z solą, lekko przestudzić.
Pozbawioną gniazd nasiennych paprykę umyć, osuszyć, pokroić w paski, obrany chrzan pokroić na kawałki, czosnek obrać.
Słoiki wyparzyć, na dnie każdego słoika ułożyć warstwę porzeczkowych liści, układać ciasno kawałki łopianu, chrzanu i paski papryki.
Do każdego słoika wrzucić po kilka ziarenek gorczycy i po ząbku czosnku, zalać przygotowaną wodą, przykryć, zostawić na 1-2 dni w ciepłym miejscu, po czym szczelnie zamknąć i wynieść w chłodne miejsce.

ORIENTALNE PIKLE.
Mięsiste młode korzenie łopianu, po pół szklanki miso sojowego i ryżowego, łyżka octu winnego.
Dokładnie wyszorowane korzenie łopianu pokroić w cienkie plastry, wrzucać do wody z octem aby nie ściemniały po pokrojeniu wszystkich, odcedzić, wrzucić na wrzątek gotować ok. 5 minut, odcedzić, przelać zimną wodą osączyć.
Dokładnie wymieszać oba gatunki miso. Zblanszowany korzeń łopianu układać warstwami w kamiennym garnku, zalać przygotowanym sosem, przycisnąć, zostawić w chłodnym miejscu na 1-2 tygodnie.
Dobre rezultaty daje piklowanie łopianu w połączeniu z plastrami marchewki, bądź daikonu.

Warto wiedzieć:
Proces piklowania grubych plastrów warzyw często trwa od 3 do 4 miesięcy.
„Miso”- to orientalna ciemna, gęsta masa z soji, nie rafinowanej soli morskiej i sfermentowanego zboża powstała pod wpływem dojrzewania wspólnie wymieszanych składników.
Ten produkt o dyskretnym aromacie jest do nabycia w różnych odcieniach od brązowego poprzez pomarańczowy i czerwony aż do żółtego.
Najczęściej stosowane jest miso jęczmienne – słodkie – o łagodnym smaku i subtelnym aromacie; sojowe – o mocnym smaku i gęstej konsystencji oraz ryżowe – najsłodsze ze wszystkich, ma mocny a jednak łagodny smak

Do przygotowywania orientalnych pikli najlepiej jest mieszać miso sojowe i ryżowe w proporcjach 1:1.

Korzeń łopianu po kamczacku – KINPIRA GOBO

Porcja dla czterech osób do podawania jako przystawka. Przygotowanie 30 minut, plus doba moczenia łopianu.
200 g. korzeni łopianu
100 g. marchwi
1 ostra papryczka
2 łyżeczki białego sezamu
2 łyżki cukru
woda
1 i 1/2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka oleju
Uwaga! Korzenie zbieramy wiosną lub jesienią wykopując rośliny średniej wielkości (o liściach długości 20-30 cm).
Większe rośliny mają korzenie, które, choć duże, są twarde i łykowate.
Korzeń łopianu oczyścić, oskrobać (obieranie niszczy najbardziej aromatyczną część korzenia).
Korzeń dzielimy na cieniusieńkie paseczki (grubości zapałki, długości 4 cm), tak jakbyśmy strugali ołówek,
(moczyć przez dobę w zimnej wodzie z odrobiną octu, zmieniając ją kilkakrotnie – zbiera substancje niesmaczne i niezdrowe),
zalać na krótko wrzątkiem i odcedzić. Wysuszyć na ściereczce.
Łopian można mieszać z marchwią pociętą w ten sam sposób (można też użyć samej marchwi).
Na patelni uprażyć ziarno sezamu, aż zacznie wydzielać zapach.
Na łyżce oleju usmażyć pokrojoną na małe kawałeczki ostrą papryczkę.
Na tym samym tłuszczu usmażyć równomiernie korzeń łopianu. Dodać marchew, dalej smażyć, aż będzie elastyczna, a olej się wchłonie.
Wlać na to sos sojowy, dodać cukier i 2 łyżki wody. Dalej gotować razem, mieszając, aż się sos sojowy dobrze wchłonie.
Można też dodać odrobinę sake. Wsypać ziarno sezamowe, gotować do całkowitego odparowania wody.

450px-Schorseneer_plant_Scorzonera_hispanica

Wężymord (skorzonera, czarny korzeń)

Wężymord, czarny korzeń, czarne korzonki, skorzonera (Scorzonera hispanica L.) – gatunek rośliny warzywnej z rodziny astrowatych. Pochodzi z południowej i środkowej Europy oraz części Azji (Syberia Zachodnia, Kaukaz, Zakaukazie, Dagestan)[2]. Jest uprawiany w niektórych krajach świata.

Brunatny lub czarny korzeń spichrzowy wydzielający sok mleczny jest jadalny, w smaku przypomina szparagi, jednak smak jest mniej delikatny. Jest bardzo sycący i nie posiada włókien. Zawiera sód, potas, magnez, wapń, żelazo, fosfor, chlor, karoten, witaminy: E, B1, B2, C oraz kwas nikotynowy. Rośnie w klimacie umiarkowanym, sadzony wiosną dojrzewa w listopadzie. Posiada długie lancetowate liście. Nazwa wężymord pochodzi z czasów, gdy w medycynie ludowej używano tego warzywa jako leku na jad żmij[3].

Skorzonerę uprawia się w cyklach jednorocznym lub dwuletnim. Korzenie są smaczne, czasami nazywa się je szparagami zimowymi, mają długość około 30 cm i średnicę 3-4 cm, skórkę brunatną do czarnej, miąższ natomiast biały i soczysty. Gleba przygotowana pod uprawę powinna być pulchna i głęboka. W ogrodach od dłuższego czasu uprawianych metodami biologicznymi, gdzie stosuje się kompost i ściółkę, gleba zawiera zazwyczaj odpowiednie ilości próchnicy, jesienią można tylko dodać niewielką ilość dodatkowego nawozu organicznego.563px-Scorzonera,_Iduns_kokbok

Jadalną częścią skorzonery jest jej korzeń, którego skóra ma ciemną, niemal że czarną barwę, natomiast miąższ jest czysto biały (trzeba natomiast uważać na sok, który farbuje na czerwono!).
Europejska skorzonera jest często traktowana jako odpowiednik znacznie droższych szparagów. Gotowana skorzonera zawiera sporo wapnia i fosforu. Skorzonera ma dużą wartość odżywczą i odznacza się doskonałym smakiem.

Opędzał się nią Odys przed magią zalotów  Kirke, a Rzymianie nazywali ją pieszczotliwie „zimowymi szparagami”. I nie mylili się. Co więcej, jej smak przypominał im szlachetne ostrygi.

 

Skorzonera zajmuje wysoką pozycję w astrologicznej klasyfikacji roślin, bo dzięki drobnym żółtym kwiatom należy do Słońca. Działa uzdrawiająco, skutecznie zwalcza kaszel, wzmacnia system immunologiczny, a najbardziej przydatna jest diabetykom.

 

Zakonserwowana w słoiku

Najczęściej podziwiamy ją zimą, ale przez szkło, bo pokrojona w małe kawałki dobrze wygląda w postaci zakonserwowanej. I myli się każdy, kto chciałby w niej widzieć tylko przyprawę. To roślina koszyczkowa, rosnąca dziko w środkowej i południowej Europie. Jest coraz powszechniej uprawiana ze względu na jadalny korzeń, dochodzący do trzydziestu centymetrów. Pokryty jest on ciemnobrązową lub czarną skórką, pod którą jest biały miąższ, zawierający sok mleczny. Jak twierdzą ogrodnicy, skorzonera musi być posadzona wczesną wiosną, żeby owocowała bardzo późną jesienią, ale niektórzy pozostawiają ją w ziemi nawet do przymrozków. I to jej korzeń, a nie kwiaty, zawiera niezwykle cenne składniki: potas, magnez, sód, fosfor, żelazo, karoten, wapń i witaminy: E, B1, B2 i C, a także fruktozę.

cd. historii na: http://www.naturaity.pl/apteka-natury/warzywa-i-owoce/item/354-w%C4%99%C5%BCymord-czyli-skorzonera.html

Uwaga zanim przystąpisz do gotowania:

Sok z węzymorda plami na czerwono, plamy są rudne do usunięcia – należy ubrać rękawiczki higieniczne i fartuszek, uważać na podłoże na którym pracujemy. Obrane ze skórki korzenie natychmiast wkładamy do wody – najlepiej kwaśnej, ponieważ utleniaja się i czernieją na powietrzu.

Skorzonera w śmietanie

40 dag skorzonery, ocet, sól, 1/4 szklanki Êmietanki 9%, 3 ∏yżki umytego, drobno posiekanego koperku.

Korzonki skorzonery umyć szczotką i cienko obrać, wkładając od razu do wody zakwaszonej octem lub kwaskiem cytrynowym. Zagotować osoloną wodę, i włożyć do wrzątku skorzonerę pokrajaną na połówki. Ugotować, odcedzić, włożyć do rondelka, dodać smietankę, zagotować. Wyłożyć do salaterki, posypać koperkiem. Podawać jako dodatek do potraw z mięs, ryb i jajek.

Surówka ze skorzonery lub salsefii po francusku

500 g skorzonery lub salsefii
musztarda
miód
chrzan
sól
sok z cytryny

Warzywa wyszorować szczotką pod bieżącą wodą, obrać, opłukać, wkładać do lekko zakwaszonej wody, aby nie sczerniały. Następnie wyjmować po jednej i zetrzeć na tarce o dużych otworach. Skropić sokiem z cytryny, wymieszać z chrzanem, musztardą i miodem, doprawić.

Skorzonera z wody

80 dkg skorzonery, 4 dkg masła, 2 dkg tartej bułki, sól, cukier, ocet (3%)

Skorzonerę – grube korzonki – wyszorować, opłukać, oskrobać, wrzucać do wody zakwaszonej octem jabłkowym lub cytryną. Zalać wrzącą, osoloną i lekko osłodzoną wodą, gotować do miękkości pod przykryciem. Odcedzić, osączyć. Wyłożyć na salaterkę, polać stopionym masłem, zmieszanym ze zrumienioną tartą bułką. Podawać jako dodatek do mięsa lub z sosami. Skorzonerę można zapiekać lub używać do sałatek.

Surówka po wrocławsku ze skorzonery lub salsefii

500 g skorzonery lub salsefii
1/2 szklanki gęstej śmietany
2 łyżki startego chrzanu
2 jaja ugotowane na twardo
sól
pieprz
cukier
sok z cytryny

Warzywa wyszorować szczotką pod bieżącą wodą, obrać, opłukać, wkładać do lekko zakwaszonej wody, aby nie sczerniały. Następnie wyjmować po jednej i zetrzeć na tarce o dużych otworach, skropić sokiem z cytryny. Potem połączyć ze zmielonymi jajami, chrzanem i śmietaną, doprawić.

 

Skorzonera zapiekana w sosie beszamelowym

1/2 kg skorzonery, 1/2 l sosu beszamelowego 3 dkg sera szwajcarskiego lub tylżyckiego, sól, ocet jabłkowym, gałązki zielonej pietruszki

Skorzonerę wyszorować, oskrobać, wrzucić do zakwaszonej wody, aby nie ciemniała. Ugotować w wodzie osolonej i lekko ocukrzonej. Ułożyć na półmisku do zapiekania. Przyrządzić sos beszamelowy. Sosem zalać bulwy, z wierzchu posypać tartym serem, wstawić do nagrzanego piekarnika na 10 minut i zapiec. Podawać na tym samym półmisku, przybrać gałązkami zielonej pietruszki. Potrawę tę można zapiekać także w prodiżu.

 Smażona skorzonera

400 g słodkich korzeni skorzonery
1 jajko
1/2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki białego octu
1 łyżka białego wina
1/2 łyżki wazowej oliwy
sól

Skorzonerę dokładnie oczyścií szczoteczką, po czym pociąć jej korzonki na słupki o długości 7 cm każdy. Następnie skorzonerę umieścić w wodzie z dodatkiem octu, po czym odcedzić, a następnie przełożyć do garnka z osoloną wodą i gotować przez 30 minut. Jajko rozbić, a żółtko przelać do miseczki. Do żółtka dodać sól, wino i mąkę; wszystkie składniki dokładnie wymieszać widelcem, aż masa uzyska jednolitą konsystencję. Białko ubić na sztywno i wymieszać z ciastem. Skorzonerę zanurzać w cieście i smażyć w gorącym tłuszczu (180 st. C) na złoty kolor. Usmażone skorzonery rozłożyć na bibule, aby obciekły z tłuszczu. Podawać z innymi smażonymi jarzynami.

Skorzonera po francusku

50 dag skorzonery, 1 łyżka musztardy, 1 łyżka miodu, 1 łyżka chrzanu, szczypta soli, sok z 1 cytryny.

Warzywa oczyścić skrobaczką, włożyć do lekko zakwaszonej wody. Wyjąć i zetrzeć na tarce. Skropić sokiem z cytryny, wymieszać z chrzanem, musztardą i miodem, doprawić.

 

Skorzonera z wody 2

skorzonera 3/4 kg, masło 3 łyżki, mąka 1 łyżka, tarta bułka 2 łyżki, oliwa 1 łyżka, szczypta kwasku cytrynowego, cukru i sóli

Korzonki skorzonery namoczyć 1/2 godziny. Oskrobać o włożyć do zakwaszonej wody. W garnku zagotować wodę, posolić, lekko posłodzić. Wlać mąkę rozmieszaną w wodzie z olejem. Skorzonerę umytą włożyć do garnka i gotować do miękkości. Odcedzić, ułożyć na półmisku, polać bułką zrumienioną na maśle.

Skorzonera smażona i zapiekana pod sosem holenderskim, podana z sałatka z roszponki i koziego polskiego sera pecorino

0,5 kg skorzonery inaczej wężymorda
masło
białe wino
sok z cytryny
4 żółtka
sól / pieprz
dwie garści roszponki
wiórki z pecorino
kilka pomidorków cherry
2 podpłomyki

Czytaj wiecej: http://www.kuchniaplus.pl/kuchnia_przepis_0-0-7876_skorzonera-smazona-i-zapiekana-pod-sosem-holenderskim-podana-z-salatka-z-roszponki-i-koziego-polskiego-sera-pecorino.html#ixzz2FI5eMVza

Skorzonera w sosie śmietanowym

50 dkg skorzonery, sól, cukier, łyżka masła, łyżka mąki, 1 szklanka rosołu z drobiu, pół szklanki śmietany, przyprawa do warzyw, natka pietruszki.

Ugotować oczyszczoną skorzonerę w wodzie, a następnie odcedzić i pokroić w kostkę. Oddzielnie przygotować jasną zasmażkę z mąki i tłuszczu, rozprowadzić ją rosołem, zagotować i podprawić sos śmietaną. Do sosu włożyć pokrajaną skorzonerę i dodać przyprawę do warzyw, a następnie posypać pietruszką. Tak przygotowaną skorzonerę podawać na obiad lub kolację.

 Skorzonera smażona z pecorino 2

 Doskonała i oryginalna pogryzka do piwa czy wina – jeśli chcemy ją podać na przyjęciu koktajlowym, kroimy skorzonerę w mniejsze kawałki, a po usmażeniu trzymamy w ciepłym piekarniku.

1 kg skorzonery (lub salsefii)
trochę octu
1/2 szklanki mąki
2 jajka
100 g sera pecorino
oliwa lub olej do głębokiego smażenia
sok z cytryny

Skorzonerę obieramy z czarnej skórki, odcinamy końce i starannie płuczemy. Kroimy w kawałki o długości 7-8 cm i wkładamy do miski z zimną wodą zakwaszoną octem.
Nastawiamy garnek z osoloną wodą, a kiedy się zagotuje, wrzucamy odcedzoną z kwaśnej wody skorzonerę i gotujemy około 10 minut, aż będzie al dente. Odcedzamy i osuszamy papierem kuchennym.
Mąkę wsypujemy do miski. Jajka wbijamy do drugiej miski i roztrzepujemy widelcem. Ser pecorino ścieramy na drobnej tarce i wsypujemy do trzeciej miski.
Obtaczamy każdy korzonek w mące, potem w roztrzepanym jajku, a na koniec w pecorino.
Skorzonerę smażymy w sporej ilości gorącej oliwy na złoto-brązowo.
Osączamy z nadmiaru tłuszczu, skrapiamy sokiem z cytryny i natychmiast podajemy.

Gir

Było i takie warzywo – podobny do pietruszki a spożywany dopóki kłącze nie wyrośnie – warzywo Małopolskie (Harskie, Białochorwackie). Niestety nie znalazłem nigdzie jego opisów, przepisów ani obrazków

 

 aegopodium-podagraria2Podagrycznik czyli gir

Uzupełnienie nadesłane przez Beatę:

Wg. Łukasza Łuczaja gir (gier, snitka, śnitka, barszcznica) to ludowa nazwa podagrycznika.

 

Zaglądam do jego książki „Dzika kuchnia” którą dostałem od moich córek, Kiry i Sawy, na Gwiazdkę 2014 i rzeczywiście widzę,  że taka informacja jest pod podagrycznikiem. W 2009 i 2010 roku korzystałem z uprzejmości Łukasza Łuczaja, który dał mi tutaj na mój blog kilka zdjęć „chwastów do jedzenia” i kilka przepisów, ale potem nasz kontakt jakoś się urwał z natłoku innych zajęć. Teraz widzę, że na jego stronie internetowej: http://survival.strefa.pl/r/podagrycznik.htm podagrycznik jest, ale bez opisu takiego jak w książce, który wiąże go również ze staropolską  nazwą „gir”.   Potrawy z podagrycznika, z którego używa się świeżych liści i ogonków liściowych opiszemy w innym  artykule. Kilka przepisów znajdziecie u Łukasza Łuczaja pod linkiem, który podałem powyżej. Tutaj tylko obrazek rośliny i kilka informacji z Wikipedii, o tym  co z nią można robić:

Roślina jadalna
Z młodych liści można na wiosnę sporządzać sałatkę o aromatycznym, gorzkim smaku, ale zawierającą cenne witaminy (A i C). Przyrządza się podobnie, jak szpinak. Można również siekać, wrzucać do zupy i robić barszcz, a z rozwiniętych dorodnych roślin najlepiej do wykorzystania nadaje się ogonek liściowy.
Roślina kosmetyczna
Ze świeżego ziela można sporządzać oczyszczające maseczki kosmetyczne. Działają one rozgrzewająco i poprawiają oddychanie skóry.
Roślina lecznicza
Dawniej leczono zielem podagrę i pamiątką tego jest zwyczajowa nazwa rodzajowa.
  • Surowiec: ziele i korzeń zawierające m.in.: białka, tłuszcze, prowitaminę A, witaminę C.
  • Działanie i zastosowanie: Roślina posiada działanie słabe uspokajające, moczopędne, przeciwzapalne. Herbata z suszonych liści podagrycznika (1 łyżeczka na 1 szklankę wrzątku, parzyć pod przykryciem przez 15 minut, przecedzić i w razie potrzeby pić 3-4 razy dziennie po 2/3 szklanki) to lek zalecany w kuracji podagry, żylaków odbytu, stanów zapalnych nerek i pęcherza, pomocniczo w kamicy nerkowej oraz na poprawę przemiany materii. Świeże liście przykładane na rany powodują szybsze ich gojenie się. Sokiem wyciśniętym z nich można nacierać miejsca ukąszeń przez owady.

aegopodium-podagraria

Podagrycznik pospolity

Φ

Śnieżna Zima

ll in-the-forest-at-winter-1885

Zima syberyjska

ll russian-forest-in-winter

Zima syberyjska

ii 00-yuri-sorokin-meshcherka-llriver-in-the-kulikovo-forest-in-lipetsk-oblast-2011

Syberiall 5118638-russian-winter-in-wild-forest Zima syberyjska ll fontain-in-winter-forest-thumb26391227

Kwiat Paproci Syberia 12 12 2012ll b06_31119972

Człon rakiety nośnej Sojuza wygląda jak szamański bęben który spadł na Syberię (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)ll win02

Rosyjska zimall winter_forest

Rosyjska zimall winter_forest_e

Zimall win01

Zima w kraju nazywanym dzisiaj Rosją, który był w dużej części Polską – to polska zimaII bajkonur sojuz s_b32_06081100Sojuz startujący zimą (zdjęcie pochodzi z : http://www.theatlantic.com/)

Jeszcze o Narodzinach Światła Świata

Świadomość Matki Ziemi i Wszechświata –  Kymatica

http://www.youtube.com/watch?v=Q2XfQFv_Y0Y

http://www.youtube.com/watch?v=Q2XfQFv_Y0Y

2. http://www.youtube.com/watch?v=3qOgCNbxsPM

3. http://www.youtube.com/watch?v=tuSdTBZCcj4

4. http://www.youtube.com/watch?v=or8-GdbEVIo

5. http://www.youtube.com/watch?v=v4–7ZwF4Ic

6. http://www.youtube.com/watch?v=xWLaEFONCuo

7. http://www.youtube.com/watch?v=Z0TV4Rmt-z0

8. http://www.youtube.com/watch?v=nHpvIuWTNvc

Święto Światła Świata na Południowej i Północnej Półkuli

w iwanow Czar czerwcowego święta Sienicz Czerwcowa Сенич июньDajemy tutaj Kupalne Światła Świąteczne po to żeby pamiętać, że  na Południowej Półkuli Matki Ziemi w dniach 20 -26 grudnia każdego roku, czcimy w Wierze Przyrodzonej Słowian inne święto niż na Północy – KRES-Kupała święto Dziwieniów: Dziwienia-Kupały-OKRASY, Dziewanny-KRASZNY, Dziwy-KRASATINY-Pani Czerwonej i Dzieldzielji-DzidziLeli-ZieLIJI-Pani Zielonej. Obydwa Święta Łączy CZARKAN – Dzikie Łowy Niebiańskie na Bodre Światło (odradzające się Światło Świata)

biedronka_14kropka2b

Biedronka – Czternastokropka – ze strony:http://chwastowisko.wordpress.com/category/mieszkancy/chrzaszcze/page/5/

 Święto letniego przesilenia w mitologii wschodniosłowiańskiej. Potwierdzone na Rusi w XIII w. – kupalja.  Nazwa oznacza główną osobę i jej uosobienie w kukle – Boga Kupałę (także Kupało, Kupajło), jak również kapłanki – kupałki rozdające kwiaty przy wróżbach kupalnych i całe zgromadzanie świętujących. Główne elementy uroczystości to: rozpalanie ogni (wiertłem ogniowym), taniec w Koło Ognia, skoki nad Ogniem, chodzenie po Ogniu, obrzędowe obmywanie w Wodzie, plecenie wianków, rzucanie wianków na Wodę, pławienie płonących kręgów ognia na Wodzie, poszukiwanie kwiatu Papródzi, Głowy Kupały oraz inne obrzędy płodności związane z ogniem, ziemią, powietrzem i wodą. Nazwa wiąże się z kąpielą – kąpadlo (prsłw.), ale także kupadlo – od ind-europ. kup– kipieć, pożądać, żądza, kuper– siedlisko żądzy, kuprum/cuprum – pożądany metal z epoki brązu – miedź, co znane jest także z łaciny jako Cupido – Kupido. Motyw miłosnego związku brata i siostry jest eksponowany podczas święta Kupałya. Słowianie pili w obrzędzie Kupały napój z Bratków będących roślinnym wcieleniem owego rodzeństwa. Święto to jest potwierdzone także w Polsce pod nazwą Kresu – w związku z krzesaniem ognia oraz poświęceniem go Kryszeniowi-Krzeszeniowi lub Krzemieniowi-Skalnikowi, a także boginiom Miłości: Dziewannie-Kryszeni i Krasie-Krasatinie, albo Kryszeniowi-Krzeszeniowi-Weselowi, jako uosobieniu nowego rodzącego się „ciemnego” Światła Świata – Bożej Krówki, Kwiatu Kryszenia-Papródzi  (Swątwoli-Kresy). Głównym świętem tego ostatniego Czarnego Bedrika-Kryszenia jest Święto Kroje Słońca (Słońcastanie) pomiędzy 20 a 26 grudniab.

                        a Patrz KLS K. Moszyńskiego czII, Zeszyt 1 (Kraków 1934).

b Patrz: Taja 24, przypis xlvii

biedronka3bBiedronka Chilocorus bipustulatus

Przedstawiany tutaj Kryszeń jest wcieleniem Nowego Światła – Swątbodą i Bedrikiem. Według Księgi Welesa można utożsamiać Kryszenia z Koljadą w tym sensie, w jakim można utożsamić z nimi „Jasne” i „Ciemne” Światło Świata (Białą i Czarną Bożą Krowę i Biedronkę-Wedrika-Bedrika, Ożywającą/Odradzającą się w Łopuchu  Głowę Kupały-Kryszenia-Wesela). Według Księgi Welesa, Kryszeniowi i Koljadzie poświęcano miesiące Prosiniec (styczeń), a także i Kreseń (czerwiec). Kreseń to jeden ze sposobów wymowy imienia Krysznia. Miano kreseń można traktować jak przydomek opisujący funkcje tego boga. Imię wiązano także ze słowem kroje – stanie słońca (kilkudniowe przesilenie zimowe, kiedy dnia jeszcze nie przybywa, a nocy wciąż nie ubywa) i ze słowem kriest (krzyż). A także ze słowem Kres i Świętem Kresu (Kupalia), kiedy to Biała Krowa Słoneczna – Swątwola świeci najjaśniej i odbywa się święto Ognia i Wody. Koljada to moment odwrotny, związany z Górowaniem Ciemności – Królowaniem Czarnej Krowy – Zemuny – Bedrika i narodzinami „słabego”, „małego” Białego Światła – Biedronki Kresu. U nas Kryszeń jest Mocą Miłości-Koszu, uosabianą przez bóstwo żeńskie – Krasę-Krasatinę lub Dziewannę-Kryszenię (Kraszenię).

               
W niektórych wioskach Ukrainy do niedawna pamiętano Koljadę – Młodego Kryszeniab.

                         a Prosiniec: jeden z miesięcy, dawniej u Rusów styczeń, a u Czechów nadal jako grudzień, od prosinyj, „błękitny”, jak niebo zimą.

                         b Południoworuskie obyczaje, jak kolędowanie Młodego Kryszenia, przedstawia J.P. Miroliubow. Brak innych źródeł, ponieważ południoworuski folklor, w porównaniu z północnym, słabo zbadano. Jednak wiarygodność zapisów Miroliubowa potwierdza zarówno współczesne kontynuowanie tych obrzędów, jak i to, że w ziemicach na południu, u Bułgarów Pomaków przechowały się podania o Koljadzie, zbieżne z podaniami indyjskimi o Krysznie.

               
W książce Słowiańsko-ruski folklor (Monachium, 1984) Miriolubow stwierdza, że 22 grudnia w śniegach rozkwita Kwiat –Żar (Kwiat Paproci), a w nim leży Kryszeń, „mniejszy od makowego ziarna”. Od tego dnia Kryszeń zaczyna rosnąć, a w noc Kupały Kwiat-Żar rozkwita i Kryszeń staje się wielkim. Potem Kwiat więdnie i Kryszeń wraz z nim zmniejsza się.

               
W drugim swoim dziele Ryg Weda i pogaństwo (Monachium 1981) J. P. Miroliubow pisze, że na południu Rosji pamiętano o Białych Kudesnikach, którzy chodzili w białych siermięgach przepasanych czerwonymi pasami, w rękach zawsze trzymali wiśniowy kij (wiśnia – Wyspowisz, drzewo Wysznia i Kryszeni-Dziewanny lub Kryszenia-Krzesa-Wesela); ” U niektórych, posiadających szczególne moce, kij kończył się srebrną lub miedzianą buławą (gałką). Była to ich jedyna własność. Prócz tego i maleńkiej srebrnej figurki, wyobrażenia Małego Kryszenia, niczego innego nie posiadali. W pustelni takiego kudesnika wisiały wiązki traw na różne choroby i suche kwiaty z Dnia Kolędy, w które oni kładli figurkę Kryszenia, symbolizującą sobą Rozkwitający Kwiat”. „Na Kolędę obwieszczano Narodzenie Kryszenia, Kwiatu Przybywającego, Narodzenie Dnia, Powrót do Lata, Obwieszczenie Wiosny… Narodzenie Kryszenia, małej srebrnej figurki w sianie, którą starszy w rodzie szukał i znalazłszy, uroczyście pokazywał w północ 22 grudnia… W tę noc wyprowadzano bydło z obór, aby pokazać Gwiazdę Welesa, prowadzącą dni do lata”.

                 
Przy odtwarzaniu pieśni o Kryszeniu w Księdze Koljady wydzielone są starsze wątki od pieśni o Koljadzie i od podobnych – o Welesie-Rampie (ucieleśnienie Wszechwyszniego – Boga Bogów, chodzi tutaj o Wesela-Rampę), związane z Kryszeniem. Osobnym źródłem tekstów o Krysznie-Koljadzie jest Weda Słowian. Obrzędowe pieśni czasów pogańskich (Weda Slovena), przechowane w ustnych podaniach u macedońskich i trackich Bułgarów Pomaków (Sankt Petersburg, 1881).

               
Także należy uwzględnić południowosłowiańskie pieśni o Radzie-Radudze. Jest ona odpowiednikiem indyjskiej Radhy, oblubienicą Kryszny (Rukmini), grecką nimfą wyspy Rodos – Rode, oblubienicą Heliosa (patrz: Pieśni południowych Słowian, Moskwa 1976). Podania o Radzie, Radsze i Rodzie są topologicznie podobne we wszystkich tradycjach. Rada-Raduga to córa Władczyni Morza, do niej zaleca się Morski Żmij (Tryton), ale ona z pomocą Raka go odstrasza, potem rusza do niej w swaty Młody Junak, czyli Wyłko (Kryszeń-Weles). Należy zauważyć, że tylko słowiańska tradycja przekazuje nie przekaz prozaiczny starszego mitu (jak indyjska czy grecka), a same stare  pieśni.

               
Również słowiańskie kolędy, pieśni zarzynkowe i winobraniowe. Patrz: zbiory A.A.Potiebni, P.W.Szejna, P.Biezsonowa, E.P.Romanowa itd. Osobno wyróżnia się zbiór Pieśniarski folklor Mezenii (Leningrad, 1967, s. 232-234). Korowodowe zabawowe pieśni Sybiru Nowosybirsk 1985, s. 11, 35, 39,42,47,61).

 

                Z saamijskiego eposu wątek o walce Kryszenia (Gospodarz Lodowatej Wyspy Ser-ja-tet) z czarnym bałwanem, patrz: Nieniecki epos, Leningrad 1990; wraz z byliną Ilja Muromiec i idoliszcze.

 

                Pośród indyjskich tekstów 10. Pieśń Śrimad Bhagawatam, patrz: książka Swami Prabhupady „Źródło wiecznej przyjemności”, a także trzecia część Śrimad Bhagawatam, rozdział 2-4. Pośród greckich tekstów o Heliosie i Rodzie, Pindar „Olimpijskie ody” (VII, 54). Pośród kaukaskich podań‑pieśni i legend o Synu Kamienia Sasrykawie-Sosurko-Sosłanie.

biedronka grzegorz kolago p1140107tdPomarańczowy Gielas Dziesięcioplamek – Foto Grzegorz Kolago (wspaniałe zdjęcia także innych chrząszczy na jego stronie: http://kolagen.wordpress.com/category/chrzaszcze/biedronkowate/ (wszystkie zdjęcia biedronek poniżej pochodzą z jego strony na WordPress)

Czcimy wszyscy razem: Narodziny Światła Świata – SWĄTLNICY,  Światła, które jest Swątem i Nicą jednocześnie. Jest także  – Ciemną i Jasną  Bożą Krówką symbolizowaną przez dwa Bytu RADki – BydRAnki – Bydełko Boże (Czerwoną lub Żółtą oraz  Czarną Biedronkę).

600px-BIEDRONA

Wspaniała strona z której pochodzą te zdjęcia – jest ich tam wiele: http://kolagen.wordpress.com/category/chrzaszcze/biedronkowate/

To także Bogini Ukryta 89-ta, którą nazywamy SWĄT-WOLĄ , Wolną Wolą Swawolą – więc okazja do poswawolenia, a nie do umartwiania się.

biedronka złota p1140094-1dWrzeciążka-Wardrik-Wedrik-Bedryg

  Razem także – na Północy i Południu w noc Wigilijną poprzedzającą ten ważny dzień, z uwagą śledzimy Narodziny Pierwszej Gwiazdki – Owej Odrodzonej Iskry Światła-Swąt(l)Nicy, a potem koło północy wspomagamy świętym śpiewem i hudbą-muzyką Narodzoną Iskrę-Biedronkę-Wedrika w jego walce pośród Niebieskich Dzikich Łowów – CZARKANU (Czar-Iskonu, Czar-Konu, Arkanu).

biedronka czarna p1120958d

Dwukropka

Obydwa Święta Kres i Kroje (Gody) łączy też ów Rozkwitający Kwiat – Pąp Ródzi (Kwiat Paproci) – symbol Rodzącego się Światła Świata, Kwiat o Sześciu Płatkach – zapisywany jako sześcioszprychowe koło, symbol samego Życia czyli Roda i Przyrody, ale także Swaroga i Swarożyca Ognia Niebieskiego i Ziemskiego – Dawcy Życia. Łaczy je także poszukiwanie Kryszenia bądź Głowy Kryszenia w Liściu Łopuchu, albo w Sianie (sianko ” na szczęście” – zachowane do dzisiaj pod obrusem wigilijnym u Katolików) – jako symbolu odrodzenia Żądzy i Sił Rozrodczych PRZYRODY – Niezwyciężonej Miłości, nie podlegającej Rozumowi, lecz wyłącznie emocjom/żądzom (koszaniu-kochaniu), czyli Instynktom Przyrodzonym Wszystkim Istotom Żywym.

Rozeta to Kwiat Życia

http://www.swietageometria.info/podstawowe-pojecia?start=6

36 floweroflife2ringsjb8

Odrobinka pieprzu  do tej słodyczy, czyli Pogański Medalik przeciw Odmiennym Toksycznym Duchowościom w Codziennej oraz RORATKA w pewnym Liceum.

Nie chcę psuć nastroju świątecznego tekstami, które wywołują międzywyznaniową nienawiść, są jednak w Polsce osoby, w tym światli redaktorzy np. w Gazecie Codziennej, którzy mają w nosie Święta, czy przykazania chrześcijańskie na temat „Miłuj Bliźniego Swego… itd”.

pogański medalik przeciw odmiennym duchowościom

Są to mistrzowie Słowa Miłości, a ich słowa miłości układają się w przepiękną mowę i brzmią harmonijnie w owej przepięknej „Mowie Miłości” przepojonej miłosierdziem i pojednaniem świątecznym. Brzmią one przeciw wszystkim Innym, którzy Wyznają co innego niż oni. Oni nazywają tych Innych – „Toksycznymi Odmiennymi Duchowościami”.  Gazeta Codzienna wydała ten piękny talizman (to chyba czyste pogaństwo posługiwać się talizmanami, to wręcz czary – magia, a w tym wypadku Czarna Magia, bo wymierzona przeciw „Odmiennym Duchowościom”), przekraczając wszelkie granice poszanowania Odmiennych Wyznań Religijnych w Polsce i przekraczając wszelkie granice podstawowego poczucia gustu i smaku.  Gazeta Codzienna weszła na prostą drogę do reaktywacji Inkwizycji Rozumu i Światopoglądu Średniowiecza.

Przedstawiony tutaj medalik anty-czarom Odmiennych Świadomości i Duchowości jest lansowany przez Kastę kościelnych Egzorcystów pod patronatem Episkopatu Polski i Watykanu oraz samego Papieża.  Ma być narzędziem w walce z ateistami, buddystami, taoistami, poganami Wiary Przyrodzoney Słowian, anglikanami, luteranami, kalwinami, Świadkami Jehowy, Muzułmanami, Gnostykami i Agnostykami, Teozofami – Bioenergoterapeutami i Cyklistami, czyli miłośnikami nie Epicykli, lecz jednokołowych rowerków.

Żeby było śmieszniej ten szczytowy przejaw nietolerancji religijnej i umysłowej , światopoglądowej, sprezentowany wszystkim na święta, to Pogański Krzyż Równoramienny – Symbol Swarożyca – Słońca z obciętymi końcówkami Swastyki. Szczyt ignorancji i lekceważenia historycznej prawdy na temat symboli. Pogańskim krzyżem chcą walczyć z nami Poganami?! Śmiech pusty, ale smutny.Kochane Lemingi i ulubione nasze Yetisyny – z którejkolwiek byście nie byli gazety i telewizji – to nie może być skuteczne, bo to nasz symbol – pogański.Musicie poszukać czegoś innego – jeżeli rzecz jasna macie tam cokolwiek swojego, co nie zostało ukradzione innym.

 

„Spokojny” w swoim komentarzu adresowanym do mnie pod artykułem Ta niesamowita Słowiańszczyzna – Wielka Tajemnica i Wielka Mistyfikacja wyraził zdziwienie, że Telewizja Republika, którą hucznie w nagłówku tego samego numeru Gazety Codziennej z 22 12 2012 redakcja proklamuje, jako otwartą na wszelkie inne światopoglądy, które nie miały do tej pory miejsca dla wyrażania swoich opinii w oficjalnych mediach, będzie rzeczywiście OTWARTA. Napisał, że oni spaliliby mnie na stosie prędzej, niż dopuścili do głosu w swojej telewizji (niedokładnie w tych słowach, lecz z tą intencją, to wyraził).

Nazistowski tekst i cała oprawa towarzysząca „podarkowi świątecznemu” w postaci tego medalika, potwierdzają w całej pełni opinię „Spokojnego” i moje najczarniejsze przeczucia co do uczciwości tej oferty.

Postukajcie się w głowy panowie w Gazecie Codziennej zanim uczynicie równie głupi następny krok obrażający 50 % Polaków, którzy nie wierzą w to co wy. Od nas macie tutaj poniżej preznet nie związany z Czarną Magią i Satanizmem acz symboliczny – Skarabeusz z Krainy Księżyca, Joe Mac Gown. Zresztą nie wiem czy to jest skarabeusz czy może Insekt jakiś:

Asian.waterbugSpokojny wątpił, że Wielka Zmiana ma miejsce! A tu proszę, nastał 22 12 2012 i zaczęło się, takie akcje wskazują, że to jest jednak KOLOSALNA ZMIANA. Kiepscy skiepszczają się w błyskawicznym tempie i „złe” spada w „dół” – Sami się dyskredytując wpadają w Czarną Dziurę, w Niebyt, w Małość i Nicość . Niestety cały ten tekst piszę w tonie żałobnym – jakże to przeciwne Inicjatywie Prezydenta Boliwii – piszę na czarno.

W pewnym Liceum i Gimnazjum prywatnym w Krakowie była sobie para Katechetów, którzy jak to katecheci w związku ze Świętami Bożego Narodzenia stworzyli dla dzieci i młodzieży tamże zgromadzonej Gazetkę Świąteczną Szkolną.

Oto co znajdujemy w tejże gazetce – zdjęcie płonącej świecy i objaśnienie RORATY – Roratka:

„Roraty to ciąg nabożeństw które odbywają się świtem. Poprzedzają one Boże Narodzenie. Podczas tych nabożeństw rozpala się i zabiera do domu świece zwane Roratkami. Roratka symbolizuje Matkę Bożą „Jutrzenkę” która poprzedza niepokalane narodzenie Chrystusa „Słońca”.

Kochani moi katecheci z liceum, którego z nazwy nie wymienię, żeby wam nie zaszkodzić. Jesteście o krok od PRAWDY. Życzę wam abyście w Nowym 2013 roku wykonali ten Krok Naprzód i żeby w następnej świątecznej Gazetce znalazło się ostatnie zdanie z przestawionymi cudzysłowami: Roratka symbolizuje Jutrzenkę „Matkę Bożą”, która poprzedza niepokalane narodzenie Słońca „Chrystusa”.

To będzie bowiem prawda, Prawda, PRAWDA a nawet Święta Prawda.OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Roratka

Dodam , że słowo RoRaTka samo w sobie zawiera tę PRAWDĘ ŚWIĘTĄ, bowiem: (swa)Ro(g)Ra(d)Tka to w samej istocie jedna z Bogiń Matek – we własnej osobie Jutrzenka. Często mylona z Tęczą i Zorzą Poranną lub Wieczorną. Roratka to zatem nic innego jak, rzeczywiście w sposób NIEPOKALANY, RODząca RA(D) – Światło Świata i TKAjąca Dzień – Bogini Przyrodzonej Słowiańskiej Wiary-Wiedy [Przyrod(zone)y]. Możemy ją utożasamiać z Tęczą-RADUGĄ, JUTRĄ-JUTRZNIĄ-JUTRYBOGĄ ALBO Z ZORZĄ.

Zapalmy zatem wszyscy Swarog-Radkę o poranku w Dzień Narodzin Światła Świata!!! Wszyscy RAZEM!

 

notovitch

Na koniec tej części Kogla Mogla- c d n – 24 12 2012

Jeszcze o dziele Notowicza (dogłębniej – tylko dla miłośników tego tematu)

Nicolas Notovitch

In 1894, the Russian war correspondent Nicolas Notovitch published a book entitled „La vie inconnue de Jésus-Christ”, later translated and published as „The Life of the Holy Issa”. He claimed to have made a sensational manuscript find in a Lamaist monastery in Tibet. The monastery of Himis still exists, near Leh, the capital of Ladakh at the border between Tibet and India. Notovitch claimed to have been taken there after breaking his leg in an accident, and during his recovery to have discovered that the monks worshipped a prophet named Issa. When they read their scrolls about this person to him, he realized that Issa was none other than Jesus.

The scrolls told that in his youth, Jesus had travelled to India and Tibet, years before he began his work in Palestine. He there met with Jainists, Brahmins and Buddhists, learned Pali and studied the holy scriptures of Buddhism. Notovitch wrote down the text as it was read by the abbot and translated for him by an interpreter. According to Notovitch, the Tibetan scrolls were translations of Pali documents which the abbot claiimed were still kept at Lhasa. (In fact, Pali is the language of southern Buddhism and has never been used in Tibet. Most Tibetan translations are from Sanskrit.)

Notovitch’s book „The Life of the Holy Issa” was published in France, Britain and America. But criticism hit hard. None less than Max Müller, the foremost expert on Indian literature in the Western world, pulverized the hoax in a magazine article, pointing to numerous errors and inconsistencies. Further, an English lady travelling in those parts of the world went to the Himis monastery and asked around. She was told that no Russian had visited the monastery for many years and nobody had been treated for any leg injury there, and that they never heard of an „Issa”.

The final judgement on Notovitch’s hoax came two years later from professor Archibald Douglas in Agra. He also went to the monastery and read aloud from Notovitch’s book to the abbot, who was very surprised at the account of what he himself was supposed to have said to Notovitch a few years earlier. Douglas published his interview with the abbot, who claimed to have been abbot there for 15 years and denied every syllable of Notovitch’s story. He also remarked that he could not think of a punishment suitable for scum who invented such lies as Notovitch. The interview was witnessed and signed by Douglas, the abbot and the interpreter, and officially sealed by the abbot.

Notovitch tried for some time to defend his story with various dodges, but finally gave up and returned to being a war correspondent. Unlike most hoaxers, he had no ideological motives for the hoax, just a desire to create a sensation. His thin story would probably not have received much attention at all if it had not been published at the peak of the 19th century Indian romanticism, just after Queen Victoria had been crowned Empress of India.

It’s still going on…

With this, the case should have been closed. But successful lies have a tendency to return. Notovitch’s book was printed again in 1926 by an American publisher who hoped (not without justification) that the debunking of the hoax had been forgotten. Even more, the story has inspired other hoaxers to fantazise about Jesus travelling to the mysterious East. Probably neither „The Gospel of the Holy Twelve” or „The Aquarian Gospel” would have existed without Notovitch’s ideas. Others with similar fantasies are the half-islamic Ahmadiyya sect who believe that Jesus survived the crucifixion and died of old age at Srinagar where he is also said to have been buried. To support this, their founder Hazrat Mirza Ghulam Ahmad quoted another hoax, the „Barnabas gospel”. Modern Ahmadiyya books quote both the „Essene epistle” and the „Life of the Holy Issa” as if they were authentic documents about Jesus.

The story of Notovitch demonstrates the incredible survival power of lies that capture the popular imagination, and the powerlesness of science to eradicate belief in even the most absurd hoaxes. Conclusive proof is apparently not enough. „The world wants to be deceived.”

 esse © by Czesław Białczyński

Some articles on Notovitch, The Unknown Life of Christ.


The Nineteenth Century, 36 (July-December 1894) pp. 515-522

THE ALLEGED SOJOURN OF CHRIST IN INDIA 1

Aeneas Sylvius, afterwards Pope Pius the Second, 1458-64, when on a visit to England, was anxious to see with his own eyes the barnacle geese that were reported to grow on trees, and, being supposed to be vegetable rather than animal, were allowed to be eaten during Lent. He went as far as Scotland to see them, but when arrived there he was told that he must go further, to the Orchades, if he wished to see these miraculous geese. He seemed rather provoked at this, and, complaining that miracles would always flee further and further, he gave up his goose chase (didicimus miracula semper remotius fugere).

Since his time, the number of countries in which miracles and mysteries could find a safe hiding-place has been much reduced. If there were a single barnacle goose left in the Orchades, i.e. the Orkney Islands, tourists would by this time have given a good account of it. There are few countries left now beyond the reach of steamers or railways, and if there is a spot never trodden by a European foot, that is the very spot which is sure to be fixed upon by some adventurous members of the Alpine Club for their next expedition. Even Central Asia and Central Africa are no longer safe, and, hence, no doubt, the great charm which attaches to a country like Tibet, now almost the only country some parts of which are still closed against European explorers. It was in Tibet, therefore, that Madame Blavatsky met her Mahâtmas, who initiated her in the mysteries of Esoteric Buddhism. Mr. Sinnet claims to have followed in her footsteps, but has never described his or her route. Of course, if Madame Blavatsky and Mr. Sinnet had only told us by what passes they entered Tibet from India, at what stations they halted, and in what language they communicated with the Mahâtmas, it would not be courteous to ask any further questions. That there are Mahâtmas in India and Tibet no one would venture to deny. The only doubt is whether these real Mahâtmas know, or profess to know, anything beyond what they can, and what we can, learn from their sacred literature. If so, they have only to give the authorities to which they appeal for their esoteric knowledge, and we shall know at |516 once whether they are right or wrong. Their Sacred Canon is accessible to us as it is to them, and we could, therefore, very easily come to an understanding with them as to what they mean by Esoteric Buddhism. Their Sacred Canon exists in Sanskrit, in Chinese, and in Tibetan, and no Sacred Canon is so large and has at the same time been so minutely catalogued as that of the Buddhists in India, China, or Tibet.

But though certain portions of Tibet, and particularly the capital (Lassa), are still inaccessible, at least to English travellers from India, other portions of it, and the countries between it and India, are becoming more and more frequented by adventurous tourists. It would therefore hardly be safe to appeal any longer to unknown Mahâtmas, or to the monks of Tibetan monasteries, for wild statements about Buddhism, esoteric or otherwise, for a letter addressed to these monasteries, or to English officials in the neighbourhood, would at once bring every information that could be desired. „Where detection was so easy, it is almost impossible to believe that a Russian traveller, M. Notovitch, who has lately published a ‚Life of Christ’ dictated to him by Buddhist priests in the Himis Monastery, near Leh, in Ladakh, should, as his critics maintain, have invented not only the whole of this Vie inconnue de Jésus-Christ, but the whole of his journey to Ladakh. It is no doubt unfortunate that M. Notovitch lost the photographs which he took on the way, but such a thing may happen, and if an author declares that he has travelled from Kashmir to Ladakh one can hardly summon courage to doubt his word. It is certainly strange that letters should have been received not only from missionaries, but lately from English officers also passing through Leh, who, after making careful inquiries on the spot, declare that no Russian gentleman of the name of Notovitch ever passed through Leh, and that no traveller with a broken leg was ever nursed in the monastery of Himis. But M. Notovitch may have travelled in disguise, and he will no doubt be able to prove through his publisher, M. Paul Ollendorf, how both the Moravian missionaries and the English officers were misinformed by the Buddhist priests of the monastery of Leh. The monastery of Himis has often been visited, and there is a very full description of it in the works of the brothers Schlagintweit on Tibet.

But, taking it for granted that M. Notovitch is a gentleman and not a liar, we cannot help thinking that the Buddhist monks of Ladakh and Tibet must be wags, who enjoy mystifying inquisitive travellers, and that M. Notovitch fell far too easy a victim to their jokes. Possibly, the same excuse may apply to Madame Blavatsky, who was fully convinced that her friends, the Mahâtmas of Tibet, sent her letters to Calcutta, not by post, but through the air, letters which she showed to her friends, and which were written, not on Mahâtmic paper and with Mahâtmic ink, but on English paper and |517 with English ink. Be that as it may, M. Notovitch is not the first traveller in the East to whom Brâhmans or Buddhists have supplied, for a consideration, the information and even the manuscripts which they were in search of. Wilford’s case ought to have served as a warning, but we know it did not serve as a warning to M. Jacolliot when he published his Bible dans l’Inde from Sanskrit originals, supplied to him by learned Pandits at Chandranagor. Madame Blavatsky, if I remember rightly, never even pretended to have received Tibetan manuscripts, or, if she had, neither she nor Mr. Sinnet have ever seen fit to publish either the text or an English translation of these treasures.

But M. Notovitch, though he did not bring the manuscripts home, at all events saw them, and not pretending to a knowledge of Tibetan, had the Tibetan text translated by an interpreter, and has published seventy pages of it in French in his Vie inconnue de Jésus-Christ. He was evidently prepared for the discovery of a Life of Christ among the Buddhists. Similarities between Christianity and Buddhism have frequently been pointed out of late, and the idea that Christ was influenced by Buddhist doctrines has more than once been put forward by popular writers. The difficulty has hitherto been to discover any real historical channel through which Buddhism could have reached Palestine at the time of Christ. M. Notovitch thinks that the manuscript which he found at Himis explains the matter in the simplest way. There is no doubt, as he says, a gap in the life of Christ, say from his fifteenth to his twenty-ninth year. During that very time the new Life found in Tibet asserts that Christ was in India, that he studied Sanskrit and Pâli, that he read the Vedas and the Buddhist Canon, and then returned through Persia to Palestine to preach the Gospel. If we understand M. Notovitch rightly, this Life of Christ was taken down from the mouths of some Jewish merchants who came to India immediately after the Crucifixion (p. 237). It was written down in Pâli, the sacred language of Southern Buddhism; the scrolls were afterwards brought from India to Nepaul and Makhada (quaere Magadha) about 200 a.d. (p. 236), and from Nepaul to Tibet, and are at present carefully preserved at Lassa. Tibetan translations of the Pâli text are found, he says, in various Buddhist monasteries, and, among the rest, at Himis. It is these Tibetan manuscripts which were translated at Himis for M. Notovitch while he was laid up in the monastery with a broken leg, and it is from these manuscripts that he has taken his new Life of Jesus Christ and published it in French, with an account of his travels. This volume, which has already passed through several editions in France, is soon to be translated into English.

There is a certain plausibility about all this. The language of Magadha, and of Southern Buddhism in general, was certainly Pâli, and Buddhism reached Tibet through Nepaul. But M. Notovitch ought to |518 have been somewhat startled and a little more sceptical when he was told that the Jewish merchants who arrived in India immediately after the Crucifixion knew not only what had happened to Christ in Palestine, but also what had happened to Jesus, or Issa, while he spent fifteen years of his life among the Brâhmans and Buddhists in India, learning Sanskrit and Pâli, and studying the Vedas and the Tripitaka. With all their cleverness the Buddhist monks would have found it hard to answer the question, how these Jewish merchants met the very people who had known Issa as a casual student of Sanskrit and Pâli in India —-for India is a large term—-and still more, how those who had known Issa as a simple student in India, saw at once that he was the same person who had been put to death under Pontius Pilate. Even his name was not quite the same. His name in India is said to have been Issa, very like the Arabic name Isâ’l Masîh, Jesus, the Messiah, while, strange to say, the name of Pontius Pilate seems to have remained unchanged in its passage from Hebrew to Pâli, and from Pâli to Tibetan. We must remember that part of Tibet was converted to Mohammedanism. So much for the difficulty as to the first composition of the Life of Issa in Pâli, the joint work of Jewish merchants and the personal friends of Christ in India, whether in Sind or at Benares. Still greater, however, is the difficulty of the Tibetan translation of that Life having been preserved for so many centuries without ever being mentioned. If M. Notovitch had been better acquainted with the Buddhist literature of Tibet and China, he would never have allowed his Buddhist hosts to tell him that this Life of Jesus was -well known in Tibetan literature, though read by the learned only. We possess excellent catalogues of manuscripts and books of the Buddhists in Tibet and in China. A complete catalogue of the Tripitaka or the Buddhist Canon in Chinese has been translated into English by a pupil of mine, the Rev. Bunyiu Nanjio, M.A., and published by the Clarendon Press in 1883. It contains no less than 1,662 entries. The Tibetan Catalogue is likewise a most wonderful performance, and has been published in the Asiatic Researches, vol. xx., by Csoma Körösi, the famous Hungarian traveller, who spent years in the monasteries of Tibet and became an excellent Tibetan scholar. It has lately been republished by M. Féer in the Annales du Musée Guimet. This Catalogue is not confined to what we should call sacred or canonical books, it contains everything that was considered old and classical in Tibetan literature. There are two collections, the Kandjur and the Tandjur. The Kandjur consists of 108 large volumes, arranged in seven divisions:

1.  Dulva, discipline (Vinaya).

2.  Sherch’hin, wisdom (Pragnâpâramitâ).

3.  P’hal-ch’hen, the garland of Buddhas (Buddha-avatansaka).

4.  Kon-tségs, mountain of treasures (Ratnakűta).

5. Mdo, or Sűtras, aphorisms (Sűtrânta). |519

6.  Myang-Hdas, or final emancipation (Nirvâna).

7.  Gryut, Tantra or mysticism (Tantra).

‚The Tandjur consists of 225 volumes, and while the Kandjur is supposed to contain the Word of Buddha, the Tandjur contains many books on grammar, philosophy, &c, which, though recognised as part of the Canon, are in no sense sacred.

In the Tandjur, therefore, if not in the Kandjur, the story of Issa ought to have its place, and if M. Notovitch had asked his Tibetan friends to give him at least a reference to that part of the Catalogue where this story might be found, he would at once have discovered that they were trying to dupe him. Two things in their account are impossible, or next to impossible. The first, that the Jews from Palestine who came to India in about 35 a.d. should have met the very people who had known Issa when he was a student at Benares; the second, that this Sutra of Issa, composed in the first century of our era, should not have found a place either in the Kandjur or in the Tandjur.

It might, of course, be said, Why should the Buddhist monks of Himis have indulged in this mystification?—-but we know as a fact that Pandits in India, when hard pressed, have allowed themselves the same liberty with such men as Wilford and Jacolliot; why should not the Buddhist monks of Himis have done the same for M. Notovitch, who was determined to find a Life of Jesus Christ in Tibet? If this explanation, the only one I can think of, be rejected, nothing would remain but to accuse M. Notovitch, not simply of a mauvaise plaisanterie, but of a disgraceful fraud; and that seems a strong measure to adopt towards a gentleman who represents himself as on friendly terms with Cardinal Rotelli, M. Jules Simon, and E. Renan.

And here I must say that if there is anything that might cause misgivings in our mind as to M. Notovitch’s trustworthiness, it is the way in which he speaks of his friends. When a Cardinal at Rome dissuades him from publishing his book, and also kindly offers to assist him, he hints that this was simply a bribe, and that the Cardinal wished to suppress the book. Why should he? If the story of Issa were historically true, it would remove many difficulties. It would show once for all that Jesus was a real and historical character. The teaching ascribed to him in Tibet is much the same as what is found in the Gospels, and if there are some differences, if more particularly the miraculous element is almost entirely absent, a Cardinal of the Roman Catholic Church would always have the tradition of the Church to rest on, and would probably have been most grateful for the solid historical framework supplied by the Tibetan Life.

M. Notovitch is equally uncharitable in imputing motives to the late M. Renan, who seems to have received him most kindly and to have offered to submit his discovery to the Academy. M. Notovitch |520 says that he never called on Renan again, but actually waited for his death, because he was sure that M. Renan would have secured the best part of the credit for himself, leaving to M. Notovitch nothing but the good luck of having discovered the Tibetan manuscript at Himis. Whatever else Renan was, he certainly was far from jealous, and he would have acted towards M. Notovitch in the same spirit with which he welcomed the discoveries which Hamdy Bey lately made in Syria on the very ground which had been explored before by Renan himself. Many travellers who discover manuscripts, or inscriptions, or antiquities, are too apt to forget how much they owe to good luck and to the spades of their labourers, and that, though a man who disinters a buried city may be congratulated on his devotion and courage and perseverance, he does not thereby become a scholar or antiquary. The name of the discoverer of the Rosetta stone is almost forgotten, the name of the decipherer will be remembered for ever.

The worst treatment, however, is meted out to the missionaries in Tibet. It seems that they have written to say that M. Notovitch had never broken his leg or been nursed in the monastery of Himis. This is a point that can easily be cleared up, for there are at the present moment a number of English officers at Leh, and there is the doctor who either did or did not set the traveller’s leg. M. Notovitch hints that the Moravian missionaries at Leh are distrusted by the people, and that the monks would never have shown them the manuscript containing the Life of Issa. Again I say, why not? If Issa was Jesus Christ, either the Buddhist monks and the Moravian missionaries would have seen that they both believed in the same teacher, or they might have thought that this new Life of Issa was even less exposed to objections than the Gospel story. But the worst comes at the end. ‚How can I tell,’ he writes, ‚that these missionaries have not themselves taken away the documents of which I saw the copies at the Himis monastery?’ But how could they, if the monks never showed them these manuscripts? M. Notovitch goes even further. ‚This is simply a supposition of my own,’ he writes, ‚but, if it is true, only the copies have been made to disappear, and the originals have remained at Lassa. … I propose to start at the end of the present year for Tibet, in order to find the original documents having reference to the life of Jesus Christ. I hope to succeed in this undertaking in spite of the wishes of the missionaries, for whom, however, I have never ceased to profess the profoundest respect.’ Any one who can hint that these missionaries may have stolen and suppressed the only historical Life of Christ which is known to exist, and nevertheless express the profoundest respect for them, must not be surprised if the missionaries and their friends retaliate in the same spirit. We still prefer to suppose that M. Notovitch, like Lieutenant Wilford, like M. Jacolliot, like Madame Blavatsky and Mr. Sinnet, was duped. |521 It is pleasanter to believe that Buddhist monks can at times be wags, than that M. Notovitch is a rogue.

All this, no doubt, is very sad. How long have we wished for a real historical life of Christ without the legendary halo, written, not by one of his disciples, but by an independent eye-witness who had seen and heard Christ during the three years of his active life, and who had witnessed the Crucifixion and whatever happened afterwards? And now, when we seemed to have found such a Life, written by an eye-witness of his death, and free as yet from any miraculous accretions, it turns out to be an invention of a Buddhist monk at Himis, or, as others would have it, a fraud committed by an enterprising traveller and a bold French publisher. We must not lose patience. In these days of unexpected discoveries in Egypt and elsewhere, everything is possible. There is now at Vienna a fragment of the Gospel-story more ancient than the text of St. Mark. Other things may follow. Only let us hope that if such a Life were ever to be discovered, the attitude of Christian theologians would not be like that which M. Notovitch suspects on the part of an Italian Cardinal or of the Moravian missionaries at Himis, but that the historical Christ, though different from the Christ of the Gospels, would be welcomed by all who can believe in his teaching, even without the help of miracles.

F. Max Müller.

P.S.—-It is curious that at the very time I was writing this paper I received a letter from an English lady dated Leh, Ladakh, June 29. She writes:

We left Leh two days ago, having enjoyed our stay there so much! There had been only one English lady here for over three years. Two German ladies live there, missionaries, a Mr. and Mrs. Weber—-a girl, and another English missionary. They have only twenty Christians, though it has been a mission-station for seven years. We saw a polo match which was played down the principal street. Yesterday we were at the great Himis monastery, the largest Buddhist monastery up here—-800 Lamas. Did you hear of a Russian who could not gain admittance to the monastery in any way, but at last broke his leg outside, and was taken in? His object was to copy a Buddhist Life of Christ which is there. He says he got it, and has published it since in French. There is not a single word of truth in the whole story! There has been no Russian there. No one has been taken into the Seminary for the past fifty years with a broken leg! There is no Life of Christ there at all! It is dawning on me that people who in England profess to have been living in Buddhist monasteries in Tibet and to have learnt there the mysteries of Esoteric Buddhism are frauds. The monasteries one and all are the most filthy places. The Lamas are the dirtiest of a very dirty race. They are fearfully ignorant, and idolaters pur et simple; no—-neither pure nor simple. I have asked many travellers whom I have met, and they all tell the same story. They acknowledge that perhaps at the Lama University at Lassa it may be better, but no Englishman is allowed there. Captain Bower (the discoverer of the famous Bower MS.) did his very best to get there, but failed. . . . We are roughing it |522 now very much. I have not tasted bread for five weeks, and shall not for two months more. We have ‚chappaties’ instead. We rarely get any butter. We carry a little tinned butter, but it is too precious to eat much of. It was a great luxury to get some linen washed in Leh, though they did starch the sheets. „We are just starting on our 500 miles march to Simla. We hear that one pass is not open yet, about which we are very anxious. We have one pass of 18,000 feet to cross, and we shall be 13,000 feet high for over a fortnight; but I hope that by the time you get this we shall be down in beautiful Kulu, only one month from Simla!


The Nineteenth Century, 39 (January-June 1896) pp. 667-677


THE CHIEF LAMA OF HIMIS ON THE ALLEGED ‚UNKNOWN LIFE OF CHRIST’

It is difficult for any one resident in India to estimate accurately the importance of new departures in European literature, and to gauge the degree of acceptance accorded to a fresh literary discovery such as that which M. Notovitch claims to have made. A revelation of so surprising a nature could not, however, have failed to excite keen interest, not only among theologians and the religious public generally, but also among all who wish to acquire additional information respecting ancient religious systems and civilisations.

Under these circumstances it was not surprising to find in the October (1894) number of this Review an article from the able pen of Professor Max Müller dealing with the Russian traveller’s marvellous ‚find.’

I confess that, not having at the time had the pleasure of reading the book which forms the subject of this article, it seemed to me that the learned Oxford Professor was disposed to treat the discoverer somewhat harshly, in holding up the Unknown Life of Christ as a literary forgery, on evidence which did not then appear conclusive.

A careful perusal of the book made a less favourable impression of the genuineness of the discovery therein described; but my faith in M. Notovitch was somewhat revived by the bold reply which that gentleman made to his critics, to the effect that he is ‚neither a „hoaxer” nor a „forger,” ‚ and that he is about to undertake a fresh journey to Tibet to prove the truth of his story.

In the light of subsequent investigations, I am bound to say that the chief interest which attaches, in my mind, to M. Notovitch’s daring defence of his book is the fact that that defence appeared immediately before the publication of an English translation of his work.

I was resident in Madras during the whole of last year, and did not expect to have an opportunity of investigating the facts respecting the Unknown Life of Christ at so early a date. Removing to the North-West Provinces in the early part of the present year, I |668 found that it would be practicable during the three months of the University vacation to travel through Kashmir to Ladakh, following the route taken by M. Notovitch, and to spend sufficient time at the monastery at Himis to learn the truth on this important question. I may here mention, en passant, that I did not find it necessary to break even a little finger, much less a leg, in order to gain admittance to Himis Monastery, where I am now staying for a few days, enjoying the kind hospitality of the Chief Lama (or Abbot), the same gentleman who, according to M. Notovitch, nursed him so kindly under the painful circumstances connected with his memorable visit.

Coming to Himis with an entirely open mind on the question, and in no way biassed by the formation of a previous judgment, I was fully prepared to find that M. Notovitch’s narrative was correct, and to congratulate him on his marvellous discovery. One matter of detail, entirely unconnected with the genuineness of the Russian traveller’s literary discovery, shook my faith slightly in the general veracity of the discoverer.

Daring his journey up the Sind Valley M. Notovitch was beset on all sides by ‚panthers, tigers, leopards, black bears, wolves, and jackals.’ A panther ate one of his coolies near the village of Haďena before his very eyes, and black bears blocked his path in an aggressive manner. Some of the old inhabitants of Haďena told me that they had never seen or heard of a panther or tiger in the neighbourhood, and they had never heard of any coolie, travelling with a European sahib, who had lost his life in the way described. They were sure that such an event had not happened within the last ten years. I was informed by a gentleman of large experience in big-game shooting in Kashmir that such an experience as that of M. Notovitch was quite unprecedented, even in 1887, within thirty miles of the capital of Kashmir.

During my journey up the Sind Valley the only wild animal I saw was a red bear of such retiring disposition that I could not get near enough for a shot.

In Ladakh I was so fortunate as to bag an ibex with thirty-eight-inch horns, called somewhat contemptuously by the Russian author ‚wild goats;’ but it is not fair to the Ladakhis to assert, as M. Notovitch does, that the pursuit of this animal is the principal occupation of the men of the country. Ibex are now so scarce near the Leh-Srinagar road that it is fortunate that this is not the case. M. Notovitch pursued his path undeterred by trifling discouragements, ‚prepared,’ as he tells us, ‚ for the discovery of a Life of Christ among the Buddhists.’

In justice to the imaginative author I feel bound to say that I have no evidence that M. Notovitch has not visited Himis Monastery. On the contrary, the Chief Lama, or Chagzot, of Himis |669 does distinctly remember that several European gentlemen visited the monastery in the years 1887 and 1888.

I do not attach much importance to the venerable Lama’s declaration, before the Commissioner of Ladakh, to the effect that no Russian gentleman visited the monastery in the years named, because I have reason to believe that the Lama was not aware at the time of the appearance of a person of Russian nationality, and on being shown the photograph of M. Notovitch confesses that he might have mistaken him for an ‚English sahib.’ It appears certain that this venerable Abbot could not distinguish at a glance between a Russian and other European or American traveller.

The declaration of the ‚English lady at Leh,’ and of the British officers, mentioned by Professor Max Millier, was probably founded on the fact that no such name as Notovitch occurs in the list of European travellers kept at the dâk bungalow in Leh, where M. Notovitch says that he resided during his stay in that place. Careful inquiries have elicited the fact that a Russian gentleman named Notovitch was treated by the medical officer of Leh Hospital, Dr. Karl Marks, when suffering not from a broken leg, but from the less romantic but hardly less painful complaint—-toothache.

I will now call attention to several leading statements in M. Notovitch’s book, all of which will be found to be definitely contradicted in the document signed by the Chief Superior of Himis Monastery, and sealed with his official seal. This statement I have sent to Professor Max Müller for inspection, together with the subjoined declaration of Mr. Joldan, an educated Tibetan gentleman, to whose able assistance I am deeply indebted.

A more patient and painstaking interpreter could not be found, nor one better fitted for the task.

The extracts from M. Notovitch’s book were slowly translated to the Lama, and were thoroughly understood by him. The questions and answers were fully discussed at two lengthy interviews before being prepared as a document for signature, and when so prepared were carefully translated again to the Lama by Mr. Joldan, and discussed by him with that gentleman, and with a venerable monk who appeared to act as the Lama’s private secretary.

I may here say that I have the fullest confidence in the veracity and honesty of this old and respected Chief Lama, who appears to be held in the highest esteem, not only among Buddhists, but by all Europeans who have made his acquaintance. As he says, he has nothing whatever to gain by the concealment of facts, or by any departure from the truth.

His indignation at the manner in which he has been travestied by the ingenious author was of far too genuine a character to be feigned, and I was much interested when, in our final interview, he asked me if in Europe there existed no means of punishing a person |670 who told such untruths. I could only reply that literary honesty is taken for granted to such an extent in Europe, that literary forgery of the nature committed by M. Notovitch could not, I believed, be punished by our criminal law.

With reference to M. Notovitch’s declaration that he is going to Himis to verify the statements made in his book, I would take the liberty of earnestly advising him, if he does so, to disguise himself at least as effectually as on the occasion of his former visit. M. Notovitch will not find himself popular at Himis, and might not gain admittance, even on the pretext of having another broken leg.

The following extracts have been carefully selected from the Unknown Life of Christ, and are such that on their truth or falsehood may be said to depend the value of M. Notovitch’s story.

After describing at length the details of a dramatic performance, said to have been witnessed in the courtyard of Himis Monastery, M. Notovitch writes:

A fter having crossed the courtyard and ascended a staircase lined with prayer-wheels, we passed through two rooms encumbered with idols, and came out upon the terrace, where I seated myself on a bench opposite the venerable Lama, whose eyes flashed with intelligence (p. 110).

(This extract is important as bearing on the question of identification; see Answers 1 and 2 of the Lama’s statement: and it may here be remarked that the author’s account of the approach to the Chief Lama’s reception room and balcony is accurate.) Then follows a long résumé of a conversation on religious matters, in the course of which the Abbot is said to have made the following observations amongst others:

We have a striking example of this (Nature-worship) in the ancient Egyptians, who worshipped animals, trees, and stones, the winds and the rain (p. 114).

The Assyrians, in seeking the way which should lead them to the feet of the Creator, turned their eyes to the stars (p. 115).

Perhaps the people of Israel have demonstrated in a more flagrant manner than any other, man’s love for the concrete (p. 115).

The name of Issa is held in great respect by the Buddhists, but little is known about him save by the Chief Lamas who have read the scrolls relating to his life (p. 120).

The documents brought from India to Nepal, and from Nepal to Tibet, concerning Issa’s existence, are written in the Pâli language, and are now in Lassa; but a copy in our language—-that is, the Tibetan—-exists in this convent (p. 123).

Two days later I sent by a messenger to the Chief Lama a present comprising an alarum, a watch, and a thermometer (p. 125).

We will now pass on to the description given by the author of his re-entry into the monastery with a broken leg:

I was carried with great care to the best of their chambers, and placed on a bed of soft materials, near to which stood a prayer-wheel. All this took place under the immediate surveillance of the Superior, who affectionately pressed the hand I offered him in gratitude for his kindness (p. 127).

While a youth of the convent kept in motion the prayer-wheel near my bed, |671 the venerable Superior entertained me with endless stories, constantly taking my alarum and watch from their cases, and putting me questions as to their uses, and the way they should be worked. At last, acceding to my earnest entreaties, he ended by bringing me two large bound volumes, with leaves yellowed by time, and from them he read to me, in the Tibetan language, the biography of Issa, which I carefully noted in my carnet de voyage, as my interpreter translated what he said (p. 128).

This last extract is in a sense the most important of all, as will be seen when it is compared with Answers 3, 4, and 5 in the statement of the Chief Superior of Himis Monastery. That statement I now append. The original is in the hands of Professor Max Müller, as I have said, as also is the appended declaration of Mr. Joldan, of Leh.

The statement of the Lama, if true—-and there is every reason to believe it to be so—-disposes once and for ever of M. Notovitch’s claim to have discovered a Life of Issa among the Buddhists of Ladakh. My questions to the Lama were framed briefly, and with as much simplicity as possible, so that there might be no room for any mistake or doubt respecting the meaning of these questions.

My interpreter. Mr. Joldan, tells me that he was most careful to translate the Lama’s answers verbally and literally, to avoid all possible misapprehension. The statement is as follows:

Question 1. You are the Chief Lama (or Abbot) of Himis Monastery?

Answer 1. Yes.

Question 2. For how long have you acted continuously in that capacity?

Answer 2. For fifteen years.

Question 3. Have you or any of the Buddhist monks in this monastery ever seen here a European with an injured leg?

Answer 3. No, not during the last fifteen years. If any sahib suffering from serious injury had stayed in this monastery it would have been my duty to report the matter to the Wazir of Leh. I have never had occasion to do so.

Question 4. Have you or any of your monks ever shown any Life of Issa to any sahib, and allowed him to copy and translate the same?

Answer 4. There is no such book in the monastery, and during my term of office no sahib has been allowed to copy or translate any of the manuscripts in the monastery.

Question 5. Are you aware of the existence of any book in any of the Buddhist monasteries of Tibet bearing on the life of Issa?

Answer 5. I have been for forty-two years a Lama, and am well acquainted with all the well-known Buddhist books and manuscripts, and I have never heard of one which mentions the name of Issa, and it is my firm and honest belief that none such exists. I have inquired of our principal Lamas in other monasteries of Tibet, and they are not acquainted with any books or manuscripts which mention the name of Issa.

Question 6. M. Nicolas Notovitch, a Russian gentleman who visited |672 your monastery between seven and eight years ago, states that you discussed with him the religions of the ancient Egyptians, Assyrians, and the people of Israel.

Answer 6. I know nothing whatever about the Egyptians, Assyrians, and the people of Israel, and do not know anything of their religions whatsoever. I have never mentioned these peoples to any sahib.

[I was reading M. Notovitch’s book to the Lama at the time, and he burst out with, ‚Sun, sun, sun, manna mi dug!’ which is Tibetan for, ‚Lies, lies, lies, nothing but lies!’ I have read this to him as part of the statement which he is to sign—-as his deliberate opinion of M. Notovitch’s book. He appears perfectly satisfied on the matter. J. A. D.]

Question 7. Do you know of any Buddhist writings in the Pâli language?

Answer 7. I know of no Buddhist writings in the Pâli langage; all the writings here, that I know of, have been translated from Sanskrit and Hindi into the Tibetan language.

[From this answer, and other observations of the Lama, it would appear that he is not acquainted with the term ‚Pâli.’—-J. A. D. ]

Question 8. Have you received from any sahib a present of a watch, an alarum, and a thermometer?

Answer 8. I have never received any such presents from any sahib. I do not know what a thermometer is. I am sure that I have not one in my possession.

[This answer was given after a careful explanation of the nature of the articles in question.—-J. A. D.]

Question 9. Do you speak Urdu or English?

Answer 9. I do not know either Urdu or English.

Question 10. Is the name of Issa held in great respect by the Buddhists?

Answer 10. They know nothing even of his name; none of the Lamas has ever heard it, save through missionaries and European sources.

Signed in the Tibetan language by the Chief Lama of Himis, and sealed with his official seal.

In the presence of us
J. Archibald Douglas, Professor, Government College, Agra, N.-W. P.
Shahmwell Joldan, late Postmaster of Ladakh.

Himis Monastery, Little Tibet: June 3, 1895.

(Mr. Joldan’s Declaration)

This is my declaration: That I acted as interpreter for Professor Douglas in his interviews with the Chief Lama of Hiinis Monastery.

I can speak English, and Tibetan is my native language. The questions and answers to which the Chief Lama has appended his seal and signature were thoroughly understood by him, and I have the fullest confidence in his absolute veracity.

Shahmwell Joldan
(Retired Postmaster of Ladakh
under the British Imperial Post Office). 

Leh: June 5, 1895.

This statement and declaration appear conclusive, and they are confirmed by my own inquiries, and by those made in my presence by the Abbot of Hirnis of some of the monks who have been longest resident in the monastery. There is every reason for believing that the conversations with the Lamas of Wokka and Lamayuru originated also in the fertile brain of M. Notovitch.

Neither of these reverend Abbots remembers anything about the Russian traveller, and they know nothing of the religion of Issa (Christianity) or of any Buddhist sacred books or writings which mention his name.

I would here remark that the Lamas of Ladakh are not a garrulous race, and I have never known them indulge in high-flown platitudes on any subject. The casual reader would judge from a perusal of M. Notovitch’s ‚conversations’ with them, that they were as much addicted to pompous generalities as the orators of youthful debating societies. The Lamas I have met are prepared to answer rational inquiries courteously. They do so with brevity, and usually to the point. They confess willingly that their knowledge on religious subjects is limited to their own religion, and that they know nothing whatever of religious systems unconnected with Tibetan Buddhism. They do not read any languages but Sanskrit and Tibetan, and their conversations with foreigners are altogether limited to commonplace topics. The Chief Lama of Himis had never heard of the existence of the Egyptians or of the Assyrians, and his indignation at M. Notovitch’s statement that he had discussed their religious beliefs was so real, that he almost seemed to imagine that M. Notovitch had accused him of saying something outrageously improper.

The exclusiveness of the Buddhism of Lassa seems to have instilled into the minds of the Lamaďstes an instinctive shrinking from foreign customs and ideas.

I would call attention especially to the ninth answer in the Lama’s statement, in which he disclaims all knowledge of the English and Urdu languages.

The question arises, ‚Who was M. Notovitch’s interpreter?’ The Tibetans of Ladakh competent to interpret such a conversation are leading men, certainly not more than three or four in number. Not one of them has ever seen M. Notovitch, to his knowledge. What does our imaginative author tell about this detail? On page |673 35 of the English edition, we are informed that at the village of Groond (thirty-six miles from Srinagar) he took a shikari into his service ‚who fulfilled the rôle of interpreter.’ Of all the extraordinary statements with which this book abounds, this appears to us the most marvellous. A Kashmiri shikari is invariably a simple peasant, whose knowledge of language is limited to his native tongue, and a few words of Urdu and English, relating to the necessities of the road, the camp and sport, picked up from English sportscaen and their Hindu attendants.

Even in his own language no Kashmiri villager would be likely to be able to express religious and philosophical ideas such as are contained in the ‚conversations’ between M. Notovitch and the Lamas. These ideas are foreign to the Kashmiri mode of thought, usually limited to what our author would term ‚things palpable.’

We will take one or two examples:

Part of the spirituality of our Lord (p. 33);
Essential principles of monotheism (p. 51);
An intermediary between earth and heaven (p. 51);

used in the ‚conversation’ with the Abbot of Wokka on the journey to Leh. The conversations at Himis abound in even more magnificent expressions:

Idols which they regarded as neutral to their surroundings (p. 114);
The attenuation of the divine principle (p. 115);
The dominion of things palpable (p. 115);
A canonical part of Buddhism (p. 1:34);

and many others which readers will have no difficulty in finding.

Few things have amused me more, in connexion with this inquiry, than the half-annoyed, half-amused expression of the venerable Lama’s face when Mr. Joldan, after a careful explanation from me, did his best to translate into Tibetan, as elegantly as it deserves, the expression ‚the attenuation of the divine principle.’

Apart, then, altogether from the statement made by the old Abbot, there are ample reasons for doubting the veracity of M. Notovitch’s narrative.

In my last conversation with the Lama we talked of the story of the broken leg. He assured me that no European gentleman had ever been nursed in the monastery while suffering from a broken limb, and then went on to say that no European traveller had ever during his term of office remained at Himis for more than three days. The Abbot called in several old monks to confirm this statement, and mentioned that the hospitality offered by the monastery to travellers is for one night, and is only extended for special reasons by his personal invitation, and that he and his monks would not have forgotten so unusual a circumstance.

That M. Notovitch may have injured his leg after leaving Leh on |674 the road to Srinagar is possible, but the whole story of the broken leg, in so far as it relates to Himis Monastery, is neither more nor less than a fiction.

The Lamaďstes of Ladakh are divided into two great parties: the red monks, or orthodox conservative body; and the yellow monks, a reforming nonconformist sect.

On p. 119 of the Unknown Life of Christ, the Lama of Himis, the Chief Superior under the Dalai Lama of the red or orthodox monks of Ladakh, describes himself and his fellow-monks as ‚we yellow monks,’ in one of those wonderful conversations before alluded to. It would be just as natural for his Grace the Archbishop of Canterbury, discussing the state of the English Church with an unsophisticated foreigner, to describe himself and the whole bench of bishops as ‚we ministers of the Wesleyan Methodist body.’ The Russian traveller might have remembered the dark-red robes and the red wallets of the monks who fill the monastery of Himis, unless it be that the Russian author is colour-blind, as well as blind to a sense of truth. The religious differences of these two religious bodies are described with an inaccuracy so marvellous that it might almost seem to be intentional.

Regarded, then, in the light of a work of the imagination, M. Notovitch’s book fails to please, because it does not present that most fascinating feature of fiction, a close semblance of probability.

And yet, if I am rightly informed, the French version has gone through eleven editions; so M. Notovitch’s effort of imagination has found, doubtless, a substantial reward. In face of the evidence adduced, we must reject the theory generously put forward by Professor Max Müller, that M. Notovitch was the victim of a cunning ‚hoax ‚ on the part of the Buddhist monks of Himis.

I do not believe that the venerable monk who presides over Himis Monastery would have consented to the practice of such a deception, and I do not think that any of the monks are capable of carrying out such a deception successfully. The departures from truth, on other points, which can be proved against M. Notovitch render such a solution highly improbable.

The preface which is attached to the English edition under the form of a letter ‚To the Publishers’ is a bold defence of the truth of M. Notovitch’s story, but it does not contain a single additional argument in favour of the authenticity of the Life of Issa.

A work of brilliant imagination is entitled to respect when it confesses itself as such, but when it is boldly and solemnly asserted again and again to be truth and fact, it is rightly designated by a harsher term. The Life of Issa is not a simple biography. Such a publication, though a literary forgery, might be considered comparatively harmless. This Life of Issa contains two very striking departures from Christian revelation, as accepted by the vast majority of those |675 who confess the faith of Christ. It practically denies the working of miracles, and it also gives a definite denial to the resurrection of Jesus. To the first of these denials is given no less authority than the word’s of our Lord, while the second more important article of faith is explained away very much to the discredit of the Apostles of the Early Church. M. Notovitch must remain, therefore, under the burden of what will be in the eyes of many people a more serious charge than literary forgery, and persistent untruthfulness. He has attempted wilfully to pervert Christian truth, and has endeavoured to invest that perversion with a shield of Divine authority.

I am not a religious teacher, and, great as is my respect for Christian missionaries, I cannot profess any enthusiastic sympathy with their methods and immediate aims. M. Notovitch cannot therefore charge me with ‚missionary prejudice’ or ‚obstinate sectarianism.’

But, in the name of common honesty, what must be said of M. Notovitch’s statement, that his version of the Life of Issa ‚has many more chances of being conformable to the truth than the accounts of the evangelists, the composition of which, effected at different epochs, and at a time ulterior to the events, may have contributed in a large measure to distort the facts and to alter their sense.’

Another daring departure from the New Testament account is that the blame of Christ’s crucifixion is cast on the Roman governor Pilate, who is represented as descending to the suborning of false witnesses to excuse the unjust condemnation of Jesus.

The Jewish chief priests and people are represented as deeply attached to the great Preacher, whom they regarded as a possible deliverer from Roman tyranny, and as endeavouring to save Him from the tyrannical injustice of Pilate. This remarkable perversion of the received account has led several people to ask if the author of the Unknown Life of Christ is of Jewish extraction. Such inquiries as I have been able to make are not, however, in favour of such a supposition.

In many respects it may be said that this ‚Gospel according to M. Notovitch’ bears a resemblance to the Vie de Jésus by Renan, to whom the Russian author states that he showed his manuscripts.

We believe, nevertheless, that the great French author possessed too much perspicacity to be deceived by the ‚discovery,’ and too much honesty to accept support of his views from such a dubious quarter.

The general question as to the probability of the existence of any Life of Issa among the Buddhist manuscripts in the monasteries of Tibet has been already so ably dealt with by so great an authority on these matters as Professor Max Müller, that I feel it would be presumptuous on my part to attempt to deal with a subject in which |676 I am but slightly versed. I will therefore content myself by saying that the statements of the Lama of Himis, and conversations with other Lamas, entirely bear out Professor Max Müller’s contention that no such Life of Issa exists in Thibet.

In conclusion, I would refer to two items of the Russian author’s defence of his work. The first is that in which he boldly invites his detractors to visit Himis, and there ascertain the truth or falsehood of his story; the second that passage in which he requests his critics ‚to restrict themselves to this simple question: Did those passages exist in the monastery of Himis, and have I faithfully reproduced their substance?’

Otherwise he informs the world in general no one has any ‚honest’ right to criticise his discovery. I have visited Himis, and have endeavoured by patient and impartial inquiry to find out the truth respecting M. Notovitch’s remarkable story, with the result that, while I have not found one single fact to support his statements, all the weight of evidence goes to disprove them beyond all shadow of doubt. It is certain that no such passages as M. Notovitch pretends to have translated exist in the monastery of Himis, and therefore it is impossible that he could have ‚faithfully reproduced’ the same.

The general accuracy of my statements respecting my interviews with the Lama of Himis can further be borne out by reference to Captain Chevenix Trench, British Commissioner of Ladakh,2 who is due to visit Himis about the end of the present month, and who has expressed to me his intention of discussing the subject with the Chief Lama.

Before concluding, I desire to acknowledge my sense of obligation to the Wazir of Leh, to the Chief Lama and monks of Himis Monastery, to my excellent interpreter, and to other kind friends in Ladakh, not only for the able assistance which they afforded to me in my investigations, but also for the unfailing courtesy and kind hospitality which rendered so enjoyable my visit to Ladakh.

J. Archibald Douglas.

June 1893.

POSTSCRIPT
BY PROFESSOR MAX MÜLLER

Although I was convinced that the story told by M. Notovitch in this Vie inconnue de Jésus-Christ 3 was pure fiction, I thought it |677 fair, when writing my article in the October number of this Review, 1894, to give him the benefit of a doubt, and to suggest that he might possib]y have been hoaxed by Buddhist priests from whom he professed to have gathered his information about Issa, i.e. Jesus. (Isa is the name for Jesus used by Mohammedans.) Such things have happened before. Inquisitive travellers have been supplied with the exact information which they wanted by Mahŕtmas and other religious authorities, whether in Tibet or India, or even among Zulus and Red Indians. It seemed a long cry to Leh in Ladakh, and in throwing out in an English review this hint that M. Notovitch might have been hoaxed, I did not think that the Buddhist priests in the Monastery of Himis, in Little Tibet, might be offended by my remarks. After having read, however, the foregoing article by Professor Douglas, I feel bound most humbly to apologise to the excellent Lamas of that monastery for having thought them capable of such frivolity. After the conrplete refutation, or, I should rather say, annihilation, of M. Notovitch by Professor A. Douglas, there does not seem to be any further necessity—-nay, any excuse—-for trying to spare the feelings of that venturesome Russian traveller. He was not hoaxed, but he tried to hoax us. Mr. Douglas has sent me the original papers, containing the depositions of the Chief Priest of the Monastery of Him is and of his interpreter, and I gladly testify that they entirely agree with the extracts given in the article, and are-signed and sealed by the Chief Lama and by Mr. Joldan, formerly Postmaster of Ladakh, who acted as interpreter between the priests and Professor A. Douglas. The papers are dated Himis Monastery, Little Tibet, June 3, 1894.

I ought perhaps to add that I cannot claim any particular merit in having proved the Vie inconnue de Jésus-Christ—-that is, the Life of Christ taken from MSS. in the monasteries of Tibet—-to be a mere fiction. I doubt whether any Sanskrit or Pâli scholar, in fact any serious student of Buddhism, was taken in by M. Notovitch. One might as well look for the waters of Jordan in the Brahmaputra as. for a Life of Christ in Tibet.

F. Max Müller.

November 15, 1895.

sub_photic_region_by_joe-macgown-janelle-mckainsub_photic_region_by_joe-macgown-janelle-mckain

Joe-MacGown-Neogothic-Jam3

Joe-MacGown-Neogothic-Jam 3

Podziel się!