Rafał Orlicki – „Krzyż, jako stwórcza siła światłości u Prasłowian” (polemika z W. Kossakowskim)

Moje głębsze zastanowienie, wywołał artykuł Pana Winicjusza Kossakowskiego, pt. „Czy Polacy znali pismo ideograficzne?”. Zamieszczony w pierwszym numerze „Słowianić”.  Zapewne stało się tak, z racji moich zainteresowań i zajmowania się szeroko pojętą mową, w tym pismem i językiem Prasłowian.  Powyższy artykuł, wzbudził moje głębokie uznanie, przysporzył mi sporo wiedzy. Jednakże pozwolę sobie w tym miejscu na pewne drobne uściślenia i własne hipotezy.

Ogólnie, zgadzam się z interpretacją autora, że zapis obrazowy zamieszczony na urnie odnalezionej w Białej pod Łodzią, ma charakter kultu religijnego i przedstawia wiarę Prasłowian w nieśmiertelność istnienia ludzkiego. Jest w nim zawarta, bardzo wyrazista symbolika przemijania życia i odradzania się po śmierci w innej postaci.

Wielki wpływ wywarł na mnie ten zapis, umieszczony na urnie. Pewnej nocy cały swój sen poświęciłem jej obrazowi. Jakby wypływał z niego wprost do moich emocji, mojego ducha, jakiś znacznie głębszy przekaz. Pamiętam, że zacząłem śnić o poszczególnych obrazach (znakach) a przeszedłem w refleksyjny sen nad sensem ludzkiego bytu. Myślałem w tym śnie o ludziach, którzy gonią za pieniędzmi, aby przy ich pomocy lżej lub radośniej żyć, troszczą się tylko o siebie i swoich bliskich. Nie myślą o społeczności, narodzie, ludzkości, przyrodzie. Nagle pojawia się śmierć kogoś z ich bliskich lub ciężka choroba ich samych i pieniądze przestają być skuteczne, bo nie załatwią wszystkiego. W tym momencie, pojawia się pytanie; -Po co żyjemy?! Chyba najważniejsze pytanie, jakie człowiek może sobie postawić. – Czy dla potrzeb doskonalenia ludzkości w etapach ewolucji? Chyba nie, skoro zaraza może wybić połowę ludzi, wojny światowe podobnie, wybuch jakiegoś potężnego wulkanu unicestwić cały kontynent jak to niegdyś już bywało, uderzenie planetoidy zniszczyć całe życie na Ziemi. Dlaczego więc natura czy jak ktoś woli – Bóg, którzy są doskonali i nie marnują żadnej energii, mieliby stworzyć ludzi i poddać ich później unicestwieniu? A może tak, jak wierzyli pra Słowianie i wierzą buddyści czy też niektórzy chrześcijanie, jesteśmy śmiertelni na Ziemi, lecz w pewnej energetycznej i świadomej (duchowej) postaci nieśmiertelni, żyjąc nadal, w innym wymiarze? W końcu nawet Jezus rozmawiał w ogrójcu z niektórymi zmarłymi prorokami. Z drugiej strony, po śmierci nie możemy na Ziemi nic już uczynić, póki nie ożyjemy w ciele ponownie. (‘Ciało’ ma wiele bliskiego ze słowiańskim słowem ‘światło’. ‘Światło’, najprościej wyjaśnić znajdując znaczenie jego rdzeni w bliskoznacznym wyrazie ‘świt/świta’.  Bowiem ‘świt’ to ‘si-wid’ czyli ‘światła-widzenie’. Od ‘widzenie’ mamy termin ‘witanie’ gdyż ‘powitanie’ to nic innego jak kogoś ‘zobaczenie’. Nasze ‘ciało’ czy rosyjskie ‘tieło’ to skrócona forma wzięta ‘ti-el-ło’ czyli ‘ci-el-ło’; ‘twoje/jego – wybrane/miejsce/to – tu’. Od tego wyrazu pochodzi określenie polskie dla fragmentu ciała, jakim jest ‘czoło’ czy też nazwa młodego zwierzęcia ‘cielak’. Mam jednak poważne przypuszczenia że pierwotną formą słowa ciało był inny zestaw rdzeni, a mianowicie; ‘si-el-ło’ oznaczający ‘światła – miejsce –to’. Stąd ‘sioło’ czyli siedziba ludzka, wieś, a od niej ’siodło’. Miejsca dla ciała. Jednak ‘si’ przeszło bardzo często w ‘ci’ lub ‘ti’. Takie przekształcenie tego morfemu oznaczałoby, że zaimki osobowe, pojęcie istoty ludzkiej, słowa typu ‘ty/wy/oni/tamci/ci’, wywodzą się od energii, ze światłości). A jeśli moje poglądy są słuszne? Jeśli istnieje nieskończoność życia ludzkiego w postaci duszy, która niekoniecznie się reinkarnuje, może ginie na zawsze tylko gdy na życie jakiekolwiek nie zasługuje, lub doskonali się w innych wymiarach?  Jakże podobna byłaby ta prasłowiańska wiara do pierwotnego chrześcijaństwa, bez ocalej tej skomplikowanej otoczki zbawienia przez sakramenty? To cóż jest wówczas wartością, którą możemy przenieść w tamte zaświaty? Czy nasze skarby zebrane na ziemi, które mól i rdza zjedzą? Czyż nie wyłącznie te, niezniszczalne, jak; miłość, wiedza, otwartość na poznawanie, pamięć i szacunek wobec przodków?

Moim skromnym zdaniem, zapis umieszczony na okręgu urny, powinniśmy czytać z prawej strony na lewą, podobnie jak w języku hebrajskim, który swoje starożytne korzenie języka werbalnego, przynajmniej jego podstawowe rdzenie i liczne wyrazy, wyniósł moim zdaniem wprost od Arjów – proto Słowian (Wszystkie te podobne rdzenie; ‘ar, as, al, ał’ oznaczają coś wysokiego, wyniosłego lub wielkiego. Stąd ‘Asowie’ to ludzie wysocy, ‘Arjowie’ szlachetni z racji posiadania wielkiej wiedzy i kultury, góra ‘Ararat’ to ‘ar-ra-ra-ti’ czyli ‘wysoka-wielka-mocna-ta’ bądż ‘wysoka-moc-mocy-ta’, zaś góry ‘Ural’ to ‘ziemia-wysoka’ zaś romańskie ‘Alpi’ czy też germańskie ‘Alpe’ to ‘wysokie-wody’, a góry ‘taj’ to ‘wysokie tajemnicze/niedostępne’ od rdzenia ‘taj’ jaki oznaczał ‘ti-aj’ czyli; ‘te mokre, wilgotne, wodniste’ podobnie jak ‘taj-ga’ to ‘taj-gaj’ czyli ‘podmokłe knieje/zarośla’ bądź rzeka ‘Dunaj’ to ‘dun-aj’ czyli ‘dni/jasność płynąca’ czy nasze dawne ‘źródełko’ czyli ‘ruczaj’ to ‘ru(d/s)-ti-aj’; ‘rodzący-ten/tu-wilgoć’ czy tez nasz miesiąc ‘maj’; ‘ma-aj’; ‘ma-wilgoć’. taj to więc nie żadne tam ‘góry złote’ jak później tłumaczyły tą nazwę ludy mongolskie, przejmując te i podobne nazwy po Arjo-Słowianach. Są to pozostałości jednego języka protoeuropejskiego, jaki zapewne należał do ludów które pierwsze skolonizowały ten kontynent po ustąpieniu lodowca, o prasłowiańskiej proweniencji. Owa pozostałość przeniosła się z języka werbalnego do pisma, gdzie samogłoska oraz litera ‘o’ nawiązuje do kształtu ust przy jej artykułowaniu, litera „r” to szczerzenie zębów i warczenie oznaczające ‘moc, postrach’, zaś duża litera ‘A’ pochodzi od niekoniecznie runicznego symbolu, ale wyobrażenia góry, czegoś wysokiego. Zawarta w niej pozioma kreska, to podstawa tej góry, ziemia, z której wyrasta. Tak też powstała sylaba ‘Ra/Re’ oznaczająca; ‘moc na wysokości’ a później ‘słońce’, od niego ‘boga’ czy też stanowiła cześć imion faraonów twierdzących ze są synami Re, jak choćby Ramzes/Ramasses, gdy północny Egipt został częściowo podbity przez Arjów). Ta refleksyjność (obustronność) zapisu pisma, przetrwała wśród Etrusków, którzy nie będąc sami czystym ludem słowiańskim, zajęli krainę Słowian i przejęli ich pismo, mając, jako przybysze z Anatolii do dyspozycji pismo klinowe Hetytów. Jednak przyjęli właśnie pismo runiczne Słowian, bo to słowiańska kultura i język, widocznie były na tyle silne i przeważyły. Tak jak Bułgarzy, którzy są ludem azjatycko-tureckim, a jednak przyjęli kulturę i język słowiańskich tubylców. Podobnie, acz częściowo i Grecy, którzy przyjęli język słowiańskich Achajów (L-achaje) przybyłych znad nizin Dunajskich, gdzie było niegdyś europejskie centrum rozszerzenia się Słowiańszczyzny staro kontynentalnej (wcześniej były też inne koliby po drodze z Azji, jak ta na Kaukazie – Arjowie, czy ta pod Uralem – Arkaim, czy pod Ałtajem), na północ, zachód, wschód i południe. W tym protoplastów Polan, Lachów (‘Po-la-ha-an-ni’; ‘to/na-nizina/równe/płaskie-życie-on-liczba mnoga’. Zanikły w tym słowie podwójne głoski ‘a’ oraz miękkie ‘h’ słyszalne jeszcze w ukraińskim wyrazie ‘Lahi/Lachy’). Tyle, że język Grecki, który był pierwotnie językiem i pismem Achajów, stał się później formą zupełnie odmienną od dialektów słowiańskich, zachowując w kulturze mowy poza werbalnej, jedynie; ustrój plemienny Słowian, legendy, przekręcone nazwy bóstw i szczątkowe formy słownictwa słowiańskiego w tym nazwę tej krainy jako zapewne pierwotnie wyraz ‘Garbia’ bądź podobny, czyli kraina ‘górzysta’. Podobnie jak nasze ‘Karpaty’ to dawne ‘Harbate’ (stąd słowacka i ruska ‘hara’ czyli ‘góra’ oraz ‘hrad’ czyli wysoko wzniesiony zamek oraz nasza dawna stolica ‘Kraków’ należąca długo do Słowian Czeskich, dawniej być może ‘Horakow’ lub ‘Gorakow’ od rdzeni; ‘hor-ra-ko-ow’; ‘wysoka-silna-kolista(ogrodzona ostrokołem)-ta’. Nie ma ta nazwa nic wspólnego w swoim pochodzeniu od Greków jak niektórzy dawniejsi językoznawcy czy kronikarze polscy sugerowali, zaś odwrotnie, Grecy wiele zawdzięczają w swoich nazwach Słowianom) czyli górzysty, garbaty obszar. Od niej wywodzą swoją nazwę Chorwaci (dawniej Hrabati/Hrabaci a dzisiaj Hrwati) zamieszkujący niegdyś północno-wschodnie stoki Karpat. Czy też polskie słowo ‘Karpa’ określające resztki wystającego z ziemi pnia drzewa, bądź ryba z wyraźnie zakrzywionym grzbietem ‘karp’ bądź wyraz określający wzniesienie na szczątkach człowieka ‘grab/grób’.

Wszystkie te kultury budowane na języku pra słowiańskim, posiadają morfemy piśmienne bardzo często tworzone niejako od tyłu, czyli z prawej strony na lewą. Nawet w mowie werbalnej. Tak jak w naszym wyrazie oznaczającym nazwę miasta; „Rawa Mazowiecka” pochodzącej od pierwotnych rdzeni; ‘ra-wa maz-ow-iec-ka’ co oznacza; ‘moc/siła-tu/ta maż/błoto/mokro-to-jest-ta(młodszy przyrostek)’ a sensualnie ‘miasto/gród obronny na Mazowszu’. Dzisiaj, budując za pomocą współczesnej polszczyzny podobną nazwę, zapisalibyśmy ją zupełnie odwrotnie, jako: „wa-ra ow-iec-maz-ka’ czyli; ‘tu gród to-jest-podmokły-ka’ czy jakoś podobnie.  Żyjemy, korzystając z tak skonstruowanego języka zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy i ten odwrotny sposób ukształtowania składni rdzeniowej wielu słów, utrudnia nam jego sensualne zrozumienie. Ogromnie „wspomogła” ten proces językowej degrengolady i kulturowego odejścia od logiki prasłowiańskich morfemów, prawostronna technika zapisu łaciny, której zasady i wiele słów przejęliśmy. Chociaż i ona, posiada ogromny zasób prasłowiańskich morfemów i pojęć, bo przecież wyrosła na języku Etruskim i Celtyckim.

Przy naszym rozważaniu zapisu na urnie z Białej pod Łodzią, wybór prawidłowego kierunku odszyfrowania zapisu ideograficznego, ma wielkie znaczenie. I tak, ja dostrzegam w tym zapisie następujący przekaz, przy czym powtarzam, że zgadzam się z większością znaczeń podanych przez autora.

Pierwszy jest na nim krzyż równoramienny, który nie oznacza tylko stron świata znanych Słowianom (‘północ’; „pół-nocy” czyli jasne noce polarne, ‘południe’ czyli ‘po-łuń-dnie’ czyli ‘to-słoneczne-dni’ (porównaj do miasta greckiego Saloniki a dawniej Sołuń czyli ‘so-łuń’ > ‘jest/to-jasne/palące’ oraz słowa ‘słońce’ czy rosyjskie ‘sońce’ < ‘so-łoń-si’; ‘to-palące/czyniące-światło’ bądź w wyrazie ‘płomień’ <  ‘po-łoń-je-eń’; ‘to-palący-jest-koniec’. Gdzie ‘łoń’ może mieć wiele wspólnego ze słowem ‘łono’ powstałego ze skrócenia rdzeni ‘łoń-wo’ ; ‘życie/czyniące-to’ podobnie jak ‘dłoń’ < ‘di-łoń’ < ‘ti-łoń’ (jak w j.ruskim ‘dieło’ wymawiane pierwotnie miękko jako ‘tieło’); ‘to-czyni’), ‘zachód’ czyli ‘za-chadi(w domyśle słońce) od;’sa-ha-din’; ‘za/podąża/jest-życie/oddech-dzień/jasność/duch’, ‘wschód’ czyli ‘wa-si-chodzi’; ‘tu – światło/jasność–chodzi/chadi’ od wcześniejszych morfemów; ‘wa-si-ha-din(stąd arabsko-perski ‘dżin’)’; ‘tu-jasność/światło-życia-duch/dzień’), ale całą przestrzeń wszechświata poddaną mocy stwórczej światła. To różne odmiany światła, określają kierunki tej przestrzeni. Przestrzeń wypełniona wyłącznie ciemnością, to niebyt, nieistnienie! Nie ma celu i sensu jakim jest życie dzięki światłu. Porównaj rdzeń ‘si’ występujący w wielu wyrazach do słowa ‘sień’ czyli ‘si-eń’; ‘światła-koniec’ („zacienione pomieszczenie”) co spotkamy jako podobne, staropolskie wyjaśnienie w „słowniku etymologicznym języka polskiego” Aleksandra Brucknera. Bo według niego, ‘cień’ pochodzi wprost od prasłowiańskiego ‘sień’, który to wyraz oznaczał to samo, czyli ‘szarość, półmrok’. Stąd moim zdaniem, podobne wyrazy; ‘szron’ od ‘si-ro-on’; ‘jasność-rodzi-on’ czy też słowo ‘siwy’ od ‘si-wo’; ‘jasne-to’. Na pewno tak było, chociaż rdzeń ‘si’ przyjął często formę ‘ci’ gdzie raz wywodzi się od ‘ti’ (ty/ten) a raz od ‘si’ (światło/jasność). Nasza ‘jesień’ czy rosyjska ‘(w)osień’ to odpowiednio; ‘jes-sień’; ‘jest cień/szarość’ a dokładnie’ ‘je-si-eń’ czyli; ‘jest-światła-koniec’. Zaś ‘wo-sień’; ‘to-cień/szarość’. Przy czym ów przyrostek ‘eń’, prawdopodobnie stanowi jeden z podstawowych morfemów (najkrótszych rdzeni, zwykle dwugłoskowych, chociaż były i morfemy fonemiczne – jednogłoskowe) języka prasłowiańskiego, jaki wyparował w niebyt kulturowy. Gdy rozpoczął swoją wędrówkę gdzieś z krainy Prasłowian znad Ałtaju i zapewne stał się podstawą wyrazu należącego dzisiaj do Brytów, jako ‘end’ pochodząc od ‘eń-ti’; ‘koniec-tego’ a w zasadzie od ‘teń-ti’ czyli; ‘ti-eń-ti’; ‘to-koniec-tego’.

Kiedy ów równoramienny krzyż, wyryty na urnie (jakże więc stary to symbol, u Słowian znacznie przedchrześcijański) nazwany przez autora artykułu „rękoma Boga”, tak odczytamy i zauważymy, że każde z jego ramion wyposażył słowiański pisarz w pięciopalczaste zakończenia, niczym grabie, to zrozumiemy, że chodziło mu o wyrażenie jakiejś czynności stwórczej. Bo dłońmi się stwarza, coś czyni, dokonuje ‘dzieła’. A więc chodzi tutaj o życiodajną moc światła, energii, jaka panuje nad całym światem. Zresztą sama nazwa „świat” pochodzi właśnie od światła. To, dlatego, Słowianie tak czcili ‘ogień’ (‘ogień/agiń’; ‘og/ag/oh-je-iń’; ‘ostry/bolesny-jest-ten/on’, podobnie jak w ‘róg/rog/roh’ < ‘ro-og’; ‘rodzący, czyniący-ostrość/ból’ czy w słowie ‘wróg/wrag’ od; ‘wo-ro-og/ag’; ‘to-rodzi-ból’) że kojarzyli go przede wszystkim ze światłem, ze stwórczą energią dającą życie.

Po lewej stronie krzyża pojawia się wyraźnie postać kobiety, co widać po kropkach obrazujących jej piersi oraz trójkątną wklęsłość tułowia, jakby w kształcie litery ‘W’. Ten kształt litery, wskazuje na poród, bo jej piersi, jak już pisałem, są osobno zaznaczone. Kobieta również posiada ramiona zaopatrzone w liczne palce, bo jest tutaj symbolem dawania życia. Stoi ona, obok pewnego stworzenia. Nie na nim, jak to widzimy na pozostałych obrazkach, tylko obok. To ważny znak.

Stworzenie to, nie jest bowiem koniem, ale symbolicznie ujętą i być może dlatego nieco do niego podobną istotą, lecz bez głowy. Być może chodzi o to, że nie ma oczu i własnej woli, tylko kieruje nią Stwórca. Nie widzi, w jakie ciało wstępuje, nie wybiera go. Jest za to wyposażone w ogon. Pamiętajmy, że Słowianie mieli szacunek do włosów. Stąd długie brody dawnych bojarów, które dopiero car Piotr I-szy pochodzący ze zniemczonej dynastii Holstein-Gottorp-Romanow spowinaconej z wikingowym, nordyckim rodem Ruryka (stąd Rurykowicze) wychowany na zachodzie, w 1698 kazał im pościnać, nie szanując tradycji słowiańskich i prawosławnych a wprowadzając modę zachodnią. Słowianie Ruscy uważali, że we włosach długich mieści się mądrość i siła, stąd kazali się grzebać po śmierci ze ściętymi brodami. Uważali, że z nich pochodzi dusza (‘dusia’; ‘dun-si-an’; ‘dzień/życie-świetliste-jego’ lub ruska ‘dusija’; ‘dun-si-mja’; ‘czyniąca/życie/dni-świetliste-moje’, podaję tu oddzielone znakiem ‘/’ niekiedy różne warianty rdzeni, bo zależą one często od kontekstu i były bliskoznaczne) życiowa siła, dzięki której zmartwychwstaną. Lachy, przyjęli sarmacki zwyczaj golenia głów a w zamian posiadali długie wąsy. Ogon owej czworonożnej istoty na urnie, to więc symbol „ducha i życia”, dzisiaj powiedzielibyśmy; ‘nieśmiertelności duszy ludzkiej’. Jednak na innych wizerunkach, jakby przed wejściem w światło (krzyż) z którego powstaje człowiek, owe dusze ludzkie posiadają przy ogonie również palce (liczne kreski). Jakby miały więc swoja osobowość i możliwość działania. Dopiero później, gdy panuje nad nimi ciało człowiecze, są tej zdolności do samodzielnego bytu pozbawione.

Słowianie mogli wierzyć, że kobieta z chwilą rodzenia dziecka przestaje być  nieśmiertelna, a jej duch przechodzi na inne ludzkie istoty. Jej postać na obrazku wyraźnie przyjmuje w siebie tego ducha (poczęcie od światłości czyli krzyża – bo przecież dawniejsi ludzie nie wiedzieli jak jest stwarzane dziecko) lub go rodzi, gdyż ma szeroko rozstawione nogi i biodra.

Zauważmy, jak wiele jest kultur, w których kobieta nie była uważana w pełni za człowieka. Nawet wyrazy ją określające pochodzą od mężczyzny, jak sumeryjskie ‘an’ (nasz ‘on’ czy hebrajskie ‘Adam’ oznaczające u Żydów ‘człowiek’ to protosłowiański ‘Atan’ czyli ‘to-on’); czyli ‘mężczyzna/on’ zaś kobieta ‘an-na’ stąd w j. rosyjskim ‘ana’ zaś w polskim ‘ona’ (stąd niby hebrajskie imię ‘Anna’ od ‘Hannah’ („łaska”) a w istocie powstałe od rdzeni ‘ha-an-na-ha’; czyli; ‘oddechem/życiem-jego/mężczyzny-ta/tu-żyje’ co sensualnie znaczyło; ‘człowieka/mężczyzny- kobieta/istota’). Nic na to nie poradzimy, ale kulturowe poglądy nie mają nic wspólnego z nauką. Towarzyszą ludzkości od zarania dziejów, szczególnie tam, gdzie pojawia się religijna idea. Tak więc kobieta była szanowana w społeczności słowiańskiej lecz jej rola wypełniania duchowej misji była już za życia, na Ziemi. To rodzenie i przekazywanie w ten sposób swojej duszy. Stąd taki ogromny brak szacunku u ludów pierwotnych do kobiet bezpłodnych, uważanych za umarłe za życia. Natomiast rolą męską było przejść w inny wymiar przez śmierć, aby życie począć na nowo jako świetlista dusza, czasami widzialna jako ‘jawa’ czy tez ‘zjawa’ (stad być może Bóg nazwany przez Żydów jako; ‘Jawe/Jawi/Jahwe’ i wieloma podobnymi imionami, oznaczającymi po prostu inteligentnego ducha, co zapewne wzięli od  Arjo-Słowian).

Następny w okręgu to mężczyzna, stojący już na swoim nieśmiertelnym duchu. Przyglądając się dokładnie wszystkim duszkom, zauważymy, że ich kończyny są zwykle pochylone w prawo a więc niejako galopują one na lewą stronę. Tam właśnie, ze związku kobiety i mężczyzny pojawia się postać dziecka bez wykształconej głowy. Jakby sam tułow z oczami. To wyraźne odniesienie do istoty, która jest mała, nie posiada jeszcze określonej osobowości. A jednak ma swojego ducha, na którym pędzi ku nieskończoności.

Ostatnią postacią, znowu jest mężczyzna, zapewne chłopiec, bo jego głowa jest wyraźnie mniejsza od poprzedniego męża.

Za nim, pojawia się na okręgu symbol ‘swastyki’, czyli pierwotnie ‘ si-wa-as-ti’ (stąd bogini ‘Siwa’ czyli ‘świetlana’ czy Hetycka ‘Sawuszka’) co znaczy; ‘jasność-tu-wysoka-ta’. Zakończone ramiona swastyki są pochylone w jedną stronę i podwójne, co oznacza śmierć jako księżyc i inne gwiazdy nocy. Jak pisze autor, ale nie w sensie dosłownym jako ta planeta druga po słońcu, tylko wszystkie gwiazdy ukryte w ciemności. Bo swastyka to po prostu gwiazdy i układy planetarne w ruchu wirowym. To już nie sama światłość ale konkretne obszary stworzone przez światłość na bezkresnym niebie. W kulturze indyjskiej pozostały do dzisiaj swastyki trójramienne.

To podporządkowanie światów planetarnych, gwiazd i wszystkiego, co jest na niebie, światłości stwórczej, widzimy w symbolu krzyża równoramiennego, w którego wolne pola wbudowane są cztery swastyki. Świetnie zauważa tu Pan Winicjusz, że jest to równoczesna symbolika czasu i przestrzeni a ja dodam że i energii. Truj wymiarowa. Bo czytając znak swastyki słonecznej na przemian ze światłem nocnymi i ponownie słońcem oraz światłem w nocy, otrzymujemy cykl czasu. Ale to światło wyznacza ten upływ czasu. Słowianie nie dostrzegali wirowego ruchu słońca, żadnych jego ramion. Mogli natomiast dostrzegać ruch układów gwiazd. Znak swastyki jest wzięty z obserwacji – tutaj zaskoczę wielu, kształtu i ruchu wirowego układów planetarnych, jaka nie była dawniej możliwa z Ziemi. Cóż, nasi stwórcy przybyli już jako ludzie lub nam podobne istoty, z gwiazd, jeśli wykluczymy powstanie według teorii ewolucji a skłonimy się do kreacjonizmu.

Obok takiego krzyża, znajdujemy dwie samotne dusze, pozbawione postaci ludzkich. Są to bowiem, dusze oczekujące na wejście w ciało a ich życiodajną moc, sprawczy charakter, gotowość do działania, symbolizują ich ogony wyposażone w dłonie jak u każdej ludzkiej postaci wyrytej na urnie.

Moim skromnym zdaniem, jest to urna poświęcona śmierci jakiegoś chłopca, który odszedł do gwiazd (krainy wiecznego szczęścia i pomyślności – dlatego swastykami, górale polscy ozdabiali odrzwia swoich domów) aby wrócić do światłości gdzie narodzi się jako żyjąca dusza. Jest to ewidentny przykład, słowiańskiej, znacznie przedchrześcijańskiej wiary w nieśmiertelność życia ludzkiego. Nieważącej się określać i opisywać postaci siły stwórczej – Boga. Używającej symboliki krzyża, jako życiodajnej mocy światła. Jeden z przykładów obrazkowego pisma Słowian, wyprzedzającego swoim wiekiem, najstarsze pisma alfabetyczno-sylabiczne.

Kształt łacińskiej litery ‘x’ (czytaj ‘iks’) pochodzi od kształtu oznaczającego ‘krzyż’ który dla prastarych ludów symbolizował ‘słonce, światło, tajemnice, niewiadomą, świętość, moc, bóstwo’ i wywodzi się zapewne ze skrzyżowanych włóczni, znaku wielu ludów określającego niedostępność, zagrodzony szlak.  Znak krzyża bądź swastyki nazywano w różnych kulturach podobnie, jako; khi/hi – u Greków (zaś w dzisiejszej Grecji – ‘kru-iks’), chi – w łacinie, czi – u Chińczyków gdzie jednoznacznie oznacza wielka energię i jest wpisany w kształt litery ‘czi’, w Egipcie nazywano go – ‘an-che/chi’. Łatwo zauważyć podobieństwa w tych wszystkich nazwach, świadczące o wywodzeniu się wymienionych wyrazów oznaczających krzyż oraz sam symbol, z jakiegoś starożytnego języka i uduchowionej kultury. Tak wiec pochodzenie tej litery jest niewerbalne, bo wywodzi się z obyczaju. Możliwe ze wpierw myśliwskiego lub religijnego. Dzisiaj, w j.polskim mówimy na literę w kształcie krzyża – iks, u pra Słowian było to – si/szi.

Związek frazeologiczny z sylabą ‘si’, ma zdanie; ‘do si-ego roku’, co precyzyjnie wcale nie znaczy ‘zdrowego roku’ lecz poprawnie; ‘do świetlistego/ciepłego roku’. Dzisiaj, uległo zatarciu jego zrozumienie i myśli się, że chodzi tutaj o życzenie zdrowia, pomyślności. Tak! Ale dlaczego? Bo światło i ciepło to zdrowie! Sylabę ‘si’ występująca w staropolskim języku oraz współcześnie, jako rdzeń wielu slow, nauka tłumaczy, jako dawniejszy morfem a obecnie zaimek przymiotny; „ów, ten, tamten”, rzeczownik, rodzaj nijaki, liczba pojedyncza oraz mnoga. W istocie, jego znaczenie było podwójne, jako ‘światłość’ lub ‘ten’.

Wyraz „słowo’ pochodzi od morfemów; ‘si-łow-wo’, co sensualnie znaczyło; ‘światło-chwycone/złowione-to’ gdyż to co było dostrzegalne w jasności światła, było zarazem wiedzą, informacją. Stąd też nazwa rodziny słowiańskiej, czyli ‘Slowiani/Sloweni/Słowianie’ nie pochodzi od nazwy branych do niewoli ludów słowiańskich gdy cesarstwo rzymskie rozszerzało swoje panowanie na ich tereny i nie od bardzo podobnego języka, lecz od owego światła jakie chwytali niegdyś w swoje słowa, uwięzili w wiedzy. Bowiem ‘słowian-in’ to ‘si-łowia-an/in’ czyli ‘światłości-łowca-on’. Po części zapewne, dlatego, że byli jasnej karnacji, jasnowłosi, przybyli z gwiazd, ale przede wszystkim, darzyli szacunkiem stwórczą energię światłości. To byli myśliwi, łowcy światła w wiedzy, jaką zdobywali i zachowywali w swojej kulturze obficie mu poświeconej, która niestety została zniszczona.

ORLICKI       

Podziel się!