J.G.D. – W poszukiwaniu duchowości…

J.G.D. – W poszukiwaniu duchowości…

                       W poszukiwaniu duchowości…

 

Czym jest duchowość?, poszukiwaniem nadnaturalnych stanów egzystencjalnych, astralnych wycieczek do wieloświatów, transcendentnych powiązań z teraźniejszością czy aż i tylko miłością i empatią do wszechISTnień. Odczuwaniem tego czego nie widać, tej wszechogarniającej energii, drgającej niczym młode listki na gałązce kołysanej lekkim zefirkiem, rozświetlającej, życiodajnej.

Mówią poczuj to, bądź jak woda wypełniająca naczynie lub płyń z nurtem. Towarzyszy nam nawet, gdy nie uświadamiamy sobie działania pod jej wpływem.
Świadomość, medytacja, uważność tu i teraz …wszystko to znamy ale w zabieganiu codziennego życia nie dostrzegamy tych chwil, w których wkraczamy na ścieżkę subtelnych energii odczuwanych przez każdego różnorako i takoż się przejawiających dla jednych świetliście, dla innych wręcz magicznie.

Poprzedni rok miał być takim moim dążeniem, poszukiwaniem extra wiedzy duchowej, wskazówek, odkrywczych prawd i…i pojawiła się a może raczej przyplątała myśl – zapomniany mag.
Znalazłem w necie wiadomości na temat tego zapomnianego maga…lecz to nie było to. Po jakimś czasie błysk i… i zapomniany mag ewoluował do zapomnianej magii i tu pojawił się już Hermes Trismegistos, że też wcześniej na to nie wpadłem. Trafiłem też na jeden z artykułów na blogu Czesława dotyczący tulpy, który czytałem już jakiś czas wcześniej i to sporo wcześniej. Czytam go ponownie, myśląc, że wyższe ja po coś mi podsuwa ten tekst, nie chodziło jednak o tulpę a o wskazówki medytacyjne na samym końcu i podane źródła, linki i tytuły książek. Jedną ze wskazówek medytacyjnych była silna pozycja, czyli twarde uziemienie kończyn dolnych w pozycji stojącej na Matce Ziemii w przepływie energii itp.

Jako nastolatek, jeszcze w szkole podstawowej, przed snem czytałem książki z reguły przygodowe i kładąc się spać nie mogłem zasnąć, natłok myśli, nie wyłączona głowa. Co więc robiłem, kładłem się na plecach, zamykałem oczy, uspokajałem myśli i powoli głęboko oddychałem i… i przestawałem myśleć. W wieku 12-13 lat naczytałem się o numerologii i przy okazji o nirvanie (podstawowe informacje, nie jakaś tam specjalistyczna wiedza), którą zamierzałem wcielić w życie. Wtedy rozumiałem ją jako taki stan zawieszenia, niemyślenia i nieodczuwania niczego. O dziwo te moje próby były skuteczne, to niemyślenie to było to. Sen przychodził głęboki, nie wiedziałem kiedy.
Jestem teraz na spacerze z psem w puszczy białowieskiej na jednym z tysiąca do tej pory a może i jeszcze więcej. Jest początek maja, wszystko się rozwija, zakwita jak to wiosną, słychać trele ptaków, delikatny wiaterek, nie jest za zimno ale i nie za gorąco, w sam raz.

Podczas tych wielu spacerów zdarzały się różne przemyślenia, jakieś pytania do świadomości nieskończonej, prośby-modły w intencji Sławian i miłości i pokoju  dla Świata itp.

Idę wolnym krokiem, jest pięknie młodozielono, nastrój wspaniały po prostu WIOSNA. Ogarniam co przede mną, za mną, u góry, pod nogami po prostu chłonę i czuję jak wszystko żyje.

Mijam skrzypiące w oddali drzewo, które mijałem wielokrotnie i chciałem je nawet odnaleźć poprzednimi razy w zielonej gęstwinie, które to skrzypiało i wcześniejszego lata ,i zimą i tejże wiosny. W myślach pytam co chcesz mi pokazać a może nawet ma głos …po czym idę dalej , mijam po drodze kamień, którego niewielki obrys wystaje z ziemi, mocno nią otulony. Dalej lekko pod górkę, to nawet nie pagórek, bardziej jak wał ziemny poprzeczny na ścieżce. Przeszedłem już parę kilometrów, zatrzymuję się właśnie za tym wzniesieniem drogi, raptem kilka kroków z myślą, że odpocznę, pomedytuję. Staję w niewielkim rozkroku, rozluźniony, lekko zadzieram głowę do góry i zamykam oczy, biorę powolny oddech i oddycham, bardzo powoli. Napawam się tym błogim relaxem, czuję się świetnie słyszę odgłos ptaków, owadów przelatujących, szeleszczących delikatnie liści i pomimo zamkniętych oczu bezbłędnie wskazałbym ich kierunek i miejsce. Po chwili czuję ciepło promieni słonecznych spomiędzy drzew na głowie i delikatnie muskający zefirek po twarzy. Niczego nie oczekuję w trakcie tej prostej relaksacji medytacyjnej, nie mam konkretnego celu, oddycham i ogarnia mnie błogostan. Nogi twardo uziemione a tułów leciutki, odpoczywam i jednocześnie odbieram wszystkimi zmysłami dookólną przestrzeń. Jest cudownie i nagle pomyślałem o pranie, nie nie nie o praniu, o pranie , prana…i pojawia mi się przed oczyma prana, mimo , że mam je zamknięte. Niewielka chmurka 2-3 metrowa, cząsteczki prany są jakby biało przezroczyste i wyglądem a raczej kształtem przypominają krwinki czerwone, takie wklęśnięte dropsy. I wdycham tą pranę i jest dosłownie bosko, czuję jakbym miał zaraz odlecieć ale Matka Ziemia trzyma mnie mocno. Zafundowałem sobie jakąś mentalną odnowę biologiczną. Ale to nie koniec, tak dobrze mi idzie i przebiegła przez głowę myśl a może…a może złota prana… ale sam siebie strofowałem, że zwykła prana jest dobra, na złotą przyjdzie jeszcze czas.

Czas mojego medytowania dobiega końca, otwieram oczy i jakby kolory trochę przyblakły a gdy zrobiłem parę kroków wszystko wróciło do normy. Trwała ta relaksacja troszeczkę dłużej niż cały ten opis, znacznie dłużej.
Wskazówka od Świadomości Nieskończonej pokierowana przez matkę naturę skrzypiała około dwóch sezonów 😉

Nie bój dać się ponieść tej fali energii.

Następnego dnia znowu wybieram się z Zenitem na spacer ale tym razem wybieram inną trasę. Idziemy torem wąskotorowym, mijamy mokradła. Cykam zdjęcia smartfonem, pogoda dopisuje jak dnia poprzedniego.

dwa czarne paski to pijawki
Schodzimy z torów i idziemy ścieżką wśród powalonych i ściętych drzew. Pies jest jakieś dwadzieścia parę metrów przede mną i nagle widzę na drodze za ścieżką, leśnej drodze oczywiście, coś niesamowitego…
… tańcząca dziewczyna, poruszająca się zwiewnie i swawolnie, piękny widok…czy to Ona?
Wiosna? bijąca od niej radość udziela się, uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Dziewczyna dwudziestokilkuletnia jeszcze mnie nie wychwyciła pośród zieloności, poniekąd utrudniał to mój zielony strój. Zbliżając się ku sobie dziewczyna w końcu mnie zauważa oraz Zenita, wzdrygając się na chwilę, uśmiecha się i idzie w swoim kierunku tanecznym krokiem, niespeszona i radosna.
Życzę Wam podobnie pięknych i miłych i radosnych wrażeń w obcowaniu na łonie natury…i tak naprawdę my tej duchowości nie musimy szukać 😉 
 

J.G.D.
Podziel się!