Panteon Bronisława Trentowskiego i Świątyni Światła Świata – jednak identyczne? – próba porównania

©® by Czesław Białczyński, Jerzy Przybył

część  I

Jerzy Przybył – Czarnogłów (Trzygłów)

Wydaje się, że trudno o dwa bardziej różne panteony niż ten przedstawiony w książce Tadeusza Linknera „Słowiańskie bogi i demony”, który jest panteonem autorstwa wybitnego filozofa polskiego XIX wieku Bronisława Ferdynanda Trentowskiego i panteon Świątyni Światła Świata.

Wydaje się. Właśnie! Dowiedziemy w tym wieloczęściowym artykule, że tylko się wydaje, bo w rzeczywistości te dwa panteony są niemalże identyczne, a różnica między nimi sprowadza się do przypisania niektórym bogom imiennie innej funkcji, przy uwzględnieniu tejże funkcji i jej położenia w strukturze Kręgu Koła Bogów, lub niektórym bogom innych imion własnych przy zachowaniu ich funkcji.

Tak diametralnie odmienny obraz jaki się rysuje po powierzchownej lekturze systemu Bronisława Trentowskiego, bierze się nie z istotnej różnicy filozoficznej, lecz z odmiennego punktu patrzenia na Rzeczy Istność (czyli Rzeczywistość – Wszech Świat – Światło Świata). Ujęcie Trentowskiego tnie bowiem Wszechświat w płaszczyźnie Trójpodziału Hierarchicznego i temu podziałowi pionowemu podporządkowuje sposób przedstawienia całości. Mowa tu o Trzech Głównych Poziomach Wszchświata (Wszego Świata)  – Prawi, Jawi i Nawi, na których to poziomach Trentowski  umieszcza swoich bogów przedstawiając niejako hierarchiczną strukturę władania poziomami Świata. Nie umieszcza on też swoich Bogów w Kręgu, w kolistej strukturze – bo to struktura charakterystyczna dla rzutu poziomego (przekroju z  punktu widzenia nadrzędnego nad Wszym Światem), on czyni rzut pionowy i widzi strukturę Wszechświata jako piramidę.

Mamy więc u Bronisława Ferdynanda Trentowskiego najpierw  bogów całkiem Górnych – władających Jawią i przebywających w Jawi (w Kręgu Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata  odpowiadają temu poziomowi trzy wewnętrzne kręgi), potem przedstawia on bogów niższego poziomu Średnich – tych którzy zawiadują Prawią (w Kręgu  Panteonu Świątyni Światła Świata są to Cztery Kręgi  Żywiołów i Mocy  – z wyjątkiem Tynu Welesów) oraz  na koniec daje nam trzeci poziom Bogów – Niskich – zawiadujących Światem Podziemnym  – Nawią (w kręgu SŚŚŚ są to wyłącznie Welesowie – Władcy Zaświatów, Zdusze, czyli demony i szeregowi mieszkańcy zaświatów – Dusze Zmarłych).

Tyle na razie na temat różnicy obrazu wynikającej z płaszczyzny cięcia Rzeczywistości.

Warto tu dodać że płaszczyzn cięcia rzeczywistości jest wiele – co najmniej tyle ile grup Sił Wszechświata, a może i więcej. Można to zobaczyć dobrze na przykładzie jeszcze inaczej wykonanego cięcia, w Panteonie Serbskim, który to obraz kiedyś  już prezentowałem przy innej okazji. Obraz układu bogów według Sretana Petrowicza tnie Rzeczywistość w płaszczyźnie Jawi i opisuje świat z punktu widzenia Matki Ziemi i Sima-Opoki (Skały – Szkieletu Matki Ziemi). To Ziemia jest w nim centralnie położona a pozostałe „słońca” kręcą się wokół niej na różnych poziomach.

Ułożenie Panteonu w płaszczyźnie Ziemi – wykonane przez Sretana Petrowicza (Mitologia Serbska)

Ktoś kto będzie chciał porównać z innymi panteonami panteon  zebrany i odtworzony przez Bronisława Trentowskiego w rozdziale Wiara słowiańska lub etyka piastująca wszechświat, w III tomie jego dzieła Bożyca lub teozofia natrafi na wiele niespodziewanych kłopotów.

Po pierwsze dostęp do dzieła jest tak trudny, że prawie niemożliwy – znajduje się ono jedynie w rękopisie od dziesiątków lat w magazynach Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

Po drugie nigdy ten rozdział nie został opublikowany i nie zanosi się żeby ktoś go opublikował.

Po trzecie w pracach tych autorów, którzy mieli to szczęście zajrzeć do rękopisu naszego wybitnego filozofa i teozofa występują luki, które wskazują iż ważna część materiałów Trentowskiego im samym nie była dostępna, a więc albo została zagubiona, albo odizolowana od udostępnionego do wglądu materiału.

Jedyną książką, która starała się zebrać uczciwie i przekazać szerszej publiczności w Polsce materiały Bronisława Trentowskiego, a także w jakiś sposób streścić ideę, przeanalizować je i omówić, jest opracowanie Tadeusza Linknera noszące tytuł „Słowiańskie bogi i demony”. Książkę wydało po raz pierwszy wydawnictwo Marpress  z Gdańska w roku 1998 (wznowione w roku 2007).

Wcześniej jedyną osobą, która opublikowała fragmenty z Wiary słowiańskiej Trentowskiego był jego plagiator Joachim Szyc, co Tadeusz Linkner doskonale ukazuje i dokumentuje w swojej książce.

Tak więc ktoś kto zechce dokonać porównania, a nie miał niegdyś dostępu do dzieła Trentowskiego gdy ten jeszcze żył, albo nie dokonał za jego życia i za jego zgodą odpisu z jego dzieła, ten ma dzisiaj do dyspozycji tylko pojedyncze wyimki z tej pracy.

Najpełniejszy materiał przytacza Tadeusz Linkner, tak więc do tej publikacji się tutaj odniesiemy i z tą publikacją porównamy panteon Księgi Tura, czyli Czwórksięgu Wielkiego Świątyni Światła Świata.

Jerzy Przybył – Swaróg – Pan Ognia Niebiańskiego (Ogień Weli, czyli Ogień Wszego Świata) – rzeźba

Żeby móc porównać te dwa panteony warto wiedzieć trzy rzeczy:

  1. Obydwa powstały niezależnie, chociaż Starosłowiańska Świątynia Światła Świata posiadała wiedzę na temat pracy Bronisława Ferdynanda Trentowskiego i w pewnym momencie dostęp do tej pracy, ale jednak panteon jako spis osobowy nie został przekazany ani w pełni, ani nawet w wystarczającej części autorowi Księgi Tura, czyli autorowi tego tekstu. Miałem wiedzę przekazaną ustnie, a nawet w formie notatek i szkiców, ale na tyle na ile pozwalała pamięć i to po dziesiątkach lat i z trzeciej ręki: wiedza bowiem przechodziła od Juliana I Pagaczewskiego, od którego przekaz i notatka trafiły do Juliana II Pagaczewskiego, a od niego do Stanisława Pagaczewskiego i od niego do mnie – ale już bez notatki pisemnej, która zaginęła w czasie wojny podczas przeprowadzek z ul. Floriańskiej w Krakowie do Ciężkowic i z Ciężkowic (gdzie jeszcze widział ją Adam Bochnak i pamiętał Stanisław Pagaczewski ze zbiorów ojca) – z powrotem do Krakowa na ulicę Biernackiego. Zatem wiedzę przekazano mi ustnie i o tyle o ile, bo zadaniem przekazujących osób nie było wyuczenie się tego panteonu na pamięć i podawanie go do wierzenia kolejnym pokoleniom w pełnym poprawnym brzmieniu.
  2. Obydwa panteony oparte zostały na podstawach filozoficznych, naukowych, uwzględniających prawa jakimi rządzi się Wszechświat – czyli Rzeczywistość i  zostały skonstruowane w oparciu o metodę naukową wynikającą z zasad antropologii porównawczej. Przy czym panteon Trentowskiego  jak wiemy oparty jest na głównej organizującej go zasadzie trójpodziału, podczas gdy panteon Księgi Tura zawiera w sobie  trójpodział, ale trójpodział nie jest główną zasadą go organizującą lecz jest widzialny w odmiennej płaszczyźnie – jako zasada która ujawnia się na wszystkich poszczególnych szczeblach organizacji.
  3. Obydwa są odtworzeniem powstałym na podstawie zebranego materiału z podań i kronik oraz dostępnych opracowań ogólnosłowiańskich. Przy czym znów Panteon Księgi Tura powstał przy uwzględnieniu większej ilości niepolskojęzycznych materiałów i opracowań późniejszych jak choćby Brucknera, czy Toporowa, Jagicia, Łowmiańskiego, Karadżicza, Eliade, Greavsa i innych, które nie były dostępne Bronisławowi Trentowskiemu.

Po uwzględnieniu tych trzech uwag możemy już przejść do omówienia. Zaczniemy od zbiorczego spojrzenia na cały panteon Trentowskiego.

Tadeusz Linkner wymienia bogów tego panteonu w dwóch miejscach tekstu. Wpierw przy omówieniu całej konstrukcji, gdzie następuje przytoczenie hierarchii bogów z podporządkowaniem ich działom, a także pobieżne omówienie pochodzenia. Potem zaś wymienia ich jeszcze raz po kolei, przy okazji rozwinięcia tematu ich cech i omówieniu szczegółowym postaci tych bogów.

Tadeusz Linkner jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, literaturoznawcą, a więc badaczem utworów o charakterze literackim patrzącym na ich konstrukcję i strukturę w specyficzny sposób, tak jak patrzy krytyk literacki, lub badacz literatury. Nie jest to spojrzenie religioznawcze ani nawet antropologiczne. Uczony ten relacjonując pracę Bronisława Trentowskiego nie skupia się więc na ocenie panteonu bogów, ani na ocenie konstrukcji ani na analizie filozoficznych podstaw dokonanej przez Trentowskiego rekonstrukcji , ani też tym bardziej na analizie składu tego panteonu. Istotą jego odkrycia i publikacji jest przeprowadzenie literaturoznawczego dowodu na plagiat Joachima Szyca dokonany przez niego w 1865 roku, plagiat którego tajemnica przetrwała ponad 130 lat (1865- 1998). Ten aspekt rzeczy, acz istotny z punktu widzenia dziejów literatury i praw autorskich jest dla nas tylko ciekawostką , zwłaszcza iż w powszechnej opinii badaczy Joachim Szyc był jedynie przepisywaczem pracy Bronisława Trentowskiego. Na dodatek jako przepisywacz i złodziej, który nie miał dostępu do źródła, poplątał panteon i postacie, zagubił się we własnym kłamstwie i przedstawił światu zamiast systemu jego karykaturę. Na podstawie pracy Joachima Szyca „Słowiańscy bogowie” wydanej w Warszawie w 1865 roku można by sądzić, że są to brednie, nielogiczne fantazje, rekonstrukcja chybiona, sprzeczna sama w sobie. Tym bardziej, gdyby ją przyjąć za podstawę odtworzenia dzieła Bronisława Trentowskiego, musielibyśmy o samym Bronisławie Trentowskim jako filozofie przyjąć iż był marnym uczonym, który nie potrafił utrzymać w ryzach wymyślonego lub „zrekonstruowanego” przez siebie systemu.

Chociaż nie rozmawiałem na ten temat z panem profesorem Tadeuszem Linknerem nie przypuszczam jednak by on sam, otrzymawszy dostęp do strzeżonych w Muzeum Czartoryskich ksiąg Trentowskiego, do których instytucja ta broni dostępu niczym Cerber wejścia do Tartaru, przeoczył w dostępnym mu materiale jakiś poważny fragment, część panteonu, zwłaszcza część w oczywisty sposób istotną.

Ponieważ ja jako literat, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich od 1983 roku nie miałem żadnych szans – bo nie jestem naukowcem – otrzymać wglądu w oryginał pracy Bronisława Trentowskiego ani nawet otrzymać dostępu do jakiejś elektronicznej wersji tego tekstu, mam podstawy by uważać, iż jeśli ktoś taki dostęp otrzyma to wykorzysta go do dna i bardzo solidnie pracę przejrzy. Sądzę że tak właśnie postąpił profesor Tadeusz Linkner. Jako naukowcowi nie są mu też obce badawcze metody naukowe i musiał zwrócić uwagę na grubsze nieścisłości na jakie się natknął w prezentowanym mu materiale badawczym. Mimo, że nie jest religioznawcą musiał zwrócić uwagę na niekonsekwencje, które dla tej klasy filozofa jakim był Bronisław Trentowski byłyby hańbiącymi omyłkami, bądź rażącymi błędami metodologicznymi i niekonsekwencjami prezentowanej doktryny.

Prawdą jest, że Bronisław Trentowski długo nie chciał opublikować swojego dzieła. Trudno powiedzieć jakimi kierował się przesłankami, gdy odmówił po raz pierwszy publikacji. Prawdą jest także, że pracował nad tym panteonem wiele lat, ponad 20, podobnie jak ja pracowałem nad odtworzeniem w latach 1980 – 2000 równie długo, zajęło mi to nie mniej czasu niż jemu, jednakże trudno sobie wyobrazić by po tylu latach panteon ten pozostawał w takim konstrukcyjnym chaosie w jakim przedstawia go w książce „Słowiańskie bogi i demony” Tadeusz Linkner. Braki i niekonsekwencje w przedstawionym przez profesora Linknera panteonie Trentowskiego są tak rażące, że musiałyby naszemu najwybitniejszemu w dziejach filozofowi wystawić hańbiące jego nazwisko świadectwo. Tymczasem nie wątpię, że zarówno Bronisław Trentowski dołożył wszelkich starań by odtworzyć system lub stworzyć solidny system, zamknięty i zwarty, rozwinięty logicznie i spójny, jak i że profesor Tadeusz Linkner dołożył starań aby solidnie i wyczerpująco, bez pominięcia istotnych szczegółów ten system przytoczyć w swojej książce, mimo iż jej głównym tematem jest analiza plagiatu. Jestem też pewien że praca profesora Linknera nie zmierzała do tego, aby ośmieszyć dzieło Trentowskiego, przynieść mu ujmę jako jego autorowi, czy przedstawić jego kompetencje i dokonania w krzywym zwierciadle, albo też narazić go jako autora tego zbioru i systemu filozoficznego na kpiny i zarzuty o brak podstawowej logiki i konsekwencji.

 Jerzy Przybył  – Swarożyc – Pan Ognia Niebieskiego (Ogień Niebios Ziemi)

Opierając się na powyżej wyłożonych przesłankach muszę zadać pytanie: Czy profesor Tadeusz Linkner otrzymał dostęp do pełnego dzieła? Być może jako literaturoznawca nie zwrócił uwagi na rażące braki religioznawcze w badanym materiale, które badaczowi o kompetencjach religioznawczych a nie literaturoznawczych musiałyby się rzucić w oczy.

Muszę w tym miejscu odejść od głównego tematu, by stwierdzić po  raz tysięczny chyba, że żyjemy jednak w bardzo dziwnym kraju, nie tylko ze względu na fakt że dzieła największego filozofa nie przychodzi do głowy nikomu w Wolnej Polsce opublikować w 150 lat po jego napisaniu, zwłaszcza, że jest to jeden z nielicznych ocalałych zabytków myśli filozoficznej który mamy w kraju, który pozostaje wciąż w rękopisie. Wiemy przecież z doświadczeń własnych i ze spisu dat historycznych dostępnych już uczniom szkół podstawowych, że Polska jest krajem nękanym regularnie wojnami, grabieżą wojenną i stratami wynikającymi z licznych okupacji obcych armii. Wygląda na to że czekamy aby rękopis Trentowskiego wreszcie przepadł w zawierusze dziejów i zniknął raz na zawsze jako kłopotliwa osobliwość z widnokręgu zdarzeń. Wygląda na to – ale to już teoria spiskowa – że komuś zależy wręcz aby do tego dzieła nie było dostępu. Gorzej – wydaje się że środowisko naukowe, w tym religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy organizują coroczne „naukowe” zjazdy na temat polskiego pogaństwa i neopogaństwa, w ogóle nie jest zainteresowane analizą tego   tekstu, który leży im pod nosem. W normalnym kraju byłoby to powodem do wstydu dla całego środowiska naukowego w danej dyscyplinie. W Polsce jest to zjawisko normalne nad którym przechodzi się do porządku nie poświęcając mu nawet jednego krytycznego zdania. Nawet jeśli bym przyjął, że dostęp do „Bożycy” i jej trzeciego tomu jest zabroniony przez Cerbera to w oniemienie wprawia mnie fakt, że nikt nie pokusił się o religioznawczą analizę materiału przedstawionego przez Tadeusza Linknera, zwłaszcza wiedząc jak bardzo wybitnym filozofem był Bronisław Trentowski i jak jego ustalenia na temat wiary słowiańskiej mogą być istotne dla odtworzenia panteonu Słowian. Jeśli nie ma dostępu do „Bożycy” to na co czeka środowisko naukowe, czemu milczy na ten temat?

Naprawdę nie wiem jak mam oceniać sposób działania i postępowania środowiska naukowców polskich, religioznawców, antropologów kultury, językoznawców, etnografów, historyków religii, filozofów, socjologów, którzy wszyscy dopuszczają się takiego zaniedbania lub lekceważenia istotnej możliwości odtworzenia panteonu lub dotarcia do prawdy na temat licznych pochodzących z tego panteonu postaci. Czyżby cały gmach religioznawstwa jako dyscypliny naukowej w Polsce był tylko zmurszałą fasadą na pokaz, za której kolorową ścianą uprawia się hucpę i działalność zmierzającą do całkowitego zaciemnienia obrazu przeszłości, obrazu religii pogańskiej i rodzimej Słowian, a nie do jej wyjaśnienia i ukazania w pełnym wymiarze?

Jeśli przez 150 lat nikt nie poddał pracy Trentowskiego krytycznej analizie to znaczy, że wszystkie te wydziały religioznawcze na wszystkich uniwersytetach polskich, tych katolickich i tych państwowych, są po prostu niepotrzebne, są zbieraniną darmozjadów, którzy dobrze się bawią za cudze pieniądze i miło spędzają żywot pławiąc się w naukowych tytułach. Jeśli nikt od 1998 roku nie poddał w żadnej pracy naukowej, solidnej  analizie książki Tadeusza Linknera i nie wyciągnął z tej analizy wniosków, to po co w ogóle te wydziały naukowe na uniwersytetach polskich istnieją?

Jeśli w podobnym stanie co religioznawstwo są inne nauki humanistyczne (historia, antropologia, kulturoznawstwo, etnografia, archeologia i inne) i za ich fasadą ukrywa się podobna pustka jak w tym przypadku, oznacza to, że tzw. „prawdzie naukowej” w Polsce w ogóle nie należy ufać, ponieważ nie jest ona aktualna nawet do 150 lat wstecz a co dopiero aktualna w XXI wieku, a instytucje powołane do jej odkrywania i badania w ogóle nie działają, a tylko pozorują realne działania.

W tym kontekście przestają dziwić powtarzane przez polskie środowisko „naukowe” za niemieckimi kolegami brednie o Wandalach i Gotach, allochtonistyczne teorie pochodzenia Słowian rodem z goebelsowskiej propagandy, ciągłe kwestionowanie przydatności genetyki dla dziedzin humanistycznych takich jak choćby archeologia i inne niemożności, jak na przykład brak reakcji na prace odkrywcze, choć amatorskie, Winicjusza Kossakowskiego i badaczy rosyjskich dotyczące słowiańskiego pisma runicznego, czy prace T. Marskiego dotyczące pisma kobalnego, opracowania językoznawcze związków języka polskiego z hindi, pali i perskim, związków religii rodzimej słowiańskiej z religią Iranu i Indii, czy wreszcie związków archeologicznych i kulturowych Słowian z Sarmatami, Scytami czy innymi ludami Wschodu. Czy i jak długo amatorzy tacy jak pan Kossakowski lub ja, będą musieli wyręczać całe to środowisko rzekomych naukowców  w ich podstawowych powinnościach, jak długo będziemy narażeni na ich prześmiewki i niepoważne traktowanie? Czy wiecznie, tak jak Bronisław Trentowski i jego „Bożyca”? Słowa „wiecznie” użyłem tu bez przesady, bo dwa wieku mijają i nikt nic nie zamierza analizować trzeciego tomu pracy Bronisława Ferdynanda Trentowskiego, żaden z dziesiątków polskich, uniwersyteckich autorytetów religioznawczych.

Już to jedno zaniedbanie wskazuje w jakiej ruinie jest polska „nauka” i jak pozorna jest jej marna egzystencja oraz co są warte wszystkie tytuły naukowe czy nagrody literackie i kulturalne w tym kraju. Na tym przykładzie widać bezwzględny prymat ideologii nad prawdą naukową, wręcz mumifikację tego sposobu myślenia w polskiej nauce i kulturze, mumifikację która doprowadziła te dziedziny – naukę i kulturę – do tak ośmieszającego upadku jak postępowanie względem nie tylko dzieła Bronisława Trentowskiego, ale także przecież dzieła dopiero co zmarłego w latach osiemdziesiątych XX wieku Stanisława Szukalskiego. Czy wystarczy że Gazeta Wyborcza przypięła temu pierwszemu łatkę masona i ezoteryka, a temu drugiemu łatkę nacjonalisty i oszołoma, żeby całe środowisko naukowe stanęło jak oniemiałe i schowało się w mysiej dziurze, a mózgi oddało na przechowanie piaskom pustyni stworzonej przez ideologię postkomunistycznego, neokolonialnego Salonu?

Czy to jest ten sam stan „naukowej” umysłowości, który każe „wierzyć” ekspertom z polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, bez wykonania ekspertyz i symulacji lotu samolotu prezydenckiego w Smoleńsku, że rozbiła go brzoza?! Czy to jest ten sam stan umysłowości „naukowej”, który odrzuca bez zapoznania się i bez przedstawienia kontrargumentów wyniki przeprowadzonej symulacji i obliczeń eksperta NASA, Polaka z USA , profesora Biniendy, który taką analizę wykonał i twierdzi, że odwrotnie – tę brzozę samolot ściąłby, jeśli by się z nią zetknął, a tylko krawędź  przednia skrzydła byłaby uszkodzona – nie obcięta 1/3 skrzydła, lecz ledwie uszkodzona jego przednia krawędź?!

http://vod.gazetapolska.pl/1127-analiza-katastrofy-smolenskiej-wywiad-prof-wieslaw-binienda

Na tym, tę smutną refleksję zakończę, choć wnioski jakie z niej trzeba wysnuć napawają nie zadumą już, lecz skrajnym zadziwieniem i przerażeniem.

 Jerzy Przybył – Trzygław (rok 2011)

Po raz pierwszy profesor Linkner wymienia bogów panteonu Trentowskiego na stronie 18 i 19, a dalej od strony 21 szeroko omawia po kolei poszczególne postacie, ich cechy i obszary działania oraz powiązania.

Pierwszy spis zatytułowany „W mitycznym kręgu” zawiera jednocześnie syntetyczny opis struktury panteonu. Już rzut oka na ten spis wywołuje pierwszą wątpliwość. Czy Trentowski mógł pominąć bóstwa tak ogólnie znane jak Swaróg i Swarożyc? Czy miało sens ukrycie ich pod jakąś inną nazwą skoro pochodzą z najstarszych dokumentów i zapisek kronikarzy, są też uznawane za podstawowe bóstwa powszechnie w całej Słowiańszczyźnie, nawet przez hiperkrytycznego Aleksandra Brucknera?

Oto rzeczony tekst z książki „Słowiańskie bogi i demony”:

Druga rzecz jaka się tutaj rzuca w oczy to pewna niekonsekwencja konstrukcyjna, bowiem Trentowski wyraźnie zaznaczył iż po pierwszej trójcy z najwyższym Jessą oraz współtowarzyszącymi mu Trygławie i Helu nastąpi poddana Jessie trójca Biełboh, Czarnoboh, Ham, a każdej z tych trójek przydana będzie siódemka.  Po czym, przedstawiony zostaje zestaw 7 + 9 + 7 zamiast 3 x 7.

Oto owo wyliczenie:

Jak widać z Białej krwi Trygława powstaje siedem bóstw podporządkowanych Biełbohowi: Światowid, Nocena, Jutroboh, Zdar, Swiezdy , Świcz i Kolada.

Z Czarnej Krwi jednak powstaje nagle 9 bogów – według zamieszczonego wykazu: Chrzorz , Semargł, Struyboh, Stryba, Mrokonos i Markota, Stwolimy, Hładolej i Merot.

Wreszcie z czerwonej Krwi Trygława powstaje – jak to pięknie oddał na swym obrazie Jerzy Przybył kolejnych siedem bóstw poddanych Hamowi: Ładon, Łada, Lel, Polel, Kuślak, Dyblik i Dziewa.

Do tego wyliczenia dołączę tutaj jeszcze Flinsa, który został przez Trentowskiego wydzielony z układu podporządkowanego Trójcy Czernoboh, Biełboh, Ham (Hammon – czczony w Grodzie Hamona – później znanym jako Hamburg).

Co rzuca się od razu w oczy w tym układzie? Otóż w pierwszej i drugiej grupie zostały umieszczone przez Bronisława Trentowskiego boginki i bogunowie – czyli duchy pomocnicze Żywiołów i Mocy, które występują zawsze w liczbie mnogiej.

W pierwszej grupie są to Swiezdy – czyli Gwiazdy – Gwiezdniki, w drugiej Stwolimy. Jeśli wyjmiemy te dwie grupy z przedstawionego układu i jedną z postaci z działu II przesuniemy do I – to rzeczywiście będziemy mieć 3 x po 7 bóstw, tak jak Trentowski zakładał.

Jest to sprawa zdumiewająca i zastanawiająca!!!

PRZYCHODZI MI DO GŁOWY ZGOŁA TRZECIA MOŻLIWOŚĆ, ani zagubienie części materiałów, ani ich ukrycie, lecz celowe działanie Autora tekstu. Autor być może nie chciał dać nam rzeczy „otwartej” i zachował dla siebie klucz do całkowitego uporządkowania dzieła. Nie chciał by ktokolwiek kto nie zna się na rzeczy i nie potrafi podstawić pod TEN system myśli filozoficznej, która go porządkuje kiedykolwiek w przyszłości mógł GO zaprezentować sensownie i przedstawiać  jako własne dzieło. Ten sposób myślenia okazał się bardzo skutecznym zabezpieczeniem w przypadku kradzieży Joachima Szyca, który pogubił się w systemie bogów prezentowanym przez Trentowskiego już na samym początku konstruowania swojego plagiatu. Stało się to gdy ze Słownika Polskiego w którym nasz filozof publikował hasła dotyczące słowiańskich bogów wycofał Trentowski z premedytacją uwagi, który bóg będzie następował po którym i od którego który się wywodzi.

By się zorientować którego z bogów można przesunąć do grupy pierwszej trzeba już przejść do rozdziału następnego – „Jasła wiary słowiańskiej”, który zaczyna się na stronie 21.

Tutaj jednak zatrzymamy się na chwilę nad drugą tajemniczą sprawą którą widać na pierwszy rzut oka. Ta tajemnicza sprawa to wydzielenie postaci Flinsa z całego panteonu. Moglibyśmy podejść to tego faktu na dwa sposoby:

a)      Flins jest odpowiednikiem 89 bogini (Śwątwoli-Swątbody) w układzie Świątyni Światła Świata czyli „wolnym bogiem” bogiem który nie jest przypisany żadnemu domowi ani Tynowi i odpowiada tylko przed bogiem bogów – Najwyższym, Światłem Świata.

b)      Jest znów jednym z istotnych elementów kamuflażu Trentowskiego przed niepowołanymi którzy chcieliby ten panteon splagiatować.

Przychylam się tutaj do tego drugiego wariantu, czyniąc uwagę iż jest to zabieg wstępny. Dlaczego?

Ponieważ w utworzonym także na podstawach filozoficznych założeń panteonie Świątyni Światła Świata ponad rozległym kręgiem Bogów Żywiołów i Bogów Mocy – tak samo jak tutaj u Bronisława Ferdynanda Trentowskiego – pozostaje 7 bóstw wyższego rzędu – sam Jeden Bóg Bogów, Dwoje Bogów Działu i Czworo Bogów Kiru.

Tutaj są to: Jesse, Trygław, Halu, Biełboh, Czernoboh i Ham oraz Flins.

I jeszcze dwie ważne drobniejsze kwestie do tego rozdziału: Pierwsza to uwaga Tadeusza Linknera, że bogowie w tych grupach często występują parami. To nie jest uwaga celna gdyż w ogóle nie występują tu parami a pojedynczo.

Druga kwestia to uwaga Tadeusza Linknera, zupełnie nieuprawniona, iż Trentowski utworzył królestwo wzorowane na chrześcijańskim Piekle, które po chrześcijańsku nazwał „piekielnym”. Otóż, jak tego dowiedziemy w toku dalszych wywodów, Trentowski nie uważał tego królestwa za Piekło rozumiane po chrześcijańsku, lecz za Królestwo Bogów Ciemnych, Bogów Podziemnych, Bogów Zaświatów.

Zaświaty słowiańskie to świat podziemny, ciemny lecz składający się z czterech nawi, zwany Nawią. Te nawie zaś to Naw Rajska, Naw Założna, Naw Piekielna i Otchłań. Chrześcijaństwo w krajach Słowian przejęło ich nazwy z wiary przyrodzonej i zastosowało je do objaśnienia pojęć religii chrześcijan. Warto tutaj zaznaczyć, że te pojęcia nie są wcale oryginalnym wynalazkiem chrześcijan, ani Żydów – czyli Testamentu (Biblii) Starego ani Nowego. Pojęcie „piekła” wyszło niegdyś z królestwa Słowian, Istów i Skołotów (SIS), zostało zniekształcone przez nowego proroka jakim obwieścił się przed światem Zar-Zduszt (Zaratusztra) wygnany z Wielkiej Scytii, gdzie był ścigany przez Czaropanów za kradzież relikwii z Wyspy Wyspowiszu  i z Góry Świata, którą Rosjanie, Siewiercy (mieszkańcy Syberii – Siewierii) i Tybetańczycy nazywają Szambalą, albo Szangri-la. To Zarzduszt nadał pojęciu piekła cechę przechowalnika dla czyniących zło, ponieważ on wprowadził do Wiary Przyrody dualizm i został za głoszenie swej objawionej Obwiesty i Gadki (Awesty i Księgi Gathy) przegnany z królestwa Sis. Persowie przyjęli go do siebie i jego wiarę wprowadzili jako religię państwową. Spowodowało to ciąg wojen między Scytami a Persją, z których ostatnią była wojna przegrana przez spadkobierców królestwa perskiego, pod wodzą Aleksandra Macedońskiego. Chrześcijaństwo zaczerpnęło dualizm pojęty jako walkę Dobra i Zła od Persów wprost z zaratusztrianizmu i jego dalszych mutacji.

Jak bardzo był przez Scytów znienawidzony Zar-Zduszt niech poświadczy, że ścigano go do końca życia, a Czaropanowie zabili go jako starca topiąc w górskim jeziorze w Karakorum – Górach Karych, Czarno-Ciemnych lub Czarowno-Czarnych (Górach Czarnosiermiężnych, czyli górach należących niegdyś do plemienia-ludu Czarnosiermiężnych – Melanchljanów-Melanho-Jątów, ludu Burów-Borusów). Historię tę opowiada Taja 23 w księdze Ruty. Tak więc pojęcie Piekła wróciło i odzyskało swoją nazwę własną pod którą wśród Słowian było znane, tyle że Nawią odpowiadającą w słowiańskich Zaświatach Piekłu jest Otchłań a nie Piekło. Ogniste Piekło – Naw Smocza jest jedną z tych trzech Nawi, z których dusza zmarłego może wrócić do życia, te trzy mają bowiem charakter przejściowy. Naw Rajska ma takie miejsce gdzie można pozostać na wieczność to Wyspa Weń, Las Rajec i rosnące tam Drzewo Boga Bogów – Wyraj. Druga to Otchłań, gdzie dusze rozpływają się w Nicy – a więc ulegają unicestwieniu. Piekło odpowiadało chrześcijańskim kaznodziejom jako zbliżone wyglądem do piekła chrześcijańskiego, które jednak jest u nich miejscem wieczystego pobytu i wieczystych tortur.

Z tym królestwem „piekielnym” w dalszej części książki ma miejsce wielkie zamieszanie, z którego płyną kolejne kłopoty w logicznym ułożeniu systemu. To także, moim zdaniem, stanowi kolejną wskazówkę, iż Trentowski zakamuflował przed niepowołanymi osobami swój system, w taki sposób żeby nikt kto nie zna Wiary Przyrodzonej Słowian nie mógł tego systemu sensownie poskładać w całość.

Jerzy Przybył – Stary rok – Bogowie Kiru, Stron i Pór (Pory Roku)

cdn

Podziel się!