Świąteczny prezent dla miłośników Mitologii Słowian – Taja 19 „Ostatnie dni Starej Koliby” (fragmenty – 12 opowieści Wigilii Narodzin Światła Świata i pełne przypisy)

Taja 19 Ostatnie dni Starej Koliby

Copyright © by Czesław Białczyński

Taja Dziewiętnasta

Ostatnie Dni Starej Koliby

 

według: zorjów[1] pałkińskich[2] kąciny Łady i rzekaczy plemienia Łyskowiców[3] z kącin Body oraz Lela ze Świętej Góry Pałki[4], a także mudrów-żegłów cakońskich i skyrtyjskich ze Skryty[5]

 

Sad Oryj – czyli także Sad Ariów, a w nim zagony Mokoszów złożone z Konopi strzeżonych przez Konopielkę – Panią Konopnych Łanów , Władczynię Zbiorów Makoszy-Źrzebów
 

Konopielka, Rosomoch i Mąż

Różne są podania kącin o strażniczce konopnych łanów i jej pochodzeniu. W niektórych bowiem ziemicach pokazuje się ona jako piękna dziewica o białych włosach i jasnej skórze, gdzie indziej zaś przyjmuje postać okrutnego szczeciniastego zwierza z kłami, który rozszarpuje swoje ofiary. Jedną z tych postaci nazywają żercy kącin zachodu z Lężna, Winety i Caroduny Konopielką, drugą zaś kudiesnicy kącin wschodu z Glenia, Rosi, Świtaża i Wębłotonia w ziemicy Wędów-Błoniów (zwanych też Wędobłotoniami lub Webłoniami[6]), przezywają Rosomochem.

Wbrew niektórym sądom, zwłaszcza o Konopielce, nie jest ona żadną zmarłą dziewczyną, której duch błąka się w konopnych zagonach, nie jest też boginką podobną do przypołudnicy, południcy czy brzegini. Nie pochodzi też wcale z żadnych nowych związków między bogami, lub bogami i ludźmi, zawartych w okresie Nowej Koliby, czyli po Wojnie o Taje i Siedmiu Krukach. Jej rodowód jest równie stary co Gółki-Zazuli córy Gogołady, Stwolinów Dziwienia, Golemów Obiły, czy Stawra i Gawry oraz Siedmiu Czarnych Psów Reży.

Konopielka narodziła się ze związku Obiły i Rgiełca, którzy w czasach początków Zerywan na Ziemi, spotykali się często i próbowali spłodzić liczne potomstwo. Zamiarowali objąć przy pomocy swego przychówku liczne uprawy, ale tak naprawdę zbyt mało mieli ze sobą wspólnego, by to się stało możliwe. Z ich licznych przygód w różnych zakątkach Weli i Ziemi narodziła się tylko Konopielka-Rosomoch, Wężoryg i Sitowił.

Z tych trojga jeno o Konopielce-Rosomochu wiele się mówi. A to dlatego, że najbardziej się daje ludom słowiańskim we znaki. Sitowił – strażnik sitowia, ma bardzo łagodne usposobienie, Wężoryg zaś poszedł podobno któregoś ranka na dalekie Wostoczne Pola, w krainy pradawnych Skołotów, a stamtąd jeszcze dalej na wschód i południe, i już nie powrócił. O Wężorygu niewiele zatem prawią baje Skołotów, Serbomazów, Hakościrów Stepowych, Harów Pustynnych czy Karakałpatów (potomków Horoszy znad Oralu i Bałchaszu), za to znacznie więcej mówią o nim podania Turkutów[7] i Kitajów-Kutajów, bowiem jest on groźnym strażnikiem pól Zboża Wodnego, czyli rgiełcu[8]

Konopielka-Rosomoch jest jako poronne dziecko Młodych Bogów inogiem, ale inogiem niezwykłym – dwubytem. Niewiele jest przykładów we wszych podaniach całej Ziemi takich właśnie postaci. Przeważnie mamy bowiem do czynienia ze zduszami, którzy bywają dwudusznikami, i przez to przybierają dwie postacie. Tak na przykład Płanetnicy-Zduszowie, żyją jako zwykli ludzie, a kiedy odezwie  się ich druga dusza, zamieszkująca w tym samym ciele, zmieniają postać. Dokładnie tak samo jest z Wąpirzami, Ąpijami czy Wilkołakami i niektórymi Zwierzoludami. Dwubyt zasię jedną ma duszę, stale tę samą, w wypadku inoga nieśmiertelną, lecz dwie różne postacie.

Dlaczego zatem Konopielka ma różne oblicza, i dlaczego jedno pokazuje jednym, a drugie zawdy jeno drugim. Początkowo tak nie było i widywano ją w konopnych łanach, jako śliczną płowowłosą dziewczynę, która tym tylko się różniła od innych, że miała rogi. Lubiła też zwabiać młodych chłopców pieśnią i odurzać ich dymami z konopnych kwiatów i wonnych liści. Potem kochała się z nimi, aż opuszczała ich przytomność. Nie stroniła też od dziewek, które kończyły tak samo w jej objęciach. Dlatego to utarło się starodawne powiedzenie: „Wyglądasz jakbyś z konopi wypadł”.

Dawno temu, w czasach gdy Zerywanie wciąż jeszcze przebywali w Starej Kolibie, żyło dwóch braci, Wudnar (Widnur) i Mąż (Maż) z rodu Wędów Webłoniów. Obaj byli z tej samej matki, ale różnych mieli ojców.

Jednakże mudrowie-żegłowie z Kapiszt Południa przynależący do plemienia Cakonów i Mynżan oraz sprawujący wiarę przyrody pośród innych Słowian Wyspowych powiadają, że braci było trzech, tyle, że ten trzeci o imieniu Serpęto nigdy z nimi do boju nie stawał, był wobec obydwu nieufny, a jako słabszy traktowany był przez nich z pobłażliwością. Kazują też owi mudrowie, że wszyscy trzej bracia z jednej byli matki, ale nie była nią wcale Węda z Ludu Wędów, ani żadna inna wędyjka, lecz mazonka Łagodna-Lęda, nazywana także Łabędą – córka władcy wędyjsko-istyjskiego, a ojcem wszystkich trzech synów był według nich sam Chors. Ponadto wskazują oni, że Widnur znany też był powszechnie pod innym imieniem, jako że był mężem niesłychanie mądrym i sprawiedliwym, zwano go zatem Radomudrą. Według nich cała rzecz zdarzyła się też nie pośród Webłoniów a właśnie pomiędzy Cakonami na wyspie Skrycie, a Radomudra stał się założycielem wielu grodów i nowych plemion, ale przede wszystkim był założycielem ich gromady mudrów-żegłów.

Z kolei czarownicy burscy z Czarnej Wyspy i nuruscy z Caroduny powiadają, że Wudnar-Widnur I i Mąż-Maż I byli zupełnie kim innym niż Widnur II Radomudra oraz Mąż II Mążynos i ich trzeci brat Serpęto, którzy pochodzili od Łabędy-Łagody-Lądy i boga o postaci Świętego Byka.

Jak by nie było Wudnar, czy też Widnur-Radomudra był dzielnym wojem, który ulubił sobie wsze wody i wodne łowy, a Mąż wciąż go próbował we wszystkim doścignąć. W różne stawali zawody, a Wudnar nigdy nie przywiązywał do wyniku boju wagi. Mąż gryzł się za to każdą porażką.

Jednego razu stanęli obok siebie na dwóch równych zagonach konopi, które mieli zżąć, oprawić, a ze sznura wykonać motki. Następnie każdy miał swój motek ubarwić i wypleść dywany z całej nici. Kto wyplecie dywan dłuższy, bardziej wielomastny, wzorzysty, wielowątkowy i bardziej wymowny, ten zwycięży i otrzyma urobek z obu zagonów. Same dywany miały przypaść Konopielce jako dar rodu Webłoniów dla niej i Bogów Źrzebu. Urobek nie był tyle ważny w tym wszystkim, co mir jaki zwycięzca osiągał pośród ludzi z Koliby.

Zwyciężył Widnur, a Mąż tak był zraniony i zły, że oba zagony i oba dywany spalił, a potem złorzeczył Mokoszy i oskarżał Mąda-Mikułę[9] o sprzyjanie Widnurowi. Bogowie Źrzebu byli bardzo o to na niego zagniewani, ale najbardziej wściekła się Konopielka. To wtedy jej dwubyt ukazał się oczom ludzkim w całej potędze. Piękna dziewczyna przybrała nagle postać potwora o czterech kłach i szczeciniastej grzywie – Rosomocha. Potwór rzucił się na Męża, a ten walczył z nim długo, póki mu oręża stało, lecz kiedy złamał ostatni miecz, ratował się ucieczką. Wtedy to wypadł z konopi z szaleństwem i przerażeniem w oczach, zbroczony posoką i oszołomiony do bezprzytomności – od tego powstało inne znane porzekadło tyczące się oszołomów: „Wyskoczył jak Mąż z konopi” – czyli bez przygotowania, bez myśli.

Od tej chwili Rosomoch obrócił się przeciw wszystkim, którzy wchodzili w zagony konopne. Ział przeciw nim trującym oparem, kąsał, tłukł piłowatym ogoniskiem. Każdego kogo dopadł rozszarpywał kłami i pożerał.

Rosomoch dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku ścigał zaciekle Męża, aż go zagonił na Szare Bagna, ale nie zdołał go dopaść. Mokosz, żeby dotkliwiej ukarać woja postanowiła, że Rosomoch nie spocznie, lecz będzie ścigał Męża aż do jego śmierci, a gdy ten tylko się zbliży do konopnych zagonów będzie przez Rosomocha pokonany, pojmany i pożarty. Klątwa została rzucona nie tylko na niego samego, ale w razie gdyby się go nie udało Rosomochowi pokonać, rozciągnięta także na wszystkich jego potomków, aż do końca świata. Mieli się oni już wiecznie bać Rosomocha i być narażeni na rozszarpanie, za każdym razem, kiedy poważą się wejść w konopie.

Mąż, nie uląkł się klątwy bogów, nadal im się odgrażał i wyzywał ich na bój. Jednak strzegł się bardzo, żeby jego noga nigdy w konopiach nie postała. Żył w ciągłym strachu przed Rosomochem, bo wcale nie był pewien czy się przypadkiem do jakiegoś zagonu konopnego na tyle nie zbliżył, że obudził już potwora. Z drugiej strony naśmiewał się z bogów, że stchórzyli i nikt się do boju przeciw niemu nie kwapi.

Rzeczywiście bogowie jakby pozostawali głusi na jego słowa i nie czynili nic dla zadośćuczynienia mimo, że przestał im składać żertwy, a ich drzewa święte siekł biczem, ciął toporem, łamał i pluł na nie. Wydawało się, że nie umrze nigdy. Był siwiuteńki, ale twardy, prosty, węźlasty, a wejrzenie miał z biegiem lat coraz straszniejsze, nieulękłe. Kpił sobie z Praw Świata i Ładu Świata i z innych bogów. Po cichu wielu z Zerywanów się to podobało, zwłaszcza tym co sami byli marnego ducha i serca, i często brakło im odwagi by się przeciwić komukolwiek.

Aż któregoś razu, wyszła na bańską łąkę w Kolibie Mokosz. Zwykle jest ona łagodna i cicha, opiekuje się prządkami, bo sama jest Największą Niebiańską Prządką Wiergu. Tym razem stanęła naprzeciw Męża mierząc weń wrzecionem, a na wrzecionie nawinięty miała sznur. Mąż choć był po zęby uzbrojony, dostrzegł w jej wzroku wyrok. Przeszedł go zimny dreszcz i poczuł, że to ostatnie już chwile życia na Ziemi. Kiedy to tylko pomyślał, przyfrunął złoty puszczyk i przysiadł w polu za jego plecami. Zrozumiał woj, że to nie puszczyk, lecz lelek. Wyciągnął jednak miecze i sztylet i ruszył przeciw bogini. Nie zdążył jednak nawet zrobić kroku, gdy Mokosz cisnęła weń motek-oczkur[10] i zadzierzgnęła sznur wokół jego szyi. Chociaż zasłonił się sztyletem a motek oparł się na ostrzu, nie mógł go Mąż poluzować. Nie udało się też ciąć sznura, tak był mocny. Gdy się tak z oczkurem mocował, z niebytu i ćmy wyłonił się Rosomoch, który go rozszarpał na strzępy. Ciało Męża zostało rozwleczone po konopnych zagonach.

Był to konopny sznur z wrzeciona Mokoszy, a kiedy rzucony oczkur zamknął krąg wokół głowy i szyi Męża, ten znalazł się niejako otoczony konopiami i oddał się tym samym we władanie Rosomocha. Klątwa się jednak wcale nie spełniła, bo nie Rosomoch pokonał Męża a Mokosz. Tak więc Rosomoch przez wszystkie pokolenia ściga dalej po konopnych zagonach potomków Męża. Tedy nim kto w konopne łany wejdzie niechaj lepiej sprawdzi, czy w nim przypadkiem nie płynie choćby kropla mężej krwi.

Rzeką podawcy wiary przyrodzonej ze wszech kącin, że od tegoż Męża dopiero męskich potomków zaczęto nazywać mężami. Wtedy też zaczęto od nich dopiero wymagać postawy jaką przybrał Mąż ostając przy swoim. Takie właśnie zachowanie – nieugięte, nieulękłe nazywa się mężnym. Wcześniej mężczyzn nazywano po prostu ludźmi i nie miano im za złe, gdy postawą nie różnili się często tak bardzo od kobiet.

Od owych stwierdzeń o braku męskości przed narodzinami Męża i przed wojną z Konopielką-Rosomochem, wyłączamy rzecz jasna władców, wojów i wytędzów zerywańskich, którzy boskie przymioty dziedziczą po swych niebieskich przodkach. Kobiety zwano kobietami dużo wcześniej niż mężczyzn mężczyznami, a miano to wzięły one od Kobi, żony pierwszego guślarza-kołoduna Kołbia.

Nikt nie odważył się w jakikolwiek sposób pogrzebać zwłok Męża. Stał się więc Mąż zduszem, który pokazuje się od tamtego czasu w postaci ptakoluda – dwudusznika zwanego Majszem[11]. Majsz jest podobny do orła o dwóch głowach, gdy przybiera swą napastliwą, krwiożerczą postać. Kiedy podstępnie przywabia do siebie ofiary nad wodami i w bezdrożach, pokazuje się jako niepozorny, wychudzony człeczyna.

Zanim Mąż został zabity w pojedynku z Mokoszą, zdążył w czasie swych wędrówek i ucieczek przed Rosomochem mieć synów  i córki, w tym córę Mażę, lub jak chcą inni Mażenę[12]. Od niej poszło liczne potomstwo i całe plemiona ludne po dziś dzień. Na nich wszystkich ciąży owa klątwa Rosomocha-Konopielki, która nie została boskimi zaklęciami odczyniona i musi pozostać rzuconą już po wsze czasy.

Chociaż wiele kół wieków upłynęło od tamtych wydarzeń i wiele dziejów, łącznie z wybiciem prawie wszystkich Zerywan po Wojnie o Taje, to przyjęte jest przez kąciny wędyjskie oraz lęchskie, że wszyscy Rusowie i Porusowie pochodzą od tej właśnie Mażeny, która została zaklęta w lochę, ocalała od Potopu i Pożaru w Jaskini Rudzi, gdzie złożyła pęp. Z onego pępu, przez kolejne związki zrodziła się Wielka Matka Maza-Mazja, królowa Mazonek. Ona z kolei miała córkę Iwnę. Rusini pochodzą od tej Iwny, którą kiedyś uratował Rusłan i miał z nią syna Rusa, urodzonego nad rzeką Rosią[13].

Nurusowie (czyli Nurowie i Budynowie, a więc i Rusowie), Istowie (a wśród nich Porusowie-Prusowie) i Burowie (a między nimi Porusowie-Poruszowie i Borusowie) a także Skołoci mieli na ten temat zawsze odrębne zdanie prawiąc, że Rosomoch ma prześladować potomków Mazów, Lęgów i Wędów, a więc nie uważają się za potomków tegoż Męża, co wszedł w drogę Rosomochowi.

Co dziwne Serbomazowie w ogóle na ten temat milczą.

Słowianie z Zachodu, pochodzą, według gadaczy Wędów, od potomstwa Wudnara-Widnura, lub innych jeszcze mężów i dlatego nigdy nie widują strażniczki konopi w innej postaci niż dziewczyny Konopielki. Jeśli jednak będą szkodzić polom i uprawom, bezmyślnie je niszczyć i psuć, przeciw nim także użyje ona swoich kłów przybierając kształt Rosomocha.

Telawel-Czarodziej iczej Wielki Wel (Teli Wel) – zależnie od kraju znano go pod różnymi imionami: Ilji Muromca, Illmarinena, Telawela, Światogora, Świętopełka, Iwiana-Jawana, Feta Frumosa i wielu innhymi – poniżej różne jego wcielenia

Kłokis, Telawel[14], Golemowie i Swarożyc

O Golemach niewiele napisano w Księgach. Ich narodziny Księga Tura wspomina na uboczu i to ledwie w kilku słowy. A przecie wywiódł się z nich ród znaczny, po którym liczne ślady zostały we wszych ziemiach, gdzie stanęła stopa ludów Sis – Skołotów, Istów i Słowian.

Golemowie, jak wiadomo poczęci zostali podczas uczty jaką Boda wydała dla swych przyjaciółek w Golem Beudzie. Boginie niezbyt chętnie u Body bywały, bo skąpiła jadła i napitku, a nie była też wcale wesołą towarzyszką zabawy. Tym razem więc postanowiły same zadbać by na stole niczego nie brakło. Rada Zboża naniosła kołaczy, jasnego pieczywa i miodu, Warza nastawiła rosół i pieczyste, Rosza ułożyła delikatne zioła co je od Rokity dostała, a Żywia zadbała o omastę i owoce.

Chorzyca przyniosła bukłak Gorejącej Wody, Gogołada zaś wraz z Obiłą dostały od Spora sporą beczułkę złocistego napoju co go Pan Dostatku pierwszy raz onego czasu z brzeczki i chmielowych szyszek nastawił. Krasa zaścieliła polanę kwietnymi łanami a Dodola okryła ją orzeźwiającą rosą. Zaprosiły też Osidłę, bo Młode Panny Welańskie lubiły, kiedy weń pachniała tak pięknie jak to tylko możliwe, a nikt jak Podagowie nie potrafił pachalicą łagodniej poruszać powietrza, dla dobycia woni z wszech rzeczy.

Początkowo boginie dobrze się bawiły w swoim gronie, ale rychło znudziło je jedzenie i rozmowy, a napitki welańskie przywiodły je do wesołości. Zaprosiły więc do towarzystwa swoich boskich pomocników bogunów, a to skrzące Koboldy-Kubołcziki, zwinne Pleciugi – Liszki, kudłate Skotniki, koźlonogie Czarty, kędzierzawe Wilce i tęgie Chochołdy-Kowalisy. Wkrótce ogromne wesele na Golem Beudzie nastało, śmiechom i przyśpiewkom nie było końca, a coraz przaśniejsze żarty i przytyki czyniono.

Korolkow – Płacz Słowian (Swoich) Odejście Swarożyca

Pod wieczór w boskich głowach tak już szumiało, a krew bogiń tak była rozgrzana, że poczęły się wymykać w bardziej skryte zakątki z gromadami bogunów. Wtedy to Gogołada poszła w bór z hordą Chochołdów co jej zawsze wiernie służyły, Osidła zaś z Obiłuchami w tajemną zatoczkę się udała, a Obiła z Czartami ruszyła w dzikie tany. Chociaż wszystkie boginie zabawiały się wtedy bez umiaru dwie z nich okazały się następnego ranka brzemienne: Gogołada i Osidła.

Osidła urodziła wkrótce trzy razy po dziewięciu Asiłków, a Gogołada trzynastu Golemów. Asiłkowie byli przysadziści, kudłaci, o mocarnych barach. Niscy, ale silni niemożebnie, krakowici. Golemowie zaś urodzili się łysi i goli, ani jednego włosa na całym ciele, i tacy po wsze czasy zostali. Olbrzymi jak dęby, jednoocy i szpetni. Siłę także posiedli wielką, ale największym ich darem były oczy, którymi widzieli daleko, widzieli wszystko w koło, widzieli to czego nawet nie widać i mogli wypatrzeć co chcieli także w nocy. Osidła nie wstydziła się swoich poronnych dzieci i zezwoliła na początku zamieszkać Asiłkom w swojej niwie. Dopiero potem, kiedy na Ziemi zaczęli wojować Obrowie nakazała im ruszyć do walki i oddała im na dom wyspę na morzu, Osilię. Zamieszkali tam i wojowali na morzach a potem też zmieszali się z Łukomorzankami dając początek rodom Siłlęgów, którzy się odrodzili z pępów w Nowej Kolibie i poprzez szereg wcieleń przeszli w Ślęgów z Ludu Lęgów[15].

Gogołada za to nie chciała się przyznać, że ma synów tak szpetnych, niezgrabnych, nieruchawych i łysych. Rzuciła ich zatem od razu w Puste Pola, gdzie żywy duch nie zaglądał i nikt się nie mógł przerazić ich szpetoty.

Tak to trafili Golemowie w Puste Pola, w czasie kiedy się jeszcze nikomu nie śniło, że Zerywanie rozejdą się z Koliby, Łukomorzanie najdą brzeg morza Bołotyku, a Zełgin ukradnie Złoty Dzban i powstanie osobne plemię Istów. Niektórzy kołbiowie powiadają jednak, że nic się nie dzieje koszem, czyli przypadkiem, jako że wszystko od samego początku do samego końca jest zapisane w Baji Mokoszów, cały źrzeb wszego świata i wierg każdej rzeczy, ziarna piasku, kamyka czy człowieka.

Byli więc Golemowie w Pustych Polach, gdy gniew boży obrócił się przeciw Zełginowi i jego wojom, kiedy ci porwali Złoty Dzban ze świątyni zerywańskiej pod Trójwiązem. Widzieli jak Strzybóg miota na świętokradców burzę i jak Bożebóg okrywa ich czarną ziemią. Widzieli jak bogowie wyrwali Dzban z ręki Zełgina i gdzie on upadł i jak się roztrzaskał. Wiedzieli też dobrze, że został okryty czarnoziemem, gliną, przysypany piachem i pyłem zapomnienia. A potem szli za niedobitkami Zełginowego plemienia i wiedzieli, gdzie ono osiadło. Śledzili z daleka jego dalsze dzieje i jak mu przewodzi Jista. Zdarzało się im nie raz spotkać z Istami na Pustych Polach, kiedy się tamci na nie zapuszczali. Zdarzało im się takoż podejść pod sioła, najść we śnie niewiastę, porwać dziewki istyjskie, kiedy prały kijankami nad potokiem, bo oni posiąść kobietę mogli tylko siłą. Żadna im się po dobrej woli nie oddała – raz z powodu ich szpetoty, dwa ogromu a trzy, że rodząc ich olbrzymie potomstwo kobiety pękały jak źrzałe gruszki i konały w mękach.

Opowiadali o nich Istowie dziwne baje, ale woleli ich nie drażnić. Dawali im dary Istowie na skrajach Pustych Pól, i nigdy nie próbowali walczyć z nimi żeby ich przepędzić. Golemowie na swój sposób byli im wdzięczni za dary, za spokój, i za potomstwo. Toteż uradzili, że kiedy nadejdzie czas odwdzięczą się Istom i wesprą ich swoją siłą.

W czasie, gdy od Koliby zaczęły iść wyprawy w poszukiwaniu Dzbana, przykazała Golemom Gogołada strzec tajemnicy miejsca jego położenia. Czynili to tak skutecznie, że żadna wyprawa nie dotarła do celu i Dzban leży do dzisiaj tam, gdzie go rzucili bogowie.

W. Wasniecow – Ilja Muromiec

Tak się złożyło, że kiedy Zełgin odchodził z Koliby nie poszedł z nim żaden kowal, a właściwie był jeden, lecz ten w czasie burzy na Pustych Polach zaginął. Został po nim jedynie miesięczny osesek, Telawel. Zginęła też jego matka, żywcem w ziemi pogrzebana. Telawela wykarmiła suka Bywra, jako że żadnej brzemiennej niewiasty w tym czasie pomiędzy uciekinierami nie było a jeno ta szczenna suka.

Wyrósł Telawel na silnego młodzieńca, ale dziwny był. Niechętnie się do ludzi zwracał, stronił od obrzędów i kiedy przyszedł czas odpowiedni nie przyniósł wiechy z boru, ani nie stanął do walki, by stać się pełnoprawnym mężem i wojem. Zaczęli go mieć ludzie za ciurę, często też czereda dzieciaków biegała za nim, naśmiewała się i obrzucała go kamieniami. Chodził tylko sobie znanymi ścieżkami, a widywano go nieraz z daleka, kiedy w samo południe patrzył prosto w Słońce – Tarczę Swarożyca i ani mu powieka drgnęła. Przezywali go też z tego powodu Światłopełkiem.

Źle się wiodło Istom bez kowali. Nikt nie potrafił narzędzi wykuć, ni broni. Nikt nie wiedział gdzie szukać rudy i jak ją w piecu wytopić. Za czasów kiedy Jista była już starą królową, kilku jej przybocznych wojów starało się o schedę po niej, chcąc się z nią ożenić.  Okazało się bowiem, że Istyj, syn co został po Zełginie nie nadaje się na władcę.

Konstantin Wasiljew – Ilja Muromiec  oswobadza pojmanych

Zalotników było tylu, a każdy prześcigał innych chcąc królowej dogodzić, że nie wiedziała co czynić. Zebrała ich więc pod sjenowitym dębem Zapisem i rzekła:

– Ten mą rękę dostanie, który najbardziej mnie kocha. Który to jest? Ten, który przyniesie mi najwspanialszy dar. A ten dar najwspanialszy to jest tajemnica kowania, której widać bogowie za karę, przez zełginowe świętokradztwo, Istom wzbraniają.

Zaraz kilku zalotników ubyło, bo prawdą jest, co żercy Krasy z Krasnystawu prawią, że tylko bohaterskim czynem da się sprawdzić siłę męskiego pociągu ku niewieście. Trzech poszło w świat szukać tajemnicy, ale dwóch z nich nie zamierzało wracać. Ci osiedli między Łukami, bo im wstyd było, że się nie sprawili.

A jeden co zwał się Kłokis i ponoć miał w sobie krew półboską po matce ziemiance, która się oddała laskowcom Borowiła, najbardziej pożądał Jisty. Może nie tyle Jisty co władzy nad plemieniem. Ta żądza pchnęła go ku wielkim acz haniebnym czynom.

Powiadają guślarze i witungowie Swąta z Arkony, a takoż rzeką żybintowie znad Wilji: Nieprawa żądza pcha człeka ku nieprawym czynom, a co przez nieprawość nabyte, w nieprawym jest władaniu i prędzej czy później prawowita ręka ku temu się wyciągnie. W walce nieprawego z prawem tylko jeden jest zwycięzca, ten, za którym Prowe i Sądza stoją, ten nad którym czuwa Czsnota, i którego rękę Prawic prowadzi.

Borys Olszanskij – Iwian (Jawan-Światłopełk, albo Iwian Drak – syn Iworody, wnuk Czarodany)

[niektórzy twierdzą, że to jest obraz Bilibina, ale moim zdaniem nie jest]

Nie namyślał się długo Kłokis co czynić, lecz od razu na Puste Pola poszedł gotów błagać Golemów o pomoc. W tym jednym miał prawdę i może nawet w rzeczy samej w jego żyłach boska krew płynęła, bowiem skąd mógł wiedzieć, że Golemowie są po pierwsze synami Gogołady, która jest wszak Dawczynią Wszelakiej Wiedzy, a po drugie, że ich ojcami są Chochołdowie, jej bogunowie, zwani też Kowalisami, z tego powodu że są opiekunami kowalstwa.

Kłokis oszukał Golemów mówiąc im, że działa z polecenia królowej Jisty, którą z dawien dawna znali, i że jest jej mężem. Przyrzekli Golemowie pomoc dla Kłokisa. Sprawa wydawała się prosta. Powiedli Kłokisa ku Chochołdom, ale te nie chciały tajemnic kowalstwa zdradzić, prawiąc, że sam Swarog zabronił o tym opowiadać ludziom.

Powiedli Kłokisa przed oblicze Gogołady, która pod postacią białej kukułki na Puste Pola zstąpiła, ale i ona odmówiła tłumacząc się, że Weles każdego kroku bogów pilnie teraz strzeże i każdego słowa wypowiedzianego przez nich, i każdego danego ludziom znaku, i tej tajemnicy także. Ledwie to powiedziała w niebo uleciała i tyle jej było. Wstyd się zrobiło Golemom i nie wiedzieli co począć bo przecież przyrzekli, że pomogą Kłokisowi.

Konstantin Wasiljew – Ilja Muromiec i golcy w gospodzie

– Tedy – powiada Kłokis – Z waszą pomocą samego Swarożyca porwę i pod górą go schowam, aż jego ojciec Swaróg, Bóg Wiecznego Ognia, wszystkich tajemnic kowalstwa mi nie ukaże.

Wzdragali się Golemowie, ale cóż mieli czynić skoro przyrzekli. Zasadzili się razem z Kłokisem na Zapadnim Morzu, gdzie się Swarożyc po dniu pracy na noc chował. I schwytali go w sak, a powiedli w grotę podwodną, w jednym z jezior w borze, i tam trzymali.

Następnego ranka zaraz po spacerze Zorzy, Daboga dzień uczyniła, ale na niebo nie wzeszło słońce, jeno świat okryła ćmica bura jak noc. Nad światem zapadły ciemności. Strach zdjął ludzi i zwierzynę. A po tym dniu burym znowuż noc nastała i następny dzień po nim taki sam, jakby Matkę Ziemię płaszczem pyłu nakryto. Zrobiło się też zaraz zimno, a nocą przyszedł mróz i już nie odszedł.

Usiadły dzieci Słońca, jego córy rodzone i synowie przaśni na zimnych kamykach i ściskając w ręku rumiane jabłuszka płakali z chłodu i strachu. A Mor mrozem rzeki skuł i z lasów wygonił przerażoną zwierzynę, a w sadach jabłonie zwarzył, i w polach zboża ściął. Golemowie z Kłokisem zasię nad jeziorem Świtaź na Swaroga czekali.

I doczekali się, ale nie tak jakby chcieli. Zszedł Swarog na Ziemię po syna swego. Lecz nie nad Świtazią się pojawił, ale u Istów. Tu na polanie napotkał Telawela i tak mu powiada:

–          Tyś jest Telawel z Zerywanów, tyś jest wnukiem moim, tobie mój młot chcę dać. A kiedy nauczysz się nim władać, co jemu każesz to on zrobi. Idź do królowej Jisty, a potem przyjdź do mnie. Musisz wyzwolić mego boskiego syna, a jeśli trzeba wykujesz mu nową tarczę-słońce.

A. Klimenko – Swarog – Kowal Pamięci i Sławy przemawia do Światogora przed bojem

Poszedł Telawel do królowej. Ale najpierw nie chcieli go puścić przed jej oblicze, boć przecie nawet wojem nie był. Jednakże, gdy zobaczyli młot na jego ramieniu i jego wzrok twardy jak kamień, ustąpili mu z drogi. Przyjęła go Jista i przyrzekła mu rękę, jeśli wyzwoli Słońce.

Wrócił Telawel do srebrzystowłosego starca[16], a ten zabrał go do siebie. Przez trzy dni i noce bez wytchnienia uczył go sztuki kowania w swojej boskiej kuźni, a Telawel okazał się nadzwyczaj pojętnym uczniem. W mig przyswajał sobie wszelkie tajemnice i czwartego dnia kiedy starzec kazał mu wykuć kunsztowną zapinkę, niebieski wóz żelazny i trzy zaklęte miecze samosiecze, wykonał zadania bezbłędnie. Tedy dał mu starzec jeden ze swoich młotów na własność i posłał Telawela na pomoc Swarożycowi.

Ruszył Telawel na Puste Pola szukać Golemów. Przez trzy dni szukał aż znalazł. Sześciu ich przebywało na Pustych Polach. Zapytał się, gdzie ich bracia i czy o Słońcu czego nie wiedzą, czemu go nie ma na niebie. Zwodzili go, kłamali, ale poznał się na tym i wyzwał ich do boju. I stawali mu Golemowie olbrzymowie jednoocy, jeden po drugim a od jego młota padali. A gdy do szóstego przyszło ten błagał go o zmiłowanie i wskazał drogę nad jezioro Świtaź i rzekł, że tam przebywa uwięziony w podwodnej grocie Swarożyc ze swą Tarczą Słońcem. Powiedział mu też, że Golemowie nie chcieli porywać Słońca, lecz przyrzekli pomoc Kłokisowi i prosił by darował jego braciom żywot.

Golem

Poszedł Telawel nad Świtaź, lecz zanim przemówił trzej bracia rzucili się na niego. Pobił ich młotem Swarogowym i padli martwi. Wtedy stanął przed nim rozwścieczony Kłokis i jemu Telawel głowę młotem strzaskał. Pozostali Golemowie uciekli, a Telawel zszedł na dno i rozbił więzienie Swarożyca i Słońce nad świat wypuścił. Nim na powrót z głębiny wychynął, ciało Kłokisa rozniesione zostało na strzępy przez stado dzików.

Powiadają, że to Borowił ukarał pysznego Kłokisa, jako że zdaniem Władcy Boru hańbę przyniósł nie tylko swojej matce i laskowcom, z których jeden był jego ojcem, ale całemu rodowi Knów. Tedy nie pozwoliwszy odbyć nad ciałem Kłokisa praktyk grzebalnych, a oddając jego ciało krukom i wronom, skazał go na los zdusza, który pod postacią zwierzoczłekoupiora, niedźwiedzioluda po puszczy będzie się po koniec świata błąkał. Takoż  po dziś dzień północne bory onże przemierza i dziko po nocach wyje, a wędrowców napada. Ten jest szczególnie na Litwie znany jako Lokis, a po słowiańskich krainach zwą go Łukim.

Poślubiła Jista Telawela, radość i wesele zapanowały nad światem, kiedy Swarożyc ze swoją tarczą Słońcem na niebie znów objął rządy. Trzeciego dnia po weselu Telawel zebrał gromadę krzepkich młodzieńców. Spośród nich wybrał dwunastu i tych uczył wiedzy kowalskiej przez kolejne trzy lata.

A kiedy skończył i całą wiedzę o kowaniu broni, ozdób, narzędzi posiedli, ruszył w świat. Chciał obejść całą ziemię i dokonać wielu bohaterskich czynów. Wieści różne o nim i czynach jego docierały przez długi czas do Istów, to od Harów z gór tęgich, to od Morzan znad rzek wielkich,  aż w końcu i ta przez gołębie została przyniesiona, że wziął go Kowal Niebieski – Swarog do swojej kuźni na kowala, bo ze wszystkiego co w życiu czynił to jedno robił najlepiej.

Golem wśród Istów

Jista powiła spłodzoną przez Telawela córkę Mażę, która objęła królestwo po niej. Niektórzy złośliwcy powiadają jednak, że ojcem Maży był Mąż I, bo Telawel nie spłodził potomstwa z Jistą i to było jednym z powodów, że musiał odejść, ustąpiwszy miejsca u boku królowej kolejnemu kniaziowi, a tym był właśnie Mąż I. Wiekszość Kapiszt przychyla się jednak do sądu iż Mażena Telawela i Jisty nie jest ta samą księżniczką co Maża.

Powiadają mudrowie i kudawowie Świątyni Światła Świata, by nie mylić też przypadkiem Mazji-Mazowki z owymi dwoma Mażeną i Mażą, bo te narodziły się i żyły jeszcze przed Wojną o Taje.

Potomkowie ocalałych Golemów[17] zamieszkali z Istami i z nich się wywiodło plemię Goljadziów, a z niego z kolei zmieszani z Wędami-Węsami i Jątami Jadźwięgowie (Jąćwindowie). Sami zaś Golemowie ukryli się tak dobrze jakby się zapadli pod ziemię. Tak im wstyd było ich uczynku oraz klęski w boju przeciw Telawelowi.

Powiadają jednak mazowscy żercy z dawnej kąciny Płockiej i Góry Pułtuskiej, że gdyby kto znów jednak zechciał szukać Złotego Dzbana po Pustych Polach, wyjdą na świat widny, bo z rozkazu swej matki nie dopuszczą nigdy, żeby Dzban na powrót znalazł się w rękach ludzi.

Zamyk Dziwotwora

Inna opowieść o wyzwoleniu Słońca

 

Powiadają wołchwowie kapiszt wschodu, ze Śwjatych Bogow i z Glenia, a także innych uroczysk Słowian, a zwłaszcza ze Slania, świętego grodu Siedmiu Rodów, że wyzwolenie Słońca inny miało przebieg niż twierdzą Istowie i Mazowie.

Jako, że Telawel w wielu krainach bywał i wielu jeszcze czynów dokonał, przypisywano mu tamże swojskie imiona, i pod nimi jest do dziś w owych krajach znany. Morawiany, którzy są potomkami Morusów i Chorwaci Nadbużańscy, Małopolscy i Śródziemnomorscy, praprawnuki Wielkiej Harii – Wharatu, czyli Horusów – Białych Harów (Charwatów, Chrobatów, Chawarów) i Nurów zapamiętali go pod mianem Światłopełk. Biali Rusowie i wszyscy którzy się wywiedli z Ludu Budynów znają go pod imieniem Iwan (Iwo-Drak czyli Drak Iworodzian lub Jawan), a Siedmiorodzianie mający korzenie w starym plemieniu Białych Serbomazów Naddunajskich i isto-bursko-nuryjscy Porusowie-Prusowie, zapamiętali go jako Jonike. Znają go też Wołoszanie, potomkowie pomieszanych Getów, Gotów-Gątów, Dawów, Dachów, Sokołowinedów i Wątów-Ątów co ich zwą dzisiaj Mołdową, Naddniestrzem i Rumunią. Ci zapamiętali go jako Fet Frumos – Syn Skrzysty, Malowany. Horole-Karakałpaci znad Morza Orol oraz tamtejsi Porusowie-Poruszowie i Koszetyrsowie ze stoków Gór Świata, potomkowie dawnych Harów i Saków z Horoszy, Wierchanii-Hyrkanii (Wierszanii)[xviii], Bogtoharii, Bajanii i Bujanii nazywają go po prostu Kawe, czyli Kowal. Złoci Tajhowie (z Gór Złotych Taj – Załatajhu-Ałtaju) – a to Szyszacy, Spisowie, Ojcy-Osiowie, Bierygowie i Orole z Gór Kamiennych, Załtajhowie z Ałtaju i Tajchowie z Żywca w Harpątji (dzisiejszej Małopolsce) oraz plemiona Burowii nazywają Telawela Ilią lub Ilją Muromcem, a Fenowie-Wenowie i inne ludy Suomi oraz Ogórowie zwą go Ilmarinenem (Ilią Marinenem), podobnie jak Mieniowie znad Ilmienia. Różne się zatem zachowały podania o wielkim czynie Wyzwoliciela Swarożyca, co na Niebo Przywrócił Tarczę Słońca, a wszystkie one odmienne są jeno w szczegółach.

Konstantin Wasiliew – Bitwa Dobrynii ze Żmijem

Tak więc, według onych przeróżnych plemion Słowian, Słońce zostało zamknięte w Zamyku Dziwotwora, który był synem (lub też córką) Mroka, czyli Mora. Dziwotwór ten zwany był Kłoką. Już po samym mianie inoga widać, że jego matką musiała być Borana albo Obiła.

Rusowie prawią, że matką Dziwotwora była żmijica, służka Dzięgli, a ojcem Borowił. Morawiany powiadają zaś, że Dziewanna była jego matką a Mor ojcem, albo Dziwień ojcem a matką Marzanna. Harowie kazują, iż matką była Borana a ojcem Mor lub nawet Czarnogłów.

Według tych wszystkich podań przeciwnik Telawela był inogiem niebiańskim, który żyje wiecznie, a dopiero trzykroć pokonany i zabity musi zmienić postać. Możliwe, że Dziwotwór Kłoka był smokiem lub żmijem prawdziwym, czyli Ażdachorem, którego matką była Ażdacha, smoczyca albo żnuja, a ojcem któryś z Bogów Ciemności, co zawsze przeciw Panom Ognia stają[19].

Takoż podług słów żerców z Glenia Światłopełk starł się z Kłoką na Kalinowym Moście nad rzeką Maliną[20].Wcześniej zaś spotkał Czarnego Starca, który zabrał go ze sobą do pieczary by mu dać oręż. Nim się Światłopełk połapał, że starzec nie jest zwyczajnym czarownikiem, a pieczara pieczarą, już starca ni pieczary nie było.

Konstantin Wasiliew -Walka ze żmijem Kłokisem-Dziwotworem

W ręku dzierżył młot[21] a przed nim pieniła się rzeka Czerwona. Tak to, przez pieczarę ową, przez którą wiodło ziemskie wejście tajemne, wszedł Światłopełk niespodzianie na Welę, w Naw Smoczą Piekielną, gdzie Rzeka Rzek w całym swym welańskim biegu jedynie przybiera maści krwawe – Czerwienicy i Czernicy. Sam Swarog naszedł wytędza w onej grocie, pod postacią Czarnego Starca o Płomiennej Brodzie i on wskazał mu drogę, i Zamyk, gdzie uwięziono Swarożyca, z jego Złotą Tarczą[22].

Pierwszej nocy, gdy Światłopełk starł się z Kłokisem, na przybycie Dziwotwora wzburzyły się wody czerwone, a orły podniosły krzyki na dębach, zaś   dziwotwór miał postać trzygłową[23]. Wszystkie trzy głowy od jednego uderzenia młodzieńca wtedy stracił. Światłopełk zakopał odrąbane łby Kłokisa pod mostem, a ciało wrzucił do rzeki, która je pochłonęła.

Konstantin Wasiliew – Bitwa na Kalinowym Moście

Kolejnej nocy dziwotwór miał sześć głów i tak samo jak poprzednio je stracił. Trzeciego dnia po ciężkim boju także został zabity, a jego dziewięć odrąbanych głów zostało pogrzebanych pod mostem[24].

Światłopełk podkradł się pod zamyk i podsłuchał jak matka Kłoki, Wielka Wężyca, obmyśla zemstę wraz z trzema córkami-żmijicami. Dzięki temu wiedział, gdy na drodze do zamyku napotkał studnię z chłodną źródlaną wodą, że to jest siostra Kłoki żmijica, przemieniona w źródło trujące. Pokonał ją i przegonił.

Druga córa Wężycy stanęła mu na drodze pod postacią zatrutej jabłoni co kusiła go pięknymi owocami. Zrąbał jabłoń i poszedł dalej. Trzecia przybrała postać łąki co zachęca do spoczynku i snem morzy, a podczas tego snu żywym ogniem pali. Tę też pokonał.

Na koniec starł się ze starą Wężycą, która przybrała postać lochy i chciała go pożreć. Wzniósł ją w powietrze i rzucił o ziemię tak, że się w proch rozsypała. Proch ten zaraz wiatr porwał i rozniósł po ziemi[25], a wtedy Słońce na powrót weszło na niebo.

W. Wasniecow – Iwian (Iwan, Iworodzian) zwany inaczej Jawanem „Ucieczka z księżniczką na skrzystym wilku”

Podług podań z Moraw, Światłopełk (Iwan, Jonike, Telawel, Kawe, Ilia) ruszył przeciw dziwotworowi z drużyną wojów a nie samopas, a było tych wojów dwunastu. Trzech z nich wypiło wodę z zatrutej studni czym uratowali mu po raz pierwszy życie, trzech zjadło jabłka z zatrutego drzewa i tym sposobem po raz drugi uratowane zostało jego życie, trzech spłonęło gdy zasnęli na palącej łące, a trzech ostatnich padło rozszarpanych przez lochę[26], ci ostatni wyratowali więc Światłopełka po raz czwarty od niechybnej śmierci.

To na jego cześć, bohatera, wytędza co Wyzwolił Słońce, królowie Morawian przybierali potem przez wieki święte imię Światłopełk.

Mororzyk (Moroz)

Mororzyk i Marzanna

Kiedy Kłokis kradł Słońce, wśród Łukomorzan wiele już było różnych rodów, a ich sioła licznie się rozrosły po puszczach i całej nadmorskiej krainie. Każdy ród posiadał własnego naczelnika, a wszyscy oni podlegali kniaziowi, który sprawował władzę i kierował sprawami wiary. W tych czasach bogowie, boginki, bogunowie a także zdusze i wszelkie niebiańskie stwory – skrzyste zwierzęta, skrzyste zrósty czy inogi, żyły w bliskich stosunkach z ziemianami (ludźmi, inogami, zwierzyną i roślinami) i nikt się temu nie dziwił. Często dochodziło do przyjaźni welańskich istot z ziemskimi i różnorakich związków miłosnych oraz rodzinnych.

Liczba ludzi co pochodzili ze związków z Welanami, albo ich inożnym ziemskim potomstwem, do ludzi co się zrodzili wyłącznie z ludzi, miała się jak jeden do dwu. Toteż nikogo nie zaskakiwał odmienny wygląd istot, ich różnorakie cechy, rozmiary i zachowania.

Wielkim szacunkiem darzono wsze byty świata i czczono każdy przejaw istności wiedząc, że najdrobniejszy kamyk, pyłek kurzu, owad, źdźbło trawy, korzonek, ziarnko, grudka kopalna, drobinka światła czy cząstka wody ma boskie pochodzenie. Plemiona i rody miały własne zwyczaje, stroje i obrzędy domowe. Nikt się do spraw nie swoich nie wtrącał, nikt rodom niczego przemocą nie narzucał. Plemiona, gdy nie było w nich zgody, dzieliły się i rozchodziły.

Panował zaś jeden język zrozumiały dla wszystkich. Wszyscy rozmawiali tedy ze wszystkimi, wymieniali się przedmiotami wytworzonymi własną ręką na te co ich potrzebowali, a nie umieli wykonać. Tak było na wszym ziemskim padole aż do Wojny o Taje. Wtedy dopiero bogowie splątali ludzkie ścieżki i języki, czyniąc jako rzekł Bożebóg w gniewie: „Jak wilki obszczekiwać się będziecie i gryźć wzajem, a też chadzać będziecie osobnemi ścieżki, jako dzikie knury chadzają”.

Póki co bogowie wciąż zsyłali potomkom Zerywanów nowe, a liczne dary.  Ci nieraz już jednak dawali poznać swoją pychę, nieraz też złe cechy brały w nich górę nad dobrymi. Po czasach Jisty i Telawela-Światłopełka oraz dawnych królów przyszedł czas, że nad wielkim plemieniem z Łukomorza, zwanym Łukomorzanami-Morzykami przewodził Mororzyk – Mrozek.

Marzanna Królowa Śniegu

Mororzyk był synem czelticy Rzeki (córki Ługa i Oblęży) i jak powiadano, samego Mora. Ponoć właśnie Mor uczynił Rzekę władczynią wszystkich płynących średnich wód północy i sprawił, że te nie zamarzały. Trochę to dziwne, bo Mor rzekami nie włada, ni morzem. Jednak nie jest to wykluczone, bo na siewierzy wielka jest waga jego dziełania dla wszystkiego co żywe i dla wód takoż[27]. Niektórzy nazwę morza od Mora wywodzą.

Są też głosy, że Oblęża nie była brzeginią, a samą wcieloną w postać krasnej dziewki czy brzegini, albo ziemlanocki, boginią Obiłą. Według wielu kątyn wschodu dla zapewnienia Łukomorzanom powodzenia i dobrych związków z morzem oddała się Oblęża-Obiła potajemnie Wodo Bełtowi i z tego związku zrodziła się czetlica-czeltica Rzeka, a może nawet i wszystkie czeltice ziemskie. Prawdą jest, że Rzeka była jedynym inożnym potomstwem Ługa i Oblęży. Jej rybi ogon sprawiał, że lepiej się czuła w wodzie niż na lądzie, a zimy spędzała na morzu, lub u ujścia rzek do morza.

Inni znów powiadają, że Rzeka była córką nie Ługa i nie Wodo-Bełta, lecz Mora i Oblęży, a Mororzyk był tylko jego wnukiem, z lędźwi kniazia Moryka i z ciała Rzeki poczętym.

Prawią też, zwłaszcza wszystkie zarzycki, rzekaczki i zaklinacze kątyn Wodo i Wądy, że to od tej czetlicy Rzeki, średnie wody – te które miały własną mowę i rzekały ludziom, wzięły nazwę rzeki – czyli wody rzekającej. Inne zaś, te co bezgłośnie a wolno swe szerokie tonie toczą, zwie się dunajami.

Jedno jest pewne, że Mororzyk był synem lub wnukiem Mora i synem Rzeki. Urodził się z białymi włosami, białym wąsem i białą brodą. Od samego początku porośnięty był też siwą szczeciną na całym ciele, niczym dziki knur.

Marzanna nigdy nie miała wątpliwości skąd się Mororzyk wziął na świecie, jako że nie cierpiała ani Rzeki, ani jej syna.

Mororzyk od samego początku czuł się dobrze tylko zimą, kiedy błoto już było skute w grudę. Gdy spadały wielkie śniegi, a jeziora zamierały pod lodem i białe góry wypływały na morze Mororzyk rósł w siłę i podejmował zarówno morskie jak i lądowe wyprawy. Przez resztę miesięcy zalegał we dworze ospały, jak mucha w mazi. Ciężko było wojom podołać z takim panem, a i jemu nie było lekko, jako że wiedział, iż więcej mógłby zdobyć, gdyby nie ta przypadłość. Miał więc Mororzyk jedno marzenie, chciał posiąść moc czynienia mrozu latem i chłodu przez cały rok. Chciał w środku lata móc się wyprawić ku Białym Górom Kauków.

Jedni powiadają, że do owej przygody Mororzyka doszło kiedy Kłokis ukradł Słońce, inni że było to w innym czasie, kiedy Swarożyc ze Słońcem ukrył się na dnie jeziora na trzy dni, czyli prawdopodobnie wtedy, kiedy Swara zabiła jego przyjaciela Złotysza. Są też tacy którzy prawią, że to było kiedy Swarożyce i Dagboga ukryli się w Zaświatach.

Kiedy tylko pociemniało i ochłódło Mororzyk od razu poczuł się lepiej i kazał wojom wyprawę ku górom sposobić. Sarkali wojowie, bo czas to był dziwny, niebo bure, weń ćma, a niepokój wśród ptactwa i zwierzyny w borze wielki, ale cóż było począć. Zebrali się szybko i ruszyli nie czyniąc nawet wielkich zapasów. Poszli przez bory, poszli przez bezdroża, a spieszyli się bardzo, morząc nieraz wierzchowce. I wszystko było dobrze, dokąd Swarożyc pozostawał w ukryciu. W trzy dni, które się niczym nie różniły od nocy dotarli do Gór Kauków, a szczęśliwe oblicze władcy wynagrodziło im wszystkie trudy. Namawiali Mororzyka, żeby zawrócić, skoro już góry zdobyte, ale jemu było mało, chciał więcej i więcej i jeszcze jeden szczyt i jeszcze jedna góra biała od śniegu i jeszcze jeden żleb, co się otwierał przed nimi.

Aż gdy się wreszcie zmęczył Mororzyk i chciał już wracać na niebie pokazało się Słońce. Przez pierwsze godziny, idąc w palących promieniach posuwali się dosyć szybko, ale Mororzyk czuł jak słabnie. W kolejne dni słońce paliło już tak mocno, że Mororzyk popadał ciągle w malignę  i kirsen, i nie potrafił drogi właściwej do powrotu im wskazać. Uwięźli w górach na dobre, zapasy im się skończyły, a wciąż jeszcze stąpali po gołych skałach, gdzie nawet trawa nie rosła. Wezwał Mororzyk na pomoc swego ojca. Przez cały dzień głośno o pomoc go prosił, a pomian niósł jego rzekanie przez góry na ich niebieskie szczyty i w niebo.

Usłyszał go Mor i chciał przyjść z pomocą, ale rzekła mu Marzanna:

– Mężu i Panie mój, Bracie mój i Władco nie trudź się i głowy sobie Mororzykiem nie zajmuj, ja mu z pomocą pójdę.

Zdziwił się Mor, bo Marzanna nigdy dotąd skłonności żadnych ku jego synowi nie okazywała, ale zgodził się i przykazał jej by wyposażyła Mororzyka w umiejętność mrożenia powietrza, wody, ziemi, ognia i pokarmu, tak żeby już nigdy nie groziło mu niebezpieczeństwo.

Poszła Marzanna w ziemskie Białe Góry Kauków i ukazała się Mororzykowi w kirśnie. Nie powiedziała mu wcale, że z polecenia ojca przychodzi i że ma mu dać tajemnicę jako przykazał, lecz rzekła, że da mu ów dar mrożenia i morzenia, ale tylko jeśli się do niej zgodzi na służbę, kiedy go o to poprosi. Mororzyk tak bardzo pragnął daru bogów, że zapomniał o ostrożności i zgodził się.

W jednej chwili ów dar posiadł i kiedy się przebudził zamroził od razu cały żleb w którym popasali. A działo się to tak jakby sam Mor-Moroz zstąpił z niebios. Słońce zaświeciło mocniej, jaskrawo i zaduł przejmujący zimny wicher północny, a ziemia i drzewa zaczęły trzaskać niczym skowane przez bogunów mrozków-trzasków[28]. Poczuł się rześko Mororzyk, a umysł miał jasny. Orszak ruszył ponownie w drogę. Gdzie się zaś zatrzymali tam Mororzyk sił próbował i morzył, a to bór w środku lata, a to rzekę lodem, a to sarnę, którą upolowali przymroził by się nie psuło mięsiwo, a to wodę w źródle ochładzał.

Marzanna Starucha

Tak wielce go ten dar cieszył, że począł go bez umiaru używać. Kiedy wrócili do sioła chciał jak najszybciej swoje umiejętności pokazać oblubienicy, Morzyżenie, ale tak to nieopatrznie uczynił, że ją od razu w sopel lodu zamienił.

Wiele razy tego lata Mororzyk odbywał wyprawy i poznawał coraz żyźniejsze krainy. Trafił do Istów i z nimi do wielkiej przyjaźni przyszedł. Obiecywał sobie, że kolejnego roku przeprowadzi plemię w te miejsca mlekiem i miodem płynące, bliższe nowych przyjaciół. Jeno wojów wciąż ubywało w jego drużynie, umorzonych i odmrożonych po drodze.

W Kres pojął za żonę Lenę, wnuczkę Leny Zełginowej i ta zaraz okazała się brzemienna. Jej też niezwłocznie swój dar przekazał. Tak się cieszył z nabytych umiejętności, że musiał się z żoną tajami o nich podzielić. Nauczył ją dokładnie wszystkiego. Ale nie doczekał Mororzyk urodzin syna. Ledwo dziecię spłodził i zaczęła się jesień, jak nawiedziła go Marzanna.

Wielkie dziwy były w siole. Niespodzianie spadły śniegi i zjechała Królowa Śniegu w złotych saniach. Nic jeno przed bramą dworu Mororzykowego stała. Chciał nie chciał pożegnał się z ukochaną i wsiadł w sanie ciągnięte przez skrzyste jelenie. Tylko jedno jej przykazał, by syna nauczyła tego co wie i nie zaniedbała nowej przyjaźni z ludem istyjskim.

Powiadają wołchwowie, że na dalekiej siewierzy, tam gdzie kończy się ziemia, jest góra, którą zwą Siewiernym Czubem, a w tej górze jest Lodowy Zamyk, w którym Królowa Śniegu na ziemi przebywa. Tam to u Marzanny na służbie Mororzyk został. Niektórzy wołchwowie i kudawowie przekazują wieść, że to ta sama góra co ją zwą Kara, która sięga czubem Nieba.

Powiadają też, że długo jej nie służył, bo z każdym kto z Panią Zapomnienia i Starości, Królową Śniegu przebywa, tak jest, że traci pamięć i serce mu lodowacieje[29]. Kiedy Mororzyk zrozumiał, że ukochanej nie pamięta, a o Łukomorzanach z nienawiścią myśli, kiedy pojął, że stał się zimny i zły jak sama śmierć, sam się własnymi czarami w kawał lodu przemienił.

Lena urodziła z wiosną syna, któremu dano imię Dewut, jako że dziewięć jest czertą śmierci, a on był pogrobowcem. Słynnym stał się wojem i potomni zapamiętali go jako Wojdewuta. Wojdewut pomny nakazów matki ożenił się z istyjską księżniczką. Łukomorzanie i ich istyjscy potomkowie pilnie strzegli tajemnicy jak czynić lód latem i trzymać żywność zamrożoną by wciąż była świeża. Niejeden raz też sposobem czarownym skuwał Wojdewut morze by wraże łodzie zatrzymać, albo przejść po nim na którąś wyspę, jak po stałym lądzie.

Kościej Bezśmiertny i śmierć uwięziona według Korolkowa

Kościej Bezśmiertny i Złota Grusza Spora

Niewiele wiadomo o trzech synach Sowicy z Zerywanką Korzenią, czy też jak twierdzą ligasze z kąciny Jaćwięgów w Szurpiłach, z samą Chorzycą-Groźnicą. Jeno tyle, że wszyscy trzej zostali zabrani przez ojca do Nawi, a potem z nich wyszli na powrót i zamieszkali w Kolibie, a jednym z nich był Kościej.

Kiedy Kościej usypiał w Zaświatach Sowicę, pierw w koronie drzewa, a potem w ciepłym ogniu, rzekł mu Sowica-Polel: „Uważaj na tego kto przybędzie na skrzydłach”. Kościej nie dopytywał wtedy ojca o co mu chodzi, jako że pomyślał sobie iż ten bredzi w malignie. Później zaś zapomniał o tych słowach.

Wiadomo też, że to Kościej przekazał Zerywanom wiedzę w jaki sposób mają grzebać zmarłych, by ci dobrze byli przyjmowani w Nawiach oraz nie cierpieli od komarów i robaków, nim zostaną przez Lelija na Padole Ólwa, w Komorze Sowiego osądzeni. Powiedział im także jakich obrzędów mają przestrzegać przez czas pośmiertny, aby nawianie i nawki nie nachodzili ich pod postaciami zduszów błąkających się po Tym świecie.

Morowe Baby zwane inaczej kazicielkami znad Berounki, gdzie usypano Kopiec Kazi, ich wielkiej przywódczyni z czasów Kroka Czeskiego kazują[32], że Kościej Bezśmiertny był synem Mora z Chorzycą. Tych dwoje ze strachu przed gniewem Marzanny ukryło go pośród pozostałej dwójki dzieci Sowicy z Chorzycą rozgłaszając, że jest trzecim dzieckiem tej pary.

Ligasze z Szurpił powiadają, że ci trzej synowie Sowiego mieli inożny wygląd i przyrodzenie, więc tylko zamieszkiwali między Zerywanami. Nie byli ludźmi ni wytędzami, ani królami, lecz istotami czysto boskiego pochodzenia, z Weli. Było z nimi tak samo jak z Żagwią tyle, że nie dali ludziom ognia i nie mieli być jego strażnikami, lecz przekazali obrzędy jakie należne są zmarłym oraz bogom i mieli być guślarzami, strażnikami wiary. Szybko się jednak pokazało, że oni są tylko poplecznikami Ciemnych Bogów i złych czarów. Zerywanie przegnali ich precz z Koliby i czarownicy zamieszkali w górach na zachodzie, zwanych Dalekimi.

Zinisowie ze Świętej Łysej Góry zwanej też Górą Pałki[33], oraz z Góry Łyszczec, czyli Łysiec, gdzie był niegdyś zamyk Czarodany, a potem ustanowiony został w Świętogórach najważniejszy ośrodek Wiary Przyrody zwany Świątynią Dziewięciu Kręgów prawią zaś, że jeśli nie Chorzyca była ich matką to jakowaś bezimienna Zerywanka. Korzenia bowiem, była według nich zupełnie kim innym, piękną księżniczką, którą Kościej uwięził w swoim tynie, i którą chciał posiąść. Korzenię ponoć od dawien dawna przyrzeczono wojowi Miszy Juszce zwanemu też Niedźwiedzie Ucho, który znany był z tego, że powalał niedźwiedzia kręcąc go za ucho. Tak więc Misza Juszko stał się zapiekłym wrogiem porywacza Korzeni, Kościeja.

Iwan Bilibin – Kościej Pogromca

Z trzech inożnych synów Sowiego Kościej był największym czarownikiem i najbardziej szkodził ludziom. Szkodził zwłaszcza Zerywanom, a potem też innym plemionom co opuściły Kolibę. Czasami były to duże szkody czasami psoty i złośliwości, bądź krótkotrwałe udręczenia. Ponieważ był on pierwszym czarownikiem znanym w Kolibie, utarł się przesąd, że wszyscy czarownicy i czarownice są źli i niebezpieczni dla ludzi oraz zwierzyny domowej.

Z tą Korzenią to było tak, że właściwie nie wiadomo, czy zamiarował ją pojąć za żonę, czy chciał mieć z nią potomstwo, czy też po prostu ze złośliwości porwał pannę w przeddzień Wianków i Wesela. Był wtedy już bardzo stary i schorowany, wciąż jednak budził grozę, ale też podziw ludzi. Być może bogowie uznali w końcu jego działanie za zbyt bezczelne i czyn ten przelał czarę goryczy. Wreszcie spotkała go kara.

Niespodziewanie dla samego siebie i wbrew prawdziwym przesłankom swego działania, Kościej stał się w pewnym okresie wielkim dobroczyńcą wszystkiego co żywe, w tym i Zerywanów. Kto wie czy nie miałby dzisiaj na Ziemi wielu świątyń, gdyby się jego zamiary powiodły.

Ponieważ, ojciec Polel-Sowica zabrał go z braćmi w Podziemie, a Kościej był najbystrzejszy z nich, uwidział tam i zapamiętał niejedno. I prawią ligasze z Szurpił, że od samego początku  zamiarował uniknąć śmierci. Obmyślił sobie wszystko bardzo sprytnie i o mały włos byłoby mu się udało. Wiedział, że Sporowie mają jako godło wspaniałą Jabłoń, wiedział że Rada-Zboża włada trześnią i śliwą, lecz wiedział też bardzo dobrze, że Sporom zawsze wszystkiego jest mało. Upatrzył sobie w borze drzewo, o którym jakoś zapomniano. Sposobem czy też podstępem uprosił Borowiła by mu je podarował. Mówią, że dostał je bo umiał go uprosić modłami, żertwą, obiatą i zaklęciami, a poza tym Borowił uznał, że drzewo to na nic mu się nie przyda. Owoce miało cierpkie i twarde jak kamień, bo chyba w boju o Kwiaty chwycił się go Skalnik, który na chwilę przybył wspomóc siostrę Obiłę. Takie skamieniałe owoce rodziło owo drzewo od tamtego czasu.

Dobrosław Wierzbowski – Kościej król

Żył wtedy Kościej w górskim zamyku, w odosobnieniu od ludzi. Drzewo to  posadził w samym środku ogrodu. Podobno jego brat Usynia, był świetnym ogrodnikiem i to on sprawił, że drzewo zaczęło rodzić owoce słodkie, okazałe, rumiane i soczyste, a tylko pępek został w nich kamienny. Co lepsze owoce te okazały się najsmaczniejsze ze wszystkich znanych na Ziemi. To drzewo zwało się grusza.

Borowił pluł sobie w zielone brodzisko, ale nie wypadało mu odbierać tego co darowane. Kościej wiedział, że takiego drzewa nie może ot tak sobie posiadać zwykły śmiertelnik i że zaraz przyjdzie mu je zwrócić bogom. Wymyślił że odda je chwilowo Sporowi w zamian za pewien dar, który pozwoli mu się przybliżyć do sięgnięcia po nieśmiertelność. Chciał jako dobroczyńca świata żywego wejść w boski krąg, i wtedy odebrać swoje złociste, soczyste drzewo od Spora.

Tobolarowie znad Jeziora Body[34] zostawili przekazy z których wynika, że czyny Kościeja stały się jedną z przyczyn Wojny o Taje. W rzeczy samej gdyby jako człowiek śmiertelny zamierzał stać się bogiem, trudno wyobrazić sobie większą bezczelność.

Spor przyjął drzewo z wielkim zadowoleniem, zwłaszcza że Kościej postawił tylko jeden warunek – drzewo przez  pewien czas musi pozostać w jego ogrodzie. Kiedy Spor zakosztował owoców z drzewa tak się zachwycił, że postanowił częściej zachodzić do ogrodu Kościeja i za każdym razem brał pełny kosz owoców dla innych członków swojej rodziny na Weli.

Od tego czasu łakomy Spor coraz częściej gościł u Kościeja, aż któregoś razu ten mu rzecze, że jakiś złodziej zakradł się na drzewo i je splądrował. Rzeczywiście nie było tym razem najsmakowitszych owoców z wierzchołka. Rozeźlił się Spor, ale nic nie rzekł i odszedł zasępiony.

Tymczasem do starego Kościeja Nyja przysłała lelka, Zwiastuna Śmierci by mu przypomnieć, ze jego kres nadchodzi. Kościej nie przestraszył się i zwabił lelka owocem gruszy na dno skrzyni. Kiedy lelek tam wlazł zatrzasnął go na kłódkę i tyle. Czekano na lelka w Nawiach, ale nie powrócił. Posłała więc Nyja-Śmierć trzy nawki by przyprowadziły Kościeja w Zaświaty. Kiedy je Kościej zobaczył miast się bać pokazał im swoje wspaniałe drzewo, a potem zaprowadził je do komory by się poczęstowały owocami zanim go zabiją. A kiedy weszły tylko do komory zatrzasnął je i zaklął zamki.

W tym czasie ponownie pojawił się Spor u Kościeja bo Śrecza narzekała, że na ich boskim stole od dawana brak kościejowych gruszek. Ale i tym razem najsmaczniejsze owoce zostały zrabowane przez nieznanego złodzieja. Poprosił Kościej Spora żeby pomógł mu złapać złodzieja, to znaczy dał mu zaklęcie, które pozwoli zatrzymać go na gruszy aż nie sczeźnie. Spor ucieszył się, że ma w Kościeju tak przebiegłego strażnika świętego drzewa i dał mu zaklęcie.

Kiedy nawki długo nie wracały pomyślała Nyja, że coś złego im się przydarzyło i że sama musi pójść po Kościeja.

Gdy przyszła i przywitała się pięknie z Kościejem, pyta go czy nie widział tu lelka od Lelija posłanego i trzech nawek co po niego poszły. Ale Kościej zarzekał się, że nie widział. Na to ona mu prawi, że właśnie po niego przyszła. Zasępił się Kościej i posmutniał, ale zaraz jej rzekł, że nie godzi się tak brać człeka nie powiadomionego w Zaświaty, któremu żadnego znaku wcześniej nie dano, żeby mógł sam być gotów i przysposobić wszystkie obrzędy związane ze śmiercią, urządzić uczty pożegnalne, wybaczyć wrogom i obdarować przyjaciół, i zarządzić włościami przed ostatecznym odejściem. A ponieważ nikogo z jego bliskich w pobliżu nie ma to prosi Nyję, żeby z nim jego włości ostatni raz obeszła.

I poszli. A kiedy doszli do złocistego drzewa zdumiała się Nyja, a Kościej prawił jej, że najwspanialsze to owoce jakie są na świecie i w niebiosach znane, i że Spor je w ukryciu przed bogami trzyma, i sam tylko ze swoją rodziną spożywa. Namówił ją by spróbowała. A że najlepsze są gruszki z wierzchołka, a on sam już stary i schorowany nie może się tam wdrapać, poprosił żeby sama sobie gruszek narwała, i dla Welesa też wzięła. Wskoczyła Nyja na gruszę a wtedy Kościej rzucił zaklęcie i nie mogła już zejść z drzewa.

Kościej z rosyjskich bajek

Tak to rozpoczął się Złoty Okres Zerywanów na Ziemi, który wiele kątyn nuruskich uważa za srebrny, przyznając pierwszeństwo temu krótkiemu czasowi szczęśliwości, kiedy ludzie pozostawali jeszcze na Weli i wydawało się, że tam będą pędzić pełen radości żywot. Skoro Nyja siedziała na drzewie ludzie przestali umierać, bo nie miał ich kto zabrać do Komory Sowiego. A Kościejowi, który od tego wydarzenia zyskał przydomek Bezśmiertny, nie spieszyło się wcale Nyji wyzwolić.

Następnego lata Kościej obdarował Spora najwspanialszymi owocami. Co prawda Spor trochę go naciskał, żeby może uwolnił Nyję, ale dał mu przecież słowo, więc przestał tym sobie zaprzątać głowę. Czas mijał, po Ziemi rozeszła się wieść, że Kościej uwięził śmierć, kiedy po niego przyszła i nikt teraz umierał nie będzie. Tak rzeczywiście było, więc nastał czas wielkiej radości, tańców i uczt.

Niektórzy Zerywanie zaczęli nawet przebąkiwać, że trzeba Kościeja przeprosić i może dozwolić mu by na powrót osiadł między swymi. Nie doszło do tego, ale część wojów i rodów poszła mu złożyć dary. Mieli go za boga, bo któż inny jak nie bóg może boginię pokonać i zamknąć.

Juszko (a raczej jego miecze i dół postaci z Lipian)

Między tymi co składali dary był i ród Korzeni, i ona sama i ród Juszków, z którego pochodził Miszko. Pewnie to wtedy sobie Kościej Korzenię upatrzył. Kościej wszystkie dary rad przyjął, ale nie stał się wcale dla ludzi lepszy, wręcz odwrotnie, jakby się mścił na nich.

Wkrótce potem, być może dlatego, że poczuł się prawie bogiem, porwał w przeddzień zaślubin Korzenię i osadził ją w swoim pustelniczym tynie. Usynia i Pech namawiali go by oddał dziewkę, bo ściągnie na wszystkich nieszczęście. Nie posłuchał.

Biedny, zraniony do żywego Misza nie wiedział co czynić, wszak Kościej był potężnym złym czarownikiem, zamieszkiwał w niezdobytym tynie na szczycie wysokiej góry, na krańcu świata w Zachodnich Górach Kauków. A co on, Miszko Juszka miał za siłę, żeby mu się przeciwstawić, tyle co z własnych rąk i kochającego mocno serca.

W chwili kiedy u Trzech Wiązów oddawał się rozpaczy ukazał mu się Starzec Srebrnosiwy, który nakazał zbudować skrzydlatą łódź[35]. Łódź zawiezie go do tynu Kościeja, a kiedy już tam będzie wystarczy by wykonał trzy wyznaczone przezeń zadania i zwyciężył czarownika mieczem.

– Jakże tu zrobić skrzydlaty statek co pofrunie w powietrzu? – zapytał Juszka

– Znajdź święty dąb-olbrzym w borze, którego pnie rosną na krzyż, złóż mu tryznę z czwartej części swego sera, placka i mięsiwa a obficie skrop ją wodą źródlaną i złóż obiatę, uderz trzykroć toporem w pień i padnij na ziemię, a nie podnoś wzroku wcześniej niż nie usłyszysz głosu z drzewa, który ci powie żebyś wstał. Wtedy łódź będzie gotowa i będzie wykonywać twoje polecenia, a kiedy już wykonasz zadanie zwróć drzewu łódź skrzystą i nigdy potem nie zapomnij, według przyrzeczeń, składać tam w rocznicę wyprawy obiaty, ofiary ogniowej i kobierca ze związanych proszalnych bajorków.

Jak mu powiedział boski starzec tak Misza uczynił. I rzeczywiście, gdy głos rzekł –Wstań!!! – w powietrzu kołysała się srebrnoskrzysta skrzydlata łódź. Wsiadł do niej Miszko i kazał się do tynu kościejowego zanieść. Znalazł się tam w jednej chwili.

Iwan Bilbin – Kościej Bezśmiertny

Kościej od razu przeczuwał po co woj przybył, lecz tak był zaślepiony pychą, że zapomniał o dawno powiedzianych w Podziemiu słowach ojca. Pewien swego, rzekł że odda Juszce pannę jeśli ten wykona dla niego trzy zadania.

– Chyba sam rozumiesz, że nie zwyciężysz inaczej, jak tylko po dobrej kościejowej woli. – rzekł szyderczo.-  Pierwsze twoje zadanie to pokonać w boju Króla Mrówek co naszedł kraj Łuków[36]. Kiedy zaś tego dokonasz powiesz im, że to Kościej Bezśmiertny ich wyzwolił.

Poszedł Juszka do kraju Łuków, ale nie wiedział jak zwyciężyć, bowiem mrówcze zastępy tak były liczne, że zajmowały każdą piędź ziemi. Łukowie poszli precz, przegnani ze swoich domostw i zamieszkali w borach. Młodzian znowuż popadł w rozpacz. Tym razem jednak wspomógł go starzec o złotej brodzie i w złocistej szacie. Nie tylko dał mu swoją świetlistą maczugę, ale i radę żeby znalazł w borze lipę-olbrzyma i pod nią złożył ofiary i obiaty, a potem trzykrotnie uderzył w pień maczugą, i padł twarzą do ziemi[37]. A kiedy usłyszy od drzewa głos co powie mu -Wstań! – wtedy dopiero niech oczy podniesie.

Kościej i Korzenia

Jak mu starzec przykazał tak Juszka uczynił. Kiedy podniósł głowę zobaczył iż drzewo się rozstąpiło a z jego korzeni wychodzą niezliczone zastępy lipowych wojów. Stanął na czele owej drużyny i wybił wszystkie mrówki do nogi, na koniec zaś schwytał Króla Mrówek. I powiedział Łukom, że mogą dziękować Borzanom za gościnę i wracać do siół swoich, i składać dary Kościejowi, bo to on ich od klęski wyzwolił. Na koniec przyprowadził jeńca do kolan Kościeja i ten pokornie oddał się w służbę czarownikowi. Zdziwił się Kościej, że zadanie zostało wykonane, lecz już przygotował następne, którego wykonać się wszak nie da. Nakazał Miszy  z Juszków zwanemu Niedźwiedzie Ucho, by zdobył dla niego Gałąź z Drzewa Najwspanialszego, Drzewa co Wszystko Ozdabia, Drzewa Wielomastnego, co rośnie podobno ukryte gdzieś na Weli.

Ruszył Miszko przed siebie, ale co począć nie wiedział. Niedaleko doleciał swoją skrzystą łodzią, na polanę cichą i zasnął pod drzewem tarniny. O północy wzeszedł Pełny Księżyc a przed Miszką ukazał się trójgłowy, rogaty starzec o koziej brodzie[38] i tak mu powiedział:

– Twoja łódź skrzysta to nie łódź, lecz strasz umor, znicz welański. Jeśli rano złożysz ofiary pod tym drzewem i przyrzeczesz odpowiednie obiaty on cię na Welę poniesie. Tam zejdziesz w Komorę Mojego Syna i on ci da gałąź, z drzewa, o którym poza nami Nawianami, nikt na Weli jak dotąd nie wie.

Tak jak mu przykazano postąpił Juszka o poranku i zaniósł go Strasz na Welę, a tam Sowi, który był zły bardzo na syna, zaprowadził Juszkę nad Martwomorze do Tynu, gdzie w piwnicach rosło owo drzewo ukryte[39]. A piękne było niczym dziw jakiś, każdy listek miało innej barwy, a każdy z listków miał krawędź ostrą i twardy był jak żelazo. Skaleczył się Miszko[40], a Sowica opatrzył mu ranę i nauczył go jak trzymać gałąź.

Kościej Groźny

Kiedy wrócił Miszko Juszka z gałęzią Drzewa Wielomastnego Kościej był bardzo zdziwiony i wzburzony. Ale zaraz potem się rozchmurzył i rozpłynął w zachwytach nad drzewem. Zaniósł gałąź do ogrodu i zasadził obok gruszy. Zaiste widział już siebie pomiędzy bogami. Mając nieśmiertelność, ofiary składane przez Zerywanów, Łuków, Borzan i Morzan, oraz godło – gruszę, potrzebował jedynie niwy i miejsca w kręgu. Wielomastne drzewo pozwalało odebrać Dendze tytuł Pani Maści, a więc dawało mu też boskie zajęcie. Brakowało mu tylko dowiedzieć się w jaki sposób otrzymać niwę na Weli. Od czego jednak trzecie zadanie. Nakazał Miszy schwytać Ptaka Co Wszystko Wyjawia, który miał mieszkać w gnieździe uwitym na Czarnym Niebie[41].

Zasępił się Miszko, bowiem to zadanie wyglądało na niewykonalne. Odleciał znów na polanę żeby pomyśleć i usiadł pod jaworem. Tym razem z jawora odezwał się do niego znicz, co na początku był skrzystą skrzydlatą łodzią i oświadczył, że tak po prawdzie to jest ostrogońcem Kostromy. To ona w gnieździe trzyma ukrytego ptaka Gadaka co wszystko wyjawia. Żarptak powiedział, że jeśli Juszka złoży ofiarę i obiatę pod jaworem, a przyrzeknie palić ognie i wieszać bajorki Bogom Kiru w przyszłości, to zaniesie go na gwiazdę, gdzie przebywa Kostroma. Misza Juszko zrobił co mu ostrogoniec rzekł i pofrunęli w Czarne Niebo[42].

Korzenia

Wylądowali na zimnej gwieździe i udali się do lodowego zamyku. Kostroma o dwu głowach i dwu twarzach sprzeczne miała jak zwykle uczucia. Podczas gdy jedna jej część mówiła jej że powinna ptaka dać, druga wzdragała się przed tym. Opowiedział jej Miszka o swoim nieszczęściu i o wszystkim co przeszedł i Kostroma wysłuchawszy jego opowieści podarowała mu ptaka. A kiedy z Czarnego Nieba na grzbiecie ostrogońca wracali, wyjawił mu Ptak Gadak zaklęcie co uwolni Nyję z gruszy, bo Spor dał rzecz jasna Kościejowi także zaklęcie zwalniające tego co na drzewo wejdzie. Kiedy przybyli do zamyku Kościeja ten nie mógł wyjść z podziwu, że Juszka zdobył ptaka. Teraz zaraz się dowie jak zdobyć niwę na Weli i jego żywot zupełnie się odmieni.

Wesele Kościeja i Korzeni

I rzeczywiście jego żywot odmienił się w jednej chwili, bowiem Juszka wypowiedział zaklęcie, Nyja zeskoczyła z gruszy a młodzieniec wyrwał Gałąź Wielomastnego drzewa i ciął nią złego czarownika. Poczuł Kościej, że jest śmiertelnie raniony i krew z niego zaraz do końca wycieknie. Przypomniał sobie wtedy słowa ojca i zrozumiał co uczynił, ale niczego nie żałował i niczego nie chciał naprawić. Zanim umrze chciał jeszcze wszystkiemu co żywe zaszkodzić. Nie zdążył jednak, bo go Misza Juszko złapał za ucho i tak nim okręcił, ze mu ukręcił głowę.

Kościej umiera (zanika, znyja się)

Tak umarł Kościej Bezśmiertny, a Juszko uwolnił Korzenię i wkrótce ją poślubił. Nyja zaś zabrała lelka i swoje nawki i pobiegła w świat nadrabiać zaniedbania. Nastał więc czas jej bogatego żniwa i czas ludzkiej biedy, bólu, żalu i zgrzytania zębów. Ludzie marli jak muchy, całymi siołami, a pomiędzy sadybami ludzkimi dwoiły się i troiły nawki dosiadając czarnych wierzchowców, by przyspieszyć swoje działanie. Zmarli wtedy także Pech i Usynia. Kościeja nie pochowano na żaden ze znanych sposobów, a jego ciało rozdziobały kruki i wrony. Podobnie stało się z Pechem. Z tego to powodu obaj stali się zduszami, którzy po dziś dzień przemierzają ziemię.

Lęda- Łabęda, Pani Lądu

 

 

Inne podanie o Mazie-Mazji (Azji) i Lądzie (Łagodzie-Łabędzie)

Nie do końca wiadomo kiedy się to działo – tuż przed czy tuż po Wojnie o Taje. Część Kącin Południowych i Kapiszt Południowego Wschodu oraz przechowane w Świętych Księgach innych Wiar zapisy i podania powiadają, że to się działo tuż przed Wojną o Taje, objęło czas równoległy do niej, a potem przeciągnęło się na okres Nowej Koliby.

Kapiszty Zachodu i Kąciny Północy opowiadają się zdecydowanie za tym, że działo się to wszystko już w czasach Nowej Koliby, na samiusieńkim ich początku, kiedy jeszcze nie ujmowano czasu w zapisach tajemnych. Według nich ową opowieść należałoby przesunąć w czasie i umieścić ją w Tai Dwudziestej i Drugiej, gdzie jest mowa o Mazonkach, ale dopuszczają ją również we wcześniejszych tajach Księgi Ruty.

My przytoczymy tę opowieść bajną w tym miejscu, jako że tak przyjmuje tradycja Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, a najbardziej wtajemniczeni kapłani – kudałowie, pamiętający jeszcze przekazy z Arkajamy [43] – nakazują w tym właśnie miejscu ją opowiadać i kłaść, czyli zapisywać. Przejdźmy zatem do owej ważnej, a umieszczanej w dwóch różnych czasach opowieści, która według jednych dotyczy tego samego Męża i Widnura, podczas, gdy według drugich jest późniejsza, działa się w Nowej Kolibie i dotyczy Wudnara-Radomudry oraz Drugiego Męża-Mążynosa, a także ich brata Serpęty – trzech władców z wyspy Skryty.

Wiele ważnych grumad żerców i mudrów wykłada, że Wojna o Taje rozgrywała się tylko ciut wcześniej niż Wojna Widłużańska (o Troję-Widłużę) i ludy Królestwa Sis nie zdążyły się na tyle odtworzyć przed ową wojną widłużańską, aby ją wygrać, tak samo jak wszystkie poprzednie wojny. Miała więc ona miejsce niedługo po powtórnym narodzeniu się Zerywanów z Pępów w Jaskini Lęgu pod postacią Kruków, a więc na początku czasu mierzonego. Musiało to być tak wcześnie, że nawet w czasie mierzonym nie zostało ujęte i dlatego wielu kapisztom poplątały się postacie i okresy z tymi wydarzeniami związane. Zatem można ową opowieść równie dobrze rozpocząć w tym miejscu i pociągnąć dalej, jak i umieścić w czasach opowiadanych przez Taję Dwudziestą i Drugą o najdawniejszych dziejach Mazonek.

Powiadają mudrowie-żegłowie Mądochów-Myzan (Mynżan), Cakonów-Czakonów i Skrytów-Skortów z Wyspy Skryty, że Maza i Łagoda były siostrami, które narodziły się w tajemniczych okolicznościach pośród ludu Istów. Powiadają Cakonowie i Skrytowie-Skortowie, że nie narodziły się owe córy z Jisty-Jaśnieny II, lecz zostały jej podrzucone przez boskich rodziców, którzy musieli ich narodziny ukryć przed swymi boskimi małżonkami.

Według jednych podań – kapiszt południowych – były one bliźniaczkami i pochodziły od Boga Wojny Ładziwca i jego matki Łady-Łagody zwanej również Ładnością. Stąd też obie były buńczuczne i waleczne, ale ich dzieje potoczyły się zupełnie różnie. Aż do dorosłości żyły obie w dostatku pod opieką Jaśnieny II, istyjskiej księżniczki, żony burskiego władcy kniagi-agi Nora na Łukomorzu, nad brzegami przepięknej rzeki Dźwiny.

Borys Olszanski – Lęda

Według kapiszt wschodnich, tych wywodzących się od Burów, córki były trzy, każda miała inną matkę a wszystkie tego samego ojca – Ładziwa, i wszystkie były w różnym wieku. Ich imiona brzmiały: Maza, Łabęda-Lęda (Ląda) i Węda. Najstarsza była Węda i ta pochodziła z łona bogini Wądy oraz lędźwi boskiego Ładziwa, średnia była Łabęda-Ląda i ta pochodziła od Łady-Łagody oraz Ładziwa, a najmłodsza była Maza, którą zwano też Mażą, Mażeną, Mazją, Azją, Azową, lub Azowką, a jej matką miała być Swara lub Daboga-Dobra. Oczywiście wszystkie trzy boginie przybrały przed Ładziwem ludzką postać i tylko dlatego mogły powić zwyczajne dziewczynki, a nie jakoweś półboskie inożyce. Mogły je powić, lecz skoro owe dziewki miały cechy człowiecze to boginie nie mogły ich ani odkarmić, ani wychować.

Kudawowie Świątyni Światła Świata, powiadają jednak, że matkami owych dziewcząt musiały być nie boginie, lecz bogunki, których boski ist jest na tyle słaby i bliski ludzkiemu ichorowi, że możliwym się staje narodzenie z boskich lędźwi półboskiego-półludzkiego potomstwa. I tak Wędę urodziła Topielica Czapła, Łabędę-Lędę powiła Łojma Łaska, a Mazowkę-Mazję wydała na świat Dziennica Skoła. Dziewczynki zostały spłodzone i zrodzone, gdy boginki przybrały ludzką postać i dzięki temu miały zupełnie ludzkie kształty, ani śladu inożności. Takie narodziny nie zdarzyły się nigdy wcześniej i nigdy potem, zatem nie były to zdarzenia zwyczajne. Te trzy przyszły bowiem na świat w sposób jeszcze bardziej tajemny i cudowny niż to się stało z Czarodaną. Stały się ludźmi zwyczajnymi i ziemskimi choć pochodziły bezpośrednio z boskiego nasienia i z boskiego ciała.

Miały one do spełnienia niezwykłą rolę w Nowej Kolibie, miały też dokonać rzeczy wyjątkowej – miały się stać założycielkami plemienia kobiet, rządzonego wyłącznie przez kobiety, plemienia Mazonek, Plemienia-Gniazda. Temu plemieniu właśnie poruczyli bogowie być zbiornicą czystej Zaródzi Nowego Człowieczeństwa, czyli Odwieczną i Najczystszą Zbiornicą Nasienia Ludzkości w Nowym Świecie, jedynym Zamkniętym Zakonem Ziemi.

Takie narodziny wymagają swojej ceny i tak się też stało w tym wypadku. Zaraz, gdy dzieci przyszły na świat, Ładziw posłuszny prawom Weli, przebił ich matki mieczem-harapem, a ich dusze wcieliły się w Czaplę, Sokoła i Łabędzia.

Te trzy ptaki są znakami trzech wielkich lądów świata, poza którymi nie ma już innych na Ziemi: Czapla jest ptakiem-znakiem Wenelądu oddanego później we władanie Wędy, Sokół jest znakiem ptakiem Mazstyki-Mazji, nad którym to lądem królowanie objęła później Maza-Mazowka, a Łabędź jest znakiem-ptakiem Lądu, Lądu złączonego Morzem Żywym. Przy czym Biały Łabędź jest znakiem Białego Lądu (Północnego) a Czarny Łabędź Czarnego Lądu (Południowego). Niektóre kapiszty podają też, że tym ptakiem-znakiem Lądu jest Czarny i Biały Bocian, bo bocian rzeczywiście łączy Ląd w całość, a Łabędź łączy tylko Krainę Lodu i Skanię z Lądem i Mazją.

Stąd, kiedy matki dziewczynek zamieniły się w ptaki, ich córy zostały przez Ładziwa umieszczone w rodzie wielkiego żercy i czarownika z plemienia Połuczan, zwanych też Połoczanami. Było to plemię pochodzenia bursko-nuruskiego z Pałkinów i Łyskowiców. Czarodziej i wróż, o którym tu mowa zajmował się także podróżowaniem i wymianą, czyli był poniekąd wtajemniczonym kapłanem mudrem-żagłem i pomieniaczem kapiszty Podagów. Zwał się Sadko-Sądek lub Nur, zaś jego żoną była istyjka Jaśniena. Oboje przybrani rodzice dziewcząt mogli się szczycić starodawnym rodowodem krwi, sięgającym czasów samego Światogora i narodzin Straszów Welańskich. Ród kniagina Sądka-Nura II wywodził się od Żar Ptaka Ogniksa, czyli inaczej Rujogońca Wojnyksa (Fejniksa, Rójnika)[44], a ród Jaśnieny II od Oryja z królewskiego starożytnego, zerywańskiego rodu Kuksów i od Zorzy-Jaśnieny I.

Połoczanie zajmowali wtedy ziemie od Danastru do Wielkich Jezior na północy, na wschód od Łukomorza. Duża grupa osiadła też w widłach Dunaju przy obwarze Tyrs-Bierło, a część plemienia poszła do Małej Mazji i tam założyła Łuczanię. Z nich miało się, według przepowiedni wróżów kapiszty Swąta, wywieść kolejne pokolenie tyrsów, nowy ród królewski po Bardzach, nowi kniagowie-agowie kolibańscy. Nazywano więc ich wszystkich, w każdym z nich upatrując przyszłego króla, Bogatyrsami, lub Bogatyrusami[45].

Wykarmione przez Ziemiankę stały się boskie potomkinie całkiem śmiertelnymi kobietami. Księżniczki były znane z krnąbrności, wysokich wymagań, zadziorności i chęci kierowania mężczyznami. Zwłaszcza przybrany ojciec ulegał wszystkim ich zachciankom, a już najbardziej pomysłom najmłodszej, Mazy-Mazji (Azji)[46], której dawano też przezwisko Małmazja, jako najmłodszej i najsłodszej. Potem od jej imienia zwać tak poczęto odurzające, młode, słodkie jak rozkosz wino, które upaja i odbiera rozum oraz siły, tak dokładnie jak to ona czyniła, okręcając mężczyzn wokół różanego palca. Wreszcie nazwano tak wielki półwysep po wschodniej stronie Morza Mora, dla odróżnienia go od wielkiego lądu Mazji, który księżniczka otrzymała pod swoje rządy. A jeszcze później nazwano tak wyspę na Morzu Rodów myśląc, że to ląd stały owego półwyspu, Cypel Małmazji.

Andrzej Stech 1676 Porwanie Lędy (Europy)

Dzieje każdej z trzech dziewcząt były odmienne, ale wszystkie one miały wrzącą krew i moc boską w kruchej kobiecej powłoce. Kudiesnicy Skrytów-Skraińców z Kijowa powiadają, że każdej z nich pozostał boski znak – cecha inożna, ledwo widoczna i łatwa do ukrycia, ale świadcząca niezbicie o ich boskim pochodzeniu. Według nich Maza-Mazowka miała poniżej pleców, krótki ogonek, jaki miewają Łojmy lub Czarcichy, bo nie jest pewne czy jej matką nie była Czarcicha, służka Chorsiny. Lęda-Łabęda miała dwa krótkie różki, które kryła między obfitymi lokami bujnych jasnych włosów, jak to bywa u Dziennic i Nocnic, służek Dażbogów. Węda miała zaś zrośnięte palce u stóp jak to mają Wodnice, Bagienniki, Utopce, Brzeginie i Topielice.

Ze wszystkich trzech krewkich sióstr Łagoda-Łabęda miała jednak dzieje najburzliwsze.

Oto stało się tak, że siostry pewnego pogodnego dnia bawiły się na łące u ujścia rzeki, nad brzegiem morza. Jedni powiadają, że było to u ujścia Dźwiny do Bołotyku, drudzy że u ujścia Danastru do Morza Czarnego, czyli w okolicy  założonego przez Fenicjan, ale zamieszkałego już wtedy przez słowiańskich Połuczan, Osiów Bytyńców i dawskich Gątów oraz przez dracko-lęgijskich Zadarów-Zoderów (Zodzierysów-Zoderchów znad Odry-Wiady nazywanych przez Romajów Satarchami), a dużo później odebranego Królestwu Sis przez Romajów, obwaru Tyrs[47]. Jeszcze inni rzekają, jak kapłani Mądochów-Mynżan ze Skryty i Skraińców z Kijowa, że to było przy obwarze Tyrs-Bierło, czyli u ujścia Dunaju do Morza Czarnego. Jakby nie było i gdzie by to się nie działo, było to tak:

Niespodzianie pośród pasącego się bydła zjawił się znikąd potężny srebrzysty Byk, o rogach w kształcie półksiężyca. Początkowo siostry przestraszyły się, ale zwierzę zachowywało się bardzo łagodnie, było zaś przepiękne. W pewnej chwili byk zbliżył się do Łagody-Lędy i położył się u jej stóp. Siostry zaczęły żartować, że Byk ją zaprasza, aby go dosiadła.

Przekomarzały się dobrą chwilę, aż w tej zabawie zapadło, że Łagoda dosiądzie owego Byka, a do tego uczyni to bez cienia strachu. Ponieważ z buńczucznej wypowiedzi nie wypadało się jej wycofać, siostry zaś naigrywały się z niej nieustępliwie, Łagoda-Łabęda-Lęda, pomimo lęku, usiadła na grzbiecie Byka.

Gustave Moreau – Porwanie

Ten wtedy uniósł się powoli i zaczął się przechadzać po łące, z dziewką na grzbiecie. Radości i śmiechu było co niemiara. Lecz oto Byk zbliżał się coraz to bardziej do brzegu morza, a w pewnym momencie puścił się pędem do wody i mimo próśb i gróźb, płaczów i nawoływań odpłynął z uczepioną jego rogów Łagodną-Lędą. Nie był to bowiem wcale byk, lecz Byk, czyli któryś z bogów, najpewniej Swarog, pod postacią srebrzystego zwierzęcia. Bóg tak bardzo upodobał sobie tę piękną dziewczynę, że postanowił ją podstępnie uprowadzić i zniewolić.

Jedni widzą w owym Byku Chorsa, z powodu rogów w kształcie półksiężyca i srebrnej sierści. Inni mają go za Wodo-Wełma, bo któż jak nie on mógł przepłynąć na Skrytę przez Morze Czarne, Morze Mora i Morze Rodów. Jeszcze inni widzą w nim samego Peruna, który tak sprytnie się przybrał w cudze piórka, że różne padają do dzisiaj, owego Byka, miana. Najczęściej podaje się więc jako jego imię miano Byk, gdyż jest to jedyne prawdziwie znane i pewne imię oraz jedyna pewna i widzialna postać owego boga.

Vladimir Kush Wyspa Skryta

Byk uprowadził królewnę na wyspę Skrytę. Tutaj uwięził ją w Gortynie. Jedni powiadają, że to była grota w skałach ze źródłem żywej wody tryskającym u wejścia – a więc miejsce święte. Inni powiadają, że sama nazwa wskazuje, iż to był Tyn w Górach, czyli zamyk niedostępny, ukryty pomiędzy skałami. Tu przebywali wyłącznie we dwoje, nawet bez obecności jakichkolwiek bogunów.

Rozpacz Agi Nora-Nura II, a raczej kniagi-agi Nóra-Nura, jak prawią potomkowie Nurusów, czy kagana-agi Sadki-Sądka jak prawią Burowie, oraz jego żony, Jaśnieny II, była tak wielka, że zaraz po porwaniu posłali na poszukiwanie przyrodniej siostry własnego, rodzonego syna – Kadymąża-Kadzija (Kudana, Kudaja). Kadymąż był już wtedy pełnoletnim, młodym wojownikiem, a jako syn królewski przeszedł wtajemniczenia kapłańskie i poznał tajemnicę pisma.

Jednak Kudaj-Kadzij nie odnalazł nigdy Łagody-Lędy-Łabędy, a bojąc się gniewu ojca (agi Nora-Nura II, inaczej kniagi Sadki, albo kniazia Sądka) pozostał na obczyźnie, wśród Wyrodomajów. Powiadają dziekani, wojowie-kapłani Świątyń Działów, że wraz z synem udała się na poszukiwania córki także ich matka, czyli Jaśniena II Istyjska, która jednak na początku wyprawy zmarła w Ziemi Drackiej w Dardawii[48]. To Kudaj-Kadymąż miał być, według nich, winien jej śmierci i tak bardzo przeraził się gniewu ojca, iż uciekł do Wyrodomajów.

Vladimir Kush – Skryta

Powiadają gromady kapłanów ze Świątyń Kirów, że Kudaj-Kadymąż okazał się człekiem tak słabej woli, rozumu i siły przyrodzonej, iż aby wkupić się w łaski Wyrodomajów zdradził im tajemnicę kapłańską – umiejętność posługiwania się pismem[49]. Zatem nie Skołoci, Istowie i Słowianie otrzymali tajemnicę pisma od Romajów Gelonów, lecz odwrotnie – to kapłani i władcy Wyrodomajów otrzymali Taję Pisma od Skołotów, przez nieodpowiedzialnego Kudaja, młodego kapłę Kącin Podagów-Mirów – Panów Drogi i Pokoju-Miru, Chorsów – Panów Tajemnicy i Natchnienia oraz Ładów – Panów Wojny i Wiedzy, w tym Gogołady – Pani Pisma.

Dopiero przez Kiryła z Sołunia zwrócili Romaje oną taję prawowitym właścicielom, pod postacią rytego głagołu, ponad półtora tysiąca lat później, w 1600 roku Nowej Koliby. Przez cały ten czas królestwo Sis w zapisach tajemnych, dozwolonych kapisztom i gromadom kapłanów, używało więc sznurowej (wiciowej) i bukwianej – lewej – Welesowicy, a nie prawego pisma – Głagolicy.

Vladimir Kush – Ptak boskiej miłości

W czasie gdy błądząc po Wyrodomaji Kudaj bezowocnie poszukiwał siostry, Łagoda-Lęda na Skrycie w Gortynie, powiła trzech synów: Męża-Mężynosa, Wudnara-Radomudrę i Serpętę. Kiedy zazdrosne boginie Wąda, Perperuna i Chorsina – podejrzewając każda – że to jej mąż jest owym zdrajcą, który porwał piękną księżniczkę, zapałały nagłą złością i chciały się zemścić na dziewczynie, Srebrnorogi Byk postanowił zakończyć przygodę dla dobra ich wspólnego potomstwa. Oddalił się na nocne niebo, gdzie porzucił byczą powłokę i gdzie pozostaje ona do dzisiaj jako gwiazdozbiór Tura. Nim to uczynił zamienił Łagodę-Łabędę w Białą Łabędzicę i odesłał ją nad rzekę Łabę. Tam mogła połączyć się z rodzoną matką i stała się królową tej rzeki, a też całej ziemi w około, zwanej Lądem. Ląd ten złożony jest z części Białej i Czarnej. Biały Ląd rozciąga się od Zachodniego Morza Wądów – Wądlądyku (Ątlądyku) za rzekę Don po rzekę Kamienną – Jajik i Góry Kamienne na wschodzie, a na południu po Czarne Góry Kauków i Morze Czarne (Ciemne) oraz Morze Żywe[50].

Vladimir Kush – Kwiaty Skryty

Po południowej stronie Morza Czarnego i Morza Żywego oraz Czarnych Gór Kauków rozpoczyna się Czarny Ląd, który sięga swoim końcem Morza Windów graniczącego z Piekielnym Brzegiem Nawi Welańskiej. Tam są krańce Czarnego Lądu. Niejako wspólną częścią Białego Lądu, Czarnego Lądu i Mazji jest półwysep Małej Mazji.

Powiadają wielcy mudrowie spośród najtajemniejszych kudałów, że Władca Rzeczy – ojciec Ładziwa, sam Łado Wielki, chcąc równo na ziemi nagrodzić wszystkie córki swego syna, co je miał z wielkimi boginiami (albo bogunkami), począł dzielić między nie królestwa od wschodu ku zachodowi. Nieszczęście chciało, że zaczął od najmłodszej Małmazji i otumaniony jej sztuczkami i zachciankami oddał jej pół świata, aż po same Góry Panów czyli Gorole – Gural, inaczej Góry Kamienne, albo Góry Skołockie, zwane dziś Uralem, albo nawet i po źródła Dźwiny. Potem pozostałe pół chciał podzielić między Łagodę-Lędę i Wędę, ale Łabęda też ma burzliwe przyrodzenie, i tak go opętała, że jej oddał ziemię aż po brzeg morza na zachodzie. Zatem Wędzie zostało tylko samo morze i Brzeg Przedweli na samiuteńkim zapadzie Świata, który różne Kapiszty Zachodu nazywają też Wenelądem albo Brzegiem Nawi.

Lęda Łabęda

Dawno, dawno temu wszystkie znane ziemie Świata podzielone były więc między te trzy półboginie i dlatego wszystkie owe znane Ziemie razem zwano Wądlądmazykiem, albo prawidłowo i w pełnym brzmieniu – Wąd-Ląd-Maz-Stykiem, która to nazwa utarła się w łatwiejsze w wymowie miano – Ątlądstyk, a potem Wądlądyk, Wądlątyda, Atlantyda, a z czego do dziś pozostał tylko wodny ocean Atlanstyk-Atlantyk. Atlanstyk dawniej był jedyną znaną wodną częścią świata i mieniono go Styksem – czwartą częścią całej znanej Ziemi, i czwartym członem Trzeciego Nazwania Świata.

Trzeba bowiem wiedzieć co kazują wtajemniczeni z Bractw Wiary Przyrody, że cztery są miana Świata: Pierwsze Niewypowiadalne Miano Świata jest Swąt, Drugie Święte Miano Świata jest Matka Ziemia, Trzecie Ludzkie Miano Świata jest Wądlądmazstyk-Ątlądmastyk (Atlantyda), Czwarte Tajne Miano Świata jest …. Nieznane, bo tajne.

Niektórzy, wyjątkowo wtajemniczeni w Wiarę Przyrody prawią też, że nazwa ta nie obejmowała w ogóle wody pomiędzy lądami tak jak się to dzisiaj utarło, a jest ona z czasów, gdy lądy i morza stanowiły jedność na Ziemi, gdy jeszcze nie były ubite i rozciągnięte przez walkę Kauków. Tak więc według nich, to wspólny, niepodzielony, stykający się ląd nazywano Ziemią Trzech Królowych – Wądy, Lędy-Łagody i Mazji – Wądlądmaz-stykiem, a Styksem nazywano wodne królestwo Wędy, czyli morze przyległe do brzegu Weli na zapadzie Świata. Nie jest to sąd, który podzielamy, bowiem skrawek ziemi należący do Wędy stanowiący Przedwelę jest oddzielony od reszty wodami owego Styksu. Chyba iż przyjmiemy, że kapłowie starożytnego królestwa Sis dobrze wiedzieli o wielkim lądzie, który leży na zachodzie, albo też jeszcze dalej na wschodzie za Krainą Lodu i Ostrowem Bujan, nazywanym Wenelądem, czyli wiedzieli o pełnym Dziedzictwie Wędy, nie mniejszym niż dwóch pozostałych sióstr, lądzie który powinniśmy nazywać Wędą lub Wędylądem, a dzisiaj ludzie nazywają je Ameryką, od imienia jakiegoś zwykłego człowieka, dziwnego odkrywcy, dziwnego bo ponad wszelką wątpliwość nieprawdziwego.

Słowianie z Ludu Lęgów, ze szczepu Lędzian powiadają, że Lęda osiadła w królestwie Lęgijskim, które się ciągnęło od Średniej Grani-Rynu na zachodzie, przez Łabę i Wiadę-Odrę, aż do Średniej Wisły.  Środkowymi  rzekami Królestwa Lędy-Łabędy, obejmującego na początku tylko ziemice Lęgii, były więc Łaba i Wiada-Odra a także Warta. Graniczne zaś rzeki tego królestwa to Ryn-Grań (Ren) na zachodzie i Wisła na wschodzie. Po środku swojego królestwa Lęda ustanowiła nad Wartą okazałą stolicę – obwar Ląd.

Zgoła inne były dzieje Mazy-Azji-Mazowki, zwanej też Małmazją. Jej kaprysy i namiętności zasłynęły na całą Kolibę, lecz znajdą one swoje opisanie w innych tajach Księgi Ruty – głównie w Taji Burowii.

Romaje nigdy nie posiadali pełnej wiedzy na temat trzech sióstr, które będąc władczyniami całej Ziemi, były też współzałożycielkami plemienia i ludu mazońskiego, można rzec pierwszymi królowymi Mazonek. W swych baśniach wspominają oni jedynie o dwóch siostrach Lampeta i Marpasia. Jak to zwykle z nimi, nie potrafili nawet wymówić imion tych wielkich królowych, ani ich porządnie zapisać. Łabęda przemieniła się w ich ustach w niewyjaśnialne miano Lampeta, zaś Małmazja w Marpasia[51].

*

Tajemniczy Czciciele Wężów i Szamani Jaszczurów plemienia Drzewian Załabskich znad Wężery, którą to rzekę nazywają obecnie Wezerą, powiadają, że sióstr było więcej i że są to te same Kurki, które wylęgły się w Jaskini War w Nowej Kolibie. Według ich przekazów od Lędy-Lęgi-Łabędy wywiedli się Lęgowie, od Małmazji Mazowie, od Wędy Wędowie (w tym Fenowie-Wenowie ich bliźniaczy bracia), a od pozostałych sióstr kolejne wielkie Ludy Królestwa Sis: a to Dawowie-Drakowie, Skołoci, Sierpowie-Serbowie, Budynowie, Burowie, Istowie-Jaśnieje z bliźniaczymi  Jaśniejami-Jątami i Nurusowie. Podłóg ich słów wtedy też, w tej samej jaskini wylęgły się jaja wrogów królestwa Sis – Wyrodomajów, Kiełtów i Persów. Zatem przetrwałych Pępów było według nich Trzynaście. Nie podzielamy ich poglądu, lecz przytaczamy go tutaj – może nieco przedwcześnie jako kolejne, jeszcze inne podanie o tym co wylęgło się w Warze. Pozostałych jedenaście podań o Wylęgu w Lęgii przynosi Taja  Dwudziesta Druga.

Z Podmorskiego Grodu – Wodyn wynurza się z głębin morza

O Wędzie i jej synach Wudnarze-Widnurze (Wodynie) i Mężu – według rzekaczy plemienia Łyskowiców z kącin Body oraz Lela ze Świętej Góry Pałki

Wudnar narodził się wśród Zerywanów, gdy ich czas w pierwszej Kolibie zbliżał się ku końcowi. Był wnukiem bogini Wądy, a synem Wędy i miał brata Męża. Obaj byli z tej samej matki, ale różnych mieli ojców, niemniej obaj posiadali cechy inożne. Zatem według Łyskowiców i Pałkinów oraz Świątyni Dziewięciu Kręgów z Góry Pałki Mąż-Maża-Mądoch i Widnur-Wodyn pochodzili od Wędy a nie od Lędy-Łabędy, czyli są ci dwaj bracia KIM INNYM niż ci trzej ze Skryty.

Z tych dwóch, Widnur (Wudnar, Wodyn) bardziej się podał w bogów i w swego ojca, a Mąż zszedł na złą drogę, żądza pchnęła go ku ciemności i niektórzy – jak na przykład Łyskowice – twierdzą, że zakończył żywot jako zdusz. Co najciekawsze obaj oni okazali się śmiertelni, chociaż żyli tak długo, że wydawało się, iż są bogami. Zaprawdę mało brakowało, aby ludzie różnych plemion zaczęli ich czcić jako bogów.

Mąż żył tak długo, że czcili go za samą jego długowieczność, podobnie jak onegdaj Kościeja z tym, że tamten spowodował, iż ludzie przez długi czas nie umierali w ogóle. Podobną cześć oddawały plemiona Telawelowi, który wyzwolił słońce z rąk Węsada i Bogów Ciemności, a potem odszedł w świat samotnie, lecz wieści o jego czynach przynosiły gołębie i słowiki, bociany i ryby.

Był to czas kiedy Zerywanie zrobili się zaiste pyszni i pośród siebie samych zaczynali się dopatrywać boskich postaci. Czyż nie to samo czynił Mororzyk, który lato chciał obrócić w zimę. Również i Widnur nie opanował chęci dorównania bogom, i tak samo jak wymienieni powyżej przyczynił się do wybuchu Wojny o Taje.

Jako, że obaj bracia byli z tej samej matki, Wędy, dobrze im się układało jeśli idzie o ten właśnie żywioł. Chyba za sprawą odmiennych ojców jednak Mąż bardziej upodobał sobie bagna i strumienie oraz wody podziemne, jaskinie i źródła, Widnur zaś wody wielkie, jasne, pełne, wody wielkich jezior, rzek, dunajów i morza. Mówi się, że ojcem Męża był Mąd-Mikuła jeden z Bogów Źrzebu i stąd przejął on zamiłowanie do spraw mętnych i mętnych wód. Wygłaszane są jednak także sądy, zwłaszcza przez żerców nuruskich z Caroduny i Stradowa, że jego ojcem był Ziemiennik i stąd jego ciemna, szara skóra, umiłowanie do bagien, źródeł, jaskiń. Po matce z pewnością odziedziczył Mąż zdolność do znajdowania wody, wszędzie, na największym nawet pustkowiu. Kilka razy popisywał się też Mąż siłą swego boskiego pochodzenia, która pozwalała krzesać ze skał wodę. Robił to tak, że uderzał z całej siły witką iwy w skałę, a ta pękała i otwierała źródło.

Obaj bracia mieli inożne cechy, ale u Męża były one tak słabe, że niezauważalne. Jedno co miał, to bardzo ciemną skórę, prawie szarą, co powodowało, że wyglądał jak umazany błotem. Potrafił się dzięki temu wyglądowi, zwłaszcza w szary dzień wtopić tak bardzo w otoczenie, że będąc o krok nie zauważano go wśród drzew, gleby czy błocisk. Inna sprawa to błony między palcami nóg, ale te, przeważnie obute, nie przykuwały niczyjej uwagi.

Prawią też mędrcy, że Mąż miał w środku puste kości i był tak lekki jak Nyja-Śmierć. Wytędze co zetknęli się ze Śmiercią i których poprosiła by ją przenieśli kawałek, albo przez rzekę na drugi brzeg – bo najbardziej nie lubi ona przez rzeki ziemskie przechodzić – wiedzą, iż jest lekka niczym piórko, wcale się jej na plecach nie czuje. Tak samo lekki był Mąż i z tego powodu mógł się poruszać po najbardziej grząskich bagnach nie maczając nawet stopy. W wyjątkowo trudnych miejscach zdejmował obuwie i stąpał swoimi szerokimi stopami o palcach złączonych błoną. Chodził jako łosie chadzają po najbardziej niebezpiecznych i topielistych bagnach, bielawach. Powiadają, że dzięki tym cechom zawsze udawało mu się uchodzić ścigającemu go przez prawie całe życie Rosomochowi, aż do ostatniej potyczki, kiedy Mokosz oplotła go konopnym oczkurem.

Żercy z Glenia prawią, że z powodu tej lekkości przegrał pojedynek z boginią, udało mu się bowiem wsadzić dłoń między szyję a sznur, ale nie zatrzymała ona pętli tylko pękła z powodu pustych kości.

Mąż polował na bagienną zwierzynę i zbierał pożytki roślinne o jakich się innym nie śniło. Stał się szybko głównym dostarczycielem ziół dla znachorów z całej koliby, a wkrótce sam został łękarzem-lekarem. Gdyby nie jego nieopanowanie, które zdarzało mu się nie raz, nagłe a gwałtowne wybuchy złości, a wreszcie zapiekłość przeciw bogom po przegranym pojedynku z bratem na konopnych zagonach, byłby głównym spadkobiercą tronu w Kolibie.

Stało się inaczej, musiał uciekać przed Rosomochem, i jak stwierdzają kołoduni lężańscy z Gniezdna, zabrawszy ze sobą drużynę i rodziny wojów wędrował z miejsca na miejsce przez długi czas, aż wrócił znużony ucieczką i stanął przeciw Mokoszy, Pani Wiergu.

Inaczej potoczyły się dzieje Widnura. Jego ojcem był Wid-Wij czczony też pod mianem Makowica. Wygląd ojca odcisnął się piętnem na Widnurze. Miał on jedno oko po środku twarzy zupełnie jak Widowe Wieszczyce. Po ojcu odziedziczył brak urody, ale też zdolność widzenia przyszłości i przewidywania. Widnur miał też cechy po matce, skrzela za uszami i zrośnięte błoną palce u rąk i nóg. Jego skóra była z kolei tak biała, że aż niebieska.

Widnur od maleńkiego kochał wodę, wcześniej pływał niż chodził, a powiadają nawet żercy z Glenia, że do siódmego roku życia żył pod wodą. Był niedościgłym pływakiem i wodnym łowcą. Widnur, podobnie jak brat odszedł któregoś dnia od plemienia, ale nim to się stało nauczył Kolibańczyków łowić i rozróżniać dobre ryby od niesmacznych, a także je oporządzać.

Od małego też strugał Widnur łodzie i wydłubywał je w pniach. Jego łodzie z czasem zrobiły się większe, mogły zabierać po kilku wojów i bez trudu pokonywać wielkie dunaje, lub wyprawiać się na duże jeziora. Założył Gromadę Wędarzy, to jest rybaków łowiących ryby na wędy. Potem nauczył ich też wyplatać sieci i dokonywać połowu siecią-nawędem-niewodem. On sam potrafił ułowić najwspanialszą sztukę gołymi rękami, co nie raz dla uciechy pokazywał ludziom. Uczył ich czcić wszelkie wody i pleść nawęzy.

Wyprawiał się na swych łodziach coraz dalej i dalej, aż do ujścia rzek. Wreszcie zapragnął zrobić łódź jeszcze większą, a że sam by nie podołał założył drugą gromadę – Dłubniów. Tych nauczył wyrabiać łodzie potężne, które mogły się zmierzyć z morską falą. Największą z żaglem z kozich skór, dwunastowiosłową, na kilkudziesięciu wojów wziął dla siebie. Nazwał ją Złotą Żagwią, bo się w słońcu mieniła złotem i czerwienią burt i purpurą żagla. Zebrał załogę i popłynął na Czarne Morze w odwiedziny do matki.

Nie było go trzy roki, a kiedy wrócił dziwy prawił i nauczył Zerywanów stawiać porty dla bezpiecznego cumowania dużych łodzi. Przywiózł ze sobą niezmierzone skarby, które pochodziły z dna morza i zbudował tyn, gdzie je trzymał, opodal brzegów Morza Mora. Tyn ten i obwar nazwał na cześć swego ojca Widłużą. Z czasem tyn ów i obwar zaroiły się wojami i zostały też poświęcone Czarnogłowowi Trójgłowemu, dla którego Wid-Wij był jako syn najukochańszy, bardziej hołubiony niż Chors nawet. Tedy zwano ów gród, który się z wiekami rozrastał nad podziw krzepko, a strzegł przeprawy z Morza Śródziemia (Morza Żywego) na Morze Mora – Widłużą, Wilużą, lub Trójną, albo Troją[52].

Młodych chłopców Widnur zachęcał do nurkowania w morzu i zbierania pereł z dna. Założył też kolejną gromadę – Żegłów, których uczył żaglować po morzach. Tych nazywano też Chąśnikami, a z nimi wszystkimi powstała też gromada Kąśników – wróżów, którzy pośród morskich bałwanów umieli odnajdywać drogę – nawet we mgle nocą.

Wreszcie założył Widnur gromadę Morynurzy, zwanych z czasem Marynarzami. Ci składali się z najbardziej nieustraszonych synów z rodu Harów będących strażnikami Świętej Góry i Wądołu Welańskiego. Przeznaczył ich Widnur do obrządków grzebania w morzu dusz zmarłych bogatyrsów, wojów, królów, kaganów-kapłanów i haronyjów-charonów. Postawił na ich czele Charona i uczynił z nich przewoźników w Zaświaty przez Bramę Morza Mora i Bramę Morza Czarnego.

Wyprawy Widnura-Wodyna

Przy przejściu na Morze Czarne z Morza Mora, po zachodnim brzegu, postawił obwar i Tyn zwany Trójorzą. Ziemię tę z biegiem czasu zaczęto zwać Tynią. Zarówno w Widłuży jak i w Trójorzy na półwyspie Tynii zostawił Widnur zastępy haronyjanów. Tym haronyjanom-charonom opłacali się wszyscy co na Welę i do boskiego Wyraju chcieli się po śmierci dostać i tych nauczył Widnur nurzania ciał i dusz w morzu oraz wieszczenia o ich przyszłym bycie w Zaświatach, miejscu w Wyraju, doli po śmierci a także czasie i sposobie nowego wcielenia do życia na Ostrowie Bujan w Załużnym Trzydziewięcioisepiu – czyli Powielenia. Dlatego zaczęto go także nazywać Wodonyjanem czyli Wodynem.

Miał też Widnur (Wodyn) w Kolibie syna z Dziędzierą, kniaginią, w której żyłach płynęła krew królewskiego rodu Bardzów. Syn zwał się Nawęd i po ojcu powziął zamiłowanie ku wodzie. Ledwie nabył w obrzędzie przejścia prawo woja, a już żeglował z ojcem po morzu i budował łodzie. Któregoś dnia, gdy się zdawało, że Widnur wreszcie osiądzie, a może i zostanie nowym królem, rzekł Zerywanom, że wybiera się na poszukiwanie końca świata. Swoją ukochaną łódź Złotą Żagiew, razem z królestwem, oddał synowi.

Niewielu było chętnych na tę wyprawę, ale najwierniejsi Rybacy, Dłubnie, Żegłowie, Chąśnicy, Marynarze i wojowie pobieżali z nim. Tym razem mieli pokonać Morze Wędów a potem dotrzeć do Czerwonych Ludów. Najpierw spłynęli rzekami do wybrzeża i tam zbudowali kolejną wielką łódź, jeszcze większą niż poprzednia. Odpłynęli ku północy, gdy tylko była gotowa.

Powiadają witungowie Wędów z Arkony, że tak długo płynął Widnur aż wszyscy jego towarzysze pomarli, a on sam trafił na Morze Ledjańskie[53] skute ręką Mora i z jego ręki poległ.

Żercy Nurów z Widoradza i Budynów z Glenia prawią zaś, że z zazdrości na środku Białego Morza Wodo-Wełm łódź Widnurową ze wszystkim zatopił, bo od początku mu się nie podobało, że bez jego wiedzy taje morskie ludziom przekazuje.

Z jego krwi pochodzą wszelkie plemiona Ludu Wędów i Ludu Nurów.

Wyprawy Wodyna

Według podania tobolarów z Wyspy Uznam, a także słów czarowników Harów z Caroduny-Krakowa Widnur-Wodyn odszedł od Zerywanów, bo woleli oni ląd i osiadłe życie bardziej niż podróżowanie, a także cenili wyżej mięsiwo turów i kóz niż ryby i morskie pożytki. Razem z nim na samym początku jego licznych wędrówek zabrał się też Mąż i wiele zacnych a odważnych rodów. Z drużyną wojów, kobiet i dobytkiem dotarli do Łukomorzan, skąd Mąż wziął sobie kobietę za żonę. Nie zabawili tu długo, lecz poszli dalej, po czym Mąż chadzał swoimi drogami i osiadł na bagnach.

Inni znów prawią, że oni razem, Widnur-Wodyn z Mężem, osiedli nieopodal, założyli obwary Wilno i Wolin, a ich plemię zwano Widami albo Walinami lub Walinianami. Dzięki wieszczym zdolnościom Widnura-Wodyna udawało mu się szczęśliwie żeglować, łowić i zawsze wracać cało z wypraw.

To tutaj Mąż starł się z Rosomochem i musiał uchodzić z plemienia. Rodom Walinów jednak dobrze się wiodło i ich lud szybko rósł w siłę. Tutaj założył Widnur trzy gromady: Rybaków, Dłubów i Żegłów-Kąśników. Miał też trzech synów: Nawęda, Wędbłę i Nura. Stąd wypływał na morza, gdzie współzawodniczył z Wodem i Strzybogiem w wyścigach. Ponieważ i jednego i drugiego pokonał, za trzecim razem, podczas wyprawy na Białe Morze lub na Morze Wędów, zatopili go wspólnymi siłami, razem z jego chyżą łodzią złoto-czerwoną Złotą Żagwią i całą załogą.

Według rzekaczy z Haweli[54], wielce poważanych wśród Wieletów i Stodoran, Widnur przez czas jakiś gościł w podwodnym zamyku u matki Wędy (albo u babki Wądy), która go z przygody po trzecim wyścigu ze Strzybogiem ukradkiem wyratowała.

Próbowała go potem osadzić we swoich włościach, daleko na zapadzie świata, na bezludnej wyspie, która była nagą skałą okrytą jeno lodem, zwaną Ziemią Graniczną (Granilądem), gdzie żywił się tylko tym co złowił i korzonkami porostów[55]. Strzybóg i Wodo szybko go jednak wypatrzyli, więc matka oddała go babce by ta na zawsze zabrała go do siebie zamieniając wnuka w Webło – Drzewo Morskie, które stało się godłem Wodów. Od niego według onych tobolarów, a właściwie od jego syna Wędbły zamienionego w odyńca, pochodzą nowokolibańscy Wędowie, Nurowie i Wybłonie. Takoż samo rzeką żercy z grodu Wędo-Błoniów (Wibionów) Wędobłotonia[56] nad Małym Błotykiem (Bołotoniem, Balatonem).

Wasniecow – Widnur I Wodyn (Odyn)

Zdobywcze wyprawy Widnura I Wodyna

W czasach, swoich chwalebnych wypraw, Widnur najbardziej upodobał sobie rzeki wiodące do Bołotyku i Białego Morza i te właśnie północne morza, włącznie z najgroźniejszym, Morzem Wądów[57], które najczęściej przemierzał. Jako że wiele razy w tych stronach Białego Lądu bywał, sięgając nieraz daleko poza siedziby Łukomorzan, a były to ziemie od ludzi zupełnie puste, jedynie zwierzyną, gadziną, ptactwem, narybkiem i borem zasiedlone, ustanowił  tu w ważnych miejscach obwary.

Rarich – Pomorzanie. Ranek.

Obwary Widnura-Wodyna

W ziemi północnej, gdzie rzeczą zwyczajną jest, iż śnieg leży przez pół roku a rzeki skuwa lód tak gruby, że żeglowanie staje się niemożliwym, te obozowiska uczynione przez ludzi, miały wielkie znaczenie dla łowców i podróżników. Kiedy wyprawa się kończyła opuszczano je nie pozostawiając żadnej straży, jako że ludzi żadnych i tak tutaj nie bywało. Przed zduszem zaś, czy bogunem żaden człek, jeśli ich rozeźli, sadyby nie obroni. Stały zatem puste, zawsze jednak dbano żeby obwar zaopatrzony był w suszone mięso i ziarno, w drewno i chrust, w suche skóry i futra, siano dla zwierzyny, narzędzia do krzesania ognia, broń, sidła i wędy do polowania, sierpy, młoty, dzbany, kubły, garnki oraz w inne niezbędne przedmioty, które mogą strudzonym i umęczonym przywrócić siły lub uratować życie.

Jeśliby jakaś grupa myśliwych zabłąkała się w borach to miała szansę przeżyć w obwarze nawet do kolejnej wiosny. Każdy obwar miał też swoją banię – łaźnię, uczynioną na podobieństwo tej ze Świętej Kłódzi, by można było w każdej chwili odbyć obrzędy i oddać cześć bogom. Każdy obwar był posadowiony według Zasad Kłódzi, czyli zasadzony i postawiony w Porządku Kłódzi.

Tak więc obwar obwarowywano nie tylko zewnętrzną palisadą z bali, wałem drewniano-ziemnym jako drugim wałem i wałem drewniano-kamiennym, jako wewnętrznym, trzecim wałem, ale także otaczano go wodą. Obwary zawsze sadowiono w miejscu dobrze osłoniętym od ludzkiego oka i bronionym od ciemnych mocy oraz wroga, przez czystą wodę. Często zasadzano je na wyspie na rzece lub jeziorze. Dodatkowo z obwaru wypływał strumień, który jeszcze jedną stanowił przeszkodę dla złego, ponieważ obwar, na wzór Kłódzi, musiał mieć wewnętrzne źródło świętej wody, jak Kłódź ma boskie święte Źródło Źródeł.

Jako już rzeczono, każdy obwar posiadał trzy kręgi z bali, gliny i kamieni ustanowione jako wały. W pierwszym z tych wałów były trzy bramy umiejscowione: od wschodu, południa i zachodu. W drugim przejść można było już tylko dwoma bramami: wschodnią – wchodnią i zapadnią – wychodnią. Trzeci wał posiadał jedną bramę zaopatrzoną w mocne wrota, których dało się w razie czego bronić od góry, zza muru. Zamyk, świetlica, stajnie, ziemianki, baszta nad wrotami i inne budowle obwaru umieszczone były wewnątrz trzeciego wału. Tę przestrzeń międzywałową nazywano więc chronią, albo chraminą.

W drugim kręgu rosły drzewa i krzewy święte, bogate w owoce, dla których wzorcem było Drzewo Drzew – Wiercha, z Kłódzi Swąta. Tę przestrzeń międzywałową nazywano więc ogrodem.

Źródło znajdowało się w zewnętrznym pierwszym kręgu, podobnie jak banior służący oczyszczeniu, koniecznemu zawsze przed każdym złożeniem ofiary dla bogów. Tę przestrzeń najbardziej zewnętrzną, zawartą między drewnianymi obwarowaniami z pali zwano więc opolem lub polem.

Z tych trzech powodów nazywano też owe obwary trojami lub trójnami.

Wyprawa Widnura

Zdobycze Nadbołotyckie

W czasach wypraw, Widnur-Wodyn założył bardzo wiele obwarów, wszędzie gdzie bywał.

Czudełos miał trzech synów Kudewosa, Koszerysa i Borusa. Borus i Koszerys odeszli do dalekich krain, kiedy Widnur zaczynał swoje rządy. Kudewos pozostał w ziemicy Czudziów i po odejściu Czudełosa i Widnura objął rządy nad Zerywanami, Czudziami, Srebrzynami i Wędami. Synowie Widnura zasiedli na tronach plemion Nurów, Harów i Mororzyków. Za rządów Kudewosa i jeszcze w późniejszych czasach, jego synów i wnuków oraz prawnuków, obwary popadły w zapomnienie. Kudewos myślał bardziej o doprowadzeniu do zgody pomiędzy Zerywanami a Władcami Boru i Władcami Wód, o pogodzeniu Harów z resztą plemienia, o złączeniu na powrót Łukomorzan i innych plemion z Kolibańczykami, niż o wędrowaniu i wytyczaniu dziewiczych pąci. Nawęd po utracie ojca stracił chęć do długich morskich wypraw i doskonalił się w rybołówstwie, w którym to rzemiośle doszedł do wielkiej wprawy. Udoskonalił sieci do połowów na morzu, które od jego imienia zwać poczęto nawędami. Nie zdarzyło się by wrócił z połowu z pustymi rękami i tego samego nauczył też wszystkich Mororzyków, mężów – chąśników z plemienia jakiemu przewodził.

Południowe kąciny Mądochów-Mynżan i Cakonów, które przesuwają w czasie dzieje Mąża i Widnura, łącząc je z dziejami  Mążynosa i Radomudry ze Skryty, powiadają, że Kudewos jest tym samym królem co Kudaj-Kadzimąż, syn agi Nura-Sadki. Onże wyruszył na poszukiwanie Lądy-Łabędy, ale jej nie znalazł i osiadł wśród Wyrodomajów. Jego to ród skończył marnie z powodu haniebnej  zdrady, jakiej dopuścił się wobec Skołotów, dając Romajom święte pismo i nie dotrzymując przyrzeczenia wobec ojca – Kruka Nura-Sądka, że odnajdzie przyrodnią siostrę porwaną przez Świętego Byka.

Według tych, Czudełos i Sadko-Sądek to ta sama osoba co Krak Nur, lub co najwyżej Nur II, syn nuruskiego Kraka Nura I. Tenże Sadko-Sądek jest według nich także założycielem obwarów Sądecz w Beskidach i Sądymir nad Wiskłą oraz praojcem plemienia Sądeczów, czcicieli bogini Sądzy.

Nie podzielamy ich poglądu w niniejszej księdze będącej wykładem Wiary Przyrody według kudewosów Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata i czarowników Chramu Krainy Księżyca. Podobnie nie podzielamy poglądów Cakonów, Skrytów i Mądochów o identyczności  Wudnara I Widnura (Wodyna) i Widnura II Radomudry oraz Mąża I Maży-Mądocha i Męża II Mążynosa ze Skryty.

Widnur wędrował bardzo, bardzo często, a zawsze zabierał ze sobą zgraję wojów najbardziej żądnych przygód, krwi, łupów, i zdobyczy, a do tego nieustraszonych, nieustępliwych i zapiekłych w osiąganiu celów. Zawsze też szli z Widnurem-Wodynem najbardziej wtajemniczeni żercy Wiary Przyrody: żercy wody – kapłani, żercy ognia – wicikowici, żercy podziemi – bierygowie i żercy  drzew – drzewidowie. Dzięki ich świętości i znajomości Praw Świata, a też dzięki temu, iż zawsze w tych wędrówkach ustanawiali Święte Kręgi w obwarach, albo w miejscach nawiedzonych boskimi mocami, albo w miejscach osobliwych Ziemi, a też zawsze dbali, żeby złożyć odpowiednie ofiary, zawiesić bajorki i wznieść z dymami w Niebo odpowiednie zapewnienia ku bogom, dzięki temu wszystkiemu właśnie, kręgi obwarów i kręgi świątynne wznoszone przez Widnura miały ciągły, nieskończony i dobry mir.

Prócz wojów i żerców czasami brał też Widnur rzemieślników, pasterzy, oraczy i kobiety, po to by ich wszystkich w obwarze osadzić i by wokół obwaru, z czasem, rozpleniło się zerywańskie plemię.

Za swoich czasów dotarł Widnur w ziemie dalekie i krainy nikomu nieznane, najczęściej puste od ludzi, zamieszkałe jedynie przez Zwierzów i Zróstów oraz Bogunów i Zduszów, bogatyrów i inogi.

W tamtym to czasie odległym, ze swoją wojowniczą hordą, był Widnur-Wodyn nad zapadnim Bołotykiem z pierwszą wielką wyprawą, a także posadowił obwary na granicy i za granicami Łukomorza, a to u ujścia Windawy, nad rzeką Wilią, u ujścia Pregoły, który nazwał Obwarem Światła oraz obwar na wyspie Wolin zwany Walinem.

Tu, w okolicach Walina na Połukomorzu, zwanym później Pomorzem, i pomiędzy Walinem a Światłą nakazał drzewidom pobudować świątynne kręgi dla odprawiania modłów i wyznaczania następstwa dni oraz po to, by przebłagać bogów za naruszenie dziewiczej ziemi im przynależącej. W ten sposób pobudowano kamienne święte kręgi wszystkim bogom Wiary Przyrody i oddano im je we władanie. A te święte miejsca nazwali drzewidzi, kapłani i wicikowici: Odry i Węsiory. Odry dlatego, że dokonywali tym aktem ludzie Widnura odebrania owej ziemi bogom i przyjmowali ją w ludzkie władanie niejako odzierając bogów z ich własności. Węsiory zaś dlatego, że kornie chyląc głowy prosili tu za każdym razem bogów o wybaczenie tego bezczelnego czynu, wieszając owe węsiory, wisiory, wężorki, wisiorki, bajory i bajorki na gałęziach świętych drzew, z wypisanymi prośbami, lub bez zapisów, jeno ze znakiem barwnym – mastnym[58].

Założył też Widnur obwar Wętę nad Łabą w Ziemi, którą nazwał Wędlądem i obwar Wędeł u ujścia tejże rzeki do morza.

Rarich – Wyprawy Wodyna – Włoki

Będąc w Wędlądzie kazał drzewidom ustanowić święte kręgi. Pierwszy ustanowił nad rzeką Jedynostrugą, nazywaną też Dziewostrugą (Dziwostrugą). Onestrudą – bo po skołocku ono – znaczy dziki, dziewy, dziewiczy, np. ono-gur – dziki osioł, czyli dziewy osioł – naturalny, nie udomowiony, leśny. A po słowiańsku – onoki, odynoki, onyż – to jest jedyny – wyjątkowy, niepowtarzalny, jednaki – identyczny, taki sam, jedynaki – jedynyż, pierwszy, dziewy, dziewiczy. Działo się to kiedy zmierzali do Wędlądu, a krąg ten nazwał Widnur Niebórzem. Niebórzem, jako że ustanowiony został pośród łąk, wokół jedynego drzewa iglastego jakie tu rosło, wiekowej sosny wielkiej niczym cały bór. Była więc owa sosna borem i nieborem, zatem świątynię posadowiono tu ku czci Swątlnicy, co była i nie była boginią. Żercy Zerywanów prawili o tejże bogini-niebogini, że jest Pasterką Gwiazd ukrytą pośród swego licznego stada, jedną z tysięcy skier świecących na Niebie. Drugi obwar ustanowił Widnur-Wodyn nad Rzeką Słońca – Soławą i dał mu nazwę Gąsiec – czyli poświęcił go bogom Sporu[59].

Po krótkich chwilach wytchnienia na lądzie pomiędzy swoimi Zerywanami znowuż zbierał drużynę z wojów i żerców, i ruszał na szlaki. Tak więc w kolejnych nieco krótszych wyprawach po Błotyku i zapadnich ziemicach i Morzu Wądów założył także obwary Węzeł Wida[60] u ujścia Morza Błotyckiego na cyplu znanym w późniejszych czasach jako ziemica Jutów. Założył obwar Wicin na rzece Bodzie i obwar Węduż nad Jeziorem Widnura, które później poświęcił świętemu rodowi Bodów, czyli Bożebogów, i nazwał Jeziorem Bodów[61].

A w drugiej wielkiej wyprawie na Morze Wądów zdobył i nazwał oraz obsadził obwarem Widzkie Domowisko[62], Wędonię zwaną też Ziemicą Wida nad rzeką Granią (Renem-Rynem) z obwarem Wilżyn[63] i Winidunę u ujścia Somy. Nazwał i objął  Ziemię Windońską (Windonię) z obwarem Węda[64] poświęconą Morom więc nazywaną na równi Mormorzyce[65].

Nieco dalej na południe od Wędy nad brzegiem morza, kazał znowuż pobudować przebłagalne kręgi święte i nazwał owo święte miejsce Cernec[66], jako że poświęcone było, jak cała ta ziemia, Tynowi Morów i trójgłowemu Czarnogłowowi.

Na Wyspie Wielkiej, która w tych czasach stała pusta założył obwar Gowędo, który tak był rozległy, że w jego zewnętrznym kręgu pasło się sześćset kóz i trzysta krów oraz koni. Tu zostawił, by go strzegli, wtajemniczonych drzewidów oraz osadników. Z czasem wyrósł z nich w tej samotni wybujały, wielce wtajemniczony ród znający zaklęcia i najmroczniejsze czary, mowę drzew i innych Zróstów, głosy i mowę zwierzyny, rzekaczkę – czyli mowę wody płynącej, kołbienie – a więc wróżby z lotu ptaków oraz najgłębsze tajemnice i święte znaki bogunów. Gromady tychże osadników zwących siebie Walinami, dowodzone przez drzewidów pobudowały też, z rozkazu widnurowego, obwar Ląd na rzece Duna, u jej ujścia w morze.

Na południu Wielkiej Wyspy stanęły wykonane przez nich Kamienne Świątynne Kręgi poświęcone Kirom Południowym, czyli Rui i Jarunie. Kręgi te służyły drzewidom i wicikowitom nie tylko do wyznaczania świąt i położenia słońca oraz księżyca, ale przede wszystkim jako miejsce ofiarne, miejsce modłów, wieców i rozmyślań o świecie.

W trzeciej turze wypraw zwiózł Widnur na Wielką Wyspę wicikowitów i bierygów znających tajemnicę wydobycia miedzi i cyny oraz kowania, po to by założyli tu ważne kopalnie i kowarnie kruszców.

Na Wielkiej Wyspie nad rzeką Witą ustanowił też Widnur-Wodyn trzeci obwar, który był podwójny, bliźniaczy i otwierał drogę na Morze Wądów. Nazwał go Witeją i  Wentonią, a wiele wieków później przez Romajów pochodzących z Wolców i Hytrusków nazywany był Venta Belgorum.

Na Wyspie Lewej, daleko na północy, drzewidzi zbudowali wtedy świątynny krąg zwany Kołoniżem, poświęcony Kirom Północy to jest Jeszy i Koladzie. Krąg wzniesiony dawniej na południu Wielkiej Wyspy, poświęcony Kirom Południa nazwano wtedy Orojem czyli Rujwyżem.

Wtedy też na małej wysepce u brzegu Wielkiej Wyspy na samym skraju południowym, z rozkazu Widnura, wznieśli obwar Wentor[67].

Podczas tej wyprawy w drodze powrotnej zostawiono łodzie w Wilżynie u ujścia Łaby, a dalej ruszono w pieszą i konną wędrówkę ku Ziemicy Zerywanów zakładając nad rzeką Dunaj trzy kolejne obwary Wendenę, Wiermę i Wenżę[68].

Rarich – Goście zza morza

Widnur nad Orolem, w Windii  i w Wenelądzie

W kolejnych wyprawach Widnur poszedł w zupełnie inne ziemice, na wschód i na południe – nad Morze Ciemne, Morze Mora, Morze Żywe, nad Morze Mazów, Morze Koszerskie i Oral-Orol, nad Bałchasz i Bajkał oraz nad Morze Windyjskie[69]. Wszędzie tam ustanawiał obwary i nazywał krainy.

Nad Oralem-Orolem założył obwar i gród Horosz na rzece Drze-Darii – czyli darzącej i drącej brzegi. Horosz to znaczy dobry, piękny i bogaty a także orzyj, horzy – czyli zawiłty niczym orzech, pierwszy, świeży – czyli jary, bo Orawa to jest to samo co Orzawa, albo Jarodawa. Tę krainę po południowym brzegu Oralu nazwał też Horosza, a Żółci Windowie, ludzie-nieludzie z południa, którzy byli tam zanim nadszedł Widnur z Zerywanami, nazwali ją Hariwarsza. W wiele wieków później nazywano ją Chorezm, a dzisiaj zowie się ona Karakałpatia, jako że tu Widnur sprowadził liczne zastępy Harów z Gór Harów – Harpątów (Kharpatów-Gorpątów), ludzi niezwykle twardych, o włosach rudych, którzy posiedli wielką wiedzę o hodowli koni, którzy zmieszali się w Nowych Czasach Nowej Koliby z tutejszymi Turkutami. Tych zwano też dawniej, pod koniec Starej Koliby Rusymi, z racji owych włosów rusych – rudych, albo Harusami, od ich gór rodzinnych.

Przywiódł ich nad Oral Tok z Gór Harów. Tak ich pięknie przez ową długą drogę poprowadził, że przyszło ich nad Morze Orol (mienione również Jeziorem Oral albo Aral, czyli Jezioro Harów, więc Horosze) cztery razy więcej niż ich z Gór Harów wyszło. Dlatego też zwali onego wodza nad wodze Wielkim, czyli Mahą-Magiem albo Mogoharą (Mogórą, Magórą), a Widnur zapragnął, żeby razem powiedli lud swojacki-słowy na podbój świata.

I tak się stało, i ci, ostawiwszy liczne zastępy nad Oralem, poszli też dalej.

Lecz kiedy stanęli na skraju Gór Świata Tok Maha zmienił nagle zdanie na temat onych gór i dalszej wędrówki. Teraz był pewien, że w Horoszy będzie im wszystkim dobrze. I odmówił Widnurowi dalszej wyprawy. Rozeźlił tym wielkiego zerywańskiego wodza, który przysiągł przed swoimi wojami, że następnego dnia wyzwie Toka na śmiertelny pojedynek.

Żercy sybirscy i orolscy co wywodzą się z tradycji pradawnych kącin Tokharów znad Tarymu i Czerczenu i wciąż dobrze znają tajemnicę trzymania świeżego wyglądu ciał ludzkich po śmierci, powiadają, że owego dnia objawił się Tokowi sam bóg Sim zatroskany o te puste piaszczyste ziemie co stały dalej na wschodzie, a których nikt nie chciał objąć. Miał on obiecać plemieniu Toka nieskończone dary i skarby i powodzenie po wsze czasy, jeśli obejmą oni we władanie dorzecze Czerczenu i Tarymu. Tok zgodził się na to mimo, iż wiedział, że straci w oczach Zerywanów mir i wiarę w swoją moc.

Rankiem, kiedy się Widnur do boju szykował doniesiono mu, że Tok Maha porzuciwszy namioty i dobytek nocą chyłkiem uszedł na pustynię, razem ze swoimi ludźmi. Musiał mieć Tok swoich szpiegów na tej radzie wojów.

Rzucili się w pogoń wojowie Widnura-Wodyna, a on sam ich powiódł niczym oko burzy piaskowej. Szli w stronę Żółtego Kraju przez całą pełnię księżyca. Zbliżali się każdego dnia do wycieńczonych coraz bardziej uciekinierów, a rozpoznawali to po coraz cieplejszych śladach. Wreszcie dojrzeli uciekinierów Toka gołym okiem na przeciwnym skraju wielkiej kotliny, u zamykającej im drogę krawędzi olbrzymiego górskiego pasma. Widnur był pewien, że oto jego zemsta się spełni. Lecz Tok widząc, iż sam nie poradzi wezwał na pomoc Boga Gór i modlił się do niego żarliwie, i obiecał mu, że jeśli jego i jego lud ocali od zemsty widnurowej, na zawsze zostaną w simowych krainach i uczynią je ziemią pełną bogactwa i szczęśliwości.

I wysłuchał Sim Toka. Kiedy jazda prowadzona przez Widnura była tuż tuż, a ciężki gorący oddech zbrojnych czuli już Tokaharowie na swych grzbietach, nagle, przed Tokiem i jego Harami rozstąpiły się skały. I przeszli Harowie Toka do Kraju Żółtych Ludzi, a konie ścigających zaryły na zadach przed zatrzaskującymi się z łomotem skalnymi bramami. Gdy kurz opadł, w miejscu gdzie była brama, błyszczała lita ściana granitu zwieńczona girlandami lodu, niczym lśniącą koroną królewską.

Rzekł zatem Widnur do swoich ludzi: Bogowie tak chcą, taki dali nam znak. Kto tam ucieka już stamtąd nie wraca.

I odstąpili Toka Maha Harę i jego plemię. Nigdy już jednak nikt pośród Zerywanów nie nazwał go inaczej, jak Maha Utokłą Harą, czyli Wielkim jak Góra Uciekłą. Jego plemię zaś nazwali Utokharami, albo Tiekla(maha)harami. Tak skończył władca Harów kagan Magóra I Tok.

Harowie Pustynni Toka osiedlili się na skraju pustyni Tokla Mahan, nad rzeką Tarym i innymi rzekami, które nazwali podobnie, jak zwali rzeki w swoich Górach Panów – Paninie – rzeką Keria, Karakaszem, czy Czerczenem, a góry nazwali Górami Karaharów[70], czyli Czarnych Harów, a inaczej Czarnogórami.

Przekazali oni swoją wiedzę o hodowli koni i warzeniu piwa licznym następnym pokoleniom i Żółtym Ludom – Kitajom-Kutajom, czyli ludziom-nieludziom pochodzącym od inożyc Nagich i Syroidów. Ciż Harusowie Wschodni, chowali swoich zmarłych w grobach uczynionych w pustynnej słonej ziemi. A zmarli ich, wdzięczni za takie grobów posadowienie, mieli się dobrze i zawsze wyglądali jak za życia, chociaż od ich śmierci upływały setki roków. Najdzielniejsi to byli woje z dzielnych.

Wtedy to żył pośród dawnych ludów południowych, posyroidzkich Windów Żółtych bogatyr-bohater, wódz Ordzuna, który chciał się oprzeć Widnurowi.

Ordzuna zebrał armię i parł na północ. Dotarł do gór i ujarzmił zamieszkujące je dzikie plemiona żółte i brązowe. Pokonał też w bitwie najdalej na południe wysunięte zerywańskie plemię Koszatyrsów z Koszmiru[71] i przeprawił się przez Góry Świata. Horosza sięgała już wtedy na północne stoki tychże Gór Świata, czyli najwyższych na ziemi gór poświęconych Swątowi.

Oto słowa z zapisów kapłanów Ordzuny:

„Była to ziemia Harusów[72] – półniebian (Zerywanów), potomków kobiet z niebiańskiego plemienia Jakosza i z plemion Porusów. Porusowie rozsierdzeni na wojowników Ordzuny, owe brązowoskóre istoty, co śmiały zakłócić im spokój, stoczyli z armią Ordzuny zaciętą bitwę. Ostatecznie jednak Ordzuna przełamał ich opór i powiódł swe wojska dalej, do krainy Guńhaków oraz Gądharwów. W końcu dotarł do Hariwarszy. Na granicy Hariwarszy, zwanej też Horoszą, zatrzymał go oddział rosłych i silnych strażników.

– Do tej krainy – oświadczyli mu – nie ma wstępu żaden człowiek z południa, Ordzuno. Jeśli spróbujesz, zginiesz i ty, i twoi żołnierze. Nawet gdybyś wdarł się do Hariwarszy, swymi ludzkimi-nieludzkimi oczami i tak nie zobaczysz ani ziemi, ani jej mieszkańców. Zawracaj. Ta Kraina to nic dla ciebie”[73].

Tak Widnur i jego Harowie powstrzymali Ordzunę, który gdy ich zobaczył bił im pokłony, a jego wojsko drżało z lęku. Zawrócił bez słowa. A wtedy ruszono na południe. I przeprawiwszy się przez Góry Świata stanął Widnur, Największy z Wielkich, w Windii, nad rzeką, którą nazwał Rzeką Windów Wężów – Wijdużem-Wijduszem, a w późniejszych czasach nazywano ją też Indusem. Rzeka ciągnęła się przez wzgórza i niziny niczym olbrzymi niebiański wąż o sytym brzuchu  i boskiej duszy, i rzekała do nich pieśń starowieku, opowiadała dzieje tej krainy południowej, sięgającej południowego morza, Morza Windyjskiego, za którym leżała już Wela i jej bramy od strony Piekła[74]. Bez wątpienia była to najważniejsza i najświętsza Rzeka Ziemi.

We Windii, ziemi wyjątkowo bujnej i ciepłej, a też przyjemnej, z powodu obfitości wszelakich pożytków i łownego zwierza, ostała ponad połowa hordy Widnura. Tam pobudowali owiż wary i obwary, a to war War, i obwar Wałhalę, którą niektórzy Windowie z południa i żółci ludzie-nieludzie zwali Tripurą. Obydwa grody postawili nad rzeką Windów Wężów – Wijduszem. Tam też po wsze czasy ostali, sprowadzając ku sobie hoże Srebrzynki, Wężyjki, Koszanki, Łukomorzanki, Istyjki, Jakoszanki i Horolki z Gór Harów.

Jednak Widnur nie został z nimi i wyprawiał się wciąż i wciąż, aż do owego ostatniego dnia, tego dnia pamiętnego, kiedy po raz trzeci zawitał na Błotyk i Morze Wędów. Wtedy to ruszył w zawody z Wodami, które się okazały jego ostatnim wyczynem. Wtedy zdobył ostatni przyczółek dla Zerywanów – ziemię odległą na samym zapadzie, z której się szło wprost do nieba i na Welę do kraswarskich jezior Swarożyca, gdzie się onże wieczorem zapadał, na sen w podwodnym Zamyku, ze swą tarczą Swońcem-Sołńcem.

Ten całkiem nowy ląd zapadnio-zachodni nazwał Widnur Wenelądem, czyli Zwieńczeniem Lądów Ziemi, albo Lądem Wądy (Wądylądem) i postawił tam obwar Wenedawa[75], czyli Wieniec Bogów (Weń dla Dewów). A w nim zostawił osadników drwali, kowali, uprawców ziemi i hodowców koni oraz kobiety i kapłanów z zastarzałej i twardej Gromady Wicikowów (Kowitów)[76], którzy wciąż znali znaki drzewego pisma i język ksiąg, a pochodzili od plemienia Czudełosowego, najbardziej biegłego w języku i znakach przyrody. Tam pobudowali święty krąg, zalążek świątyni, którą nazwali Daweną albo Wądawą.

Świątynia poświęcona była Dażbogowi, Dabie-Dobrej i ich całemu rodowi oraz Wądzie, Wodowi i ich całej świętej rodzinie. W tym świętym kręgu zasiadali, modlili się, składali ofiary Sołom i Wodom witając Świętą Tarczę Swarożyca, gdy wynurzała się z … i zapadała się w… Wodną Otchłań. Czynili to cztery razy w roku święcąc te dni – Zrównania i Przesilenia, specjalnymi obchodami. W otoczeniu Świętego Kręgu Sołów i Wodów składali swoich zmarłych i palili stosy pogrzebowe – żarniki. Tutaj też każdego miesiąca oddawali cześć każdemu z boskich Tynów, Trzemów, Tumów i Twerowi Swąta.

Oni to mieli sprawić, że Zerywanie przetrwają na tej ziemi ciemnej i niegościnnej, gdzie Słońce niesione przez Swarożyca stale jedynie zachodzi, a nigdy nie wschodzi. Oni jednak sprawili, że Zerywanie w ogóle przetrwali na całej Ziemi, że uszli śmierci spod kosy.

Vladimir Kush – Skryta

 

 

O Wudnarze-Radomudrze i Mężu-Mążynosie, zwanych Widnurem Drugim i Drugim Mężem – według mudrów-żegłów cakońskich ze Skryty

 

Po Wojnie o Taje Skrytę zajęli i zaludnili potomkowie Bogatyrsów, z których krwi pochodziła Łagoda-Lęda oraz Mądochowie-Mynżanie, Skrytowie i Cakonowie. Ci przejęli władzę nad nielicznym miejscowym ludem-nieludem, który był czarny jak wulkaniczny pył, zwał się Połyskowicami, a któremu przewodził król Gwizd z rodu Pyłozłotogłowych[77]. Z wyspy wyprawiali się owiż nowi włodarzowie na morze i lądy, gdzie bano się ich jak ognia, bowiem wielce byli waleczni. Zwłaszcza Skrytowie słynęli z umiłowania  wojaczki i wielkiego pożądania skarbów. Za skarbami gotowi byli przebyć Pustynię Pustyń i Morze Mórz. Bogatyrsowie chcieli władzy, Skrytowie skarbów, Mądochowie chcieli ziemi, Cakonowie zaś chcieli wiedzy i ciągle ulepszali wszystko co im wpadło w rękę.

Część wojowniczych Skrytów pod dowództwem Kajkeja (Kajżekieja) i jego przybranej córki Mazonki Kejkaji (Kiejkędy), dotarła do Windii, gdzie posłyszeli wieści o wielkim bogactwie Brzeganów, którzy skryli olbrzymie skarby na swojej ziemi. Wieści te mówiły też, iż rządzi Brzeganami gromada kapłanów kopaczy zwanych bierygami, którzy potrafią skarby w ziemi znajdować. Tak więc znaleźli Skrytowie owych Brzeganów i gromadę bierygów i od tej chwili łupili ich często, a też  zabijali i niewolili. Jako niewolników sprowadzali ich zaś na Skrytę, by tutaj także kopali podziemne korytarze i szukali skarbów. Tak właśnie powstał słynny na cały świat Skrytyjski Skrynt, czyli błędyniec. Między bierygami Brzeganów był najmędrszy z ich mudrów niejaki Dodoł, który potrafił wykopać każdy korytarz i podziemny pałac, a także wykonać każdą rzecz, jaką kto zapragnął. Ten pochodził z Brzeganów z północy, którzy mieszkali opodal Draków i Odrysów nad rzeką Oderwą, czyli Odrą. Brzeganowie, tak ci z północy, jak i ci ze wschodu, z Windii, nazywali Skrytów Skrytowyrwami[78], a określenie to uchodziło wśród nich za równoważne z mianem największego złodzieja, mordercy i łajdaka.

Zrodzeni z Lędy-Łabędy jej trzej synowie, bogatyrsowie: Wudnar-Radomudra, Mąż i Serpęta, od samego początku ostro walczyli o władzę nad Skrytą, w której podziemiach pod okiem mudry Dodoła i innych niewolników sprowadzonych ze wschodu i z północy, od dawna ryto skrynt-błędyniec[79]. Skrynt był podziemnym wielodrożem wydrążonym w skałach i składającym się z setek korytarzy, sal i grot oraz podziemnych dróg-krętarzy obtaczających się wzajemnie i omijających, przylegających i równoległych, okalających, przecinających, a najczęściej ślepych. Jedne z nich kute były w soli, inne w piaskowcu, jeszcze inne w granicie, a kolejne w drogich kamieniach. Przez niektóre korytarze płynęły rzeki, w niektórych tryskały gorące gejzery, jeszcze innymi przepływały strumienie a krystaliczne wodospady opadały w wielkie komory o złotych ścianach, a w niektórych grotach i jaskiniach mieniły się błękitne, ciepłe podziemne jeziora. Tylko w nieliczne miejsca skryntu przez długie pionowe sztolnie i kominy skalne docierało światło słoneczne. Tak więc w ciemnościach rozświetlanych jedynie pochodniami, żyli na półślepi Bierygowie – poszukiwacze skarbów.

Do brzegu wyspy Skryty przybijały dzień i noc łodzie Bogatyrsów, Cakonów i Skrytów-Skortów. A z łodzi pełnych łupów, przenoszono skarby do podziemi. Dodoł i jego pomocnicy byli ostatnimi żyjącymi, północnymi bierygami z Brzeganów.

Lęda i jej byczy boski małżonek, kim by nie był, odeszli szybko ze Skryty uchodząc zemsty zazdrosnych bogiń – jedno na niebiosa, drugie w północne ziemice, a synów oddali pod opiekę władcy Gwizda-Gwiezda[80] z Pyłozłotogłowych-Połyskowiców, który tychże usynowił.

Mąż II Mążynos był wielkim gwałtownikiem za młodu, zwłaszcza po odejściu ojca. Odkąd matka uciekła, sam nie wiedział – na daleką Północ do Krainy Lodu, nad rzekę Łabę, czy może nad jezioro Ładoga i rzekę Dźwinę, skąd pochodziła – zrobił się władczy i nie panował nad gniewem. Gwizd, jako sędziwy przybrany ojciec nie mógł podołać władzy nad półboskimi synami, zachorzał i szybko ich odumarł.

Mąż-Mążynos zapragnął od tej chwili władać niepodzielnie całym znanym światem, a nie tylko Skrytą. Najbardziej zaś obawiał się swoich braci, jako tych, którzy mogą odebrać mu tyrs władcy i z którymi dzielił krew prawdziwego ojca.

Serpęta, najmłodszy z owej trójcy, pierwszy poddał się w tej walce i uszedł z wyspy poprzez Morze Rodów, na pustynne i niezbyt gościnne ziemie wschodniego brzegu Morza Mora i południowego wybrzeża Morza Czarnego – do Małej Mazji. Tu założył obwar Miły Wędzie (Miłowędę)[81] i w nim osiadł, starając się nie wchodzić w drogę najstarszemu z braci. Kraj ten, który już był zamieszkany przez Orów-Orzów nazwano najpierw Miłowęda, a potem kiedy go powiększył o kolejne ziemie – Serporzawa, albo Orzawa-Orawa. Mąż-Mążynos żądał od niego trybutu z tych ziem i Serpęto chcąc nie chcąc się temu poddawał. Żył zaś z łaski bogów tyle ile trwają trzy zwykłe ludzkie życia, a więc całe dwa koła wieków.

Inaczej było z Wudnarem-Radomudrą, który dorównywał Mężowi we wszystkim i nie uchylał się nigdy od pojedynków. Był równie niespokojnym duchem jak tamten, posiadał niezmożone siły, wielki rozum i trzymał głowę wysoko. Przy tym wszystkim pełnił na Skrycie rolę sędziego, a lud wychwalał pod niebiosa jego sprawiedliwe wyroki.

Nie podobało się to Mężowi, który cały czas się zastanawiał jak się pozbyć współzawodnika. Postanowił zmierzać do celu małymi krokami i na początek zażądał od Radomudra by ten się wyniósł z przepięknego Gorejącego Tynu w górach i pobudował sobie inną jakąś siedzibę. Radomudra nie stanął przeciw starszemu bratu, lecz przeniósł się i zbudował obwar w tym miejscu, gdzie niegdyś ich boski ojciec i matka oddawali się miłości, pod wiecznie zielonym Świętym Jaworem, u Świętego Źródła.

Mężotur

Choć Mąż liczył, że ludzie będą się wyśmiewać ze słabości Radomudra, ci chwalili go za to, iż szanuje prawa świata i usuwa się starszemu, oraz za to że pamięta o ojcu i matce, i w ich świętym miejscu obwar zakłada.

To rozwścieczyło Męża i stało się prawdziwym powodem pojedynku w konopnych łanach, który nastąpił potem. Mąż jeszcze kilkakrotnie bowiem próbował odsuwać różnymi sztuczkami brata od władzy i osłabiać wysokie mniemanie na jego temat wśród ludu, ale za każdym razem skutek był przeciwny, i rósł hyr Radomudra, a Męża coraz bardziej miano za szalonego okrutnika. Z drugiej strony szanowano go jednak, bo kraj kwitł pod jego rządami, a Mąż stawiał wciąż nowe grody. Wzniósł też wspaniałą stolicę – Knyszę, czyli Trójrożę, do której wkrótce sam się przeniósł. Zdobył również spory kawał kraju na wschodnim brzegu Morza Mora czyli w Małej Mazji, który nazwał Mądochią albo Mynżją-Mażją. Tak więc obawy, lęki i urazy Męża bardziej niż z rzeczywistości brały się z jego urojenia, iż ludzie mają go za drugiego na Skrycie, miast widzieć go zawsze pierwszym.

Po wielu próbach udało się w końcu Mężowi zmusić Widnura-Radomudra do pojedynku o to kto uplecie piękniejszy, bardziej przypominający Baję, kobierzec ze sznurów-oczkurów i wici-kobi konopnych. Jednakże, jak wiadomo, Mąż pojedynek ten przegrał.

Tutaj podania mędrców cakońskich i bogatyrskich inaczej brzmią niż podania innych kapiszt. Prawią oni bowiem, że mimo tego zwycięstwa Widnur-Radomudra nie objął Skryty we władanie. Kierując się głęboką mądrością pozostawił kraj Mężowi, a sam udał się na wyprawy i przez całą resztę żywota bywał w różnych miejscach i na wielu wyspach, gdzie władał różnymi ludami tej ziemi i założył liczne obwary. Nigdy już nie wrócił do Gorejącego Tynu, ani na Skrytę, ale jego sława i pochwała jego mądrości oraz sprawiedliwości wciąż docierały do uszu Męża.

Kapiszty Skrytów znad Danapru[82], którzy przekazują, że ta opowieść toczy się równolegle do Przedtajowojnia i Tajowojnia, powiadają jednak, iż pod koniec życia Radomudra-Wudnar powrócił na Skrytę, kiedy był już sędziwym starcem. Mąż już wtedy nie żył, a wyspą władał Mężotur. Wtedy to na wyspę przybył Bierło płynący na podbój Mlekomediru, który odłączył się swoją łodzią od wyprawy. Wtedy miało zostać ustalone, że w razie gdyby zdobył kiedyś Bierło najwyższy boski skarb – Taje – to Mężotur udzieli schronienia temu skarbowi-skrzętowi w błędyńcu-skryncie skrytyjskim. W zamian za to Bierło zobowiązał się ustanowić Radomudrę królem Zawarynu i zabrał go na wyprawę ze sobą. Takoż się później stało, gdyż Radomudra znany był jako Szysz Mudry, pierwszy król Zawarynu po Obwarysie-Bierle.

Inni się z tym nie zgadzają, bowiem powiadają, że Bierło wtedy jeszcze nie miarkował zabierać bogom Taje. Jednakże, musimy tu przyznać, iż mógł on mieć taki zamiar w swojej świadomości, bo znał Księgę Głębi i zaczytywał się w niej.

Mąż zaś, według Kapiszt Południowych i Kącin Południowo-Wschodnich, a to: Małmazyjskich, Mynżańskich, Łączańskich, Dawskich (Mężogąckich), Pawiolęgońskich, Kąpodachijskich, Cieplenickich (Pąciańskich), Mirnyjskich, Gołgolidyjskich, Swanetyjskich i Hruszjańskich oraz Orzawskich, Karskich, Tynijskich i Powidłużańskich, czyli Dardańskich – nie uciekał przed Rosomochem ze Skryty, lecz zakazał na Skrycie uprawy konopi, a każdą, nawet pojedynczą roślinę, kazał wydzierać z ziemi i palić, by nie paść ofiarą zemsty Rosomocha. Dożył podobnie jak Radomudra i Serpęto sędziwego wieku, ale w końcu zjawiła się na wyspie we własnej osobie Mokosz i zabiła go oczkurem konopnym.

Z biegiem lat Mąż stał się stateczny i także był sprawiedliwym władcą, a lud cenił go bardzo wysoko. Jego wielka siła i chęć posiadania władzy sprawiły, że rządził nie tylko Skrytą, ale całym Żywym Morzem. Dokonał wielu podbojów ziem i królestw, jak i podbojów miłosnych. Miał również liczne potomstwo, które według Cakonów wcale nie jest prześladowane przez Rosomocha, jako że Rosomoch dokonał swojej zemsty na Mężu, uśmiercając go własnoręcznie na Skrycie lub Szczytii.

Jako jeden z pierwszych złożył mu hołd lenny (trebę) ze swojej ziemi i grodu Kadzimieji (Kadmei) w Wyrodomaji-Beocji, Kadymąż-Kudaj, przyrodni brat Łagody-Lędy, wcale nie podejrzewając, że oto korzy się przed synem swojej przyrodniej siostry. Ten gród i ziemię nazywali później Romaje Teby, a Skołoci nazywali go zawsze – Kadzimieja, albo Treby.

Mąż-Mążynos poślubił też piękną, ale rozwiązłą Pożywię. Mściwi i zazdrośni o władztwo Ludów Sis Romaje powiadają, że i ona, podobnie jak Łagoda-Lęda, została zapłodniona przez boskiego białego byka, który wyłonił się z morza na prośbę Męża skierowaną w modłach do Wodo-Wełma. Mąż powinien był zabić tego byka w ofierze Wodowi, ale tego nie uczynił. Pożywia zapałała żądzą do niego i oddała mu się w tym samym miejscu, pod Świętym Jaworem, gdzie nieznany bóg nawiedzał wcześniej w postaci Byka Łagodę-Lądę.

Powiadają niektórzy, że pomagał jej w tych schadzkach Dodoł, a nawet uczynił sztuczną krowę obleczoną prawdziwą skórą białej boskiej krowy, w której ona się chowała, udając ową krowę. Dlatego to Dodoł musiał uchodzić z wyspy, bo Mąż chciał go powiesić, kiedy się o tym dowiedział.

Ze związku Pożywii z Bykiem urodził się według Romajów Mężotur, młodzieniec z głową byka o krwiożerczych zwyczajach. Temu Romaje-Machaje i Romaje-Chatycy musieli składać w ofierze co roku siedmiu synów i siedem cór pierworodnych z rodzin królewskich, by ich nie napadał na czele swoich wojsk. Mężotur niechętnie pokazywał się publicznie i wiódł żywot z matką w skryncie, gdzie ich oboje zamknął zazdrosny o Pożywię Mąż.

Jest to jedno z tych niesłychanych romajskich kłamstw, które przyczyniło się do zapiekłej nienawiści i odwiecznej Wojny Sistańsko-Romajskiej. To jedna z tych potwornych potwarzy, którymi zatruli oni świat wprowadzając owe brednie w swoje święte księgi. Próbując zabrać Ludom Sis władztwo nad światem i korzystając z dobrowolnych zakazów pisma nałożonych samowiednie na potomków Kruków przez ich rodzicieli, wypisywali oni niesłychane rzeczy i przypisywali sobie niemalże stworzenie świata. Mieli nadzieję, że nikt nigdy ich kłamstw nie sprostuje, a ich carstwo będzie wieczne. Jednakże Ludy Sis pokonały ich po trzykroć i objawiły światu całą prawdę o romajskim kłamstwie.

Prawda zaś jest taka, że Pożywia była stateczną władczynią, dobrą żoną jak przystało na kobietę skryteńską, z rodu Mazonek Naddnieprzańskich. Niezbyt szczęśliwą sprawą dla Męża i Pożywii było, że Mężotur nie grzeszył urodą i w rzeczy samej miał szpetne oblicze. Z tego powodu stronił od kobiet i upodobał sobie rozszerzanie skryntu oraz wojowanie, miast żeniaczki. To było z kolei bardzo szczęśliwe dla całej wyspy, która za sprawą podbojów Męża, a potem Mężotura, rozrosła się w wielki kraj Małmazję.

Małmazja Mężotura sięgała od Półwyspu Pięciopalcego na Ziemi Lądu, poprzez szereg wysp leżących jak perły w jednym naszyjniku na Morzu Rodów, po leżącą na wschodnim brzegu Morza Mora Mynżję-Mężję w Ziemi Małej Mazji. On to pomnożył władztwo Męża i spowodował upokorzenie Romajów, którzy musieli składać mu hołdy, ofiary i oddawać w niewolę własne królewskie dzieci, nie z siedmiu jak Mężowi, lecz z każdego kraju swojej ziemi.

Prawdziwym nieszczęściem Męża nie był Mężotur, lecz niestety dwie jego córki z Pożywią: Wyrodna‑Jarodawa (Orodna) i Wydra[83].

Niektórzy powiadają, że pycha i poczucie mocy sprawiły, iż Mąż zapiekły w gniewie przeciw uciekinierowi Dodołowi wybrał się do Szczytów, do których on  zbiegł, po to by mu go wydali. Tam dopadła go Mokosz lub Rosomoch.

Dodoł przez cały okres niewoli przemyśliwał, jakby się tutaj z wyspy wyzwolić i wrócić do ziemi Brzeganów w północnej Wędji, gdzie żyli oni w sąsiedztwie Koszebów i Kociewian. Przebywał na wyspie z synem Ichorusem[84]. Wymyślił, że skoro się nie uda inaczej ujść z podziemi i z wyspy, to przefruną razem nad krawędziami ostrych skał i nad morzem, na jedną z najbliższych wysp. Napominał przy tym syna – ostatniego potomka Bieryga, jedyną nadzieję na przetrwanie rodu, dalszy byt gromady bierygów i odtworzenie plemienia Brzeganów – Aby trzymał się nisko, bo pióra w skrzydłach spojone są pszczelim woskiem i w słońcu mogą się rozkleić.

Nie usłuchał go syn i spadł z wysoka roztrzaskując się o skały wyspy Nietakiej.

Choć serce ojca, w tej chwili raz na zawsze pękło, doleciał Dodoł i wylądował szczęśliwie na Ziemi Nietakiej, a potem uciekł aż do Szczytii i tu go ochroniono. Lecz tym sposobem ród Bierygów i gromada bierygów w Lądzie wymarły. Przy życiu pozostali wtedy tylko Bierygowie-Biersowie z Czarnego Lądu, pochodzący od Didunów i Bobrzan, których należy wywodzić z Biersy-Bierezy (Kartaginy), a też od Mazonki Dydony-Dziadany. Podobno Bierezowie kagana Rezora-Reznika tak bardzo już byli wtedy zmieszani z Romajami, że przestali rozumieć mowę słowiańską i nie uważano ich za rodowitych Bobrzan-Bierezanów.

Butny Mąż wyprawił się na Szczytię, by odbić budowniczego skryntu, ale gdy tylko postawił stopę na tej ziemi pełnej konopnych łanów padł ofiarą wrogich bóstw Rosomocha i Mokoszy.

Mogtowijowie (magowie) Biersów prawią, że to w Bierezie-Kartaginie schronił się ostatni z Bierygów z Lądu – Dodoł i tutaj doszło do starcia Męża z Boginią Mokoszą.

Zarówno Wudnar-Radomudra jak i Mąż-Mążynos, jako sprawiedliwi i mężni, w Godzinie Sądu zasiadają – według Bogatyrsów, Cakonów, Mądochów i Skrytów – u boku Lela i Polela oraz wszych bogów rodu Prowów, w Podziemiach Weli, kiedy rzucone przez umory dusze zmarłych przechodzą z Padołu Ólwy Wąwozem Wąwelskim i po stokach Góry Onawielnej oraz po kładkach, wchodzą do Komory Sowiego, by stanąć przed jego obliczem. Stoją oni przy Moście Czynwąci i Prawąci razem z Żar-zduszem i kierują dusze zmarłych we właściwe strony.

Most Rozdziału, Most Sądu Nad Duszami, czyli Most Drogi Prawa (Prawąci), Prawdy i Prawości, Most Drogi Czynów (Czynwąci), Wąci Czynów – Czyli Nieci Żywota związanej z Czynieniem – Wątku Czynów i Prawdy, jest miejscem ich bytowania w Nawiach.

Tam sądzą też dusze zmarłych Dażbóg (Mitra) wspólnie ze Swarogiem (Waruną ) i Prawota-Pobożność (Prawdziwc, Rasznu), który Wagą, waży dobre i złe uczynki oraz Pąćdagżwik-Posłuszeństwo (Sraosza) – Walczący w Nocy Posłaniec Swego Ojca – Podaga-Mira, który wskazuje duszom zmarłych właściwe Pącie Podziemi (ścieżki Nawi). On to razi Duchy Nocy i Zła Toporem, Włócznią i Maczugą, on też zamienia się w Świętego Ptaka, Boskiego Koguta, zwiastującego wzejście Słońca (Słońca-Swarożyca, który jest synem Dażboga i Swaroga – Okiem Mitry). On to – Boski Po-Słaniec, czyli Podagżyk – Zwycięży Na Końcu Świata[85].

Przestrzegamy w tym miejscu raz jeszcze, że według Kapiszt Zachodu i Kącin Północy cała ta opowieść jest niesłusznie łączona bajną niecią z wątkiem Rosomocha i walki o konopne łany oraz tamtym Mężem i Widnurem, bowiem działa się ona naprawdę w Nowej Kolibie i to na niedługo przed Wojną Trojańską. Jej bogatyrsami są zupełnie inni trzej bracia Mąż-Mążynos, Wudnar-Radomudra i Serpęto-Sarpedon ze Skryty.

Kwiaty Skryty

Romaje powiadają, że Mądochowie-Mynżanie, z których pochodzili owi słynni władcy skrytyjscy wcale nie byli potomkami skołockimi, lecz wyrodomajskimi, czyli, jak to oni – sobie przypisują władztwo po Gwiździe na Skrycie, a nie jak było po prawdzie, ludom z Wharatu-Bharatu, czyli Ludom Sis. Nazywają oni Mążynosa Minosem, Mynżję – Myzją, a Mądochów-Mynżan Minojczykami. To samo prawią o Bytynii Wielkiej (Kaganacie Wielkiej Bramy Bytów – Bytozwory Morza Mora), że była zawsze ich a nie Gątów-Dachów i budynowskich Bytynów, o Lędji którą zwą Lydią, o Łuczanii nazywanej przez nich Licją, o Kąpodachii, którą przezywają Kapadocją, o Gołgolidji mienionej przez nich Kolchidą, o Hatyce ze stolicą w Hattuzie, o której prawią oni, że jest to Cylicja i Pamfilia, a nawet o Cieplenicy-Pątji – Spętlonym Wielodrożu Plątów, które zwą bezczelnie Pontem, nie rozumiejąc znaczenia owej nazwy.

Kłamią też o wielu jeszcze innych ważnych rzeczach, wydarzeniach i  miejscach i o ważnych grodach w Mazji – na przykład o Małej Bytozworze, czyli Kaganacie Bytynów Kumoryjskich nad Morzem Mazów, który nazywają Królestwem Bosforańskim. Próżno i darmo ich przy tym pytać co też ma oznaczać owo słowo „bosfor”, rzecz jasna nie potrafią go wytłumaczyć bo znaczy ono po prostu Brama Bytów, zwor, izwor, zwora – morska brama, czyli zwężenie, cieśnina między brzegami morza. Tak cieśnina pomiędzy Morzem Mazów a Morzem Czarnym przy Półwyspie Kumoryjskim jak i cieśnina na Złotym Rogu pomiędzy Morzem Czarnym a Morzem Mora należały do plemienia Bytów z Ludu Budynów, a więc obie były zwane Zworami Bytów – ta pierwsza Małą, albo Kumoryjską a ta druga Wielką Bytozworą – co Romaje, nie mogąc tego poprawnie wymówić ani zapisać przekręcili wpierw na Bozwora, a potem Bosfor.

Nie dajemy Romajom wiary w wielu mianach i przedstawianych wydarzeniach, bo przyłapano ich na tysiącach kłamstw i zmyśleń, a wiadomo że są wyrodni, a więc  kłamliwi z przyrodzenia.

Walcząca Kira, czyli Walkiria – Jedna ze współzałożycielek, wraz z Kejkają, Plemienia Mazonów i oddziałów Walczących Wolnych Mazonek

O Urwie Windyjskim, ognistym morskim koniu Wodogniu i Kejkaji (Kiejkędzie) oddalającej nieustannie zagładę świata

 

W krajach windyjskich w tym samym czasie, gdy żyli na Skrycie Radomudra, Mążynos i Serpęto, pędził swe dni mudra Urwa, który był jedynym pozostającym przy życiu potomkiem zadrugi Bierygów, wywodzącej się od mądrej brzegini Roli i kapłana-mędrca Bierygi. Zadruga ta należała do ludu Brzeganów, którzy posiadali liczne skarby zgromadzone w głębi swej ziemi.

Brzeganie, a szczególnie Bierygowie, żyli na pograniczu dwóch światów: jasnej ziemi i ciemnego podziemia. Treścią ich bytu było wdzieranie się w głębiny przynależące do Skalnika i rycie w Królestwie Sima w poszukiwaniu pokładów skrzętu, czyli skarbów. Założyli oni dawno temu gromadę bierygów i oddawali szczególną cześć Chorsowi, wszystkim Simom i Ładom, w tym szczególnie Gogoładzie, opiekunce ludzi podziemia i Skalnikowi-Skarbowi – opiekunowi podziemnych kopaczy. Ich skarby były przyczyną ciągłego nieszczęścia i sprawiły, że przez rozliczne napaści różnych ludzi i plemion oraz przez grabieże, zwłaszcza Skrytowyrwów, byli na wymarciu. Urwa zaś był uznawany powszechnie za tego, który jako ostatni w Windii zna miejsce, gdzie został ukryty diament Kobyla Głowa, który miał taką właśnie jak końska głowa wielkość i kształt.

W pobliżu Bierygów żyli wojowniczy Kajkejowie (Kudakiedycze) pochodzący od Skrytów, których wodzem był król Kajkej-Kajżekiej, potomek Kudaja-Kadymęża. Ci szczególnie pożądali skrzętu Brzeganów. Początkowo jedni i drudzy żyli obok siebie w Małej Mazji, Kudakiedycze w małej krainie Kudakęda, którą Hattycy nazywali Kudamudha, a Ozyrjowie (Asyryjczycy) Kum-muhu, potem zaś Romaje przekręcili jej nazwę na zupełnie już niezrozumiałą Kommagena. Brzeganowie zaś żyli na wschód od nich na granicy Syrego Kraju nad Nieuwratem, tuż obok Orojan znad jeziora Wan. Gdy Kudakiedycze zaczęli napastować Bierygów ci przenieśli się w różne miejsca na Lądzie i w Mazji. Ród Urwy poszedł do Windji, ale Kudakiedycze-Skrytowyrwowie podążyli za nimi i nadal ich łupili oraz mordowali. Kiedy pozostali członkowie plemienia zostali wymordowani przez wojowników plemienia Kajkejów zazdrosnych o ich ukryte skarby, kilku Brzeganów uchowało się przy życiu na wyspie Skrycie, niewielka grupa nazywana Brzeżanami-Bobrzanami nad rzeką Wiadą-Odrą (od której poszło plemię Berzanów-Bobrzanów w Dardawii i Tynii oraz plemię w Biersie na Czarnym Lądzie wyrosłe z krwi Dziadany-Dydony) i grupa w Górach Kamiennych, a tylko sam jeden Urwa w krajach windyjskich. A uratował się tylko dzięki swojej boskiej mocy, mądrości i dzięki temu, że matka ukryła go w swoim udzie i nosiła go tam przez całe kołowieko.

Pewnego dnia wojownicy Kajkejów odnaleźli jednak jego matkę, która razem z innymi kobietami uciekła w Góry Świata i chcieli wyciągnąć z niej, gdzie jest Urwa, albo jak znaleźć Kobylą Głowę. Wówczas Urwa własną mocą rozerwał jej udo i wyszedł na zewnątrz. Gniew rozpalał go i narastał w nim całe koło wieków. Teraz więc swoim porażającym blaskiem, który był równy jasności słońca w południe, wszystkich ich oślepił. Ślepcy sądząc, że to ona pozbawiła ich wzroku, zaczęli błagać ją o łaskę, obiecując, że zaniechają zła. Ona zaś tak im rzekła:

– To nie mój gniew pozbawił was wzroku nieszczęśnicy, lecz gniew mojego syna o wielkim duchu, którego ukryłam przed wami w mym udzie i który nie potrafi zapomnieć, że wymordowaliście wszystkich jego krewnych. Posiadł on pełną wiedzę wiary przyrodzonej z wszystkimi jej odgałęzieniami, aby służyć tą wiedzą Brzeganom i zadrudze Bierygów. Do niego się zwróćcie z waszą prośbą i spróbujcie go przebłagać.

Mazonka Kira z Kirinem – swoim wierzchowcem

Ślepcy zwrócili się więc do mędrca Urwy z prośbą o litość. Wybaczający z mądrości swej wszystkim istotom mudra Urwa, kroczący prawą ścieżką żywota, ulitował się nad nimi i zwrócił im wzrok, lecz wymógł by odeszli w pokoju.

Wojowie Kajkeja dotrzymali danego słowa i odzyskawszy wzrok wycofali się do swych domów, wyrzekając się dalszej przemocy. Mędrzec Urwa nie potrafił się jednak wyzbyć swego gniewu, a wezbrał on w nim tak silnie, że obawiał się, iż zaraz spali wszy świat.

Patrząc na to, jego wymordowani przodkowie nie byli zadowoleni i zeszli z Weli na Ziemię, aby go skłonić do zaniechania zemsty. Stanęli przed jego obliczem i rzekli:

Urwo, pozwoliłeś nam poznać siłę swych straszliwych mocy duchowych. Ulituj się jednak nad wszechświatem i pozbądź się swego gniewu. O synu, wcale nie cieszy nas to, co zamierzasz zrobić. Oczyść swój umysł z chęci zniszczenia wszechświata. Nie oczekujemy od ciebie zemsty, gdyż nikt nas nie obraził.

Gdy zdziwiony Urwa poprosił o wyjaśnienie, rzekli mu, że sami ściągnęli na siebie śmierć, gdyż znudzeni długim żywotem na ziemi  zapomnieli o konieczności zachowania ochrony i ostrożności oraz chełpili się skarbem. Tym sposobem przyczynili się sami do swego nieszczęścia. Zakopanie wielkiego skarbu w jednym miejscu na ziemi sprowokowało Skrytowyrwów do jego poszukiwania i zabicia ich. Ich czyn był jak samobójstwo, choć nie z własnej ręki.

Wierzchowiec Kiry – Kirin ( zdobycz Mazonki w walkach w Kutaju)

Urwa głęboko przemyślał ich słowa i tak odpowiedział:

Wasza prośba stawia mnie w bardzo trudnym położeniu, gdyż nie mogę zlekceważyć waszych słów, lecz nie potrafię też powstrzymać mego gniewu, który wciąż rośnie. Wszak wymordowano królewski ród Bierygów, a cały nasz lud Brzeganów chyli się ku nieuchronnemu upadkowi. Mój gniew spali mnie, jeżeli nie zostanie skierowany w jakimś innym kierunku. Nie mogę spełnić waszej prośby, gdyż w gniewie złożyłem przysięgę, że zniszczę cały wszechświat. Nie mogę złamać danego słowa i żyć później jak człowiek, którego przysięga nie ma żadnych skutków. Nie potrafię również złagodzić mego gniewu, gdyż jest on słuszny i uzasadniony. Mój gniew jest słuszny, a czyż można uciszyć słuszny gniew i zignorować zło? Wstąpił on we mnie zanim się narodziłem, gdy przebywałem w udzie mej matki i słyszałem jej rozpaczliwy krzyk, gdy patrzyła na masowe zabójstwo mego rodu i gdy nikt w całym wszechświecie, śmiertelny czy nieśmiertelny, nie potępił i nie ukarał tych z istoty złych wojów za ich przestępczy czyn zabijania kapłanów, niewinnych ludzi, kobiet i ich nienarodzonych jeszcze dzieci. Jeżeli ktoś wie o zbrodni i jej nie potępia, będzie na zawsze przez nią skażony. Skoro królowie i inni władcy nie uczynili nic, aby pomóc moim mordowanym przodkom, przeto zasługują na zniszczenie, gdyż są przez ten przestępczy akt skażeni.

O przodkowie, powiedzcie mi, cóż powinienem uczynić, aby nie naruszać ani dóbr własnych, ani dóbr wszechświata? Nie mogę lekceważyć ani waszych słów, ani zła we świecie. Jeżeli moją własną wolą stłumię ogień powstały z mego słusznego gniewu, wypali on mnie samego na garść popiołu.

Zmarli mędrcy powiedzieli mu wtedy:

O dobry mudro, wrzuć ten ogień, który zrodził się z twego słusznego gniewu i chce spalić cały wszechświat do Południowego Morza i bądź spokojny. Wszy Świat i żywot ma w wodach swoje zakładziny i w nich jest wieczyście posadowiony. Wszystkie isty i ichory znajdują się w wodach. Pozwól palącemu cię ogniowi, aby pozostał w morzu paląc wody, gdyż światy powstają z wód. Paląc wody nie tylko pozostaniesz wierny swej przysiędze, że zniszczysz wszechświat, ale również nie dopuścisz do tego, aby wszechświat został zniszczony, gdyż nawet z całkowicie spalonego morza wyłoni się nowy wszech świat.

Urwa posłuchał swych przodków i wrzucił ogień swego gniewu do Morza Południowego, które jest jednym z królestw Wodo-Wełma.

A ogień ten pochłaniał odtąd wody, przybierając postać żarłocznej wielkiej głowy konia Wodognia, który zieje ogniem, jarzy się w słońcu jak diament i gasi wodami mórz swe wielkie pragnienie. W ten sposób mudra Urwa, najmędrszy z ludzi i wiedzący o treści najwyższych zasad, powstrzymał się od zniszczenia świata i jednocześnie zdobył błogosławieństwo swych przodków. Bóg Bogów zaś nagrodził go tak, że w tej samej chwili, kiedy to uczynił, wódz Skrytowyrwów-Kajkejów, aga Kajkej, niespodzianie wyzionął ducha.

W. Wasniecow – Światłopełk II Pokarany

W jakiś czas potem, następca zbrodniczego króla Kajkeja, Pan Koni, Świętopełk II Waćpan[86] i jego woje, męscy potomkowie tych, którzy swoim zbrodniczym czynem doprowadzili do tego strasznego wydarzenia, zostali wezwani przed oblicze Swaroga. I ten tak im rzekł:

Wasz lud bogaty cudzym skarbem, będzie skazany na wieczne gaszenie ognia, gdziekolwiek by on nie zapłonął. Będziecie potępiani i napiętnowani przez wsze ludy Ziemi, które potrzebują ognia. Wasz ród królewski wyginie, jako że królewna Kejkaja nosząca to imię na cześć przybranego ojca, który tak was wzbogacił, będzie od teraz po wsze czasy nosiwodą Wodognia i będzie zbierać Wody Świata, aby ugasić jego pragnienie, tak by nie wypił całego morza. Jeśli zaś tego zaprzestanie nastąpi koniec świata.

Tak oto Kajkejowie-Kudakiedycze zostali wyklęci a Prawo Świata zwyciężyło zło. I choć wciąż oni istnieją i posiadają skarby, nikt nie wypowiada w mowie ni w piśmie ich imienia, i nikt nie waży się przyjąć ich do siebie, jeśli ich tylko rozpozna. A poznać ich łatwo, gdyż mają twarze szare jak popiół i takież całe ciało, a w twarzach tych oczy płonące żywym ogniem.

Powiadają żercy Czaropanów z Góry Pieniny, że ich miano jest Strażowie, i że odrodzili się oni w Nowej Kolibie tworząc zgromadzenie kapłanów czuwających nad dzikim ogniem i pilnujących ognia zażgniętego, zwane Gromadą Starżów.

Tak to na dnie Morza Windów, na samym jego południu, po dziś dzień płonie, nienawidząca Świata Ognista Gardziel, Końska Głowa mająca dokładnie wygląd owego diamentu Kobyla Głowa, powodu zagłady Bierygów i przedmiotu chciwości Skrytowyrwów Kajkejów, Paszcza Wodognia zrodzona ze słusznego gniewu mudry Urwy, tworząca ostatnią Bramę Ziemi, a jednocześnie wtopiona w Pierwszą, Raz Na Zawsze Zapartą, Bramę Weli odgradzającą Naw Piekła. I po dziś dzień pilnuje onej gardzieli i nasyca ją wodami, gasząc niegasnące pragnienie unicestwienia Świata, córka Kajkeji Skrytowyrwijskiego, piękna mazonka Kejkaja-Kiejkęda.

Mazonka Kira lub Kejkaja (czyli Walkiria lub Walkeja-Kejkaja) WalczącaZwyciężczyni Dziwnyjusza


[1] Zorjowie pałkińscy – kapłani świątyni Łady ze Świętej Góry Pałki. Zorjowie byli i są szczególnie ważną gromadą kapłanów Wiary Przyrody. Hołdują własnym obrzędom oczyszczającym, o wyjątkowo starym rodowodzie, i stosują praktyki utrzymania ciała i ducha w zupełnej i nieskończonej świeżości – jarzości. Jarzość ciała przenosi się ich zdaniem na jarzący się –  błyskotliwy umysł, który pozwala im wznieść się do stanu przewidywania przyszłości, nie przez praktyki czarownicze, a przez jasność widzenia związków przyczynowych między rzeczami. Wywodzą się oni wprost od świętego i wspaniałego rodu królewskiego Oryja, jednego z praojców Słowian oraz ich potomków Jarza i Zoryja.

[2] Pałkinowie (Pełcyni) byli jednym z trzech głównych plemion Łysej Ziemi (Łyskowicji-Łyskowisły, zapisanej przez kronikarzy germańskich jako Licikavicia). Mówi o nich dokładnie Taja Dwudziesta Trzecia. Są potomkami bogów i Olbrzymów, spadkobiercami Czaroduny. Zasiedlali okolicę Góry Pałki (znanej ze starożytnych Kronik Romajów Gelonów i Romajów Hytrusków, pod zniekształconym mianem Góra Peukeb) i notowani byli w starożytnych zapisach pod nazwą Peucyni (Pełcyni, Pałkini). Ich nazwa pochodzi nie tylko od olbrzymich nasieków – kolczastych pałek, jakich używali w boju, ale także od pałać, pałający – jaśniejący, świecący, jako że są potomkami Chorsów – Bogów Księżyca, Synami Pełnego Księżyca. Miano nawiązuje także do ich roli opiekunów wiedzy tajemnej, wiedzących – czyli pełń czyniących (Pełczyni)  – wyjaśniających rzeczy istność, kapłanów-wojowników Wiary Przyrody, posiadających wiedzę o podtrzymywaniu świętego ognia i kowalstwie – płoń czyniących, oraz wróżbitów wprowadzających się w stan wieszczy przy pomocy świętej płoni – płynu ziemskiego (wody ognistej) stanowiącego odpowiednik jednego z trzech rodzajów istu – boskiej krwi: krwi białej –  płoni-płeni.

a

b Tacyt

[3] Łyskowice – drugie ważne plemię Łysej Ziemi. Kroniki zarówno ich miano jak i miano ziemi zapisują pod zniekształconą nazwą Licikavicia , co odczytujemy jako Lęgowie – Łyskowice i Ziemia Łysko-Wisły (Łyskowisła, Łyskowicja – Ziemia Łysków, zwana Łyskowiją). Razem z sąsiednią Ziemią Wisły-Wiłsły-Wiksły, zwaną Wiślanią, Łyskowisła-Połuczania oraz inne ziemie współtworzyły Harię-Harowątię zwaną też Wharatem. Łyskowice to opiekunowie Świątyni Dziewięciu Kręgów, ziemskiej Krainy Księżyca – Łyskowisły (Łysej Ziemi) i Świętej Wieży Czarodany – Łyszczca.

Z Ludu Lęgów (Ledjanów) wywodzą się zarówno Łyskowice jak i Lechowie-Łęczyce (Łęczycanie‑Listkowice), Łęgowie-Lędzice, Ljedianie-Lędzianie (Biali Lędowie), Lęgowie-Ślężanie, Lęgowie-Lądowie (Mali Lędowie), Lęchowie-Kolędzice, Lęchowie-Golęszyce (Goljado-Lęszyce), Lugowie-Łużyczanie, Lukowie-Łuczanie, Lugiowie – Głąbczyce (Glubczyce-Głubczyce – zanotowani przez kronikarzy jako Glupi Glowie lub Lupiglaab), i wiele innych ważnych dawnych plemion.

Trzecim głównym wielkim plemieniem Łyskowisły (Łysej Ziemi), które zamieszkiwało także na północy Wiślanii (będącej południową częścią Wharatu, inaczej Harii), byli Biali Chorwaci – czyli Biali Gorole, Wielcy Harowie – Wele Harii (Welkie Hory – Harwaty – Kharphaty) – od najdawniejszych czasów pierwszego królestwa (carstwa-kaganatu) Słowian, Istów i Skołotów (Królestwa Sis, inaczej Wielkiej Skołotii lub Wielkiej Serbomazji) aż po koniec X wieku n.e. zwani także Strażnikami Grobów Królewskich, czyli Chrobatami.

a Kronika ……

b Helmold

[4] Święta Góra Pałki, czyli Góra Pałająca – zespół Czterech (lub Pięciu) Gór w Górach Łysych (Łysogórach, a właściwie Łyskogórach, nazywanych też Świętogórami), tworzących Święty Połć (Świętą Połać). Na każdej z nich znajdowały się kątyny innej grupy bogów. Oddawano tu cześć 27 bogom (czerta 9). Całość nazywano Świątynią Dziewięciu Kręgów – Pałacem Bogówa. Główną budowlę zespołu stanowiła Wieża Czarodany, czyli  Łyszczec, którą po zburzeniu w wojnie Wędów z Nurami odbudowano do połowy wysokości i otoczono białymi, kamiennymi kręgami.

Nazwa świątyni – Dziewięciu Kręgów – ma wiele odniesień i znaczeń, które pozwalają przypuszczać, iż było to najważniejsze dla Słowian miejsce Wiary Przyrody. Jednym z objaśnień nazwy świątyni jest to, iż w dwunastu świątyniach (niektóre gromady kapłanów podają, że kącin było trzynaście) czczono przedstawicieli dziewięciu tynów boskich – dziewięć kręgów rodzin welańskich.

Czerta osiem, a więc i osiem kręgów (wcieleń) stanowi doskonałość i skończoną całość – pełnię. Dziewiąty krąg, czy na Weli, czy na Ziemi, czy w Niebie jest już pierwszym kręgiem kolejnego szczebla Drabiny Bytów, dziewięć kręgów jest wyrazem i Najwyższego Wcielenia Boga (diew – bóg, Dziewowie – Bogowie Uczucia, a wśród nich Kąp-Pała – czyli Kupała-Dziwień, Dziewanna, Dziewdzielija), to symbol najwyższego możliwego Kręgu obejmującego Kłódź Swąta.

Nazwa świątyni wiąże się zarówno z pojęciem Boga Najwyższego, Jedynego – Swąta Dewa, jak i ze znaczeniami czerty 9b – będącej z jednej strony znakiem najwyższym a z drugiej znakiem śmierci.

Świątynia rozkwitała bujnie od XIII- XV wieku NK (V do VII wieku n.e.), a działała także jeszcze potem do końca XVI wieku NK (VIII wieku n. e.), kiedy to po przegranej wieloletniej wojnie z romajskim Cesarstwem Franków Karola Wielkiego, rozpadło się targane wewnętrznymi waśniami ostatnie Wielkie Królestwo Królestw Sis (Słowiańsko-Istyjsko-Skołockie), Kaganat Wielkiej Sermazji (Sarmacji, Serbomazji). W czasie walk z Frankami świątynia została ponownie zburzona i pozostało po niej dzisiejsze Gołoborze.

Świątynia Dziewięciu Kręgów nosi tę nazwę także dlatego, że wszystko co żywe powstało na Równi w Boskim Kręgu przy Dziewięciu Ogniskach. Tam narodził się Porusz, z którego części składa się świat. Porusz nie jest niczym innym jak wrośniętym w kamienie i glebę Wierzchołka Świata jednym z Dziewięciu Potworów, przekształconym przez Swąta w Wierszbę – Drzewo Drzew. Ludzie pochodzą od Wiechcia z Wierszby. Dokładnie objaśnia to Ósma Taja Księgi Tura.

Inne znaczenie nazwy Świątynia Dziewięciu Kręgów bierze się stąd, iż była to główna świątynia (i miejsce święte) całego Królestwa Sis, które to królestwo zostało założone przez Dziewięć, blisko ze sobą spokrewnionych, Ludów. Każdy z tych ludów miał tutaj własnych kapłanów, zgromadzonych w bractwie kapłanów-wojowników i swoją kącinę gdzie czcili, oni wybranych przez siebie bogów – patronów swoich ludów.

Pierwszy lud królestwa Sis – Lęgowie, składał tutaj ofiary Welesom (Nawiom) a szczególnie swoim patronom plemiennym – Welesowi i Nyji.

Drugi z ludów królestwa Sis – Budynowie, fetował w tym świętym miejscu Świstów, a szczególnie Strzyboga i Stryję. Budynowie nie składali tutaj ofiar tylko Poświstowi, Panu Łagodnych Powiewów. Królowie tego ludu uznawali się za wnuków Stzrbogowych i tak ich nazywano powszechniec.

Trzeci lud królestwa Sis – Wędowie, oddawał w Świątyni Dziewięciu Kręgów  cześć Źrzebom, a zwłaszcza Makoszowi i Mokoszy. Wędowie nieustannie wędrowali po świecie a Żrzebowie i Weniowie to bogowie szczególnie ważni dla zdobywczych wypraw, a zwłaszcza przydatni przy morskich podróżach, jako Opiekunowie Żeglarskiego Wiergu (Wyroku Losu).

Czwarty lud – Istowie, czcił najmocniej Sołów, a głównie jako swoje patronki Zorzę i Dabogę-Dobrą. Zorza ma szczególne miejsce w wierze przyrody wszystkich Istów, a Znicz Sołów w Szwintorogu była najbardziej znanym miejscem pielgrzymek do Ziemi Istów, które ciągnęły tam z całego królestwa Sis.

Piąty lud – Nurowie, składał ofiary Runom, a pomiędzy nimi swoim głównym opiekunom Perunowi i Łyskowi. Stąd później w całej Nurusji utworzonej przez zjednoczonych Nurów i Budynów najmocniej czczono Strzyboga i Peruna.

Burowie, szósty lud królestwa Sis – czcili Simów, głównie Sima i Skalnika. Byli oni zawsze mocno związani z Górami Kamiennymi – Uralem, z kopalnictwem i wytopem żelaza, z rzeką Wołgą-Rzwą i Czarną Ziemią oraz Czarną Wyspą (Wyspa Kara).

Siódmy lud sistanski – Skołoci, składał hołdy Ubożom, głównie Bożebogowi i Bodzie.  Było to zwłaszcza mocno widoczne w późniejszym czasie, kiedy założyli oni w kraju Bogtoharii gród Bogotroję, gdzie wywyższono Bożeboga spośród całego Poczetu Bogów Sistańskich. Bożebóg stał się też w końcu głównym bogiem w odszczepieńczej wierze zorianskiej głoszonej przez Żar-zdusza (Żarduszta). Stało się to powodem zerwania przez Skołotów więzi z Miodewami i Persami oraz długiego ciągu wojen, który doprowadził do wieczystej wrogości tych ludów.

Serbomazowie, a głównie Mazonie i Mazonki, czcili zwłaszcza Ładów, a najbardziej Ładę-Łagodę i Ładziwa-Diwa, z którymi wiązali także postać Lędy-Łabędy, patronki Lądud. Mazonki oddawały szczególną cześć także Dziewannie, co bardzo zbliża lud Serbomazów do ludu Dachów-Dawów.

Dziewiąty Lud Królestwa Sis to Dachowie, którzy składali ofiary i prosili o łaski Dziewów, a pomiędzy nimi zwłaszcza swoich patronów Kupałę-Dziwienia i Dziewannę.

a Pałac, połać, połeć, poła, pałka, pałać, pełć, płeć, pleć, spleć, spółka – spoina, splot – splecenie, a dalej nawiązujące do miana Wisły –Wikły-Wiksły-Wiskły-Wiłkły słowa wić – określenia splotu i węzła jako świętego rozkazu kagana-króla albo kapłana-kagana – wici, czyli wieściwiedzy i wiedy (nakazu, wykładu), wikła – pisma uwiłtego (uwikłanego, zawiłtego, czyli świętego). Najwyraźniej to znad Wisły wysyłano wikła-wiści-wici do wszystkich podległych plemion Królestwa Sis. Wieść w postaci zapisu węzełkowego pisma – wici, rozchodziła się wzdłuż rzeki Wisły, która stanowiła jedną z głównych dróg wodnych Królestwa Królestw. Najprawdopodobniej także inne rzeki stanowiły najszybsze kanały rozprzestrzeniania rozkazów w krainach królestwa, które pokryte było nieprzebytymi puszczami. Nie bez powodu jednak przetrwała aż do naszych czasów wiedza o podwójnej nazwie tej rzeki – Wądal – główna rzeka Królestwa Wędów poświęcona także najważniejszej czczonej przez ten lud bogini, Bogini Wód – Wądzie, ale także właśnie Wisła – wysyłająca, śląca wikła, wici, wykładnie zapisane znakami pisma zwanego welesowicą.

Królestwo Sis zwano także Kaganatem Rus, ze względu  na rolę Świątyni Dziewięciu Kręgów i znaczenie osoby jej głównego kapłana – Kapły Kapłów – Kaganboga Wiary Przyrodzonej, kapłańskiego zwierzchnika nad całym obszarem królestwa, świętego zastępcy króla,  równego niemal carowi, a jednocześnie najwyższego kapłana Ziemicy Nurusji.

Królestwo Sis  miało także inne miana takie jak Serbomazja (Sorbomazja) i Wielka Skołotia. Niektórzy twierdzą, że miano Sis jest najstarsze. Do dzisiaj przetrwało ono w nazwie tylko jednego skołockiego pradawnego plemienia, zamieszkującego dzisiejszy Iran i Afganistan, w krainie zwanej Sisanem, albo Sistanem (w prowincjach Północny Beludżystan w Iranie i Nimroz w Afganistanie), czyli tam gdzie dawniej żyli słynni Mężogątowie kagantyrsy Tamary II Tomirysy, gdzie rozciągała się Bogtoharia.

 

b najwyższym ponieważ nie ma wyższej czerty niż 9 i oznacza ona szczyt możliwości, koniec żywota – nic więcej nie da się osiągnąć, niczego więcej dokonać.

c patrz: Słowo o Wyprawie Igora i Powieść lat minionych.  Całą Ruś Kijowską określano jako  Wnuków Welesowych, Strzybogowych i Dażbogowych. Wiadomo na pewno że wielką czcią cieszył się w Kijowie właśnie Strzybóg, a także Perun.

d Ląd – czyli Europa (Biały Ląd) – Ląd Łabędzicy Lędy-Łagody  – siostry Mazji i Wędy, córki Ładziwa-Diwa.

[5] Cakonowie – jedno z wielu plemion słowiańskich które w XIII i XIV wieku NK (V-VI wieku n.e.) ponownie opanowały wyspy Morza Rodów i weszły do Małmazjia na ziemie, które kiedyś już były w ich posiadaniu. Skryta (wyspa Kreta), którą plemię Cakonów rządziło w okresie Wojny Widłużańskiej zwanej też Trojańską (około 1200 p.n.e. – a więc jeszcze przed czasem Mierzonym Nowej Koliby w okresie przejściowym pomiędzy Starą Kolibą a Nową Kolibą, ale już po Wojnie o Taje), została w XIII wieku NK (V wieku n. e. – 1250 rok Nowej Koliby, 450 rok n.e.) po raz kolejny odebrana Romajom, przez Skrytyjczyków-Skraińców.

Skrytyjczycy-Skortowie i Cakonowie rządzili Skrytą niepodzielnie przez 500 lat, to jest aż do końca XVIII wieku NK (X wieku n. e.). Wtedy dopiero Bizancjum narzuciło im konieczność składania trybutu lennego. Jednocześnie Cakonowie oraz Skrytowie romanizowali się i tracili język słowiański.

W XIV wieku Nowej Koliby (VI wieku n. e.) Serbowie zdobyli też ziemie w Małmazji, które dawniej należały do Mynżani i Pawiolęgończyków oraz Kąpodachów, i utworzyli tutaj królestwo Gordoserby przywracając te ziemie dziejowej tradycji Królestwa Sis.

Kres samodzielności Słowian i niezależności ich państw na większości wysp Morza Rodów oraz w Małmazji położył dopiero najazd Turków Osmańskich i zdobycie przez nich Carogrodub w roku 2253 Nowej Koliby (1453 n.e.), czyli upadek Bizancjum.

Kapiszty Cakonów i Skrytów, którym przewodzą mudrowie-żegłowie, służący jednocześnie czterem tynom boskim – Bogów Wiatru, Bogów Ognia, Bogów Źrzebu i Bogów Ładu, przekazują całej Słowiańszczyźnie szczególną cząstkę Wiary Przyrodzonej przechowaną na wyspach Morza Rodów i Morza Sporów będących ziemiami o które walczyły starożytne plemiona Mazanów, Wędów i Skołotów, które jednocześnie stanowią kolebkę dawnej kultury romajskiej –  Grecji-Włachii. Nawiązują one do tamtejszych przekazów, zapisanych przez Romajów z ustnych podań ludności o korzeniach mynżańskich (minojskich) i skołocko-śródziemnomorskich, które są opowieściami często zaskakująco zbieżnymi ze słowiańskimi i sistańskimi lub po prostu, są odwyrtne – tj. odwrotne do tych bajów o 180 stopni.

a Małmazja – Mała Azja, dzisiejsza Anatolia.

b Carogród – Konstantynopol, dzisiejszy Stambuł lub Istambuł – jak mawiali Grecy: Is tam poli – czyli do miasta.

[6] Wędowie-Błoniowie, Webłoniowie – nazywani także Wędobłoniami, Wędbołotoniami lub Wędłoniami. Plemię z Ludu Wędów zamieszkujące Nadbołotonie (Uhorze) czyli wielką nizinę nad Jeziorem Bołotońskim zwanym później Balatonem. W nazwie tego plemienia zawarty jest szereg znaczeń opisujących jego położenie i pochodzenie. Po pierwsze więc nazwa stąd, że jest to część Wędów-Wątów, czyli Wędów Południowych, którzy znaleźli się w wyniku wędrówek po południowej stronie Gór Harów (Charwatów, inaczej Karpatów) i znani byli kronikarzom romańskim (rzymskim i greckim), jako Antowiea. Wędobłoniowie to ten odłam Wątów, który  zamieszkiwał wielką nizinę zwaną Błoniem lub Błotoniem, gdzie leży jezioro błotneBołotoń. Błoniowie – ludzie zamieszkali na płaskich, zalewowych, podmokłych łąkach – błoniach. Powiadają wieszczowie, że ich miano Błoniowie wzięło się nie tylko od płaskich łąk ale i stąd, iż miewają palce stóp zrośnięte błoną. Ich król za czasów, gdy zamieszkiwali Beszcz, czyli Błonie nad Wisłą pod Karoduną (Caroduną, Krakowem), nosił tytuł żabikruka i miał zrośnięte błoną zarówno palce rąk, jak i stóp. Zwano ich także równie często Błotoniami, Blateniami, czyli mieszkańcami błot i toni, czyli bołotoni – podtapianych łąk, ziem nadrzecznych i nadjeziornych (błonie – łąka, tonie – woda, dunaj). Wreszcie Webłoniowie – ci którzy używają webła. Webło to roślina przynależna Wodom, uosabiająca pośród roślinności Boginię Wędę – Panią Jezior, Wielką Boginię Ludu Wędów. Webło jest długim (wysokim) na kilkanaście metrów rodzajem morszczynu – Drzewem Morskim. Webłoniowie posiedli wiedzę w jaki sposób je uprawiać, dobywać z morza i przyrządzać z niego jadło dla ludzi i zwierzyny.

Głównym grodem tego plemienia był Wybłoń, znany kronikarzom romańskim (greckim) jako Vibion, lub Vibantarionb. Gród ten nazywany był także Widana, lub Wędania, albo Wębłoniab. Należy wyraźnie rozróżnić Vibion-Vibantarion, czyli Wybłoń (Widanę, Wędanię) od Vindobony, zwanej przez Słowian Wideń i Wierma a dzisiaj Wiedeń (obwar założony przez Widnura I Wodyna tak samo jak obwar Wędania-Wędana). Czym innym jest także obwar Wędobołotonie założony przez Wędów-Walinów z Wolina nad Dunajem w pobliżu obwaru Serdec należącego do serbomazowkiego plemienia Serdczan, w VI wieku czasu Nowej Koliby (III wieku pne.).

a Pisał o nich Strabon

b patrz SSS Wibionowie

 

[7] Mianem Turkutów gędźby Baji określają wszystkie ludy tureckie, a mianem Kitajów-Kutajów wszystkie Ludy Żółte, czyli Tatarów, Mongołów, Tajów, Wietnamczyków, Koreańczyków i Chińczyków. Nie należy mylić Turkutów z Turami i Turańczykami – Turowie to plemię burskie, czyli słowiańskie, a Turańczycy to Turowie zmieszani z plemieniem skołockich Saków. Windia to rzecz jasna aryjskie ziemie Indii, a Horosz to haryjskie ziemie od Bajkału przez Jezioro Aral (Morze Orol) po Iran, zaludnione w prawiekach przez mieszaninę skołocko‑istyjsko-słowiańską, Turkutów, Monżgołów i ludy irańskie. Nad samym Aralem (Orolem) mieszkali liczni Harowie pochodzący z Karpat, których odłam stał się potem Harami Pustynnymi w Kitaju (Tokaharami, Tokharami, Harami Toka Mahy czyli Toka Magóry), znanym  później Kitajom-Kutajom, po zmieszaniu z Monżgołami jako Houan-Houan (Juan-Juan, Żou-żan) oraz Biali Hunowie (Heftalici), Humanie-Kumanie, Huni-Gunie, Koszerowie w Mazji (Kasztrijowie w Kaszmirze), a później po zmieszaniu z Turkutami znani w ziemiach Lądu w XIII wieku NK (V wieku n.e.) jako Hunni, w XV wieku NK (VII wieku n. e.) jako Awarowie, w XVII wieku NK (IX wieku n.e.) jako Kumanie-Połowcy, Kipczacy oraz w XVIII wieku NK (X wieku n.e.) jako Khazarowie-Chazarowie.

[8] Wodnym Zbożem lub regiem, rgiełcem nazywa się wszelkie odmiany ryżu, zboża rosnącego w podmokłych lub wodnych uprawach.

[9] Żercy nuruscy z Caroduny prawią, że gniew bogów na Męża, nie był spowodowany niewielkim występkiem jakim było głośne wypowiadanie bluźnierstw w przypływie rozczarowania i złości, lecz został wywołany faktem, że jego złość przerodziła się w zawziętość a rozczarowanie w nienawiść do bogów. Nie miał skruchy w sercu, a wyzywając ich na bój stawiał ich w niezręcznym położeniu. Po drugie mocna odpowiedź bogów miała przyczynę w tym, że Mąż obrażał i wzywał do walki Mąda-Mikułę, czyli swego ojca i właśnie przeciw niemu bluźnił najbardziej. To było szczególnie oburzające, że ważył się pluć na własnego boskiego rodziciela. Przykładnym, chociaż nierychliwym, ukaraniem Męża chcieli także bogowie ostudzić Zerywanów, którzy coraz częściej wyciągali rękę po boskie rzeczy i miewali się za równych bogom.

[10] Oczkur – sznur z ruchomym oczkiem-pętlą do zadzierzgnięcia na jednym końcu oraz z pętlą mocującą na przegubie i przedramieniu z drugiej. Narzędzie do chwytania zwierzyny w biegu, zwłaszcza koni. czasami także sznur ten był zaopatrzony we wrzeciono służące do skręcania i blokowania pętli na szyi ofiary (motek służący do zamotania i spętania ofiary). Wśród biegłych hodowców koni i krów jakimi byli Skołoci, Serbomazi i Słowianie, narzędzie będące odpowiednikiem późniejszego lassa.

[11] Postać ptakokształtnego Majsza zwanego też Maiszem, na wpół orła na wpół inoga, znana jest bardzo dobrze z podań czeskich i słowackich, a także węgierskich, siedmiogrodzkich, ukraińskich i mołdawskich.

[12] Są trzy różne wykładnie korzeni ludu Mazów.

Jedni, zwłaszcza zaklinacze i znachorzy mazowscy z kącin w Szurpiłach przyznają się do przytoczonego rodowodu plemienia – od Męża i Maży-Mażeny z Zerywanów. Nie uznają oni podania przekazywanego przez Lęgów i Morawian, z którego wynika, iż pochodzą od zupełnie innego męża, króla zwanego Mądochem, który uciekł od Łukomorzan ze swoją drużyną i założył nowe plemię Mądochów. Z tego to plemienia przez pąpy miało się odrodzić plemię Mężogątów, a w nim miała się narodzić Maza-Mazja, od której pochodziły wojownicze Mazonki i nazwa plemienia Mazi – Mazochy, Mazowie, a potem też Mazowszany.

Wydaje się możliwe, że spór bardziej dotyczy kwestii czy Mąż-Mądoch był Zerywanem czy Łukomorzanem, bowiem ciągłość wszystkich plemion pozerywańskich (starokolibańskich) wywodzi się od Dwunastu Suk i Dwunastu Odyńców, którzy uwili pępy-pąki w ziemskim Warze – Nowej Kolibie, a potem wzlecieli jako Kruki, Kurka i Kąptorga.

Maża (łukomorzańsko-mądochska lub zerywańska) została zamieniona w jedną z Dwunastu Suk, a potem po wielu wydarzeniach, jej potomkini i nosicielka krwi przez pąp, kolejna Maza dała początek pradziejowemua plemieniu Mazonów, Mężogątów i Mazonek. W ten tylko sposób zachowała się ciągłość plemion sprzed Wojny o Taje i po Wygnaniu z Koliby, tak przekazane zostały cechy rodów i odtworzyły się nowe rody i ludy, będące bezpośrednią nicią wywodzącą się z przeszłości.

Podanie o „Konopielce-Rosomochu i Mężu” nie określa dokładnie czy Mąż nie przebywał także w innych plemionach, albo nawet czy nie stał się w trakcie licznych wędrówek (raczej ciągłej ucieczki) założycielem jakiegoś plemienia. Nie określa też ono czy uciekał samotnie czy z grupą wojów i kobiet. Jeśli przyjąć, że w ucieczkę zabrał wiernych wojów i założył sioło gdzie indziej, to może on być tym samym Mądochem, który według podania o „Rgle i Łukomorzanach” porzucił plemię i był ojcem Maży.

Można też przyjąć, jak czynią to withasowie plemienia Wędów-Sysłów (Wędsysłów, mienionych też Wężami-Wędsami) znad rzeki Wężery, że chodzi tu o jednego Męża-Mądocha i jedną Mażę-Mażenę z okresu tuż przed Wojną o Taje, czyli przed wygnaniem Zerywanów ze Starej Koliby. Tak też czynili zarówno żercy serbscy z Gordoserby w Mynżji, czy wędzcy z Winety, jak i budynowscy z Glenia, mimo że różne kapiszty nadają różne miana jej ojcu.

Pamiętać jednak należy o trzeciej możliwości. Upierają się przy niej rzekacze Łyskowiców z Góry Pałki. Znajduje ona potwierdzenie w tej Tai, w podaniu o „Telawelu i Swarożycu”. W ten sposób przedstawiają też sprawę w Tai Siedemnastej Księgi Tura żercy Zagątów ze Slania. Powiadają oni mianowicie, że Mazonie pochodzą od Maży Istyjskiej, córki Jisty odrodzonej przez pąpy w Kąptordze lub będącej wręcz odwieczną Kąptorgą, czyli Wielką Wężycą Skołotów.

Cześć kapiszt łyskowickich twierdzi za kudiesnikami skołockim i sakijskimi, że Maża, była Wielką Wężycąb, znaną pośród nich jako Wielowęda lub Kąptorga.

Postać Wielkiej Wężycy, w którą się miała Maża na koniec wcielić, występuje w każdej z pozostałych wersji podań na temat rodowodu Mazów i odrodzonej Maży w Nowej Kolibie.

Jest i taka możliwość jaką podają kapiszty południowe: Cakonów, Skrytów i Mynżan, że Mazowie i Mazonki odrodzili się wprost z boskiego nasienia z trzech córek Ładziwca i Łady-Łagody, a tylko pozorem jest iż przeszli oni do nowego bytu od pąpu w ciało Kąptorgi, a potem przez Jistę-Jaśnienę II z Istów i nasienie Nura-Sądka. Wtedy Jista II i Sądek byliby w rzeczywistości tylko ich przybranymi rodzicami. Na pewno jednak Mazowie odrodzili się od kniagini Mazy-Mazji i drugiej królowej, Łabędy. To potwierdzają nawet Romaje.

 

a pradziejowy – oznacza w tym przypadku przedhistoryczny. Obce słowo historia zastępujemy znanym językowi polskiemu określeniem dzieje, zaś określenie nauka historii określeniem wiedza o dziejach

 

b Patrz Taja ………………………

[13] Są też inne podania, które w innym świetle pokazują praprzodków Rusinów i Rusów, wywodzonych w nich od Nurusów.

 

[14] Postać Telawela, czczonego na Litwie niczym bóg, jest potwierdzona źródłamia. Wymienia się go tam w jednym szeregu z Perkunasem, czy Diewsem albo Diweriksem. Mówi się o czci jaką Litwini w dalszym ciągu oddają tym bożkom. Przedstawia się Telawela jako boskiego kowala, pomocnika Perkunasab.

Telawel znaczy tyle co Ciałowel czyli Człek Welski lub Tołowel – Potężny Welanin. Teł znaczy również tołek – potężny parobek, tłusty – gruby, tęgi, wielki, co dodatkowo jest wzmocnione określeniem wel – welski, wielki. Określenie teł nawiązuje do pojęć tyłu i tła, ale też tlenia się – czyli ognia nie wygasającego, żaru jaki tli się zawsze w kuźni, czy tlenu – powietrza, paliwa podsycającego żar i tlenie sięc.

a Latopisy Wołyńskie z 1252 r., kroniki Jana Malali z 1261 r.

b Mify Narodow Mira (MNM) t. II str. 499

c SSE str………………

[15] Jak wszyscy Zerywanie Osiłkowie odrodzili się w Jaskini War zwanej też Jaskinią Lęgu i Nową Kolibą poprzez pępy zalęgłe w popiołach, z 24 suk i odyńców uratowanych tutaj przez Matkę Ziemię i Swarożyca oraz Dadźbogów przed Potopem Śmierorzem – Śmiertelnym Oradłem Ziemi, zaraz po Wojnie o Taje.

[16] Postać starca srebrzystowłosego może też oznaczać Peruna, ale Swarożyc nie był synem Peruna tylko Swaroga, a także Swarog jako najwyższy Kowal Niebiański jest właścicielem Niebieskich Kuźni. Również Swaróg jest nauczycielem kowalstwa. Pod opisaną postacią należy więc jednoznacznie zidentyfikować Swaroga.

[17] Galindowie – jedno z plemion pruskich (pruskich, boruskich) wielkiego mieszanego istyjsko-słowiańskiego ludu Goliadziów. Ślady Galindów spotykamy na przestrzeni całej Europy w nazwach  Galindgoł lęd (nagi ląd, goła ziemia), Goljadgoł ljud (łysy ludź, nagi człowiek) lub goł ljad (nagi lód), także gałas – skraj, kres kraniec (mieli skrajne położenie wśród Istów i Lęgów – nad Dolną Wisłą i jeziorami mazurskimi), goljadgolem ljud – wielki człowiek, olbrzym, golem – olbrzym, golas – nagi człek, łysy – być może to inna nazwa Łyskowiców, wojowników o łysych czaszkach, Golędzicy – wielcy Lędziele (Golemo-Lędziele), Golęgowie – Wielcy Lęgowie (Lugiowie) czyli Lachy – Przedpolacy. Polacy to Po-Lachy, Po-Lędzice, Po-Lęgowie, Po-Lakowie. Spotykamy ich w różnych dokumentach począwszy od Ptolemeusza, i w różnych położeniach w Europie, co świadczy o ruchliwości grup osadniczych albo bojowych wywodzących się z tego plemienia. Na pograniczu polsko-czeskim jako Gołęszyce, na Wołyniu – nazwy Goliada, Goladin, Golaże, nad Oką i Moskwą – Goladź, Golady, Goladynka. Golędzicy – plemię nad Łabą i Soławą. Koło początku n.e. ruszyli na wyprawę z Gotami od ujścia Wisły i przez Lubelszczyznę, Wołyń, nad Morze Czarne. Tu część poszła pod Moskwę a część z Gotami i Gątami (Kątynami – znanymi też jako Kotyni z kronik starożytnych) na Rzym. Spotyka się ich później na Półwyspie Iberyjskim w spisach nazwisk średniowiecznycha. Kroniki Romajskie zapisały ich jako Alanów. Alanie z tychże zapisów, to nikt inny jak Halanie-Galanie, czyli Goliadziowie. Duża część tej grupy plemiennej przeszła w Pireneje razem z Gątami-Gotami.

Nazwa Galicja Pirenejska może mieć zatem związek z Goliadziami, Galindią i wynikać z obecności na tym terenie Galindów – Goliadziów. Goliadziowie wraz z Wizygotami zajęli w XIV wieku NK (VI wieku n. e.) północ półwyspu po odejściu Wandalów na Czarny Lądb. Istyjscy Goliadziowie mogli być też obecni wśród Wenedów Pałomęża I – Pylajmena, podczas Wojny trojańskiej i później w grupie powracającego przez Półwysep Pirenejski i Czerniec-Mormorykę Pałomęża II – Palemona, który założył tu obwar Basta.

Niewykluczony wydaje się być także związek Goliadziów z Galicją Małopolską. Wymienione wyżej miana w Pirenejach i Mormoryce raczej nie mają związku z Galami – Celtami, których Słowianie nazywają Kiełtami – Kiełkami, Kłami, Kłoczanami – lecz właśnie z Alanami-Galanami-Goliadziami.

 

a „Hispano-gotisches Namenbuch”,  Heidelberg

b za: S. Jedynak „Niewygodne tematy” str 61-62

[18] Hyrkania (Wierszania) – nosiła w języku perskim nazwę Wierhkania (Werhania), co tłumaczone bywa błędnie jako Kraj Wilkówa. Miano Hyrkania to nazwa potwierdzona w języku greckim. Ma ona być kalką ze staroperskiego verkâna, zachodnio-irańskie – varkana, wschodnio-irańskie vehrkana – nazwy krainy znanej z wielu zapisów w piśmie klinowym. Verka znaczy w języku staroperskim wilk, więc Hyrkania ma znaczyć Kraj Wilków. Tymczasem zarówno nazwę grecką jak i perską można wyjaśnić przez język słowiański – najbliższy praindoeuropejskiemu (praaryjskiemu) językowi, a także bardzo bliski skołockiemu i irańskiemu. Hyrkania czy też Wierchania to Kraj Hyrniaków – Wierchniaków, znanych też jako Warchonici, Wougarzy, Awarowie albo Guniowie-Hunowie. Jest to cały czas ta sama grupa plemienna, która mieszkała na Powołżu, nad Dnieprem, w Horoszy, w Hyrkanii a także na pograniczu Kitaju-Kutaju i w Małopolsce – Harowie-Harusowie. Rozeszli się oni w różnych falach w różne strony Lądu i Mazji. Dzieje tych wypraw zawarte są w Księdze Ruty. Słowo hyr znaczy: poważanie, wysoka pozycja, wyniosłość, postawność, sława, chwała oraz wierzch, wierch, wierzchołek, hora – góra. Związane jest ono z pojęciem wier-ność i wiara. Jako Słowianie wiele mieliśmy wspólnego nie tylko językowo, ale i kulturowo, poprzez Królestwo Sis i współtworzących je Skołotów i Serbomazów z Persami i Hindusami i mamy z nimi wiele wspólnych słów, a także tworzymy jedną grupę językową – grupę satem (o wspólnym brzmieniu nazw liczebnika sto).

Nazwy Wierchania i Hyrkania mają więc jedno znaczenie, nie do końca zrozumiałe dla Romajów, a przyjęte przez nich w brzmieniu łatwiejszym do wymówienia i zapisu. Również przez „wilczy” rodowód można znaleźć dalszy bieg miana Hyrniaków kontynuowany w nazwach grup plemiennych Wieletów-Welotów – zwanych Wilkami, Wołochów-Wołotów, Wołynian, Let Wenilów-Litwinów, Wolinian – bo wołk – to wilk.

Zwraca uwagę zbieżność nazwy górskiego kraju Hyrkanii z Górami Harcub oraz z Erzgebirge (Góry Harskie  i Góry Las Czeski – Hyrskie Góry), a także z nazwą Lasu Hercyńskiego, które leżą w środku Lądu, na ziemiach kniagini mazońskiej Łabędy-Lędy, ziemiach zerywańskich i później wędyjskich, a jeszcze później słowiańskich, czyli na ziemiach nad Łabą, gdzie sąsiadują z Karpatami – dawnymi Górami Harów, otoczonymi Lasem Harów, w starodawnym Wharacie-Bharacie – władztwie Harów i Nurusów, bo jak podaliśmy wyżej hara – góra, hyr to po prostu wierch, a tak zwane Ludy Morza (Bhar) to w rzeczywistości Ludy Har – Gór Harskich.

a Interpretacje „wilczą” narzucił Mircea Eliade przydając ją również ludowi Daków. W swojej książce Od Zalmoksisa do Dżingis-Chana – na stronach od 9 do 18 – wywodzi on od wilków nazwę Hyrkanii. Pisze tam także o Dachach i Getach, Hiong-Nou (Huan-Huan, Juan-Juan, Żou-żuan) jako o pochodzących od Wilczycy. Pisze także o Drakach znad Dunaju i Odrysach znad Odry, smoczych i wężowych godłach na ich chorągwiach bojowych, itp. Teza „wężowo-wilcza” Eliadego, która przypisuje tak samo jak Hyrkanii, również Getom i Dachom pochodzenie od Skołotów akcentując ich bliskie związki z nazewnictwem skołocko-słowiańskim, jest potwierdzeniem innych danych dziejowych o obecności Dachów i Guniów-Hunów w Hyrkanii i wspólnym pochodzeniu ich oraz Draków, Chorwatów, Budynów i innych plemion słowiańskich, skołockich i geckich znad Dunaju, Dniepru i Morza Czarnego.

b Objaśnianie tej nazwy jak czynią to Niemcy na bazie języka niemieckiego czy języków germańskich, jako Góry Żywiczne, wydaje się co najmniej mocno naciągane. One po prostu nazywają się Góry – Hory, Horce – Gorce – zgodnie z naukową zasadą brzytwy Ockhama to chyba prostsze wytłumaczenie i nie trzeba mnożyć bytów ponad potrzebę.

[19] Jednym z rodziców Kłoki musiało być któreś z bóstw Boru, jako że po zabiciu występuje on w postaci niedźwiedziokształnego zdusza – zwierzoczłekoupiora. Najprawdopodobniej imię to wskazuje na  jednego z laskowców o imieniu Kłokis lub jednego z obiłuchów zwanego Kłoczanem. Imię obiłucha Kłoczana ma związek z rodowodem Kiełtów (zwanych też Kołczanami), którzy mogli pochodzić od tej samej matki albo ojca co Skołoci Serbomazi i Słowianie.

 

[20] Malina to nie nazwa rzeki. Chodzi tu o jej malinowy, tj. czerwony kolor. Malina przynależy jako roślina Gajowi-Ruji, a tam na Niwach Kirów Rzeka Rzek jest jeszcze Pełnicą. Z kolei jeśli idzie o określenie mostu jako „kalinowego” to może ono oznaczać Most Kalinowy, bądź most należący do Kalin Cara. Kalin Carem często nazywają wołchwowie wschodu Swaroga – Pana Wiecznego Ognia. Chodzić może zatem o most w Niwie Dziewów, którzy są mocno związani z Władcami Boru i mogliby więzić Swarożyca w swoim zamyku. Pozwala tak myśleć również i to, że na Niwie Dziewów Rzeka Rzek ma kolor czerwony gdy wypływa z Jeziora Kraswaru. Może też chodzić o gorejący, ognisty most Swaroga w Niwie Żgwiów.

 

[21] Według podań ruskich Starzec miał czarne szaty i wręczył Iwanowi dwa miecze samosiecze, które wyciądz musiał własnoręcznie wyrwać ze skały. Tym samym okazał swe boskie pochodzenie, prawo do walki i siłę uprawniającą do zwycięstwa. Z opowieści wołchwów Glenia wynika, że nie sam Swarog wystąpił w obronie swego syna, jako że były to narzędzia walki typowe dla rodu Runów lub Ładów, albo nawet Sołów, a wręczał je Bodnyjak syn Dażboga Pana Nieba. Zatem w obronie Swarożyca po stronie potomków Zerywanów stanęli wszyscy Bogowie Światła. Według podań istyjskich był to młot – narzędzie Swaroga, według zaś Siedmirodzian Jonike otrzymał maczugę, nasiek – czyli narzędzie bojowe Dażboga.

 

[22] Ustalenie dokładnego miejsca wydarzeń może się czasem wydawać dla treści taj nieistotne, jednakże głębsze rozważenie skutków i przyczyn ma wielkie znaczenie dla zasad Wiary Przyrody. Bitwa owa mogła się rozegrać w dwóch miejscach, bowiem wskazania różnych kapiszt są sprzeczne. Takoż sprzecznie kapiszty owe dochodzą do przyczyn i wskazują przeciwników co się ze sobą starli w tej potyczce poprzez Telawela (Światłopełka, Jonike, Iwana, Frumosa) i dziwotwora (Kłokisa, Kłokę, inoga lub ażdahora). Tu rozważymy tylko miejsce, a innymi obszarami sprawy zajmiemy się we właściwym czasie, to jest w Księdze Wiedy (Wiedzy). Rzecz działa się, albo w Piekle, albo w Założy. W Założy nachodzi się bowiem Trzeci Most Łady położony tuż przy Bramie Bezdroży i niedaleko Bramy Bram, która mogła stanowić wejście dla bohatera prosto z Ziemi na Welę. Za mostem tym nie płynie jednak Czerwienica tylko Założnica tocząca różane wody. W dodatku Założnica jest w tym miejscu rozdzielona w wiele – dwadzieścia siedem – odgałęzień zwanych Trzydziewięcioisepiem, które się wszystkie pod tym olbrzymim mostem schodzą. Za mostem w stronę południową rozciągają się Isepogóry, nachodzi się Trysk Głębi, a za nim Brama Biesów i Zamyk Welesa. Podług tego umiejscowienia Swarożyc zostałby uwięziony w Zamyku Welesa, a bohater wszedł na Welę, albo przy Martwomorzu w Otchłani, albo przez Bramę Biesów w Założy.

Według podań kątyn morawskich i chorwackich wejście nastąpiło przez Komorę Sowiego i Onawielną Górę, w wąwozie Wąwel na skraju Nawi, w Niwie Welesów. Stąd Telawel poszedł nad Czerwienicę, Jezioro Cynowe i Bagna Wrzawy gdzie się nachodzi Czwarty Most Łady. Za tym mostem jest wyspa i Zamyk Lelija Smęta. Podług tych żerców Swarożyc został uwięziony w Zamyku Smęta, a w jego porwaniu brała udział żmijica, będąca służką Czarnogłowa.

[23] Trzygłowość wyraźnie wskazuje na związki inoga czy też ażdahora z Bogami Ciemności, po pierwsze z Czarnogłowem Trzygłowym, po drugie z Welesem, jako że zachowały się podania opisujące Welesa pod postacią trójgłowego kozła. Trzygłowość jest cechą Bogów Działu, Dzięgli, i częstą cechą ich pomocników smoków oraz żmijów.

 

[24] 6 jest czertą życia. Sześć głów drugiego dnia podkreśla żywotność potwora. 9 to czerta śmierci i trzeciego dnia potwór zostaje pokonany ostatecznie. Jednocześnie suma czert 3 + 6 + 9 daje cyfrę 18 = 9, co oznacza nieodwracalną śmierć Kłoki.

Istnieje też inna wersja podania w której Kłoka ma najpierw 6 głów, potem dziewięć a na koniec dwanaście. Suma tych liczb również daje 9 – czertę śmierci, jednakże poprzez liczbę 27 związaną z cyklem Księżyca i długością miesiąca słowiańskiegoa. Oddzielenie głowy od ciała potwora i jej zakopanie w wypadku istot o charakterze wiecznym nie prowadzi do uniemożliwienia im powrotu w innej postaci. Dlatego Kłoka wraca w postaci niedźwiedzioluda, upiornego Lokisa, Łukiego lub Łupiego.

a Warto w tym miejscu zauważyć, ze suma cyklu czterech elementów 3 + 6 + 9 + 12 = 30, co stanowi pełną liczbę dni miesiąca słonecznego.

[25] Widać, że Strzybóg i cały jego Tyn brali również udział w walce po stronie Zerywanów.

[26] Postać Matki-Lochy wskazuje wyraźnie, że Dziwotwór Kłoka był synem Panów Boru, być może samej Borany, a może laskowca z zerywańską dziewką. Według tej wersji drużyna i jej wódz naśladują cykl roczny, mamy tu bowiem dwunastu wojów jak dwanaście miesięcy i tego trzynastego, jedynego, który jest odmienny, jak Świcień. Ten właśnie odmienny, ale najważniejszy ze wszystkich miesiąc, Świcień, rozpoczynał z wiosną Nowy Rok Słowiański otwierając okres życia w przyrodzie. Miecze mogły być darem samego Peruna, a nawet posiadającego ten atrybut na wizerunkach Swąta. Skłaniamy się ku uznaniu, iż miecze pochodziły od Peruna, bo Swąt-Światowid przysłałby je przez kogoś z rodziny Zgałęzów, a to nie miało miejsca.

[27] Właśnie z powodu wagi jego działań dla samej wody i wszystkiego co od wody zależne na północy, jak  powiadają kołoduni z Biełych Bogów na Rusi, Mor-Moroz wymusił na Wodach, by przyjęli Rzekę jako Panią Rzek Północy, lub inaczej Panią Średnich i Małych Wód Płynących przez Siewierz. Na to, że Rzeka jest córką Mora wskazuje cecha rzekania, a więc tajemnego (tajnego) przemawiania, mową rzeczy, jaką posiadają średnie i małe wody płynące.

Dunaje owe mówią do ludzi dźwiękami toczonych wód. Kto je potrafi zrozumieć ten może się dowiedzieć o sprawach boskich i ziemskich, a także ludzkich, które dzieją się daleko, na całej przestrzeni Królestwa Wód.

Podobnie dzieje się, gdy przychodzi Mor-Moroz ze swymi bogunami mrozkami-trzaskami i skuwa ziemię razem z nimi oraz bierze wody w żelazne kleszcze. Wtedy woda skowana przez Mora i jego pomocników, czy pod postacią lodu, czy też śniegu, także rzeka, mówi językiem rzeczy (trzaskami lodu, chrzęstem zmrożonej kory żywych drzew, stukami pękającego drewna zgromadzonego w przydomowych stosach, skrzypem skowanego mrozem śniegu, czopaniem opadających z nagła czap śnieżnych.

Na wielką uwagę zasługuje związek Mora z kowaniem i kowalstwem oraz Bogami Jasnościa.

a Wiadomości na temat postaci Mora – Moroza i jego związków z kowalstwem, jasnymi Bogami oraz wiedza na temat sposobów obłaskawiania Mora, obrzędów i ofiar dla niego, pochodząca z krain nurusko-buryjskich a także uralsko-syberyjskich (wschodnio-słowiańskich), serbo-chorwackich, czesko-słowackich (nowo-południowo-słowiańskich) i lęgo-wędyjskich (zachodniosłowiańskich) zawarta jest w MNM, t. II, str. 176.

 

[28] O związkach Mora ze Swarożycem, Strzybogiem, Gogoładą i chochołdami Kowalisami mówi zawarta w Taji Osiemnastej opowieść „Ród Morów a inni na Ziemi”a.

a Wiedzę wschodniosłowiańską na ten temat oraz czeską i serbo-łużycką zbiera S. Toporow [patrz MNM t. II, str. 176]

 

[29] Pamięć o Lodowym Zamyku na Północy i Marzannie pod postacią Królowej Śniegu oraz o tym do czego prowadzi ludzi służba u niej lub obcowanie z nią, zachowali świetnie Pomorzanie (Po-Morzanie, Po-Morusy) z Wędów i Nurusów, Drzewianie i Załabianie, czyli potomkowie dawnych Sławijczyków (potem po zmieszaniu ze Skanami zwanych Swewami), zamieszkałych między Łabą  a Renem (Granią) i Menem-Mohanem (Mieniem) oraz Karantanie, potomkowie Harów‑Korzeńców i Harów-Czarotynów w Białych Górach Alków – Alpacha. Utrwalili ją zbieracze podań z Niemiecb, dzięki którym przetrwała jako wspólne dziedzictwo Wiary Przyrody Europejczyków. Postać ta znana jest z wielu podań Rosjanc, Białorusinów i Małorusinów (Ukraińcow). Znana też była Czarnorusom (Wołynianom, Poleszukom).

 

a Są to szczepy Charwatów, które wyszły z Białej Chorwacji jeszcze za czasów Wielkiej Harii i ruszyły na zachód. Osiedliły się na ziemiach podobnych do swoich – w Alpach, czyli w Białych Górach Kauków. Do dzisiaj przetrwali Karantanie – Słoweńcy. Pozostali  na trenach dzisiejszych Alp austriackich, szwajcarskich i włoskich zostali zromanizowani i zgermanizowani w okresie od XV do XXIII wieku NK (VII do XV wieku n.e.).

b między innymi Bracia Grimm

c W niektórych opracowaniach przyjęło się stosować w odniesieniu do dawnych Rosjan określenie – Wielkorusowie. W pewnym sensie jest to zastosowanie uprawnione, jednak należy wyjaśnić z jakich powodów.

Pojęcie wielki było niegdyś równoznaczne, a co za tym idzie i równoważne pojęciu biały. Zatem Wielkorusowie to równoważnik pojęcia Białorusini. Słowo wielki, często stosowane w nazwach miejscowych, uchodzi za nowszą, dzisiaj bardziej rozpowszechnioną formę odpowiadającą dawniej bardziej rozpowszechnionemu określeniu biały (patrz A. Bruckner – Sł Etym. str. ……).

Proces przenoszenia nazwy można wytłumaczyć następująco: W miarę zdobywania przez Białorusinów – czyli Rusinów Północnych (białych, wielkich, lodowych, śnieżnych, płowowłosych), coraz nowych ziem położonych coraz dalej na wschodzie i coraz bardziej zimnych (siewiernych – syberyjskich), miano biały, ale już w młodszej postaci – wieli (białyj, balszoj, welszy, wieli, wielki) przechodziło na  plemiona z których wywodzą się dzisiejsi Rosjanie. Białorusini pozostający w swoich starych, zachodnich siedzibach nadal byli nazywani Białorusinami. Tak samo Czarnorusini zdobywając coraz bardziej odległe ziemie na południowo-wschodnich stepach, dzielili swoje dawne miano przypisywane tylko Poleszukom i Wołynianom dając młodszy jego wariant – określenie mały tym ze wschodu i południa – Ukraińcom, czyli Skrajińcom-Skrytom (położonym na samym skraju ziem Słowiańskich na południowym wschodzie.

Małorusini, Czarnorusini i Białorusini mieli mocne związki z Polakami, Istami, Warjagami (Skanami), Skołotami, Serbomazami, Irańczykami, Indami i Grekami. Ich świadomość zakorzenienia jest w tradycji bajecznej nieco odmiennie niż północno-wschodnich Rusinów, których kształtowały w większym stopniu wpływy i związki z Ludami Fińskimi, Syberyjskimi, Mongolskimi, Kitajskimi i Tureckimi. Te cztery tradycje – Białoruska, Czarnoruska, Małoruska i Wielkoruska tworzą dzisiaj wspólnie Korzenie Wschodniej Sławii (Słowiańszczyzny), choć w dużym stopniu tradycję Małoruską, Białoruską i Czarnoruską współtworzy również tradycja Polska (lęgsko-sorbomazko-nurusko-skołocka). Sama nazwa Ruś wywodzi się nie tylko od Rosi, czy rosskalarów – warjagów, ale można ją także wywieść od Nurów – Morusów – Strażników Grobów Królewskich Wielkiej Skołotii, Harusów i Nurusów, notowanych dużo później przez kronikarzy arabskich jako Al-Rus, których potomkami są Morawianie i Morzycy, ale przede wszystkim Harusowie – dzisiejsi Małopolanie, Wołynianie, Białorusini, Ukraińcy, Słoweńcy, Słowacy, Czesi, Chorwaci i Rusnacy (Łemkowie, Bojkowie, Wołochowie). W dużym stopniu pierwiastek nuruski mają w swojej krwi i tradycji także dzisiejsi Węgrzy, Mołdawianie i Rumuni.

[30] Gorce to jedno z pasm Gór Harów czyli dzisiejszych Karpat, gdzie słowo Hara znaczy „góra”, pąć zaś znaczy „ścieżka”, a całość Har-Pąt znaczy „Góry Ścieżek”. Pąć – górska ścieżka, wąska dróżka, przesmyk, pąćpiąć się pod górę i spadać w dół,  pątnik – wędrowiec, podróżnik. Podag jest Bogiem Dróg, zatem ci którzy tak nazwali te góry byli czcicielami Swaroga, Swarożyca i innych bogów Ognia a także czcicielami boskiego Rodu Weniów – głównie Pąćdaga. Wiemy także o Harach, z których wywodzą się zarówno Chorwaci (dzisiejsi Zachodni Ukraińcy, Małopolanie, Słowacy i Chorwaci Południowi) jak i Awarowie (dzisiejsi Słowacy, Węgrzy, Rumuni-Siedmiogrodzianie, Mołdawianie) oraz wiele ruskich plemion (z Ludu Nurów i Budynów czyli Nurusów, Morusów i Harusów a też Porusów i Horoszy), że byli oni czcicielami Rodu Chorsów.

[31] pachanie – popychanie powietrza z rozprowadzeniem jednoczesnym zapachu, wachlowanie, poruszanie liściem lub przedmiotem (pachalicą-wachlarzem) w taki sposób, że rozchodzi się jakiś zapach, rozpachnia się nowy zapach, albo zapachy się mieszają.

[32] kazują – każą, czyli coś więcej niż powiadają, w zasadzie ukazują – czyli przekazują do wierzenia, jako wiadomość Wiary Przyrodzonej, czyli wiadomość prawą, prawdziwą i sprawdzoną.

[33] Górą Pałki określa się w zasadzie cały kompleks szczytów Łysogórskich, a Świątynia Dziewięciu Kręgów posadowiona była dokładnie na Łyszczcu – Łysej Górze.

[34] Jezioro Body – Jezioro Bodeńskie. Dawne ziemice przodków Słowian w zasięgu z okresu Kultury Łużyckiej, a potem kolejnej ekspansji w okresie od VII do IX wieku NK (III wieku p.n.e. do I n.e.) i miedzy XII a XIV wiekiem NK (IV a VI wiekiem n.e.), obejmowały także ziemię dzisiejszej Szwajcarii, Austrii i niektóre obszary wzdłuż Renu aż do wybrzeża Morza Północnego. Wenedyjskie osady znajdowały się u ujścia Loary w okolicach Carnacu (Karnaku-Czerńcu) i jeszcze dalej na południe, na półwyspie Iberyjskim. Wędowie (Wenedowie) i Lęgowie (Lugiowie) byli wchłaniani na tych ziemiach po XIII wieku NK (V wieku n. e.) systematycznie przez okres około 800 lat, aż utracili  język i obyczaje i wtopili się w plemiona celto-skańsko-romajskie. Część plemion została całkowicie wytępiona, lub ostatecznie wyparta za Łabę. W pierwszym okresie Nowej koliby osadnictwo wędyjskie i lęgijskie dostało się pod zwierzchnictwo Kiełtów (od około 300 roku p. n . e. na zachodzie), w drugiej Rzymian, na koniec zaś Skanów od IX do XII wieku NK (od około I wieku n. e. do IV wieku). W XII wieku NK (IV wieku n.e.) w związku z dwoma potężnymi przeciwuderzeniami wojennymi wpierw Guniów (Hunów) i Wątów Nadciemnomorskich (Antów), a potem Hawarów (Awarów) i Białochrobatów w XIV wieku NK (VI wieku n. e.) doszło do odrodzenia słowiańskości tych ziem.

 

[35] Tym starcem był najprawdopodobniej sam Perun, jako że dąb jest godłem rodu Runów. Topór nie określony tutaj z rodzaju  wskazywać może na Ciosnę, właściciela Latającej Siekierki, Ładziwa dzierżącego Toporek jako jedno z Ośmiu Oręży, albo wręcz samego Czarnogłowa, który włada Wielkim Toporem.  Skrzysta Skrzydlata Łódź musi być wykonana przez Świstów i ukazuje ich udział w walce z Kościejem po stronie Miszy Juszki.

 

[36] Łukomorze składało się z Ziemi Łuków, Ziemi Borzan i z Ziemi Morzan, więc Król Mrówek, o którym tutaj mowa, to zawoalowane określenie władcy Morzan, którzy naszli Łuków i ciemiężyli ich. Juszko miał by więc pokonać króla Morzan. Mrówki, morówki – owady Mora, Morzanie, Morawianie – Wiano Mora.

 

[37] Darczyńcą był Dażbóg, właściciel Maczugi i Lipowego Drzewa, a więc wspierali Juszkę, wszyscy bogowie Nieba, Jasności i Ognia.

 

[38] Był to Weles we własnej osobie – rogaty, trójkoźlogłowy. Przemowa odbyła się w obecności samego Chorsa – Pełnego Księżyca. Jak widać przeciw tak podstawowemu pogwałceniu praw świata sprzysięgli się wszyscy bogowie, zarówno Ciemni jak i Jaśni. Bez wątpienia najbardziej poświęcili się walce z Kościejem Bogowie Nawi, przeciw którym bezpośrednio wystąpił uwięziwszy Nyję, ale jego zamach dotyczył także Sołów (Denga), Kirów – Bogów Stron i Pór, i Sporów.

 

[39] Wielomastne Drzewo rosło ukryte w Zamyku Nyji. Drzewo to zwane także Drzewem Weselnym rosło zawsze na Niwie Welesów. Ponieważ swoją pięknością budziło podziw wielu bogów i ich łakome spojrzenia, a także wzbudzało radość i dawało ciepłe uczucia oraz poczucie szczęścia. Welesowie zdecydowali je ukryć raz na zawsze zaraz na samym początku, jak tylko objęli we władanie swą Niwę nadaną im przez Swąta. Jak z tego widać uwięziona na gruszy Nyja nie była wcale bezbronna. Dzięki jednemu z jej darów Kościej poniósł klęskę.

 

[40] Gdyby Sowica nie opatrzył rany Miszki, ten wykrwawiłby się na śmierć, bo Drzewo Wielomastne ma tę właściwość, że zraniony przez nie człowiek umiera. Prawdziwej rany zadanej przez samo piękno, radość i szczęście nie da się zagoić żadnym ludzkim sposobem.  Widać z tego, że nad Miszką czuwała także bogini Chorzyca-Groźnica z rodu Morów.

 

[41] Wyraźna wskazówka, że chodzi tutaj o światłogońca lub któregoś z Kirów.

 

[42] Widzimy tu w bajecznym splocie cały wątek powiązań znaczeniowych pomiędzy kłodą – pniem, kłodą – drzewem, kłodzią – dziuplą, Kłodzią-Kołodzią – zamykiem Swąta, kłakiem-kołakiem – witką, kłoceniem (kłokaniem) – wymoszczaniem, wiciem gniazda,  kołoceniem-kołotaniem – kręceniem w koło (kołotuszka), uwitem – owalem, uwitem – gniazdem, switem – świtem, światłem, świętem, skrzeniem, światłem – gwiazdą (zwiezdą), gniazdem, gwiazdą – kwiatem (cwietem), światłem, światem, świtem.

Ptak Gadak to nie tylko Ptak Godów, czyli Kirów, ale także ptak gadający, gadaczący, gdaczący – rzekający, opowiadający mową czarowną. Ptak Gadak przekazuje Kirom wszystkie wieści, ponieważ muszą oni wiedzieć o wszystkim co się wydarzyło w każdej chwili czasu podobnie jak Mokosze. Kirowie nadają kierunki światu i kierują czasem. W odróżnieniu od Mokoszów, którzy wiedzą wszystko naprzód, Kirowie dowiadują się o wszystkim dopiero po zdarzeniu.

Ziemskim odpowiednikiem tego ptaka jest kura, kogut, kokosz, kur – gdaczący i piejący ptak, któremu przypisuje się wiele czarownych możliwości, w tym wróżebne pianie. Czarny kogut często pełni rolę ptaka ofiarnego. Nazwa kogut oddaje złożone znaczenie kok-god, czyli kokoszący, godowy, godojący, gadający ptak, także Ptak Godów, czyli Kirów – będących między innymi także Władcami Pór Roku. Mówi się, że kury gdaczą czyli gadaczą (gdakanie, gadakanie).

[43]

Arkajama – Gród Wiedzy, gród-obwar uczonych – goryniczów-górów, mogtów i kapłów – w Górach Kamiennych, czyli Górach Ural (Gural, Horol). Leży w ramionach rzeki Karaganki i Utjaganki, w podgórskiej dolinie Arkajym na wschodnich stokach Uralu. Odkryty z kosmosu w roku 1982 i znany obecnie jako Arkaim (Arkajym)a. Zwraca uwagę związek nazwy rzeki z Górą i rzeką Kara występującymi w najważniejszych starych podania ch perskich o Świętej Górze Kara, Wyspie i Morzu Kara oraz Drzewie Wyspowiszub.

W Arkajamie-Arkaimie mieszkali i pracowali górowie-gorynicze – nauczyciele wszelkich kapłów, a więc wołchwów, kudiesników, zinisów, świtungów, mogtów-magów, kowów-kowalisów, burtników, czarowników i innych rodzajów kapłów Wiary Przyrodzonej, którzy byli zrzeszeni w kilkudziesięciu oddzielnych gromadach (grumadach). Tutaj w Arkajamie gorynicze i ich uczniowie zajmowali się badaniem Wszechświata, określali współzależności ruchów ciał niebieskich i ich wpływ na Ziemię (Matkę), Przyrodę (Rodżanę) i człowieka (Zerywanów). Swoich największych odkryć nigdzie nie zapisywali. Nie występowali też nigdy ze swoją wiedzą publicznie. Na podstawie wieloletnich obserwacji opracowywali tajemne rytuały, obliczali terminy, ustalali zasady obrzędów, ustalali sposoby postępowania – arkana, czyli w‑taje‑mniczenie w wiedzę (w Wiedę, wniknięcie w Wedę) i wprowadzali je w życie plemienne. Dalsze widzeniawwiedzenia – czyli obserwacje, weryfikowały początkowe spostrzeżenia i pozwalały na wprowadzenie poprawek do świętych obrzedów czy też sposobów postępowania (wytopu, kowania, leczenia, zaklinania, itp.). Te nieustanne poprawki wprowadzane do wiedzy (Wiedy) doskonaliły ją do tego stopnia, że gorynicze i ich uczniowie-kapłowie potrafili w końcu wyrazić pełną wiedzę  jednym twierdzeniem czy wywodem, albo jednym bądź dwoma krótkimi słowami, w których zawarta była istota tajemnego działania.

Wiedzę Tajemną (Arkana Wiedy) przekazywali gorynicze Arkajamy wyłącznie ustnie kilku swoim uczniom, których kształcili u swego boku przez długie lata. Ci uczniowie byli potem założycielami i mistrzami poszczególnych gromad kapłańskich (Grumad Kapłów), które różniły się od siebie zarówno zakresem wiedzy jak i narzędziami stosowanymi do jej pogłębiania i sposobami pośredniczenia w kontaktach między ludźmi a bogami, czy między żywymi a zmarłymi. Każda z gromad kapłów stosowała swoiste obrzędy magiczne, własne rytuały i sposoby czarownicze, wykorzystujące odpowiadający jej zakres wiedzy. Pod koniec życia ziemskiego gorynicz-góru (guru – to dosłownie będący górą, mieszkający w górach, pochodzący z gór, przedstawiciel świętej gromady kapłów-goroli, górujący wiedzą, gor– żar niecący, czyli wiedzący jak zapalać, niecić żar; wpierw dosłownie – żar-ogień, a potem w przenośni „żar-ogień” wiedzy i wiary), czyli mistrz – wyznaczał spośród członków gromad założonych przez swoich uczniów następcę, a sam udawał się w Zaświaty. Wyznaczał też następcę tymczasowego, kiedy okresowo przebywał w Zaświatach np. we wnętrzu Góry Kaganjątu (Kogajon – którą także niektórzy lokalizują w Górach Kamiennych, a nie w Bucegach). Także w miejscowym języku buriackim arka – znaczy osnowa, jądro, baza, podstawa. Słowo oral ma także znaczenia takie jak: oralny – wypowiadalny, głos, mowa, mowa główna, podstawowy język, czy horał – śpiewo-mowa uroczysta – święta.  Przyjmuje się, że to tutaj w Arkajamie powstały pierwsze hymny Ryg-Wedy i Gathy (gadki) Awesty (Obwiesty), tutaj też zgłębiano tajniki geometrii, tajemnice liczb (czerty i czarowanie, butry-oboroty i burtowanie-obracanie), tajemnice znaków-pisów i wici (taje, bukwy, wikły), tajemnice ruchów ciał niebieskich, okresów Księżyca, zasady wytopu brązu, czy tajniki składu i działania ziół oraz trucizn.

Nazwę Arkajama (Arkajym, Arkaim) nosi święte wzgórze położone obok grodu-obwaru i znajdujące się tutaj święte, śródleśne uroczysko. Fakt, że w Arkajamie nie posługiwano się pismem świadczy o ortodoksyjnym przestrzeganiu zakazu używania taj – czyli znaków świętego pisma, czyli z jednej strony o surowym przestrzeganiu zasad Wiary Przyrodzonej, a z drugiej strony o tym, iż ośrodek arkajamski działał już po Wojnie o Taje. Kradzież nasion z Drzewa Wyspowiszu i zabicie Ryby Kary, a także wyniesienie tajemnicy pisma, ale przede wszystkim użycie tajemnego pisma przez Żar‑zduszta (Zaratusztrę) stało się powodem, opisanej w perskich kronikach, wojny między Skołotami (Sakami) a Persami. Głoszenie Obwiesty i przyjęcie Żar-zduszta na dworze Wisztaspęty (Witszaspy) w grodzie Bałh (Balch) nad Orolem i Bałhaszem, spowodowało niekończący się ciąg wojen między Królestwem Sis a Persami. To tam, w Bałhu, Żar-zdusz dokonał największej zbrodni – zapisu w języku huno-awarskim Obwiesty, czyli użył publicznie taj za co władca całego Wielkiego Kaganatu Sis wydał na niego wyrok śmierci. Był to tak poważny wyrok, że mimo ochrony władcy perskiego Żar-zduszt pod koniec długiego życia w dodtatku i zaszczytach zginął zamordowany podstępnie z rąk Czaropanów (Karopanów-Karpianów). Stąd też późniejsza wyprawa Darjusza, syna Wisztaspęty przeciw Skołotom (Scytom), stąd dalsze nie kończące się wojny o zasady wiary.

Zwraca uwagę związek nazewniczy między Arkajamą, Arkoną i samą Arką. Czy Arka jest identyczna ze szkatułą – Skrzynią, w której bogowie skołocko-istyjsko-słowiańscy przechowywali Taje – albo też czy jest tożsama z obłym workiem  – Sakiem – widzialnym jako Biała Kula Światła, w którym przeniesiono Taje z Weli na Ziemię? Czy jest identyczna z Arką Pana – znaną z Biblii? Czy ci którzy skradli Taje Przeplątowi podczas wyprawy na Welę tutaj je ukryli – w Górach Kamiennych, a nie w Tajchu Beskidzkim, ani w innym miejscu: jak Schowek Harów (Hara-how, czy Góra Orza –znana dzisiaj jako Ararat? Należy pamiętać, że nazwa tych gór mogła by też znaczyć Góry Arki (Horol, Gorol, Haral, Goral, Góry, Hary Arki – Hara Arkayama). Góry Kamienne były też nazywane Górami Panów. Stąd, według podania, Panowie zostali przegnani przez Dziewannę i stali się Czaropanami (Haropanami, Panami Harpątów, czyli Karpat). Całość tego podania zawarta w Tai 23, pozostaje w zgodzie z danymi najnowszych odkryć genetyki dotyczącymi wędrówek Ludów Królestwa Sis (Słowian, Istów i Skołotów – ludów o haplogrupie R1a1). Także w Górach Horol i na wschód od tych gór mieszkały plemiona Saków – Wschodnich Skołotów (Wschodnich Scytów), niepokonanych nigdy przez Persów jako cały wieloplemienny szczep, od których pochodzą główne podania i legendy perskie i z których krwi pochodzili najwięksi perscy bohaterowie (boga-tyrowie, boga-tyrsowie), jak choćby, Żal (Zal-Zalazar) czy Rusłan (Rustam).

Arka-Jama to także jakby nazwa miejsca ukrycia Taj Wiary (Wiedy) Przyrodzonej – jama arki. W słowie arkajama po przestawieniu dwóch liter „rk” na „kr” (a przestawki u Słowian są częste, i były stosowane szczególnie w nazewnictwie wierzeniowym np. Weles-Wesel, jaro-rujo, Jarowit-Rujewit, zak-kaz, weń-naw i inne) zawiera się znaczenie „zakrycia” – ukry-joma, okry-joma, akra-jama. Słowo to wiąże się ze znaczeniem orzy – jarzęcy, świetlisty,święty,  jarzący się, kwiecisty i gwieździsty, kiełkujący, świeży, młody, silny, ziarno, jądro, skąd oriehorzech – jądro, oraz z samym mianem Ariów pochodzącym od Oryja – pierwszego władcy, albo Wyoranych na Zagonie Równi Welańskiej i Zerwanych a potem strąconych na Ziemię. Widać wyraźny związek słowa ory ze znaczeniem uprawy – orki, odkrywania, tajemnicy oraczy – rolników. Rdzeń or-orzy zawiera się w wielu nazwach miejscowych i plemiennych – jak choćby bliska nam Orawa i znana hetyckim zapisom Orzawa (Arzwa) w Małej Mazji (Azji). Rdzeń ten zawarty jest i w mianie totemowego ptaka Słowian – orłaorzego ptaka – słowiańskiego i sarmackiego godła (skołockim-sokołockim był sokół).

Czy Arkona i Rugia (Ruja, Roja, Oroja) – uważana przez badaczy za rodzaj pogańskiego państwa kościelnego była kontynuatorką tradycji Arkajamy? My twierdzimy, że tak. Była jej późniejszym odpowiednikiem, kształciła kapłów i była grodem świętym, rodzajem pogańskiego Rzymu dla świata barbarzyńskiego, czyli dla całego świata rozciągającego się na północ od linii Dunaju aż po wschodnie brzegi Mazji (Azji) – czyli Kamczatkę (Kończudkę).

Arkajama uchodzi za to miejsce, w którym narodziła się zarówno najstarsza wersja Wed (Wiedy, Ryg-weda, czyli Wiedza Ziarna, czy też Zboża, Wiedza Podstawowa, Zamknięta, Jądro Wiedzy, czy też równocześnie Wiedza pochodząca od Bogów – Zboża, Weda Boża, bo reg– zboże, sporze, żyto, ryż. Tutaj także miała się narodzic odszczepieńcza Awesta – Obwiesta, ogłoszona przez Żar-zdusza (Zaratusztrę), syna Burusza ze szczepu Mieniów-Kamieniów, z rodu Spisów zamieszkałych w Górach Kamiennych, w najstarszej wersji mało zrozumiałej dla Irańczyków, w języku huno-awarskim (czyli gunio-harskim, gunio-obryjskim). Stąd też wykradziono taje przekazane Romajom(Grekom  i Rzymianom)  i Mlekomedirowi (Egiptowi). Pierwszym zostały dane przez przyrodniego brata Lędy-Łabędy (Europy), syna Agi Nora i Jaśnieny II, albo przez Dziwnyjusza-Żalmoszysza (Dionizosa-Zalmoksisa), który był drugim ze złodziei nasion z Drzewa Wyspowiszu z Góry i Wyspy Kara. Drugim zostały przekazane przez Koszerysa znanego później w Indiach jako Kszatrij i w Melekomedirze jako Ozyrys. O ile w Windii i Mlekomedirze taje pozostawały w w ukryciu i nie były publicznie stosowane przez długie wieki (np. Wedy zostały spisane dopiero w 100 roku p.n.e. a wczesniej były przekazywane ustnie słowo w słowo tak jak Arkajamie, a w Egipcie tajemnice kapłańskie tak strzegły pisma, że dopiero niemal współczesni nam archeolodzy odczytali to pismo), o tyle Persowie i Romaje zaczęli go używać łamiąc Święty ZakaZ. Dlatego Wielka Skołotja (Scytia) i jej następczynie (Wielka Sarmacja i Słowiańszczyzna) znalazły się w odwiecznym konflikcie z Romajami i Persami. Windowie (Hindusi aryjscy) ani Mlekomedirzy (Egipcjanie) nie stali się wrogami Sistanu, bo dochowali tajemnicy Taj i uszanowali ZakaZ powszechnego posługiwania się znakami taj. ZakaZ ten był tak mocno przestrzegany w Królestwie Sis, że nie odnajdujemy do dzisiaj śladów pisma skołockiego (scytyjskiego) ani słowiańskiego (sarmackiego, serbo-mazowskiego), ani istyjskiego (bałtyjskiego), ani dracko-dawańskiego (tracko-dackiego) ze starożytności, mimo iż znane są słowa na określenie litery – bukwy, zapisu, księgi i inne potwierdzające znajomość pisma. Mimo bliskich związków i kontaktów, mimo bliskiego sąsiedztwa Scytów z Persami i Grekami znanych jest tylko kilkanaście do kilkudziesięciu inskrypcji i zapisów imion scytyjskich, które zostały wykonane przez Greków albo Persów. Dzisiaj dzięki licznym odkryciom archeologicznym coraz bardziej znany jest wysoki kunszt artystyczny i rzemieślniczy Scytów, ich głeboka znajomość sztuki wojennej, i narzędzi bojowych. Mimo tego, że ich wytwory w niczym nie ustępują wytworom greckim czy perskim Skołoci nie używali pisma a wiedzę przekazywali ustnie.  Dlaczego?

O korzeniach tego konfliktu i wywołanych nim wojen zapomniano, ale naszym zdaniem Tamta Pierwotna Wojna  – w niezliczonych odsłonach, wciąż odnawiana pod innymi pretekstami ideologicznymi, trwa od 4000 lat. Jest to naszym zdaniem prawdopodobnie odwieczna wojna między Aryjskim Wschodem (spadkobiercami R1a1 oraz zjednoczonymi z nimi przedstawicielami wenetyjskiej haplogrupy I2a2 – budowniczych megalitów Carnac [Czarniec] w Bretonii, w Stonhenge, nad Łabą i na Pomorzu Polskim) a Aryjskim Zachodem (spadkobiercami R1b1 i wenetyjskiej I1). Potwierdzają to mapy rozłożenia tych haplogrup w poszczególnych kulturach archeologicznych i ich zasięgi w epokach dziejowych. Jej ostatnim epizodem była II Wojna Światowa, której celem było zniszczenie Żydów i Słowian, a która skończyła się powrotem Królestwa Sis do tzw. Nowej Koliby  – nad Łabę i Odrę oraz 50 letnim podziałem Niemiec. Być może współcześnie jesteśmy świadkami długotrwałego procesu pojednania i zjednoczenia tych dwóch odwiecznie rywalizujących o dominację stron.

a W roku 1982 satelity przekazały na Ziemię fotografię kilku niezwykłych kręgów, wyraźnie wyodrębniających się na powierzchni stepu południowo-uralskiego. Te koncentryczne kręgi zostały zidentyfikowane jako jeden z najstarszych obiektów kultury indoeuropejskiej (aryjskiej). Sztuczne pochodzenie owych kręgów nie budziło od początku żadnych wątpliwości. Wiek znaleziska oceniono na około 1700 do 1600 p.n.e. Obecnie jest ono uważane za gród-obserwatorium zbudowany – podobnie do kręgu Stonehenge – na planie koła. Koło miało tutaj promień 160 metrów. Gród otaczała  dwumetrowa fosa napełniona wodą. Zewnętrzne mury były bardzo masywne. Przy wysokości 5,5 metra miały grubość 5 metrów. W murach znajdowały się 4 wyjścia, usytuowane po przeciwległych stronach. Największe było południowo-zachodnie, pozostałe 3 – mniejsze. Wchodzący do miasta trafiał od razu na jedyną ulicę w kształcie pierścienia, szerokości około 5 metrów, oddzielającą pomieszczenia (domostwa) przylegające do zewnętrznego muru od wewnętrznego pierścienia. Ulicę stanowił zbudowany z okrągłych belek pomost. Wszystkie mieszkania przylegające do zewnętrznego muru jak cząsteczki cytryny miały wyjścia na główną ulicę. W sumie zidentyfikowano 35 oddzielnych domostw w kręgu zewnętrznym. Liczba ta jest zbyt mała nawet dla wioski.
Dalej odkryto  tajemniczy pierścień murów wewnętrznych. Był on jeszcze potężniejszy aniżeli zewnętrzny. Miał szerokość  3 metrów, a jego wysokość osiągała 7 metrów. Mury te, według danych wykopaliskowych, nie posiadały przejść, poza jednym – od strony południowo-wschodniej. Tak więc 25 wewnętrznych domostw, identycznych jak te w okręgu zewnętrznym, było praktycznie odizolowane od reszty wysokim i grubym murem. Ażeby znaleźć maleńkie wejście do wewnętrznego kręgu, trzeba było przejść całą długość ulicy w kształcie pierścienia. Miało to ukryty sens. Wchodzący do obwaru musiał przejść drogę, którą przechodzi Słońce. Środek Arkajamy zajmuje centralny plac o kształcie nieomal kwadratowym, o wymiarach 25 na 27 metrów. Sądząc po śladach ognisk, usytuowanych według określonego porządku, był to plac przeznaczony do odprawiania tajemnych obrzędów związanych z Wiarą Przyrodzoną. W Arkajamie widzimy schemat mandali – kwadrat wpisany w koło. W starożytnych tekstach wierzeniowych koło symbolizuje Wszechświat, kwadrat Ziemię, nasz świat materialny. Ludzie już w starożytności na tyle dobrze znali strukturę Wszechświata i zdołali rozszyfrować zasady świętej geometrii, iż wiedzieli jak harmonijnie i naturalnie jest on urządzony. W trakcie budowy obwarów i grodów starali się więc odwzorować boski porządek Kłódzi, Weli i całego Wszechświata. W Arkajamie widać wyraźnie odwzorowanie struktury Kłódzi Swąta na Wierchu Weli.

Każde domostwo przylegało jedną stroną szczytową do zewnętrznego lub wewnętrznego muru i wychodziło na główną ulicę w kształcie pierścienia, albo na plac centralny. W zaimprowizowanym „przedpokoju” był specjalny odpływ wodny, który prowadził do kanału pod główną ulicą. Mieszkańcy tego miejsca  byli więc już w głębokiej starożytności wyposażeni w kanalizację. Ponadto w każdym domostwie znajdowała się studnia, piec i nieduża spiżarnia w kształcie kopuły. Piec i studnia były połączone kanałem powietrznym dającym „cug” tak mocny, iż pozwalał na wytop miedzi bez dodatkowego używania miechów.

Średnica wewnętrznego kręgu Arkajamy stanowi wszędzie równe 85 metrów, w rzeczywistości jest to pierścień o dwóch promieniach: 40 i 43,2 metrów. Promień pierścienia „księżyc Obri” w Stonehenge wynosi 43,2 metra. I Stonehenge i Arkaim usytuowane są na tej samej szerokości geograficznej. Obydwa miejsca w centrum doliny w kształcie misy, a odległość między nimi wynosi prawie 4000km…

b Patrz Taja 23

[44] Wojniks – Rujgoniec znany także bajnym dziejom Królestwa Sis, a więc Słowianom, Istom i Skołotom – także jako światłogoniec Rójnik  lub Wejnyks (Fejniks). Romaje zapisali go jako Feniksaa.

a patrz Robert Graves Mity greckie, wydanie str…….

[45] Bogatyrsowie, w późniejszych dziejach byli znani romajskim kronikarzom i zostali uwiecznieni w zapisach jako Agatyrsowie, czyli Bhaga-tyrsowie, Boga-tyrsowie. Jak wiadomo tyrs – znaczy berło, był to też jeden z tytułów królewskich używanych wśród Zerywanów, a później wśród ludów Królestwa Sis. Podanie Cakonów jak i podanie Połocczan w zasadzie niewiele odbiegają od siebie. Aga to także tytuł władcy w plemionach skołockich, sarmackich i tatarskich. Według Cakonów ojcem Łagody-Lędy i Mazy był Aga Nór (Nur), co może oznaczać po prostu tytuł władcy Nurusów a nie imię tego władcy lub tytuł i imię – aga Nur. Cakonowie powiadają także o dwóch córkach bliźniaczkach. Opowieść ta w nieco innej postaci jest znana Romajom i jest to jeden z istotnych epizodów Mitologii Greckiej. Wiązany jest z uprowadzeniem Europy na Kretę przez Zeusa i wydaniem przez nią na świat trzech synów: Minosa-Męża, Radomantysa-Radomudry (Radomęża-Widnura) i Sarpedona – Serpęty, którzy zostali potajemnie usynowieni przez kreteńskiego władcę Gwizda (Asteriosa).

[46] O jednej z takich zachcianek, polegającej na sprowadzeniu dla Mazy przez Sadkę-Sądka (Agę Nura), najpiękniejszego kwiatu z ogrodów Welesa, opowiada Taja 25a.

a Jest to podanie zawarte przez A. Asova w Księdze Koliady stanowiącej zapis przekazów burskich Wiary Przyrody, a więc przekazów pochodzących ze wschodu Słowiańszczyzny i Wielkiej Skołotii – podań sarmackich (staro-serbomazowskich, staro-mazońskich i staro-serbskich), skołockich, chazarskich, koszetyrskich, horoszmiańskich (horezmiańskich) i sybirskich. Patrz A. Asov Księga Koliady, Moskwa 2001 (wyd. Fairpress)

[47] Romaje umieszczają porwanie Łabędy-Lędy (Europy) w Tyrze w Fenicji. Nie jest to jednak właściwa lokalizacja. Według zapisów greckich i perskich Tyrs nad Dniestrem został założony przez żeglarzy fenickich i został zamieszkany przez nieliczną grupę Fenicjan, którzy szybko zostali zdominowani przez Skołotów, Istów, Słowian i Dachów (Daków), od tysiąclecia zamieszkujących już tę ziemię. Najprawdopodobniej to stąd z Tyrsu nad Dniestrem została porwana przez Boga-Byka księżniczka Połoczańska Łabęda-Lęda (Europa) i uprowadzona na Skrytę (Kretę).

Gród nad Dniestrem szybko nabrał skołockiego charakteru i był potem zamieszkiwany także przez Romajów. Romaje wielokrotnie próbowali go odebrać Skołotom. Jedną z takich prób była wojna Wojlipy II (Filipa) Macedońskiego z Ojcem III o Kamień, a potem kolejna wojna młodego Olega Jarego (Aleksandra Wielkiego), następcy tronu po Wojlipie II. Przez wiele wieków Romajom nie udawało się wykręcić od tego traktatowego zobowiązania mimo wciąż ponawianych prób. Musieli na mocy złożonych przysiąg płacić Skołotom wieczysty trybut od każdego człowieka i warsztatu oraz straganu w zamieszkiwanych przez siebie miastach na północnym, wschodnim i południowym brzegu Morza Czarnego. Dlatego próbowali wiele razy zdobyć Oblę (Olbię), Skołotorus (Kytorus, Skytoros), Skirę, Miłowędę, Kozłów na Półwyspie Turskim (Kumoryjskim – dzisiejszy Krym) czy Tyrs, ale udało im się to dopiero za czasów romajskiego króla Mitrydatesa, który wykorzystał bezlitośnie kłopoty skołockiego tyrsa Pałomęża III Palaka, rządzącego w roku 691 Nowej Koliby (109 pne.) Skołotią Kumoryjską (Krymską). Pałomąż III Palak uwikłał kraj w wewnętrzną wojnę z Serbomazami i Koszetyrsami. W tym czasie Skołotia Kumoryjska i Dachia Naddunajska oraz sprzymierzeni z nimi Turowie Kumoryjscy utracili na rzecz Grecji i Macedonii wiele posiadłości po zachodniej i północnej stronie Morza Czarnego.

[48] Ziemia Dracka, Dardawia – Tracja i Dacja po obu brzegach Dunaju nad Morzem Czarnym, w odróżnieniu od Dardanii (Tynii, Wielkiej Bytynii, Bytozwory) także Ziemi Draków i Dachów oraz Bytynów, ale położonej na Złotym Rogu po obu stronach Morza Mora.

[49] Kudaj-Kadzimąż, czyli Pochlebca, Pochwalca, Głoszący Chwałę, przekazujący wiedzę, kadziciel, ale i kaziciel, także skazany na wygnanie, za to że nie odnalazł siostry, lub jej szukania poniechał. Także kapłan kadzielny, czyli czuwający nad prośbami wznoszącymi się z dymem do Bogów, na Niebiosa i Welę, z bajorków proszalnych i węsiorków pochwalnych zawieszanych na świętych drzewach, w świętych gajach, w pobliżu kącin i kapiszt, albo zawieszanych na Drzewach Zapisach  umiejscowionych po środku każdej osady lub sioła. Jako boski pochwalca znał taje pisma i je przekazał Grekom – z tego powodu również nie mógł wrócić do Królestwa Sis, bo zostałby ukamienowany – zatem pozostał na zawsze na wygnaniu, a jego ród wyklęli nie tylko Sistanie, ale także bogowie, o czym dobitnie zaświadczają dalsze dzieje samego Kadzimęża-Kudaja, jak i jego potomków.

O Wyrodomajach, z których w późniejszych wiekach powstał Lud Romajów – czyli wyrodnych skazanych na wygnanie Zerywanach pisze dokładniej Taja 22.

[50] Mowa tutaj o podaniu, które jest zanotowane jako oboczny wątek w Mitologii Greckiej, a które dotyczy narodzin jednej ze starszych kultur cywilizacji śródziemnomorskiej, kultury znanej z Krety a określanej współcześnie jako kultura kreteńska lub kultura minojska. Przez nas kultury te będą zawsze zgodnie z przekazem świątyń, kapiszt i grumad Wiary Przyrody uznawane za kulturę skrytyjską, inaczej zwaną też kulturą mynżańską.

Podanie z Królestwa Sis jest niemal identyczne z podaniem romajskim o Zeusie i Europie (nazwa Europy wywodzi się z greckiego słowa Εὐρώπη (Europe) i poprzez łacińską formę Europa weszła do niemal wszystkich języków świata. Etymologia samego miana Εὐρώπη (Europe) jest niejasna: może pochodzić ono od greckiego εὐρωπός europosłagodnie wznoszący się (tak samo jak w mianie Łagoda), albo od asyryjskiego ereb – zachód. W micie romajskim (greckim) Europę porywa Zeus, w podaniu skołockim Lądę-Łabędę porywa nie wiadomo który z trzech bogów: Wodo, Swarog albo Perun. W podaniu romajskim jest ona córką Agenora króla Tyru. W podaniu skołockim jest córką czarownika i pomieniacza znad Ładogi, agi Nóra-Sadki (Nura-Sądka), najprawdopodobniej kagana, kniagina lub tyrsa – księcia lub czarownika plemiennego (nie kupca jak chcą późne podania ruskie znad Mienia-Ilmenia), z plemienia Bogatyrsów – znanych romajskim kronikom jako Aga-Tyrsowie. Takie ma być też imię króla tyryjskiego Age-Nor – według podania romajskiego.

W baju skołocko-słowiańskim ojcem  Europy – Łagody-Lędy lub Łabędy jest za każdym razem Ładziw – Bóg Wojny, a przybranym ojcem władca Bogatyrsów, aga-tyrs Nór-Sadko (Nur II Sądek). Baj mówi więc o plemieniu Bogatyrsów bądź o władcy obwaru Tyrs-Bierło znad Dunaju albo Tyrsu znad Danastru (założonego przez Fenicjan a zamieszkałego przez Tyragetów czyli  Bogatyrsów, Agatyrsów i Getów), a nie o Fenicjanach-Tyryjczykacha i ich Tyrze w Małej Mazji.

Platan (klon, jawor), pod którym miało dojść do zapłodnienia, nie jest drzewem Zeusa – jemu przynależy dąb. To jest drzewo Swarogów-Żgwiów, Tłów, których miano wiąże się z nazwą Atlantyku. Według podań słowiańskich jawor jest drzewem królewskim, a jaworowi ludzie to wojownicy króla. Miano miejsca, gdzie przebywała uprowadzona Łagoda – Gortyn – ma charakter słowiański, jest całkowicie zrozumiałe na gruncie języków słowiańskich, i nie wymaga skomplikowanego wywodu uzasadniającego znaczenie jak na gruncie greki.

Nazwa słowiańskiego plemienia Skortów-Skrytów (Skrotów-Skraińców), którzy razem z Cakonami i Mynżanami opanowali wyspy romajskie w V-VI wieku n.e. także jest zrozumiała, bo nawiązuje do skrzętów-skrytów – labiryntów, schowków, skrzyń-skrytek oraz skrzatów – strażników, opiekunów skarbów. Także, jeśli na gruncie słowiańskim staramy się rozszyfrować nazwę wyspy Kreta, będzie ona łatwa do zrozumienia; Kreta czyli wyspa krecia, z wyrytym pod ziemią labiryntem – krętym skryntem, Kreta – skryta, stanowiąca skrytkę, skrząca się na morzu, skrywająca w skryncie – labiryncie Mężotura (Menotaura) skarby – skrzęty, skrzynie – pełne skarbów (skrzętu). Skrytowie nie znaczyłoby wtedy nic innego jak Opiekunowie, albo Strażnicy Skryntu. Turowie to również plemię skołocko-buryjskie z Ludu Burów, którego duży odłam zamieszkiwał Półwysep Kumoryjski (Kumorski, Krymski) nad Morzem Czarnym. Władca z podania może równie dobrze być kagantyrsem Turów, ale kniaginowie plemion buryjskich używali tytułów kniaź lub kowe, a w najlepszym razie kij-kej (podobnie jak Sakowie-Skołoci Wschodni, Miodewowie-Medowie i Persowie).

a Jest to zupełnie inna interpretacja, zdecydowanie bardziej północna, podania o Europie. Popierają ją inne podania zachodnioskołockie i wschodnioskołockie (sakijskie-sokodawskie), zapisy hettyckie, perskie, ormiańskie (orojskie) i medyjskie oraz fakty takie jak inwazja z północy Ludów Bharatu lub Wharatu – Ludów Morza czy też Ludów Gór Hara, inwazja kumoryjsko-skołocko-wenedyjska – wcześniejsza niż achajska. Skrytyjczycy w naszym podaniu pochodzą od Bogatyrsów, znad Danapru. Łabęda-Lęda była ich księżniczką uprowadzoną przez Połysków-Płajsków, inaczej nazywanych Pyłozłotogłowymi (znanych Romajom jako Pelazgowie – miano niewytłumaczalne na gruncie greki). Płaj – to płaski przestwór, równina, lub równia – słowo dobrze znane Polakom z Wołoszy i wszystkim Rusnakom z Południowych Karpat, Połyskowie-Płajskowie zaś to Połyskowice, część plemienia Łyskowiców z Góry Pałki, Połyskowie (Pyłozłotogłowi) czyli – Jaśniejący, potomkowie Istów poprzez Jaśnienę II Jistę (Lśniącą).

Księżniczka Łada-Łagoda-Łabęda dała imię ziemiom leżącym po obu stronach rzeki Łaby – tym Kiełtyjskim i tym Skołocko-Istyjsko-Słowiańskim, czyli Europie-Łagodzie-Lędzie, po prostu Lądowi. Dla nas ten subkontynent Azji-Mazji nazywa się Ląd, a mógłby się także nazywać – Łagoda albo Łabęda, czyli Godna Córa Ładów lub Będąca Córką Ładów, albo Lęda – Ziemia Stała, Ziemia Żywa, Ziemia Żywiąca.

[51] Romajscy dziejopisowiea podają, że te dwie siostry Łabęda-Lęda i Małmazja (w ich zniekształconym jak zwykle zapisie ze słuchu, w brzmieniu Lampeto i Marpasia) urodziły się nad Cieplenicą (Termodontem) i były pierwszymi królowymi Mazonek (Amazonek).  Miało do tego dojść w ten sposób, że w wyniku wewnętrznych wojen w Skołotii Naddońskiej i walki wewnętrznej o władzę w plemieniu Mężogątów, gdy władał nim kniaga Doniec (Tanausis) doszło do potrójnego rozłamu. Część z nich chciała ruszyć na dawny Szlak Widnurowy po to by odnowić władztwo Zerywańskie nad Mazją – ci poszli na wschód. Od głównego plemienia, które pozostało nad Donem oderwała się też grupa, która powędrowała na południe. Ci szli pod wodzą dwóch braci Skołopęty i Jelinosa (Skolopitosa i Ylinosa) aż dotarli do Czarnych Gór Kauków w Hruszji i tam osiedlib. Potem w kolejnej wyprawie podbili oni  Kąpodachię, gdzie założyli gród Skira (Temiskyra).

Sistańska wersja dziejów tylko w części potwierdza te sądy. Hruszja była zawsze krajem zerywańskim a potem sistańskim, aż do czasów rzymskich. Niektóre grumady i kapiszty południowe – szczególnie basenu Morza Czarnego (kąpodachijskie, pawiolęgońskie, gołgolidzkie, pątyjskie i orojskie) przekazują, że Stara Koliba mieściła się po obu stronach Czarnych Gór Kauków, od linii ujścia Donu i Wołgi-Rzwy do morza na północy, pomiędzy Morzem Czarnych Kauków a Morzem Koszów po Górę Orzą (Ararat) oraz  jeziora Wan, Suwan i Ormaj (Urmia, Oruja, Orgaj) w Małej Mazji na południu. Ma o tym świadczyć także to, że tutaj znajdują się do dzisiaj ruiny starożytnego, przedtajowojańskiego grodu Zerywanu (Erywanu). To tutaj schronił się zerywański Kościej i Usynia, a później po Wojnie o Taje została ona zdobyta przez Miodewę i Kołaka. W jeszcze późniejszym czasie Miodewa podbiła także Oroję, rozciągniętą pomiędzy jeziorami Ormajów, Wanów i Suwanów. Jednocześnie część plemienia Mazów-Mynżan z Mężogątów i część Bytyńców opanowała cieśninę Kumoryjską między morzem Mazów i Morzem Czarnym nazwaną Małym Zworem Bytów (Małą Bytozworą, Małym Bosforem) oraz ziemie Kąpodachii. W Gołgolidii na Górze Welburz Bytyńcy założyli świątynie Dagów, Runów, Ładów i Dziewów. Ci szli pod wodzą Mirny, a także Skołopęty i Jelony, i tutaj osiedli. Pozostali Bytyńcy wiedzieni przez Mirnę dotarli do Wielkiej Bytozwory (Wielkiej Zwory Bytów), czyli cieśniny między Morzem Czarnym i Morzem Mora a więc do półwyspu Tynii i Złotego Rogu. Mirna była założycielką obwaru Smirna. Jelona to żeńskie imię, była ona kapłanką, także jedną z Mazonek, czyli wojowniczek plemienia Mazów, którzy później po zjednoczeniu z Serbami stali się plemieniem Serbomazów. Od niej wywodzą się zaklinaczki-czarodziejki – jelony.

Dziejopisowie romajscyc powiadają, że w wyniku wyprawy zdobywczej mlekomedirskiego faraona Sezostrisa, nazywanego też Senweseretem, który wojował ze Skołotami, udało mu się podbić Kąpodachię i Gołgolidię a także obejść w koło Morze Czarne i pokonać Bytyńców w Mężogątji nad Danaprem a potem zdobyć Drację i Gątię nad Dunajem, aż w końcu został pokonany i zagnany z powrotem do Mlekomediru (Egiptu). Powiadają oni że w wyniku tej wojny to jednak Skołoci zapanowali nad różnymi krajami Małej Mazji – zatem, chyba musieli ją wygrać. To wtedy mieli wyjść Skołoci Mążogątowie (Mynżanie) oraz Bytyńcy, Skrytowie i Cakonowie ze swoich północnych ziem nad Donem i Danaprem, a następnie przemierzywszy Hruszję i Drację-Dachię pójść na południe do Małej Mazji. Ci dowodzeni przez Skołopętę i Jelonę utworzyli państwo w Kąpodachji pokonując tamtejszych mieszkańców. Otoczeni przez wrogich sąsiadów, wciągnięci w jednej z wielkich bitew, które ciągle toczyli, w zasadzkę, wszyscy mężczyźni zostali wybici. Wtedy ich kobiety nauczone takiego postępowania w stronach rodzinnych, dowodzone przez Mazję i Łabędę  chwyciły za broń i pobiły wrogów ustanawiając nowe zasady, według których nie były już więcej zależne od mężczyzn i nie musiały się im oddawać w niewolę, aby mieć potomstwo. Tak to powstały według Romajów Mazonki a owa Lampeto i Maraspia zostały ich pierwszymi królowymi.

Romaje rzecz jasna jak zawsze przeczą sami sobie i plączą się we własnych kłamstwach. Prawdziwe dzieje Mazonek przedstawia Taja Dwudziesta Druga. Faraon Sezostris został pokonany przez Skołotów kiedy próbował podbić Syry Kraj i podwinąwszy ogon pod siebie szybko wycofał się nad Błękitną Rzekę. Nie z jego powodu Skołoci zapanowali nad Mała Mazją – panowali tu prawem Widnura i Bierłty-Obdzierły (Abarisa). Mazonki były żeńską harmią Ludu Mazów, a kobiety walczyły także wśród Serbów, Skołotów, Istów i innych plemion Królestwa Sis, od samego jego odrodzenia w Nowej Kolibie, zgodnie z prawami Dawnej Koliby i prastarych Zerywanów.

a Ci dziejopisowie romajscy to: Marek Junianus Justynus historyk tworzący w III w. n.e., jest autorem „Zarysu dziejów powszechnych starożytności na podstawie Pompejusza Trogusa„. Gnejusz Pompejusz Trogus „Historiae Philippicae” – (ur. I wiek p.n.e., zm. I wiek n.e.), historyk rzymski

b W dzisiejszej Gruzji

c Herodot Dzieje

[52] Trójna, Troja, Wiluża, Widłużaa – to nazwy dwóch grodów, które powstały na wybrzeżu Małej Mazji, najpierw jako gniazda-obwary w czasach Zerywanów Starej Koliby, a potem zostały także odnowione przez Wędów w okresie ich wędrówek w czasach Nowej Koliby, jako dziedzictwo starozerywańskieb należne z przyrodzenia Królestwu Sis. Wędowie nie utrzymali tych grodów, jak i wielu innych pobudowanych na drodze swoich wypraw. Ich żywiołem było żeglowanie i odkrywanie. Przeważnie pozostawiali zbyt nieliczną załogę, by mogła ona zapanować nad większym obszarem. Chętnie zatem Charonowie obejmowali rolę strażników – Ochrony – dla okolicznej ludności, z którą następnie się stapiali i przyjmowali jej obyczaje oraz mowę. Ponieważ strażnicy ci spełniali również posługi związane z Wiarą Przyrody, zwłaszcza zaś pobierali myto za przewóz zmarłych na Morze Czarne i opłatę za odprawienie uroczystości pogrzebowych w morzu, dlatego powstała z nich grumada kapłanów-wojowników podobnych do świtungów, harów czy withasów, albo kosezów, zwana Charonami-Ochronami.

Grody nad Morzem Mora miały dla wojowników zerywańskich i ich późniejszych potomków Siedmiu Kruków szczególne znaczenie. Tędy bowiem wiodła dla każdego kapłana, króla i wojownika droga z Krainy Żywota do Krainy Śmierci. Dusza zmarłego bogatyra (woja, tyrsa, kaganboga) była przywożona do Krainy Grobów Królewskich pod Świętą Górę Pałkę przez Strażników Grobów – Harów, których naczelny kapłan zwany był Charonemc. Droga Bogatyrów wiodła z Morza Żywota (Morza Śródziemia) przez Morze Mora (Krainę Starości, Zapomnienia i Umierania) na Morze Czarne (Kraina Zaświatów i Śmierci), gdzie dusza zmarłego przechodziła we władanie Welan. Bogatyrsów chowano w kopcach, w Ziemicach Budynów, Nurów i Lęgów, a Święta Góra Pałki stała się siedzibą Czarodanyd.

Jedna Troja – Trójorza, posadowiona była na Złotym Rogu, czyli u Wielkiej Zwory Bytów w Tynii (Wielkiej Bytynii), druga Troja –Widłuża, stanęła przy południowej Bramie Morza Mora u ujścia rzeki Skrymodrej. To w Troi-Widłuży pobierana była przez Charona opłata za przewóz duszy, a w Troi-Trójorzy pobierano opłatę za obrzędy wieszcze kapłanów Wida, którzy przepowiadali przyszłe wcielenia przewożonej duszy i jej dolę w Zaświatach.

a Nazwa Troja i Trójna nie wymaga specjalnego tłumaczenia – gród potrójny, ale także Gród Trójgłowych czyli Obwar Działów-Dzięgli, albo Gród Trojana-Czarnogłowa. Nazwa Wilusa – zniekształcona przez starożytnych dziejopisów (grecy: Wilios, Ilios, Ilion), zapisywana także przez Hetytów jako Wilusza, Wilussa (Wiluższa) – brzmiała prawidłowo Widłuża – Leże Wida (Łoże Widowe) i może być zapisywana także jako Wiluża, lub Wiłuża. Ten gród, nad rzeką Skrą Modrą nazywaną też Skrzystowiją (Skamander), jest identyfikowany z Troją opisaną w Iliadzie przez Homera.

Nazwa owa znaczy również leże z którego widać, albo miejsce zapewniające widok. Obwar ten służył jako miejsce strażnicze, gdzie pobierano myto od wszystkich, którzy chcieli się przeprawić z Morza Środka (Morza Sporów-Średczów) na Morze Mora i potem na Morze Czarne. Jest wymieniana w listach władców hetyckich: liście do króla Muwatalli II (1250 pne.), liście Hattusili III z ok.1280 roku pne. do Tawagalawy króla Ahijawy (Eteoclesa króla Achajów, co równie dobrze można by tłumaczyć jako list do „Dawa glawa” czyli Dawów Głowy, czyli tyrsa Dawów z Dachów, a nie Eteoclesa z Achajów) oraz w liście pisanym przez władcę Tudhalija IV, syna Hattusili III (ok. 1220 pne.).

Wilusza (Ilion) jest często identyfikowana z – tzw. „Troją VII a” zburzoną i spaloną około 1190 roku p.n.e. (Troją epoki Wojny Trojańskiej). Według niektórych podań burskich i dachijskich (z terenów Uralu, Ałtaju, Morza Kaspijskiego oraz dachijsko-skołockiej Małej Mazji) Troja mogła być zburzona i spalona przez Wojnę o Taje i wielkie potopy oraz pożary wywołane wtedy przez zazdrosnych bogów. Wojna o Taje i Wojna o Troję kojarzą się brzmieniowo zadziwiająco blisko, a jako wydarzenia zbiegają się także w czasie. Wojna o Taje została wywołana przez Czarnogłowa a więc Trojana, który stworzył Czarodanę jako narzędzie zemsty Dyja na bogach i ludziach.

Wojna o Taje podobnie jak i Wojna o Troję należy do okresu przed Czasem Mierzonym, który to czas biegnie od 800 roku p. n. e. będącego 1 rokiem Starych Czasów Nowej Koliby i w ogóle początkiem czasu mierzonego w Królestwie Sis. Wcześniej miały miejsce trzy epoki Starej Koliby, przed Wojną o Taje i przed Trzecim Wyjściem Światowita z Kłódzi, w których czasu nie mierzono. Wojna trojańska miała miejsce dokładnie w tym samym czasie co Wojna o Taje.

Podania Romajów powiadają, że Obdzierło-Bierło (nazywany przez nich Abarisem) bywał w Widłuży i być może tam zakopał taje. W czasach gdy bogowie zesłali plagi na Świat Kupała-Dziwień ukazał się Obdzierle i kazał mu się ukorzyć przed bogami. Miał on na swoim wierzchowcu Strzale udać się do Wyroczni we wrogiej ziemi Wyrodomajskiej i złożyć jej hołdy w imieniu całego Królestwa Sis (Wielkiej Skołotii).

Większość kapiszt i gromad kapłańskich Wiary Przyrody podaje jednak, że Wojna o Taje była wcześniejsza niż Wojna o Troję i że są to dwie różne wojny, jednakże niewykluczone, że boski wyrok na Widłużę był konsekwencją jakiejś klątwy nałożonej na odnowicieli obwaru, którzy byli wszak potomkami Zerywanów z okresu wojny o Taje.

Z ustaleń archeologicznych wynika, że okres panowania Awarów z Wharatu (Hyksosów z Bharatu) w Egipcie przypada na lata 1674 – 1566 p.n.e. (to jest także czas Widnura I Wodyna), a Wojna Trojańska miała miejsce w latach -1197 – 1188 p.n.e.

Obecnie wśród uczonych dominuje pogląd, że Troja była zamieszkana prawdopodobnie przez starożytnych Wenetów, potem została podbita i stała się wasalnym krajem Hetytów. Jak pisze w Iliadzie Homer w obronie Troi brali udział Paflagończycy, których poprowadził do boju dzielny Weneda Pylajmen – przez nas jest on identyfikowany z Pałomężem I, a jego prapraprawnukiem był Pałomąż II – Palemon, legendarny założyciel Wilna, położonego w Krainie Istów – Let-Winilów (Letwinów). Paflagonia (wg nazewnictwa skołockiego – Pawiolęgonia) sąsiaduje z terytorium, którym władała Troja, to jest z Orzawą, a obszary Kapadocji (skoł. Kąpodachii) i przyległe kraje zakaukaskie były wielokrotnie najeżdżane i zakładane przez władców Skołotów, Mazonki i Dachów (Getów, Traków), którzy przez długi czas przed podbojem romajskim i perskim władali Mała Azją.

To Serpęta-Sarpedon założył obwar-gród Miły (po romajsku Milet), Miły Wędzie – czyli Miłowędę i władał Miłowędą – jednym ze skołockich królestw Małmazji. Oprócz Paflagończyków w bitwie po stronie Troi walczyli także sami Wenetowie, Halidzonowie, których część badaczy uznaje za starożytnych Lędzionów (znanych z przekazów Tacyta jako Alidzoni znad Borystenesu) a także Myzanie, których my odczytujemy jako Mazan  zwanych też Mądochami – w tamtym momencie dziejów jeszcze zamieszkujących siedziby nad Morzem (M)Azowkim i Donem, a potem tworzących również Myzję – Mynżję.

b Gród założony pierwotnie jako obóz-obwar przez Widnura, jest znany kronikarzom i dziejopisom  starożytnym i występuje w wielu podaniach. Tam rozgrywa się jedna z wielkich wojen starożytności opisywana przez Homera w Iliadzie. W późniejszych czasach po założeniu obwaru Wędowie nie zarządzali bezpośrednio odrodzoną Troją. Przebywały w Widłuży-Wilusie drużyny i książęta wędyjscy, a także żeglarze i kupcy, a grody te zamieszkałe głównie przez Draków, Dachów, Skołotów i Kumoryjczyków, potem przeszły w ręce Irańczyków, Romajów, i innych ludów stanowiąc lenno Skołotów. Skołoci pobierali od Romajów (Gelonów, czyli Greków) opłaty za użytkowanie grodów nad Morzem Czarnym jeszcze w II-III wieku n.e.. Wędowie przebywali także w innych krainach Azji i nad Morzem Czarnym w okolicach Bohu (Antowie). W czasach Nowej Koliby główną ostoją Wędów-Wenetów stało się wybrzeże Błotyku, a nad Błotykiem grody Wolin oraz Wilno w Istii nad rzeką Wilją założone przez tyrsa Palemona. Dalszym dziejom Wędów i Istów poświęcone są taje Księgi Tanów.

c Charon jest dobrze znaną postacią z Mitologii Greckiej, ale przynależy do kręgu tradycji słowiańsko-istyjsko-skołockiej (scytyjsko-sarmacko-wenedyjskiej), podań i wiary Harów – Hara Watów – i plemienia Chorwatów-Chrobatów będących Strażnikami Grobów Królewskich. Całość obrządku przedstawianego przez Greków w ich mitologii jest niezrozumiała gdy się ją rozpatruje w oderwaniu od słowiańskich pojęć Góry Hara Wata, Strażników tej Góry Harisów-Horoli-Charwatów (Goroli) i Strażników Grobów Królewskich – Chrobatów, roli Charona – haro-nyjana wysyłającego duszę zmarłego na Harę Welańską – Górę Welską – w Wąwozie Welskim – Wąwelu, znaczenia Morza – jako umorzającego, zabijającego, marnującego i marynującego, znaczenia pojęcia mory-narz – człowiek po morzach nurzający, w nur, w nyrze – czyli w Nawie i Podziemia składający zmarłych. Wiąże się to z prawdopodobnym obrządkiem zatapiania ciał władców zmarłych  na morzu, który to zwyczaj później został przeniesiony na ląd i zachował się jako odkryty w licznych kopcach pochówek władców w łodziach z całym dobytkiem i liczną świtą.

Najstarszym odkrytym śladem materialnym potwierdzającym starożytność plemienia Chorwatów, są wydobyte z dna  Morza Czarnego na Krymie, a przechowywane obecnie w Muzeum w Sankt Petersburgu dwa fragmenty kamiennych tablic z greckimi inskrypcjami. Wśród innych słów, napisanych w II w. n.e. znajduje się tam wyraźnie po grecku wyryte słowo „HORVATOS”. Wielu archeologów uznaje ten obiekt za pierwsze źródło pisane o ludzie i plemieniu, które tak bardzo zaznaczyło się w dziejach Europy. Nazwa Chorwat, jak twierdzą niektórzy, jest pochodzenia irańskiego, ale naszym zdaniem ma ona pochodzenie aryjskie czyli indo-europejskie, a więc równie irańskie co słowiańskie. Jeden z dopływów Donu w regionie Morza Azowskiego nazywa się Horvatos.

Plemiona chorwackie były podstawą powstających nowych bytów państwowych w środkowej i wschodniej Europie w XIV do XVII wieku NK (VI-IX wieku n.e.). W tym również stanowiły główny składnik ludnościowy Rusi (dzisiejszej Białorusi i Ukrainy) jak i Małopolski – właściwej Chorwacji Białej, przyłączonej do Wielkopolski przez Bolesława Chrobrego.

Sprawy związane z Górą Pałki i plemionami Nowej Koliby opowiadają dalsze taje Księgi Ruty.

d Czarodana – Matka Harów (Panów i Czaropanów) – władców Gór Kamiennych a potem Małopolski. Właściwie to Matka Nurii – złożonej z Nur-Rusji, Hor-Rusji i Mor-Rusji – współzałożycielka wieczystego Grodu Carodunonu-Krakowa. O dziejach Czarodany prawią następne taje Księgi Ruty.

[53] Morze Ledjańskie – czyli Morze Lodziańskie (Lodowe, Białe). Ledjanie ze starożytnych kronik to po prostu ludziea, lądowcy, lodowcy, Lęgowie – Ledjanie, inaczej Ludzie Lodu.

a (ros. Ljudi, lit….., czes …. słow. ……)

[54] Hawelanie inaczej Helwelanie – plemię wchodzące w skład Ludu Wieletów (Weltów skąd także Wełtawianie), Walinów, Wolinian, Welów-Welotów, Helów – Piekielnych Welów. Hawelanie zamieszkiwali nad rzeką Hawelą. Znani z przekazów wczesnej starożytności jako Helwekonia, Heliwelanie. Pochodzili od Oblów, inne ich miano to Hobolanie.

a Szczep zwany Helwekonami jako jeden z pierwszych zasiedlił Białe Góry nad Jeziorem Body, a pochodził z Welu-Helu, półwyspu nadbałtyckiego. Jest to obszar dzisiejszej Szwajcarii. Miano tego szczepu przetrwało jako nazwa całej tej krainy – Helwelia (dziś Helwetia) zasiedlonej potem licznie przez potomków Romajów, Kiełtów i Skandów Lądowych czyli Niemców.

[55] Tą wyspą mogła być Islandia, mógł to też być położony w Ameryce Północnej Weneląd z obwarem Wenedawą. Jednak uważamy że była to Grenlandia, której nazwa wcale nie znaczy i nigdy nie znaczyła Zielona Wyspa, lecz Wyspa Grani (Graniląd, Grańlądia), ziemia graniczna – za którą leżała już Wela-Zaświaty, Kraina Zmarłych i Bogów.

Niedawno (1999,2000) odnaleziono na Islandii ślady najpierwotniejszego osadnictwaa. Okazało się, iż pierwszymi osadnikami na Islandii nie byli Skanowie, lecz Słowianie, którzy zostali następnie wyparci przez Wikingów w głąb wyspy. Twierdzi się że ślad po nich zaginął, jednak w języku staroislandzkim, w którym spisane są dawne sagi widać bardzo mocne wpływy słowiańskie, co świadczy o współkształtowaniu się tych dwóch kulturb.

 

a patrz „Słowianie na Islandii” Newsweek Polska 47/03 str. 88, Biuletyn Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego nr 12/2005, Przemysław Urbańczyk „Zdobywcy Północnego Atlantyku” – Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004, seria: Monografie FNP. Seria Humanistyczna.

b Archeolodzy odnaleźli na Islandii resztki charakterystycznych chat i budowli, typowych dla słowiańskiego budownictwa, w rejonie Sveigakot nad jeziorem Myvatn w północno-wschodniej części wyspy, gdzie na przełomie IX-X wieku pojawili się pierwsi osadnicy z kontynentu europejskiego. Sama nazwa Sweigakot nawiązuje do Światła Świata. Ostatecznym dowodem dużej aktywności Słowian w starożytności na północnych morzach i wyspach oraz półwyspie Skandynawskim jest fakt stwierdzonego na podstawie badań genetycznych znacznego spokrewnienia Polaków z Norwegami.

„The Viking Art Of War”, (rozdział: wikingowie i ich sąsiedzi), Paddy Griffith pisze: „Na południowy wschód od Danii, wybrzeża Bałtyku zamieszkiwały Słowiańskie plemiona, zwane też wendyjskimi. Wenedzi byli równie efektywnymi piratami i kupcami jak sami Wikingowie. Oddawali cios za cios (w militarnym znaczeniu), najeżdżając i grabiąc Hedeby w 1000 roku oraz plądrując Danię, Gotlandię, Olandię i południową Szwecję tak intensywnie, że Zachodni Bałtyk nazywano czasami Morzem Rugijskim (Mare Rugianorum), od słowiańskich piratów z Rany (Rugii). Ostatnie znaleziska skarbów w południowej Szwecji przekonały współczesnych archeologów, że słowiański nacisk był niezwykle silny, a w islandzkich sagach, Wikingami, tzn. piratami są nazywani zarówno Słowianie jak i Skandynawowie”. Drużyną mieszaną słowiańsko (polsko) – skandynawską byli najprawdopodobniej Jomswikingowie. Po roku 1000 zdecydowanie przeważał wśród nich element słowiański.

[56] Żercy Wybłoniów z grodu Wibantarion nazywanego też Widana, lub Wędania, lub Węboniaa twierdzą, że Kir Godów jest tym samym co Sieć Plątów.

a Ptolememusz

 

[57] Morze Wądów – Morze Atlantów, czyli morze międzykontynentalne Wąd-Ląd-Styk (Wądląstyk, Ątlątyk), znane dzisiaj jako Ocean Atlantycki. Morze to  bierze początkową i obecną nazwę od tego samego rdzenia i prasłowa aryjskiego atla – ogień, tlić się – palić się, co Wisła – atla, ątla, istla, wistla – wić się, wijąca się i tląca, płonąca, ognista wić, błyskająca wijka, łyszcząca pątla, ognista rzeka. Słowo to zawiera zarówno element ognia jak i element wody jako że woda – oda, anda, ąda, unda – z przyrostkiem w. Stąd wodnice – undyny, wądyny, Wanda – Wąda, Unda. Jednocześnie słowo to zawiera w sobie znaczenia takie jak wnętrze – wątpia, być może obydwa słowa woda i ogień biorą się z tego samego korzenia oznaczającego sprawczą, wewnętrzną moc życia: atl – ogień żywy, ąd – woda żywa; rozdzielone niewidzialną wewnętrzną wijącą się linią s-wątpią, czyli s-wąt-pącią – linią s-wątpliwą pomiędzy ogniem a wodą (spajająco-rozdzielającą, niepewną, niewidzialną i wewnętrzną tak samo jak to ma miejsce w chińskim in i yang sfery życia: karmienie-wypełnianie i spalanie-wydalanie nadające ruch). Przy czym w atlaagniaapala – zatlić się, zaognić, zapalić się  – to przyrastające do pierwotnej sylaby formy językowe oznaczają kierunek na zewnątrz – ogień bucha, pali się, daje ciepło zewnętrzne, działa z zewnątrz. Woda – ąda, unda, ątar, (etere i water) – daje życie i posiada siły dążące do wewnątrz, jest to życie rdzenne zawarte wewnątrz, w rdzeniu, a i sama woda zawiera się wewnątrz ciała. Jednocześnie w rdzeniu atl, ątląt – tkwi znaczenie ciągłości pomiędzy – czyli wątek, droga i ruch – wąćwaćwić. Nazwa Morza Wądów bierze się także stąd, iż pływali po nim Zerywanie Wądowie, Ątlowie, Ądowie, Wundyni, Atlanci czyli Olbrzymi.

 

[58] Mowa tutaj o kamiennych kręgach w Węsiorach i Odrach na Pomorzua. Węsiorami – nazywano duże bajorki – chorągwie z zapisami, węsiorkami – małe bajorki z zapisami. Bajorami zwano duże barwne proporce w barwach przeznaczonych danemu bogu lub tynowi świętemu, bajorkami – barwne wstążki w bożych maściach, zaś wisiorkami – metalowe, brązowe i żelazne albo srebrne i złote poświęcone bogom wota.

a Kamienne kręgi w Odrach i Węsiorach oraz bliskiej okolicy tych miejscowości, stanowią największy po Stonehenge kompleks kręgów świętych w Europie. Powstały one w tym samym czasie co Stonehenge i pełniły podobna rolę. Ostatnie badania przeczą tezie że zostały one wykonane przez Gotów w II wieku ne.

 

[59] W Gąsieckua nad Soławą w Łużycach Zachodnich, grodzie należącym w czasach Nowej Koliby do Sidiczów (Sidziczów), a wcześniej Drzewian, a jeszcze wcześniej Wenedów (Wędów), zaś w czasach Starej Koliby należącym do Zerywanów, znajdował się obwar świątynny z trzech kręgów drewnianych. Do dzisiaj zachowały się dwa z tych kręgów. Jest to najstarszy znany dziś obwar świątynny w Europieb, czyli obwarowany krąg służący modłom, składaniu ofiar, mierzeniu czasu i wyznaczaniu ważnych dat świętego kulędarza.

Krąg średnicy siedemdziesięciu siedmiu metrów był otoczony palisadą, na której obwodzie znajdowały się trzy bramy: jedna wyznaczała punkt, w którym Słońce wschodzi 21 grudnia, druga – punkt zachodu Słońca tego samego dnia, trzecia zaś prowadzi na północ. To odkrycie archeologów i ich ustalenia wskazują, że mamy do czynienia z ziemskim odwzorowaniem Kłódzi Swąta. Trzy bramy wyznaczają punkty ważne dla ustalenia wszystkich dorocznych dat, które wyznaczano na podstawie obserwacji ruchu Słońca względem nich. W ten sposób można było wyznaczyć Przesilenia i Równonoce, czas rozpoczęcia siewów i zbiorów zbóż, terminy świąt zmarłych i inne ważne święta.

Gąsieck leży blisko Niebórza, miejsca, gdzie wcześniej znaleziono Niebiański Krąg zwany Kręgiem z Nebry. W lasach niedaleko Niebórzac, gdzie również żyło w XIV wieku NK (VI wieku n.e.) plemię Sityczów (Sidyczów) z grupy Drzewian, zaś wcześniej w epoce brązu mieszkało jedno z plemion dużego ludu Wenedów, na wzgórzu Międzygórad, odkryto tajemniczy dysk, liczący sobie 3600 lat (data powstania dysku prawdopodobnie 2000 p.n.e., data pochówku książęcego 1600 p.n.e. – w czasach Bierły-Obdzierły i Widnura I Wodyna), z wyobrażeniami Słońca, Księżyca i gwiazd. Dysk służył kapłanom świątyni Sołów lub Wiłów, jako narzędzie odmierzające czas roku, do obserwacji nieba, wyznaczania czasu przesileń i równonocy, wyznaczania czasu ważnych czynności związanych z hodowlą zwierząt i uprawą ziemi i określania chwili obchodów świąt. Dysk pozwalał ustalić chwilę ważnych świąt zarówno w układzie roku księżycowego, jak i roku słonecznegoe.

W jamie na wzgórzu Międzygóry oprócz dysku znaleziono wykonane z brązu miecze i topory. Dokładnie w tym samym czasie kiedy powstał dysk, wzgórze Międzygóry otoczono palisadą oraz rowami, przekształcając je w miejsce święte służące obserwacji nieba i obliczaniu czasu. W okolicy Niebórza rozrzuconych jest też około tysiąca kurhanów z epoki brązu kryjących groby możnych wojowników. Wskazuje to, że ziemia ta znajdowała się w opiece Harów-Chrobatów – Strażników Grobów Królewskich.

Dysk posiada złote dodatki przedstawiające Słońce, sierp Księżyca i 30 Gwiazdf. Jest to najstarsze znane wyobrażenie nieba. Siedem złotych kropek skupionych na dysku w jednym miejscu to odwzorowanie słowiańskiej Kwoki z Pisklętami (Plejad). Na dysku z Niebórza Księżyc przedstawiony jest w czwartym-piątym dniu od nowiu. To wskazówka, że dysk służył do ustalania miesiąca wyrównawczego miedzy kalendarzem słonecznym i księżycowym oraz wyznaczania pór świąt związanych z równonocami i przesileniamig. Dysk wykuto z miedzi pochodzącej z Alp a pokryto go złotem wydobytym w Siedmiogrodzie.

Dysk z Niebórza świadczy o wysokim poziomie sztuki i wiedzy ludności wenedzkiej. Jego odkrycie w połączeniu z pozostawionymi licznymi kamiennymi kręgami oznacza, że najwcześniejszym ośrodkiem wiedzy o niebie i gwiazdach nie był Babilon, lecz ziemie Królestwa Sis zamieszkiwane przez Kiełtów i Wędów (Wenedów). Najsłynniejszym świętym kręgiem powędzko-kiełtyjskim (powenedzko-celtyckim) jest Rujawyż na Wielkiej Wyspie, który dzisiaj jest znany jako angielskie Stonehenge. Pierwsza budowla Rujawyżu powstała w roku 2800 p.n.e.. Później krąg ten był doskonalony i kilkakrotnie przebudowywany.

a Dzisiaj niemiecki Goseck nad Salą, Saksonia-Anhalt, gdzie dokonano powyższego odkrycia w 2004 roku.

b Znaleziono tam skorupy ceramiki sprzed siedmiu tysięcy lat.

c Niebórz leży 25 kilometrów od Gąsiecka. Lotnicze fotografie sugerują, że i w innych miejscach Zachodnich Łużyc mogą zostać odkryte podobne konstrukcje. Oficjalnie do tego momentu istniały tylko pogłoski, że ludzie epoki wczesnego brązu obserwowali niebo. Dziś wiemy, że są ślady i dowody o których oficjalna nauka nie mówi. Obserwujemy jak naukowcy powoli sami przekonują się, że ludzie u schyłku epoki kamienia nie byli tak prymitywni jak się wydawało. Obecnie miejscowość nazywa się Nebra i leży w Niemczach Wschodnich, na dawnych ziemiach słowiańskich należących do Drzewian a wcześniej Wenedów. Ziemie te zostały zagarnięte przez Niemców około roku 1200 n.e. Mimo zaciekłej germanizacji, która trwa już ponad 800 lat i obejmuje tereny Załabia i Nadłabia, Austrii i Szwajcarii oraz Pomorza Zaodrzańskiego wciąż żyje tam grupa Łużyczan mówiących w dwóch językach słowiańskich – dolnołużyckim i górnołużyckim. Unia Europejska aprobuje tę germanizację.

d obecnie Mittelberg

e Dysk waży 2,1 kg, wykonany jest z miedzi, ma średnicę 32 cm

f Wykopany przez rabusiów, w lutym 2002 roku dysk wpadł w ręce szwajcarskiej policji, gdy próbowali sprzedać swoje łupy. Natychmiast stał się sensacją naukową i obiektem propagandowego przywłaszczenia przez Niemcy dla kultury germańskiej lub celtyckiej.

g Kalendarz słoneczny jest oparty na położeniu Ziemi w stosunku do Słońca i rok ma w nim 365 dni. Drugi – na obrotach Księżyca wokół Ziemi i rok ma tu tylko 354 dni (tyle trwa 12 obrotów). Oznacza to, że rok księżycowy stale przesuwa się w stosunku do dłuższego o 11 dni roku słonecznego. Oba kalendarze można jednak zsynchronizować, dodając 13. miesiąc. Babilończycy dodawali 13. miesiąc, gdy na niebie było widać Księżyc w postaci cztero-, pięciodniowego rogala oraz gdy widoczne były Plejady. Ten układ zdarza się raz na dwa-trzy lata i dokładnie taki widać na dysku. Jego twórcy znali więc regułę, którą Babilończycy – autorzy podstaw współczesnej astronomii – opisali tysiąc lat później.

 

[60] Węzeł Wida (Widuzeł)– znany później po kolonizacji i wyprawach Wędów Susłów jako Vendssysel (Wędosuseł) na północy Jutlandii.

[61] Jezioro Widnura, znane Romajom jako Lacus Venetus

[62] Widzkie Domowisko – ziemie położone w Alzacji, jeszcze w XVIII wieku n.e. nazywane Wendenheim.

[63] Wenedonia, zwana też Venetveldea – rozległa ziemia na wybrzeżu pomiędzy ujściem Łaby a ujściem Renu należąca jeszcze w XII wieku n.e. do słowiańskich Drzewian.

a zapisana przez kronikarzy Franków w VIII i IX wieku w Annales s Amandi i Annales Regni Francorum)

[64] Obwar Węda (Wenda) dał początek nazwie Windonia dla tego regionu, który do dzisiaj zwany jest Wandea – czyli Ziemia Wenedów – zwłaszcza okolica dzisiejszego miasta Vannes w Bretonii.

Imię Wenedów jest jednym z dwóch równoważnych używanych przez wszystkich kronikarzy od starożytności na oznaczenie Słowian. Drugie używane imię to Sklawini. Uważana za trzecie miano nazwa ludu Antowie jest tylko ułomną romajską próbą zapisu i wymowy nazwy Wątów Nadciemnomorskich – Wątowie-Wądowie, Antowie. Najprawdopodobniej została ona skojarzona przez kronikarzy romajskich i przyjęła się, ponieważ w romajskim odczuciu oddawała ona historyczny aspekt obecności tego ludu w dziejach świata, akceptowany przez Greków – jego odwieczność, starożytność – antycznośća.

a Antowie – Skołoto-Słowianie znani są kronikom greckim z około III wieku n.e. O Scytach-Skołotach Biblia pisze, że są oni ludem odwiecznym, antycznym, wojującym od niepamiętnych czasów.

[65] Mormoryka, Mormorzyce, Murmorze – Ziemia położona najdalej na zachód czyli ku zapadowi Ziemi, jeszcze dalej niż Wenedonia, Załukomorze (Pomorze) i Łukomorze (Ziemie Istów). Poświęcona Tynowi Morów, leżąca u brzegu Morza Wądów – Morza Ognistego (Atla) i Wodnego (Ądla), które wiedzie w Zaświaty, należące już do Welów. Ziemia Morów leżąca nad Morzem Mórza.

a Łukomorze obejmowało wschodnie brzegi Bałtyku od Zatoki Botnickiej po ujście Wisły. Pomorze, czyli Załukomorze, obejmowało ziemie od ujścia Wisły na wschodzie po półwysep Jutlandzki na zachodzie. Wenedonia – rozciągała się od Jutlandii na zachód, za ujście Renu (Grani). Murmorze obejmowało Półwysep Bretoński znany też jako (M)Armoryka i Wandea.

 

[66] Carnec lub Cernec w Wędonii – dzisiejszy Carnac we Francji (Bretonia), dawna Winidonia, czyli ziemia Wenedów.

 

[67] Wielka Wyspa zwana była później Brytanią. Mała Wyspa u jej brzegu to wyspa znana dzisiaj jako Isel of Wight (zerywański Isep Wentor)a. Wyspa Lewa z kręgiem w Kołoniżu poświęconym Kirom Północy, dziś znana jest jako Lewis z Kręgiem Callanish, a Święty Krąg Oroj-Rujawyż nazywany jest Stonehenge.

 

a Gowędo jest znane jako gród walijski, współczesne Gwynedd, dawniej także Wenedotia. Ląd nad rzeką Duną (Lądtyn, Londuna), późniejszy kiełtyjski Lugdunum. Rzeka Duna – toń, dunaj – podobnie jak w nazwie Dunaj, znana jest dzisiaj jako Thames – Tamiza.

W Walii w czasach Kultury Łużyckiej (ok. 1600 pne) wydobywano miedź i produkowano narzędzia z brązu.

Witea leżała w miejscu, które dziś znamy jako Hwen nad rzeką Witą w hrabstwie Winchester u ujścia rzeki do Cieśniny Solent. Sam Winchester obecny to dawne Wenta Belgorum – Węta albo Wentonia. W pobliżu leży także Wyspa Wight na której był zlokalizowany obwar Wentor. Święte Kamienne Kręgi Wielkiej Wyspy znane są dzisiaj jako Stonehenge i Callanish na Wyspie Lewis w Szkocji.

 

[68] Dzisiaj znane jako położone na terytorium Austrii nad brzegiem Dunaju miasta Wendene, Wierma czyli Wiedeń i Wins.

[69] Morze Ciemne – Morze Czarne – Morze Czarnogłowa, Morze Mora – Morze Marmara, Morze Żywe – Trójcy Bogów Życia – Bodów (Adriatyk), Rodów (Morze Egejskie) i Sporów-Śreczów (Morze Środka) –  Śródziemne, Morze Mazów – Morze Mądów (Mokoszów) – Morze Azowskie, Morze Koszerskie – Morze Koszów-Plątów – Morze Kaspijskie, Oral – Jezioro Aralskie, Morze Jaryły, Bajkał – Czarne Jezioro Kauków, Morze Windyjskie (Południowe, Dażbogów, Sołów) – Ocean Indyjski.

[70] Takla Makan – pustynia na której znaleziono około 600 zmumifikowanych pochówków Tokharów – ludu indoeuropejskiego, pochodzenia skołockiego, znad Danapru, który przywędrował tutaj około 2000 roku p.n.e., przyprowadzając pierwsze oswojone konie do Chin. Osadnictwo Tok Harów czyli Harów Toka trwało tutaj setki lat. Takla Makan po chińsku znaczy „jeśli tam wejdziesz już nigdy nie wrócisz”a.

Góry Karahary, czyli Czarne Góry znane są dzisiaj jako Karakorum.

a Wschodnioharyjskie podanie o Wielkim Toku i jego walce z Widnurem przejęło chrześcijaństwo, czyniąc z Utokły-Utiekły-Uciekły świętą Teklę, przed którą rozstąpiły się skały, gdy była ścigana przez chcących ją żywcem spalić pogan.

[71] Koszatyrowie z Koszmirua – plemię zerywańskie, które podobnie jak niegdyś Łukomorzanie pod wodzą Ługa, wyszło z Koliby pod wodza Koszerysa, zwanego też Kozyrysem. Zamieszkało ono po południowej stronie Gór Świata w Windii dużo wcześniej nim tutaj przybył Widnur. Władcy tego plemienia oddali się we władanie Ciemnych Mocy i czcili wyłącznie Trzynastu Ciemnych Bogów. Przez zapisy Baji zostali wyklęci, podobnie jak sam Koszerysb, syn boginki Gędby. Najważniejszym dla nich tynem boskim zawsze pozostawał Tyn Plątów, Władców Koszu, czyli kosego, krzywego losu – przypadku. Knowanie, zatajanie wiedzy, nie mówienie prawdy, ich zdaniem, bardziej wiedzie świat do miru – pokoju niż czyni to otwartość. Stąd dali krajowi, w którym osiedli wyszedłszy z Koliby, miano Koszmir, ale przez innych Zerywanów kraina ta była nazywana Koszmarem.

Koszatyrowie, Koszetyrsowie – władający koszem – kosym losem, tyrs – berło, oznaka władzy królewskiej i tytuł władców w królestwie Sis.

a W brzmieniu sanskryckim Mahabharaty – Kszatrijowie z Kaszmiru.

 

b Koszerys, Kozyrys – przez Egipcjan czczony jako bóg podziemi władca Pól Jaru, Pan Zmarłych i Zaświatów – Ozyrys.

[72] Krainę Harusów – Horosz, Mahabharata nazywa Hariwarszą – rozciąga się ona pomiędzy Dolinami za północnymi stokami Gór Świata a jeziorem Orol.

Patrząc od Morza Windyjskiego poprzedza ją osadzona na północnych stokach Gór Świata Ziemia Porusów lub Poruszów, półniebian rządzonych przez ród w linii żeńskiej pochodzący z Jaksów-Jakoszówa. Chodzi tutaj o część Horoszu – Poruszę, która należała w tym czasie do plemion Porusów z Harusów z Ludu Nurów. Ród Jakosza (Jaksów, Jaksza) to królewscy potomkowie w prostej linii Koszerysa.

Dalej ku południu rozciąga się położona na południowych stokach Gór Świata, czyli Himalajów – Ziemia Koszmir, należąca do Koszetyrsów. Najdalej zaś na południe wysunięte były plemiona zerywańskie także pochodzące od Koszerysa – Koszanie, którzy nie podlegali władcom Horoszy, ani nie utrzymywali z dawnymi pobratymcami żadnych związków.

Porusowie – tutaj pokonani przez Orodzunęb przewodzącego plemionom ludzi-nieludzi z Żółtych Ludów – dotarli do Windii razem z Widnurem i Harusami. W opisywanym momencie byli rządzeni przez warnę koszatyrsów z drugiej strony gór, choć ich władcy byli wciąż lennikami podległymi Horoszy.

Północny odłam Porusów zmieszany z Istami utworzył plemię, które zamieszkało nad Bołotykiem i znane jest kronikom jako Prusowie. Tam, w Wędii, sąsiadowało ono zresztą podobnie jak w Windii, z potomkami Koszerysa – z północnego odłamu Koszetyrsów – Koszebami (Kaszubami).

Łącznikiem między północnymi Koszanami a południowymi Koszetyrsami byli z kolei Koszerowie (Kozerowie), zamieszkali nad Morzem Mazowskim, znani z późniejszych czasów jako Chazarowie.

Istniało także północno-zachodnie skrzydło Jakoszów – Jakoszanie w dzisiejszej Małopolsce, których grodem były w późniejszym czasie Jakuszowicec.

Plemię nadbałtyjskich Porusów przetrwało do końca XVI wieku n.e. a w wiekach X – XIV toczyło krwawe boje w obronie Wiary Przyrody i własnej tożsamości, najpierw z Polską Piastów (Polęchią), a potem z Zakonem Krzyżackim.

Koszetyrsowie dotarli do ziem windyjskich pod wodzą Koszerysa znacznie wcześniej niż Widnur i zamieszkali ziemię nazwaną przez siebie Koszmir.

Koszebowie przetrwali do dzisiaj nad Bałtykiem.

a W oryginale: Kimpuruszów, półniebian, potomków matek z niebiańskiego rodu Jaksza

b W oryginale Mahabharaty – Ardżuna. Zwraca też uwagę związek między Hariwarszą a Warszawą założoną przez Mazonki Sawy i Serbów Warsza.

c W Jakuszowicach odkryto osadę czynną między II wiekiem pne i V wiekiem n.e. Znaleziono tutaj także grobowiec wodza – prawdopodobnie huńskiego kaganboga z IV-V wieku n.e., z bogatym wyposażeniem książęcym.

[73] Cały fragment w cudzysłowie jest cytatem z jednego z najstarszych obok Wedy zapisów dziejówa, z Mahabharaty (świętej księgi Hinduizmu). Niektórzy twierdzą że Ordzuna był jednym z tysiąca synów Toka Maha, czyli Uciekły z Harów, inni prawią, że był jednym ze stu synów Koszerysa.

Miano Jaksza kojarzy się nieprzypadkowo z imieniem jakie często przybierali władcy Słowian Zachodnich – Jaksa, np. Jaksa z Kopanicy książę wędyjskich Stodoran znad Łaby, zwanych też Hawelanami lub Hobolanami, których siedziby znajdowały się w miejscu dzisiejszego Berlina (Kopanica, inaczej Copnik, copnica – w języku połabskim znaczy góra. Jest to dzisiejsza dzielnica Berlina – Koepenick). Jaksa z Kopanicy zmarł w roku 1978 NK (1178 n.e.), a był także prawowitym władcą Brenny (Brandenburga) zagarniętej przez Albrechta Niedźwiedzia Brandenburskiego w 1957 roku NK (w 1157 roku n.e.) i odzyskanej na krótko przez Jaksę przy dużej pomocy Polaków.

Jaksowie (Jakosze) – czciciele Kosza (Przepląta) – plemiona Jakoszów z Windii i Jakoszanów z Harusji w Ziemicy Nurów, czyli późniejszej Białej Chorwacji i Małopolski, a także kapłani-wojownicy – tak jak Kosezi, nazywani jaksami.

 

a W oryginale, w sanskryckich zapisach podaje się następujące brzmienia nazw: Guńhaków nazywa się Guhakami, Gądharwów nazywa Gandharwami. Guńhakowie – Guniowie Hakowie (Hunowie Hakownicy), Gandharwowie – Gąto-Harwowie, mieszne plemię wenedo-nuruskie. Mamy tu do czynienia z typowymi kłopotami wymowy i zapisu słowiańskich nazw, z którymi boryka się cały świat do dzisiaj. Guńhakowie – możliwe także, że był to odłam Guniów Hakowników – Hakościrowie.

[74] Istnieje ważne podanie o mazonce Kejkaji, królewnie skołockiego plemienia Kajkejów będących odłamem Skrytów z Ludu Mazów, zwanym przez Bierygów (podziemnych kapłanów-kopaczy) Skrytowyrwami. Była ona córką tyrsa Świętopełka, Pana Koni. Ratuje ona Świat od zagłady każdego dnia karmiąc zebranymi przez siebie Wodami Świata  nienasyconą gardziel ognistego konia Wodognia, będącego wcieleniem słusznego gniewu mudry Urwy. Ten gniew, jako palący płomień tysiąckroć mocniejszy niż słońce,  rzucił on za namową przodków w morze, aby nie zniszczyć Wszego Świata. Podanie to jest znane Wedom, a Wedy przekazują nazwę Vadavagni (woda w ogniu) – jako Koński Łeb. Urwa – zrodzony z biodra, jest ostatnim z Brzeganów i ostatnim z Bierygów (z rodu i z gromady kapłańskiej podziemnych kopaczy) w Windii. Wszyscy męscy krewniacy Urwy zostali wymordowani przez wrogi ród Skrytowyrwów, samego Urwę uratowała matka zaszywając go w biodrze i ukrywając się na górze Himawanta. Po powtórnych narodzinach z biodra matki Urwa błyszcząc jaśniej niż tysiąc słońc, oślepił wrogów i pomścił krewniaków. Zamierzał nadto wewnętrzne swe płomienie gniewu skierować przeciw światu, ale duchy przodków odwiodły go od tego czynu. Cisnął więc płomienie gniewu do oceanu w okolicach Bieguna Południowego, gdzie płonie on jako ogień podwodny w kształcie „vadavagni-kobylej głowy”.

 

Czy ‚vadavagni‚ można tłumaczyć jak to uczyniono powyżej, ‚ogień podwodny‚? Naszym zdaniem można, bo czyż istnieje coś straszniejszego od płonących wód, wód które przecież najczęściej gaszą płomienie, czyli ratują przed pożarem. Jest więc to co do istoty baju, najlepsze tłumaczenie, bo ‚vada v agni‚ (woda w ogniu) to ogień, którego nie można zgasić, więc może bezsprzecznie zniszczyć świat.

 

a Zwraca uwagę podobieństwo odległego pozornie indyjskiego nazewnictwa do nazewnictwa znanego dobrze z Polski np.: góra Himawant – góra Gniewąd (Giewont), Hariwarsza – Warszawa, vada – woda, agni – ogień.

[75] Chodzi tutaj o znaną kronikom skandynawskim Ziemicę Viniland leżącą daleko na zachodzie i północy Ziemi, za Morzem Wądów – zwanym  Wądlondstykiem (Ątlądtykiem – wód i lądu stykiem, wąd – wody i tląt – ognia – stykiem najbardziej zapadnim miejscem na Ziemi, gdzie wody łączą się z lądami i niebem, gdzie zapada słońce-Ogień Ziemi, gdzie wszystko staje się jednym Gościńcem – Drogą Ptasią (Drogą Straszów, Mleczną Rzeką Kary, wiodącą prosto w Zaświaty, na Welę – Styks), oceanem znanym dzisiaj jako Atlantyk. Winilandem nazywa się ziemie położone dalej na zachód niż Istla (Isep Ątlądu, Isep Tlący – Islandia) i Wyspa Granilądu (Grenlandia, inaczej Ziemia Graniczna). Muszą to więc być ziemie położone już na Weli, albo tuż przy granicy Ziemi, czyli w obecnej Ameryce Północnej.

Ostatnie badania archeologiczne potwierdzają fakt kolonizacji pierwotnej Funlandii przez ludy uważane za wikingów. Skład etniczny plemion wikingów nie był jednorodny. Między wikingami, tak jak w ogóle pomiędzy Skanami czy później Niemcami, żyło wielu Słowian. Potwierdzają to dobitnie ostatnie badania genetyczne – wiadomo już, że Niemcy mają 30% genów słowiańskich w swojej populacjia, język staroislandzki był tak przesiąknięty słowianizmami i słowiańskimi wyrazami, że sugeruje to co najmniej 50% udział Słowian w wyprawach Wikingów i potwierdza mocno ich osadnictwo w Islandii, Danii, Norwegii i Szwecji. Tymi osadnikami byli, naszym zdaniem, słowiańscy Wędowie (Wenedowie), których pobyty potwierdzono archeologicznie także na Islandii.

a 25 listopada 2007 roku w Niemczech podano wyniki badań nad genotypem Niemców, prowadzonych przez firmę Igenea. Okazało się, że statystycznie germańskich przodków ma tylko ok. 6% Niemców. Przodków semickich ma ok. 10% mieszkańców Niemiec, słowiańskich ok. 30% – reszta, ok. 50% ma przodków celtyckich.

Podobne badania przeprowadzone w Polsce wykazały, że wbrew pozorom naród Polski jest bardzo homogeniczny i podobny genetycznie do ludów Iranu, Afganistanu, Pakistanu i północnych Indii, a więc terenów, które zostały zasiedlone przez Ariów ok. 2000 – 1700 p.n.e.

Zatem jasno wynika z owych badań, iż Niemcy to w istocie nie germańska, lecz mieszana grupa pochodzenia celtycko-słowiańskiego, z niewielką domieszką Semitów i Skanów – prawdziwych Germanów. Tak zwani, przez Rzymian, Germanie byli celto-słowianami, a Wenedowie słowiano-skołoto-istami. I u jednych i u drugich istniała domieszka skańska czyli germańska, ale u Celto-Słowian na tyle znacząca, że dzisiaj mówią oni językiem niemieckim, który jest mieszańcem celto-skańsko-słowiańskim.

[76] Zapisani także przez kroniki jako Wicikovici, czyli kowający wici. Chodzi tutaj o Listkowiców-Łyskowiców z Góry Pałki, których kapłanami była Gromada Wicików Kowali, czyli Kowitów. Taja wskazuje, że Łyskowice pałkińscy są potomkami wtajemniczonych wojów z plemienia Czudełosa, z którego to plemienia wywodzą się też:

Koszetyrsowie – rządzący całymi Indiami, jako uprzywilejowana warna władców i wojowników,

indyjscy i słowaccy Koszanie (Kuszanowie z Indii oraz słowaccy Koszyce z grodem w Koszycach),

naddońscy Kozerowie (Koszerowie-Chazarowie, Kumańcy),

nadbałtyccy Koszebowie ze swoim głównym grodem Koszalinem,

Kosezowiea będący warną wojowników i kapłanów Serbów Południowych w ich Świętej Ziemi – Kosowym Polu,

wreszcie Kozacy, stanowiący harmię obronną chłopów Ukraińskich i wschodnich rubieży Rzeczpospolitej Szlacheckiej (Sarmackiej). Ci właśnie byli szlachtą Rusów Właściwych (Czerwonych) – Gerrusów, znad Gerros  – owymi walecznymi gierojami-gerosami (herosami).

a To do tych tradycji bardzo archaicznych i do tych związków, odwoływał się wcale nie przypadkiem szlachetnie urodzony, wielki wojownik Polęchii – Polski, Tadeusz Kościuszko – tworząc w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej w roku 1794 powstańcze oddziały Kosynierów spośród chłopstwa dawnej Białej Chorwacji, czyli Harii-Harusji.

Oddziały kosynierów brały udział także w powstaniu listopadowym (bitwa pod Ostrołęką) i w powstaniu styczniowym (między innymi w bitwach pod Węgrowem i pod Grochowiskami). W czasie kampanii wrześniowej 1939 powstała jednostka kosynierów gdyńskich.

Udział chłopów krakowskich w insurekcji kościuszkowskiej sprawił, że ludowy strój krakowski stał się mundurem wojskowym piechoty złożonej z Krakusów i Kosynierów. Kosynier był ubrany w tradycyjną białą sukmanę spiętą pasem. Na ramiona zarzucał brązową gunię (element dawnego stroju huńskiego), na głowę wkładał czerwoną rogatywkę lub tyniecką magierkę, na nogi – buty z cholewami. W ręce natomiast miał kosę nabitą na sztorc, a za pasem zatkniętą – siekierę.

Kosynierzy pojawiali się także podczas powstań chłopskich w Słowenii.

[77] Pyłozłotogłowi (Pyłożgłowie, Połyskowie, Połyskowice, Płajskowie, Pelazgowie) – pierwotni mieszkańcy Skryty – w istocie skołoccy Połuczanie, którzy tu przyszli z Gór Pałuki – Świętogór-Łyskogór, połączeni z Czarnym Ludem miejscowym, zwani przez Romajów Pelazgami. Miano niewytłumaczalne w językach romajskich ma oczywiste znaczenie w skołockich, słowiańskich i istyjaskich językach. Mieli włosy koloru czarno-złotego pyłu wulkanicznego, a niektórzy wręcz włosy złote lub rude.

[78] W opowieści wedyjskiej o Vadavagni – gorejącym pod morzem płomieniu gniewu mędrca – Skrytowyrwowie, czyli Skrytowie z wyspy Skryty zostali zapisani jako Krytawirijowie, a mędrzec czy też mudra Urwa został zapisany jako Aurwaa.

 

a Można to odczytać więc jako Urwa lub jako Orwa. Opowieść o Urwie ostatnim bierygu windyjskim i jego strasznym gniewie zawarta została w Mahabharatcie – Księga Pierwsza – Adi Pharva, Opowieść Siódma – Obrona przed skutkami żądzy i gniewu.

[79]  Skrynt – Labirynt, ale nie każdy tylko taki, który kryje w jakimś miejscu skrzęt – czyli skarb i złożony jest ze skrętów – czyli zwojów rozgałęziających się w różne drogi, z których jedne są ślepe, inne powracające, inne zaś wiodące do celu. Taki skrynt znajdował się na wyspie Skrycie, gdzie kryje się najprawdopodobniej największa Taja Świata – Ostatnia Taja, Taja Osta będącą też Tają Swąta, czyli Tają Taj. Ta Taja zwana jest także Tają Trzydziestą i Pierwsząa.

a Trzydziesta i Pierwsza a więc nie Trzydziesta pierwsza, a jednocześnie jednak trzydziesta pierwsza, ponieważ Pierwsza jest Taja z Księgi Tura. Jak widać 31 daje  Świętą Czertę 4 – pełnię boskości Świata, oraz zamyka w sposób doskonały Koło Świata.

[80] Gwiezd, Gwizd – król miejscowych ludzi-nieludzi, Pyłozłotogłowych-Połyskowiców, zrodzonych z pomieszanych Połuczan z Gór Pałuki  i Czarnego Ludu zamieszkującego Skrytę przed przybyciem Połuczan i Harówa, władca znany z mitologii Romajów jako Asterios – Gwiezdnik.

a Tu w rozumieniu Ariów, Indoeuropejczyków, Ludów Bharatu (Morza) lub  Wharatu (Gór Hara), jak my uważamy, według Księgi Wiedy Wiary Przyrody.

[81] Obwar Miły Wędzie, inaczej Miłowęda, to ten sam co znany z mitologii Romajów obwar Milet założony przez Sarpedona, czyli naszego Serpętę. Hetyci zapisali go w swoich kronikach jako Miluwatta – a więc Miło-węda.

[82] Skrytowie znad Danapru – Skrytyńcy-Ukraińcy, czyli Skrytowie, którzy zostali jako kapłani nad Dnieprem. Była to garstka wtajemniczonych kapłanów, ponieważ prawie wszyscy Skrytowie poszli na południe (Wyspa Skryta) i na wschód (Skrytowyrwowie). Jedni zaliczają ich do ludu Mazów inni do Budynów, czyli Nurusów (Nurusyjczyków).

[83] Wyrodna Jarodawa (Orodna) i Wydra to znane mitologii Romajów Ariadnaa i Fedra. Były one skrytyjskimi zdrajczyniami a przez Romajów były czczone niemal jak święte z tego właśnie powodu. Bowiem dla Romajów to wszystko jest święte co dla Sistanów jest wredne, wydrowate i wyrodne. Romaje są potomkami wyrzutków z plemienia Zerywanów (Wyrodomajów) i Czarnych oraz Czerwonych Ludzi-Nieludzib.

a W ludowych podaniach słowiańskich występuje synonim, Diabła, który nazywa się Aridnyk, co inaczej Oridnyk. Jest to wyraźne nawiązanie do imienia Orodny-Ariadny i ślad jaki przetrwał w przekazach ustnych od starożytności. Pisze o tym w Kosmologii dawnych Słowian Artur Kowalik – patrz str. 108 przypis 237 (Wydawnictwo Nomos, Kraków 2004)

b patrz Taja 22

[84] Postacie te są znane także z mitologii Romajów jako Dedal i Ikar. Ich imiona są bardzo swojskie i brzmią nam w uszach znajomo, a to z powodu bogini Dodoli – Pani Doli Człowieczej i z powodu miana boskiego ichoru – krwi bogów, skąd także imię Igor (Ihor, Ihorus). Dla nas to dwaj skołoccy niewolnicy ojciec Dodoł i jego syn – Ichorus, czyli Igor Rus lub inaczej Igor Rudy. Dodoł i Ichorus to jednocześnie ostatni dwaj męscy potomkowie mudra Bierygi i wszystkich Brzeganów. Duch Brzeganów odrodził się w Nowej Kolibie w plemieniu Brzeżan i Brzozów, ale ich krew i ciało nie miały już ciągłości od Zerywanów-Brzeganów. Dodoł był jednocześnie mudrem czyli kapłanem wiedzy Wiary Przyrodzonej i synem bogini Dodoli.  Jego dola mówi wiele o tym na co powinien być zawsze przygotowany człowiek w starciu ze Światem i daje wiedzę, jak postąpić w obliczu nieszczęścia – na pewno nie wolno się załamywać jak Dodoł, bo to prowadzić może to wymarcia rodu i ludu.

 

[85]  W tym miejscu Wiara Przyrody łączy się z Wiarą Zoriańską głoszoną przez Żar-zdusza (Zaratusztrę) – kapłana z plemienia Spisów, który był odszczepieńcem od Wiary Przyrody i głównym wieszczem tej nowej wiary w Bogotroji, Skołotą-zdrajcą przygarniętym przez Persów – o czym prawią kolejne Taje Księgi Ruty.

[86] Świętopełk II Waćpan – inaczej znaczy to Świętopełk Pan Koni. Słowo waćpan ma wiele znaczeń ponieważ jest określeniem świętego męża, pana i władcy będącego wojem i kapłanem. Słowo to ma związek nie tylko z wicią – właścią, włością, własnością, wiedą-wiedzą i woj-owaniem, wojskiem oraz uwijaniem – zakładaniem, budowaniem, ochranianiem własnych dóbr, waść – właściciel, panujący nad ziemią, pan – ale także jest mocno związane ze starym wspólnym praaryjskim określeniem  – aśpa, aspa – co znaczy koń, a więc waśpan-waćpan, acan – woj posiadający konia, konny wojownik. To określenie przetrwało u Irańczyków (Persów) i stało się nawet członem imion własnych królów takich jak Gusztasp, Wisztaspa, Dżamaspa i wiele innych. U Słowian pozostało w określeniach szlachty – waść, waćpan, acan, władyka oraz w imieniu Włast.

*

Według podań Słowian Południowych i Słowian Wyspowych, Skołotów Małmazyjskich (Małoazjatyckich) i Skołotów z Gór Kauków oraz podań Kaszubów i Prusów-Brusów oraz innych Istów, Harów Windyjskich, a także Chąśników i Wicikowitów Północy.

Podziel się!