Święte Wzgórza Iwanowickie – Roch i herb Odrżywąż-Odrowąż oraz Celtowie i Strażnicy Wiary

Iwanowice – foto Adam Walanus – Wzgórze Klin

Święte Wzgórza Iwanowickie – Klin, Babia Góra, Wysyłek i Piorunek są dla mnie kolejnymi przykładami Świątyń Światła Świata, które jako powszechnie dostępne miejsca każdy z Krakowian ma dosłownie w odległości o rzut grabiami, a mieszkańcy Iwanowic Włościańskich (na wschód od Skały) mają je pod samym nosem. Świętość tych miejsc nie polega koniecznie na tym iż jest tam jakaś dziwna energia – źródło mocy o dziwnych właściwościach- być może jest, być może nie.

Wzgórza te są święte przez przeszłość jaką w sobie skrywają i jaką przed nami odsłaniają. Przez skorupy pozostawione tam przez naszych przodków na świadectwo ich tutaj bytności, przez szkielety ludzkie, które w ziemi pozostają, i które także dzisiaj w 100 lat po pierwotnym odkryciu miejsca mogą nam ujawnić kolejne tajemnice. Okazuje się bowiem, ze obiegowa opinia przypisująca Celtom i ich kulturze odkryte tutaj artefakty – jest warta funta (anglo-germańskich) kłaków.

Mimo że dysponujemy leżącymi w zbiorach archeologicznych kośćmi osób pochowanych w 300 roku p.n.e. w Iwanowicach to do dzisiaj nie wykonano ekspertyzy DNA tych kości. Cóż, taka ekspertyza mogłaby być ostatecznym dowodem, że mamy do czynienia ze słowiańskimi lub prasłowiańskimi zmarłymi z haplogrupą Y-DNA R1a1 lub I1 lub I2. Bowiem Prasłowianie-Scyci to ludność z grupą R1a1, a Słowianie to konglomerat dwóch grup  ludności Scytów – R1a1+Staroeuropejczyków Północnych – I1, lub Scytów – R1a1 + Staroeuropejczyków Południowych – I2. Ale na co nam jakieś tam dowody?!

Warto pamiętać, iż w każdym wypadku odkrycia archeologicznego mamy do czynienia ze śladem niejednoznacznym, wymagającym interpretacji. Natomiast wynik badania genetycznego nie budzi wątpliwości. Dlaczego więc nie bada się w Polsce genetycznie, na Y-DNA,  posiadanych kości z wykopków archeologicznych?

„Odkrywka” archeologiczna jest jak nakłucie szpilką rozległego szmatu naszej ziemi ojczystej. Gdyby zdjąć ziemię z całej Góry Klin w Iwanowicach, albo przeorać całe Iwanowice – to na mapie pokazującej obszar Polski będzie to nadal  obszar wielkości główki od szpilki.

A jak różnie można odczytać to co odkryto w Iwanowicach – poczytajcie dalej, bo można bardzo bardzo różniasto do owych archeologicznych artefaktów podejść. Dzisiaj dominuje w polskiej „nauce” podejście celto-germańskie, gdyż w Berlinie i Brukseli  leżą źródła finansowe i tam rozdaje się naukowe granty. Nie wszyscy dostają te pieniążki – oj nie wszyscy. Raczej starannie wybrani głosiciele tez, które tam się – w Berlinie, Londynie, Nowym Jorku czy Bostonie  – pozytywnie „naukowo”  definiuje.

Foto ze strony Eksploratorzy – Góra Klin od strony Iwanowic – nie wygląda ciekawie

Iwanowice oficjalne: Iwanowice Włościańskie

Położenie

Iwanowice (do 30 grudnia 1999 Iwanowice Włościańskie) – wieś w Polsce położona w województwie małopolskim, w powiecie krakowskim, w gminie Iwanowice przy drodze wojewódzkiej nr 773.

Miejscowość jest siedzibą gminy Iwanowice.

Wieś położona ok. 20 km na północny wschód od Krakowa, w północnej części województwa małopolskiego. Oddalona ok. 10 km od Słomnik i Skały oraz 15 km od Ojcowa i Pieskowej Skały. Od południa graniczy z Maszkowem, od północy z Biskupicami, od wschodu z Poskwitowem, a od zachodu z Sułkowicami. Przez Iwanowice przepływa rzeka Dłubnia, od której powstała nazwa Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego, który obejmuje właśnie Iwanowice.

Iwanowice położone są w środkowym odcinku Doliny Dłubni, zwanym Kotliną Iwanowicką. Przebiega tam granica między Wyżyną Miechowską, a Jurą Krakowsko-Częstochowską. Kotlinę Iwanowicką obrzeżają wzgórza, między innymi Góra Klin i Babia Góra, których wysokość przekracza 40 m ponad dno doliny. Przez wieś przepływa rzeka Dłubnia i jej dopływ oraz potok Minóżka. Krajobraz urozmaicony przez kompleksy leśne w pobliskich Zagajach i Maszkowie. Ze względu na ukształtowanie terenu odcinek Doliny Dłubni między Maszkowem a Iwanowicami nazywany jest “Małym Ojcowem“.

Dawne czasy

Badania archeologiczne wykazały, że Kotlina Iwanowicka i otaczające ją wzgórza były zaludnione już w czasach prehistorycznych. Najdawniejsze ślady osadnictwa pochodzą z czwartego tysiąclecia przed naszą erą. Wykopaliska prowadzone pod kierunkiem prof. Jana Machnika z PAN w Krakowie pozwoliły ustalić, że w młodszej epoce kamienia (neolit) omawiany teren był zamieszkany przez ludność trudniącą się rolnictwem i hodowlą bydła. Odkryto ponadto osadę obronną z okresu wczesnego brązu, grobowce całopalne i szkieletowe z wczesnej epoki żelaza oraz cmentarzysko szkieletowe wskazujące na wpływy celtyckie.

Początki epoki brązu na naszym terenie, szeroko się wiążą z dziejami iwanowickiego mikroregionu osadniczego. Jest to okres 2300-1600 lat p.n.e. System adaptacyjny ludności oparty o uprawę roli i hodowlę w dolinach rzek, wymógł zakładanie krótkotrwałych osad. Najlepiej rozpoznanym regionem w dolinie Dłubni jest mikroregion iwanowicki. Ślady takiej osady zostały odnalezione w Iwanowicach na Babiej Górze w postaci nielicznych skorup z rozbitych naczyń na powierzchni tego stanowiska, co dało początek badaniom archeologicznym .

IWANOWICE

1850-1600 p.n.e. – w okresie brązu na Babiej Górze w Dolinie Dłubni istniała duża osada ludności kultury mierzanowickiej, zamieszkana przez około 200 osób. Stwierdzono tu istnienie wałów i fosy, przez co uważa się ją za jedno z pierwszych znanych w Polsce grodzisk. Produkowano w niej szeroki asortyment wyrobów z krzemienia, w tym również na eksport. Na pobliskim cmentarzu grzebano ludzi z podkurczonymi nogami, niekiedy z przedmiotami importowanymi znad Morza Śródziemnego; jedna z czaszek mężczyzny posiada ślady trepanacji czaszki. Ważne dla archeologii odkrycie dokonał J. Machnik w 1974 r. dzięki przebadaniu układu stratygraficznego. Spostrzegł on, że rów i jamy mierzanowickie były wcięte w obiekty podgrupy Chłopice-Veselé. Jedną z jam tej podgrupy udało się datować metodą C14 na lata około 1850 p.n.e. Również na tym stanowisku odkryto fragmenty naczyń grupy Nyirseg (należącej do kręgu kultury Vucedol), wskazujące na kontakty z Węgrami lub Słowacją. W podgrupie iwanowicko-brzezińskiej (grupy mierzanowickiej) wyraźne jest oddziaływanie podłoża kultury badeńskiej (ceramiki promienistej).

1650-650 lat p.n.e. (epoka brązu) – na Babiej Górze istniała osada plemiona kultury trzcinieckiej

II w. p.n.e. – z samego schyłku środkowego podokresu lateńskiego pochodzą okazałe zabytki metalowe z cmentarzyska na Górze Klin. Należą do nich m.in. miecz żelazny, grot włóczni z bogato zdobioną tuleją, pas żelazny, okucia żelazne tarczy, zdobione zapinki żelazne oraz naczynia wykonane przy użyciu koła garncarskiego. Stan zachowania tych zabytków wskazuje, że pochodziły z grobów ciałopalnych. Niefortunny przypadek sprawił, że znalezisko to nie zostało we właściwy sposób udokumentowane mimo, iż zajmowano się nim wielokrotnie. Niestety już dziś nie jesteśmy w stanie zrekonstruować, jak faktycznie rzeczy się miały.

Historia badań archeologicznych w Iwanowicach i ich najbliższym otoczeniu, zaczyna się w 1911 r., kiedy to Jan Czarnowski na wschodnim stoku góry Klin wykopał ” naczynie gliniane w rękach lepione, zdobione w kreski ukośne,tuż obok czaszkę ludzką zgniecioną z kółkiem brązowym pokrytym zieloną patyną stanowiącą rodzaj zausznicy od której kość czaszki koło otworu usznego również zazieleniała”. Nieco później do zbierania wyorywanych z pól zabytków, dołączył Julian Wiśnicki.

Systematyczne badania wykopaliskowe w 1911 r. Rozpoczął Leon Kozłowski. Trzy lata trwały pierwsze wykopaliska, do których wrócono dopiero w 1964 r. Po trzech latach inwentaryzacji powierzchniowej w 1967 wznowiono gruntowne badania prowadzone do 1974 r. Później prowadzono jeszcze prace sondażowe na Górze Piorunek i Górze Wysyłek, a w latach 1979 i 1981 kontynuowano prace na Górze Klin.

Badania pozwoliły na stwierdzenie, że ok. 2200 r. p.n.e., grupa ludzi zasiedliła ten teren i zbudowała osadę na górze Klin. Druga grupa osiedliła się na Babiej Górze. Część osadników z tej grupy zasiedliła górę Wysyłek na przeciwległym brzegu rzeki Minożki.

Podstawową jednostką społeczności była rodzina biologiczna, zamieszkująca wspólnie jedną zagrodę. Z takich rodzin składała się osada. Osadom towarzyszyło zwykle cmentarzysko. W bezpośrednim sąsiedztwie osad uprawiane były pola, a w kierunku Skały wypasane pastwiska. Po 2-3 latach pola były ugorowane, a po 15-20 latach ponownie karczowano młode lasy.

W okresie największego zaludnienia mikroregionu iwanowickiego tj. 2100-1900 lat p.n.e., stada zwierząt składały się z około 75 szt. Bydła, 40 szt., owiec lub kóz i 12 szt. świń. Cały mikroregion zamieszkiwany był przez ponad 200 osób. Z nieznanych dotychczas powodów, wielkość opisywanej populacji zaczęła się stopniowo zmniejszać. Około 1800 r. p.n.e. osada na Babiej Górze opustoszała Po kilkudziesięciu latach ponownie pojawia się tu grupa społeczna o podobnych sposobach gospodarowania.

Przez kolejne około 100 letni okres wewnętrznej ewolucji iwanowickiej wspólnoty, zauważamy nieznany dotąd wzrost rywalizacji o prestiż. W rywalizacji tej znaczną rolę odgrywały przedmioty będące wyznacznikiem prestiżu. Pojawiły się groby osób lepiej wyposażonych w przedmioty codziennego użytku i ozdoby sprowadzane z dalszych stron. Dla pozyskania przedmiotów i ozdób niezbędne stawało się nawiązywanie trwałych kontaktów wymiennych z otaczającym światem.

Później dość nagle, choć bez udowodnionych wykopaliskami gwałtownych wydarzeń : pożaru czy walk, nastąpił zanik tej kultury. Musiał być wynikiem wewnętrznych sprzeczności w opisanej grupie.

Na przełomie 1300 – 1200 lat p.n.e. na terenie regionu pojawiają się osady a następnie cmentarzyska o kulturze łużyckiej z rejonów. Śląska. Osadnictwo to poświadczone jest w Iwanowicach szczególnie na górze Wysyłek. Różnice kulturowe potwierdzają inne sposoby grzebania zmarłych. Groby szkieletowe (r.32) posiadały kamienne obstawy i często nakrywano je kamieniem. Zorientowane były w osi północ -południe. Głowa zmarłego leżącego na wznak w pozycji wyprostowanej, znajdowała się po stronie południowej w okolicach głowy ustawiano naczynia oraz ozdoby.

Podczas wykopalisk na górze Klin w 1911 r. natrafiono na dwa całopalne groby kultury celtyckiej z 300 lat p.n.e., a więc ludów z terenów Francji i Niemiec. Obaj zmarli wyposażeni byli w identyczny zestaw uzbrojenia, składający się z pogiętego rytualnie długiego miecza, umieszczonego w żelaznej pochwie zgiętego grotu włóczni, części tarczy oraz żelaznych łańcuszków ozdobnych stanowiących prawdopodobnie pozostałość pasów. Niektóre elementy były zdobione ornamentyka. W obu grobach znaleziono też żelazne zapinki, oraz zestaw naczyń.

Z tego też okresu występuje stanowiska o charakterze osadowym w Michałowicach, Wysocicach oraz Mogile.

W ostatnim wieku p.n.e. granice cesarstwa rzymskiego znacznie się rozszerzyły na północ, do linii Dunaju. Stąd oddziaływały na Małopolskę kontakty handlowe. Kultura celtycka zanika a pojawiają się ludy o charakterze wywodzącym się z ludów germańskich. W okresie wyżej wspomnianym do średniowiecza obszar doliny Dłubni jest mało dokumentowany. Wiadomo jedynie, że tereny Małopolski zaczęli zamieszkiwać Słowianie.

Jak widać nie przebadano DNA szkieletów z epoki żelaza – ciekawe jakie maja haplogrupy?

Archeologia

Pisze Leon Kozłowski:

Badania na górze Klin w Iwanowicach z roku 1915, prowadzone, jak w latach poprzednich, kosztem redakcyi Światowita, poza szeregiem jam mieszkalnych i jedenastu nowymi grobami szkieletowymi z czasów epoki Hallsztackiej, wykazały groby z epoki neolitycznej ze szkieletami skurczonymi.
Góra Klin, obszerne wzgórze leżące na rozwidleniu rzeczki Minoźki i Dłubni, jest już od roku 1911 przedmiotem moich prac, dotychczasowe jednak badania obejmowały tylko wschodnią pochyłość wzgórza; szczyt, będący kilkomorgową równiną, nie był dotychczas rozkopany i dopiero w roku 1913 zająłem się zbadaniem tej przestrzeni.
Rezultatem tego stało się odkrycie dalszego ciągu osady z czasów neolitu oraz obszernego cmentarzyska szkieletów skurczonych.Cmentarzysko daje się podzielić na kilka odrębnych grup, obejmujących po kilka lub kilkanaście grobów. Dotychczas zostały rozkopane dwie takie grupy.
Nie czekając jednak na całkowite ukończenie badań, które z powodu rozmiarów terenu i bogactwa nagromadzonych tam zabytków, potrwać mogą jeszcze czas dłuższy, pragnę podać tu wiadomość o dwudziestu grobach ze szkieletami skurczonemi.
Grupa grobów, opisana jako pierwsza, leży na polu Jakóba Bubaka na zachód od cmentarzyska ciałopalnego, opisanego w tomie X Światowita; druga grupa, również na polu tegoż włościanina, leży nieco dalej. Materyał kostny, znaleziony w opisywanej grupie grobów, odesłany został do muzeum Erazma Majewskiego; dzieła zaś ręki ludzkiej, znalezione przy szkieletach, pozostawiłem aż do ukończenia opracowania u siebie. Wykonałem rysunki, załączone do niniejszego opisu.Wojna przeszkodziła wysłaniu przedmiotów do Warszawy. Przy ofenzywie zaś rosyjskiej z Listopada 1914 roku, wojska rosyjskie, przybliżając się do Krakowa, zajęły się rabunkiem majątku i domu, gdzie znajdowały się zbiory.

Leon Kozłowski, „Badania archeologiczne na górze Klin w Iwanowicach, powiatu Miechowskiego”, Warszawa 1917

źródło: http://www.poskwitow.edu.pl/publikacje/to1.pdf

Oto cytat z pracy naukowej na temat Cmentarzyska w Iwanowicach na Górze Klin

(pochodzi ze strony Eksploratorzy: wątek Iwanowice)   znajdziecie tam więcej ciekawego materiału  łącznie ze zdjęciami wzgórza.

„…Leon Kozłowski, który jako pierwszy naukowiec w latach 1911-1915 prowadził regularne badania na Górze Klin.
Pan Kozłowski dopuścił się wielu nieścisłości w opisie grobów (co zresztą słusznie zauważył w swojej pracy Zdzisław Durczewski).
Mimo wielokrotnych, powojennych badań archeologicznych w tym rejonie, do tej pory nie udało się jasno określić nie tylko liczby grobów, przynależności etnicznej zmarłych ale nawet… ich chronologii!

Cytuj:

Z samego schyłku środkowego podokresu lateńskiego (II w. p.n.e.) pochodzą okazałe zabytki metalowe z Iwanowic. Należą do nich m.in. miecz żelazny, grot włóczni z bogato zdobioną tuleją, pas żelazny, okucia żelazne tarczy, zdobione zapinki żelazne oraz naczynia wykonane przy użyciu koła garncarskiego. Stan zachowania tych zabytków wskazuje, że pochodziły z grobów ciałopalnych. Niefortunny przypadek sprawił, że znalezisko to nie zostało we właściwy sposób udokumentowane mimo, iż zajmowano się nim wielokrotnie. Zastanawia jedynie, że badając materiały ze stanowiska, na którym okazy te miano odkryć, całkowicie pomijano je przy opracowaniu pochodzących z niego materiałów „łużyckich”, co wzorem L. Kozłowskiego (1913, s. 25 n.) uczynił Z. Durczewski (1948, s. 15 n.). Badacz ten informuje jedynie (1948, s. 27), że chronologia grobu na La Tene podana przez L. Kozłowskiego (1913, s. 38) niezgodna jest z inwentarzem zabytków określonych jako przynależnych do tego grobu. Podobnie postąpili autorzy opracowując zabytki celtyckie. Nie zastanawiali się oni zupełnie, w jakim ogólniejszym kontekście kulturowym i chronologicznym one występowały. Spowodowało to niewłaściwe określenie cmentarzyska na Górze Klin jako lateńskiego (Przeworska Rosen J., 1964, s. 14). Wzorem J. Rosen-Przeworskiej poszedł Z. Woźniak (1970, s. 320-321). Autorzy ci nie zainteresowali się okolicznością, że określenie numeracji grobów w świetle danych, jakie podał Z. Durczewski mogło (a nawet musiało) być mylne. Najprawdopodobniej tą samą numeracją oznaczono cztery różne groby. Za zdumiewające należy uznać, że grób o wyposażeniu celtyckim podany jako nr 34 nie posiadał żadnej dokumentacji, mimo że dla innych grobów L. Kozłowski ją wykonał. Nie od rzeczy trzeba będzie dodać, że w tym samym tomie „Światowita”. w którym L. Kozłowski opublikował część znalezisk z Góry Klin jego redaktor E. Majewski (1913, s. 100) głosił o różnicy między amatorskimi a naukowymi badaniami cmentarzysk. Nasi celtolodzy nie zauważyli, co pisał Z. Durczewski o ww. cmentarzysku. Niestety już dziś nie jesteśmy w stanie zrekonstruować, jak faktycznie rzeczy się miały. Poszukiwania Marii Gądzikiewicz w archiwum Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie pozwoliły jedynie stwierdzić, że w księgach inwentarzowych grób nr 34 zapisano przy zabytkach celtyckich, a przy materiałach „łużyckich” brak numeru grobu. Po wielu latach, które upłynęły od czasu odkrycia, informacji na temat warunków znalezienia udzielił Leon Kozłowski (1892-1944) jeden z najwybitniejszych archeologów polskich okresu międzywojennego (Przeworska Rosen J., 1939, s. 15 oraz 1964, s. 12). Niestety z różnych wiarygodnych źródeł wiadomo, że uczony ten potrafił nieraz rozmaite rzeczy pomieszać, a dobitnym tego przykładem jest dokumentacja z cmentarzysk „łużyckich” na Górze Klin w Iwanowicach (Durczewski Z., 1948, s. 15 n.). Wszystkie więc kategoryczne opinie na temat przynależności ww. zabytków do określonych zespołów mijają się z celem. Bezcelowe są też zdecydowane opinie dotyczące etnicznego pochodzenia pochowanych w nich osobników. Równie trafna może być hipoteza wybitnego archeologa antycznego Kazimierza Majewskiego (1903-1981), członka rzeczywistego PAN, iż wyposażenie to należało do przedstawicieli miejscowej góry społecznej (1947, s. 218), jak doc. dr J. Rosen-Przeworskiej, iż pochowano tu członków elity celtyckiej (np. 1939, passim oraz 1964, passim). Opinię tej ostatniej podziela wielu badaczy. Wspominając o trudnościach z ustaleniem przynależności zabytków do określonych zespołów grobowych (choć przyjmując w dobrej wierze, że L. Kozłowski przekazał J. Rosen-Przeworskiej ich dosyć ścisły opis) nie można pominąć różnych interpretacji tego znaleziska. Wśród nich, niezależnie od wyżej wspomnianych, na uwagę zasługuje następujące stwierdzenie H. Łowmiańskiego (1963, I, s. 131): „Odosobnione groby przy dość bogatym inwentarzu sugerują raczej, że mamy do czynienia z faktem dość pospolitym u Słowian sprowadzenia obcej dynastii i zlecenia jej funkcji naczelnictwa w obrębie plemienia. Byłoby to jedno z najstarszych świadectw krystalizowania się władz plemiennych u Słowian, przy tym w okolicy Krakowa, gdzie i czasy późniejsze pozostawiły niejeden ślad w tym względzie. W ślad za dynastią mogły napłynąć i pewne elementy osadnicze…”.

 

 

O Herbie Odrowąż

Wileńszczyzna była prawdziwym ogrodem botanicznym szlachty i – jakiej szlachty! Siedzieli tu od pogańskich czasów, bo od Mendoga – Jundziłłowie, Wismontowie, od Giedymina – Dogilowie, Ejgirdowie, od Jagiełły i Witolda – Krupowiczowie, Zapaśnikowie, Krupowiesowie, Wilbikowie, Mickiewiczowie, Koczanowie, Dowgirdowie, Jodkowie, Bartoszewiczowie i inni. W samym lidzkim powiecie (obecnie część rejonu solecznickiego) pod koniec XVIIIw. kwitło jakieś 600 nazwisk szlacheckich, a w tym kilkanaście rodzin o nazwisku, naszego Wieszcza, Mickiewicz

Herb Odrowąż

W polu czerwona rogacina srebrna w słup, u dołu rozłuczona. W klejnocie nad hełmem w koronie na pawim ogonie taka sama rogacina w pas.

Odmianą herbu jest w polu czerwonym rogacina srebrna w słup, pokrzyżowana, u dołu rozłuczona.

Znane są następujące średniowieczne pieczęcie z tym herbem: 1350 Piotr kasztelan dobrzyński i Jakub sieradzki; 1352 Jakub z Dębna; 1380 Jan, starosta ruski; 1384 Prandota, podsędek ziemski sandomierski; 1385 Krzesław, podsędek ziemski krakowski.

Aktem unii horodelskiej herb został przeniesiony na Litwę. Ród Odrowążów reprezentował Jan ze Szczekocin, kasztelan lubelski, do rodu został adoptowany bojar litewski Wyszegerd (W. Semkowicz, O litewskich rodach…, RTH t. V, s. 55 i 57).

Herb ten znajduje się w Klejnotach Długoszowych, herbarzach: Gelrego, Złotego Runa, Lyncenich, Codex Bergshammar i Herbarzu Bellenviller, a także w Księdze brackiej św. Krzysztofa na Arlbergu.

Wizerunek herbu znajduje się między innymi na chrzcielnicach kościołów w Korzennie i Kruźlowie Wyższym z 1486 r. (J. Kuczyńska, Średniowieczne chrzcielnice…, nr 261 i 267, s. 92 i 94), na andependium ołtarza w kościele Końskiem z XV w. (F. Piekosiński, Heraldyka polska…, s. 110), na tablicy fundacyjnej w Gnieźnie – w kaplicy Bożego Ciała – 1460 r. (P. Mrozowski, Gotyckie tablice…).

Herb najbardziej rozpowszechniony był w ziemiach: krakowskiej, sandomierskiej, samborskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, poznańskiej, lwowskiej, halickiej, przemyskiej oraz na Śląsku, Kujawach i Podolu.

Używały go między innymi następujące rodziny: Baranowski, Bębnowski, Białoczewski (z Białaczewa – skąd potem Białczewscy i Białczyńscy), Błaszkowicz, Bielawski, Bieńkowski, Bylina, Cedrowski, Chlewicki, Chomski, Chreptowicz, Czechowski, Durasiewicz, Dziewiatyński, Godowski, Gorski, Jacewicz, Jeleński, Kamieński, Kapuściński, Kietliński, Konecki, Kowalewski, Krajewski, Kwinta, Lasota, Litawor, Łukaszewski, Minkiewicz, Mińkowski, Odrowąż, Ossowski, Parczewski, Pawłowicz, Petrykowski, Pieniążek, Pruszkowski, Rozdrażewski, Siedlecki, Siemaszko, Waligórski, Wizgird, Wolski, Wysocki, Żaba, Żak, Żaranowski.

(S. Górzyński, J. Kochanowski Herby szlachty polskiej, Warszawa 1994).

Starożytni pisarze podają zgodnie, że ów herb został wniesiony do Polski z Morawii, gdzie zwał się “Odrzywąsem” a to z tej okazji, że przeciwnikowi swemu możnemu poganinowi w pewnym zajściu oderwawszy usta z wąsem, takowe wbił na strzałę i jako znak zwycięstwa oddał swemu książęciu, za co od tegoż miał otrzymać nazwę Odrzywąsa, z wyrażeniem tego znaku jako klejnot herbowy, którym dotąd pieczętują się domy Siedlnickich i Tworkowskich w Morawii.

B. Paprocki podaje, że: “Przodek tego domu, mąż jeden sławny w Morawie (w cudzej ziemi) z poganami o sztukę strzelał z łuku, potem z nim i za pasy chodził i dziwnych sztuk rycerskich z sobą próbowali. On poganin, że nań szczęścia z mocy nie miał, przed monarchą krainy onej, znając łaskę pańską; dlatego, że mu się z każdym nieprzyjacielem fortunnie w potrzebach zdarzało, chcąc i nad onym górę otrzymać, o szczudłki (popularna gra ludowa) z nim przed cesarzem czynić chciał. On z gniewu mając to sobie za zelżywość chwycił go za gębę, którą mu z wąsem i nosem oderwawszy, na strzałę wetknął i ukazał panu, który wzgardziwszy onym oszpeconym poganinem, dał temu za wieczny upominek onej jego zwierzchności i nad nim strzałę przez wąs przewleczoną, i nazwał go Odrzywąsem aż per corruptionem sermonis Odrowąż po ten wiek”.

Okólski zaś twierdzi, że przodek herbu tego strzałą z łuku wąsy obydwa i z mięsem mu uciął. W Czechach niektóre przedniejsze domy tym herbem się szczyciły.

W Polsce, nosząc pierwotnie tytuł hrabiów z Końska; zalecał się ów dom przed innymi wydaniem kilku wielkich mężów. Iwo, biskup krakowski, jaśniał swoich czasów ze szczodrobliwości dla ubogich. Pamiątki po nim widzimy po dziś dzień jeszcze: tak klasztor oo. Cystersów w Mogile takiż kanoników reg. Św. Augustyna w Krakowie, w Kaliszu – szpital dla ubogich w Sławkowie, a później w Krakowie kościół Panny Maryi. Będąc jeszcze kanclerzem poruczonem miał sobie od Leszka Białego odprowadzenie królewnej Salomei do Halicza poślubionej Kolomanowi, królowi Halickiemu. Dotąd o Odrowążach z Końska, od których poszli Koneccy; lecz drudzy pisali się z Białoczowa, od tych rozrodzili się Białoczowscy i Staszowie (Straszowie); inni z Chlewisk, od tych Chlewiccy i Szydłowieccy; inni zaś ze Sprowy. Z tych był Prandota, fortunny hetman wojsk polskich przeciw Czechom za panowania Kazimierza W., Jan, arcybiskup gnieźnieński, mąż wielce poważny w Radzie i kochający uczonych. Jako prymas kraju, dał piękny przykład poświęceń dla ojczyzny; tak podczas wojny z Krzyżakami, gdy dla zapłaty wojska zabrakło pieniędzy, kazał przetopić srebro kościelne, w którym to celu złożył też kilka synodów, by z duchowieństwem obmyśleć pomoc potrzebną do wojny z Prusakami. Ustanowiwszy nadto wiele rzeczy pożytecznych, przeniósł się do wieczności w 1464 r. Piotr, wojewoda podolski, potem ruski, pamiętny ze zwycięstw za panowania Władysława Jagiełły, który mu w nagrodę położonych zasług całe Podole i część Rusi nadał. Z domu Odrowążów, piszących się ze Szczekocina albo z Dąbna, piastowało kilku kasztelanie lubelskie. Piotr walczył zaszczytnie w wojnie tureckiej na Węgrzech ze sławnym Zawiszą.

Wł. Chrzanowski “Odrowąż”, Kolekcjoner Polski, październik 1985 r., nr 10 (150), s.14

Herb Odrowąż – do dzisiaj herb Iwanowic

Prawdziwe znaczenie herbu Odrowąż-Odrzywąs-Odrżywąż-Odrawąs.

By dotrzeć do sedna tajemnicy tego herbu trzeba sobie postawić trzy zasadnicze pytania.

Pierwsze pytanie: Co naprawdę przedstawia ten herb jako znak?

Drugie pytanie: Jakie jest prawdziwe znaczenie jego nazwy?

Trzecie pytanie: Jakie stare bóstwa i mityczne sytuacje obydwa te splecione kodem przekazy prezentują, jako logiczna całość plastyczno-semantyczna?

Jest też czwarte pytanie, na które warto odpowiedzieć:  Dlaczego zadbano w przeszłości aby ten znak znalazł sie na chrzcielnicach i w kilku innych bardzo ważnych miejscach  w I Rzeczpospolitej?

Spróbujmy sobie odpowiedzieć na te pytania po kolei.

Po pierwsze znak.

 

Oto co podają Dwaj Markowie – Derwich i Cetwiński w „Herby, legendy, dawne mity” – na temat Odrowąża (str 27):

Jak wynika z powyższego opisu, z którym zasadniczo się zgadzam, herb przedstawia piktogram Drzewa, ale nie wszystkie prezentowane w tabeli drzewa są symbolami Drzewa Świata. Strzałka Potrojona oznacza wspornik Nieba – Nieboskłonu. Jednakże ten herb nie jest prostym przekształceniem, czy też rozwinięciem, Herbu Dąbrowa – ani jego wariantem.

Herb Odrowąż miałby odpowiadać według ich analizy i analizy Romulusa Vulcanescu wariantowi 5E z przedstawionej tabeli z tym, że ograniczonemu do pojedynczej strzały. Derwich i Cetwiński piszą, że wszystkie wymienione tu herby i jeszcze kilkanaście innych można sprowadzić do obrazu Drzewa (lub Trzech Drzew) wyrastającego z Ziemi (Ziemi jako Góry lub Niecki-Koliby) i podtrzymującego Niebo , albo do Wszechświata jako Drzewa Trójdzielnego.

Tylko że akurat ten herb i znak 5E, moim zdaniem, nie spełnia zakładanej tezy.  Tak samo jak nie pasują do reszty pokazanych w tabeli „zapisów drzewa” trzy inne znaki: 3B, 3D oraz 5B. W ogóle linia 5 – symbolizuje Drzewo Zakorzenione – to symbol nie drzewa świata a Drzewa w Ogóle – czyli Boru – Żywiołu, który  w  analizie panów Marków (tak ich sobie nazywam dla siebie) występuje jako archetypiczny Las- siedlisko zwierzyny chtonicznej: dzika – kozła – niedźwiedzia – węża – wilka -lisa – żaby – jaszczurki,  stworzeń uważanych za korzenne (obecne u korzenia Drzewa Świata), uważane też za atrybutywne zwierzęta  Mieszkańców Zaświatów-Podziemi, Ciemnych Bogów. Te zwierzęta są też  reprezentantami tzw  „dolnego” szamanizmu (niedźwiedziego, wilczego, wężowego) w odróżnieniu od szamanizmu górnego (ptasiego).  Strzała z pojedynczym a nie potrójnym grotem przedstawia tutaj nie Drzewo Świata lecz po prostu  Drzewo. Drzewo stoi na rogach – strzała wychodzi spomiędzy nich. To z czego strzała wyrasta – nie ulega dla mnie wątpliwości  – to ani Góra ani Koliba – tylko Rogi – rogi skierowane w dół – jak u bawołu, barana i kozy.  Te rogi są rogami welesowymi.

Jeśli idzie o rogi bawoła, krowy, wołu – możemy tu mieć wątpliwości  – bo te zwierzęta podobnie jak tury mają częściej rogi postawione do góry niż zaokrąglone w dół, ale zdarzają się i rogi kręcone w dół.

Pan Lech Natkaniec, który zaprosił mnie na spacer po Iwanowicach, a którego interesujący tekst zamieszczam poniżej,  słusznie zauważył ciągi skojarzeń istniejących w języku polskim, jakie towarzyszyły  ufundowaniu u Polaków Roha jako opiekuna rogatego bydła:

cytuję „… Św. Roch w Polsce … jest patronem … rogacizny, którą chroni przed dżumą. Obrzędy w innych parafiach Św. Rocha wyglądają tak : bydło pędzone jest przez żarzące się ognisko (ogień wykrzesany jest przez pocieranie drewna) a potem bydło kropione jest święconą wodą w celu ochrony przed zarazą morową.

Herb ROCH- indyjski rokh- figura szachowa=słoń bojowy z wieżyczką na grzbiecie  –  Herb Iwanowic także rogi i strzała. Ach te stare herby…. Iwan Odrowąż (Odrżywąż) pokonujący poganina wg legendy czeskiej.

Iwo Odrowąż , biskup krakowski…  Iwan walczący z wężem- żmijem-Welesem. Pełgający lśniący ogoniasty żmij być może stanowiący zoomorficzne wcielenie Welesa tego wielkiego opiekuna bydła.Wielkiego rogatego bydła, roch-groch-fasola-mamut,  Słoń Indyjski jest najbliżej spokrewniony z mamutem a nie z innymi słoniami…”

Mamy tutaj znów połączenie poplątanych wątków Welesa – Pasterza Dusz w Nawiach – Boga Koźlorogiego i Koźlokopytnego  z innym „zwierzęcym” uosobieniem opiekuna sporzenia  w aspekcie rogacizny w ogóle – czyli  bydła, ale także kóz i baranów (Skotnego Boga) – WOŁOSA.

Dodatkowo do całej sprawy zamieszany został Iwo Odrowąż. Iwo-Iwan jest tym świętym, który przejął w chrześcijaństwie funkcje Peruna i jego święta oraz obrzędy z nim związane. Mimo, iż Iwo Odrowąż był biskupem, to rodzina Odrowążów była znana – podobnie jak Białoczewscy z Białoczewa herbu Odrowąż i Strasz Białaczewski z Koszczelników pod Krakowem herbu Odrowąż. Imię w rodzinach wojowników – a takimi była szlachta – przechodzi z dziadów i ojców na synów i wnuki, a Iwa – Wierzba jest co prawda  jednym z symbolicznych obrazów Drzewa Świata – Wierżby-Wierszby, ale jest też jednocześnie drzewem Ziemi i Wód.

 Korolkow – Weles – sądząc po rogach Byczy

Tradycja nadawania u Odrowążów tego imienia „po mieczu” skłania mnie dodatkowo do sądu iż Drzewo wyrastające  spomiędzy koźlich – nawskich rogów nie jest Drzewem Świata  tylko zwykłym drzewem zakorzenionym w wodach, rosnącą nad wodami Iwą – Wierzbą. Nawet jeśli jest drzewem świata to tradycja imienna u Odrowążów może wskazywać , że chodziło o Drzewo Welańskie a nie ziemskie – Zwierszenie Weli – Wierszbę.

Stara rycina – Weles jako Lis lub Wilk

Przedstawiam tutaj kilka wizerunków Welesa po to by unaocznić nam iż występują pośród artystów malujących tego boga pewne różnice w interpretacji postaci.

Gusiew – Weles jako Niedźwiedź

Jak widać nie ma jednoznaczności w tej interpretacji. Wskazuje to, że korzystając z odmiennych źródeł i tradycji można Welesa pokazać jako bardzo rożne wcielenia. Jednak większość z nich przedstawiając owego boga podążyła „ślepo” za przekazem mnicha/kronikarza – który pisał o Welesie Skotnym Bogu. Nie jest to jednak  normą. Mamy postać lisią lub wilczą i niedźwiedzią – także chtoniczne. Gusiew jak i Foronsteckij umieszcza nad głową Welesa Niedźwiedzia.

A. Klimenko – Weles – Byk

Dwa zwierzęta z wymieniowej tutaj powyżej  grupy zwierząt chtonicznych (korzennych) są przez ludzi lokowane dwuznacznie: żmija-wąż i kozioł. Te dwa akurat są atrybutami Welesa właśnie – Pana Nawi, czyli Welańskich Zaświatów. Tak zwany Król Wężów zawsze lokowany jest wysoko w górach – tak samo kozioł jest najczęściej przedstawiany jako górska kozica biegająca po szczytach. To właśnie echo, pogłos postaci Welesa i jego zwierzęcych wcieleń.   Żmij nie jest niczym innym jak Pierzasty Wąż Azteków – to skrzysty (skrzydlaty i jarzący się) – Niebiański opiórzony Wąż.

Jerzy Przybył Weles-Wołos

 

Żmij jako rodzaj smoka jest symbolem różnych rzeczy, ale żmija-wąż zaliczana jest do przebywających u korzeni Drzewa lub w dolnej części jego pnia, czyli w rejonach Świata Podziemnego. Misjonarze relacjonujący wierzenia Słowian nie potrafili zrozumieć, że Nawie są Światem Podziemnym Weli – czyli Prawi -Nieba, Nieba położonego w Kręgu wysoko, ponad Jawią – Światem Materialnym (Ziemią i wszechświatem materii). Stąd się bierze zamęt w dalszych odczytaniach znaczeń zapisanych w opowieści i w odczytaniach kolejnych dokonywanych przez nam współczesnych – którzy w dużym stopniu są także przesiąknięci retoryką kościelną (chrześcijańską) i pojęciami filozoficznymi przez jej pryzmat odczytywanymi. Katolicy i prawosławni mogą interpretować Walkę żmija z Perunem jako walkę Dobra ze Złem – owszem ten aspekt jest tam obecny, w kontekście uprawy roli i tego co dla niej dobre a co złe,  ale  generalnie jest to walka Pana Niw Niebieskich z Panem Nawi i jego Żmijami. Dlatego te Żmije są skrzydlate i latają po niebie – że są powyżej Świata Materialnego. Zaświaty – Podziemie Weli (Prawi) leży ponad światem Materialnym Widzialnym (Jawią).

Przysięga składana przez Słowian na Bydło i na Welesa Pana Życia po Śmierci – ma podwójną wagę bo bydło było rzeczą bezcenną – to tak jakby przysiąc na cały posiadany majątek, a do tego na Welesa – wiadomo – złamanie przysięgi tego typu groziłoby i śmiercią i utratą dorobku. Bydło było tak niesłychanie ważne dla egzystencji plemienia, że zasługiwało na osobnego boga – Wołosa – Włochatego Byka ze złotymi rogami (Znanego z odkrycia z Radymna i z wielu wizerunków i glinianych figurek). Tak samo ważne były rośliny uprawne – i zasługiwały na osobne bóstwa – jak choćby Rgieł – Rżęto lub Rgęto (znany z odczytów z figurek prillwitzkich – odczytany nie tylko przez Winicjusza Kossakowskiego), a zapisany także przez kroniki w postaci SimaRgła.

Jak to się dzieje że ta sama symbolika obowiązuje poprzez skojarzenie  w Indiach czy na (Sie)-Lance, czy w izolowanej od Ariów Ameryce Środkowej i Południowej, albo Północnej?

Na TV Religia widziałem film, który rozjaśnia sprawę religii Majów i Azteków i pokazuje jak bardzo zbieżne są te religie z Wiarą Przyrodzoną reszty świata – i jak budowano tamtejsze kalendarze i w jaki sposób obserwacja nieba i świata prowadziła do tego samego – do Takiej Samej Wiary Przyrodzonej.

I tam na szczycie Świata ustawiony jest Bóg Bogów – Światło Świata a pod nim Dział – Biały i Czarny (In i Yang) – Białoboga i Czarnogłów. Według kościelnej (katolickiej) interpretacji przedstawionej w tym filmie Indianie wierzyli, że krwawo zachodzące Słońce ginące w walce z Nocą i znów odradzające się rankiem krwawo, zwyciężające Noc ze stojącymi u jej boku bóstwami księżycowo-gwiezdnymi, trzeba było dokarmiać, tzn. zasilać ludzką krwią. Stąd ich religia obfitowała w krwawe ofiary. Różnica miedzy Wiarą Przyrodzoną Lądu i Mazji (Eurazji) a Wenelądu (Ameryki) sprowadza się zatem do interpretacji  faktów czerpanych z obserwacji nieba. Tu i Tam wyciągano  różne WNIOSKI co do działań jakie należy podjąć przy pomocy obrzędów i kontaktu z bogami. W Azji i Europie sporadycznie w obrzędzie religijnym stosowano ten rodzaj ofiary, a jeśli tak, to w innych celach (jako wzmocnienie sił witalnych osobniczych a nie Słońca czy Księżyca).

Film ten trzeba czytać poprzez “zabrudzoną szybę” kładzioną tutaj przez księży katolickich. Najbardziej zakłamana część to opowieść o Maryji z Gwadalupe, która miała rzekomo pojednać Indian-Ofiary rzezi z Rzeźnikami -Hiszpanami i spowodować przyjęcie przez Ofiary nowej wiary bez przemocy.

Więc jeszcze raz dla utrwalenia: Weles jest Władcą Zaświatów. Nie ma nic wspólnego ze Złotym  Bykiem – Wołosem-Sporzącym Bydło. Weles to Pasterz Dusz w Nawiach – na Weli – Pan Zaświatów – Koziogłowy a nie Byczy. Kozioł – to ten sam kozioł, który jest u katolików upostaciowanym szatanem – Nawny Kozioł z Zaświatów, anioł zepchnięty przez Boga do Piekła. Kozioł jest zwierzęciem symbolicznym, zwierzęcym ucieleśnieniem Welesa. Kozły są jego towarzyszami w zaświatach. Weles jest odpowiednikiem hinduistycznego Siwy – ale w tej części  tylko, która się wiąże z unicestwieniem życia cielesnego i przejściem duszy w Zaświaty, a także jego Odrodzeniem w Zaświatach. Trzy linie poziome ciągłe – nie symbolizują śmierci jako końca – lecz jak w I-Cingu Najwyższą Wartość Czerty (cyfry użytej jako symbol magiczny) w ogóle, oraz najwyższą czertę związaną życiem materialnym (życiem ziemskim bytów duchowych). Po 9 jest już „0” albo „1”, albo „6” – zależnie od tego o jakim z Trzech Potrójnych Kręgów mówimy – i o odrodzeniu w jakim z tych trzech kręgów bytu duchowego mówimy.

Krąg 0-3-6-9 – to Prawia – Świat Welański , Niebieski (Nadświadomość) – włada nim Światło Świata (Świętowit)
Krąg 1-3-6-9 – to Nawia – Świat Dusz Niematerialnych (Niewidzialny) – włada nim Weles i Nyja
Krąg 6-7-8-9 – to Jawia – Świat istot Żywych, Materialny (Widzialny) – włada nim Perun i Prowe


Te trzy potrójne kręgi – To Dziewięć Kręgów Ducha – stąd Świątynia Dziewięciu Kręgów w Łyskogórach (Świętogórach). Trzy potrójne kręgi Ducha to tylko jeden z aspektów dziewiętności Rzeczywistości. Innym jest przykładowo zasada Pełni = 8 Kręgów i kręgu 9  dopełniającego – wstępującego lub zstępującego z kolejnego  poziomu Świata (wyższego w niższy lub niższego w wyższy).

Oznacza to, że w Jawi (na Ziemi i we wszechświecie widzialnym) widzialnych jest 8 Kręgów Życia (rodzajów istot, lub poziomów zaawansowania życia, z którymi powiązany jest poziom duchowości owych żywych bytów). Jednakże faktyczny Krąg Żywota złożny jest z Dziewięciu Kręgów  – do 8 kręgów Jawi dochodzi bądź 1-wszy Zstępujący w Nawie – Świat Zduszów, albo 1-wszy Wstępujący w Prawię – Krąg Duchów Pomocniczych Bogów. 

W. Foronsteckij – Weles


Kozły są symbolami Welesa – ale Rogi zostały też  skojarzone ze sporzącym dostatek Wołosem . I tutaj mamy ów prastary związek, najstarszy ślad rzeczywistej tożsamości tych dwóch postaci w zamierzchłej przeszłości. To że Welesa utożsamia się często ze Skotnym Bogiem bierze się z włochatości ich obu i z ROGÓW – Rahów. Tyle że Słoń i Byk to symbole siły i Słońca i Światła – to na Lance symbol Szczęścia i Powodzenia – właśnie, sporu, sporzenia, dobrobytu.

W Herbie Odrowąż Strzała – Drzewo wyrasta z Welesowych-Kozich Rogów, które są też połową leżącej Ósemki czyli Trójką. Symbol sporzenia i dobrobytu to Trójka  -ω – leżąca rogami do góry , a symbol odwrotny, odwrócony w dół rogami to symbol  zaświatów. Z kolei połowa leżącej rogami do góry trójki to Koliba – kolebka i podkowa – symbole szczęścia, sporu, kosza-losu, kosza pełnego.  Odwrócona Podkowa zaś to symbol oddawania, wylewania lub bramy – otwartej, zapraszająca w gościnę – ale też do Wejścia w Inny Świat – Zaświaty. Wrota Nawi.

Z jakim bogiem połączyć oba te przekazy herbu – lingwistyczny i plastyczny? Okazuje się, że w znaku herbowym mogą tkwić echa różnych mitów – lecz tylko związanych z Welesem:  mitu o walce z Perunem lub mitu o walce z Wołosem/Dziwieniem-Kupałą, czyli mitów  o ochronie Drzewa Świata lub o ochronie Drzewa Ziemi – Boru-Sporu.

ks popiołów139 podkr

Co mówi nazwa Odrowąż i z jakim mitem oraz bogiem poąłczyć te dwa przekazy – plastyczny i lingwistyczny?

Znane są ze Słowiańszczyzny liczne podanie o walce Peruna (Iwo, Iwana) strzegącego Błyskawicą-Pałką Świętej Wierszby – Drzewa Życia-Drzewa Świata o walce z Welesem – bogiem Podziemnym,  o panowanie nad światem. Walka przegrana przez Welesa. Jest też znane inne podanie, o tym jak Weles walczył z Dziwieniem-Kupałą o Miano Pana Płodności, czyli Pana Nasiennego a więc władającego Drzewem Boru-Sporu, w której to walce Weles także  przegrał. Jeden z przydomków Kupały to Wesel [We(l)sel], co jest odwrotnością określenia WELES [ Wel(l)es]. Jeden i drugi z nich ma mieć kozie kopyta! Może przeciwnikiem Welesa nie był w tej drugiej walce Kupała-Dziwień, ale kudłaty, rogaty, kopytny Wołos?

Obie zostały przegrane przez  Pana Welskiego Lasu WEL-LASu – Wel-Leszego – Welesa. Drzewo wyrastające spomiędzy koźlich albo byczych rogów skierowanych ku dołowi – ku poziomowi zaświatów – wskazujących w dół  i czerwone pole – to symbol krwi kraszu – krwi ziemskiej, symbol boru – lasu ziemskiego – drzewo i to z czego to wszystko wyrasta z Nawi to symbole ODRO-DZENIA. W tym miejscu możemy przejść do rozważenia nazwy herbu i co ona nam o treści mitu może powiedzieć.

Odro-Wąż, Odry-Wąż, Odrzyj Wąs, OdraWąż, Odrżywąż, Odrzywąż, Odrohwąs, Modrohwąs, Modrahwąs, Odrahwąż, Odragwąż, Modragwąż, Odrahwąs. Zacznijmy od końca – wąż, -wąs. Wąs to rodzaj węża, który pełznie nad ustami i  po męskiej twarzy, w dół po brodzie, wije się i zwisa, wąż włosów. Od węża-żmija welesowego do wąsa poganina Morawskiego, który to us-wąs – ponoć został odrąbany razem z wargą, droga więc niedługa. Pierwszy człon wyraźnie wskazuje nas Odrę – rzekę odzierającą,  lub na Od-Rawę, od Rawy odchodzącą. Od-RA (Ra-słońce jak wiadomo, występuje też w słowie rah -róg albo RArah- Raróg – Słoneczny Ptak. RAh – róg słoneczny , róg w górę skierowany , róg wskazujący słońce – jak kły słonia  i bycz/krowiee rogi. Od-Rah – odwrotny róg, ten związany nie ze słońcem a z wodami Styksu-WELtawy (Wełtawy – Welskiej Rzeki) w Czechach i na MOR-RAwach – Rzeki Umarłych. Co ciekawe Od-Ra wypływająca rzeka  – jest także Od Ra – odwrócona (od-W-RA-tna), jednocześnie „odwrócona od Słońca”. Także wąż jest symbolem rzeki wijącej się przez ziemię, pomiędzy lasami i łąkami. Ra- Rzwa – Wolga (Welska- Wielka) Rzeka – to Wołga. Od-Ra pochodząca, czyli od Matki Rzek – Wielkiej Ra, Wielkiej Rawy.

A więc Odrowąż to Żmij strzegący Drzewa u Źródeł Odry lub Żmij Od Ra Słońca Odwrócony, Odra- Odzierająca i Odradzająca Rzeka, Jej inne miano to Wiada  – czyli Rzeka Wiodąca – Wid – Pan Wszystkowidzący – Ten który Wwija Nieć Żywota w Baję Świata – jeden z bogów Przeznaczenia, syn Mokoszy. Kolor MODRY – to kolor Baji – Materii Świata – i baja – jej odwzorowanie na Ziemi – niesłychanie szlachetny, bajecznie drogi materiał w kolorze szafirowym lub granatowym lub głębokiego błękitu – kolorze sinym (jak pisze Moszyński – niebieski nazywano sinym) – dawniej łączonym ze śmiercią, materii na którą dawniej stać było tylko najbogatszych ze szlachty sarmackiej.  Odra – Rzeka Odwrócona od RA – słońca – Modra – Wiada – Wiodąca ku Zaświatom – ku samemu Styksowi – ku Welskiej Rzece – co przepływa u stóp Szklanej Góry – Wą Welu  – z Wejściem do Jaskini Skonu – górą której strzeże smok Wizunas (Widunas-Widzunic) , zadający zmarłemu zagadki. Zatem Odra to jedna z rzek Morowej Krainy – tej którą opisuje R. Toklien jako Mordor, leżącej za Bramą Morawską.

Teraz widać też że znak skierowanej ku niebu strzały można także interpretować jako symbol Źródła – tryskającego z Nawi, być może Nawnej Rzeki płynącej przez Trzy Kręgi Ducha – Nawię, Jawię i Prawię – Źródła Rzeki Rzek, ale rzeki odwrotnej, nie płynącej do Nawi z Wierchu Weli tylko z Nawi na Wierzchołek .

Po rozpatrzeniu znaczeń wynikających ze słowa Odrowąż (Odra i Wąż), jego wymowy, możliwych oboczności  znaczenia, a także w nawiązaniu do znaczenia postaci Iwana i Iwa-Wierszby dochodzimy o dziwo do tego samego wniosku. Jakby nazwy nie interpretować będzie ona oznaczać Węża Odry – Żmija Welesowego, Strażnika Zaświatów lub źródeł Odwróconej Od Słońca rzeki która Odziera z żywota i ODRAdza żywoty. Tak więc i Iwo Odrowąż – Iwan Odradzający w walce z Welesem – i święty Roh  i Rah-Rarah, choć pozornie splatają się z tym herbem i jego historią tylko semantycznie w rzeczywistości wywodzą się ze splotu znacznie głębszego – mitycznego – zapisanego w geografii tego miejsca w którym miała się rozegrać legenda rycerska. 

Pozostało nam jeszcze pytanie czwarte, które zostawiam na deser:  Dlaczego herb Odrowąż umieszczono tam gdzie go umieszczono, na wsze czasy. 

Cytuję: „…Wizerunek herbu znajduje się między innymi na chrzcielnicach kościołów w Korzennie i Kruźlowie Wyższym z 1486 r. (J. Kuczyńska, Średniowieczne chrzcielnice…, nr 261 i 267, s. 92 i 94), na andependium ołtarza w kościele Końskiem z XV w. (F. Piekosiński, Heraldyka polska…, s. 110), na tablicy fundacyjnej w Gnieźnie – w kaplicy Bożego Ciała – 1460 r. (P. Mrozowski, Gotyckie tablice…)…”

Na dwóch chrzcielnicach przy tym na jednej w Korzennej, a drugiej w Kruźlowie umieszczono herb Welesa – Żmija Welesowego i znak Drzewa Świata Starej Wiary, albo Drzewa lub Źródła Rzeki Umarłych, wyrastających (Drzewo lub źródło) z Welesowych Rogów, z symbolicznego przedstawienia Nawi.  Zwróćmy uwagę, że Korzenna nawiązuje do korzeni i chtonicznego korzennego charakteru tego herbu, a Kruźlowa do Kruża – rytualnego, ofiarnego kielicha pogańskiego który w obrzędach słowiańskich krążył od ust do ust i z którego każdy upijał łyk somy muchomorowej, albo gańdzi konopnej, albo makiwary – makowej,  zanim wszyscy zjednoczeni transem ruszyli po Kole w Wirowy Tan (Wrzino Kolo – Wrzące Koło, wRAny Krąg) symbolizujący Krąg Odwieczny – Krąg Życia i Śmierci – Przeistoczenia, Przepoczwórzenia  i odRAżenija (odwrócenia się od RA  – czyli śmierci) i – ODRO-dzenia. Dalej herb umieszczono w najważniejszym miejscu Gniezna – w Gnieździe – na tablicy fundacyjnej – fundamentalnej – kaplicy Bożego Ciała – a więc nowego kultu. Oraz na ołtarzu kościoła w Końskiem – Czego symbolem jest Koń – Wierzchowiec Biały i Czarny – Wszystkich Bogów Najwyższych Trzech Kręgów – Czterotwarzowego, Trzygłowych i Dwugłowych – jest symbolem Najwyższego Boga, Działu Działów i Kirów Świata – na raz, jest reprezentantem ich wszystkich. 

Co możemy powiedzieć zatem o przedstawicielach herbu Odrowąż, pochodzącymi z Moraw i Litwy, z miejscowości Końskie – o tych wszystkich osobach, które umieściły owe herby tak przemyślnie, że przetrwały nienaruszone kilka stuleci i mówią dziś do nas to co miały do powiedzenia zawsze, oraz to czego nikt nie mógł wypowiedzieć w Polsce głośno przez 1000 lat chrześcijańskiego terroru – Mówią, że ci którzy je rozmieścili w charakterystycznych miejscach – na chrzcielnicach w ołtarzach i tablicy fundacyjnej Kaplicy Bożego Ciała w Gnieźnie  – dobrze wiedzieli co czynią. Mówią nam bez słów to co nam chcieli przekazać – Byliśmy i trwaliśmy – kto potrafi czytać ten odczyta, iż Trwaliśmy i nie Poddaliśmy się nigdy – odczyta nasze ślady zawsze i wszędzie.

Jak odkrywamy ta mapa jest zmanipulowana – przeszła katolicką cenzurę, bowiem nie zaznaczono tutaj że w Krakowie i okolicach Krakowa było kilkanaście ośrodków ariańskich – Braci Polskich – w tym całe wsie ariańskie, takie jak Iwanowice.

Młodsze dzieje – Bracia Polscy

Z okresu VII-X w. ślady osadnictwa plemiennego dokumentują wykopaliska w Damicach. Odkryto tam fragmenty naczyń glinianych wykonanych już przy użyciu koła garncarskiego. Damice to gród zamieszkiwany przez dłuższy czas. Stwierdzono ślady budynków powierzchniowych, budowane na zrąb, jednoizbowe. Odkryto też kamienną formę do odlewania ozdób. Gród w Damicach to typowy Wiślański, rozległy (o powierzchni 7 hektarów)  gród obronny przylegający do Dłubni. Podwójną linię wałów w kształcie podkowy uzupełnia palisada z drewnianych słupów. Dzisiejsza wysokość wałów sięga 2-2,5 m a podstawa ma szerokość nawet 15 metrów.

Innym grodem ze średniowiecza jest Góra Zamczysko w Imbramowicach, wzniesione na cyplu ze stromymi ścianami nad Doliną Dłubni. Dodatkowo ukształtowane na cyplu wały ziemne o kształcie pierścieniowym od strony wzniesienia zabezpieczone fosą. Gród wykorzystał sąsiednią wysoką skałę jako wieżę strażniczą.

W X w. obszary małopolski włączone zostały do państwa Czech a pod koniec wieku Mieszko I zbrojnie zdobywa i na trwale włącza do państw polańskich Piastów.

XIII w. – wieś należała do rodu Odrowążów, później Pieniążków

XVIII w. – wieś należy do ks. Augusta Czartoryskiego

Podobnie jak w Aleksandrowie Toporczyków i tu u Odrowążów a potem Dłuskich działali Bracia Polscy.Przez 70 lat Iwanowice były lokalnym ośrodkiem Arian, przyjeżdżali tu również Bracia Czescy i Kalwini. W 1557 roku zwołany tu został nawet synod Braci Polskich.

Tak się dziwnie składa, że moja rodzina wywodzi się po części z Kościelnik (Koszczelniki) od Strasza z Białczowa (Białoczowa) i że tamci Białaczewscy-Białoczewscy i Białoczyńscy-Białczyńscy posługiwali się herbem Odrowąż – tak samo jak Odrowąże-Pieniążkowie z Litwy i z Iwanowic. Istnieją też więzy rodzinne między Mickiewiczami a Klemensiewiczami i później Tillami i Pagaczewskimi we Lwowie. Rodzimowiercy musieli w długim okresie – przez stulecia – ukrywać swoje prawdziwe poglądy i wierzenia, ale rozpoznawali się i trzymali blisko siebie – często też zawierali związki małżeńskie w bliskim i sprawdzonym kręgu osób, co do których mieli pewność, że nie zostaną zdradzeni.

  Zwracam uwagę na fakt, że wieś należała też do Czartoryskich – których już tutaj wymienialiśmy na naszych łamach wielokrotnie w różnych kontekstach a to Byka z Radymna, a to Księgi Trentowskiego, a to innych masońskich i rodzimowierczych działań.

Chcę tu powtórzyć jeszcze raz wszystkim tym którzy masonów nie lubią, że było wśród nich tak jak i wśród Arian – Braci Polskich wielu „ukrytych” rodzimowierców, i że dzięki swego rodzaju ukrytej koegzystencji z nimi Strażnicy Wiary Słowian mogli przekazać nam – współczesnym – wiele opisów, podań i masę nieocenionej wiedzy o starych Przyrodzonych Wierzeniach Słowian. Oficjalne mapy pokazujące zasięg oddziaływania Arian terenów tych nie obejmują.

Iwanowice były świadkiem wielu zdarzeń historycznych. Tu w XVI wieku działali bracia polscy. W 1557 odbył się tu ich synod. Rekatolicyzacja wsi nastąpiła po przejściu rodziny Dłuskich, właścicieli Iwanowic na katolicyzm. Wówczas kościół wcześniej zamieniony na zbór, po odrestaurowaniu ponownie został konsekrowany w 1624. W 1809 roku przez wieś przeszły w zwycięskim pochodzie wojska księcia Józefa Poniatowskiego, podążające za wojskami austriackimi.

Pierwsza wzmianka o Iwanowicach pojawiła sie w dokumentach w 1218 roku, kiedy to Wiesław Prandota z Prandocina zakupił te wieś. Nazwa Iwanowice to typowa formacja patronimiczna, utworzona za pomocą przyrostka – owice od imienia Iwan. Istnieją dwie teorie wyjaśniające pochodzenie nazwy miejscowości. Pierwsza (bardziej prawdopodobna) odwołuje się do dokumentu wydanego w 1228 roku przez biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża. Znajduje się w nim wzmianka, ze Iwan, syn Sieciesława z Dłubni jest zobowiązany do płacenia dziesięciny na rzecz nowo-powstałego klasztoru Norbertanek w Imbramowicach. Wynika z tego, ze w XIII wieku Iwanowice były posiadłością rycerza Iwana i od jego imienia zostala utworzona nazwa wsi. Druga (mniej udokumentowana koncepcja zakłada, ze nazwa miejscowości powstała od imienia wspomnianego biskupa krakowskiego, Iwo (Iwona) Odrowąża. Początkowo miejscowość ta była określana opisowo – Villa Iwanij filii Setheslai de Dlubnia. W dokumencie z 1279 roku wydanym przez Bolesława Wstydliwego używa się nazwy Iwanowice. Potem rożnie ja zapisywano: Biwanowicze, Janowicz, Iwanowicz czy Giwanowicze. Do pierwotnej nazwy Iwanowice powrócono pod koniec XV wieku. Badania archeologiczne prowadzone pod kierunkiem prof. Jana Machnika z PAN w Krakowie wykazały,ze Kotlina Iwanowicka i otaczające ja wzgórza były zaludnione już w czasach prehistorycznych. Najdawniejsze ślady osadnictwa pochodzą z czwartego tysiąclecia przed nasza era. Ludność trudniąca się rolnictwem i hodowla bydła zamieszkiwała te tereny już w młodszej epoce brązu. Natomiast z okresu wczesnego brązu odkryto osadę obronna, z wczesnej epoki żelaza grobowce całopalne i szkieletowe oraz cmentarzysko szkieletowe wskazujące na wpływy celtyckie. Całkiem prawdopodobne jest, ze w IX wieku tereny te należały do plemiennego państwa Wiślan o przyłączone do państwa Mieszka I zostały prawdopodobnie w 988 roku. Od końca XIII wieku do początku XVI Iwanowice należały do rycerskiego rodu Pieniążków herbu Odrowąż. W 1342 roku wieś została przeniesiona z prawa polskiego na niemieckie. Na początku XVI wieku, Iwanowice odkupił od Stanisława Pieniążka jego ojczym Piotr Dłuski herbu Kotwicz, który był zwolennikiem reformacji. Pod koniec XVII wieku ówczesny właściciel Piotr Firlej sprzedał wieś wraz z okolicznymi dobrami księciu Augustowi Aleksandrowi Czartoryskiemu. Po jego śmierci (poprzez ślub córki Izabeli z księciem Stanisławem Lubomirskim) właścicielem Iwanowie został ród Lubomirskich. Były to czasy świetności tej miejscowości. Wieś oprócz dworu, folwarku miała trzy młyny, swój tartak, folusz, dwie karczmy, olejarnie i browar. Oprócz chłopów mieszkali tu również rzemieślnicy. W 1792 roku dobra iwanowickie przeszły na własność Salomei i Michała z rodu Kolumna Walewskich. Iwanowice po trzecim rozbiorze Polski (1795 r.) znalazły się w zaborze austriackim i weszły w skład powiatu olkuskiego należącego do tzw. Galicji Zachodniej.

Iwanowice były też polem działań powstania styczniowego. Tu stacjonowały w punkcie etapowym pomiędzy Ojcowem, a Miechowem powstańcze oddziały pod dowództwem Apolinarego Kurowskiego, a okolica stawała się często miejscem potyczek z wojskami rosyjskimi. Tędy przemaszerowały oddziały Mariana Langiewicza, który w niedalekiej Goszczy ogłosił się dyktatorem powstania. Niestety po upadku powstania styczniowego przyszły czasy ciemnoty, zacofania, pijaństwa i rusyfikacji.

W 1809 roku Galicja Zachodnia została przyłączona do Księstwa Warszawskiego. W 1817 roku Iwanowice były miejscem ostatniego postoju konduktu żałobnego wiozącego zwłoki księcia Józefa Poniatowskiego na Wawel, co stało się powodem wielkiej manifestacji patriotycznej. W rok po powstaniu styczniowym, na mocy dekretu uwłaszczeniowego cara Aleksandra II, chłopi otrzymali prawo własności do użytkowanej ziemi. Utworzono tu gminę zbiorowa z siedziba sadu gminnego. Podupadły już wówczas majątek kupił od Walewskich Wilhelm Zawadzki. Wybudowana przez niego gorzelnia zajmowała pierwsze miejsce w całej guberni kieleckiej. W końcu XIX wieku dwór iwanowicki był własnością najpierw żydowskiego kupca Heinemana i Herszla Lublinera, potem rzadcy Wawrzyńca Okrajnego i ponownie spółki żydowskiej. W listopadzie 1914 roku w wyniku trwającej dwanaście dni bitwy miedzy Rosjanami i wojskiem austriackim, wieś Iwanowice została zniszczona, odbudowana po odzyskaniu niepodległości Polski.

Kapliczka św. Rocha przy Świętym Źródle

Jak widać rodzina Dłuskich, nota bene spokrewniona z Odrowążami-Pieniążkami przez małżeństwo Piotra,  nie zdecydowała się razem z Braćmi Polskimi emigrować do Niderlandów, czy do Ameryki Północnej i zakładać Masonerię w USA, dając Stanom Zjednoczonym ich słynną Konstytucję. Wobec Kontrreformacji  przyjęli linię bardziej spolegliwą – wyrzekli się swoich poglądów i ocalili majątek przed takim losem jaki spotkał Aleksandrowice Toporczyków i Kochanowskich – nie zostali spaleni ani splądrowani, ani zamordowani. Nie wątpimy też o związkach rodzinnych Pieniążków herbu Odrowąż z Białoczewskiemi-Białoczyńskimi herbu Odrowąż z pobliskich Koszczelnik, spod Góry Kościeja. Nie mamy Dłuskim za złe pozornej zmiany poglądów, dokonanej pod naciskiem przemocy i groźby banicji oraz utraty majątku, siedziby piastowanej od pokoleń, bo od XIII wieku. Taką karę przewidywała kontrreformacja dla odszczepieńców od katolicyzmu. A wyobraźcie sobie jaka byłaby kara dla jawnych pogan, skoro dwór w Aleksandrowicach, również należący do rodziny ariańskiej, splądrowano i spalono a właściciela przegnano. Wręcz odwrotnie – dzięki takim rodzinom jak Czartoryscy czy Dłuscy i wielu wielu innym właśnie Wiara Przyrodzona Słowian (pogaństwo) przetrwała.

Pamięć o tych rodzinach i osobach celowo wymazuje się w Polsce (i to od wieków) z oficjalnych dziejów, albo ten aspekt ich działania się w ich życiorysach celowo pomija – wmawiając ludziom – że pogaństwo tj. Wiara Przyrodzona Słowiańska w Polsce nie przetrwała i straciła ciągłość.

NIE, WIARA PRZYRODZONA SŁOWIAŃSKA NIE STRACIŁA NIGDY CIĄGŁOŚCI i cały czas była kultywowana i uprawiana – między innymi dzięki mądrości takich rodów jak Jagiellonowie, Twardowscy, czy Kochanowscy – bo to Jan Kochanowski utrwalił najgłębszy i najbardziej dobitny przekaz o swojej Wierze Jedynej – Wierze Rodzimej – o swoim pogaństwie – w swoich wierszach (czyt. opracowanie Joanny Salamon o jego „słonecznych” ukrytych przekazach we fraszkach). 

Jeśli prześledzicie uważnie daty, jadąc w dół po Czarnym Pasku po prawej stronie ekranu, przy życiorysach osób będących Strażnikami Wiary oraz przeczytacie opowieści o nich w dziale „Świątynie Światła Świata” (niżej na tymże pasku), albo jeśli przeczytacie o ich życiu i działaniu w innych artykułach np.: o zaginionym Złotym Byku z Radymna, albo o Kopcach i Wzgórzach Świętych – to zobaczycie , że nie ma takiej epoki i takiego czasu, kiedy by oni nie żyli i nie przekazywali sobie wierzeń i obrzędów z ust do ust i nie działali i nie zostawiali po swoim działaniu widomych – OCZYWISTYCH – znaków. To z powodu tychże oczywistych znaków kościół katolicki zabronił usypania Janowi Pawłowi II kopca w Krakowie.

Czy zdaje się wam, że to przypadek, że to kaprys jakiegoś kardynała? kk – połapał się ostatnio co znaczą te kopce, ale cóż – za późno panowie – Czas dojrzał bowiem byśmy usypali po 1000 latach pierwszy oficjalny POGAŃSKI KOPIEC w Polsce – i uczynimy to.

Wzgórze Klin

Spacer po Iwanowicach.

(autor z Lech Natkaniec)

Zapraszam na spacer do Iwanowic, położonych w pięknej dolinie Dłubni.
Na słonecznym, tłumie odwiedzanym przez jaszczurki zwinki i padalce pagórku, postawiono Kaplicę Św. Rocha, wyobrażonego z pasterskim kijem i włochatym psem pod nogami.
W dzieciństwie nazywaliśmy ten pagórek wzgórzem jaszczurek a z krzemienia, który tam licznie występuje krzesaliśmy ogień.Pagórek obecnie porastają akacje lecz samosiejki wiązów ciągle się rozwidlają :) Z podziemnej skały wybija silna, czysta, źródlana woda, która jak niesie legenda, ma uzdrawiającą moc.
Obchody Św. Rocha w połowie sierpnia przyciągają mieszkańców wsi wraz ze zwierzętami: końmi, psami, chomikami i innymi domownikami.
Zaintrygował mnie Pan i zabawiłem się w internetowego detektywa :)
Św. Roch w Polsce nie jest patronem lekarzy i aptekarzy jak we Włoszech lecz rogacizny, którą chroni przed dżumą. Obrzędy w innych parafiach Św. Rocha wyglądają tak : bydło pędzone jest przez żarzące się ognisko (ogień wykrzesany jest przez pocieranie drewna) a potem kropione święconą wodą w celu ochrony przed zarazą morową.

Herb ROCH- indyjski rokh- figura szachowa=słoń bojowy z wieżyczką na grzbiecie :) Herb Iwanowic także rogi i strzała. Ach te stare herby…. Iwan Odrowąż (odrżywąż) pokonujący poganina wg legendy czeskiej.

Iwo Odrowąż, biskup krakowski w niedalekich Wysocicach ufudował kościół a obok w Kacicach klasztor. Iwan walczący z wężem- żmijem- Welesem.Pełgający lśniący ogoniasty żmij być może stanowiący zoomorficzne wcielenie Welesa tego wielkiego opiekuna bydła.Wielkiego rogatego bydła, roch-groch-fasola-mamut :) Słoń Indyjski jest najbliżej spokrewniony z mamutem a nie z innymi słoniami :)
…i ta baja byłaby snem o utraconym królestwie, gdyby nie fakt potwierdzony archeologicznie, że w Iwanowicach znaleziono osadę z II w.p.n.e. Gdzie na Górze Klin i na Babiej Górze odnaleziono kurhany, żelazny miecz i od włóczni bogato zdobioną tuleję. Że niby ,,celtycką” (eksploratorzy.com.pl :))

Iwanowice zasłynęły jako silny ośrodek działalności braci polskich, którzy zostali wygnani za herezję, ponieważ dopuszczali by kazania odprawiały kobiety. Kapłanki nauczały o równouprawnieniu. W środku wsi jest kapliczka Matki Boskiej Pocieszycielki. Nad rzeczką Minóżką jest jeszcze jedno stanowisko archeologiczne, na wzgórzu o wdzięcznej nazwie Wysyłek.
Zapraszam Lech Natkaniec

Pochówki szkieletowe z Babiej Góry w Iwanowicach

Odpowiedź – czyli czy zabytki celtyckie świadczą o obecności Celtów, a kultura Przeworska rzeczywiście jest germańska?

Dziękuję za zaproszenie i przyjmuję je – Iwanowice były w moim planie. Oczywiście pański tekst będzie częścią ilustracji tej nowej odkrywczej wyprawy. Przy okazji na pewno wykryjemy też różne nowe rzeczy, ale osią przewodnią owej wyprawy do Iwanowic uczynię inną sprawę – sprawę nowego sposobu spojrzenia na odkrycia archeologiczne.

Na początek z Wiki o Grupie Tynieckiej do której należeć mają rzekome zabytki celtyckie z Iwanowic. Jak wykazaliśmy wyżej nigdy nie dowiemy się jaka jest chronologia w tym odkryciu – z powodu pewnych zaniedbań. Ale udowodnię wam, ze nawet gdyby tych zaniedbań nie było mówienie o Celtach w Polsce jest tylko nie opartym na mocnych podstawach domysłem, żeby wręcz nie nazwać tego nadużyciem z punktu widzenia nauki.  Tak to jest nadużycie naukowe – bo przedstawia się owe hipotezy i domysły jako fakt w tonie niepodważalnym.

Cytuję – oto przedruk z WIKI:

Grupa tyniecka – grupa epoki żelaza okresu lateńskiego. Stanowiska tej kultury datowane są od 200 roku p.n.e. do przełomu er. Swoją nazwę wzięła od eponimicznego stanowiska Tyniec pod Krakowem. Grupa ta utożsamiana jest z Celtami

Obszar występowania:

  • Małopolska na górną Wisłą, okolice Krakowa po Nidę i Rabę, oraz tereny nad górnym Sanem

Chronologia:

  • datowane są od 200 roku p.n.e. do przełomu er
  • III wiek p.n.e. (okres La Tène B2) – wyłącznie pojedyncze zabytki.
  • La Tène C1- stałe osadnictwo, odkryto groby książęce wojowników w Iwanowicach.
  • większość materiałów zwłaszcza w okresie późniejszym niż La Tène C1 znana z osad.

Osadnictwo (wydzielamy 3 fazy):

  • faza I: naczynia z gliny z dużą ilością grafitu, prawdopodobnie importowanego z Czech. Najważniejsze stanowiska tego okresu to Pełczyska, Kraków-Wyciąże, Kraków-Pleszów, Dalewice.
  • faza II: ceramika lepiona ręcznie, podobna do tej wytwarzanej przez ludność kultury przeworskiej, jednocześnie występowała ceramika celtycka: siwa robiona na kole z gliny ilastej oraz ceramika z pierwszej fazy.
  • faza III: ceramika bardzo dobrej jakości, cienkościenna, robiona na kole, malowana.

Gospodarka:

  • wysoko rozwinięta kultura gospodarcza
  • dobrze rozwinięta produkcja garncarska co poświadczone jest odkryciami pieców kopułowych w Krakowie
  • dobrze rozwinięta metalurgia poświadczona odkryciami kawałków żużli oraz pieców w Krakowie-Wyciążu oraz Krakowie-Krzesławicach. W produkcji żelaza posługiwano się umiejętnością nawęglania.
  • lokalne emisje monet (odkryto formy do kształtowania)naśladujące statery muszlowe, określane są jako typ krakowski, a datowane są na I w. p.n.e.. Najważniejsze stanowiska: Gorzów koło Oświęcimia oraz Kryspinowo.

  Pisanie o Kulturze Przeworskiej jako o germańskiej jest takim samym nadużyciem jak pisanie o grupie tynieckiej jako o Celtach.

Otóż to nic nie zmienia w pięknych słowiańskich legendach i starożytnych opowieściach i w starożytnych powiązaniach Prasłowian i Słowian z bardzo różnymi kulturami archeologicznymi, że odkryto jakąś osadę opartą na wzorze celtyckim i że odkryto w niej przedmioty oparte o wzór celtycki. Czas skończyć z XIX wiecznym podejściem do odkryć archeologicznych i XIX wieczną koncepcją PODBOJU jako jedynej drogi rozprzestrzenienia cywilizacji i Kultury. Jest to kompletnie nielogiczna koncepcja w świetle odkryć nauki ścisłej i niepodważalnej jaką jest genetyka.

Nauka ta powiada, że ludność o haplogrupie Y-DNA R1a1 powszechnie uznawana za Prasłowian=Scytów=Ariów oraz ludność o haplogrupie I1 i I2 uznawana za Staroeuropejską mieszka w Europie w sposób ciągły od tysiącleci. R1a1 – co najmniej od 10.000-7.000 p.n.e nad Adriatykiem i Dunajem, a od 5.000 – 3.000 p.n.e także na północy (po zejściu lodowca) – nad Łabą, w Skandynawii, nad Odrą, Wisłą i Dnieprem. Ludność r1a1 oraz I1 utworzyła etnos i język {Staro}Skandynawski, a ludność R1a1 i I2 {Staro}Słowiański.

Stwierdzono, ponad wszelką wątpliwość, że ta ludność zamieszkuje te tereny w sposób ciągły =- bez żadnych przerw. owszem zdarzało się że wybito w wojnie osadę, gród, spalono i zniszczono fragment terytorium – to nawet mogły być sąsiedzkie zajazdy i porachunki tego samego etnosu a nie obcych. Jednak nigdy nie zniszczono ciągłości genetycznej a więc i ciągłości języka i ciągłości przekazu cywilizacyjnego na tych terenach które wyżej opisałem. Ludność Staroeuropejska (niearyjska) mieszka na tym terenie nieprzerwanie od 30.000-25.000 p.n.e. A odkąd pojawili się Ariowie=Scytowie=Prasłowianie też wcale nie została wybita, wymordowana i nie zanikła – jej język także nie zniknął tylko wtopił się i przekazał słowiańskiemu swój wkład oraz skandynawskiemu swój wkład kulturowy.

O czym świadczą znaleziska celtyckie- taki miecz mógł zostać zakupiony tu na miejscu, albo gdzieś daleko bo Słowianie bywali daleko – w Małej Azji, w Centralnej Azji, w Persji, w Chinach, w Indiach, w Rzymie i Grecji i w Egipcie.

Znalezisko takie może świadczyć tylko o 3 rzeczach:
1. O “przejęciu”/zdobyciu przedmiotu- nabyciu go w posiadanie (broń po wrogu także się przejmowało -nikt jej nie zostawiał na polu wal;ki bo była zbyt cenna), a także o “przejęciu” wzoru lub sposobu produkcji od Celtów.
2. O współprzebywaniu Celtów na tych terenach i przekazywaniu własnych sposobów życia – pokojowym – przez kupców, rzemieślników itp. Nawet teraz obserwujemy emigrację zarobkową i reemigrację z nowymi wzorcami
3. Być może o jakiejś formie dominacji Celtów – ale czasowej, ograniczonej, mogącej gdzieniegdzie pociągać wojenne wyniszczenie – lecz dominacji w gruncie takiej która doprowadziła do tego , że ciągłość genetyczna i językowa i kulturalna nie została na powyższych terenach nigdy przerwana.

My jesteśmy żywym dowodem na poparcie tej tezy – nasze geny i nasz język współczesny – słowiański-polski. Archeologia współczesna nie ma prawa powtarzać dalej błędnych koncepcji i XIX wiecznych nacjonalistycznych pangermańskich bredni. Ci którzy nie uznają genetyki i nie wyciągają wniosków i nie modyfikują archeologii to są antynaukowcy, którzy powtarzają nadal że “Ziemia jest płaska i leży w środku Wszechświata” podczas gdy już dawno wiadomo że jest to BREDNIA.

Zawsze przy tej okazji przytaczam też przykład. Gdyby z jakichś powodów DZISIAJ ze świata zniknęło pismo – wszelkie zapisy elektroniczne i wszystkie pisane dokumenty – mielibyśmy do czynienia z taką sytuacją jaka była za czasów kultury łużyckiej, którą odkrywamy wyłącznie z wykopalisk. 

Wykonajmy eksperyment myślowy: Co się stanie gdy archeolodzy odkopią naszą kulturę która zapadła się z jakichś powodów pod ziemię – gdy będą kopać za 5000 lat i zastosują ten sam sposób myślenia jaki stosuje się dzisiaj?

Odkryli nad Łabą i Wisłą kamienie (budowle) i przedmioty z lat 1940- 2010. Na podstawie starej koncepcji rozprzestrzenienia cywilizacji muszą dojść do wniosku, że nad Wisłą i Łabą po Kulturze Trabanta i Moskwicza oraz pochówku szkieletowego nastąpiła w 1989 roku – wymiana ludności w wyniku wojny i podboju przez cywilizację Zachodnią i nastała Kultura Volkswagena-Toyoty z elementami pochówku ciałopalnego. Wnioski: ludność zamieniła się w Germano-Japończyków palących zwłoki w urnach oraz używających języka japońskiego bądź niemieckiego. Jest to bzdura oczywista. Polacy nadal są, jak wiemy, nad Wisła, mamy rok 2012 a język się nie zmienił. Kwitnie sobie kultura toyoto-volkswagena, choć nie było żadnego podboju. Ludność miejscowa nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie wprowadzi sobie sama kulturę toyoto-volkswagena w miejsce trabanto-moskwicza i skończy się ów siermiężny soc-trabancizm.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie z naszej mam nadzieję pouczającej wycieczki do Iwanowic pod Krakowem.

   
     
Podziel się!