Czarka Wodniczka – kolejny Domowin w naszym domu
12 września 2016, w poniedziałek przybył do naszego domu Nowy Domowin. Został mi zesłany. Tak zesłany. Był to czas Wielkiej Zmiany Epok (od 9 09 7525 do 23 09 7525 roku). Uratowałem życie tej istocie. Uratowałem, bo czy Człowiek może postąpić inaczej gdy czyjeś życie jest w naprawdę poważnym niebezpieczeństwie?
Czasami wstydzę się za ludzi. W tym wypadku setki ludzi w Parku Zaczarowanej Dorożki i na okolicznych uliczkach przechodziły przez cały upalny, koszmarny dzień obojętnie wobec tej zabłąkanej istoty, którą spotkałem po raz pierwszy o ósmej rano na spacerze z moim psem, i która weszła mi w ręce po raz drugi kompletnie wycieńczona i chora z upału po raz drugi o zmierzchu, o ósmej wieczorem podczas kolejnego spaceru z psem. Park pękał w szwach – setki ludzi błogo wypoczywały przy sadzawce i fontannach.
Poczułem dokładnie to samo co czuję, kiedy widzę bestialskie wycinki drzew organizowane przez leśników w Państwowych, naszych, polskich, Lasach. Poczułem wstyd za ludzi, za ludzkość, za nasze barbarzyństwo, za gruboskórność, za brak poczucia wspólnoty, brak szacunku dla życia Innych Istot (drzew, krzewów, zwierząt) i za nasze bezwzględne pasożytnictwo na Ziemi (matce) i Przyrodzie (siedlisku).
Zesłano mi tę istotę po to by dać mi kolejną lekcję, ostateczną lekcję człowieczeństwa, lekcję osobistą. Jest to lekcja z rzędu tych o których piszę w Tomirysie. Taka, jakiej osoba do której owa lekcja jest skierowana nie może pomylić z niczym innym, musi rozpoznać w niej wyłączną Rękę Boga.
Linuks i Czarka
Na porannym spacerze spotkałem trzech chłopców którzy idąc przez park do szkoły nieśli ze sobą małego czarnego kotka. Najwyraźniej nie wiedzieli jak się z nim obchodzić. Zaczepiłem ich. Powiedzieli że znaleźli kotka przy bloku za parkiem. Poradziłem im żeby tam go odnieśli bo może tam jest gdzieś w ogródkach domków jego matka i tamten teren on zna. Nie chcieli, za daleko by się trzeba było wracać.
Poradziłem im więc żeby zanieśli kotka do ogrodu na końcu parku, za młynem, gdzie jest kotka i dwa małe kocięta. Może ją przygarną.
Pod koniec spaceru sprawdziłem czy rzeczywiście to zrobili. Czarny kotek był w ogródku, z dużą kocicą. Uspokojony odszedłem.
Kiedy wieczorem wróciliśmy z pływania po koszmarnie upalnym dniu, wyszliśmy znowu z psem na spacer do parku. Okazało się, że kocica i małe koty musiały odrzucić tego kotka, bo błąkał się ponownie po ulicy obok młyna.
Ludzie przechodzili obok kotka obojętnie chociaż miauczał i garnął się do nich. Tak postępuje młody kotek, który jest wycieńczony. Tak postępują też ptaki które są ranne. Tylko wtedy dają się złapać , a nawet same wchodzą ludziom w ręce, po to żeby je uratować.
Kotek poszedł za nami do parku. Musiał tam być od rana już niejeden raz. Był najwyraźniej kompletnie zdezorientowany. Słaniał się na nogach.
W parku był tego dnia tłum ludzi. Niestety ludzi obojętnych na zagrożenie życia zwierzęcia, ludzi nieświadomych, ludzi wygodnych, ludzi którzy nie chcieli mieć kłopotu. Zabrałem kota, bo nie miał szans na przeżycie do rana. Jak widać jest to kot superinteligentny, kot który lubi oglądać telewizję, ale wyłącznie tę zwierzęcą. Niewiele kotów reaguje z zainteresowaniem na obraz i dźwięk telewizyjny – doskonale odróżniają to od dźwięku z natury.
Poszliśmy z kotkiem do pani o której wiadomo, że trzyma koty i ma dom ze sporym ogrodem. To dla kota jest lepsze niż 46 metrów kwadratowych na 10-tym piętrze. Nie chciała go jednak przyjąć. Okazało się, że ma już 4 koty przybłędy. Radziła oddać kotka do schroniska.
Gdybym nie wiedział jak wyglądają schroniska dla zwierząt w XXI wieku w Polsce to może bym i tak zrobił. W jednej chwili jednak zrozumiałem, że nie ma przypadku w tym, iż ten kot dwa razy wpadł na mnie i czekał na ocalenie mu życia przeze mnie. Że czekał z tym właśnie wyłącznie na mnie. Czarka, bo mieliśmy już jedną taką czarną Czarkę. Wodniczka – nie tylko z powodu pływania w Budzyniu, ale też dlatego, że została nam „przysłana” w Oknie Wielkiej Zmiany Epok czyli miedzy 9 a 23 września 7525 roku.
Zabraliśmy kota zdecydowani, że zostanie u nas na zawsze. Pierwsze co zrobił u nas – to pił. Pił, pił i pił. Potem okazało się, że kot jest kotką, że jest skrajnie wyczerpany, że waży 80 dkg ( o 40 deko za mało jak na swój wiek), że ma 2 miesiące, że był odwodniony, że ma biegunkę, że jest zapchlony, zarobaczony, itp – na skraju przeżycia. 12 września to imieniny Marii. Była już u nas raz czarna kotka. Byliśmy jednak wtedy za młodzi i za głupi, żeby jej pomóc tak jak na to zasługuje każda Żywa Istota – z pełnym poświęceniem i zaangażowanie wszystkich sił medycznych. W tamtych czasach (głęboki PRL) podejście weterynarzy do zwierząt było takie samo jak komunistów do wszystkich Polaków – kurs na wyniszczenie.
Moja mama zawsze chciała mieć kota, ale bała się, że … No właśnie, czego się bała? To tylko część z tego co powoduje, że jej przyjście do nas jest moją osobistą Lekcją, resztę na razie zachowam dla siebie.
Niedługo opowiem Wam dlaczego wycinka drzew jest zbrodnią. Jeżeli Puszcza Białowieska ma umrzeć to powinna umierać z godnością, a nie zniszczona do reszty przez tzw „planowe” wycinki Człowieka. Te wycinki są istnym holokaustem dla całego Boru, dla wszystkiego co w nim istnieje – są prawdziwym drzewobójstwem masowym, które powinno być ścigane na naszej Matce Ziemi, jak zbrodnia wojenna. Bo człowiek współczesny niestety wie o drzewach dużo mniej niż nasi przodkowie 20.000 lat temu.