Balkonowy busz – czyli tylko o naszych Domowinach

Domowinowie jak wiadomo to nie są domownicy to dużo więcej. Domowinowie to duchy opiekuńcze domu, które manifestują się prze3de wszystkim w naszych Mniejszych Braciach – roślinach i zwierzętach (Zróstach i Zwirzorach, którzy towarzyszyli Zerywanom w upadku z Weli na Ziemię i z nimi zamieszkali).

Wiadomo, że każde miejsce ma swoje wibracje, energie i duchy. Te duchy to przede wszystkim bytująca tam gdzie stawia się dom Żywa Przyroda, ale też wszystkie energie Ziemi i Światła Świata (Wszechświata) związane trwale z tym miejscem.

Ludzie nieczęsto rozumieją, że budując gdzieś dom i obejmując miejsce wkraczają w gęstwę żywych bytów i bytów duchowych, oraz sił wypełniających dane miejsce.

Tutaj wspomnienie – ten sam balkon i jeden z jego domowinów na drugim planie. To zdjęcie z roku 1987 – ja i moja córka Sawa. Jak łatwo obliczyć dzisiaj ona ma już 25 lat, a ten domowin z tyłu – Pieńka, Mafafa, Gandzia – był nam stałym towarzyszem w ponurych choć także kolorowych latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.  Skoro moja córka ma 25 lat ta sprawa uległa przedawnieniu i mogę spokojnie opublikować to zdjęcie. Swoją drogą uważam że państwa zwalczające konopie i marihuanę powinny się zająć może lepiej stworzeniem miejsc pracy dla potrzebujących. A jeśli już są takie „koszerne” to powinny zlikwidować swój własny trucicielski przemysł , który zabija ich obywateli każdego dnia – zatrutą wodą, zatrutym powietrzem i pożywieniem, i powinny oczywiście zająć  się używkami, które same produkują i z których czerpią zyski – alkohol, tytoń. Alkohol i tytoń to sto razy straszniejsze trucizny od „wywrotowej” (pozwalającej zobaczyć względność świata, a więc niebezpiecznej dla nich) marihuany. Moje córki Kira i Sawa otrzymały na drugie imiona – Maria i Janina – po swoich babciach, ale też znaczy to: Marii- Huana. Żeby być szamanem nie trzeba używać żadnych ziół, ale trzeba ich spróbować, choćby po to żeby wiedzieć o czym się mówi. To zdjęcie służy ilustracji – Otóż te konopie odnawiane co roku z własnych ziaren rosły u nas 10 lat – od 1978 do 1988. To domowin sprowadzony przez nowych mieszkańców miejsca – lecz byt tutaj przejściowy. Są więc domowinowie Zastani, Przyniesieni na Stałe i Domowinowie Tymczasowi, a także Gatunkowi. Niektórym ludziom odpowiada związek z psem albo kotem, a niektórym z zupełnie innym gatunkiem domowina – to samo jest z roślinami. Zmieniają się osobniki, ale nie gatunki, albo zmieniają się i osobniki i gatunki. Wśród roślin – co jest wśród zwierząt niemożliwe ze względu na ich krótki żywot – są jednak osobniki, które trwają z nami przez całe życie , albo są obecnie od pokoleń w jakiejś rodzinie, a nawet w tym samym miejscu.

Ten sam kąt balkonu dzisiaj – 2011. To także ilustracja tego, jak sami się zmieniamy, a z nami zmienia się nasze otoczenie.

Moje szamańskie eksperymenty z ziołami i substancjami skończyły się w 1988 – bez żadnych problemów, po prostu dowiedziałem się o świecie już wszystkiego czego mogłem się dowiedzieć dzięki nim. I to był koniec. 

Lobelie – domowinowie przejściowi, coroczni, coraz to inne osobniki, gatunkowo obecni jednak stale od 20 lat.

Tu rosła marihuana. Lecz, kiedy wyczerpie się możliwości ziół – prędzej lub czasami później (nie raz bardzo szybko, jeżeli zioła stoją w sprzeczności z naszą konstrukcją), trzeba się oprzeć na własnych cechach osobowych i poruszać się w obrębie własnych psycho-fizycznych możliwości.  Zioła pozwalają spojrzeć na Rzeczy z boku i zrozumieć odmienność innych od nas samych, w tym odmienność istot najbliższych, a także poznać własne możliwości wewnętrzne – psychiczne (duchowe) i organiczne (fizyczne).

Nasturcja i powój są sadzone co roku, ale towarzyszą nam od około 10 lat nieustannie. Pelargonie to już jakieś 30 lat, ale to są”stałe”  gatunki – Domowinowie Gatunkowi, a osobniki co roku się wymieniają, wyrastają od ziarna i giną gdy przychodzi wczesna zima – przymrozki.

Możliwości rozwoju wewnętrznego poprzez zioła w moim wypadku wyczerpały się w 1988 roku (po 19 latach, bo zacząłem w 1969). Znacznie trudniej było mi się rozstać z tytoniem, od którego byłem uzależniony psychicznie bardziej niż od jakiegokolwiek innego narkotyku – zrobiłem to dopiero w roku 2001 (po 34 latach) , jedną decyzją – jednego dnia, bez bólu, bez żadnych fizjologicznych objawów – to było 10 lat temu i nie wziąłem od tamtego czasu papierosa do ust.Tytoń i alkohol nie rozwijają – one wyniszczają organizm dając jedynie chwilowe odprężenie nerwom.

Ta pałka na pierwszym planie to przypadek Domowina Pełnego – jest to bowiem gatunek który nam towarzyszy we wszystkich miejscach gdzie mieszkaliśmy, towarzyszy nam cały czas – to kaktus , który nigdy nie kwitnie, a tylko rośnie, rośnie i rośnie – ma imię: nazywamy go Niebieskie Stużebro – dlaczego tak? Widać, że jest niebieskawy, no i ma sto żeberek. Niebieskie Stużebro było z nami kiedy mieszkaliśmy jeszcze u moich rodziców przez 2 lata po naszym słowiańskim ślubie (swadźbie), potem przez 4 lata w wynajętym mieszkaniu w Nowej Hucie (Mistrzejowice), wreszcie od 1977 roku na Prądniku. To nasz wspólny nabytek z czasów narzeczeńskich (narzeczeństwo było dosyć krótkie, ale sporo zdążyliśmy różnych rzeczy nabyć i sprowadzić –  i nie tylko rzeczy, także sprowadzaliśmy pierwszych domowinów. Stużebro jest z nami od 1972 roku, a wtedy miało kilka centymetrów wysokości. Dzisiaj jest po dwóch potężnych cięciach, bo nie mieściło by się w drzwiach balkonowych.

Jeżeli ktoś długo używa różnych substancji i żyje w zdrowiu to  wnioski co do hipokryzji rządów i mediów narzucają się same,  wnioski dotyczące monopolu państwa na produkcję alkoholu i koncernów na produkcję nikotyny – jedynych oficjalnie dopuszczonych do obrotu narkotyków, także.

Do takich wniosków  dochodzi się jednak nie po 30 latach, lecz po pierwszych trzech użyciach substancji przedstawianych, jako wampiryczne wysysacze żywota i równowagi psychicznej. Tak to są substancje niebezpieczne, bo otwierają ludziom oczy – Jak jest niebezpiecznie, kiedy ludziom „otwierają się oczy” pokazał Komuchom rok 1980.

Te substancje bardzo szybko otwierają ludziom oczy przede wszystkim na hipokryzję rządzących i na zalety wolności. To prowadzi do nieczułości na autorytety i daje hermetyczny stosunek do propagandy.

Tutaj inna Pałka. Mamy trzy Pałki. Kosmatka – to ta którą tutaj widać. Pałka Kosmata – albo Kosmatka, jest najmniejsza ze wszystkich Pałek. Nazwa „kosmatka” sugeruje coś miłego, ale gąszcz jej igieł jest wyjątkowo niemiły. Kosmatka jest po prostu wredna. Jest z nami dwadzieścia parę lat – nie pamiętam dokładnie odkąd. Rośnie bardzo powoli. Ona nigdy nie była ścięta. Jej kolce wbijają się w ciało, odłamują od kaktusa i zostają w skórze. Zawiera w sobie jakiś delikatny jad. Kolców nie da się usunąć – końcówki łatwo się łamią i zostają wbite. Trzeba te końcówki wypreparować za wszelką cenę, bo zawsze – ale to zawsze – gdy się je zostawi  powstaje stan zapalny. Taka końcówka wychodzi wtedy razem z ropą. Brr. Nie cierpię w ogóle jej ruszać . Nie lubię jej, ale dbam o nią bo to byt, duch wcielony w ciało, życie. Ona trwa jak może – byłoby jej lepiej w Meksyku, a nie na Prądniku. Szanuję ją za zdolności obronne i upór w trwaniu. Mieliśmy wiele kaktusów – kwitnących, różnych – zostały tylko Pałki.

Trzecia Pałka nazywa się nie pałka tylko Pała, Pała Pięciożebrowa – tu widać obie: Stużebro to to mniejsze a Pięciożebrówka to ta większa. Była już cięta 4 razy. Znów ma prawie 180 cm wzrostu. To jest Domowin Pagaczewskich. Rosła u rodziców Anny przez 20 lat, podarowali nam ją w dniu ślubu (1972) a wzięliśmy ją od nich w 1978 roku i od tego czasu zamieszkuje na Prądniku. Ona jest dzieckiem Pały Pał z ulicy Biernackiego, która dorosła do takich rozmiarów, że została oddana przez mamę Anny do Ogrodu Botanicznego i z balkonu na pierwszym pietrze zdejmowano ją dźwigiem. Ta Pałka-Pała ma 58 lat. To nasz najstarszy domowin.

Paląc pienkę wyczuwasz każdy fałsz, wychwytujesz każde głupie zdanie i śmiejesz się, śmiejesz do rozpuku, kiedy napuszeni goście w mundurach ogłaszają ci z ekranu TV na przykład Koniec Świata. To zdrowy śmiech, pod warunkiem, że palenie nie staje się naszym jedynym zajęciem i celem życiowym. Ale czy tak się stanie czy nie – to zależy wyłącznie od nas. Od Nas Samych.  Politycy nie lubią, kiedy coś zależy od NAS SAMYCH, oni chcą żeby wszystko zależało od nich. Kim by zarządzali gdyby wszystko zależało od nas samych?! Czy można zarządzać prawdziwie wolnymi ludźmi?!

Tutaj dwaj inni nasi domowinowie Trójklapowiec i Pięcioklapowiec czyli Winobluszcz i Dzikie Wino. Trójklapowiec-Winobluszcz przeżył okropną przygodę w czasie remontu ścian budynku – ordynarnie go obcięto, całkowicie –  bo wychodził cały z balkonu na zewnątrz i obrastał boczną jego ścianę, a potem rósł dalej w bok pod okno sąsiedniego pokoju. Rósł tak sobie 20 lat, aż zarósł ją całą i zaczął wchodzić do pokoju – naszych dzieci – po zewnętrznej ścianie domu.  Dzieci wychowały się w jego towarzystwie. To był szok, kiedy został kikut z lejącym się sokiem i jednym liściem. Wierzcie mi albo nie. Trójklapowiec odrósł jeszcze tego samego lata z tego kikuta – puścił kilkanaście liści, a następnej wiosny … wyciągnął wnioski ze swojej przygody – nie chciał wypuścić na zewnątrz ani jednej gałązki. Rósł tylko do wewnątrz balkonu i tak rośnie do dzisiaj. Dopiero w trzecim roku udało mi się jedną gałąź „zmusić”, żeby wypełzła na zewnętrzną ścianę balkonu. Jedna jedyna gałąź.

To niedopuszczalne, z punktu widzenia polityka, żeby ludzie byli Wolni. Ta zasada dotyczy każdej dziedziny życia i każdego centymetra przestrzeni, każdego łyka powietrza – więc politycy wciskają się ze swoim „kitem” i opartymi na tym „kicie” zarządzeniami w każdą szczelinę naszego bytu. Dobrze mieć tego świadomość – nawet późno niż wcale, ale najfajniej mieć tego świadomość, kiedy człowiek jest jeszcze młody i całe życie przed nim. Warto „otworzyć oczy”, bo po prostu nie warto tracić czasu na mrzonki.


Czy rośliny czują ?! Czy rośliny mają duszę?!!! Czy rośliny myślą? Czy rośliny posiadają pamięć?!!! Sami sobie odpowiedzcie. Pomyśleć , że są tacy, którzy nawet zwierzętom odmawiają duszy – co za niewyobrażalna hipokryzja i brak wrażliwości na inne żywe stworzenia.

Podziel się!