Polska wizja Baji Słowiańskiej – to przede wszystkim Jerzy Przybył

Zastanawiałem się czy tutaj umieszczać dzieła Jerzego, bo głównie one znajdują się w Księdze Tura i Księdze Ruty, a przede wszystkim w Poczcie Bogów. Jest oczywiste, że jego właśnie – Jerzego Przybyła – wizerunki bogów, uważam za najdoskonalsze, przesycone głęboką symboliką, zdecydowanie i doskonale zakorzenione zarówno w tradycji słowiańskiej jak i w stylistyce sztuki ludowej, do której zresztą nawiązują niemal wszyscy twórcy przedstawiający postacie ze Słowiańskiej Baji. Drugi nurt to nurt nowoczesny, autorzy którzy „targani” są raczej przez wewnętrzne demony i wizje Zaświatów – sztuka symboliczna czy też nadrealistyczna. Tamte przeważnie są mroczne i powikłane chociaż przyznam że sztuka Iwana Marczuka chwyta mnie za serce – idea dosłownego wicia nieci żywota przez obraz i z tej nieci wywicia całości z jej głębokim sensem – to porywająca rzecz. Rzecz tę stosuje zresztą bogato Jerzy Przybył. Zdecydowanie wolę radość bijącą z prac nurtu który się osadza w ludowości słowiańskiej.

W końcu daję tu prace Jerzego, bo dochodzę do wniosku, że  bez jego wizji cały ten dział jest niepełny. Ale tych obrazów tylko kilka wybranych, żeby nie powtarzać tego co jest gdzie indziej. Za to z moim komentarzem, jako szczególnie przeze mnie ukochane. Podziwiam prace Jerzego – co do jednej  i te skandynawskie i nawiązujące do tradycji chrześcijańskich i zupełnie ludowe, które on nazywa kiczami, lubię bardzo – rzecz jasna – wszystkie prace Jerzego poświęcone Mitologii Słowiańskiej , ale kocham tylko kilka. Oto one:

 

Wydaje się, że Rgła na tym obrazie nie ma, ale on zawsze jest ukryty w zbożu. Jest tutaj bo jest jego skrzysty Czarny Pies. Im dłużej wpatruję się w ten obraz, tym bardziej dostrzegam postać Rgła. Złote zboże to właśnie on. Srebrzyste tło wycina z całości zbożowego łanu sylwetkę – dla mnie to Głowa Rgła. Srebrzystość jest czymś co  się w mojej wyobraźni wiąże z łanami Żyta. Złoto to Pszenica.  A więc u góry wyróżnionej sylwetki (zarysu głowy) – złota czupryna pszeniczna – wspaniałe pełne kłosy – esencja pszeniczności, słońce zamknięte w ziarnach. Poniżej widzę jego czarne oczy wyzierające spomiędzy kłosów owsa.  Owies, który tu Jerzy namalował , tak trochę nietypowo, chyli się, jakby był reżą-regiem znanym w Azji-Mazji, czyli być może są to kłosy ryżu. Mamy tu więc trzy najważniejsze zboża, a może nawet cztery. I te zawsze obecne w zbożu zielone, strzeliste jak i ono chwasty, kwiaty, kąkole – Ich regularna – kwietna linia – oddziela czapę włosów od zarysu twarzy. Z głębi, z cienia, z ciemności patrzą ku nam właśnie te ciemne, czarne oczy Rgła. Czarny Pies Skrzydlaty jest jak totem – znak jego obecności i jednocześnie zwieńczenie złotej , królewskiej, zbożowej korony. A może nic tu nie ma? Bo ten pies może być skrzystą myszą, nie jest do końca czarny, a właśnie szary – więc może nie ma tu Rgła – jest tylko jego Boski Łan, Boskie Zboże i Buszujący w Zbożu…. Może to tylko moja wyobraźnia. Ten obraz robi wielkie wrażenie kiedy się go widzi w oryginale, w jego prawdziwych wymiarach, w jego rzeczywistej fakturze. Widziałem go na trzech wystawach – w Katowicach, w Krakowie i w Warszawie. Zawsze mnie zatrzymuje i skupia na sobie uwagę, łapie człowieka i nie puszcza. Bardzo dobre malarstwo, które mając zupełnie inną formę i nie skupiając się na geometryczności i symetrii – Jest jednocześnie i opowieścią i mandalą, która może wywołać trans i posłużyć skupieniu się na modlitwie czy medytacji.

Doskonałość. Dzięki. 

Weles, który łączy w sobie z idealną ” ładnością” idee Welesa i Wołosa, jest tajemniczy i łagodny. Dziwny jest ten słowiański Władca Zaświatów, Pan Weli. Weles jest Panem całej Weli, ale szczególnie ulubił sobie Nawie.  Zaświaty welańskie, Nawie – Podziemie. Oczy Przodków patrzą na nas, zawsze bacznie patrzą z przeszłości. Z tyłu Drabina Trzydziewiętna – ta po której Zmarli opuszczają się do wnętrza Welańskiej Góry – Wąwelu, Góry Onawielnej, Szklanej Góry -0 na dno do Komory Sowiego. Takie „Drabiny” i „Mosty” z ciasta, wypiekało się i wypieka dzisiaj w domach ludzi Wierzących, na pogrzeb – do trumny zmarłego i na uroczyste Dziady. A Dziady są Wiosenne i Jesienne. Na wiosnę piecze się je razem ze zwierzętami i ptakami – symbolami Dusz Zmarłych – Bo Dusza Ptakiem Uchodzi do Nieba. Wypieka się zwierzęta gospodarskie takie jak krowy, baranki, króliki-zające. Przy czym baran jest symbolem Ognia, a Zając jest symbolem szybko odmieniającego się Losu – Zmiennego, Kapryśnego Przeznaczenia.

W dolnych rogach Czaszki – symbole jego Tronu, zawsze towarzyszące mu w czasie Sądu.

Weles Jerzego Przybyła, ale też Weles Księgi Ruty i całego Czwórksięgu – Weles Wiary Przyrodzonej nie jest ani postacią czarną, ani ziejącą grozą, ani postacią nienawistną czy krwiożerczą. jest postacią łagodną, tak spokojną, że aż prawie nieistniejącą. Jest jak bagienna otchłań która zabiera życie z obojętnością i w ciszy. Weles to postać prawdziwie zagadkowa – ten Weles-Wołos przez to dziwne skrzyżowanie w jego postaci tak zaskakujących cech fizycznych i zestawu symbolicznych narzędzi (Topór i jego Śmiertelne Berło-Kostur) jest właśnie Esencją Tamtego Świata – Największą Zagadką – Zagadką Nigdy Przez Człowieka Nie Zgłębioną. Weles po prostu nie mógł zostać oddany lepiej.

Czterogłowy Światowit wyłania się z Nicy, startuje w BYT, którego nie ma, Stwarza swoim dynamicznym działaniem ów Byt, Uwija go. Jakby z Nicości (z Jądra jej Ciemnej Myśli) ruszała ku Jądru Wszechświata (którego jeszcze nie ma), w Górę, zwyciężająco i tryumfująco, gigantyczna siła – przełamująca z ogromną mocą, rwąca w strzępy –  jej „ciemną” grawitację, czerń jej przyrodzoną, moc która ciągnie w Dół.  Jest w tym coś ze startu gigantycznej rakiety w kosmos – przełamanie grawitacji i idea sięgnięcia do kresu czegoś niewyobrażalnego – niemożliwego. Jeszcze ten refleks we włosach i trzy widmowe postacie u dołu – jak duchy, Które Się Staną Rzeczy Istnością – zaistnieją za ułamek czasu. Dla mnie osobiście to jest absolutne arcydzieło.


Rgiełc Z Trzema Kłosami.

Ten obraz (płaskorzeźba) jest po prostu święty. To nie jest zwykły obraz – to jest Ikona Wiary Słowiańskiej Rodzimej-Przyrod(zone)y.

Jest tu całe bogactwo naszych pól, ich złoto i srebro, przepleciona przez zboża i kwiaty zwierzyna, idea roku zamkniętego w koło, przeploty i związki wszystkiego ze wszystkim i przyszła starość – jesień, owoce – Jakby następna twarz – żniwo, które nieuchronnie nadejdzie, idea dojrzewania – Jest tutaj po prostu wszystko i ani słowo więcej niż trzeba. Złota Przyroda za jego plecami bucha w niebo jak ogień, jak płomień, ale jest uładzona, ułożona, uporządkowana, symetryczna – nie dzika. To władca Upraw i Hodowli, a nie Pan Dzikiego Boru. Nie mówiąc o samym pomyśle, żeby go tak wyróżnić spośród wszystkich bogów całego Pocztu – tym osadzeniem w siodle, na koniu – będącym esencją słowiańskiego świata zwierząt, zwierzęciu bez którego świat nie mógłby się obejść, a gospodarzenie ani wojowanie nie zaistniałyby w ogóle, świętym wierzchowcu Pana Świata. A wszystko to jak w ludowej kapliczce. Hołd i Świętość. Doskonałe, a na pierwszy rzut oka wydaje się proste.

To Czarodana  – Wam jeszcze ten obraz nie może wiele powiedzieć. To jest centralna historia i centralna postać Księgi Ruty – Czarna Pani. Powinniśmy ją czcić Jako Czarną Królową i właściwie tak mówiąc prawdę to chyba Polacy ją czczą – nawet o tym nie wiedząc  – we wszystkich obrazach Matki Boskiej Królowej Polski. To jest prawdziwa Wielka Matka i Macierz zarazem. Tylko postać tak niezłomna może być polską królową  – bo istota polskości to jest NIEZŁOMNOŚĆ i dążenie do celu ZAWSZE, do KOŃCA WSZYSTKICH POKOLEŃ, dopóki żyje choć JEDEN JEDYNY, który będzie kontynuował Ich Dzieło. PRZYJAŹŃ NIEZŁOMNA, MIŁOŚĆ NIEZŁOMNA, SŁOWO NIEZŁOMNE, ZEMSTA NIEZŁOMNA. Biały Kruk – Lasota – na jej dłoni: czarowny, czrodziejski, nieziemski, jej królewski brat, wielki wróż – Ten Który Widzi Pierwszy – a w jego piórach wiją się Nieci Żywota, Nieci Baji, Nieci Losu (Zrębu i Wyroków i Doli). To są Taje, które poznacie dopiero, kiedy Księga Ruty wyjdzie drukiem.  Cała ta wielka opowieść, która właściwie ciągnie się od Taji 19 do Taji 24, jest jednak tutaj opowiedziana, zamknięta w jednym obrazie. To niezwykłe dzieło, możliwe do zrealizowania tylko, gdy się ma największy talent – wielki Dar od Bogów.

Dziewanna Dziewa – Pani Miłości. Ten obraz pokazuje ją rzecz jasna nie jako wyłacznie Panią Miłości Człowieczej bo Dziewanna jest uosobieniem nie tylko tego rodzaju miłości lecz Każdej Miłości. A ten obraz jest Samą Miłością do całego Świata . Jest tutaj bowiem cały świat – ten ludzki, zwierzęcy, roślinny, niebiański – poprzetykany, złączony, spleciony ze sobą w nierozerwalnym związku.

Swarożyc -Sołrożicz (Słońce)

Znicze

Żywia-Żniwa

Jaruna-Jaryło. Jerzy Przybył w swoich słowiańskich obrazach nieustannie używa motywu nieci-nici, która wplata się w obraz i która plecie opowieść. To istota bytu, upływ czasu i wydarzeń, to dzieje, losy, wyroki boskie. Tu dwa czasy są zderzone ze sobą na cienkiej linii in-yang (taiji).  Złoto zamienia się w czerwień, zieleń w biel, młodość w starość, a żeńskość w męskość.

Pogoda – wypuszczająca deszcze, ptaki, Słońce, – Pogoda Wedra i Weń – Pogoda-Zgoda.

Matka Ziemia – Siem-Siemia (czyli także Rodzina – bogini blisko związana z Rodem i Przyrodą-Rodżaną, nic dziwnego: bo sjemia w jęz. ros. – rodzina). Zieleń – przenikające się faktury i materie, bezlik symboli, z których każdy ma dziesiątki znaczeń w sobie zawartych. Nie sposób ogarnąć krzyżujących się znaczeń pomiędzy tymi symbolami, które są zawieszone w rozsłonecznionej przestrzeni Powietrza – które przecież także przynależy jest po bratersku-siostrzanie związane z Matką Ziemią. A w jej wnętrzu, w jej trzewiach, jej jestestwie, w jej karmicielskich piersiach wzbierają i wznoszą się , wyrastają jedne z drugich, kolejne pokolenia Ludzkie, ku którym ona z góry spogląda. Te jej spuszczone oczy są esencją tego obrazu, bo przez nie jej twarz nabiera cech  niepokoju – Troszczy się czy Lęka własnych Dzieci? Żeby opowiedzieć wszystko co się tutaj dzieje trzeba by napisać gruby rozdział książki. O tych sprawach – Przekazu, zawartości informatycznej znaku – różnic między środkami wyrazu i ładunkiem informacyjnym słów języka pisarskiego i języków malarskich mówi  KODYZM. Jerzy Przybył jest jednym z najdoskonalszych kodystów na świecie, a na pewno najlepszym polskim kodystą w dziedzinie malarstwa.


Podziel się!