Jak pies z kotem zimą – śmierć, życie, odrodzenie – Światło Świata
Kiedy nie wiesz co napisać – poczekaj. Poczekaj, a życie wymyśli dla ciebie niesamowitą puentę. Nie tylko puentę, napisze ci cały tekst. Od pierwszej dużej litery do ostatniej malutkiej kropki. Życie zaczyna się. A wszystko co się zaczyna także się kończy.
Ktoś powie, że święta – Takie Święta – TE ŚWIĘTA to nie jest najwłaściwszy czas na rozmowy o śmierci. Ale powiedzcie czy jest na to jakiś czas właściwy?
Czas Ciemności w którym rodzi się , odradza się w kolejnym wcieleniu Światło Świata – WedRAk – Boża Krówka – Biedronka – ta Złota z Czarnymi Kropkami.
Jak to jest z tym życiem i śmiercią? Wszak każdy koniec jest nowym początkiem. Więc skąd to tabu i lęk przed opowieścią o śmierci. Wszak śmierć ziemska Istoty jest jej Pozaziemskim Odrodzeniem. Odrodzeniem, gdyż od-RA-radza się ona w Świetle Świata.
Smutek – pozostaje w bliskich – Duch OdRADzany RADuje się. Smutek i zaduma po stracie. Bez smutku nie ma radości.
Bez niedosytu nie ma sytości, bez bólu nie ma przyjemności. Piękny jesteś mój Słodki Duchu!
Zwierzęta są święte. Osiągnęły oświecenie bez żadnego wysiłku – Tu i Teraz, kolego Budda! TU i TERAZ – takie jest ich życie. To się robi tak: Pstryk! I już.
Szczere spojrzenie, piękna dusza, wielka osobowość chociaż ciało marne. Doskonałość zmysłów. Życie dla zmysłów, całe życie w zmysłach. Życie jest Przyjemnością. A przecież po śmierci zaczyna się nowe życie. Jeszcze większa przyjemność.
Byłeś bohaterem i jesteś bohaterem – Bohaterem wojny z ludzką niegodziwością i niecnotą, z ludzkim fałszem, zachłannością – jesteś DOSKONAŁY.
Czarny Bolo – wspaniała osobowość – Święty Duch – Kolejne Wcielenie Boga na Ziemi – zmarł 11 grudnia 2016 roku – śmierć przyszła nagle, w niedzielę o godzinie 15.00. Był doskonały w swojej miłości i oddaniu, był przyjacielem wszystkich psów, kotów, wszystkiego co żywe i całego Wszechświata. Żył jak Budda – Tu i Teraz było dla niego najważniejsze, choć z przyjemnością rozpamiętywał w snach przeszłość i niecierpliwie oczekiwał każdej kolejnej godziny dnia, i następnych dni.
Czyż zwierzęta nie są doskonalsze od ludzi w swojej boskości? Myślę, że to jest ten wyższy szczebel, a nie niższy, szczebel bliższy Nieba i Nirwany. Istota uszła z ciała i połączyła się z Nieskończoną Świadomością. Ktoś kto żyje w Niebie na Ziemi, potem już na nią na pewno nie powraca, tylko wznosi się jeszcze wyżej.
Ktoś powie, że to niezbyt świąteczny temat. A ja wam mówię, że o świętych duchach najlepiej rozmawiać w dni święte. Po zastrzykach i wizycie u lekarza w sobotę, po kroplówce i zastrzyku w niedzielę rano w związku z pogorszeniem i lekką gorączką z niewiadomych powodów, został w domu. Pojechaliśmy sami do jego ulubionego Niedźwiedzkiego/Miećwiedzkiego Lasu. Jeszcze we czwartek był z nami w innym lesie, był śnieg i czuł się dobrze, choć miał trudności z poruszaniem się. To był las daleko, ponad 45 kilometrów od domu, za Miechowem. W trakcie modłów 11 grudnia w Niedźwiedzkim Lesie, prosiliśmy oboje by został wyleczony, a jeśli to niemożliwe, żeby natychmiast umarł – odszedł i odrodził się w jeszcze lepszym Domu niż Nasz Dom. O godzinie 14.30 napił się sporo wody, wyglądało, że jego stan się polepszył. Poszedł spać pod biurko, do swojej ulubionej „budy”. O 15.00 wydobył się spod mojego biurka zawył przeciągle i upadł. Przestał oddychać po pół minucie. Nie żył.
Spędził z nami dokładnie 6 i pół roku, a miał 11 lat. To jest jego ostatnia wspaniała zimowa sesja zdjęciowa na Ziemi, z naszymi kotami. Czarny Misiek-Noc Księżycowa został zabrany przez Białego Miśka-Słońce, do Krainy Wiecznych Łowów, na Welę, w Prawię – Istota Bez Skazy – Święty.
Niech ktoś spróbuje bąknąć tę brednię – że zwierzęta nie mają duszy!
Pozostanie w naszej pamięci nie tylko jako bohater zmagań życiowych (zanim do nas trafił życie go nie rozpieszczało, do śmierci nosił w karku śrut z broni bandyty, który do niego strzelał) i ten który na loterii wygrał od losu milion, kiedy do nas trafił (wywalczył to sobie wdzięcząc się w klatce azylu i rozpychając się w niej łokciami), nie tylko jako bohater „Nowych Przygód Baltazara Gąbki” – pies, który przeszedł do wiecznego żywota w Świecie Literatury, lecz jako mały ciałem i wielki duchem bohater – obrońca swego pana, i bohater Pogodzenia z RzeczyIstnością – czuł że umiera i my to czuliśmy, był z tym całkowicie pogodzony i spokojny, chociaż nie było zupełnie wiadomo do samego końca, co się właściwie stało, że musi już od nas odejść.
Zerwał się z tej swojej Ziemskiej Smyczy i pognał przed siebie jak zawsze, daleko, najdalej jak się dało, wysoko, najwyżej jak to możliwe… I wszedł do Naszego Pogańskiego Nieba – Weli/Prawi – Główną Bramą, przy bębnach , gongach , piszczałkach, trombitach, basetlach i skrzypkach.
Nasze modły w Świątyni Światła Świata 12 12 2016 (6+9 = 15 = 6 – Nove Życie) – W nocy Pełnia Księżyca
Tutaj na Ziemi pożegnaliśmy Go w południe 12 grudnia w Czernej (tak jak Miśka-Słońce w 2009 roku w lipcu) o godzinie 12.00 w południe. Pożegnaliśmy Go modłami na Wzgórzu Czarnogłowa i Wielkim Wołaniem Słońca z Olbrzymiej Ciemności.
Modły trwały punktualnie do 13.07.
O 13.00 nagle na Niebie pojawiła się Niebieska Pani – Pani Nieba – Dażboga – Pani w Niebieskiej Sukni.
Zza czarnej niemal Zasłony Ciemności – złożonej z chmur (Perperuny), z mgieł (Mąda) i z fal deszczu (Wodycy) powiało niesamowitym zimnem (od Mora i Marzanny).
Temperatura spadła z plus 4 stopni do minus 2 w ciągu tych mog-dłów. Sypnęło śniegiem.
O 13.07, na znak przyjęcia Czarnego Bola do Prawi – pomiędzy Duchy Istot Wyższych – nad Wzgórzem Trzygłowego-Czarnoboga wyłonił się Swarożyc
SouaRAżic – Oko Swego Ojca Ognia Niebieskiego Swaroga,
Souarażicz – Syn Dażboga-Dziewsa/Deusa,
Suońce – w Pełnię Księżyca, w Wielką Zmianę w Naszym osobistym i w Jego życiu – w przeddzień Dnia Łucji – Łuczyzwory – Łączysfery – Lucisferusa- Światła Świata,
w Najkrótszy Dzień i Najdłuższą Noc Roku/Godu
– w SłońcaStanie –
na 12 dni przed Świętem K-RA-czun, SouaRAżicz ukazał się na mgnienie pełną tarczą wprost nad krzyżem na budynku klasztoru – Interpretację tego znaku pozostawiam WAM, każdemu z osobna.
Stało się to między jednym a drugim naciśnięciem migawki. Niestety zdjęcia robiłem tylko ja, choć Anna także miała aparat – musicie uwierzyć na Słowo – tak miało być.
Pozostaliśmy tutaj – wszyscy, na Ziemi, opuszczeni nagle przez naszego Wielkiego Przyjaciela.
Trzy Święte Buki – Pomniki Przyrody – na Wzgórzu Trzygłowego Czarnoboga w Czernej