Muza Mojej Młodości (MMM): John Porter i Ola Ulatowska-Porter (Helicopters)

John Porter i Ola Ulatowska-Porter (Helicopters)

Sesja z Bohdanem Zimowskim – Ja, Ola Ulatowska, później Porter i Anna Pagaczewska później moja żona (Komuna przy Tynieckiej w Krakowie – 1971).

Ola od początku była moją muzą, osobą ciepłą, milczącą ale niezwykle kobiecą, pełną uroku i oryginalnego piękna. Podziwiałem jej wytrenowanie baletowe, stoicki, wręcz hermetyczny hippizm, imponowała mi zawsze spokojem i za jej namową poszedłem spróbować co to zen i praktyki medytacyjne. W czasie kiedy modne stawały się psychoterapie grupowe wytyczaliśmy nową  drogę do Świadomości Nieskończonej, do Prawdziwego Odnowionego Siebie przez Cztery Szlachetne Prawdy i Ośmioraką Ścieżkę japońskiej szkoły medytacji, wówczas pod wodzą Filipa Kapleau, Amerykanina, który nauki pobierał u japońskich mistrzów i potem koreańskiego mistrza Soen Sa Nima. Wiedziałem że kiedy ona coś zaczyna to dojdzie na tej drodze do samego końca. I tak się stało  – dzisiaj Ola to mistrzyni ZEN Bon Shim – dla mnie ta droga okazała się tylko kolejnym szczeblem do wejścia w najgłębsze głębie Słowiańskiej Wiary Przyrodzonej – było tych szczebli po drodze jeszcze kilka, dziesięć lat różnych praktyk duchowych, deprywacji sensorycznych i studiów lingwistycznych, historycznych, antropologicznych, literackich.

Kiedy patrzę dzisiaj na Olę i słucham jej – nie widzę tego upływu czasu który porysował nasze twarze i przyprószył włosy potężną już siwizną – widzę tę samą pełną spokoju i zamyślenia piękną dziewczynę co ponad 50 lat temu.  Nie wierzę że ten czas tak szybko minął, on trwa – bo jest tylko Tu i Teraz.   

Tak piszą dzisiaj o tamtym czasie: „Początki krakowskiego ośrodka Bencien sięgają lat siedemdziesiątych, kiedy to grupa osób zainteresowanych buddyzmem pod przewodnictwem Władysława Czapnika, nawiązała pierwsze kontakty z nauczycielami buddyzmu. Do Krakowa przyjechał wówczas Ole Nydahl, który potem swoje wizyty powtarzał regularnie. Grupa powiększała się, coraz więcej osób pragnęło wykonywać formalne praktyki i otrzymać przekazy od kwalifikowanych mistrzów. Dlatego też nowopowstałe Stowarzyszenie Buddyjskie Karma Kagyu zaprosiło do Polski Beruczience Rinpocze , który jako pierwszy udzielił w Polsce wielu najpotrzebniejszych abhiszek – między innymi Białej Tary, Dordże Sempa, Amithaby. Był to rok 1984, krakowska grupa była wówczas grupą najliczniejszą i najsilniejszą, więc spotkanie odbyło się w Krakowie, w namiocie cyrkowym użyczonym nam przez Teatr Stu.” (https://benchenkrakow.pl/historia-osrodka-krakowskiego-bencien/#akapit1)

Tak zaś piszą inni: [cytat ze współczesnego opracowania na temat buddyzmu w Polsce:
„BUDDYJSKA NOWA ERA
Jeśli dobrze liczę, to latem tego roku minie trzydzieści lat, odkąd rozpoczęto w Polsce grupowe medytacje i kursy buddyzmu zen – a więc można to nazwać trzydziestoleciem buddyzmu w Polsce
Pierwszą buddyjską linią przekazu, jaka zawitała do nas, był właśnie zen, czyli japońska szkoła medytacji, wówczas pod wodzą Filipa Kapleau, Amerykanina, który nauki pobierał u japońskich mistrzów. Nieco później zawitała tybetańska wadżrajana, którą do Europy przyniósł Ole Nydahl. Wkrótce zaczął nauczać i zbierać uczniów koreański mistrz Soen Sa Nim… A dziś nie potrafiłbym zliczyć wszystkich szkół, odłamów i mistrzów, którzy głoszą w Polsce nauki Buddy….”

Ja i Anna – Tyniecka (1971  – foto Bohdan Zimowski)

John zjawił się w Krakowie dosłownie chwilę później. Tworzyliśmy w miarę zgraną grupę aż do czasu ich przeprowadzki do podwarszawkiego ośrodka Zen w Falenicy z początkiem lat osiemdziesiątych.  Jak napisałem w tekście poniżej: „Nie było łatwo, kiedy w 1976 roku zamieszkał w Krakowie i jeździł z pierwszymi koncertami po Polsce.Nie było łatwo, kiedy powstawały pierwsze  manifesty i kiedy tworzyliśmy sztukę i bawiliśmy się popalając trawkę, było deczko bidno i głodno, siermiężnie, po gierkowsku, ale stanowiliśmy zgraną paczkę z Promienistych, My Kodyści Polscy i cała grupa artystów blisko z nami związanych. Jednym z najbliższych był John, który mieszkał u mnie zaraz po przyjeździe do Krakowa, a potem mama mojej żony wynajęła jemu i Oli Ulatowskiej małe mieszkanko przy ulicy Biernackiego, gdzie spędzili koło dwóch lat…”

John Porter – stare dobre lata siedemdziesiąte XX wieku w Krakowie (1976) i dzisiaj (2014), czyli 40 lat w Polsce.

 

https://www.youtube.com/watch?v=qhlzIfnkPYw

 

https://www.youtube.com/watch?v=g00EUDMPxtM&t=331s

https://www.youtube.com/watch?v=wzqYIZMo9U0

https://www.youtube.com/watch?v=5riXp1vE1L8

Podczas krakowskiego koncertu szalałem przy samej scenie przy głośniku i o mało nie ogłuchłem.

https://www.youtube.com/watch?v=nQQLg3mHaz0

 

https://www.youtube.com/watch?v=ZJafYe88AoA

Te płyty to krakowski kodystyczny okres Johna Portera (1976-1982). Do dzisiaj nie jestem w stanie spokojnie usiedzieć słuchając Mobilization! CB

Podziel się!