YA’AN: Korona / Корона + RUŚ czy „kraina u krańców cywilizacji”

Korona / Корона + RUŚ czy „kraina u krańców cywilizacji”

Korona / Корона + RUŚ czy „kraina u krańców cywilizacji”

 

Korona / Корона

https://www.youtube.com/watch?v=bqtRwHaRQOc

RUŚ czy „kraina u krańców cywilizacji”

Od lat, a w sumie to od dekad już zbieram się, by w końcu napisać raz a dobrze co sądzę, jako Rusin, ale i jako najnormalniej w Świecie rozumujący, znający siłę słowa człowiek, o tym przedziwnym „fenomenie historyczno-politycznym”, zwanym „ukrainą”.
Na przełomie tego całego czasu wyrzucałem z siebie masę przeróżnych, krótszych lub dłuższych, kulturalnych lub ironiczno-złośliwych wpisów, postów i innych komentarzy na ten temat.
Pierwsze, o ile dobrze pamiętam, już gdzieś na początkach internetu. W sensie: u zarania jego szerszej dostępności, gdzieś zaraz po milenium.
Sprzeczałem się lub próbowałem tłumaczyć proste jak dla mnie, logiczne i historyczne fakty poczynając od różnych for tematycznych, grup i stron (np pamiętna „Lemkowyna.net”) przez kolejne blogi, vlogi po obecnie popularne socjal-media i im podobne platformy.

Wielokrotnie łapałem się na tym, że piszę/mówię jak do ściany/ścian. Jedno i to samo w kółko, do znudzenia i bez żadnych logicznych odpowiedzi z drugiej strony (no bo i co niby ma ta druga strona w ramach sensownej odpowiedzi?); a wszystko po to tylko, by za kilka dni znów powtarzać to samo takim samym lub wręcz dokładnie tym samym „ścianom”.
Bezsens.
Zatem od dawna obiecywałem sobie, że w końcu siądę, napiszę raz a dosadniej to, co tak wałkuję od lat, a potem, zamiast powtarzania, będę najwyżej wklejał se odpowiedni link i tyle.

Zatem przyszła „kryska na matyska”.
Siadam i piszę ten odwlekany dekadami wpis na tym „moim blogu”.
Powtarzam: „odkładany dekadami”, czyli od czasu kiedy nauczyłem się czytać, rozumieć to co czytam i myśleć samemu ponad tym i między tym co czytam!
A powtarzam głównie dlatego, żeby se ktoś nie przypiął tu zaraz filozofii, że piszę to teraz, bo akurat tak jest „modnie” w 2023 :). I jeszcze niech doda: „bezpiecznie” może… W czasach oficjalnej cenzury i pączkującego na nowo gestapo, któremu klaszczą faszystowskie wory z mięchem, poprzebierane za…”pełnych tolerancji i nowoczesności antyfaszystów”! Takie jaja!!…
Tak. Bezpieczne to jest jak niedzielny spacer po promenadzie… Napewno!
Ale ja lubię spacerować!
I żaden tak zielony, że aż tęczowy neo-Geobbels nie będzie mi tu ust zamykał. Póki co przynajmniej…

Więc piszę to mimo wszystko, bo uważam, że trzeba to napisać, skoro niczego takiego, w tak skondensowanej formie, nie znalazłem nigdzie dotąd. (co mnie, szczerze powiedziawszy, mocno dziwi…)
Jak sie komus nie podoba, kogoś to „obraża”, to …co mi do tego?
Czy ktokolwiek pyta mnie o moje uczucia lub poglądy wrzucając mnie i moich Przodków do wora z nalepką „kres cywilizacji”?? Nie.
A robi się to nagminnie i z premedytacją. Przy każdej okazji. Od badań statystycznych po tablice pamiątkowe! Czy ktoś się przy tym martwi moim zdaniem na ten temat??? Lub faktami z życia moich, rusińskich Przodków? Ich dorobkiem i tożsamością, za jaką niejednokrotnie ginęli! Czy ktoś, kto np wrzuca ich na tablicę „wysiedlono ukraińców” lub „na tych terenach mieszkało/mieszka tyle a tyle ukraińców” pyta mnie o zdanie lub wspomina choćby małym drukiem u spodu, że nie tylko, albo w ogóle czasami, ŻADNYCH „ukraińców” tam nie było?!
No właśnie!
Pchają swoje na chama i bez pardonu! Aż kłamstwo stanie się prawdą! Znany, wypróbowany i sprawdzony nie raz i nie dwa sposób.
Ale póki jest możliwość, trzeba z tą chamską narracją przyozdobioną w „kulturalną, naukową maskę” walczyć! I ja z nią walczę!
Zatem nie zamierzam mieć tu żadnych, „nowoczesnych”, „poprawnych politycznie” farmazonów na uwadze. Ani mi się śni!! Dokładnie tak, jak przeciwnik. Z tym, że ja wszystkie te naciągane bzdury zamierzam postrącać faktami, które oni sami przecież biorą za naukę i prawdę.
A że jest to wprost dziecinnie proste, to ….dlaczego nie?

Nie mam zamiaru się też silić i szperać po przeczytanych książkach za cytatami, źródłami, odnośnikami itd.. Nie chce mi się. Może zrobię jakieś zdjęcie jednej ze swych półek i jak ktoś będzie tu skakał mi z tym oklepanym „źródła, źródła”, to sobie przybliży to foto i sprawdzi tytuły z łaski swojej. A może nawet i tego nie zrobię, bo po prostu mam gdzieś krzyki ameb i innego, obrobionego dokładnie planktonu, nachalnie pozującego na „rozumne istoty ludzkie”.
Poza tym mam od zawsze problem z zapamiętywaniem imion, nazwisk i tytułów.
Pamiętam co przeczytałem lub przesłuchałem, ale nie pamiętam czyje to było lub kto tam się jak wabił.
Zresztą: nie zamierzam tu pisać „systemowej pracy doktorskiej” przecież, a jedynie pomóc jednemu z drugą skleić jakoś dwa do dwóch, bo z roku na rok zauważam coraz większe problemy z tym u zdecydowanej większości…

Zacznę od tego, co powinno być, a wydaje się najwyraźniej, że nie jest, podstawą, punktem wyjścia.
Nie będzie to nic odkrywczego, ot pierwsze lekcje historii w podstawówce (przynajmniej jeszcze w latach 90tych, bo jak jest teraz, to nie wiem i chyba wolę nie wiedzieć. Wystarczy, że się domyślam po wspomnianych wyżej doświadczeniach „internetowych”…).

A więc oficjalne początki:

Plemiona SŁAWIAŃSKIE
Od razu objaśnienie: używam i będę używał tej dokładnie wymowy naszego etosu, gdyż jest mi ona znacznie bliższa niż ogólnie przyjęta w Polsce wymowa „Słowianie”.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że WSZYSTKIE narody sławiańskie, mówią „Sławianie”, a nie „słowianie”, które istnieje tylko w… Polsce …
Ja tu wyczuwam „edukację” (tj. manipulację) „pruską” (bo tacy z nich byli „Prusacy”, jak z Anglików i innych Hiszpanów „Amerykanie”, z Azteców, Majów i innych Irokezów „Indianie (z Indii)”), więc… SŁAWIANIE! (nazewnictwo użyte na powyższej mapie…przeboleję jako „dopuszczalne, aczkolwiek niepoprawne (jak dla mnie)!”

Poza tym, jako dopełnienie: pierwszy lepszy link z googla, akurat padło na profil fb Stronnictwa Legistymistycznego:
(…)SŁOWO – pusty wyraz i nie znaczy NIC, wszyscy ludzie na świecie porozumiewają się za pomocą słów, więc każdego człowieka na ziemi można nazwać Słowianinem gdyby chodziło w nazwie SŁOWIANIE o porozumiewanie się SŁOWAMI.
NATOMIAST SŁAWA WG SŁOWNIKA JĘZYKA POLSKIEGO :
1. «wielki rozgłos zdobyty talentem, wielkimi czynami, zasługami itp.»
2. «opinia o kimś, o czymś, zwłaszcza dobra»
3. «sławny człowiek» (…)

I drugi link (do Sasa Zubrzyckiego): https://sjp.pwn.pl/sjp/slawa;2521742.html
+ dla zainteresowanych (a miało być bez przypisów i odnośników… Ale dobra, niech będzie. Nie dziękujcie: https://sbc.org.pl/dlibra/publication/45057/
A jak nie idzie Ci czytanie, to na yt jest FENOMENALNY kanał https://youtube.com/@BezChaosowania, gdzie Czesław Michałowski REWELACYJNIE Ci wszystko przeczyta! Gorąco polecam.

Następnie… była sobie RUŚ!

Nie wnikając już w teorie allochtonizmu, czy autochtonizmu sławiańskiego (dla mnie „allochtonem” w Europie, a najprawdopodobniej na całej Ziemi są i byli co najwyżej czarnogłowe męty (od razu sprostowanie dla ameb: pisząc „czarnogłowe” nie mam na myśli koloru skóry, więc nie czas na koniec lektury i rzucanie się z uprzejmym donosem na obecne „antyfaszystowskie” gestapo! – Sprawdź internety, a być może dowiesz się, kogo/co mam na myśli pisząc „czarna głowa / czarny łeb”…), – wiem, wiem: mam trudny zagmatwany styl pisania i jeszcze wplatam nawiasy na „pół strony”… trudno. Taki styl. Łatwo nie będzie. A dla ameb będzie wprost niemożliwie. Ale to nie dla nich i tak… – Powtórzę początek zatem: Nie wnikając w teorie o pochodzeniu Sławian, a bazując na kronikach i archiwach (oficjalnej, tej starej, klasztornej, ale i tej nowej, gabinetowej propagandy przecież) mamy RUŚ i RUSÓW/Rusinów w wiekach średnich (IX-XIII) gospodarujących se „całkiem-całkiem roztropnie” jak BYK (i to spory, nieprawdaż??) na wschodzie tzw Europy.
Nie ma sensu tego rozwijać, nie?

Potem mamy rozbicie dzielnicowe RUSI i Rusinów na mniejsze i większe księstewka RUSKIE/rusińskie.
Tu też chyba nie ma o czym gadać.
Znana sprawa.

Następnie, idąc oficjalnym torem (bo jakby nie było: wpis ten dotyczy oficjalnego nazewnictwa przecież!), w XIII wieku pojawiają się Mongołowie aka Tatarzy i podbijają te RUSKIE księstwa.
Panują nad nimi przez 300 lat z okładem (dłuższy „okład” dotyczy Moskwy np…), potem tracą pozycję na rzecz Litwy (która „zbiera wszystkie ziemie ruskie” – Jak to „zbiera”? „Litwa”?? Po czym zbiera? Dlaczego rości se do nich wieksze prawa, niż „ruska” Moskwa np?? – bez sensu, nie? No. Szkoła nie podpowie. A …jakbyś tak zechciał/zechciała się pochylić nad jedną, czy drugą „szurską teorią”, to może i coś by pojaśniało, może by się klocki jakoś zaczęły układać… Tak tylko napomknąłem…) i Polski, a zaraz potem unii Korony z Litwą.

Ziemie zdecydowanej większości księstw RUSKICH wraz z ich mieszkańcami wchodzą w skład Rzeczypospolitej w której również nazywane są nie inaczej jak RUŚ lub KSIĘSTWO (a nawet WIELKIE KSIĘSTWO) RUSKIE, a ludzie nie inaczej jak RUSAMI/RUSKIMI/RUSINAMI.

W międzyczasie do głosu dochodzi Moskwa.
Można tu dywagować, czy po 300 latach jest to dalej społeczność sławiańska/ruska, czy już bardziej tatarska/azjatycka, ale fakt jest faktem, że pomimo zmienionej mentalności i przyjętym od azjatyckich najeźdźców (o ile wciąż trzymamy się oficjalnej wersji) wzorcom i modelom sprawowania władzy, to księstwo to jest, choćby z nazwy, języka i kolorytu ruskie.

[Podrzucę tylko, że z tym rozpatrywaniem „sławiańskości Moskali po 300 latach pod butem Mongołów” jest jak z rozpatrywaniem „sławiańskości np Słoweńców, Chorwatów, czy Czechów po 500 latach pod butem niemców wszelakich”, „Serbów, Bośniaków, Bułgarów i Macedończyków po 300 latach pod butem Turków” lub Słowaków tudzież Chorwatów wbitych na długo w Węgry itd, itp – są jeszcze Sławianami, czy już tylko „Polska jest SŁOwiańska” (pomimo, że przez 150 lat, a tak naprawdę to po dziś dzień jest pod „czyimś” butem)? Taka wcinka.]

Z jakichś „dziwnych” dla większości przyczyn, ruscy Moskale długo czekają na przemianowanie się z Moskali i Księstwa Moskiewskiego w … „R-O-sję” (wcinka: jeszcze do poowy XXw (!) nikt ich w Polsce np nie nazywa inaczej, jak…Moskalami właśnie!)
Dlaczego? Dlaczego nie nazwano się „RUSIĄ”??
Może dlatego, że jako słabsi (wtedy) nie spieszyli się do nazywania siebie RUSKIM księstwem, bo odzyskawszy dopiero co jako-taką wolność, egzystowali w niepewnej wciąż sytuacji, gdzie KSIĘSTWO RUSKIE istnieje w ramach sąsiedniego mocarstwa, a kniazie RUSCY jak i bojarzy RUSCY mają się w tym księstwie całkiem dobrze i wyraźnie prą do przodu, w kierunku Rzeczypospolitej Trojga Narodów (niestety niespełnionym na czas)?
Może nie warto było się za bardzo wychylać ze swą „ruskością” w sytuacji, kiedy …Litwa „zbierała wszystkie ziemie ruskie”?
A może ruska Moskwa była wtedy tylko z nazwy i z dołu „ruska” a zachodziły tam właśnie świeże, drastyczne zmiany „w zarządzie” i symbolice (!) (patrz: dwugłowy, czarny, „wschodniorzymski” mutant…) związane z …przejęciem tego kraju przez czarne, tzw „greckie” łby (aha, tak, znowu – druga strona lustra – bez niej nic się nie klei w tej „profesorsko-doktorsko-systemowej rzeczywistości”) ???
Nieważne.
Tak, czy siak: ruskość w Moskwie wracała do łask powoli, proporcjonalnie do upływu dekad („nowy zarząd” potrzebował trochę czasu, by się swołocz przyzwyczaiła? Hmmm), wzrostu ich potęgi militarnej, regresu tejże w Rzeczypospolitej itd, itp.
[wątek ten jest „dziwny i nielogiczny” dla wyznawców „oficjalnej szkoły”. Jednak jak się choć liźnie tzw „szurskiej wersji dziejów”, to… ma to całkowity sens i pełną logikę. Ale ktoby się tam zajmował czymś, czego nie poleca telewizor, lub chociażby zastanawiał nad tym, dlaczego polska (ale nie tylko, bo i ruska też) szlachta tak ochoczo nazywała siebie w tamtych czasach „potomkami Sarmatów”, nie paliła kobiet, nie wyrzynała reformatorów, nie kamieniowała judaistów (jak CYWILIZOWANY, światły zachód Europy pod BOGA MIŁUJĄCYM przewodnictwem WATYKANU (jaki to „Bóg” musi być?? – pytam retorycznie))…. Pewnie z jakiegoś ichniejszego internetu naściągali se szurskich teorii te szlachciury sarmackie… No nieważne.] Dalej:
Suma-sumarum ostatecznie Księstwo Moskiewskie przepoczwarzyło się nie w RUŚ, a w Rosję…
Kontynuując gdybanie: Może dlatego, co wyżej plus: ówcześni wiedzieli, że RUŚ to głównie Kijów (a dla mnie Karpaty, ale to nie dla twardogłowych i nie na teraz), a to niosło za sobą konsekwencje nie tylko polityczne, ale egzystencjonalne dla tej nowej, moskiewskiej konstrukcji…
Więc zrobiono se „na wszelki wypadek” Rosję. Podobne, a jednak inne (jakby co). Swołocz nie zatrybi, a jak się nadarzy okazja, to się łatwo będzie skakać z jednego na drugie…

A’propos swołoczy i trybienia: „oficjalne” tłumaczenie przez „ukrainców” powodu, dla którego nie raczyli nazwać się choć w miarę normalnie jest takie, UWAGA:
„ROSJA (!) „ukradła” (!) naszą „historyczną nazwę”, więc „musieliśmy nazwać się…” No właśnie…
Gdzie ROSJA a gdzie RUŚ??? (a gdzie „obrzeża cywilizacji i normalności” (DELIKATNIE mówiąc)???
Dlaczego BiałoRUSI nie przeszkadzała ta „złodziejka nazw”, „Rosja”???
Dlaczego, od biedy, nie nazwano się jakąś inną RUSIĄ jak w/w BiałoRUŚ np??? (skoro „ROsja” nazwała się „ROsją” i po ROsyjsku „ROsja” to „РOссия”!!!!) (pomijając już to 2xS chociażby…)
Powiesz może: „bo po angielsku piszą się RUSSIA”…
NO I CO Z TEGO, ŻE TAK SIĘ PISZĄ???
I to po ANGIELSKU!?? .
Kogo to obchodzi jak się pisze „ROsja” po ANGIELSKU, chińsku, czy w jakimś tam narzeczu Kongo??? – (po raz drugi pomijając te nieszczęsne 2x „S” i udając, że nie ma tam tej końcówki rusSIA – r-Ossija w oryginale… Zamiast otwartego „U”, zamknięty okrąg, i końcówka „sssycząca jak źmija”… Tobie najprawdopodobniej mówi to dokładnie NIC, ale…wszystkim tym wyśmiewanym tak ochoczo przez tęże „bezobjawowo inteligentną większość”, „szurom z jutuba” to jedno słowo mówi więcej o „rOssiji” niż wszystkie opasłe tomy na jej temat w tych wszystkich systemowych uniwersytetach! Zapewniam!)
Zatem: „N***a, please!”
I nie wnikając już nawet w fakt, kogo to miało/mogło niby obchodzić w połowie XIXw???
Chłopa spod Kijowa, Charkowa, Lwowa, Odessy lub z Karpat??? (a, „sorki”: Ci, JAKO JEDYNI zachowali się „jak trzeba” w stosunku do Rodu, Antenatów i własnej godności i pozostali po dziś dzień RUSINAMI/RUSKIMI!)
Czy to przeszkadza w/w BiałoRUSI np?? Oni się piszą (po angielsku!) BelaRUS !!! – Można? Można!!
Więc SKOŃCZMY z łaski swojej z przyklaskiwaniem tego typu tłumaczeniom dla, delikatnie mówiąc: „cofniętych na muniu”; Z TYM PAJACOWANIEM „u(s)krajów” w obronie „u(s)kraju” RAZ NA ZAWSZE, „OK?” Nie róbmy choć sami z siebie idiotów (ku uciesze tych „wciskaczy nowej prawdy”). Szanujmy się (!!!!)

Tak jeszcze tylko dodam: czy ktoś, dla odmiany, mógłby choć sekundkę pomyśleć nad konsekwencjami (dla ówczesnych i obecnych ościennych włodarzy) odtworzenia się w XIX w. RUSI, księstwa RUSKIEGO lub powstania dajmy na to Republiki/Rzeczypospolitej RUSKIEJ??
Dla kogo byłoby to BARDZO niekorzystne?
Dla kogo było BARDZO korzystne stworzenie jakiegoś nowego, śmiesznego już z samej nazwy (przez co z GÓRY już nastawionego na tymczasowość jedynie!), kontrolowanego „tworu”, zamiast dopuścić do odrodzenia się prawdziwej, historycznej RUSI i RUSINÓW?? „Hmmm….”

Ok. Wracamy z poziomu „kresowej swołoczy” na bardziej CYWILIZOWANY:
I tak oto ta „ROsja” została do dziś. I do dziś jakoś dziwnie „boi się” oficjalnie przechrzcić na Ruś, choć od czasów Katarzyny (niemki swoją drogą) jest mocarstwem (raz większym ,raz mniejszym, ale tylko dureń może uważać inaczej).
Mocarstwem po wschodniej stronie.
Z bizantyjską, dwugłową wroną w herbie…
Wiecznie obwąchującym się z podobnymi ptako-mutantami z zachodu…
Niby wrogowie, ale nie wrogowie. Niby przyjaciele, ale nieprzyjaciele. Raz się ich karmi, raz głodzi na śmierć. A oni słuchają i patrzą w swoje „słońce narodu” jak żadni inni prawie. Żadni poza… No właśnie…
„Dziwne”, nie? Szkoła nie wytłumaczy. Trzeba zaryzykować i wejść jednak w coś, co „szkoła nie poleca”, bo to „niedobha jest”!
A dla tych, co mieszkają sobie (wciąż i uparcie) między w/w „wschodem” i „zachodem” to już nawet nie „nie dobha!”, a „bahdzo nie dobha!!…

Wracając powoli do brzegu: Mamy RUŚ, potem księstwa RUSKIE, zdegradowane następnie do województw RUSKICH (z czego jedno, halickie zostało po prostu RUSKIM – dlaczego tylko to? dlaczego kijowskiego nie nazwano RUSKIM?? Hmmm. „Again”: szkoła nie odpowie. Ale już taka np „wyśmiewana” Księga Welesa może coś tu pomóc…), następnie znów jedno, Wielkie Księstwo RUSKIE w ramach Rzplitej.
XVI-XVIIIw.
KSIĘSTWO RUSKIE i RUSY/RUSCY/RUSINI.
Jak okiem sięgnąć. Od Krynicy po ówczesne, ruskie „ukrainy”, czyli pasy dzikich pól między Rzplitą, a Moskwą (a jak ją wliczyć, to po Ural…, a jak wrócić do „szurów” to i po Kamczatkę…)
Nic / Nikogo innego.
Są zawieruchy, powstania, wojny domowe, gry wojenne, podchody, dymitriady, sriady między Krakowem a Moskwą itd. „Dzien jak codzień”…

Pod koniec XVIw pojawiają się (w sumie to wyskakują jak Filip z konopii i nikt jakoś nie za bardzo wie skąd to, jak to, kiedy dokładnie i po co – dla niedowiarków: sprawdźcie se ile jest teorii na ten temat wśród tzw „oficjalnych historyków”. Żeby nie było, że wymyślam…)Kozacy(czyli po prostu ówcześni „wyjęci spod prawa”, „ganguski”, „byczki”, „mordy” itp., wymieszani z tymi, którym taki „wolny/swawolny” żywot „mordobiciela i wirażki” pasował – nie oceniam, sam cenię sobie wolność… ale, czy szczyciłbym się akurat takimi przodkami (niczym przodkowie białych Australijczyków…) – nie, raczej podziękuję. Wolę prostego, RUSKIEGO chłopa z Karpat za przodka, co to na życie swoje i bliskich zarabiał pługiem i kosą, a nie paląc, gwałcąc i rabując…) i na scenę „dziejów” wchodzi Zaporoże / Sicz Zaporoska (dlaczego nie „u(s)kraju(ina)” ??? Hmmm…)
Z jednej, tej „oficjalnej i obecnie jedynie poprawnej” strony”, bohatersko bronią południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej”, a z drugiej, tej prawdziwej i do niedawna zresztą też przecież oficjalnej (ach te „mądrości etapu” kreowane przez „elity” dla prolstwa…), rabują, gwałcą i palą co im „pod kopyta” wlezie, a ostatecznie doprowadzają do różnych zawieruch, krwawych łaźni, zwyrodniałych mordów i pogromów (dodatkowy powód, by nie tyle szczycić się tym antyrycerstwem, hajdamactwem, itd., co je jednoznacznie i stanowczo potępiać, ale…weź to pan, panie wytłumacz dzisiejszym prolom z taką a nie inną profilówką na fb. A tym, którzy wyszli ze szkół „za Bugiem”? Weż i im wytłumacz….Powodzenia.. Tym bardziej, że te mordy i pogromy powtórzą za kilkaset lat niemalże 1:1, a nawet je „przeskoczą”, kolejni „ojcowie” i „bohaterowie” tegoż „historycznego narodu”…)...

Na ten to czas/okres najczęściej powołują się „historycy” szukający „początków nowoczesnej (hahha) ukrainy”.
W tym to okresie słówko „ukraina” rzeczywiście używane zaczyna być częściej. Tak na salonach jak i w karczmach zapewne…
Samo słówko nie jest przecież nowe, istnieje w języku sławiańskim od dawien dawna i od dawien dawna oznacza „skraj”, „obrzeże”, „przygranicze”, „rubież”, „teren niczyj” itd, itp – „u kraju”.
Ale teraz wypływa jakby nieco szerzej. Dotyczy i określa to, co od zawsze się nim określało: odludzie, pasy ziemi przygranicznej, bez stałego zaludnienia, przeznaczonych na ewentualne ganianie się z potencjalnym najeźdźcą, dzikie pola po prostu.
Pojawia się w szerokorozumianej sztuce (piosenki, wierszyki i takie tam), w rozmowach a i nawet w jakichś dokumentach, gdzie mowa o terenach przygranicznych (i tylko w takim odniesieniu!).
W każdym przypadku wiadomo od razu o co chodzi: dzikie, wolne od cywilizacji przestrzenie, przedpola. Nie tylko na południowym wschodzie Rzplitej zresztą.
Wszędzie indziej też.
I nie tylko w Rzeczypospolitej! Swoje „ukrainy” miały wszystkie kraje przecież, a sławiańskie tak właśnie je nazywały. Nic nadzwyczajnego. Proste.
„Ukraina”.
Słowo jak każde inne.
Zdecydowanie lepiej pasujące do pieśni, wierszy, dokumentów czy mniej lub bardziej dyplomatycznych rozmów, niż dobitniej oddające ducha ZADUPIE czy WYPIZDOWO np. (choć zapewne i takie i tym podobne synonimy latały w ówczesnym obiegu potocznym i używane były, jak przypuszczam częściej nawet, niż te powyższe, „kulturalne”. Wyobraźmy se np byle jaką karczmę czy zajazd gdziekolwiek w Rzplitej i grupkę szlachty czy kogokolwiek innego z towarzystwa tam akurat bawiącego, poruszającego temat „dalekich rubieży kraju”, „wolnych jak ptaki” Kozaków-Hajdamaków, ich „demokracji”, honorowym i „cywilizowanym ze wszechmiar” sposobie na życie, iście „rycerskim” etosie itd, itp. – Widzimy to? Słyszymy słowa jakich używają ci podchmieleni panowie? Ja tam słyszę. Bez problemu…)

Tak, wiem, przewinęło mi się sporo „nowoczesnych” odnośników jakoby to słowo „ukraina” znaczyło coś, czego nie znaczy i używane było już od XIII w (!) do określenia kraju i nacji (!!), ba! niektórzy „historycy” udowadniają, że jest „starsze i stosowniejsze niż Ruś sama…
Zawsze są to jakieś pojedyńcze wrzutki typu: „użyto raz w jakimś tam dokumencie” lub coś w tym stylu.
Totalnie nie w zgodzie z chociażby książkami, mapami, kronikami, a nawet wciąż jeszcze żyjącym pokoleniem ludzi urodzonych przed II w.ś.. ale kogo to obchodzi? Kto w tym będzie grzebał? Kto będzie myslał nad tym, co właśnie przeczytał lub usłyszał od „nauczyciela”? NIKT. I o to (im) dokładnie chodzi! Od zawsze.
Fachowo nazywa się to „inżynierią społeczną”, a normalnie „praniem mózgu i robieniem z durniami co się tam komu podoba i przyśni akurat”…
Czas biegnie do przodu.
Książek nikt nie czyta.
W internecie nowomowa zastępuje staromowę szybciej niż w „1984” Orwella (to przerażające swoją drogą…)
Starsze pokolenia wymierają…
Jak myśleć będą o tej kwestii nowe generacje? Ba: jak JUŻ myślą, skoro jak wspomniałem, w internecie JUŻ nie można znaleźć prawdy na ten temat, na temat jednego, starego SŁOWA! – sprawdź sam/a, a zobaczysz co Ci się wyświetli na pierwszych zakładkach…

Taka mała dygresyjka:
Prezydent POLSKI Duda też używa słowa „polin”.
I to nie raz!
Prezydent POLSKI!
I nie tylko on. Inni politycy POLSCY też. Są przecież stenopisy, OFICJALNE dokumenty.
Mamy też „muzeum Polin”… itd, itp.
Myślę więc, że nie będzie żadnych zbędnych dyskusji za jakieś 200 lat (choć osobiście obstawiam 50, góra 100) nad tym „niezbitym dowodem i faktem historycznym”, że „polin” istniało już OFICJALNIE od XXw, a tak naprawdę od Mieszka Igo (bo już wtedy jakiś tam Ibn Jakub raczył wrzucić takie słówko w swój „dziennik podróży”…)
„Historycznych dowodów” zatem znaaacznie więcej, niż mają niestrudzeni „historycy ukraińscy”…
Tyle ode mnie w temacie „historycznej wartości słowa „ukraina” jako nazwy dla państwa i narodu”…

Mamy więc Kozaków, którym się często przypisuje łatkę „ojców ukrainy”(!) i trąbi o ich „demokracji” (kontrastując tęże z „warcholstwem szlachty i magnaterii tak polskiej jak i ruskiej” – „Ach ten warchoł i cham Jarema, czy inny Wyhowski, Niemirycz, tudzież głąb nad głąby zapewne, Kisiel! Taki Krzywonos lub inny Bohun mogliby ich zaiste nauczyć manier i bez trudu obdarzyć choć odrobiną swej wyszukanej kultury osobistej. O wiedzy, inteligencji, kodeksie rycerskim itd. nie wspominając!…A teraz co? Taki wstyd przed…”ukraińskimi historykami”!… – „Ciekawa”, choć żywcem wzięta od zaborców „koncepcja”. Nie mam czasu roztrząsać tej „kupki dla ameb” teraz. Ameby wybaczą, ale my tu o „historii” teraz…).

Na temat dumy z pochodzenia od takich „ojców narodu” już napomknąłem wyżej. (Mogę jedynie dodać, że z dwojga złego: lepsi tacy niż ci późniejsi, „wsławieni” na Wołyniu lub innym ss galizien… – choć po prawdzie mała, jeśli już jakakolwiek w ogóle między nimi różnica. Chociaż nie. Ci pierwsi nie skalali się (przynajmniej oficjalnie) przebieraniem w mundury odwiecznego, śmiertelnego wroga Sławian. Pewnie dlatego, że jednolite umundurowanie nie było wtedy jeszcze jakoś tak w modzie… Tyle „pro plus” dla nich..)

W jednym „historycy” dochodzą do konsensusu w kwestii kozackiej: Był to zaiste „multi-kulti mix”, taki swoisty „statek piratów”, zbieranina z całej Rzplitej i okolic (zatem kolejny, niezaprzeczalny „plus” do rodowodu dla tych „rozumnych inaczej”). Polacy, Litwini, Rusy, Mołdawianie, Moskale, Bułgarzy, Tatarzy, wcześniejsze zagony z Azji, czyli potomkowie Pieczyngów, Połowców itd, itp. Też do potwierdzenia u „oficjalnych historyków” nie tylko „ukraińskich”…
Ale nie o to chodzi. Tym bardziej, że i w kozakach i kozaczyźnie są pozytywne i z pewnościa warte docenienia jednostki – nie można i daleki jestem od uogólniania.
Jednym z niekwestionowanych bohaterów tamtych czasów są, jak dla mnie np. Jerzy Niemirycz, Wyhowski, Wiśniowiecki!
Aaa, przepraszam, to nie kozacy „u’kraju(ińscy)”, a ruscy ziemianie, ba: Kniaź (w przypadku tego ostatniego – ps: jego Tatko założył Sicz, a więc… Kozak! Ruski Kozak! Pomimo, że niby od litewskiego Giedymina…), ruska szlachta, inteligencja, bojarzy ruscy! Pardon zatem…

Chodzi o to, że ci „protoplaści” (co za bzdura) „ukrainy” jako „państwa” NIGDY nie nazwali siebie inaczej jak Kozacy lub RUSCY/RUSINI/RUSKY LUDE!
NIGDY!
Ani jako zbiorowość ani jako pojedyncza, indywidualna jednostka!

Tak samo jak i krótkotrwałe quasi-państewko założone przez Chmielnickiego nie nazwało się ‚ukrainą”, a Hetmanatem Kozackim tudzież, a jakże, „samostijnym” Kniaźtwem RUSKIM!!
Inne, podobne mu „państwa kozackie”, jakie wysypały się wtedy i zaraz potem u skrajów (!) Rzeczypospolitej i u skrajów (!) Księstwa Moskiewskiego (i zniknęły równie raptownie jak się pojawiły) też jakoś nie wpadły na ten „fenomenalny” i jakże „dostojny”, „historyczny” (bo przecież „wspominany już w jakichś dokumentach nawet z XIII w. (!) ponoć”) i w ogóle najlepszy z najlepszych pomysł, by nazwać się „u’krainą”.
ŻADNE Z NICH!!!
Ani jedno.
Co za brak „wyczucia i taktu” u tych Kozaków! Straszne! Jak mogli tak utrudnić pracę „ukraińskim historykom”?…
Dlaczego? Dlaczego nie nazywali siebie, ani swych „państw” „ukrainą”? ?
No jak to dlaczego??!! – Bo nawet najbardziej zachlany i niepiśmienny, tępy jak sto ch..ui moczywąs kozacki wiedział, że nazwanie się „ukraińcem” równa się nazwaniu siebie samego „gorszym”, „zacofanym”, głupszym”, „biedniejszym”, „byle kim”, „dzikusem” (w tym jak najbardziej pejoratywnym znaczeniu), „zadupiakiem”, „wypizdowianinem” itd, itp. !!!

Zatem skoro wiedział i rozumiał to najczerniejszy z czerni, to tym bardziej rozumiał to książę, magnat, hetman, ataman, szlachcic, kozak, żołnierz, chłop, czy każdy inny mniej lub bardziej rozumny RUSKI (ale i wszelkiej innej narodowości) człowiek!
Wszyscy oni byli i nazywali się RUSKIMI/RUSYNAMI
I nie od „wczoraj”, a od setek (alternatywa śmiało wrzuca tu: tysięcy!) lat!
Zatem ci „ojcowie u’kraju(iny)” NIGDY nie napluli se w twarz nazwaniem siebie samych inaczej jak RUSY/RUSCY/RUSINI (chyba, że nie pochodzili z Rusi, ale po prawdzie, jak już ktoś wojował od lat wśród ruskich Kozaków, to i sam stawał się Ruskim Kozakiem…).
Doszło?
Dotarło?
To dobrze. Lecimy dalej.

więcej u źródła: https://mistrzyaan.com/2023/06/14/rus-czy-kraina-u-krancow-cywilizacji/?fbclid=IwAR0akubQMYj6wLWN_8Vh7QkjaHh1Y0AHdI1gJ1ct5H07spTH6Amo3QzjpQY

Podziel się!