Gdzie się znajduje ten obraz i kiedy powstał: „Niedziela w Górach” – Stanisława Dębickiego? – prośba od czytelnika z Kanady

Drodzy Przyjaciele

Myślałem, że poradzę sobie sam z prośbą jaką otrzymałem z Kanady, od Larrego Warwaruka z Saskatchewan.

Niestety sprawa okazuje się skomplikowana i stąd moja prośba do wszystkich o pomoc.

Chodziło o identyfikację autora pracy widocznej na karcie pocztowej. Praca zatytułowana jest ‚Niedziela w górach”, jest  podpis artysty. Trzy Hucułki i trzech Hucułów na łące. Reprodukcja i powiększenie podpisu poniżej.

Niedziela w górach

[kliknij aby powiększyć]

powiększenie podpisu

Kartka pochodzić miała z roku 1909 ze Lwowa (pisanego jeszcze oczywiście jako Lemberg). Ale wiadomo, że obraz „Niedziela w górach” został namalowany przez Stanisława Dębickiego – bo o niego tutaj chodzi – w roku 1912. Jednak Larry twierdzi, że ma kartkę datowaną na 1909, więc pierwsze pytanie: Czy datacja obrazu na 1912 jest prawidłowa skoro karta pocztowa jest z 1909 roku? Obrazy nie od razu trafiają na karty pocztowe – to druga sprawa, więc może 1902 albo inna data??? Karta pocztowa Larryego jest datowana 12 października 1909.

Inna pocztówka z Allegro

Na portalu Iskry.pl pisze o obrazie w swoim opracowaniu Lwowskich czasów Stanisława Dębickiego  Aleksander Szumański:

„.. Pragnąłbym przybliżyć Szanownym Czytelnikom portalu iskry.pl okres twórczości Stanisława Dębickiego we Lwowie i na Kresach. Kołomyja znacząco wpisała się w biografię Stanisława Dębickiego. Stąd właśnie startował w świat – na malarskie studia w Wiedniu, Krakowie i Monachium. Do Paryża wyjechał później. Tu związał się jako pedagog ze Szkołą Przemysłu Ceramicznego, czyli, jak ją później zwano, Krajową Szkołą Garncarską, której celem było podniesienie dotychczasowej produkcji garncarskiej. Szkoła ta pokazywała swoje wyroby m.in. na Krajowej Wystawie Rolniczej i Przemysłowej we Lwowie, prezentując kuchenne naczynia gliniane, piece kaflowe, oraz elementy ornamentów do budowli i ogrodów. Do zdobnictwa wprowadził Dębicki zakochany w Huculszczyźnie szlachetne huculskie motywy z Pokucia – z wyszywanek, haftów i snycerki. Kołomyja była jego bazą skąd odbywał malarskie wycieczki w huculski plener, na spotkanie z ciekawym terenem i ludźmi. Nie zdajemy sobie dzisiaj oczywiście sprawy, że owa prowincjonalna mieścina była istotnym ośrodkiem życia artystycznego i handlowego / 1885 – 1890 /. K. Abgar-Sołtan na łamach warszawskiego „Tygodnika Ilustrowanego” w sierpniu 1890 roku pisał :

Krajobraz z okolic Stryja pędzla Stanisława Dębickiego


„[…] A Kołomyja to świat cywilizowany, kto wie czy nie przecywilizowany. Jakby w jakim lewantyjskim portowym mieście słyszysz wkoło siebie najrozmaitsze języki; oryginalne; nie polskie; nie słowiańskie twarze otaczają cię ze wszech stron; w restauracjach, cukierniach obija ci się o uszy akcent angielskiej mowy – a bussines! bussines! grzmi na każdym kroku; on kieruje bezspornie czynami ludzi i panuje jak Bóg i Pan […]”.

W Kołomyi mieszkała i tworzyła cała kolonia artystów – malarzy. Dębicki rocznik 1866 urodzony w Lubaczowie zachwycał się Kołomyją i okolicą. A było to – jak i Lubaczów, środowisko etniczne zróżnicowane i już przez to ciekawe – Polacy, Rusini, Ormianie, Żydzi, żyjący w społecznej symbiozie, różni, a jednak pełni wzajemnego zrozumienia. I taki urozmaicony świat utrwalił artysta w malarstwie i rysunku tej okolicy.  Typy Żydów i sceny z ich życia zajmują go nie tylko ze względu na malowniczość formy, ale także na zaciekawiającą treść.
Fotograwiura obrazu Stanisława Dębickiego – Mały Hucuł


„Mały rabin” i „Pogrzeb żydowski w małym miasteczku” należą  do najlepszych dzieł tego wybitnego artysty. W Kołomyi w roku 1885 powstała jedna z najbardziej znaczących i znanych prac Dębickiego „Mały rabin”, zresztą dublowana, która Dębicki określał: „Główka Żydka rabinisty”. Temat żydowski przejawiał się w takich pracach z tego okresu, jak „Chamajdes w chederze” „Pogrzeb żydowski”, „Do chederu”, „Rabin”. Świetnie Dębicki potrafił oddać charakter przedmieść Kołomyi – z sentymentem serdecznym, bez drwiny – pokazać miasto, którego był mieszkańcem. W „Wenecji galicyjskiej” pokazał walące się kładki nad potokami, płoty, oryginalne drewniane domki z ukośnymi daszkami nad wejściami, wznoszące się jedno ponad drugie domostwa parterowe, a i piętrowe z gankami, z mansardowymi okienkami na dachy wyglądającymi, z niższymi oknami o szachownicy wielu małych szybek. Podobnie jak świat Żydów kołomyjskich, ukazał i innych mieszkańców Pokucia – najrozmaitsze i liczne studia ludu huculskiego – kobiet, mężczyzn i dzieci. Ludzi i w zamożniejszych obejściach, i rzewną biedę we wnętrzu chat kurnych, ludzi żyjących na zapieckach. Młodych, powabnych i zgrabnych i tych, których bezlitosny Chronos do ziemi zgarbionych przydusił. W pracach malarskich pokazał urok huculskich strojów – tych kobiecych długich barwnych spódnic, kaftanów z wymyślnymi haftami, serdakami na piersiach, z głowami w czepki zdobnymi, A i męskich, wielobarwnych – jak np. w kompozycji „Niedziela w górach”. Szlak wędrówek plenerowych zaznaczony jest na szkicownikach nazwami miejscowości – Delatyń, Gwoździec, Mikuliczyn, Stryj, Tyszkowice, Żabie… Huculi podobali mu się. Mężczyzn malował w różnym wieku. I tych w wielce już latach dojrzałych, i młodych chłopaków. Wrocławska wystawa z 1966 roku przypomniała te typy. Był tam i obraz „Siedzący Hucuł”. Stary gazda, pełen dostojeństwa, o długich włosach na boki rozczesanych, z miotłami wąsów, z łagodnym, serdecznym spojrzeniem. Ubrany w serdak, co białą koszulę – do kolan sięgająca – skrywał, a białe bufiaste rękawy mocne okrywały ręce. Prawa kij pasterski przytrzymywała, lewa spoczywała na kolanie. Przez prawe ramię przewieszony był szeroki pas, co torbę pasterską podtrzymywał. Pobyt w Kołomyi był dla Dębickiego owocny pod każdym względem – nabył malarskiego doświadczenia, poznał bogactwo kolorytu świata Hucułów, mistrzowsko się wprawił – w opanowaną już z dawna – sztukę rysunku, spróbował kromki smaku nauczycielskiego chleba.



Z bagażem tym wyjeżdżał znów w świat. A Paris! Kochał bardzo kraj, a już do Lwowa był szczególnie przywiązany. W stołecznym mieście Galicji zamieszkał Dębicki po powrocie z Francji i tu wkrótce w grupie artystów prym wodzić zaczął, a środowisko zaakceptowało go serdecznie. „Posiada Lwów bardzo utalentowanego artystę, zwłaszcza w kierunku dekoracyjnym – Stanisława Dębickiego”, tak na łamach warszawskiego „Tygodnika Ilustrowanego” pisał Paweł Ettinger. Stanisław Wasylewski wspaniały piewca rangi lwiego grodu omawiając lata 1900 – 1915 w swej księdze „Lwów”, tak oto prezentował rolę lwowską Stanisława Dębickiego : „Czołowa postacią cyganerii lwowskiej jest artysta, bez którego, jak ktoś powiedział, nie wyobrazić sobie świata artystycznego w tej dobie. Stanisław Dębicki czyni na mniejszą skalę to, co w Krakowie Wyspiański. Kładzie fundamenty pod zdobnictwo książki. Bo i rzeczywiście – na lwowskim terenie dał się wkrótce poznać nie tylko jako uczestnik wystaw tamtejszego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych i jego działacz, ale jako współtwórca Stowarzyszenia Malarzy dla Podniesienia Sztuki Religijnej; czynny członek Sokolstwa, pomysłodawca kartek pocztowych, najwybitniejszy w Galicji, obok Feliksa Jasieńskiego – zbieracz i znawca japońskich drzeworytów; współpracownik – jako scenograf i kostiumolog – sceny lwowskiej; wielostronny grafik – twórca całego wystroju książek: od projektu okładki, rysunków w tekście, ozdobników, po inicjały; projektant plakatów, afiszy, ekslibrisów, nalepek firmowych, reklam; ozdobników i inicjałów w prasie literackiej i artystycznej; wykładowca szkoły malarskiej Marcelego Harasimowicza; projektodawca  i wykonawca panneau dekoracyjnych do cennych obiektów – sakralnych i świeckich. Jak wspomniałem Dębicki wystawiał jako portrecista, pejzażysta, wedutysta w lwowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych. I tu warto przytoczyć notatkę Stanisława Wyspiańskiego, który odwiedzając lwowską wystawę TPSP 25 października 1892 roku – zapisał w swoim raptularzu, iż oglądał akwarele Makarewicza, oraz piękne pejzaże Stanisława Dębickiego, o których Łoziński powiedział:

„>To jest genialny człowiek<”. O związkach Dębickiego z lwowskim Sokolstwem przypominają Wacława Milewska i Maria Zientara w pracy o sztuce Legionów „Sztuka Legionów Polskich i jej twórcy 1914 – 1918”. We Lwowie, jak i w Kołomyi dojrzewał talent pedagoga artysty. W czasie promocji książki w dniu 19 maja 2009 roku istotne jej fragmenty czytali na przemiennie autorzy Zofia Bednarska i Tadeusz Zygmunt Bednarski honorowi kustosze Biblioteki Jagiellońskiej. Prezentację tekstu bogato wypełniły wyświetlane ilustracje z książki. Jak zwykle przy takich wydarzeniach laudację złożyli przedstawiciele burmistrza Miasta i Gminy Szczawnicy. Należy w zakończeniu przypomnieć, iż Tadeusz Zygmunt Bednarski jest honorowym obywatelem m. Szczawnicy, członkiem bractwa Wawelskiego Dzwonu Spiżowego, Zasłużonym Członkiem Związku Podhalan. Nagrodzony został m. In. Złotym Laurem Fundacji Kultury Polskiej, Złotym Krzyżem Zasługi, Statuetką Józefa Piłsudskiego, Medalem Jana Matejki, Odznaką „Honoris Gratia”, Odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.  Po zakończeniu promocji goście zostali zaproszeni na oglądnięcie ekspozycji wydawnictw, które zamieściły teksty Tadeusza Zygmunta Bednarskiego, również uznanego poety. Gości poczęstowano również lampką wina. „I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem, a com widział i słyszał w księgi umieściłem”.

ALEKSANDER SZUMAŃSKI

Obraz jest znany , ale czy ktoś wie gdzie znajduje się oryginał?

Jeżeli ktoś wie to proszę o informację – jest w Polsce, na Ukrainie – w rękach prywatnych? Przetrwał zawieruchy środkowoeuropejskie?

Inny obraz Stanisława Dębickiego – Pogrzeb żydowski w Kołomyji

Będę wdzięczny za informacje

a tutaj jeszcze o samym Stanisławie Dębickim z akt ASP w Krakowie:

Stanisław Dębicki

Pozdrawiam

C.B.

Podziel się!