Jasna Polska: RA – Potęga masowej hipnozy, czyli dlaczego Polacy kurczowo trzymają się kościoła katolickiego

Potęga masowej hipnozy, czyli dlaczego Polacy kurczowo trzymają się kościoła katolickiego

Od J. G. D.

Do niedawna największym beneficjentem na portalu Patronite był zakonnik (Langusta na palmie), który zebrał już prawie 1,5 miliona dobrowolnych (!) datków. Teraz zajmuje drugie miejsce, otrzymując co miesiąc 56 000 złotych. (fot. Ra / Jasna Polska)

Pedofilia w kościele katolickim, żądza pieniądza i władzy, orgie, brutalna chciwość i bezwzględna polityka… To NIE zniechęca ogromnej rzeszy Polaków do chodzenia do kościoła, dawania na tacę, posyłania dzieci do katolickich szkół, finansowania wszelkich absurdalnych projektów typu „Licheń”.

A to przecież tylko kilka przykładów z tysięcy, od których włos się na głowie jeży.

I na które „wierni” reagują jak wzorcowe baterie matrixu – wpłacają jeszcze więcej, bronią jeszcze gorliwiej, atakują „innych” jeszcze agresywniej.

 

Co takiego powoduje tymi ludźmi, że mimo ewidentnych dowodów na niemal zbrodniczą działalność kościoła katolickiego (czy pedofilia na taką skalę nie jest zbrodnią?) nie przyjmują do wiadomości niczego, co się tam wyrabia.

Trywialnym powodem byłaby potrzeba transcendencji i wiary, ale nie o to tu chodzi.

W Boga można wierzyć bez instytucji religijnej, albo przynajmniej bez takiego pompowania tejże instytucji swoją energią (= czasem, pieniędzmi, uwagą).

Powód jest bardzo prosty – masowa, wielowiekowa hipnoza.

Religie emitują najpotężniejsze programy hipnotyczne, jakie istnieją.

Robią to, ponieważ taka była wola i wybór (nie)świadomości zbiorowej. Chodziło o pewne, konkretne doświadczenia, o których piszę dalej.

Ale zacznijmy po kolei…

Oto 4 główne, podstawowe programy hipnotyczne:

1. Odrzucenie kościoła = wykluczenie społeczne

To pierwszy bardzo ważny program. Jesteśmy istotami, które na poziomie biologii, psychiki i emocji zostały stworzone do życia w grupie.

Pragnienie przynależenia do plemienia, które nas ochroni i nakarmi to instynkt przetrwania w bazowej formie.

Kościół zahipnotyzował ludzi, że tworzy jedyną akceptowalną społeczność. Jedyną, do której warto i trzeba należeć.

Zresztą… przez wiele wieków tak właśnie było. Cała ta przemocowa chrystianizacja raz po raz udowadniała, że masz prostą alternatywę – przystąpić lub zginąć.

Takie rzeczy zapisują się w naszym DNA. Wszak każdy z nas jest żywą biblioteką.

Takie rzeczy nosimy w sobie jako wspomnienia z poprzednich wcieleń.

Takie rzeczy odżywają w nas, gdy w obecnym świecie grożą innego rodzaju bolesne sankcje – odrzucenia poprzez dezaprobatę, hejt, czy fizyczny atak, jak ma to miejsce, gdy prawicowi neandertalczycy próbują agresją zagłuszyć paniczny strach przed swoim własnym cieniem.

Czytaj więcej o pracy z cieniem na Jasnej Polsce!

{Im bardziej coś zwalczasz, tym bardziej nieuświadomiona jest to część Ciebie}

Tylko Ty masz klucz.

2. Ksiądz dobrodziej – autorytet wszechczasów

Kolejny program – program guru, jest stary jak cała epoka Kalijugi, a pewnie jeszcze starszy.

Chodzi w nim o starą, trójwymiarową potrzebę przeniesienia odpowiedzialności za swoje życie, decyzje i wybory na coś zewnętrznego od nas. Na przykład na guru. Albo na księdza.

Dlaczego tak się dzieje i dlaczego to takie fascynujące i potrzebne doświadczenie, wyjaśniam dalej.

Jakkolwiek, tą potrzebę przechwyciły wszystkie religie abrahamowe, w tym jej odłam – katolicyzm.

Idea kogoś mądrzejszego, ważniejszego, świętszego od nas, jest bardzo pociągająca. Można wtedy zwalić winę za wszystko na innych.

I popełniać błędy do woli, udając przed sobą samym, że kilka formułek w konfesjonale załatwi sprawę.

Z księdzem nie grzech, bo ma święcone… – to ironiczne hasło mojej babci, swoista „mądrość ludowa”, która o czymś istotnym nas informuje.

Że autorytet księdza jest tak ogromny, że kasuje wszelkie moralne wątpliwości.

Cóż za wygoda dla wszystkich trójwymiarowców! Co za immunitet!

Cudowny wytrych, by próbować ciemności ile wlezie!

W razie czego zawsze można powiedzieć “bóg tak chciał”, albo zwalić winę na innych.

Przede wszystkim zwalić na innych…

Rozumiesz już teraz?

Programy hipnotyczne zostały stworzone i działają tylko dlatego, że takie jest życzenie i wola ich beneficjentów.

Power games – gry o władzę i energię – między kościołem a wiernymi, to tak naprawdę świadczenie sobie wzajemnych usług.

Stwarzanie sobie nawzajem możliwości do zabawy.

Utrata tej zabawy wiąże się z wejściem na inny wymiar świadomości, a nie jest to ani łatwy, ani przyjemny proces.

3. Strach przed przemocą

Umówmy się – kościół nie chrystianizował Europy i świata metodami, opartymi o niesienie światła, miłości i dobra.

To była (i jest nadal) brutalna, zorganizowana na wzór mafii, patriarchalna organizacja. Ściśle hierarchiczna quasi-armia, w której większość mężczyzn (choć nie wszyscy) jest zainteresowana zupełnie innymi kwestiami, niż skromna, boża posługa.

Ale wybijanie zębów poganom, wyklinanie postołomców, wyprawy krzyżowe, inkwizycja i cała późniejsza gigantyczna lista nadużyć to jedno.

Jest jeszcze inna, dużo bardziej wyrafinowana przemoc – energetyczna.

Oparta na manipulacji, subtelnym zastraszaniu – handelku odpustami, karą za grzechy, wymuszaniem pokuty, piekiełkiem i – creme da la creme – jarzmem grzechu pierworodnego.

 

(rys. Martin Perscheid, www.martin-perscheid.de)

Ten, kto to wymyślił, powinien dostać nobla w dziedzinie stwarzania zła. Grzech pierworodny to wyjątkowo diabelski wynalazek, który nie ma nic wspólnego z boskością.

I to w sensie dosłownym, bo jego funkcją jest udupienie Cię i zablokowanie Twej wspaniałej energii już na starcie.

Jeszcze żeś biedaku nie zaczął, a już skończyłeś – jesteś brudny, grzeszny, odrażający i jesteś śmieciem.

Tak za darmo. Za jakiegoś ewo-adama z podejrzanego ogródka.

Śmieszne i straszne.

Śmieszne, bo wiara w taką bzdurę jest naprawdę zabawna – nigdy tego nie kupowałam. Brak logiki i sensu uderzał mnie już jako dziecko.

Straszne, bo wciąż ogromna masa ludzi co tydzień mantruje “moja wina, moja wina”, czy “nie jestem godzien” i w ten sposób dokonuje regularnej auto-hipnozy.

Ale to jest ich wybór.

Do czasu aż im się znudzi.

Póki co – ten program hipnotyczny jest rewelacyjny – skuteczność 100%.

Bateria zrobi wszystko, żeby ktoś (czytaj: kościół) wyciągnął ją z tej opresji. Pomógł “oczyścić się z (nie swojego) grzechu” i zmniejszyć strach przed piekłem.

Zapłaci za to każdą cenę, a przecież właśnie o to chodzi, prawda?

I jeszcze taki oto, interesujący cytat:

– Nasi kapłani długo starali się budować w nas poczucie winy, jakby grzech musiał oznaczać dopuszczenie się ciężkiego przewinienia moralnego. A wszystko przez zwykły błąd w przekładzie.

– Błąd w przekładzie?

– Tak, ponieważ w oryginale słowem użytym przez Jezusa, a tłumaczonym jako “grzech”, było khtahayn. Słowo to oznacza raczej “błąd, pomyłkę” odnoszące się do sytuacji, w której to, co robimy, nie odpowiada celowi.

Kiedy Jezus mówił o tym, co jest złe, używał słowa bisha, oznaczającego raczej “nieadekwatne”. Krótko mówiąc, popełnianie grzechów nie oznacza czynienia zła, tylko popełnianie błędów i oddalanie się od celu.

“Dzień, w którym nauczyłem się żyć” – Laurent Gounelle

A to, kochane dzieci, jest symbol miłości, nadziei i pokoju! (rys. Martin Perscheid, www.martin-perscheid.de)

więcej u źródła: https://jasnapolska.pl/potega-masowej-hipnozy-czyli-dlaczego-polacy-kurczowo-trzymaja-sie-kosciola-katolickiego/

Podziel się!