Prawdomir.pl: My, lud spod znaku R1a (Refleksje nad książką Bogusława Andrzeja Dębka SŁOWIAŃSKIE DZIEJE)

Prawdomir.pl: My, lud spod znaku R1a

Prawdomir bardzo krytycznie odnosi się do formy początkowych rozdziałów książki Bogusława A. Dębka, jednak ja rozumiem intencje jakie przyświecały autorowi książki, gdy starał się abstrahować od własnego stanowiska i formułowania osobistego zdania na temat czasów prehistorycznych, czy teorii językowych. Dla mnie jest to zabieg, który zmierza do niekonfrontacyjnego przedstawienia problemu i wyjścia poza ramy ostrego sporu, na obszar pewnego obiektywizmu naukowego. 

Nie będę oceniał czy taki zabieg mógł spełnić swoją rolę w sytuacji, kiedy po stronie Allochtonistów uprawiana jest propaganda i panuje wymierzona w przeciwnika terminologia wojenna, typowa dla sekty zepchniętej wraz z całą narracją post-kolonialną, post-kossinowską nad brzeg Tartaru, czyli Niebytu.

 

Gdy książka nie jest z góry przeznaczona dla uczonych znawców bądź garstki snobów, to jej ewentualny sukces jest sukcesem wspólnym: autora, wydawcy, księgarza, oraz (jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało) czytelnika. Tego zwykłego. Bo tak naprawdę, to nie zawodowi recenzenci tylko czytelnicy czynią książki wartościowymi. Odwiedzają księgarnie, kupują, czytają, polecają znajomym, dzielą się zdobytą wiedzą… Takoż i z książką autorstwa Bogusława Andrzeja Dębka ujawniającą „prawdę o pochodzeniu Słowian” w świetle „sensacyjnych odkryć genetyków”.

 

 

źródło: https://prawdomir.com/2018/06/28/my-lud-spod-znaku-r1a/

 

W księgarni czytelnik niekoniecznie szuka konkretnego tytułu. Czasem wścieka się (w duchu) na irytujące pytanie „W czym mogę pomóc?” („Nie przyszedłem po pomoc, tylko rzucić okiem na książki!”). Czytelnik omiata wzrokiem grzbiety woluminów na półkach, kręci nosem… I naraz, wśród wyłożonych na stoliczku nowości widzi budzący miłe skojarzenia obrazek – prasłowiańska warowna osada, woj witany przez żonę i dziatki, a przed chatą jeszcze kmiecie, owieczka… Tytuł wyrazisty i graficznie i tekstowo: SŁOWIAŃSKIE DZIEJE. Wydawnictwo Bellona – zasłużone i poważne. Nazwisko autora nic nie mówi, więc czytelnik bierze do ręki egzemplarz, spogląda na tylną stronę okładki, omiata wzrokiem blurb, czyli krótką prezentację treści. Łowi hasła: kompendium wiedzy o dziejach Słowiańszczyzny, Protosłowianie, co najmniej 7,5 tys. lat temu, Scytowie i Sarmaci, DNA… Na skrzydełku okładki odnajduje informację o autorze: „jest z wykształcenia historykiem-pedagogiem, a także politologiem… jego największą pasją jest badanie przeszłości ludów słowiańskich… Słowiańskie dzieje to podsumowanie jego wieloletniej pracy…”.

Czytelnik oddycha z ulgą. Autorem nie jest profesor, który mógłby przynudzać sztywną akademicką manierą. I nie jest nim świeżo upieczony doktor publikujący rozprawę pisaną pod akademickich recenzentów. Jeszcze tylko błyskawiczne „przekartkowanie” (przy pomocy kciuka). Widać, że książka ma sporo ilustracji (w tym kolorowe mapki)… Czytelnik, niespecjalnie się wahając, sięga po portfel. A potem w domu…

Czytelnik „zwykły” pomija zwykle wstępy, gdyż zwykle są one nudne. Tak że i tym razem przewraca szybko kartki, aż na stronie 17. napotka właściwy początek, czyli ROZDZIAŁ I. POCHODZENIE LUDÓW a w nim od razu (szkoda, że nie poprzedzony wprowadzającym nagłówkiem) podrozdział 1. Najstarsze dzieje w świetle nowych odkryć. „Zwykły czytelnik” poprawia się w fotelu, upija łyczek kawki, i rozpoczyna lekturę.

więcej u źródła: https://prawdomir.com/2018/06/28/my-lud-spod-znaku-r1a/

 

 

czytaj też:

Marian Nosal: Turbosłowianie i Turbolechici, czyli baja o powstaniu Wielkiej Lechii i upadku Imperium Lechitów

Podziel się!