Serbski Polaźajnik-Polaźajnica, a Boża Krówka w Szczodre Gody.

Serbska Polaźnica a Boża Krówka w Szczodre Gody.

Czy widzicie  to co ja? To jest Serbski obrzęd Polaźajnik, który odbywa się w Szczodre Gody, po Wilijnej Nocy czyli Tajnej Nocy, Nocy Dzikich Łowów na Białe Światło – Bożą Krówkę.

Zwróćcie uwagę na strój kobiety, która rozpala ogień Wiertłem Ogniowym, a nazywa się Polaźajnicą. Przybywa ona do każdego domu aby ten ogień rozpalić przed pierwszym posiłkiem w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia – 25 grudnia.

 

Czarna wysoka, szpiczasta czapeczka, czarna suknia bądź luźne szorty. Nakryta jest chustą w charakterystyczny wzór – czerwona chusta i białe kropki, wypisz wymaluj Boża Krówka – Skra-Wedrak-Bedrik.

I w Polsce ocalały Podłaźniki, chociaż słowo to ma inne znaczenie, jednakże jest związane nadal ze Szczodrymi Godami. Ocalały też orszaki Bożonarodzeniowe z Turoniem i Czarną oraz Białą Postacią (Diabeł i Śmierć) oraz z postaciami w maskach zwierzęcych, a także z malowanymi na czarno twarzami.

To Odprysk tego samego pogańskiego olbrzymiego obrzędu związanego z Zimowym Narodzeniem Światła Bożego (Światła Świata – Swątlicy-Wedricy). Dokładnie odtwarzam ten obrzęd w Tanie Dwunastym Wielkim – Szczodre Gody, w Księdze Tanów. Zdjęcie pochodzi z artykułu Badnjak z portalu Old European Culture. Postaram się ten artykuł przetłumaczyć niedługo.

 

Wiki o Turoniu:

Turoń – maszkara przedstawiająca rogate, czarne i włochate zwierzę z kłapiącą paszczą, występujące w widowiskach obrzędowych ludu polskiego w okresie od Bożego Narodzenia do Wielkanocy.

Osoba odgrywająca turonia przykrywała się derką, płachtą lub skórą baranią, przed sobą trzymając zamontowany na długim patyku drewniany łeb byka z kłapiącą szczęką, rogami (czasem prawdziwymi – bydlęcymi, kiedy indziej drewnianymi), obitym skórą królika lub innego zwierzęcia.

Osoba odgrywająca turonia szła pochylona i okryta derką w sposób mający przypominać posturą i wyglądem prawdziwe zwierzę. Czasami turoń mógł być prowadzony na sznurku[1].

Po wejściu wraz z grupą kolędniczą do chaty rozpoczynał figle i tańce, skakał, ryczał jak osioł, najbardziej lubił płatać figle kobietom, które ganiał, zaczepiał oraz tłukł je pyskiem. Podczas śpiewania kolęd turoń kłapał pyskiem w takt melodii[potrzebny przypis] i dzwonił zawieszonym na szyi dzwonkiem[2].

W którymś momencie tych harców następował ważny element kolędowania: turoń padał[potrzebny przypis], a wówczas następowało jego cucenie – masowanie, podpalanie pod nim słomy, dmuchanie i wlewanie wódki w pysk kukły, odczynianie uroków. Po takich zabiegach turoń odzyskiwał siły i znów zaczynał hasać, po czym przedstawienie wkrótce[potrzebny przypis] się kończyło. W każdym z regionów Polski, gdzie zwyczaj ten występował, wyglądał nieco inaczej. W krakowskim turoń towarzyszył kolędowaniu z gwiazdą w czasie święta Trzech Króli. Postępował za kolędnikami i gdy weszli oni do chaty lub dworu rzucał się na osoby, które zanadto zapatrzyły się na gwiazdę i towarzyszących jej muzykantów. Pysk jego był wykonany z cienkiego drewna, obity skórą zajęczą i na tyle przepastny, że mógł on połknąć naraz całe jabłko lub opróżnić kieliszek wódki[3]. Z pewnością to przez alkohol, spożywany w każdej niemal z odwiedzanych chat, zachowanie turonia było tak bezczelne. W rękach turoń trzymał dwa kije, którymi, podnosząc się ustawicznie uderzał w podłogę, przeskakiwał przez nie oraz przez znajdujące się w izbie stołki. W kieleckiem z turem, nazywanym przez uczestników „turuniem” chadzano w Zapusty a więc w czasie karnawału[4]. Podobnie było w Tarnowie, gdzie jednak Turoniowi towarzyszyli inni przebierańcy: Tatar (Turek) i Żyd. Za Mielcem zaś z turoniem chadzano w wigilię Nowego Roku[5].

Kiedy Turoń już naprzykrzył się domownikom, śpiewano mu piosenkę:

„Idź, turoniu, do domu,
nie zawadzaj nikomu,
nie tuś się wychował,
nie tu będziesz nocował.”

Po czym gospodarz bądź gospodyni daje kolędnikom tytułem „odczepnego” pieniądze oraz podarek ze spiżarni. Ci zaś podziękowawszy za podarki udają się do następnej chaty[6].

Etymologia

Jak pisze Oskar Kolberg: „(…) przypomina mi się badanie o Turze, uczenie przez Niemca Hariusza wywiedzione.Tur w językach wschodnich jest wyrazem obcym, a znaczy byka – należy więc do pojęć i obrzędów pogańskiej Słowiańszczyzny, gdzie tur był emblematem Słońca, na cześć zaś jego obchodzono święto Turzycami zwane. Nie inaczej więc turuń tłumaczyć się ma; oto po Bożym Narodzeniu i nowe słońce się rodzi, jaśniej i dłużej świecąc z nastaniem nowego lata.”

Nie do końca tak jest, ale na razie nie mam czasu prostować tego artykułu – zrobi to znacznie lepiej Księga Tanów.

Podziel się!