9.8.7 – Ciągłość Wiary Przyrodzonej w propagandzie watykańskiej

9.8.7 -Ciągłość Wiary Przyrodzonej w propagandzie watykańskiej

 

Stanisław Ząbkowic – Młot na czarownice. Strona tytułowa wydania z 1614 r w Krakowie. Foto: wikipedia.org.

Pracując na propagandowym materiale watykanistycznym i analizując go krok po kroku, docieramy oto do XVI i XVII wieku, znów z lekkim przeskokiem czasowym, lecz darzymy pełnym zaufaniem Propagandę Handlowej Korporacji Watykańskiej, co do jej zapewnień o ciągłości pracy i działania Strażników Wiary Przyrodzonej.

W tym odcinku zahaczymy już mocno o samą Polskę, a więc natkniemy się na pracę naszych polskich/słowiańskich Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian. Mogłoby się to stać o wiele wcześniej gdyby autor artykułu o Zagrożeniach Mentalnych/Duchowych dla Katolików, od starożytności do XXI wieku ze strony Wiary Przyrodzonej (w tym oczywiście Wiary Rodzimej Słowian), polegał na alternatywnej „Niekatolickiej Historii Polski” choćby takiej, jaką prezentujemy na tym blogu. Wtedy natknąłby się na Strażników Wiary Przyrodzonej już w XI wieku, czyli zaraz po rzekomym Chrzcie Polski z 966 roku.

 

Figurują oni w dziale „Przewodnik po blogu” – na pasku bocznym strony głównej, w Drzewie Blogu, pod tytułem nadrzędnym: „Starosłowiańska Świątynia Światła Świata – Baja (Mitologia) Słowian i Wiara Przyrody (Przyrodzona)”. W kolejnych podtytułach (podgałęziach) tego drzewa, poświęconych poszczególnym oddziałom regionalnym Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata (SSŚŚŚ od I do V) prezentowani są znani nam i udokumentowani w swoich działaniach historycznie Strażnicy Wiary Przyrodzonej Słowian.

Pomijamy przy tym zupełnie tych wszystkich, którzy stali po stronie chrześcijaństwa, lub byli podróżnikami i dokumentowali Wiarę Przyrodzoną Słowian jako kronikarze, przez co wnieśli swój wkład w utrwalenie tejże wiary (Cyryl i Metody ok. 850 roku, Al-Masudi – 956, Ibrahim ibn Jakub 966, Widukind z Korbei – 980, Thietmar z Merseburga około roku 990, Mnich Nestor „Powieść lat minionych” – 1113, Saxo Gramatyk i inni). Tam, w naszym dziale SSŚŚŚ propagandysta watykański znalazłby na przykład:

 

Książę Racibor I Gryfita (1100 – 1156) – Pomorski Strażnik Wiary Przyrodzonej Słowian

Jaksa z Kopanicy (1120 – 1176)

Jaksa z Miechowa [lub z Kopanicy] (1120 – 1176)

Erazm Ciołek (Witelon, 1230 – 1314) – Strażnik Wiary Przyrody, mag świadomości, alchemik, uczony ze Śląska

Zasłużony dla Wiary Przyrodzoney Słowian – Marcin z Olkusza (1433 – 1493), mag, okultysta i astrolog króla Macieja Korwina i Władysława Jagiellończyka

Jan Twardowski vel Laurenty Dur (Lorenz Dhur 1473 – 1573) – alchemik i czarownik: Doctor Gentium, Vas Electionis – czyli “Nauczyciel pogan, naczynie wybrane” (Strażnik Wiary Słowian). ,

Jan z Głogowa (zwany też Głogowczykiem, 1445-1507) – Strażnik Wiary Przyrody

 Maciej Miechowita (1457 – 1523) – Strażnik Wiary Słowian, astrolog, alchemik, mag, medyk ,

Jan Kochanowski (z Czarnolasu, 1530 – 1584) Strażnik Wiary Przyrod(zone)y Słowian  ,

Salomon Rysiński (1565 – 1625)

Bartosz Paprocki (1543 – 1614) – Strażnik Wiary Słowian (Lwów – Kraków, Czechy, Morawy) ,

Zasłużeni dla Wiary Przyrody: Astrolodzy: Jan Latos (1539 – 1608), Aleksander Baliński z Balina (zm. po 1506), Kacper Goski (zm. 1576)

Mikołaj Wolski z Podhajec herbu Półkozic (1553 – 1630) – alchemik, (I SSŚŚŚ)

 Jest jeszcze jedna kwestia, która dla propagandystów watykańskich, ale też i dla badaczy starożytnej historii Słowian, może być sporna. Należałoby być może uwzględnić  w ciągu przekazu Wiary Przyrodzonej przez Strażników ten okres, który przypisuje się Gotom i Wandalom.

Część badaczy dziejów przypisuje im wczesny arianizm z okresu II do VI wieku n.e.. Część badaczy kwestionuje z kolei  źródła mówiące o takiej formie „uchrześcijanienia” Słowian, jako sfałszowane. Jeszcze inna część badaczy wciąż kwestionuje słowiański lub mieszany słowiano-celto-teutoński charakter tych plemion/ludów.

Źródła mówiące o Hunach – jeśli przyjmujemy, że są to słowiańscy lub słowiano-scytyjsko-turańscy Guniowie (Gunie/Hunni/Konni) – wskazują u nich wyraźnie pogański charakter zarządzania plemiennego przez parę władców kagana (dowódca bojowy/wojenny) i kaganboga (zwierzchnik kapłanów i sądu starowieku). Także Awarowie (słowiańscy czy słowiano-turańscy) mieli być pogańscy. Źródła rzymskie i postrzymskie uważają Gotów i Wandali za pogan i barbarzyńców.

Pominiemy ten sporny fragment, ale pamiętajmy, że może istnieć i taka linia ciągłości, bowiem arianizm, także ten późniejszych Braci Czeskich i Braci Polskich, jest w dużej mierze kalką bogomilizmu i ruchu Katarów, a te według propagandystów watykańskich są kontynuacją zoroastryzmu i manicheizmu z Persji starożytnej.  

Oddajmy jednak głos propagandyście, który postanowił skupić się na „Młocie na czarownice” i rozpocząć narrację od roku 1614, kiedy to pojawiło się polskie tłumaczenie tego wspaniałego okazu średniowiecznej ciemnoty i całkowitego analfabetyzmu kulturalnego, będące szczytowym osiągnięciem zboczonej, sado-masochistycznej Inkwizycji Rozumu w Europie. 

„W 1487 r. wydano w Kolonii napisaną przez dominikanów Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera książkę „Młot na czarownice, łac. „Malleus maleficarum”. Dzieło to było podstawowym źródłem informacji o diabelskich sztukach czarownic i czarnej magii dla całej Europy. Niektóre rozdziały przełożył na język polski w 1614 r. St. Ząbkowic.

Do Polski bardzo wcześnie zaczęły przenikać magia, zabobony, gusła, zaklęcia, za sprawą zachodnio-europejskich sekt waldensów, albigensów czy też środkowo-europejskich bogumiłów i Braci Czeskich. Świadczy o tym liczna literatura do której należą między innymi: „Synod klechów podgórskich”, który pochodzi z początków XVII w., „Komedia Rybałtowska” czy „Czarownica powołana” z 1615 r. W tych publikacjach znajdowały się wzmianki o pewnych praktykach czarodziejskich. Do tego rodzaju literatury i pism, które były szeroko rozpowszechniane i utwierdzały w ludziach podobne zabobony zaliczyć należy następujące publikacje: „Pogrom czarnoksięski” Poklateckiego, „O nowinie cudownej” Roszyńskiego. Stanisław Duńczewski w kalendarzu na rok 1759 umieścił rozprawę o czarach i czarownicach (R.W. Berwiński, „Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych”, Nakładem i czcionkami Ludwika Merzbacha, Poznań 1862).”

Konieczne jest tutaj pewne wyjaśnienie i opisanie stopni wtajemniczenia w praktyki duchowe bezpośredniego kontaktu ze Świadomością Nieskończoną. Wymienimy w punktach owe stopnie, poczynając od najniższego, który jak się dzisiaj okazuje był stopniem bardzo wysokim, lecz nieświadomość tego faktu spowodowała u Człowieka potrzebę poszukiwania różnych usprawnień i pomocy w mogtowiji/magii. 

Tak więc:

1. stopień wtajemniczenia: Instynktowne składanie próśb/odbywanie modły/mogty magicznej, wprost do uświadomionej sobie osobiście Siły Wyższej, ale w sposób przypadkowy, nieświadomy metody i specyfiki kontaktu oraz kwantowego działania RzeczyIstności, co bywa skuteczne od przypadku do przypadku.  Ponadprzeciętna liczba przypadków skutecznej modły/mogty nakazuje człowiekowi rozwijanie tej drogi mimo przypadków niepowodzenia;

2. stopień wtajemniczenia: stosowanie substancji naturalnych (halucynogennych) i praktyk transowych (taniec, gędźba, szeptuństwo, zamawianie, czynności szamańskie), połączonych z modłą magiczną/mogtyczną, wspomagane wiedą o przyrodzie (w pewnym zakresie posiadanym na danym etapie rozwoju społecznego i osobistego);

3. stopień wtajemniczenia: modła wspomagana obrzędami okresowymi związanymi z wiedą o gwiazdach i okresach przyrody, dopasowana do cyklu kosmicznego i cyklu przyrody na Ziemi (kalendarz, księżycowe cykle, zodiak, wieda o substancjach i działaniu ziół, metali, ziem, minerałów, itp). Modła ta jest wspomagana także praktykami mogtycznymi (zamykanie kręgu, palenie ogni i kadzideł, koncentrowanie uwagi na obiekcie zabiegów mogtycznych poprzez konkretny przedmiot związany z modłą i mogtowiją ukierunkowaną konkretnie na ten cel, itp);

4. stopień wtajemniczenia: modła/mogta wspomagana praktyką i ćwiczeniami  uwrażliwiającymi, oczyszczeniem ciała oraz wiedą na temat mechanizmu kontaktu (głębszą lub płytszą, ale osiąganą przez wgląd wewnętrzny w ćwiczeniach i otrzymywaną od mistrza) i osiągania stanu odmiennej świadomości (np: praktyka wyzwalania endorfin w mózgu poprzez  stany euforyczne, euforię halucynogenną, praktyki tantryczne, ekstazę piękna, ekstatyczny długotrwały taniec/bieg/marsz, oczyszczanie zimną wodą, ogniem, gorącą parą, oczyszczanie wewnętrzne ciała i umysłu, praktyka jogi i zen, taj chi, huna oraz inne techniki tego typu, odwrotny biegun – przez głodówkę/zagrożenie fizyczne, deprywację sensoryczną w ciemności i izolacji, ból, pustelniczy tryb życia = głodówka + asceza);

5. stopień wtajemniczenia: systematyczne praktyki mogtyczne (mogty) i modły bez używania żadnych przedmiotów i substancji, lecz w stanie koncentracji  – od stanu pustego umysłu na poziomy wyższe kontaktu ze Świadomością Nieskończoną. Działanie to połączone jest z konkretnymi prośbami i weryfikacją rezultatów. Na tym etapie wyniki praktyk są pozytywne i ponadprzeciętne.  Spełniają się pragnienia i żądania wypowiadane w skupieniu i powtarzane systematycznie. Formułowane są one w automatycznie wypowiadanych (na głos, lub w duchu) formułach. Często wspomaga mogtę obrazowanie;

6. Stopień wtajemniczenia: W pełni świadomy kontakt bezpośredni ze Świadomością Nieskończoną oparty na Wiedzy/Viedzie, uprawiany w miejscach szczególnych (świętych miejscach mocy), ale i poza nimi. Jest to kontakt bezpośredni nie wymagający bardzo głębokiej koncentracji i izolacji umysłu od bodźców, ale wymagający skoncentrowania woli i obrazowania w sposób wypraktykowany przez cykl poprzednich doświadczeń (wielomiesięczny lub wieloletni – zależnie od osobistych możliwości percepcji i analizy praktyki mogtycznej oraz zdolności do koncentracji uwagi na celu).

Świadomie pomijam tutaj wszelkie próby kontaktu osiągane za pośrednictwem, np. Pośredniczących Pasożytów. Występując jako pośrednicy (mnisi, mistrzowie, awatary, egregory), posiadający wiedzę, w jaki sposób ustanawiać kontakt ze Świadomością Nieskończoną i egzekwować Zmiany w RzeczyIstności,  przejmują oni/one część, lub całość, energii duchowej istoty, na której pasożytują.

Pomijam także sytuacje skrajne – np zagrożenia życia i np. całkowitego/częściowego uleczenia, osiągniętego przez mocne postanowienie i koncentrację (oraz modłę/mogtowiję/obrazowanie). Pomijam też przypadki przewidzenia zagrożenia życia, i inne jasnowidzenia, oraz inne zdolności (telepatia, telekineza itp), bo to jest inna kategoria kontaktu ze Świadomością Nieskończoną. 

Pomijam tutaj różne niuanse i nie przedstawiam wyższych jeszcze stanów duchowych, związanych z transmisja bezpośrednią – gdyż nie są one dostępne dla każdego człowieka. Nie są dostępne ze względu na ograniczenia  budowy organów materialnych osoby, np mózgu i receptorów ciała itp). W tym wypadku mam na myśli przejawy geniuszu, wieszczenia, tworzenia dzieł sztuki i nauki transmitowanych bezpośrednio z Góry, na zasadzie olśnienia, przebłysku, przekazu, wglądu w wyższą Świadomość. Trzeba je odróżnić od tych przedstawionych w punktach powyżej, które może osiągnąć każdy człowiek.

Teraz, gdy wiemy już to wszystko, możemy wrócić do samej sprawy omawianej przez propagandystę Watykańczyków.

Zdanie: „Do Polski bardzo wcześnie zaczęły przenikać magia, zabobony, gusła, zaklęcia, za sprawą zachodnio-europejskich sekt waldensów, albigensów czy też środkowo-europejskich bogumiłów i Braci Czeskich. „ – brzmi zupełnie inaczej, chociaż nadal jest kłamstwem. Jest kłamstwem ponieważ praktyki magiczne były Słowianom bardzo dobrze znane od starożytności. Istnieje też bardzo silnie udokumentowany wywód wszystkich religii Południa, w tym późniejszych monoteistycznych – fałszywych, od Wiary Przyrodzonej Północy (swastyka, krzyż podstawowy Zodiaku skośny i prosty, sam zodiak, kalendarz księżycowy agrarny, znak in-yang, itp – czytaj np. tu: https://bialczynski.pl/2018/02/09/old-european-culture-yin-and-yang-in-yang/).

Widzimy, że wymieniono tutaj praktyki duchowe bezpośredniego kontaktu ze Świadomością Nieskończoną wspomagane różnymi formułami magicznymi, zaklęciami, zamawianiem, substancjami przyrodniczymi (błota, glinki, zioła, metale) oraz stosowanie praktyk (taniec, krąg, ogień, dymy/kadzidła, wróżby, szamański trans halucynogenny, itp) i obrządków z ofiarami, śpiewem i zachowaniem terminów przyrodniczych/astronomicznych oraz odpowiadających im sposobów postępowania. To co ten pan nazywa zabobonem, my dzisiaj, w XXI wieku, uznajemy za głęboką wiedzę czy to instynktowną, czy wynikającą z obserwacji przyrody i gwiazd, księżyca, kalendarza, znaków zodiaku, psychologii człowieka, itp.

Dzisiaj o wpływie terminu ścięcia drzewa na jakość drewna, czy o wpływie terminu i godziny zbioru ziół w czasie doby (bądź miesiąca księżycowego) na jakość alkaloidów w roślinach, wiemy tak dużo, że tylko zaślepiony watykanista może pisać o owej wiedzy jako zabobonie. Także praktyki psychologiczne związane z uzdrawianiem mają bogate potwierdzenie. Podobnie stosowanie praktyk fizycznych: diety, czy głodówek, nawadnianie organizmu, czyszczenie wewnętrzne organizmu, zimne kąpiele itp..

Naprawdę trudno wymieniać wszystkie „zabobony”, ze względu na ilość owych specyficznych stanów i koniecznych zachowań, które mają wpływ bezpośredni na psychikę np. leczonego i jego percepcję rzeczywistości oraz na stan fizyczny organizmu (oczyszczenie, nawitaminizowanie, nawodnienie ciała). Tak naprawdę to one stanowią o uruchamianiu mechanizmu wpływu na Zmianę Fizyczną/Materialną. Nie ma też sensu kogokolwiek przekonywać do tego, że owe zachowania mają wielki wpływ na końcowy wynik tych praktyk, czyli stan psycho-fizyczny organizmu. 

W pierwszym akapicie tekstu propagandysty watykańskiego otrzymujemy kilka nazwisk i kilka tytułów dzieł wykonanych przez Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian z Polski. Na tamtym etapie wiedzy i rozwoju społecznego były to poradniki praktyczne odnoszące się do stopni 1-3 wtajemniczenia w praktykę mogtyczną. Jedni przenosili tę wiedę świadomie inni nieświadomie, tworząc wręcz podręczniki służące prześladowcom, jako elementarze sadystycznych praktyk, kaźni i zbrodni.

A oto kim był autor dzieła „Młot na czarownice”, od którego propagandysta rozpoczyna ten rozdział rozważań i jak ta osoba jest oceniana współcześnie:

„Dominikanin Heinrich Kramer był inkwizytorem w południowych Niemczech. Prześladował Żydów w Trieście, chełpił się, że posłał na stos 200 wiedźm. Dręczony przez seksualne obsesje odnosił się do kobiet z obłędną nienawiścią. Napisał „Młot na czarownice”, będący zarazem traktatem demonologicznym i podręcznikiem dla inkwizytorów i sędziów.
Fanatyczny mnich twierdził, że słowo femina, czyli kobieta, pochodzi od terminów fides (wiara) i minus (mniej). Zapewniał, że niewiasty odczuwają nieodparty popęd seksualny, który prowadzi je prosto w objęcia diabła. To przez chutliwość białogłów szatan może rządzić światem. Kobieta bowiem „jest bardziej cielesna niż mężczyzna, co jasno widać z wielu jej cielesnych obrzydlistw”. Autor wywodził, że „wszelkie czarownictwo bierze się z cielesnej lubieżności, która u niewiast jest nienasycona”.
To złowrogie dzieło wciąż budzi grozę.”

” Heinrich Kramer (ok. 1430-1505) urodził się w Schlettstadt w Alzacji. Wstąpił do zakonu dominikanów, lecz zamiast głoszeniem kazań pasjonował się tropieniem czarownic. Stał się wędrownym inkwizytorem, który skazywał oskarżane o czary nieszczęśnice w diecezjach Strasburga czy Bazylei. Zwolennik wyższości papieża nad soborem od Innocentego VIII wyjednał w 1484 r. bullę „Summis desiderantes”. Papież zatwierdził władzę inkwizytora i orzekł, że w pięciu niemieckich arcybiskupstwach czarownice poczyniły wielkie szkody ludziom, zwierzętom i płodom rolnym, sprowadziły bolesne choroby i uczyniły ziemię bezpłodną. Uzbrojony w tę bullę Institoris udał się w 1485 r. do Innsbrucku, gdzie oskarżył o czary i nakazał wtrącić do więzienia siedem kobiet. Ale arcyksiążę Zygmunt i biskup Georg Golser niechętnie patrzyli na okrutnego inkwizytora. Kiedy Kramer zaczął wypytywać Helenę Scheuberin, oskarżoną o sprowadzenie śmierci na pewnego rycerza, o szczegóły jej życia seksualnego, oburzony urzędnik biskupa odebrał mu głos. W końcu komisarze Golsera ogłosili, że proces jest nieważny, a władza inkwizytora wygasła. Biskup nakazał Kramerowi opuszczenie diecezji i usunięcie się do klasztoru. Uznał dominikanina za niespełna rozumu (realiter nihi delirare videtur).”

Inkwizycja Rozumu była go rzeczywiście „niespełna”. Jak jednak widać i Kramer i Stanisław Ząbkowic z Krakowa, publikując to dzieło przyczynili się do przetrwania opisów demonologii  i praktyk mogtycznych, jakie tam przedstawili. Ze względu jednak na intencję w jakiej to czynili, nie możemy ich zaliczyć do grona Strażników Wiary Przyrodzonej, w przeciwieństwie do wielu innych wymienionych przez propagandystę polskich autorów, którzy byli bez wątpienia Strażnikami Wiary Słowian.

Nieznany nam z imienia autor „Synodu klechów podgórskich” (1607), czy autorzy licznych „Komedii rybałtowskich”, czy autor „Czarownicy powołanej” (anonim z 1615 r., albo późniejszy z 1639 – Wojciech Regulus, profesor Akademii Lubrańskiego w Poznaniu), to prawdopodobnie Strażnicy Wiary Przyrodzonej Słowian.

Historycy.org o Inkwizycji Rozumu w Polsce

(http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17658):

1542 r. – ekscesy antyżydowskie w Kaliszu, profanacja synagogi i pism Tory,
1561 r. – król Zygmunt August nakazał władzom miejskim oddawać pod sąd kościelny wszystkich innowierców,
1574 r. – biskup Stanisław Karnkowski sprowadza jezuitów do Kalisza i Poznania w celu walki z innowiercami w Wielkopolsce,
1580 r. – pierwsze w Kaliszu procesy o czary (Barbara z Radomia skazana na spalenie),
1584 r. – pewną kobietę oskarżono o czary i wygnano z miasta,
1587 r. – procesy o czary (brak szczegółów),
1616 r. – spalenie znachorki Reginy ze Stawiszyna,
1620 r. – szantaż wobec pewnego mieszczanina, że jeśli w ciągu 2 tygodni nie przejdzie z protestantyzmu na katolicyzm zostanie wygnany z miasta.

Nasilenie procesów nastąpiło, gdy w kraju w roku 1614 ukazało się tłumaczenie słynnego dzieła „Młot na czarownice”, dokonane przez Stanisława Ząbkowica z Krakowa. Tłumaczenie to było szeroko znane, a księża chętnie się nim posługiwali w kazaniach. Nie brak było i dzieł oryginalnych, nie przekładów. W roku 1595 wyszła w Krakowie książka: „Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze, jak rozprasza Stanisław z Gór Poklatecki”. Innym dziełem była np. „Czarownica powołana, albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic” ogłoszone w Poznaniu 1639 roku.
Sprawami o czary jako problemem karnym zajął się sejm Rzeczpospolitej w 1543 roku, oddając te sprawy pod jurysdykcję duchowieństwa. Ale w razie czyjejkolwiek szkody wynikającej z czarów, sądy świeckie miały prawo mieszania się do rozpoznawania przestępstwa. Skutkiem tego sprawy o czary przeszły praktycznie do sadów świeckich miejskich. Statut litewski oddawał je pod jurysdykcje starostów. To prawo obowiązywało aż do konstytucji sejmowej z roku 1776.W Polsce o czary oskarżano prawie wyłącznie kobiety chłopskiego i mieszczańskiego pochodzenia, często znachorki i zielarki, na szlachcianki nie śmiano nastawać. Po wojnie trzydziestoletniej i w klimacie kontrreformacji także u nas nastąpiło nasilenie prześladowań heretyków i rzekomych czarownic. Jeden z ostatnich procesów o czary odbywał się w 1775 r. (w Doruchowie k. Wielunia). Tam kilkanaście kobiet poddano próbom wody, a potem umieszczono w beczkach mających specjalne otwory na głowę. Oczywiście okrucieństwo okraszono religijnymi hasłami – na beczkach kryjących storturowane ciała tych kobiet umieszczano bogobojne napisy. W końcu kobiety spalono. A jeśli któraś z nich miała córkę, nie omieszkano na wszelki wypadek jej wychłostać. Sprawa w Doruchowie poruszyła opinię szlachecką, sejm podjął stosowne uchwały, ale jeszcze i to nie zakończyło definitywnie procesów o czary, które odbyły się jeszcze w Zagościu i Żywcu.

Osobę Stanisława z Gór Poklateckiego  autora „Pogrom czarnoksięskie błędy…” trudno ocenić, gdyż mimo iż był on jezuitą, przekazywał wiedzę nie swoją, a poznaną od innych. Trudno dzisiaj dociec jego prawdziwych osobistych poglądów, ale przypuszczać należy że były one wsteczne – jezuickie, natomiast treści przekazywane w „chrześcijańskim opakowaniu” stanowiły zapisy wiedy starożytnej i wczesnośredniowiecznej. Jest to postać niewątpliwie dwuznaczna.

http://www.staropolska.pl/reklama/Poklatecki.html

Przyznawał on, mimo akcentowania praktyk Apoloniusza jako prawdziwie diabelskich, że legenda o Apoloniuszu z Tiany jest prawdziwa i widział w nim prawdziwego, działającego skutecznie w magii, Pitagorejczyka:

Pomijając Poklateckiego możemy wymienić wielu słowiańskich Strażników Wiary z tamtych czasów, jak i oczywiście wcześniejszych, o których na moim blogu jeszcze nie pisałem :

 

„Piszą tedy naprzód matematykowie, że powstać ma monarcha jakiś, któremu wszyscy podlec mają1, albo raczej monarchija wielka w Europie.
[…]
To złączenie takie znaczy upadek wielkiego państwa i powstanie nowyj monarchijej, bo trygon ognisty zwykł państwa zakładać a pokój powszechny czynić, jako było za czasów Augusta i Karła Wielkiego, który mało nie wszystkim światem rządził. 2 Przetoż od roku 1583 aż do 1782, w pośrzodku tych lat, wznowi się nowa monarchija i wszyscy jednego posłuszni będą. To są słowa naszych matematyków. Pisali też i inszy przedtym o tejże monarchijej; i wierzę, że coś i ktoś będzie, jedno trudno kłaść co definite3 gdzie i jako.”

Oto piękny przykład wieszczenia i jasnowidzenia, który spełnił się co do słowa. Tyle tylko, że trzeba umieć odczytać tę rzeczywistość z jaką mieliśmy do czynienia po I Rozbiorze Polski dokonanym w roku 1772 przez Trzy Czarne Orły (Prusy, Austrię i Rosję – kraje zarządzane przez trzy dynastie niemieckie, a więc jeden naród, który zdominował Europę na 127 lat, powodując wymazanie z map Rzeczpospolitej – największego, najpotężniejszego państwa Europy, czasów z których pochodzi to jasnowidzenie. 

Co o komedii rybałtowskiej pisze „polska” katolicka Wikipedia?:

„Komedia rybałtowska wywodzi się ze środowisk nauczycielskich szkół parafialnych. Pokazywała w krzywym zwierciadle życie pracowników parafii: księży, klechów (w znaczeniu: nauczycieli parafialnych), kantorów. Tekst zazwyczaj zaopatrzony był w didaskalia i inne wskazówki do wystawienia. Autorzy najczęściej pozostawali anonimowi. Początkowo miała wydźwięk satyryczny, później ewoluowała w kierunku buntu i kontestacji. Reprezentowała humor rubaszny, jarmarczny i farsowy. Z czasem wykształciły się dwie odmiany gatunku: albertusy – czyli perypetie Albertusa (Wojciecha), niefortunnego wojaka, kościelnego sługi (np.: Wyprawa plebańska z 1590 roku, Albertus z wojny – 1596) oraz komedia mięsopustna – karnawałowy dialog błazeński (np.: Dziewosłąb dworski 1620; Marancja 1620-22; Mięsopust 1622).

Komedie rybałtowskie wystawiano najprawdopodobniej w karczmach i miejscach publicznych, widownię stanowili ludzie ze środowisk zbliżonych do samych rybałtów (studenci, nauczyciele). Zjawisko to wygasło pod koniec XVII wieku z powodu przemian społecznych (zaniku warstwy wykształconych plebejuszy).”

Końcowy akapit pokazuje nam jasno jak degradowany był systematycznie i zubażany plebs, który stanowił warstwę w miarę jeszcze bogatego chłopstwa w średniowieczu (wolnych kmieciów). Był to status rolników wywodzący się z okresu słowiańskiej demokracji plemiennej, który upadał wraz z narastaniem niewolnictwa chłopów i rozwojem pazernego feudalizmu.  

Dzieło Wojciecha Regulusa to pierwsze w Polsce oficjalne dzieło występujące przeciwko pławieniu czarownic, czym odbiegało radykalnie od ówcześnie przyjętych stanowisk.

Wikipedia:

Czarownica powołana abo krotka nauka y przestroga z strony czarownic – anonimowa rozprawa z 1639, napisana najprawdopodobniej przez Wojciecha Regulusa, profesora Akademii Lubrańskiego w Poznaniu. Było to pierwsze w Polsce oficjalne dzieło występujące przeciwko pławieniu czarownic, czym odbiegało radykalnie od ówcześnie przyjętych stanowisk[1].

Autor, apelując do sędziów w procesach czarownic o rozsądek, krytykuje w swoim dziele nie tylko pławienie, ale też praktykę tzw. powoływania czarownic, czyli ich dalszego wskazywania przez skazaną już za czary z grona najbliższych znajomych (lęk przed torturami mógł być wówczas powodem wytykania kolejnych przypadkowych osób). Wierzy w istnienie sił diabelskich oraz ich pomocnic, tj. czarownic, jednak kpi z ogólnie przyjętych reguł egzaminowania kobiet podejrzanych o czary, wskazując też przypadki nadużyć w tym zakresie. Zachęca również do poszukiwania racjonalnych dowodów na działania czarownic i wykrywanie ich praktyk[2] (Bóg i prawo rozkazuje czary karać, ale nie zawsze ani każdego pomówionego, chyba kiedy są dowody tego pewne i dostateczne[1]).

Na autorstwo Regulusa, obawiającego się szykan ze strony stosownych urzędów, wskazuje m.in. to, że jego oficyna wydała podobny traktat – „Cautio criminalis oder rechtliches Bedenken wegen der Hexenprozesse”, stworzony przez jezuickiego pisarza Friedricha von Spee. Negował on używanie tortur w procesach o czary[2]. W 1659 z ponownym postulatem zaniechania pławienia wystąpił Kazimierz Florian Czartoryski – przyszły prymas Polski, co świadczyło o słabej recepcji dzieła Regulusa[1].

Tutaj na końcu tekstu mamy dowód działania światłego księdza, Floriana Czartoryskiego, który próbował używać własnego rozumu i wymagać tego samego od „owieczek swego stada”. Widać prosty lud musiał ostro buntować się przeciw wszechwładzy „pasterzy”. Nic dziwnego, skoro praktykowali oni pasożytnictwo korporacyjne z niesłychaną bezwzględnością, zachłannością i barbarzyństwem. Księdza tego nie nazwiemy Strażnikiem Wiary Przyrodzonej Słowian, ale zasłużył się on wielu osobom, którym ocalił życie.

Później żyło i działało wielu innych Strażników, których oczywiście nie wszystkich na blogu ująłem, bo tych osób pomijanych i zatajonych przez propagandową, „katolicką historię Słowian i Polski” jest naprawdę bardzo dużo, a do prawdy na ich temat trudno dotrzeć. Należy do nich wymieniony w powyższym tekście propagandysty watykańskiego Stanisław Duńczewski, który w kalendarzu na rok 1759 umieścił rozprawę o czarach i czarownicach. 

Na naszym blogu znalazł się za to opisany poniżej – mag Sędziwój.

Kamień filozoficzny

Jan Matejko, Alchemik Sędziwój, 1867, Fot.za: Wikimedia Commons/dp.

„W średniowiecznej tradycji Graala w opowieści Wolframa von Eschenbacha „Parsifal” pojawia się tekst mówiący o kamieniu filozoficznym: „Wiem ja dobrze, że wielu dzielnych rycerzy przebywa z Graalem w Munsalvaesche. Zawsze kiedy wyruszają w drogę, a czynią to często, wiedzie ich pragnienie przygody. Czy udziałem ich klęska, czy zwycięstwo, czynią tak owi templariusze za grzechy. Mężny gospodarz tam zamieszkuje, i opowiem ci, dzięki czemu trwają w zdrowiu i pomyślności. Żyją za przyczyną kamienia najszlachetniejszej natury. Jeśli jego miano obce ci jest, poznasz je teraz. Zwie się „lapsit exillis”. Mocą owego kamienia Feniks na popiół się spala, a popioły życie weń tchną na powrót. Tak oto Feniks stapia się i zmienia swe pióra, które stają się jasne i świetliste jak niegdyś. Nigdy żaden człek tak bolen nie był, ażeby ujrzawszy kamień, skonał rychło. Jego spojrzenie nie zgaśnie. Czy mężem jest, czy niewiastą, jego postać ta sama pozostanie, jak w dzień, kiedy ujrzał kamień, kiedy to zaczęły się najlepsze dni żywota jego, i choć ujrzałby kamień po dwustu leciech, ten się nie zmieni, a tylko włosy człeka srebrem pokryć mogą. Taką moc kamień daje człowiekowi, że ciało i kości na powrót młode się stają. Kamień ów również nosi miano Graala”.

Wyrażenie „lapsit exillis” jest interpretowane różnie, ale najbliższe prawdy będzie wyrażenie „lapis elixir”, czyli kamień filozoficzny alchemików. Również Feniks był stosowanym powszechnie w alchemii symbolem odrodzenia.”

Mamy tutaj teraz fragment tekstu poświęcony Graalowi w prymitywnym rozumieniu niewtajemniczonych w rzecz katolików, czy też watykańczyków, albo szerzej tzw judeo-chrześcijan.

Graal – Złota Czara – Naczynie Bogów, to raczej pojęcie fizjologiczno-psychologiczne tyczące się Bogactwa Ducha Ludzkiego, a więc symbol wiedy filozofii/wijozowiji świadomości oraz wiedy biologicznej o Człowieku, a nie prymitywnie rozumiany skarb wykuty ze złota i drogich kamieni (czytajcie np: tutaj oraz tutaj) .

Dalej idzie fragment poświęcony Feniksowi i kłamstwom na ten temat, który cytowaliśmy już w pierwszej części tego cyklu więc go pominiemy, ale można jego omówienie przeczytać pod linkiem (tutaj). Feniks to symbol astrologiczny, kalendarzowy, symbol wiedy astronomicznej o powiązaniu Ziemi z Kosmosem. Z nim powiązano tutaj Kamień Filozoficzny, czyli alchemiczny proces przemiany metali.

Kamień Filozoficzny jest niczym innym jak symbolem wiedy o łączeniu substancji chemicznych występujących na Ziemi (w tym o eterze i orgonie), o ich właściwościach i możliwych zastosowaniach. Do czego to pomieszanie z poplątaniem tutaj zmierza?

Ano zmierza do „wyśmiania” przez propagandystów Watykańczyków nie czego innego moi drodzy, jak nauki starożytnej, która jest absolutnie niezależnie (od wstecznych, stałych intencji Handlowej Korporacji Watykańskiej ) rozwijaną przez wieki podwaliną, fundamentem nauki współczesnej.

Napisałem „rozwijanej niezależnie”, ale tak naprawdę to była ona rozwijana wbrew woli tzw. Kościoła w cywilizacji Zachodniej. Kościół to w tym wypadku szeroko rozumiana Handlowa Korporacja Chrześcijanizmu, bo zaliczyć tutaj należy także schizmatyków katolickich, tych z kościoła anglikańskiego i innych ortodoksyjnych protestantów i purytanów, którzy nieustannie sprzeciwiali się jakiejkolwiek formie działania ludzi w sferze ducha i wiedzy, z wykorzystaniem ROZUMU w miejsce religijnej „wiary” (kanonu i dogmatu religijnego).

Głównym narzędziem Kościoła, a zwłaszcza Korporacji Handlowej z Watykanu, była Inkwizycja Rozumu, którą wykorzystywano przeciw rozwojowi medycyny i ziołolecznictwa, przeciw rozwojowi astronomii, chemii, fizyki, przeciw wszelkiej nauce. Czyniono to praktycznie do połowy XIX wieku, kiedy to Ortodoksi Chrześcijańscy zostali ostatecznie pokonani przez Masonów ustanawiających rozdział Państwa od Kościoła na obszarze wielu monarchii europejskich i w Ameryce Północnej. Tak powstał ustrój republikański, który Watykan dzisiaj znów kwestionuje, jako fałszywy dar Epoki Oświecenia dla ludzkości.

Żeby było śmieszniej, powstające w Europie republiki były budowane na rozszerzonym wzorcu polskiej demokracji szlacheckiej, a więc na wzorcu Rzeczpospolitej, która w czasach Inkwizycji Rozumu i Ciemnych Wiekach Średnich Cywilizacji Zachodniej wciąż nosiła w sobie ziarno prawdziwej demokracji. I Rzeczpospolita realizowała taką formę organizacji państwa, która pozwalała na realizację różnych światopoglądów, także w sferze religii.

Taka Rzeczpospolita musiała być zniszczona w dobie szczytowania władzy absolutnej monarchów feudalnych i oficjalnych „państwowych” kościołów chrześcijańskich. Światowa demokracja (republikanizm) rosła w konflikcie z monarchiami absolutnymi  i wyrosła w końcu w Ameryce i Francji z polskiej myśli filozoficznej (Bracia Polscy i Konstytucja 3 Maja).  Niestety Polska leżąca jak wiadomo w samym Sercu Świata, ówcześnie dosłownie w Sercu Postępu i Rozwoju Cywilizacji, padła łupem tej ciężkiej wojny. Została rozkawałkowana przez otaczające ją Absolutyzmy (niemieckie, dwugłowe Trzy Czarne Orły przeciw Orłowi Białemu, jednogłowemu) i przestała istnieć jako państwo na około 125 lat. Efektem światowym jednak tejże wojny iedologicznej, toczącej się jako długotrwały proces postępu, było ustanowienie niezależnej od kościołów NAUKI i niepodległych Korporacjom Kościelnym państw narodowych. Polska odzyskała niepodległość na końcu tego procesu, jak wiadomo w roku 1918, chociaż na świecie proces ów toczył się praktycznie do końca XX wieku. Gdzieniegdzie toczy się ów proces wciąż jeszcze dzisiaj np: Palestyna, Kurdystan, Kraj Basków, Katalonia, kraje Afryki, Indochiny, a nawet USA (Indianie Rdzenni), Rosja (Czeczenia), Krym, Donbas, Gruzja (Osetia), Australia (Aborygeni).

Przytoczony tutaj artykuł propagandysty watykańskiego usiłuje przedstawić cały ten proces w krzywym zwierciadle kościelnego ZABOBONU oskarżając naukę znajdującą się na wczesnym etapie „odtworzenia” po ufundowanych przez Handlową Korporację Watykańską Ciemnych Wiekach Inkwizycji Rozumu trwających 1000 lat, o… zabobonność!

Trudno o bardziej makiawelistyczną sztuczkę propagandową niż tutaj zastosowana. Goebbels to przy tej metodzie przedstawiania dziejów osesek propagandy – tu mamy Propagandę Monolityczną, zbudowaną na fundamencie tysiąca lat kłamstwa, PROPAGANDĘ wzniesioną na prawdziwe wyżyny Pogardy dla Prawdy.      

„Alchemicy Lapidusa i Eirenaeusa Philalethesa mówią o kamieniu filozoficznym, że nie jest wcale kamieniem, lecz proszkiem posiadającym moc przemienienia zwykłego metalu w złoto i srebro. Oto cytat: „Kamienia, który posiada zdolność przekształcenia metali w złoto, należy szukać w szlachetnych metalach, których jest składnikiem (…) Nazywamy go kamieniem, ponieważ ma stałą strukturę, opiera się działaniu ognia, jak każdy inny kamień, ale ma postać bardzo drobnego proszku, niewyczuwalnego dotykiem (podobnie jak talk), jest bezwonny, potencjalnie najbardziej przenikliwy, pozornie suchy, a jednak tłusty, łatwo zabarwia płytkę metalu (…) Kamień ten nie istnieje w naturze, trzeba go sztucznie wytworzyć, ale zgodnie z prawami natury (…) Tak więc, jak widzicie, nasz kamień jest ze złota, ale nie zwyczajnego złota”. Zasada, którą kierowali się wszyscy alchemicy brzmiała: „Aby zrobić złoto, trzeba wziąć złoto” (Laurence Gardner, „Potomkowie Dawida i Jezusa – rodowód królów Świętego Graala”, przekład Grażyna Gasparska, Wydawnictwo Amber, Warszawa, 1999).”

Cytowanie totalnego heretyka chrześcijańskiego, czy też nawet antychrzescijanina, Laurence Gardnera w tym propagandowym tekście watykanistycznym, wydaje mi się szczególnie nie na miejscu, a cytowanie wąskiego wyimka z jego książki jest oczywiście czysto propagandową sztuczką.

To Laurence Gardner doskonale analizuje Tolkiena i korzystając z ezoterycznej wiedzy wywodzi rody królewskie od scytyjskiej, a w istocie słowiano-aryjskiej, starożytnej funkcji Upiora (Upyra/Upera), wodza nadczarnomorskiej wojennej Armii Upiorów. To on daje wtajemniczonym, prawdziwe wskazówki do tego kim był słowiański bóg Ham (Hammon – Cham/Ham u masona Bronisława Trentowskiego) i od czego wywodzić naprawdę słowo -Al-Cham (alchemia) oraz pir-ra-mida. Pierwsze wywodzi się od Kowala Niebieskiego Swaroga/SouaRAga-Hama, drugie od Peruna/Pioruna/Pierona/PirRAuna. UpiÓR (wĄpiRz, wAmpiRz, wAmpiR) to późniejszy kagan-bog i aga, acan, pac/pacan, kniaga/kniondz/książę, Pan panujący nad wojskami Pogańskiej Północy.

Bardzo ważne i głębokie wskazania, przemawiają za tym, że Gardner poznał wiele tajemnic Wiary Przyrodzonej Słowian. Zawarł on część z nich w swoich książkach, co każe go lokować w szeregach Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian XX wieku mimo, że nie ma on słowiańskich korzeni. Takich korzeni nie miał też Jan Matejko, a jest bez wątpienia jednym z najważniejszych Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian jaki żył i działał w Polsce. 

Fakt, że alchemicy starożytni poszukiwali substancji uniwersalnej nie przekreśla ani ich wkładu w rozwój nauki współczesnej zwanej chemią, ani w odkrycia takie jak choćby tlenu, czy ustalenia zasad łączenia się pewnych pierwiastków ze sobą, odkrycia kwasu siarkowego, czy innych substancji, które popchnęły ludzka wiedzę o świecie fizycznym o setki lat w stosunku do zabobonu, w jaki kazała ludziom przez 1000 lat (325 – 1325) wierzyć Inkwizycja Rozumu Międzynarodowej Handlowej Korporacji Watykańskiej.

A że ona jest handlowa w dosłownym tego słowa znaczeniu to chyba nikt, nawet w Polsce, już od dawna wątpić nie może. Składają się na ten kościelny majątek nie tylko dotacje ministerstw w Polsce (Lux Veritatis i inne), czy dotychczasowy handel ziemią odebraną w przeszłości Polakom (Park Jalu Kurka), ale zwykłe „kościelne” biznesy, jak np. w Gdańsku, Warszawie, na Podhalu czy w Krakowie (Szok na Podhalu – Ksiądz zbuduje galerię handlową na kościelnym gruncie, A Słowo biurem się stało – ten biurowiec krakowski już stoi, obok mojego domu i jest zasiedlany przez firmy).  

Wróćmy jednak do głównego wątku. Do czego watykanistycznemu propagandyście potrzebny jest ten fragment o praktykach alchemicznych w średniowieczu, które odradzały się po 1000-leciu Inkwizycji Rozumu. Ano do wyśmiania pewnego polskiego Strażnika Wiary Przyrodzonej Słowian – Michała Sędziwoja – prawdziwego odkrywcy, życiodajnego, czystego pierwiastka O2 – tlenu.

Cytujemy propagandystę:

„Michał Sędziwój (1566-1636) był polskim alchemikiem, lekarzem, naukowcem, i odkrywcą tlenu. Sędziwój zyskał sławę człowieka posiadającego wielką wiedzę tajemną. Otrzymał misję od króla Zygmunta III, aby powrócić do Pragi i przeprowadzić zabiegi dyplomatyczne w sprawie tzw. sprawy mołdawskiej. Wtedy to też dokonał przy współudziale samego cesarza Rudolfa II słynnej transmutacji. Cesarz upamiętnił to wydarzenie, nakazując wmurowanie w ścianę sali, w której dokonano tej operacji, marmurową tablicę z napisem: „Faciat hoc quispiam alius quod fecit Sendivogius Polonus” (Niech ktokolwiek inny uczyni to, co uczynił Polak Sędziwój). Był zaufanym człowiekiem króla Zygmunta III Wazy. Od 1600 roku piastował godność sekretarza królewskiego. Podobnie, jak John Dee, słynny alchemik i agent królowej Elżbiety I, Sędziwój wykonywał misje dyplomatyczne dla monarchy.

Nicolas Flamel (1330-1413) francuski alchemik, prawnik i pisarz przysięgły, interesował się praktykami alchemicznymi Egipcjan, Greków. Legenda oparta na pismach samego Flamela głosi, że jako pierwszy stworzył kamień filozoficzny, czyli substancję zmieniającą między innymi metal w czyste złoto oraz główny składnik eliksiru długowieczności. Nicolas Flamel rzeczywiście musiał być osobą ważną, gdyż wspomniano o nim między innymi w książkach „Katedra Marii Panny w Paryżu” Wiktora Hugo, „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” J.K. Rowlinga, „Boży bojownicy” i „Lux perpetua” Andrzeja Sapkowskiego oraz „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna, jak również w książce Judith Merkle Riley „Czara wyroczni”, oraz książka „Alchemik. Sekrety nieśmiertelnego Nicolasa Flamela” Michaela Scotta.””

I cóż nam tutaj propagandysta watykanistyczny usiłuje przekazać oprócz kolejnych nazwisk osób, które można i trzeba uznać za orędowników i Strażników Wiary Przyrodzonej z epoki Odrodzenia i naszych czasów współczesnych, podobnych do Sędziwoja – wynalazcy i odkrywcy np. czystego pierwiastka O2, czy pisarzowi Laurence Gardnerowi (nota bene bierze on chyba panią Rowling za faceta w spódnicy)?

Otóż przekazuje on nam tutaj swój fanatyczny, jawnie wrogi postępowi nauki światopogląd katolicki i ujawnia swój wsteczny stosunek do świata, który w postępie naukowym każe mu widzieć „Zagrożenia Duchowe” dla Katolików. Sędziwój jako szpieg i wysłaniec arcykatolickiego króla Wazy ma być według niego jakimś symbolem „satanizmu”, czyli heretyckiego odstępstwa od świętych zasad i dogmatów oraz zwierzchniej roli Watykanu nad światem. 

Na koniec tego odcinka o „Ciągłości działania Strażników Wiary Przyrodzonej w propagandzie watykanistycznej” jeszcze fragment o neoplatońskich akademiach w Średniowieczu:

„Średniowieczne akademie

W XV w. nawiązano też do starożytnych akademii Platona. W tej akademii byli kształceni ludzie, którzy później wywierali istotny wpływ na politykę w różnych państwach. Plutarch podaje, że Platon wysyłał swoich uczniów dla zorganizowania państw: Arystonimosa do Arkadii, Formiona do Elidy, Menedomosa do miasta Pyrra na wyspie Lesbos i wielu innych w różnych zakątkach ówczesnego świata. Dion uczeń Platona na Sycylii wywołał krwawą rewolucję. Wielu z nich było tyranami.”

Ja pierniczę!!! Przepraszam za ten kolokwializm, ale trudno inaczej to stwierdzenie skwitować. Czy według propagandysty dzisiaj państwami zarządzać powinni ludzie niewykształceni, bez stempelka ukończenia odpowiedniej wyższej uczelni, bez potwierdzenia wysokiej specjalizacji w swojej profesji – np polityce, prawie, ekonomii?

Tak to się kończy, jeśli każdy przejaw użycia rozumu, zamiast ślepej i tępej religijnej wiary w dogmat Korporacji, z góry się potępia. Prowadzi to do najnormalniejszego w świecie ośmieszenia owej korporacyjnej propagandy. 

„”Akademie Platona przetrwały całą starożytność. Na wzór akademii platońskich została założona w 1460 r. Akademia Rzymska przez humanistę Piotra z Kalabrii, zw. Pomponiuszem Leto (Pomponiusz Laetusa). Stanowiła jeden z wielu kręgów uczonych epoki humanizmu, nawiązujących do filozofii Platona, neoplatonizmu i pitagoreizmu. Była drugim, obok wspólnoty utworzonej wokół Gemistosa Pletona, kręgiem propagatorów platonizmu antychrześcijańskiego (Małgorzata Kowalewska, „Akademia Rzymska Platońska”

Nadawała ona sobie nie tylko nazwy i tytuły pogańskie, lecz również duch, jaki w niej panował był pogański. Papież Paweł II w 1468 r. kazał ją zamknąć.””

Fantastyczne samozaoranie Propagandysty Międzynarodowej Korporacji Watykańskiej! Sam bym tego lepiej od niego nie zrobił.

Po pierwsze propagandysta potwierdza po raz setny już chyba w swojej dysertacji, że przetrwali w Europie od starożytności nie tylko pojedynczy Strażnicy Wiary Przyrodzonej, ale też że przetrwali oni tworząc całe „tajne” akademie, które ujawniły się w epoce Odrodzenia, czyli Humanizmu w odróżnieniu od poprzedzającego go okresu Średniowiecza czyli Antyhumanizmu.

Po drugie, za chwilkę propagandysta potwierdzi, że przetrwali oni we wszystkich krajach europejskich, gdyż niedługo powstaną akademie oparte na tym włoskim wzorze wszędzie na kontynencie, w tym zwłaszcza w Polsce (Kraków, Raków), która w tym czasie była największym krajem Europy i jednym z najpotężniejszych ośrodków postępowej myśli oraz nauki. Przykład Sędziwoja, Jana Twardowskiego, Mikołaja Kopernika, czy Jana Kochanowskiego potwierdza, że nie jest to gołosłowne, puste hasło.

w tym czasie dzięki temu antywatykańskiemu postępowi zostanie wynaleziony druk, który spowoduje masowy rozwój drukarstwa w Niemczech, Włoszech i w Polsce, czyli w Sercu Świata. Spowoduje ten wynalazek istną eksplozję rozwoju cywilizacji ludzkiej na całym świecie w ciągu dwóch kolejnych wieków, XVIII i XIX.

Po trzecie udowadnia on niezbicie, że to na starożytnej Wiedzie i jej przekazach oraz na niestrudzonych barkach Strażników Wiary Przyrodzonej zbudowany został cały postęp cywilizacji.

Po czwarte pokazuje on niezbicie, że odbyło się to wbrew woli Kościoła, który z tępym uporem maniaka zamykał akademie i palił na stosach książki oraz ludzi, którzy je pisali.

Naprawdę, ja nie potrafiłbym tak sprawnie, celnie, syntetycznie zaorać tysiącletniej tradycji watykanizmu na świecie.

„Podobna akademia powstała we Florencji, która wizję świata opierała na poglądach starożytnych filozofów. Powstała ona z inspiracji i mecenatu Medyceuszy, jako zrzeszenie entuzjastów Platona, spotykających się na dysputy w podarowanej Marsylio Ficinowi willi Careggi (Montevecchio); nawiązywała wprost do byłej Akademii Platona i jest nierozerwalnie związana z osobą Marsylia Ficina (1433-1499) i z dziejami renesansowej kultury florenckiej. Łączono religię z filozofią przez dodanie idei kabalistycznych. W polityce zwalczano etykę i moralność. Zwalczano autorytet Kościoła. Platon i orficy byli otaczani religijną czcią. Czczono Platona na równi z Chrystusem. Kres akademii nastąpił w 1522, kiedy to znaczna część członków akademii zaangażowała się politycznie w spisku na życie kard. i abpa florenckiego Giulio de’Medici, późniejszego (1523–1534) papieża Klemensa VII.

Na dworze Medyceuszy prowadzono też badania nad hermetyzmem i okultyzmem. Wywarły ona przemożny wpływ na Leonarda da Vinci i wielu innych uczonych. Pod patronatem Medyceuszy, a zwłaszcza Cosima Starszego (1389-1464) i jego wnuka Wawrzyńca Wspaniałego (1449-1492), dokonano pierwszej syntezy wielu różnych idei okultyzmu. Cosimo nie tylko wysyłał emisariuszy, aby odnajdowali tak legendarne dzieła jak „Corpus Hermeticum”, którego autorem był rzekomo sam Hermes Trismegistos, lecz finansowali również ich przekłady. Na dworze Medyceuszy działali znani, choć zwykle cieszący się złą sławą, okultyści, tacy jak wspomniany Marsylio Ficini, który przełożył „Corpus Hermeticum”, oraz Pico Della Mirandola (1463-1494), który upowszechnił praktyki kabalistyczne (Lynn Picknett i Clive Prince, „Templariusze tajemni strażnicy tożsamości Chrystusa”).””

O Boże! Ufff! – Co za szczęście, że te wszystkie Akademie, łącznie z Akademią Krakowską (Uniwersytet Jagielloński) z 1364 roku powstały, bo gdyby nie, to dzisiaj nadal biegalibyśmy po Płaskiej Ziemi podtrzymywanej przez dwa Święte Żółwie, na zachodzie i wschodzie przebijalibyśmy głową Kopułę Nieba, Słońce kręciłoby się dookoła naszej planety, Ameryka pozostałaby nieodkryta, tlen byłby nadal pierwiastkiem zagadkowym, Człowieka wywodzono by od Adama i Ewy, a choroby serca i nadciśnienie leczono by zbijając cholesterol przy pomocy margaryny i drakońskiej diety bez jajek, sera, śmietany, masła i soli! 

Oto dożyliśmy bardzo dziwnego czasu, którego to trudno nam było się spodziewać. Jest to Czas Wielkiej Zmiany. Czas w którym Korporacja Watykańska i jej Propagandowi Słudzy własnymi rękami wygrzebują z przepastnych czeluści Biblioteki Watykańskiej wiedzę na temat wszystkich Strażników Wiary Przyrodzonej na świecie i Wiary Przyrodzonej Słowian. Sami z siebie przedstawiają nam ich osiągnięcia i działania, dokumentują też wszelkie bezwzględne, ludobójcze praktyki Korporacji i akty gwałtu uprawianego przez nią na ludzkim rozumie oraz na „ciele ludzkości”, przez ponad tysiąc pięćset lat.  

cdn

 

9.8.8. – Ciągłość Wiary Przyrodzonej i działalności jej Strażników według propagandystów watykańskich

Podziel się!