
Od Mezamira
Profesor Brian Greene doszukuje się w cząstkach elementarnych świadomości, twierdzi że one ją mają. Pytanie czy nie myli świadomości z Informacją? A gdzie tu jeszcze do ducha. Tym samym jednak zbliża się on do WiaroWiedy, i do wijozowii przyrodzonej, ale… jest mu do niej wciąż niesłychanie daleko, z powodu materialistycznych ograniczeń starego paradygmatu darwinowsko-newtonowskiego jakim się posługuje w swoim myśleniu o Wszechświecie. W porządku, takie myślenie jest dozwolone gdy ograniczamy się wyłącznie do postrzegania i opisywania Jawi i na tym poprzestajemy. To robi współczesna nauka z całą swoją wiedzą.
Wiedza to nie jest Wieda. Ta Naukowa Wiedza współczesna wciąż „nie chce” sięgnąć do zasobów filozofii przyrody / przyrodzonej i na jej definicjach i pojęciach posługując się nowym paradygmatem kantowsko-sedlakowskim wyjść poza swoje klasyczne, jakże dogmatyczne ramy. Ten sposób pojmowania świata dobiega swego kresu, wyczerpuje swoje możliwości strukturalne i nie jest w stanie sięgnąć zrozumienia poziomu Prawi, Nawi i Jedni, czyli Rzeczy/Rzycio-ISTNOŚCI co więcej ma wielki problem nawet ze zrozumieniem jawicznego Wszechświata.
źródło:https://www.youtube.com/watch?v=uuB-QcCGrrM
Pierwsze pytanie, które ustawia tę rozmowę jest postawione błędnie: „Czyli uważa pan, że nie zostaliśmy zaprogramowani do zrozumienia wszechświata, lecz jedynie do przetrwania?”
Pociąga to za sobą odpowiedź idącą dalej w duchu starego paradygmatu, gdzie Człowieka traktuje się wyłącznie jako istotę materialną – ciało i mózg, a w nim świadomość nierozerwalnie związaną z owym jednostkowym materialnym mózgiem. Człowieka jako tak rozumianą istotę rzeczywiście zaprogramowano w sposób doskonały „jedynie do przetrwania” w warunkach Ziemi.
Lecz gdy założysz, że w ludzki mózg można wpuścić cząstki posiadające świadomość, o których pan profesor przecież mówi, to również mówisz o mózgu (niejako z automatu) o mózgu jako organie zbudowanym z cząstek posiadających budowę trzyskładnikową: materia + energia + świadomość.
Stąd moje pytanie czy nie myli pan profesor świadomości z informacją i jednocześnie świadomości i informacji z duchem.
Może fizycy jednak nie powinni zajmować się biologią i wypowiadać w jej imieniu, a tym bardziej filozofią – bo to tam, do dziedziny filozofii (wijozowii) przynależy zajmowanie się świadomością i duchem. Może powinni tak jak wytrawni archeolodzy poprzestać na opisywaniu swoich „fizycznych skorup”, czyli odkryć fizyki. Nie przypisywać tym bytom „etnosów” na podstawie widoku skorup „dzbanków” i „rzeźb” jakie mają na swej „fizycznej” patelni. Czy to co odkryli jest „złotem” czy tylko „piachem” niech określą inni, bardziej do tego powołani – filozofowie, metafizycy, ontologowie. Lub niech fizycy zastosują jako podstawę swojej pracy nową filozofię przyrody i na jej fundamencie budują swoje całe myślenie, a potem swoje publiczne wypowiedzi.
Inaczej kończy się to tak, że Profesor Greene tłumaczy redaktorowi Kaweckiemu i nam wszystkim biologię na poziomie przedszkolaka, mówiąc o tym jak to silniejszy zjada słabszego a mądrzejszy głupszego.
A przecież jeśli zakłada istnienie Świadomości w cząstkach to znów automatycznie zakłada istnienie Świadomości jako Bytu Samego w Sobie, który przenika/współtworzy każdą Rzecz i każdą Istotę żywą (Rzywą). Jeśli tak jest, to Świadomość może być rozłączna z ciałem biologicznym, a cząstki świadomości które łączą się do wspólnej pracy w wyspecjalizowanych zespołach komórek i neuronów w organie jakim jest mózg, mogą być w tym „ciele” duchowym „gościem”, a ich siedzibą „rodową” może być Byt Sam w Sobie zwany Świadomość Nieskończona. Poprzez to fizyczne ciało jakie posiadają (mózg / zwoje nerwowe) są też zapewne w stanie komunikować się ze swoim Źródłem – Świadomością Nieskończoną – chociaż oczywiście w ograniczonym, z powodu ułomności fizycznego ciała, zakresie.
Czy dobrze zrozumiałem wypowiedź pana profesora o „ograniczonej choćby w formie świadomości” zawartej w każdej cząstce elementarnej, atomie, kwarku itd??? Czy wyciągam nielogiczne wnioski z tego stwierdzenia?
... A może moja dedukcja jest jednak poprawna. Weryfikatorem ostatecznym każdej teorii podobno powinno być zawsze doświadczenie. Tysiące moich doświadczeń życiowych podpowiadają mi, że się w tym rozumowaniu nie mylę, a pan profesor z powodu przywiązania do starego paradygmatu widzenia rzeczywistości utknął o krok od „oświecenia” ciemnego pokoju w jakim zasiada, lub od przebicia zasłony „ciemności”/ „mayi” i wyjścia z tego pokoju na Światło Świata.
Muszę tu zgłosić jeszcze jedno istotne zastrzeżenie do teorii mówiącej o tym, że człowiek zaczął myśleć o abstrakcjach takich jak ruch planet i skąd naprawdę wychodzi Słońce, oraz czy Ziemia jest płaska czy kulista wtedy, gdy zaczął posiadać nadwyżki żywności i wolny czas na tę „rozrywkę umysłową”.
Faraonowie i kapłani w Egipcie,albo Sumerze, czy w jakże przemądrym Izraelu, a potem chrześcijańscy misjonarze, cesarze i papieże przez całe tysiąclecia nie odkryli tego co odkrył Mikołaj Kopernik – wszyscy oni mieli wolny czas i mnóstwo nadwyżek żywności, ale żaden pożytek myślowy rozwijający rozumienie Wszechświata przez Ludzkość z tego nie wyniknął.
Przywołany tu przykład pokazuje, że rozwój świadomości Ludzkości nastąpił skokowo dopiero po około skromnie licząc 12 000 lat posiadania nadwyżek żywności i czasu wolnego przez Człowieka. Odkrycia dokonano we Fromborku około roku 1530, a książkę „O obrotach ciał niebieskich” po łacinie (której prawie nikt ze zwykłych analfabetów żyjących w tym czasie nie rozumiał) opublikowano w roku 1543. Jego teorię zwalczano za-piekle do XIX wieku. Do roku 1835 księga figurowała w Indeksie Ksiąg Zakazanych Watykanu. „De revolutionibus orbium coelestium” – do dzisiaj większość z miliardów ludzi żyjących na Ziemi nie rozumie tego tytułu.
Rozwój zrozumienia dokonuje się poprzez wenę / nussonowy ruch, kontakt jednostkowego umysłu ze Źródłem, poprzez wybitne jednostki, które tę zdolność kontaktu w sobie odkrywają i go nawiązują, a nabytą wiedę oddają ludzkości jako „wiedzę”. Jest na to wiele setek dowodów.