Tan Dziewiąty Wielki – Spasłe Gody, Złote Gody, Święto Plonów (fragmenty z 2 tomu Księgi Tanów + Godowe Koło Lędne)

***

Tan Dziewiąty Wielki – Spasłe Gody, Złote Gody, Święto Plonów, Kres-Krań (Kraniec) Roji, Święto Świata, Święto Jesieni, Tan Jaśnieny i Jasiona, Tan Jastrzębi, Spasła Noc, Dziki-Dziwy Gon Jesieni – Tan Dewańskiej Wielkiej Jesiennej Gonitwy na Niebiosach, Jesienna Bitwa Niebieska (fragment)

Zowijo, Sowijo, Zowio, Sowio, Zowijko, Sowijenko, Wijo, Wijko, tyś też mianowana Zosieńką, Soweńką, Wiemką, Wijenką, Zośką, Sówką, Zowiką, Wiką lub Zosią, Sowisią, Wiesią i Wisią, Wisieńką i Wisienką.

Tyś Panią Zwania i Mądrości, Panią Wieści i Wiedzenia, Rodżany-Radziwii i Mąda-Kóła Służką, Umu Prawicielką.

Tyś z rodem swoim ze Starej Mazonii, znad Morza Kosza i Morza Czarnego, z Czarnych Gór Kauków, znad Donu-Danu – Doni-Toni, w Nową Mazowię, nad rzekę Wisłę-Wisdunę, nad Wądunę oną, z całym mazońskim nadrodem prawieki temu przybyła.

Jakże stary ród twój!

Jakże stary obrządek Dziadów i Bab twoich!

Jakże stary język twoich Matek i Ojców!

Z jaką mocą jego odwieczne Słowa znaczą i prawią!

Jak głęboko zwą one, jak z samej Prawi wzywają, jak Prawo sławią, jakiż zew harny niosą!

Jak wielka Sława przez wieki słowy owemi wiedziona, o rodzie waszym wiecznie zwana!

Jak onaż poprzez wysłowienie i wysławienie wciąż od nowa czyniona, w czyn wcielana, wyczyniana i wczyniana, a zarazem odczyniająca ode złego, Słowem owym Hyr dziełająca i Spor sprowadzająca!

Jam Wielkobóg i Wielkobogini w Jednym: Jasna-Jastrub, Jaśnia-Jaśń, Jastra-Jaskier, Yassa-Jasion, Jasienka-Jasień, Ỹesza-Jesień.

W postaci Źrzeni Żennej, Pani Doźrzałości, Źżenny Jasnokrasnej oro Jeś-Sowity lub Jeśsowita uosabiana jestem, a też i czczona jako jedność dwugłowa i dwutwarzowa – Jesowitowa. A ze mną cały mój ród Jasnych Światłogońców, Jeszgońców Skrzystych, Jasnogońców Skrzydlatych i cały mój boski Tum Jesienny.

I teraz Ja, z całym boskim mym majestatem, z Niebios do ciebie przybywam i przed tobą pokłon składam. Czczę sławę rodu twego u stóp twoich, z niskim czołem przyklękam przed wami, Ludy Prawiekowe, i podarunek wam przynoszę. Nad starodawnością dziejów rodu waszego teraz się pochylam, boż jest nad czym. Są to dzieje dzielnych i odwiecznych zmagań zadrug waszych z Przyrodą, dzieje wciąż wygrywanych bojów o przetrwanie.

Kłaniam się i wysławiam Was. Cześć oddaję wojowniczkom, bohatyrskom, które wrogim siłom odpór dały i do rozkwitu i owocowania bujnego, jako to dzisiaj widzimy, naród swój plennie pomnożyły.

Cześć oddaję wojom i bogatyrsom srogim, którzy orężem i piórem, i kosą bronili ziemi rodowej, rodzącej, i jej pożytkami lud wasz żywili, a bezlikiem nasienia bogatyrski swe obdarzyli. 

Przeciwności wrogie przeszliście liczne, mnogie boskie i ludzkie zasadzki. Wy, Mazonie i Serbowie Mazowscy, zwycięstwami te boje zwieńczyliście, a imię ludu swego po całej Matce Ziemi żeście rozsławili. Nad Białą Rzekę Łabędy-Lędy w Serce Lądu Białego, pod stoki Gór Białych Kauków i za te góry ku Morzu Sporów, temu Środkowemu, za Dunę Rzekę Wielką i ku Morzu Bodów i Rodów rządy swe wnieśliście. Nad Wód i Lądu Stykiem wspólnie z Wędami Wielkiego Widnura pierwsze obwary ludzkie wznieśliście. 

Ja, Bóg-Bogini, Wysokich Kirów Pani lub Pan, jako kto woli, pełnam podziwu dla plemion Waszych. 

Przychodzę dzisiaj w Ziemię Twoją w imieniu wszych Bogów RzeczyIstych, aby darować Tobie i ludom, którym królujesz, najpiękniejszy czas Godu, Tę Jasną Porę roku obrzędowego, która w żadnej ziemicy Wszego Świata nie jest tak piękna ani tak jaskrawa, jak nad Duną-Dunajem i Łabą-Białą, nad Woderą-Wiadułą i Wartą-Artanem, Wisłą-Wąduną i Boganiem – Bożską Rieką, nad Dźwiną-Dziwną i Niemnem niemym, nad Dniestrem-Danastyrem i Dnieprem-Danaprem, nad Donem, Cisą i Sawą.

Dziś Koroną Złotą zostanie spowita Wielka Serbska, Mazowska, Budynowska i Lęchska Nizina!

Dzisiaj Złotym Welonem Godowym Harniosów Góry, Pagóry i Pącie oraz przymorskie Doły i Doliny Wędów się okryją! 

Czcijcie wy tę Porę i Kir jako Złote Gody!

Czcijcie hyrnie i dostojnie, tak jak ja teraz w tej doniosłej chwili czczę rody Mazowskie i Sorbskie, Istyjskie i Łotygolemskie, Wędyjskie i Borańskie, Borowskie i Buruskie, Budynowskie i Skraińskie, Nuruskie i Sokołoruskie, Harskie, Dardawijskie, Gąckie i Lęgijskie.

Czcijcie na bogato, nie lękajcie się rozmachu i wrzawy, czcijcie na jaskrawo w całej krasie i jawi!

Przyjdzie czas, iż ludy Matki Ziemi po całym świecie zwać oną porę będą Złota Jesza Mazonek, Złota Lachska Jasień, Srbsko-Łużiska Jaśń, Złota Jesień Polęchska – Polska.

Tutaj, do Was, wszyscy ciągnąć wozami będą, ze wszech stron, żelaznymi ptakami zlatywać, aby udział wziąć w obrzędach onych Godów Złotych.

Tu, w Ziemi Mazowskiej, w Ziemi Starych Srebrów – Braci Sorbskiej, zbierać się będą każdej jesieni Ludy Świata, aby uczcić owo święto odwiecznym, starożytnym mazońskim obrzędem Wielkiego Tanu Plonów.

Nie masz w Kole Godów, w Kole Darów, W Kole Dani i Tanów, bardziej Szlachetnej i Szczodrej Pory. Stąd święto owo zwane jest Świętem Świata. Nie Jawi tylko, także nie jedynie Nawi i Prawi, lecz wszego, Wszego Świata, RzeczyIstności całej – Jedyności, Sławi.

Wielki to Szczyt tak być Wybranym!

Być przez Bogów Pomazanym!

Być Naznaczonym ku godności uświęcenia Najpoważniejszego Obchodu Dorocznego – Złotych Godów! 

Z szacunku bożego dla starożytności zadrug waszych i do bohatyrstwa dziejów waszych płynie owo zaszczycenie ludu Mazowskiego, braci waszych Serbych Sokołotów i Staromazońskich Synów Syrej Ziemi, Cór Syrej Mat’i, a też siostrzanego ludu Budynowskiego. Ze czci płynie tak wielkie Obdarzenie Boskie owych plemion hario-sławskich.

Żaden lud na ziemi tylu Boga Tyrsów na Świat Przejawiony nie wydał.

Żaden tak słono krwią mężów i wojowniczek Korony swej nie okupił, ani za Tron Boży tyleż samo wrażej krwi nie przelał.

Ileż to bojów przez tysiąclecia Ziemią Mazowsko-Serbską, Lęchsko-Łużycką i Harsko-Budynowską się przetoczyło?!

Iluż satrapów próbowało przemocą władzę swoją nad nią ustanowić?!

Ilum to z rąk wydarliście swoje Berło i Koronę – Tyrs Boski?!

Iluście pognębili, ilu unicestwili?!

Wszystkich! Wszystkich, którzy ważyli się w Ziemicę Grobów Królewskich Sistanu stopę postawić!

Jeden po drugim padał, kosą i szybłą, mieczem i harapą, karawelą-karabelą waszą zniesiony!

A każdy z nich wszak mniemał o sobie, że większym i mocniejszym jest od poprzednich, i bardziej niezwyciężonym!

Złotem, złotem wam przynależnym, Koronie waszej przypisanym, Promieniami Swaroga, Rogami Ognistymi i Łzami Swarożyca, w porę tę krasną ziemię waszą ozdobię. Złoto i czarowska czerwień, i kniaziowski umorand (amarant)[i], kagańska purpura i gorejąca rudra-ochra, jaśniepańska żółć, acańska orcha-narand[ii], królować będą na Ziemi Waszej, aż do końca pełnego Miesiąca Liści Opadu, który brązami i miedzią ziemię okryje.

Ten to Listodzier, który ostatnie listki z drzewych lasów krainy waszej i z krzewów łąkowych obtrąca, który z gałęzi borowych igły zdziera, a w Pełny Księżyc Zimny grudami ziemię ścina ku Szczodrym Zimowym Godom ją gotując, Okres Jesieni Królującej skończy. Wtedy Berło Godów oddam ja w ręce Królowej Mrozu i Kostromy-Kolady. Na Wschód Sławiańszczyzny Haryjskiej stolicę obchodów godowych przeniosę. Tam, gdzie najpiękniej onaż króluje: w Kamienne Góry Panów, w Orolię-Gural, nad Okoszę, pod Gród Kamiennego Jaja Świata.

Cisza, ciepło i nieco sennie. Swarożyc-Souniec, choć to już ku końcowi Wrzosa-Brata Miesiąca idzie, wciąż grzeje niezgorzej. Teraz wóz jego wisi w połowie drogi między południem a zachodem. Złota Tarcza promienieje czerwonawo, tak że już krzewy i grusze po polach, a nawet zaschłe zorane skiby, kładą za się cienie nocne i chłodne.

Cisza stoi na polach opustoszałych i upajająca słodkość w powietrzu przymglonym swarożycową kurzawą wisi. Na wysokim, bladym błękicie nad Ziemicą Mazowską rzucone bezładnie wkoło słonecznej tarczy, płyną leniwie Suknie Perperuny. Ogromne, białe, niby zwały śniegów przez Pana Wichrów na Niebiosa nawiane i postrzępione. 

A pod nimi, jak okiem sięgnąć, leżą szare włości Matki Ziemi, Królestwo Sporów, Królestwo Wodów i Matki Przyrody. Pola już opustoszałe, niby olbrzymia misa o modrych wrębach lasów – misa, przez którą jak srebrne przędziwo migoce się w skrętach rozpłomieniona swarożym blaskiem rzeka. Nic już niemal nie zostało na onej Misie Szczodrozłotej, przez Złotowąsa i Złotowłosą obficie co roku po brzegi napełnianej. Rzeka owa, Pani Wód Dziedzina, wypełza spod olch i łozin nadbrzeżnych. Pośród szarości i brunatu, na dnie kotliny wzbiera w podłużny banior, w jeziorko się rozlewa, po czem ucieka na północ wyrwą śród pagórów. Dookoła wodnego zwierciadła obwija się sioło i gra w słońcu jesiennymi barwami sadów – niby czerwono-złota liszka zwinięta na szarym liściu łopianu. Od onego banioru pnie się na szczyt głównego wzgórza pobielanemi ścianami domostw. Zasię od pól popielatych i łąk zielonosrebrzystych do lasów wyciąga się długie, splątane przędziwo zagonów, sznury czerwone miedz pełnych głogów, róży i tarniny. Gdzieniegdzie wśród tej srebrnawej, pajęczej Mokoszej Przędzy Żywota rozlewają się strugi złote – to Śrecza-Sporzycha, Kwietna Pani Złotowłosa, wciąż jeszcze żółci ziemię łubinem pachnącym. Piaszczyste senne drogi, które nocami Odwieczny Wędrowiec, Posłaniec Bogów przemierza, wiją się i pną z wolna na wzgórza ku bukowym lasom, wciąż żywozielonemu Królestwu Borany i Borowiła[iii].

Drogą wijącą pośród pól zasiędzionych Popiełytkami, między któremi Plunki w kapotach czarnych przycupły, ciągnie konno orszak ku siołu od bukowego lasu. Zielonoźreniczne, skrzyste Brzeginie stanęły między łąkami a litą ścianą drzew, śledząc owych bogato odzianych gości, przystrojonych suto w niecodzienne, bo budynowskie barwy. Głowy ich nakryte wysokimi czapami kroju harharskiego z borsuczym otokiem – sokole pióra je wieńczą. Chorągwie Kujowskie nad nimi powiewają. Jeden woj spośród tego zacnego grona szczególnie się wyróżnia. Pośrodku onego orszaku jest wiedzion. Smukły ci on a krzepki, z harą krzywą o rękojeści wybijanej szlachetnym kamieniem. Pochwa jej kuta, zdobna. Prawdziwie karoduńska, czaryjska ta karawela kolebie się i groźnie błyska zawieszona u szerokiego czarnego pasa. Na plecy owalną tarczę wój ów ma rzuconą. Znakami Polanów Kijowskich w głagole i runach opisaną, nimi oczertowaną i opieczętowaną. Szlachetną głowę młodzieńca zdobi wysoka czapa knagińska z czerwonym dyjmądem w pośródziu. Spasły ci onże dyjmąd, olbrzymi, krasny, a błyski w zachodzie słońca śle, że aż w oczy razi. Dyjmąd ten rabytem lub rabądem zwą. Spod niego zasię trzy pręgowane, czarno-złote sokole pióra w górę strzelają. Pod czapą czoło srogo zmarszczone, lecz lico białe wąsem złocistym i takąż brodą ozdobione łagodnością bije. Nos prosty, usta pełne i krasne. Oko żywe bystrym wzrokiem hardo spoziera. Obok, po prawicy, mąż siwiuteńki jak gołąbek, ale krzepki i wielki niczym smok. Oleg Pobiednik go wołają, boż to wódz wojów zawołany, zwycięstwami licznemi osławiony. Za nim wojowie jego dostojnie ciągną, a dalej nadobne panie ze sługami i służkami. Pomiędzy nimi, takoż pośrodku, otoczona pięknymi pannami niczym wiankiem – Skryta, mateczka owego młodego kniagina. Po nich zaś konie objuczone bogatymi dary, a jeszcze za nimi wyłaniają się z boru wozy i ciżba sługów pomniejszych. Aż wreszcie straż końcowa. Cała ta ludna gromada z nabożeństwem wpatrzona w jej lico, w jej wzrok orli, w jej usta pełne. Przez wiek mocno ci ona naznaczona, lecz z piękności swojej nic nie zatraciła, nic jej nie ubyło z owej władczej siły przypisanej do Mazonek z Nadczarnomorskiej Starej Mazonii. Choć wiele roków od bujnej młodości władczyni owej już minęło, hyrne pieśni o jej wojowskich czynach gęślarze pomiędzy lud wciąż niosą i niosą. W sukniach ci ona skromnych, lecz w sławę swoją niczym w najzdobniejszy strój przyodziana. Niczym boginię ją traktują, cudem jakowymś między sługami swemi stąpającą po tej samej ziemi. Na każdy jej gest wyczuleni, na każde skinienie głowy i mrugnięcie oka gotowi życie oddać. Godnie ci ona Kyja Rusego, męża swego, przez długie lata po śmierci jego zastępowała, póki Budym tyrsu między Skrzyńcami i Budynami nie przejął.

Tak to goście długo wyczekiwani, onym gościńcem wijącym się w dół i znów pod górę, i znowu w dół, statecznie, krok za krokiem pną się na sam szczyt znaczonego pagórami płaskowyżu. Tam właśnie zmierzają, w sam środek, gdzie rozlane sioło wybija się domostwami i gospodarstwami z tej bezgranicznej dziedziny. Pola uprawne, łąki rozpłożone, krawędź boru i widnokres jedynymi jej, ginącemi we mgłach strażnicami.

– A czemuż oni ni wałów obronnych nie mają, ni palisady nie stawiają, ani straży żadnej nie trzymają? – dziwuje się piękny panek przy lewym boku władcy postępujący, jakoby brat młodszy alibo uczeń władywoja onego.

–  Patrzysz ty, Iwanko, a nie widysz!? – Zaśmiał się szczerze ubawiony ów woj dostojny. – Żem też takiego gołowąsa i lekkoducha, co na bijatykach czas spędza, zamiast słuchać przemów i przekazań mogtów i żerców, na swatnika swego wziął? Taż tu od bohunów Plonkiw i bohunek Berehyń, a tyż i Popełytek aże roit’sia! Na czto imże inne niż bohżestkie starże? Dyć sioło to War Sławy zwą. Eto Syrdce Swjeta, czto jim hrozyti może?         

Jaśko Guślarz na sam szczyt drzewa zapisowego się wdrapał. Gości na gościńcu wypatrzył, a wieść tę sielanom zgromadzonym pośrodku sioła pod Zapisem i Zowiji – Pannie Młodej – krzykiem obwieścił:

– Orszak kniagiński na Swadźbę ciągnie! Z boru już onże wyszedł! Na drodze ci już oni! Ku nam bieżą! Pan Młody, Kyj Budym Drugi nadchodzi!

Juści, czem prędzej się Jaśko z Zapisu spuszcza. Na znak znicziusa Wrata, który płomień w Ogniszczu wzbudził, grajbę na gęślach wszczyna. Wpierw bowiem grają gęśle jego guślarskie, zawsze wszelaką gędźbę w ruch puszczając. Do gęśli onych trąbity się przyłączają, a potem bębny biją i dzwonki źwiękiem zwące zwonią. Od tego gędźba pełną gębą ze wszymi piszczałami i talirzami, ze strzelającymi baciskami idzie przez wzgórza w dal szeroką, pędzi przez wijącą strugę, mknie przez pola i lasy.

Na te dźwięki orszak postępujący przystanął. Jeźdźcy z koni zeszli. Władca przyklęknął i ziemię tę, wybranicy swojej macierz i ojcowiznę, z nabożeństwem ucałował. Swat jego Oleg Pobiednik oraz brat jego, swatnik Iwanko, to samo uczynili. Z miłości do Zowiji tak Budym postępuje, ale nade wszystko ze czci do tej Ziemicy Mazowskiej, przez to, że owo Serce Świata i owo sioło War Sławy stanowi od niepamiętnych czasów świętość dla wszech Sławian. War Sławy pobudowano na przedwiecznym Obwarze Sławoji, kniagini Zerywanów, ustanowionym przez nią jeszcze za czasów wypraw Wielkiego Bierły. Posadowiła go z dwoma innymi obwarami Mazowskimi – Łysomiem i Zakrzowem[iv].  

Dalej ruszyli pieszo, rumaki swoje u boku wiodąc.

Tu się opowieść boska o Jastrubie i Jasience potoczy! Tutaj, u Waru Sławy, dokona się Jesienne Bogów Zstąpienie. Wejdą oni pośród rodzaj człowieczy i żywioł zwierzęco-roślinny, poza wszelkim czasem ziemskim, welskim i gwiazdowym.

Tutaj słowa rzekania owego zaplotą się i posnują w dal wieków niczym nieci Bańskich Pająków Babiego, Mokoszego Lata.

– Cztery są ziemskie ptaki Kirów:

Orzeł Biały lub Czarny, co przynależy do Północy, Zimy i Kostromy-Kolady;

Sokół Złoty, co związan jest ze Wschodem, Wiosną i Jaruną-Jaryłą;

Kania Ruda przybywająca z Kiru Południa, Lata i Roji-Rujana

oraz Jastrząb Biało-Czarno-Brązowy, co uosabia Zachód, Jesień i Jasną-Jastruba.

Cztery są poziomy i gęstości czasów oraz wymiarów. Tan Jastrzębia mówionym, śpiewanym i tańcowanym dzisiaj będzie. Jastrubowe, Jasionowe, Jaśnienne Gody się zaczynają.

– Jastrząb to ptak Jesowitowy, zatem Tan Jastrzębi wpleciony zostanie przez Bogów Kiru we wsze orszaki i obchody jesienne, które od dzisiaj mazowieckimi połaciami ruszą. Towarzyszyć on będzie odgrywanym obrazowaniom, nie jako tan osobny, przypisany do jednego jesiennego święta, lecz całojesienne Okrężne Tańcowanie. Onoż odwzorowuje lot jastrzębi w poszukiwaniu ofiary. Tan Jastrzębia to tan ofiarny i ofiarowany, żertwienna dań i dar.

– Te Złote Gody, Gody Spasłe, ujęte w Sporów-Spasów Tan, ukoronują Jesień, a tyny i grody wasze barwnym wianem wielomastnym opaszą się i opiszą.

Święta uświetni Wielka Bitwa Niebieska Jesieni w Równonoc, czyli w noc drugiego ich dnia. Wtedy to wydarzy się owo boskie śmiertelne zmaganie.

Czarnogłów od Białobogi tyrs boski w onych dniach przejmie. Pożegnamy ze łzami Białą Boginię, ale też  godnie i z wesołością powitamy w gnieździe naszym Czarnego Boga, Czarnego Luda, Czar(ow)nego C(z)ara.

Święto Plonów to zatem czas dla Plunków-Plonków Polnych i Plonków-Latawców – Wikłaczy Niebieskich[v]. Nie należy także przy owym święcie zapominać o Bogunkach Plątów – Mątwach i Męcicach, czyli Pletunach i Pleciugach. 

Ostatnie ptaki lata odlecą, a ich odlot w ciepłe kraje i na Welę z Ziemi Naszej pod Drzewo Wyraju czczony będzie obchodem uroczystym i tańczony tanem ptasim. Wyrzynek ów i Wyrojenie, Wyrajenie w Rajską Naw, na Wyspę Weń, onoż Boskie Wywieńczenie, tu – na Ziemi Naszej obejdziem.

Świętować będziemy Dziadów Jesiennych, ale i Baby czcić. Męskich naszych przodków tym razem jednak wywyższym.

Czcić będziem Czarnego Owada w Owadzim Tanie – tego różnie po Matce Ziemi zwą, a to:                 

Wedrak-Bedrik – Boża Krówka, Skarabóż – Skra  Boża, Chrząst-Chrabąszcz – Harabyt, Hrabot-Hrab – Krab, Skorupion – Skorup, Robaczek – Bubamara, Karakon-Karabosz – Raboż, Kalinka-Calineczka, Sołnyszko-Suonko – Czardan.

Paleniem Ogniszcz wysławimy Ogień i Błyskawicę, wyprawim Pożegnanie Swaroga i Peruna, uświęcim je i opijem.

Trzecia Ćwiarta Matkę Ziemię spowije i swą Równą Wagą nad krainami naszemi zaprowadzi Trzeci Wijlar Gwiezdny. Mać Boska Nasza pchnięta ku Kołoczasowi Chrząszcza-Skorupiona,  czyli Modrego Węża, onymż Odrowążem-Owijonem wędrować będzie do Łucznika.

Bogoca i jego Tyn Bożebógski, Radogościński, Bożyczowy, upraszać będziem o opiekę nad zbiorami zgromadzonymi po studołach, ziemiankach, kopcach, składach, skrzyniach, ladach i piwnicach. 

Całemu tynowi Rgłów za opiekę nad latem pełnem boskiego owocowania i plonów wydawania, podziękujem! Za opiekę nad naszemi sadami i stadami! Nad Zażynkiem (Zarzynkiem) i Dożynkami (Darzynkami), i nad zbiorem wszych pozostałych Płodów Matki – nad Plonami!

Tymż Rogłom Ograbki złożym – na ręce Maci Ragany, Reży Pani.

Pasiekę – Spas, Tan Pszczeli odtańczym i miodem szczerozłotym ją uświęcim, ku czci Spora i Sporzy-Śreczy – Pszczelich Opiekunów oraz Rujany i Rujana, Sima Kamiennego i Bożeboga-Radogosta ich spłodzicieli i rodzicieli!

Ku czci Matki Ziemi i Dziwieniów Miodosytów, a też Rokity – Cara Pszczół i Chorzycy, która je w jad wyposażyła, wzniesiem puchary i czary.

Dzięki Sporowi i Simowi bowiem świat ludzki pszczelą obecnością został uświetniony. A po to się owoż stało, aby oneż pszczółki wspomogły i jedną, i drugą Matkę Naszą Boską, po to aby ta pierwsza rozkwitła miriadami barwnemi, a ta druga słodko zaowocowała mnogim płodem. Im to przez żertwę i kielicha spełnienie Wielkie Dzięki wyrzeczem, Wielką Dań k nim uczynim.

Ładom – Rządcom Rzeczy i Rodom – Boskim Rodzicielom, podziękujem za piękne świata naszego Uładzenie i Przyrodzenie. Takoż i im dziękczynienia zgotujem i strawę z radością podamy. Rodżanie-Radziwii i Rodzi Rudej za zrodzenie przybytku naszego godnie będziem się kłaniali.

Jastrub-Jasion-Jessa zaślubi się z Roją-Rujanem, a Porę Letnią utnie kosą swoją, sierpcem krzywym. Tak oto przychodzi Kres Rujany, jej Kraniec, Krań Rujańska!

– Od Pełnego Księżyca Brata Miesiąca Werszenia, Wrzosta Kołoduńskiego, gdzieniegdzie Rujeniem zwanego pośród plemion waszych, lub od dwudziestego dnia Września Koła Daru Słonecznego, obecnie Miesiąca Dziewiątego, ów Największy Tan Rolny, Tan Jesienny, się zaczyna. Dwudziesty szósty dzień tego miesiąca kończy owo wielkie Święto Plonów.

Ów Tan Wielki Jesienny znamionuje Zachód i Zapad, a ma on też swój wymiar Gwiazdowy –  wpierw Ciemni Bracia Miesiące nadejdą, a za nimi Miesiące Zimni.  

PRZYPISY


[i] Umorand – Amarant. Naszą słowiańską etymologię tego wyrazu i jego odsłowiańskie, a nie odgreckie, pochodzenie omawia dokładnie przypis 14 do Taji 26a.

Rdzeniem owego słowa jest wyraz mor, który tak samo w językach słowiańskich jak i w grece oznacza śmierć, czyli umorzenie, przejście w świat boski (krwi błękitnej – umorandowej, barwy boskiego ichoru – krwi bogów), przejście z Ziemi (Jawi) na Welę (w Prawię i Nawię).

W Wierze Przyrodzonej Słowian pojęcie śmierci-umorzenia nie ma pejoratywnego wydźwięku, gdyż jest ona tylko etapem – Przejściem przez Nawię (czyli Nawie Weli – złożone z Założy-Brda (Bardo), Piekła-Ostrzałunu, Raju-Rajca i Otchłani) do ponownego (po-nawnego) wcielenia w żywot na Jawi lub wejścia przez Rajec i Drzewo Wyraju (Wszystkowisz, Wiersznia/Wierszba) w Prawię (w Niwy Weli), w Niwę Niw – Zamyk Swąta, Zamyk Świadomości Nieskończonej, Wzorcowy Zamyk Ducha (Jedń-Sławia). Dlatego Umorzenie i Tyn Morów nie jest odpowiedzialny za życie pośmiertne (uśmiercenie i odnawienie ducha), ani nie obejmuje Zaświatów – Domeny Welesa i Nyji. Zmarły, zamarły, zamorzony, umorzony – nie oznacza unicestwiony, lecz przechodzący przez Nawie do od-nowienia, odrodzenia. Dlatego Mor i Marzanna oraz Zmora i Groźnica są nazywane bóstwami Życia i Śmierci oraz Zdrowia i Choroby, a nie Bogami Zaświatów ani Zagłady.

Ezoteryczny rozbiór tego słowa odkrywa właściwe, pełne jego znaczenie: u-mor-ra-nd, gdzie u – znaczy wejście, mor – Umorzenie, czyli Unawienie, ra – pierwiastek RA, Światło Świata, nd – naddam, nadanie nad-przyrodzonej mocy sprawczej.

W Wiedzie i Wierze Przyrodzonej Słowiano-Aryjskiej prawdziwa przerażająca śmierć to wejście w Naw Otchłani – w Prawe Królestwo Nyji i Welesa, czyli Unyjanie – całkowite rozproszenie w Nicości. 

a Księga Tanów, tom Wiosna-Lato, Taja 26, przypis 14, str 417-418.   

[ii] Orcha/orand/oran/narand –to kolor ochry i drewna olchy, czyli kolor, który obecnie powszechnie przyjęło się określać mianem „pomarańczowy” lub „oranż”. Orchowy, albo ochrowy, to kolor łączący w sobie żółć i czerwień, czyli barwę ognia i światła słońca – OR RA. Określenie na tę barwę według klasycznych definicji zostało przyjęte w Europie ze świata arabskiego, gdzie nazwa ta ma brzmienie narand.

W językach południowosłowiańskich kolor pomarańczowy to narandżasta boja (serbski), po chorwacku naranczasta boja, gdzie słowo boja – kolor, maść – ma rodowód wprost mitologiczny, bajeczny: Baja – Mitologia Słowian i Materia Świata. Miana te (boja, baja), przyjęte na określenie koloru, wypływają bezpośrednio z pojęcia baja jako nazwy Materii Świata, a pośrednio biorą się z „barwności wątków” i „nieci/nici” Baji jako opowieści i jako materii przedstawiającej cały świat (wszech świat), całą Rzeczyistność. Baja mieni się wszystkimi barwami świata, ale szczególnie wyróżniają ją barwy Nieba: niebieska, błękitna, modra, szafirowa, granatowa, sina (fioletowa), białojaskrawa, żółtawa, purpurowa, czerwonoognista i szaro-czarna.

Zachodniosłowiańskie słowo barwa wywodzi się z tego samego pnia: rdzeń  boj/baj oraz końcówka -wa, gdzie „j” zastąpione zostało dopiero około XV wieku przez „r” pod wpływem języka niemieckiego. Barwa (bajwa) według tekstu Leopolity to modry jedwaba. Słowiańskie barwy narodowe to biały, czerwony i niebieski.

a SEB, hasło: barwa  

[iii] Rozmowa Mistrzów nad/pod Kultem Tura – Władysław Reymont Chłopi, tom I, Jesień.

[iv] War Sławy – miejsce ustanowione wpierw jako obwar przez księżniczkę Zerywańską Sławoję (Sław woję) – stąd jego miano. Z biegiem czasu przekształciło się w sioło, osadę, wieś, wreszcie gród War Sawy, który w XVII wieku stał się stolicą Po-Lechii znaną jako Warszawa.

Serce Świata to Ziemia Nowo Mazowska nad środkowym biegiem Wisły. Tu księżniczka Sławuna, bądź Sławoja, założyła jeszcze dwa inne obwary odkryte w roku 2019 w miejscowości Łysomicea.

Sławuna pod koniec Wojny O Taje zamieniona została w jedną z Suk – Sukę Sławę lub Sawę, która w trakcie Wielkiej Ucieczki przed Śmierorzem niosła w pysku Księgę Gołubią. Z pępu Sławuny (Suki Sławy-Sawy) w Jaskini Lęgu wylągł się jeden z Kruków założycieli Nowej Kolibyb.

a Patrz: Czesław Białczyński, Dwa olbrzymie obwary-rondele sprzed 7000 lat odkryto pod Łysomicami!, [w:] Bialczynski.pl. [online], 22.11.2019, <https://bialczynski.pl/2019/11/22/onet-pl-sensacja-dwa-olbrzymie-obwary-rondele-sprzed-7000-lat-odkryto-pod-lysomicami/>. Są to dwa obwary położone obok siebie w odległości 5 kilometrów, a pochodzą one z okresu około 5000 lat p.n.e. – są w niniejszym tekście nazywane: Łysom i Zakrzów.

Wątek księżniczki Sławuny i przeniesienia przez nią do Jaskini Lęgu Księgi Gołubiej opisuje Księga Ruty w Taji 22, str. 283. 

[v] Po łużycku zabawka bądź urządzenie takie jak latawiec nazywa się plon. Miano plon i postacie Plonów-Plunków jako bogunów, tak samo jak postacie bogunów Latawców, związane są z jesienią, odlotami ptaków, świętem Strzybogów, czyli Wiatru i Plonów – zbiorów z ziemi uprawnej wszelkich pożytków pozostałych po zebraniu zbóż i owoców. 

Podziel się!