Wielka Lechia – (pseudo)archeologia o początkach Polski
Polecam ten bardzo niemądry, kiepskiej jakości artykuł nie dla niego samego, ale dla mądrych głosów (Adriana Leszczyńskiego, Tuza z Talii i Mieczysława) w dyskusji jaka się pod nim toczyła. Artykuł jest nazwijmy to „leciwy” (2018) a wiec jest to w zasadzie Archiwum, główne głosy padły w lutym, marcu , kwietniu 2019, ale dyskusja nieco odżyła tam za sprawą Mieczysława i jeszcze w zeszłym tygodniu trwała wymiana zdań między nim a Allo-Archeologiem.
Padają tam argumenty miażdżące dla Allochtonistów, które oczywiście odbijają się od nich jak przysłowiowy groch od ściany. Opublikowanie takiego artykułu na stronie, która nazywa się „Archeologia żywa” i ma ambicje popularno-naukowe, być może podnosi jej popularność w pewnych kręgach, ale podważa poważnie jej wiarygodność w związku z tym drugim przymiotnikiem (naukowe). A poziom argumentacji Allo-Archeologa w dyskusji oceńcie sami.
Królewskie grobowce na Łysej Górze, słowiańskie runy, łacińska inskrypcja ku czci lechickiego władcy. Powyższe odkrycia łączy to, że nie są uznawane przez oficjalny obieg naukowy. To tylko niektóre z domniemanych odkryć, które w ostatnich latach wykorzystywano do tworzenia pseudonaukowych teorii dotyczących przeszłości Polski.
Czym jest Wielka Lechia i kim są turbosłowianie?
Nazwa „turbosłowianie” została ukuta kilka lat temu na forach i grupach internetowych dotyczących historii. Terminem tym określa się zwolenników nienaukowych wizji przeszłości, których wspólnym mianownikiem jest idea istnienia pradawnego, słowiańskiego imperium. Część tych teorii ma zabarwienie panslawistyczne, inne służą postarzaniu i uwznioślaniu dziejów konkretnych narodów.
Na naszym gruncie, wykrystalizowała się jakiś czas temu tzw. Teoria Wielkiej Lechii. W tym pseudonaukowym konstrukcie, piastowska Polska stanowiła kontynuację, istniejącego przez tysiące lat, lechickiego imperium. To domniemane mocarstwo, zaludniane przez wojowniczych Ario-Słowian, miało stawiać opór Aleksandrowi Wielkiemu i Cezarowi, a lechiccy wodzowie walnie przyczynili się do obalenia Imperium Rzymskiego. Kres Lechii przynieść miał spisek niemiecko-watykański, który do dziś zajmuje się fałszowaniem przeszłości i ukrywaniem prawdy o dawnym, słowiańskim imperium.
Pseudonaukowa teoria zaczęła krystalizować się w Internecie ok. 2013 roku. Przełom stanowiło wydanie książki Janusza Bieszka pt. „Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna.” Na pierwszy rzut oka, książka wydana przez wydawnictwo Bellona wyglądała jak reprint jakiejś XIX-wiecznej publikacji. W istocie, sporo korzystała z dorobku XIX-wiecznych badaczy, w dodatku postaci kontrowersyjnych nawet na tle swojej epoki (np. Tadeusz Wolański, Ignacy Pietraszewski). Novum było wprzęgnięcie w dawne spekulacje genetyki i niektórych domniemanych odkryć archeologicznych. Książka wydana przez niegdyś szanowane wydawnictwo odniosła spory sukces i sprawiła, że turbosłowianie dotarli do zupełnie nowych odbiorców. Pomógł w tym również Internet, który stanowi doskonałe narzędzie do szerzenia pseudonaukowych poglądów.
Dodajmy jednak, że „turbosłowiaństwo” nie jest zjawiskiem zupełnie nowym. Już kronikarza Wincentego Kadłubka, który ukuł mit lechickiego imperium, które o stulecia poprzedzało panowanie Mieszka I, można by o nie posądzać. Różnica pomiędzy nim, a współczesnymi turbosłowianami polegała na tym, że średniowieczny kronikarz tworzył przy dość ograniczonym stanie ówczesnej wiedzy, gdy metodologia historii jako nauki dopiero się tworzyła. Nawet XIX-wieczni badacze, tworzący w epoce skłonnej do romantycznych uniesień, znajdują pewne rozgrzeszenie. Gdy Tadeusz Wolański pisał o Lechitach, rozpoznanie archeologiczne ziem polskich było prawie zerowe, a archeologia jako nauka dopiero raczkowała. Przyjrzyjmy się niektórym współczesnym mitom o początkach Polski.
więcej u źródła: https://archeologia.com.pl/2018/12/18/wielka-lechia-pseudoarcheologia-o-poczatkach-polski/
Kto posiada ścisły umysł ale ma słabe nerwy niech lepiej w całości tego artykułu nie czyta, za to zachęcam do zapoznania się z głosami naszego Środowiska, czyli głosami Obozu AUTOCHTONICZNEGO w Polsce. Zwracam uwagę, że my relacjonujemy najnowsze odkrycia nauki światowej, w różnych dyscyplinach i cytujemy je, i wyciągamy z nich logiczne wnioski – nic więcej. Nie ustanawiamy jak tam się pisze jakiejś pseudonauki tylko cytujemy wyniki i prace naukowców z Uniwersytetów Zachodnich. Z litości nie napiszę w jakiej relacji do tych uniwersytetów pozostają polskie wyższe uczelnie w Rankingu Światowym.
Dla zachęty przykładowo
Dwie z wypowiedzi Adriana Leszczyńskiego:
1. UWAGA: Dziękuję Panu R. Bielowi, że słusznie zwrócił uwagę przedmówcy K.C., iż słowa których użył w komentarzu są moimi słowami, bo istotnie nimi są.
2. PYTANIE do Pana Biela: mógłby mi Pan podać dowody na to, że jestem „propagatorem teorii o Wielkiej Lechii”. Proszę podać moje konkretne wypowiedzi, w których wypowiadam się o Wielkiej Lechii, pomijając rzecz jasna klub piłkarski Lechia Gdańsk, o której rzeczywiście wspomniałem w jednym z moich artykułów.
Przykład 2 Tuz z Talii:
Chciałbym wnieść coś sensownego w ową dyskusję. Daleko mi do turbo, choć jest we mnie taki desperat, który chętnie staje po tej słabszej stronie lub w przegranej sprawie.
Do rzeczy. Chcecie dowodów, że… No właśnie, jakich dowodów Wam historykom jeszcze potrzeba?Odc.1:
„Na ścianie muzeum zofipolskiego wisiała tabliczka (…):
W latach 1930-1934 znaleziono 4 piece,
w roku 1946- 11
w roku 1947- 8
w roku 1948- 3
w 1949- 12
razem- 38 pieców.
A w roku 1950 (…), postanowiono przeciągnąć szosę (…) od wsi Cło w kierunku Niepołomic. Roboty ziemne (…) pokazały, że piece istniały i tam. W ten sposób uchwycono od strony zachodniej dotychczas znany zasięg tego prapolskiego okręgu przemysłowego.
(…)
Maszyna (…) wydobyła na światło coś ciekawszego od pieców garncarskich. Pokazały się (…) wyloty dymarek, pieców hutniczych, w których wytapiano żelazo.
(…)
Badania (…) doprowadziły (…) do ustalenia wieku znaleziska. Igołomskie dymarki powstały w I i II stuleciu po Chrystusie.
Rezultaty poszukiwań (…): stwierdzono, że na lewym brzegu Wisły, w dół od późniejszego Krakowa, w I stuleciu naszej ery zaczął się kształtować okręg przemysłowy. Rozciągał się on na przestrzeni sześciu kilometrów.
(…)
Tymczasem można śmiało przypuszczać, że te garncarnie pracowały na zbyt. Któż budowałby na domowy użytek aż tyle pieców, z których każdy mógł jednocześnie wypalać kilkadziesiąt naczyń? Piec znaleziony (…) w Tropiszowie zawierał nietknięty ładunek garnków. Było ich równo dziewięćdziesiąt. Takie piece ciągnęły się całymi kilometrami, jeden przy drugim, niemal zrośnięte ściankami na samym szczycie skarpy. Rzeka płynęła kiedyś tu w dole. Zespół wytwórczy sprzężony był zatem z doskonałą, ba! najlepszą wtedy drogą.
Wyrabiano tak zwaną ceramikę siwą, którą dawniej upierano się nazywać gocką, obecnie zaś trzeba będzie przechrzcić na igołomską. Technika pracy stała bardzo wysoko. Obok dworu odnaleziono piec garncarski z XV wieku. Ani go porównać z tymi „przedhistorycznymi”. Prymitywny, niezdarny, byle jak sklecony.
Nasi pragarncarze posiadali pewną tajemnicę. Znali taki sposób wypalania, że garnek i bez glazury nie przeciekał. Glazura występuje dopiero we wczesnym średniowieczu, i to jako wielka rzadkość. Garncarstwo ludowe nie odziedziczyło tej techniki, która przeszła raczej na wyrób porcelany.
(…)
Pytania cisną się gwałtem. Kto tu pracował- ludzie wolni czy niewolnicy? Jak przedstawiał się problem ustroju społecznego i gospodarczego, jak wyglądały stosunki między rządzonymi a rządzącymi, jak rozwiązywano sprawę aprowizacji, dostawy surowca i zbytu?
(…)
Tym razem chodzi o żelazo, o metal, którego zastosowanie było wielkim przewrotem w historii ludzkości. Mamy przed oczyma niezbite dowody, że w samych początkach pierwszego tysiąclecia naszej ery wytapianie żelaza osiągnęło u nas bardzo wysoki szczebel techniki i organizacji pracy. Natrafiono na ślady już nie prymitywnych stosów, na których pławiono rudę, otrzymując gąbczastą masę z żużlem, wymagającą jeszcze przekucia. Tutaj są dymarki zgrupowane w prawdziwy okręg przemysłowy. Na pewno znano sposoby utrzymywania w nich wysokiej temperatury. Obsługiwanie ich wymagało daleko posuniętego podziału pracy.
Wszystko to nie mogło chyba działać bez jakiejś formy państwowej. Taki domysł narzuca się sam przez się. Ktoś musiał czuwać chociażby nad bezpieczeństwem oraz nad sprawnym działaniem dostawy i wywozu. A jeszcze ważniejsze, że ktoś musiał (…), ale na pewno nie bez przymusu, rozstrzygać problemy socjalne. Wydaje się bardzo wątpliwe, czy dymarki obsługiwali robotnicy najemni. Wolno także wątpić o tym, że każdy piec z osobna stanowił własność jakiegoś drobnego wytwórcy. Raczej cały zespół do kogoś należał, znajdował się pod czyjąś władzą, którą ogromnie wzmagał.
W odległej przeszłości górnictwo i hutnictwo zaliczały się do robót szczególnie ciężkich. Kierowano do nich ludzi przymusowo. Tak mówią źródła historyczne. Według (…) Tacyta, Kwadowie i Sarmaci zmuszali pokonanych do kopania żelaza.
(…)
Wzmianki te pozwalają się domyślać że okręg hutniczy spod (…) Igołomi mógł być (…) obsługiwany przez niewolników. Sprawa dotyczy (…) okresu rzymskiego (I-IV w. po Chrystusie), czyli czasów, w których przodujące państwo świata, Rzym (…), w całości oparte było na ustroju niewolniczym.
(…)
Jesienią 1951 roku doktor Stanisław Buratyński stwierdził na terenie wsi Wyciąże ślady przemysłu garncarskiego z III-II wieku przed Chrystusem, a jednocześnie (…) dawniej poszukiwane osadnictwo w samej Mogile. Okazało się (…), że produkcja z Wyciąża reprezentowała poziom wyższy od igołomskiej.
(…)
W tym miejscu ludzie mieszkali, poczynając od młodszej epoki kamiennej aż po wczesne średniowiecze.
(…)
Nie było jednak ani cienia dowodu przemysłowych zajęć ludności.
Bo też mieszkali tu zapewne rolnicy i hodowcy. Plony ich pracy były niezbędnie potrzebne zespołowi przemysłowemu, czynnemu opodal. Można przypuszczać, że opasywał go cały wieniec wsi rolniczych, dla których był rynkiem zbytu. Wszystkie dziedziny życia odczuwały skutki tak potężnego rozwoju garncarstwa i hutnictwa.”Fragmenty z: Paweł Jasienica „Słowiański rodowód”; wyd. Pruszyński i S-ka, Warszawa 2008.Nie mam pojęcia, jak dziś się kształtuje wiedza na ten temat Nie byłem w Nowej Hucie, a to tam, gdzieś w muzeum jest ciąg dalszy rewelacji, o których pisał Leon Lech Beynar. Na pewno w podręcznikach szkolnych o tym cisza.
Będzie odc. 2, jeżeli ktoś podejmie wyzwanie i się ustosunkuje do dowodów. Tylko proszę nie pisać, że to mini państewko, albo że to jacyś Goci, Celtowie bądź inny etnos. Macie dowód, że istniało „coś”, o czym ówcześni i żadni inni kronikarze nie napisali ani słowa. A to „coś” na ziemiach polskich pod Krakowem.P.S. Radosław Biel; 5 stycznia 2019 at 10:05
„Prosimy o podanie chociaż jednego dowodu naukowego potwierdzającego, że Słowianie tutaj byli od zawsze.”
Jeden dowód podałem, ale co znaczy od zawsze. Przecież tzw. Germanie, Celtowie czy Goci, też nie byli tu od zawsze.
pOZDRAWIAM niePOPRAWNIE niePOLITYCZNIE
Tuz z Talii