Związek Wici – Strażnicy Wiary Przyrody: Józef Niećko, Ignacy Solarz, Stanisław Miłkowski

Że rodzimowierstwo jako religia i nacjonalizm jako postawa życiowa i polityczna oraz koncept oparcia odrodzenia Polski na korzeniach rodzimych i ludowych wcale nie wiedzie zawsze do prawicy, lecz równie dobrze może się wiązać z lewicowością pokazuje poniższy opis trzech ważnych dla rodzimowierstwa postaci wywodzących się z przedwojennego Polskiego Stronnictwa Ludowego i Związku Młodzieży Wiejskiej ‘Wici”.  Są to Ignacy Solarz twórca Ulów – czyli uniwersytetów Ludowych, które nieustannie zwalczała i zamykała Sanacja, Józef Niećko i Stanisław Miłkowski – działacze i teoretycy, twórcy ludowej spółdzielczości i kierunku myśli społecznej nie mniej oryginalnego niż myśl zadrużna Jana Stachniuka – agraryzmu. Agraryzm co prawda zainicjowano w Niemczech i Danii, lecz powstał właściwie jako wytwór środkowo-europejskiej myśli filozoficznej a dzięki polskim teoretykom, tylko w Polsce Międzywojennej zyskał swoje pełne rozwinięcie i doprowadził do popularności oraz ugruntował – na dobrą sprawę po dzień dzisiejszy – pozycję partii chłopskiej w systemie politycznym. Agraryzm w takiej postaci był oryginalnym polskim wynalazkiem, który miał służyć odrodzeniu ducha narodowego i siły państwa. Miał więc wymiar nacjonalistyczny, ale agraryści głosili hasła lewicowe i byli zaliczani do lewicy – niekiedy skrajnej.

Kopiec w Niepołomicach – Tablica – Widok na Mogiłę i Kopiec Wandy [kliknij – powiększ]

To Józef Niećko i Ignacy Solarz i w ogóle cały Związek Wici, jako organizacja –  byli jednymi z czynnych inicjatorów usypania Kopca w Niepołomicach i Kopca w Bytomiu – Piekarach Śląskich.

Niepołomice – Kopiec grunwaldzki [foto: Rafał Ociepka]
Te kopce – podobnie jak Kopiec Kościuszki i Kopiec Piłsudskiego w Krakowie – to część wielkiego planu odtworzenia przez Strażników Wiary Przyrody systemu świętych monumentów na południu Polski.

Niepołomice – Kopiec grunwaldzki [foto: Rafał Ociepka – powiększ]

Strażnicy Wiary stanowili w związku Wici twarde jądro grupy pogańskiej głoszącej konieczność powrotu do korzeni i czerpania świeżych wartości z kultury ludowej.

Niepołomice – Kopiec grunwaldzki [foto: Robert Wilk – powiększ]

Ignacy Solarz był do tego wychowawcą młodzieży, twórcą uniwersytetów ludowych (Ulów) z których podobnie jak niegdyś z ariańskich uczelni promieniowała na kraj nowoczesna myśl filozoficzna, polityczna, idee tolerancji i równości ludzi, gdzie kształtowały się dziesiątki późniejszych patriotów i żołnierzy polskiego podziemia.

 


Zwany też Kopcem Powstańców Śląskich, ale miał być Kopcem Jana III Sobieskiego. Pierwotny pomysł rzucił Śląski Wernyhora Wawrzyniec Hajda. Kopiec usypany został z dużym nakładem pomocy Związku Wici.


„Śląski Wernyhora” – Wawrzyniec Hajda urodził się w 1844 roku w Bobrownikach (dziś dzielnicy Tarnowskich Gór. Do historii Śląska przeszedł jako ludowy poeta, autor wielu patriotycznych i religijnych strof. Był także inicjatorem akcji społecznych oraz – jak byśmy dziś powiedzieli – wielkim autorytetem moralnym. To właśnie Wawrzyniec Hajda, ociemniały po wypadku w kopalni starzec, 26 czerwca 1922 roku witał wkraczające do Piekar polskie oddziały i rozmawiał ze wzruszonym generałem Stanisławem Szeptyckim.
Wśród wielu jego pomysłów mających na celu obronę języka polskiego i tożsamości narodowej był i ten dotyczący kopca.
Co ciekawe, kopiec miał powstać z okazji dwusetnej rocznicy wiktorii wiedeńskiej i przejścia przez Piekary Jana III Sobieskiego z husarią. Hajda wydał odezwę do mieszkańców rodzinnej miejscowości i okolic tudzież do wszystkich Ślązaków. Na miejsce Kopca upatrzył sobie teren przyległy do piekarskiej Kalwarii – dziś stoi na nim Szkoła Podstawowa numer 4.

Kiedy władze pruskie inicjatywy Hajdy nie zaakceptowały, wraz z grupą podobnych mu zapaleńców zaczął sypać kopiec bez zezwolenia. Osadzono go za to w areszcie, ale – ze względu na inwalidztwo – dość szybko zwolniono. Śląski upór urzeczywistnił jego marzenia wiele, wiele lat później, już w odrodzonej Ojczyźnie, ale tej chwili Hajda nie doczekał.

[ Fragment z opracowania Grzegorza Gerlicha na temat działalności Wawrzyńca Hajdy „…Działania Hajdy związane z tworzeniem tzw. godek zmierzały – przy odwołaniu się do lokalnej tradycji, lokalnej wizji świata i człowieka, systemu aksjo-normatywnego – do swoistej reorientacji właśnie w zakresie „myśli ludu”, tego z czym się identyfikuje, i w zakresie tego, co nie tyle robi, ale winien robić. Hajda wielokroć głosił, że Ślązacy muszą zachować swoje tradycje, ale zarazem muszą uświadomić sobie, iż są Polakami, bo Ślązak z polskiego rodu, bo taka wola Boga”. Chodziło mu więc o obudzenie Górnoślązaków z – jak to określił Gerard Hajda – „narodowego letargu”. Szczególnie istotna jest  opinia przywołanego potomka Hajdy sformułowana w 2004 roku w czasie zwiedzania Kopca Wyzwolenia w Piekarach Śląskich:

           „Opowieści o dziejach Polski i zapowiadanie jej odrodzenia były dla tej ziemi bardzo ważne. Na pewno jest to ewenement w skali naszego kraju, że ktoś wykorzystywał gwarę, lokalną tradycję i przy wykorzystaniu znajomości własnej wiedzy o swoich potrafił tak skutecznie działać na rzecz polskości. O nas wtedy inni też pamiętali, działacze z Krakowa czy Wielkopolski. Ale Hajda to był prosty człowiek, i przez to, że był prosty umiał do prostych ludzi przemawiać, uczyć, że są Polakami.”

G. Hajda, dr, działacz polityczny i gospodarczy, m.in. były prezydent Zabrza (20.02.1987 – 21.01.1991). Następnie do śmierci prezes Zabrzańskiego Przedsiębiorstwa Wodno- Kanalizacyjnego. Po mieczu krewny W. Hajdy. Był silnie zaangażowany w wydanie godek W. Hajdy…”

Kopiec Wyzwolenia – Piekary Śląskie. Z naszego punktu widzenia najciekawszą częścią historii Kopca Wyzwolenia jest ten fragment, który mówi o zmianie lokalizacji z tej ulubionej przez Wawrzyńca  Hajdę na tę wyznaczoną na Kocich Górkach – w miejscu gdzie jest naturalne wzgórze o wyniosłości 333 m. n. p.m. To wzgórze jest świętym Wzgórzem Wiary Przyrodzonej – ma swoją tradycję od niepamiętnych czasów. Tu właśnie przysięgali Powstańcy Śląscy i tutaj odbywały się różne ważne wydarzenia.

Oto fragment z historii powstania kopca:

„…Wreszcie nadarzyła się okazja w 1932 roku, kiedy zbliżała się 250. rocznica wiktorii wiedeńskiej. Zawiązano w Piekarach kolejny komitet budowy Kopca. Miejsce jego usytuowania zaproponował zastępca starosty świętochłowickiego, Wiktor Polok, wskazując na tak zwane Kocie Górki. Właśnie w tym miejscu, na zachodnim krańcu Piekar Śląskich składali przysięgę żołnierską powstańcy śląscy przed wyruszeniem do walki.
Rozciągał się stamtąd widok na Piekary, Bytom i całą czarną śląską okolicę ze wzgórka o wysokości 333 metrów nad poziomem morza. Było to miejsce uświęcone tradycją. Tu musztrowali się młodzieńcy z piekarskiego „Sokoła”. Pomysł zaaprobowano i powołano kolejny komitet budowy Kopca. …”.

Jak widać o położeniu kopca w tym właśnie miejscu zadecydował Wiktor Polok.  Kim był Wiktor Polok? To Towarzystwo Sokół – to samo które sypie Kopiec w Niepołomicach, to samo które wiąże się z Wiciowcami, w którym uczestniczy Stanisław Pagaczewski, które jest splecione z postaciami takimi jak Augustyn Świder (uczestnik trzech Powstań Śląskich), Wojciech Korfanty a wreszcie Wincenty Witos, w którego rządzie Korfanty był  wicepremierem i doradcą Witosa. W uroczystych otwarciach kopców w Bytomiu – Piekarach Śląskich i w Niepołomicach uczestniczyli przedstawiciele Sokoła ze Śląska i Małopolski, a także Wiciowcy – między innymi: Solarz, Miłkowski i Niećko. Tacy ludzie jak Wojciech Korfanty, Wiktor Polok, Augustyn Świder (bliski przyjaciel Wiktora Poloka), Wawrzyniec Hajda – to wielcy Ślązacy  i wielcy Polacy, o których jakoś dzisiaj milczy Ruch Autonomii Śląska, czy Związek Górnośląski.

„…O Hajdzie wszak mówiono podówczas, że Polskę kochał nade wszystko, mimo własnej biedy, wielu tragedii życiowych, śmierci kolejnych dzieci, także pierwszej żony, a wreszcie niechęci, a nawet prześladowań ze strony władz pruskich. Sam zresztą pisał i  twierdził, co utrwalił Jasionowski: „Być narodowcem, czyli miłośnikiem swojego narodu, to znaczy więcej miłować powszechne dobro niż swoją wygodę, więcej miłować niż siebie samego, a to mogą tylko wspaniałomyślne serca, zwyczajny zaś ludzie uważają chleb i miły spokój za najwyższe dobro i cel życia…”

Hajda zmarł kilka miesięcy po owych szczęśliwych pierwszych miesiącach Niepodległej  to jest 27 marca 1923 roku.”


 Tak się składa, że to oni i tacy jak oni podejmowali zawsze i w czasie Odrodzenia Polski i potem gdy była w potrzebnie , w czasie II Wojny, najbardziej radykalne działania tworząc oddziały powstańcze i partyzantkę – i niestety, jak Augustyn Świder (na ulicach Katowic), Ignacy Solarz czy Stanisław Miłkowski (w obozach koncentracyjnych III Rzeszy)– oddając życie dla ojczyzny.

Wprost niewiarygodnym zbiegiem okoliczności jest udział generała Szeptyckiego w tych wydarzeniach śląskich, gdyż rodzina Szeptyckich przewija się systematycznie jako ród Strażników Wiary i Dziejów Słowian, w różnych momentach i miejscach tychże dziejów (Jadwiga Szeptycka wielka polska, patriotka, archeolog i odkrywca – zamordowana przez NKWD w majątku rodzinnym w Przyłbicach 27 września po IV rozbiorze Polski i wejściu Rosjan w 1939 roku, czy Józef i Julianna Szeptycka rodzice Tymona Zaborowskiego związanego z odkryciem Światowida ze Zbrucza).

 

Mój stryj Henryk Białczyński (deklaratywnie ateista) i ojciec Zygmunt Białczyński (deklaratywnie katolik) wychowani przez swojego ojca właśnie w takim klimacie i duchu oraz w takich wartościach, jakie niesie ze sobą rodzimowierstwo, bliscy byli tego samego ideowego skrzydła co opisani tutaj bohaterowie ze Związku Wici. Nie stronili oni od otwartej działalności politycznej ani od aktywności społecznej. Oni obydwaj byli członkami PPS w Krakowie (związani z przedwojenną spółdzielnią wydawniczą Czytelnik) i kontynuowali tradycje spółdzielcze wyrastające i  hołubione na krakowskim Łobzowie oraz w Bronowicach od czasów Kazimierza Tetmajera i Stanisława Wyspiańskiego. Tutaj działał też przed wojną Franciszek Sas-Zubrzycki (Święte Koło Czcicieli Światowida) i jego siostra Jadwiga Strokowa – działająca również w ludowym szkolnictwie i spółdzielczości, pisarka, nazywana Jadwigą z Łobzowa. Wszyscy oni są przykładem osób związanych ze Starosłowiańską Świątynią Światła Świata i byli czynnymi Strażnikami Wiary Przyrodzonej Słowiańskiej a jednocześnie byli ludźmi zaangażowanymi w bardzo różne lewicowe organizacje społeczne i partie polityczne.

Klub sportowy Wici Białystok, drużyna piłkarzy  – 1946

Drogi tych ludzi rozeszły się po II Wojnie bardzo poważnie – dla autentycznych ruchów odtwarzających silną pozycję Polski i stanowiących autentyczne obywatelskie społeczeństwo nie było w PRL miejsca. Co za ironia ta nazwa – Polska Rzeczpospolita Ludowa, zresztą ukradziona PSL-owcom tak samo jak Uniwersytety Ludowe z których komuna zrobiła kuźnie internacjonalistycznych działaczy pro-moskiewskich, manipulatorów propagandy,de facto bezideowców ślepo posłusznych jedynej słusznej sile, Wielkiemu Bratu i aparatowi terroru.     

Wielu z tych mocno zaangażowanych działaczy społecznych i politycznych próbowało do końca trwać i walczyć o demokratyczny kształt Polski, choćby we współpracy z komunistami.

Poznań 13 czerwca 1946 roku – Pierwszy powojenny protest społeczny – członkowie Związku Wici

Jak bardzo to było nierealne pokazał los Stanisława Mikołajczyka, który usiłował trwać w Polsce na prawym skrzydle PSL, a potem po jego klęsce Józefa Niećki, który co prawda doprowadził do tego że lewe skrzydło PSL przetrwało, ale przekształcone w kadłubowy twór zwany ZSL-em. Podobnie niedobitki PPS przetrwały po fuzji z PPR w łonie PZPR (między innymi mój stryj Henryk) – ale zostali oni skutecznie i całkowicie zmarginalizowani, albo posłani do piachu.

Im wszystkim zawdzięczamy TAKŻE przetrwanie idei pogańskich i Wiary Przyrody.

Im zawdzięczamy intensywne krzewienie idei sypania kopców bohaterom narodowym – sypania ich, jako spontanicznych pomników przez społeczności lokalne – a więc oddolne inicjatywy obywatelskie, sypanie ich w takich miejscach, gdzie kiedyś czczono pogańskich bogów.

Wiciarz skazany w Procesie Szesnastu, przeżył 99 lat.

(W marcu 1945 roku Adam Bień, wraz z innymi czołowymi przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego, został podstępnie aresztowany przez NKWD i wywieziony do Moskwy, gdzie został skazany w tzw. „procesie Szesnastu” na pięć lat więzienia. Został osadzony na Łubiance. Wrócił z moskiewskiego więzienia w sierpniu 1949 roku[1] dzięki staraniom żony Zofii, sandomierzanki, absolwentki sandomierskiego Seminarium Nauczycielskiego; w sprawie męża Adama zwróciła się o pomoc do „wiciarza” Józefa Niećki, w owym czasie prezesa „odrodzonego” PSL, następnie członka Rady Państwa.)

Nie dziwi mnie wcale, że agraryzmu się dzisiaj nie przypomina, a jego twórców przysypuje popiołami zapomnienia – Nie dziwi mnie to dlatego, że jest to nadal  – podobnie jak idee Zadrugi – możliwa do zrealizowania TRZECIA DROGA – poza kapitalizmem drapieżnym, droga, która wiedzie wyłącznie przez prawdziwie obywatelskie społeczeństwo, droga która zaczyna się od odrodzenia duchowego i oparcia tego odrodzenia na słowiańskich korzeniach i kulturze ludowej.

CB

WICI  – Wielka pochwała chłopstwa jako siły współdziałającej z Przyrodą

Wici – starodawny sposób zwoływania wojowników i rycerzy na wyprawę wojenną.

Początkowo były to pęki sznurów z pismem węzełkowym – runami słowiańskimi, które rozsyłali kagani do terytorium Kaganatu SIS. Potem, w Średniowieczu  pęki z  łoziny lub powrozów rozsyłane przez króla do najważniejszych urzędników w regionie (wojewodów, starostów, kasztelanów), którzy dalej przekazywali je swoim podwładnym za pomocą posłańców używając systemu sztafetowego. W późniejszym okresie wici zostały zastąpione pisemnym listem zwołującym pospolite ruszenie.

Słanie wici wpisywane było do Libri Inscriptiopum Metryki Koronnej.

Obecnie, używane jako przenośnia, oznacza komunikat o ważnych sprawach.

Fragment artykułu Remigiusza Okraski na temat polskich agrarystów i działaczy Związku Młodzieży Wiejskiej WICI – Ignacego Solarza, Stanisława Miłkowskiego i Józefa Niećki

Przedruk z Eko.org.pl: http://www.eko.org.pl/kropla/23/okraska.html

POD ZIELONYM SZTANDAREM

W ostatnich latach kształtuje się zainteresowanie „wiejską ekologią”. Popularnością cieszy się rolnictwo przyjazne środowisku i konsumentowi („zdrowa żywność”) i ekoturystyka na obszarach wiejskich, docenia się wartości życia na prowincji i pracy na roli. W powszechnej świadomości zaczyna funkcjonować rozumienie zależności między ekspansją rolnictwa „przemysłowego” (wielkoareałowe, silnie nawożone monokulturowe uprawy) a niszczeniem ekosystemu, między wielkomiejską egzystencją a zanikiem wrażliwości na piękno przyrody, między coraz większym stechnicyzowaniem i zurbanizowaniem życia a chorobami cywilizacyjnymi i patologiami.

Dlatego też w ruchu ekologicznym rośnie popularność problematyki wiejskiej, a w ruchu ludowym – ekologicznej. Wbrew pozorom nie jest to jednak zjawisko nowe. Związki między ruchem ludowym a postawą ochroniarską mają długą historię, sięgającą pierwszych dekad naszego stulecia. Ruchem społecznym łączącym uznanie wartości wsi z problematyką ekologiczną był środkowoeuropejski agraryzm.

Agraryzm to doktryna powstała na przełomie XIX i XX w. w Europie Środkowej: w Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii, Jugosławii oraz – w drugiej i trzeciej dekadzie – w Polsce. To właśnie w naszym kraju agraryzm przybrał najpełniejszą i najbardziej oryginalną postać. Jego najbardziej wyrazistą formą był tzw. agraryzm wiciowy, czyli powstały w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Zręby polskiego agraryzmu ukształtowali przede wszystkim Józef Niećko, Stanisław Miłkowski i Ignacy Solarz; głównymi ośrodkami organizacyjnymi tego środowiska były Warszawa i Kraków, a pismami w których propagowano ideały agraryzmu m.in. „Młoda Myśl Ludowa”, „Znicz”, „Wici”, „Zielony Sztandar”.

Agraryzm zasadzał się na przekonaniu o ogromnej wartości kultury ludowej, uprawy roli i życia wiejskiego. Osobowość mieszkańca wsi kształtowały trzy czynniki: praca na roli w ciągłej styczności z siłami przyrody, samodzielne prowadzenie gospodarstwa oraz egzystencja wśród ludzi o podobnym stylu życia. W efekcie chłopi stanowili warstwę cechującą się szczególnie cennymi przymiotami: zrozumieniem istoty przyrody i szacunkiem wobec jej praw, indywidualnością i samodzielnością, solidarnością grupową i poczuciem współodpowiedzialności za los innych, pracowitością, niechęcią wobec pochopnych i nieprzemyślanych posunięć. Także wieś jako układ społeczny charakteryzowała się wartościowymi cechami. Zdobywanie środków do życia opierało się wyłącznie o własną pracę – wg agrarystów to najbardziej uczciwa forma własności i dochodu, gdyż nie odbywa się kosztem innych. Silnie rozwinięta była u chłopów odpowiedzialność za dobro wspólne, a kondycję całej zbiorowości stawiano wyżej niż interes jednostek. Od tych postaw zdarzały się odstępstwa, głównie na skutek ekspansji etosu wielkomiejskiego. Miejskie ideały, zwłaszcza związane z gospodarką kapitalistyczną i uznaniem zysku jako wartości najważniejszej, oddziaływały negatywnie na kondycję wiejskich wspólnot. W ich następstwie lekceważy się przyrodę, powstają formy własności oparte na wyzysku, egoizm zwycięża poczucie wspólnoty. Na mentalność mieszkańców wsi negatywny wpływ miał także wielowiekowy ucisk pańszczyźniany. W efekcie kondycja wsi odbiegała od ideału – konieczne były zatem daleko posunięte zmiany.

Agraryści uważali, że kultura ludowa winna stać się podstawą etosu narodowego, a nawet ogólnoludzkiego. Pozwoliłoby to zażegnać kryzys kulturowy i społeczny epoki industrialnej. Szacunek dla przyrody, utrzymywanie się z pracy własnych rąk, solidarność międzyludzka – to cechy mające stać się podstawą nowego społeczeństwa. W sferze gospodarki postulowano zastąpienie kapitalizmu systemem ekonomicznym opartym na rodzinnych gospodarstwach rolnych, dobrowolnej spółdzielczości i własności samorządowej. Poprzez edukację zamierzano upowszechnić wartości kultury ludowej i myśli humanistycznej. W ich wizji Polska miała być krajem z systemem własności pozbawionym znamion wyzysku, opartym o samorządność obywatelską, z etosem kulturowym bazującym na wartościach kultury ludowej.

Wspomniane przekonanie o szczególnej osobowości chłopa, ukształtowanej m.in. przez pracę na roli i bytowanie w ciągłej styczności z siłami przyrody, stało się fundamentem ekologicznej postawy agrarystów. Ich zdaniem życie w otoczeniu fauny i flory wpływa nader dodatnio na człowieka, pozwala zrozumieć rytm natury – i dostosować się do niego. Oczywiście, człowiek przyrodę przekształca, jednak w przypadku chłopa mamy do czynienia nie z próbą podporządkowania sobie natury, lecz z harmonijną współpracą z nią. Podczas pracy na roli rodzi się szczególny stosunek do przyrody, traktowanej jako żywicielka, dawczyni środków niezbędnych do życia. Rolnik potrafi uszanować przyrodzone właściwości natury, zrozumieć zależności między własnym działaniem a zmianami w łonie ekosystemu. W efekcie mamy szczególne i niespotykane u innych warstw poczucie głębokiego związku z przyrodą. Nie jest to sztuczne i obłudne zachwycanie się nieskażoną przyrodą, typowe dla ludzi z miasta. Chłop ingeruje w przyrodę, całe jego życie jest jej przekształcaniem – jednakowoż zna granice, jakich nie można przekroczyć. Tadeusz Chrobak w pracy „Filozoficzne przesłanki agraryzmu” omawiając koncepcję Ignacego Solarza stwierdza: „Ludzie żyjący na wsi dążą do wytworzenia harmonii między światem przyrodniczym, ziemią-matką a sobą”. Zaś działacz agrarystyczny Jerzy Kuncewicz pisał w artykule „Ideologia ludowa a rzeczywistość”: „Rolnik nie tyle włada nad przyrodą, ile współdziała z nią”.

Związek chłopa z przyrodą ma charakter nieomal mistyczny. Spędzając życie pośród pól, łąk i lasów, odczuwa głęboki i nierozerwalny związek z przyrodą. Solarz w artykule „Wzajemne wpływy cywilizacyjne miasta i wsi” pisał: „Ziemia, będąc wsi matką karmiącą, przywiązała ją mocno do siebie, a potężna, mądra przyroda przypominała ludziom wsi wielką ich zależność od siebie, od Boga”. Na łamach „Wici” pisano: „Musimy czuć tajemnego ducha ziemi, wody i słońca – z duchem onym w jedności żyć, z nim się zespolić”. Ten związek z przyrodą jest dla człowieka niezwykle korzystny, można rzec nawet, iż bytowanie takie jest optymalne dla rodzaju ludzkiego, zapewnia równowagę psychiczną i dobrą kondycję fizyczną. Stanisław Miłkowski w artykule „Agraryzm jako ideologia wsi i Polski” pisał: „Tylko osobista praca na ziemi, na wolnym powietrzu i słońcu stwarza warunki do normalnego i harmonijnego rozwoju indywidualnych wartości fizycznych i moralnych człowieka. Okazuje się, że ziemia nie tylko dostarcza ludzkości środków żywnościowych, ale jedynie ona stwarza normalne i przyrodzone warunki do bytowania gromad ludzkich”. Takie przekonanie o dobroczynnym wpływie obcowania z przyrodą determinowało krytykę postaw, które zasadzały się na porzuceniu pracy na roli, odseparowaniu od sił natury. Najbardziej zaś sprzyjały temu procesy industrializacyjne i urbanizacyjne. Ekspansja przemysłu i związany z nią rozwój miast, były traktowane przez agrarystów jako tendencje ze wszech miar negatywne.

Miasta traktowali jako przeciwieństwo wsi. Wynikało to z odseparowania w nich człowieka od sił przyrody. Miłkowski w rozprawie „Agraryzm jako forma przebudowy ustroju społecznego” pisał o mieście: „To sztuczne skupisko ludzi, oderwanych od natury /…/ staje się źródłem wynaturzania się człowieka”. W innym miejscu dodawał: „Miasto jako sztuczne siedlisko /…/ degeneruje człowieka fizycznie i moralnie, zabija w nim siły twórcze, mechanizuje go. /…/ Oderwanie człowieka od łona natury i przerzucenie go na bruk miejski jest równoznaczne z pozbawieniem go dopływu żywotnych soków, które człowiek czerpie w bezpośrednim współżyciu z przyrodą. Tak, jak roślina wyrwana z ziemi ginie szybko – to samo dzieje się i z człowiekiem/…/”. Solarz na opisanie różnicy między życiem na wsi i w skupiskach miejskich ukuł dwa terminy: „cywilizacja Słońca” (wieś) i „cywilizacja zegarka” (miasto). Tadeusz Chrobak omawiając koncepcje Kuncewicza stwierdza: „/…/uważa, że przyczyna niezadowolenia jednostki związana jest z zerwaniem bezpośrednich związków społeczeństwa zurbanizowanego z przyrodą. Pozbawiona ona została/…/ możliwości odkrycia sensu życia, który zawarty jest w nieskończoności świata. /…/Współczesny świat społeczności globalnej zorganizowanej na zasadach mechanistycznych redukuje, rozbija i deprecjonuje człowieka”. Miłkowski w „Walce o nową Polskę” pisał: „Urbanizacja /…/ dała człowiekowi komfort życiowy, zewnętrzny blichtr, dała mu formę, ale nie dała mu głębszej treści. W kalejdoskopie zmiennych wrażeń, szybko przemijających sensacji, wtłoczony między martwe mury, ogłuszony hałasem huczącego miasta – człowiek coraz trudniej odnajduje cel i sens swojego życia”.

Szczególnie niekorzystny wpływ na człowieka mają miasta epoki industrialnej, których rozwój poddany jest logice przemysłowej ekspansji. Współczesne ośrodki miejskie separują człowieka od przyrody, a egzystencja w nich jest niezgodna z naturalnym porządkiem. W wyniku ekspansji technicznych wynalazków człowiek staje się jedynie dodatkiem do maszyny, także czas wolny spędza w przestrzeni stechnicyzowanej do granic możliwości. W otoczeniu niemal pozbawionym przyrody zatraca wrażliwość na istotę natury, jawi mu się ona jako wroga, pozbawiona znaczenia i będąca obiektem podboju.

Agraryści nie negowali konieczności rozwoju technologicznego. Wiele wynalazków ma charakter pozytywny i umożliwia eliminację dotychczasowych bolączek. W „Agraryzmie jako formie przebudowy ustroju społecznego” Miłkowski pisał: „Nie chodzi tutaj o głoszenie hasła powrotu do natury i wyrzeczenia się najnowszych zdobyczy kultury. To byłoby i nierealne i niecelowe”. Zwracali jednak uwagę na szkodliwość bezgranicznej wiary w postęp technologiczny jako lekarstwo na wszelkie bolączki. Anna Golec w pracy „Agrarystyczne koncepcje gospodarcze” stwierdza: „Agraryzm głosił potrzebę zachowania równowagi duchowej, którą zapewnia człowiekowi współpraca z przyrodą. Nie oznaczało to negacji postępu technicznego, ale było wyrazem troski o stan psychiczny jednostek i całego społeczeństwa”.

Stanisław Miłkowski

(1905-1945) był działaczem ruchu ludowego, czołowym teoretykiem polskiego agraryzmu, publicystą, propagatorem spółdzielczości, członkiem Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. Zmarł w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Bergen-Belsen.

Między liberalizmem a komunizmem [Stanisław Miłkowski]

Fragment z : http://lewicowo.pl/varia/viewpub/tid/2/pid/56

Remigiusz Okraska

07 lis 2009

Ruch ludowy bez naukowego opracowania swych podstaw nie osiągnie tego, do czego dąży. Czas więc najwyższy podjąć pracę w tym kierunku – pisał w 1932 r. zaledwie 27-letni Stanisław Miłkowski. W ciągu kilku następnych lat stworzył jedną z najciekawszych doktryn ideowych w historii Polski.

Cóż my możemy przeciwstawić /…/ komunizmowi czy nacjonalizmowi? Tamte kierunki wychowują swoich ludzi na bogatej literaturze, a my /…/ w kółko powtarzamy, że chłop powinien rządzić państwem, bo stanowi większość, chłop potęgą jest i basta… siła leży w ludzie… i na tym koniec. /…/ Ruch ludowy bez naukowego opracowania swych podstaw nie osiągnie tego, do czego dąży. Czas więc najwyższy podjąć pracę w tym kierunku – pisał w 1932 r. zaledwie 27-letni Stanisław Miłkowski. W ciągu kilku następnych lat stworzył jedną z najciekawszych doktryn ideowych w historii Polski.

***

Urodził się 6 czerwca 1905 r. we wsi Sikorzyce nieopodal Dąbrowy Tarnowskiej. Jego rodzice byli niezamożnymi właścicielami 3-hektarowego gospodarstwa. Mimo to zdecydowali się na wyrzeczenie, jakim było finansowanie nauki syna. W 1926 r. ukończył gimnazjum w Tarnowie i zaczął studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po trzech latach zrezygnował z niej na rzecz prawa, którego absolwentem został w 1934 r.

Tuż po rozpoczęciu studiów został członkiem Polskiej Akademickiej Młodzieży Ludowej – organizacji studentów sympatyzujących z ruchem ludowym, pochodzących z rodzin wiejskich. W oddziale krakowskim był jednym z liderów sekcji pracy społecznej, przewodniczącym komitetu prasowego, a w roku akademickim 1929/30 wybrano go prezesem. Współpracował także z Ludowym Związkiem Artystyczno-Literackim „Promieniści”. Grupa stawiała sobie za cel „oświecanie” środowisk wiejskich przez pochodzących z nich inteligentów, którzy po studiach mieli wracać na wieś i propagować wzorce ogólnonarodowe. Dość anachroniczny, bo odtwarzający wzorce z początków wieku, program szybko przestał wystarczać Miłkowskiemu. W 1929 r. na łamach „Promienia”, organu grupy, odwracał tę optykę: Lud nasz ma swoją bardzo wartościową kulturę, której twórcą był on sam, bo nie przejął jej znikąd. /…/ kultura ludowa niezawodnie stanie się tworzywem przyszłej kultury polskiej. Ta dość naiwna wizja, była zapowiedzią bardziej dojrzałych rozważań.

W 1929 r. Miłkowski należał do osób, które poparły secesję młodych ludowców z Małopolskiego Związku Młodzieży, opanowanego wówczas przez sanację. Utworzyli oni wojewódzką strukturę Związku Młodzieży Wiejskiej RP, zwanego „Wiciami”. W latach 1930-31 był wiceprezesem krakowskiego ZMW, po przekształceniu go w spółdzielnię pełnił w l. 1931-32 funkcję wiceprezesa rady nadzorczej, a kolejne dwa lata – prezesa zarządu. Wchodził także w skład redakcji organu prasowego, pisma „Znicz”. W roku akademickim 1930/31 był prezesem Ogólnopolskiego Związku Akademickiego Młodzieży Ludowej. Wreszcie, w latach 1932-34 ukończył Wyższy Naukowy Kurs Spółdzielczy na Wydziale Rolnym UJ.

Był to okres fermentu ideowego wśród młodych ludowców. „Dorosły” ruch ludowy nie miał im nic do zaoferowania – najpierw podzielony na trzy skłócone ugrupowania, a po zjednoczeniu w Stronnictwie Ludowym nie potrafiący wyjść poza zaklęty krąg doraźnego politykierstwa, które po maju 1926 r. pozbawione było nawet roli, jaką posiadało w zwykłej demokracji. Miłkowski negatywnie ocenił brak wizji ideowej. „Dorosły” ruch ludowy koncentrował się na wyborach, obsadzeniu posad, na hasłach i obietnicach, natomiast nie formułował koncepcji i szczegółowych propozycji rozwiązań konkretnych problemów.

Druga przyczyna fermentu wśród młodej inteligencji ludowej była ważniejsza niż spór ze „starymi”. Wielki kryzys gospodarczy przełomu lat 20. i 30. postawił pod znakiem zapytania sens liberalnego kapitalizmu. W Polsce kryzys nie tylko skutkował znacznym spadkiem poziomu życia, a w przypadku wsi dotkliwą nędzą, ale także obnażył skutki ślimaczego tempa przeobrażeń prospołecznych. Kapitalizm okazał się niewydolny, a polski w dodatku archaiczny.

***

W takich realiach Miłkowski został czołowym ideologiem niezależnej młodzieży wiejskiej. Różnym kierunkom polityczno-społecznym, jak liberalizm, socjalizm, komunizm itp. przeciwstawiamy kierunek nowy, rodzący się obecnie z żywiołową siłą /…/; kierunkiem tym jest agraryzm – pisał w 1930 r. w pierwszym numerze „Znicza”. Wkrótce miał stać się najbardziej oryginalnym ideologiem tego nurtu.

Agraryzm był popularny m.in. w Szwajcarii, Niemczech, do pewnego stopnia w krajach skandynawskich. Najsilniej rozwinął się jednak w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie warstwa chłopska była liczniejsza, kultura ludowa wciąż żywa, w kształtowaniu tożsamości młodych narodów ważną rolę pełniły rozmaite „chłopomańskie” wizje, istniało także poczucie odrębności od „starych”, przemysłowych narodów Europy Zachodniej. Agraryzm bułgarski, jugosłowiański i czechosłowacki eksploatował właśnie takie wątki, wzbogacone o przekonanie o szczególnej roli i wartości warstwy chłopskiej jako tej, która stanowi większość obywateli, zapewnia narodowi pożywienie oraz żyje z „uświęconej” pracy na roli, w harmonii z przyrodą, kultywuje „odwieczne” obyczaje itp.

[…]

***

Stanisława Miłkowskiego aresztowało Gestapo 26 sierpnia 1944 r. Najpierw przewieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie, a w marcu 1945 r. trafił do obozu w Bergen-Belsen. Zmarł tam z wycieńczenia tuż przed końcem wojny.

Zygmunt Zaremba w swych wspomnieniach „Wojna i konspiracja” pisał: Idea stworzenia podstaw programowych współpracy robotniczo-chłopskiej znalazła w Miłkowskim entuzjastę. Czy można właśnie do niego zastosować takie określenie? Zawsze pozostawał chłodnym /…/ – nie pamiętam jednego uniesienia czy poddania się rojeniu o przyszłości – zawsze realistyczny, przy tym uparty i konsekwentnie zdążający do swego. A jednak, czy upór w przeprowadzaniu swej idei nie jest swoistym wyrazem wewnętrznego entuzjazmu? /…/ kiedy później opracowany przez nas obu „Program Polski ludowej” nie stał się dla ludowców tym, czym był dla nas, Miłkowski cierpiał i nie krył tego przede mną. Ale nie tracił swego uporu: Mimo wszystko zrobiliśmy rzecz trwałą. Nie dziś, to jutro muszą nasze ruchy znaleźć wspólny język.

Miłkowski propagował ideał Polski Ludowej – sprawiedliwej, egalitarnej i nowoczesnej – i do niego dążył. Po roku 1945 zwycięscy komuniści przejęli ten termin przedwojennych ludowców i socjalistów. Wymownym, ni to gorzkim, ni to ironicznym faktem jest to, że po kilku dekadach szkalowania agraryzmu jako ideologii bądź to burżuazyjnej, bądź to zbyt mało postępowej, w roku 1988, czyli tuż przed końcem PRL-u, wznowiono oficjalnie przedwojenne prace Miłkowskiego. Pięć lat wcześniej „Agraryzm jako forma przebudowy ustroju społecznego” i „Walka o nową Polskę” zostały wydane przez podziemne wydawnictwo związane z „Solidarnością”. Tyle właśnie miał PRL wspólnego z Polską Ludową Miłkowskiego i socjalistów.

Pisze w zakończeniu artykułu Remigiusz Okraska

Do przeczytania całości zapraszamy na http://lewicowo.pl/varia/viewpub/tid/2/pid/56

 

Polecamy także gorąco inną pracę Remigiusza Okraski Społeczeństwo obywatelskie w programie ZMW RP „WICI”

http://realia.com.pl/pdf/5_2008/10_05_2008.pdf

 

Ignacy Solarz

Ignacy Solarz (ur. 28 grudnia 1891 w Ołpinach, zm. 1940) – polski pedagog, działacz ruchu ludowego i spółdzielczego, założyciel Uniwersytetów Ludowych.

Był członkiem Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” oraz Stronnictwa Ludowego.

Został zamordowany przez Niemców podczas II wojny światowej.

Ignacy Solarz i jego uniwersytet ludowy, 1924-1939
materiały z seminarium naukowego, odbytego w Warszawie 5. i 6. X. 1962 r. Wybór i opracowanie: Feliks Popławski i Stanisław Dyksiński.
[Wyd. 1.]

Published 1965 by Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza in [Warszawa] .
Written in Polish.

Wolnościowy agraryzm Ignacego Solarza

Tytuł oryginału: „Wiejski Abramowski. Wolnościowy agraryzm Ignacego Solarza”
Autor: Remigiusz Okraska
Źródło drukowane: „Inny Świat”, nr 15 (styczeń 2002)
Źródłointernetowe: „Obywatel”

Ze strony: http://wolnemedia.net/historia/wolnosciowy-agraryzm-ignacego-solarza/

Opublikowano: 14.07.2007

„Trza stawiać dom nowy, na własnym gruncie, na górze, trwały, niezależny, własnymi rękami”
Ignacy Solarz

Postać Ignacego Solarza jest dzisiaj niemal zupełnie zapomniana. Choć jego dorobek, koncepcje i działalność porównywalne są do dokonań Edwarda Abramowskiego nie sposób mówić o zbliżonej popularności i recepcji poglądów w przypadku Solarza i autora „Zmowy powszechnej przeciw rządowi”. Gdy piewca „Rzeczypospolitej przyjaciół” zajmuje znaczące miejsce nie tylko w łonie kultury narodowej, ale i w kręgu zainteresowań środowisk krytycznie nastawionych wobec państwowo-kapitalistycznego status quo, to Ignacy Solarz nie inspiruje dzisiaj niemal nikogo.

Dziwi taka sytuacja, gdy uświadomimy sobie, jak wiele podobieństw łączyło Abramowskiego i Solarza. Obaj klucza do zmian społeczno-systemowych poszukiwali w przewartościowaniach o charakterze moralnym i etycznym („rewolucja” w sferze świadomości), obaj kładli nacisk na rozwój demokracji rozumianej nie jako władza większości nad mniejszością, lecz jako aktywny udział wszystkich obywateli w podejmowaniu decyzji dotyczących ich własnej egzystencji (samoorganizacja społeczna), obaj uznawali wartość różnorodności i pluralizmu postaw, zachowań i wyborów światopoglądowych oraz ich rolę w tworzeniu autentycznie wolnego społeczeństwa, obaj podkreślali istotną rolę kooperatyzmu i spółdzielczości w poszerzaniu zakresu wolności, godności i sprawiedliwości.

Oczywiście widocznych jest również sporo różnic między obiema postaciami. Abramowski przede wszystkim był ideologiem, Solarz zaś znacznie mniej uwagi poświęcał tworzeniu spójnego systemu światopoglądowego, skupiając się na praktycznej działalności. Być może takie właśnie rozłożenie akcentów zadecydowało o zróżnicowanej popularności: po Abramowskim zostały liczne pisma i rozprawy, dzieło życia Solarza zniszczyli hitlerowscy i komunistyczni włodarze. Ważną rolę odegrał też zapewne fakt pierwszeństwa Abramowskiego – zmarły w 1918 r. myśliciel i działacz społeczny mógł zostać uznany za prekursora pewnych idei i rozwiązań, niemniej jednak wkład Solarza w ich rozwój i realizację zasługuje na podobne uznanie i pamięć.

Ignacy Solarz urodził się 28 grudnia 1891 r. we wsi Ołpiny nieopodal Jasła. Działalność społeczną na większą skalę rozpoczął na początku trzeciej dekady XX stulecia. Związał się z ruchem ludowym, został członkiem Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”, która to organizacja była środowiskiem kształtowania i popularyzacji idei agrarystycznych. Solarz prezentował w łonie ruchu agrarystycznego bardzo konsekwentne stanowisko jeśli chodzi o dowartościowanie roli wsi i rozwoju spółdzielczości. Pracował przez pewien okres jako instruktor-doradca kółek rolniczych, z biegiem lat coraz większą uwagę poświęcał procesowi tworzenia ruchu spółdzielczego: inspirował zakładanie spółdzielni w różnych działach gospodarki, uczestniczył w tworzeniu spółdzielni i ich związków, propagował idee spółdzielczości w prasie rolniczej i ludowej, uczestniczył w międzynarodowych spotkaniach spółdzielców. W 1931 r. wstąpił do Stronnictwa Ludowego (ugrupowania powstałego z połączenia wszystkich znaczących partii chłopskich), pozostając na jego radykalnym skrzydle.

W 1924 r. został współzałożycielem uniwersytetu ludowego w Szycach, gdzie kształcił młodzież w duchu ideałów humanistycznych. Po likwidacji placówki z nakazu władz sanacyjnych w roku 1932 Solarz, wraz z żoną Zofią i przy pomocy swoich wychowanków, rozpoczął podobną działalność w Gaci Przeworskiej. Wykłady prowadzone przez Solarza w miejscowej siedzibie „Wici” zostały zakazane przez władze, a sam budynek zamknęła policja („wiciarze” na pokrytych policyjnymi pieczęciami drzwiach umieścili napis „Zbudzonego ducha nie zapieczętujesz”). Dążąc do niezależności, ze składkowych pieniędzy zakupili w tej miejscowości parcelę, na której przy pomocy okolicznych młodych ludowców postawili budynek Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego na Gackiej Górce, gdzie pracę z młodzieżą prowadzono do wybuchu II wojny światowej. W międzyczasie Solarz rozwijał działalność spółdzielczą, publikował artykuły i rozprawy, jeździł po kraju z odczytami propagującymi nie tylko rozwiązania gospodarcze, ale i założenia jego koncepcji społecznych i filozoficznych. Opublikował m. in. „Wiejski Uniwersytet Orkanowy”, „Spółdzielnie Zdrowia”, „Główne czynniki kształtujące duchowość człowieka wsi” oraz „Wzajemne wpływy cywilizacyjne i kulturalne wsi i miasta”. Od swoich wychowanków otrzymał przydomek „Chrzestnego”, mający symbolizować troskę i zaangażowanie Solarza w dzieło kształtowania charakterów młodzieży. Po wybuchu wojny w 1939 r. kontynuował działalność spółdzielczą (uniwersytet ludowy został zamknięty), jednak już w początkach 1940 r. został w niewyjaśnionych do końca okolicznościach aresztowany przez Gestapo i wkrótce stracony. W czasie wojny i po jej zakończeniu wychowankowie „Chrzestnego” oraz żona Solarza próbowali kontynuować jego dzieło, jednak warunki polityczne nie sprzyjały rozwojowi autentycznej spółdzielczości, zaś dyskusje dotyczące światopoglądu i ideałów wychowawczych były utrudnione. Odwołania do dziedzictwa Solarza pojawiały się sporadycznie w łonie środowisk ludowych (koncesjonowanych i niezależnych), jednak nawet po roku 1989 trudno mówić o znaczącej recepcji i próbach praktycznej realizacji jego idei.

Światopogląd Ignacego Solarza możemy określić jako humanistyczny. W centrum zainteresowania leżało dobro człowieka, troska o jego wszechstronny rozwój i godziwe życie. Jednak chcąc zrozumieć istotę jego poglądów należy odróżnić je od szerokiej gamy odmiennych stanowisk określanych podobnym mianem. Solarz wpisywał się ze swoimi koncepcjami i ideami w szerszy nurt zwany agraryzmem. Nie sposób zatem abstrahować od jego głównych założeń chcąc zrozumieć postawę „Chrzestnego”. Podobnie jak inni agraryści, Solarz szczególny nacisk kładł na obserwację i próbę zrozumienia charakteru człowieka, który został ukształtowany w środowisku wiejskim, w styczności z przyrodą i pracą na roli, w atmosferze ożywionych więzi międzyludzkich i wspólnotowości. Wieś i związane z nią formy organizacji życia zbiorowego oraz towarzyszące im stosunki społeczne traktuje Solarz jako naturalne, tj. mające niezwykle długie tradycje oraz odpowiadające predyspozycjom natury ludzkiej.

Cd na stronie: http://wolnemedia.net/historia/wolnosciowy-agraryzm-ignacego-solarza/

 

Spojrzenie w głąb UL-a

Piotr Bielski

Ze strony: : http://zielona.org/UL

Na rubieżach współczesnej techno – cywilizacji, w dawnych dworkach zbierają się ludzie, młodzi wiekiem lub duchem, miejscowi i przyjezdni, zasiadają w kręgu, spożywają posiłek, uczą się haftu, animacji kulturalnej, tworzenia koszy z wikliny, dzieląc się radością i problemami… Utopia? Tak, ale bardzo pożyteczna i mająca ponad 150-letnią tradycję.

Romantyzm i wieś

Ruch uniwersytetów ludowych (UL) zapoczątkował duński teolog, filozof, poeta i kaznodzieja Nicolai Frederik Severin Grundtvig (1783-1872). Był on twórcą koncepcji zespolenia szkoły z życiem, celem ożywienia kultury ludowej i rozwoju duchowego społeczeństwa. Był zwolennikiem idei „szkoły dla życia” – od przekazu książkowego cenił wyżej „żywe słowo”, dochodzenie do prawdy w dialogu z wymianą doświadczeń życiowych obywateli wszelkich warstw społecznych. Bezpośrednie doświadczenie znaczyło dla niego więcej niż teoria. Sprzeciwiał się również: stosowaniu kar cielesnych, instytucji egzaminu i bezrefleksyjnemu uczeniu „na pamięć”, uważając, że jednostka musi odnaleźć radość w procesie kształcenia, by zdobyć trwałą wiedzę. Pragnął, aby szkoły ludowe były otwarte dla wszystkich obywateli, dążących do doskonalenia się, niezależnie od ich wieku. Wskazywał również na potrzebę dostosowania społeczeństwa, szkoły i jednostki do rytmu i porządku przyrody.

W 1844 r. w duńskim Rødding jego zwolennicy założyli pierwszy na świecie UL, wkrótce znajdując naśladowców na obszarze Szwecji i Prus.

Z ziemi duńskiej do Polski

Jako pierwszy polski UL zazwyczaj wymienia się inicjatywę dziesięciodniowych kursów pszczelarstwa i ogrodnictwa dla młodzieży, uzupełnionych o nielegalne pogawędki polityczne, prowadzonych od 1891 r. przez Towarzystwo Pszczelarsko-Ogrodnicze Maksymiliana Malinowskiego i Jadwigi Dziubińskiej.

W niepodległej Polsce pionierem był ks. Antoni Ludwiczak, pedagog wielokrotnie odwiedzający Danię i zainspirowany tamtejszymi wzorcami. Założył on, pozostający pod opieką Towarzystwa Czytelni Ludowych, Uniwersytet Dalkach (poznańskie, 1921 r.).

Ruch uniwersytetów ludowych rozwijał się bujnie w międzywojennej Polsce, mając oparcie w ruchu ludowym (Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici”), dążącym do afirmacji i rozwoju kultury wiejskiej poprzez budowę czytelni i domów ludowych, zakładanie szkółek drzew owocowych, kursy przysposobienia rolniczego, występy zespołów teatralnych.

W ruchu tym pojawiła się charyzmatyczna postać Ignacego Solarza, który dokonał wyjątkowej adaptacji idei Grundtviga do polskich realiów, tworząc wraz z małżonką Zofią i rzeszami chłopskiej młodzieży uniwersytety ludowe w podkrakowskich Szycach i Gaci Przeworskiej (okolice Jarosława).

Cywilizacja Słońca vs. cywilizacja zegarka

Ignacy Solarz uważał się za kontynuatora myśli wielkiego Duńczyka. Był propagatorem agraryzmu, uznając, iż warunki przyrodnicze kształtują mentalność człowieka. Przeciwstawiał kulturę wiejską kulturze miejskiej. Chociaż dostrzegał zalety obu kultur, opowiadał się za obroną wiejskiej, a nawet za „schłopieniem miast”, czyli przyjęciem przez mieszkańców miast pozytywnych cech wsi, takich jak „hart, wytrwałość, zaradność, cierpliwość, zrównoważenie oraz optymizm”.

Piętnował zjawisko „pańszczyzny psychicznej wsi wobec miasta” – brak wiary chłopstwa we własne siły oraz jego poczucie niższości. Propagował literaturę i pieśń ludową – wyjątkowo egalitarną formę sztuki, wolną od podziałów na twórców i wykonawców. Najbardziej obawiał się wykorzenienia – żyjącej wedle rytmu natury – wiejskiej „cywilizacji Słońca” przez miejską „cywilizację zegarka” i wyparcia norm moralnych przez „prawa rynku”.
Poszukiwał ogólnoludzkiego sensu rytuałów religijnych, takich jak np. dzielenie chleba. Chciał, aby jego wychowankowie stosowali te same zasady etyczne w życiu prywatnym i publicznym.

Zdaniem znawcy historii uniwersytetów ludowych, Tomasza Maliszewskiego, najcenniejsze elementy dziedzictwa Solarza to „samorządność, idea spółdzielczości, człowiek w centrum wszelkiej działalności edukacyjnej, emancypacja mieszkańców wsi”.

Ciężki kawałek chleba

Uniwersytety ludowe były projektami politycznie „wrażliwymi”. Znamienny jest przykład represji, jakim poddała Solarza sanacyjna władza, zamykając w 1931 r. Uniwersytet w Szycach.

W epoce międzywojennej powstało ponad 30 „uli”. Ich misją było włączanie do społeczeństwa rzesz młodych ludzi. Warto wspomnieć o pracy licznych „uli”, które dążyły do integracji mniejszości narodowych ze społeczeństwem, np. placówek Liceum Krzeminieckiego na Wołyniu, Uniwersytetu Chłopskiego w Grzędzie (lwowskie), Białostockiego Uniwersytetu Wiejskiego w Żernej. Spośród nich najdłużej istniał powstały w 1932 r. Uniwersytet Ludowy w Michałówce na Wołyniu.

Powstanie zależnej od ZSRR Polski, z nazwy „ludowej”, oznaczało pogwałcenie autonomii i wypaczenie charakteru tych placówek poprzez włączenie „uli” w dziejową misję socjalistycznej przebudowy wsi i ideologiczny trening nauczycieli celem „wykształcenia naukowego poglądu na świat”. Jednocześnie komunistyczna władza oferowała znacznie większe wsparcie dla podporządkowanych ZMP/ZSMP wiejskich uniwersytetów niż czyniła to II RP, a obecnie III RP.

Upadek PRL-u pociągnął za sobą rozwiązanie większości uniwersytetów ludowych, gdyż nowa władza wolała widzieć w tych instytucjach „czerwone kuźnie”, nie dostrzegając w nich wielkiego potencjału oddolnej budowy społeczeństwa obywatelskiego.

 

Cd na stronie: http://zielona.org/UL

 

Nadwiślański Ghandi – Ignacy Solarz

 

„Wychowanie jest sztuką nad sztukami.”

Zalecał wychowawcom, by powierzone im dzieci wychowywali w takich warunkach, w jakich przyjdzie im żyć w przyszłości, by uczestniczyli w wyborze najodpowiedniejszej drogi życiowej ucznia a droga ta winna być spójna ze zdolnościami i możliwościami dziecka.

Wychowawcy mieli obowiązek być – i byli – w bezpośrednim kontakcie z wychowankami. Służyły temu wspólne rozmowy, wspólne prace gospodarcze, wspólna lektura, wycieczki, muzykowanie, udział w przedstawieniach.

Szczęsne to miejsce – Gać koło Przeworska. To tutaj zostawił swój ślad „Nadwiślański Gandhi” – „Chrzestny” Ignacy Solarz.

W SOLARZOWYCH UNIWERSYTETACH o wyniku wychowawczym decydowała jakość i suma przeżyć oraz przemyśleń. Wychowawcy i wychowankowie tworzyli kilkudziesięcioosobową rodzinę mieszkającą razem, uczącą się razem, pracującą razem i przeżywającą wspólnie to wszystko, o czym się mówi, co się w szkole i w internacie dzieje.

Nauczyciel – wychowawca był animatorem, organizatorem i kierownikiem wszelkich procesów wychowawczych.

Symbolem uniwersytetów ludowych Ignacego Solarza jest przypominająca swoim kształtem krzyż – krzywula. Przekazując ją swoim słuchaczom „Chrzestny” Solarz mówił: „Z tym znakiem chodzi godność i rzetelność. Weźcie go jako swój znak i strzeżcie go.”

Inna analogia dotyczy dębu: Symbolika dębu pojawia się w księgach prorockich i sięga się do niej, aby dać wyraz potężnej sile ludów pogańskich. Widzi się w dębie święty znak pełni życia ludu Bożego. W Piśmie Świętym dąb otrzymał nazwę terebint. Prorok Izajasz mówi: „Nazwę ich terebintami sprawiedliwości, szczepieniem Pana dla Jego rozsławienia.”

„Chrzestny” Ignacy Solarz – on nazywał dęby trebitami – drzewami ofiarnymi (treba, trzeba – ofiara pogańska). Krzywula była laską żerców i ofiarników pogańskich. Potem była to laska, przy pomocy której zwoływano zebrania gminne, rodowe i t. p.; podawało się ją z chaty do chaty. Krzywula — rodzaj laski magicznej, używanej przez pruskich szamanów podczas staropruskich obrzędów religijnych.

Ignacy Solarz uznał dąb za symbol siły i tężyzny chłopskiej. Posadził więc ze swoimi uczniami cztery dęby na czterech rogach Gackiej Górki. Dwa z nich przetrwały do dziś. Wspomniana wyżej krzywula to także zawiązany, wymoczony i utwardzony pęd młodego dębu.

Zasługą twórcy Gackiej Górki jest to, że stworzył on taki system wychowania dzieci i młodzieży, który we wszystkich swoich treściach, formach i metodach przesiąknięty jest wiarą w człowieka, miłością do niego, patriotyzmem, etosem pracy i powściągliwością.

System ten sprawdził się w uniwersytetach ludowych Ignacego Solarza w Szycach i w Gaci. Ma on bowiem uniwersalny charakter, można go dostosować do każdej kategorii wiekowej, w każdym czasie i pod każdą szerokością geograficzną.

Swoimi koncepcjami rodzinnego modelu wychowania wyprzedził Ignacy Solarz odkrycie współczesnej psychologii społecznej ukazując drogę od mikrośrodowiskowej do ogólnospołecznej aktywności człowieka.

Był pedagogiem świadomym swych możliwości. Działał z prostotą, umiarem, okazaniem szacunku młodemu człowiekowi. Mówił, że dobroć to codzienna postawa, która nie jest ani zwykłą miłością ludzką ani też nadprzyrodzoną. Jest to rzeczywistość, która zakłada dyspozycyjność, zdrowe zasady, odpowiedni sposób postępowania. Uważał, że największą energią jest cierpliwość. Znany był z wyjątkowej pracowitości. Posiadał także takt i optymizm pedagogiczny. Miał świadomość ciągłości procesu wychowania.

Wychowanek i współpracownik Ignacego Solarza – profesor Paulin Wojtyna w wierszu „Ślady” pisze:

„Jeśli po nas zostanie

dobra myśl jedna

jedno prawdziwe zdanie

czy pomoc innym dana

to już inaczej pobiegną

dalsze życia przemiany.”

 

Zespół Szkół im. Ignacego Solarza w Smolnicy (Smolnica)

Patron: Ignacy Solarz

Józef Niećko

 Józef Niećko (1881-1953) – działacz ruchu ludowego, publicysta, pisarz. Urodził się w bardzo ubogiej rodzinie chłopskiej na Lubelszczyźnie, ukończył tylko 3 klasy szkoły podstawowej, jako dziecko rozpoczął pracę zarobkową. Od roku 1909 współpracował z postępową prasą chłopską. W 1913 r. zaproponowano mu posadę w redakcji pisma „Drużyna”, w związku z czym przeniósł się do Warszawy, następnie trafił do redakcji „Ludu Polskiego”. Wskutek zamknięcia pisma przez władze carskie, powrócił do rodzinnej miejscowości. Od młodości autor opowiadań, zyskał uznanie badaczy samorodnej literatury chłopskiej. Po wybuchu wojny działał w POW, za co został aresztowany w 1915 r., a następnie osadzony w więzieniach w Mińsku i Moskwie. Uwolniony w 1916 r., przebywał dwa lata w Rosji. Po odzyskaniu niepodległości wrócił do kraju, działał w centralnym Związku Młodzieży Wiejskiej, którego był instruktorem terenowym (pomagał młodzieży wiejskiej tworzyć świetlice, teatry amatorskie, spółdzielnie), a następnie jednym z czołowych działaczy i współredaktorem organu prasowego „Siew”. Po przewrocie majowym władze sanacyjne próbowały podporządkować sobie CZMW, co zaowocowało rozłamem – Niećko był jednym z liderów grupy, która wybrała niezależność i utworzyła Związek Młodzieży Wiejskiej RP. Od roku 1929 do 1938 był redaktorem naczelnym jego pisma – tygodnika „Wici”, zaś od 1930 r. do wybuchu wojny kierownikiem ZMW RP. Radykalny obrońca demokracji, nie zgadzał się na żadne kompromisy z sanacją. Zwolennik i współtwórca polskiej wersji agraryzmu – doktryny, która zakładała polityczny prymat chłopów, daleko posunięte przeobrażenia socjalne i gospodarcze, m.in. rozwój spółdzielczości i upaństwowienie wielkiego przemysłu, przy zachowaniu i wspieraniu prywatnej drobnej własności ziemskiej w rolnictwie. Jego koncepcje, „chłopomańskie”, zaczęły jednak w II połowie lat 30. tracić popularność w łonie organizacji, ustępując miejsca nurtowi radykalniejszemu ekonomicznie i głoszącego potrzebę współpracy z miejskim światem pracy. W efekcie Niećko zrezygnował z redagowania „Wici” i od początku roku 1939 wydawał pismo „Chłopski świat”. Od roku 1938 był członkiem Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. Po wybuchu II wojny światowej zaangażowany w działalność konspiracyjną ruchu ludowego. Wszedł w skład Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego, jeden z liderów oraz szef działalności wydawniczej podziemnego Stronnictwa Ludowego „Roch”. Pomysłodawca utworzenia oddziałów bojowych – Straży Chłopskiej, przekształconej następnie w Bataliony Chłopskie, których zwierzchnikiem politycznym był z ramienia CKRL. Po części ze względów ideowych (niechęć wobec wpływów dawnej sanacji w AK i obozie londyńskim), po części wskutek realiów militarnych (sukcesy wojskowe Armii Czerwonej), Niećko, który przed wojną był bardzo krytyczny wobec komunistów, wybrał współpracę z nimi. Jesienią 1944 r. wszedł z ramienia CKRL do Rady Jedności Narodowej, prezentując w niej stanowisko konieczności współpracy z orientacją prosowiecką. Po zakończeniu wojny został z ramienia PSL posłem do Krajowej Rady Narodowej, przekonywał do współpracy z PPR, a latem 1946 r. stworzył w partii grupę opozycyjną wobec S. Mikołajczyka. Po wykluczeniu z partii powołał Centralny Komitet Lewicy PSL, z niewielkim skutkiem prowadził działalność organizacyjną w całej Polsce, głosząc hasła sojuszu z PPR i współpracy z ZSRR. Dopiero po wyjeździe Mikołajczyka zagranicę, Niećko wszedł do władz PSL, gdzie jego stronnicy zyskali przeważające wpływy. Był jednym z architektów i ideologów Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W lipcu 1948 r. został członkiem Rady Państwa. Jesienią 1949 r. wybrano go Prezesem Rady Naczelnej ZSL. W 1952 r. wybrany posłem na Sejm PRL.

http://lewicowo.pl/varia/viewpub/tid/2/pid/129

Józef Niećko, pseudonim Zgrzebniak

(1891-1953), działacz ruchu ludowego, publicysta, do 1945 zwolennik i propagator agraryzmu.

W latach 1914-1915 w Polskiej Organizacji Wojskowej, za co został wywieziony w głąb Rosji. Po powrocie do Polski był jednym z głównych działaczy ruchu młodowiejskiego: od 1919 r. – jako członek władz centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej, a w 1928 r. – współzałożyciel ZMW RP „Wici”, którym kierował w latach 1930-1939. Był redaktorem Wici (1929-1938) i Chłopski Świat (1939). W latach 1931-1939 członek Stronnictwa Ludowego, 1938-1939 w Radzie Naczelnej. Od 1940 do 1945 członek Rady Jedności Narodowej.

W okresie okupacji Zgrzebniak był zwierzchnikiem Batalionów Chłopskich z ramienia Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego. Wraz z Franciszkiem Kamińskim przygotował obronę pacyfikowanej ludności Zamojszczyzny.

Po II wojnie światowej działał w różnych strukturach organizacyjnych ruchu ludowego: w latach 1945-1947 w PSL, w 1947 – przewodniczący Centralnego Komitetu Lewicy PSL, w okresie 1947-1949 – prezes NKW PSL.

W latach 1945-1946 Niećko był posłem do Krajowej Rady Narodowej, później posłem na Sejm (1952-1953), zaś w 1948-1953 członkiem Rady Państwa. Od 1949 w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym był przewodniczącym Rady Naczelnej.

Józef Niećko zmarł 20 XI 1953 r. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie w Alei Zasłużonych.

Co myślał Józef Niećko o bolszewii i rosyjskich przemianach?!

Józef Niećko: „Wściekłe psy” [1936]

Józef Niećko

Bolszewizm i demokracja – to dwie sprzeczności. Demokracja pojmuje państwo jako organizację w rękach społeczeństwa – zaś bolszewizm pojmuje społeczeństwo jako narzędzie w rękach państwa.

Rzecz dzieje się w Moskwie na sali sądowej.

Na podium stół – a za nim kolegium sędziowskie.

Jest to czerwone sumienie Sowieckiej Rosji.

Na oczach czerwonego sumienia zasiada szesnastu ludzi. Sowiecki oskarżyciel, prof. Wyszyński, wskazuje na nich palcem – i grzmi i huczy – i piorunami ciska. Wreszcie – atak histerii go porywa i wówczas poczyna grubiańsko lżyć podsądnych. Mianem bandytów i najpodlejszym ścierwem faszystowskim ich częstuje. Maluczko, a ciśnie się ku oskarżonym z zaciśniętymi pazurami i pocznie ich szarpać i na strzępy rwać…

Ale nie! Jest to robota dla innych oprawców.

A tymczasem on, sowiecki prokurator, ostatnim piorunem w stronę oskarżonych wybucha, wołając:

– Rozstrzelać, jak wściekłe psy!

I stało się zadość życzeniu prokuratora.

Czerwone sumienie sowieckiej Rosji wydało wyrok, skazując na rozstrzał wszystkich szesnastu.

Skazańcy prosili o litość – ale bezskutecznie.

Działo się to dnia 23 sierpnia. A na drugi dzień w nocy, wszystkich szesnastu wyprowadzono na podwórze więzienne.

Potężne motory samochodów zagrały.

Przeraźliwy trzask, huczenie i dudnienie – zatrzęsły powietrzem i fundamentami kazamat.

Oślepiające snopy światła reflektorów buchnęły na ścianę muru otaczającego miejsce kaźni.

Pierwszą czwórkę skazańców podprowadzono pod mur.

Na tyłach reflektorów błysk szabli – trzask karabinów i pierwsza czwórka padła.

Oprawcy hakami żelaznymi krwawiące ciała chwytają i ciągną na ubocze. Staje czwórka następna, a potem trzecia i czwarta.

Stało się zadość sprawiedliwości sowieckiej.

Gasną reflektory – milkną motory – cisza śmierci króluje.

A tam, w kremlowskich komnatach Iwana Groźnego, krwawy Stalin, jak widmo nad Rosją zawisa.

W mauzoleum zabalsamowany Lenin spoczywa – a w krematorium spalają ciała „wściekłych psów”.

Kto zacz – te „wściekłe psy”?

Opozycja trockistowska z Zinowiewem i Kamieniewem na czele. Wszyscy „starzy bolszewicy”. Wespół z Leninem rewolucję rozpalali i parli do przebudowy Rosji i świata całego według recept marksistowsko-leninowskich.

Trocki był prawą ręką Lenina – był niemal na równi z Leninem bożyszczem proletariatu rosyjskiego. I – o dziwo – wkrótce po śmierci [Lenina] najpierw z życia sowieckiego został wycofany i wysłany poza granice Rosji – Lew Trocki, Żydem wiecznym tłumaczem dzisiaj zwany. A inni? To także „starzy bolszewicy” – ale to zarazem „wściekłe psy”!

Tak jest! Prokurator Wyszyński głosił prawdę, względnie był bliski prawdy. Jeszcze jednego człowieka gdyby zaliczył do „wściekłych psów”, byłoby wszystko w porządku. Bo rzeczywiście! Głowa rosyjskiego bolszewizmu dotknięta została wścieklizną. Nas to nie dziwi. Myśmy zawsze głosili, że faszyzm biały czy czerwony, prowadzi do jednowładczego wodza. Jeśli jest za wielu kandydatów do wodzostwa – ktoś kogoś musi do krematorium odesłać. Hitler miał mniej niebezpiecznych współzawodników – załatwił się z nimi bez sądu i w biały dzień. „Starzy bolszewicy” byli groźniejsi dla Stalina – w oczach rosyjskiego proletariatu byli tak samo dobrymi „bolszewikami” jak i Stalin.

Musiał więc likwidować ich długo i mozolnie. Po mistrzowsku wyreżyserował sąd zakończony rozstrzelaniem „wściekłych psów”. Gdyby Trocki, Zinowiew czy Kamieniew przerośli sprytem Stalina – wówczas każdy z nich odesłałby swoich starych towarzyszy wespół ze Stalinem – na rozstrzał. I ten sam prokurator Wyszyński głosiłby rację Trockiego lub też Zinowiewa czy Kamieniewa. W krematorium znalazłby się razem z innymi i Stalin. Ale Stalin okazał się sprytniejszym – i prokurator Wyszyński głosił stalinowską rację „stanu”.

A cóż na to „dyktatorski” proletariat?

Proletariat drży, słucha i milczy.

Rządzi dyktator z władzą niepodzielną i bezwzględną.

Wyłania się odrodzony Iwan Groźny – czerwony Bonaparte rewolucji bolszewickiej.

***

Międzynarodówka komunistyczna – urzędująca na stałe w Moskwie – rzuciła w roku ubiegłym hasło „wspólnych frontów” partii komunistycznych z organizacjami i partiami demokratycznymi. Bardzo piękna idea. Ciekawiśmy tylko jednego – dlaczegóż ta sama międzynarodówka nie rzuciła hasła „wspólnego frontu” trockistów ze stalinowcami w Rosji Sowieckiej? Na oczach międzynarodówki, stalinowska policja polityczna (dawna „czeka” – późniejsza GPU) robi wprawdzie wspólny front sposobem uproszczonym: węszy i szuka trockistowskiej i wszelakiej opozycji i przeprowadza co raz to nowe „czystki”, których rezultatem są liczne wyroki śmierci, a jeszcze liczniejsze zesłania do obozów koncentracyjnych. Z kogóż to się rekrutuje ta opozycja? Czy to burżuazja, białogwardziści, kułacy czy też inni kontrrewolucjoniści?

Ech, tam! Dzierżyński za swego życia dokładnie oczyścił Rosję z „burżuazyjnej zakwaski”. Przypominamy: Dzierżyński zlikwidował nie tylko burżuazję, ale i partie robotniczo-demokratyczne, a nawet socjalistyczne. Pozostali prawowierni i starzy bolszewicy – i nowe pokolenie przez nich wychowane.

Czemuż więc autorka „wspólnych frontów” – gdzie indziej zalecanych – nie wezwie rosyjskiego proletariatu do wspólnego frontu u siebie?

Rozumiemy: to by zaczęło pachnąć demokracją, którą Lenin zalecił tępić „bez poszczady” (bez litości) w imię pełnej przewagi państwa nad społeczeństwem.

Dobrze! Ale dlaczegóż wobec tego sławetna międzynarodówka wzywa demokracje innych narodów do wspólnych frontów z partiami komunistycznymi – które wszak przecież wierne są nauce Lenina i pogardzają demokracją?

I to rozumiemy: stalinowska policja polityczna nie ma mocy robienia „czystek” poza granicami swego państwa. A przeto trzeba przesiąknąć szeregi demokracji i podpychać je ku hasłom minimalnym, rezygnując na razie z maksymalnych. Trzeba zarazem organizować „czystkę” sposobami możliwymi w granicach poszczególnych państw. Najważniejsza rzecz – chwytać w swoje ręce kierownictwa organizacji demokratycznych, by przy pomocy demokracji likwidować demokrację.

Przypominamy sobie: bolszewicy nie pogardzali rewolucyjnym akcesem „socjalistów-rewolucjonistów” – ani też socjalistów „mienszewików” – gdy sprawa szła o wyniszczenie caryzmu z Wranglowskimi odruchami. W tym czasie nie pogardzali także chłopami-kułakami.

Piszący te słowa bywał w Moskwie na zgromadzeniach „Polskiego Komitetu Rewolucyjnego” i wysłuchiwał „wspólnofrontowych” referatów Feliksa Dzierżyńskiego – późniejszego prezesa „czeki”. I – do komitetu tego wchodzili nie tylko polscy bolszewicy, ale i socjaliści i demokraci – radykalni. No i wszystko pod hasłem demokracji, aż do konstytuanty włącznie. Ale to wszystko nie przeszkadzało temu samemu Dzierżyńskiemu likwidować później i socjalistów i demokratów radykalnych.

Kto choćby z grubsza zna taktykę bolszewicką – ten nie pójdzie na lep słodkich słówek demokratycznych, płynących z ust bolszewickich.

Bolszewizm i demokracja – to dwie sprzeczności. Demokracja pojmuje państwo jako organizację w rękach społeczeństwa – zaś bolszewizm pojmuje społeczeństwo jako narzędzie w rękach państwa.

***

Mnóstwo cech pokrewnych w pojmowaniu państwa i społeczeństwa istnieje pomiędzy bolszewizmem, włoskim faszyzmem, niemieckim hitleryzmem oraz polskim elitaryzmem – z „kadzichłopskim” karzełkiem włącznie. Wszyscy jednako głoszą niewiarę w społeczeństwo – natomiast wierzą w autorytet wodza i pragną upaństwowienia wszystkich sił społecznych.

Pomiędzy wschodnim bolszewizmem, a zachodnimi faszyzmami jest tylko ta różnica, że bolszewizm wschodni upaństwowił nie tylko społeczeństwo, ale i wszystkie dobra gospodarcze. Faszyzm zachodni upaństwowił społeczeństwo – zaś co do gospodarki, zastrzegł sobie prawo daleko idącej ingerencji.

Jeśli jednak zważymy, że bolszewizm rosyjski porobił szereg kroków wstecznych w upaństwowionej gospodarce (np. częściowy nawrót do prywatnego władania ziemią), to wówczas i w tej dziedzinie zauważymy wyrównywanie się frontu ustrojowego w faszyzmach białych i czerwonych.

Imperializm jest twórcą faszyzmów. Dla wojen zaborczych potrzebne są społeczeństwa skoszarowane. Nawet sposób myślenia społeczeństw musi się toczyć drogami wytkniętymi przez dyktatorskich wodzów. Rozumiemy więc, dlaczego Stalin odebrał sowieckiej młodzieży prawo zastanawiania się nad sprawami społeczno-politycznymi i gospodarczymi. Młodzieży sowieckiej wolno wychowywać się fizycznie, przysposabiać wojskowo, no i śpiewać, na harmoszkach i bałałajkach grać, i teatry wystawiać. Wszystko inne, co na swobodę myślenia zakrawa – to opozycja. A opozycja – to „wściekłe psy”.

Józef Niećko

Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Wici” – organie prasowym Związku Młodzieży Wiejskiej RP, nr 37/1936. Następnie został zamieszczony w książce „W chłopski świat”, wydanej nakładem przyjaciół autora z okazji 25-lecia jego działalności społecznej, Warszawa 1937, z przedmową Stanisława Młodożeńca. Od tamtej pory nie był wznawiany, przedrukowujemy go za „W chłopski świat”, ze zbiorów Remigiusza Okraski, uwspółcześniono pisownię.

 Zespół taneczny Wici – współcześnie

Podziel się!