Władysław Kołodziej (1897 – 1978)- Strażnik Wiary Przyrodzonej Słowian

 

 

 

„Władysław Kołodziej (ur. 1897 – zm. 1978) – jeden z najważniejszych przywódców, organizatorów i ideologów ruchu neopogańskiego w Polsce.

Życiorys i poglądy[edytuj kod]

Pracował w l. 30. XX w. jako urzędnik w Brześciu nad Bugiem, później został pastorem metodystycznego Kościoła Chrystusowego.[1]

Wspólnie z Karolem Chobotem zorganizował Towarzystwo Literatów Lechickich. Obaj stali się redaktorami pisma „Siew wolności”, które propagowało literaturę ludową. Wydawali także periodyk „Wiosna Lechicka” poświęcony duchowości i kulturze religijnej Słowian. Kołodziej był również redaktorem „Wiadomości Astrologiczno-Literackich”, w których przedstawiał poglądy środowiska neopogańskiego. Używał pseudonimu Collen.

W 1921 r. Kołodziej – wg własnej relacji, nie potwierdzonej przez inne źródła – powołał do życia pierwszą neopogańską wspólnotę w Polsce. Było to Lechickie Koło Czcicieli Światowida. Przyjął wówczas tytuły: Piasta Kołodzieja Koła Świętego Wiary Światowida, Wieszcza Światowida, Drzewida Jasnogór, Dąbrowida Puszczy Białowieskiej. Jego Koło było wyznaniem henoteistycznym. Wszystkich słowiańskich bogów członkowie sprowadzali do przejawów jednego, najwyższego – Światowida. Jak sam później napisał w „Kalendarzu słowiańskim na rok 1947”:

„[Słowianie] Wierzyli zawsze w jednego Boga, którego nazywali imieniem Światowid, podobnie, jak Żydzi nazywają Boga imieniem Jahwe (Jehowa), zaś muzułmanie (…) imieniem Allah. Religia dawnych Słowian była uniwersalistyczna i bioteistyczna. (…) musieli ulec w nierównej walce z przemocą ciemnych i okrutnych fanatyków ponurego średniowiecza, którego dymy «świętych» stosów jeszcze zasłaniają nam Prawdę Wieczną, że Bóg jest Ojcem Wszechświata a wszyscy ludzie, wierzący w Miłość, są sobie braćmi.”

Światowid miał być „Życiem wszechświata, obecnym we wszystkich swoich wytworach”, dlatego jego wyznawcy otaczali kultem przyrodę.

Ważnym elementem ideologii drzewidzkiej był pacyfizm. W 1925 r. na łamach miesięcznika „Odrodzenie” Kołodziej proponował utworzenie Rządu Stanów Pokojowych Świata. Odezwę w tej sprawie wysłano w języku francuskim na odbywający się wówczas w Wiedniu Kongres Pokojowy, ale nie spotkała się ona z odzewem. Według współwyznawców Kołodzieja jego myśl znalazła swoje ucieleśnienie w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z pacyfizmem wiązała się również wyznawana przez drzewidów tolerancja religijna.

Istniały dwie grupy w Lechickim Kole Czcicieli Światowida: monoteistyczna, silnie związana z chrześcijaństwem i okultyzmem (prof. J. Sas-Zubrzycki, wczesny Kołodziej, bracia Chobot oraz filozof F. Walczowski) oraz druga – o orientacji neopogańskiej (późny Kołodziej, L. T. Pietruszka wraz z żoną i J. Gawrych).

W l. 1941-1945 przebywał w Krakowie.

Krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej Kołodziej razem z poetą L. T. Pietruszką powołali do życia Wielką Radę Drzewidów Roji. Głosiła ona, iż „zachowując najgłębszą cześć dla wiedzy i wiary słowiańskiej, uznaje księgi święte wszystkich narodów i odnosi się z szacunkiem do wszystkich wierzeń ludzkości oraz poręcza swym członkom zupełną wolność w zakresie wyznawania tej lub innej wiary (religii).”

Drzewidzi zainteresowani byli Roją, czyli wyspą Rugią (zwaną także Raną lub Rojaną). Według Kołodzieja była ona świętą wyspą Słowian, na której w Arkonie wznosiła się ich najważniejsza świątynia. W związku z tym Rada Drzewidów podjęła starania o uzyskanie niepodległości dla Rugii. Dnia 3 sierpnia 1945 r. wysłała memoriał na Konferencję Pokojową w Paryżu w sprawie niepodległości Roji: „Roja jako ziemia święta Słowian musi wrócić do wielkiej rodziny państw słowiańskich a jako przyszła siedziba drzewidów musi stać się łącznikiem między druidami Francji i Wielkiej Brytanii.” Odezwa ta pozostała bez echa, a do niedawna podobne żądania wysuwał jeszcze były współpracownik Kołodzieja Jerzy Gawrych.

W 1946 r. sam Kołodziej zorganizował grupę wyznaniową Stowarzyszenie Lechitów „Sława”. Ugrupowanie istniało do końca 1947 r., kiedy to wyszedł administracyjny nakaz zawieszenia działalności. W okresie swego istnienia Stowarzyszenie wydało dwa roczniki ”Kalendarza słowiańskiego” (na rok 1946 i 1947).

Aresztowany i skazany lata 1950- IX 1953 spędził w więzieniu. Po opuszczeniu więzienia krótko przebywał w Łodzi (mieszkała tam żona) i Wałbrzychu, w l. 1954-1956 mieszkał w Stąporkowie, gdzie zatrudnił się w nadleśnictwie Miedzierza, być może dzięki pomocy mieszkającego tam brata. Tam zmarła jego pierwsza żona. Miejscowe UB założyło na niego sprawę o kryptonimie „Morze” , zamkniętą w XII 1956 wobec niestwierdzenia wrogiej działalności. W materiałach sprawy brak informacji o głoszonych przezeń poglądach neopogańskich a występuje tam jako pastor metodystów[2].

W 1956 przenosi się do Warszawy gdzie zawiera nowy związek małżeński i zamieszkuje na stałe, otrzymując rentę inwalidzką. W 1957 został zrehabilitowany.[3]

Ostatnią próbę rejestracji wyznania neopogańskiego podjął Kołodziej w 1965 r. Wystąpił wówczas o zgodę na utworzenie Lechickiego Stowarzyszenia Czcicieli Światowida. Po rozpatrzeniu wniosku prośbę odrzucono, uzasadniając to w następujący sposób: „Przedstawione w podaniu i statucie projektowanego stowarzyszenia zasady nie dadzą się pogodzić z zasadami współżycia społecznego w Państwie Ludowym, gdyż są one anachroniczne, sprzeczne z postępowym charakterem naszego państwa i społeczeństwa, a ponadto nie mogą liczyć na poparcie ze strony szerszych grup obywateli.”

Drzewidzi kontynuowali swoją działalność nielegalnie aż do końca lat siedemdziesiątych, gdy podjęli kolejną nieudaną próbę rejestracji. Grupa organizowała spotkania w Łazienkach, przy Ogrodzie Botanicznym w Warszawie. Czytano tam poezję, śpiewano pieśni i zapalano znicz na świętym kamieniu.

W początkach lat 70. nawiązał z nim współpracę Bolesław Tejkowski, co jednak zakończyło się zerwaniem kontaktów.

Władysław Kołodziej zmarł w roku 1978, a przed śmiercią przekazał władzę w LSCŚ na ręce Jerzego Gawrycha – „brata Masława II”.

Spuścizna[edytuj kod]

Na przełomie lat 70. i 80. powstała grupa skupiona wokół Lecha Emfazego Stefańskiego, ostatecznie zarejestrowana jako związek wyznaniowy pod nazwą Rodzimego Kościoła Polskiego. Z uwagi na brak większych różnic doktrynalnych grupy się połączyły. Masław pełnił swoją funkcję w nieformalnym Stowarzyszeniu Czcicieli Światowida do początku lat dziewięćdziesiątych, a następnie stowarzyszenie rozwiązał i został członkiem Rodzimego Kościoła Polskiego.

Mimo pisarskiej aktywności drzewidów, zachowały się tylko nieliczne fragmenty ich spuścizny, co utrudnia zrekonstruowanie wszystkich ich poglądów. Nie opublikowane teksty Kołodzieja po jego śmierci przejął Bolesław Tejkowski i znajdują się one u niego do tej pory. Obecnie wyraźnie nawiązuje do tradycji zapoczątkowanych w polskim neopogaństwie przez Kołodzieja status i doktryna RKP.

Przypisy

1.Skocz do góry ↑ Łapiński M. Szczepański T. „Czciciele Polski pogańskiej” w: „Karta” nr 19 (1996). Tam m.in. pismo Kołodzieja do Prezydium RM z danymi biograficznymi.
2.Skocz do góry ↑ Szczepański T. „Ruch zadrużny i rodzimowierczy w PRL w latach 1956-1989″ w: „Państwo i Społeczeństwo” r. IX, nr 4 (2009)
3.Skocz do góry ↑ tamże.”

 

Hajnówka -Krynoczka. Święty Gaj Dziewanny i miejsce jej gontyny z postawioną kapliczką KK. (foto. Dariusz Biegacz)

[Ten plik udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0]

 

http://www.niklot.szczecin.pl/publicystyka/222-wierni-czterem-twarzom.html

Wierni czterem twarzom

Prezentujemy artykuł, a zarazem wywiad z Władysławem Kołodziejem, który na początku lat dwudziestych ubiegłego stulecia założył Święte Koło Czcicieli Światowida. Przedruk niniejszego tekstu ukazał się w dziewiątym numerze pisma Żywioł, wydanego w 1996r. przez Narodowy Zespół Koncepcyjno – Studyjny. (J.W.)

Wierni czterem twarzom

„…Światowid jest bo jest. Ten tylko widzi światowida, kto go ma w sobie. Gość sławny w dom – Światowid w dom. Światowid na wschodzie i na zachodzie, na południu i na północy, na niebie i na ziemi, w wielkim kole wszechświata…”

Nie podejrzewamy, że niejedni – żyjąc między nami, wtopieni w dwudziestowieczną cywilizację – mają swój odmienny, pilnie strzeżony przed obcym, niezmienny od tysiącleci świat, który – zdawałoby się – dawno już nie istnieje. Na zwyczajnej ulicy warszawskiej, chrzęszczącej śniegiem pod nogami, rodzą się wizje pradawnych wierzeń, uważanych za wygasłe przed wiekami. Kultów jeszcze żywych. A może nadal żywych?

– Z niemieckiej strony coraz silniej wciskał się nowy, obcy obyczaj i niszczył stary, sławiański. Mówi się teraz: „Słowianie” – to niezupełnie tak. Powinno być „Sławianie” – od sławy… Dawniej było przecież inaczej… Piasta Kołodzieja, najwyższego godnością człowieka w rodzie, słuchano i proszono o radę. Pod strzechą przechowywano skrzętnie podania, świadczące o wierze ojców i pradawnym obyczaju lechickim.

Świętym prawem Prasłowian, którego naruszenie karano z całą surowością, był nakaz „gość w dom – Bóg w dom”. Lechita, wychodząc z domu, zostawiał drzwi otwarte. Na stole nakrytym białym obrusem kładł chleb, masło, mleko i miód, nie opodal stawiał naczynie z wodą do mycia i płótno do wycierania. Każdy podróżny mógł wejść do takiego domu, posilić się, umyć i odpocząć. Życie płynęło Słowianom spokojnie na pracy, modlitwach i wesołych zabawach.

– I było tak, dopóki nie najechał naszych ziem Germanin, niosąc chrzęścijanizm na ostrzu mlecza – mówi dalej mój główny rozmówca, Władysław Kołodziej, jeden ze współczesnych Polaków,- którzy wierzą w Światowida – prasłowiańskiego boga o czterech twarzach.
– Lechicka wiara nie umarła – zaznacza pan Władysław. – Przegraliśmy walkę z rabunkiem, mordem i pożogą, okrutnymi prześladowaniami nietolerancyjnego chrystianizmu, ale nie zginęliśmy, bo nie może zginąć Bóg jedyny nad światem całym, Światowid, który jest i jak był niegdyś, tak będzie zawsze. Kult przodków każe nam miłować Ojczyznę, tradycję, prawdę i piękno.

Przekazy wczesnośredniowiecznych kronikarzy, takich jak Helmold czy Saxo Grammaticus, pozwalają na stworzenie obrazu i kultu boga północno-zachodnich Słowian doby przedchrześcijańskiej. Centrum wiary Światowida była Arkona na skalistej Rugii (jak mówi druh Kołodziej – Roji). Arkona, obecnie wioska Altkirchen, wznosiła elę na szczycie wyniosłego przylądka i była naturalnym grodziskiem, otoczonym z trzech stron urwiskami skalnymi; z czwartej strony chroniona była wielometrowym murem. W samym środku grodu stała kątyna – drewniana świątynia Światowida. Wewnątrz niej znajdował się ogromny posąg Światowida, wykonany z różnych rodzajów drzewa, mający na czterech szyjach cztery głowy. Brody i wąsy każdej z głów były krótko przystrzyżone. W prawej ręce trzymał róg wykonany z różnych metali, lewą ręką wspierał się o biodro. Obok posągu stało siodło, uzda i czaprak białego konia poświęconego Światowidowi oraz niezwykłych rozmiarów miecz o srebrnej pochwie i rękojeści. Uroczystość na cześć Światowida odbywała się przy końcu żniw i wtedy zjeżdżali się wierni ze wszystkich stron. Najwyższy kapłan, Piast Kołodziej Koła Świętego Światowida, wróżył z mniejszej lub większej pozostałości miodu, w rogu trzymanym przez posąg, o przyszłorocznych urodzajach. W skarbcu świątyni nagromadzone były całe stosy drogocennych przedmiotów. Król duński, Waldemar II, najechał w 1168 r. Rugię i skarbiec złupił. Dwaj Jego rycerze Esbernus i Suna zwalili drewniany wizerunek Światowida na ziemię, po czym kazali porąbać i zużyć na podpałkę.

– Światowid był czczony w dawnej Lechii Jako Bóg Najwyższy, jedyny – kontynuuje Piastun świętego Koła – Lechici byli wyznawcami. Jak wy to teraz nazywacie, monoteizmu. W kątynach i na łonie natury stały posągi Światowida oraz sławnych wieszczów i wieszczek, drzewidów i dziewanien, dąbrowidów i dąbrowien – a więc po prostu pomniki, poświęcone wielkim ludziom: Trygława, Łady, Dadźboga, Swarożyca. Obcy, nie znający wiary Światowida, uznali pomniki za posągi bogów. Lechici nigdy nie byli bałwochwalcami! Nawet posągu Światowida nie uznawali za jakąś świętość…

Według tradycji dochowanej do czasów dzisiejszych, sama nazwa „Światowid” oznacza między innymi „Wida świata”, czyli „Ducha świata”. Samo słowo „Wid” znaczy zarówno „widok” jak i „duch”. A więc światowid, który patrzy na wszystkie cztery strony świata według jego czcicieli, jest nie tylko duchem, lecz widokiem świata – personifikacją natury przez duże N. Dlatego też jego wyznawcy tak zapamiętale ubóstwiali i otaczają nadal boską czcią cudowne źródła, bory gaje, uroczyska, święte drzewa (dąb, buk, cis, grab) i kwiaty (dziewannę, wrzos, szarotkę). Pozdrawiają wschody i zachody słońca, nów i pełnię księżyca, niebo gwiaździste. Autorzy „Żywotów św. Ottona” podają między innymi, że w Szczecinie stał „dąb ogromny i liściasty, a pod nim źródełko najprzyjemniejsze, które prosty lud, uważając za święte – w wielkiej chował czci”, a o Ślęży tak pisze Thietmar:
„Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu i przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie obrzędy.”
Posąg Światowida miał cztery twarze. Wierni mu jeszcze dziś ludzie widzą w tym fakcie symboliczne wyobrażenie czterech stron świata, czterech pór roku, czterech żywiołów, czterech odmian życia (narodziny, młodość, starość, śmierć), czterech światów (mineralnego, roślinnego, zwierzęcego, ludzkiego), rodziny złożonej z ojca, matki, syna i córki.

Czciciele światowida żyją więc w Polsce do dziś. Ilu ich jest w sumie, bardzo trudno odpowiedzieć w obecnym stanie rzeczy (wyznawcy światowida nie są wyznaniem zarejestrowanym). Są bowiem rozproszeni po całym kraju, skoncentrowani prawdopodobnie w rejonie Gór świętokrzyskich, Puszczy Białowieskiej i innych terenów, gdzie lasy występują w obfitości i gdzie były ośrodki sprawowania kultu przedchrześcijańskiego. Wiara ta bowiem jest przekazywana z ojca na syna z zachowaniem całego rytuału uznanego właściwie za wygasły. W Warszawie jest ich kilku, w Krakowie też chyba tylu, a może kilkunastu, w skali całego kraju – może kilkuset. Niewykluczone jednakże, że jest więcej.

Ukrywają się, pilnie strzegąc swej, tajemnicy, chronionej z taką pieczołowitością przez setki lat. Gdzieś głęboko w puszczy, zatopiona na dnie jeziora spoczywa umieszczona tam przez niewiadomą z miejsca pobytu wyrocznię, działającą nieprzerwanie przez wieki -kronika święta Lechitów. 0 miejscu ukrycia kroniki wiedzą tylko nieliczni wy-brani spośród wiernych… Tajemnicy nie zdradzą.

Jeśli opierać się na informacjach najwyższego wśród nich dostojnika są bardzo różni. Od inteligencji do mieszkańców wsi jeszcze nie zelektryfikowanych. Ci pierwsi mieszkają w większych miastach. Do najwybitniejszych swych przedstawicieli (o których mówią) zaliczają Ignacego Kraszewskiego, który za „Starą Baśń” otrzymał bardzo wysoką godność wieszcza. Wieszczką została Natalia Dzierzkówna, autorka powieści „Witeź Iwo”, pisująca często pod pseudonimem Jerzy Orwicz. Wieszczem, a także drzewidem był profesor Politechniki Lwowskiej -Jan Sas-Zubrzycki; drzewidem był wielki okultysta okresu międzywojennego – Karol Chobot, także poeta i filolog Tadeusz Pietruszka. Najwyższym wśród drzewidów – drzewidem Puszczy Białowieskiej jest żyjący obecnie jeden ze znanych matematyków. Nie sprawuje on co prawda czynnie swej funkcji i nie tyle program mistyczny go pociąga, co umiłowanie polskości i słowiańskiej tradycji, ale nie należy zapominąć, że czciciele światowida zawiesili czynną działalność w oczekiwaniu na dogodny moment „wyjścia”.

W okresie międzywojennym próbowali przybrać bardziej oficjalnie zorganizowane formy działalności. Wydawali szereg pism, z których na największą uwagę zasługuje „świat Ducha” redagowany przez Władysława Kołodzieja przy współudziale działaczy okultystycznych. W latach trzydziestych powstało w Warszawie Towarzystwo Literatów Lechickich publikujące „Lechicką Wiosnę”. Bezpośrednio po wyzwoleniu w latach 1946-47 ukazywał się „Kalendarz Słowiański”, zawierający między innymi katalog imion słowiańskich przypadających na dany dzień, opracowany prawdopodobnie na podstawie przekazów tajemnej kroniki leśnej wyroczni.

Czciciele Światowida ogromną wagę przywiązują do tradycji, co nierozerwalnie wiąże się ze skrajnym, wprost umiłowaniem polskości i słowiańskości w ogóle. Są bardzo antygermańscy i antyrzymscy, co w zasadzie można usprawiedliwić długoletnimi prześladowaniami i zniszczeniem przechowywanej w pamięci rodów wielkości. Są oni bowiem ściśle związani z własnym rodem, z klanem rodzinnym.

Z takiego właśnie starego rodu – jak twierdzi, wywodzącego się od samego Piasta – pochodzi główne źródło moich informacji: siedemdziesięciotrzyletni Władysław Kołodziej, który obecnie, po swoim ojcu jako Piast Kołodziej Koła Świętego Światowida sprawuje najwyższą kapłańską godność między wyznawcami boga o czterech twarzach.

Pan Kołodziej uważa, że wiara bez cnót nic nie jest warta. 0 zbawieniu człowieka decyduje nie wyrozumowane pojęcie Boga, lecz poziom etyczny człowieka, który trzeba stale doskonalić. Mir (pokój), miłość bliźniego, równość, braterstwo, męstwo, dzielność i poświęcenie dla ziemi ojczystej – decydują o wyzwoleniu z narodzin w światach niższych, o wejściu w krąg światów wyższych, gdzie nie ma cierpień i śmierci. Czciciele światowida wszyscy są sobie równi. Większym szacunkiem otaczają rodziców i bliskich krewnych, starców i kobiety oraz ludzi zasłużonych i zajmujących kierownicze stanowisko w społeczeństwie.

Nazywają siebie druhami i druhnami. Znakiem rozpoznawczym do niedawna była błękitna wstążka noszona w klapie marynarki lub sukni. Witają się i żegnają słowami: „cześć i sława”.

Godności są zasadniczo dożywotnie, jednakże nie jest wykluczone przechodzenie po hierarchicznych stopniach. Są to: boganin, boganka – stopień najniższy; wielbiciel, wielbicielka (prowadzą obiaty – nabożeństwa – dla małych grup); sławiciel, sławicielka (prowadzą obiaty na łonie przyrody); krzewiciel, krzewicielka wiary świętej wieszczów Światowida (rozpowszechniają wiedzę wśród otoczenia); ksiąd, kneźna wiary świętej, kołomira świętego, ogniska; witeź, witeźna chorągwi Lechitów, Polan itd.; dąbrowid, dąbrowa Światowida (twórcy dorobku artystycznego); drzewid, dziewanna światowida, Lechii, Sławii, gór, pól itd.; wieszcz, wieszczka (twórcy wiedzy świętej).

Jest jeszcze wiele stopni prowadzących do najwyższej godności: Piasta Kołodzieja Koła Świętego (Piasty Wieszczki Koła świętego), którym przysługuje przepiękny strój – długa, lniana lub wełniana biała szata przepasana złotym pasem, ozdobiona złotym kołomirem i bursztynowym naszyjnikiem. Obrzędowe szaty pozostałych kapłanów Światowida są podobne, różnią się tylko kolorem pasów i kołomirów oraz naszyjnikami. Wieszczce wyroczni przysługuje np. naszyjnik z jemioły i pas tęczowy.

Nazwę Piasta Kołodzieja – tej najwyższej godności kapłańskiej -wspomniany profesor Jan Sae-Zubrzycki objaśnia następująco:
„Nie trzeba atoli rozumieć tu pod tym wyrazem skrajnie użytkowych czynności, jakoby kołodziej oznaczał rękodzielnika, koła sporządzającego do wozu. Nie! Kołodziej w czasach przeddziejowych oznaczał świążczennika, tajemniczo związanego z czcią słońca pod postacią koła świętego z krzyżem pośrodku. To koło święte z krzyżem – to kołomir, znany u nas w sztuce grodziskowej, występujący po najstarszych popielnicach… krzyż w czwartaku nazywa się kątomirem…Wszędzie i zawsze mir w kole, które ma przypominać niebo, oraz mir w czwartaku, który ma przedstawiać ziemię. Koło z krzyżem równoramiennym…to znak święty.”

Każda z klas kapłańskich zwołuje co roku wiece (dwa-cztery), obowiązkowo na łonie przyrody. Najwyższy rangą jest wiec Koła Świętego Czcicieli Światowida będącego „kołem w kole”, ośrodkiem władzy duchownej, kręgiem kierowniczym. Przewodniczą w nim: Piast Kołodziej i Piasta Wieszczka. Wiece zwoływane są na początku wiosny, lata, jesieni, zimy. W czasie świąt Koło Święte posiada chorągiew barwy błękitnej ze złotym kołomirem pośrodku, która jest rozwijana w czasie uroczystości (…) i na wiecach czcicieli Światowida.

Niezmiernie interesujące są wyrocznie ukryte daleko wśród niedostępnych borów, otoczone tajemnicą nawet w stosunku do wyznawców boga o czterech twarzach.

– Ja sam nie wiem gdzie one są – mówi Piast Kołodziej – wyrocznie górskie i leśne utraciły łączność z Kołem Świętym dokładnie czterysta lat temu, ponieważ właśnie one były narażone na szczególnie barbarzyńskie prześladowania. A są skarbnicą naszej wiedzy i wiary trwającej długie tysiąclecia. W warunkach sprzyjających, kiedy będziemy wolni, wyrocznie wyjdą z ukrycia i ukażą światu prawdziwe skarby. Nasza kronika ma naprawdę wiele tysięcy lat…

Dwudziestowieczni wyznawcy Światowida nie zjeżdżają się teraz na wielkie wiece i ogólnopolskie obiaty na cztery doroczne święta (wiosny – Marzanny, lata – Kupały, jesieni – Dożynek i zimy). Dlaczego?

Wydaje się, iż ci ludzie – wierni czterem twarzom – lękają się nawet samego ujawnienia swoich świętości, lecz czego sie boją? Braku oficjalnego zrozumienia czy może wręcz kpin ludzi złośliwych? Pogardy i napieczętowania stygmatem pogaństwa – słowa bogatego w całą gamę współczesnych znaczeń? Bo któż dzisiaj pamięta, że nazwa „pogaństwo” powstała w starożytnym Rzymie po przyjęciu chrześcijaństwa, którego wpływy objęły przede wszystkim ośrodki miejskie. Wieś natomiast pozostała nadal wierna dawnym zwyczajom. Słowo „pagani” („wieśniacy”) stało się synonimem dawnej niechrześcijańskiej wiary.

Lechici ukrywają swą wiarę przed współobywatelami przez tyle lat, w pewnym sensie poddali się swoistej alienacji, możliwość powrotu „na światło dzienne” nieco ich obecnie przeraża. W czasie rozmów z nimi chwilami wydaje się wprost niewiarygodna żywotność pamięci o stoczonych przed wiekami krwawych walkach. Kiedy Władysław Kołodziej opowiada o życiu i o zniszczeniu religii Prasłowian w rugijskiej Arkonie czy o zbrojnej porażce Mścisława, odnosi się wrażenie, jakby czas cofnął się do epoki, kiedy szumiały dziewicze puszcze, a słońce i cała przyroda były bogiem; jak potem niszczono jawnie i podstępem posągi i wycinano święte gaje; jak płonęły drewniane gontyny; jak kapłani, chcąc ocalałe resztki zachowana dzień kiedy Światowid ukaże światu twarze swoje, szukali niedostępnych miejsc i tam wszystko ukrywali.
– To wszystko jest i świat się o tym kiedyś przekona – mówi z wielkim przekonaniem druh Władysław.

Posiada dar mówienia bardzo sugestywnego, pochłaniającego słuchacza. Może istotnie przeżywa wszystko, o czym opowiada. W jego słowach czas przeszły przewija się z teraźniejszym, w jednym kontekście mówi o okrucieństwach Brandenburczyka, o barbarzyństwach okupanta hitlerowskiego i o polityce Hakaty. A wszystko przeplata cytatami z księgi świętej Wiedzy Drzewidów. Stary, wielki jak dąb człowiek wprowadza słuchacza w swój świat, jakże odmienny od przedświątecznej atmosfery stołecznego miasta. W jego domu obowiązuje święta zasada -„gość w domu – Bóg w domu”, a gdy dorośnie mały synek, odbędzie się tu uroczystość postrzyżyn.

– Wróci Światowid, proszę pani, wróci… Pokaże twarze swoje, a wierni mu ludzie, którzy niczym haniebnym nie splamili swojej duszy, ukażą światu swe prawdziwe oblicze. Bo nie ma – tak dziś jak dawniej wśród nich takiego, któremu sprawa słowiańskiej Ojczyzny nie była najdroższą na świecie, którzy nie służyliby jej swoim sercem i swoją krwią. Wysłużyli już powrót naszych prastarych ziem – kolebki wiary światowida. Wyjdziemy z puszczy i zapomnienia, tylko że ja już może nie doczekam…

A jednak mimo wszystko Lechici odczuwają lęk przed wejściem „na arenę świata”. Żyją nadal w pięknym świecie marzeń, baśni i opowieści wiecznie żywych, momentami wprost niewiarygodnych, lecz przecież stanowiących treść i sens ich życia. Może podświadomie lękają się konfrontacji z bezlitosnym światem faktów, rzeczywistością autentyczną i prawdą XX wieku, wymierzaną przyrządami naukowymi i skrupulatnie katalogowaną – z dniem dzisiejszym, w którym nie ma już miejsca na bajki, nawet najpiękniejsze…

Z nakazu wiary miłują Polskę i pokój, chronią przyrodę, czczą tradycję (…). Mówią: „Lepiej być czcicielem starożytności i trzymać sie polskości, aniżeli zapominać o niej.”

Święte ich prawo głosi:
„Żyj prawdą, dobrem, pięknem i sławą.
Każdy człowiek szlachetny jest twoim bratem.
Nieś wysoko chorągiew swego człowieczeństwa.
Kochaj swoją Ojczyznę i bądź tarczą jej wolności.
Opiekuj się zwierzętami i roślinami, które są twoimi młodszymi braćmi.
Kto nosi to prawo w swoim sercu, ten jest mędrcem – współtwórcą lepszego i piękniejszego świata.”

Alicja Sienkiewicz, Wierni czterem twarzom”, tygodnik „Argumenty” nr 4(607), Warszawa 1970

 

Kalendarz słowiański Władysława Kołodzieja – 1946 okładka

Pamiętajmy, czytając, że „Argumenty” to tylko teoretycznie czołowe czasopismo ateistyczne PRL, ale w rzeczywistości organ PZPR służący infiltracji środowiska inteligencji, zarządzany i kontrolowany przez wydział kultury KC PZPR i przez agenturę SB. Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej było strukturą powstałą po Buncie 1956 jako narzędzie kanalizacji wszelkich poza-marksistowskich ideologii humanistycznych płynących z Zachodu. Więc wypowiedź Kołodzieja w tym miejscu, w tamtych czasach należy brać przede wszystkim, jako daleką od prawdy na temat stanu rodzimowierstwa w Polsce w owym momencie. W zasadzie w tej sprawie nic ona nie wnosi. Trudno by było posądzać go o niewiedzę z kim rozmawia. Musiał mieć pełną świadomość że mówi tak jakby do oficera SB na służbie. Podobne akcje ze strony czasopism różnego rodzaju były wtedy propagandowo skierowane do zbuntowanej młodzieży, której szeregi w tym czasie już liczyły się w tysiące. W 1970 roku mamy Bunt na Wybrzeżu, krwawe represje, strzelanie do ludzi, 100 zabitych i tysiące rannych robotników. To jest faktyczny początek wielkiego spektakularnego upadku komunizmu światowego, który znów jak zwykle poszedł z Polski, z Serca Świata. Wypowiedź Kołodzieja brzmi tutaj jak prosto z UBeckiego protokołu przesłuchań, a reszta to meandry pani redaktor, która usiłuje te wypowiedzi sprowadzić do jakiegoś strawnego dla komuny schematu myślowego.

Kalendarz słowiański Władysława Kołodzieja – 1946 Przedmowa autora

 

Kalendarz słowiański Władysława Kołodzieja – 1947 okładka

 

Kalendarz słowiański Władysława Kołodzieja – 1947, styczeń – luty, imieniny słowiańskie, słowiańskie znaki zodiaku

 

Władysław Kołodziej był jednym z najsłynniejszych XX-wiecznych Strażników Wiary Przyrodzonej Słowian.

1897 – Władysław Kołodziej rodzi się w rodzinie chłopskiej na Kielecczyźnie (powiat konecki?

1905-1917 – bierze udział w SDKPiL – Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy.

1915 – przebywa w Puszczy Białowieskiej.

1917 – bierze udział w Rewolucji Lutowej. Zostaje wybrany na stanowisko pierwszego zastępcy przewodniczącego Rejonowego Komitetu Wykonawczego Rady Robotniczych, Chłopskich i Żołnierskich Delegatów w Dąbrowicy, gub. mińskiej.

Lipiec – wrzesień 1918 – powraca do powiatu koneckiego, gdzie  jest członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej, następnie emigruje do Austrii.

1921 – zakłada Święte Koło Czcicieli Światowida (znane również jako Lechicki Krąg Czcicieli Światowida).

Listopad 1922 – wraz z Donatem Lesiowskim tworzy projekt założenia Towarzystwo Literatów Ludowych, mieszka w  Ostrowcu koło Kielc.

1923 – 24 – wydaje w Ostrowcu trzy zbiory poezji: “Pod znakiem lilji” (poświęcony harcerstwu), “Zaklęta pieśń” oraz “Królestwo Serca”.

Lato 1923 – wraz z żoną Marią z Kurzewskich odkrywa nad rzeką Kamionką w Szewnej koło Ostrowca skalną figurę, którą nazywają Sfinksem polskim. Sfinksa opisuje w wierszu “Sfinks nad Kamionką”, inspirowanym wierzeniami Słowian, a opublikowanym w “Odrodzeniu” rocznik 1924/1925 .
1924 – rozpoczyna współpracę z katowickim pismem “Odrodzenie” wydawanym przez Józefa Chobota.

W tym samym roku: wydaje zbiór wierszy “Królestwo Ducha” w wydawnictwie “Książnica Wiedzy Duchowej” J. Chobota oraz wraz z J. Chobotem w Ostrowcu pierwszy numer miesięcznika “Siew wolności”. Tworzy Towarzystwo Literatów Ludowych. Członkami tymczasowego Zarządu są: Józef Chobot, Władysław Kołodziej, Maria z Kurzewskich Kołodziejowa i Donat Lesiowski.

1925 – przeprowadza się do Hajnówki w Puszczy Białowieskiej, nawiązuje tam kontakt z Metodjuszem Romanowem, pochodzącym z Ukrainy leśnikiem i ezoterykiem. W “Odrodzeniu” publikuje “Odezwę w sprawie utworzenia Rządu Stanów Pokojowych Świata” który zastąpiłby Ligę Narodów. Za spełnienie tego projektu zostanie uznane utworzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1945 r.

26 styczeń 1925 – zostaje oficjalnie zatwierdzony Statut Bractwa Odrodzenia Narodowego (BON). Według tego dokumentu celem Bractwa było: “zespolenie pod hasłem “Prawdy, Miłości i Braterstwa” wszystkich ludzi dobrej woli, łączenie się i współdziałanie z pokrewnymi towarzystwami i instytucjami dążącymi do odrodzenia cielesnego, umysłowego, etycznego i duchowego człowieka przez ciągłe doskonalenie się i czynne spełnianie przykazań Miłości i Bratestwa, Prawdy i Sprawiedliwości, Dobra i Piękna.

Ponieważ zaś każdy naród ma swój cel i przeznaczenie w dziejach ludzkości, przeto dalszym celem B. O. N. będzie głoszenie i czynne manifestowanie hasła posłannictwa Narodu Polskiego, aby Polska stała się naprawdę owym Chrystusem Narodów, a Naród Polski prawdziwym Sługą Sprawy i Czynicielem Woli i Słowa Bożego.” Nakładem “Książnicy Wiedzy Duchowej” zostaje wydana książka Metodjusza Romanowa “Duchowe skarby Puszczy Białowieskiej” z przedmową Wł. Kołodzieja oraz kolejny zbiór jego poezji poświęcony harcerzom “Wilcze pieśni”.

Odbywa się zjazd założycielski BON. Kołodziej zostaje wybrany zastępcą członka Zarządu Głównego. Pierwszą inicjatywą BON jest projekt utworzenia osady  ogrodniczo-rolniczo-rzemieślniczej, której członkowie mieli by żyć zgodnie z zasadami głoszonymi przez tą organizację. Proboszcz kościoła w Hajnówce, ks. A. Mioduszewski oskarża z ambony miejscowy Oddział BON o występowanie przeciwko Kościołowi i religii.

Lato 1926 – odwiedza go Donat Lesiowski. Razem odwiedzają prawosławną kaplicę ze źródłem Krynoczki (Święta Krynoczka), według Kołodzieja w tym miejscu dawniej miała się znajdować gontyna Dziewanny. Opis miejsca w artykule „Słowiańska krynica w Puszczy Białowieskiej” w numerze 10 „Odrodzenia”.

1927 – Kołodziej na łamach “Odrodzenia” zostaje oskarżony przez Piotra Włastowskiego o antropocentryzm w ramach BON.Kwiecień 1927-1928 – współpracuje z wydawanym przez Karola Chobota dwumiesięcznikiem “Wiadomości Astrologiczno-Literackie”.

Lata 30-ste – współpracuje z nieregularnie wychodzącym czasopismem “Świat Ducha”.

1935 – pracuje jako referent wyznaniowy w Urzędzie Wojewódzkim Poleskim.

1937 – podczas pogromu Żydów w Brześciu nad Bugiem rozpędza strzałem z pistoletu czterdziestoosobowy tłum.

1939 – zostaje nieordynowanym pastorem Kościoła Metodystycznego. W tym czasie kontaktuje się też z Zadrugą Jana Stachniuka.

1941 – przenosi się z żoną do Krakowa. Zakłada Wielką Radę Drzewidów Lechii Polskiej.

1941-1944 – opracowuje Kalendarz Słowiański.

1942 – ratuje przed Niemcami czworo Żydów: Monikę Pleszowską oraz majora komunistę Andrzeja Jaroszewicza z żoną i synem.

1945 – wraz z Lechosławem Stanisławem Pietruszką zakłada Wielką Radę Drzewidów Roji.

1946-1947 – w Łodzi istnieje Stowarzyszenie Lechitów “Sława”, które wydaje dwa roczniki “Kalendarza Słowiańskiego”.

3 sierpień 1946 – Wielka Rada Drzewidów Roji wysyła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej oraz ambasad Wielkiej Brytani I Francji “Memoriał na konferencję pokojową w Paryżu w sprawie niepodległości Roji”. Według tego dokumentu Rugia, jako święta wyspa Słowian, powinna zostać wyzwolona spod panowania niemieckiego i znaleźć się pod opieką militarną Polski.

1947 – zostaje pastorem protestanckiego Kościoła Chrystusowego i współpracownikiem jego miesięcznika “Jedność”.

12 wrzesień 1950 – wraz z 198 innymi duchownymi protestanckimi zostaje aresztowany i oskarżony o szpiegostwo, szeroką propagandę antyradziecką, propokojową i proamerykańską oraz krytykę Rządu Ludowego i spółdzielni produkcyjnych.

1953 – wychodzi na wolność i osiada w Warszawie.

Od 1953 – Wiąże sie przelotnie z Kościołem Polskokatolickim, w którego tygodniku publikuje parę wierszy. Działa w kościele polskokatolickim przy ul. Szwoleżerów 4 w Warszawie, gdzie poznaje Jerzego Gawrycha. W tygodniku “Rodzina” publikuje cykl artykułów o religii Słowian “Poznajmy wiarę ojców”. W tym czasie rozpoczął też organizowanie spotkań Świętego Koła Czcicieli Światowida w Warszawie. Spotkania odbywały sie w jego mieszkaniu lub przy świętym kamieniu grodzisku w Łazienkach, koło Ogrodu Botanicznego. Podczas spotkań zapalano duży znicz na kamieniu, śpiewano pieśni oraz czytano wiersze (Kołodzieja, Zadrugi i in.) sławiące przyrodę w duchu słowiańskim.

Czerwiec 1965 – wraz z Jerzym Gawrychem i Tomaszem Paszyńskim próbuje zarejestrować oficjalnie Koło jako Lechickie Stowarzyszenie Czcicieli Światowida w Wydziale do Spraw Wyznań Prezydium Rady Narodowej m. st. Warszawy. Urząd od Spraw Wyznań odrzuca prośbę o rejestrację. Wkrótce po tym Służba Bezpieczeństwa aresztuje na krótko osoby podpisane pod wnioskiem o rejestrację.

8 marzec 1968 – członkowie Koła biorą udział w demonstracjach studentów o wolność słowa i respektowanie konstytucji na Uniwersytecie Warszawskim.  Występowali oni z czwórkami na piersiach jako Ruch Świętej Czwórki Światowida o Wolność, Równość, Braterstwo i Miłość.

Koniec lat 70-tych – ponowna próba rejestracji Koła.

1978 – umiera w Warszawie. Przed śmiercią wyznacza na swojego następcę, jako przywódcę Koła, Jerzego Gawrycha, który przyjmuje imię Masław II.

Opracowano na podstawie zamieszonego na blogu Czesława Białczyńskiego życiorysu odtworzonego przez Krzysztofa Grzesika – Kraków 20 czerwca 2015 roku.

 

Podziel się!