O Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata w Krakowie
Marian Wawrzeniecki – Słowiańska ofiara
[Ten obraz Mariana Wawrzenieckiego zamieszczamy w tym właśnie miejscu, po to żeby wyeksponować filozofię jego prac, myśl, która od nich wszystkich, jeśli poświęcone tematyce wiary – bije. Słowiańska ofiara – to ofiara z ludzkiego życia – całego i jedynego jakie mamy, to ofiarowanie się Bogom, to ofiarowanie się całkowite i bezwzględne (pozbawione jakichkolwiek warunków). Kobieta jako ofiara – występuje nie raz w jego pracach, bo życie kobiety jest cenniejsze niż życie mężczyzny – taki jest słowiański sposób myślenia – Kobieta jest bezcenna, jest najważniejsza, jest pod ochroną szczególną całego plemienia – nie trzeba tego tłumaczyć w skomplikowany sposób, dlaczego właśnie tak. Więc kobieta oddająca swe życie na ołtarzu ofiarnym – to jest niewyobrażalne poświęcenie ze strony jej samej – stworzonej do dawania życia a nie do przyjmowania śmierci – i ze strony plemienia, które ją oddaje bogom. Czterogłowi bogowie wyrastają tutaj z korzeni zanurzonych w glebie i w jądrze Ziemi – Matki, i unoszą oni za dłonie do Nieba-Weli Ofiarującą się im Osobę. Jej Niebo – jest tutaj Białym Obłokiem – czystym , bez skazy. Obecny tutaj (i w innych obrazach) wąż i pień, po którym wąż pełznie oraz zawisa groźnie nad tą całą sceną – to wprost czytelny symbol – krwiożerczego, niszczącego Wiarę Przyrodzoną i jej bogów chrześcijaństwa (Wąż Kusiciel i Drzewo Owców Wiedzy Dobrego i Złego – dla chrześcijaństwa). To także symbol wygnania ze słowiańskiego Raju – Niebiosów Wiary Przyrodzonej, symbol kradzieży tego Raju-Rajca z jego Wenią – świętą rajską wyspą i świętym drzewem Wyraju. Wąż Czasu i Drzewo Świata (Pień/Kłódź/Wyraj) a także Równoramienny Krzyż są świętymi pogańskimi symbolami Wiary Przyrodzonej Słowian zawłaszczonymi, zafałszowanymi i zbezczeszczonymi przez chrześcijaństwo.
W wielu obrazach Wawrzenieckiego znajdą się owe przesłania skierowane od Wiary Przyrodzonej Słowian, z odniesieniem wprost do chrześcijaństwa fałszującego przyrodzony przekaz symboli Wiary Słowian. Będzie nieustannie tej religii pustynnej wypominał ile krwawych ofiar i jak krwawych, kosztowało Słowian jej przyjęcie, ile zbrodni dokonała ona w ciągu dziejów na Słowianach. Często są w jego obrazach przedstawiane sceny tortur za wiarę, ukrzyżowane kobiety, czy kobiety palone na stosach – wiedźmy – Wiedzące i Wiodące: znające Wiedę – święte kapłanki- kazicielki Wiary Przyrodzonej Słowian, skazane na kaźń. Bo zabijanie kobiet, Słowianie mieli za marnotrawstwo daru danego od Boga Bogów nie dla zabijania, ale po to by tworzyć nowe życie, wydawać potomstwo na świat. A zabijanie kobiet w imię religii Słowianie mieli i mają (ci którzy nadal wierzą) za nie tylko bezsensowne sadystyczne okrucieństwo, ale także za wyraz najprymitywniejszego barbarzyństwa. Kobieta według wierzeń słowiańskich może oddać się bogu – ofiarować mu się – tylko dobrowolnie. Wtedy składa ofiarę życia – dosłownie, albo zostaje kapłanką – przestaje być zwykłą kobietą, która poświęca swoje życie Bogom Wiary przyrodzonej w ten sposób, że jest po prostu matką, żoną, przekazicielką wiedy, jest sercem domowego ognia i panią rodzinnego domu.
Także, twierdzą oni, że nigdy SSŚŚŚ nie utraciła ciągłości działania, ani swoich związków z tradycją dawnego Wielkiego Kaganatu Sarmacji i wcześniejszego Kaganatu Skołockiego (Wielkiego Królestwa Scytów). O związkach krwi między Słowianami, Sarmatami, Scytami, Irańczykami, Indusami (Windami), Istyjczykami (Bałtami) i Dawanami (Wenedami-Trakami-Dakami) – mam nadzieję, nikogo dzisiaj nie trzeba już przekonywać.
W 1980 roku otrzymałem pełną akceptację ze strony SSŚŚŚ dla prowadzonej przeze mnie pracy nad odtworzeniem Wiary Przyrodzonej Słowian w Polsce i szerzej w Słowiańszczyźnie. W 1990 roku otrzymałem od SSŚŚŚ zgodę na publikacje z zakresu mitologii Słowian, wierzeń i rytuałów, a w 2000 roku otrzymałem zgodę i rozpocząłem organizację publicznego działania części struktury SSŚŚŚ – poprzez wszelkie możliwe formy aktywności jej ujawnionych członków. Działanie to toczyło się od roku 2000 wokół wydanej wtedy Księgi Tura i Mitologii Słowiańskiej, ale także wokół innych wydawnictw i na różnych polach aktywności – poprzez wystawy plastyczne, organizację Świąt Sztuki w dniach 1-5 maja roku 2003 i 2004, różnorakie promocje Polski i jej dawnej kultury zagranicą itp. Oficjalnie jednak Jawne Skrzydło SSŚŚŚ rozpoczęło aktywne działanie poprzez ten BLOG – w lipcu roku 2009.
Powiadają owi wiedunowie i kaziciele SSŚŚŚ – i ja za nimi – co następuje:
Członkowie SSŚŚŚ w przeszłości działali bardzo często jawnie, ale w strukturach innych organizacji i związków, w tym wyznaniowych czy twórczych, czy w różnych organizacjach politycznych. Jawne ich działania były związane z głoszeniem przez nich idei i poglądów Słowiańskiej Wiary Przyrodzonej oraz organizacją obrzędowości i odprawianiem rytuałów – na tyle na ile to w danym czasie było możliwe.
Ponieważ przez ostatnich 200 lat Polska była w niewoli a Polacy nie mieli swojego państwa, przeważnie członkowie SSŚŚŚŚ nie byli bardzo widoczni, ale jeśli się pewnym osobom i wydarzeniom oraz działaniom z przeszłości bardzo wnikliwie przyjrzymy, to zobaczymy ich osoby i ich działalność w całej okazałości.
Co czyni możliwym DZISIAJ owo powiązanie działań i postaci z przeszłości? – Czyni to możliwym wyłącznie ta bezprecedensowa decyzja o częściowym ujawnieniu Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, ona i tylko ona stwarza tę niepowtarzalną możliwość . Gdyby ten akt nie nastąpił, takie powiązanie nadal byłoby niemożliwe.
Dlaczego ta decyzja nastąpiła teraz tj. już, albo dopiero, w roku 2000?
W okresie wolności Polski między wojnami I i II wydawało się, że już nadszedł ten czas aby się ujawnić, ale ostrożność nakazywała zwłokę… okazało się, że było to w pełni uzasadnione i dalekowzroczne – odroczenie.
Część członków SSŚŚŚ wtedy się jednak ujawniła w swoich publicznych działaniach. Były to osoby, które działały w ramach jawnie rodzimowierczych organizacji, które współtworzyły te organizacje, ale i przewijały się w różnych z nich, a także były to osoby, które działały nieco z boku – poza zorganizowanymi strukturami rodzimowierczymi i politycznymi.
Przykład dalszych oficjalnych działań władz PRL, po 1945 roku wobec tych wszystkich, którzy się już ujawnili wcześniej wskazywał konieczną jeszcze większą wstrzemięźliwość.
Dalsze doświadczenia związane z reaktywacją RKP – Rodzimego Kościoła Polskiego i doświadczenia całego warszawskiego Środowiska SSŚŚŚ wskazywały jednoznacznie, że nastąpiła głęboka infiltracja SB i jej współpracowników w środowisko rodzimowiercze i narodowe. Robiono wszystko, aby Rodzimą Wiarę wpisać w nierozerwalne związki z narodową prawicą i jednych powiązanych z drugimi, przy pomocy postawionych na czele „dziwnych ludzi” skompromitować.
Już w 1991 roku wiedzieliśmy co się dzieje. Rodzimowierczość nie musi się wcale wiązać z prawicowością – nawet na tym blogu, ktoś próbował nam to imputować (czytaj pod artykułem o mojej żonie Annie Pagaczewskiej-Białczyńskiej).
Wiara Przyrodzona Słowian – jest jedynym, uniwersalnym systemem WIERZEŃ nie będącym religią, jedynym, który ma przed sobą perspektywę nie tylko rozwoju, ale w ogóle przyszłość. Jest WIARĄ i WIEDĄ, która ma w swoich podstawowych ZASADACH – wpisany organiczny związek z PRZYRODĄ – jest to wiara na wskroś nowoczesna, postępowa – co nie znaczy ani lewacka ani prawacka. Jest niepolityczna, to znaczy jest wiarą indywidualnych osób, działalnością społeczną, filozofią życia i filozofią w ogóle – jest proekologiczna i powiązana z „zielonymi ruchami” w sposób organiczny (stąd moja publikacja Święta Wiosny w „Zielonych Brygadach” już w roku 1995) – poprzez podstawowe wartości, a nie związki personalne i polityczne. Mimo podejmowanych prób włączenia osób z kręgu SSŚŚŚ po roku 1989 w różne tworzące się organizacje oficjalne (wyznaniowe, polityczne, społeczne, inne) nigdy nie doszło do organizacyjnej współpracy. Co najwyżej były to indywidualne decyzje osobiste niektórych osób.
Działanie SSŚŚŚ nigdy nie było doraźne, ani pospieszne, ani podyktowane koniunkturami i modami. Cel jest zbyt poważny. Minęło 20 lat III RP, mniej więcej od 10 lat przestała być tajemnicą geneza „Wielkiego Czerwca 1989 roku”. Nastąpiło też samooczyszczenie się i wymiana pokoleń w samym Ruchu Rodzimowierczym. Nikt rozsądny nie wiąże już dzisiaj nierealnych politycznych planów z Wiarą Przyrodzoną Słowian. Wiara stała się tylko wiarą – nie jest polityką. Mimo iż warunki „zewnętrzne” – związane np. z ogólnym postępem nauki i wiedzy zdawały się wskazywać, że już w roku 1910, SSŚŚŚ będzie się mogła częściowo ujawnić, minęło od tamtego czasu 100 lat do czasu podjęcia tego kroku.
Kończy się rok 2010 – Nie miał tej wielkiej przyjemności by ogłosić jawność Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata Stanisław Wyspiański (zm. 1907), nie miał tej wielkiej przyjemności i możliwości Marian Wawrzeniecki (zm. 1943), nie miał jej Stanisław Jakubowski (zm. 1964), ani Stanisław Pagaczewski (zm. 1984),
ani Stanisław Szukalski (zm. 1987 w USA)
– mam ją ja: w roku 2010.
¤
W DNIU WIELKIEGO ŚWIĘTA ŚWITU ŚWIATŁA ŚWIATA – w noc Pełni Księżyca, w Noc Najdłuższą w Roku – 21 12 2010 roku o godzinie 21.00 – oficjalnie ujawniamy działalność członków Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata działającej w Krakowie.
¤
Podejmujemy dzisiaj TYRS Wielkiej Skołotii, Wielkiej Sarmacji, Wielkiego Sistanu, Słowiańszczyzny – tradycję tysiącleci przekazaną współczesnej, nowoczesnej, odradzającej się Polsce. Podejmujemy tyrs po to tylko, by dawać wiedzę i wiedę i wieść – i jednoczyć – Nie dzielić, nie tracić, nie gubić się wzajemnie w płytkich sporach, nie rozdrabniać się – po to żeby budować i zbudować.
Ten czas nadszedł właśnie teraz. Nadszedł ze względu na warunki wewnętrzne i zewnętrzne. Nie jest to ujawnienie całkowite i bezwzględne. Ten krok można cofnąć skutecznie. Jednakże my wszyscy którzyśmy się ujawnili, ani dla sławy, ani dla mamony – co chyba oczywiste, przy tym stopniu wciąż obecnej z prawa i lewa wzgardy dla Wiary Przyrodzonej Słowian – jesteśmy świadomi, że może to być najwyższa ofiara i byliśmy na nią gotowi.
Główną siedzibą Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata jest Kraków, ale tą siedzibą tak naprawdę był i jest Cały Świat (także np. Miasto Aniołów – Los Angeles w USA, czy Karlskrona w Szwecji). W Warszawie została „otwarta” („zainaugurowana otwarcie”) przez Mariana Wawrzenieckiego równo z jego wyjazdem z Krakowa, działalność Drugiej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, która jest kontynuowana. Marian Wawrzeniecki był też członkiem Świętego Koła Czcicieli Światowida i Szczepu Rogate Serce. Użyłem określenia w cudzysłowie dlatego, iż Starosłowiańska Świątynia Światła Świata działa nieprzerwanie od początku delegalizacji Wiary Przyrodzonej i wszędzie tam gdzie się znajduje chociaż jeden jej przedstawiciel. „Otwarcie” oznacza więc tutaj jedynie częściowe ujawnienie działań.
Nie jest naszym zadaniem i nigdy nie będzie tworzenie wokół SSŚŚŚ ośrodka centralizującego tradycję rodzimowierczą w Polsce i na Słowiańszczyźnie, ani organizującą i centralizującą wszelkie działania rodzimowiercze – naszym zadaniem jest przekazywanie wiedzy i Wiedy, jej głoszenie, a także walka o przywrócenie Wierze Rodzimej Słowiańskiej pełni jej praw w Polsce.
¤
Nim przejdziemy do artykułu ważne jest, z punktu widzenia oceny działań członków SSŚŚŚ w przeszłości poczynienie kilku jeszcze rozgraniczeń, bo wciąż pewne fakty są mylone przez podających je badaczy przeszłości.
Władysław Kołodziej – nigdy nie był katolickim księdzem.
Święte Koło Czcicieli Światowida (ŚKCŚ) to organizacja rodzimowiercza działająca od 1921 roku do 1945 oficjalnie w Krakowie (i oczywiście w całej Polsce i na całym świecie), ale działająca poprzez swoich członków w Krakowie i Okolicy oraz na świecie nieprzerwanie także i potem.
Lechicki Krąg Czcicieli Światowita (LKCŚ) to inna organizacja – łącząca się z ŚKCŚ poprzez osoby Władysława Kołodzieja i małżeństwa Walczowskich oraz Mariana Wawrzenieckiego i jego następców w Warszawie, a także kilka innych osób, ale działająca zasadniczo po roku 1945, a właściwie w Warszawie od roku 1950 do 1980.
To z LKCŚ wyrasta wprost Rodzimy Kościół Polski, który pośrednio, przez te osoby łączące obydwa Koła, ma swoje korzenie także w ŚKCŚ.
Przedstawiciele SSŚŚŚ pojawiają się zarówno w ŚKCŚ jak i w LKCŚ a także w Szczepie Rogate Serce,jak również w Zadrudze, a także w innych związkach i stowarzyszeniach niewyznaniowych i wyznaniowych. Dobrym przykładem osoby pozornie nie związanej będzie tu osoba J. K. Hadyny – wydawcy Lotosu w Krakowie, którego postać wiąże się zwykle w opracowaniach ze środowiskiem parapsychologiczno-spirytystycznym, a był on także członkiem SSŚŚŚ.
To Lech Emfazy Stefański doprowadził do rejestracji RKP w 1995 roku – tym samym doprowadził on do rozpoczęcia działalności pierwszego oficjalnego zorganizowanego i zarejestrowanego Kościoła Pogańskiego w Polsce. Tym samym doprowadził też do oficjalnego odrodzenia publicznego kultu pogańskiego i publicznych obrzędów pogańskich w Polsce.
Słowiańska Wiara Przyrodzona istniała jednak, czczono bogów i odbywano obrzędy oraz uroczystości słowiańskie w wielu miejscach w Polsce przez całe 1000 lecie istnienia chrześcijaństwa, a na pewno odkąd ja pamiętam i odkąd da się odtworzyć „historycznie” działalność Strażników Wiary Przyrodzonej. To nie jest bynajmniej czas od Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, ani tym bardziej Bronisława Trentowskiego – jakby chcieli różni domorośli dziejopisowie Rodzimej Wiary – to trwało od zawsze i trwa do dzisiaj i będzie trwać.
Ktoś kto podaje daty związane z nimi za początek odrodzenia pogaństwa w Polsce kompletnie nie ma pojęcia o czym mówi.
„Wiara Przyrodzona Słowiańska JEST JEDNA – kto NAS dzieli ten jest NASZYM wrogiem” [Zorian Dołęga Chodakowski – w jednym z listów do przyjaciela].
Czesław Białczyński
¤
Teraz już czas na artykuł
O Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata w Krakowie od połowy XIX wieku
Marian Wawrzeniecki (1863-1943). Ten niezmiernie ciekawy, acz zapomniany artysta był malarzem (uczniem Jana Matejki), pisarzem, naukowcem, pionierem archeologii, religioznawcą i niestrudzonym propagatorem Słowiańszczyzny. Wawrzenieckiemu nie obca była religia naszych przodków, i to wersji dowodzącej jego głębokiej wiedzy o zasadach Wiary Przyrodzonej. Jego wiedza miała tak głębokie korzenie że wprawiała w zakłopotanie publicystów, polemistów i różnego rodzaju adwersarzy, którym brak było zwyczajnie w dyskusjach z nim sensownych argumentów opartych na ówcześnie dostępnych opracowaniach tematu. Dla Wawrzenieckiego najważniejszym kształtującym go okresem były studia w Krakowie, bo chociaż był uczniem Jana Matejki to jednocześnie był też wielbicielem talentu i wiernym słuchaczem ówczesnego wieszcza Słowiańszczyzny – Stanisława Wyspiańskiego. Sam Jan Matejko aktywnie tak ukierunkowane zainteresowania Mariana wspierał , bo i on sam wspierał Strażników Wiary Przyrodzonej i Strażnikiem Wiary był osobiście – czego prosty dowód znajdujemy jako rzeźbę jego ręki na Kopcu Wandy w Krakowie.
Marian Wawrzeniecki podpisywał się monogramem – swarzycą (lewoskrętna swastyka, czyli pradawnym symbolem solarnym), ubierał się w szlafrok wyszyty takimi znakami. W jego dziełach często pojawiał się motyw Świętowita. Ilość prac poświęconych wierze Słowian (do tej pory niezbadanych pod kątem neopogaństwa), a także cała jego postawa twórcza i życiowa świadczy, że sprawa oficjalnego restytuowania publicznych obrzędów Wiary Przyrodzonej leżała mu głęboko na sercu. Marian Wawrzeniecki nie był oficjalnie członkiem Świętego Koła Czcicieli Światowida (informacje o tym członkostwie oficjalnym są sprzeczne), był za to członkiem, a nawet dąbrowidem Szczepu Rogate Serce, ale to było później. Przede wszystkim jego młodość przypada jednak na wcześniejszy okres, gdy Rogatego Serca jeszcze nie było. Kogo zatem reprezentował w owym młodym wieku i skąd czerpał tak zaawansowane wiadomości o religii pogańskich Słowian?
Marian Wawrzeniecki – Ofiara wiosenna
W tamtym czasie na krakowskim Łobzowie, u stóp Kopca Matki Ziemi, nazywanego też równocześnie Kopcem Ostary-Kostry-Kostromy-Kolady-Estery zamieszkiwali w swoich rodowych posiadłościach rodzinnych Sułkowscy i Białczyńscy. Pierwszą żoną Władysława Białczyńskiego była Magdalena z Sułkowskich (zmarła ona przy czwartym porodzie, a dziadek ożenił się wtedy po raz drugi z Józefą, która pomogła mu wychować dzieci z pierwszego małżeństwa i dała czworo własnych).
To Władysław Białczyński, zubożały szlachcic, majster budowlany, murarz, organizator ekip do remontów i renowacji zabytków architektury, willi i pałacowych posiadłości, a też i właściciel sporej ilości gruntów w Bronowicach (na których dzisiaj stoi hotel Holiday Inn oraz biurowiec przedstawicielstwa Mercedesa Sobiesława Zasady) i niewielkiego gospodarstwa ogrodniczego nad Młynówką Królewską przy domu, oraz Magdalena Sułkowska, szlachcianka herbowa – córka pradawnych ogrodników królewskich, którzy uprawiali tutaj egzotyczne warzywa i owoce na stoły władców Polski od czasów Kazimierza Wielkiego – byli jądrem Wiary i obrzędowości domowej w tamtym okresie dziejów. Ale były też – nie tak daleko – inne jądra Wiary. Jedno dosłownie o miedzę, w Bronowicach Małych, gdzie siedlisko miał Lucjan Rydel i Kazimierz Tetmajer, gdzie bywał Stanisław Wyspiański, Marian Wawrzeniecki, Jan Matejko, Jan Styka, a także Stanisław Przybyszewki, i inni, gdzie zbierała się śmietanka Młodej Polski, gdzie bywał i czytywał swoje wiersze ludowy poeta, wyrosły wprost z małopolskiego czarnoziemu – Antoni Kucharczyk, gdzie bywał profesor Jan Sas Zubrzycki (współzałożyciel ŚKCŚ) i jego siostra pisarka, poetka – Jadwiga z Łobzowa (Strokowa), a i często Władysław Białczyński, gdzie odbyło się słynne Wesele, gdzie pisano wiersze na cześć Adama Mickiewicza i Marii Konopnickiej. Stąd z Łobzowa, było też wcale niedaleko do Mnikowa, gdzie nieco wcześniej osiadł Witold Pruszkowski – Strażnik Wiary Przyrodzonej, i wcale nie daleko do innego tajemnego miejsca – gdzie na koniec życia osiadł Stanisław Wyspiański – do Łysej Góry w Węgrzcach, do której ze swoimi przyjaciółmi już w 1817 roku pielgrzymował Zorian Dołęga Chodakowski (między innymi z Jerzym Samuelem Bandkem, do którego tak pisał: “Chciej Pan uczynić szlub bogom ojczystym, że dziś jeszcze odwiedzisz łysą górę, którą napytałem w bliskości Krakowa. O pierwszej przyjdę do Pana i udamy się dla obejrzenia tej starożytnej posady, która była niegdyś świętą, a dziś przedmiotem być ma naszej ciekawości.” (Chodakowski przebywał w Krakowie 9 tygodni pod koniec 1817 roku. Odwiedził on również kopce Kraka, Wandy oraz ten w Krakuszowicach, a także ten na Łobzowie – leżący niemalże w granicach posiadłości Sułkowskich i Białczyńskich).
Wielu z tych bywalców Małych Bronowic, Łobzowa, ulicy Kazimierza Wielkiego, Węgrzec i Mnikowa nie wymieniamy z nazwisk, bo by nam ten tekst zamienił się w długą litanię ciągnącą się przez lata, aż do I i II Wojny Światowej. Ale wierzajcie mi, że wielu spośród nich było współwyznawcami Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, wielu było jawnymi lub ukrytymi współpracownikami i sympatykami – tak jak jest i dzisiaj, wielu było po prostu Strażnikami Wiary Przyrodzonej Słowian. Dzisiejsze grono współwyznawców, współpracowników i sympatyków SSŚŚŚ też jest niezwykle liczne i obejmuje nie tylko różne miejsca w Polsce, ale również na świecie – poczynając od słynnego już jako siedlisko Stanisława Szukalskiego Los Angeles – gdzie dzisiaj (2009) działa choćby słynna internetowa witryna WWW.Najmici.net, poprzez inne ośrodki w USA, Irlandię, Wielką Brytanię, Szwecję, Niemcy, Czechy, Słowację, Ukrainę, Białoruś, Litwę, Rosję po Indie, Nepal i Sri Lankę. Działała ona nawet w Republice Południowej Afryki – poprzez osobę bliskiej nam, a szczególnie mojej żonie, przyjaciółki – Margarity Stefanko (1953 – 2010), zmarłej nagle, latem tego roku w Kapsztadzie) i poprzez jej brata Marka. Czynione są starania, żeby ją pochować w Krakowie.
Marian Wawrzeniecki – Jej Dola
Jak wspomina moja matka (Maria z Kapustów, żona Zygmunta Białczyńskiego – mojego ojca) dziadek miał we zwyczaju każdej niedzieli w południe odprawiać obrzęd i wspólne modły, a także wygłaszać przed uroczystym rodzinnym obiadem – do którego obowiązkowo w odświętnych strojach – musiała zasiąść cała rodzina i wszyscy domownicy – umoralniające przemowy i przesłania nawiązujące do starych dziejów i mitycznych opowieści. Z tych opowieści (które pamięta moja matka – ur. 1927, dzisiaj 83 lata): o Wandzie, Kraku, Popielu, obrzędach wiosennych z Marzanną, znaczeniu Jaja Wielkanocnego, o Snopie Bożonarodzeniowym i Czechóle rozpostartym pod sufitem, a także Świetliku – Nowo Narodzonym Świetle Świata i Jemiole-Imieli (symbolizowanych przez słomiany „Świat” pod sufitem i zieloną jemiołę pod Światem), o Swarogu i o Klątwie Swarożyca rzuconej na Wenedów, oraz innych, zawsze płynął jakiś morał dla młodych zebranych przy stole. Dziadek często też zbierał wszystkich w niedzielne popołudnie i czytywał im stare poematy: Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, także współczesne wiersze Stanisława Wyspiańskiego (którego znał osobiście i nauk jego wysłuchiwał, tak samo zresztą jak i Julian II Pagaczewski, któremu Stanisław Wyspiański nie tylko namalował portret, ale przede wszystkim przekazywał wiedzę o obrzędach i wierzeniach).
Marian Wawrzeniecki – Nasze Życie
Małżeństwo Marii z Kapustów i Zygmunta nie było przypadkowe. Kapustowie byli znaną rodziną także z Łobzowa, mieli kamienicę przy ulicy Kazimierza Wielkiego 17, a wkrótce także Kazimierza Wielkiego 15 oraz przedsiębiorstwo dorożkarskie. Jeden z braci był Radcą Miejskim. Władysława Białczyńskiego oraz czterech braci Kapustów łączyło coś więcej niż wspólna szkoła i towarzystwo. Coś więcej łączyło ich z Pagaczewskimi i Olszowskimi, zwłaszcza z tą częścią rodziny Olszowskich, która wywodziła się z Moraw – od Kapturów. Dopóki Stanisławowi Wyspiańskiemu starczało sił i zdrowia to w Węgrzcach, albo na Łobzowie odbywały się potajemne spotkania i odprawiano gusła oraz inne obrzędy doroczne oraz wykładano prawidła Wiary Przyrodzonej.
Kamień ze swastyką upamiętniający miejsce śmierci, kompozytora, taternika, Strażnika Wiary Przyrodzonej Słowian – wytyczającego swastykami szlaki w umiłowanych Tatrach – Mieczysława Karłowicza
Kapustowie przez cały czas kultywowali obrzędy Wiary Przyrodzonej przyniesione do Krakowa w połowie XIX wieku przez rodziców babci – Antoniny Zborzil-Kapusta z Moraw, gdzie się urodziła, a także utrzymywali kontakty z rodzinami morawskimi Muchów (Alfonsa Muchy), Kapturów, Duszanem Jurkowiczem i rodziną Polaszków (Polaczków – patrz: Albin), a także wieloma znajomymi z kręgu Towarzystwa Teozoficznego z Cieszyna i Nydku, czy z rodzinami wołoskimi i ukraińskimi (Vinzenców i Tillów) a nawet litewskimi np. Klemensiewiczów, czy Karłowiczów (Jana Aleksandra – z nim Zofia Kaptur spotkała się jeszcze podczas jego pobytu w Pradze u Alfonsa Muchy, a potem z Mieczysławem Karłowiczem, gdy ten od 1899 roku coraz częściej bywał w Tatrach a od 1903 powoli przenosił swe zainteresowania do Małopolski, by od 1906 osiąść na stałe w Zakopanem).
Marian Wawrzeniecki -Scena symboliczna
Dzisiejszym Polakom takie związki rodzinne mogą się wydawać egzotyczne, ale przypominam, że w XIX wieku Polska znajdowała się pod zaborami zaledwie od kilkunastu- kilkudziesięciu lat – z licznymi wyzwoleńczymi epizodami (Insurekcji Kościuszkowskiej, wojen Napoleońskich, Powstania Listopadowego i Styczniowego – to wszystko było świeże – a do 1848 roku Republika Krakowska była autonomicznym tworem z dużą niezależnością). Dla nich wszystkich Polska to było wciąż to wielkie terytorium Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdzie Kijów nie był Kresami – bo Kresy ciągnęły się za Donem, a Adriatyk nie był obcym morzem bo tam przecież było Królestwo Chorwatów – naszych braci, przez pewien czas poddanych Jagiellonów, a potem królów Węgier, a wreszcie Habsburgów, którzy to wszystko w naturalnym procesie koligacji odziedziczyli (no może trochę czasami siłą!).
Ten cały krąg osób, do którego należał także w pewnym okresie i wywarł nań znaczny wpływ, ale też zaczerpnął zeń wiele wiedzy Marian Wawrzeniecki, to właśnie środowisko Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata.
Z krótkiego zarysu historycznego zdawać by się mogło, że była to grupa religijna o charakterze związku osób z sąsiedztwa: bo Ogród Łobzów – dawniej Sułkowskich, a dzisiaj przez koligacje Uznańskich – to Przeskok numer 16, dawny dom i ogród Białczyńskich to Przeskok 14 (wcześniej część majątku Sułkowskich), Przeskok to przecznica z Zakątka który był przecznicą z Kazimierza Wielkiego, tam pod numerami 15 i 17 Kapustowie, na tyłach w 1938 roku stawiają kamienicę Olszowscy skoligaceni z Kapturami z Moraw, tyle że Pagaczewscy mieszkali wtedy zupełnie gdzie indziej bo przy ulicy Floriańskiej, a dopiero po wojnie Stanisław zamieszkał w kamienicy Olszowskich (dzisiaj ul. Biernackiego 9), ale Stanisław Wyspiański mieszkał w różnych miejscach w centrum Krakowa (Kolejowa, Zacisze, Plac Mariacki, Krowoderska 79 – róg Alei Słowackiego – to już bardzo niedaleko Młynówki i Olszowskich). To wrażenie „stowarzyszenia dzielnicowego” jest zdecydowanie mylne i pryska jak bańka, kiedy w krąg osób związanych z SSŚŚŚ włączymy tych wszystkich, którzy byli związani ze Lwowem i Huculszczyzną, z Tillami, z Klemensiewiczami (Klemensiewicze mieli związki rodzinne z Adamem Mickiewiczem), Vinzencami, Karłowiczami i innymi. Nie zawsze były to także – jakby się mogło wydawać związki i koligacje rodzinne, z którymi przenoszono Starą Wiarę – bo Stanisława Wyspiańskiego nie łączyło z Władysławem Białczyńskim, ani z Julianem Pagaczewskim żadne powinowactwo.
Ze Lwowem związana jest III Starosłowiańska Świątynia Światła Świata, która mimo iż trzecia z nazwy, to jest starsza niż ta druga.
Marian Wawrzeniecki -Scena alegoryczna
Marian Wawrzeniecki był niemalże rówieśnikiem Stanisława Wyspiańskiego, Alfonsa Muchy i Duszana Jurkowicza, a także Stanisława Eljasza Radzikowskiego (1869 – 1935, lekarza, miłośnika Tatr, a także Strażnika Wiary Przyrodzonej – syna Walerego Eljasza Radzikowskiego ur. 1841, zm. 1905 – również Strażnika Wiary), Jadwigi z Zubrzyckich Strokowej, czy Jana Sasa Zubrzyckiego, ale to Stanisław Wyspiański był im wszystkim – i następnemu pokoleniu (Władysława Białczyńskiego, Andrzeja Kapusty, Juliana II Pagaczewskiego, Stanisława Vincenza, Albina Polaszka, Zofii Stryjeńskiej, Stanisława Jakubowskiego) wieszczem i przewodnikiem.
Drogi Stanisława Wyspiańskiego i Mariana Wawrzenieckiego splotły się w domu wujostwa tego pierwszego – Joanny i Kazimierza Stankiewiczów, poprzez osobę Jana Matejki, który tam często bywał gościem, a którego uczniem był Marian. Jak wiadomo Stankiewiczowie wychowywali Stanisława i u nich mieszkał on po śmierci matki Marii (z Rogowskich).
Stanisław Ejlasz Radzikowski – Pogląd na Tatry
Prawdopodobnie, ale nie jestem w stanie tego w tej chwili potwierdzić na 100%, więzy rodzinne nie łączyły też ani Mariana Wawrzenieckiego, ani Zofii Stryjeńskiej, ani Stanisława Jakubowskiego czy Franciszka Walczowskiego, z nikim bliskim z naszych rodzin. Jednakże Zofia Stryjeńska prawie do końca Wojny mieszkała w tej samej kamienicy przy ulicy Starowiślnej co Bułatowie – a II mąż mojej matki to Edward Bułat. Później, w latach 1959-1968, ja sam mieszkałem w tej kamienicy właśnie.
Oczywiście szczególne związki rodzinne i koneksje sprzyjały zawieraniu małżeństw w pewnym kręgu – bo krąg ten dawał rękojmię uczciwości i prawości, gwarancję powodzenia przyszłemu stadłu. Tak było między Olszowskimi i Kapturami (dziadkowie mojej żony), tak między Zborzilami i Kapustami (moi dziadkowie), tak między Białczyńskimi i Kapustami ( w pokoleniu moich rodziców), tak między Pagaczewskimi a Olszowskimi (w pokoleniu rodziców mojej żony), tak między Białczyńskimi i Pagaczewskimi (w moim i mojej żony pokoleniu).
Wspólnie wyznawane wartości, światopogląd, stosunek do natury, stosunek do własnego ciała i seksualności, te same poglądy moralne, sprzyjały bliskości takich rodzin i akceptacji związków między młodymi.
Dlatego nie było żadnych wstrząsów „obyczajowych” na przykład między rodzinami moją i mojej żony zanim jeszcze zostaliśmy małżeństwem. Wcześniej przez dwa lata jeździliśmy na wakacje do Ciężkowic – na wspólny miesiąc, a tam nago opalaliśmy się razem z rodzicami, graliśmy z nimi w siatkówkę czy badmintona, pływaliśmy i kąpaliśmy się w rzece, spędzaliśmy czas na grach umysłowych, wędrówkach i rozmowach w stylu zupełnie przedwojennym.
Ktoś z bliskich współwyznawców Wiary Przyrodzonej niedawno zapytał mnie jak wyglądał mój pogański ślub. Jak wiadomo wziąłem go z Anną w sierpniu 1972 roku.
Opisałem mu jak to było i wam teraz też opiszę.
Nie poznaliśmy się przez rodziny – to ciekawe, bo ja z matką odseparowaliśmy się od rodziny Białczyńskich i przenieśliśmy się na drugi koniec miasta do Prokocimia, 20 kilometrów od Bronowic i Łobzowa. To znaczy i tak i nie. Później podczas analiz wspólnych fotografii z dzieciństwa rozpoznaliśmy się razem na scenie przedszkola do którego jak się okazało chodziliśmy do jednej grupy – ANNA GRAŁA KSIĘŻNICZKĘ, A JA ZAJĄCA (to nam chyba zostało w małżeństwie, chociaż jeżeli ona jest księżniczką to bardzo zwyczajną, miłą i kochającą). Mamy z tego przedszkola wiele zdjęć niezależnie robionych przez moich i jej rodziców: przy stole świątecznym i choince, podczas Mikołaja, jakichś wyjść do muzeum itp.
Potem był okres, że bawiliśmy się, graliśmy w piłkę i rzucaliśmy kamieniami w kaczki na Młynówce, kiedy mieszkałem przez jakiś czas przy Kazimierza Wielkiego u babci. Potem jednak od 6 roku życia nie widywałem jej, ani nie bywałem u Olszowskich czy Pagaczewskich. Spotkaliśmy się ponownie w roku 1970 jako ukształtowani hippisi. Ona – ubierająca się na czarno, owiana legendą fotomodelki fotografików krakowskich związanych z legendarnymi wystawami Venus, do tego tajemnicza, wiecznie milcząca, „dziewczyna” nieformalnego przywódcy krakowskich hippisów, uczepiona jego ramienia, Ja – obrazoburczy młody gniewny rzucający brzydkimi słowami w swoich wierszach pisanych w stylistyce Beat Generation, albo rymujący nowosłowa w głupkowatych nonsensownych wierszykach nawiązujących do piórblagistycznych próbek Witkacego.
Marian Wawrzeniecki -Baśń o rycerzu, zaczarowanej księżniczce i smoku
Jeśli idzie o mój ślub słowiański w 1972 roku – to była poważna sprawa z wymianą wiana-posagu – oboje wnieśliśmy, a właściwie nasze rodziny w naszym imieniu: wspólnie ufundowane złote obrączki – które nie miały służyć do noszenia i nigdy ich nie nosiliśmy, ale stanowiły zaczątek wspólnego kapitału nowej rodziny, plus po 8000 złotych z każdej strony (to było wtedy 2/3 wkładu na mieszkanie spółdzielcze) – tak to zostało ustalone przez moich rodziców i rodziców żony – czyli przez nasze rodziny, w toku wcześniejszej rozmowy o ślubie.
Ustalono też wtedy, kiedy będzie ślub, gdzie (u mojej żony, bo tam było przestronnie), kto go udzieli, ilu i jacy będą goście i jaki porządek wydarzeń.
Ślub odbył się 20 sierpnia 1972, udzielił go brat matki mojej żony, wuj Władek Olszowski, znający obrządek słowiański, jeszcze sprzed wojny, poprzez dziadka Juliana II Pagaczewskiego i bliskiego kolegę ojca mojej żony Stanisława a także poprzez innych znajomych i przyjaciół, mn. Czcicieli Światowida i ze SZCZEPU ROGATE Serce.
Wujo – jogin i wegetarianin, o którym gdzieś na blogu pisałem przy okazji kulinarnych artykułów o chwastach, znawca ziół i różnych mikstur roślinnych, człowiek od którego przejęliśmy bogactwo ziół, SOCZEWIC, jarzyn – nie stosowanych wtedy w ogóle w naszej kuchni, a znanych po wsiach od dawien dawna.
Marian Wawrzeniecki – Scena Rytualna
Od niego i od matki mojej żony cała znajomość roślin jadalnych z naszych łąk i właściwości ziół i także roślin trujących (była farmaceutką, doktorem Farmacji na UJ).
Od wujka Władka uczyłem się początkowo hatha jogi (potem już w krakowskim ośrodku Zen Filipa Kapleau, wspólnie z Olą Ulatowską, później Aleksandrą Porter – mistrzynią zen już w Warszawie).
Wujo żony nauczył mnie wielu pożytecznych rzeczy (pracował w drewnie jako konserwator zabytków, rzemieślnik – dzisiaj ma 90 lat i trzyma się świetnie).
[cytat ze współczesnego opracowania na temat buddyzmu w Polsce:
„BUDDYJSKA NOWA ERA
Jeśli dobrze liczę, to latem tego roku minie trzydzieści lat, odkąd rozpoczęto w Polsce grupowe medytacje i kursy buddyzmu zen – a więc można to nazwać trzydziestoleciem buddyzmu w Polsce
Pierwszą buddyjską linią przekazu, jaka zawitała do nas, był właśnie zen, czyli japońska szkoła medytacji, wówczas pod wodzą Filipa Kapleau, Amerykanina, który nauki pobierał u japońskich mistrzów. Nieco później zawitała tybetańska wadżrajana, którą do Europy przyniósł Ole Nydahl. Wkrótce zaczął nauczać i zbierać uczniów koreański mistrz Soen Sa Nim… A dziś nie potrafiłbym zliczyć wszystkich szkół, odłamów i mistrzów, którzy głoszą w Polsce nauki Buddy….”
….Osiedlili się też u nas buddyści, rzec można, z dziada pradziada, głównie Wietnamczycy, i jak słychać, chcą zbudować w Warszawie swoją – nie naśladowaną – buddyjską świątynię…”
(moim zdaniem ośrodek w Krakowie powstał w 1979 roku, ale może źle pamiętam? C. B.)
Warto zauważyć, że w świetle prawa polskiego nie miałem zdolności do zawarcia ślubu, bo nie miałem 20 sierpnia 1972 nawet skończonych 20 lat (a mężczyzna musi mieć 21 – w każdym razie wtedy dla urzędu stanu cywilnego tak było), de facto ja miałem 19 (26 sierpnia dopiero kończyłem 20), a żona 18 (już miała, bo skończyła w maju).
Uczucie między nami wybuchło jednak tak nagle i było tak wielkie, że nasze rodziny nie miały żadnych wątpliwości. Ślub cywilny odbył się dopiero 1 października 1973 roku, ze względów formalnych, żeby uregulować na przyszłość kwestie majątkowo-prawne.
Marian Wawrzeniecki – Akty 1919
Swadźba:
oczywiście były obustronne prezenty – ja jej dałem wiązankę ze stu maków i jej ulubione perfumy, ona mnie komplet fajek i tytoń (wrzosowe fajki – wtedy paliłem jeszcze)
były formułki,przysięga aż po grób na dobre i złe – ale nie wierności, tylko – „nie opuszczę cię… nigdy, w dobrym ni złym…”
były modły do całego panteonu,
było przewiązanie wstęgą, rąk na kołaczu,
był wspólny toast miodem,
były kadzidła,
rozpalenie ognia dla nowego domu, nowego gospodarstwa,
były ofiary na domowym ołtarzu dla bogów
i modlitwa krótka o powodzenie tego przedsięwzięcia
było wspólne stłuczenie dzbana glinianego po wypitym miodzie ,
było obcięcie pasm włosów jej i moich, ale nie było klasycznych oczepin.
Pasma związano czerwonymi wstążkami (kupalnymi), skrzętnie zebraliśmy we dwoje skorupy i skorupy i pasma ślubnych włosów spoczywają zdeponowane do dzisiaj w rodzinnej gablocie pamiątek, która stoi u nas obok ołtarza domowego.
Potem oczywiście biesiada – my ze wspólnych naczyń, reszta normalnie.
Byli też świadkowie – nasi przyjaciele Bohdan i Grażyna, i najbliższa rodzina.
Jeśli chodzi o obrzęd to naprawdę indywidualna sprawa, my w tamtych czasach nie mieliśmy wielkiego wyboru.
Marian Wawrzeniecki – Motyw bałkański – szewcy
Wróćmy jeszcze jednak na dwa zdania do czasów Stanisława Wyspiańskiego, Władysława Ekielskiego, Witolda Pruszkowskiego, Jana Sasa Zubrzyckiego, Jadwigi Strokowej, Zofii Kaptur, Aleksandra i Mieczysława Karłowiczów, Walerego Eljasza Radzikowskiego, Duszana Jurkowicza, Alfonsa Muchy i Mariana Wawrzenieckiego, a potem następnego pokolenia Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata – Juliana II Pagaczewskiego, Władysława Białczyńskiego, Stanisława Vincenza, Albina Polaszka, Antoniny Zborzil, Andrzeja Kapusty, Stanisława Eljasza Radzikowskiego i Stanisława Jakubowskiego, a potem następnego z kolei pokolenia: Stanisława Pagaczewskiego, Zofii Stryjeńskiej, Zygmunta Białczyńskiego oraz Marii Kapusty, Aleksandry Karzyńskiej, Janiny Olszowskiej, Stanisława Szukalskiego, Franciszka i Zofii Walczowskich oraz innych zasłużonych dla SSŚŚŚ, Koła Czcicieli Światowida czy Szczepu Rogatego Serca.
Z tego co wiem od matki, różne osoby przewijały się przez obydwa domy i ten na Kazimierza Wielkiego i ten na Przeskoku. Bywało to towarzystwo artystyczne, bywali wojskowi i sportowcy ze Strzelca, Sokoła, Wisły i Cracovii (moi rodzice zbliżyli się na meczu piłki nożnej, pierwszą miłością mojej matki był bramkarz Wisły), bywali społecznicy i reformatorzy. Różne osoby bywały blisko przez jakiś czas i otrzymywały nawet pomoc finansową, a potem znikały. Na Łobzowie mieszkał profesor Jan Sas Zubrzycki przez część pobytu w naszym mieście (od 1900 do 1912 , potem wrócił do Lwowa) i Jadwiga z Zubrzyckich Strokowa (Jadwiga z Łobzowa) w swoim okresie krakowskim. Na Łobzowie bywał i Jan Matejko i Jan Styka, tyle, że oni nie stali się aktywnymi wyznawcami Świętowita – tak też było z pewnym Serbem, który uchodził za Chorwata, a miał związek z zamachem w Sarajewie (tym który wywołał I Wojnę Światową i wyzwolił Polskę spod rozbiorów), a w Krakowie spędził krótki, acz intensywny czas – O Ivo Andriczu, piszemy jednak w innym artykule na tym blogu. Jan Styka bywał nie tylko u Białczyńskich czy Zborzilów w Krakowie, a potem u Kapustów. Kiedy wyjechał do Lwowa i pracował na Uniwersytecie Lwowskim bywał także u Tillów – a raz nawet w Uhercach. Jan Styka poświęcił się pionierskim pracom malarskim na wielką skalę – panoramom narodowym. Podzielał narodowe i słowianofilskie poglądy członków Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, lecz jak wielu upatrywał siły polskości w związkach z katolickim kościołem. Jest on zresztą autorem największego religijnego obrazu na świecie – Golgoty, który znajduje się w USA, w amfiteatralnym, pawilonie zbudowanym specjalnie dla jego wystawienia przez Huberta Eatona, na słynnym cmentarzu Forest Lawn Memorial-Park w Glendale – Los Angeles -Kalifornia (gdzie pochowany jest Michael Jackson).
Rzuciłem nieco światła na związki osób, rodzin i idei, a także na kultywowanie wiedzy i obrzędów Wiary Przyrodzonej Słowian od połowy XIX wieku na Morawach i w Krakowie, a także na Ukrainie we Lwowie i w Bieszczadach (Uherce) i na Wołoszy, gdzie wychowywał się i dorastał Stanisław Vincenz. Mrok rozświetlony na mgnienie uchylił nam tylko cząstkę tajemnicy.
Marian Wawrzeniecki – Ofiara słowiańska na kurhanie
Uczyniłem tyle ile jest możliwe – TERAZ. Nie wiem dlaczego sprowokowała mnie do tego postać Mariana Wawrzenieckiego. Myśląc o nim i próbując odtworzyć na czym polegał jego związek ze Starosłowiańską Świątynią, doszedłem do przerażającego wniosku, że te wszystkie zajścia, wojny, powstania, rewolucje, zmiany ustrojowe, coś jednak przecięły i zniszczyły. Zaczynam teraz studiować pamiętniki pozostawione w rękopisach przez Stanisława Pagaczewskiego i całą stertę papierów po nim. Jest tam o Wawrzenieckim i jego przynależności do Kręgu Wtajemniczonych i Świątyni jedno zdanie – że był. Na nim polegam.
Nie mieliśmy czasu do tej pory przejrzeć z żoną tych wszystkich zapisków i notatek. Na półkach piętrzą się zakurzone zeszyty – co kryją?! Pamiętam, że zaraz po śmierci teścia wziąłem się za lekturę jednego z nich, ale wydał mi się spisem faktów, jak jakaś lista zakupów z danymi z dni i tygodni. Chyba byłem wtedy za młody, bo szybko odłożyłem go na półkę. Przeleżały tak 30 lat. Wstrząsające były te zapiski które dotyczyły śmierci Janki – Janeczki – jak pisał – jego żony, a matki mojej żony, mojej teściowej – 17 grudnia 1981 roku…. O tym i dzisiaj trudno mi pisać.
Wszystkie te osoby i sprawy, wszystkie te związki, ale najgorsze że także i ich dzieła – rozpłynęły się, zniknęły, przepadły. Dzisiaj po każdym z nich została tylko garstka zdjęć, parę książek czy obrazów, poza tym tylko mglista ludzka pamięć, która umiera wraz z kolejnymi pokoleniami. W przyszłości będziemy rozszerzać i uzupełniać tę wiedzę, ale publikować będziemy tylko w takim zakresie, który uznamy za stosowne do ujawnienia.
Ja sam niestety nie znałem mojego dziadka Władysława Białczyńskiego (umarł w roku 1948), to co wiem, to relacje mojej matki. Moja matka znała go bliżej krótko (od 1937), z moim ojcem rozstała się dosyć szybko po Wojnie, chociaż formalnie w latach sześćdziesiątych to praktycznie już w 1957. Ja straciłem definitywnie z ojcem kontakt w roku 1959 i nie udało mi się wydobyć od niego więcej wiadomości o formalnej strukturze SSŚŚŚ.
Marian Wawrzeniecki – Ukrzyżowanie
Dziadek Władysław wychował swoich synów i córki, mimo całej pryncypialności, w duchu postępu i nowoczesności. Stąd jeszcze przed Wojną fascynacja mojego ojca i wujka Henryka (starszego brata) a także Mieczysława (najstarszego w rodzinie – brata przyrodniego, po Magdalenie Sułkowskiej) nowymi prądami, ruchami społecznymi, spółdzielczością, rewolucją. Stąd udział ich obu w przedwojennym PPS, marszach 1-wszo Majowych, ruchu spółdzielczym Czytelnika, i trochę ślepe uczestnictwo w PPS powojennym, potem zjednoczonym z moskiewską agenturalną PPR, w autorytarny, totalitarny monolit PZPR, całkowicie zależny od Sowietów. Łobzów, był wylęgarnią działaczy społecznych, socjalistów i spółdzielców – takie poglądy miała zresztą Jadwiga Strokowa i przekazywała je młodym, mieszkającym po sąsiedzku – także Białczyńskim
Chociaż wcześnie utraciłem kontakt z ojcem (odzyskałem go dla moich dzieci w roku 1993 roku i utrzymywałem sporadycznie z racji oddalenia w przestrzeni do jego śmierci w roku 2007) to nigdy nie utraciłem kontaktu z babcią Józefą (do jej śmierci – umarła w 1961) no i oczywiście cały czas znajdowałem się pod czułymi skrzydłami babci Antoniny Kapusty-Zborzilowej (zmarła w 1978 roku).
Dalszy ciąg tej opowieści nastąpi. Tutaj jednak chcielibyśmy się skupić na osobie Mariana Wawrzenieckiego, który mimo, iż się tym nie chwalił, ujawniał światu zewnętrznemu nie tylko swoją wiedzę, lecz wiedzę Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata. Przy okazji chciałbym też poświęcić kilka słów jego warszawskiemu następcy, Stanisławowi Wocjanowi.
Marian Wawrzeniecki był w wieku dojrzałym całkowicie związany z Warszawą, gdzie rozwijał Drugą Starosłowiańską Świątynię Światła Świata, a w Krakowie bywał sporadycznie. Po jego śmierci działalność Drugiej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata w Warszawie i na Mazowszu kontynuował jego uczeń – Stanisław Wocjan i związane z nim osoby, między innymi Michał Bylina, Antoni Gawiński (1876 – 1954 – mimo iż namalował wiele obrazów świętych do różnych kościołów w Polsce, podobnie jak wielu z Rogatego Serca) i inni, których nazwisk na razie nie ujawniamy.
O Marianie Wawrzenieckim
Z Wikipedii
Marian Wawrzeniecki, (ur. 1863, zm. 1943) – malarz, archeolog (m.in. prowadził wykopaliska na miejscu bitwy pod Racławicami, dokonując jej opisu na podstawie znalezisk – szersze informacje na stronach Panoramy Racławickiej), rysownik i historyk sztuki. Uczeń Jana Matejki, członek Akademii Umiejętności w Krakowie.
Jego specjalnością było badanie kultury dawnych Słowian i jej źródeł. W swoim malarstwie nawiązywał do kultury słowiańskiej (m.in. obrazy Uroczysko słowiańskie, Los, Smok i Ofiara) a jego dzieła pojawiały się na kartkach i znaczkach pocztowych. Jest autorem wielu prac naukowych historycznych i krytycznych. Jego kontrowersyjne poglądy wywoływały w świecie nauki i wśród artystów wiele sporów m.in. ze Stanisławem Witkiewiczem.
Uważany za jednego z prekursorów rodzimowierstwa słowiańskiego w Polsce.
Publikacje
- Tabu u ludu naszego, „Wisła”, 20, 1916/1917, s. 249-257.
Marian Wawrzeniecki -Pejzaż wrażenie ponurych myśli (1896)
Muzeum Narodowe w Krakowie
Marian Wawrzeniecki
W związku z organizowaną przez Galerię Tate Britain w Londynie wraz z Instytutem Adama Mickiewicza w Warszawie wystawą Symbolism in Poland and Britain (14 marzec – 21 czerwiec) Muzeum nasze wypożyczyło kilka obrazów, w tym prezentowany na stałe w sali „Koniec Wieku” Galerii Sztuki Polskiej XX wieku obraz Witolda Wojtkiewicza „Popielec”. Wystawa uświetniająca Rok Polski w Wielkiej Brytanii poświęcona będzie relacjom między malarstwem symbolicznym około roku 1900 w obu krajach. W Galerii naszego Muzeum zamiast wypożyczonego obrazu zawisło dzieło pędzla Mariana Wawrzenieckiego (1863-1943) „Pejzaż – Wrażenie ponurych myśli” namalowane około roku 1895 i będące darem artysty dla Muzeum. Obraz ten jest doskonałą ilustracją zainteresowań tego niezwykłego artysty i ciekawego człowieka. Artysta, którego wielką pasją życiową było badanie kultury dawnych Słowian, w swoim malarstwie nawiązywał do tej tematyki. Tworzył przede wszystkim nastrojowe obrazy pełne tajemniczości, często zawierające tematy zabarwione erotyzmem i okrucieństwem. Prezentowany „Pejzaż” to, jak mówi jego podtytuł, wizualizacja myśli. Można go interpretować jako próbę przedstawienia nastrojów dekadenckich epoki, upadku kultury śródziemnomorskiej, ale także ponurych wizji samego artysty. Światosław Lenartowicz |
♦
Marian Wawrzeniecki -Pożegnanie na kirkucie
Document title
HISTORIA PRZYJAZNI MARIANA WAWRZENIECKIEGO I ANTONIEGO GAWINSKIEGO
A HISTORY OF MARIAN WAWRZENIECKI’S AND ANTONI GAWINSKI’S FRIENDSHIP
Author(s)
ZAREBSKA Paulina
Abstract
There are many friendships between artists in the history of art. As new materials appear. we may trace successive interesting relations between artists. One example was the friendship between Antoni Gawiriski and Marian Wawrzeniecki. The second artist was thirteen years older than the first one, and his influence was decisively much more important on the younger friend. They met most certainly around 1900, and their friendship survived over forty years. until the times of the Second World War and the year of Marian Wawrzeniecki’s death in 1943. When Wawrzeniecki met Gawiriski he was already a well-known. though underestimated. artist. He was first of all a respected scientist and archaeologist. The artist-erudite exerted a great influence on the younger painter who sought his artistic way. They were cemented by their love to art, love to the future, the cult of Jan Matejko, and common artistic views. They both tried to find national elements in the local living colour of Slavonic past and in the unique and individual work of home artists. They criticised S. Witkiewicz and attacked his lack of respect for the historical painting of Jan Matejko and Henryk Siemiradzki. They opposed the hegemony of the Polish Society of Artists „Art”. They attacked in the press their dominance and took part in competitive exhibitions organised by the artists from the groups „Zero” or „Odlam”. Gawiriski was most impressed by Wawrzeniecki’s illustrations, a fact that was particularly visible in Ad
Marian Wawrzeniecki – koncert Jankiela
♦
Publisher
Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Identifier
ISSN : 0035-7707
Source
Roczniki humanistyczne Y. 2007, vol. 55, No. 4, pages 215-244 [30 pages]
Language
Polish
ANTONI GAWIŃSKI
tytuł :
MARIAN WAWRZENIECKI
STUDIUM
ODBITKA ZE SFINKSA
DRUK PĘCZALSKIEGO I MARSZAŁKOWSKIEGO
WARSZAWA 1911 rok
OPIS : pozycja w oryginalnej , miękkiej okładce wydawniczej . Autor – A. Gawiński w części tekstowej omawia malarstwo Wawrzenieckiego, w dalszej części przedstawionych jest 10 sztuk rysunków autorstwa Wawrzenieckiego (zobacz na zdjęciach) …
Tematyka rysunków zamieszczonych w tej pozycji :
- BASZTA
- CZAROWNICA
- UROCZYSKO SŁOWIAŃSKIE
- NIJA BOGINI SŁOWIAŃSKA
- KRASO – PANI
Format : 16 x 22 cm . Książka liczy : 30 stron …
STAN : jak na zdjęciach …
lepiej niż dobry …
Marian Wawrzeniecki – Z podań słowiańskich
Marian Wawrzeniecki
(1863 – 1943) – jeden z uczniów Jana Matejki – w swojej twórczości odwoływał się do wierzeń prapolskich , jest autorem prac przedstawiających dzieje Polski przedchrześcijańskiej oraz symbolikę pogańską. Wawrzeniecki interesował się prapolską kulturą, pogańskimi wierzeniami, a jego stosunek do chrześcijaństwa zbliżony jest do stanowiska Z. D. Chodakowskiego.
Studia w warszawskiej Klasie Rysunkowej u Wojciecha Gersona, w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie u Jana Matejki oraz w Akademii monachijskiej. Członek Akademii Umiejętności w Krakowie. Jego specjalnością było badanie kultury dawnych Słowian i jej źródeł. W swoim malarstwie nawiązywał do kultury słowiańskiej (m.in. obrazy Uroczysko słowiańskie, Los, Smok i Ofiara) a jego dzieła pojawiały się na kartkach i znaczkach pocztowych. Jest autorem wielu prac naukowych historycznych i krytycznych. Jego kontrowersyjne poglądy wywoływały w świecie nauki i wśród artystów wiele sporów m.in. ze Stanisławem Witkiewiczem. Uważany za jednego z prekursorów rodzimowierstwa słowiańskiego w Polsce. Malował bardzo indywidualne, odważne w stylu i formie kompozycje o tematyce fantastycznej i baśniowej, nawiązujące czasem do legendarnych dziejów Słowian. Zajmował się też ilustracjami do książek i czasopism, m.in. do „Chimery”. Wykonywał także scenografią teatralną.
Odkrycia w BARTODZIEJACH
Obszar dzisiejszej wsi Bartodzieje był zamieszkały już w okresie prahistorycznym. Świadczą o tym wyniki poszukiwań archeologicznych, z których pierwsze miało miejsce w czasach dość odległych, bo już w początkach ubiegłego wieku. Krakowski historyk Marian Wawrzeniecki i redaktor „Gazety Radomskiej” Szczęsny Jastrzębowski w latach 1902 i 1904 prowadzili prace badawcze w poszukiwaniu śladów kolonizacji w dolinie Radomki. Na przestrzeni 66 km jej biegu opisali 37 miejscowości, w których zlokalizowali 45 stanowisk z pozostałościami pradawnego osadnictwa. Do Bartodziej ekspedycja dotarła w sierpniu 1902 r. gdzie obiektem penetracji stało się piaszczyste wzniesienie, określane przez mieszkańców wsi jako „kole Cubatki” lub „kole Ługu”. Była to wydma leżąca ponad strugą, płynącą w kierunku rzeki.
Według relacji miejscowego rolnika, kilka lat wcześniej, w miejscu oddalonym kilkanaście metrów na północny zachód, na lewo od drogi wiodącej do Bródka, wyorane zostały dwa szkielety ludzkie, zwrócone stopami do siebie. Obok kości odnaleziono wówczas również kilka glinianych naczyń. Badania archeologiczne wskazanego miejsca potwierdziły istnienie prehistorycznych pozostałości. Znalezisko w postaci niewielkiej ilość odłamków ceramiki, wskazuje na miejsce pojedynczego pochówku lub fragment większej nekropoli.
Marian Michał Wawrzeniecki – Teka 78 kompozycji do obrazów, 1914-1923
sangwina, węgiel, czarna kredka, papier, rozmiar woluminu: 47,5 x 32 cm; sygn. (w różnych miejscach): M. swastyka W.; prace z autorskimi opisami: tytułami, część opatrzona informacją o realizacji malarskiej projektu, niektóre z adnotacją o nabywcy obrazu; Na okładce teki autorski napis: Szkice – pomysły -/ projekty- pierwsze/ notaty myśli/ malarskich/ MWawrzyniecki./ uczeń Jana Matejki. Na stronie tytułowej autorski komentarz do zbioru szkiców kompozycji poświęconych „Wielkiej Wojnie Europejskiej 1914-1918” z 13 XVII 1931 r.
Cena wywoławcza: 20 000 zł
Wydział Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego = Księga Pamiątkowa 2009
Z Warszawą, choć tylko w końcu swego życia, związany jest wielki Zygmunt Gloger (1845-1910), historyk kultury polskiej („Encyklopedia Staropolska”), etnograf („Rok polski w życiu, tradycji i pieśni”) i archeolog („Dolinami rzek”), członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, absolwent Szkoły Głównej, student UJ (historia i archeologia), zamieszkały w Warszawie od 1906 roku.
W swym majątku w Jeżewie zorganizował duże muzeum, gromadzące m.in. zbiory powierzchniowe znad górnej Narwi. Po śmierci, po długim procesie sądowym, zbiory trafiły do Krakowa (Muzeum Akademii) oraz do Muzeum Przemysłu i Rolnictwa na Krakowskim Przedmieściu, bowiem pan Zygmunt tak sobie zażyczył w testamencie, tam zajął się nimi kolejny nasz bohater, Marian Wawrzeniecki.
Zanim jednak przejdziemy do barwnej postaci tego malarza – słowianofila i entuzjasty powrotu do religii praprzodków, zatrzymamy się przy Dymitrze Jakowlewiczu Samokwasowie (1843-1911), rosyjskim archeologu i historyku prawa rosyjskiego, zatrudnionym na zruszczonym Uniwersytecie Cesarskim w Warszawie, w latach 1877-1894; potem został profesorem na Uniwersytecie w Moskwie.
Samokwasow chadzał na piaski podwarszawskie, m.in. te w Markach, zbierając głównie zabytki krzemienne, które starannie naszywał na kartonowe podkładki/tabliczki. Ostatecznie wylądowały w Muzeum Historycznym Księga pamiątkowa ….
w Moskwie w roku 1891. W Rosji uważano go za tak wybitnego archeologa, że Cesarska Komisja Archeologiczna zleciła mu wykopaliska kurhanów scytyjskich w Ryżanówce na Ukrainie (w celu zweryfikowania wyników Gotfryda Ossowskiego), badał także staroruski kurhan – Czarną Mogiłę.
Był prawnik, będzie artysta malarz, uczeń Wojciecha Gersona w Warszawie i Jana Matejki w Krakowie. Marian Wawrzeniecki (1863-1943), bo o niego tu chodzi, był wolnomyślicielem i ekscentrykiem, skrajnym niedowiarkiem, badaczem kultury dawnych Słowian, historykiem sztuki, członkiem Akademii Krakowskiej, miał kontrowersyjne poglądy, czym doprowadzał do rozpaczy uczonych i artystów. Propagował „rodzinowierstwo słowiańskie”, miał syndrom „Starej Baśni”, trochę w stylu Młodej Polski malował obrazy i obrazki alegoryczno-słowiańskie (m.in. „Uroczysko słowiańskie”, „Los”, „Ofiara”) i w małym tylko stopniu był uczonym archeologiem. Badał m.in. pole bitwy pod Racławicami oraz groby neolityczne w Nałęczowie (za namową Stefana Żeromskiego), pracował w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa na Krakowskim Przedmieściu (klasztor pobernardyński, siedziba muzeum od 1881 roku, przebudowa wnętrz w latach 1884-1888), dla którego wykonał serię obrazków dydaktycznych, znajdujących się aktualnie w Instytucie Archeologii UW.
Teraz pojawia się na scenie warszawskiej postać monumentalna, późniejszy pierwszy profesor archeologii na Uniwersytecie Warszawskim – Erazm Majewski (1858-1922 r.).
…
Marian Wawrzeniecki – Pax (Mir, 1904)
[Przytaczam niniejszy artykuł w całości ponieważ w zdecydowany sposób wyróżnia on jako osobną i akcentuje rolę w odtworzeniu Wiary Przyrodzonej Słowian grupy osób wywodzących się z Pierwszej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata. C. B.]
Neopogaństwo – referat konferencja na UJ 2008 rok
Agnieszka Gajda
Doktorantka w Instytucie Nauk Politycznych
i Stosunków Międzynarodowych UJ
w Katedrze Historii
Polskiej Myśli Politycznej –
Neopogaństwo1, czyli zjawisko, co do którego definicji spory toczą się nawet wewnątrz samego środowiska, staje się w Polsce coraz mniej egzotyczne i marginalne. Po blisko dwóch dekadach oficjalnego funkcjonowania niemal niepostrzeżenie wdarło się do polskiego życia publicznego: od działalności edukacyjno-naukowej, poprzez komercyjną aż po polityczną. Ale czym ono właściwie jest?
Pierwsze narzucające się skojarzenia – które nadal pokutują wśród polskiego społeczeństwa – to satanizm, sekciarstwo, okultyzm. Prawda jest jednak inna. Neopoganie to ludzie poszukujący źródeł duchowości w wierzeniach i kulturze przedchrześcijańskich przodków2. Bierze się to z założenia, że religią najlepiej zespoloną z duszą Słowianina jest… religia słowiańska. Tym bardziej że religie naturalne – a taką jest wiara dawnych Słowian – wypływają z przyrody i są z nią nierozerwalnie związane, czego najbardziej brakuje neopoganom we współcześnie dominujących religiach monoteistycznych. Nazywani są neopoganami, poganami, ale sami najczęściej wybierają określenie rodzimowiercy – od rodzimej, odwiecznej wiary3.
Nurt ten ma w Polsce bogatą tradycję – zarówno filozoficzną, artystyczną, jak i naukową. Słowiańszczyzna zainteresowała Polaków już w XVI wieku – tak współczesna (relacje o słowiańskich sąsiadach, np. Czechach), jak i pierwotna, legendarna, która po części przetrwała i żyła wśród ludu (Pieśń świętojańska o Sobótce czy O Lechu i Czechu historia naganiona Jana Kochanowskiego).
Jednak apogeum owe fascynacje osiągają u schyłku XVIII, a szczególnie w XIX wieku, kiedy narody europejskie zaczynają szukać swojej tożsamości i podstaw bytu narodowego. Wtedy to słowianofile sformułowali zalążki idei neopogaństwa słowiańskiego, powiązanego z folklorem i wierzeniami ludowymi oraz (w Polsce) z dążeniami niepodległościowymi.
Szczególną rolę odegrał tu Zorian Dołęga–Chodakowski (1784–1827) i jego rozprawa z 1818 roku O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem.
Opisywał on pogańską Arkadię słowiańską, swoistą „utopię retrospektywną”, która upadła pod naporem obcej kultury chrystusowej, przybyłej z Bliskiego Wschodu. Od momentu, w którym Krzyż święty wznosić się począł wśród
rozległej i podzielonej Sławiańszczyzny4, w Polsce współistnieją dwie cywilizacje: piastowska – będąca kontynuacją pradawnej kultury, która przetrwała wśród prostych chłopów, oraz łacińska – zapożyczona z zagranicy przez wyższe klasy. Chodakowski postawił tezę, że przyjęcie chrześcijaństwa spowodowało osłabienie siły i jedności krajów słowiańskich oraz zahamowało ich rozwój kulturowy.
Czas przyszły wyjaśni tę prawdę, że od wczesnego polania nas wodą zaczęły się zmywać wszystkie cechy nas znamionujące, osłabiał w wielu naszych stronach duch niepodległy i kształcąc się na wzór obcy, staliśmy się na koniec sobie samym cudzymi5.
Inspiracji do odbudowania polskiej tożsamości i odrodzenia rodzimej tradycji doszukiwał się w pozostałościach po słowiańskiej kulturze, ukrytych i często przesłoniętych chrześcijańską zasłoną w herbach, pieśniach i obrzędach. Postulował on także repoganizację wszystkich krajów słowiańskich, co miało uczynić z nich duchowego lidera Europy. Chodakowski inspirował wielkich polskich twórców romantyzmu i Młodej Polski, między innymi Adama Mickiewicza, Cypriana Kamila Norwida, Józefa Ignacego Kraszewskiego czy Stanisława Wyspiańskiego. Ale Słowiańszczyzna czasów
pogańskich stała się wyznacznikiem również dla myślicieli politycznych pokroju Joachima Lelewela, Karola Libelta, Jędrzeja Moraczewskiego, Wawrzyńca Surowieckiego czy filozofa Bronisława Trentowskiego.
Wielu artystów plastyków Młodej Polski czerpało z pogańskiej Słowiańszczyzny pełnymi garściami. Żadna inna epoka w polskiej kulturze tak silnie nie wykorzystywała wątków pogańskich.
Motywy zaczerpnięte ze słowiańskiej mitologii, archeologiczne odkrycia ówczesnych badaczy, bohaterowie historycznych legend wypełniają dzieła fi n de siècle’u. Inteligencja krakowska fascynowała się życiem chłopów z Podhala, nierzadkie stały się mieszane małżeństwa czy chociażby mówienie gwarą przez przedstawicieli wyższych sfer, legitymujących się, bądź co bądź, wykształceniem akademickim.
Te fascynacje nabierają powagi w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Artyści nie tylko inspirowali się Słowiańszczyzną pogańską, oni chcieli aktywnie włączyć się w odbudowę państwa polskiego poprzez ożywienie kultury prasłowiańskiej i włączenie jej ducha w nową kulturę narodową.
Do najważniejszych twórców tych czasów należą: Marian Wawrzeniecki, Zofia Stryjeńska, Stanisław Jakubowski i Stanisław Szukalski6.
W literaturze omawiane wątki wykorzystują między innymi Leopold Staff, Julian Tuwim, po wojnie Zofia Kossak-Szczucka, Paweł Jasienica, Karol Bunsch, Zbigniew Nienacki.
Myślicielem, który w największym stopniu wpłynął na polskie neopogaństwo i nadał mu szczególny charakter, był Jan Stoigniew Stachniuk i założona przez niego grupa „Zadruga”7.
W swych nowatorskich pracach przedstawił spójny system filozoficzny, który nazwał kulturalizmem czy panteizmem ewolucyjnym. Zasadza się on na przekonaniu, że kultura jako proces reorganizacji ładu naturalnego świata prowadzi do narastania mocy woli tworzycielskiej, czyli wszechobecnej w świecie czynnej energii kosmicznej. Obecność woli tworzycielskiej sprawia, że człowiek doznaje organicznej jedności świata, ewoluującego ku wyższym formom (panteizm ewolucyjny). Człowiek jako jedyny posiada zdolność tworzenia, czyli wiązania żywiołów psychiki ludzkiej z żywiołami natury w taki sposób, że powstaje nowy i potężny kształt mocy, temuż człowiekowi podległy. Moglibyśmy go nazwać pierwiastkiem albo geniuszem rekonstrukcji ładu naturalnego świata8. Głównym celem „Zadrugi” miało być wytworzenie
Denar Mieszka I, ze swastykami
98 ALMA MATER
nowej świadomości narodu, uwolnionej od elementów wspakulturowych9. Zdaniem Stachniuka podstaw tego światopoglądu należy szukać u słowiańskich Prapolaków. Religia neopogańska nie miała być przenoszeniem w XX wiek zapomnianych obrzędów, ale miała stanowić silne spoiwo społeczne. Wspólnota religijna miała być wyprzedzeniem narodowej wspólnoty tworzącej10. Odkatoliczyć, unarodowić, dowartościować Polaka!11 – to naczelne hasło Zadrugi obrazuje podejście do wspakulturowego katolicyzmu polskiego oraz znaczenie odcięcia od niego.
Katolicyzm zniszczył Polaka Słowianina i zastąpił go jednostką wspakulturową, zwaną przez Stachniuka Polakatolikiem. Na Skargowym „Pierwej wiecznej ojczyzny nabywać niż doczesnej” wyhodowano w ciągu wieków pokolenia Polakatolika. I wyhodowano okaz umysłowo tępy, emocjonalnie przygaszony, typ dla potrzeb Kościoła katolickiego doskonale znijaczony. Pokolenia mijają, typ wciąż istnieje i trwa. […] Przeciwko tej rzeczywistości bunt podniosła Zadruga. Obcej koncepcji życia i myślenia, koncepcji antyhumanistycznej, przeto antypolskiej, katolickiej, Zadruga przeciwstawia godną człowieka koncepcję kulturową – polską fi lozofi ę i polski mit narodowy!12. Ostra krytyka religii katolickiej jest uzasadniana przez zadrużan tym, że jest ona obca biosowi Polaków, że złamała ducha naszych słowiańskich przodków oraz odpowiada za upadek i mierność Polski. Ale Zadruga to nie jałowy antyklerykalizm, to uderzenie wprost w katolicyzm jako obcą Polakom chrześcijańską koncepcję kulturową, a nie tylko religijną. Zmiana świadomości religijnej ma stanowić pierwszy krok na drodze przemian światopoglądowych, których ukoronowaniem miała być wspólnota tworząca13. Właściwą koncepcję narodu można budować tylko w oparciu o oryginalny system religijny, nawiązujący do prasłowiańskich korzeni. Wychodząc z nacjonalistycznych i przeciwnych marksizmowi przesłanek idealistycznych, dochodził do podobnych co komuniści wniosków w dziedzinie gospodarki.
Gdy doda się do tego panslawizm w polityce międzynarodowej, łatwo zrozumieć, dlaczego dla prawicy Zadruga była „komunistyczną agenturą”. Z kolei lewica zarzucała jej faszyzm i antysemityzm, mimo że Stachniuk w Zagadnieniu totalitaryzmu poddał system faszystowski (zarówno niemiecki, włoski, japoński, portugalski, jak i sowiecki stalinizm) druzgocącej krytyce, a w pracy Człowieczeństwo i kultura dokonał ostatecznego rozrachunku z rasizmem. Na dodatek konsekwentna, totalna krytyka i odrzucenie katolicyzmu negatywnie nastawiały do „Zadrugi” także środowiska chrześcijańskie14.
Sporym problemem jest zakwalifikowanie myśli zadrużańskiej. Przyjęto kompromisowe określenie „nacjonal-komunistyczne”15, jednak nie jest ono zbyt precyzyjne. Dodatkowo zaznaczyć należy, że pogaństwo Stachniuka nie jest „standardowe” – opiera się na naukowym światopoglądzie demokratejskim i monizmie filozoficznym, nie próbuje wskrzeszać wierzeń starosłowiańskich, ale wrócić do pogańskiej przeszłości jako kolebki duchowej.
Innym ważnym przedwojennym środowiskiem neopogańskim było Święte Koło Czcicieli Światowida / Lechickie Stowarzyszenie Czcicieli Światowida, założone prawdopodobnie już w 1921 roku przez Władysława Kołodzieja. W latach 1946–1947 (do administracyjnego nakazu zawieszenia działalności) funkcjonowało w Łodzi Stowarzyszenie Lechitów „Sława”, mające swój początek w ŚKCŚ / LSCŚ – wydało ono dwa roczniki „Kalendarza Słowiańskiego” (Kołodziej starał się w oparciu o kalendarz gregoriański odtworzyć przedchrześcijański rok kultowy z głównymi świętami solarnymi,
nazwami miesięcy, imionami). Organizacja była dość luźna i niezbyt liczna, mimo to należały do niej znane osobistości, na przykład prof. Jan Sas-Zubrzycki, poeta Tadeusz Pietruszka, Józef Chobot, artyści Franciszek Walczowski i Stanisław Wocjan. Obecnie działające grupy neopogańskie w Polsce po częstokroć używają tych samych symboli, słownictwa czy systemu kalendarzowego, co czciciele Światowida.
Przełomem dla omawianego zjawiska był rok 1989 i demokratyczne przemiany, które miały wtedy miejsce. Na podstawie nowego prawa wyznaniowego związki wyznaniowe i kościoły mogą w Polsce swobodnie funkcjonować. Tak więc w latach 90. rejestrują się pierwsze (i na razie jedyne widniejące w rejestrze kościołów i związków wyznaniowych) grupy neopogańskie: Rodzimy Kościół Polski (1995 r.), Rodzima Wiara (1996 r.) i Polski Kościół Słowiański (1995 r.).
Znacznie więcej jest (lub było, gdyż już nie funkcjonują) grup niezarejestrowanych.
Istotne jest zaznaczenie, że w ramach polskiego neopogaństwa wyróżniamy środowiska stricte religijne, polityczne, kulturalne, artystyczne (które rejestrują się zazwyczaj jako stowarzyszenia – po pierwsze ze względu na profil działalności, po drugie na większą łatwość rejestracji niż w przypadku związku wyznaniowego). Często trudno zaklasyfikować konkretną grupę, gdyż działa ona na różnych polach, członkowie należą do innych organizacji neopogańskich o odmiennym profilu czy też sama grupa współpracuje z takimi związkami.
Istotne wydaje się, do jakiej „tradycji” odwołuje się dana grupa: „Zadrugi” Jana Stachniuka, Świętego Koła Władysława Kołodzieja czy może próbują tworzyć swój światopogląd, sięgając głównie do folkloru i przekazów historycznych.
Stosując ten klucz, można pokusić się o klasyfikację ważniejszych współcześnie działających grup neopogańskich. Są to grupy:
– post-zadrużne: Rodzima Wiara (związek wyznaniowy), Stowarzyszenie na Rzecz Tradycji i Kultury „Niklot” (stowarzyszenie kulturalne), Nacjonalistyczne Stowarzyszenie „Zadruga” (organizacja polityczna), Zakon Zadrugi „Północny Wilk”, Unia Społeczno–Narodowa (partia polityczna, już niefunkcjonująca), wydawnictwo Toporzeł,
– post-kołodziejowe: Rodzimy Kościół Polski (związek wyznaniowy),
– folklorystyczne: grupa rodzimowierców krakowskich (religijna), drużyny wojów i rzemieślników (np. Drużyna Grodu Trzygłowa, Drużyna Wojów Wiślańskich KRAK),
– wyznaniowe: Polski Kościół Słowiański (związek wyznaniowy), Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska „Wiara”.
Naczelnik Rodzimej Wiary nosi srebrny
pierścień ze swastyką
Ornament widniejący w oknie kaplicy
Zygmuntowskiej na Wawelu – Czwórgłowy Upadły Bóg – Znicz, w formie Swastyki – Orzeł Welański
ALMA MATER 99
Jak widać w ramach poszczególnych klas znajdują się grupy uznające odmienne cele, co nie wyklucza współpracy; przykładowo:
wielu członków Rodzimej Wiary zarazem należy do Stowarzyszenia „Niklot”, a nawet do skrajnego NS „Zadruga”, równocześnie udzielając się w drużynach wojów czy uprawiając jakieś średniowieczne rzemiosło. Wiele jednak różni poszczególne środowiska, nawet odwołujące się do tych samych źródeł. Mimo wszystko polskie grupy neopogańskie są skłócone, rywalizują ze sobą, często nie wyobrażając sobie możliwości połączenia i przez to wzmocnienia.
Czasami różnicami nie do pogodzenia są waśnie osobiste, ale o wiele częściej chodzi o głęboko odmienną interpretację religii czy kultury Prasłowian. Przykładowo, Rodzimy Kościół Polski opowiada się za henoteizmem, żywiąc przekonanie, że o losie świata decyduje siła kosmiczna, zwana bogiem, którego poszczególnymi przejawami są inni pomniejsi bogowie.
Tak więc RKP głosi kult boga jedynego, którego Arabowie nazywają Allah, Żydzi i chrześcijanie Jahwe lub Jehowa, a Słowianie zwali Świętowit. Równocześnie RKP charakteryzuje się dużą otwartością i tolerancją – jego członkiem można zostać bez względu na wyznanie, narodowość, pochodzenie, rasę, płeć, stan rodzinny i majątkowy. Jest to często krytykowane, na przykład przez Rodzimą Wiarę, która twierdzi, że wyznawcą etnicznej religii słowiańskiej może być jedynie Słowianin, z tego powodu, że dana grupa etniczna ma swoją własną, najlepiej jej odpowiadającą religię, i to ją powinna kultywować, by rozwijać się najpełniej. Poza tym RW skłania się ku panteizmowi i politeizmowi jak najbardziej zbliżonemu do pogańskiej religii naszych przodków.
Różnice między poszczególnymi środowiskami powstają też na tle politycznym – najczęściej dotyczą kwestii rasowych czy panslawistycznych (np. uznanie Rosji za siłę dominującą w Słowiańszczyźnie lub odmawianie jej w ogóle słowiańskości, hasła zjednoczenia narodów słowiańskich lub skupianie się tylko na Polsce). Generalnie, zagadnienie rasizmu istotnie dotyczy polskiego neopogaństwa, gdyż poszczególne grupy – z natury politycznie prawicowe – mają często problem z wypośrodkowaniem roli przynależności etnicznej. I tak, bardzo rasistowskie hasła głosi na przykład NS „Zadruga” czy Zakon Zadrugi „Północny Wilk”.
Aczkolwiek są one często krytykowane przez grupy przywiązane do kulturalizmu Stachniuka (sic!).
Tak więc stosunkowo nieliczne polskie środowiska neopogańskie same uniemożliwiają sobie dynamiczny rozwój poprzez połączenie czy harmonijną współpracę, z drugiej jednak strony to zróżnicowanie ideowe daje im perspektywę rozwoju w przyszłości poprzez możliwość identyfikacji przez ludzi o odmiennych przekonaniach.
Polscy neopoganie obchodzą cztery główne święta związane z cyklem solarnym: Święto Jare (równonoc wiosenna), Noc Kupały (tradycyjnie zwane Sobótką lub Nocą Świętojańską, przesilenie letnie), Święto Plonów (czyli dożynki wypadające na równonoc jesienną) oraz Święto Godów (Szczodre Gody, przesilenie zimowe).
Ważnym świętem są również Dziady, obchodzone na początku listopada, poświęcone czci przodków.
Na podstawie źródeł historycznych, archeologicznych, etnografi cznych rodzimowiercy próbują odtwarzać dawne zwyczaje i przebieg obrzędów, co nie jest zadaniem łatwym z powodu ich nikłej czy wręcz szczątkowej postaci. Dlatego też na przykład Rodzima Wiara nie określiła stałej, skonwencjonalizowanej „liturgii” – obrzędy często są improwizowane, różnią się między sobą zarówno pod względem terytorialnym (poszczególne oddziały odwołują się do tradycji plemion słowiańskich niegdyś zamieszkujących na ich terenie, np. Oddział Małopolski do Wiślan, Śląski do Ślężan, itd.), jak i czasowym (z roku na rok dopracowuje się i wzbogaca przebieg świąt zgodnie z prowadzonymi stale
badaniami). Inne grupy często opracowują dość sztywny scenariusz obrzędów.
Niektóre zachowują dużą rezerwę co do „obcych”, inne w internecie ogłaszają czas i miejsce obrzędu i zapraszają wszystkich zainteresowanych.
W tym roku mija 20 lat od początku zmian demokratycznych w naszym kraju, 20 lat swobodnej działalności polskich neopogan. Niemal niepostrzeżenie stali się częścią polskiego życia publicznego: od działalności edukacyjno-naukowej (pokazy historyczne, wystawy muzealne, warsztaty dawnych rzemiosł, wycieczki edukacyjne dla dzieci), poprzez komercyjną (sprzedaż wyrobów „z epoki”, komercyjne pokazy dla fi rm) aż po polityczną (np. Mateusz Piskorski, prawa ręka Andrzeja Leppera, szef szczecińskiej Samoobrony, jest byłym członkiem Rodzimej Wiary). Coraz częściej neopogaństwo przenika do popkultury (literatura fantasy czy oparte na niej gry komputerowe, na przykład Wiedźmin, książki Rafała Dębskiego, Pawła Rochali, Michała Krzywickiego i innych).
Neopoganie nie uniknęli problemów (zaplątanie we wrażliwe kwestie rasowości, oskarżenia – często niesprawiedliwe – ze strony Kościoła katolickiego, konflikty wewnętrzne), nadal daleko im do silnych grup neopogańskich w krajach skandynawskich, anglosaskich czy wschodniosłowiańskich, ale wydaje się, że znaleźli niezagospodarowaną dotąd w Polsce niszę i są częścią coraz bardziej wzmagającego się zjawiska sekularyzacji Polaków, czasem nazywanego repoganizacją…
SYMBOLE POLSKICH RODZIMOWIERCÓW
Swastyka – inaczej Swarga, Swarzyca, Swarożyca, Krzyż Thora, Svastika, dysk Słońca – jest symbolem wielu kultur, występowała na wszystkich pięciu kontynentach. Zawsze oznaczała przychylność bogów, dążenie do sukcesu, zwycięstwo w walce, dobre plony. Wyraz ten pochodzi z sanskrytu (su = dobrze, szczęście, i asti = jest; suasti/swasti = dosłownie: dobrze jest) i ma być formułką powitania w rodzaju salve, na zdar, na zdrowie. Jako symbol pozytywny używana była w hinduizmie, judaizmie, rodzimych religiach Słowian, Germanów, Azteków. Swastyka może mieć ramiona zgięte w prawo albo w lewo. Postać „prawoskrętna”, naśladująca kształtem ramion ruch Słońca (widziany z półkuli północnej Ziemi), kojarzona jest
Swastyki zdobiące kamienicę przy ul. Karmelickiej
w Krakowie (naprzeciw teatru Bagatela)
100 ALMA MATER
najczęściej z kultami solarnymi, jako symbol ognia i Słońca (krąg promieni), jest talizmanem przynoszącym szczęście, często też jest łączona z wiertakiem do rozniecania ognia. Swastyka z ramionami skierowanymi w lewo jest znakiem nocy i magii, emblematem straszliwej bogini Kali, żony Śiwy. Swastyka lewostronna (hakenkreuz) była też używana przez partię hitlerowską i Trzecią Rzeszę jako symbol rasy aryjskiej. Najstarsze malowidło, na którym występuje ten symbol, pochodzi z paleolitu (ma on przynajmniej 10 tysięcy lat). W naszym kraju pierwszą swastykę datuje się na okres neolitu, czyli cztery tysiące lat przed naszą erą. Do dziś jest jednym z najważniejszych symboli rodzimych kultur europejskich. Wśród Słowian była symbolem Swaroga, boga słońca. Zawsze okryta należytą czcią, rzeźbiona była na przedmiotach domowego użytku i broni. Góralski „niespodziany krzyż”, szczególnie popularny wśród zafascynowanych Tatrami twórców młodopolskich16, był symbolem obecnym w podhalańskich wierzeniach ludowych. Emblemat ten, nazywany niekiedy podhalanką, oficjalnie został wprowadzony 21 czerwca 1919 roku mocą ogłoszonego w tym dniu rozkazu ministra spraw wojskowych w poczet symboli wojskowych17.
Piktogram zwany Rękami Boga prawdopodobnie oznacza pojęcie boga najwyższego. Główny element symbolu stanowią cztery piorunowładne ręce, o pięciu lub sześciu palcach ułożonych w grzebień. Ramiona krzyża skierowane w cztery strony świata są wyrazem wszechwładności stwórcy, zwanego w rodzimej wierze Słowian Bogoświatem. Często w czterech polach pomiędzy ramionami Boga umieszczane są łamane krzyże, czyli swarzyce.
Spośród czterech swarzyc dwie mają ramiona zagięte pojedynczo, dwie posiadają na końcach podwójne zagięcie. To symbol dwoistości ognia niebiańskiego: swarzyce o pojedynczych zagięciach oznaczają Swaroga i jego syna Swarożyca, czyli bóstwa ognia, zaś te o podwójnym zagięciu można rozumieć jako symbole Peruna, ze względu na większą dynamikę rysunku – typową dla zjawiska burzy. Same ręce krzyża wraz z grzebieniami na ich zakończeniach można też przypisać jako atrybut boga gromów – mogą bowiem symbolizować deszcz i chmury typowe dla gwałtownych zjawisk atmosferycznych.
Toporzeł – symbol stworzony przez artystę Stanisława Szukalskiego, stanowi połączenie polskiego orła z obosiecznym toporem.
Dał nazwę współczesnemu wydawnictwu rozpowszechniającemu prace Zadrużan i innych ważnych dla środowiska neopogańskiego postaci. Toporzeł jest symbolem powstałego w 2006 roku Nacjonalistycznego Stowarzyszenia „Zadruga”, a wraz z koroną – Unii Społeczno-Narodowej. Pojawia się również w zinach neopogańskich (np. Lechia Stragona, Żywioł).
Posąg Światowida ze Zbrucza to kamienny posąg z XI wieku odnaleziony w 1848 roku (obecnie w Muzeum Archeologicznym w Krakowie). Jego wizerunek często wykorzystywany jest przez polskich rodzimowierców – jako rzeźba wykorzystywana podczas obrzędów, zawieszka noszona na szyi jako talizman, w wersji grafi cznej jako symbol grupy etc. Powszechnie uważany jest za ikonografi czne wyobrażenie wszechświata: idea modelu kosmosu jako osi znajdowała konkretyzację w różnych kulturach w postaci słupa, kolumny, góry czy drzewa, które miałyby stać pośrodku świata i swym wierzchołkiem wspierać kopułę niebios. I tak, posąg podzielony jest na trzy poziomy, z których górny ma przedstawiać sferę niebiańską (boską), środkowy – ziemską (ludzką), dolny – zaświaty. Według innej koncepcji strefy te przedstawiają Nawię, Prawię i Jawię czy też określa się słup jako hymn w kamieniu ku czci Słońca i doszukuje się sensu przy wcześniejszym zorientowaniu ścian słupa względem stron świata. RKP rozumie cztery twarze posągu jako różne aspekty boga – pierwiastek męski i żeński, dom, urodzaj, waleczność i mistycyzm, które są jednością.
Okrzyk „Sława!” używany jest przez rodzimowierców polskich zarówno podczas obrzędów (na cześć bogów), toastów, jak i w życiu codziennym (np. jako powitanie). Taką nazwę ma również periodyk Rodowego Wiecu Słowiańskiego (co wskazuje na używanie tego słowa także przez neopogan z innych krajów słowiańskich).
Zawołanie to ma już długą tradycję w Polsce (np. używane było już w utworach romantycznych, Władysław Kołodziej stworzył symbol tzw. Kołomir, Jan Sas-Zubrzycki napisał pracę pod tym
tytułem).
Nauka polska nie pozostała obojętna na to zjawisko społeczno-religijne – wyrazem tego jest między innymi cykl konferencji naukowych organizowanych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Skupiają one zarówno zasłużonych „weteranów” nauki (m.in. dr Leonard Pełka, prof. Ryszard Ignacy Danka, prof. Jacek M. Majchrowski), młodych, rozpoczynających karierę naukowców, ale również przedstawicieli samych grup neopogańskich.
Tegoroczna konferencja, która odbyła się w dniach 19–20 marca w Bibliotece Jagiellońskiej, zaskoczyła szerokim spektrum tematów oraz towarzyszącą wystawą zbiorów bibliotecznych oraz dzieł plastycznych związanych z polskim neopogaństwem.
Wydaje się, że pierwsza konferencja (z 2008 roku) odegrała bardzo pozytywną rolę w badaniach nad neopogaństwem w Polsce, wyrywając je ze stagnacji i tkwieniu w momencie sprzed niemal piętnastu lat. Tegoroczna konferencja stała się okazją do przedstawienia efektów badań zainspirowanych Toporzeł w wersji używanej przez Nacjonalistyczne Stowarzyszenie „Zadruga”
Posąg Świętowita używany przez rodzimowierców krakowskich
wraz ze stanicą zimową i wiosenną
Stanisław Jakubowski – Jarowit (drzeworyt)
w Bogowie Słowian z 1933 r. Sama
tarcza z tego drzeworytu jest często wykorzystywana
przez rodzimowierców
ALMA MATER 101
dyskusjami na pierwszym spotkaniu. Najlepszym tego przykładem jest wystąpienie Alicji Barcikowskiej (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie) Autoportret polskich (neo)pogan, w którym przedstawiła wyniki swoich badań ankietowych przeprowadzonych wśród członków grup neopogańskich. Jest to bodaj pierwsze tego typu badanie w Polsce, które przedstawia – oprócz danych demograficznych18 – widzenie siebie przez samych neopogan. Oprócz problematycznych kwestii nazewnictwa, co do których ankieta wprowadza pewien porządek19, znajdujemy tu odpowiedź na pytanie, co jest najważniejsze w byciu neopoganinem dla samych zainteresowanych.
Okazuje się, że to przede wszystkim indywidualizm i możliwość dokonywania własnych, wolnych wyborów, a także stały rozwój duchowy.
To również bliskość i szacunek dla natury, dziedzictwa przodków, tradycji oraz kult bogów. Nie mniejsze znaczenie mają również etyka i wartości pogańskie. Jako najważniejsze przeszkody neopoganie z kolei wskazują nietolerancję otoczenia, trudności w kontaktach oraz własny brak aktywności. Ciekawe było również wystąpienie dr Doroty Ziętek (Instytut Religioznawstwa UJ), która mówiła o tożsamości nadawanej neopoganom przez katolików.
Tegoroczna konferencja bardzo szeroko podeszła do neopogaństwa w Polsce – obok rodzimowierstwa słowiańskiego mówiono również o wicca (Maciej Witulski, Instytut Religioznawstwa UJ; Anna Mazoń – Instytut Psychologii Stosowanej UJ), druidyzmie, a nawet o dosyć egzotycznych grupach, takich jak Misja Faraon (dr Szymon Beźnic, Instytut Religioznawstwa UJ). Nie mniej często skupiano się na środowiskach post-zadrużnych, działających na granicy religii i polityki. Agnieszka Gajda (Instytut Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ) przedstawiła działalność młodego, bo powstałego w 2006 roku, Nacjonalistycznego Stowarzyszenia „Zadruga”.
Ta organizacja polityczna może stanowić przykład dużego zróżnicowania programowego i zakresu działania polskich środowisk neopogańskich, które wbrew pozorom nie zawsze za główny cel obierają aktywność stricte religijną, ale bardzo często działają na niwie społecznej i politycznej. NS „Zadruga” jest skrajnie nacjonalistyczna, rasistowska, antychrześcijańska, a przy tym bardzo widoczna w internecie czy przy okazji manifestacji i akcji publicznych. Zbliżony do niego jest Zakon „Zadrugi” „Północny Wilk”, o którym mówił Mariusz Filip (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM). Jednak w żadnym przypadku nie można w ten sposób postrzegać wszystkich środowisk neopogańskich w Polsce.
Pozytywem drugiej konferencji naukowej Neopogaństwo w Polsce było poruszenie tematów do tej pory „nietkniętych”: dr Tomasz Szczepański (przewodniczący Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”) przedstawił sytuację środowiska rodzimowierczego w PRL w latach 1956–1989, dr Piotr Wiench (Katedra Socjologii SGGW) porównywał Rodzimą Wiarę i hinduizm, Maciej Bednarek mówił o obecności neopogan w internecie, Igor Górewicz (wojewoda Drużyny Grodu Trzygłowa, zastępca naczelnika Rodzimej Wiary) o Rodowym Wiecu Słowiańskim i uczestnictwie w nim Rodzimej Wiary, a dr Anna Olszewska badała obecność ikony Światowida w polskim neopogaństwie i szerzej w polskiej kulturze, a także wyznaczniki jej świętości. Wartościowe również były referaty zasłużonych dla polskiej
nauki, a dla badań nad neopogaństwem szczególnie, dr. Leonarda J. Pełki (Przeszłość w teraźniejszości.
Refl eksje nad śladami wierzeń słowiańskich w kulturze polskiej), naczelnika Rodzimej Wiary dr. Stanisława Potrzebowskiego (Rodzimowiercza tożsamość i jej źródła) czy dr. Zdzisława Słowińskiego (Neopogaństwo a symulakry), który udowadniał, że można stworzyć współczesne zaplecze intelektualne dla polskiego neopogaństwa. Dużym zainteresowaniem cieszyły się wystąpienia dotyczące neopogaństwa w innych krajach: działalność Ásatrú w Danii przybliżyła Michalina Biel, wpływ neopogan na kulturę popularną w Rosji analizowała Anna Zaczkowska (Instytut Religioznawstwa UJ), a o sytuacji grup neopogańskich w Czechach mówiła Anna Marie Dostàlova (Uniwersytet Karola w Pradze).
Efektem drugiej konferencji naukowej Neopogaństwo w Polsce będzie opublikowany do końca 2009 roku tom, w którym znajdą się niemal wszystkie referaty. Już teraz dostępny jest tom pokonferencyjny z pierwszej konferencji, który określany jest jako najlepsza publikacja na temat rodzimowierstwa, jaka dotąd pojawiła się na polskim rynku (Neopogaństwo w Polsce pod red. A. Gajdy i J.M. Majchrowskiego, „Państwo i Społeczeństwo” nr 4, 2008, rok VIII, Kraków 2008). Miejmy nadzieję, że również materiały z tegorocznej konferencji nie zawiodą czytelników.
Lech Emfazy Stefański – RKP – Wyrocznia słowiańska: książka i karty do wróżb słowiańskich
♦
1 Neopogaństwo – współczesne systemy wierzeń odwołujących się zarówno do etnicznej religii danego regionu lub kraju, jak i powstałych współcześnie, całkowicie od podstaw, ale mimo to posiadające ogólne cechy pogańskie – np. będące klasyfi kowane jako politeizm.
2 Autorka omawia w niniejszym tekście tzw. neopogaństwo etniczne, tzn. odwołujące się do rodzimej, słowiańskiej religii. Tekst pomija nurty etnicznego neopogaństwa niesłowiańskiego (np. Àsatrù) czy bliższe New Age.
3 Poganin było określeniem pejoratywnym od łac. paganus – wiejski (a więc w ten sposób nazywano mieszkańców obszarów wiejskich, wieśniaków).
4 Z. Dołęga-Chodakowski, O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem i inne pisma, Wrocław 1999.
5 Ibidem.
6 Szukalski, zwany też Stachem z Warty, powołał w 1929 r. Szczep Rogate Serce, który miał nastawienie wręcz kontrkulturowe, godzące w establishment. Wszyscy członkowie byli młodzi – Szukalski uważał, że „starzy” po 30. roku życia nie mają siły, by walczyć o swe ideały. Motto Szczepu brzmiało: „Miłować i walczyć”. Członkowie przybierali
miana, czyli słowiańskie imiona przedchrześcijańskie, które często były neologizmami (np. Daromyśl, Gromikłam, Słońcesław, Ziemitrud). W dorobku artystycznym Stacha szczególne znaczenie dla rodzimowierców ma Toporzeł. Szukalskiego mimo wszystko trudno uznać za „klasycznego” rodzimego poganina. Wprawdzie był zdeklarowanym antyklerykałem, nawet przez krótki czas był członkiem „Zadrugi” Jana Stachniuka (liczne nieporozumienia między tymi dwiema silnymi osobowościami doprowadziły do zakończenia ich współpracy), jednak nie godził się na negowanie katolickiego systemu wartości i próbował go połączyć ze swoją koncepcją Światowida.
7 Zadruga to zarówno wiejska wspólnota rodowa, funkcjonująca w południowej Słowiańszczyźnie jeszcze w początkach XX w., jak i staropolski system wspólnego gospodarowania i współżycia, wykształcony w epoce przedchrześcijańskiej.
8 J. Stachniuk, Człowieczeństwo i kultura, Poznań 1946, s. 10.
9 Wspakultura to całokształt przeszkód, które napotyka ewolucja ku wspólnocie tworzącej; to według prof. Czawnowskiego układ wskazań i zabiegów psychotechnicznych mających na celu maksymalne stłumienie naturalnych dążeń ludzkich i pogrążenie człowieka w absolutnej obojętności, aby zapewnić mu jego osobisty spokój duchowy (G. Rowiński, M. Purzycka, Inne niebo czy w sieci szalonego proroka: nowe ruchy i sekty religijne w Polsce, Warszawa 1998, s. 168). Wspakultura składa się z sześciu pierwiastków: personalizmu, wszechmiłości, moralizmu, spirytualizmu, nihilizmu i hedonizmu, które najpełniej objawiają się w wielkich religiach uniwersalistycznych, a szczególnie w totalnej wspakulturze krzyża, czyli chrześcijaństwie.
10 Mit wspólnoty tworzącej to właściwa kierunkowa wzrostu narodu, wspólnota tworząca jest kolejnym szczeblem rozwoju człowieczeństwa, „tak jak motyl dalszym etapem poczwarki”, jej osią centralną jest kreacja duchowa, której treścią musi być doznawanie swego „ja” jako elementu spełniającego się dzieła kultury. […] poza „ja”, składającym się z kilkunastu tysięcy dni trwania i nieuniknionej śmierci, istnieje olbrzymi świat dzieła kultury i historii. Wobec tego dzieła możemy zając postawę obojętną, i wówczas staczamy się ku wspakulturze, lub też aktywną […] i przez pełne, ekstatyczne wręcz doznawanie istoty bytu umożliwić stawanie się wspólnoty tworzącej (J. Stachniuk, Człowieczeństwo i kultura, Poznań 1946, s. 259–265).
11 A. Wacyk, Filozofia polska ZADRUGA, Wrocław 1994, s. 34.
12 Ibidem.
13 Co więcej, odrodzona wspólnota tworząca Słowian ma być awangardą rewolucji człowieczej, obejmującej 90 procent ludzkości dziś jeszcze sparaliżowanej bezdziejami. Indje, Chiny, przeważająca część Europy […]. Od świeżości emocjonalnej, odwagi myśli i czynu kierujących warstw w Słowiańszczyźnie zależy, czy rozsnuwające się horyzonty rewolucji człowieczej zapłodnią wolę do tytanicznego dzieła zapoczątkowania i ukształtowania nowej wspaniałej ery (J. Stachniuk, Człowieczeństwo i kultura, Poznań 1946, s. 269).
14 Por. J. Tomasiewicz, Jan Stachniuk – nazista czy „narodowy bolszewik?”, „Żaden” nr 15, wiosna 1997.
15 Tego określenia użył sam Stachniuk w zarysie programu „Ideograf” z 1945 r.
16 Stanisław Radzikowski, lekarz i badacz przeszłości Podhala, umieszczał swargę przy swoich podpisach i na wizytówkach. Swastykami znaczył w Tatrach nowe szlaki kompozytor Mieczysław Karłowicz i takiż znak widnieje na kamieniu ustawionym w miejscu, gdzie znaleziono jego ciało.
17 Por. „Swarzyca”, Siecech, portal Swarga – symbole magiczne Słowian (www. swarga.za.pl); Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, tom 6, Warszawa 1997, s. 130; W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 2000, s. 359–361.
18 Okazuje się, że kobiety w polskich środowiskach neopogańskich stanowią 39,5 procent „populacji”, większość polskich neopogan – prawie 86 procent – jest młoda (do 35 lat), mieszka w dużych lub średnich miastach (ok. 77 procent) oraz legitymuje się lub jest w trakcie zdobywania wyższego wykształcenia (71,7 procent). Co ciekawe, bardzo zbieżne wyniki uzyskała Anna Marie Dostàlova, badając neopogan w Czechach. Warto zaznaczyć, że badanie zostało przeprowadzone przez internet na grupie 177 osób, trudno więc orzekać o jego bezwzględnej reprezentatywności.
19 Szerzej na temat definicji oraz struktur w polskim neopogaństwie mówił Scott Simpson (Instytut Religioznawstwa UJ).
Marian Wawrzeniecki – Ofiara
Spojrzenia nr 128 Waszyngton
Izydor Jablonski znotowal, ze Matejko „nie znosil <<martwego plotna>>.”
Wawrzeniecki tak to fachowo komentuje:
Wiadomo, ze Wlosi, kraj wielkiej tradycji malarskiej uzywaja plocien
gruntowanych <<w pewnym tonie>>, „szarych” mianowicie. Lenbach juz w
fabryce zamawial „grunt lenbachowski”, Whistler uznawal tylko grunt
srebrno-szary. I dodaje:
„Bialy grunt plotna, potrzebny impresjonistom dla podniesienia blasku
farby, <<jest zupelnie nieodpowiedni>> i artysta musi sie go spiesznie
wyzbyc, zanim mysl swoja jako tako na plotnie zaznaczona zobaczy”.
Impresjonisci byli w wieku Matejki, Cezanne, ktory czasem tu i tam biale
plotno zostawial, byl niemalze jego rowiesnikiem.
Zauwazmy, ze obaj byli dosc nieokrzesanymi prowincjuszami i, jak o tym
swiadcza wczesne prace Cezanne’a wyszli z dosc podobnego kregu
prowincjonalnych obsesji, lekow i fantazmatow. Roznica polegala na tym,
ze w czasie wojny francusko-pruskiej 1870 roku Cezanne „pracowal duzo
nad motywem z Estaque” i dal poczatek kubizmowi, Matejko w roku 1863
przewozil przez galicyjska granice chlopska furka bron dla powstancow,
malowal <<Polonie>>, a kiedy znalazl sie juz w Paryzu, „smutny swoj
wzrok obracal w strone Wawelu”. I dal poczatek malarstwu, ktorego
najwybitniejszymi przedstawicielami byli Maurycy Gotlieb i Jacek
Malczewski, Wyspianski i – zapewne – Witkacy, Kantor, Brzozowski,
Nowosielski, i ci, ktorzy dzis jeszcze ich droge kontynuuja. <<Suum
cuique.>>
Marian Wawrzeniecki – Z teki kompozycji do obrazów – 79 rysunków z lat 1919 – 1923
Art & Slavic Neo-Paganism
Like in the Baltic countries, the interest in the pagan past manifested itself in Poland in the inter-war period. Pagan traditions became inspiration for art. A forerunner of this artistic stream was Marian Wawrzeniecki, author of numerous graphics devoted to paganism.
The most creative artist interested in paganism was Stanislaw Szukalski, son of a blacksmith and ĂŠmigrĂŠ from the town of Warta, born in 1893. Grown up in the USA he was sent by his father to study art in Cracow, Poland. His unique and imaginative style has drew much from pagan and folk tradition. He created a circle of his disciples, known as „Tribe of Haughty Heart”, which issued a magazine called „Krak” (a name of legendary Polish count, founder of Kraków – Cracow). Just before the outbreak of the WW II Szukalski went back to the USA and he lived there until his death in 1987. His ashes has been placed, according to his will, at the feet of one of the sculptures on the Easter Island.
Similar interests can be found in paintings and graphics of Zofia Stryjeńska. Looking for inspiration in the Polish folklore she tried to portray Slavic deities and depict traditional festivities.
The interest in paganism was not limited to the artistic circles. It began to manifest itself in the form of a social movement. The leader of this movement was Jan Stachniuk, born 1905 in Kowel. After completing his university studies in economy he began to publish books presenting his views on paganism. In 1937 he founded a pagan magazine „Zadruga”.
An interesting trait of Stachniuk’s thought is sacralisation of intellectual creativity and the cult of a cosmic energy, which manifests itself in strong will. According to Stachniuk, one cannot obtain prosperity by prayer and the success depends on one’s own efforts and active, creative attitude towards one’s life. It resembles in some way a protestant ethos.
In Poland there are still living collaborators of Stachniuk from the pre-war time. A group of former members of „Zadruga” lives now in Wroclaw and publishes a series of books on paganism in their own publishing house „Toporzel”. One of members of this group is Antoni Wacyk. In his book on Polish philosophy he underscores the personal dimension of the religious experience, which should preclude any forms of demonstrativness or any mediating role of professional priests between people and the sacred. A pagan religion, according to him, should concentrate on a mystical experience. Wacyk urges also for revision of the national history, pointing out that historians tend to glorify losers.
A neopagan group influenced by „Zadruga”, „Association of Indigenous Faith”, has been founded in Wroclaw by a right-wing pagan Jerzy Potrzebowski.
The legacy of „Zadruga” can be also found in the journal „Zywiol” appearing in Warsaw. Its editor, Andrzej Wylotek, belongs to the nationalist brand of paganism, claims to be close to the ideas of the French New Right with Alain de Benoist and is active on the political scene as a member of a nationalist party „Social-National Union”.
Olej, płótno; 55 x 30
Sygnowany l.d.: Stanisław Wocjan 1963
Na krośnie: „W ŚWIĄTYNI ŚWIATOWIDA” | STANISŁAW WOCJAN 1963 | dwukrotnie data 1963 oraz daty miesięczne od 23 VIII do 25 X
Stanisław Wocjan
(ur. 10 maja 1903 w Warszawie, zm. 4 października 1974 w Świdrze, obecnej dzielnicy Otwocka) – polski artysta malarz, przedstawiciel nurtu klasycznego realizmu, uczeń Mariana Wawrzenieckiego, wykładał Geometrię Wykreślną na Wydziale Elektrycznym i Łączności (później Elektroniki i Zakładu Konstrukcji Urządzeń Elektrycznych ) Politechniki Warszawskiej.
Stanisław Wocjan syn Jana i Aleksandry urodził się w roku 1903 w rodzinie z arystokratyczno-rycerskimi książąt z Arpadów (Vuosian A.D. 1001, 1160 Hubebanus de Vossyan) szlacheckimi i inteligenckimi tradycjami. Odebrał wykształcenie w Państwowej Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda w Warszawie – absolwenci szkoły otrzymali tytuł inżyniera.
Bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej, od roku akademickiego 1945/1946 uczestniczył w odbudowie i organizacji Politechniki Warszawskiej. Pracował na Wydziale Elektrycznym PW, początkowo jako asystent. Prowadził jako profesor wykłady z geometrii wykreślnej i rysunku technicznego. W latach 60. XX wieku kierował Zakładem Podstaw Konstrukcji i Geometrii Wykreślnej PW. W roku 1970 przeszedł na emeryturę.
Stanisław Wocjan – Rombotowa sosna nad Świdrem
Stanisław Wocjan był autorem książek z dziedziny rysunku technicznego i geometrii wykreślnej, w tym podręczników akademickich oraz podręczników dla szkół zawodowych. Opracował monografię o swoim mistrzu i nauczycielu malarstwa Wspomnienia o Marianie Wawrzenieckim 1863-1943, zaś w roku 1962 wydał książkę Marian Wawrzeniecki (1863-1943), malarz i wolnomyśliciel.
Miał żonę, Stanisławę, pochodzącą z rodziny hrabiowskiej Hołoga, oraz syna, Juliusza, profesora neurochirurgii.
profesor Stanisław Wocjan
Malarstwo i działalność artystyczna
Stanisław Wocjan rozpoczął naukę malarstwa na niedzielnych kursach w Szkole Zdobnictwa i Malarstwa w Warszawie, gdzie kształcił się w latach 1921-1922. Od roku 1923 do 1924 kontynuował naukę w Szkole Sztuk Pięknych im. Wojciecha Gersona. W roku 1925 rozpoczął kształcenie pod kierunkiem Mariana Wawrzenieckiego, ucznia Jana Matejki. Nauka, trwająca do roku 1930, przerodziła się później we współpracę i przyjaźń artystów, zainteresowała Wocjana kulturą i religią Słowian, do której często nawiązywał w późniejszej twórczości. W roku 1936 Wocjan odbył szereg podróży zagranicznych (Rzym, Florencja, Paryż, Norymberga, Monachium, Drezno, Praga, Wiedeń), podczas których poznał osobiście Antoniego Madeyskiego oraz studiował sztukę klasyków: Paolo Caliari (Paolo Veronese), Leonarda da Vinci, Michała Anioła, a także romantyków: Delacroix, Laurensa, Chavannes’a. Ukształtowało to Wocjana jako malarza nurtu klasycznego realizmu, wyraźnie odcinającego się od abstrakcyjnych kierunków w sztuce.
Stanisław Wocjan – Pogrzeb wodza Polan
Pierwsze prace Stanisława Wocjana wystawiane były w Salonie Sztuki Stefana Kulikowskiego od roku 1926. Jego prace, inspirowane twórczością Fryderyka Chopina, wystawione zostały w ramach Salonu Dorocznego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w roku 1931. Od tego czasu jego obrazy regularnie pojawiały się w Zachęcie. W roku 1934 tryptyk Wocjana Odwieczne pieśni Karłowicza został wyróżniony podczas Salonu Dorocznego, sam Wocjan otrzymał zaś tytuł członka rzeczywistego artysty Towarzystwa.
Niemal wszystkie prace Stanisława Wocjana sprzed II wojny światowej uległy zniszczeniu podczas Powstania Warszawskiego.
Po wojnie Stanisław Wocjan przystąpił do Związku Polskich Artystów Plastyków w roku 1945. Od roku 1946 aktywnie działał w środowisku artystycznym, organizując wraz z Zygmuntem Badowskim grupę Związku Artystów Niezależnych. Zorganizował wystawę prac grupy w roku 1947 w Sali Wysokich Napięć Politechniki Warszawskiej. Podobne wystawy zorganizowano jeszcze dwukrotnie, po czym grupa, pozostająca w opozycji do wprowadzanego socrealizmu, uległa rozwiązaniu. W tym okresie Wocjan, podobnie jak inni artyści, zmuszony jest do zaprzestania publicznego wystawiania obrazów.
W roku 1947 opublikował manifest artystyczny Odrodzenie przyjdzie, w którym popierał sztukę klasyczną i odcinał się od awangardy.
W roku 1956 udało mu się ponownie zorganizować środowisko artystyczne. Pragnieniem Wocjana była reaktywacja przedwojennego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, Ministerstwo Kultury i Sztuki wyraziło jednak zgodę na powołanie organizacji pod nazwą Towarzystwo Sztuk Pięknych w Warszawie.
Malarstwo Stanisława Wocjana należało do nurtu realistycznego. Artysta nie uznawał abstrakcji jako formy wyrazu. Jego obrazy cechowała bogata kolorystyka oraz duża dekoracyjność. Widoczne są nawiązania do nauczyciela, Mariana Wawrzenieckiego, jak i jego mistrza, Jana Matejki, zarówno w technice, jak i tematyce.
W jego twórczości można wyróżnić cykl obrazów przedstawiających kulturę starożytnych Słowian, ich wierzenia i obrzędy, oparte na wiedzy archeologicznej i etnograficznej. W swoich dziełach nawiązywał także do wierzeń cywilizacji greckiej i rzymskiej. Kolejny, znaczący cykl to obrazy-ilustracje do utworów muzycznych, zwłaszcza Chopina, ale też innych kompozytorów.
W cyklu historycznym ujął zarówno ważne wydarzenia z historii Polski (m.in. powstanie Kościuszki), jak i Europy. Wocjan stworzył też szereg obrazów o tematyce wojennej, inspirowanych okrucieństwami II wojny światowej, zwłaszcza Powstania Warszawskiego.
Stanisław Wocjan – U Świętego Dębu 1964
Ze wspomnień prof. dr hab. J.L. Jakubowskiego o prof. St. Wocjanie:
„ … skąd artysta malarz na Wydziale Elektrycznym? Otóż Wocjan miał za sobą studia techniczne i był specjalistą od kreśleń technicznych. Jako malarz był uczniem Mariana Wawrzenieckiego, reprezentanta klasycznego kierunku malarstwa, a jego ideałem był Jan Matejko. Jest zrozumiałe, że nie mógł on pogodzić się z kierunkiem socrealizmu w sztuce i zwalczał go namiętnie. Na tym tle wszedł w kolizję ze Związkiem Zawodowym Plastyków i okresowo bywał pozbawiany możliwości wystawienia obrazów, a nawet przydziału farb i płótna. Jako miłośnik malarstwa Wocjana pomagałem mu w organizowaniu w dużej auli Politechniki wystaw prac członków Związku Artystów Niezależnych, którego był animatorem (były to lata 1947 i 1949). … gdy w czasie Powstania Warszawskiego nasza Stolica legła w gruzach, gdy zburzeniu uległa Politechnika, gdy płomienie zniszczyły Twą pracownię z jej bezcennymi płótnami, nie załamałeś się. Jako gorący patriota zrozumiałeś, że Ojczyzna bardziej potrzebowała wtedy techniki niż sztuki. I jako wybitny specjalista, poświęciłeś się nauczaniu młodzieży akademickiej rysunku technicznego.
Ty, Mistrz barwy i kształtu, przekazywałeś swą wiedzę w fakturze czarno-białej, w fakturze czarnych linii na białym tle. Dziś kilka tysięcy inżynierów może być dumnych z tego, że ich profesor był Artystą, który kreślenia techniczne wywodził od rysunków Leonarda da Vinci.
Wiem, że Twoja wybitna działalność profesorska to tylko jeden z liści do wieńca chwały. Ty, Wizjoner barw, świateł i cieni, przejdziesz do historii kultury i sztuki polskiej przede wszystkim jako Artysta, który potrafił przelać na płótno nostalgię i czar utworów Szopena. Toteż śmiało mógłbyś powiedzieć: Non omnis moriar…”.
Na fot. 3. przedstawiono przykładowe prace malarskie prof. St. Wocjana – Odwieczne pieśni Karłowicza
oraz wykonany przez Niego Exlibris do książki prof. J. L. Jakubowskiego.
Informacja o powstaniu grupy plastyków „Zachęta”,
opublikowana przez Express Wieczorny 27 grudnia 1956 roku.
Było to spotkanie zapomnianych malarzy… W uroczystej sali posiedzeń
Senatu Warszawskiej Politechniki zasiedli niecodzienni goście. Zza
prezydialnego stołu mówili ludzie znani, o których pamiętają w Warszawie
tylko miłośnicy sztuki i z urzędu… Związek Polskich Artystów Plastyków.
Prawie sto lat temu powstało w Warszawie Towarzystwo Zachęty do
Sztuk Pięknych – piękną tę tradycję podtrzymywała przed wojną „Zachęta”.
Należało do niej wielu znanych malarzy i warszawscy miłośnicy sztuki.
Aby w dalszym ciągu kultywować tę tradycję. aby do głosu doszła
starsza realistyczna szkoła warszawskich malarzy — na zebraniu w
Politechnice powstała nowa grupa artystów-plastyków — „Zachęta”.
Na czele „Zachęty” stanął artysta-malarz Stanisław Zawadzki — uczeń
Gersona. Do zarządu weszli również malarze: Stanisław Wocjan i Szczepan
Skorupka. O programie i zadaniach „Zachęty” rozmawiamy z nowowybranym
zarządem. A więc głos ma Stanisław Wocjan:
Nie wszyscy są miłośnikami impresjonizmu i innych stylów współczesnego
malarstwa. Wielu ludzi chętnie wspo mina obrazy, których niewiele jest w
Desie. Chodzi o dzieła malarzy-realistów. Poprzez naszą działalność chcemy
ułatwić miłośnikom sztuki kupowanie dzieł malarzy starszego pokolenia,
którzy reprezentują realizm. Będziemy organizować kiermasze i wystawy. M.
in. planujemy zorganizowanie większe j wystawy prac w ciągu najbliższych
kilku miesięcy — w auli Politechniki.
— A co jest pańską specjalnością?
— Przede wszystkim olej, dzieła o tematyce historycznej: ilustracje
muzyki Chopina „Wiosna Ludów”, tryptyk ,,Odwieczna pieśń” Kasprowicza.
Staram się, aby obrazy moje cechowała nastrojowość, aby miały dużo światła.
Ostatnio swoje obrazy wystawiałem na znanej wystawie „Niezależnych” … w
1947 r.
Stanisława Wocjan – z domu Hołoga, żona Stanisława Wocjana
Warto pamietać, że nad Świdrem, gdzie żył, mieszkał i głosił Wiarę Przyrodzoną Stanisław Wocjan ze Stanisławą Wocjanową z Hołogów, w Głupiance znajduje się słynna z nieprzerwanego działania od czasów pogańskich przed Chrztem Polski – Świątynia Światła Świata – Joście
toczą się nawet wewnątrz samego środowiska, staje się
w Polsce coraz mniej egzotyczne i marginalne. Po blisko dwóch
dekadach ofi cjalnego funkcjonowania niemal niepostrzeżenie
wdarło się do polskiego życia publicznego: od działalności edukacyjno-
naukowej, poprzez komercyjną aż po polityczną. Ale
czym ono właściwie jest?
Pierwsze narzucające się skojarzenia – które
nadal pokutują wśród polskiego społeczeństwa
– to satanizm, sekciarstwo, okultyzm. Prawda jest
jednak inna. Neopoganie to ludzie poszukujący
źródeł duchowości w wierzeniach i kulturze
przedchrześcijańskich przodków2. Bierze się to
z założenia, że religią najlepiej zespoloną z duszą
Słowianina jest… religia słowiańska. Tym
bardziej że religie naturalne – a taką jest wiara
dawnych Słowian – wypływają z przyrody i są z nią
nierozerwalnie związane, czego najbardziej brakuje
neopoganom we współcześnie dominujących religiach
monoteistycznych. Nazywani są neopoganami, poganami,
ale sami najczęściej wybierają określenie rodzimowiercy – od
rodzimej, odwiecznej wiary3.
Nurt ten ma w Polsce bogatą tradycję – zarówno fi lozofi czną,
artystyczną, jak i naukową. Słowiańszczyzna zainteresowała Polaków
już w XVI wieku – tak współczesna (relacje o słowiańskich
sąsiadach, np. Czechach), jak i pierwotna, legendarna, która po
części przetrwała i żyła wśród ludu (Pieśń świętojańska o Sobótce
czy O Lechu i Czechu historia naganiona Jana Kochanowskiego).
Jednak apogeum owe fascynacje osiągają u schyłku XVIII,
a szczególnie w XIX wieku, kiedy narody europejskie
zaczynają szukać swojej tożsamości i podstaw bytu
narodowego. Wtedy to słowianofi le sformułowali
zalążki idei neopogaństwa słowiańskiego, powiązanego
z folklorem i wierzeniami ludowymi
oraz (w Polsce) z dążeniami niepodległościowymi.
Szczególną rolę odegrał tu Zorian Dołęga-
-Chodakowski (1784–1827) i jego rozprawa
z 1818 roku O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem.
Opisywał on pogańską Arkadię słowiańską,
swoistą „utopię retrospektywną”, która
upadła pod naporem obcej kultury chrystusowej,
przybyłej z Bliskiego Wschodu. Od momentu,
w którym Krzyż święty wznosić się począł wśród
rozległej i podzielonej Sławiańszczyzny4, w Polsce
współistnieją dwie cywilizacje: piastowska
– będąca kontynuacją pradawnej kultury, która
przetrwała wśród prostych chłopów, oraz łacińska
– zapożyczona z zagranicy przez wyższe klasy. Chodakowski
postawił tezę, że przyjęcie chrześcijaństwa spowodowało osłabienie
siły i jedności krajów słowiańskich oraz zahamowało ich
rozwój kulturowy.
Czas przyszły wyjaśni tę prawdę, że od wczesnego polania
nas wodą zaczęły się zmywać wszystkie cechy nas znamionujące,
osłabiał w wielu naszych stronach duch niepodległy i kształcąc się
na wzór obcy, staliśmy się na koniec sobie samym cudzymi5.
NEOPOGAŃSTWO W POLSCE
Inspiracji do odbudowania polskiej tożsamości i odrodzenia
rodzimej tradycji doszukiwał się w pozostałościach po słowiańskiej
kulturze, ukrytych i często przesłoniętych chrześcijańską
zasłoną w herbach, pieśniach i obrzędach. Postulował on także
repoganizację wszystkich krajów słowiańskich, co miało uczynić
z nich duchowego lidera Europy. Chodakowski inspirował wielkich
polskich twórców romantyzmu i Młodej Polski, między
innymi Adama Mickiewicza, Cypriana Kamila Norwida,
Józefa Ignacego Kraszewskiego czy Stanisława
Wyspiańskiego. Ale Słowiańszczyzna czasów
pogańskich stała się wyznacznikiem również
dla myślicieli politycznych pokroju Joachima
Lelewela, Karola Libelta, Jędrzeja Moraczewskiego,
Wawrzyńca Surowieckiego czy fi lozofa
Bronisława Trentowskiego.
Wielu artystów plastyków Młodej Polski
czerpało z pogańskiej Słowiańszczyzny pełnymi
garściami. Żadna inna epoka w polskiej kulturze
tak silnie nie wykorzystywała wątków pogańskich.
Motywy zaczerpnięte ze słowiańskiej mitologii, archeologiczne
odkrycia ówczesnych badaczy, bohaterowie historycznych legend
wypełniają dzieła fi n de siècle’u. Inteligencja krakowska
fascynowała się życiem chłopów z Podhala, nierzadkie stały
się mieszane małżeństwa czy chociażby mówienie gwarą przez
przedstawicieli wyższych sfer, legitymujących się, bądź co bądź,
wykształceniem akademickim.
Te fascynacje nabierają powagi w okresie dwudziestolecia
międzywojennego. Artyści nie tylko inspirowali się Słowiańszczyzną
pogańską, oni chcieli aktywnie włączyć się w odbudowę
państwa polskiego poprzez ożywienie kultury prasłowiańskiej
i włączenie jej ducha w nową kulturę narodową.
Do najważniejszych twórców tych czasów
należą: Marian Wawrzeniecki, Zofi a Stryjeńska,
Stanisław Jakubowski i Stanisław Szukalski6.
W literaturze omawiane wątki wykorzystują
między innymi Leopold Staff, Julian Tuwim, po
wojnie Zofi a Kossak-Szczucka, Paweł Jasienica,
Karol Bunsch, Zbigniew Nienacki.
Myślicielem, który w największym stopniu
wpłynął na polskie neopogaństwo i nadał mu
szczególny charakter, był Jan Stoigniew Stachniuk
i założona przez niego grupa „Zadruga”7.
W swych nowatorskich pracach przedstawił
spójny system fi lozofi czny, który nazwał kulturalizmem
czy panteizmem ewolucyjnym. Zasadza
się on na przekonaniu, że kultura jako proces
reorganizacji ładu naturalnego świata prowadzi
do narastania mocy woli tworzycielskiej, czyli
wszechobecnej w świecie czynnej energii kosmicznej. Obecność
woli tworzycielskiej sprawia, że człowiek doznaje organicznej
jedności świata, ewoluującego ku wyższym formom (panteizm
ewolucyjny). Człowiek jako jedyny posiada zdolność tworzenia,
czyli wiązania żywiołów psychiki ludzkiej z żywiołami natury
w taki sposób, że powstaje nowy i potężny kształt mocy, temuż człowiekowi
podległy. Moglibyśmy go nazwać pierwiastkiem albo geniuszem
rekonstrukcji ładu naturalnego świata8. Głównym celem
Denar Mieszka I
Godłem Rodzimej Wiary jest prastare
wyobrażenie złotego Słońca
na błękitnym tle – początkowo była
to właśnie swastyka, ale z powodu
kontrowersji, które ten symbol wywołuje,
zmieniono ją na krzyż trójramienny
(triskelion, trystyka)
98 ALMA MATER
„Zadrugi” miało być wytworzenie nowej świadomości narodu,
uwolnionej od elementów wspakulturowych9. Zdaniem Stachniuka
podstaw tego światopoglądu należy szukać u słowiańskich
Prapolaków. Religia neopogańska nie miała być przenoszeniem
w XX wiek zapomnianych obrzędów, ale miała stanowić silne
spoiwo społeczne. Wspólnota religijna miała być wyprzedzeniem
narodowej wspólnoty tworzącej10. Odkatoliczyć, unarodowić,
dowartościować Polaka!11 – to naczelne hasło Zadrugi obrazuje
podejście do wspakulturowego katolicyzmu
polskiego oraz znaczenie odcięcia od niego.
Katolicyzm zniszczył Polaka Słowianina
i zastąpił go jednostką wspakulturową, zwaną
przez Stachniuka Polakatolikiem. Na Skargowym
„Pierwej wiecznej ojczyzny nabywać
niż doczesnej” wyhodowano w ciągu wieków
pokolenia Polakatolika. I wyhodowano okaz
umysłowo tępy, emocjonalnie przygaszony,
typ dla potrzeb Kościoła katolickiego doskonale
znijaczony. Pokolenia mijają, typ wciąż
istnieje i trwa. […] Przeciwko tej rzeczywistości
bunt podniosła Zadruga. Obcej koncepcji
życia i myślenia, koncepcji antyhumanistycznej,
przeto antypolskiej, katolickiej, Zadruga
przeciwstawia godną człowieka koncepcję kulturową – polską
fi lozofi ę i polski mit narodowy!12. Ostra krytyka religii katolickiej
jest uzasadniana przez zadrużan tym, że jest ona obca biosowi
Polaków, że złamała ducha naszych słowiańskich przodków
oraz odpowiada za upadek i mierność Polski. Ale Zadruga to nie
jałowy antyklerykalizm, to uderzenie wprost w katolicyzm jako
obcą Polakom chrześcijańską koncepcję kulturową, a nie tylko
religijną. Zmiana świadomości religijnej ma stanowić pierwszy
krok na drodze przemian światopoglądowych, których ukoronowaniem
miała być wspólnota tworząca13. Właściwą koncepcję
narodu można budować tylko w oparciu
o oryginalny system religijny, nawiązujący
do prasłowiańskich korzeni.
Wychodząc z nacjonalistycznych i przeciwnych
marksizmowi przesłanek idealistycznych,
dochodził do podobnych co komuniści
wniosków w dziedzinie gospodarki.
Gdy doda się do tego panslawizm w polityce
międzynarodowej, łatwo zrozumieć, dlaczego
dla prawicy Zadruga była „komunistyczną
agenturą”. Z kolei lewica zarzucała jej faszyzm
i antysemityzm, mimo że Stachniuk
w Zagadnieniu totalitaryzmu poddał system
faszystowski (zarówno niemiecki, włoski,
japoński, portugalski, jak i sowiecki stalinizm)
druzgocącej krytyce, a w pracy Człowieczeństwo i kultura
dokonał ostatecznego rozrachunku z rasizmem. Na dodatek konsekwentna,
totalna krytyka i odrzucenie katolicyzmu negatywnie
nastawiały do „Zadrugi” także środowiska chrześcijańskie14.
Sporym problemem jest zakwalifi kowanie myśli zadrużańskiej.
Przyjęto kompromisowe określenie „nacjonal-komunistyczne”15,
jednak nie jest ono zbyt precyzyjne. Dodatkowo zaznaczyć należy,
że pogaństwo Stachniuka nie jest „standardowe” – opiera się na
naukowym światopoglądzie demokratejskim i monizmie fi lozofi
cznym, nie próbuje wskrzeszać wierzeń starosłowiańskich, ale
wrócić do pogańskiej przeszłości jako kolebki duchowej.
Innym ważnym przedwojennym środowiskiem neopogańskim
było Święte Koło Czcicieli Światowida / Lechickie Stowarzyszenie
Czcicieli Światowida, założone prawdopodobnie już w 1921
roku przez Władysława Kołodzieja. W latach 1946–1947 (do
administracyjnego nakazu zawieszenia działalności) funkcjonowało
w Łodzi Stowarzyszenie Lechitów „Sława”, mające swój
początek w ŚKCŚ / LSCŚ – wydało ono dwa roczniki „Kalendarza
Słowiańskiego” (Kołodziej starał się w oparciu o kalendarz
gregoriański odtworzyć przedchrześcijański
rok kultowy z głównymi świętami solarnymi,
nazwami miesięcy, imionami). Organizacja
była dość luźna i niezbyt liczna, mimo to
należały do niej znane osobistości, na przykład
prof. Jan Sas-Zubrzycki, poeta Tadeusz
Pietruszka, Józef Chobot, artyści Franciszek
Walczowski i Stanisław Wocjan. Obecnie
działające grupy neopogańskie w Polsce po
częstokroć używają tych samych symboli,
słownictwa czy systemu kalendarzowego, co
czciciele Światowida.
Przełomem dla omawianego zjawiska był
rok 1989 i demokratyczne przemiany, które miały
wtedy miejsce. Na podstawie nowego prawa
wyznaniowego związki wyznaniowe i kościoły mogą w Polsce swobodnie
funkcjonować. Tak więc w latach 90. rejestrują się pierwsze
(i na razie jedyne widniejące w rejestrze kościołów i związków wyznaniowych)
grupy neopogańskie: Rodzimy Kościół Polski (1995 r.),
Rodzima Wiara (1996 r.) i Polski Kościół Słowiański (1995 r.).
Znacznie więcej jest (lub było, gdyż już nie funkcjonują) grup niezarejestrowanych.
Istotne jest zaznaczenie, że w ramach polskiego
neopogaństwa wyróżniamy środowiska stricte religijne, polityczne,
kulturalne, artystyczne (które rejestrują się zazwyczaj jako stowarzyszenia
– po pierwsze ze względu na profi l działalności, po drugie
na większą łatwość rejestracji niż w przypadku
związku wyznaniowego). Często trudno zaklasyfi
kować konkretną grupę, gdyż działa ona na
różnych polach, członkowie należą do innych
organizacji neopogańskich o odmiennym profi
lu czy też sama grupa współpracuje z takimi
związkami.
Istotne wydaje się, do jakiej „tradycji”
odwołuje się dana grupa: „Zadrugi” Jana Stachniuka,
Świętego Koła Władysława Kołodzieja
czy może próbują tworzyć swój światopogląd,
sięgając głównie do folkloru i przekazów historycznych.
Stosując ten klucz, można pokusić się
o klasyfi kację ważniejszych współcześnie działających
grup neopogańskich. Są to grupy:
– post-zadrużne: Rodzima Wiara (związek wyznaniowy), Stowarzyszenie
na Rzecz Tradycji i Kultury „Niklot” (stowarzyszenie
kulturalne), Nacjonalistyczne Stowarzyszenie „Zadruga” (organizacja
polityczna), Zakon Zadrugi „Północny Wilk”, Unia Społeczno-
-Narodowa (partia polityczna, już niefunkcjonująca), wydawnictwo
Toporzeł,
– post-kołodziejowe: Rodzimy Kościół Polski (związek wyznaniowy),
– folklorystyczne: grupa rodzimowierców krakowskich (religijna),
drużyny wojów i rzemieślników (np. Drużyna Grodu Trzygłowa,
Drużyna Wojów Wiślańskich KRAK), Polski Kościół Słowiański
Naczelnik Rodzimej Wiary nosi srebrny
pierścień ze swastyką
Ornament widniejący w oknie kaplicy
Zygmuntowskiej na Wawelu
ALMA MATER 99
(związek wyznaniowy), Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy
Słowiańska „Wiara”.
Jak widać w ramach poszczególnych klas znajdują się grupy
uznające odmienne cele, co nie wyklucza współpracy; przykładowo:
wielu członków Rodzimej Wiary zarazem należy do Stowarzyszenia
„Niklot”, a nawet do skrajnego NS „Zadruga”, równocześnie udzielając
się w drużynach wojów czy uprawiając jakieś średniowieczne
rzemiosło. Wiele jednak różni poszczególne środowiska, nawet odwołujące
się do tych samych źródeł. Mimo wszystko polskie grupy
neopogańskie są skłócone, rywalizują ze
sobą, często nie wyobrażając sobie możliwości
połączenia i przez to wzmocnienia.
Czasami różnicami nie do pogodzenia
są waśnie osobiste, ale o wiele częściej
chodzi o głęboko odmienną interpretację
religii czy kultury Prasłowian. Przykładowo,
Rodzimy Kościół Polski opowiada
się za henoteizmem, żywiąc przekonanie,
że o losie świata decyduje siła kosmiczna,
zwana bogiem, którego poszczególnymi
przejawami są inni pomniejsi bogowie.
Tak więc RKP głosi kult boga jedynego,
którego Arabowie nazywają Allah, Żydzi
i chrześcijanie Jahwe lub Jehowa, a Słowianie
zwali Świętowit. Równocześnie RKP charakteryzuje się dużą
otwartością i tolerancją – jego członkiem można zostać bez względu
na wyznanie, narodowość, pochodzenie, rasę, płeć, stan rodzinny
i majątkowy. Jest to często krytykowane, na przykład przez Rodzimą
Wiarę, która twierdzi, że wyznawcą etnicznej religii słowiańskiej
może być jedynie Słowianin, z tego powodu, że dana grupa
etniczna ma swoją własną, najlepiej jej odpowiadającą
religię, i to ją powinna kultywować, by rozwijać się
najpełniej. Poza tym RW skłania się ku panteizmowi
i politeizmowi jak najbardziej zbliżonemu do
pogańskiej religii naszych przodków.
Różnice między poszczególnymi środowiskami
powstają też na tle politycznym
– najczęściej dotyczą kwestii rasowych czy
panslawistycznych (np. uznanie Rosji za siłę dominującą
w Słowiańszczyźnie lub odmawianie jej
w ogóle słowiańskości, hasła zjednoczenia narodów
słowiańskich lub skupianie się tylko na Polsce). Generalnie,
zagadnienie rasizmu istotnie dotyczy polskiego
neopogaństwa, gdyż poszczególne grupy – z natury politycznie
prawicowe – mają często problem z wypośrodkowaniem
roli przynależności etnicznej. I tak, bardzo rasistowskie hasła głosi
na przykład NS „Zadruga” czy Zakon Zadrugi „Północny Wilk”.
Aczkolwiek są one często krytykowane przez grupy przywiązane
do kulturalizmu Stachniuka (sic!).
Tak więc stosunkowo nieliczne polskie środowiska neopogańskie
same uniemożliwiają sobie dynamiczny rozwój poprzez połączenie
czy harmonijną współpracę, z drugiej jednak strony to zróżnicowanie
ideowe daje im perspektywę rozwoju w przyszłości poprzez możliwość
identyfi kacji przez ludzi o odmiennych przekonaniach.
Polscy neopoganie obchodzą cztery główne święta związane
z cyklem solarnym: Święto Jare (równonoc wiosenna), Noc Kupały
(tradycyjnie zwane Sobótką lub Nocą Świętojańską, przesilenie
letnie), Święto Plonów (czyli dożynki wypadające na równonoc
jesienną) oraz Święto Godów (Szczodre Gody, przesilenie zimowe).
Ważnym świętem są również Dziady, obchodzone na początku
listopada, poświęcone czci przodków.
Na podstawie źródeł historycznych, archeologicznych, etnografi
cznych rodzimowiercy próbują odtwarzać dawne zwyczaje
i przebieg obrzędów, co nie jest zadaniem łatwym z powodu ich
nikłej czy wręcz szczątkowej postaci. Dlatego też na przykład Rodzima
Wiara nie określiła stałej, skonwencjonalizowanej „liturgii”
– obrzędy często są improwizowane, różnią się między sobą zarówno
pod względem terytorialnym (poszczególne oddziały odwołują się
do tradycji plemion słowiańskich niegdyś
zamieszkujących na ich terenie, np.
Oddział Małopolski do Wiślan, Śląski do
Ślężan, itd.), jak i czasowym (z roku na
rok dopracowuje się i wzbogaca przebieg
świąt zgodnie z prowadzonymi stale
badaniami). Inne grupy często opracowują
dość sztywny scenariusz obrzędów.
Niektóre zachowują dużą rezerwę co do
„obcych”, inne w internecie ogłaszają czas
i miejsce obrzędu i zapraszają wszystkich
zainteresowanych.
W tym roku mija 20 lat od początku
zmian demokratycznych w naszym kraju,
20 lat swobodnej działalności polskich
neopogan. Niemal niepostrzeżenie stali się częścią polskiego życia
publicznego: od działalności edukacyjno-naukowej (pokazy historyczne,
wystawy muzealne, warsztaty dawnych rzemiosł, wycieczki
edukacyjne dla dzieci), poprzez komercyjną (sprzedaż wyrobów
„z epoki”, komercyjne pokazy dla fi rm) aż po polityczną (np. Mateusz
Piskorski, prawa ręka Andrzeja Leppera, szef szczecińskiej
Samoobrony, jest byłym członkiem Rodzimej Wiary). Coraz
częściej neopogaństwo przenika do popkultury (literatura
fantasy czy oparte na niej gry komputerowe,
na przykład Wiedźmin, książki Rafała Dębskiego,
Pawła Rochali, Michała Krzywickiego i innych).
Neopoganie nie uniknęli problemów (zaplątanie
we wrażliwe kwestie rasowości, oskarżenia
– często niesprawiedliwe – ze strony Kościoła
katolickiego, konfl ikty wewnętrzne), nadal daleko
im do silnych grup neopogańskich w krajach skandynawskich,
anglosaskich czy wschodniosłowiańskich,
ale wydaje się, że znaleźli niezagospodarowaną dotąd
w Polsce niszę i są częścią coraz bardziej wzmagającego
się zjawiska sekularyzacji Polaków, czasem nazywanego
repoganizacją…
SYMBOLE POLSKICH RODZIMOWIERCÓW
Swastyka – inaczej Swarga, Swarzyca, Swarożyca, Krzyż
Thora, Svastika, dysk Słońca – jest symbolem wielu kultur, występowała
na wszystkich pięciu kontynentach. Zawsze oznaczała
przychylność bogów, dążenie do sukcesu, zwycięstwo w walce,
dobre plony. Wyraz ten pochodzi z sanskrytu (su = dobrze, szczęście,
i asti = jest; suasti/swasti = dosłownie: dobrze jest) i ma być
formułką powitania w rodzaju salve, na zdar, na zdrowie. Jako
symbol pozytywny używana była w hinduizmie, judaizmie, rodzimych
religiach Słowian, Germanów, Azteków. Swastyka może
mieć ramiona zgięte w prawo albo w lewo. Postać „prawoskrętna”,
naśladująca kształtem ramion ruch Słońca (widziany z półkuli pół-
Swastyki zdobiące kamienicę przy ul. Karmelickiej
w Krakowie (naprzeciw teatru Bagatela)
Ręce Boga
100 ALMA MATER
nocnej Ziemi), kojarzona jest
najczęściej z kultami solarnymi,
jako symbol ognia i Słońca
(krąg promieni), jest talizmanem
przynoszącym szczęście, często
też jest łączona z wiertakiem do
rozniecania ognia. Swastyka
z ramionami skierowanymi
w lewo jest znakiem nocy i magii,
emblematem straszliwej bogini
Kali, żony Śiwy. Swastyka
lewostronna (hakenkreuz) była
też używana przez partię hitlerowską
i Trzecią Rzeszę jako
symbol rasy aryjskiej. Najstarsze
malowidło, na którym występuje
ten symbol, pochodzi z paleolitu (ma on przynajmniej 10 tysięcy
lat). W naszym kraju pierwszą swastykę datuje się na okres neolitu,
czyli cztery tysiące lat przed naszą erą. Do dziś jest jednym z najważniejszych
symboli rodzimych kultur europejskich. Wśród Słowian
była symbolem Swaroga, boga słońca. Zawsze okryta należytą
czcią, rzeźbiona była na przedmiotach
domowego użytku i broni. Góralski
„niespodziany krzyż”, szczególnie popularny
wśród zafascynowanych Tatrami
twórców młodopolskich16, był symbolem
obecnym w podhalańskich wierzeniach
ludowych. Emblemat ten, nazywany
niekiedy podhalanką, ofi cjalnie został
wprowadzony 21 czerwca 1919 roku
mocą ogłoszonego w tym dniu rozkazu
ministra spraw wojskowych w poczet
symboli wojskowych17.
Piktogram zwany Rękami Boga
prawdopodobnie oznacza pojęcie boga
najwyższego. Główny element symbolu
stanowią cztery piorunowładne ręce, o pięciu lub sześciu palcach
ułożonych w grzebień. Ramiona krzyża skierowane w cztery strony
świata są wyrazem wszechwładności stwórcy, zwanego w rodzimej
wierze Słowian Bogoświatem. Często w czterech polach pomiędzy
ramionami Boga umieszczane są łamane krzyże, czyli swarzyce.
Spośród czterech swarzyc dwie mają ramiona zagięte pojedynczo,
dwie posiadają na końcach podwójne zagięcie. To symbol dwoistości
ognia niebiańskiego: swarzyce o pojedynczych zagięciach
oznaczają Swaroga i jego syna Swarożyca, czyli bóstwa ognia, zaś
te o podwójnym zagięciu można rozumieć jako symbole Peruna,
ze względu na większą dynamikę rysunku – typową dla zjawiska
burzy. Same ręce krzyża wraz z grzebieniami na ich zakończeniach
można też przypisać jako atrybut boga gromów – mogą bowiem
symbolizować deszcz i chmury typowe dla gwałtownych zjawisk
atmosferycznych.
Toporzeł – symbol stworzony przez artystę Stanisława Szukalskiego,
stanowi połączenie polskiego orła z obosiecznym toporem.
Dał nazwę współczesnemu wydawnictwu rozpowszechniającemu
prace Zadrużan i innych ważnych dla środowiska neopogańskiego
postaci. Toporzeł jest symbolem powstałego w 2006 roku Nacjonalistycznego
Stowarzyszenia „Zadruga”, a wraz z koroną – Unii
Społeczno-Narodowej. Pojawia się również w zinach neopogańskich
(np. Lechia Stragona, Żywioł).
Posąg Światowida ze Zbrucza to kamienny posąg z XI wieku
odnaleziony w 1848 roku (obecnie w Muzeum Archeologicznym
w Krakowie). Jego wizerunek często wykorzystywany jest przez
polskich rodzimowierców – jako rzeźba wykorzystywana podczas
obrzędów, zawieszka noszona na szyi jako talizman, w wersji
grafi cznej jako symbol grupy etc. Powszechnie uważany jest za
ikonografi czne wyobrażenie wszechświata: idea modelu kosmosu
jako osi znajdowała konkretyzację w różnych kulturach w postaci
słupa, kolumny, góry czy drzewa, które miałyby stać pośrodku
świata i swym wierzchołkiem wspierać kopułę niebios. I tak, posąg
podzielony jest na trzy poziomy, z których górny ma przedstawiać
sferę niebiańską (boską), środkowy – ziemską (ludzką), dolny
– zaświaty. Według innej koncepcji strefy te przedstawiają Nawię,
Prawię i Jawię czy też określa się słup jako hymn w kamieniu ku czci
Słońca i doszukuje się sensu przy wcześniejszym zorientowaniu ścian
słupa względem stron świata. RKP rozumie cztery twarze posągu
jako różne aspekty boga – pierwiastek męski i żeński, dom, urodzaj,
waleczność i mistycyzm, które są jednością.
Okrzyk „Sława!” używany jest przez rodzimowierców polskich
zarówno podczas obrzędów (na cześć bogów), toastów, jak i w życiu
codziennym (np. jako powitanie). Taką nazwę ma również periodyk
Rodowego Wiecu Słowiańskiego (co
wskazuje na używanie tego słowa także
przez neopogan z innych krajów słowiańskich).
Zawołanie to ma już długą
tradycję w Polsce (np. używane było już
w utworach romantycznych, Władysław
Kołodziej stworzył symbol tzw. Kołomir,
Jan Sas-Zubrzycki napisał pracę pod tym
tytułem).
Nauka polska nie pozostała obojętna
na to zjawisko społeczno-religijne – wyrazem
tego jest między innymi cykl konferencji
naukowych organizowanych na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Skupiają
one zarówno zasłużonych „weteranów”
nauki (m.in. dr Leonard Pełka, prof. Ryszard Ignacy Danka, prof. Jacek
M. Majchrowski), młodych, rozpoczynających karierę naukowców,
ale również przedstawicieli samych grup neopogańskich.
Tegoroczna konferencja, która odbyła się w dniach 19–20 marca
w Bibliotece Jagiellońskiej, zaskoczyła szerokim spektrum tematów
oraz towarzyszącą
wystawą zbiorów bibliotecznych
oraz dzieł
plastycznych związanych
z polskim neopogaństwem.
Wydaje się,
że pierwsza konferencja
(z 2008 roku) odegrała
bardzo pozytywną rolę
w badaniach nad neopogaństwem
w Polsce, wyrywając
je ze stagnacji
i tkwieniu w momencie
sprzed niemal piętnastu
lat. Tegoroczna konferencja
stała się okazją do
przedstawienia efektów
badań zainspirowanych
Toporzeł w wersji używanej przez
Nacjonalistyczne Stowarzyszenie
„Zadruga”
Posąg Świętowita używany przez rodzimowierców krakowskich
wraz ze stanicą zimową i wiosenną
Stanisław Jakubowski – Jarowit (drzeworyt)
w Bogowie Słowian z 1933 r. Sama
tarcza z tego drzeworytu jest często wykorzystywana
przez rodzimowierców
ALMA MATER 101
dyskusjami na pierwszym spotkaniu. Najlepszym tego przykładem
jest wystąpienie Alicji Barcikowskiej (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej
w Lublinie) Autoportret polskich (neo)pogan, w którym
przedstawiła wyniki swoich badań ankietowych przeprowadzonych
wśród członków grup neopogańskich. Jest to
bodaj pierwsze tego typu badanie w Polsce,
które przedstawia – oprócz danych demograficznych18
– widzenie siebie przez samych
neopogan. Oprócz problematycznych kwestii
nazewnictwa, co do których ankieta wprowadza
pewien porządek19, znajdujemy tu odpowiedź
na pytanie, co jest najważniejsze w byciu
neopoganinem dla samych zainteresowanych.
Okazuje się, że to przede wszystkim indywidualizm
i możliwość dokonywania własnych,
wolnych wyborów, a także stały rozwój duchowy.
To również bliskość i szacunek dla
natury, dziedzictwa przodków, tradycji oraz kult
bogów. Nie mniejsze znaczenie mają również
etyka i wartości pogańskie. Jako najważniejsze
przeszkody neopoganie z kolei wskazują nietolerancję
otoczenia, trudności w kontaktach
oraz własny brak aktywności. Ciekawe było
również wystąpienie dr Doroty Ziętek (Instytut
Religioznawstwa UJ), która mówiła o tożsamości nadawanej neopoganom
przez katolików.
Tegoroczna konferencja bardzo szeroko podeszła do neopogaństwa
w Polsce – obok rodzimowierstwa słowiańskiego mówiono również
o wicca (Maciej Witulski, Instytut Religioznawstwa UJ; Anna
Mazoń – Instytut Psychologii Stosowanej UJ), druidyzmie, a nawet
o dosyć egzotycznych grupach, takich
jak Misja Faraon (dr Szymon Beźnic,
Instytut Religioznawstwa UJ). Nie
mniej często skupiano się na środowiskach
post-zadrużnych, działających
na granicy religii i polityki. Agnieszka
Gajda (Instytut Nauk Politycznych
i Stosunków Międzynarodowych UJ)
przedstawiła działalność młodego, bo
powstałego w 2006 roku, Nacjonalistycznego
Stowarzyszenia „Zadruga”.
Ta organizacja polityczna może stanowić
przykład dużego zróżnicowania
programowego i zakresu działania
polskich środowisk neopogańskich,
które wbrew pozorom nie zawsze za
główny cel obierają aktywność stricte
religijną, ale bardzo często działają na
niwie społecznej i politycznej. NS „Zadruga”
jest skrajnie nacjonalistyczna,
rasistowska, antychrześcijańska, a przy
tym bardzo widoczna w internecie
czy przy okazji manifestacji i akcji publicznych. Zbliżony do niego
jest Zakon „Zadrugi” „Północny Wilk”, o którym mówił Mariusz
Filip (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM). Jednak
w żadnym przypadku nie można w ten sposób postrzegać wszystkich
środowisk neopogańskich w Polsce.
Pozytywem drugiej konferencji naukowej Neopogaństwo w Polsce
było poruszenie tematów do tej pory „nietkniętych”: dr Tomasz
Szczepański (przewodniczący Stowarzyszenia na rzecz Tradycji
i Kultury „Niklot”) przedstawił sytuację środowiska rodzimowierczego
w PRL w latach 1956–1989, dr Piotr Wiench (Katedra Socjologii
SGGW) porównywał Rodzimą Wiarę i hinduizm, Maciej Bednarek
mówił o obecności neopogan w internecie, Igor
Górewicz (wojewoda Drużyny Grodu Trzygłowa,
zastępca naczelnika Rodzimej Wiary) o Rodowym
Wiecu Słowiańskim i uczestnictwie
w nim Rodzimej Wiary, a dr Anna Olszewska
badała obecność ikony Światowida w polskim
neopogaństwie i szerzej w polskiej kulturze,
a także wyznaczniki jej świętości. Wartościowe
również były referaty zasłużonych dla polskiej
nauki, a dla badań nad neopogaństwem szczególnie,
dr. Leonarda J. Pełki (Przeszłość w teraźniejszości.
Refl eksje nad śladami wierzeń
słowiańskich w kulturze polskiej), naczelnika
Rodzimej Wiary dr. Stanisława Potrzebowskiego
(Rodzimowiercza tożsamość i jej źródła) czy
dr. Zdzisława Słowińskiego (Neopogaństwo
a symulakry), który udowadniał, że można
stworzyć współczesne zaplecze intelektualne
dla polskiego neopogaństwa. Dużym zainteresowaniem
cieszyły się wystąpienia dotyczące
neopogaństwa w innych krajach: działalność Ásatrú w Danii
przybliżyła Michalina Biel, wpływ neopogan na kulturę popularną
w Rosji analizowała Anna Zaczkowska (Instytut Religioznawstwa
UJ), a o sytuacji grup neopogańskich w Czechach mówiła Anna
Marie Dostàlova (Uniwersytet Karola w Pradze).
Efektem drugiej konferencji naukowej Neopogaństwo w Polsce
będzie opublikowany do końca 2009
roku tom, w którym znajdą się niemal
wszystkie referaty. Już teraz dostępny
jest tom pokonferencyjny z pierwszej
konferencji, który określany jest jako
najlepsza publikacja na temat rodzimowierstwa,
jaka dotąd pojawiła się
na polskim rynku (Neopogaństwo
w Polsce pod red. A. Gajdy i J.M. Majchrowskiego,
„Państwo i Społeczeństwo”
nr 4, 2008, rok VIII, Kraków
2008). Miejmy nadzieję, że również
materiały z tegorocznej konferencji
nie zawiodą czytelników.
Agnieszka Gajda
Doktorantka w Instytucie Nauk Politycznych
i Stosunków Międzynarodowych UJ
w Katedrze Historii
Polskiej Myśli Politycznej
1 Neopogaństwo – współczesne systemy wierzeń
odwołujących się zarówno do etnicznej religii danego regionu lub kraju, jak i powstałych
współcześnie, całkowicie od podstaw, ale mimo to posiadające ogólne cechy pogańskie – np.
będące klasyfi kowane jako politeizm.
2 Autorka omawia w niniejszym tekście tzw. neopogaństwo etniczne, tzn. odwołujące się do
rodzimej, słowiańskiej religii. Tekst pomija nurty etnicznego neopogaństwa niesłowiańskiego
(np. Àsatrù) czy bliższe New Age.
3 Poganin było określeniem pejoratywnym od łac. paganus – wiejski (a więc w ten sposób
nazywano mieszkańców obszarów wiejskich, wieśniaków).
4 Z. Dołęga-Chodakowski, O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem i inne pisma,
Wrocław 1999.