Nina Hagen Band
Taką ją zapamiętałem
Poznaliśmy się w kręgu hippisowskim w Krakowie pod Ratuszem w 1972 roku podczas jej pobytu w Polsce (1970-74) . Po „ucieczce” z Niemiec Wschodnich i wydaniu pierwszego albumu „Nina Hagen Band” przysłała mi go z Hamburga. Kontakty urwały się jednak już w roku 1980, a zupełnie w czasie Stanu Wojennego w Polsce. Była przepiękną delikatną dziewczyną o aksamitnej białej skórze i czarnych włosach oraz o naprawdę niesamowitym głosie. Zrobiła na mnie wtedy piorunujące wrażenie. Byłem już z Anną po naszym rodzimowierczym, pogańskim ślubie-swadźbie – bezgranicznie zakochany, więc… ale naprawdę Nina Hagen w jakimś sensie stała się na dłużej moją muzą. Punk Rock stał się też moją muzyką, a Nina Hagen była jego niekwestionowaną królową.
To jedna z tych osób z kręgu wschodnio-niemieckich Hippisów, które bywały w Polsce w tamtych czasach, dla nich przyjazd do Polski z NRD był jak ucieczka na Zachód. Do dzisiaj pamiętam z moich wizyt u Eberharda Haefnera i Magdaleny (Zastrow) atmosferę terroru w Erfurcie w 1978, kiedy ulice patrolowali tam uzbrojeni po zęby żołnierze sowieccy. W listopadzie 1981 mieszkałem przez jakiś czas w Kassel, po drugiej stronie granicy w Niemczech Zachodnich u jej siostry Christiany Zastrow, która jako nastolatka uciekła do Berlina Zachodniego przemycona w bagażniku jakiegoś auta. Potem byłem też przez chwilę na północy, w Oldenburgu, ale nie miałem na Ninę Hagen już żadnych namiarów.














