Materiał nr 1 mówi tak naprawdę o zapowiedzianej przez nas Wielkiej Zmianie na Jesieni 2023 roku w odniesieniu tylko do Polskiej Sceny Politycznej. Ewentualna Wielka Koalicja POPIS w polskim Sejmie, która byłaby otwartym zdjęciem masek tak zwanych demokratów przez Układ Okrągłego Stołu przed Polakami to tylko skromna część trzęsienia ziemi , które będzie mieć szerszy zasięg – geopolityczny i ogólnoświatowy w związku przede wszystkim z nieuchronnym przełomem w wojnie na Ukrainie. Sukces Konfederacji na poziomie 15-20% w tych wyborach to będzie ostateczny cios w Układ Okrągłego Stołu, a gdyby do tego doszło wejście którejś partii lub zjednoczonej siły Demokracji Bezpośredniej z 5-6% poparciem to byłby prawdziwy szok dla Systemu Pan-Niewolnik i przewrót w polityce polskiej.
Wszyscy czujemy i widzimy nadciągający nieuchronnie KRES – czyli Wielką Zmianę w Polsce Jesienią 2023, przejście Cienkiej Czerwonej Linii które wtedy nastąpi i pogrąży Naród albo go wydźwignie, wszyscy publicyści których szanuję mówią o tym i piszą o tym.
Czy liczące się formacje polityczne Demokracji Bezpośredniej i ich przywódcy to czują i widzą? Mam wątpliwości.
W kontekście materiału nr 1 szczególnie celnie układa się materiał nr 2 – Likwidacja Kopalni Krupiński, która to kopalnia swój los zawdzięcza PO i PISowi na równi, a proceder jaki na poziomie rządowym tam zastosowano jest zwykłym przestępstwem gospodarczym na wielką skalę – jak mówi tytuł tego materiału to: ZBRODNIA NA MAJĄTKU PAŃSTWA. Problem naszych zasobów naturalnych jest poruszany i nagłaśniany od wielu lat przez środowisko Demokracji Bezpośredniej (RWL RWP) i uwłaszczenie Polaków na naszych zasobach naturalnych jest jednym z głównych punktów programu formacji Rafała Piecha Polska Jest Jedna, obok wprowadzenia demokracji bezpośredniej. Takie uwłaszczenie jak i wprowadzenie demokracji bezpośredniej umożliwia też program ANTYPARTII Marka Ciesielczyka.Niestety wiemy już że Konfederacja w sprawie ratowania polskich zasobów naturalnych nie kiwnęła palcemi najpewniej podtrzyma to swoje niedziałanie w sprawie. A jak zadziała w innych sprawach. Czy rzeczywiście się nie skorumpuje? Pewności nie ma. Pewność daje tylko i wyłącznie Demokracja Bezpośrednia.
Czy E-Parlament RWL ma w ogóle zamiar wystąpić w jakichkolwiek wyborach w 2023 roku??? Nie widzę i nie słyszę nic poza przebąkiwaniem o Senacie, a mamy już sierpień – 3 miesiące do wyborów.
Co zatem z E-Parlamentem – Wielki Blamaż? Wielka PLAMA? Będziemy „doskonalić naszą demokrację bezpośrednią” i „uczyć się” jej podczas gdy Banksterka Światowa podda nas kontroli WHO i odbierze nam nasze zasoby naturalne, albo wepchnie Polskę w III Wojnę Światową? Będziemy potem udawać, że nic się nie stało? Do tego to zmierza?
1. J. Karwelis: A gdyby tak Wielka Koalicja?
No dobra. W poprzednim odcinku zastanawialiśmy się czy POPiS istnieje i wyszło, że to byt chimeryczny, ale funkcjonujący. I to nie w prostackim układzie zblatowania, ale w pewnej wspólnocie interesów, której na imię III RP. Ale warto byłoby wrócić do cytatu, który wywołał mój pierwszy wpis, ten o POPiS-ie, czyli co by było gdyby jednak po tych wyborach powstała Wielka Koalicja POPiS?
Tak – wydaje się to niemożliwe, ale nie takie numery widziała III RP. W tej chwili mamy układ dwójpolówki, który karmi się wojną polsko-polską i rozejm na tej linii byłby nową jakością, głównie dla plemion, które wierzą w pełną autentyczność tej wojny. Aktualny układ parlamentarny, wynikający z sondaży, pokazuje, że Konfederacja (na razie, ale o tym w kolejnym wpisie) jest elementem niepomijalnym do uzyskania większości przez któreś z plemion. I tak, jak rzekła Pani Senator z PO, w przypływie naiwnej prawdomówności – bliżej plemionom do siebie, niż do koalicji któregoś z elementów POPiSu z Konfederacją. No przecież że nie z powodu różnic programowych, bo te akurat obie partie plemienne mają w poważaniu, ale Konfederacja jest naruszycielem porządku pookrągłostołowego, a to na nim ufundowały obie partie swój byt, narrację i elektorat. A więc rzeczywiście Konfa jest tu poza układem gry, który ma przecież konserwować jego zasady a nie przewracać jakieś stoliki. Oczywiście zastrzeżenie jest aktualne tylko wtedy, kiedy Konfederacja nie da się skorumpować jako przystawka, czy to jako koalicjant, czy cichy wspieracz mniejszościowego rządu.
A taki się kroi, jeśli niepomijalna Konfederacja się zaprze i do rządu nie wejdzie. A jak się zaprze to będziemy mieli dziwny układ – będzie jakiś rządek mniejszościowy i próby korupcji, by stał się jednak większościowy. Rozstrzygnięcie tego zajmie z pół roku, bo tyle czasu zabiorą słynne „trzy kroki” wiodące do przyspieszonych wyborów. Równolegle, rzecz jasna dla dobra Polski, będzie się odbywał proces przeciągnięcia pojedynczych posłów, ale przy wysokim wyniku Konfederacji, głównie transferami od niej, na stronę rządową. W tym samym czasie będzie nawalanka POPiS-owa z każdej ze stron, że kraj cierpi bezrząd przez tych młokosów w garniturkach z pierwszej komunii, co to nie są nawet świadomi wagi sytuacji państwa w obliczu zagrożeń zewnętrznych, fundującego sobie bezhołowie (przepraszam za mimowolne skojarzenie). Będzie więc jazda na Konfę przez cały czas, jednocześnie szczodrą ręką proponowane będą stanowiska i synekurki.
Może więc dojść do rozpaczliwych prób ratowania (III tylko) Rzeczpospolitej. Piszę „III tylko”, bo kwestia przyspieszonych wyborów czy rządów tymczasowych to nie pierwszyzna, nawet w Polsce, co dopiero w innych krajach (vide np. Izrael), gdzie wybory odbywają się z częstotliwością dorocznych festiwali śpiewaczych. Będzie oczywisty raban, że to koniec świata, ale i też mogą pojawić się głosy, by stanąć w prawdzie, ratować Polskę, a właściwie wychlapany przez panią senator UKŁAD, i może w chwili próby dojść do wielu prób poświęcenia się dla Najjaśniejszej Trzeciej.
To byłoby trudne, ale nie takie pary godziły się na trupie trzeciego. Światli liberałowie nie mieli żadnego obciachu przed dwukrotną koalicja z etatystycznymi rolnikami, PiS wziął na siebie partnerstwo i konieczność utrzymania koalicji chociażby z taką Samoobroną, która też miała antysystemową gadkę, a jednak została zabrana do rządu (oby o losach Samoobrony pamiętała dzisiejsza Konfederacja), a potem przystawkowo-podsłuchowo rozebrana na kawałki, choć rząd PiS-u sam rzucił ręcznik inicjując w 2007 roku przedterminowe wybory, mylnie pewny polepszenia swej pozycji. Czy PiS może się dogadać z PO? Nie będzie to łatwe, ale nie niemożliwe.
Niestety wszystko zależy od… układu międzynarodowego. Nie to, że świat wstrzymuje oddech kiedy wybierają Polacy. Nie. Chodzi o dynamikę układu międzynarodowego. Wszystko wskazuje na to, że po jednorocznym siedzeniu w oślej ławce, gdzie posadzili Niemców Amerykanie, mamy do czynienia z powolnym powrotem do sytuacji sprzed wojny z małą zmianą. Warto przypomnieć, że Niemcy byli hodowani jako junior partner polityki amerykańskiej na Europę, ich oferta jeszcze z czasów Trumpa została podjęta, co postawiło Polskę w ciężkiej sytuacji, zwłaszcza zaś proamerykański, ale jednocześnie antyniemiecki rząd PiSu. W ogóle nasze stawianie na rolę klienta w polityce jakiegoś patrona jest niebezpieczne, bo patronowi może się odmienić i zostajemy wtedy (nie pierwszy raz) jak Himilsbach z angielskim. I tak było przed wojną z 24.02.2022 roku. Wojna ten układ odwróciła, Niemcy popadły w niełaskę, my zaś mieliśmy swoje piętnaście minut, które jak zwykle koncertowo przerżnęliśmy upajając się naszym pozornym wyniesieniem, wprowadzając na salony kompletnie niezrozumiałą politykę naszego altruizmu.
Ale widać powoli, że USA wracają w stare koleiny, z jednym zastrzeżeniem. Niemcy mogą dostać amerykański mandat na pilnowanie interesów Waszyngtonu na Starym Kontynencie, ale już bez ich romansu z Rosją. Będą to więc Niemcy zależne od USA, mniej samodzielne, a więc nie podskoczą. I jakie to ma znaczenie dla potencjału koalicji POPiS? Ano taki, że jak interes USA i Niemiec względem Europy będzie zbieżny i role podzielone, to dla Amerykanów rządy PiSu jako ich jawnego poplecznika nie są już tak kluczowe. Może to być i Platforma, jak ta się będzie (a będzie) słuchała Berlina, który się będzie słuchał Waszyngtonu. Wtedy może przyjść prikaz od obu patronów do obu plemion klientystycznych o zawarcie pokoju. Tak, z naszego punktu widzenia, do czego wrócimy, wydaje się to niemożliwe, bo wykopano już w tej wojnie polsko-polskiej niezasypywalne przepaście i zalano betonowe okopy. Ale jak patroni dojdą do takich wspólnych wniosków, to sami możemy zobaczyć różne cuda. Ale to będzie widomy znak tego kto nami rządzi. Nie my.
Korzyści dla POPiSu są rozległe. Po pierwsze – porozumienie ponad podziałami dla dobra Polski. Co prawda jest tu pewna trudność, gdyż plemiona będą się musiały nauczyć innej śpiewki, ale zawsze można wyznaczyć na wspólnego jednoczącego wroga, tego trzeciego – Konfederację. Dla lewicy to proste, bo Konfederacja już została obsadzona w roli faszystów i tu w ogóle niczego nie trzeba tłumaczyć. Jest etykietka, pali się światełko i lewicowy pies Pawłowa toczy ślinę hejtu. Dla PiS-u też się ustaliła narracja wobec tej strasznej Konfy – to młodzieńcze nieodpowiedzialności, które puszczą z torbami Polaków z ich odebranymi czternastkami, starsi, jak za kowida, będą umierać na ulicach, wyrzuceni ze szpitali z tym ich śmiesznym bonem zdrowotnym. To jasne – na prawo od PiS-u nie ma być nic. Kłopot z tym, że na prawo do PiS-u jest cały świat poza obyczajówką. Formacja rządząca dawno już poszła na lewo w swej wizji redystrybuującego państwa, jest formacją tak socjalistyczną, jak przedwojenna sanacja, w którą jest najwyraźniej zapatrzony Kaczyński.
Tyle wizerunek, który jest pewnym wyzwaniem. A co z resztą? Co do programu to nie przewiduję większych konfliktów. Teraz w kampanii nie widzę większych różnic poza licytacją rozdawnictwa, wiec o to się nie pokłócą. A, że stanowisk będzie za mało do obsadzenia swoich? Spokojna głowa – III RP jest dowodem na nieskończone możliwości mnożenia państwowych synekur i to się da ułożyć nawet przy zdublowaniu chętnych. Co prawda odbędzie się to kosztem państwa, ale kto będzie się przejmował takimi drobiazgami. Będziemy coraz bardziej etatystyczni, państwo będzie nacjonalizować coraz to nowe obszary, by dać pokarm dla rosnącej gromadki swoich piskląt, rozdymane państwo więc podrożeje, wprost proporcjonalnie do utraty swych zdolności.
W przypadku POPiS-u układ z Unią pozostanie na obecnym poziomie, może nawet przyspieszy z oskórowaniem własnej suwerenności, choć dziś trudno sobie wyobrazić większe jego tempo. I tak nie skorzystaliśmy w kluczowych momentach z veta, a więc na jedno wychodzi i będzie wychodzić. Końcowym akordem będzie brak veta na decyzję jego likwidacji wobec członków Unii w kluczowych sprawach i reszta będzie już tylko erratą do napisanej książki. Układ z wojną na Ukrainie też pozostanie taki sam, bo to ani my o tym decydowaliśmy na początku, nie ugraliśmy nic, osłabiliśmy nawet swą pozycję w realnej polityce, a więc czemu mielibyśmy być podmiotowi, jak będzie się domykał kolejny rozdział wojennej opowieści? Powiedzą nam co mamy myśleć i robić, tyle, że wtedy Waszyngton z Berlinem pod rękę, inaczej niż dotychczas.
Uważam, że Wielka Koalicja byłaby ostatecznym znakiem o co tak naprawdę chodzi w III RP. Dwa konkurencyjne gangi mogą się przecież połączyć, ale tylko wtedy kiedy pojawi się konkurent nie tyle do władzy, bo takich się skorumpuje we dwójkę, ale kandydat do przewrócenia stolika. Ale wtedy trzeba by było być naprawdę ślepym, by nie zobaczyć całego bezwstydu III RP. Dwa wrogie plemiona, zwarte w pozornym boju na śmierć i życie, z milionami oddanych popleczników karmionych codziennie nienawiścią do tych drugich, mogą być zmuszone do gorzkiego kompromisu. Ale wtedy będzie już jasne, że tu nie chodzi o żadną Polską, żadną rację stanu. Od kiedy stała się nią jedynie konieczność utrzymania tego układu każdy taki ruch będzie obnażał istotę ustroju, w którym żyjemy.
Będzie to zdarcie zasłon i koniec z pozorem autentyczności trwającej latami „świętej wojny”. Wszyscy myśleli, że to jakaś konfrontacja dwóch wykluczających się wizji Polski, a okazało się, że tu chodzi o to by to trwała wiecznie, że na końcu nie ma żadnego szczęśliwego zakończenia. Droga, a właściwie wojna jest celem. Nie ma punktu dojścia, tylko dwójpolówka. W przypadku Wielkiej Koalicji byłoby to zaoranie całego pola jednym pługiem. Chodzi o władzę w stanie czystym, dla samej władzy. Z programem nie dla uzdrowienia Polski, ale dla wygrania kolejnych wyborów. I jeżeli naród w tym momencie bezwstydu tego nie zobaczy, że to były tylko igrzyska dla maluczkich, to znaczy, że sam zasłużył sobie na taki los.
Dla mnie pożądany byłby nawet taki scenariusz. Chciałbym się pozbawić złudzeń, bo wtedy byłoby w te, albo we wte. Albo by to naród zauważył i pogonił ściemniaczy, albo przyklęknął, jak za kowida, i wtedy człowiek mógłby już sobie to wszystko odpuścić i zająć się wnukami. Tak jak większość Polaków – przestać chcieć zmienić system dla wnuków tylko zająć się ich indywidualnym dobrobytem, a właściwie – ocaleniem.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
https://dziennikzarazy.pl/5-08-a-gdyby-tak-wielka-koalicja/
2. Tarnogorski: Likwidacja kopalni Krupiński to zbrodnia na majątku państwa!
https://www.youtube.com/watch?v=KNTtSrgwd-s
3. Ośrodek Studiów Wschodnich: Co historia mówi nam o Rosji? Czego uczy nas Richard Pipes?
https://www.youtube.com/watch?v=KYEnPlsIuBA