Październik 2010
Prawdziwa
Jesień
Spadły mi martwe liście z powiek
Kiedy nienawiść nazwano miłością
Cały świat roztopił się i zatonął
w krwistym szkarłacie i w żółci
Kiedy czyjąś wypowiedź
nazwano zamachem na demokrację
Spadły mi liście z powiek
Najpierw raz, potem drugi i trzeci…
Kiedy przestępstwo zaczęto nazywać roztargnieniem, albo przypadkiem, albo zauroczeniem
Spadły mi martwe liście
Kiedy zbrodnię nazwano zbiegiem okoliczności
Spadły mi liście
Przebudziłem się na te
dziwne zdarzenia
po dwudziestu latach snu
Przypomniała mi się Tamta Jesień
…Spadały liście
Jesień której się dzisiaj nie pamięta,
jesień której młodzi pamiętać nie mogą
Wolność nazywano wtedy warcholstwem
Swobodę wypowiedzi nadużyciem
Solidarność zamachem na demokrację
Potem jak to po jesieni
Z pierwszym śniegiem spadły na ulice
czołgi
sępiożarłoczne przeleciały przez martwe miasta
spod gąsienic sypnęło czarnym lodem
Kilku robociarzy zabito w strzelaninie
Kule spadały z Nieba – jak stwierdził Sąd Najwyższy
Kilkadziesiąt osób zamordowano po cichu
Kilkaset samo umarło rozjechanych tym Krytycznym Stanem
Kilka tysięcy uwięziono sugerując, że mają fajne wakacje
Kilkadziesiąt tysięcy wyjechało raz na zawsze
Kilkaset tysięcy pogrążyło swoje tęsknoty za wiosną i latem w lekturze bibuły,
i w setce czystej,
albo …czasami…
w niezbyt czystych setkach
Kilka milionów zamilkło jak rażone…(prze?)
Kilkadziesiąt milionów,
po prostu (prze)żyło
…jak gdyby nigdy nic
Jesień
Znowu kogoś zabito?
Znowu spadają liście
|