Multanka łużycka
Zwana fletnią szamana spod Siewierza. Najstarszy tego typu instrument kultury łużyckiej. Przetrwał tysiące lat, ponieważ pochowano go wraz z właścicielem w grobie inhumacyjnym, czyli ciała nie spalono przed złożeniem do mogiły.
Cmentarzysko w Przeczycach jest charakterystyczne dla górnośląskiej prowincji państwa Łużyków/Agatyrsów. Odkryto je przypadkowo podczas budowy zapory na rzece Czarna Przemsza w 1961 r. Archeologiczne badania ratownicze prowadzono przez dwa sezony w latach 1961-1962 r. W ich wyniku odkryto 874 groby, w tym aż 727 szkieletowe. Pozostałe były ciałopalne. Cmentarzysko użytkowane było między 800 a 550 r. p.n.e. Ta ostatnia data zbieżna jest z czasem upadku kultury łużyckiej, spowodowanym przez odwetowy najazd scytyjski. Z tych właśnie czasów pochodzi najpóźniej multanka łużycka. Co prawdą za jeszcze starszy przykład tego instrumentu z ziem polskich uważana jest fletnia z grobu kultury mierzanowickiej w Szarbi w Małopolsce.
„Śląska” multanka to jednak zaledwie przyczynek do zobrazowania wysokiego poziomu rozwoju społeczności, która ją pozostawiła. Grób, w którym odnaleziono części instrumentu był bogato wyposażony. Obok ceramiki oraz ozdób z brązu, odkryto kilka kościanych przedmiotów. Znajdowały się przy prawym ramieniu zmarłego. Były to dwa kły dzika, z których każdy miał dwa otworki i krążek wykonany z bydlęcej kości oraz 9 rureczek kościanych o wymiarach od 3,4 do 8,7 cm. Kły i krążek uznano za amulety, natomiast rurki kościane zostały określone, przez specjalistów z Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu, jako piszczałki. Według rekonstrukcji, dokonanej w tym muzeum, piszczałki były pierwotnie połączone w szereg od najdłuższej do najkrótszej i związane ze sobą. Wyrzeźbiono je z kości owcy. Znajdowały się w grobie sześćdziesięcioletniego mężczyzny, a więc sędziwego, jak na tę epokę. Amulety i wiek pogrzebanego mężczyzny skłoniły naukowców do podejrzenia, że to mogiła kogoś ważnego dla współczesnych. Jednak trudno bezsprzecznie uznać, że był to „szaman”, jak przyjmuje się obecnie – być może był popularnym muzykiem uświetniającym najważniejsze rytuały. Poza tym, poziom cywilizacyjny kultury łużyckiej raczej wskazuje na kapłana, podobnego choćby do wieszczów starogreckich, a nie do szamana związanego z bardziej pierwotnymi społecznościami łowców. Ponadto niezbyt uzasadnione byłoby wyciąganie wniosku o wyjątkowości pochowanego tu człowieka, podobnie jak w przypadku innych mogił szkieletowych w Przeczycach. Dlatego, że większość pochówków w całej kulturze łużyckiej to mogiły kremacyjne, a podczas spopielania zwłok na stosach ogień niszczył też wyposażenie. Nie ma więc podstaw do wnioskowania, że groby szkieletowe należały do wyjątkowych pod względem wyposażenia, które zachowało się właśnie dzięki temu, że nieboszczyk nie trafił wcześniej na stos. Mamy tu do czynienia ze współistnieniem dwóch różnych rytuałów pogrzebowych, ponieważ na łużyckich cmentarzyskach Śląska, Zagłębia i okolic Częstochowy groby szkieletowe i ciałopalne występują obok siebie, a sposób chowania nie wskazuje na żadne podziały religijne. Jest to zgodne z tym co wiemy o obrzędach pogrzebowych w hinduizmie. Nie wszyscy wyznawcy się kremują. Są szczególnie zasłużeni – święci mężowie czy mędrcy, którzy nie muszą niszczyć cielesnej powłoki po opuszczeniu jej przez duszę. Za życia bowiem osiągnęli już taki poziom duchowy, że nie grozi im cofnięcie się do poprzedniej powłoki cielesnej. To samo dotyczy noworodków i małych dzieci. Ich dusze jeszcze nie zdążyły zadomowić się w określonej formie materialnej. Możliwe, że cała społeczność tego regionu w ostatniej fazie kultury łużyckiej składała się w większej (niż w innych prowincjach) części z tych bardziej „uduchowionych”, którzy nie musieli się kremować. Może w tym czasie było tu centrum polityczno-kulturowe łużyckiego kraju Agatyrsów?
więcej u źródła: http://rudaweb.pl/index.php/2020/03/10/multanka-luzycka/