Zbigniew Święch – Henryk Sienkiewicz i wawelski czakram (fragment)

cyt . „WIEDZA TAJEMNA. ”

Czy autor „Trylogii” zamierzał napisać nowelę ezoteryczną o tajemniczym kamieniu spokoju mieszczącym się ponoć w wawelskiej kaplicy św. Gereona?

Co oznaczały słowa Sienkiewicza, skierowane w liście z Wiednia do szwagierki Jadwigi Janczewskiej, 30 stycznia 1890: „Mam wielkie myśli podróżniczo-polityczne. Wielkie i dziwne – ale możliwe po ukończeniu »Bez dogmatu«. Chodzi o Indie. Przyszło mi to do głowy, gdym czytał utwory księcia Orleańskiego”. Dwa lata później napisał przedziwny wiersz „Lotos”. A niezrealizowana myśl o podróży do Indii nie opuszczała go do końca życia.

Ponowne odkrycie „Lotosu”.

Przy końcu lat 90. XX wieku kończyłem zbierać materiały do książki „Czakram wawelski – wielka tajemnica wzgórza”. Uparłem się, aby odnaleźć ślady narodzin tej legendy, która – mając starożytny rodowód – odżyła ponownie u neoromantyków w czasach Młodej Polski. W tym celu należało dotrzeć do publikacji ezoteryków z Wisły, którym ponad sto lat temu przewodził sławny dr Julian Ochorowicz (zm. 1917), a w latach międzywojennych Jan Hadyna – wydawca m.in. „Wiedzy Duchowej”, „Hejnału” i „Lotosu”. Zadanie okazało się niełatwe. Kto uwierzy, że nawet Biblioteka Jagiellońska nie ma roczników „Lotosu” – najambitniejszego z pism? Nie zapomnę dnia, gdy dorwałem się w Bibliotece Śląskiej do chronionego szczególnie egzemplarza „Lotosu” z… wierszem Henryka Sienkiewicza pt. „Lotos”. Z tym utworem spotkałem się po raz pierwszy! Był to przedruk za pismem „Tęcza” (nr 4/1935) – ten przedziwny oraz zdumiewający wiersz odnalazł w archiwum Pawlikowskich w Medyce krewniak Sienkiewicza – wielki polonista prof. Ignacy Chrzanowski. Ponieważ od lat penetrowałem biblioteki i archiwa w sprawie „kamienia wawelskiego” – znałem kody tamtej epoki. Po kilkakroć przeczytałem ten wiersz, przecierałem oczy ze zdumienia i w duchu krzyczałem: „Eureka”. Moim odkryciem było potwierdzenie, iż autor wiersza miał już wtedy dużą wiedzę ezoteryczną, a lotos dlań był nie tylko pięknym kwiatem, ale przede wszystkim odwiecznym symbolem wiedzy tajemnej Wschodu, głównie Indii.

Czy Sienkiewicz był wtajemniczony?

Dzieła Sienkiewicza zostały przebadane przez legiony sienkiewiczologów. Dlaczego dotąd nikt nie zastanawiał się nad ezoteryzmem Mistrza? Czyżby na przeszkodzie stała tzw. racjonalistyczna postawa humanistów, którzy nad jego dorobkiem się pochylali? Jego utwory ewidentnie ezoteryczne pakowano do zbiorów baśni i legend, a wielki uczony Julian Krzyżanowski nawet cudem odnaleziony sienkiewiczowski „Lotos” przedrukował (w roku 1951) w „Dziełach” w tomiku „Wiersze i inne drobne utwory”. I nigdzie nie znalazłem próby komentarza ani odnalezienia klucza do tych szczególnych zainteresowań niezwykłościami filozofii i religii Wschodu.
Skąd u młodopolan taki pęd do wiedzy Wschodu? Pamiętam z wykładów uniwersyteckich barwne opisy podróży artystów krakowskich do ówczesnych kulturalnych stolic Europy, którzy przywozili do Krakowa całe walizy dzieł dotyczących właśnie filozofii i religii Wschodu, zwłaszcza Indii. Ezoteryka wszelkiej maści stała się wręcz codziennością, tematem kawiarnianych rozmów, ale i uniwersyteckich dociekań. Sienkiewicz, zrażony do wielu warszawskich kolegów po piórze, którzy nie mogli wybaczyć mu światowej już sławy, najlepiej czuł się w atmosferze krakowskiej cyganerii, a przede wszystkim uczonych z kręgów Akademii Umiejętności i Uniwersytetu.
Jednak nie tylko młodopolanie, ale także już pozytywiści polscy poszukiwali »prastarej mądrości Indii«. O tych problemach rozmawiałem z prof. Tadeuszem Bujnickim, który już ponad 50 lat pochyla się nad twórczością autora „Krzyżaków”. Ten wybitny polonista zwrócił moją uwagę na szerzej nieznaną pracę Wiesława Olkusza („Poszukiwanie „nowej Golkondy piękna” i „prastarej mądrości Indii” – czyli pozytywiści polscy wobec kultury Orientu”, wydana przez WSP w Opolu, 1992). Ta lektura pozwala uzmysłowić, skąd u organiczników i racjonalistów przecież – taki ogrom zainteresowania dla wiedzy starych Hindusów. W konkluzji Wiesław Olkusz stwierdza jednoznacznie: „Istniejący naprawdę orientalizm pozytywistyczny był zatem nie tylko mniej lub bardziej udanym powielaniem orientalizmu romantycznego, ale także – zwłaszcza w zakresie nawiązań do filozofii indyjskiej – propozycją tematyczną i emocjonalną dla młodopolan, z której pokolenie to skorzysta nader ochoczo w bardzo szerokim zakresie”.

Trop wiedzie do Ochorowicza

Teraz czas na próbę odpowiedzi, skąd u mędrca, posługującego się raczej szkiełkiem i okiem, Bolesława Prusa, zainteresowanie starożytnym Egiptem („Faraon”), a u Sienkiewicza pęd ku romantycznie ukazywanej historii i konsekwentnie – jak się jeszcze okaże – realizowanej tematyce ezoterycznej. Wszelakie nici prowadzą – poprzez osobę Juliana Ochorowicza – ku świętemu wawelskiemu kamieniowi szczęśliwemu, teraz zwanemu czakramem.
Dr Julian Ochorowicz – za życia nierozumiany przez – Boże odpuść – kolegów, ciągle walczący twórca psychologii i parapsychologii, badacz różnorakich form energii (od elektrycznej po kosmiczną), poszukiwacz zadeptanej świadomie przez wiecznie czujnych pseudoracjonalistów wiedzy tajemnej, został zredukowany do roli ojca mediumizmu polskiego oraz spirytyzmu. A przecież całe życie walczył o wyrwanie z kręgów zabobonu tego, co wydaje się nie z tej ziemi, a jest z tej jak najbardziej, ale z nieznanej jej części! To Ochorowicz właśnie – rozszyfrowawszy krętactwa kapłanów starożytnego Egiptu, niecnie manipulujących ludem, oraz faraonami, był konsultantem autora „Faraona”. Prusa bardzo szanował i cenił Sienkiewicz, który do spółki z Ochorowiczem redagował „Niwę”.
Niewątpliwie od Ochorowicza (lub z jego kręgu) wywodzi się informacja, że „Lotos jest również symbolem siedmiu magnetycznych centrów świata zwanych po prostu lotosami Ziemi. Miejsca te, według prastarych podań ezoterycznych, zostały oznaczone przez Apoloniusza z Tyany, który ukrył potężne »talizmany« w ich pobliżu. Jeden z takich centrów ma się znajdować na wzgórzu wawelskim”. To jakby wprost odczytanie Szmaragdowej Tablicy Hermesa Trismegistosa z opisem transformacji dobrych energii kosmosu skierowanych ku ziemskiemu życiu – i przekazywanie z powrotem energii żywych istot ku niebu. A Wawel w sanskrycie NIEBO znaczy. Zatem: utożsamiono święty, szczęśliwy kamień z Lotosem! Niedługo po napisaniu wiersza „Lotos” Sienkiewicz pisze legendę indyjską pt. „Bądź Błogosławiona”, będącą kontynuacją jego wykładni tego symbolu dotyczących. Czy te informacje sprawiły, że Sienkiewicz za każdym pobytem w Krakowie odwiedza Wawel? Czy już wtedy, gdy pisał liczne utwory ze starożytnymi motywami, myślał o napisaniu noweli hołdującej wawelskiemu świętemu kamieniowi – Lotosowi? Idźmy dalej tymi tropami.

Wawel – Akropol

Wawel krzepi

„W katedrze patrzę na wielkość narodu i państwa oraz kościoła polskiego; za każdym pobytem na Wawelu wracam zdumiewająco pokrzepiony na ciele i duszy” – zwierzał się pan Henryk w salonie swej szwagierki, Jadwigi Janczewskiej przy ulicy Wolskiej w Krakowie. A jej samej wyznawał, że marzeniem jego życia jest „długa i dziwna wyprawa do Indyj”. Tymczasem ten wieczny podróżnik z Henrykiem Siemiradzkim przechadzał się po Via Appia Antica w Rzymie, bo zaczął robotę nad „Quo vadis”. Można rzec, że pisząc tę księgę Sienkiewicz zdobył kolejne wykształcenie. Jego uniwersytetem biegającym był Kazimierz Morawski, profesor i rektor UJ, prezes AU, znawca antyku oraz filolog klasyczny. Nie jest zatem przypadkiem częsty powrót Sienkiewicza do tematyki starożytnej; zapewne zaważyła na tym przyjaźń z Morawskim.
W Krakowie narzekają na galicyjską bidę, ale młodopolanie w Jamie Michalika pijąc absynt bawią się w kabarecie. Modernizm w pełni, każdy twórca robi swoje, a pan Sienkiewicz w roku 1904 nagle wyskakuje z krótką nowelą pt. „Dwie łąki”. Opowiada w niej o dwóch bogach Wisznu i Sziwie, co właściwie nijak się ma do zasadniczych prądów Młodej Polski, a już tym bardziej do pełnokrwistych postaci Zagłoby czy Wołodyjowskiego. Ogół został lekko zszokowany tą fanaberią. Przypomnę zatem, że ogół ogółem, ale ci szczególnie wtajemniczeni ciągle dyskutowali o filozofii i religiach Wschodu i wcale zaskoczeni być nie musieli. Po prostu pan Henryk był niezwykle konsekwentny i jakby „drugą nogą tkwił w pozaeuropejskim świecie ezoterycznym”.

W poszukiwaniu Apoloniusza z Tyany

Tradycyjnie i od lat cierpiąc co chwilę na influencę, nie wychodząc z łóżka, pan Henryk pisze do Kazimierza Morawskiego list z życzeniami na jubileusz jego 30-lecia pracy (pismo nosi datę 16 marca 1909 roku). „Życzę kochanemu Panu złotego wesela z Helladą i Romą. Łączyć tamte światy z dzisiejszym jest to, bądź co bądź, jeden z najmilszych i najszlachetniejszych zawodów, jakie człowiek może obrać (…). Czytam to i owo. Bardzo mnie zainteresowała jedna figura z okresu panowania rzymskiego w Grecji, a mianowicie Apoloniusz z Tyany. O ile wiem, po polsku nic o nim nie ma. Warto by było, by się kto zabrał do jego biografii, albowiem mógłby wypowiedzieć dużo prawd pod adresem czasów dzisiejszych. Niechby zresztą uczniowie pańscy przełożyli przynajmniej jego biografa Philostrata”.
A więc znamy jasno pogląd Sienkiewicza, jakże odległy od późniejszej, niemieckiej szkoły historycznej, „naukawej”, nudnej jak flaki z olejem, która u wielu – niestety – obowiązuje do dziś. Mało tego: Mistrz opowiada się za uprawnionymi historycznie hipotezami, sam uprawia specyficzny gatunek legendopisarstwa (pełnego kodów i ukrytych przesłań), a na dodatek coraz to bombarduje Kazimierza Morawskiego, aby mu dostarczył „bryk bezcenny” w postaci choćby poszerzonego biogramu Apoloniusza z Tyany. Z Zachodu bowiem docierały arcyciekawe szczegóły na temat tego uczonego maga…
Do czego był Sienkiewiczowi potrzebny żywot Apoloniusza z Tyany. Źródła – według Kazimierza Chodkiewicza – podają, że Apoloniusz jako wysłannik Białego Bractwa Adeptów ponad 1900 lat temu zakopał na wawelskim wzgórzu kamień talizman, ustanawiając tym samym tutaj właśnie jeden z siedmiu światowych Duchowych Ośrodków Mocy. Bywają talizmany przez wieki uśpione i takie, które dadzą o sobie znać w przyszłości. Sześć pozostałych ma tkwić w New Delhi, Mekce, Jerozolimie, Rzymie, Delfach i w Vellehrádzie na Morawach. Legenda powiadała, że Apoloniusz z Tyany rozrzucił swoje talizmany w miejscach, które stając się Miastami Wiecznymi – nigdy nie ulegną zagładzie. Chodkiewicz podaje (najprawdopodobniej za pierwszym przekładem „Życia Apoloniusza” na angielski z roku 1912), iż nieprzypadkowo jeden z talizmanów znajduje się na Wawelu, bo „zawiera – on pamięć wielkiej przeszłości tego miejsca i jego jeszcze większej roli w przyszłości”. Zarys tej legendy mógł lub nawet był znany Sienkiewiczowi, jako poszukiwaczowi prawdy ezoterycznej. Dlatego czas najwyższy postawić hipotezę graniczącą niemal z pewnością, że zamierzał on napisać choćby nowelę o wawelskim kamieniu talizmanie Apoloniusza z Tyany. Dlaczego więc tego nie uczynił?
….
Od dawien dawna głoszę, że czakram wawelski jest „trzecią jakością między sacrum a profanum”, aby w tej sprawie nie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji. Jednak na oczach naszych spełnia się przepowiednia jasnowidza, księdza zresztą, o. Czesława Andrzeja Klimuszki, iż „czakramy nie mieszczą się w kategoriach europejskiego myślenia”, co oznacza, że zapewne długo jeszcze akurat wokół tego wawelskiego toczyć się będą spory, a nawet waśnie. Do czasu…
A może jednak Henryk Sienkiewicz całą rzecz ukrył w kodach swego „Lotosu”, tylko my, słabosilni interpretatorzy, nadal Jego intencji odczytać nie umieliśmy?
ZBIGNIEW ŚWIĘCH

Henryk Sienkiewicz LOTOS (fragment)
Choćbyś zeszedł światy Nie znajdziesz nic nad lotus: kwiat to ponad kwiaty!
I skoro go raz ujrzysz na wodnej roztoczy,
Już go myśl nie zapomni – nie zapomną oczy.
Wiersz ten wpisał Sienkiewicz w r. 1892 do albumu p. M.W.

zainteresowanych całością artykułu zachęcam do czytania na Oficjalnej Stronie Zbigniewa Święcha

Podziel się!