Wielu z czytelników tego blogu pamięta zapewne zażartą dyskusję na naszych łamach wywołaną przez tłumaczenie sformułowania zaczerpniętego z tytułu książki „Niesamowita Słowiańszczyzna” Marii Janion, a użytego przeze mnie jako przekornego nieco tytułu artykułu „Ta Niesamowita Słowiańszczyzna – Wielka Tajemnica i Wielka Mistyfikacja” (pod tym linkiem: artykuł). Nawiązuję do tego ponieważ w nussonowych sferach Zbiorowej Świadomości Matki Ziemi i Ludzkości te struny wciąż są potrącane i nieustannie dźwięczą co znaczy, że rzecz domaga się domówienia. Sfery dźwięczą bo Maria Janion pojawia się właśnie teraz we wpisach czytelników na naszym blogu, a także w kwartalniku „Słowianić” nr 2 rozpoczyna się publikacja tegoż właśnie mojego artykułu podzielonego na trzy odcinki, także do kolejnych numerów 3 i 4.
Wróćmy więc do tej rzeczy po to żeby uwypuklić różnicę w traktowaniu owej Niesamowitości przez materialistów i przez nas Ludzi Wolnych – także wolnych od materialistycznych przesądów.
Zacznę od przytoczenia fragmentu wywiadu z Marią Janion opublikowanego w Gazecie Wyborczej jakiś czas temu, a który to wywiad opublikował we fragmencie również Portal Pantheion pod tym linkiem:
http://pantheion.pl/?art=Maria_Janion
Oto treść owego skrótu:
Fragment wywiadu z Marią Janion Sami sobie cudzy
Rozmawiała Katarzyna Bielas
W swojej książce proponuje pani przywrócenie naszej zlatynizowanej kulturze nieznanej Słowiańszczyzny, za którą tęsknili i którą przywoływali właśnie romantycy.
– Krytyka postkolonialna, która okazuje się przydatna do analizy naszej sytuacji, wprowadza perspektywę mniejszości, tak też potraktowałam Słowiańszczyznę – jako mniejszość kulturową w Europie. Została ona usunięta z wielkiej narracji historii zachodniej, w której dominują założycielskie mity greckie, rzymskie, skandynawskie, celtyckie…
Pamiętam, że uderzyło mnie pytanie internauty, który dziwił się, że nasze dzieci nie uczą się mitologii słowiańskiej. Myślę, że ten brak uświadomiła ludziom m.in. znana filmowa trylogia według Tolkiena, a fundamentem jego pisarstwa jest przecież mitologia celtycka. Braki w edukacji słowiańskiej biorą się m.in. stąd, że w Polsce zaniedbane zostały badania nad mitologią i religią słowiańską.
Dlaczego tak się stało?
– Z powodu pozytywistycznej ciasnoty umysłowej. Wielu uczonych traktowało Słowian jako jedyny niemal lud w historii świata, który nie posiadał własnej religii i własnej mitologii, co mogło świadczyć zresztą o ich „niższości”. Dopiero badania Aleksandra Gieysztora (I wydanie „Mitologii Słowian” ukazało się w r. 1982, obecnie dokonano wznowienia na podstawie rękopisu) zakwestionowały te pozytywistyczne przeświadczenia. Kiedy zastosowany został nowoczesny warsztat metodologiczny – m.in. fenomenologia Eliadego – mitologia Słowian okazała się pełnym i bogatym systemem. Gieysztor odtworzył mitologię słowiańską jako równie ważną i istotną jak wszystkie inne mitologie, które tkwią u podstaw europejskiej kultury. Dziś już są poważne badania kontynuujące myśl Gieysztora. Ja również starałam się iść jego śladem i podjąć próbę poprowadzenia narracji słowiańskiej.
Przedstawiła pani swoją koncepcję na spotkaniu w TR Warszawa w cyklu „Co jest w Polsce tabu?” Dlaczego Słowiańszczyzna to tabu?
– Trzeba pamiętać o tym, co dawno się wydarzyło, a zostawiło swoje piętno. Otóż znamiennym rysem chrystianizacji Polski był negatywny stosunek łacińskich misjonarzy do pogańskiej mitologii i religii Słowian, które zostały dość bezwzględnie zniszczone. A ponieważ łacińscy misjonarze pochodzili przeważnie z Niemiec, opór Słowian przeciwko nim był często oporem antyniemieckim.
Przytacza pani bardzo brutalne przykłady niszczenia słowiańskiej kultury.
– Wyobrażam sobie, że wytworzyła się przez to silna trauma słowiańska i pogłos rozpaczy Słowian nad czczonymi i obalonymi bóstwami szedł przez wieki.
Dowodem na trwanie żalu i poczucie straty jest właśnie to, że romantycy w swoich fantazmatach rozbudowywali poczucie dawnej słowiańskości. A my poprzez literaturę romantyczną, która jest dla nas jedną z najważniejszych, też ciągle próbujemy się dopełnić.
Przywołuje pani postacie broniące tamtej kultury, m.in. Zoriana Dołęgę Chodakowskiego. Pisze pani, że bez jego fantazmatów nie byłoby „Dziadów” Mickiewicza.
– To on wypowiedział słowa „Sami sobie cudzy” na początku XIX w., co oznaczało, że jesteśmy wydziedziczeni ze swojej kultury.
Rozmawiając kiedyś z kompozytorem Zygmuntem Krauze, zasugerowałam, że dobrze byłoby napisać operę, której bohaterami byliby Zorian i Masław – książę mazowiecki, który wzniecił bunt pogański w XI w.
Trzeba jednak pamiętać, że gdybyśmy nie przyjęli chrześcijaństwa łacińskiego, to wyginęlibyśmy jak Słowianie połabscy i dzisiaj figurowalibyśmy tylko w muzeach etnograficznych.
Co właściwie zostało zniszczone czy też wyparte?
– Romantycy uważali, że feudalizmem narzucony przez kulturę niemiecką zburzył wspólnotę i wolność słowiańską. Można sobie wyobrazić, że nowoczesność jest też utratą, że kultura industrialna zniweczyła to, co było przedindustrialne i przedkapitalistyczne. Dzisiaj – mówię o tym w trybie utopii – technologia zniszczyła naturę. I teraz wszelkie marzenie o jakiejś przedindustrialnej wspólnocie, idylli, traktuje się jako nostalgiczne brednie czy mrzonki romantyczne bez znaczenia.
Czy to znaczy, że ja bym chciała powrotu do dawnej Słowiańszczyzny? Nie. Wydaje się, że jako wspólnota plemienna z jej rytuałami mogła być bardzo opresyjna. Niemniej istotne byłoby wytworzenie obrazu czegoś, co mogłoby stanowić rodzaj utopii, punktu oparcia dla naszej wyobraźni, mentalności.
I co by to mogło być?
– Proszę sobie wyobrazić, że ja dzisiaj w tych kategoriach traktuję Dolinę Rospudy. Świadomość ekologiczna to również wyobrażenie porządku przedindustrialnego, chęć zaczarowania świata, który został odczarowany. Rospudę można potraktować jako słowiańskie miejsce idylliczne, za którym tęsknimy. I to nie tylko wyobrażone.
Wróćmy do tabu.
– Przyczyniła się do jego wytworzenia także obawa przed Rosją, przekonanie, że między nami a Rosją leży granica nie do przekroczenia. Mickiewicz mówił o dwóch zasadniczych i nie do pogodzenia porządkach w świecie słowiańskim – rosyjskim despotyzmie i polskiej wolności. W wojnie polsko-bolszewickiej bardzo mocno podkreślano azjatyckość i barbarzyńskość Rosji. Jak się teraz dowiaduję, że „Pożoga” Kossak-Szczuckiej ma wejść do lektur szkolnych, to dreszcz mnie przebiega, bo to książka traktująca Rosjan bolszewików jak zwierzęta. Zwierzęta przeciw ludziom to znaczy nam, Polakom.
Obawa przed Rosją spowodowała m.in. to, że chcemy należeć do Zachodu i nie chcemy przyznawać się do Słowiańszczyzny, bo Rosja to Słowiańszczyzna, a my „nie mamy z Rosją nic wspólnego”.
Kościół też się chyba przyczynił?
– Kościół jako początek Polski założył przyjęcie chrześcijaństwa w obrządku łacińskim w roku 966. Tymczasem niektórzy badacze rozpatrują możliwość chrystianizacji Polski w obrządku słowiańskim przed tą datą. Mówi się o początkowej „dwutorowości polskiego chrześcijaństwa” i o przemilczeniu i zapomnieniu innej niż łacińska tradycji chrześcijańskiej w Polsce, przez jakiś czas miały u nas istnieć równolegle obrządki łaciński i słowiański. Mieszko był ponoć dwa razy chrzczony.
Ale obrządek słowiański miałby zagrażać przynależności Polski do Zachodu. Dzisiaj konflikt między rzymskim katolicyzmem a prawosławiem ujawnia się na rozmaitych obszarach. Warto byłoby chociaż trochę zniwelować pogardę dla prawosławia, traktowanego jako prymitywne, która objawia się w mało wykształconych środowiskach katolickich.
Dlaczego pani Słowiańszczyzna jest „niesamowita”?
– Ludzie jadą do Kruszwicy i nad Gopło zobaczyć nasze początki pogańskie czy wczesnopiastowskie, i okazuje się, że wszystko jest śliczne, sztuczne, cepeliowskie. Chciałam tej ślicznej przeciwstawić Słowiańszczyznę groźną, która symbolizuje coś stłumionego, wypartego, ale i pociągającego, bo jak pokazuje Freud w swojej rozprawie o niesamowitości – w „nie/samowitym” mieści się też jego przeciwieństwo: „samowite”, które wyobcowało się w wyniku wyparcia. A więc jest coś naszego, własnego w tej grozie Słowiańszczyzny, która stawia opór nadchodzącemu zniszczeniu. Jednak pociąga mnie również Słowiańszczyzna idylliczna, lecz autentyczna.
Myślę też, że teraz tylu młodych ludzi wyjeżdża na Zachód, tam stykają się z kulturami silnymi i tracą poczucie własnej genealogii. Może warto, żeby nie wstydzili się tego, że są Słowianami i że to nie jest nic gorszego.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Od razu powiem, że diagnozy Marii Janion, jej odwaga by napisać pod koniec życia kilka słów „prawdy” nawet tak ograniczonej światopoglądowo jak to uczyniła, są mi bliskie i uważam je za bezcenne, jako wkład w trzeźwe spojrzenie na Polskę i Słowiańszczyznę, wkład w dzieło sprostowania wielowiekowego zakłamania, na temat Słowian i Słowiańszczyzny oraz dziejów Polski, a zwłaszcza w odkłamywanie zakłamania lansowanego od 200 lat przez nacjonalizmy najeźdźców w Polsce, kolonialistów niemieckich i rosyjskich.
Cała treść tego wywiadu pokazuje jednak głębokie, fundamentalne, różnice w podejściu i pojmowaniu tego tematu przez nas Wyznawców Wiary Przyrod(zone)y Słowian, przez Wolnych Ludzi o światopoglądzie prawdziwie RACJONALNYM, a w podejściu pokazywanym przez materialistów, reprezentowanych przez takie pop-propagandowe medium niewolniczego systemu, jakim jest Gazeta Wyborcza i materialistyczne polskie środowisko naukowe wyrastające światopoglądowo z doktryny filozoficznej marksizmu-leninizmu,
Jeszcze raz nawiążę tutaj do słynnego „amazing” z tłumaczenia Katarzyny Goliszek na angielski. To właśnie słowo streszcza w sobie kwintesencję mojej myśli tytułowej i treści owego artykułu. Słowiańszczyzna bowiem w myśleniu ludzi o poglądach skrajnie materialistycznych, wąsko-materialistycznych nie dopuszczających do zaistnienia mentalnego czegokolwiek co wykracza poza ów materializm, z jego metodami badawczymi i sposobem podejścia do badanej materii, z jego oprzyrządowaniem „naukowym”, jest czymś cepeliowskim właśnie, jest czymś od czego Maria Janion usiłuje się bezsilnie odżegnać. Bezsilnie ponieważ uwięziona jest w doktrynerskim widzeniu świata poprzez pryzmat skrajnego materializmu, i co za tym idzie skazana jest na widzenia tylko tego co materialistyczna wiedza dopuszcza do myślenia ludziom wykształconym, co „sprzedaje” im jako kanon prawd naukowych.
W powyższym wywiadzie co zdanie, z tego powodu właśnie jaki powyżej wyłuszczyłem, pada nieprawda, która skazuje Słowiańszczyznę Marii Janion na bycie „Niesamowitą” w cudzysłowie, a więc na bycie słowiańszczyzną cepeliowską.
Odkrycie półprawdy nie jest PRAWDĄ, pamiętajmy to czytając jej bezcenną książkę, która może się stać dla materialistów, czyli także ateistów punktem wyjścia do innego spostrzegania przeszłości Słowian, Polski, ale i miejsca i przestrzeni w jakiej żyjemy, jako wypełnionego w 95% czymś Naprawdę Niesamowitym – Niematerialną, Nusssonową Eterą – Sferą Nieskończonej Świadomości, która kształtuje nasze Świadomości Indywidualne i Zbiorową Świadomość Ziemi.
Na koniec podsumujmy więc nieprawdy wypowiadane w tym wywiadzie, które wskazują niezbicie na to, iż materialiści nie mają szansy dotrzeć do Prawdy o Słowiańszczyźnie.
1. – Krytyka postkolonialna, która okazuje się przydatna do analizy naszej sytuacji, wprowadza perspektywę mniejszości, tak też potraktowałam Słowiańszczyznę – jako mniejszość kulturową w Europie. Została ona usunięta z wielkiej narracji historii zachodniej, w której dominują założycielskie mity greckie, rzymskie, skandynawskie, celtyckie…
To nieprawda, że Słowiańszczyzna jest jakąkolwiek mniejszością kulturową. To tylko wąskie materialistyczne spojrzenie na przeszłość jako dogmat nauk historycznych nakazuje widzenie Słowiańszczyzny jako części Europy podczas gdy jest ona de facto od Starożytności najdawniejszej Dominantą Europy i Azji Centralnej łącznie z Europą zachodnią (rzymsko-celtycką), jak i Syberią, Persją i Indiami . Widzenie to i dogmat historyczny jest niczym nieuzasadniony, jest wręcz oparty na spekulacjach które stworzyły fikcyjny, nieprawdziwy obraz przeszłości Słowian i Słowiańszczyzny, jako kultury powstałej w V wieku n.e. – co jest absolutną i dowiedzioną już naukowo w XXI wieku brednią. To spostrzeżenie czyni bezsensownym cytowanie drugiej części wypowiedzi Marii Janion w tym akapicie.
2. – Z powodu pozytywistycznej ciasnoty umysłowej. Wielu uczonych traktowało Słowian jako jedyny niemal lud w historii świata, który nie posiadał własnej religii i własnej mitologii, co mogło świadczyć zresztą o ich „niższości”. Dopiero badania Aleksandra Gieysztora (I wydanie „Mitologii Słowian” ukazało się w r. 1982, obecnie dokonano wznowienia na podstawie rękopisu) zakwestionowały te pozytywistyczne przeświadczenia. Kiedy zastosowany został nowoczesny warsztat metodologiczny – m.in. fenomenologia Eliadego – mitologia Słowian okazała się pełnym i bogatym systemem.
To nieprawda, że badania Gieysztora zakwestionowały pozytywistyczną ciasnotę umysłową nauki zajmującej się mitologią Słowian. Zanim bowiem jemu to przyszło do głowy kwestionowali to badacze i naukowcy rosyjscy, czyli radzieccy, a także chociażby Mircea Eliade, czy James Frazer w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. Nie jest też prawdą, że badań nad mitologią Słowian zaniechano w Polsce z powodu ciasnoty umysłowej pozytywistów, zaniechano ich celowo z powodów szowinistycznych, nacjonalizmów zaborców, którzy kształtowali naukę od roku 1790 do roku 1990 w Polsce, a także niestety jakże często kształtują w Polsce tę naukę nadal w roku już niemal 2020. Polską przeszłość archeologiczną, etymologiczną, mityczną, wierzeniową (religijną), polską przeszłość plemienną wreszcie i dziejową łącznie z rolą w obaleniu Imperium Rzymskiego i Bizantyjskiego przywłaszczyli sobie okupanci Polski – Niemcy i Rosja, polski wkład w cywilizację woleli oni przekazać Persom i Hindusom niż pogodzić się, że jedni i drudzy i Persowie i Hindusi, a także co za tym idzie i Niemcy i Rosjanie, biorą swoją cywilizację znad Polskiej Odry i Wisły, znad Polskiego Renu i Łaby, znad Polskiej Oki, Wołgi i Dniepru, znad Polskiego Atlantyku i Bałtyku.
3. Dlaczego Słowiańszczyzna to tabu?
– Trzeba pamiętać o tym, co dawno się wydarzyło, a zostawiło swoje piętno. Otóż znamiennym rysem chrystianizacji Polski był negatywny stosunek łacińskich misjonarzy do pogańskiej mitologii i religii Słowian, które zostały dość bezwzględnie zniszczone. A ponieważ łacińscy misjonarze pochodzili przeważnie z Niemiec, opór Słowian przeciwko nim był często oporem antyniemieckim.
Nie dlatego Słowiańszczyzna i Polskość jest w Polsce tabu, lecz dlatego że rzadzą Polską i są jej prominentami, wąsko-materialistyczne, filozoficznie i światopoglądowo post-marksistowskie elity PRL, nastawione antypolsko, tak jak były nastawione przez 50 lat rządów w Polsce Sowieckiej – jako okupant wobec zarządzanego narodu skoncentrowanego w obozie socjalistycznym, a nie jako jego przywództwo duchowe i organizacyjne. One kontynuują okupację poprzez pop-progandowe media reżimowe systemu Pan – Niewolnik jaki tutaj ufundowały w 1989 roku, i jakiego kontrolę tutaj sprawują.
4.
Przytacza pani bardzo brutalne przykłady niszczenia słowiańskiej kultury.
– Wyobrażam sobie, że wytworzyła się przez to silna trauma słowiańska i pogłos rozpaczy Słowian nad czczonymi i obalonymi bóstwami szedł przez wieki.
Dowodem na trwanie żalu i poczucie straty jest właśnie to, że romantycy w swoich fantazmatach rozbudowywali poczucie dawnej słowiańskości. A my poprzez literaturę romantyczną, która jest dla nas jedną z najważniejszych, też ciągle próbujemy się dopełnić.
Nieprawda, my przez literaturę romantyczną nie próbujemy się dopełnić jako wierzący, jako wyznawcy Dawnej a właściwie współczesnej Wiary Przyrodzoney Słowian. Także niewierzący ateistyczni, Polacy-materialiści, ale patrioci nie „dopełniają się” literaturą romantyczną, lecz używają jej świadomie jako jednego z nielicznych dostępnych narzędzi walki z dalszym kolonializmem i antypolonizmem. Jest ona wciąż dla nas Polaków jednym z nielicznych źródeł inspiracji do odzyskania PEŁNEJ WOLNOŚCI dla naszej OJCZYZNY (organizacji państwowej) i MACIERZY (matrycy duchowej). Literatura pozostaje nadal narzędziem walki w Polsce o Polskość.
5. Przywołuje pani postacie broniące tamtej kultury, m.in. Zoriana Dołęgę Chodakowskiego. Pisze pani, że bez jego fantazmatów nie byłoby „Dziadów” Mickiewicza.
– To on wypowiedział słowa „Sami sobie cudzy” na początku XIX w., co oznaczało, że jesteśmy wydziedziczeni ze swojej kultury.
Rozmawiając kiedyś z kompozytorem Zygmuntem Krauze, zasugerowałam, że dobrze byłoby napisać operę, której bohaterami byliby Zorian i Masław – książę mazowiecki, który wzniecił bunt pogański w XI w.
Trzeba jednak pamiętać, że gdybyśmy nie przyjęli chrześcijaństwa łacińskiego, to wyginęlibyśmy jak Słowianie połabscy i dzisiaj figurowalibyśmy tylko w muzeach etnograficznych.
Zdanie ostatnie, że wyginęlibyśmy nie przyjmując rzymskiego-katolicyzmu jest szczególnie jaskrawym absurdem. Czyż wyginęli Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini? Czy Polska jako I RP jako kraj Piastów byłą rzeczywiście rzymsko-katolicka? Nie. Od samego początku była rzymsko-bizantyjska, a tylko sam władca i jego świta przyjęli katolicyzm po raz drugi jako religię poprzez Mieszka bo po raz pierwszy przyjęli chrześcijaństwo z Bizancjum w Czechach i Małopolsce. Czy w 1360 roku pogańska Litwa była krajem który zginął? Przecież był to kraj całkowicie wciąż pogański i taka mogła być Polska zjednoczona z Wieletami i Połabianami, została jednak zdradzona przez elity przekupione wizję POSIADANIA niewolników w stylu post-rzymskim. To samo obserwujemy w Polsce obecnie – przekupstwo elit i ich złudzenie, że system pan-niewolnik może być czymś trwałym co nie zostanie przez Wolnych Ludzi zburzone. Jest to złudzenie.
6. Co właściwie zostało zniszczone czy też wyparte?
– Romantycy uważali, że feudalizmem narzucony przez kulturę niemiecką zburzył wspólnotę i wolność słowiańską. Można sobie wyobrazić, że nowoczesność jest też utratą, że kultura industrialna zniweczyła to, co było przedindustrialne i przedkapitalistyczne. Dzisiaj – mówię o tym w trybie utopii – technologia zniszczyła naturę. I teraz wszelkie marzenie o jakiejś przedindustrialnej wspólnocie, idylli, traktuje się jako nostalgiczne brednie czy mrzonki romantyczne bez znaczenia.
Czy to znaczy, że ja bym chciała powrotu do dawnej Słowiańszczyzny? Nie. Wydaje się, że jako wspólnota plemienna z jej rytuałami mogła być bardzo opresyjna. Niemniej istotne byłoby wytworzenie obrazu czegoś, co mogłoby stanowić rodzaj utopii, punktu oparcia dla naszej wyobraźni, mentalności.
Nikt przecież moi drodzy nie nawołuje do powrotu utopijnego do wspólnoty plemiennej przedchrześcijańskiej. To jakiś obłęd i absurd. Natomiast nie widzimy nic niemożliwego i absurdalnego w tworzeniu rzeczywistej współczesnej wspólnoty Polskiej opartej o strukturę współpracujących ze sobą plemion mentalnych wyznających wspólne wartości. To przecież coś zupełnie innego i jest to w oczywisty sposób możliwe. Na dodatek jest to receptą na przetrwanie polskości i Słowiańszczyzny jako niezamerykanizowanego „produktu”, także w rozumieniu mentalnym materialistów. Co innego, ze takie przetrwanie jest im nie w smak.
Czy mam kontynuować dalej cytaty i im zaprzeczać i wykazywać błędy , obłędy i niezrozumienie Słowiańszczyzny i jej cepeliowski charakter, jaki się w tym wywiadzie prezentuje? Niech każdy na swój prywatny użytek znajdzie w dalszej części tego wywiadu argument, który czyni każde następne zdanie tego wywiadu nieprawdą. A wynika to całe umysłowe zamieszanie z faktu, że myśl Marii Janion i jej książka jest tylko materialistyczną z istoty filozoficznej półprawdą, powiedzianą przez Marie Janion zaledwie półgębkiem, wobec opresji elity oddanej nadal na usługi kolonialistów.
Materialiści nie mają szansy dotrzeć do Prawdy o Słowiańszczyźnie, co wykazaliśmy dowodnie, a skazuje ich to niestety na to, iż owa Słowiańszczyzna i owa Polska Postkolonialna, i Polska Wolna, będą ich nieustannie zaskakiwać (będąc nadal dla nich czymś niezrozumiałym) rzeczywistymi zdarzeniami, aktywnościami, ruchami, działaniami społecznymi, ideami i ideałami, czy „nieprzewidywalnością” rozwoju sytuacji.