Joście pod Głupianką – o tym jak proboszcz zniszczył odwieczny kamień ofiarny Wiary Przyrodzonej Słowian

Świątynie Światła Świata – Joście

Wiele miejsc kultu chrześcijańskiego ma pogańską tradycję. Jednym z nich jest uroczysko Joście nad Świdrem, pod wsią Głupianka. Na leżącym tu ogromnym głazie już w czasach przedchrześcijańskich składano ofiary w czasie wiosennego zrównania dnia z nocą. Tradycja ta utrzymała się do czasów współczesnych. Kościół, nie mogąc jej zwalczyć, włączył ją do kalendarza świąt chrześcijańskich, a koło kamienia ustawiono krzyż i kapliczkę. Od wieków w Niedzielę Wielkanocną ludzie składali tu ofiary, które najstarszy mieszkaniec Głupianki rozdzielał między ubogich. Obrzęd interpretowany był jako akt chrześcijańskiego miłosierdzia wobec ludzi potrzebujących pomocy. Był jednak starym obrzędem pogańskiego Nowego Roku i święcenia wspólnej ofiary dla bogów, a następnie dzielenia tej ofiary równo, pomiędzy wszystkich obecnych uczestników obrzędu (mieszkańców, współplemieńców). Składanie ofiar nie ustało nawet po 1906 r., kiedy to głaz został rozbity na polecenie proboszcza z Kołbieli. Tradycja ta żywa była jeszcze w latach 70. XX w., a do dzisiaj w Wielkanoc odprawiana jest tutaj msza święta.

Oczywiście proboszcz nawet z końcem XX wieku musiał zwalczać mazowieckie pogaństwo – bo pogaństwo tutaj nigdy nie umarło, a nawet nie utraciło obrzędów publicznych – które wszak upadają pierwsze. Co znaczy Wiara Słowiańska Przyrodzona!!!  Jakaż olbrzymia siła tkwi w obrzędach naturalnych, wyrosłych z korzeni własnej ziemi i z krwi setek pokoleń przed nami.

Miejsce jest nieatrakcyjne, zwłaszcza dla osób przywykłych do pięknych śródgórskich i puszczańskich uroczysk.  Kapliczka na Jościach znajduje się pośród ugorów, ok. 500 m na południe od zabudowań Głupianki. Trzeba jednak to miejsce koniecznie docenić przez wizytę tutaj, złożenie ofiar, zapalenie kadzideł i  krótką modlitwę, skierowaną głownie do Kolady – odchodzącego Bóstwa Kiru Zimowego i Jaruny – nadchodzącego Boga Kiru Wiosny. Do tych dwojga można się tu pomodlić zawsze o każdej porze roku bo to jest ICH miejsce i cczczeni tutaj byli przez tysiąclecia.  Oczywiście każdy z nas wie, że modły można wznosić i ofiary składać zarówno Dziadom jak i tym bogom, których wyróżniamy osobiście – jeśli pamiętamy i równo traktujemy wszystkich to do wszystkich, jeśli kilku szczególnych to właśnie do nich.

Słowiańska Wiara Rodzima (Przyrodzona) odrodziła się oficjalnie w roku 1981 i zaczęła ponownie odprawiać obrzędy publiczne, a nie tylko katakumbowe czy prywatne. Zatem Joście pod Głupczanką nad Świdrem jest tym historycznym miejscem, które podtrzymało ciągłość Rodzimej Wiary w Polsce i ciągłość publicznych obrzędów pogańskich przez wszystkie ciemne wieki nietolerancji religijnej.

Wspomniany obrząd poświęcenia ofiary bogom i dzielenia pokarmów z tej ofiary po ich poświęceniu kościół chrześcijański przejął z Wiary Przyrodzonej Słowiańskiej i do dzisiaj z owym poświęceniem pokarmów przed orgią obżarstwa świątecznego ma problemy. Nie bardzo się komponuje z ogólnymi naukami Kościoła o tym dniu i coraz trudniej wytłumaczyć jego znaczenie ludziom. Największe problemy z wyjaśnieniem i uzasadnieniem jajka-pisanki i zajączka – symboli płodności i nowego życia (jajko jest pokryte świętymi pisami-rytami), które nijak się mają do chrystusowego zmartwychwstania z grobu po to tylko by zaraz odejść w Zaświaty. Wiosna jest antytezą śmierci, grobowca, zaświatów i tym podobnych rzeczy. 

Poniżej zamieszczam artykuł, który jest dowodem w sprawie. Po pierwsze fałszuje prawdę, bo kamień rozbito w roku 1906. A pogańskie obrzędy odbywały się jeszcze w 1977 i sprowadzały ludność z rozległej okolicy. Zwalczanie Naszej Rodzimej Wiary wciąż  trwa, ponieważ 2000 lat nie dało zadowalających wyników. Nadzieja umiera podobno ostatnia. Zabroniono tutaj publicznych obrzędów pogańskich w roku 1977, korzystając z osłony reżimu komunistycznego i zaczęto tutaj uprawiać –  podpierając się reżimowym aparatem przymusu, który każdego protestującego wsadzał szybko za kratki – obrzędy chrześcijańskie, o których jakże wzniośle i radośnie pisze autor poniższego artykułu.


Wielkanoc na pogańskim uroczysku

Niespełna 50 km na południowy wschód od Warszawy leży niewielka wieś o nazwie Głupianka. Mieszkańcy tej wioski pielęgnują do dziś tradycję, która swymi korzeniami sięga jeszcze czasów pogańskich.

Uroczysko o nazwie “Joście” znajduje się niemalże za ostatnimi zabudowaniami wsi Głupianka, w odległości ok. 1,5 km od rzeki Świder i ujścia do niej rzeczki Sienniczanki.
Obecnie, w pierwszy dzień świąt wielkanocnych, o godzinie 13, odprawiana jest msza św. przez kapłana z pobliskiej Kołbieli w niewielkiej kapliczce na “Joście”, a wierni zgromadzeni na ugorze przed kapliczką w skupieniu i radosnym uniesieniu uczestniczą w liturgii Zmartwychwstania. Ta forma uroczystości datuje się od 1947 r. W liturgii uczestniczą mieszkańcy Głupianki i goście przybyli na święta do rodzin, głównie z Warszawy. Do roku 1947 przybywali także parafianie z parafii siennickiej i latowickiej.
Przed wiekami niemalże w miejscu dzisiejszej kapliczki znajdował się olbrzymi głaz z tzw. miseczkami, w których to miseczkach w określonym dniu wiosennym składano jadło z przeznaczeniem dla głodnych dusz. I wówczas na polanie wokół głazu gromadzili się nasi przodkowie, palili ogniska i sami się posilali. Tak to zrodziło się “Joście” – od jadła i jedzenia. Ta nazwa przetrwała do dnia dzisiejszego, choć “Joście” przybrało charakter uroczystości religijnej z udziałem kapłana.


Rzeka Świder pod Głupianką

Po owym głazie pozostał niewielki odłamek, zachowany dla pamięci, umieszczony tuż przed wejściem do kapliczki. Żeby dojrzeć pozostałość po głazie owianym legendą, trzeba nieco odgarnąć piasek, którym wiatry ustawicznie zasypują ślad pogańskiej tradycji. Tym łatwiejsze to zadanie dla wiatru, bowiem ziemi tu lichutka i wiatr bez trudu przenosi drobinki piasku z miejsca na miejsce.
Ten głaz, jaki znajdował się na “Joście”, do 1896 r. nie był czymś nadzwyczajnym. Podobne głazy, w nauce zwane eratykami, znajdujemy w innych miejscach na Mazowszu, a także w innych regionach naszej ojczyzny. Występują one również w innych krajach europejskich, a także w USA. Ich wspólną cechą są symetrycznie rozmieszczone wgłębienia, zwane miseczkami. Sposób ich wykonania i niemalże powielany sposób ich rozmieszczenia pozostaje tajemnicą. Tajemne jest również ich przeznaczenie.
Składane w miseczkach jadło i świąteczne placki, oprócz składających jadło, jeszcze do 1947 r. gromadziło rzesze żebraków, zwanych dziadami. To oni w tych czasach już współczesnych byli odbiorcami przyniesionego jadła. Często mieszkańcy Głupianki obdarowywali dziadów drobnymi datkami pieniężnymi. Dochodziło do awantur i bijatyk, jak zwykle przy podziale pieniędzy, a że pieniędzy bywało niewiele, bójki wybuchały często i były niezwykle zajadłe. Dla zapobieżenia owym dziadowskim afektom, wyznaczono spośród gospodyń z Głupianki “mądrzejszą” dla rzetelnego podziału pieniędzy pomiędzy dziadów.
Tego typu spotkanie odbyło się po raz ostatni w 1947 r. Władza ludowa wydała zakaz zgromadzeń żebraczych. Tym sposobem zlikwidowano żebrzących w czasie uroczystości Wszystkich Świętych i w Dniu Zadusznym. Od tego roku uroczystości na “Joście” odbywały się z udziałem kapłana, który odprawiał uroczystą mszę św. Do 1947 r. mieszkańcy Głupianki i przybyli goście z parafii siennickiej i latowickiej, z pieśniami religijnymi, ale bez religijnych emblematów, przychodzili w zorganizowanym pochodzie na “Joście”, gdzie przez godzinę lub półtorej śpiewano pieśni maryjne, a następnie powracano do wsi na zabawę taneczną.
Obecna murowana kapliczka została wzniesiona w 1947 r. i jest piątą lub szóstą z kolei. Pierwsza, drewniana, została wybudowana w miejscu połupanego głazu. Uzyskany materiał z połupanego głazu został przetransportowany na 100 furmankach na schody budującego się w latach 1896-99 kościoła parafialnego w Kołbieli w stylu neogotyckim wg projektu J. Dziekońskiego. Wyposażenie znajdujące się w tym kościele pochodzi z XVII i XVIII w. z poprzedniego kościoła.
Mieszkańcy Głupianki dobrowolnie przeznaczyli ów głaz na schody do kościoła, a ksiądz proboszcz zobowiązał się już więcej nie ganić parafian za kultywowanie pogańskich tradycji. Od tego czasu na polach “Joście” mieszkańcy mieli się tradycyjnie spotykać dla śpiewania pieśni maryjnych. I tak powoli rodziła się nowa tradycja, aż do wykształcenia się obecnej formy.
Choć z tutejszego pejzażu zniknął głaz, legendy z nim związane przetrwały. Jedna z nich głosi, że przed dwoma tysiącami lat przechodził tędy Pan Jezus. Zmęczony odpoczywał na napotkanym głazie, odciskając kolana i łokcie, co dziś spostrzegamy jako miseczki.

Druga legenda głosi, że przez pola “Joście” przetaczać się będzie straszna wojna, której koniec nastąpi tu, na “Joście”. Z gór zejdzie “małe wojsko”, które pokona wojujące strony i wówczas zapanuje długotrwały i sprawiedliwy pokój.[Tyle że nie z gór, których tutaj nie ma a z Góry to jest z Nieba, zejdzie wojsko nieliczne z samych tylko Bogów Słowian złożone, których jest wszak tylko 88 + Jedna Bogini Ukryta, ale pokonać mogą wielkie armie. C.B.]

W kapliczce na “Joście” znajduje się figurka św. Anny, która wg opowieści tutejszych mieszkańców posiada moc uzdrowicielską. Do tej figurki przybywają nieliczne pielgrzymki, bowiem panuje powszechne przekonanie, że chorzy przybywszy na “Joście” w pokutnej pielgrzymce bywają nierzadko cudownie uzdrowieni poprzez potarcie cudowną figurką chorego miejsca.
Wiele ciekawostek o kultywowaniu obrzędów na “Joście” zawierała siennicka kronika prowadzona od drugiej połowy XVIII w. przez siennickich mnichów z zakonu reformatów. Niestety, kronika spłonęła w 1944 r. wraz z kościołem i zabytkowym zespołem poklasztornym.

Teren dorzecza rzeki Świder był od najdawniejszych czasów (od końca ostatniego zlodowacenia) zamieszkały najpierw przez plemiona koczownicze, a później przez plemiona prowadzące osiadły tryb życia.
Jednym z badaczy tego zakątka Mazowsza był Werner. Na początku XX stulecia opisał także zebrane wiadomości od okolicznych mieszkańców o “Joście”.
Teren o obfitości lasów i podmokłego podłoża stwarzał niezwykle dogodne warunki ludzkiego bytowania. Już w X-XI w. istniały grody w Latowiczu i Starogrodzie. Chociaż tereny te narażone były na najazdy ze Wschodu, mieszkańcy trzymali się swych siedzib, co sprzyjało przekazywaniu z pokolenia na pokolenie legend, obrzędów i kultury przodków. Obszar doliny rzeki Świder przez wieki pozostawał niejako w izolacji kulturowej, co sprzyjało przetrwaniu najdawniejszej kultury przodków. Dość późno rozpoczęto wznoszenie kościołów w okolicznych miejscowościach, przez co następował rozwój kultury katolickiej.

Zdzisław Budzyński

Kościół w Kołbieli, którego schody zbudowane są ze Świętego Kamienia Jościa

Podziel się!