

***
Fragment Księgi Tanów, tom 2 Jesień – Zima
Tan Dwunasty Wielki – Szczodre Gody, Kolęda, Kres-Kraczun Jeszy[i], Święto Świtu[ii], Święto Zimy, Tan Kostromy i Kolady – Tan Orła, Święta Cicha Noc, Dziki-Dziwy Gon Zimy – Tan Dewańskiej Wielkiej Zimnej Gonitwy na Niebiosach, Zimowe Dzikie Łowy Niebiańskie
Jedź,
gdzie Twoja ziemia
bielą malowana,
w grudy ścięta
święta, święta.
Jedź,
gdzie śniegiem zmorzona,
skuta twardym lodem
ziemia ta jedyna
przez krew, serce, z Rodem,
z Mianem Twym złączona,
Rdzeń, Korzeń, Korona.
Jedź,
gdzie wichry srogie
skórę tną batogiem,
gdzie ziemia narodzin moich.
Jedź,
we święte wody,
we wieczną zmarzlinę,
w martwe skalne grody przedziwnej urody,
w Przedświtu krainę,
w szklistą Siewieru ziminę,
w Kostormę, Ostarę, Koladę.
Jedź,
ja z Tobą pojadę;
W kraj wiecznie obleczony w chmury,
w widnokres zabyty, ciemny i ponury.
Jedź,
we mgły tuman, prosto jedź przed siebie,
gdzie skry złote malują na niebie
obraz Mroza-Mora i Królowej Śniegu
Tam, gdzie Biały Jeleń w cichorączym biegu
wyśnieża kopytami, znacząc na Padole
żywotów, istów czas,
gdzie bogi rozkuwają ogień,
umorzając nas.
Jedź,
w zwiedną zwierciadlaną ścianę,
gdzie ani południe, ani poranek,
gdzie Zorze zieleń i fiolet tyczą po niebie,
tam ja chcę uwidzieć siebie oraz Ciebie.
Jedź,
O Uwielbiony mój, z którym całe życie
sól z jednej beczki jadłem,
z którym dzieliłem okrycie,
w którego objęcia jak w przepaść zapadłem,
z którym szedłem przez wszytki czas Godów,
jedź ze mną, bo mój zmierzch już nastał.
Jedź,
bo to już tan i dań jest dwunasta.
Już dwunasta, ostatnia to jest moja droga,
już północ, już mrok, juże w Światło skok
Jedź!
Gdzie białomorowa zaleje nas struga,
gdziem zrodzon, gdzie moja zadruga
Tam, gdzie gaśnie żywot, a blask nas zawłaszcza,
Jasna lekkość ducha w serca nam się właszcza,
a snu wiecznego lekkość przez duszę przenika.
Rozkosz to i gratka nie doznana nika
Nigdzie nie widziana, nika nieznajoma
Nigdy nie poznana, nigdy nie zgłębiona.
Przez Prawię do Jedni Ty mnie teraz wiedź!
Jedź, o Uwielbiony, we mnie, ze mną
Jedź!
Boże, Boże Najwyższy, Wysznio Jaskrawa, Gospódzo-Okoszo, Plenio-Wijo, Rodzie, Mirze – Swącie!
Tyś mnie uświęcił i oświecił, Tyś mnie stworzył i umorzył.
Tyś mnie za rękę wiodła i oko moje na dziwy świata kierowała, Tyś mię nika nie zwiodła, nigdy nie zawiodła.
Tyś moją skałą jedyną, Ty opoką mi jesteś w tej Dwunastej Drodze, w tym Tanie Świętym Grozy i Grudy, w Dani Szczodrej czasu Kraczuna, w Gonie Zimowym.
Dewańska to Zimna Gonitwa Niebieska, Dziwy Gon i Dzikie Łowy na Niebie.
– O Siło Niebieska, O Najwyższa Matko, Matko Wszystkich Matek – tak bardzo potrzebujemy ognia! O Matko – bez ognia zginiemy z zimna i braku strawy! O Matko – daj nam ogień!!!
Tyś ogień we mnie zapaliła i ty go gasisz! Niech twój Orzeł Biały w tej drodze mi towarzyszy!
– Siło Niebiańska, Ojcze Najwyższy, Ojcze Wszystkich Ojców, Ojcze mój Umiłowany – tak bardzo potrzebujemy nasienia! Ojcze Wszystkiego, Ojcze nasz – bez nasienia twego świetlistego zginiemy z braku mnożności i strawy! Ojcze, rzuć nam niebieskie ziarno i zasil je wodami Rzeki Rzek – Pełnicy-Orowody! Och Ojcze nasz, daj nam płodność! Ojcze mój, obdarz mnie plennością!
Tyś dech moim płucom dał i ty mi tchnienie ostatnie odejmujesz! Niech twój Orzeł Czarny w tej drodze ostatniej mnie niesie!
Nagle z jasnego nieba w pobliżu sadyby samotnego Borodara w Wąwozie Dagonów u stóp Gór Swaneckich piorun wali w dąb i rozpala jego koronę, a u pnia spomiędzy splątanych korzeni wytryska źródło i sączy się w banior. Napełnia żywymi wodami wyschłe leże i przewija się w łożysko. Pomiędzy mchami brnie, wąziutką strugą się tęży, nabiera mocy, wzmaża się i pomnaża. Znajduje swoją drogę ze szczytu Góry i zbiera wszelkie inne potoki w tęgi nurt. Tężnia. Potęga!
Ojcze, Tyś mnie uposażył w płodne wody i ty mnie z wód owych dzisiaj wyzbywasz! Matko, tyś mnie z grudy i gliny tęgiej ulepiła, z gałązek i korzeni złotych, ze słomy i paździerzy – a dziś w popioły mnie zamieniasz. Niech Wasz Orzeł Czerwony, Czerwonozłoty Sokół Skrzysty, w tej drodze mi towarzyszy!
Oto Modraszka wyrusza w swoją drogę, a cuda na ziemi znaczą w owej drodze każdy jej kolejny krok. Borodar błyskiem piorunowym pośrodku nocy zbudzony przed chatę wychodzi. Sto lat minęło, odkąd mu miłość życia i wszystko z nią, co miał na tym Padole, odebrano! Oniemiały uklęka u Gorejącego Drzewa, dłonią nabiera żywą wodę z cudownego źródła i zanurza w niej swoją twarz. Pochyla się i kolejną garścią wód źródlanych skrapia głowę. Woda krzysta, lodowa, kryształowa, krzestna! Krysty Mateczki woda to – przeczysta, Krynica płodowa, źródłowa, macierzysta.
– Pójdź! Pójdź! – Czy to pójdźka, czy rzeka mu rzyka szmerem swych strug owo Słowo, Owo, Wo, O? – Pójdź! Pójdź, pójdź!
– Ujdź!… – Krysta Macierz podpowiada.
Borodar schyla głowę i do mchu mokrego, do wody ucho przytyka. Głos wód prosto w umysł jego się wsącza. – Co to? Ach, co to!? Jako to jest możliwe?!!! – Rzekanie owo głosem ukochanej Modraszki jego jest głoszone! – Kładzie głowę na poduszce z mchu, w pozę oroborną się zwija. Jako w łonie matki swej się zarodził, tak teraz z Łona Matki się wyradza. Żywa Woda gorące lico jego studzi i usta mu swoją strugą napełnia. Pije Borodar łyk po łyku wodę onego życia wiecznego i w wywody wody onej się pilnie wsłuchuje. Żywa poduszka z mchów tuli jego omszałą głowę. Mech, mech, mech, mechowa msza, święta mesz.
Zamknął oczy i szepty Modraszki dokładnie usłyszał. Mocniej zwinął się w kłąb, w orobron, a poorane zmarszczkami dłonie splótł u kostek stóp w węzeł. Woda gorejące czoło jego studziła, Modraszka do niego mówiła, o swojej drodze mu opowiadała, płonąca korona dębu powoli niczym Krasny Kur, Czerwony Orzeł-Sokół, gasła. Gasły też gwiazdy skrzące, jaśniało, lód lodowaciał, śnieg śnieżył się, świerki szumiały i szumem swoim tak jak wtedy, gdy mu Modraszkę i dzieciątka jego odebrano, szumem odwiecznym niczym skrzydłem przykrywały ból.
Miła ma, NAJMILEJSZA, do dzisiaj, sto lat po tobie płaczę i tylko ciebie szczęśliwą i piątkę dziatek naszych przed oczami ciągle widzę. Nie było mi dane za wami w wielką Welską Drogę ruszyć! Odegnałem Strasze Welańskie i Lelki, wysłanników Lelija i Polela Sowiego, Nyji i Welesa, bom wpierw musiał was pomścić. Potem przyszło mi bronić Wielkiej Królowej, a jeszcze potem złożyć w Kołach Czasu Koronę Północy, a dalej znów pchnąć do czynu Strażników Wiary, coby przez tysiąclecia Ciemności ową Koronę przenieśli. I tak zeszło, ażem się przecknął w tej oto górskiej samotni jako człek stary, życiem sterany, przeżyty. Tutaj po tych wszystkich dziełach i zadaniach, od których nie miałem ucieczki, osiadłem czekać cudu, czekać, ma Najmilejsza, na ciebie. Jak dobrze, że w końcu jesteś…
I tak potoczy się – niczym rzeka – ta opowieść zimowa Szczodrych Godów w dalekich krainach Północy powiedziana i przez Bogów Borodarowi i Modraszce, a przez nich Ludziom, podana.
O Narodzinach Bedronicy, Białego Bedrika-Wedraka (Bożej Krówki Jasnej – Iskry-Iskonu), Światła Świata, opowieść bajna o Bożym Narodzeniu. O tym, jak Nowe Bodre Światło objawiło się w noc, kiedy wypowiedziano i spisano te słowa, z 24 na 25 grudnia, kiedy postawiono ostatni krok i kropkę w opisaniu Świętych Godów Kręgu Rocznego i zarazem Spirali Tysiącleci.
Od jutra dzień będzie się już wydłużał, skończyło się 9 dni SłońceStania, 9 Dni Kraczuna[iii]. Wszystko jednak od początku, od owego SłońceStania, przez Świętych Posłanników Boga Porządku zostanie podane. Dzikie Łowy na Swątlnicę Kołoturę będą ogłoszone, na Skrę Światła Jasną, świeżo narodzoną, na onąż Krowę, Wedraka-Owada, Bożą Owiczkę. Gwiezdna Bitwa w ową noc czarowną będzie stoczona.
To czas, kiedy Byk Czarny, Tur Souowiański, każdego roku na Ziemi jest uśmiercany i w chwili Górowania Ciemności odradza się w Niebie Gwieździstym z Iskrą Iskonem Sławi jako Biała Krowa – Skra Boża. W Wielkim Kole coraz to owo wcielenie i uosobienie Światła Świata, w kolejnych epokach gwiezdnego Kołowrotu-Spindrali, staje się Odnowicielem-Słońcem:
a to Światłem Kręgu Ryb, Krystą – córą bożą Ojca swego Mira i wnuczką Roda-Świtoka,
a to samym Mirem – uosobieniem Światła Kręgu Barana, synem Tura-Swąta,
a to samą Gospódzą-Goszą-Śwętlnicą – uosobieniem i wcieleniem Światła Świata w Krąg Byka-Tura.
I tak dalej, dalej, wciąż dalej i głębiej, i wyżej, w nieskończonej Spirali, Spindrali, dRAbinie, w nieustającym pędzie – Spinie Kołowrotów Wieczności.
Oto w tej właśnie Nieci Baji – Bajnej Powijści – powita zostanie i ożywiona na Świetle Świata, i powitana we Święto Świtu – Swątlnica Turzyca, Krowa Turama Biała, Ta Która Jest, Choć Jej
Nie Ma, Osiemdziesiąta Dziewiąta Bogini – Swątwola-Kołotura.
Orzeł Przedni ptakiem Kostruba-Koljady jest, więc Tan Orli przeplatać będzie wszystkie orszaki i pochody owych Dni i Dani. Nie stanie się tanem osobnym któregokolwiek ze świąt, lecz Tanem Wijnym, Owijającym wszystkie Święta Zimy. Zasię w ów pierwszy Wielki Tan Zimy, co Dwunastym Wielkim Tanem Godu jest – w Szczodre Gody – najpierw odbędzie się Uroczyste Ukazanie i Skrycie Kryszenia-Kraczuna – Zarodka Światła Łuka-Mira na Ziemi i Kwiatu Żaru – uosobienia Swątlnicy-Łuki, co też i w obrzędach ludziska odegrają.
Wielki to tan Szczodre Gody, a zwyczajowo rozpoczyna się go w dwudziestym dniu słonecznego kołodarowego miesiąca grudnia lub – jako kto woli – w dniu Pełni Brata Miesiąca Grudy-Prosinia według Kołodunu Księżycowego. Zwyczajowo dlatego, że kto chce być świętszy niż sami wielcy bogowie, ten może zacząć obchody onego tanu Przedświętami z pierwszym dniem Zimowego Słońcestania już szesnastego dnia grudnia, zaprzestając od tej chwili wszelkich poważnych prac poza przygotowaniami do świąt. Wtedy to następują najkrótsze dni pośród mrocznej Siewierzy, na niezmierzonych połaciach zmrożonej w grudę, jak okiem sięgnąć płaskiej przestroni, roziskrzonej pustyni. Zielona Pustynia w ten czas za sprawą śniegu, szronu, szadzi i śrzeżogi staje się Pustynią Białą. Onaż ciągnie się od Puszczy Białozwierzskiej, Białowierzańskiej, na zachodzie, po sam Okowski Las na południu, a dalej przez pas Tajchu do ostrych szpiców Góralu i Załtaju na północy i za nie na wschód, do gór Kończudki, kędy Biały Ląd i Mazję oblewają nieskończone wody Ątlądstyku, słonego Spokojnego Okołonaszu, Kołoniosu, Okoanusu.
Zachodnie Kapiszty Lęgijskie tradycji obwaru w Lądzie zwracają uwagę na jeszcze wcześniejszy dzień – szóstego grudnia – jako ten, kiedy zachód Słońca następuje najwcześniej, i od którego ów stan wciąż trwa do dwudziestego dnia grudnia, od kiedy to każdej kolejnej doby Swarożyc ściąga z Niebiosów swój Rydwan ze Złotą Tarczą coraz to później, a Bodnyjak zaprzestaje tak wczesnego pożerania Słońca, jak czynił to do tej pory.
Zwą ten dzień Dniem Popasu Rydwanu Swarożyca albo Dobą Wstrzymania Zapadów Złotej Tarczy-Słońca, jako że wstrzymuje ono swoją wędrówkę ku kierunkowi południowemu, ku Kirowi Ruji, i zatrzymuje się w tym miejscu Nieba przez całe sześć dni. Sześć dni stoi – aż do trzynastego grudnia – kiedy to rozpoczyna po Niebiosach powolną drogę powrotną ku kierunkowi północy, ku Kirowi Kolady.
Stąd Lęgowie Wielcy, Ślężanie, Łużycy, Sorbowie Nadłabscy, Ślęgowie i Horole Wiślańsko-Żywieccy dnia szóstego grudnia Palą Ogień i Światło. To zdarzenie na Niebie Gwieździstym przyjmują jako Dar od Bogów, a że on jest rzeczywistym podarkiem bożym, potwierdza się, gdy w ich domostwach zagości nocą jako Posłaniec Boży Pąćdagżwik – Mały Dziduch, nazywany też Dziaduchem, uosabiający również sobą Duchy Wszystkich Przodków. Wchodzi on kominem i kładzie słodkie, słoneczne, świetliste podarki wkoło wypełnionego żarem paleniska.
Tego dnia obkadzają stajnie podpalonymi pakułami (ze słomy zbożowej, lnianej i konopnej oraz sierści wilczej), a nawet wtykają w Święty Zagon Rózgę-Wiązankę Dziduchową uczynioną z kilkunastu kłosów stojącego w studole Wielkiego Dziducha, którą to przewiązują bajorkiem złotym – Słonecznym, czerwonym – Ogniowym i niebieskim – Niebiańskim, albo też i biało-świetlistym – Świętowitowym.
W noc z szesnastego na siedemnestego grudnia nastają dni najkrótsze i noce najciemniejsze, by trwać do północy z dwudziestego czwartego na dwudziestego piątego, kiedy to na dobre odradza się odnowione z Iskry Iskonu Światło Świata – Wedrak Białej Turamy, czyli jej Świetlistny Owadzi Zalążnik – Bedronica. Przez dziewięć dni trwają owe najstraszniejsze zmagania na Weli (w Nawiach i po Niwach), na Niebie (we wszystkich jego wymiarach: Głębokim, Dalekim, Wysokim i Niskim) oraz na Ziemi Matce Naszej (w jej wodach, powietrzach, podziemiach i na lądach). Jednak już 13 grudnia Niebiański Rydwan Swarożyca i jego Złota Tarcza zawraca podczas zachodu słońca – z najdalszego położenia w Kirze Rujnym ku Kirowi Kolady. Z każdym dniem od tej pory podążać zaczyna w chwili zachodu na powrót ku północnemu kierunkowi niebieskiemu, przez co dla jednych Kapiszt dzień dwudziestego piątego grudnia staje się Dziewiątnicą SłońceStania, a dla drugich Dwunastnicą.
W pradawnych czasach, kiedy ludzkość kierowała się Kołodanem (Kołodunem) – kulendarzem księżycowym – obchodzono SłońceStanie w dwóch częściach. Pierwsza stanowiła dokładnie Ostatnią Ćwiartę Księżyca Jesieni do pierwszego dnia jego Pełni. To były Przedświęta, czyli sześć dni najbliższych do gwiazdowego przejścia Zowijaku w jego zwierzęce znaki zimowe około 21 grudnia. Potem druga, już w czasie Szczodro-Godowym, trwała przez trzy kolejne dni Ostatniej Pełni Księżyca wypadającej najbliżej dni Najniższego Słońca, około 24 grudnia, czyli Zimowego Przesilenia, Najdłuższej Nocy Godu. Jest to czas Odrodzenia Swątlnicy-Bedrika w Wielki Tan Szczodrych Godów, a jednocześnie czas Ostatniego Zmierzchu Niskiego Słońca, kiedy osiąga ono najniższy swój stan nad widnokresem Matki Ziemi i nastaje ostatecznie Czas Zimy – Okres Królowania Kolady-Kostromy.
Gdy kto od szesnastego grudnia rozpoczyna Przedświętem Szczodrym czuwanie nad Światłem Świata i czas święty (a według niektórych kapiszt, zwłaszcza Tradycji Zachodniej Lęgijskiej, nawet i od trzynastego grudnia), ten od owego dnia pewnych czynności już wykonywać nie powinien. Musi zakończyć wszystkie poważne prace, które nie są związane z przygotowaniem do Szczodrych Godów i skupić się jedynie na wykonaniu niezbędnych kroków, aby wszelkie obrzędy tego Wielkiego Tanu, który dla wielu jest największym tanem całego roku godowego, były pełne w swej treści i bogactwie, by nie zabrakło w nich najmniejszej świętej cząstki.
Odtąd pojedyncza Cząstka Święta, świetlista, wypiera ze świata Nicę, zaś wszystkie Cząstki Święte wzięte razem stwarzają Pełnię. Nicość i Pełnia są istotą tego Tanu Wielkiego. Czarny Byk Turomąż, zwany też Zemunem, jest bowiem w tym czasie rozwinięty w całej swej okazałości, jest Istem Pełnym, zaś Turama – Biała Kołotura – z Nicości rodzi się i staje zaledwie Zalęgiem Białego Światła, Bodrakiem-Iskrą.
Gospodynie – lub wiedunki – tego dnia dla ochrony przed Ciemnicą czynią znak-sekir Ukośnego Krzyża czarnym ogarem i sadzą z komina na belce nad paleniskiem domowym, po czym obkadzają kładzidłami z ziół domostwo i budynki gospodarskie.
Te dwie siły – biała i czarna – ścierają się od teraz w śmiertelnym zmaganiu, a od tego, która zwycięży w owym starciu, zależą dalsze dzieje świata. Rzecz ta odbywa się na wszelkich wyobrażalnych płaszczyznach, zarówno tych widzialnych, jak i niewidzialnych, tych jawnych i tych ukrytych w Prawi i w Jedni. Więcej, Dziwy Gon Zimy i późniejsze Gony odbywają się też na wszelkich czysto duchowych płaszczyznach Przestrzenioczasu, niepojętych i niewyobrażalnych dla człowieka ani żadnej innej istoty materialno-duchowej. Rzecz owa sięga najgłębszej Głębi, Rdzenia Istoty, samego Jądra RzeczyIstności i obejmuje całą Sławię (to jest Jawię, Nawię, Prawię i Jednię).
– To, co obserwujesz na Niebiosach Gwieździstych, które w postaci Sklepienia są nad waszą Matką wyiskrzone i widzialne dla ludzi, co widzisz w postaci namacalnego przedstawienia Baji Świata, jest zaledwie cząstką owej rozgrywającej się w grudniowe gody Czarownej Rzeczy Istności – rzecze Kolada Zimna-Pani. Rzecz zrozumiała, że gdy Ciemność w całej swojej potędze Turomęża króluje nad Światem, uderzają z wielką mocą wszelkie siły z nią związane.

Przypisy
[i] Szczodre Gody zwano także Kolędą i Kraczunem, jako że były potrójnym świętem bogów Kolesa (Koła Życia, Kręgu Świata, Kręgu Kręgów).
Tych trzech bogów, czczonych między 20 a 26 grudnia, to: przychodzący w tym czasie Kolada-Kostrub (czyli inaczej Kostroma-Kostrubonko, zwana też Śmiertnicą, Maslenicą, Owsienicą-Owsieniem albo Kraczunem), Rod-Kolada (Kułada) oraz sam Łado-Kołata. Niektórzy dodają jako czwartego Turupida-Ciosnę (czyli Tura-Kołotę).
Dzień Narodzin Bodrego Światła nie był czczony jako rozpoczęcie Nowego Godu obrzędowego ani jako rozpoczęcie Nowego Roku Gwiazdowego. Jest to rozpoczęcie Nowego Kręgu Przemian – nowego cyklu Światła Świata (także słonecznego).
Nowy cykl, rozpoczynany od narodzenia się Bodrego Światła z biodra Swąta – lub z Bodrej Kłódzi – w dniu górowania ciemności, wiąże się z Koladą-Kolędą. Kolada (Kolieda, Kolęda, Kulęda)a to określenie oznaczające Koło Godowe (godu – roku obrzędowego), a więc w Szczodre Gody ma miejsce zamknięcie starego i rozpoczęcie nowego cyklu Nieskończonego Koła Godów (Godowego Koła Wieków).
Miano to wiąże się także z kołodą-kłódzią (siedliskiem Swąta), z lędo – puściznami, goliznami, łysymi polami, kolącym charakterem zimy, również w ważny i mocny sposób z ładem – porządkiem, uładzeniem, ułożeniem, a przez to z bogiem Ładem (Lado, Lyado, Łado). Tego dnia Łado puszcza Niebiańskie Koło letnich (lednich) miesięcy w ruch, a ono, tocząc się, zabija jego zimnego brata Mąda albo Sowiego (według niektórych kącin samego Mora albo Perepułta). Jest to święto Kulędarza Słonecznego, czyli Kołodaru Rolnego (kalendarza rolniczego).
Szczodre Gody to jedno z najbogatszych w symbole świąt Wiary Przyrody, gdyż dodatkowo oddaje się w nim cześć Zimie (Kostromie i Koladzie) występującej pod postacią Czarnego Byka, Orła albo Kruka (Kraczuna).
Kraczun to postać znana niegdyś całej Słowiańszczyźnie (rosyjskie Koroczun, słowackie Kraczun, bułgarskie Kraczuniec), krocząca ciemność, zima i śmierć.
Białorusini określali go jako ducha zagłady, konwulsji, nagłego skurczu i zapaści, nagłej śmierci, konania. Postać i obrzędy Kraczuna mają związek z pojęciami kręgu, kręcenia się i koła przemianb.
Kolędy służyły przebłaganiu i obezwładnieniu Ciemności (Nicy) oraz Zimy – Kolady, Nyji, Marzanny. Poprzez świętą pieśń (modłę) proszono bogów, by przywrócili światło i wzbudzili siły rozrodcze ziemi.
Podobnie jak święty tan zwany „kołem”, pieśni te toczyły się „w nieskończoność”, naśladując ideę zamkniętego, powtarzalnego, nigdy nie kończącego się kręgu przemian przyrody.
Zwraca uwagę fakt występowania tych samych elementów etymologicznych w obrzędach zimowego i letniego przesilenia. W święcie Kresu (Kupały, Kupaliach), czyli w czasie drugich Dzikich Łowów występują też mityczne symbole, takie jak koła czy kołki (wrzeciona ogniowe). W Kupalia ma miejsce krzesanie świeżego ognia, skakanie przez ogień, rzucanie płonących kół wozu lub wieńców na wodę, a także obrządek polegający na szukaniu w ziemi, u korzeni łopuchów, srebrnych główek Kupały. To ostatnie jest odbiciem podania O odciętej głowie Kupały i złączeniu jej czarowną mocą liścia łopianu z ciałem boga.
a Postać Kolady jest w wielu elementach według S. A. Tokariewa zbieżna z czczonymi w osobnych świętach Bożiczem, Badnjakiem i Awsieniem [MNM t. I, str. 665].
b O znaczeniu pojęcia kręgu – patrz w SMLIE, str. 256; o Kostromie, Kostrubonko i Kraczunie w MNM t. II.,
str. 101, tamże o Kolesie – symbolu słonecznym, t. 1, str. 664.
[ii] Święta Światła Świata (czyli Świętowita w Czterech Postaciach) obchodzono 4 razy w roku w Przesilenia i w Równonoce. Za każdym razem poświęcano je innej postaci Swąta-Światła Świata.
Pierwsze święto jest uczczeniem Białej, Jarej, Pierwszej Postaci Boga Bogów (Swąt-Wit’/Wić/Wać) – święci się wtedy Wschodnie (Wschodzące, Młode, Utajone, Wiosenne) Oblicze Światłowiłta, czyli Światło Uwiłte, Objawione w Prawi i Nawi, Światło Welańskie, Wielkie, Białe. Nosi ono miano Święta Świąt. Jest to Wielka Noc, Noc Nowego Godu, czyli święto Jarych Godów. Odbywa się ono w Równonoc Wiosenną, od 20 do 26 marca.
Drugie święto jest oddaniem czci Złotej, Dojrzewającej, Drugiej Postaci Boga Bogów (Swąt-Rod) – święci się wtedy Południowe (Pełne, Ródne, Słoneczne, Jawne, Jaśniejące, Letnie) Oblicze Światowida, czyli Światło Widne, Widzialne, Uwite w Jawi, Objawione na Ziemi. Nosi ono miano Święta Światła. Jest to Noc Kresu, Kupalia, czyli święto Krasnych Godów. Odbywa się ono w czasie Górowania Dnia (Jasności), od 20 do 26 czerwca.
Trzecie święto jest uczczeniem Karej-Karminowej (Czerwonej), Dojrzałej-Źrałej, Trzeciej Postaci Boga Bogów (Swąt-Kosz / Swąt-Koš / Sat-Goš) – święci się wtedy Zachodnie (Zapadnie, Jesienne, Pełne, Rodzące Owoc) Oblicze Światowita, czyli Swąta Owiłego, Uwiłtego, Owitego – Rodziciela Rzeczy, Witalnego, czyli Wydającego na Świat Owoce Światła. Nosi ono miano Święta Świata (Światu – Cwietu – Swiezdy, wieszanego u sufitu jako symbol Swąta-Światła, które zrodziło, wydało na Świat Owoce). Jest to Spasła Noc, święto Złotych Godów, nazywane też Świętem Urodzaju, Świętem Obfitym, Świętem Plonów. Odbywa się ono w Równonoc Jesienną, od 20 do 26 września.
Czwarte święto jest oddaniem czci Niebieskiej (Sinej), Czwartej Postaci Boga Bogów (Swąt-Mir) – święci się wtedy Północne (Gwiazdowe, Starcze, Zaświatowe) Oblicze Świętowita, czyli Swąta Umorzającego i Odnawiającego (Starego Umierającego i Odradzającego się), Światło Niebiańskie, Nawiańskie, Odnowione Światło Iskrę-Iskon (Rodzące się z Ciemności-Ćmicy, z Nicy). Nosi ono miano Święta Świtu, Świtu Światła Świata. Jest to Święta Cicha Noc, Noc Narodzin Skry Światła, czyli święto Szczodrych Godów. Odbywa się ono w czasie Górowania Nocy (Ciemności), od 20 do 26 grudnia.
Nieco mylące może być tutaj określenie Drugiej, Dojrzewającej Postaci Boga Bogów, jako Złotej w powiązaniu z Krasnymi Godami. Pamiętajmy jednak że określenie krasny nie oznacza jedynie rumiany, czyli czerwony, ale głównie piękny, jaśniejący, słoneczny (złoty), świeży, młodzieńczy, a więc płodny. Krasne Gody, Kres Dziewictwa, Kupalia to święto płodności, wiązania par w próbne małżeństwa obrzędem Swaćby.
Drugiej Ćwiarcie-Kwadrze (Obliczu Swąta) towarzyszy w Górowanie Lata Tan Złoty, oddający pełnię światła słonecznego, południowego, a jednocześnie Pełnię Zdolności Rozródczych, Płodności i Sił Witalnych.
Trzecia, Dojrzała (Źrała, Źrzała), Rodząca Owoce Postać Boga Bogów określana jako Kara-Karminowa, oddaje pojęcie rumiany, czerwony, czyli owocny, pełny (spełniony, wypełniony) jak ziarno dojrzałe do zbioru, owoc dojrzały do zerwania czy płód gotowy do „wyjścia” na świat. Gody Jesienne są Godami Pełni, Dojrzałości, Wydawania Plonów, Zbioru i dlatego są to Złote Gody.
Trzeciej Ćwiarcie-Kwadrze (Obliczu Swąta) towarzyszy w Górowanie Jesieni Tan Karminowy, Kary, oddający światło umorantowe (amarant – barwa czerwono-fioletowa), światło Zachodzącego Słońca, a jednocześnie znak-sekir (symbol) Dopełnienia, Dojrzałości Człowieka.
7 Dziewięć Dni SłońceStania, Dziewięć Dni Kraczuna – czyli 9 najkrótszych dni w roku, które według naszej wiedzy współczesnej zawierają się między 16 a 26 grudnia każdego roku. Każdy dzień mierzony pomiędzy wschodem a zachodem słońca trwa wtedy przez +/– 7 godzin i 39/ 40 minut. Faktycznie najkrótsze z nich są tylko cztery do pięciu, między 18 a 23 grudnia. Jednak żeby tę różnicę wychwycić, trzeba dysponować urządzeniem mierzącym czas w sekundach, którego nasi przodkowie nie posiadali. Posiadali jedynie stróżar wyznaczający czas na kręgu gumna (kręgu omłotu zboża, gdzie wokół niego kręciły / obracały się woły ciągnące kierat). Jest to rodzaj zegara słonecznego dziennego i miesięcznego, na podstawie którego mierzono nie tylko pory dnia (godiny, godziny), ale też upływ miesięcy w cyklu rocznym (godowym), słonecznym (kulędarz – kalendarz słoneczny).
Obecnie w wywodach religijnych katolickich, protestanckich, prawosławnych, tłumaczy się, że w ludowej tradycji europejskiej dzień św. Łucji był dniem narodzin słońca i światła. Nie mówi się o pogańskiej, rodzimowierczej Religii Europejskiej czy Indo-Europejskiej, lecz o enigmatycznej „tradycji ludowej”. Obecne święto w dniu 13 grudnia w kalendarzu gregoriańskim, według tych pokrętnych tłumaczeń przypadając o 10 dni wcześniej niż w juliańskim, oddaje stary, juliański termin święta Bożego Narodzenia, przypadającego według niego 23 grudnia. Podaje się, że jest to powód, dla którego – mimo że uroczystość w zreformowanym kalendarzu zapisana jest 13 grudnia – w rzeczywistości oddaje to samo święto, co obecnie 23 grudnia, czyli zimowe przesilenie słońca. Tymczasem jest to znany w starożytności okres świętowania SłońceStania, trwający przez 9 dni pomiędzy 16 a 25 grudnia (bądź od nocy z 13/14 do 23 grudnia).
Na całym Białym Lądzie odbywały się w tych dniach uroczyste Tany mające na celu powitanie słońca i nowego roku słonecznego. Imię Łucja ma swoje korzenie w imieniu Światłoświata (Świętowita), najwyższego boga – Światła Świata, czyli grudniowego Wilczego Łuki, Łucznika. Łucznik to znak Zowijaku Słowiano-Aryjskiego odpowiadający Strzelcowi Zodiaku, Łączyzwora, Łączący Sfery, inaczej Lucisferus. Chrześcijaństwo zrobiło z niego Lucyfera, przeciwnika boga najwyższego, czyli Szatana – Władcę Ciemności.
W Szczodre Gody, w wieczór Świętej Cichej Nocy odbywa się obrzęd wystrzelenia w rozgwieżdżone Niebo płonącej Świętej Strzały – Wielkiej Łucznicy-Wiedry, ze Świętego Wielkiego Łuku Swąta-Łucznika. Symbolizuje on Narodziny Bodrego Odnowionego Światła – Wiedry-Swątlnicy, Bodraka-Bożej Krówki, która przerodzi się z biegiem pór roku w Białą Turzycę Turamę.
O faktycznym pochodzeniu imienia Łucja, nie z rzymskiego Lucjusz, bo to jest imię wtórne do słowiano-aryjskiego Łuki i Łucji, świadczą jasno przysłowia: Święta Łuca dnia przyrzuca, czy Na świętą Łucę noc się ze dniem tłuce. Ślady i tradycja dawnych, pogańskich obrzędów związanych z Wystrzeleniem Strzały przez Swąta-Łukę przetrwały do dzisiaj w krajach skandynawskich, które są protestanckie.

*****
Na Szczodre Gody – Wybrane z lat poprzednich
2024
2022
2021
2020
2018
2017
2016
2014
2010