Wiosna/Lato – 21 czerwca 2011 – parę obrazków z okolicznej przyrody i słowo o naszych domowinach-roślinach

Wiosna/Lato – parę obrazków z przyrody i słowo o naszych domowinach-roślinach

Najkrótsza noc – najdłuższy dzień. Więc to już koniec Wiosny i początek Lata. Czarna Boża Krówka która rodzi się w Noc Kupalną,od tego dnia podjada światło i dorzuca co trochę odrobinę ciemności.


Tyniec – dzikie irysy żółte. To jest jeden z najdziwniejszych rodzajów domowina – Domowin Zaoczny. „Zaoczny”, bo to jest domowin żyjący poza twoim domem, nawet poza twoim terytorium, ale obecny zawsze w twoim sercu. Kochasz go choćbyś nie widział  od kilkudziesięciu lat – bo na przykład emigrowałeś gdzieś daleko. Stąd jedno ze znaczeń nazwy łużycko-serbskiej organizacji narodowej – Domowina: coś co zawsze nosisz w sercu, choćby cię wyzuto z ojczyzny i macierzy. Te irysy tynieckie są moim zaocznym domowinem – kocham je, czekam na nie i je odwiedzam każdego roku kiedy kwitną (i nie tylko).

Koniec Wiosny – odchodzi władca Kiru Wiosny-Wschodu: Jaruna-Jarowit, znany też jako Kukier-Kukierica, Kukawec-Kukawica i pod wieloma innymi podwójnymi imionami – na przykład German-Germeruda

obejmuje Ziemię Władca Jugu-Południa i Kiru Lata: Ruja-Rujewit, boska postać znana też jako Gaja-Gaik lub Maja-Maik a też w wielu aryjskich krajach jeszcze pod wieloma innymi mianami.

Paprocie są irlandzkie, a więc nie podkrakowskie. Przesłane przez Martę Czasnojc, a wpierw do niej przez brata z Irlandii. Umieszczam je tutaj bo nawiązują do Święta Kupały i artykułu o Kwiecie Paproci. Martwiłem się o poznańską Noc Kupały w tekście o Kupaliach 2011. Zaprezentowano tam jednak piękny pogański akcent, który równoważy zupełnie wystarczająco komercyjny charakter tego obchodu. Nie był to, jak wiem, żaden przypadek. Ale żeby skończyć wątek Irlandzkiej Paproci – to rodzaj domowina który nazywamy Domowinem Obcym – roślina konkretna lub cały gatunek, który w obcym miejscu otwiera przed tobą obraz  Ojczyzny. Mimo że Obcy to jednak domowin – niezwykłe zjawisko. Między ludźmi tego nie znajdziesz.

Dni będą coraz krótsze, a Czarna Boża Krówka będzie rosnąć by stać się dojrzałą Czarną Krową Ciemności, już w najbliższą Równonoc.

Wszyscy uczestnicy wypuścili w Poznaniu, na koniec w nocne niebo, kilka tysięcy lampionów z zapalonymi wewnątrz świeczkami. Jest to w Wierze Przyrody jeden ze sposobów przesłania ku Niebu najczystszych własnych intencji. Jeden ze sposobów aby połączyć się, tym symbolicznym ogniem i dymem kadzideł, także z Przodkami i Siłami (Duchami ) Światła Świata (Wszechświata) . Gdyby do lampionów dołączone zostały wstęgi z życzeniami – węsiory, albo po prostu kolorowe bajorki – wstążki w barwach boskich tynów, byłby to obrzęd kompletny. Lampiony miały u spodu jakiś symboliczny ogonek-wstęgę, jak zauważyłem, ale może mi się zdawało, na ZDJĘCIACH  tego nie widać.

Był to chyba pierwszy, masowy, pogański obrzęd publiczny, jaki widziała ta ziemia od roku 1000. Obrzęd Masowy – to jest z udziałem tysięcy ludzi jako czynnych uczestników którzy spełniają ofiarę – tu było 8000 lampionów-balonów. Nawet jeśli obrzęd ten był wykonywany kompletnie bez zrozumienia, to spełnił swoją rolę. 

Tą drogą dziękuję Strażnikom Wiary z Poznania. Godnie podejmujecie pochodnię po Kazimierze Iłłakiewiczównie i po profesorze Ignacym Ryszardzie Dance oraz po jego Klanie Zorzan (Ausran), działającym nieprzerwanie od 1954 roku w niedalekiej wszak Łodzi, a promieniującym na całą Polskę. Pozdrowienia. Chwała!!! Ten obraz na zawsze pozostanie w pamięci kilkunastu  tysięcy osób tam na miejscu i kilku milionów telewidzów, a także uwaga: kilkudziesięciu milionów Internautów na świecie [Zobaczcie filmy na You Tubie lub gdziekolwiek].

Symbolem Tej Ukrytej Bogini pojawiającej się raz pod postacią Krowy, raz Biedronki – Bożej Krówki, raz Orła – jest także w świecie niebiańskich czarownych roślin Kwiat Pąpródzi – Pąp Rudzi (Pępek Narodzin, Pęp Bogini Rudzi, córki Rodżany-Przyrody odpowiedzialnej za Zarodki i Narodziny), którego ziemskim odpowiednikiem jest Kwiat Paproci.

Jak zwykle latem przedstawiam kilka obrazków z okolicy letniego Krakowa, w tym miejsca mniej znane i kilka luźnych wywodów w wakacyjnym tonie ” o wszystkim i o niczym”.

Przy okazji powiem też parę słów o naszych obecnych domowinach-roślinach oraz szczegółowiej o tym na jakie rodzaje dzielimy domowinów.

Tyniec dzikie irysy-kosaćce i róże-szypszyny

Irysy to inaczej kosaćce – rośliny Kosów czyli Bogów Kosy – bogów Splotu (bo kosa – to warkocz) a splot to nic innego jak los – ten przypadkowy. Kosowie inaczej nazywani Plątami to przede wszystkim Przepląt i Plątwa, ale także Licho oraz Mąd-Mętlik znany także na Rusi jako Mikuła i przeistoczony później w postać Mikołaja chodzącego z Wilkami , który przynosi podarunki dobre lub złe zależnie od własnego kaprysu, a porusza się w orszaku z Marzanną – Królową Śniegu.

W Tyńcu rosną dziko żółte kosaćce na podmokłych łąkach w pobliżu stawu i grobli – gdzie także siedlisko kaczek i rechoczących żab – wzdłuż koryta Wisły. To miejsce moich stałych modłów i medytacji.

Z tyłu widać klasztor posadowiony na Skale Żmija, z Jamą Żmijową u stóp skały – tutaj i skała i grota przesłonięte drzewami

Kosaćce  – Tynieckie kwiaty Plątów – Bogów Kosy, Splotu Okoliczności – War-kosza (Ognistego kosu-losu lub splotu)

Tynieckie irysy są żółte – czyli pospolite, bo: Kosaciec żółty, irys (Iris pseudacorus L., 1753) – gatunek byliny należący do rodziny kosaćcowatych. Rośnie dziko w Europie, zachodniej Azji oraz północno-zachodniej Afryce. W Polsce pospolicie występujący przy brzegach wód słodkich i na podmokłych łąkach.

Zwykle bywają dwubarwne – fioletowo-żółte, tak jak i bratki-siestriczki. Dwubarwność tym mocniej kojarzy je z Plątami. Bratki-Siestriczki są kwiatami Dziwieniów czyli Kupały-Dziwienia (znanego Grekom jako Dionizos) i Dziewanny – Pani Dzikich Łowów, zwanych też Leśnymi Łowami, które w istocie są łowami na wojów i mężów a nie na inną zwierzynę. Dzikie Łowy znamy zresztą także skądinąd – z Dnia Przesilenia który właśnie ma miejsce – W tym dniu (prawidłowo związanym z pełnią księżyca, która tego roku była nieco wcześniej) Swątlnica – Białe Boże Światło-Krowa osiąga swoje największe rozmiary, ale rodzi się też teraz mała Czarna Boża Krówka – Światełko Nocy (Kwiat Pąp Rudzi – Bogini Narodzin). Za tą małą Bożą Krówką – Ciemnym Wcieleniem Swątlnicy (Ukrytej Bogini) rozpoczyna się powszechna pogoń. Stąd poszukiwanie Kwiatu Paproci w obrzędach Kupalnych. Te poszukiwania pośród bogów i polowanie na Nocny Kwiat Świetlisty – Bożą Krówkę (czarną w czerwone lub żółte kropki ogniowe) nazywa się Dzikimi Łowami.

Na Pomorzu jest Wzgórze Kosaciec co można by łączyć z Kosymi bogami , ale trudno powiedzieć jaka była jego słowiańska nazwa przed tym zanim Prusacy nazwali je po niemiecku Henne Berge – Kwocza Góra. Kura jak wiadomo jest ptakiem Sporów i gospodarstwa więc Rgłów. O Wzgórzu Kosaciec nie możemy powiedzieć nic pewnego za to o Koszczelnikach pod Krakowem tak – na pewno było to święte miejsce Plątów-Koszów, którego nazwę zmieniono na Kościelniki – to była rodowa wieś Białaczyńskich i Białczyńskich pod Krakowem.

Kosaciec – wzniesienie o wysokości 148,4 m n.p.m.[1] na Pojezierzu Wałeckim, położone w woj. zachodniopomorskim, w powiecie drawskim, w gminie Kalisz Pomorski. Teren Kosaćca został objęty obszarem specjalnej ochrony ptaków „Ostoja Drawska”.

 

Kosaćce występują w stanie dzikim na półkuli północnej i jest ich ponad 200 gatunków. Gatunkiem typowym jest kosaciec bródkowy. Dzikie Łowy to w przenośni: polowanie na nieuchwytny dobry los, polowanie na miłość, wielką wygraną w życiu człowieka, łowy drugiej połówki by stworzyć szczęśliwe stadło, ale też ogólnie poszukiwanie skarbu, tajemnicy, wiedzy, czegoś nieosiągalnego. Hasło w Wikipedii poświęcone Kwiatowi Paproci po prostu zdumiewa mnie sowim ubóstwem. Kosaciec jest jednym z boskich kwiatów. Wszystkie boskie kwiaty przynoszą jakiś rodzaj szczęścia tym, którzy wchodzą w ich posiadanie, lub składają je w ofierze bóstwu. Kwiaty Bogów są symbolem szczęścia określonego rodzaju – w przypadku bratków – szczęścia w miłości, a w przypadku kosaćców jest to szczęście  pozwalające wygrać fortunę albo uniknąć katastrofy, lub wyjść cało – to tak zwany szczęśliwy los, traf.  

A to jest tyniecka róża dzika zwana przez naszych dziadów szypszyną. Szypszyna jak wszystkie róże to kwiat boski Dażbogów – Władców Żywiołu Nieba. Jest tak bo potrafi się piąć do nieba, na same wierzchołki – po innych krzewach, albo drzewach. Tu widać jak się wspina. To kwiat Dażboga – Pana Niebieskiego Światła, Władcy Dnia oraz Dażbogi-Dabogi (nazywanej także Daną albo Dawaną, albo Daćbogą, albo Dobrą Panią). Daćboga-Dawana jest Panią Niebios, nazywana była Niebieską Panią lub Panią Niebieską – co chrześcijańscy mnisi wykorzystali przypisując takie właśnie imiona Marii – Matce Bożej.

Przypisanie Marii tytułu Pani Niebieskiej, ale także określenie jej przydomkiem „Matka Boża” (nie matka Jezusa, ani jakoś inaczej) było chytrym zabiegiem mnichów chrześcijańskich, bo pogańska Władczyni Niebios, Pani Niebieska – Daćboga-Dawana jest również Matką boga nazywanego Boż-Bożę. Tego  Boża nazywano też  Bożycem lub Bodnyjakiem (Badniakiem, Biedniakiem). Lud zwał go pieszczotliwie Bożeńkiem lub Bożyczkiem. Bodnyjak to bóg, którego los był równie nieszczęśliwy co los Syna Maryji. Bodnyjak został oślepiony miłością i dosłownie stracił wzrok, kochanka-żona bogini Ognia Ziemskiego – Watra, wypaliła mu oczy płonącą Kłodą. Oślepiony stał się więc Panem Nocy. W Serbii do dzisiaj, w najdłuższą noc roku, wymienia się płonącą starą kłodę nazywaną Badniakiem na nową, świeżo rozpaloną ręcznie – Bożeńka-Bożyca.

Prądnik Stary Park

Potężny brzost w Starym Parku w noc Kupalną otrzyma imię Sławoj – ma 520 cm obwodu pnia – co ciekawe wcale nie jest wpisany do rejestru pomników przyrody. Rośnie nad Sudołem na terenie domu dziecka. To największe drzewo tego parku.


Stary Brzost Sławoj z Czerwonego Prądnika, z innej strony – brzosty i brzozy są drzewami przeznaczenia, czystości i prawości.

W medycynie ludowej brzoza stosowana była powszechnie. W bólach reumatycznych pito sok i nacierano stawy alkoholowym wyciągiem z pączków lub smarowidłem przyrządzonym z pączków, smażonych w smalcu. Przykładano również na obolałe stawy świeże liście. Zranienia leczono, kładąc na ranę cieniutką zewnętrzną warstwę kory. Stosowano również sok brzozowy, tzw. bzowinę w chorobach dróg oddechowych i jako środek na porost włosów i wybielenie cery przy piegach. Surowcem leczniczym są liście i pączki {Folium, Gemmae Betulae).

Stary Park – rzeczka Sudoł

Brzoza czarna – nazwa stosowana w odniesieniu dopółnocnoamerykańskiego gatunku brzozy, bardziej znanego pod nazwą brzoza nadrzeczna lub rzeczna Betula nigra L. oraz doformy brzozy brodawkowatej pozbawionej betuliny i przez to o korze nie bielejącej[1]. Forma ta dawniej opisywana była jako odrębny gatunek pod nazwą Betula obscura Kotula. Forma ta występuje głównie w Europie Środkowo-Wschodniej, w Czechach, Polsce, na Słowacji i Ukrainie. W Polsce spotykana głównie na Podkarpaciu i niekiedy w Tatrach.


Stary Park – Sudoł


Stary Park – pokrzywy na zielony barszcz czeczeński – szukajcie w Kuchni Królestwa SIS

Tutaj przepis na śląską zupę z pokrzyw:

Śląska zupa z pokrzyw z jajkiem na twardo

Składniki:

  • około 1 litra liści młodych pokrzyw
  • kostka rosołowa
  • 2-3 łyżki masła
  • kilka łyżek śmietany
  • sól, pieprz, mąka br>
    Wykonanie:
    Liście pokrzyw umyć, a następnie zagotować w małej ilości wody.
    Odcedzić, usunąć zgrubiałe pędy. Zagotować kostkę rosołową w około 1,5 l wody (można zamiast kostki użyć lekkiego rosołu lub wywaru z jarzyn).
    Sparzone liście pokrzywy poddusić na maśle, dodać do rosołu i chwile pogotować.
    Następnie dokładnie całość zmiksować.
    Doprawić solą, pieprzem, śmietaną, ewentualnie zagęścić mąką. Podawać z ugotowanym na twardo jajkiem.

Stary Park Czerwonopradnicki – kwitnąca lipa – pod nią pełno spadzi, na niej pełno pszczół

Lipa – Drzewo Żywiołu Nieba. Stąd kapaliczki- kapliczki stawiano pod lipami, a nie pod dębami. Jest to pierwotne drzewo piorunowe, które wraz z odejściem matriarchatu i nastaniem stosunków patriarchalnych straciło funkcję najważniejszego obrońcy przed piorunem i ogniem.

Stary Park – konie. Święte wierzchowce związane z wieloma bogami, ale przede wszystkim będące wcieleniem Najwyższych – Świętowita – biały ogier, Czarnogłowa (Trzygłowa) – czarny ogier i Białobogi – biała klacz

Konie czerwone były wierzchowcami bogów wichru

Pachnące jaśminy

Grochodrzewy – jest w Starym Parku kilka drzew, które mogą mieć ponad 300 lat i pamiętać czasy budowy kaplicy Jana Chrzciciela. Niedaleko od tej kaplicy – ale nie o rzut beretem tylko o jakieś 3 rzuty leży Święte Wzgórze Czerwonoprądnickie, wzniesienie na którym Austriacy postawili oczywiście fort i które do dzisiaj jest dzikie i niezabudowane. To już ostatnie dni tego dzikiego wzgórza, bo ktoś wykupił teren pod budowę. Pewnie zadepczą to święte miejsce – gdzie powinno stanąć w Świętym Gaju pogańskie sanktuarium – na przykład to, które zaprojektowała Zofia Stryjeńska ,albo to które projektował Stanisław Wyspiański.

Myślę próbując przyporządkować kilkadziesiąt wzgórz jakie wpisują się z Wawelem i innymi kopcami w Krakowski system Świętych Miejsc Wiary Przyrody, że skoro Prądnik dedykowano Janowi Chrzcicielowi  i Benedyktynom z Tyńca  już w roku 1125, a następnie przekazano wieś Dominikanom, to musiał on być siedliskiem Dziwienia-Kupały.

Zatem gdyby wiara przyrody rozwijała się normalnie, a jej wyznawcy nie zostali wymordowani to w tych dniach mielibyśmy całkiem inną fantastyczną procesję, pełną niebywałych kolorów podobną do ceremonii indyjskich i japońskich.

Ta procesja byłaby nie Bożego Ciała, ale poświęcona czci Boga Miłości i Żądzy Dziwienia-Dionizosa-Kupały i chwale jego dzikiej, dziewej żony-siostry Dziewanny.

Sławilibyśmy tego dnia w przepysznych orszakach także ukwiecone, uwielbione, ich córy Dzidzi-Lelę i Krasę – znaną  Czechom jako Krasopani, a Słowakom jako Krasatina, a także innym południowym Słowianom obie znane jako Zielija, Zielona Pani i Czerwona Pani.

Starodrzew

Róże jadalne na krzewach. To co prawda nie szypszyna ale także symbol Żywiołu Nieba, słodka i pachnąca róża jadalna – kwiat Sołów- Daćbogów.


Wierzba ponad 300 cm obwodu pnia

Wierzba

Kalina

Kalina – to temat na 10 rozpraw a nie na jedno zdjęcie. Miejsce żerowania prądnickich Żar-Ptaków.

Nielepice

W miejscu gdzie się spotykamy z Bogami i Przodkami stoi młody dąb – wygląda na to że nie ma nawet 20 lat. To jest na rozstajach dróg-niedróg, bo tutaj w sumie mamy jedną  z nielicznych dróg terenowych skrzyżowanych z końską ścieżką, częste miejsce końskich przebiegów i przechodów, na szczęście rzadkie są tutaj przejazdy motokrosowiczów.

W ogóle to bardzo spokojne miejsce – leży trochę poniżej samego szczytu wzgórza – jak powiedziałem, na rozstajach końskich dróg.


Nielepice  – Miejsce modłów pogańskich na Świętym Wzgórzu Nielepickim

Tu widok z miejsca modłów na sielską dolinę. W Nielepicach jest Święta Skała, można się modlić i na niej. Oczywiście chrześcijanie postawili tam swój krzyż. Z tym krzyżem są nieustannie jakieś problemy. Jakaś siła bez przerwy obala ten krzyż. Ostatnie obalenie miało miejsce zdaje się w 2009 roku.

Skale poświęcimy osobny artykuł, wpisuje się ona w system Świętych Miejsc Wiary Przyrody wokół Krakowa. Widać z niej bezpośrednio Srebrną Górę, Sowiniec w Lesie Welskim, Wzgórze Brzasku w Brzoskwini, sanktuarium w Czernej i Wzgórze w Kleszczowie.

Obiecuję ten artykuł o Nielepicach i jeszcze drugi, z mapami, o Krakowskim Systemie Świętych Wzgórz – których jest ponad 40 w okolicy Krakowa – obiecuję  od jakiegoś czasu, ale lato jest właśnie tym czasem , kiedy zwykłem opisywać sanktuaria Wiary Przyrody i jej świątynie, więc niebawem będzie o Nielepicach .Tutaj trochę Nielepickiej przyrody. Za to nie wiem co począć z artykułem o Systemie Miejsc Świętych, podobno odkryć cząstkowych lepiej nie publikować zanim się wszystkich szczegółów odkrycia nie ustali z całą pewnością, bo zaraz się ktoś przyczepi że coś jest nie tak i zakwestionują cały system znajdując jeden błąd. Naprawdę nie wiem co począć – można tak nie publikować całe życie dopieszczając kolejne szczegóły. Coś o tym wiem bo „Mitologię Słowian” piszę od 199o roku, albo i dłużej, a dopiero skończyłem 2 z 4 tomów.

Balkonowy busz – czyli tylko o naszych Domowinach

Domowinowie jak wiadomo to nie są domownicy to dużo więcej. Domowinowie to duchy opiekuńcze domu, które manifestują się prze3de wszystkim w naszych Mniejszych Braciach – roślinach i zwierzętach (Zróstach i Zwirzorach, którzy towarzyszyli Zerywanom w upadku z Weli na Ziemię i z nimi zamieszkali).

Wiadomo, że każde miejsce ma swoje wibracje, energie i duchy. Te duchy to przede wszystkim bytująca tam gdzie stawia się dom Żywa Przyroda, ale też wszystkie energie Ziemi i Światła Świata (Wszechświata) związane trwale z tym miejscem.

Ludzie nieczęsto rozumieją, że budując gdzieś dom i obejmując miejsce wkraczają w gęstwę żywych bytów i bytów duchowych, oraz sił wypełniających dane miejsce.

Tutaj wspomnienie – ten sam balkon i jeden z jego domowinów na drugim planie. To zdjęcie z roku 1987 – ja i moja córka Sawa. Jak łatwo obliczyć dzisiaj ona ma już 25 lat, a ten domowin z tyłu – Pieńka, Mafafa, Gandzia – był nam stałym towarzyszem w ponurych choć także kolorowych latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.  Skoro moja córka ma 25 lat ta sprawa uległa przedawnieniu i mogę spokojnie opublikować to zdjęcie. Swoją drogą uważam że państwa zwalczające konopie i marihuanę powinny się zająć może lepiej stworzeniem miejsc pracy dla potrzebujących. A jeśli już są takie „koszerne” to powinny zlikwidować swój własny trucicielski przemysł , który zabija ich obywateli każdego dnia – zatrutą wodą, zatrutym powietrzem i pożywieniem, i powinny oczywiście zająć  się używkami, które same produkują i z których czerpią zyski – alkohol, tytoń. Alkohol i tytoń to sto razy straszniejsze trucizny od „wywrotowej” (pozwalającej zobaczyć względność świata, a więc niebezpiecznej dla nich) marihuany. Moje córki Kira i Sawa otrzymały na drugie imiona – Maria i Janina – po swoich babciach, ale też znaczy to: Marii- Huana. Żeby być szamanem nie trzeba używać żadnych ziół, ale trzeba ich spróbować, choćby po to żeby wiedzieć o czym się mówi. To zdjęcie służy ilustracji – Otóż te konopie odnawiane co roku z własnych ziaren rosły u nas 10 lat – od 1978 do 1988. To domowin sprowadzony przez nowych mieszkańców miejsca – lecz byt tutaj przejściowy. Są więc domowinowie Zastani, Przyniesieni na Stałe i Domowinowie Tymczasowi, a także Gatunkowi. Niektórym ludziom odpowiada związek z psem albo kotem, a niektórym z zupełnie innym gatunkiem domowina – to samo jest z roślinami. Zmieniają się osobniki, ale nie gatunki, albo zmieniają się i osobniki i gatunki. Wśród roślin – co jest wśród zwierząt niemożliwe ze względu na ich krótki żywot – są jednak osobniki, które trwają z nami przez całe życie , albo są obecnie od pokoleń w jakiejś rodzinie, a nawet w tym samym miejscu.

Ten sam kąt balkonu dzisiaj – 2011. To także ilustracja tego, jak sami się zmieniamy, a z nami zmienia się nasze otoczenie.

Moje szamańskie eksperymenty z ziołami i substancjami skończyły się w 1988 – bez żadnych problemów, po prostu dowiedziałem się o świecie już wszystkiego czego mogłem się dowiedzieć dzięki nim. I to był koniec. 

Lobelie – domowinowie przejściowi, coroczni, coraz to inne osobniki, gatunkowo obecni jednak stale od 20 lat.

Tu rosła marihuana. Lecz, kiedy wyczerpie się możliwości ziół – prędzej lub czasami później (nie raz bardzo szybko, jeżeli zioła stoją w sprzeczności z naszą konstrukcją), trzeba się oprzeć na własnych cechach osobowych i poruszać się w obrębie własnych psycho-fizycznych możliwości.  Zioła pozwalają spojrzeć na Rzeczy z boku i zrozumieć odmienność innych od nas samych, w tym odmienność istot najbliższych, a także poznać własne możliwości wewnętrzne – psychiczne (duchowe) i organiczne (fizyczne).

Nasturcja i powój są sadzone co roku, ale towarzyszą nam od około 10 lat nieustannie. Pelargonie to już jakieś 30 lat, ale to są”stałe”  gatunki – Domowinowie Gatunkowi, a osobniki co roku się wymieniają, wyrastają od ziarna i giną gdy przychodzi wczesna zima – przymrozki.

Możliwości rozwoju wewnętrznego poprzez zioła w moim wypadku wyczerpały się w 1988 roku (po 19 latach, bo zacząłem w 1969). Znacznie trudniej było mi się rozstać z tytoniem, od którego byłem uzależniony psychicznie bardziej niż od jakiegokolwiek innego narkotyku – zrobiłem to dopiero w roku 2001 (po 34 latach) , jedną decyzją – jednego dnia, bez bólu, bez żadnych fizjologicznych objawów – to było 10 lat temu i nie wziąłem od tamtego czasu papierosa do ust.tytoń i alkohol nie rozwijają – one wyniszczają organizm dając jedynie chwilowe odprężenia nerwom.

Ta pałka na pierwszym planie to przypadek Domowina Pełnego – jest to bowiem gatunek który nam towarzyszy we wszystkich miejscach gdzie mieszkaliśmy, towarzyszy nam cały czas – to kaktus , który nigdy nie kwitnie, a tylko rośnie, rośnie i rośnie – ma imię: nazywamy go Niebieskie Stużebro – dlaczego tak? Widać, że jest niebieskawy, no i ma sto żeberek. Niebieskie Stużebro było z nami kiedy mieszkaliśmy jeszcze u moich rodziców przez 2 lata po naszym słowiańskim ślubie (swadźbie), potem przez 4 lata w wynajętym mieszkaniu w Nowej Hucie (Mistrzejowice), wreszcie od 1977 roku na Prądniku. To nasz wspólny nabytek z czasów narzeczeńskich (narzeczeństwo było dosyć krótkie, ale sporo zdążyliśmy różnych rzeczy nabyć i sprowadzić –  i nie tylko rzeczy, także sprowadzaliśmy pierwszych domowinów. Stużebro jest z nami od 1972 roku, a wtedy miało kilka centymetrów wysokości. Dzisiaj jest po dwóch potężnych cięciach, bo nie mieściło by się w drzwiach balkonowych.

Jeżeli ktoś długo używa różnych substancji i żyje w zdrowiu to  wnioski co do hipokryzji rządów i mediów narzucają się same,  wnioski dotyczące monopolu państwa na produkcję alkoholu i koncernów na produkcję nikotyny – jedynych oficjalnie dopuszczonych do obrotu narkotyków, także.

Do takich wniosków  dochodzi się jednak nie po 30 latach, lecz po pierwszych trzech użyciach substancji przedstawianych, jako wampiryczne wysysacze żywota i równowagi psychicznej. Tak to są substancje niebezpieczne, bo otwierają ludziom oczy – Jak jest niebezpiecznie, kiedy ludziom „otwierają się oczy” pokazał Komuchom rok 1980.

Te substancje bardzo szybko otwierają ludziom oczy przede wszystkim na hipokryzję rządzących i na zalety wolności. To prowadzi do nieczułości na autorytety i daje hermetyczny stosunek do propagandy.

Tutaj inna Pałka. Mamy trzy Pałki. Kosmatka – to ta którą tutaj widać. Pałka Kosmata – albo Kosmatka, jest najmniejsza ze wszystkich Pałek. Nazwa „kosmatka” sugeruje coś miłego, ale gąszcz jej igieł jest wyjątkowo niemiły. Kosmatka jest po prostu wredna. Jest z nami dwadzieścia parę lat – nie pamiętam dokładnie odkąd. Rośnie bardzo powoli. Ona nigdy nie była ścięta. Jej kolce wbijają się w ciało, odłamują od kaktusa i zostają w skórze. Zawiera w sobie jakiś delikatny jad. Kolców nie da się usunąć – końcówki łatwo się łamią i zostają wbite. Trzeba te końcówki wypreparować za wszelką cenę, bo zawsze – ale to zawsze – gdy się je zostawi  powstaje stan zapalny. Taka końcówka wychodzi wtedy razem z ropą. Brr. Nie cierpię w ogóle jej ruszać . Nie lubię jej, ale dbam o nią bo to byt, duch wcielony w ciało, życie. Ona trwa jak może – byłoby jej lepiej w Meksyku, a nie na Prądniku. Szanuję ją za zdolności obronne i upór w trwaniu. Mieliśmy wiele kaktusów – kwitnących, różnych – zostały tylko Pałki.

Trzecia Pałka nazywa się nie pałka tylko Pała, Pała Pięciożebrowa – tu widać obie: Stużebro to to mniejsze a Pięciożebrówka to ta większa. Była już cięta 4 razy. Znów ma prawie 180 cm wzrostu. To jest Domowin Pagaczewskich. Rosła u rodziców Anny przez 20 lat, podarowali nam ją w dniu ślubu (1972) a wzięliśmy ją od nich w 1978 roku i od tego czasu zamieszkuje na Prądniku. Ona jest dzieckiem Pały Pał z ulicy Biernackiego, która dorosła do takich rozmiarów, że została oddana przez mamę Anny do Ogrodu Botanicznego i z balkonu na pierwszym pietrze zdejmowano ją dźwigiem. Ta Pałka-Pała ma 58 lat. To nasz najstarszy domowin.

Paląc pienkę wyczuwasz każdy fałsz, wychwytujesz każde głupie zdanie i śmiejesz się, śmiejesz do rozpuku, kiedy napuszeni goście w mundurach ogłaszają ci z ekranu TV na przykład Koniec Świata. To zdrowy śmiech, pod warunkiem, że palenie nie staje się naszym jedynym zajęciem i celem życiowym. Ale czy tak się stanie czy nie – to zależy wyłącznie od nas. Od Nas Samych.  Politycy nie lubią, kiedy coś zależy od NAS SAMYCH, oni chcą żeby wszystko zależało od nich. Kim by zarządzali gdyby wszystko zależało od nas samych?! Czy można zarządzać prawdziwie wolnymi ludźmi?!

Tutaj dwaj inni nasi domowinowie Trójklapowiec i Pięcioklapowiec czyli Winobluszcz i Dzikie Wino. Trójklapowiec-Winobluszcz przeżył okropną przygodę w czasie remontu ścian budynku – ordynarnie go obcięto, całkowicie –  bo wychodził cały z balkonu na zewnątrz i obrastał boczną jego ścianę, a potem rósł dalej w bok pod okno sąsiedniego pokoju. Rósł tak sobie 20 lat, aż zarósł ją całą i zaczął wchodzić do pokoju – naszych dzieci – po zewnętrznej ścianie domu.  Dzieci wychowały się w jego towarzystwie. To był szok, kiedy został kikut z lejącym się sokiem i jednym liściem. Wierzcie mi albo nie. Trójklapowiec odrósł jeszcze tego samego lata z tego kikuta – puścił kilkanaście liści, a następnej wiosny … wyciągnął wnioski ze swojej przygody – nie chciał wypuścić na zewnątrz ani jednej gałązki. Rósł tylko do wewnątrz balkonu i tak rośnie do dzisiaj. Dopiero w trzecim roku udało mi się jedną gałąź „zmusić”, żeby wypełzła na zewnętrzną ścianę balkonu. Jedna jedyna gałąź.

To niedopuszczalne, z punktu widzenia polityka, żeby ludzie byli Wolni. Ta zasada dotyczy każdej dziedziny życia i każdego centymetra przestrzeni, każdego łyka powietrza – więc politycy wciskają się ze swoim „kitem” i opartymi na tym „kicie” zarządzeniami w każdą szczelinę naszego bytu. Dobrze mieć tego świadomość – nawet późno niż wcale, ale najfajniej mieć tego świadomość, kiedy człowiek jest jeszcze młody i całe życie przed nim. Warto „otworzyć oczy”, bo po prostu nie warto tracić czasu na mrzonki.


Czy rośliny czują ?! Czy rośliny mają duszę?!!! Czy rośliny myślą? Czy rośliny posiadają pamięć?!!! Sami sobie odpowiedzcie. Pomyśleć , że są tacy, którzy nawet zwierzętom odmawiają duszy – co za niewyobrażalna hipokryzja i brak wrażliwości na inne żywe stworzenia.



Podziel się!