Czesław Białczyński – Księga Tanów: Taja 25 Istyjsko-Borowijska – Tan Trzeci Wielki (fragment)

Księga Tanów: Taja 25 Istyjsko-Borowijska – Tan Trzeci Wielki (fragment)

© copyright by Czesław Białczyński – wszelkie kopiowanie zakazane.

Początek Słowiańskiego Roku – Godu Obrzędowego

 Pierwsza Kwadra

według bieśników Borańskich, wiestnic Zadirów, wajdelotek istyjskich ze Świntorogu nad Wilją oraz wołchwów Nadilmieńskich ze Słowienia.

 Tan Trzeci Wielki:  Tan Tanów – Jare Gody – Święto Świąt – Święto Wiosny – Tan Wielkiej Nocy Nowego Roku – Ukres – Kres Ostary

I wyszedł Wszechwołod kneź Boranów, w noc ciemną śnieżystym czechołem ustrojoną, za Zgubionym Bratem Miesiącem patrzeć, zgubionego Świcienia Kusego szukać, Przedmarczyka, Przybycienia w lodach i grudach wyglądać.

Jak okiem sięgnąć Mrzyćda-Morana wszędy królowała, na lodowych tronach z Koladą-Ostarą, jak na grzędzie rozsiadła.

 

Wróć się Wszechwołodzie

Sam nie jesteś godzien

Ciemności rozpasłej wygnać

Jasnego Dnia Godom przydać

Wróć po Jarogodną Panią

Rzędem postępuj Ty za Nią

Razem Tany czyniąc

Razem Danie wznosząc

Kosy Świcień wwijesz

W Mory Dobry Miesiąc

W Miesiąc Dobrej Miary

W Dobry God a Jary

 

 

 

Wszechwołod oko wytęża, w Ciemnicę wzrok rzuca, lecz jeno w oddali przez mżące z niebiosów śnieżyce widzi, za łąką białą jak całun śmiertelny, jak czechół co się go odświętnie na stół kładzie – nade stół wiesza – jedlinę nim świętą wystraja, majaczący zębami granatu bór, niczym piłą z widnokresu wyszarpany. Wszechwołod słuch wysila. Ktoże to śpiewy one podnosi? Wieszczyce z Wiłami za plecami jego w Tan puściły się, Liszki z Mamunami w koło się kręcą, Utopce ze Świteziami w Wirze tańcują – po borze, po łące, na jeziorze. One gędźbę grają, one to rzykają, one pieśń nad zmarzłymi wodami Ilmienia toczą.

Wtem karmin niebiosa nocne rozpala, chmurzyste suknie Perperuny niczym bordowa flota żeglują, gnane Wichrem synów Strzybożych. Po dwóch krańcach Kopuły Nieba dwa potężne zastępy stają. Cóż za postacie przepyszne, cóż za zwierzyniec skrzysty, skrzydlaty, cóż za bogowie potężni, w oręż własny bogato posażni! Cóż za Inogi dziwaczne, cóż za Bogunowie strojni i Zdusze okrutne, paskudne?! Na Umorach bogowie siedzą – na Żnujach na Smokach, na Światłogońcach-Żarptakach. Bogunowie ustokrotnieni skrzystej zwierzyny dosiedli, Zdusze w pieszych zastępach przez tysięczników swoich, przez Starszych Zduszów, prowadzone są.

I ruszają przeciw sobie, a po środku między nimi samotna, w przestrzeni rozległej zawieszona Iskra Iskonu się świeci, światłem białym pała, Żar Życia ku Matce Ziemi śle. Na początku suną powoli, niezauważalnie, lecz z każdym wikłem czasu nabierają pędu. Zbrodnicze narzędzia w ich rękach lśnią niczym gwiazdy, mżą krwawym odblaskiem. Tłum ci to jest, ciżba okrutna, dwie harmie niebiańskie DO BITWY SIĘ SZYKUJĄ. O LA BOGA! La Boga, la Boga, co będzie?! Wszechwołod w białośnieże, niczym dąb przez drwala ścięty, w strachu okrutnym padł, a głowę w zaspę schował. Jednym okiem jeno na Niebiosa od chwili do chwili łypie. A oni suną ku sobie i zaraz się zetrą, dokładnie w tym miejscu, gdzie Iskra z Nicy w Szczodre Gody odrodzona. Teraz porządnie opasła ci ona, w postać dostojnej, bieli się tam, białym blaskiem pała! Turzyca Biała – Kołotura, spokojnie trawę niebieską tęgim pyskiem miele. Wedrak, Bedrik, Boża Krówka Jasna, Imiela rozrosła się poczucie mocy zyskując w Turzycę, w Białą Krowę, Swątlnicę-Swawolnicę. Lecz po drugiej stronie wszak równie mocarny Czarny Byk przewodzi! Czy ona nie za pewna, że tak miele i miele, miast się do bitwy szykować? Kto zwycięży, Swątwola-Kołotura, czy Czarny Byk i jego Ciemne Zastępy?

Wizg straszliwy i grzmoty się rozległy, wichura szarpnęła Borem Tysiącletnim, lód luty  na jeziorze pęka i wybrzusza się ku górze, szczelina w zmarzlinie powiększa się i czernią zionie niczym Wrota Piekielne. Starcie jest nieuchronne, czoła zagonów już bliskie, na skrzydłach przenikają się. Stamtąd ryk okrutny po niebie się toczy, przestwór mgłą się bordową zasnuwa. Słychać szczęk oręża i jęki, jęki śmiertelne, wycia bojowe, huk olbrzymi narasta, z Niebios śnieg kurzawą krwistą ku ziemskim lodowcom opada, ku równinie Burowijskiej, ku Wielko-Borejskiej Ziemi, zamarłej, skutej zimną okrywą. Patrzy Wszechwołod zdziwiony, martwy z lęku, a niż cały w jednej chwili czerwienieje, ku Jezioru Ilmieńskiemu, ku Puszczom Litwy i Białowieży kraśnieje.

Nie śnieg to pada?! Deszcz z Niebios się leje! Nie deszcz to pada! Krew strugami sieje! Krew Boża, gorąca, strumieniem Ziemię zalewa! La Boga, Biada nam! Biesów, Lepirów, Dzikich Mężów, Wił, Żyrów, Chmurnic, Inogów, szczątki z Nieba na ziemię spadają, między zaspy oddarte skrzydła, głowy i ręce się kładą jakoby lawina skrzysta. Lody się kruszą, wichry wieją, drzewa w borze wyją i z trzaskiem padają obalone Ręką Boską.  

Kołotura – Biała Skra Boża w tumanie bitewnym zaginęła. Żyje ci ona, czy sczezła?! Ranna jest? Skryta pośród borów niebiańskich, w falach mórz nadziemskich, między szczytami gór Czarnobilskich do skoku przeciw Czarnemu Bykowi się szykuje?! Zabili ją?! Złe Zdusze jej dopadły i Mali Bogowie Ciemności mściwi? A może Jaśni Bogunowie i Kołotura górą?! Przegrała?! Zwyciężyła?! Gdzie jest?! Wszewołodowi przed oczami pociemniało!!! Osłupiał. Zamarł. Bezruch. Cisza śmiertelna.

Noc Ciemna. Noc głucha. Niewidno.

Ocknął się. Jakby nic nie było. Jakoby jeno Nica.

Granatnieje bór, czarna źrenica jeziora wyjawia się z Nicy, czerwone światło zza widnokresu mży. – Raz już przecie czerwieniało? Żyję ja jeszcze – wychrypiał  do siebie Wszechwołod – Śnię? Czy jużem w Nawiach?

Wtem ze mgieł, ze szczeliny lodowej, z głębin jeziora, orszak się wyłania, skrzyste wilki sannę po lodzie ciągną. A sanie tam we wzory malowane, barwnie boskimi osobami wypełnione, stanicami świętymi wystrojone, roztańczonym tłumem bogunów i boginek otoczone, rozświetlone gwiazdą przez Mora-Moroza, wysoko nad wierchem jego czapy krasnej uwęźloną na szpicu włóczni. Gwiazda Zaranna, co lśni jakoby słońce?! A po środku tej sanny Jaruna w sukni zielonej, Pani Jarogodna, w bajory wystrojona, węsiorami zdobna, a u boku jej Jaryło Szczerozłoty na Złotyszu grzywiastym wierzchem, godnie postępuje. Wszechwołod na kolana się uniósł i głowę kornie pochylił. Jaruna Pani w Kwietnej Koronie ku niemu zmierza.

To dzieje się, dzieje, siędzieje!  Tak się Tan Wielki Trzeci wydarza. Od Wielkiej Bitwy Niebieskiej się rozpoczyna, od przybycia orszaku bogów wiosennych z Głębi Niebiańskiej, z Toni Jeziernej, z Zaświatów, z Ćmicy Zimnej, przez lustra zmarzłych wód co się do Bram Weli, do Welesowego Królestwa Niebieskiego morzem okruchów zwierciadlanych ciągną. A zamiast opadać wznoszą się coraz wyżej, skrzystym oparem się mienią, wilgocią w Niebiosach rozciągnione znaczą Ptasi Gościniec. Umorów Drogę, Mleczną Iskrzystą Pąć ku Zaświatom wytyczają. Przez Wrota Założy-Brda, ku Wielkiej Boreji Oniż zstępują!

Nagle wicher milknie, zawieja śnieżysta opada, niebo gwieździste złotem i granatem się mieni. Oni już tu są. Do nas zstąpili, do Borzanii Bram zastukali, w Wielką Boreję, w Kraj Ilmieniów i Ilmerów, i w kraje Burów-Borzanów, Boganów-Bohemów, Bugów-Bużanów i Istów, w ziemice Budynów, Bytyńców przybyli. Potem do Rosomężów, Mężogątów, Mazonek, Nurów, Polachów Kyjowskich, Hylajczyków-Kałużan i Harharów Wyniosłych pójdą! Na zachód i południe podążą nad Morze Błotyckie, Wędzkie, ku Kodeniowi, nad dunaje Wielkiej Lęgii, w Załukomorze i w Zabiałowierzę, nad Białe Morze i Morze Czarne Kauków, w krainę Jezierców Mazowskich i Borusów. Ku Wielkiej Harii, Syrej Mazji, ku Dahii, Dardawii i Skołotji płynąć będą.       

 Jaruna Wszechwołodowi rękę podaje, z kolan go unosi, pod bok go bierze, mówi.

– Święto to przybycia naszego, Ćmicy ustania, Umoru ustania, zakończenia Śmierciuchy. Czcić je wam należy – powiada głosem słodkim – Co było zmieni się  od teraz. Nic takie nie będzie, jak było.

I Perun wznosi wysoko swoją Błyskawicę i Grzmot czyni, a ku Matce Ziemi Gromami Skrzystymi prze, Nasienie Istu z Maczugi Świetlistnej Strzałami Piorunowymi śle, Łukiem-Łączyzworą je spuszcza. Kruszą się lody wiele-lśniące, topią się śnieżyste łachy, bór spod zasłony białej występuje, woda jeziora faluje, Matka Ziemia odkrywa przed Perunem swe czarne tłuste ciało, przyjmuje jego błyskawice w siebie, iskrzy się, lśni, gorącem się oblewa, rozgrzewa się, rumieni, brązowieje, strzałami piorunowymi jej kołczan się napełnia. Łono jej trawy okrywają, nisko czupryny zielone pochylając ku wschodzącemu z zawidoku, nad górami Harskimi Rydwanowi Swarożyca, Dażboga, Czystoty-Sławy i Boskiego Posłańca.

– Wiwat! Harów Brat, Sima Brat, Matki Ziemi Brat! Iskon! Życie poczęte!

– Więc słuchaj mnie – przemawia do Wszechwołoda Jaruna, oruje uroczyście, rzyka – Słuchaj, jak czynić one święto przynależy. Wiosenne, Jarunne to Święta.

I słucha Wszechwołod i zapamiętuje co mu przekazano.

Wpierw jest to, jak i wszystkie święta, Święto Światła Świata, Świętowiłta Jarego. Nowy Rok Godów Boskich się zaczyna. Siedem dni, jak każde święta. Świętować można je wszystkie, albo cztery najważniejsze.

Jest to Święto Białobogi i Dażboga – Dawcy Dnia Jasnego, i Jaruny-Jarowita, oni to bowiem od tej chwili Matkę Ziemię rozświetlać będą aż ku Kresowi lata.

Jest to święto Wód, czyli Bogów Wodów, do których Trzcina i Tatarak przynależy.

Święto tynu Mokoszy oraz Plątów, co Baję i Kosz Świata Plotą – z Nieci Pajączków Mokoszych na Osnowie-Zrębie Makosza, z Lnu i Konopi do tych bogów przynależnych oraz z Traw Rgłowych, Zbożowych.

Jest to święto szczególne Dodoli, oblubienicy Peruna, córy Mokoszy Bogini, z lędźwi Dażboga i Woda Boga poczętej. Ona to Wody Słodkie Spadające i Pioruny kieruje, wskazując Perunowi miejsca na ziemi, pod uderzenia świetlistne przygotowane.

Od tego dnia wróżba Pana Przyszłości – Wida-Wija i Pani Weni – Pogody, na nadchodzących siedem miesięcy się zaczyna. Każdego następnego dnia świąt Pogoda wróży, jakie będą owe miesiące nadchodzące – co do ich weni i powietrza, ale też co do ich obfitości, bądź też ubóstwa, co do spokoju i pokoju-miru, bądź też niespokoju i niepokoju – burzliwości, miru międzyludzkiego bądź bitki, swarów i wojny wśród plemion człowieczych.

Jest to święto Rgłów – Bogów Godowli i Upraw oraz Bożebogów-Radogostów – Bogów Domu i Gospodarstwa, w których władaniu jest Bogużpan, Leszczyna i jej Koszki-Kotki.

Jest to święto samej Matki Ziemi, do której Wierzbina i Bazie-Budzie należą.

Jest to święto wszych bogów i wszego żywego na Matce Ziemi, w tym też odchodzących Bogów Zimy, Zimna i Umorzenia. Ale tych tutaj wymienionych, w dni nadchodzące Ty najbardziej święć!

– Zacznij tak. Zbierz wiłków wonnych, kwiatów podbiału, zawilców i przylaszczek, aby ich na dziewięć skromnych wianków dla Bab i Dziadów waszych starczyło. Narwij świętej Leszczyny z koszkami i świętej Wierzbiny z badziami. Narwij też Trzciny prostej a mocnej i Wikliny na święte Wiechy-Pale i Kosze.

 

Daję ten tekst o Święcie Wiosny – Tanie Trzecim Wielkim, o Nowym Roku Słowiańskim, ponieważ właśnie trwa Wielki Tydzień, warto wiedzieć skąd on się wziął. Rozpoczyna się też tzw. Wielkanoc – warto wiedzieć, iż jest to rodzimowiercza Wielka Noc Nowego Roku – Godu Obrzędowego, która powinna być obchodzona  od 20 do 26 marca, a bierze się ona z tego co tutaj napisano i obejmuje sobą świętowanie Sił Przyrodzonych takich, jak tutaj podano.  Za kilka dni Rodzimowiercy Słowiańscy, od 20 do 26 kwietnia powinni obchodzić Zielone Świątki, a nie Wielkanoc.

Więcej w Księdze Tanów przygotowywanej obecnie do wydania.

Księga Tanów: Taja 25 Istyjsko-Borowijska – Tan Trzeci Wielki (fragment)
Podziel się!