Kopce – sanktuaria Bogów – bądź kurhany starożytnych władców
Kopiec Kościuszki [Welesa] na Wzgórzu Broni Słowian
Nawet jeśli nie jest największym Kopcem na Białym Lądzie (czyli w Europie) to robi największe wrażenie przez swoje położenie na Wzgórzu Broni Słowian nazywanym dzisiaj Wzgórzem Świętej Bronisławy, w Welskim Lesie gdzie leży również drugi Kopiec Broni Słowian – Kopiec Niepodległości Ojczyzny (Macierzy – Ziemi Matki), czyli poświęcony odnowicielowi państwa – Józefowi Piłsudskiemu. Leży on w miejscu, które nazywa się, o dziwo – Sowiniec – żywcem jakby od imienia starosłowiańskiego i istyjskiego (bałtyjskiego – bo oni nazywali się Istami-Jątami, a Romaje w Starożytności zapisali ich po swojemu jako Aesti)) boga Zaświatów – Sowiego.
Podobno w miejscu gdzie stoi dzisiaj austriacki fort był kopiec – jedni nazywają ten Kopiec – o którym wiedział jeszcze i pisał Juliusz Słowacki – Kopcem Broni Słowian, albo Bronisławy a inni mówią że to był Kopiec Welesa – ja przychylam się do tej drugiej wersji.
Kopiec Kościuszki w Krakowie – jeden z czterech kopców krakowskich usypanych bohaterom narodowym, poświęcony Tadeuszowi Kościuszce, usypany na najwyższym wzniesieniu wzgórza Sikornik, zwanego też Wzgórzem św. Bronisławy w zachodniej części Krakowa na terenie dzielnicy administracyjnej VII Zwierzyniec.
[ plan pochodzi ze strony: http://svasti.org/cd/Izwor/apo_plik/djenciav.htm]
Historia kopca
Budowa
Od momentu śmierci w 1817 r. narastał kult bohatera narodowego – Tadeusza Kościuszki. Szczególną estymą cieszył się on w Krakowie, mieście z którym był związany i w którym spoczęły jego zwłoki. Opinia publiczna domagała wzniesienia monumentu upamiętniającego Naczelnika, rozpoczynając zbiórkę pieniędzy na ten cel. Nie potrafiono się jednak zdecydować jaki sposób uczczenia byłby odpowiedni. Ostatecznie zdecydowano się usypać kopiec na kształt istniejących w Krakowie od prawieków kopców Krakusa i Wandy. Stawiano je za wzór trwałości i niezniszczalności, podkreślano, że zostały one wzniesione wspólnym wysiłkiem całego ludu, i że takiej budowli nie zdołają obalić wrogowie. Decyzję tę zatwierdził w lipcu 1820 r. Senat Wolnego Miasta Krakowa. Jako miejsce budowy wybrano Wzgórze św. Bronisławy na zachód od miasta.
Uroczyste rozpoczęcie sypania kopca 15 września 1820 r. stało się wielkim wydarzeniem, przyciągnęło wielu Polaków, także spoza granic Rzeczypospolitej Krakowskiej: weteranów powstań, chłopów, młodzieży. W trakcie trwającej trzy lata budowy znaczną część prac wykonali ochotnicy, symboliczny chociażby udział w sypaniu stał się patriotycznym obowiązkiem, brali w nim udział nawet cudzoziemcy odwiedzający miasto. Ostatecznie, mimo problemów technicznych i finansowych, budowę zakończono 25 października 1823 r. Usypany kopiec miał 80 m średnicy podstawy, 8,5 m średnicy u wierzchołka i wysokość 34,1 m.
Kopiec Kościuszki stoi prawie dokładnie w tym samym miejscu gdzie stał stary Kopiec Welesa zwany też Kopcem Bronisławy lub Broni Słowian.
O Wzgórzu Broni Słowian (Bronisławy) w Welskim Lesie i kilka słów o Łobzowie
– gdzie obok mojego domu przy wspomnianej w artykule pana Cabaja Podchorążówce, Ogrodzie Uznańskich i Sułkowskich w zakolu rzeki Młynówki – stał Kopiec nazywany kopcem Esterki – drugi Łobzowski Kopiec z czterech prehistorycznych Kopców Krakowa. Ten był po prostu Kopcem Matki Ziemi.
Dawniej istniał w Krakowie jeszcze jeden kopiec – Matki Ziemi. Mieścił się on w dzielnicy Łobzów, w otaczającym łobzowski Pałac Królewski parku. Około roku 1970 kopiec został bezpowrotnie zniszczony, w związku z budową obiektów sportowych WKS Wawel. [C.B.]
O naszym miejscu, czyli Akademii Pedagogicznej na Łobzowie
Instytucja czy wydarzenie często kojarzy się z miejscem. Od ponad 30 lat miejscem dla głównego budynku naszej Uczelni jest Łobzów, dawniej wieś, obecnie dzielnica katastralna Krakowa.
Historia terenu, na którym stoi nasz budynek, zaczęła się około 20 tys. lat temu. Dobiegała wtedy schyłku epoka lodowa, zwana przez geologów plejstocenem. Resztki lądolodu, który rozprzestrzenił się ze Skandynawii, wytapiały się w północnej części terytorium naszego kraju. Ale jeszcze około 300 km na południe od lądolodu panował surowy klimat. W tych warunkach występowała roślinność tundry. Aby obecnie zobaczyć tundrę, trzeba wyprawić się aż poza koło podbiegunowe.
Wisła płynęła już obecną doliną. Ale dno tej doliny było o wiele wyżej. Rzeka rozgałęziająca się na wiele koryt zasypywała teren niesionymi przez siebie piaskiem i żwirem. Piaski te możemy oglądać i dzisiaj. Są wydobywane w Kryspinowie. Równina, którą ogarniamy wzrokiem, stojąc ponad krawędzią wyrobiska piasku, to ówczesne, rozległe dno doliny. Podobnie wyglądało dno doliny Rudawy.
Prądnik, zwany również Białuchą, wpływając do doliny Wisły z niesionego piasku i żwiru sypał stożek napływowy o wachlarzowatym kształcie. Utwory osadzone przez Rudawę i Prądnik można odróżnić od wiślanych, gdyż zawierają wiele otoczaków wapieni. Obie te rzeki spływają przecież z wapiennej wyżyny. Posesja naszej Uczelni jest na granicy między stożkiem Prądnika – od północy, a doliną Rudawy i Wisły – od południa.
Często zalewane dno doliny było skąpo porośnięte roślinnością tundrową. Wiatr mógł przeto z osadów rzecznych wywiewać drobne ich cząstki, przenosił je nieco dalej, po czym opadały one na powierzchnię terenu. Tak powstawał pył transportowany w powietrzu, zwany lessem, który osadzał się na pobliskich wapiennych wzgórzach i nieco dalej, na wzniesieniach wyżyny. Zjawisko wzbijania w powietrze pyłu w czasie silnego podmuchu określa się jako kurz. W opisywanych czasach „kurzyło się” przez wiele tysięcy lat i to z dużej powierzchni.
Wzgórze Broni Słowian – droga od Kopca Kościuszki [Welesa] w stronę Sowińca, gdzie nowy Kopiec Ziemi Rodzimej czyli Niepodległości Ziemi Ojczystej (Ziemi Macierzy), inaczej Matki Ziemi, poświęcony także odtworzycielowi niepodległości państwa Józefowi Piłsudskiemu.
Wydarzenia te oglądali już ludzie. Od 24 do 15 tys. lat temu okresowo zasiedlali północne stoki wzgórza błogosławionej Bronisławy. Patrząc ku północy widzieli równinę przeciętą wieloma odnogami Wisły i Rudawy, pomiędzy którymi jaśniały piaszczyste łachy. W wietrzne dni wzbijał się z niej tuman kurzu. Miejscami błyszczała tafla wody niewielkiego jeziorka. Ze stoków wzgórz myśliwi mogli wypatrywać stada mamutów lub innej zwierzyny. Niekiedy udawało im się zagonić zwierzę do bagna lub na stromą skarpę na stokach wzgórza. Tam unieruchomione łatwiej było upolować. Ślady pobytu tych łowców są odkrywane od lat przez krakowskich archeologów. Bada się ich narzędzia i inne ślady pobytu, liczy kości – doliczono się szczątków 71 mamutów. Odtwarza się siedziby i sposoby polowania tych paleolitycznych łowców wschodniograweckich. Szuka się miejsc uboju, ćwiartowania, rekonstruuje „sytuację stresową”, w której można było zwierzę upolować. Nawiasem mówiąc, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że talent do tworzenia sytuacji stresowych u niektórych mieszkańców tych okolic przetrwał do dzisiaj.
Kiedy kończyła się epoka lodowa i klimat stawał się mniej mroźny, mniej surowy, zanikała tundra. Około 15 tysięcy lat temu zniknęła wieczna marzłoć. Stada mamutów przeniosły się dalej na północ, i niewiele później wymarły. Za zwierzętami powędrowali łowcy. Ich dawne obozowiska pokryła warstwa lessu, w którym teraz drążą archeolodzy.
Opisywany teren zaczęła coraz gęściej porastać roślinność. Najpierw był to las sosnowy, później pojawiły się drzewa liściaste. Wiatr nie mógł już wywiewać ogromnych mas pyłu. Zmienił się wygląd doliny Wisły i Rudawy. Z wielu, pooddzielanych piaszczystymi łachami koryt, pozostało już tylko jedno. Bieg rzeki był i jest do dzisiaj kręty, mówi się że rzeka meandruje. Niekiedy, w czasie powodzi zakole zostaje odcięte przez nurt rzeczny, rzeźbiący nowy odcinek koryta. Powstaje w ten sposób jeziorko o łukowatym zarysie zwane starorzeczem albo wiśliskiem. Daleko od koryta, na peryferiach doliny, u podnóża stożka napływowego Prądnika był teren, z którego woda odpływała słabo, źle zdrenowany. W ten sposób powstało bagno zasilane wodą spływającą od północy z wapiennej wyżyny. Bagno to rozciągało się na terenie późniejszej Czarnej Wsi i Łobzowa. Posesja, na której wznosi się nasza Uczelnia znalazła się na granicy między piaszczystym, bardziej suchym stożkiem Prądnika a bagnem na peryferiach doliny Rudawy i Wisły.
Na dolinę Wisły i Rudawy, porośniętą łęgowym, miejscami bagiennym lasem, z bagnami i jeziorkami w starorzeczach, na widoczne na widnokręgu zalesione już wzniesienia wyżyny, ze wzgórza (obecnie bł. Bronisławy) patrzyli już inni ludzie. Byli to jacyś poganie, którzy wedle tradycji na zachodnim skłonie wzgórza mieli swoją świątynię – gontynę. Trudno się oprzeć wrażeniu, że lokalizacja kościoła Najświętszego Salwatora w X w., a może nawet wcześniej, w pobliżu gontyny, mogła być po części skierowana przeciwko zatwardziałym, pogańskim grzesznikom, próbującym nadal odprawiać swoje obrzędy. Tradycja inwestycji, kierowanych przeciwko konserwatystom również przetrwała w naszym mieście z tą niewielką różnicą, że koszty budowy huty chyba były większe.
Od tego miejsca zaczyna się historia pisana. Być może ten tekst skłoni któregoś z historyków do przedstawienia na łamach Konspektu historii Łobzowa. Bo jest ona długa i ciekawa. Jak już wspomniałem, na opisywanym terenie było rozległe bagno. Na skutek pogłębiania koryta Wisły zaczęło być drenowane i począwszy od peryferii wysychało. Po osuszeniu bagna, organiczno-mineralny osad z jego dna zamienia się w próchnicę. Powstała w ten sposób żyzna i urodzajna gleba zwana czarną ziemią pobagienną. Urodzajność tej gleby rychło dostrzegli rolnicy, o czym świadczy powiedzenie lepszy zagon na Łobzowie, niż gdzie indziej niwa. Oni też rowami osuszali dalsze, bardziej wilgotne części bagna.
Na tych żyznych glebach zaczęły powstawać podkrakowskie osady rolnicze – późniejsze: Bronowice, Łobzów, Czarna Wieś. Nazwa tej ostatniej pochodzi od barwy gleby. Droga, która prowadziła do niej z Krakowa utrwaliła się na planie miasta jako obecna ulica Czarnowiejska. Z czasem wsie wchłonął rozrastający się Kraków.
Z późniejszych wydarzeń odnotuję tylko kilka, związanych z miejscem, na którym stoi nasz budynek. W XIV w. lokowano wieś Łobzów, a w sąsiednich Bronowicach budowano kanał, prowadzący wodę do Krakowa. Kanał, którym płynęła woda od Rudawy do fos miejskich, przechodzący przez Łobzów nazwano Młynówką Królewską. W 1357 r. wzniesiono tu pałac królewski – później budynek Podchorążówki, obecnie Politechniki. Widzimy go po drugiej stronie ulicy Podchorążych.
Akademia Pedagogiczna – kol. zielony, 2 – Schodki na wale młynówki, 3 – resztki dawnych mostków, 4 – Podchorążówka, 5 – łobzowska szkoła podstawowa. Przy ulicy Przeskok była posiadłość Białczyńskich, a wciąż jeszcze jest posiadłość Uznańskich i Sułkowskich – nazywana dzisiaj Ogrodem Łobzów. |
Jak zmieniał się wygląd okolic posesji naszej Uczelni w czasie, gdy zaczęli gospodarować tu rolnicy? Jak już wspomniano, powoli osuszano stawy i mokradła. W ich miejsce pojawiały się najpierw łąki i pastwiska, później grunty orne. Teren przecinały liczne rowy odwadniające. Rosła liczba zagród, gęstniała sieć dróg. Takie zmiany odnotowano na starych mapach. Na Planie Kołłątajowskim z 1785 r. na terenie naszej posesji zaznaczono już grunty orne. Podmokłe łąki były w okolicy obecnego kościoła OO Misjonarzy przy ul. Lea. Dlaczego nazywano je „Do Świniej Krzywdy” – dociec trudno. Rolniczy charakter tego terenu utrzymał się do początku XX w. Większe budynki pojawiły się dopiero po I wojnie światowej.
W połowie lat sześćdziesiątych zaczyna się łobzowski okres w życiu naszej uczelni. Jak ten teren wówczas wyglądał? Wzdłuż obecnych ulic Kazimierza Wielkiego i Juliusza Lea ciągnęły się niewielkie domki i kamienice, większe były przy ul. Galla. Dalej ku zachodowi były tylko zagrody pośród pól, nad którymi wznosił się okazały gmach Podchorążówki. Były tutaj gospodarstwa Czekajskich, Czapików, Czechów, Uznańskich, Koników. Uprawiali głównie warzywa, sprzedawane na krakowskich placach. W wałach, wznoszących się wyżej od poziomu pól było suche koryto Młynówki, nazywanej też krótko Rzeczką. Koryto potem zasypano. Dla miejscowej dzieciarni Młynówka była miejscem zabaw. Do szkoły – mieściła się przy ul. Głowackiego (obecnie przedszkole) i ze szkoły najbliżej było oczywiście wzdłuż Rzeczki. Było tam tyle ciekawych rzeczy, latem pijawki, kijanki i chruściki, zimą lód i kra. Zdarzyło się nawet, że od mostku przy Piastowskiej płynął nią dziennik lekcyjny – cóż poradzić, skoro mógł zawierać jakieś kompromitujące zapisy.
Na zdjęciu dokładnie widać ziemny wał – koronę stadionu – Kopiec Matki Ziemi znajdował się tu gdzie kępa drzew, na widocznym tutaj jako północno-wschodni, łuku stadionu. Był pięknie położony – wyrastał na równinie – bo tak powinien być posadowiony Kopiec Ziemi, otoczony był ogrodami królewskimi, w pobliżu stał letni dwór Kazimierza Wielkiego. Od reszty Łobzowa oddzielała Ogrody Królewskie rzeka Młynówka.
Wzdłuż Królewskiej i Podchorążych były pola do czasu budowy bloków na początku lat sześćdziesiątych. Pośród tych pól, przecinając dawną ulicę Adama Chmiela wytyczono ulice: Smoluchowskiego i Staffa. W bruku ulicy Kazimierza Wielkiego tkwiły szyny tramwajowe. Linia tramwajowa kończyła się przy Podchorążówce, w tym miejscu zbudowano później stację benzynową. Z tą linią wiąże się zabawna rozmowa na Rynku: „Do Łobzowa? – szablę w szyny i jechać panie podchorąży”. Miał ten Łobzów swój koloryt, furmanów, idoli i dziwaków.
Tutaj jeszcze jedna dygresja. Wynika ona z łobzowskiego konserwatyzmu. Łobzowianie zawsze mówili ul. Lea (czasowo Dzierżyńskiego), Popiela (obecnie Galla). Stare nazwy trwały długo. W 1990 r. nazwę ulicy z 18 Stycznia zmieniono na Królewską. Po co? Ulicę od placu Inwalidów ku zachodowi zaczęto budować przed wojną, budowę dokończyli Niemcy. Nigdy nie miała nic wspólnego z królami, którzy przecież przestali panować 150 lat wcześniej. Po wojnie zmieniono tylko niemiecką nazwę na 18 Stycznia, bo właśnie tego dnia uciekli Niemcy, a wkroczyli Rosjanie. I niezależnie od tego jak się ocenia polityczne i inne skutki tego wydarzenia – stało się to 18 stycznia 1945 r. Nazwa ulicy upamiętniała datę ważnego w historii naszego miasta wydarzenia. I dlatego nie powinna zniknąć.
Wacław Cabaj
♦
Kopiec Esterki
Z Wikipedii
Kopiec Matki Ziemi [Esterki] z albumu Widoki Krakowa Friedricha Philippa Usenera z 1805 r.
Kopiec Esterki był to kilkumetrowej wysokości kopiec, który według legendy miał powstać w XIV wieku usypany na rozkaz króla Kazimierza Wielkiego na cześć Esterki, jego legendarnej ukochanej, a według innych podań jako miejsce jej pochówku. Są też głosy, iż ów kopiec był pozostałością po jakimś obiekcie obronnym.
[ Kopiec był znacznie starszy, prawdopodobnie z tego samego okresu co kopce Wandy, Swaroga i Welesa – został nie usypany, lecz dosypany czyli odrestaurowany, najprawdopodobniej przez Kazimierza Wielkiego – przyp. C. B.]
Kopiec ulokowany był w Łobzowie, i znajdował się w otaczającym łobzowski Pałac Królewski parku. Według kronik w roku 1787 w czasie pobytu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Krakowie po raz pierwszy, w asyście króla, przebadano kopiec. Kolejne badania przypadły na drugą połowę XX wieku. Archeolodzy jednak nic nie znaleźli. W latach 50. XX wieku, w związku z budową obiektów sportowych klubu WKS Wawel kopiec został bezpowrotnie zniszczony.
Prawda o Kopcu Esterki i w ogóle Esterce żydowskiej kochance Kazimierza Wielkiego, której nigdy nie było.
jest rzeczą pewną, że prawzorem stereotypu sprawiedliwego polskiego króla był panujący w XIV wieku Kazimierz Wielki.
Ze względu na udzielone Żydom przywileje, Kazimierz Wielki (1310-1370) postrzegany był przez pokolenia polskich Żydów jako ich dobrodziej i opiekun. Ponieważ taka postawa była wówczas w Europie ewenementem, bo europejscy władcy raczej palili, sprzedawali i wypędzali zamieszkałych w ich ziemiach Żydów, lud żydowski nagrodził ostatniego piastowicza nie mającą uzasadnienia w faktach legendą, która przydając mu żydowską kochankę, czy, jak powiadali niektórzy Żydzi, „żonę”, zrównała polskiego króla Kazimierz Wielkiego z biblijną postacią perskiego Króla Achaszwerosza z miasta stołecznego Suzanu.[2]
Legenda o Esterce była szeroko znana polskim Żydom w okresie przed wybuchem drugiej wojny światowej. Oto w jakiej wersji opowiedział ją Karolowi Junoszy lubelski Żyd w pierwszych latach XX wieku na żydowskim cmentarzu w Lublinie:
– Tam nawet zdybuje się jeden kamień, na którym napisane jest nie dużo i nie mało, tylko jedno imię! A wiesz pan jakie imię? Ha, Ester! A wiesz pan, czyje to imię? To była Żydówka, z prostego stanu nawet, biednego krawca córka, ale później to ona została żydowską królową.
– Żydowską? Źle jesteś poinformowany, mój Berku, gdyż ona wcale królową nie była.
– Tak?! Pan może powie, że i ten król wcale nie był król i ta Żydówka nie była Żydówką, że on koło niej nie siedział, a ona koło niego też nie była. U państwa to wszystko jest na wywrót.
– Ale owszem, przyznaję że była i że koło króla siedziała.
– Nu, a kto może koło króla siedzieć?! To kimedya jest, dalibóg! Koło krawca siedzi krawcowa, a koło króla – królowa. Małe dziecko nawet zrozumie taki interes.
– Ona niedaleko Krakowa jest pochowana, to wiadomo.
– Niech będzie i tak! Ja na jej pogrzebie nie byłem. Dla mnie dość, że ludzie powiadają, że jest taki kamień i że na nim stoi napisane to imię Ester i że ta Ester była żydowską królową. Na co mnie wiedzieć więcej? Mnie to dość. Kto chce, niech daje wiarę, kto nie chce, niech nie daje. Na to nie ma żadnego przymuszenia, żadnego gwałtu.[3]
Powszechne w społeczeństwie żydowskim i trwające wieki przekonanie, wyrażone przez żydowskiego historyka Majera Bałabana, że w Polsce najbardziej opiekowali się Żydami królowie, w dwudziestoleciu międzywojennym, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości – wobec braku restytucji monarchii – zostało przeniesione na charyzmatycznego Marszałka Józefa Piłsudskiego, który został uznany przez Żydów polskich za „spasitiela” – wybawiciela od antyżydowskiej polityki zaborców, przywracającego dawne łaskawe dla Żydów polskie królowanie.[4] Przywołując na pamięć króla Kazimierza Wielkiego, polscy Żydzi – jak nakazywała tradycja – także dla Marszałka wymyślili żydowską żonę. Przedwojenna Polska huczała bowiem od plotek, że jedna z żon Marszałka jest Żydówką, co tłumaczyć miało jego rzekomą uległość i przyzwoitość względem mniejszości żydowskiej.
Marszałek Józef Piłsudski zmarł w roku 1935. Żydzi polscy wchodzili zatem w czas zagłady bez „królewskiego” opiekuna i „spasitiela”. Żaden z przywódców Państwa Polskiego nie był bowiem w stanie zająć jego miejsca; żaden w sercach polskich Żydów nie zdołał już zyskać takiego szacunku i miłości. Wobec powszechnego wśród polskich Żydów stereotypu sprawiedliwej władzy polskich królów, wraz ze śmiercią Marszałka – ostatniego „polskiego króla” – w stosunkach polsko-żydowskich skończyła się trwająca od zarania wspólnych dziejów, przerwana czasem zaborów, epoka królewska. Niemcy, którzy w roku 1939 rozpętali drugą wojnę światową, nie dali Polakom i Żydom szansy na napisanie następnego rozdziału. Dziesięć lat po śmieci królewskiego Marszałka Józefa Piłsudskiego narodu polskich Żydów nie było wśród żywych.
http://solidarni2010.pl/16019-ewa-kurek-trudne-sasiedztwo-polacy-i-zydzi-ok-1000-1945-cz-xviii.html
Potwierdza ten sąd profesor Jerzy Wyrozumski i profesor żydowski Hoheschmer, czy Krzysztof Ożóg.
Bałamutna opinia o nieistnieniu Kopca na Łobzowie, który zniszczyli komuniści sypiąc wał pod trybunę stadionu a nie żadną strzelnicę. [Brednia z Naszego Dziennika z Torunia]
Równolegle historycy stwierdzili, że w ówczesnej rezydencji królewskiej w Łobzowie uformowano za czasów panowania Stefana Batorego niewielki kopiec jako element zaprojektowanego przez Santi Gucciego parku. Tradycyjnie przypisywano mu jako patronkę Esterkę i twierdzono, ze może to być miejsce jej pochówku, ale już w 1768 roku to drugie przypuszczenie zostało odrzucone przy okazji badań zleconych przez Stanisława Augusta Poniatowskiego.
O istnieniu niewielkiej (około 5-7 metrów wysokości) budowli ziemnej przekonani byli także autorzy „Planu miasta Krakowa z przedmieściami” (tzw. kołłątajowskiego) sporządzonego w latach 1783-85 na zlecenie Komisji Edukacji Narodowej, kopiec jest też widoczny na mapach: katastralnej z 1848 i wojskowej z 1904 roku.
W przewodniku po Krakowie Karola Estreichera z 1938 roku jest niewielka wzmianka o częściowym zniszczeniu tego kopca ze względu na budowę strzelnicy wojskowej obok funkcjonującej w tym miejscu w okresie Dwudziestolecia Szkoły Podchorążych (obecnie upamiętnia ją ulica Podchorążych).
Tak wyglądają ustalenia historyków i naukowców, ale ci krakowianie, którzy w ogóle cokolwiek słyszeli na ten temat, prawdopodobnie będą nadal mówić o kopcu Esterki. I niech tak pozostanie, bo legendy mają swój urok.
Czyli brednia ultrakatolicka z Naszego Dziennika: http://www.naszdziennik.pl/wpis/430,czy-istnial-kopiec-esterki.html
♦
Kopiec Sowiego czczony chwilowo jako kopiec Matki Ziemi – Ziemi Macierzystej ,Ojczyzny Niepodległej – poświęcony także Odtworzycielowi Niepodległości Polski – Józefowi Piłsudskiemu.
Jak wiadomo zwieziono do jego wnętrza ziemię – właśnie ziemię – z najważniejszych pól bitewnych, w które wsiąkła krew polskich wojów przelana za wolność Macierzy. Jest to jednak Kopiec Sowiego w Welskim Lesie. Welski Las łącznie ze Srebrną Górą gdzie stanął klasztor Kamedułów został wykupiony z rąk Lubomirskich po wielkich staraniach Strażnika Wiary Przyrodzoney Słowian marszałka koronnego Mikołaja Wolskiego (zwracam uwagę na nazwisko) potomka żerców Welesa. Jego zamysłem było odtworzenie w Welskim Lesie sanktuarium Tynu Welesów – a więc systemu świątynnego wszystkich bogów tego Tynu: Welesa (dawny kopiec Welesa- zwany Bronisławy na Wzgórzu Broni Słowian), Nyji (dawna kącina na Wzgórzu Broni Słowian – potem i obecnie gontyna św. Małgorzaty), Sowiego-Polela (wzgórze Sowiniec i potem Kopiec Sowiego – poświęcony Józefowi Piłsudskiemu i Macierzy Niepodległej) i Lela-Lelija (kącina Lela na Wzgórzu Brobi Słowian, późniejszy kościół Salwatora).Jak wiadomo zwieziono do jego wnętrza ziemię – właśnie ziemię – z najważniejszych pól bitewnych, w które wsiąkła krew polskich wojów przelana za wolność Macierzy.
Kopiec Józefa Piłsudskiego (Kopiec Niepodległości, Kopiec Wolności, Sowiniec) – najmłodszy i największy z czterech krakowskich kopców, usypany na szczycie Sowińca (najwyższego wzniesienia Pasma Sowińca) znajdującego się w Lesie Wolskim, w zachodniej części Krakowa na terenie dzielnicy Zwierzyniec.
W 1934 r. Związek Legionistów Polskich wysunął pomysł usypania kopca-pomnika walki narodu o niepodległość. W Warszawie powstał Komitet Budowy Kopca na czele którego stanął płk Walery Sławek. Kopiec rozpoczęto sypać 6 sierpnia 1934 r. w XX rocznicę wymarszu z Krakowa I kompanii kadrowej Legionów.
Po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego postanowiono kopiec nazwać jego imieniem. Sypanie zakończono 9 lipca 1937 r. W kopcu złożono ziemię z wszystkich miejsc bitewnych I wojny światowej, gdzie udział brali Polacy, w tym ze szczytu Krzemieniuchy. W 1941 r. generalny gubernator Hans Frank wydał rozkaz zniwelowania kopca, który nigdy nie został wykonany.
Po II wojnie światowej ówczesne władze robiły wszystko, aby kopiec wymazać z pejzażu miasta i ze świadomości krakowian. W 1953 r. przy użyciu czołgu usunięto ze szczytu kopca granitową płytę z wyrytym na niej krzyżem legionowym. Zniszczono wówczas cały stok kopca. W 1981 r. ruszyła wielka akcja odnowy kopca. U jego podnóża spoczęła ziemia z pobojowisk II wojny światowej. Kopiec zaczęto nazywać Mogiłą Mogił.
Widok z Kopca Welesa na Kopiec Matki Ziemi
Nad kopcem czuwa Komitet Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego powstały w czerwcu 1980 r.
Dane
- wysokość: ok. 35 m (383,6 m n.p.m.)
- średnica podstawy: 111 m
- kubatura: 130 tysięcy m³
- wysokość wzniesienia Sowiniec, na którym stoi: 358 m n.p.m.
Widok z Kopca Matki Ziemi na stronę południowo-wschodnią – Gdyby przesunąć jeszcze trochę obiektyw w prawo widać by było Kopiec Kraka, potem zaś świątynię Miłosierdzia Bożego i niedaleko Białe Morza i Bonarkę gdzie miał stanąć Kopiec Jana Pawła II – do tego nie dopuściła Kuria i w Bonarce powstaje Centrum Nie lękajcie się” – zamiast Kopca. Byłby to bowiem jednocześnie kopiec Dażboga, czyli Kopiec Nieba. Moim zdaniem nic jednak nie powstrzyma powstania Kopca Nieba w przyszłości.
Z danych powyżej widać, jak monumentalne jest ulokowanie tego kopca.
♦
Kopiec Krakusa – Kraka, a właściwie Swaroga na Wzgórzu Chorsa – kopiec o niejasnej przeszłości
Kopiec Kraka przynajmniej posiada magiczne otoczenie i połączenie się z Przyrodą jest tutaj możliwe. Ale co z kultem. Chcemy tutaj postawić święte stołpy bogów. Chcemy wrócić do korzeni.
Kopiec Swaroga i Chorsa w Ogniu Zachodu
Widok od podstawy – Kopiec Swaroga-Chorsa (poświęcony także Krakowi) na Wzgórzu Chorsa
Kopiec Krakusa, zwany też kopcem Kraka znajduje się na prawym brzegu Wisły w krakowskiej dzielnicy Podgórze. Usypany jest na najwyższym wzniesieniu wapiennego zrębu Krzemionek, na wzgórzu Lasoty (271 m n.p.m.).
Czas i okoliczności powstania kopca nie są znane. Jan Długosz wiąże jego usypanie z osobą legendarnego założyciela miasta Krakowa – Kraka. Opisuje on, że zgodnie ze zwyczajem Kraka pochowano na szczycie wzgórza i na wieczną pamiątkę usypano kopiec w miejscu jego pochówku (VII w n.e.). Wysokość kopca wynosi 16 m, średnica u podstawy 57 m, a średnica na szczycie 8 m. Kopiec ten mógł pełnić także funkcje miejsca kultu. Uważa się go także za obiekt obronny, sygnalizacyjny czy obserwacyjny. Najbardziej jednak prawdopodobna jest jego funkcja pochówkowa.
Wewnętrzna konstrukcja kopca oparta jest na wysokim słupie z przymocowanymi do niego w układzie promienistym przegrodami wyplecionymi z wikliny. W przestrzeń pomiędzy przegrodami sypana była ubita ziemia i kamienie. Takie rozwiązanie zapewniało stabilność i trwałość całej konstrukcji.
W XIX w. kopiec został włączony w system austriackich fortyfikacji, otoczony wałem ziemnym, murem i fosą, zaś w obrębie muru wzniesiono koszary. Obiekty te zostały zniwelowane w okresie międzywojennym.
Wykopaliska archeologiczne prowadzono w latach 1934 – 1937. Zbadano najbliższe sąsiedztwo kopca oraz profil w wykopanym od szczytu do podstawy szybie. Znaleziono ślady osadnictwa z okresu młodszej epoki kamiennej i początku żelaznej (1300 – 400 r.p.n.e), co pozwoliło stwierdzić że powstał on najwcześniej ok. 500 lat p.n.e.
Znaleziono także szkielet dziecka, palenisko, brązowe okucie pasa, kłębowisko korzeni zidentyfikowane jako pozostałości 300 – letniego dębu rosnącego na szczycie kopca. Powstała teoria, że jako symbol pogański został on ścięty w momencie pojawienia się chrześcijaństwa, a więc IX lub X wiek. Były one wskazówkami do określenia daty powstania kopca. Pozwoliły bowiem wysnuć hipotezę o słowiańskim rodowodzie kopca i datować go na VI – VIII wiek.
Istnieje też teoria łącząca powstanie kopców Krakusa i Wandy z obecnością na tym terenie Celtów. W kulturze celtyckiej kopce pełniły bowiem ważną funkcje kultową, a zauważono, że azymut łączący kopce jest zgodny z azymutem wschodu słońca dnia 1 maja. Patrząc o świcie 1 maja z kopca Kraka w kierunku kopca Wandy widać wschodzące dokładnie nad nim słońce. Z kolei dnia 1 listopada słońce wschodzi nad kopcem Kraka patrząc ze szczytu Sikornika. W kalendarzu celtyckim daty te stanowiły ważne święta związane z podziałem roku na dwie połowy. Jeśli nie jest to przypadkowy zbieg okoliczności, to można stwierdzić, że kopiec pełnił rolę obserwatorium astronomicznego lub nawet był swojego rodzaju kalendarzem.
Z kopcem Krakusa związana jest tradycja tzw. „Rękawki” obchodzonej we wtorek po Wielkanocy. Jej nazwa wywodzi się z legendy, według której lud po śmierci Kraka usypał mogiłę nosząc ziemię z rękawach. Określenie „rękawka” pojawia się we fraszce Jana Kochanowskiego i określa usypany rękami grobowiec. Zgodnie z przekazami źródłowymi od XVII w. ze szczytu kopca zrzucano owoce, słodycze i pieniądze zbierane przez biednych i dzieci u jego podnóża. Świadczą o tym także znalezione w powierzchownych warstwach gleby monety z różnych okresów dziejowych. Do połowy XIX wieku Rękawka odbywała się na samym kopcu, jednak przeniosła się na górę św. Benedykta w północnej części wzgórza Lasoty. Dziś ma ona charakter jarmarcznego odpustu. Święto to związane jest z pogańskim świętem wiosny, a przypomina też pogańskie obchody na cześć zmarłych – tzw. Dziady.
Ściana kamieniołomu, który zamierza się wypełnić wodą tak jak na Zakrzówku – to dodałoby jeszcze jeden żywioł temu sanktuarium.
Wszystko to pięknie ale nie tak prosto
Kraków – stara rycina pokazuje w jaki sposób Wawel i Okół- Kraków, były oddzielone Wisłą od Kazimierza, a Kazimierz od Podgórza-Krakotynu z jego trzema Górami – Górą Lasoty, Górą Chorsa i Górą Swaroga. Widoczny jest też Kleparz i Wzgórze Bronisławy (Broni Sławian), gdzie dzisiaj dwa Kopce Broni – Kościuszki i Piłsudskiego oraz Las Welski, i niegdyś zapewne Góra Welesa ♦dygresja w związku z ryciną
[To wszystko nie jest przypadkiem tylko tajemnym planem Strażników Wiary Przyrodzonej, którzy pomogli nam przetrwać Najciemniejsze Czasy, łącznie z Inkwizycją i wciąż budowali nowe sanktuaria Wiary Przyrody. Przedostatnim był Szczep Rogate Serce, a dzisiaj…? To z tym tak zaciekle walczą katoliccy zawłaszczyciele wawelskiego czakramu ]
Kościół Świętego Józefa w Rynku Podgórskim w Krakowie – budował go mój dziadek Władysław w roku 1905
Zaraz za Kościołem Św. Józefa jest Wzgórze Lasoty, czyli dawny Krakotyn – obwar i tyn Czarnej Królowej Czarodany-Karoduny i Białego Kruka Lasoty oraz jeszcze odrobinę dalej Kopiec Kraka połaczony z Lasotą w nierozewrwalny zespół.
Te fantastyczne Trzy Wzgórza nie są wcale takie fantastyczne bo na Krzemionkach były kiedyś połączone ze sobą trzy wzgórza: Chorsa, Swaroga i Czarodany (zwane też Wzgórzem Lasoty).
KRAKÓW FANTASTYCZNY - OK. 1830 r.
Wyobrażenie Krakowa w otoczeniu trzech kopców - miedzioryt G. Battisty Biasiona. Kopiec Wandy, położony na pn. wschód od klasztoru Cystersów w Mogile, usypany w VII lub VIII w., o wysokości 14 m. Kopiec Krakusa, na wzgórzu Lasoty na Krzemionkach, między VIII a połową X w., wysoki na 16 m. I kopiec Tadeusza Kościuszki, położony na wzgórzu bł. Bronisławy (Sikornik), na Zwierzyńcu, usypany w latach 1821-23, o wysokości ok. 34 m. U podnóża kopca Kościuszki uwidoczniona kaplica bł. Bronisławy, istniejąca tam od XVIII w. (zburzona w 1854 r., później odbudowana). Reprodukcja ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Wzgórze Lasoty [Las Osta]
Wschód Sołńca-Swarożyca nad Kopcem Wądy-Wody (czyli Wandy) w Mogile, widziany ze Wzgórza Lasoty i okolic Tweru Krakotyńskiego, posadowionego naprzeciw Wzgórza Chorsa i Kopca Kraka (Swarożyca-Chorsa). Jak twierdzą naukowcy z AGH -osoby mocno zorientowane w odwzorowaniach zodiaku i relacjach między obecnymi i byłymi krakowskimi kopcami – teraz 1 maja i 1 listopada widziany jest z kopca Kraka dokładnie nad Kopcem Wód (Wodów). Najprawdopodobniej jednak należy szukać innego kopca lub punktu, gdzie wschodzi słońce w dniach 20-26 marca – bo bez wątpienia wtedy właśnie Kopiec Kraka stawał się i staje się także obecnie, głównym obiektem odwiecznego słowiańskiego rytuału.
Rękawka to zwyczaj wielkanocny obchodzony w Krakowie we wtorek po Świętach Wielkanocnych.
Wiąże się go z legendą o kopcu Kraka, usypanym po śmierci króla przez lud. Tradycja podaje, że ziemię na kopiec noszono w rękawach i stąd wzięła się nazwa „Rękawka”. Na podobny źródłosłów wskazuje jedna z fraszek Jana Kochanowskiego w której „rękawka” oznacza grobowiec usypany rękami. Rękawka swoimi korzeniami niewątpliwie nawiązuje do pogańskich obrzędów związanych z Dziadami wiosennymi, przypadającymi na okres przesilenia wiosennego. Sam źródłosłów, wbrew ludowej tradycji, nie ma nic wspólnego z noszeniem ziemi chociaż nawiązuje do kultu zmarłych. W języku czeskim zachował się wyraz rakev oznaczający trumnę, a w serbskim słowo raka oznaczające grób. Do przejawów pierwotnej czci oddawanej zmarłym należało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. Możliwe, że nastąpiło to, w oparciu o, być może jeszcze przedsłowiański kopiec oraz połączenie wątków z legendy o Kraku z wierzeniami słowiańskimi.
Rękawka to fragment największego słowiańskiego święta przypadającego na tcały tydzień rozpoczynający się po wiosennym przesileniu czyli po 20 marca i pełni księżyca związaewnj z ta datą. Obecnie nazywa się to świętami Wielkanocnymi, ale było to połączone z Dziadami Święto Świtu Świata, czyli słowiański Nowy Rok. Było to święto Światła zwyciężającego Ciemność, – w te dni topiono Marzannę – królową śniegu, Zimy, Starości i Zapomnienia, urzadzano Wielkie Igry, w Tajną Noc śledzono losy niebiańskiej Bitwy między nowym Światłem i Starym. Igrzyska Rękawki upamiętniały zmarłych i służyły Nowemu Życiu – od tego dnia zaczynał się krótki wyrównawczy miesiąc w kalendarzu księżycowym – świcień. Dlatego mamy pewność że to jest Kopiec Swaroga i Chorsa.
Przypuszcza się, że budowa pochodzącego z XI lub XII wieku kościółka św. Benedykta i ustanowienie święta patrona w dniu 21 marca (pierwszy dzień wiosny), było reakcją kościoła na żywe praktyki pogańskie na Krzemionkach.
Rekawka jest obchodzona jednoczesnie na Wzgórzu Krakotynu czyli Zamku Czarnej Kólowej -Czaroduny i jej brata Białego Kruka Lasoty, na Wzgórzu Chorsa gdzie stoi Kopiec Swaroga oraz na Wzgórzyu Swaroga – gdzie dizsiaj jest Park bednarskiego, Stadion Korony i Wieża TVP Kraków.
Historycznie rzecz ujmując, co najmniej od XVII w., o czym świadczą przekazy źródłowe, ze szczytu kopca w czas odpustu (we wtorek, będący kiedyś również dniem świątecznym) zamożni krakowianie zrzucali owoce, słodycze i pieniądze (w powierzchniowej warstwie odnaleziono monety z różnych okresów dziejowych), zaś biedni, żacy i dzieci zbierali je u podnóża. Do połowy XIX w. Rękawka odbywała się na samym kopcu Krakusa, jednak po przekopaniu wzgórza na potrzeby budowy linii kolejowej, przeniosła się na górę św. Benedykta w północnej części wzgórza Lasoty i połączona została z odpustem i ludową zabawą koło kościoła św. Benedykta na Krzemionkach.
W okresie zaboru austriackiego, w 1897 roku obchody zostały zakazane. Zamknięto nawet dojście na kopiec. Władze planowały w tej okolicy budowę fortu artyleryjskiego, a ponadto chciały zlikwidować tumult i przejawy agresji wśród zgromadzonych pod kopcem.
Pod tym kościółkiem Św. Benedykta wykopano ruiny średniowiecznej rotundy, a ją postawiono po prostu na ruinach tynu Czarnej Królowej – Czarodany i jej brata Lasoty – Białego Kruka
„Ze strony Stowarzyszenia Miłośników Podgórza:
Nie ma chyba Polaka, który nie znałby legendy o Kraku i mistrzu Twardowskim; nie ma krakowianina, który nie wiedziałby o „Rękawce”, obozach „Liban” i „Płaszów”. Mało kto wie natomiast, że na Krzemionkach Podgórskich można dzisiaj spacerować po dnie morza jurajskiego i oglądać efekty kolizji płyty Afrykańskiej i Euroazjatyckiej oraz, że przez wieki dostarczały one kopalin skalnych dla rozbudowującego się Krakowa. W obrębie Krzemionek Podgórskich, jak mało gdzie, geologia splata się z historią Krakowa.
Ten niewielki nasyp ziemny w kształcie stożka, o wysokości 16 i średnicy 57 m u podstawy, usypany został na wyniosłym (271 m n.p.m.) zrębowym wzgórzu Krzemionek Podgórskich zbudowanym z białych wapieni jurajskich. Według Długosza tutaj pochowano legendarnego Kraka, założyciela Krakowa. Wiek i geneza kopca – słowiański czy celtycki – nadal są przedmiotem dyskusji, mimo licznych badań. Obszernie relacjonuje je prof. Jerzy Wyrozumski w znakomitym dziele „Dzieje Krakowa”.
Badania wykopaliskowe przeprowadzone w latach trzydziestych XX wieku, z inicjatywy „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” nie przyniosły ostatecznych rozstrzygnięć i nie potwierdziły przypuszczenia, że kopiec jest mogiłą. Znalezione blisko podstawy kopca okucie pasa typu awarskiego zdaje się wskazywać na VII-VIII wiek jego usypania, zatem należałoby go łączyć z epoką plemion słowiańskich, ale jest to przesłanka dość wątła i niczym nie potwierdzona, a okoliczności jej znalezienia budzą wiele wątpliwości.
Prof. Janusz Kotlarczyk geolog z AGH, analizując położenie kilku par kopców z terenu Polski południowej, przypisał zespołowi kopców Krakusa i Wandy funkcję kalendarzową nałożoną na funkcję kultową. Azymut wyznaczony przez kopiec Krakusa i Wandy jest zgodny z azymutem wschodu słońca w dniu 1 maja. W kulturze Celtów rok dzielił się na dwie połowy: jedna rozpoczynała się 1 maja wielkim świętem Beltaine (w czasie którego gaszono stare i rozpalano nowe ogniska symbolizujące letnie słońce); druga 1 listopada świętem Samhain (inaugurującym nowy rok, o niezwykle bogatych obrzędach, z których wiele odprawiano na kurhanach). Święta te oznaczały również początek i koniec wypasu bydła. Hipoteza o celtyckim pochodzeniu kopca Krakusa wydaje się wysoce prawdopodobna i została bardzo poważnie potraktowana przez wielu archeologów i historyków.
Tylko ta sprzączka awarska… To nie wszystkie zagadki i tajemnice kopca. Na jego szczycie, w trakcie wykopalisk, znaleziono pień i korzenie 300-letniego dębu oraz ślady kapliczki i starych pochówków. Nie tylko nie rozwiały one wątpliwości, ale jeszcze je pogłębiły. Wielka szkoda, że nie zachował się pień dębu, ponieważ dzisiejsza dendrochronologia pozwoliłaby bardzo precyzyjnie ustalić czas jego wegetacji. Zatem mimo licznych badań i dyskusji legendarny kopiec Krakusa nadal strzeże tajemnicy swego pochodzenia.
Widok Krakowa ze zbocza Kopca Kraka – na pierwszym planie wieża Kościoła Św. Józefa
Z kopca Krakusa rozciąga się wspaniała panorama. Geologicznie znajdujemy się na ostatnim – w kierunku wschodnim – wyniosłym wzgórzu, fragmencie monokliny śląsko-krakowskiej, sterczącym wśród osadów zapadliska przedkarpackiego reprezentowanych przez morskie iły mioceńskie (monoklina – to rodzaj wielkiej płyty złożonej z zespołu warstw zgodnie nachylonych pod niewielkim kątem; zapadlisko – to rozległe obniżenie ograniczone uskokami, wzdłuż których krawędzie zapadliska zostały podniesione, a uskok to przerwanie ciągłości warstw połączone z ich przesunięciem).
Kopiec Kraka-Swaroga-Chorsa – jedno ze słowiańskich świąt – związane z legendą Rękawki. Generalnie Starosłowiańska Świątynia Światła Świata obchodzi tu wszystkie święta związane z Równonocami i Przesileniami – czyli 4 najważniejsze, w tym Święto Światła Świata – 26 grudnia [co ciekawe zdjęcia pochodzą z anglojęzycznej strony poświęconej cudom Krakowa: http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=305719]
Patrząc w kierunku północnym i zachodnim widzimy następne zrębowe wzgórza: skałki Twardowskiego, Wawel, nieco dalej wzgórze Bronisławy i Sowińca wybijające się z płaskiej morfologii doliny Wisły. Na horyzoncie wyniesiony teren należy do monokliny śląsko-krakowskiej. Wzgórza widoczne w kierunku południowym zbudowane są z pofałdowanych utworów zapadliska, w których usytuowane są złoża soli w Wieliczce i siarki w Swoszowicach. Na horyzoncie widać wyniosłe pasma wzgórz należących już do Karpat fliszowych złożonych z przekładających się wielokrotnie warstw piaskowców i iłowców. Można je zobaczyć w setkach kamieniołomów, w dnie i brzegach rzek i potoków karpackich.
Fort Benedykta na wzgórzu Lasoty – poaustriacka Twierdza Kraków – fragment największej europejskiej fortyfikacji, obejmującej Trzema Pierścieniami Kraków i okolice
W pobliżu kopca znajdują się liczne nieczynne kamieniołomy, w których począwszy od XIV wieku pozyskiwano materiał budowlany dla potrzeb rozwijającego się Krakowa. Ostatni z nich („Liban”) zamknięto kilkanaście lat temu. W ramy krajobrazu, ściśle związanego z budową geologiczną, nasi przodkowie znakomicie wkomponowali zabudowę starego Krakowa: monumentalną bryłę Zamku Wawelskiego, kościołów: Mariackiego, św. Katarzyny, św. św. Piotra i Pawła, Bożego Ciała, św. Mikołaja, oo. Paulinów na Skałce oraz kościół i klasztor oo. Dominikanów. Na wzgórzu Bronisławy widać kopiec Kościuszki, a na Sowińcu kopiec Piłsudskiego; dalej na zachód klasztor oo. Kamedułów na Bielanach.
Niestety ten wspaniały obraz posiada fatalną oprawę współczesnej zabudowy. Poraża dysonans między urokliwym „starym” i nieciekawym (żeby nie powiedzieć koszmarnym) „nowym” Krakowem. Sztampowe blokowiska, dymiące kominy Łęgu i Huty Sendzimira skłaniają do niewesołej refleksji na temat architektonicznych osiągnięć ostatnich 50 lat. W bezpośrednim sąsiedztwie widoczny jest zaś stary cmentarz Podgórski, urokliwy kościółek św. Benedykta, jeden z bastionów austriackiego systemu obronnego i wieża telewizyjna.
Mroczne dzieje Krzemionek Podgórskich
Schodząc z kopca Krakusa w kierunku południowym można przejść wzdłuż ogrodzenia cmentarza. Po prawej stronie będą wtedy doskonale widoczne ściany, założonego u schyłku XIX wieku, kamieniołomu „Liban”. Grube ławice wapieni leżą poziomo. Wyraźnie zaznaczają się trzy systemy regularnych spękań (tzw. ciosowych) – dwa systemy ciosu pionowego i cios poziomy – pokładowy. W ścianie południowej kilka niewielkich nisz o rdzawo – brunatnym zabarwieniu. To efekt procesów krasowych polegających na rozpuszczaniu skał przez wody powierzchniowe i podziemne.
Kamieniołom Liban
Dno kamieniołomu jest częściowo zalane przez wodę, z której wystają resztki scenografii do filmu „Lista Schindlera” (tutaj kręcono sceny obozowe). W latach 1942 – 1944 Niemcy założyli w kamieniołomie karny obóz Służby Budowlanej „Liban”. Liczba osób, które zginęły w hitlerowskim obozie, jest trudna do oszacowania (podczas jego likwidacji zastrzelono 21 osób).
Pomnik Memoriał Ofiar Holocaustu – Płaszów
♦
O Kopcu Wawelskim, Drugim Kopcu Estery i innych których nie ma
Jednym z najstarszych zabytków architektury w Polsce jest Kopiec Kraka, zwany równie często kopcem Krakusa lub Rękawką. Tradycja powiada, iż lud wznosił kopiec, nosząc ziemię w rękawach. Ciekawa jest kwestia etymologii słowa „Rękawka”. Może się ono wywodzić się od czeskiego słowa „rakew” czyli trumna lub serbskiego „raka” oznaczającego grób. Najprawdopodobniej kopiec jest kurhanem.
Według tradycji jest to grób mitycznego założyciela Krakowa, potężnego księcia Wiślan. Nie ulega wątpliwości, że usypano go z bardzo ważnej przyczyny, przy ogromnych nakładach pracy, na najwyższym wzniesieniu Krzemionek – Górze Lasoty. Materiał, z którego sypano kopiec, nie pochodzi z najbliższej okolicy. Piasek i żwir wynoszono na górę z doliny Wisły.
Wiadomo, że w Krakowie było niegdyś więcej podobnych kopców. Niestety zabytki te nie dotrwały do dzisiejszych czasów, zostały bezmyślnie zniszczone. Choćby dla przykładu, kopiec Esterki w Łobzowie, który istniał jeszcze do 1950 roku! Zniszczono go bez uzgodnienia z archeologami, podczas budowy boiska sportowego… Albo kopiec na Wzgórzu Wawelskim (prawdopodobnie istniał jeszcze do XVIII w.). Poza Krakiem i Wandą, dwoje innych członków tego rodu miało swoje kopce. Jeszcze w XIX w. istniał w pobliżu kopca Krakusa niewielki kopczyk zwany „Mogiłą babki Kraka”. Niedaleko Krakowa w Krakuszowicach (koło Bochni) znajduje się po dziś dzień kopiec „Syna króla Kraka”.
W dość bliskiej odległości od kopca Kraka znajduje się maleńki romański kościółek św. Benedykta. Z tą świątynią związana jest legenda o „Złej Księżniczce”. W sąsiedztwie kościoła odnaleziono pozostałości starszej budowli i dawnego pallatium. Kościół św.Benedykta stoi w miejscu, gdzie czczono niegdyś pogańskiego bożka Śwista (zwanego też Poświstem). Kościół otwierany jest raz w roku, we wtorek po Wielkiej Nocy, kiedy odbywa się tu obrzęd zwany „Rękawką”. Pierwotnie ta ludowa zabawa odbywała się przy Kopcu Kraka. Obrzęd przypominał kiedyś stypę pogrzebową, wiązał się z pogańskim świętem wiosny i zwyczajem oddawania czci zmarłym przodkom. Wówczas palono ognie i raczono się jadłem. Dziś „Rękawka” to odpust, związany z patronem kościoła św. Benedyktem. Nietrudno się domyślić, że ten chrześcijański zwyczaj pojawił się w miejsce dawnej pogańskiej tradycji.
Rotunda-palatium na górze św. Benedykta – rekonstrukcja wg prof. dr Wiktora Zina
Przed II wojną światową częściowo przebadano kopiec. Nie odnaleziono mogiły Kraka, ani skarbów, na co bardzo liczono. Okazało się, że szczyt kopca był wielokrotnie naruszany. Rósł na nim kiedyś olbrzymi, 300-letni dąb, o wysokości 33 m i obwodzie 12,5m. Zapewne kopiec był miejscem kultu pogan, a drzewo uznawano za święte. Dąb prawdopodobnie został ścięty wraz z nastaniem chrześcijaństwa na przełomie IX i X w. Rozkopując kopiec badacze natrafili na resztki drewnianego słupa i wiklinowych przegród. Zatem konstrukcja ta została wykonana solidnie, według przemyślanego planu. W czasie badań odnaleziono liczne wyroby krzemienne, odłamki ceramiczne, monety, znoszone zapewne wraz z ziemią podczas sypania kopca. W dolnych zaś partiach usypiska znaleziono brązową ozdobę awarską, pochodzącą najprawdopodobniej z z VIII w n.e. Przedmiot ten posłużył jako pomoc przy datowaniu kopca. Jest to także okres, kiedy mógł zostać posadzony dąb na szczycie kopca – zatem VII lub VIII w n.e. Wyniki badań, co do wieku odnoszą się także do bliźniaczego kopca Wandy, który jeszcze nigdy nie był badany (archeolodzy poznali tylko okolice kopca).
Ozdoba awarska znaleziona podczas badań archeologicznych kopca.
Wyobraźnię rozpala fakt, iż takie kopce ciągną się wzdłuż Wisły od Krakowa po Sandomierz. Mogły one pełnić rolę kurhanów, miejsc kultu pogan lub też tworzyć sieć „sygnalizacyjną” w państwie Wiślan. Kopce te spełniały zapewne rolę punktu obserwacyjnego.
Istnieje również hipoteza celtyckiego pochodzenia kopców Kraka i Wandy, które mogły być pomocne w wyznaczaniu pór roku i najważniejszych świąt kultowych.
Ostatnio znalazłam informację, iż kopce mogły pełnić funkcję znaków astronomiczno-geodezyjnych. Wschód Słońca na tle kopca Wandy można obserwować z kopca Krakusa 2 maja i 10 sierpnia. Zachód natomiast widoczny jest nad kopcem Krakusa w dniach 4 listopada i 6 lutego (informacje ze strony: http://www.fortyck.pl/wiesci_inne_54.htm).
Oba kopce: Kraka i Wandy tworzą ze Wzgórzem Wawelskim (na którym istniał kiedyś kopiec) trójkąt równoboczny! Pozwala to przypuszczać, iż nasi przodkowie wznieśli kopce w pełni świadomie i pełniły one niegdyś istotną rolę.
Literatura:
„Kopce na ziemiach Polski” G. Gill
♦
Kopiec Wądy-Wody czyli Wandy
Kopiec Wandy – kopiec w Nowej Hucie, dzielnicy Krakowa. Jeden z czterech kopców znajdujących się w Krakowie (istnieją także Kopiec Piłsudskiego, Kopiec Krakusa, Kopiec Kościuszki). Kopiec został zbudowany prawdopodobnie ok. VII – VIII wieku n.e. Wedle popularnej legendy ma on stanowić mogiłę Wandy, córki księcia Kraka, której ciało miano wyłowić z nurtów nieopodal przepływającej Wisły. Kopiec wieńczy marmurowy pomnik projektu Jana Matejki, ozdobiony kądzielą skrzyżowaną z mieczem oraz napisem „Wanda”.
Historia Kopca [edytuj]
- 1222 – pierwsza wzmianka o wsi Mogiła, której nazwa wiązana jest z Kopcem Wandy.
- 1584 – pierwsza wzmianka o kopcu.
- 2 połowa XIX wieku – cystersi oddają kopiec w ręce narodu.
- 1860 – Austriacy otaczają kopiec szańcem ziemnym. Staje się częścią fortyfikacji Twierdzy Kraków.
- 1888-1890 – zamiana ziemnego szańca na ceglano-kamienny fort.
- 1890 – Kornel Kozerski na własny koszt odnawia kopiec i na szczycie umieszcza marmurową rzeźbę orła, zaprojektowaną przez Jana Matejkę.
- 1890 – prawdopodobnie w związku z opisanymi powyżej pracami, w okolicach 1890 r., kopiec zostaje pierwszy, i jedyny jak do tej pory, raz oficjalnie przebadany przez nieformalnego naczelnika Ekonomatu w Krakowie i współzałożyciela Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Teodora Kułakowskiego, nie było to jednak badanie archeologiczne sensu stricte[1]
- 1968-1970 – rozebranie fortu.
Przybliżone dane
- wysokość 14 m (238 m n.p.m.)
- średnica podstawy 45-50 m
- średnica ściętego szczytu – 9,5 m
- objętość około 9 tys. m³
Ciekawostka
Stojąc na Kopcu Wandy 1 listopada zobaczymy zachodzące słońce dokładnie nad Kopcem Krakusa; natomiast stojąc na kopcu Krakusa 1 maja zobaczymy słońce wschodzące nad Kopcem Wandy.
Będziemy czekać pewnie ze sto lat na to żeby ktoś zrozumiał, że temu kopcu należy przywrócić wszystkie jego funkcje aby mógł wrócić do nas jako nasze dziedzictwo kulturowe. Jego otoczenie – w którym przecież archeolodzy znaleźli ceramikę i różne wyroby z czasów kultury łużyckiej i wczesnosłowiańskie – jest tak zdewastowane, że trudno sobie wyobrazić coś bardziej koszmarnego – za plecami Huta Sendzimira, a obok dwupoziomowe skrzyżowanie ruchliwych ulic i pętli oraz torów linii tramwajowych – krajobraz po bitwie industrialnej, szpetota totalna. Nie wspomnę już o tym, że może to urażać czyjeś uczucia religijne – przecież Polska jest domem wyznawców nie tylko jedynie słusznej religii rzymsko-katolickiej, istnieją zarejestrowane i działające kościoły rodzimowiercze. Co one na to? Nie słyszałem żeby RKP domagał się elementarnego poszanowania uczuć religijnych od władz kraju, województw i miast. Na przykład Żydzi – chociaż ich w Polsce prawie nie ma – wywalczyli szacunek dla swoich cmentarzy i bożnic. Czy wyznawcy Wiary Przyrody, którzy w Polsce żyją, doczekają się kiedykolwiek poszanowania miejsc kultu.
Kopiec znany jako Kopiec Wandy – jest w istocie Kopcem Bogini Wód – Wądy i razem z Kopcem znanym jako Kopiec Kraka – a w istocie Kopiec Dwóch Bogów – Swaroga – Boga Ognia Niebieskiego oraz Chorsa – Boga Księżyca, tworzy w czasie równonocy wiosennej i jesiennej zegar wyznaczający czas wschodu i zachodu słońca w te wielkie i ważne, swięte dni. Równonoc wiosenna, jak wiadomo to dzień zwany Wielką Nocą – początek słowiańskiego Nowego Roku. Wypada on nie w żadną niedzielę i nie ma nic wspólnego ze zmartwychwstabniem Chrystusa, lecz zawsze w pełnię księżyca najbliższą dnia 21 marca. Jest to dzień przełomu w przyrodzie, kiedy słońca zaczyna przybywać, a życie odradza się wiosennie po okresie moru zimowego. Tego dnia na kopcach powinny się odbywać uroczystości religijne!
Jak to miałoby być możliwe na takim śmietniku dziejów. Niech nikogo nie zmylą poniższe sielskie ujęcia, trzeba się nieźle nagimnastykować żeby tak to przedstawić. Władze miasta prawdziwą tradycję i dziedzictwo mają za nic. Kultywują tutaj jakieś postkomunistyczno-chrystiańskie podejście do tematu.
Pięknie? O Tak!
O Kopcach jako systemie kalendarzowym
Rozmowa z prof. Władysławem Góralem z Wydziału Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska AGH
– 21 czerwca kilkadziesiąt osób wstało przed świtem, by z kopca Krakusa obserwować wschód Słońca dokładnie nad kopcem Wandy.
Mieli szansę zobaczyć?
– Nie.
Tego dnia Słońce wschodzi dużo bardziej na północ, na lewo od kominów elektrociepłowni Łęg.
– Więc to tylko legenda, że wzajemne położenie kopców jest szczególne?
– Ależ nie.
Po prostu datę 21 czerwca podał ktoś, nie mający rozeznania w astronomii i odtąd bezmyślnie się ją powtarza.
W rzeczywistości wschód Słońca na tle kopca Wandy można obserwować z kopca Krakusa 2 maja i 10 sierpnia.
– A zachód nad kopcem Krakusa?
– 4 listopada i 6 lutego.
– Skąd Pan to wie?
– Jestem astronomem i geodetą.
W latach 90. wraz z kolegami z Zakładu Geodezji i Kartografii AGH, za pomocą pomiarów GPS, precyzyjnie ustaliliśmy współrzędne geograficzne krakowskich kopców.
To pozwoliło nam obliczyć wschody i zachody Słońca dla wybranych linii.
O dacie majowej pisał też w latach 70. profesor AGH Janusz Kotlarczyk.
– Trochę szkoda, że teoria z 21 czerwca się nie sprawdziła.
Letnie przesilenie, najkrótsza noc w roku…
– Cztery podane przeze mnie daty są jeszcze bardziej szczególne.
Jeśli dobrze się przyjrzeć, okaże się, że dzielą rok na cztery, w przybliżeniu równe części.
Na dodatek, dokładnie pomiędzy nimi, odnajdziemy terminy niezwykle ważnych wydarzeń astronomicznych: 20 marca – wiosenne zrównanie dnia z nocą, 21 czerwca – letnie przesilenie Słońca, 22 września – równonoc jesienna i przesilenie zimowe 21 grudnia.
Te daty dzielą rok na osiem, w przybliżeniu równych części, a wyznacza je tylko jedna linia, łącząca kopiec Krakusa z kopcem Wandy!
I to jest prawdziwy fenomen.
– Powiedział pan: tylko jedna?
Czyżby takich linii było więcej?
– Szukając informacji w Internecie, natrafiłem na opis kopca Kraka w Krakuszowicach.
Legenda głosi, że pochowano w nim syna Krakusa.
Na zdjęciach satelitarnych nie mogłem dojrzeć owego kopca, więc pojechałem na miejsce.
Okazało się, że nie dość, że jest cały zarośnięty drzewami, to jeszcze dość dziwnie położony.
– Dziwnie?
– Nie leży na wierzchołku wzgórza, ale na jego zboczu.
Miejscowi tłumaczą, że w tym miejscu młody Krak miał zostać rozszarpany przez wilki lub zabity podczas polowania.
Zacząłem jednak szukać astronomicznych powiązań między położeniem kopcem legendarnego ojca, syna i córki.
– Znalazł Pan?
– I to nie byle jakie.
Tam dopiero zaczyna się ciekawa astronomia.
Po pierwsze: linia łącząca krakowski kopiec Krakusa i kopiec Kraka z Krakuszowic ma podobne własności, jak linia kopiec Krakusa – kopiec Wandy.
Jest do niej symetryczna i również dzieli rok na osiem równych części.
Pojawia się także ciekawa zależność między kopcem Kraka a Wandy.
Wiąże się ze szczególnym położeniem wschodu i zachodu Księżyca.
– Chwileczkę, przecież Krakuszowice są chyba dość daleko.
– Leżą w gminie Gdów, na północ od Niegowici.
W linii prostej od kopca Krakusa to jest 22,7 km.
Od Wandy – 18,4 km.
– To chyba zbyt daleko, by można je zobaczyć gołym okiem?
– Rzeczywiście.
Przy dobrej widoczności krakowskie kopce są ze swoich wierzchołków dostrzegalne.
Dzieli je dystans 8,63 km.
Krakuszowicki jest dalej.
Dlatego pomiędzy nimi musiały być punkty pośrednie.
Mamy już kandydatów na te punkty…
– Chce Pan powiedzieć, że wokół Krakowa takich punktów – kopców może być więcej?
– Tak, określają inne charakterystyczne linie astronomiczne i mamy naukowe podstawy, by tak twierdzić.
Myślę, że dawni mieszkańcy Krakowa już dwa, trzy tysiące lat temu dostrzegli, iż pewne miejsca są szczególne pod względem astronomicznym.
Niedawno na terenie Niemiec odnaleziono tzw. dysk z Nebry – krążek z brązu, o średnicy 32 cm, na którym, za pomocą złotych wstęg, zaznaczono zakres wschodów i zachodów Słońca w tej miejscowości.
Wiek dysku określono na 3,6 tys. lat.
Świadczy to o wysokim poziomie astronomii na terenie Europy Środkowej w początkowej epoce brązu.
– Więc krakowskie kopce byłyby…
Czym?
Kalendarzem?
– Z mojego punktu widzenia, mówiąc językiem współczesnym, są to znaki astronomiczno – geodezyjne.
W literaturze przypisuje się im różne funkcje: sygnalizacyjno – obserwacyjne, grzebalne, na pewno religijno – rytualne.
– Kto mógł je wznieść?
– Ja wiążę je z elitami, które wzbogaciły się na kopalniach w Bochni i Wieliczce.
Sól z solanek na skalę przemysłową pozyskiwano tam już w neolicie.
Z wielu miejsc w rejonie Wieliczki krakowskie kopce są świetnie widoczne.
Choć, oczywiście, siedzibą owych elit było zapewne wzgórze wawelskie.
– Wawel?
– Tak.
W Krakowie jest to miejsce pierwszorzędne.
Kopce są ściśle powiązane astronomicznie z jego wierzchołkiem.
Dla stojącego tam obserwatora, kopiec Krakusa i – nieistniejący już – kopiec Estery, wyznaczają ekstremalne położenia wschodu i zachodu Księżyca.
– Nie rozumiem.
– Ruch Księżyca na nieboskłonie jest bardziej skomplikowany niż ruch pozorny Słońca na niebie.
Wiąże się to z nachyleniem jego orbity do płaszczyzny, po której Ziemia okrąża Słońce.
Raz na 18,6 roku Księżyc wschodzi w najbardziej na południe wysuniętym punkcie horyzontu.
Patrząc z wierzchołka wzgórza wawelskiego, wypada to właśnie nad kopcem Krakusa.
Po 9,5 roku, czyli w połowie tego okresu, Księżyc zachodzi natomiast nad kopcem Estery.
– Czyli gdzie?
– Na miejscu trybun dzisiejszego stadionu ”Wawel”.
Powiem jeszcze, że linia wzgórze wawelskie – kopiec Estery jest prawie równoległa do linii kopiec Wandy – kopiec Kraka w Krakuszowicach…
– Ale jak ludzie sprzed kilku tysięcy lat mogli to wymierzyć?
– Nie wiemy, czy znali trygonometrię.
Starożytni Grecy znali.
Może zaimportowali jakiegoś naukowca?
Ta wiedza na pewno świadczy o ich wysokim poziomie.
Podobnie kunszt budowniczych – najlepszy dowód, że prehistoryczne kopce wciąż stoją, podczas gdy Piłsudskiego i Kościuszki po deszczach niemal się rozpłynęły.
– Daty, które podał Pan na początku pokrywają się z głównymi świętami kalendarza celtyckiego.
Może tam trzeba szukać twórców tego systemu?
– Może.
Celtowie dzielili rok na połowę: letnią i zimową.
Początek roku wypadał w ok. 1 listopada, czyli mniej więcej wtedy, kiedy z kopca Wandy zachód Słońca widać na tle kopca Krakusa.
Letnia połowa rozpoczynała się w maju, gdy wschód Słońca obserwowano na tle kopca Wandy.
Ale tego, czy te wzniesienia są dziełem Celtów, na tej podstawie nie można przesądzić.
– Czy jest szansa, że będziemy mieli w Krakowie własny, ”ziemny Stonehenge”?
– W kamieniach ze Stonehenge jest zapisanych wiele interesujących zależności, ale linia krakowska, określona przez kopiec Wandy i kopiec Krakusa, nie jest w nich tak wyrażnie zaznaczona.
Kopce i niektóre naturalne wzgórza wokół Krakowa i Wieliczki tworzą coś w rodzaju prehistorycznej sieci astronomiczno – geodezyjnej.
To jest wysokiej klasy ciekawostka.
Napisałem o niej już trzy artykuły naukowe i temat nie jest wyczerpany…
Udokumentujemy ją odpowiednio i nie chcę powiedzieć, że będziemy mieli krakowski Stonehenge, ale nie będzie to rzecz gorsza.
Tekst: Katarzyna Kobylarczyk
Żródło: ”Dziennik Polski” z dnia 2 lipca 2006 r.
[Bardzo ciekawe – prawda? Nie przesadzałem ani troszeczkę z Kopcem Estery – Matki Ziemi i innymi sprawami, a powiem wam za panem profesorem, że dalej jest jeszcze głębiej więcej i ciekawiej niż w Stonehenge, a na dodatek czas juz przestać wciąż ględzić w koło o Celtach. Wystarczy zrobić jeszcze tylko jeden mały krocvzek by na TYLE WGŁĘBIĆ SIĘ W DZIEJE ABY ZACZĄĆ ODKRYWAĆ BEZ TRUDU RUCHY JAKIE MIAŁY TU MIEJSCE. Skołoci przepędzili Kiełtów już w około 1000 roku p.ne. znad Dniepru i Dniestru, a potem także z Moraw i Harii-Harwątji (Harwądji, Harwenedii, Kharpątji). O Morawy i Harię – najbardziej zachodnią część Nurusji, trwały nieustanne boje pomiędzy Królestwem Sis i właśnie Kiełtami – zgadza się – z powodu złóż soli i żelaza.
Moim zdaniem to Skołoci, którzy są tym samym co Wenedowie i Słowianie wykonali nie tylko ten system kalendarzowy w okolicy Caroduny – Krakowa, ale także Dysk z Nebry (o tym także będziecie mogli dokładnie przeczytać w Księdze Ruty) i najprawdopodobniej Kręgi w Węsiorach i Odrach, a także Kręgi na Wielkiej Wyspie – czyli w Wielkiej Brytanii. Nie przypadkiem niedaleko Stonhenge jest usypany Kopiec Silbury Hill – najwyższy ponoć sztuczny kopiec w Białym Lądzie – chociaż krakowskim kopcom niewiele brakuje do niego ledwie 6 metrów, a do tego sa wykonane wyjątkowo pięknie i położone nieporównanie wynioślej i ciekawiej w o wiele ciekawszym terenie pełnym doprawdy wciąż niezbadanych tajemnic i zagadek. C.B.]
Jeszcze piękniej?
♦
Kopiec w Krakuszowicach pod Krakowem, a właściwie pod Lednią Górą i Wieliką Górą (Wieliczką)
Uchodzi za kopiec Kraka II (a więc tego zwanego Szczyrowojem), ale nie wypowiadam się na razie czym w istocie jest i jakiemu bóstwu był poświęcony. Na pewno potrzebne są badania, tylko kto – kiedy- i za czyje pieniądze – je wykona?
Oto ciekawy artykuł, na podkreślenie w naszej walce o miejsca święte zasługuje kilka ostatnich zdań autora, które wyróżniłem boldem.
Szczytową głupotą komuchów było zniszczenie kopca zwanego Kopcem Esterki na Łobzowie w Krakowie, który wbudowano w wał stadionu wojskowego klubu Wawel. Ani go nie przebadano, ani nie sposób stwierdzić jakiemu bóstwu był naprawdę poświęcony – bo na pewno nie usypał go Esterce Kazimierz Wielki. Łobzowianie byli tylko jego ogrodnikami. Urodziłem się i wychowywałem pięćset metrów od tego miejsca, a może mniej. Rodzina Sułkowskich i Białczyńskich to rodziny szlacheckie, ale parające się ogrodnictwem od wieków.
Kopiec Kraka II w Krakuszowicach
czwartek, listopad 27, 2008
Niedaleko Bochni i Gdowa w miejscowości Krakuszowice znajduje się tajemniczy kurhan z czasów przedhistorycznych. Jest on położony na terenie dawnego, nieistniejącego już ogrodu dworskiego.
Kopiec ma wysokość ok. 10 m i w przeciwieństwie do Kopca Kraka czy Wandy jest mocno zarośnięty i niepozorny.
Istnieje wielowiekowa opinia, iż kopiec jest mogiłą królewską. Od dawna rozpalał on wyobraźnię ludu, który przekazywał z pokolenia na pokolenie podania.
Najbardziej popularna legenda głosi, że kopiec to królewska mogiła Kraka II Starszego, który został podstępnie zamordowany przez zazdrosnego o władzę brata – Krakusa Młodszego. Stąd też nazwa miejscowości Krakuszowice.
O bratobójstwie wspominał już żyjący na przełomie XII i XIII w. kronikarz Wincenty Kadłubek tymi słowy: „zaraz po zabiciu smoka, młodszy napadł i zgładził brata wspólnika zwycięstwa i królestwa (…)wkrótce po tym oszustwo wyszło na jaw, gwoli kary za zbrodnie skazany na wieczne wygnanie”.
Jan Długosz w XV w. także wspomina o historii zabójstwa: „(…)w dogodnym czasie zamordował starszego brata, a okryte ranami zwłoki zakopał w piasku”.
Inna wersja legendy powiada, iż w zamierzchłych czasach rozciągała się tutaj wielka Puszcza Niepołomicka, w której podczas łowów miał zginąć brat księcia Krakusa, a kopiec usypano na jego mogile.
Także w XVI w. kurhanem interesowali się historycy i pisarze, jak choćby M.Kromer.
W XIX w. kopiec rozkopano na życzenie dawnego dziedzica, prowadzącego amatorskie „poszukiwania skarbów”. Jednak wówczas nic nie odnaleziono. Do dziś przez środek kopca prowadzi głęboki wykop.
Według historyków tajemniczy kopiec związany jest z obrządkiem ciałopalnym. Takie kurhany z epoki plemiennej są zazwyczaj bardzo ubogo wyposażone i trudno ustalić datę ich powstania.
Jak się okazało, miejscowi nie bardzo zdają sobie sprawę z istnienia kurhanu, ani z tradycji, jaka się z nim wiąże. Stąd dotarcie do kopca położonego pośród pól uprawnych może nastręczać kłopotów.
Szkoda tylko, że pamięć o tym, bądź co bądź, zabytku jest taka mizerna, a wiele podobnych kopców-kurhanów z niewiedzy, ignorancji czy głupoty została zniszczona.
Źródło: G.Gill – “Kopce na ziemiach Polski” 1997r.
Wikipedia podaje:
Kopiec Krakusa II – owalny kopiec o wysokości ok 10 m, znajdujący się na zboczu wzgórza w miejscowości Krakuszowice.
Pochodzenie kopca jest nieznane. Legenda głosi, że król Krak miał dwóch synów. Gdy synowie Kraka uśmiercili smoka, młodszy z żądzy władzy miał się rzucić na starszego i go zabić, ojcu skłamał, że to wina potwora. Wg legendy zabitego syna Kraka pochowano w Krakuszowicach, sypiąc mu kopiec. Po śmierci Kraka jego syn na krótko przejął panowanie w państwie. Szybko odkryto jednak mroczny sekret Kraka II i skazano go na banicję.
Obecnie przez środek kopca prowadzi ślad wskazujący na prowadzone tutaj wykopy. W 1905 roku właściciel ziemski kazał rozkopać kurhan w poszukiwaniu skarbu.
Prof. Stanisław Góral wysunął hipotezę, że Kopiec w Krakuszowicach, wraz z kopcami krakowskimi (Krakusa, Wandy i Esterki) i Wzgórzem Wawelskim, był celtyckim systemem wskaźników astronomicznych[1].
♦
Chełmno – Góra Świętego Wawrzyńca i Kałdus
Wygląda na to że tego olbrzyma po prostu nie usypano do końca – to Kopiec nazywany Górą Świętego Wawrzyńca w Kałdusie pod Chełmnem, na Pomorzu
Chełmno
Centrum powiatu chełmińskiego zarówno w średniowieczu, jak i dziś jest miasto Chełmno, które od zarania swych dziejów stanowiło stolicę dla historycznej ziemi chełmińskiej, czyli obszaru położonego między trzema rzekami: Wisłą, Drwęcą i Osą. Pierwsza pisemna informacja o Chełmnie nazywanym po łacinie Culmen (łac. wzgórze, szczyt, pagórek), pojawia się w dokumencie wystawionym rzekomo przez ówczesnego księcia później króla, Bolesława Szczodrego w 1065 roku dla klasztoru benedyktyńskiego w Mogilnie.
Badania archeologiczne dowodzą, że pierwotne miasto, a właściwie jeszcze osada obronna, rozlokowane było na terenie obecnej wsi Kałdus, u podnóża tzw. Góry św. Wawrzyńca. W ówczesnych czasach obszar ten był bardzo często atakowany przez pogańskie plemiona Prusów. Po zniszczeniach grodu w I połowie XIII wieku Konrad Mazowiecki nadał go biskupowi misyjnemu Chrystianowi, który na mocy przywilejów papieskich był uprawniony do organizowania wypraw krzyżowych na terytorium pruskie. Jednakże ataki Prusów nasilały się i dokuczały polskiej ludności ziemi chełmińskiej. Wówczas to Konrad Mazowiecki postanowił w roku 1226 sprowadzić do Polski, a następnie na ziemię chełmińską rycerzy Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (popularnie zwanych Krzyżakami). Zachowanymi śladami kształtowania się państwa piastowskiego są występujące na terenie powiatu wczesnośredniowieczne, pochodzące z okresu IX – XII w. pozostałości osad grodowych (Jeleniec – grodzisko na wyspie, Wabcz, Unisław, Żygląd). W XIII wieku w wyniku kolejnego zniszczenia Chełmno, a właściwie jeszcze osada, przenosi się na teren dzisiejszego Starogrodu, gdzie wkrótce Krzyżacy wznieśli również zamek.
Kopiec Kałdus – dzisiaj rezerwat przyrody – czyli Święty Gaj Słowian
[fot. Bartosz Dobies ze strony www.pomorska.pl]
GÓRA ŚW. WAWRZYŃCA W KAŁDUSIE gm. i pow. Chełmno | |
Wczesnośredniowieczny zespół osadniczy w Kałdusie należał do największych aglomeracji wczesnomiejskich na Pomorzu Wschodnim. Jego pozostałości występują na obszarze ok. 20 ha. Było to jedno z ważniejszych ośrodków Polski doby wczesnopiastowskiej. O jego szczególnym znaczeniu strategicznym i politycznym decydowało dogodne położenie na skrzyżowaniu dwóch głównych szlaków dalekosiężnych przechodzących przez tą część Pomorza Wschodniego: nadwiślańskiego i rusko-bałtyckiego. Na aglomerację Culmine składało się grodzisko z wałem obronnym, osada podgrodowa, osada wiejska oraz cmentarzysko. Centralnym punktem aglomeracji był gród założony bezpośrednio przy kilkunastometrowym wyniesieniu, nazwanym później (od wezwania kaplicy stojącej w tym miejscu w XVII-XVIII w.) górą św. Wawrzyńca. Wzniesienie to oddzielało powierzchnię grodziska od reszty wysoczyzny i służyło jako wał obronny – prawdopodobnie zostało sztucznie usypane lub podwyższone przez wcześniejszych mieszkańców grodu łużyckiego sprzed około 2,7 tysiąca lat. Wał ma kształt nerkowaty o wymiarach u podstawy: długość od wewnętrznej 100 m, od zewnętrznej 140 m, szerokość u podstawy 50 m, wysokość od strony wschodniej 15 m. W I połowie XI wieku na terenie grodu rozpoczęto budowę bazyliki – jej fundatorem mógł być Bolesław Chrobry lub Mieszko II, słynący z działalności na polu inwestycji kościelnych. Ściany świątyni, miejscami zachowane do wysokości jednego metra, zbudowane były z kamienia łamanego. Wyjątkowo duże gabaryty budowli (długość około 36-37 metrów, szerokość około 15 metrów) można porównać jedynie z wielkością świątyń katedralnych istniejących w tym czasie w Gnieźnie oraz Poznaniu. Posiadała trzy nawy, trzy absydy, w tym dwie boczne i jedną główną wysuniętą w kierunku wschodnim, niewielki aneks zakończony półkolistą absydą usytuowany od strony zachodniej bazyliki. Zagadką pozostaje wyjaśnienie funkcji, jaką pełniło tak wielkie założenie sakralne ufundowane na peryferiach państwa wczesnopiastowskiego. Zaplanowana chrystianizacja Pomorza Wschodniego wymagała być może rozbudowania ówczesnej organizacji kościelnej o kolejne biskupstwo. Są jednak i inne możliwe rozwiązania zagadki budowli z Kałdusa m.in. wiązanie jej genezy z osobą św. Brunona z Kwerfurtu, jako świątyni biskupiej bądź jako kościoła grobowego wzniesionego w związku z kultem jego osoby. Bazyliki nie ukończono – wzniesiono mury do wysokości ok. 1 m, po czym budowy zaniechano – prawdopodobnie w latach 30. XI w., w okresie reakcji pogańskiej. Czasy budowy bazyliki to okres wyjątkowej prosperity gospodarczej grodu, czego namacalnym dowodem są liczne ślady kontaktów jego mieszkańców ze światem zewnętrznym, szczególnie z krajami skandynawskimi, co było po części efektem nadwiślańskiej lokalizacji ośrodka. Ostatnie wyniki badań archeologicznych zdają się świadczyć, że skandynawscy wikingowie na stałe przebywali w ośrodku chełmińskim. Na pobliskim cmentarzysku odkryto rzadko spotykane na terenach zachodniosłowiańskich groby komorowe, nawiązujące formą do obiektów tego typu powszechnie występujących na terytoriach skandynawskich. Poza nimi odkryto ponad 1000 grobów szkieletowych – jest to jedna z największych nekropolii wczesnośredniowiecznych na Pomorzu Nadwiślańskim. Ostateczny kres grodu miał miejsce w latach 20. XIII wieku, kiedy to Prusowie zdobyli i spalili gród. Wkrótce osiedlili się tu jeszcze Krzyżacy, budując strażnicę Potterberg, która zabezpieczała dostęp do Chełmna. Gdy zlikwidowano warownię, kamień z bazyliki i strażnicy spławiono tratwami Wisłą do Gniewu na budowę zamku. Obecnie grodzisko jest terenem rezerwatu przyrody roślinności kserotermicznej. |
|
www.his.uni.torun.pl | |
Góra św. Wawrzyńca znajduje się w Kałdusie, a ściślej na jego obrzeżu, na skarpie ponad jeziorem Starogrodzkim. Pod samo grodzisko podchodzi polna droga, która prowadzi od drogi Kałdus – Uść – Chełmno. Miejsce w którym trzeba skręcić w stronę grodziska na zachód, jest oznaczone tabliczką informacyjną. Do Kałdusa można dojechać komunikacją PKS relacji Bydgoszcz – Chełmno lub dojść pieszo szlakami turystycznymi: żółtym (Bydgoszcz – Chełmno) lub zielonym (Chełmno – Starogród – Chełmno). Oba szlaki podchodzą pod samo grodzisko. |
Kopiec jest oczywiście położony nad rzeką – widok z góry Świętego Wawrzyńca czyli Kopca Kałdus
♦
Kopiec Silbury Hill – może skołocki, czyli scytyjski? – A dlaczego nie?!
Ma 40 m wysokości, 167 m średnicy i ponad 4500 lat. Stoi w południowej Anglii w hrabstwie Wiltshire, tym samym, w którym znajduje się Stonehenge. Jest dla naukowców chyba jeszcze większą zagadką niż słynny kamienny krąg. Mimo ponad 200 lat badań kompletnie nie mają pojęcia po co go usypano.
Silbury Hill – liczący ponad 4500 lat kopiec w południowej Anglii w hrabstwie Wiltshire. Jest to najwyższy wykonany przez człowieka kopiec w Europie i jeden z największych na świecie, ma 40 m wysokości i 167 m średnicy. Istnieje kilka teorii dotyczących sposobu powstania kopca, dwie z nich to:[1]
- zbudowany w formie sześciobocznej piramidy, obsypanej ziemią;
- zbudowany w formie spiralnej drogi procesyjnej, zasypanej później ziemią.
Obiekt w roku 1986 wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO razem ze Stonehenge i podobnymi obiektami w Anglii.
[Jest dla mnie zupełnie dziwne datowanie tego kopca przez Anglików, może to być rzeczywiście skołocki kopiec ponieważ w Anglii odkryto nie tylko obecność Słowian, ale także Skołotów (Scytów) a nawet groby wojowniczek Serbomazowskich, czyli sarmackich]
Największy kopiec w Europie zwany Silbury Hill przechodzi właśnie gruntowny remont, gdyż zaczął się walić. Winni są naukowcy, którzy od XVIII w. wykopali w nim kilka tuneli i szybów próbując złamać tajemnicę budowli.
Przed zasypaniem zagrażających kopcowi tuneli naukowcy jeszcze raz je przebadali i odkryli u szczytu budowli dziury po palach oraz żelazne groty strzał. Zdaniem archeologów najpewniej są to pozostałości po saskim bądź normańskim forcie. Według jednej z teorii szczyt kopca został ścięty w XI wieku i dlatego teraz jest płaski. W przyszłym tygodniu robotnicy zaczną zasypywać tunele, więc warto skorzystać z galerii BBC i do nich zajrzeć.
♦
Kopiec Swarożyca i kopiec Swaroga, czyli dwa kopce w Przemyślu, a także trzy inne w okolicy Przemyśla
artykuł ze strony poświęconej zabytkom Przemyśla:
http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/zabytki/kopiec/swarozyc.html
Kopiec Tatarski
Widok obecny na Kopiec Tatarski od strony południowo-wschodniej – zdjęcie P.Jaroszczak.
Widok obecny na Kopiec Tatarski od strony północno-zachodniej – zdjęcie P.Jaroszczak.
W topografii dzisiejszego Przemyśla na plan pierwszy wybija się Kopiec Tatarski zwany także Kopcem Przemysława. Jest to monument ziemny położony na wzgórzu Zniesienie (356 m n.p.m.) . Kopiec ten zbudowany został na planie trójkąta ostrokątnego, którego wierzchołek skierowany jest dokładnie ku wschodowi , a półokrągła podstawa w kierunku zachodnim. Według XIX wiecznego badacza dziejów Przemyśla – Leopolda Hausera wysokość tego trójkąta wynosiła (w XIX wieku) około 40 m , szerokość podstawy 13,3 m zaś wysokość nasypu kopcowego mierzona od naturalnej pochyłości wzgórza – 10,4 m. W czasie ostatnich wojen kopiec został silnie zniszczony. Według A.Koperskiego pierwsze wzmianki źródłowe o tym rejonie pojawiają się w XV wieku. W 1417 roku spotkać można nazwę „Wneszenie” , a w późniejszym czasie „Wsnesene”, „Wznyeschenie” czy w XVII wieku „Wzniesienie”, które to nazwy odnoszą się prawdopodobnie do całego masywu górskiego na którym posadowiony jest omawiany kopiec. W roku 1534 można spotkać pierwsze wzmianki o górze „św. Leonarda” , później wymienia się także „Wzniesienie”, a na nim świątynię św. Leonarda. Istnienie kapliczki na kopcu pod tym wezwaniem poświadczają także liczne źródła ikonograficzne. W pierwszym rzędzie należy do nich XVI wieczna rycina pochodząca z dzieła J.Brauna „Civitates Orbis Terrarum” i przedstawiająca pierwszy widok Przemyśla. Ponadto w analogicznej formie kapliczka ta została uwidoczniona na pochodzącym z połowy XVII wieku portrecie biskupa przemyskiego Pawła Piaseckiego oraz na obrazie „Najazd Węgrów Rakoczego na Przemyśl w 1657 roku .” Przypuszczalnie przetrwała ona do końca XVIII lub początku XIX, gdy została zastąpiona nową kapliczkę murowaną z cegieł, kształtu owalnego o średnicy około 1,5 metra, która istniała do II wojny światowej, kiedy to została zniszczona. Poniżej przytoczono opis tej kapliczki podany przez L.Hausera: „Na szczycie kopca, na wschodniej części takowego, znajduje się kapliczka murowana z cegieł, kształtu owalnego 1,58 metr. szerokości, z plastrami, gzemsami kopułą i sklepiona, zbudowana w stylu odrodzenia;— czasu jej wzniesienia oznaczyć niepodobna, przepuścić jednak można, sądząc ze sposobu budowy, że nie sięga wyżej 250 lat w przeszłość.” W tym miejscu należy zauważyć pewną analogię, gdyż przy kopcu Krakusa w Krakowie także znajdowała się kapliczka pod wezwaniem św. Leonarda. Ponadto zarówno w Przemyślu jak i w Krakowie, w drugi dzień Świąt Wielkanocnych chodziły na kopce procesje połączone z uroczystościami ludowymi. Jak się przypuszcza tradycja ta mogła sięgać czasów średniowiecznych. Wedle opisu L.Hausera jeszcze w początkach XIX wieku „chadzali Przemyślanie do tej kaplicy z procesją w drugi dzień Świąt Wielkanocnych , którą to procesję nazywał lud – pielgrzymką do Emaus. Od roku 1855 począwszy odbywały się te pielgrzymki na cmentarz obecny , u podnóża Zniesienia położony, a podczas cholery w roku 1855 otwarty ” (tj. obecny cmentarz przy ul.Słowackiego).
Widok Kopca Tatarskiego z czasów budowy fortów austriackich w latach 1880-1890 – zdjęcie z opracowania A.Kunysz „Przemyśl w pradziejach i wczesnym średniowieczu.”
Widok z roku 1937 na Kopiec Tatarski , na szczycie widoczna jest jeszcze kapliczka (zniszczona podczas okupacji radzieckiej) – zdjęcie z opracowania A.Kunysz „Przemyśl w pradziejach i wczesnym średniowieczu.”
Miasto Przemyśl w XVI wieku (około roku 1572) według ryciny F.Hogenberga (1535-1590) pochodzącej z dzieła Civitates Orbis Terrarum wydanego przez G.Brauna (1541-1622).
Na rycinie widoczna jest kapliczka na szczycie kopca oraz , na prawo poniżej Zniesienia, znajdują się także inne kopce i krzyże – reprodukcja z opracowania A.Kunysz „Przemyśl w pradziejach i wczesnym średniowieczu.”
Na temat czasu powstania i celu w jakim usypano Kopiec Tatarski powstało wiele różnych domysłów i legend. Jedna z nich mówi, że „gdy Tatarzy raz pod Przemyślem przez wojsko polskie zostali pobici i zniesieni, poległ w tej potyczce także chan tatarski , którego zwłoki na górze pod Przemyślem pochowano , a na mogile jego ten kopiec usypano – odtąd nazywa się on kopcem tatarskim”, inne z kolei mówi ,że jest to kurhan założyciela Przemyśla z VIII wieku , księcia lechickiego Przemysła-Lestka. Kopiec od dawna wzbudzał zainteresowanie badaczy . Pierwsze znane prace wykopaliskowe przeprowadził tutaj T.Żebrawski z ramienia Towarzystwa Naukowego w Krakowie w roku 1869. W toku tych prac natrafiono w środku kopca na szkielety ludzkie, luźne kości , poza tym monety z czasów króla Jana Kazimierza. W roku 1958 A.Kunysz prowadził badania wykopaliskowe wykonując wykop sondażowy. Poza materiałem kostnym (ludzkim) , skorupą naczynia z czasów średniowiecznych , znaleziono zabytki z czasów austriackich. Stwierdzono, że istniejącej kaplicy zachowały się jedynie resztki fundamentów kamiennych i ceglanych. Mimo przeprowadzonych badań trudno jest obecnie określić dokładnie kiedy powstał Kopiec Tatarski . Pewne jest, że istniał on już w końcu XVI wieku. Na rycinie F.Hogenberga pochodzącej z dzieła G.Brauna „Civitates Orbis Terrarum” i przedstawiającej pierwszy widok Przemyśla , widoczny jest już kopiec ze znajdującą się na jego szczycie kapliczką św. Leonarda (Templum s. Leonardi) . Na owej rycinie, w miejscu leżącym na prawo, widać także inne kopce i krzyże. Jeszcze w początkach XX wieku M.Orłowicz pisał następująco o tym właśnie rejonie : „za parkiem rozciąga się pole, na którym do niedawna wznosiły się mogiły , obecnie zaorane.” Istnieje przypuszczenie, że Kopiec Tatarski mógł niegdyś pełnić rolę sanktuarium religii słowiańskiej, związanej z pogańskim kultem boga Swarożyca. W mitologii słowiańskiej Swaróg oznaczał boga wszechświata (nieba , ziemi, ognia i wody), zaś jego syn Swarożyc – boga słońca. Nie jest wykluczone, że uwidocznione na rycinie Hogenberga inne kopce były także z tym kultem jakoś związane. Być może późniejsze umieszczenie na Kopcu Tatarskim kaplicy pod wezwaniem św. Leonarda (patrona skazańców) i wprowadzenie zwyczaju „pielgrzymki do Emaus” oraz umieszczenie krzyży na pozostałych kopcach były formami zadośćuczynienia składanym tutaj przed wiekami ofiarom z ludzi. Przeprowadzone badania archeologiczne potwierdziły taką możliwość, gdyż u podstawy kopca od strony północnej odkryto czaszki ludzkie i szkielety. Zresztą praktyka umieszczania symboli chrześcijańskich w takich miejscach była bardzo częsta . Przykładem tego może być sztych z roku 1733 przedstawiający górę Ślężę (Sobótkę) z umieszczoną na jej wierzchołku kaplicą oraz zespół trzech kopców z umieszczonymi na nich krzyżami. Jak wiadomo góra ta była w przeszłości jednym z największych centrów kultu pogańskiego. Kult Swarożyca miał charakter powszechny i ogólnosłowiański , a jednym z głównych jego ośrodków była świątynia w Radogoszczy. Świadczyć o tym może może pochodzący z kroniki Thietmara (początek XI wieku), fragment opisu głównego ośrodka kultowego Luciców w tym właśnie grodzie należącym do plemienia Redarów , gdzie mieściła się główna świątynia Swarożyca :
„ Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących zwany Radogoszcz … . Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia, od strony wschodniej , jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę , która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń … wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką, w strasznych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy pośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary, których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy. Dla strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów. Kiedy zbierają się tutaj by składać bożkom ofiary lub gniew ich przebłagać …” Jak podaje dalej kronikarz, przed tymi bóstwami dokonywano wróżb, jak również składano ofiary z ludzi i zwierząt: „… Niemy gniew bogów łagodzą ofiary z ludzi i bydła …”
Zastanawiające jest czy czy tak nietypowy – trójkątny – kształt tego grodu będącego głównym ośrodkiem kultu Swarożyca i jego położenie względem stron świata ma jakiś związek z także trójkątnym kształtem Kopca Tatarskiego i jego usytuowaniem. Być może w obu tych przypadkach korzystano z jakiegoś jednego schematu-wzorca uzasadnionego pewnymi względami kultowymi. Jednak bez przeprowadzenia dodatkowych badań i znalezienia przekonujących dowodów trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Więcej informacji na temat pogańskiego kultu boga Swarożyca można znaleźć w artykule M.J.Włodka “Tajemnica kultu bogów słowiańskich w Przemyślu”. Poza wspomnianą już funkcją kultową Kopiec Tatarski, ze względu na swoje dogodne położenie, mógł pełnić jednocześnie rolę punktu obserwacyjnego, sygnalizacyjnego i astronomicznego. Jak się okazuje liczne, jakkolwiek mniejsze kopce odkryto także w rejonie Przemyśla , w okolicy Krasiczyna, Kalwarii Pacławskiej, Babic, Komarowic pod Dobromilem, Hruszatyc, Stubna, Miżyńca i Kormanic.
Kopiec w Sólcy – jeden z systemu Bramy Przemyskiej
Mogły one zatem tworzyć jeden system sygnalizacji optycznej i służyć do przekazywania sobie wiadomości za pomocą ognia i dymu o zbliżających się wrogach czy też klęskach żywiołowych (powodzie). Pogląd taki wyraził między innymi badacz z okresu międzywojennego – K.Osiński, który nadmienił o paleniu ogni ostrzegawczych na kopcu w dobie wczesnohistorycznej. Sugerował on również, że nazwa kopca (Kopiec Tatarski) powstała właśnie od zapalania wici w celu ostrzeżenia ludności przed nadchodzącymi hordami tatarskimi. Faktem jest, że nazwa ta jest dość późna i pochodzi dopiero z okresu XVII wieku, a ponadto mianem „tatarski” określano także inne kopce znajdujące się w okolicy. Od K.Osińskiego pochodzi także druga nazwa tego monumentu ziemnego – Kopiec Przemysława – przyjęta dla upamiętnienia osoby założyciela miasta Przemysława-Lestka – księcia lechickiego. Warto na koniec wspomnieć o tym , że w bezpośrednim sąsiedztwie szczytu wzgórza zwanego Zniesieniem znajdują się pozostałości drugiego, o wiele większego, kopca. Jest on także zbudowany na planie trójkąta równoramiennego i jest podobnie usytuowany jak Kopiec Tatarski – wierzchołek skierowany jest ku wschodowi z tym ,że jest od niego o wiele dłuższy.
Góra Ślęża (Mons Sabathus) na sztychu z roku 1733 – na szczycie góry widać umieszczoną kaplicę , zaś na wierzchołkach trzech kopców – krzyże.
Widok obecny na fragment pozostałości drugiego, o wiele większego, kopca znajdującego się poniżej Zniesienia. Jest on także zbudowany na planie trójkąta równoramiennego i jest usytuowany tak samo jak Kopiec Tatarski -wierzchołek skierowany jest ku wschodowi. – zdjęcie P.Jaroszczak.
Tajemnica kultu bogów słowiańskich
w Przemyślu
MACIEJ JÓZEF WŁODEK
W Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej naprzeciw drzwi wejściowych do działu archeologicznego znajduje się kolorowa , wykonana przez prof. Stanisława Jakubowskiego , grafika przedstawiająca głowy bogów słowiańskich Swaroga i Swarożyńca. Jedna o jasnych włosach, bez zarostu, druga o ciemnych włosach z obfitym zarostem na brodzie i brwiach, otoczona nimbem składającym się z regularnego koła wokół głowy z wystającymi na zewnątrz drobnymi promieniami. Oba profile są stylizowane, o wyraźnym rysunku, zwoje włosów kończą się w formie kół zwiniętych w ślimacznicę. W górnym rogu znajduje się znak runiczny w kole – swastyka. Twarz o jasnych włosach i pogodnym wyrazie ma przedstawiać Swarożyca (Swarożyńca), natomiast twarz o poważnym wyrazie i ciemnych włosach Swaroga. Opisana rycina wykonana jest w trzech kolorach : pomarańczowym (twarze, nimb, tło), białym (włosy) i czarnym (włosy i zarost na twarzy). Twarz Swaroga przedstawiona została podobnie jak twarz Boga Ojca w Chrześcijaństwie, wbrew Pismu św. Starego i Nowego Testamentu. Zarówno Swaróg jak i Bóg Ojciec nigdy w świetle źródeł nie występowali w postaci ludzkiej. Tylko ich Synowie – Swarożyc i Syn Boży Jezus Chrystus taką postać przyjęli.
Znajdująca się w zbiorach Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej rycina wykonana przez prof. Stanisława Jakubowskiego, przedstawiająca bogów słowiańskich Swaroga i Swarożyca (Swarożyńca) oraz Dażboga (po prawej). Reprodukcja została udostępniona dzięki uprzejmości Dyrekcji Muzeum.
Swarożyc był czczony w specjalnych świątyniach budowanych w formie trójkąta, którego wierzchołek skierowany był na wschód, z podstawą półokrągłą. W Przemyślu miejsce kultu znajdowało się na kopcu zwanym Tatarskim (Przemysława). Rozmiary kopca, na którym znajdowała się świątynia wynosiły: 39,83 m długości, 13,3 m szerokości i 10,43 m wysokości licząc od jego podstawy.
W świetle zachowanej kroniki mamy opis wyglądu i funkcjonowania takiej świątyni:
był to „… gród o trójkątnym kształcie i trzy zawierający bramy … dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących , trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza … w grodzie nic nie ma poza świątynią zbudowaną przemyślnie z drzewa, które jako podwaliny ma poroża różnych zwierząt, jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń … Wewnątrz … stoją bogowie ludzką zdobieni ręką, odziani straszliwie w hełmy, pancerze z wyrytymi poszczególnymi imionami. Pierwszy pośród nich nazywał się Swarożyc i ponad innymi przez wszystkich pogan jest szanowany i czczony. Znajdują się tamże ich znaki (chorągwie), których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wtedy niosą je piesi. Dla strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobne sługi … zbierają się tutaj aby składać bałwanom (bogom słowiańskim) ofiary lub gniew ich przebłagać …”
Przed tym bóstwem kapłani dokonywali wróżb. Jak podaje kronikarz :
„… Tajemniczy gniew bogów łagodzi się ofiarami z ludzi i bydła …”
W miejsce dawnej świątyni i posągu bóstwa postawiono na kopcu w Przemyślu kaplicę pod wezwaniem św. Leonarda jako zadośćuczynienie ofiarom składanym z ludzi (Chrześcijan), zniszczoną podczas II wojny światowej.
Kopiec Tatarski (Przemysława), wcześniej świątynia bogów słowiańskich w Przemyślu, widok od południa.
Z początkiem XIX wieku na kopiec odbywały się pielgrzymki do tej kaplicy, z procesją w drugi dzień świąt Wielkiej Nocy , zwaną „pielgrzymką do Emaus”. Od 1885 r. pielgrzymki te ustały i odbywają się po dzień dzisiejszy na cmentarz komunalny przy ulicy Słowackiego. Przeprowadzone badania archeologiczne na kopcu potwierdziły składanie ofiar z ludzi. U podstawy kopca od strony północnej odkryto czaszki ludzkie i szkielety.
Późniejsza nazwa Kopiec Tatarski pochodzi od tego, że po przyjęciu chrześcijaństwa, kopiec służył jako miejsce przekazywania wici – sygnałów za pomocą ognia ( w nocy błysków, a w dzień dymu) o zbliżających się wrogach – Tatarach. Druga nazwa – Kopiec Przemysława pochodzi z okresu międzywojennego, została przyjęta dla upamiętnienia założyciela miasta Przemysława – Lestka – monarchy lechickiego. Nazwa Swaróg utworzona została od słowa „swarzy się ogień na ziemi pożerając co mu popadnie”, „swar raczej to kłótnia i gniew – ogień kłótnik”. Potwierdza to kronika nazywająca greckiego boga Hefajstosa Swarogiem. Niektórzy uczeni przypisują pochodzenie nazwy boga od irańskiego słowa chwar, (xvor) – „słońce”, albo od słowa chwarna (xvarnach) – „blask szczęścia”, inni od indyjskiego svar – „blask, niebo, słońce”. Symbolem kultu Swaroga był ogień. Ustalono, że w mitologii słowiańskiej Swaróg oznacza boga wszechświata (nieba, ziemi, ognia i wody), natomiast jego syn Swarożyc – boga słońca. Stąd charakter budowy świątyni.
Zachód Swarożyca-Sołńca nad Kopcem Tatarskim
Kult boga Swarożyca utrzymywał się na terenie Przemyśla od V do XI w. , po narodzeniu Chrystusa, do czasu kiedy to dzięki działalności misyjnej św. Brunona Bonifacego z Kwerfurtu, arcybiskupa misyjnego, uległ likwidacji. Ten arcybiskup – misjonarz w swoim liście do Świętego Henryka II, króla niemieckiego nazwał Swaroga szatanem. Omawiana grafika przedstawiająca bogów słowiańskich przypomina zamierzchłą przeszłość i kulturę religijną na naszym terenie.
Jej autor był malarzem i grafikiem zajmującym się kulturą materialną Słowian. Urodził się 14 kwietnia 1885 r. w Kosowie, a zmarł 9 czerwca 1969 r. w Krakowie. Studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w latach 1907-1911. W 1912 r. przeniósł się do Przemyśla, gdzie podjął pracę nauczycielską. W 1920 r. powrócił na stałe do Krakowa i pracował w szkolnictwie średnim do 1933 r. Następnie w latach 1938-1939 pracował w Państwowym Instytucie Sztuk Plastycznych, a podczas II Wojny Światowej w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. W 1946 r. habilitował się i został docentem Akademii Sztuk Pięknych, gdzie kierował Katedrą Konserwacji Grafiki i Książki. Był bardzo produktywnym malarzem i grafikiem, jego prace znajdują się w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej, w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, w Bibliotece Narodowej w Warszawie, w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich „Ossolineum” we Wrocławiu oraz w muzeach Krakowa, Poznania i Warszawy. Uczestniczył w wystawach w kraju i za granicą. Był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Przemyślu, Towarzystwa Turystycznego we Lwowie, Prezesem Towarzystwa Artystów Grafików, Towarzystwa Sztuk Pięknych w Krakowie i Towarzystwa Miłośników Książki i Ekslibrisu. Oprócz twórczości artystycznej wydał szereg prac naukowych, np. „Świat Prasłowiański i ich kultura”, „Drzeworyt – technika rycia i odtłaczania”, „Geneza i symbolika ornamentu ludowego w Polsce”, „Podręcznik technik emalierskich tak tłoczonych jako też malarskich”.
Źródła:
- Aleksander Gieysztor – „Mitologia Słowian” – Warszawa 1982 r.
- Leopold Hauser – „Monografia miasta Przemyśla” – Przemyśl 1991 r.
- Henryk Łowmiański – „Religia Słowian i jej upadek” – Warszawa 1979 r.
Opracowan: © P.Jaroszczak – Przemyśl 2001
♦
Kopiec Unii Lubelskiej we Lwowie
Okres przedwojenny
Ponad Lwowem wznosi się wzgórze zwane Wysokim Zamkiem. Na wzgórzu tym znajduje kopiec znany w okresie międzywojennym (a i wcześniej) jako Kopiec Unii Lubelskiej. Z miejsca tego roztacza się wspaniała panorama Lwowa. Początek Kopca wiąże się z rokiem 1869, co opisuje w swojej pracy „Wysoki Zamek” (z 1910 roku) Aleksander Czołowski:
„Trzechsetna rocznica wiekopomnej Unii Lubelskiej, zawartej między Polską a Litwą 12 sierpnia 1569, nie minęła bez echa. Postanowiono ją święcić uroczyście. We Lwowie zawiązał się komitet pod przewodnictwem Franciszka Smolki, który rzucił myśl, aby dla uczczenia rocznicy wzorem starosłowiańskim usypać kopiec na szczycie góry zamkowej. Myśl jednogłośnie została przyjęta. Rada miasta uchwałą z 28 czerwca 1869 zgodziła się na to. Obchód rocznicy miał być wielką manifestacją narodową przy współudziale delegatów wszystkich ziem polskich. Władze rządowe uczyniły atoli wszystko, aby temu przeszkodzić.
Wskutek tego z całego programu wielkiej uroczystości pozostały tylko nabożeństwo i rozpoczęcie sypania kopca. Dnia 12. sierpnia po nabożeństwie u OO. Dominikanów nieprzejrzane tłumy, mimo niepogody, ruszyły na szczyt góry, gdzie „w najniższym poziomie od strony wschodniej, pod wzgórzem, na którym dawniej stała wieża zamkowa”, położono kamień węgielny z wyrytymi herbami i napisem: „Wolni z wolnymi, równi z równymi – Polska, Litwa i Ruś zjednoczone Unią Lubelską 12 sierpnia 1569”
Po przemowie Smolki o znaczeniu rocznicy i kopca posypały się grudki ziemi przywiezione ze wszystkich miejsc historycznych dawnej Polski. Następnie przystąpiły do sypania ziemi Rada Miasta i „deputacye”, wreszcie tłumy publiczności. Gdy w pierwszej chwili brakło dostatecznej ilości taczek, znoszono ziemię w czapkach, chustkach i w dłoni. Zapał olbrzymi ogarnął wszystkich.”
Sypanie kopca zajęło wiele następnych lat. Wielu ludzi uważało za swój patriotyczny obowiązek przywiezienie kilku taczek ziemi. Zawiązał się też stały komitet składający się z 60 osób, który miał czuwać nad prowadzonymi pracami. Niezbyt fortunnie się jednak stało, że do sypania kopca przeznaczono cały wierzch wzgórza Wysoki Zamek niszcząc przy tym bezpowrotnie znaczną część pozostałości z dawnego zamku Kazimierza Wielkiego. Przez długi okres czasu, bez przeprowadzonych badań archeologicznych, dokonywała się dewastacja tego co pozostało lub znaleziono na terenie Wysokiego Zamku. Wielu ludzi pracujących przy sypaniu kopca tym chętniej niszczyło resztki zamku im bardziej wierzyli w możliwość znalezienia skarbów lub starych trunków w piwnicach zamkowych. Jak pisze Czołowski:
„W roku 1874 postanowiono piątą rocznicę rozpoczęcia robót obchodzić uroczyście. Po nabożeństwie miał się odbyć olbrzymi pochód demonstracyjny, połączony z przeniesieniem na kopiec lwa kamiennego z XVI wieku, pochodzącego z starego ratusza, a leżącego w dziedzińcu ratuszowym. Z rana dnia 12 sierpnia, gdy delegaci przyszli po lwa pod wieżę ratuszową, za zdumieniem spostrzegli, że lew zniknął. Wszelkie poszukiwania były daremne. Powód wyjaśnił się niebawem. Oto policja, nie widząc innego sposobu zapobieżenia wielkiej demonstracji z lwem, jako symbolem siły, w porozumieniu z Magistratem zabrała go w nocy z dziedzińca ratuszowego i zawiozła na Wysoki Zamek własnym kosztem, cicho, bez hałasu. Lwów ubawił się serdecznie tym faktem, a stary zabytek, co wieki całe, jako widomy znak Lwowa, stał u wejścia do ratusza – znalazł się na szczycie góry.(…)
W miarę postępu robót wzrastała wysokość kopca. Dla wzmocnienia sypkiego materiału, jakim był piasek do budowy użyty, stoki kopca zaraz od dołu ujęto obramowaniem z kamienia ciosowego, który uzyskano przeważnie z murów i skał zamkowych. Rozkopy piaskowych pod nimi pokładów dostarczyły również dla geologów wielu ciekawych szczegółów. Najciekawszym było odkopanie trzech naturalnych zlepieńców piaskowych, w kształcie pionowych, okrągłych słupów, wysokich 3 do 4 m, które po pewnym czasie rozsypały się bez śladu. Z rokiem każdym kopiec coraz okazalsze przybierał kształty, zmienił się odwieczny wygląd szczytu zamkowej góry, ale równocześnie ubywało zapału, składki na rozpoczęte dzieło płynęły coraz skąpiej. Jedynie żelaznej wytrwałości i bezgranicznej, krociowej ofiarności Franciszka Smolki zawdzięczać należy ten stan, do jakiego zostało doprowadzone. Po jego śmierci (1899) brakło ręki kierującej, brakło funduszów na dokończenie, co więcej, brakło wiary w trwałość tego, co zrobiono i nie bez racji.
Widok z kopca Unii Lubelskiej
Piękny bowiem W zasadzie pomnik, rozpoczęty doraźnie, założony dowolnie bez technicznych obliczeń i technicznego dozoru, sypany z piasku na piaskowej górze, nie mógł osiągnąć spoistości niezbędnej dla dzieła monumentalnego. Dowodem tego były kilkakrotne uszkodzenia wskutek nawalnych deszczów, a zwłaszcza ostatnie z roku 1906, które spowodowało usunięcie całego północnego stoku kopca.”
Tyle autor „Wysokiego Zamku”. Po ponad 90 latach od napisania powyższych słów stan Kopca Unii Lubelskiej (obecnie tylko kopca) jest dobry. W latach 1999-2000 przeprowadzono modernizację ścieżek wiodących na szczyt, uzupełniono ubytki i odnowiono barierki ochronne. Kopiec prezentuje się bardzo dobrze a na szczycie znajdują się miejsca do siedzenia. Pewien trud jaki jest związany z wejściem na najwyższy punkt Lwowa jest rekompensowany wielokroć przez jedyną w swoim rodzaju szeroką panoramę Lwowa i najbliższych okolic.
Opracował Maciej Oziembłowski (na podstawie pracy Aleksandra Czołowskiego „Wysoki Zamek”, Lwów 1910).
♦
Piramidy Wielkopolskie
Wielkopolskie Piramidy – grupa 4 kurhanów znajdujących się w pobliżu Łęk Małych w Wielkopolsce, w odległości ok. 200 metrów od drogi Kościan – Grodzisk.
Kurhany pochodzą z późnego okresu kultury unietyckiej (1700-1500 lat p.n.e.). Jeszcze w 1881 znajdowało się tutaj 11 kurhanów, wg badań było ich wcześniej 14. W czasie budowy linii kolejowej Kościan – Grodzisk w latach 1901-1906 zniszczono 7 z istniejących kurhanów. Kurhany są wysokości od 2,5 m do prawie 5 m i o obwodzie od 60 do 120 m.
W latach 1933, 1953 i 1955 prof. Józef Kostrzewski – znany polski archeolog – z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu prowadził wykopaliska archeologicznego. Dokonano wtedy do całkowitego odkrycia jednego z kurhanów, pozostałe zostały przekopane tylko częściowo. W trakcie badań ustalono, że kurhany te są miejscem pochówków ludzi znacznych dla ówczesnego społeczeństwa. Świadczy o tym bardzo bogate wyposażenie grobów, w których zmarli chowani byli wraz z bronią, ozdobami i naczyniami. Wyroby zdobnicze, które znaleziono wykonane były z brązu, złota, bursztynu. Zmarli wyposażani byli także w tzw. berła sztyletowe, które wyglądały niezwykle. Były to sztylety metalowe osadzane poprzecznie w ozdobne rękojeści, przypominały berła znane z czasów średniowiecza.
Ciekawostka: zmarłym oprócz przedmiotów codziennego użytku i ozdób wkładano do grobów konie, które wg ówczesnych wierzeń związane były z kultem słońca oraz ognia.
Wszystkie wyroby jakie odnaleziono w grobach prezentowały jak na ówczesne czasy bardzo wysoki poziom wykonania, co może świadczyć o znacznym rozwoju technicznym ludu, który wybudował kurhany.
Do dzisiaj nie udało się ustalić, w którym miejscu żyli budowniczowie tych kurhanów. Niedawno pojawiła się hipoteza, że prawdopodobnie mieszkali w Bruszczewie, gdzie odkryto osadę mniej więcej z tamtego okresu. Osada ta znajduje się w odległości ok. 7 km (w linii prostej) od „Wielkopolskich Piramid”.
W 1997 na przełomie kwietnia i maja zostały przeprowadzone przez Poznańskie Towarzystwo Prehistoryczne badania geofizyczne, dzięki którym próbowano ustalić położenie zniszczonych kurhanów. W wyniku tych badań, a także wykorzystując zdjęcia lotnicze wykonane w 1994 roku, ustalono, że prawdopodobnie kurhany były zlokalizowane w dwóch liniach biegnących równolegle do siebie. Stwierdzono także istnienie jakichś innych obiektów, które nie są widoczne na powierzchni ziemi, ani na zdjęciach lotniczych. Badaniami kierował Marek Chłodnicki z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, a badania przy wykorzystaniu metod elektromagnetycznych przeprowadzał Tomasz Herbich z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW w Kairze.
Skupisko kurhanów w pobliżu Łęk Małych jest unikatem na skalę europejską, drugie podobne, ale o mniejszej ilości kurhanów w jednym miejscu (za to trochę większych) znajduję się na Ukrainie i są niestety z innej epoki.
Podobny kurhan – ale tylko jeden – datowany na ten sam okres dziejów, znajduje się w pobliżu Szczepankowic na Dolnym Śląsku.
Wikipedia
♦
Władze gminy Kamieniec, na terenie której położone są cztery kurhany zwane potocznie „wielkopolskimi piramidami”, zamierzają zrobić z nich atrakcję turystyczną nie tylko na skalę gminy czy powiatu.
Kurhan 3 w Gminie Kamieniec, Łęki Małe
Na razie trudno do nich dotrzeć, a poza tym niewiele osób ma w ogóle pojęcie, że coś takiego istnieje. Cztery kopce o wysokości około 4,5 metra, o konstrukcji kamienno-ziemnej znajdują się niedaleko wioski Łęki Małe, w pobliżu trasy Kościan – Grodzisk Wielkopolski.
– Datuje się je na około 1800 lat przed naszą erą – wyjaśnia Andrzej Krzyszowski z działu Archeologii Wielkopolski Muzeum Archeologicznego w Poznaniu. – Do tej pory rozkopanych zostało sześć kurhanów. Cztery z nich zrekonstruowano i obecnie można je podziwiać.
Pierwsze prace prowadzone tam były już w latach 30. ubiegłego wieku, a później kontynuowane były w latach 50. Podczas tych badań ustalono, że w kopcach pochowano osoby o znacznym statusie społecznym. Świadczą o tym wydobyte z wewnątrz ozdoby z brązu i złota, naczynia oraz broń.
Andrzej Krzyszowski przyznaje, że „wielkopolskie piramidy” są wyjątkowe na skalę europejską. – Niestety, wiedzą o tym bardzo nieliczni i przez to jest to znalezisko tak bardzo niedocenione – stwierdza. W sumie było tam około jedenastu kopców. Nie widać ich, bo na początku XX wieku teren wyrównano przy okazji budowy trasy kolejowej. – Takie nagromadzenie kurhanów w jednym miejscu jest ewenementem i dlatego to tak wielki unikat – podkreśla Krzyszowski.
Archeolog cieszy się z planów nagłośnienia i wypromowania “wielkopolskich piramid”. Wraz z ekipą archeologów już pod koniec ubiegłego roku wszedł na teren, gdzie mogą się znajdować pozostałe kurhany. Na kopce wówczas nie natrafiono, znaleziono jednak cmentarzysko z okresu wczesnego średniowiecza z pozostałościami grobów ciałopalnych.
– W tym roku jesienią zamierzamy ponownie powrócić na teren gminy Kamieniec i szukać kurhanów. Są bowiem duże szanse, że choć nie widać ich na powierzchni ziemi, to ich zawartość powinna być nienaruszona – dodaje archeolog.
Na podstawie “Polski Głosu Wielkopolskiego“.