Świątynie Światła Świata – Nowiny Horynieckie – Niwki (Roztocze)
Świątynia Słońca
Trzy artykuły z gazet, na temat Świątyni Słońca w okolicy Nowin Horynieckich. Na ich podstawie można się dowiedzieć, czym jest, czy też było to niezwykłe miejsce na ziemi horynieckiej.
http://nowiny.horyniec.info/swiatynia-slonca/
Czy pradawni mieszkańcy Roztocza oddawali cześć Swarogowi? – artykuł z Echa Roztocza na temat Świątynia Słońca.
Na Roztoczu, są dwa miejsca udokumentowane (niestety pobieżnie), które traktują na temat kultów pogańskich. Pierwsze to Piekiełko nieopodal Tomaszowa Lubelskiego, drugie to Świątynia Słońca, między Nowinami Horynieckimi i Niwkami, we wschodniej części Roztocza. Mam nadzieję, że naukowcy czy pasjonaci Roztocza, dokładniej zbadają Tomaszowskie Piekiełko, natomiast Świątynią Słońca zajmiemy się dokładniej teraz.
W przewodnikach, czy też innych opracowaniach, które opisują Roztocze Wschodnie, stosunkowo niewiele można znaleźć na temat tego kamiennego monolitu. Dowiemy się tylko, że będąc w Nowinach Horynieckich, warto pójść do pogańskiego miejsca kultu, nazywanego często kamiennym kręgiem. Ponieważ zgłębiałem wcześniej różnego rodzaju mitologie, także słowiańskie, postanowiłem przyjrzeć się temu obiektowi pod kątem kultowym, oraz geoturystycznym.
Świątynia Słońca, to płaski monolit kamienny, niewielki bo mający około 1,7 metra wysokości (częściowo w ziemi), z „dziwną” dziurą w środku. Przez nią, miały padać na ziemię promienie słoneczne. Według naukowców dziura powstała naturalnie, co ma zaprzeczyć podobno odbywającym się tu obrzędom pogańskim. W literaturze znaleźć można też opis, jakoby wokół monolitu istniał krąg kamienny, tylko że zdekompletowany. Tymczasem, dokładne miejscowe oględziny pokazują, że trudno tutaj dostrzec jakiekolwiek zarysy kręgu. Kamienie w okolicy, wydają się być porozrzucane przypadkowo i tkwią w ziemi głęboko. Na dodatek, miejsce to jest jednym z wyraźnie zarysowanych wzniesień, których w okolicy jest więcej. Kamienie niekoniecznie musiały być przyniesione, mogą być pozostałością po szczycie wzniesienia. Kiedyś, w tych okolicach było morze, świadczą o tym między innymi już skrystalizowane muszelki w tych porozrzucanych kamieniach. Z biegiem czasu, powstająca gleba wyrównała teren, do postaci łagodnie pofalowanych wzniesień.
Czy to oznacza, że jest to zwykły kamień, będący osobliwością przyrody nieożywionej? Wręcz przeciwnie, w rzeczywistości wszystkie „nie” są potwierdzeniem tezy o miejscu kultu. Patrząc na stare mapy przedwojenne, znajdziemy bardzo ciekawą nazwę okolicy Lasu Buczyna o nazwie „Pod Sawarychą”. Określenie „Pod” odnosi się tutaj do pasm wzniesień Buczyny, co oznacza, że wzniesienia (lub jedno z nich) nazywano „Sawarychą”, kojarzące się z naszym wcześniej przywołanym Swarogiem. Bóstwo to, miało być u Słowian bogiem słońca, ognia i kowalstwa. Często za jego symbol uznaje się koło z ośmioma lub sześcioma „szprychami” symbolizujące osiem świąt Słowian, lub płonący kołowrót, czyli słońce. Tutaj należy sobie zadać pytanie, dlaczego Swaróg, a nie Światowid, Perun, czy Marzanna, Chors albo Dażbóg? Wygląda na to, że te okolice, o które w czasach naszej ery zawsze bili się Rusini, były zdominowane właśnie przez tego boga, który na Ukrainie szczególnie był czczony. Mocnym dowodem na kult ten, jest też kopiec w Przemyślu, dziś nazywany Tatarskim, a wcześniej także Kopcem Swarożym. Ciekawostką tutaj jest to, że oba miejsca dzieli w linii prostej 68 kilometrów i co ciekawsze, oba miejsca mają praktycznie taką samą wysokość względną. Z Nowin Horynieckich widać przy dobrej pogodzie nawet Bieszczady, a wzgórza Przemyskie jeszcze wyraźniej. Natomiast z Przemyskiego kopca, widać Roztocze. Pod wieloma względami, Roztocze było naturalną granicą. Od Przemyśla po Lubaczów rozciąga się w miarę płaski teren, dopiero w okolicach Horyńca zaczyna się podnosić. Wystarczy około sześciu kilometrów, od Horyńca w stronę Nowin Horynieckich, by wysokość względna podniosła się o około 100 metrów. Właśnie wzniesienia Buczyny są tymi szczytami, z których rozpościerają się niebosiężne widoki w stronę Przemyśla i Bieszczad. Na jednym ze wzniesień, najbardziej reprezentacyjnym, jak w przypadku Przemyśla, mamy miejsce, które wedle zachowanych podań, służyć miało kultowi tego samego bóstwa, co w Przemyślu. Tutaj można od razu wywnioskować, że te miejsca mogły mieć też znaczenie wzgórz sygnałowych, gdzie rozpalaniem ognia, na tych górach, informowano odległe miejsca o zbliżających się niebezpieczeństwach.
Ten wywód, miał ukazać hipotezę, że mamy do czynienia z niezwykłym miejscem. Dziś uważa się, że miejsce kultu, musiało być jakąś budowlą, albo kamiennym kręgiem, gdzie odbywały się obrzędy. W wielu kulturach tak było, ale u Słowian panowała „wiara przyrody”. Na miejsca kultu wybierano coś, co sama przyroda, czyli siły nadprzyrodzone, wytworzyły i niejako dały znak, że tutaj powinno się oddawać cześć bóstwom. Zazwyczaj, Słowianie do takich obrzędów wybierali takie miejsca, jak duże źródliska (co ciekawe, Pod Sawarychą mamy święte źródła, słynące z cudu objawienia Maryjnego), nadzwyczaj stare drzewa, lub nawet lasy, ustanawiając je świętymi gajami. Innymi ciekawymi miejscami, które niemal w każdej kulturze, funkcjonują jako miejsce kultu, to szczyty gór. Nie każda góra i nie każde miejsce, może być świątynią, musi spełniać szereg wymagań, tworząc miejsce niezwykłe i niespotykane, które nie byłoby przypadkiem zbezczeszczone.
Przytoczony wcześniej przykład, odnośnie monolitu Świątyni Słońca, że dziura w niej powstała naturalnie i to sprawia, że nie ma większego znaczenia dla kultu, w rzeczywistości sprawia coś odwrotnego. W takim wypadku tym bardziej należy przypuszczać, że to miejsce miało znaczenie kultowe, gdyż dla Słowian, oznaczało to ingerencję boską w to miejsce, wskazującą naturalną świątynię.
*
Świątynia Zachodzącego Słońca – artykuł z Gazety Horynieckiej
W różnych przewodnikach, folderach, mapach, artykułach prasowych i internetowych, można znaleźć informację o niezwykłym obiekcie ulokowanym nieopodal Nowin Horynieckich. W Uroczysku Buczyna, znajduje się niecodzienna i niespotykana na skalę światową atrakcja, to Roztoczańskie Stonehenge: Świątynia Słońca. Większość turystów zachęcona niezwykłą nazwą, z dużym trudem dociera na miejsce i tam niemiła niespodzianka. Znajdują tylko dziwny kamień, mniej więcej metr wysokości, z dziurą w środku, robią zdjęcie i zniesmaczeni odchodzą. Na dodatek wygląda na to, jakby ten kamień sam z siebie naturalnie powstał i się ukształtował. Czy faktycznie Nowińska Świątynia Słońca to dużo hałasu o nic?
Zaglądając do Centralnego Rejestru Geostanowisk Polski, możemy dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy o interesującym nas obiekcie. Świątynia Słońca nie jest położona w Nowinach Horynieckich, ale w Niwkach Horynieckich w lesie Buczyna, krainą geograficzną jest tutaj Roztocze Wschodnie. Ochronie, niestety, podlegają tylko dwa obiekty, skałki „żaba” i „tron”. „Żabą” w tym przypadku określono potocznie nazywany monolit Świątyni Słońca, o wymiarach: dł. max.: 1,9 m, szer. max.: 2,1 m, wysokość: 1,7 m, obwód: 6,3 m, nachylona 40° NE. Wygląda na to, że „żaba” niemal w połowie siedzi w ziemi. Tymczasem „tron” ma wymiary: obwód: 3,3 m, przekątne: 1 m i 1,1 m. Oba obiekty są oddalone od siebie o 22 metry.
Uznaje się, że miejsce służyło do kultu pogańskiego, czczonym Bogiem na tych ziemiach miał być Swaróg, słowiański bóg słońca, ognia i kowalstwa. Na Roztoczu to drugie miejsce kultu Słowiańskiego po „Piekiełku” Tomaszowskim. Wedle miejscowej tradycji, miejsce miało szczególną wagę, gdyż odbywały się tam misteria, czyli obrzędy religijno – magiczne. Zaczynały się o świcie, gdy wschodziło słońce, podczas przesilenia letniego, wtedy przez otwór w kamieniu miał paść na ziemię pierwszy promień słońca i rozpocząć obrzędy. Od razu niestety ukazują się pewne nieścisłości, gdyż kamień jest akurat tak nachylony, że fizycznie jest niemożliwe, by promień słońca przez niego przeszedł o wschodzie. Chyba, że kiedyś nie był on przechylony, jak dzisiaj, tylko stał pionowo, a przechylił się z czasem. Nie znamy dokładniejszych opisów wymienionych misteriów, ale można wnioskować, że wyglądały one trochę inaczej, niż bliżej nieokreślone rytuały, rozpoczynające się od wschodu słońca. Słowianie zazwyczaj mieli bardzo charakterystyczny szablon rytualny, istniały czasy przejścia i czasy przesileń. Czasy przesileń, to południe, gdy grasowały demony nazywane Południcami i wtedy nikt na polu nie mógł przebywać, oraz północ, czas nocnych demonów, diabłów. Czasem przejścia był czas wschodu słońca, potocznie związany z życiem i zachodu, związany ze śmiercią. Dodając do tego czasy przesileń astronomicznych na wiosnę, lato, jesień i zimę, otrzymamy bardziej szczegółowy obraz.
https://www.youtube.com/watch?v=uxXfnG8UAgg
*
Magiczna moc Świątyni Słońca k. Nowin Horynieckich – artykuł z gazety „Nowiny”
Porośnięte mchem kamienie tworzą dziwną figurę. Przed wiekami odbywały się tutaj obrzędy poświęcone płodności. I dziś niektórzy wierzą, że w tym miejscu działa jakaś niewytłumaczalna siła.
Las Buczyna koło Nowin Horynieckich, w powiecie lubaczowskim. Na pozór nie różni się od innych, pięknych kompleksów leśnych Roztocza. Tylko nieliczni wiedzą, że wśród tych drzew znajduje się prastara Świątynia Słońca.
Trudno do niej trafić. Niedawno ktoś oznakował trasę strzałkami, ale i tak bez miejscowego przewodnika łatwo zmylić drogę w plątaninie leśnych duktów.
A jeżeli nawet „zwykły” turysta dojdzie w pobliże tego miejsca, to i tak nie będzie wiedział, gdzie się znajduje. Pomyśli zapewne, że to tylko porośnięte mchem kamienie. Bo – jak twierdzą niektórzy – aby trafić do świątyni, trzeba tego chcieć w głębi serca.
My korzystamy z pomocy Marka Janczura, pasjonata regionu i nauczyciela historii z Horyńca Zdroju.
Uważaj na Południce
Na wycieczkę najlepiej wybrać się wczesnym rankiem. Podobno wtedy moc działa najsilniej. Trzeba się spieszyć i nie przedłużać wizyty do południa. Wtedy tą częścią lasu podobno rządzą Południce. A z nimi lepiej nie zadzierać.
– Tutejsze legendy opisują to miejsce, jako magiczne – opowiada Janczura. – Jeśli wierzono w to przed wiekami, może ktoś również dzisiaj wierzy, że emanuje stąd jakaś moc?
Według ludowych przekazów, w Świątyni Słońca odprawiano pogańskie misteria. Rozpoczynano je o świcie, gdy przed otwór w centralnym kamieniu wpadał pierwszy promień słoneczny.
Roztoczańskie Stonehenge
Piaszczystą drogą brniemy przez las. Docieramy na miejsce. Przed nami sporej wielkości płaskowyż otoczony stromą skarpą. Miejsce z natury obronne. Od razu rzuca się w oczy największy głaz – sporej wielkości wapienny ostaniec z okrągłym otworem w środku. Porośnięty mchem, zagrzebany jest w ziemi pod kątem 45 stopni, z nachyleniem na wschód.