O Śląskiej Świątyni Światła Świata i Wiary Przyrodzoney
Zamek Czocha, czyli Zamek Czajków
Mam dzisiaj dla was z okazji Nowego Roku prawdziwy rarytas, coś co zaskoczy, jak sadzę, bardzo wielu, jako że my dzisiaj nie bardzo pałamy namiętnością do naszych niemieckich kolegów.
Podkreślaliśmy jednak od początku, międzynarodowe rozgałęzienie i rozprzestrzenienie Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, na wszystkie ziemie słowiańskie, niezależnie od tego w czyich się one znajdowały rękach, czy w czyich rekach znajdują się dzisiaj. Zatem w zaborze pruskim, zwłaszcza na Śląsku, czyli w tej części Polski, gdzie publicznie po polsku nie wolno było nawet mówić (dzieci w szkołach za polską mowę karano biciem – upokarzającą chłostą, co było wyrazem zapewne chrześcijańskiej tolerancji niemieckiej i afirmacją „dobrego sąsiedztwa”, podobnie jak to ma miejsce dzisiaj, kiedy w Niemczech zabrania się polskim dzieciom mówić po polsku), a co dopiero utworzyć jakieś polskie organizacje religijne czy społeczne, Polacy i Ślązacy zmuszeni byli szukać innych rozwiązań, aby pielęgnować Wiarę Przyrodzoną Słowian, polskie tradycje, legendy, podania i polską/słowiańską duchowość. Ten sam problem, który dotyczył Ślązaków i Polaków oraz Pomorzan Zachodnich od XIX wieku, dotyczył też od XVI i XVII wieku Wendlandczyków (Drzewian/Drawenów, czyli Drako-Wenedów) w Pomorzu Przednim, Wieletów nad Łabą w okolicach Berlina, Frankfurtu, rzeki Lech i w Górach Harskich (Harz) jak i Łużyków Serbskich w okolicach Drezna, Lipska i Budziszyna.