Pogańskie słupy nagrobne Sekielów i Siedmiorodzian na Uhorzu-Węgrzech
Ostatnio w Szczecinie
Czesław Białczyński – pogańskie słupy nagrobne Sekielów i Siedmiorodzian na Uhorzu-Węgrzech
Kopijniki są starą grzebalną tradycją wojowników, a ponieważ Madziarzy przybyli ze Stepu w IX wieku jako armia pomocnicza ściągnięta na Uhorze – dawniejszą Ziemię Czaropanów Nadwiślańskich (Wiślan i Wawelan), zwaną też Harią-Harwatią lub Harharią, którą zamieszkiwali Słowianie, to też pozostając tutaj i obejmując w końcu nad tą nieco opustoszałą z różnych względów wojennych (od 486 roku NE) równinną ziemicą leżącą u stóp Harpat (stąd U-Har – Uhorze i U-Gor – Ugry/Ugory, i dalej miejsce puste, puszta – ugór) oraz wprowadzając swoje zwyczaje z Wielkiego Stepu odnowili tutaj niejako tradycję pochówków oznaczanych słupem, typową dla wojowników starożytnego Sistanu. Było to niejako wzmocnienie starej tradycji słowiano-aryjskiej na ziemi mocno wyludnionej w związku okresem pogranicznych wojen z Rzymem, które trwały tutaj w Panonii około 600 lat. Od chwili kiedy Panonia jako jedna z ziem na północnym brzegu Dunaju/Isteru została opanowana przez Rzym miały tutaj miejsce procesy degradacji ludnościowej (masowe pobory do armii Rzymu i masowe niewolnictwo), kulturowej i technologicznej, aż doszło do przetrzebienia Słowian i Celtów, którym przybyli Hungarowie narzucili swój język z grupy języków feńskich (syberyjsko-fińskich) mocno odbiegający od słowiańskiego, ale też stroscytyjskiego, czyli hunoawarskiego (znanego z Awesty i z Ajurwedy Sanskryckiej). Zwycięstwo Wielkiej Sarmacji w wojnie z Rzymem i doprowadzenie do upadku Rzymu nie poprawiły sytuacji – w całej Europie obserwujemy zapaść cywilizacji. W tradycji polskiej zachowała się jednak dawna słowiańska nazwa Ziemi Panów i Czaropanów – Ugry, Ugory, Uhorze – Węgry, a w tradycji rusińskiej nazwa Ugły – Uglicze – rozciągająca się na ziemie po północnej stronie Dunaju aż po jego ujście do Morza Czarnego.
Kapjawa to inaczej kopijnik, co jest nazwą wtórnie spolszczoną z węgierskiego kopjafa, co jest zhungaryzowanym starożytnym słowiańskim kap jawi, czyli kapjawa. Kap to ogólnie zadaszenie – jak w słowie okap, ale też kap to słup wkopany w ziemię na którym stawiano urnę z prochami zmarłego, jedno i drugie znaczenie łączy się w słowie kapiszcze – świątynia/ święte wzgórze z kapem/palwanem bóstwa, kaplica – zadaszone miejsce modłów do boga, kapliczka – słup zadaszony poświęcony bogu. Kap to także to co skapuje np. święty napój alkoholowy wyrabiany z serwatki skapującej przy wyrobie serów nazywa się kapalica. Także ofiarnik czyniący żertwę z napoju to kapłan, a ofiarny ptak to kapłon.
Na żalnikach-smętarzach słowiańskich (zwłaszcza prawosławnych) kapjawa zachowała się wyłącznie w formie zadaszenia chrześcijańskiego krzyża. Natomiast na Węgrzech, gdzie słowiańskie plemiona Uhorzan (U-Gorzanie, Ugry, Uhorze) połączyły się z przybyłymi w IX-X wieku ze stepów Hungarami mamy formę najbardziej pierwotną, czterostronnego słupa-palwana zwanego kopjafa, a imitującego Welański Słup Świętowitowy (Drzewo Świata, Pal – Gwiazdę wokół której obraca się Niebo – Palak, Gwiazda POLARNA, Polaris), ale bardzo zdobiony, zindywidualizowany, z formami męską i żeńską. Kap Jawi – określenie to nie wymaga specjalnego tłumaczenia, to miejsce gdzie wbity jest słup – kap, upamiętniający zmarłego w Jawi – obecnie są to smętarze, dawniej były to żalniki, ale w najdawniejszych czasach były to różne miejsca oznaczane, jednak Kapem Jawi – kapjawą. Stąd też pochodzi nazwa Kopiec – dla sztucznie ukopanego wzgórza, kurhanu poświęconego znacznym i ważnym członkom plemienia.
„Węgierskie pomniki pamięci”
Niezwykłym przejawem węgierskiej sztuki ludowej są drewniane nagrobki słupowe – fejfa (drzewo do głowy). W Polsce nazywane są „kopijnikami”, gdyż nawiązują do prastarej tradycji wbijania kopii w grób rycerza. Od XVI wieku zaczęły się upowszechniać, zwłaszcza na terenie Siedmiogrodu, wraz z szerzeniem się reformacji i stały się charakterystycznym oznakowaniem grobów na cmentarzach protestanckich, podobnie jak krzyże na katolickich.
Nowego znaczenia nabrały kopijniki po pierwszej wojnie światowej i traktacie pokojowym w Trianon (1920), w wyniku którego Węgry straciły ponad dwie trzecie terytorium. Dla Węgrów, którzy pozostali poza ojczyzną, stały się symbolem tożsamości narodowej. Idea stawiania kopijników niemal całkowicie zanikła w czasach rządów komunistycznych, ale odrodziła się spontanicznie w 1989 roku i od tego czasu pełnią one role pomników pamięci.
Wystawa prezentuje przykłady kopijników. Stanowiły one często odwzorowanie części ciała: głowy, szyi, tułowia, nogi, ręki. Ta symbolika była różna w różnych regionach Węgier. Dla przykładu: tulipan wieńczący słup drewniany w jednym miejscu był symbolem mężczyzny w innym kobiety. Słupy nagrobne także malowano, zaś kolory były również symbolami. W ornamentyce występują symbole uniwersalne, prastare jak np. rozeta – symbol słońca czy motywy roślinne – drzewo życia.
Tarnów posiada własna grupę kopijników znajdują się one na skwerze przy pomniku Sándora Petofiego. 10 kopijników ustawionych w okrąg upamiętnia bitwy stoczone przez gen. Józefa Bema.
Za Bramą Seklerów im. Józefa Bema i Sándora Petofiego przy ulicy Krakowskiej w 2006 i 2008 roku z inicjatywy Andrzeja Szpunara, Tarnowskiego Muzeum, Towarzystwa Przyjaciół Węgier i Istvana Balázsa z Miszkolca postawiono dwa kopijniki. Pierwszy poświęcony Michałowi Forgonowi – prawnikowi i heraldykowi rodów węgierskich, który zmarł z ran w Tarnowie w 1914 roku i został pochowany na zniszczonym cmentarzu nr 202. Drugi upamiętnia Norberta Lippóczego – winiarza i kolekcjonera, mieszkańca Tarnowa i honorowego obywatela miasta. Na kilku sześcianach stojących na wystawie pokazane są węgierskie pomniki pamięci z innych regionów Polski.
Wystawie towarzyszy folder z tekstami o genezie tego niezwykłego obyczaju, jego historii oraz rycerskich obyczajach pogrzebowych.
Wiki: Słupowe nagrobki
Słupowe nagrobki szeklerskie – z węg. zwane Kopjafa (spolszcz. kopijnik) – „drewniana kopia”, „drewniany słup”; lub fejfa – „drzewo głowowe”, stanowią jeden z charakterystycznych elementów kultury Szeklerów, zamieszkujących obecnie rumuński Siedmiogród. Pierwotnie stawiane na szeklerskich grobach, obecnie spotykane są na całych Węgrzech w roli tradycyjnych, staromadziarskich pomników; jednym z takich pomników jest np. Pomnik Męczenników Katynia w Tatabánya.
W Polsce postawiono kilka takich słupów na grobach węgierskich bojowników lub ku czci osób zasłużonych dla Węgier. Spolszczona nazwa Kopjafa to kopijnik.
Szeklerskie nagrobki mają formę włóczni wbitej drzewcem w ziemię. Kształtem łudząco przypominają jakuckie koniowiązy, wykorzystywane również w rytuałach magicznych i pogrzebowych. Oznaczanie miejsca pochówku słupem drewnianym lub kamiennym było bardzo częste wśród tureckich ludów koczowniczych zamieszkujących stepy.
[Po prostu wśród mieszkańców Stepu i Syberii najdłużej zachował się ten starożytny sposób oznaczania grobów – tak oznaczano w starożytnym Królestwie SIS groby wojowników, a więc szlachetnych – Z Lachów pochodzących – wbitą w mogiłę KOPIĄ, którą z czasem zastąpił słup imitujący drzewo świata! O słupach wiejskich jako obiektach zastępujących Drzewo Zapis, ekwiwalentnych dla drzewa świata – Zapisu, napisano niejedną pracę etnograficzną na Węgrzech, w Rumunii, w Bułgarii, prace te dostępne są też w Polsce, a jedna z nich jest wymieniona w Bibliografii Mitologii Słowian – Księga Tura, jako źródło moich informacji z 1997 roku. Ostatnie zdanie w wytłuszczonym przeze mnie tekście z Wikipedii jest kompletnym nonsensem. Słowo tureckich powinno być z niego usunięte i pominięte, albo zastąpione co najwyżej sformułowaniem: „wśród sistańskich/stepowych ludów zamieszkujących północną Eurazję, dawne wschodnie ziemie Królestwa SIS, tzw Wielką Scytię Azjatycką, bądź Wielką Sarmację Azjatycką. Ludy te posługują się dzisiaj różnymi odmianami języków zbliżonych do tureckiego, mongolskiego, do języków słowiańskich i ugro-fińskich.”.
155. TOMICKI Ryszard, Słowiański mit kosmogoniczny, Etnografia Polska, t. XX, z.1, 1976.
156. TOMICKA Joanna, TOMICKI Ryszard, Drzewo życia, Białystok 1975.
163. VULCANESCU Romulus, Kolumna niebios, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1979.
164. WAKLINOW Stanczo, Kultura starobułgarska, PIW, Warszawa 1984.
CB]
Opis
We wsiach w Siedmiogrodzie, przede wszystkim na terenie Szeklerszczyzny (Székelyföld), istniał zwyczaj stawiania drewnianych, słupowych nagrobków. Szczegóły kształtu i formy ornamentu różniły się zależnie od regionu, a nawet wsi. Pewne cechy budowy, opisujące wiek, płeć, status zmarłego pozostawały jednak zbliżone.
Nagrobek szeklerski składa się z trzech podstawowych elementów, tzw.:
- głowy
- tułowia
- nogi (na której, bywało, rzeźbiono inskrypcję w piśmie rowasz lub alfabetem łacińskim stylizowanym na rowasz
- Czasem, pomiędzy głową i torsem, wyodrębniano szyję.
Każdy z tych elementów był znaczący, informował o płci, wieku lub statusie zmarłego.
- Męskie i chłopięce kopjafa charakteryzowały się zazwyczaj występowaniem zwieńczenia w formie gałki i hełmu, kielicha lub odwróconej gruszki, bądź zamkniętego tulipana.
- Stylizowana róża lub otwarty tulipan wieńczące słup, korale na szyi i gwiazda w talii znajdowały się na kobiecych i dziewczęcych nagrobkach.
Wiek zmarłego określała wysokość, grubość i kolor słupa.
- Pod przysadzistymi i pękatymi, w ciemnych kolorach, pochowani byli ludzie starzy. Czasami drewno było dodatkowo malowane i kolor ciemnobrązowy odnosił się do mężczyzn, a ciemnoniebieski do kobiet. Jeśli nie były malowane, to rzeźbiono je z ciemnego drzewa, np.: dębu.
- Nagrobki młodych ludzi są wysokie lub cienkie, w jasnych kolorach, rzeźbione z jasnego drewna (sosna, lipa, brzoza). Kopjafa młodych małżonków były zazwyczaj bardziej ozdobne niż kawalerów i panien.
- Słupy nad dziecięcymi grobami były niskie, często dodatkowo pobielane, mało ozdobne, składające się czasami jedynie z głowy i nogi.
Przykłady męskich (a-c) i żeńskich (d-f) słupów szeklerskich.
Ludowa tradycja Węgier
http://miedzykulturowa.org.pl/czytelnia/artykuly/ludowa-tradycja-wegier/
Mimo że 70% mieszkańców Węgier mieszka w miastach kultura ludowa jest w tym kraju niezwykle popularna. Prezentowana jako towar regionalny, chętnie pokazywana turystom, jest również ważnym składnikiem miejskiej kultury, z którym Węgrzy chętnie się identyfikują. Nieraz się z nią zetkniemy spacerując po węgierskich miastach.
Dzisiejsze język, architektura, szkoła, rozrywka wciąż odwołują się do węgierskiej tradycji ludowej. Jest to podstawa edukacji dzieci i niezwykle ważny element węgierskiego przywiązania do narodu. Oczywiście dzisiejsza kultura wchłania poszczególne elementy ludowości nie dbając zbytnio o jej poprawność historyczną. Tworzy się miszmasz pojedynczych elementów, które jako suma dają niezwykle ciekawe połączenie tradycji z nowoczesnością i jej potrzebami. Poniżej chciałam zaprezentować subiektywny wybór odwołań do ludowych tradycji węgierskich, które urzekły mnie swoją formą, a wydaje mi się – urzekną jeszcze nie jednego – dzieci i dorosłych.
Przez wiele lat rozwoju kultury wysokiej na Węgrzech jej twórcy tylko czasem odwoływali się do wiejskich tradycji węgierskich zapożyczając miejskie i szlacheckie wzorce z Europy Zachodniej. Dlatego dla tych, którzy chcieli przywrócić mieszkańcom XX-wiecznych Węgier tradycje ludowe niezwykle ważnym regionem okazał się leżący nieco na uboczu współcześnie rumuński, historycznie przynależący do Węgier, Siedmiogród, skąd etnografowie i pasjonaci ludowości przywieźli niezwykle wiele fascynacji.
Kopijniki
Kopijnik, nazywany czasem grobem słupowym, po węgiersku kopjafa, został zapożyczony z od zamieszkującej Siedmiogród grupy etnicznej, identyfikującej się z Węgrami – Seklerów. Uważany jest za staromadziarski symbol nagrobny. Do dziś wykorzystywany na grobach ważnych z punktu widzenia tradycji narodowych. Ma niezwykle bogatą i ciekawą symbolikę. Wręcz „opowiada” o zmarłym złożonym w tym grobie.
kopijnik na puszcie
Kopijniki składają się z nogi, tułowia, szyi oraz głowy. Każdy z tych elementów ma swoją funkcję, różniącą się w zależności od wioski czy regionu. Gdy kopijnik ozdabiał dziecięcy grób był niższy, czasem składał się wyłącznie z nogi i głowy, zawsze mniej ozdobny niż u dorosłego, często pobielany. Zresztą kolor był znaczący przede wszystkim dla wieku. Tym, którzy umierali za młodu stawiano jasne kopijniki, malowane lub rzeźbione z takiego drewna jak sosna, czy brzoza. Robione z dębu lub malowane na ciemnobrązowo były słupy zdobiące groby starszych ludzi. Na ogół te dotyczące starszych osób są też bogato zdobione – zgodnie z zasadą, że zdobienia oznaczają przebyte doświadczenia lub cechy, którymi zdążyli się wykazać za życia. Płeć poznać można po zdobieniu głowy – zwieńczenie w kształcie zamkniętego tulipana, gałki, czy hełmu oznaczało mężczyznę, otwarty kwiat – róża lub tulipan – kobietę.
Kopijniki już od XIX w. pełniły rolę upamiętniającą bohaterów. Porównać je można do krzyży w polskich miejscach pamięci. Z tym, że węgierskie słupy nagrobne wydają się to być symbolem narodowym pozbawionym ewidentnego odniesienia religijnego – w kraju, gdzie obok katolicyzmu wielu wyznawców zgromadził protestantyzm (a dziś szybko wzrasta liczba ateistów) ta neutralność wydaje się być ważna i jednocząca.
Cmentarz – kopijniki
Domy tańca
Węgrzy są twórcami ruchu, który i w dzisiejszej Polsce odgrywa ciekawą rolę w podtrzymywaniu kultury ludowej. Mam na myśli dom tańca, po węgiersku táncház. Miejsce to stanowi miejski (początkowo wyłącznie, teraz również wiejski) ośrodek, w którym żyje muzyka ludowa i nieodłącznie związane z nią tańce. Można przyjść w wyznaczony wieczór, kiedy zjawia się kapela grająca na żywo na tradycyjnych instrumentach i tańczyć wraz z innymi. Na początku zawsze odbywa się nauka, żeby ci przybyli po raz pierwszy mogli również wziąć udział w zabawie. Zaczyna się od najprostszych tańców w kole z coraz szybszą muzyką, dodając kolejne elementy. Niektórzy przychodzą w tradycyjnych strojach, inni w codziennym ubraniu. Zresztą domy tańca poza muzyką ludową i ruchami do niej rozpowszechniły również modę na tradycyjne ubiory. Można tam zakupić charakterystyczne pasy ludowe, chusty i spotkać się z ich wytwórcami.
Węgrzy, których poznałam nazywają to „rozrywką intelektualistów” zwracając uwagę na miejski charakter tej zabawy , ale również wyraz patriotyzmu – tańce, choć dla mnie sprawiają wrażenie harców do muzyki o naprawdę łatwych krokach – czerpią z węgierskiej tradycji ludowej i są nieodłącznie z nią związane. Ciekawostką może być fakt, że gdy domy tańca powstawały po raz pierwszy w latach 70. XX wieku były ruchem opozycyjnym w stosunku do ówczesnej władzy socjalistycznej. Taki masowy i dobrowolny ruch skierowany młodych ludzi wydawał się władzy niezwykle niebezpieczny.
Ludowe opowieści
Gdy rozszerzymy przestrzeń publiczną do wymiaru bardziej metaforycznego odnajdziemy w niej również powszechnie znane przez Węgrów opowieści ludowe. Niezwykłą popularnością cieszą się one głównie wśród dzieci i ich rodziców – obecne są w szkole, telewizji, Internecie, przede wszystkim służa wychowaniu młodego pokolenia. Najsłynniejszym zbieraczem tych baśni był Benedek Elek (1859-1929), w którego urodziny – 30 września Węgrzy obchodzą Dzień Baśni.
W węgierskich opowieściach ludowych występują oczywiście królowie i ich rodziny, biedacy, rycerze i żołnierze, zaczarowane zwierzęta, czarownice i nimfy, a również ukochany węgierski król Maciej – prawdziwa postać z XV wieku. Historia podlega klasycznym niezbywalnym regułom, zaczynając się przykładowym zwrotem „Gdzie był, a gdzie go nie było, pewnego razu istniał pewien…”, a kończąc stwierdzeniem „I do dziś szczęśliwie żyją, jeśli jeszcze nie pomarli”. Baśnie węgierskie są często bardzo zaskakujące dla Polaków, niekiedy brutalne, ale nie brakuje im dobrego zakończenia, w którym zwycięża sprawiedliwość.
Najbardziej znany bohater jednej z baśni, spisanej już na początku XIX wieku, Maciek Gęsiarek został okradziony przez bogatego pana, gdy chciał sprzedać gęsi swej biednej matki. By zemścić się na okrutnym panu trzykrotnie wykazał się niebywałym sprytem. Film oparty na tej opowieści był wyświetlany w tłumaczeniu w polskiej telewizji. Do jego powszechnie znanego imienia Węgrzy odwołują się w życiu codziennym, a także literackim, m.in. jako tytuł czasopisma satyrycznego ukazującego się między 1945 a 1992 rokiem.
W związku z ogromną popularnością tych baśni wiele z nich można obejrzeć w Internecie. Niestety język węgierski jest dużą barierą w popularyzowaniu ich na przykład w Polsce. Warto je jednak obejrzeć również ze względu na piękne rysunki – zwłaszcza w filmach reżyserowanych przez Marcella Jankovicsa i Márię Horváth, których czołówka znajduje się poniżej.
czołówka
Tradycja ludowa została włączona do głównego obiegu kultury węgierskiej w XIX wieku jako składnik narodowej tożsamości – nieco zaniedbana po II wojnie światowej od lat 60. znów zagościła w niej na dobre. Jej elementy podane powyżej to jedynie przykłady, które można mnożyć, by ulegać fascynacji kolejnym przejawom – w architekturze – secesji, nurtowi organicznemu; w malarstwie; w powrocie do takich dziedzin jak tkactwo; w ornamentyce; w tańcu i muzyce słuchając chociażby aranżacji klasycznej węgierskiej poezji.
okno
Tekst: Katarzyna Dzięciołowska
Rodacy na Węgrzech oddali Hołd i Pamięć Ofiarom Katyńskim 1940-2010
http://blogmedia24.pl/node/34466
Tatabánya. Aradi Vértanúk (Plac Aradskich Męczenników – 130 m na płd. od skrzyżowania ulic Rákóczi i Győri). 13 kopijników poświęconych trzynastu węgierskim generałom zamordowanych w 1849 r. przez władze Cesarstwa Austro-Węgier. Pomnikowe rzeźby wzorowane na starowęgierskich słupach nagrobkowych wykonał w 1998 r. artysta ludowy z Tata, Cs. Kiss Ernő (ur. 1929 r.). Współrzędne GPS: 47°35’34.41”N x 18°23’26.09”E
Tatabánya to 70-tys. miasto położone 55 km na zachód od Budapesztu. Jest to równocześnie najsilniejszy po stolicy ośrodek polonijny na Węgrzech. Tamtejsza polska społeczność lokalna postanowiła w 66. rocznicę Wybuchu Powstania Warszawskiego uczcić pamięć tragicznych Ofiar Katynia 1940 i Smoleńska 2010. W śródmiejskim parku, na pl. Aradskich Męczenników postawiono drewnianą kolumnę, wzorowaną na starowęgierskich słupach nagrobkowych.
Na podniośle patriotycznej uroczystości zabrakło oficjalnych przedstawicieli Polskiej Rzeczpospolitej. Ta haniebna ignorancja obecnych rządzących w zasadzie nie dziwi. Dla nich „polskość to nienormalność” (Tusk), a czczenie miejsc Pamięci Narodowej nazywają „pomnikomanią” (Zdrojewski).
Oto co pisze na temat uroczystości w Tatabánya pan Konrad Sutarski z Budapesztu:
Istnieje w Tatabányi plac Aradskich Męczenników (Aradi Vértanúk), ustanowiony na cześć przywódców antyhabsburgskiego zrywu węgierskiego lat 1848-49, bohaterów skazanych na karę śmierci po upadku powstania. Generałów zamordowanych w węgierskim wówczas mieście Arad przez aparat terroru cesarza Franciszka Józefa było ich trzynastu. Dlatego na tatabańskim placu – będącym właściwie śródmiejskim parkiem – znajduje się trzynaście wyrzeźbionych z drewna słupów pamiątkowych – wykonanych na wzór starowęgierskich słupów nagrobkowych, zwanych drzewcami kopijnymi (kopijnikami).
W tym to miejscu, nieopodal, postawiony został – i w niedzielę, 1 sierpnia 2010 r. odsłonięty – podobny, drewniany słup pamiątkowy, poświęcony polskiej podwójnej tragedii katyńskiej – 1940 i 2010 roku – pierwszy na Węgrzech, dzieło artysty ludowego z Tata, Ernő Cs. Kissa. Słup ten – podobnie jak trzynaście wcześniejszych – został wyrzeźbiony dystyngowanie, z pięknem umiaru. Głowica zakończona jest polską rogatywką wojskową, a na wysokości serca widnieje polski orzeł narodowy. U stóp pomnika trzepotały na wietrze, osadzone w ziemi, polskie i węgierskie chorągiewki.
Uroczystość zapoczątkowana została hymnami narodowymi Węgier i Polski, a przemówienia – organizatorów: przewodniczącego Samorządu Mniejszości Polskiej w Tatabányi dr Józsefa Zábráczkiego i przedstawiciela miejscowego Stowarzyszenia Ochronnego dr. Miklósa Petrássyego, a poza tym także dyplomaty węgierskiego – pracownika Ambasady RW w Warszawie radcy Imrego Molnára – koncentrowały się na problematyce II wojny światowej, katyńskiej zagłady oraz wielowiekowej przyjaźni polsko-węgierskiej.
Poświęcenia odsłoniętego pomnika dokonał tytularny kanonik miasta ks. László Nagy. Towarzyszyła świętu muzyka Chopina, Schuberta i Bacha, recytowane były wiersze katyńskie.
Licznie zgromadziła się ludność miasta, obecni byli przedstawiciele Polonii, obecne było także przedstawicielstwo Wojewódzkiego Garnizonu Wojska Węgierskiego i poczet sztandarowy historycznego polonijnego Legionu im. gen. Józefa Wysockiego.
— Konrad Sutarski, Budapeszt, 3 sierpnia 2010
Szeklerzy, czyli kto?
http://www.stosunkimiedzynarodowe.pl/szeklerzy-czyli-kto
Na pytanie kim są i gdzie mieszkają Szeklerzy przeciętny Kowalski nie potrafi chyba udzielić prawidłowej odpowiedzi. Nic dziwnego, bo ta egzotyczna nazwa nie jest zbyt popularna w polskim słownictwie. Zatem kim są i gdzie mieszkają owi Szeklerzy?
Szeklerzy (węg. Székely, rum. Secui) to grupa etniczna zamieszkująca wschodnią część Transylwanii w Rumunii; obszar ten nazywany jest Szeklerszczyzną, bądź z rumuńska Ţinutul Secuiesc. O ich pochodzenie do dziś dnia spierają się znawcy tematu. Część z nich w Szeklerach widzi potomków Hunów, inni dopatrują się w nich potomków Awarów, czy jeszcze innych ludów ugryjskich. Sami Szeklerzy mówią o sobie, że są potomkami Csaby, syna wodza Hunów, Attyli.
Współcześni Szeklerzy, utożsamiają się z etnicznymi Węgrami i w spisach powszechnych deklarują się właśnie jako Węgrzy; w powszechnym spisie z 1992 r. tylko około 1 tys. osób potwierdziło swoją szeklerską przynależność. W dniach 18 do 27 marca 2002 r. w Rumunii odbył się spis powszechny, według którego najliczniejszą mniejszość narodową w Rumunii stanowią Węgrzy: 1.431.807 etnicznych Węgrów, co stanowi 6,6 proc. ogólnej liczby mieszkańców. Jak doszło do tego, że Węgrzy, i to w tak znaczącej liczbie znaleźli się na terytorium rumuńskim? Przyczyną tego jest zawarty w dniu 4 czerwca 1920 r. w pałacu Grand Trianon w Wersalu traktat pokojowy między Węgrami a państwami Ententy. Na mocy tego traktatu obszar Węgier zmniejszył się z 325 do 93 tys. km kw., zaś ludność z 21 do 8 mln. Na rzecz Rumunii Węgry utraciły Transylwanię, którą zamieszkiwali głownie Węgrzy. W 1940 r. w wyniku arbitrażu wiedeńskiego Transylwania powróciła do Węgier, z tą różnicą, że etniczni Węgrzy nie byli już w niej większością. W 1944 r. Siedmiogród był znów rumuński.
W 2009 r. László Tőkés, obecnie wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, bohater rewolucji grudniowej z 1989 r., która obaliła dyktaturę Nicolae Ceauşescu, były zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Reformowanego (kalwińskiego) w Rumunii bp kalwińskiej diecezji Piatra Craiului z siedzibą w Oradea, człowiek który od zawsze walczył z niesprawiedliwością społeczną w Rumunii stał się inicjatorem otwarcia w Brukseli „Biura Kraju Szeklerów”. Do otwarcia tej „specyficznej placówki dyplomatycznej” przyczynili się także sami mieszkańcy rumuńskich województw: Mureş, Covasna, Harghita, w których mniejszość węgierska jest jednocześnie większością. To właśnie w tych województwach Rumuni stanowią mniejszość. Szeklerszczyzna (rum. Ţinutul Secuiesc), w całości obejmuje województwa Covasna
i Harghita oraz w znacznej części woj. Mureş i w niewielkim stopniu sąsiadujące woj. Alba. Przedsięwzięcie to jak się można było domyślać wywołało ostrą krytykę strony ze strony rumuńskiej. Cristian Diaconescu, ówczesny (i także obecny) minister spraw zagranicznych Rumunii powiedział, że „jest to jawna i bezsensowna prowokacja wymierzona w Rumunię, a Bruksela nie potrzebuje tego typu biur”, zaś rumuńska europosłanka Ramona Mănescu określiła ten fakt jako „bezprecedensowym zamachem na suwerenność i integralność terytorialną Rumunii”. W podobnym tonie wypowiadał się rumuński prezydent Traian Băsescu, który nazwał tą inicjatywę „brakiem szacunku dla Konstytucji i Rumunów”, chociaż jak twierdzi Băsescu „nie pociąga ona za sobą konsekwencji politycznych”.
Sam Tőkés, odpiera te zarzuty i próbuje przekonać do swojego pomysłu międzynarodową opinię. Wystosował m.in. list do byłego gubernatora stanu Nowy Jork George Pataki’ego, Węgra z pochodzenia. Przebywający w rumuńskim mieście Oradea, na zaproszenie Tőkésa oraz partii Demokratyczna Unia Węgrów w Rumunii (rum. Uniunea Democrată Maghiară din România) G. Pataki dla rumuńskiej agencji prasowej Agerpress, powiedział: „Myślę, że bardzo ważne jest, aby wziąć pod uwagę, iż Szeklerszczyzna to w region, w którym 90 proc. ludności utożsamia się z kulturą, językiem i obyczajami węgierskimi. Jest to wyjątkowa rzecz, a państwo rumuńskie powinno brać to pod uwagę, tak samo jak chciałoby aby rumuńskie zwyczaje i obyczaje były respektowane poza granicami Rumunii. Mam nadzieję, że prawa mniejszości węgierskiej będą w pełni respektowane, a sami Węgrzy będą cieszyć się autonomią”. Dodał także, że „istnieją pewne granice tej autonomii i jako przykład podał stan Nowy Jork, w którym mieszkańcy mają zagwarantowaną autonomię w różnych sprawach, m.in. w możliwości wybierania swoich przedstawicieli, jednakże autonomia ta nie może być
w konflikcie z prawe państwowym; tak samo musi być i w Rumunii”. Natomiast László Tőkés stwierdził, że „on sam jak i pozostali Węgrzy chcą żyć w zgodzie z Rumunami, chcą tu mieszkać, ale chcieliby aby ich prawa jako mniejszości narodowej były jeszcze bardziej respektowane”.
Czy problem autonomii Węgrów i Kraju Szeklerów jest rzeczywiście tak poważny jak kreślą go politycy, czy wszyscy się nim zajmują? Jako przykład może posłużyć opisana w gazecie Evenimentul Zilei historia mieszkańców gminy Zagon w województwie Covasna. W artykule tym czytamy: „Zagon, jedna z największych gmin województwa, zamieszkuje ją 5 tys. mieszkańców, z czego po połowie Węgrzy i Rumuni i około 40 Romów”.
„Zagon chlubi się, że jego różnorodność etniczna znajduje odbicie w obrębie administracji i pod tym względem może być wzorem dla innych. Węgierski burmistrz Zagonu József Kiss tworzy zgodny zespół ze swym rumuńskim zastępcą Nicolae Cozneanem. Obaj panowie znają się od dawna, bo w podstawówce siedzieli w jednej ławce. „Ja się tu urodziłem i mogę powiedzieć, że u nas nigdy nie było żadnych napięć etnicznych między nami, Węgrami a Cyganami”, tłumaczy zastępca burmistrza. „Szczerze mówiąc, w ogóle nie rozumiem tej sprawy z Krajem Szeklerów. W ostatnich dniach rozmawiałam z policjantem pochodzenia węgierskiego, który zapytał mnie: ‘No więc, jak już urządzą ten Kraj Szeklerów, to czy będę wtedy zarabiał dwa razy więcej niż mój rumuński kolega?’”. W Zagonie niemal każdy zna zarówno rumuński, jak i węgierski, a w urzędzie gminy posługiwanie się obu językami jest praktycznie warunkiem zatrudnienia”. W podobnym tonie opisana jest historia młodego małżeństwa; ona Rumunka Sorina, on Węgier Gyusz Kertenz. „Nigdy nie było żadnych problemów związanych z tym, że mąż jest Węgrem, a żona Rumunką, albo na odwrót. Tutejsi ludzie dorastali razem i nie mogą siebie nienawidzić, wbrew temu, co się słyszy w telewizji”, oświadcza stanowczo Gabriela Creţu, była nauczycielka w gminnym przedszkolu, nawiązując do etnicznych postulatów społeczności węgierskiej podsycanych przez nacjonalistów z Budapesztu. Tartoli Bila ma 75 lat i całe życie spędził w Zagonie. Niewiele wie na temat autonomii i zresztą specjalnie go to nie interesuje. Tam, gdzie spędził większość życia – to znaczy na polu, nie ma miejsca na kłótnie i wszyscy pracują w podobny sposób. „Wszyscy tu żyjemy, rumuńska dziewczyna wychodzi za Węgra i na odwrót. To jest problem dla tych wielkich ludzi, którzy się pojawiają w wiadomościach. Ja idę na pole, do lasu, zajmuje się moją pracą, i tyle”, mówi starzec. Przed domem w dzielnicy rumuńskiej plakat wyborczy Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) powiewa na wietrze. Właściciel posesji Mugurel Grigorescu jest przewodniczącym lokalnych struktur partii. Ten stróż pracujący w Covasnie jest „cierniem w stopach Węgrów”. „Mam wielu węgierskich przyjaciół: zwykli ludzi są za bardzo zajęci pracą na roli. Kwestię autonomii Szeklerów podnosi jedynie garstka polityków. Żądają autonomii: no to dajmy im gdzieś tam jakiś kawałek ziemi i niech sobie sami radzą z wyżywieniem, dostawami prądu i ze wszystkim”. Bo jego zdaniem istnienie niepodległego Kraju Szeklerów jest niemożliwe: „Tworzenie państwa w państwie jest zupełnie nielogiczne. W każdym razie nie można mówić autonomii państwowej, jeśli wcześniej nie zostanie osiągnięta autonomia ekonomiczna. A oni są we wszystkim uzależnieni od Rumunii: jeśli chodzi o gaz, ropę naftową, elektryczność”. Liderzy Węgierskiej Unii Demokratycznej w Rumunii (UDMR) już od lat walczą o autonomię dla swoich obszarów, ale ludzie z Zagonu sprawiają wrażenie, jak gdyby nigdy o nich nie słyszeli. Mniejszość węgierska w Rumunii ma już pewne podstawowe prawa: do nauczania języka węgierskiego w szkołach i prowadzenia szkół, ochrony własnej kultury czy swobodnego tworzenia środków przekazu (gazet, telewizji, stacji radiowych). Przysługuje jej czas antenowy w publicznej telewizji i w radiu,
a jej członkowie mogą bez żadnych przeszkód praktykować własną religię, budować miejsca kultu, wybierać przedstawicieli do krajowego parlamentu i używać macierzystego języka w sądach”. Ktoś mógłby powiedzieć, że jedna jaskółka wiosny nie czyni w stosunkach rumuńsko-węgierskich, drugiej strony kto jak nie sami mieszkańcy poszczególnych gmin, regionów, okręgów wiedza lepiej czego im d życia potrzeba…
Przy okazji warto też wspomnieć o węgierskiej ustawie o podwójnym obywatelstwie, której projekt 17 maja 2010 r., złożyła w węgierskim parlamencie prawicowa partia FIDESZ Victora Orbana; ustawie, która dotyczy 3,5 mln Węgrów mieszkających w państwach sąsiadujących z Węgrami. „Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o obywatelstwie, złożonym w węgierskim parlamencie, o przyznanie obywatelstwa węgierskiego będą mogli się ubiegać w uproszczonym trybie, niekaralni potomkowie obywateli Węgier znający język węgierski”- czytamy w tymże projekcie. Najostrzej krytykuje i sprzeciwia się temu Słowacja,
Jeśli chodzi o stanowisko Rumunii to zaniepokojenie tym faktem widać bardziej u lokalnych polityków ( jak chociażby lider partii România Mare- Wielka Rumunia, Corneliu Vadim Tudor). Taki stan rzeczy być może wynika z faktu, iż Rumunia od kwietnia 2009 roku sama liberalizuje kryteria przyznawania rumuńskiego obywatelstwa obywatelom Mołdawii, oraz dość dobrych relacji rumuńsko-węgierskich, ważniejszych priorytetów, jak chociażby dla współpraca w zakresie polityki regionalnej w UE.
I na sam koniec warto wspomnieć o tym, że László Tőkés wystapił z Demokratycznej Unii Węgrów w Rumunii (UDMR) partii, której był założycielem, oskarżając jej obecnych liderów o oportunizm. W ten sposób zaprotestował on przeciwko poparciu UDMR dla kontrowersyjnej budowy kopalni złota przez kanadyjską firmę Rosia Montana Gold Corp
w miejscowości Roşia Montană w województwie Alba. Tőkés był jednym z inicjatorów rezolucji Parlamentu Europejskiego zakazującej używania cyjanku w przemyśle górniczym, powiedział, że „nie może akceptować zgody i wsparcia” swojej partii dla projektu budowy kopalni w Siedmiogrodzie. Ekolodzy, nie tylko rumuńscy, domagają się od rządu wstrzymania planów budowy nowej kopalni, która ma rocznie zużywać w procesie pozyskiwania złota 12 tys. ton cyjanku.
Budowę kopalni poparł należący do UDMR minister kultury Kelemen Hunor. Projekt oczekuje na zielone światło ministra środowiska László Borbély’ego, również członka tej partii.”Dla mnie najbardziej przykre jest odpowiadanie na pytania kolegów w Parlamentu Europejskiego o sytuację w Rumunii. Naprawdę nie chcę im powiedzieć, że kanadyjska firma kupiła naszych ministrów” – napisał Tőkés w komunikacie i przy okazji przypomniał wyciek cyjanku z należącej do australijskiego koncernu rumuńskiej kopalni złota Aurul w mieście Baia Mare (woj. Maramureş) w 2000 r., który spowodował międzynarodową katastrofę ekologiczną w dorzeczu Cisy i Dunaju.
Jak zatem będą układać się dalsze relacje i stosunki węgiersko-rumuńskie? Należy mieć nadzieję, że będą one wzorowe, mimo wielu różnic po obu stronach. W końcu Węgry i Rumunia są w UE, a bez wzajemnej współpracy opartej na dobrosąsiedzkich stosunkach egzystowanie w strukturach Unii będzie chyba bardzo utrudnione, żeby nie powiedzieć, że niemożliwe.
Kopijnik w Mińsku Mazowieckim
Pobierz opracowanie naukowe: pdf: Węgrzy__Kabarowie__Szeklerzy__Czangowie
Oto co o Sekielach i Siedmiu Rodach piszę w Księdze Tura (Kraków 1999, odnośniki do wydania w Slovianskie Slovo 2014):
str 244:
Podagżyk często towarzyszy swej przybranej matce Pogodzie, ale także
Dabodze, Zorzy, Roszy i Śląkwie, i Perperunie. Najczęściej widzi się go blisko Śląkwy-Słoty. Od
Dengi dostał, w nagrodę za pomoc w odebraniu maści Krasatinie, wspaniałego Siedmiobarwnego
Konika-Sekiela, który stał się jego wierzchowcem.
Przypis 14 str 372
Konik Sokolik (Sokół, Sękoła) – jego krew dała początek małemu plemieniu Sękołów-Sekielów (a) pochodzących z wielkiego plemienia Siedmiu Rodów. Zwyciężył w wyścigu zarozumiałego Żrebca-Srebrza. Był świętym wierzchowcem, jednym z trzech świętych koni. Sokolik, koń jednogłowy, dwurożny, trójogoniasty, czworooczny, pięcionogi, sześcioskrzydły, stał się też później siedmiobarwnym, bowiem Denga dała mu siedem najważniejszych maści (b). Jest zatem inogiem.
Pąćdażgwik otrzymał owego konia w podarku od Dażbogi i Swary. Boginie odpoczywały któregoś razu na
welańskiej Niwie Sołów, kiedy przybyli bogunowie Wilce-Sjeny z wielką czarą wypełnioną sołwą. Wilce przybywali prosto z dworu Borowiłów, gdzie Dażbóg, Pogoda, Pąćdażgwik, Borana i Łado po raz pierwszy przyrządzili ten napój z dopiero co wyrosłego, pierwszego na Ziemi czerwonego muchomora. Wilce uraczyli boginie sołwą, przy której doznały one niebiańskiej rozkoszy, a z ich głów wylągł się właśnie Sękoła-Sokół. Widząc urodzone przez siebie wspólnie dziwaczne stworzenie postanowiły oddać je właściwemu ojcu, temu który znalazł muchomora na Górze Trzygław – Pąćdażgwikowi. Sękoła-Sokół, chociaż przysadzisty i mały, zupełnie niepodobny do swątowego Świchrza, okazał się szybszy niż wiatr. Boginie złe na siebie, że się łatwo pozbyły tak wspaniałego daru, spróbowały po raz wtóry sołwy w towarzystwie Sjenów, ale już nic się nie narodziło. Prowe stwierdził, że Sękoła mógł się urodzić tylko dlatego, że sołwa była jarzęca i muchomor także był orewity, jarzęcy (c).
(a) Sękołowie zamieszkujący ziemice Siedmiu Rodów hodowali małe szybkie konie i obrzędowo pletli im ogony w trzy warkocze, także barwili końskie grzywy oraz ogony na siedem maści. Sękołami albo Sokołami zwano małe słowiańskie plemię wchodzące w skład wielkiego plemienia Siedmiu Rodów. Po najazdach awarskich, a potem węgierskich (w X wieku) plemię Sokołów zostało zmadziaryzowane. Byli czcicielami Dażbogi, uważali się za jej wnuków i dzieci świętego wierzchowca Sękiela-Sokoła. Zachowali wiele słowiańskich obyczajów.
(b) Postać wierzchowca zwanego Sokołem, który mówił ludzkim głosem i posiadał boską moc. jest dobrze znana wszystkim Rusinom, ludom Wołoszy i Mołdawianom.
(c) Jarzęcy, orewity – czyli pierwszy. Człon jar (or) oznacza – pierwszy, mocny, młody, jarzący (porównaj Jaruna, Jaryło, Jarowit, jary, Zorza-Orza, orzeł, ors-orz – koń). Pierwociny zawsze poświęcano bogom, gdyż miały one nadzwyczajne właściwości jako pokarmy jarzęce.
str 414
Istnieją także inne wersje klęski Srebrza w ostatnim wyścigu na Weli. Powiadają niektórzy,
że został pokonany przez Pąćdażgwika, dosiadającego nie Świchrza, lecz Sokolika-Sekiela,
pokracznego inożnego konia, który się zrodził ze związku Dabogi i Swary z Wilcami-Sjenami.
Miał on pięć nóg i trzy pary skrzydeł. Srebrz zawstydzony przegraną utracił całą swoją moc.
Przypis 1 str 483
Zagątowie-Zagudowie, zwani przez kronikarzy Sagudatami, byli odłamem wielkiego plemienia Skołotów.
Odłamami tego samego plemienia byli też między innymi Gątowie, Sokołowie, Sękołoci i Seredczanie. Zagątowie posunęli się najdalej na południe i osiedli w okolicy Sołunia (Saloniki). W drugiej połowie VII wieku uczestniczyli razem z Rynchenami, Drugowitami i Strumińcami w potężnym oblężeniu Sołunia, po zamordowaniu przez Bizantyńczyków ryncheńskiego króla-kniazia Prebąda. Odłam plemienia znajdował się w Bitynii w Azji Mniejszej, a także zajmował obszar otaczający Półwysep Chalcydycki, okolicę rzeki Maricy (a). W Slanicy znajdował się ich główny ośrodek. Nazwa grodu pochodzi od imienia dawnego króla Zagątów i Sękołotów Słana, który był władcą rządzącym niegdyś obszarem między Bołotoniem (Balatonem), Cisą i Wschodnimi Karpatami (po Użhorod).
Sękołoci pozostali na tym obszarze i są znani źródłom kronikarskim jako Sakulaci (b). Panowali nad okolicznymi ziemicami aż do najazdu Węgrów w IX wieku. W czasie najazdu rządził nimi król-kniaź Salan, który poniósł klęskę w bitwie, a jego kraj, podobnie jak ziemice króla Menumorta i Glada, przeszedł pod władanie Węgrów.
W Slanicy znajdował się potężny ośrodek wiary przyrody, a później biskupstwo chrześcijańskie (c).
(a) O Sagudatach wym. przez Miracula S. Demetii – SSS t. V, str. 18.
(b) Pogląd o identyczności lub bliskim związku Sakulatów z Sagudatami wyznawał J.P. Szafarzyk (także
L. Niederle). Tak samo Sekiełów uznawał on za zmadziaryzowanych Słowian panujących w Panonii
i Siedmiogrodzie przed inwazją Węgrów. Patrz: SSS t. V, str. 18, 20 (o Sałanusie, Menumorcie i Gładzie
– tamże t. V, str. 24).
(c) Położenie Słanicy jest sporne, niektórzy widzą ją nad Zatoką Kravasta w Albanii, niektórzy zaś na pograniczu Macedonii i Tessalii – SSS t. V, str. 26.
Lublin – Węgierskie kopijniki na Zamku |
Batorz Wystawa, eksponowana od środy 21 stycznia w salach zamku, objęta honorowym patronatem Ambasadora Węgier w Polsce dr Ivana Gyurcsika, przygotowana została przez Węgierski Instytut Kultury w Warszawie we współpracy z wieloma polskimi muzeami. W końcu XX w. kopijniki pojawiły się również w Polsce, jako forma upamiętnienia miejsc śmierci i pochówku węgierskich bohaterów. Pracownicy Ambasady Węgierskiej dotarli także w Lubelskie, stawiając charakterystyczne słupy pamięci w Panasówce, Zwierzyńcu i Batorzu. W bitwie pod Panasówką 3 września 1863 r., został ranny węgierski arystokrata rotmistrz Eduárd Nyáry, który dzień później zmarł w lazarecie i został pochowany na cmentarzu w Zwierzyńcu. 6 września 1863 r. zwycięski oddział spod Panasówki, dowodzony przez pułkownika Marcina Lelewela Borelowskiego, stoczył przegraną walkę z carskimi wojskami pod Batorzem. Wraz z dowódcą zginęło 30 powstańców, wśród nich szef sztabu węgierski podpułkownik Wallisch, pochowany z Borelowskim w jednej mogile na batorskim cmentarzu. W sumie w powstańczych oddziałach w 1863 i 1864 roku walczyło ok. 400 węgierskich ochotników, głównie w regionach lubelskim i świętokrzyskim. Dzisiaj miejsca ich walki i spoczynku upamiętniają kopijniki. Wystawę „Węgierskie pomniki pamięci – fejfa hungaricum” można oglądać od 21 stycznia do 1 marca 2015 r. Muzeum Lubelskie zaprasza codziennie, z wyjątkiem poniedziałków w godz. 9-16 (wtorki, czwartki, piątki, soboty) lub 9-17 (środy i niedziele). |
Inskrypcja węgierska – Zwierzyniec
http://roztocze.it.home.pl/roztocze/texts/ins006.htm
Na cmentarzu powstańczym obok pomnika powstańców poległych w Bitwie z Rosjanami pod Panasówką 3 września 1863 r. znajduje się rzeźbiony drewniany obelisk – kopijnik [1] – i tablica nagrobna z godłami Węgier i Polski oraz inskrypcją w języku węgierskim
Kopijnik na grobie Edvárda Nyáryego w Zwierzyńcu
Tarnów Brama Seklerska i Kopijnik – Skwer Sandora Petofiego
Przesłane przez Jarka z Bielska – Kopijnik w Jaworzu
„Delegacja węgierskiej gminy Jászszentandrás przekazała Jaworzu tak zwanego „Kopijnika” czyli drewnianą figurę stawianą zwyczajowo na grobach węgierskich wojowników.”.
http://www.beskidzka24.pl/bielsko-biala/artykul,kopijnik_w_jaworzu,48061.html
Jaworze , o którym jest mowa w artykule znajduje się obok Bielska-Białej.
Kopijnik umieszczony został na tym samym placu , na którym znajduje się tężnia solankowa.
http://www.beskidzka24.pl/_cache/img/pliki/artykuly/sizew,800/141536419090128600.jpg
Górale „zapieczętowali” tężnię, umieszczając peruniki na każdym z filarów,
http://wiadomosci.ox.pl/files/tidings/duze/28373_1.jpg
które utworzyły w ten sposób krąg wokół tężni.
Perunika, czyli Sześciożyw – znak odrodzenia życia a więc znak Rodów a nie Peruna, lecz związany z Perunem jako odradzajacym płodność Matki Ziemi po zimie oraz z lipcowym świętem Świętem Rodów – zwanym też Perunika lub Runika (Runika – 20-26 lipca).
Powstało chyba w ten sposób miejsce mocy, bo ludzie spontanicznie krążą wokół tężni w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara ????
„Kopijnik” w Jaworzu
Delegacja węgierskiej gminy Jászszentandrás przekazała Jaworzu tak zwanego „Kopijnika” czyli drewnianą figurę stawianą zwyczajowo na grobach węgierskich wojowników.
Prezent od Węgrów to „Kopjafa” czyli po polsku „Kopijnik” – drewniana figura w formie słupowego nagrobku szeklerskiego, stawiana na grobach węgierskich wojowników, aby upamiętniać ich bohaterskie czyny. – „Kopijnik” przekazany przez naszych węgierskich przyjaciół poświęcony jest wspólnej ofierze polskich i węgierskich żołnierzy poległych podczas pierwszej wojny światowej. Zaś inskrypcja „Cum Deo Pro Patria” – Z Bogiem Dla Ojczyzny – ma stanowić swoiste „memento” dla współczesnych. Autorami dzieła są Dávid Sándor i jego syn Aaron – informuje Urząd Gminy w Jaworzu
slavko
źródło: http://www.beskidzka24.pl/bielsko-biala/artykul,kopijnik_w_jaworzu,48061.html