Krajobraz po bitwie
Mamy nowy parlament. Nie będzie w nim już Krystyny Pawłowicz, lecz za to Zandberg będzie się w nim kłócił z Berkowiczem, zaś Korwin-Mikke będzie starał się przyćmić happeningi ‚waćpanny’ Jachiry.
Wygrany jest jeden, choć paradoksalnie wszyscy mogą się cieszyć z wyników:
- PiS, bo znów tworzą historię Sejmu III RP — byli pierwszą partią, która otrzymała realną władzę czyli samodzielną większość, są też pierwszą partią, która zrobiła to dwukrotnie; poza tym zwiększyli swoją bazę społeczną o 2,3 mln nowych wyborców;
- PO-KO, bo wygrali Senat (łącznie z PSL);
- SLD, bo udało im się wrócić, z nowolewicowym liftem;
- PSL, bo wyraźnie przekroczyli próg, pozyskując nowy elektorat w ramach Koalicji Polskiej, zdobyli prawie rekordową liczbę głosów, jedynie w 1993 mieli więcej;
- Konfederacja, bo weszli, choć większość sondaży nie dawała im szansy.
- Społeczeństwo, bo ustanowiło rekord frekwencji: nominalnie to jest ok. 62%, ale wielkość ta liczona jest razem z emigrantami, którzy w większości nie głosują, realna frekwencja, liczona dla Polaków mieszkających w Polsce, wynosi ponad 70%.