Szczep Rogate Serce oraz o Świętym Kole Czcicieli Światowida (ŚKCŚ); ich korzeniach i następcach z SSŚŚŚ

Szczep Rogate Serce oraz o Świętym Kole Czcicieli Światowida

Przodkowie

Stanisław Szukalski – Stach z Warty – Przodkowie

Zarówno Szczep Rogate Serce jak i Święte Koło Czcicieli Światowida tkwią mocno korzeniami w dawnej XIX wiecznej Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata. Dla porządku należy powiedzieć, że choć była ona organizacją to nigdy nie działała jawnie, choć miała członków to nie miała przywództwa, w klasycznym sensie. Mimo, że nie miała formalnych zarządzających to zawsze miała wielkich przywódców duchowych i organizatorów, których głównym celem było przekazywanie wiedzy o Wierze Przyrodzonej Słowian i jej obrzędach oraz bogach. Piszemy tutaj o XIX wiecznej SSŚŚŚ, ale ona działała w sposób ciągły i nieprzerwany odkąd zakazano oficjalnie Wiary Przyrodzonej Słowian, a wprowadzono siłą chrześcijaństwo – działała nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach Słowian i poza nimi – na całym świecie. Dowody jej działania znajdziecie drodzy czytelnicy na tym BLOGU. C.B.

Według Wikipedii

 

Szczep Rogate Serce – grupa artystyczna założona w 1929 przez wybitnego rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, skupiająca plastyków poszukujących inspiracji w kulturze dawnej słowiańszczyzny. Szczepowym zawołaniem grupy było hasło „Miłować, walczyć”[1]. Grupa działała do 1936 roku, organizując liczne wystawy na terenie całej Polski – publikując artykuły w pismach krajowych, wydając pocztówki z reprodukcjami swoich prac, oraz własny organ prasowy – pismo Krak. Do grupy tej należał również wybitny malarz i rzeźbiarz Wacław Boratyński z Ryglic. Członkowie Szczepu przybierali pseudonimy artystyczne o brzmieniu słowiańskim. Działalność Szczepu wywarła także wyraźny wpływ na artystów formalnie nie będących jego członkami, np. znanego rzeźbiarza i medaliera – Józefa Gosławskiego[2].

detali-of-sculpture-drawing

Stanisław Szukalski – rysunek, szczegóły rzeźby


Szczep Szukalszczyków Herbu „Rogate Serce”

  • Stanisław Szukalski – „Stach z Warty”
  • Marian Konarski – „Marzyn z Krzeszowic” – Szczepowy od 1931 r.
  • Norbert Strassberg
  • Wacław Boratyński- „Pracowit z Ryglic” – Szczepowy od 1931 r.
  • Antoni Bryndza – „Ziemitrud z Kalwarii”
  • Franciszek Frączek – „Słońcesław z Żołyni”
  • Czesław Kiełbiński – „Cieszek Z Zamościa”
  • Jerzy Baranowski – „Ładomir z Krakowa”
  • Stanisław Gliwa – „Kurhanin ze Słociny”
  • Stefan Żechowski – „Ziemin z Książa”
  • Edward Biszorski – „Trudzin z Rudy”
  • Władysław Sowicki – „Władysław z Bieżanowa”
  • Andrzej Wylotek – „Anidrżej z Parczewa”
  • Mieczysław Stobierski – „Mieczysław z Miechowa”
  • Michał Stańko – „Michał z Sosnowca”
  • Stanisław Karwowski „Stanisław z Niedżwiedzia”

F Fra g1148385816slonceslaw

Franciszek Frączek – Słońcesław

Po 1932 roku przybyli nowi członkowie Szczepu

  • Michał Gawlak – „Michał z Krakowa”
  • Eugeniusz Handzel – „z Zakopanego”
  • Jerzy Kowalski – „z Sandomierza”
  • Zygmunt Kowalski – „z Sosnowca”
  • Roman Pietrzak – „z Krakowa”
  • Stanisław Stanowski – „z Sambora”
  • Fryderyk Śmieszek – „Szczepowit z Krakowa”
  • Antoni Ślusarek – „Krasowit z Lednicy”

Według nas to nieco za mało więc przytaczamy jeszcze kilka innych wiadomości nie tylko o Szczepie Rogate Serce, ale o działalności innych Strażników Wiary PRZYRODZONEJ SŁOWIAN:

Ped rodu slawow

Pęd Rodu Sławów – Jerzy Przybył (Jan Pol)

http://na-klate.blogspot.com/2009/07/rogate-serce-szukalski-konarski-fraczek.html

Zainteresowanych naprawdę głęboko osobą Stanisława Szukalskiego i współczesnym kontekstem kontynuacji działań i dzieł Szczepu Rogate Serce  odsyłam na You Tube (link powyżej) do filmu dokumentalnego, w którego realizacji – jak zauważą najwnikliwsi – brali też udział współpracownicy i twórcy Crackfilmu. Bliskimi współpracownikami Crackfilmu byli zarówno Adam Macedoński jak Krzysztof Stawowczyk (który reżyserował inne filmy dokumentalne Crackfilmu).

A oto Praca profesora, dzisiaj prezydenta miasta Krakowa –  Jacka Majchrowskiego na temat
Szkice z historii polskiej prawicy politycznej
lat II Rzeczypospolitej
Kraków, 1986

Fragment:

Szczep Rogate Serce

Aktywność twórcza Szukalskiego polegała na przetwarzaniu idei, głoszonych w Kraku oraz ukazującym się w Łodzi, w redagowanym przez Wacława Dobrowolskiego piśmie „Polska Druga”, na język sztuki.

Zanim przejdziemy do charakterystyki samego ugrupowania, należy nieco uwagi poświęcić postaci Szukalskiego. Urodził się on 13 XII 1895 roku w Warcie koło Sieradza jako syn ubogiego kowala, którego postać posłużyła mu w przyszłości za wzór do modelu ojca Kraka. Wychowany przez rodziców w atmosferze godności i wiary w ideały – ojciec jego brał udział w wojnie burskiej, walcząc po stronie ciemiężonych Burów – od najmłodszych lat wykazywał nieprzeciętne zdolności artystyczne. Będąc z rodzicami w Stanach Zjednoczonych, gdzie ojciec udał się w poszukiwaniu pracy, rozpoczyna naukę w Institute of Art. Postanawia jednak podjąć studia w kraju, wraca przeto i w wieku 14 lat przyjęty zostaje do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, do klasy rzeźby profesora Konstantego Laszczki. Mimo młodego wieku zdobywa szereg nagród i wyróżnień oraz wygrywa liczne konkursy na pomniki, które jednak – ze względu na, to iż są przeładowane symboliką i, co za tym idzie, niezrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy – nie są kierowane do realizacji. Jego krytyczna ocena większości współczesnych mu twórców oraz organizacji nauki sztuk pięknych, a także niepohamowany temperament nie przysparzają mu zwolenników i przyjaciół, a zdobywane na zagranicznych wystawach nagrody spotykają się z krytyką krajową płynącą z różnych stron (22).

Mimo to skupił wokół siebie grupę uczniów, którzy, nie bacząc na szykany ani relegowanie z Akademii, podjęli pod jego kierunkiem walkę „o stworzenie prawdziwego oblicza sztuki polskiej, przeciw nihilizmowi i dekadencji sztuki kosmopolitycznej, co dokonać się miało w stworzonej przez mistrza tzw. „Twórcowni” pomyślanej jako przeciwwaga Akademii.

Fr Fraczak 38

Obraz Franciszka Frączka

W Twórcowni miało nastąpić „uwolnienie zniewolonego ducha rasy, zmuszanego dotąd do wchłaniania starych obcych cywilizacji” (23). W skład Szczepu weszli, przybierając podobnie jak mistrz – Stach z Warty, „starosłowiańskie pseudonimy”, następujący twórcy: Jerzy Baranowski Ładomir z Krakowa, Wacław Boratyński Pracowit z Ryglic, Edward Biszorski Trudzin z Rudy, Antoni Bryndza Ziemitrud z Kalwarii, Franciszek Frączek Słońcesław z Żołyni, Stanisław Gliwa Kurhanin ze Słociny, Czesław Kiełbiński Ciszek z Zamościa, Marian Konarski Marzyn z Krzeszowic, Antoni Ślusarek Krasowit z Legnicy, Fryderyk Śmieszek Szczepowit z Krakowa, Władysław Sowiecki z Krakowa, Norbert Strassberg z Krakowa, Stefan Zechowicz Ziemin z Księża. Prócz nich współpracowało przejściowo ze Szczepem 10 plastyków. Pierwszym szczepowym został Wacław Boratyński, drugim – do chwili obecnej Marian Konarski (29).

FF a-7

Słońcesław z Żołynii – Dzwon burzowy

Poglądy polityczne Szukalskiego określić można jako dosyć mgliste i niekonsekwentne. Punktem wyjścia, podobnie jak u większości ugrupowań młodych obozu narodowego, było wypowiedzenie walki zakłamaniu, walki o usunięcie ze stanowisk ludzi nietwórczych, starych, wyzbytych ideałów, którzy zawładnęli wszystkimi dziedzinami życia społecznego i narodowego, nie dopuszczając ludzi młodych, pełnych ideałów i zapału do walki o lepsze jutro. Szukalski uważał, że człowiek ma moc twórczą tylko w okresie swej młodości, mniej więcej do 30 roku życia, i tylko wtedy jest idealistą – pracuje bezinteresownie dla narodu, człowiek stary traci swą moc, zastępując ją siłą pieniądza. Dlatego też stworzyć należy front młodych przeciw zorganizowanym w partiach starym. W tym celu postulował zorganizowanie Unii Młodych, która, odciągając młodzież od partii politycznych, dokona przebudowy ustroju społeczno-narodowego. Kształt owego ustroju prezentowany był tylko we fragmentach, i to właściwie wyłącznie mających związek ze sztuką.

Wyjściowym było tu twierdzenie o konieczności zaprzestania budowy pomników i przeznaczenia tych pieniędzy na dozbrojenie armii. Miejsce pomników winien zająć mieszczący wszystkich bohaterów narodowych nowy Wawel w Smoczej Jamie. Nazywać się to miało Duchtynia, „bo tam duch Polski Drugiej będzie mieszkał”. U jej wejścia – a odwiedzana będzie tłumnie przez naród – stać będzie pomnik Oswobodziciela z twarzą Piłsudskiego, którego grób znajdować się będzie wewnątrz. Pośrodku Jamy stać ma posąg Światowida o czterech obliczach – pomnik czterech największych bohaterów polskich: Piłsudskiego, Kopernika, Mickiewicza i Kazimierza Wielkiego. Prócz grobów innych zasłużonych przodków, znajdować się tam będzie także symbol rozwoju spójni narodowej – połączenie wizerunku orła z toporem ciesielsko-wojowniczym – Światoporzeł (25). Kultywowanie tradycji przodków jest konieczne, albowiem narodem jest tylko masa ludzka, posiadająca bohaterów (26).

Wracając do kwestii religijnych, Szukalski stwierdzał: „… mają mnie ludzie za heretyka, choć jestem głęboko religijny, ale religia ta jest moją własnością, inna religia – polskość”. O duchowieństwie – jak pisze w katolickiej „Kulturze” Irena Szczygielska – wyrażał się nienawistnie i obelżywie (27). Rodaków zaś oskarżał, co pozostaje w jaskrawej sprzeczności z jego oświadczeniem w „Głosie Narodu”, o to, iż „lizusowsko pomagaliśmy najeźdźcom, chyłkiem skradając się na naszych płaskich stopach, mordować po gajach świętych bogów naszych ojców” (28).

FF a-8

Franciszek Frączek – Wieczorne mgły

„Po zgruchotaniu Światowida – taki wniosek wyciągał współpracownik Szukalskiego – rozerwana została nasza jedność dziejowa”. „Wielkie odłamy posągu są ukryte w odmiennych narodach słowiańskich, zaś małe kruszynki w naszych osobnych sercach. Światowid, będąc rozbity, jest we wszechświecie…, toteż nie ma go teraz nigdzie. Kiedy przez Unije Młodych skupimy wszystkie nasze narody w jeden słowiański Lud, w jedną nierozerwalną Sławję, wówczas zjawi się nam Bóg naszych dziadów Światowid i powiedzie ku Sławji… Przez Unię Młodych do Wielkunji Sławji” (29).

A więc jednak zdecydowane odejście od katolicyzmu, motywowane; podobnie jak u Stachniuka (Stoigniewa), chęcią doprowadzenia Polski do wielkości. „Jeśli chcemy wejść w poczet narodów wielkich, nie możemy być plagiatorami ich kultur lecz zniewolić ich musimy swą odrębnością do uznania za równych sobie” (30). „Nie możemy – dodawano koniecznie – dopuścić do zgniecenia jej przez dwóch naszych sąsiadów: hitleryzm niemiecki i komunistyczną Rosję” (31). „Bierność społeczeństwa polskiego i niemoc wewnętrzna do wielkich czynów, jakich wymagają od współczesnej Polski rozgrywające się na naszych oczach wypadki historyczne, tkwi głęboko w psychice narodowej, a jest wynikiem wewnętrznego rozdwojenia narodu dokonanego w ciągu wieków rozwoju dziejowego. Równocześnie przez zewnętrzne wpływy wsiąkające w życie narodowe już od samego zarania dziejów naszych, jak również i przez otwarte położenie geograficzne wyrobiły u nas łatwość ulegania obcym wpływom, często bezkrytycznie, przez co ogólny charakter narodowy stał się niezdecydowany, zawsze oglądający się na drugich, co inni powiedzą, wiecznie szukający wzoru dla siebie. Chrześcijaństwo, stając w obronie słabych i poniżonych, pozyskało łatwo te warstwy dla siebie, ale przeszkodziło rozszerzaniu się śmiałych poczynań, skazując jednostki wybitne na samotne borykanie się z losem całego państwa, bo kult bohatera wygasł w narodzie” (32).

Zorganizowana na tych zasadach „Polska Druga”, po stworzeniu własnej, nie skażonej obcymi wpływami kultury i przebudowie aparatu administracyjno-politycznego, miała stać się centrum życia kulturalnego i politycznego Europy, ale Europy, która także powinna ulec pewnym przemianom organizacyjnym. Szukalski proponuje powstanie Neuropy, w skład której weszłyby dotychczasowe państwa Europy, z wyjątkiem Anglii, Francji, Niemiec i Włoch. Celem tego ruchu miało być załamanie za pomocą międzynarodowego bojkotu potęgi ekonomicznej państwowej czwórki, by nie mogły się sposobić do wojny względnie – w razie jej rozpoczęcia – aby uniemożliwić im jej prowadzenie. Symbolem Neuropy być miała podwójna, odwrócona swastyka, nazwana przez Szukalskiego Gamadionem, a najważniejszą jej organizacją kulturalno-naukową – Instytut Neuropy, tzw. „Wiedzucza Neuropy”, powstały z rozbudowy i zreorganizowania Twórcowni. Szukalski głosił
„… chcemy, by Polska mianowawszy się Sławią zachowywała obecną nazwę tylko dla terytorialnego określenia jej geograficznej pozycji, zaś swą duchową przewagę zdobyła sobie prowodyrstwa wśród rodziny Słowian” (33).

Był więc, jak widzimy, program Szukalskiego niepełny i prosty. Sprowadzał się właściwie do paru istotnych dla niego problemów, a praktycznie dał się ująć, jak czyniono to w „Kraku”, do hasła: „Precz: z komunizmem ze świata, starymi z życia społecznego, Żydami z Polski, klerem z polityki”. Były to właściwie, z wyjątkiem punktu dotyczącego duchowieństwa, koncepcje bliźniacze z głoszonymi przez młodych narodowców, choć wyraźnie ukierunkowane na problematykę sztuki, co było, nie tylko w owych czasach, oryginalne – z podporządkowaniem kwestii politycznych artystycznym koncepcjom twórczym spotkać się można było na ogół rzadka. Na koniec wspomnieć wypada o niewielkiej, nie posiadającej żadnego zaplecza społecznego, grupie, która przybrała nazwę:

Demiurg

Termin ten, nawiązujących do platońskiego określenia boskiego budowniczego świata, nadającego wiecznej, ale bezkształtnej materii określony kształt, w nowożytnej filozofii nabrał znaczenia idealnej siły twórczej, której przejawem jest rzeczywistość.

SZuk early-sculpture-szukalski

Stanisław Szukalski- rzeźba Tors – Atlantea

Celem grupy, skupionej wokół wychodzacego w Warszawie, a opartego tylko na ofiarności jednostek pisma, było „… pierwsze przedwstępne sformułowanie demiurgicznego słowianizmu, jako filozoficzne przed ujęcie i praktyczne propagowanie idei trzeciej cywilizacji Arjów europejskich, opartej na potężnej, podstawowej prawdzie o twórczej wszechmocy rozumu, zgodnej z jego istotą”. Wydawcą pisma, ukazującego się od 1 kwietnia 1934 roku, był Antoni Piotrowski, redaktorem odpowiedzialnym – Bronisław Miazgowski, redaktorem naczelnym – Włodzimierz Rostowit, pod którym to pseudonimem ukrywał się prawdopodobnie dr Włodzimierz Szafrański.

Redakcja głosiła tezę o zmierzchu Europy narodów romano-germańskich. Rychły i nieuchronny upadek Zachodu nie oznacza jednak zagłady i kresu rasy Arjów europejskich i końca dziejów twórczego istnienia człowieka ani „bezdziejowego zniszczenia idącego wszechbarbarzyństwa”. Trzeba, aby powstała kolejna cywilizacja. Wzniesienie ją wolą „nowych olimpijczyków wedle pierwej założonego, pełnego systemu prawd rozumowych opartych na wszechpotędze rozumu człowieka”. „Pierwszą przyczyną i ostatnim skutkiem systemu cywilizacji będzie układ prawd metafizyczno-poznawczych, które będą uzasadnieniem i obroną ugruntowaniem i rozwinięciem owego prawa wszechpotęgi rozumu” (34). Gospodarstwo zaś narodu ukształtowane będzie wedle zasad i praw, zgodnych z celami człowieka, twórcy państwa rozumu.

Moc ową, która dla wielu jest legendą i mitem, posiadają obecnie, jak dawniej Celtowie i Germanie – Słowianie, którym rozumna konieczność historji oddaje dziś spectrum władania”. Chodzi jednak tylko o tych Słowian, którzy kształtować będą siebie i innych wedle prawd wszechpotęgi rozumu i demiurgicznej woli tworzenia. Oni właśnie stworzą trzecią cywilizację – demiurgiczny słowianizm jako doskonale pełny system filozoficzny, oparty na zasadzie wszechpotęgi rozumu i demiurgicznej woli tworzenia. Ów słowianizm zakłada najdoskonalej pojęty panslawizm, głoszący związek narodów i państw – powstanie imperium słowiańskiego.

swiatowid_3Stanisław Szukalski – Projekt Duchtynii na dnie Smoczej Jamy w Krakowie – posąg Światowida, 1936, rysunek

Będzie to powtórzenie procesu przechodzenia do wyższego etapu świadomości. Jak niegdyś narody przeszły od świadomości plemiennej do narodowej, tak teraz od narodowej przejść powinny do nadnarodowej. Ludem, który będzie mógł dokonać takiego przejścia, są Słowianie. Łączy ich zasada wspólności pochodzeniowo-językowej, sięgająca społeczności plemiennej, i zasada wspólności celów politycznych, zrodzona z niebezpieczeństwa italo-germanizmu na Zachodzie i panazjatyzmu na Wschodzie, a nadto powszechne dążenie do samowystarczalności ekonomicznej. Taka społeczność będzie mogła być przetworzona w jeden harmonijnie scalony nadnaród. Znikały więc będą stopniowo różnice dzielące Polaków, Rosjan, Ukraińców i Czechów, Horwatów, Serbów, Słoweńców i Bułgarów. W ten sposób powstanie słowiański nadnaród, który „zawrze w sobie całą świadomość i przeszłość plemienno-szczepowej pracywilizacji – to będzie jego rasizmem, cała świadomość i przeszłość narodowych kultur – to będzie jego nacjonalizmem, i całą świadomość i przeszłość Arjów w cywilizacjach grecko-rzymskiej i zachodnioeuropejskiej – to będzie jego uniwersalizm” (35). Uczynione to zostanie w oparciu o wielka ideę, wobec której zginą wszystkie istniejące różnice, powstałe z odrębności narodowo-cywilizacyjnych. Tą ideą jest system trzeciej cywilizacji Arjów Europejskich, oparty na zasadzie wszechpotęgi rozumu i woli tworzenia. Czynnikiem zaś jednoczącym narody i państwa słowiańskie będzie jedno z najstarszych bóstw słowiańskich – Swarożyc.

Poza problemem jedności Słowian w powiązaniu z demiurgizmem pismo nie prezentowało żadnej innej idei w sensie pełnej doktryny. Po dwóch, a licząc numer próbny – trzech numerach, przestało się ukazywać.

Podsumowując tę część rozważań stwierdzić możemy, iż cecha charakterystyczną prezentowanych tu ugrupowań był, obok nacjonalizmu, kult słowiańskości rozumianej jako powrót do wiary ojców. Zdecydowanie natomiast mało miejsca poświęcano kwestiom ustrojowym, problematyce władzy, co, jak pamiętamy – w pozostałych ugrupowaniach odgrywało zasadniczą rolę. Trudno jest wprawdzie na podstawie trzech niewielkich grup wyprowadzić wniosek o ogólniejszym charakterze, niemniej stwierdzić można bez wdawania się w drobiazgowe oceny, iż grupy te stawiały sobie za cel, co prawda dosyć odległy – wychowanie narodu w wierze w jego twórcze siły. Siły te zaś naród miał czerpać z umiejętnie dobranych fragmentów własnej przeszłości, ze szczególnym uwzględnieniem wiary praojców, jako elementu najbardziej słowiańskiego i rodzimego.

Tej też kwestii chciałbym na koniec poświęcić kilka słów. Warto zasygnalizować istnienie w okresie międzywojennym grupy osób prowadzących mocno zakonspirowaną, niedostępną dla niewtajemniczonych, działalność o charakterze religijnym, nawiązującą właśnie do wiary dawnych Słowian.

Na czele „Świętego Koła Czcicieli Światowida” – bo taką nazwę przyjęto – stał pierwotnie ksiądz katolicki, a następnie pastor Kościoła Chrystusowego, a w rzeczywistości zaś – jak twierdził – „Piast Kołodziej Koła Świętego Wiary Światowida” – Władysław Kołodziej, by użyć pełnego tytułu: „Wieszcz Światowida, Drzewid Jasnogór, Dąbrowid Puszczy Białowieskiej”.

portret_wewStanisław Szukalski – Portret wewnętrzny mężczyzny, 1950

Grupa, której istnienie sygnalizujemy, istniała, pierwotnie niesformalizowana, od 1921 roku, kiedy to „… po tysiącletniej nocy, dała znać o sobie Wyrocznia Wieszczów Światowida”. „Wedle bowiem praw przyrody, Światowid co tysiąc lat ukazuje światu jedną z czterech swych twarzy, dokonując tym samym odnowy swojej wiary. Właśnie w 1921 roku wieszcz Światowida – Światosław Trygław Chobot ogłosił w poświęconym „sprawom odrodzenia człowieka i badania zjawisk duchowych” miesięczniku „Odrodzenie” osiem haseł słowiańskich. W tym samym roku i w latach następnych drugi wieszcz Światowida, prof. dr inż. Mirosław Jan Sas-Zubrzycki napisał szereg dzieł dotyczących wiary w Światowida. Inni wieszcze Światowida – Wrócisław i Stanisław – również wydali szereg dzieł i napisali mnóstwo wierszy z dziedziny wiary Światowida, nadto wydawali dwutygodnik „Siew Wolności”, dwumiesięcznik „Sława” miesięcznik „Świat Ducha” i rocznik „Lechicka Wiosna”.

Założono także Towarzystwo Literatów Lechickich, zrzeszające kilkunastu pisarzy. Działalności nie przerwały lata wojny. We wrześniu 1941 roku wieszcz Wrócisław tworzy podziemną Wielką Radę Drzewidów Lechii Polskiej, działającą w Krakowie do wyzwolenia. Po wojnie grupa wznowiła działalność’, wydając dwa roczniki „Kalendarza Słowiańskiego”. 7 czerwca 1965 roku zgłoszono do Urzędu do Spraw Wyznań statut „Lechickiego Stowarzyszenia Czcicieli Światowida”. Zgłoszenie ponawiano – również bez rezultatu – w latach siedemdziesiątych (36).

Jak więc widzimy, krąg ugrupowań nacjonalistycznych możemy poszerzyć o niewielką co prawda i czasami wywołującą wesołość grupę ze środowisk nawiązujących do wiary w Światowida, grupę ciekawą, której niektóre koncepcje warte są poznania, a niektóre uwagi i obecnie uderzają – jak w przypadku „Zadrugi” – swą trafnością.

Jacek Majchrowski

Oczywiście trudno się zgodzić ze  stwierdzeniami Autora powyższego tekstu, że mamy tutaj do czynienia z grupami nacjonalistycznymi – chociażby z tego prostego powodu, że nie ma jednego narodu słowiańskiego, do którego powołania większość z nich nawołuje – poszczególne nacje wytworzyły się dopiero koło XVIII i w XIX wieku, a ruchy bazujące na Słowiańskiej Wierze Przyrodzonej trwały od roku 1000 n. e., to jest od kiedy wprowadzono siłą chrześcijaństwo, wystarczy przywołać postać Adama Mickiewicza i jego idei pansłowiańskiej.

CB

defense-bronze-szukalski

Stanisław Szukalski- Defense – rzeźba, brąz

Stach Rogate Serce

Wojciech Orliński
2008-01-31, ostatnia aktualizacja 2008-02-02 17:31

Był wychowawcą Lenoarda Di Caprio, szuka w nim inspiracji grupa rockowa Tool i neopogańskie ugrupowanie Niklot, ale o Stanisławie Szukalskim wciąż nie wszyscy słyszeli. Książka profesora KUL Lechosława Lameńskiego to pierwsza monografia poświęcona temu niezwykłemu artyście

Szukalski urodził się w 1893 roku w Warcie koło Sieradza, zmarł w wieku 94 lat w roku 1987 w Kalifornii. Jego ojciec prowadził interesy ze światowym rozmachem, podróżując między Brazylią, Afryką a Stanami Zjednoczonymi.

Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej Stach z Warty (jak lubił się przedstawiać) wyjechał do Chicago, gdzie stał się filarem tamtejszej artystycznej bohemy. Z podróży po USA i Europie wrócił do kraju w roku 1929 owiany już sławą artysty światowej sławy – ale też skandalisty

W Polsce założył organizację swoich zwolenników – Szczep Rogate Serce. Wymyślił dla niej barokowo rozbudowaną strukturę (by działać we właściwym Szczepie, trzeba było terminować w Przedszczepiu; członkom organizacji Szukalski przygotowywał stroje, fryzury i szykowne

titanic3

Leonardo di Caprio w Titanicu składa hołd Stanisławowi Szukalskiemu

bransolety). Zafascynowany słowiańszczyzną napisał dramat „Krak syn Ludoli. Dziejawa w 10 odmroczach”.

Po śmierci Piłsudskiego obraził się na polskie władze za to, że projektowania pomnika Naczelnika nie powierzono największemu żyjącemu polskiemu artyście – czyli jemu. Demonstracyjnie wystąpił o obywatelstwo amerykańskie, które już wkrótce miało mu się bardzo przydać. We wrześniu 1939 r. mógł opuścić okupowaną Warszawę dzięki papierom załatwionym przez ambasadę USA.

W Kalifornii Szukalski zaczął rozwijać teorię Macimowy, zgodnie z którą język polski był pierwotnym językiem („mową maci”). Wszystkie inne języki świata powstały ze zniekształconej polszczyzny. Przyczyniło się do tego krzyżowanie słowiańskich nadludzi z Yeti – tak powstały inne narody zwane przez Szukalskiego Jetinsynami, zawierające mniejszą lub większą domieszkę złych genów po małpoludach.

Szukalski opracował etymologię wielu nazw własnych w innych kulturach (Babilon – „Babi Lon”, czyli wspólnota czcicieli Łona Wiekowej Kobiety; Jezus – „Je Z Us”, czyli „jest z śmiertelnie uśpionej”, imię wskazuje na jego pochodzenie z Atlantydy; Kalahari – „Ka La Gari”, czyli „Gdzie zalane góry”). Dowolny atlas i dowolna kronika historyczna była potwierdzeniem jego teorii, bo wszędzie odnajdował prasłowiańskie korzenie.

Jawnie rasistowski charakter teorii Szukalskiego sprawił, że po drugiej wojnie światowej znalazł się w intelektualnym osamotnieniu. Podczas drugiego pobytu w USA był już tylko ekscentrycznym polskim imigrantem zajmującym się doraźnymi fuchami, jak kreślenie map czy budowa dekoracji.

Jednak na początku lat 70. Szukalskiego odkrył amerykański kolekcjoner i wydawca komiksów Glenn Bray. Doprowadził do wydania drukiem jego prac plastycznych, a nawet teorii Macimowy, która ukazała się w przystępnym opracowaniu jako „Behold! The Protong!”.

W ten sposób idee Szukalskiego trafiły do alternatywnej popkultury. Jego fanem został rysownik undergroundowych komiksów George Di Caprio, którego syn Leonardo zaprzyjaźnił się blisko z artystą. Książkę o Macimowie przeczytał Maynard James Keenan z grającej ostrego rocka grupy Tool – obłędne teorie Szukalskiego inspirowały surrealistyczne teksty z wydanego w 1996 roku albumu „Aenima”.

Sztuka Szukalskiego w pewnym sensie wyprzedziła dzisiejsze czasy, w których mundury, godła i hymny organizacji totalitarnych wymyśla się nie po to, żeby kogoś zamykać w obozach koncentracyjnych, ale żeby upiększać oprawę koncertów rockowych grup takich jak Laibach.

11-QZC03002_PILSUDSKI-Szukalski2

Stanisław Szukalski – rzeźba Piłsudski – rysunek, projekt pomnika Oswobodziciel (Józef Piłsudski), 1936

Małe białe guziczki

Przed wojną Szukalskiego traktowano serio – i dlatego w przedwojennej Polsce jego idee powszechnie odrzucano. Zbyt niepokojące było podobieństwo jego projektów monumentalnych pomników do „sztuki hitlerowskiej” – jak to trafnie ujęła Katarzyna Kobro, ostro krytykując Szukalskiego w roku 1937.

Wymyślone przez Szukalskiego alternatywne godło totalitarnej Polski – toporzeł, czyli orzeł ze swastyką na piersiach, którego skrzydła stanowią jakby ostrza obosiecznego topora, zostało rzeczywiście przyjęte przez ugrupowania faszystowskie i skrajnie prawicowe. Dziś posługuje nim się neopogańskie ugrupowanie Niklot, którego działacze pojawiają się na listach wyborczych LPR i Samoobrony (wywodził się z niego m.in. poseł Samoobrony Mateusz Piskorski).

Szukalski niewątpliwie był antysemitą – toporła opracował po to, by chrześcijańscy kupcy mogli tym godłem oznaczać swoje sklepy w ramach akcji GOJ (Gospodarczą Organizujemy Jedność). Tyle że działo się to w czasach, w których polscy antysemici nie musieli się już tylko ograniczać do szkicowania budowli przyszłej Polski mocarstwowej (jak zaprojektowana przez Szukalskiego Duchtynia, która miała zastąpić Wawel).

Pod koniec lat 30. skrajnie prawicowy bojówkarz mógł w poczuciu społecznej akceptacji skatować żydowską koleżankę z tej samej uczelni – nawet jeśli miał z tego powodu do czynienia z policją, to mógł być pewien, że ujmą się za nim prawicowi publicyści i wyrok będzie złagodzony pod ich naciskiem. Szukalski w tym samym czasie snuł wizję założenia Unii Młodych, która obejmie władzę pokojowo i nastanie era mocarstwowej „Polski 2” (jak widać, był też prekursorem propagandowego numerowania rzeczypospolitych).

Jak Unia Młodych – zrzeszająca kilkudziesięciu entuzjastów Szukalskiego, głównie młodych plastyków zauroczonych jego talentem – miałaby przejąć polityczną władzę? Po prostu dzięki temu, że jej działacze będą się wyróżniać strojem i urodą, więc wszyscy w końcu dostrzegą słuszność ich haseł.

Szukalski kierował swoją organizacją korespondencyjnie. W książce Lameńskiego znajdziemy kapitalne fragmenty listownych poleceń – gdy mistrz zażądał, by jego zwolennicy uszyli sobie niebieskie lniane koszule, nosili pasy nabijane ćwiekami i białe taśmy na ramieniu, zwolennicy protestowali. Aż taka ekscentryczność ich przerażała. W kolejnym liście mistrz szedł więc na ustępstwo: no dobrze, zrezygnujmy z taśm i koszul, ale chociaż wszyscy noście „małe białe guziczki”.

Nie mniej uwagi Szukalski poświęcał wymyślaniu swoim zwolennikom nowych, prawdziwie polskich imion, jak Pracowit, Drogosiej, Gładziból, Nosidar, Ziemitrud, Słońcesław czy Budzibrat. Druhowi Słońcesławowi (Franciszek Frączek) proponował w liście, by za swoje godło przyjął święte drzewo – cedr. „Możesz nazwać swój szczep Słońcedr – Słońcedrowcy, Słońcedraki, Cedraki. Możecie kazać sobie zrobić znaczki”.

cecora500

Stach z Warty – Cecora, 1927

Nagi umięśniony JP2

Uroda samego Szualskiego była silnie androgyniczna, co lubił podkreślać w autoportretach i upozowanych fotografiach. Jego ulubionym motywem jako rzeźbiarza i rysownika był nagi umięśniony mężczyzna (w 1980 roku zaprojektował pomnik nagiego umięśnionego Jana Pawła II – jak większość projektów Szukalskiego nigdy nie został zrealizowany).

Z perspektywy dzisiejszej popkultury pomysły Szukalskiego kojarzą się bardziej z homoerotycznymi grafikami Touko Laaksonena (znanego szerzej jako Tom of Finland) niż z nudnym i bezpłciowym monumentalizmem „prawdziwych” totalitaryzmów. Jako artystycznego prowokatora cenią go sobie dzisiejsi artyści – dyskusję redakcyjną poświęcił Szukalskiemu w 2003 roku lajfstajlowy magazyn „Fluid”.

Do Szukalskiego chętnie nawiązuje kontrowersyjny kurator Kazimierz Piotrowski, który włączył toporła do wystawy „Irreligia”, eksponując paradoks sytuacji neopoganina antysemity – Szukalski kontestował chrześcijaństwo z pozycji zapomnianych mitów słowiańskich, ale z drugiej strony, chciał się włączyć w walkę „chrześcijan” z Żydami. Referendum europejskie Piotrowski uczcił wystawą „Neuropa” pokazującą wizje nowej, totalitarnej Europy z pomysłów Szukalskiego – w której narody Europy pod wodzą mocarstwowej Polski burzą swoje zabytki, żeby wszędzie stawiać świątynie słowiańskiego ducha.

Do twórczości Szukalskiego najlepiej pasuje modne dziś słowo „wirtualny”. Pozostawił po sobie narysowany z wielkim rozmachem pomysł alternatywnej antropologii i lingwistyki – których nikt po nim nie rozwijał. Pozostały pomysły instytucji artystycznych i politycznych, które nigdy wyszły poza garstkę zwolenników. I przede wszystkim – niezrealizowane projekty budynków i pomników.

To, co zrealizowano, nie dotrwało do naszych czasów – płaskorzeźba na ścianie Gmachu Urzędów Niezespolonych w Katowicach (po wojnie Komitet Wojewódzki PZPR, dziś Urząd Filologii Uniwersytetu Śląskiego) oraz płaskorzeźba półnagiego muskularnego górnika na ścianie Muzeum Śląskiego. Obie prace już po kilku latach zniszczyli hitlerowcy.

Wirtualny charakter miały jego pomysły polityczne. Gdyby je zrealizować, wyszedłby zapewne z tego jeszcze jeden zbrodniczy dwudziestowieczny totalitaryzm. Gdyby natomiast zrealizować któryś z projektów Szukalskiego radykalnej przebudowy Wawelu czy warszawskiej Starówki, mielibyśmy z kolei zbrodnię kulturalną.

Szukalski jednak nie szukał sposobów na wcielanie swoich idei w życie „na serio” – szkicowanie mundurów dla wirtualnej organizacji politycznej bardziej go bawiło od szukania sojuszników na polskiej skrajnej prawicy. Gdyby było inaczej, pewnie inaczej byśmy dzisiaj o nim pisali. Ale paradoksalnie właśnie ta nieustanna wirtualność pozwoliła mu zachować niewinność. Dwudziesty wiek pełen był utalentowanych artystów, którzy służyli totalitaryzmom, głosząc hasła wolności. Szukalski był chyba jedynym, który głosił fikcyjny totalitaryzm – ale pozostał wolnym duchem.

Lechosław Lameński, „Stach z Warty Szukalski”, Wydawnictwo KUL, Lublin 2007

Wojciech Orliński

SZu rzezba55Stanisław Szukalski – Mówca-orator, 1919, brąz

Znowu Wikipedia

Koło Czcicieli Światowida

Z Wikipedii

Lechickie Koło Czcicieli Światowida – zwane inaczej Świętym Kołem Czcicieli Światowida, było odwołującą się do wierzeń słowiańskich grupą religijną założoną w 1921. Jej założycielem i duchowym przywódcą był Władysław Kołodziej (1897-1978). W 1941 roku została powołana Wielka Rada Drzewitów Lechii Polskiej, która działała do końca wojny[1].

Po wojnie grupa próbowała na nowo podjąć działalność. Władysław Kołodziej powołał w 1945 Wielką Radę Drzewitów Roji, a w 1946 założył w Łodzi Stowarzyszenie Lechitów „Sława”. W 1947 władze zakazały jego działalności.

W późniejszym okresie grupa działała nieformalnie, organizując tajne spotkania. W latach 60. i 70. bezskutecznie próbowano zarejestrować Lechickie Stowarzyszenie Czcicieli Światowida. Działalność grupy zamarła na początku lat 80.

Ostatnie zdanie kompletnie nieprawdziwe [CB] – chociażby dlatego, że w latach 80-tych Zbigniew Turlej, późniejszy założyciel Fundacji, przebywał w Kalifornii, gdzie często i gęsto odwiedzał Stanisława Szukalskiego. Myli się też tutaj Lechicki Krąg Czcicieli Światowita (1947 – 1989 – Łódź, Warszawa) –  ze Świętym Kołem Czcicieli Światowida (1921-1945, Kraków – i nieoficjalnie do 1989).

StanSzukalski

Stanisław Szukalski – 19 kwietnia 1987, Burbank, USA

Nieprzerwana kontynuacja Wiary Przyrodzonej przez 1000 lat

Starosłowiańska Świątynia Światła Świata kontynuuje nieprzerwanie działalność kolejnych wcieleń Świątyń i Kół Czcicieli Światowida. Ta historia bowiem nie toczy się wcale od powstania Szczepu Rogate Serce  i przedwojennego Świętego Koła Czcicieli Światowida – już one bowiem były tylko kontynuacją wcześniejszych zorganizowanych działań. Jak pokazałem w artykule o moim dziadku Władysławie Białczyńskim jest ona kontynuowana bez przerw w czasie całego tysiąclecia ekspansji Kościoła Katolickiego i chrześcijaństwa w Polsce. Nawet w najgorszych, najciemniejszych wiekach i czasach działania te prowadzili choćby Bogomilcy i wiele innych grup, oraz osób, które nie raz były oskarżane o czary i przypłaciły wierność Wierzy Przyrodzonej życiem. Główne obrzędy najważniejszych Świąt Słowian były i tak odprawiane po wsiach Słowiańszczyzny aż do lat 60-tych XX wieku. Kto uważnie przeglądnie wszystkie strony tego blogu ten znajdzie większość z tych osób, które były zaangażowane w dzieło utrzymania Słowiańskiej Wiary Przyrody w różnych epokach historycznych.

Bardzo często były to działania głęboko zakonspirowane, ponieważ ujawnienie prawdziwego powodu pewnych działań groziło życiu. Konia z rzędem temu kto mi powie kto tak naprawdę był nosicielem idei i pomysłodawcą, a potem  przekonał urzędników Miasta Kraków do wybudowania dwóch kopców na Wzgórzu Broni Słowian, pradawnym Wzgórzu Welesa w Welskim Lesie?

Możecie być pewni, że w komitetach budowy obydwu tych kopców znajdowali się Strażnicy Wiary Przyrodzonej Słowian.

Strażnicy są obecni i dzisiaj – byli obecni w każdym pokoleniu i będą po wsze czasy, zgodnie z Sistańską Dewizą: Co raz było sistańskie takie po wsze czasy pozostaje, a każde kolejne pokolenie ma obowiązek odzyskiwać to co kiedykolwiek Królestwo Sis utraciło.

Do pracy „u podstaw”, do krzewienia wiedzy o wierzeniach i obrzędach delegowano w Polsce  największe umysły wszystkich pokoleń – w tym tych których wprost nazywamy dzisiaj wieszczami: Adama Mickiewicza i, czy Juliusza Słowackiego.

Wyśmiewane przez politologów komunistycznych idee Adama Mickiewicza – jego wizja Pansłowiańska i wpływy Towiańskiego na wieszcza to nie jest nic przypadkowego.

Nasi wieszczowie poczynając od Reja z Nagłowic, przez Jana Kochanowskiego i wielu innych aż do współczesnych czasów pieścili i upowszechniali Wiarę Przyrody.

Tak było nie tylko w Polsce – każdy z krajów Słowian ma swoich wieszczów, możecie ich poznać łatwo – po ich dziełach – jako że wszędzie zapuściły swoje korzenie spadkobierczynie Gromady Kudałów-Cudawów – najgłębiej zakonspirowanej gromady kapłańskiej Wiary Przyrodzonej Słowian, a jedyną ich misją było wieszczyć – czyli wieść  i wić wiedzę o wierze.

Wielkimi orędownikami Wiary Przyrody byli przedstawiciele możnych rodów i królowie, a nawet całe dynastie jak Jagiellonowie. Na przykład sam Władysław Jagiełło, o którym powszechnie wiadomo, iż był kapłanem znicziusem i burtnikiem Wiary Przyrodzonej Litwy. Wielu orędowników Wiary Przyrody działało pomiędzy Braćmi Polskimi.


Kopiec Esterki

Z Wikipedii

Kopiec_Esterki

Kopiec Esterki/Ostary/Kostromy z albumu Widoki Krakowa Friedricha Philippa Usenera z 1805 r.

Kopiec Esterki był to kilkumetrowej wysokości kopiec, który według legendy miał powstać w XIV wieku usypany na rozkaz króla Kazimierza Wielkiego na cześć Esterki, jego legendarnej ukochanej, a według innych podań jako miejsce jej pochówku. Są też głosy, iż ów kopiec był pozostałością po jakimś obiekcie obronnym.

Kopiec ulokowany był w Łobzowie, i znajdował się w otaczającym łobzowski Pałac Królewski parku. Według kronik w roku 1787 w czasie pobytu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Krakowie po raz pierwszy, w asyście króla, przebadano kopiec. Kolejne badania przypadły na drugą połowę XX wieku. Archeolodzy jednak nic nie znaleźli. W latach 50. XX wieku, w związku z budową obiektów sportowych klubu WKS Wawel kopiec został bezpowrotnie zniszczony.

Już król Kazimierz Wielki usypał Kopiec znany jako Kopiec Esterki na Łobzowie, w dzielnicy ogrodów i ogrodników królewskich – gdzie leżą włości Sułkowskich i Uznańskich (znany i dzisiaj Ogród Łobzów)  i leżały ziemie Białczyńskich. To oczywiście tak naprawdę nie jest wcale Kopiec Esterki (inaczej  – tak jak powinien być zwany w tamtych czasach nie można go było nazwać i nie mógł tego zrobić nawet król Polski), ale na rozważania na ten temat przyjdzie czas, kiedy napiszemy artykuł o ułożeniu w przestrzeni miasta wszystkich jego Kopców (bądź pomników) – tych które powstały i które nie powstały jeszcze, ale powinny powstać i powstaną w przyszłości – po to by zamknąć święty krąg Wiary Przyrodzonej wokół Caroduny-Krakowa.

Kraków był przez cały XVIII, XIX i XX wiek szczególnie silnym ośrodkiem Wiary Przyrodzonej Słowian czyli Wiary Rodzimej i był główną siedzibą Strażników Wiary. Dlatego w końcu lat 60-tych i początku 70-tych XX wieku Kraków stał się bez trudu, od jednego ruchu Strażników Wiary Przyrodzonej prawdziwą beczką prochu wysadzającą z szyn „kontrolowanego postępu” komunistyczny pociąg do przyszłości.

W roku 1972 w sierpniu ożeniłem się z Anną Pagaczewską  – ożeniłem się – to znaczy wzięliśmy ślub w pogańskim, słowiańskim obrzędzie – tłukąc wspólnie gliniany dzban, którego skorupy znalazły się w naszym rodzinnym Muzeum Pamiątek. Sądzę, że wtedy w chwili kiedy kolejne próby rejestracji Świętego Koła Czcicieli Światowida kończyły się niepowodzeniem, mało kto wierzył, że nasze działania przyniosą skutek.

Wybraliśmy inną drogę niż oficjalne rejestracje kościoła – to musiała być praca u podstaw, olbrzymia praca u podstaw. Wtedy podjąłem decyzję o zbieraniu materiałów do odtworzenia Mitologii Słowian i reanimacji Słowiańskiej Wiary i kultu publicznego. Pierwsza rzecz jaką zrobiliśmy to było podsunięcie kilku krakowskim przedszkolom i szkołom podstawowym w Krakowie idei obchodów Marzanny i połączenia jej z pierwszym Dniem Wiosny kalendarzowej. (Jak wiecie idea ta rozpowszechniła się w taki sposób, że dzisiaj Kościół Katolicki nawołuje żeby wyrzucić ze szkół tę zarazę pogańską, ale na temat zwalczania Marzanny przez kler wypowiemy się w innym miejscu, bo jest o czym mówić – tyle, że stanie się to we właściwym czasie).

Ruch hippisowski od 1968 roku siał wszechstronny ferment i rodził coraz to nowe szalone lokomotywy rozpędzające się w różnych dziwnych kierunkach i nieuchwytne dla działań SB. W połowie 1969 roku poznałem Psa (jednego z dwóch nieformalnych twórców ruchu hippisowskiego w Polsce i niekwestionowanego przywódcę Ruchu w Krakowie) oraz wszedłem w krąg najbliższych mu ludzi. To tam poznałem Annę – przyszłą moją słowiańską żonę, ale zanim się to stało toczyliśmy nasze lokomotywy. Jedne z nich toczyli Jackowscy (Kora i Marek) i Marek Grechuta, inne Krzysztof Jasiński i jego teatr STU, inne Pies – Ryszard Terlecki – który szedł konsekwentnie w stronę polityki (dzisiejszy poseł czy senator sam już nie wiem), jeszcze inne Andrzej Dziubka, i wreszcie odmienne – Ja i grupa osób związanych ze mną, takich jak choćby bracia Piekarczykowie z Bochni, późniejsi  twórcy TSA i przebojów rockowych okresu po Stanie Wojennym.

Ola Ulatowska, potem Ola Porter – dzisiaj jedna z 7  Kobiet-Mistrzów Zen, jakie zostały wyświęcone w Europie.

Bardzo bliscy byli mi Ola – Aleksandra Ulatowska mistrz Zen (od początku zaangażowana w Zen, kiedy powstawały pierwsze religijne siedziby Wiary Przyrodzonej w Polsce – Ośrodek Buddystów Tybetańskich w Krakowie) a jednocześnie  żona Johna Portera i sam John Porter – wierny buddysta i wyznawca wiary Celtów. Tych nurtów było nieskończenie wiele i wiele innych osób takich jak Milo Kurtis czy Jacek Ostaszewski i ich Osjan, Pudelsi i cała grupa osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie, czy grupa Dupą i Piotr Marek, albo słynny Jacek Gula, który wyemigrował w końcu do USA , czy też Krzysztof Niemczyk – udręka krakowskiej Milicji Obywatelskiej. To były dziesiątki nurtów, które tryskały z tego samego środowiska kontynuującego między innymi działalność Rogatego Serca i Świętego Koła Czcicieli Światowida.

W latach 60-tych i 70-tych, kiedy wprowadzaliśmy na nowo do Polski jogę, Wiedzę Wedy i Kamasutrę, ideę wolnej miłości, magię i astrologię, zakony buddyjskie i ruch Hare Kriszna, kładąc podwaliny pod odrodzenie wielkiej i powszechnej Wiary Przyrodzonej, odrzucono rejestrację Świątyni, ale ten fakt nie miał żadnego znaczenia dla jej dalszej działalności i aktywności Strażników Wiary.

IMG_9905

Kodyści polscy, Ewa Ryn – Z lotu ptaka, obraz techniką pathwork, 1983

Pierwsze dzieła Blackblueardów pojawiły się z końcem lat 60-tych i około 1970 roku, potem były kontynuowane przez takie przedsięwzięcia jak De Press, Kodystów i wreszcie od 1989 roku przez różne prywatne przedsięwzięcia jak: Wydawnictwo Baran & Suszczyński, Kraina Księżyca,  Agencja Crackfilm  czy Fundacja Turleja, albo stowarzyszenia takie jak Niklot i dziesiątki różnych grup tworzących od nowa, od podstaw, etos rycerstwa polskiego, czy w licznych grupach odtwarzających dawne zasady i obyczaje. Teraz te wszystkie działania mają z kolei ciągłość przez SSŚŚŚ i wiele innych środowisk – chociażby takich jak Słowiańska Wiara.

Możemy być dumni z tego co osiągnęliśmy do dzisiaj – już nie da się nas zapuszkować i nakryć czapkami – śniegowa kula przekroczyła próg krytyczny i jest już nie do zatrzymania.

Chociaż działania muzyczne i upowszechniające inne religie wydają się mieć mało wspólnego z tym co dzisiaj się dzieje w Wierze Przyrody to wierzcie mi, że bez nich nic by dzisiaj nie było możliwe – wszystkie te osoby, o których tutaj mówimy to jedno środowisko krakowskich Hippisów lat 1968- 1977. Mieliśmy wspólne myśli i wspólne cele, a kiedy przyszedł czas wolności każdy poszedł robić swoje tam gdzie iść powinien.

Dziubek De Press 23182.3

De Press

– Polsko – norweska grupa powołana do życia w 1980 roku przez Andrzeja Dziubka, polskiego emigranta znanego w Norwegii jako Andrej Nebb.
W ciągu niemal 30 lat swej aktywności zespół wydał tuzin płyt, z których już debiutancka wydana w 1981 roku „Block to Block” uzyskała dumne miano najlepszej rockowej norweskiej płyty wszechczasów, a jeden z utworów dotarł do I miejsc niezależnej listy przebojów w Anglii.

Zespół znany jest z wysoce energetycznych koncertów, w czasie których wykorzystuje niecodzienne brzmienia i instrumenty.

Charakterystyczny mocny głos Andrzeja Dziubka, punkowy pazur i podhalańska nuta dają w sumie niepowtarzalną jakość.

Maanam – polski zespół rockowy, jeden z najważniejszych polskich zespołów który miał wpływ na rozkwit tego gatunku muzycznego w Polsce.

Maanam_-_Kora

 

Pochodzenie nazwy zespołu nie jest do końca jasne, Kora uważa, że pochodzi ona z języka staroperskiego, a oznacza „ja jestem”, natomiast Marek Jackowski twierdzi, że jest to rozwinięcie skrótu nazwy duetu „M-a-M” stworzonego przez niego i Milo Kurtisa w 1975 roku.

Zespół wystąpił po raz pierwszy w składzie Kora, Jackowski i Kurtis w roku 1976, po odejściu Kurtisa do Osjanu zastąpił go John Porter, a grupa występująca wtedy pod nazwą Maanam Elektryczny Prysznic przeszła z grania mistycznej, wschodniej muzyki na bardziej rockowe brzmienie.

W roku 1979 z zespołu odszedł Porter, który założył własną grupę Porter Band. Jackowscy wraz z muzykami grupy Dżamble nagrali za własne pieniądze pierwszego singla z piosenkami „Hamlet” oraz śpiewaną przez Jackowskiego „Oprócz”, która stała się pierwszym klasykiem w karierze Maanamu. Zespół oficjalnie zadebiutował na Muzycznym Campingu w Lubaniu, podobnie jak nowy zespół Portera, Porter Band. W elektrycznym składzie Maanamu obok Kory i Jackowskiego znaleźli się także gitarzysta Ryszard Olesiński, basista Krzysztof Olesiński oraz perkusista Ryszard Kupidura.

Wikipedia

john-porter-walker-83-mn

John Porter 1983 (od 1977 w Krakowie z Olą Ulatowską, mieszkali u nas – przy ul. Biernackiego 9) – spędziliśmy też niejeden wieczór przy ulicy Promienistych – u Promienistych tj. braci Marcina i Marka Pawłowskich – grafików,  ówczesnych przedstawicieli grupy kodystów.


JOHN PORTER i PORTER BAND

John Porter jest Walijczykiem, urodził się w miejscowości Lichfield . Po skończeniu studiów politologicznych na Uniwersytecie w Sussex wyjechał w podróż po Europie, mieszkał przez jakiś czas i pracował w dziale zaopatrzenia w bazie wojsk amerykańskich w Berlinie Zachodnim. Na gitarze grał od czasów studenckich.
„Nie było to nic poważnego, grałem głównie dla siebie, czasami zdarzało się w pubie lub klubie muzycznym” – mówi po latach. W 1977 przyjechał do Polski i został tu na stałe.
Niedługo po przyjeździe, poprzez jazzmana Tomasza Piesiewicza, poznał Korę i Marka Jackowskich. Razem stworzyli grupę Maanam Elektryczny Prysznic, podwaliny pod późniejszy Maanam. Grali przez dwa lata, a gdy Kora z Markiem nie pojawili się na umówionym koncercie we Wrocławiu w maju 1979, John Porter poznał tamtejszych muzyków (gitarzystę Aleksandra Mrożka, basistę Kazimierza Cwynara i perkusistę Leszka Chalimoniuka), wraz z nimi założył Porter Band i zrezygnował z gry w Maanamie. Dziś zastanawia się, czy nie było to zrobione celowo.
„Do pewnego momentu byliśmy bardzo sobie przydatni, Korze zbierało się na odwagę by śpiewać, ale przygotowywali się do coraz większych zmian. Ja powoli odchodziłem od ich wizji muzyki, nie chciałem do końca życia grać drugiej gitary” – opowiada Porter.

IMG_9908

Kodyści polscy, Marcin Pawłowski – jeden z obrazów tryptyku kodystycznego (kwadraciki generowane losowo) – olej na płótnie 180×100

Porter Band zadebiutował podczas Muzycznego Campingu w Lubaniu w lipcu 1979. Jeszcze w tym samym roku zarejestrował debiutancką płytę, która pod tytułem Helicopters, pojawiła się w sklepach w 1980 roku. Dzięki niezwykle ekscytującemu połączeniu tradycji rockowej z ówczesną nową falą, to jedna z ważniejszych polskich płyt rockowych tych czasów – ze świetnymi piosenkami Ain’t Got My Music, Crazy,Crazy,Crazy czy I’m Just A Singer na czele. Co ciekawe,ostatnią z nich Porter napisał jeszcze będąc w Maanamie i była ona pierwszym utworem zagranym przez jego nowy zespół.

tsa Marek Piekarczyk

Bracia Marek i Rysiek Piekarczykowie to ważne postacie krakowskiego środowiska hippisowskiego początku lat 70-tych, wiele razy odwiedzałem ich w Bochni, choć przeważnie to oni bywali na krakowskim Rynku

TSA


TSA do dziś pozostaje najsławniejszym polskim zespołem heavy metalowym, który podłożył podwaliny pod całą rodzimą scenę metalową w naszym kraju. Zespół jest już dzisiaj żywą legendą dla wszystkich fanów tego gatunku w Polsce. Pomimo, że TSA największe triumfy święciła w latach osiemdziesiątych, to do dzisiejszego dnia pamięta się wiele ich wspaniałych piosenek.

Jedną z nich jest oczywiście niezapomniana ballada pt. Alien. Utwór po raz pierwszy ukazał się na klasycznej już dziś płycie pt. Heavy Metal World z 1984 roku. Materiał na tę płytę powstawał w Zakopanem na przełomie września i października 1983 roku w dosyć niekomfortowych okolicznościach. Gitarzysta i jedna z podpór TSA Andrzej Nowak oficjalnie ogłosił już, że po nagraniu tej płyty odchodzi z zespołu. Podobną decyzję podjął również perkusista Marek Kapłon. W związku z tym atmosfera podczas nagrań nie była zbyt komfortowa i nie wiadomo było czy panowie po prostu nie pokłócą się na dobre i nie rozejdą się przed końcem pracy.  Poza tym Marek Kapłon był poważnie chory. Pomimo tego powstało wówczas wiele utworów, które do dziś są wizytówkami TSA, utworów pełnych świeżości i porywającej mocy.

Alien to ballada TSA, którą przewyższa tylko i wyłącznie utwór 51 i być może Trzy Zapałki. To pełne smutku i życiowej prawdy wyznanie człowieka zagubionego w otaczającym go świecie. Te kilka krótkich zwrotek niosą ze sobą najszczerszą prawdę o ludzkich marzeniach, o brutalnym zderzeniu z rzeczywistością, która często kpi sobie z naszych młodzieńczych ideałów i marzeń. Młodzieńcze marzenia i cele, które sobie stawiamy, to że chcemy być lepsi, inni niż ludzie, którzy nas otaczają, którzy chcą od życia tylko brać to myśli, które pojawiały się chyba w głowach każdego z nas. Każdy z nas chce być dobrym, uczciwym człowiekiem. Szczególnie młody człowiek wierzy, że zawsze będzie potrafił iść pod prąd i być innym. Świat, który przychodzi nam wówczas poznawać, który na nas czeka pełen niespodzianek może przerażać ale może także fascynować. Jest w nim wszystko: radość i lęk, miłość i fałsz.
Trzecia zwrotka to wyznania tego samego człowieka po pewnym czasie, może po kilku latach, człowieka, który stracił wiarę, utracił marzenia, który nie potrafi cieszyć się życiem. Jedyną rzeczą, która mu pozwala jako tako żyć jest miłość do kobiety i to właśnie ją prosi o to, aby przy nim pozostała, aby zupełnie się nie załamał. Można również interpretować to szerzej. Każdemu człowiekowi potrzebny jest ktoś, jakaś druga osoba, która pomoże mu zrozumieć otaczający go świat. Potrzeba przyjaciela, miłości, autorytetu bez którego nie wyobrażamy sobie dalszego życia.

Tytuł Alien jest dosyć nietypowy. Piosenka przecież jest po polsku skąd więc tytuł po angielsku? Słowo „alien” znaczy „obcy”, „cudzoziemiec”. W tym przypadku nasuwa się także inne skojarzenie. To opowieść o człowieku, który jest zagubiny, osamotniony, który czuje się obcy w swoim świecie, który jest wyobcowany, wyalienowany.

Na ten tekst można również spojrzeć od innej strony. Przypomnijmy sobie rok 1983, gdy powstawała ta piosenka. 22 lipca 1983 roku władze oficjalnie zniosły stan wojenny w Polsce uznając, że osiągnęły cele, które postawiły sobie rozpoczynając go 13 grudnia 1981 roku. Okres euforii, wiary w to, że Polacy są w stanie decydować sami o sobie nagle i brutalnie się zakończył. Wydawało się, że czas, w którym „wolno było marzyć” odszedł bezpowrotnie. Wielu ludzi nie mogąc inaczej buntować się przed polską rzeczywistością początku lat osiemdziesiątych czuło się wyalienowanych, opuszczonych, osamotnionych. Wielu przyjmowało postawę biernego buntu – świadomie nie angażując się w życie społeczne, aby nie popierać komunistycznych władz. Taką postawę przyjmuje Alien z piosenki TSA. W tym ujęciu, nie jest to tylko piosenka o straconych marzeniach i rozczarowaniu niesprawiedliwym, bezdusznym światem. To piosenka – manifest całego pokolenia opowiadająca o odczuciach milionów ludzi w tamtych czasach.

Dobrze pamiętam – jakby to było wczoraj – audycję radiową pt. Zapraszamy do Trójki w programie 3 Polskiego Radia, podczas której po raz pierwszy zaprezentowano ten utwór. Zdaje mi się, że audycję prowadził Marek Niedźwiecki a do studia „jeszcze ciepłą” przyniosło ją trzech mężczyzn: Andrzej Nowak, Marek Piekarczyk i Jacek Rzehak. Kim są ci panowie nie trzeba przypominać żadnemu fanowi TSA. Dla przyzwoitości przypomnę tylko, że pierwszy to wokalista, drugi gitarzysta i kompozytor wielu piosenek TSA a trzeci to autor tekstów i menadżer zespołu. Tamta wersja piosenki Alien różniła się trochę od tej, która później znalazła się na płycie – była to wersja akustyczna bez gitar elektrycznych. Już wtedy uznałem tę piosenkę za utwór wybitny. To świetny kawałek z doskonałą muzyką i porywającym, choć smutnym tekstem. Takich piosenek ze świecą szukać w dzisiejszej polskiej muzyce rozrywkowej.



dupa01

Dupą – Pudel , Piotr Marek (po lewej) i jego syn

Dupą i Pudelsi

Zespół Püdelsi powstał w 1986 roku w kilka miesięcy po tragicznej śmierci lidera grupy Düpą, zaledwie 35 – letniego artysty Piotra Marka kiedy to do pozostałych muzyków czyli: Püdla „Düpą”, Franza Dreadhuntera, Przesławnego Potoczka, Hajdasza syn Hajdasza dołączył Maciej Maleńczuk – zwany Człowiekiem o Trzech Twarzach. Zespół kontynuował niedokończoną twórczość Düpą (licząc same początki inspirujących biesiad w mieszkaniu lidera grupa egzystowała 4 lata)) i w większości opierał się na tekstach Piotra Marka – poety, muzyka (grał na gitarach), największego krakowskiego fana Franka Zappy, fotografa i przede wszystkim genialnego malarza symbolisty lub jak niektórzy wolą surrealisty, który wywarł trwały wpływ na środowisko krakowskiego podziemia intelektualnego, z którego wywodzą się m. in.: Püdelsi, John Porter, Maanam.
Warto pamiętać, że jeśli chodzi o surrealizm Piotr Marek nie miał sobie równych… autorów tekstów!
„Bella Puppa la dolczewita kokakola e nutella
Bella Puppa la dolczewita kokakola mortadela
My palu paluczili samonastojaszczije bikbity
Samonastojaszczije bikbity polucziürege – rege
Regenerierjujuszczuju – ja emulsiju – ju”

Marek Demon 30

Malarstwo Piotra Marka – Demony

Oto fragment numeru „Inter Rege Nacjonal” – łatwo można się zorientować, że Pudelsi przy całej modyfikacji konwencji i własnych patentach są znakomitymi kontynuatorami jego swobodnej formy. Potoczek tak to podsumowuje: „Naszym credo było kpiarstwo. Piotr był wielkim kpiarzem i w głębi duszy kpił ze wszystkiego. Widać to było w jego zachowaniu i w jego tekstach”.

Sam Piotr Marek tak pisał o Düpą: „Nazwa zespołu to wyraz pochodzenia antropomorficznego wyrażony rzeczownikiem rodzaju żeńskiego pierwszej deklinacji. Zespół Dupą jest grupą twórczą otwartą dla wszystkich, którzy chcą działać twórczo w walce z komercją i eklektyzmem. Dupą jest zespołem muzyczno-teatralnym opierającym swoją działalność na profesjonalistach i amatorach różnych dziedzin sztuki. Pod hasłem głoszonym niegdyś przez grupę twórczą Nowa Improwizacja: Twórczość zbiorowa wyzwala wartości moralne, formacja Dupą poprzez swobodne zachowanie na scenie i improwizacje muzyczne, aktorskie stara się parafrazować różne rodzaje muzyki oraz zachowania na scenie gwiazd roka, rocka, rge, raga, reggae, ska, sky itp.”.

pudelsi

Pudelsi – Maleńczuk

Dokładnie taka sama idea przyświeca Pudelsom Anno Domini 2003. Maleńczuk analizując wydany przez Warner Music Poland najnowszy krążek „Wolność słowa” kolejny raz reaktywowanej załogi sporo uwagi poświęca „gwiazdorstwu” i niemalże z matematyczną perfekcją selekcjonuje style muzyczne nagrań.

Rozstania i powroty (że sparafrazuję tekst ww rdzennie krakowskiej formacji- 🙂 ), kolejne reaktywacje to też nic nowego w towarzystwie z kręgu Dupą. Jak wspominał niegdyś Pudel, ekipa zresztą do dziś silnie wspierana przez krakowskie środowisko artystyczne kłóciła się i rozstawała niemalże po każdym koncercie… Z biegiem czasu nastąpiła jednak wewnętrzna konsolidacja i Dupą nawet postanowiła zgłosić się na festiwal w Jarocinie w 1985 r…. Niestety, na kilka dni przed jego rozpoczęciem, w momencie gdy zespół grał w swym najsilniejszym składzie, brzmiąc jak solidna orkiestra rockowa, 4 sierpnia 85 r. Piotr Marek popełnił samobójstwo.
Pudel pamieta, że wszyscy zgodnie postanowili grać dalej, choć zrozumiałe było, że Dupą już nie istnieje.
Pudel: „Nazwano nas złośliwie Pudelsami, nie wierzono bowiem, że bez Piotra możemy jeszcze cokolwiek zdziałać. Postanowiliśmy jednak, że numery Piotra i to co z nim wspólnie zrobiliśmy, muszą ujrzeć światło dzienne…”.
Maciek Maleńczuk, wówczas znany tu i ówdzie bluesman wedlug Pudla był jedynym wokalistą „człowiekiem z ogromną charyzmą” (początkowo drugim, później jedynym) pasującym do zespołu. Pudelsi postanowili wrócić do muzyki z okresu Düpą, dopasowując do niej różne teksty Piotra. Tak się bowiem dziwnie złożyło, iż Düpą bardzo rzadko zamieszczało w repertuarze teksty po polsku. „Teksty Piotra były więc szerzej nieznane – mówi Pudel – postanowiliśmy skorzystać z nich i niejako rozpropagować. Lepszych na pewno nie znaleźlibyśmy”. Powstały też nowe nagrania, utrzymane w klimacie Düpą ale nieco prostsze, z czytelniejszymi aranżami i chwytliwszą linią melodyczną. Obok „Mroku” (z tekstem Piotra o własnej śmierci) i „Morrisona” w repertuarze pojawiły się pierwsze teksty Maleńczuka np. „Szklane oko”.
W rok po odejściu Piotra Püdelsi z Maleńczukiem już jako jako jedynym wokalistą zostali laureatem festiwalu Jarocin’86…

[Mała poprawka do tej historii – w Jarocinie śpiewał Przemek Trębacz „Zymek”, a na płycie Maciek Maleńczuk. Zainteresowanych szczegółową historią Pudelsów z pierwszej ręki odsyłam do osobistej relacji Pudla na stronie Pudelsi. C.B.]

W 1987 r. zespół nagrał płytę „Kora – Püdelsi – Bella Püppa” z Korą Jackowską i Maćkiem Maleńczukiem jako wokalistami oraz Maciejem Biedrzyckim na saksofonach. Pierwotnie większość utworów miał śpiewać Maleńczuk, ostatecznie jednak Kora wykonała aż 7 z nich. Nagrań i wspólnie z Neilem Blackiem, jako producentem płyty dokonano w studiu Teatru Stu w Krakowie. Uwzględniając parę utworów z Korą brzmiących znakomicie (zwłaszcza „Hozy Moyra”, „Bella Puppa” czy „Tango”), inne – jak choćby „Narodziny Zbigniewa” czy „Rege kocia muzyka” -zdaniem Pudla nie za bardzo do niej pasują – „Myślałem, że będzie lepiej, że Kora nie będzie Korą, że będzie bardziej brudno. Nowe aranże i inny miks – na co nie mieliśmy wpływu – nie odpowiadają nam do końca”.
Dochód z tekstów przeznaczono dla 3 synów Piotra.

Nakładem (niewielkim) Polskich Nagrań wydano na analogu również sporo starych nagrań, zrealizowanych przez Piotra Marka z początkowego okresu działalności zespołu (1981-82), zarejestrowanych w jego domu. Wśród tekstów znalazł się swoistego rodzaju testament, bardziej człowieka niż artysty…
„Bo wiara jest jak dupa – trzeba ja miec
Na gorze rosna roze – na dole stoi ciec
Nim na ta gore wejdziesz dogoni cie Smierc
Bo nie ma prawdy na ziemi
Nie szukaj jej w niebie
Chcesz zmienic ten Swiat
To zacznij od siebie”

W 1988 r. Püdelsi zawiesili działalność, rozjeżdżając się po świecie i miksując się we wszelakie konfiguracje artystyczne.
Franz Dreadhunter – basista zespołu w tym czasie współpracował z: Tiltem, Bajmem, Deuterem, Chłopcami z Placu Broni.
Andrzej Potoczek – grał w Toronto w zespole bluesowym Maćka Karłowskiego.
Artur Hajdasz – grał w zespole Made in Poland i współpracował z grupą Tilt.
Maciek Maleńczuk na początku nie czuł się zbyt dobrze w roli zastępcy Piotra Marka. Do tego stopnia, że po wydaniu płyty z Korą, kiedy w 1988 roku zespół zawiesił działalność, wrócił z powrotem na ulicę (wcześniej przez 7 lat był „histeryczno-historycznym elementem Krakowa”) i działał solo…

Ale, że wówczas przeżywający gwałtowny rozwój krajowy prywatny rynek fonograficzny stwarzał duże możliwości nagrywania i wydawania płyt to już w 1992/3 roku Maleńczuk wraz z Miarką Kowalem i Grzegorzem Schneiderem (a później Arturem Hajdaszem i Franzem Dreadhunterem) sformował skład swojego zespołu Homo Twist. Dzięki kolejnym płytom zespół momentalnie znalazł się w czołówce polskiego rocka: surowe, chropowate riffy, zawiesisty i klaustrofobiczny klimat oraz znakomite teksty Maleńczuka trafiły zarówno do spragnionych alternatywy krytyków, jak i do przeciętnych radiosłuchaczy. Zespół Homo Twist, z którym nagrał płyty: „Cały ten Seks”, „Homo Twist” ( 5 nominacji do Fryderyków’96) , „Moniti Revan” i koncertówka „Live After Death” został przez Macka rozwiązany.

Z barda i legendy Maleńczuk jakieś 10 lat temu przeistoczył się w gwiazdę i już w tamtym momencie był osobowością o tak rozpoznawalnym stylu, że narzucił go nawet reaktywowanym w 1995 roku Pudelsom. Wtedy to, w dziesiątą rocznicę śmierci Piotra Marka koncertem nagranym dla TVP pt. „Małpi Hymn” oficjalnie reaktywowani Püdelsi rozpoczęli nowy etap twórczości.
W filmie oprócz koncertu pokazano sporą ikonografię twórczości malarskiej Piotra Marka.
W 1996 roku ukazała się płyta „Viribus Unitis” zawierająca zarówno utwory autorstwa Pudelsów (słynne „Czerwone Tango”), jak i Düpą z tekstami Piotra Marka. W 1997 roku wyszedł kolejny album „Narodziny Zbigniewa” wieńczący działalność Düpą -Püdelsi. Obydwie płyty stanowią nierozerwalną całość i zamykają pewien rozdział twórczości grupy.

W lipcu 1999 roku ukazała się łamiąca wszystkie style muzyczne „najsłabsza” płyta Püdelsów pt. „Psychopop”, której 12 nagrań m.in.: słynnych „Szuwarów”, „Samby – Mamby” dokonano w „Słabym Studio S.P.”.
Po raz pierwszy w historii grupy płyta była dziełem wszystkich członków zespołu zarówno w warstwie muzycznej jak i literackiej. W ten sposób powstała nowa formuła, której zespół nadał nazwę „psychopop”.

Dopiero mając na koncie sześć płyt i status gwiazdy, Maleńczuk zdecydował się na nagranie i wydanie swoich piosenek ulicznych. Płyta „Pan Maleńczuk” cieszyła się nie mniejszą popularnością niż wydawnictwa Pudelsów i Homo Twist. Album „Pan Maleńczuk” – Fryderyk’98 w kategorii „Piosenka Poetycka”, był jednocześnie podsumowaniem pewnego okresu i niejako symbolicznym podkreśleniem twórczej niezależności. Rok 2002 to ważny rok dla Maćka Maleńczuka. Urodziła mu się druga córka. Ukazała się koncertowa płyta Homo Twist „Live After Death”, będąca zapisem pożegnalnej trasy koncertowej zespołu a także drugi solowy krążek „Ande La More” będący eksperymentem Maleńczuka z nowoczesną, elektroniczną awangardą. Zdaniem niektórych krytyków i publiczności to jedyny polski artysta, potrafiący grać rock’n’rolla. Inni kontrują, wyrażając opinię, że jest on jedynym, godnym uwagi, kontynuatorem tradycji gitarowej psychodelii i awangardy. Jednak obie strony są zgodne co do jednego – Maleńczuk jest bezdyskusyjnie jednym z najwybitniejszych polskich autorów tekstów. Nikt nie ma też specjalnych wątpliwości, że jest on jedną z najbarwniejszych i najbardziej charyzmatycznych postaci na krajowym rynku muzycznym przynajmniej od połowy lat 90. Pudelsi do tej pory mają na koncie kilka videoklipów: „Püdel z Gwadelüpy”, „Szklane oko”, „Oto”, „Samba – Mamba”, „Szuwary”, „Wolność Słowa” oraz film „Czerwone Tango”.


SZUk model rzeźby rooster500

Stanisław Szukalski- rzeźba brąz – Kogut Galijski, 1960, gips

Stach Rogate Serce

11/06/08

Fot. Archiwum prywatne Romana Romanowicza Miał w sobie geniusz Leonarda da Vinci, niezależność Wyspiańskiego i demoniczny urok Przybyszewskiego. Stanisław Szukalski – „Stach z Warty” wyprzedził swoją epokę o całe dziesięciolecia

Kiedy w latach 30. mieszkańcy naszego kontynentu szykowali się do II wojny światowej, Szukalski propagował powstanie… Unii Europejskiej i nawet zaprojektował jej godło. Gdy artyści odkrywali konstruktywizm, on uprawiał już hiperrealizm i postmodernizm, wyprzedzając trendy w sztuce o 70 lat. Był także mistrzem w szokowaniu opinii publicznej. W tej dziedzinie chylili przed nim czoło nawet tacy mistrzowie jak Stanisław Ignacy Witkiewicz czy Tadeusz Kantor (ten ostatni uciekł kiedyś z wykładu Szukalskiego, gdy tylko artysta zaczął o nim mówić).

Niełatwo też było porównywać się z Szukalskim w zakresie zdolności plastycznych czy precyzji warsztatu. Najbardziej znany polski rzeźbiarz XX w. Xawery Dunikowski przyznawał, że daleko mu do umiejętności Szukalskiego, który podczas rozmowy w kawiarni potrafił rozłupać ołówek, wyjąć grafit, a następnie wyrzeźbić w nim przepiękną figurkę kobiecą wysokości paru milimetrów.

Jego znajomość anatomii budziła powszechny podziw. Niewiele odbiegał pod tym względem od mistrzów renesansu i zestawianie go np. z Michałem Aniołem nie jest tu przesadą. Na krakowską Akademię Sztuk Pięknych dostał się za samo wyrzeźbienie kolana modelki, które tak zachwyciło Konstantego Laszczkę, że kazał go przyjąć bez dalszych egzaminów – mimo że chłopiec nie miał jeszcze wymaganego wieku.

Tę uważną i biegłą znajomość ludzkiego ciała widać również na rysunkach i obrazach „Stacha z Warty”. Nabył ją w sposób dość niezwykły. Jak wspomina zaprzyjaźniony z nim amerykański pisarz Ben Hecht, Szukalski zrobił sekcję zwłok własnego ojca, gdy ten, prawie na jego oczach, zginął w wypadku samochodowym. Zanim zjawiła się karetka, artysta zaniósł go na własnych plecach do szpitala, gdzie pozwolono mu dokonać zabiegu. Połykając łzy, przekonał lekarzy, że nie chce, by ktokolwiek dotykał jego ojca, a poza tym jest ubogim studentem i nie stać go na lekcje anatomii. Ciarki mogą przechodzić po plecach, gdy ogląda się jego prace.

Echo czyli Pomian stanislav_08b

Stanisław Szukalski  – Echo czyli Pomian, 1923

ARTYSTA NA TRANSATLANTYKU
Większość swojego – prawie stuletniego – życia spędził Szukalski w trudnych warunkach, borykając się z kłopotami finansowymi. Urodzony w 1893 roku, już jako dziecko opuścił wraz z rodzicami Polskę, udając się „za chlebem” do Ameryki. Później przyjechał do ojczyzny na studia i zaglądał jeszcze kilka razy, ale podróże przez ocean musiały go kosztować wiele trudu i wyrzeczeń, bo żył na granicy ubóstwa. Zdarzył się jednak taki okres w życiu artysty, kiedy zaczęło mu się powodzić stosunkowo nieźle. Otóż podczas którejś ze swoich podróży do Polski poznał na transatlantyku Helen Walker, córkę zamożnego lekarza z Chicago. Ślub posażnej panny z towarzystwa ze zbuntowanym i ubogim artystą stał się w mieście sensacją, o której rozpisywała się brukowa prasa. Szukalski wszedł do socjety, ale nie został tam długo, gdyż wkrótce zakochał się w opiekunce swojej córeczki Kaliny. Będąc człowiekiem honoru i osobą całkowicie pozbawioną amerykańskiego pragmatyzmu, zrzekł się podczas rozwodu z żoną jakichkolwiek praw do majątku.

Był szalony, budząc zarówno niechęć, jak i uwielbienie ludzi. Wiele lat potem, kiedy mieszkał w niewielkim domku na przedmieściach Los Angeles, zaopiekował się synkiem swoich sąsiadów Leonardem DiCaprio. Jak później wspominał hollywoodzki gwiazdor, to właśnie „Stach z Warty” ukształtował jego charakter, wyuczył europejskich zasad odnoszenia się do kobiet i przepowiedział aktorską karierę. Być może właśnie z tego powodu DiCaprio tak cenił sobie rolę w filmie „Titanic”. Choć nigdzie nie zostało to powiedziane, trudno nie zauważyć, że rola zbuntowanego europejskiego artysty płynącego na parowcu do Ameryki była czymś w rodzaju hołdu złożonego przez aktora swojemu mentorowi. Ich przyjaźń trwała wiele lat.

szuk3Stanisław Szukalski – Kopernik mierzący przestrzeń od serca – Ziemi do mózgu – Słońca, 1936, rysunek

KRAK, SYN LUDOLI
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy powstawał „Hobbit” Tolkiena, Szukalski napisał dramat, który można by uznać za pierwszy przykład polskiego nurtu fantasy. Dzieło, wydane w 1938 r., nosiło tytuł: „Krak, syn Ludoli – dziejawa w dziesięciu odmroczach” i dedykowane było „Młodzi Słowiańskiej ku wypełnieniu jej rasowego sprawunku”. Szukalski – gorący zwolennik słowiańszczyzny i powrotu do kultu Światowida – dał w tym utworze śmiały upust swojej wyobraźni.

Powstała rzecz dziwna, napisana kwiecistym, zmanierowanym młodopolskim stylem i pełna niezwykłych scen jak wykuwanie słowiańskich dusz przez niemego kowala Ludolę, egzekucje Bogorłów w Smoczej Jamie, wyprawa Ludoli do Kryształowych Ludzi mieszkających w podziemiach Wieliczki czy zmagania Kraka z potęgą Bidżymidów.

Współczesne feministki na pewno ucieszyłby widok Miodyni – potężnej świątyni, której strop wspiera się na kobiecym Światowidzie o czterech twarzach. Zaś czytelników politycznie zaangażowanych mogłoby zaciekawić bezgłowe monstrum, które w dziejawie rządzi państwem i wyręcza się całą masą skorumpowanych urzędników. Choć język całości brzmi dzisiaj archaicznie, rzecz stanowi doskonały materiał na komiks, a jeszcze lepiej – na grę komputerową.

howling500

Stanisław Szukalski – Wrzask (lub Skowyt)

Z MŁODYMI NAPRZÓD IŚĆ
Szukalski był zdeklarowanym zwolennikiem rządów młodych. Uważał, że powinni obejmować wszelkie ważne stanowiska, usuwając ludzi starszych i nieproduktywnych. Nie różnił się w tym od niegdysiejszych romantyków czy późniejszych włoskich futurystów, ale szedł jeszcze dalej. Wymyślił sobie Unię Młodych – swoiste ponadnarodowe stowarzyszenie, które miało być wstępem do zjednoczenia całej Europy. Wymyślał w tym celu różne projekty, organizował zjazdy i dziś, mimo utopijności niektórych jego pomysłów, coraz częściej dostrzega się w nim proroka europejskiej jedności. Gdyby dożył obecnych czasów, zapewne byłby zwolennikiem koncepcji „Europy Ojczyzn”. W swoich projektach właśnie tak widział przyszłą unię – jako instrument ochrony kultury i tożsamości słabszych państw przed ekspansją takich europejskich kolosów jak Anglia, Niemcy, Rosja i Francja.

Czy był politykiem? Nie. Był artystą. Nawet jeśli snuł polityczne plany, to najważniejszym (by nie rzec – jedynym) celem jego zamysłów było poprawienie poziomu sztuki na kontynencie. Jest to o tyle ciekawe, że dotychczas artyści pragnęli raczej zmienić świat przez swoje dzieło, a nie odwrotnie. Szukalski poszedł drogą wręcz przeciwną – założył, że najpierw trzeba zrobić porządek polityczny i ekonomiczny, a dopiero na koniec stworzyć nową sztukę.

Krakstanislav_17b

Stanisław Szukalski – Krak

PIEWCA SŁOWIAŃSZCZYZNY
Przemyśliwał także nad utworzeniem nowego polskiego „stylu narodowego”. Ale wcale nie uznawał za stosowne odwoływanie się do folkloru, jak robił to np. Stanisław Witkiewicz, twórca „stylu zakopiańskiego”. Za bezpłodne uważał też próby ożywiania architektury historycznej, co proponowali zwolennicy „gotyku nadwiślańskiego” czy stylu „dworkowego”. Śmiało założył, że w dawnej Polsce poza Stwoszem, Matejką, Wyspiańskim i Malczewskim nie zdarzyło się w sztuce nic ciekawego, a i do wspomnianych artystów odwoływał się tylko w sferze ideologii.

Czym zatem miał się inspirować nowy styl? Szukalski dał szokującą odpowiedź: nie ma to znaczenia, i… zaproponował formy zaczerpnięte ze słowiańszczyzny, sztuki Indii, Japonii, Meksyku i włoskiego futuryzmu! W ten sposób stał się pierwszym na świecie przedstawicielem XX-wiecznego postmodernizmu. Zaprojektował pomnik Józefa Piłsudskiego, na którym marszałka wyobrażał uskrzydlony centaur z głową orła. Mussoliniego wyrzeźbił jako „Rzymską wilczycę” – na czworakach i ze wspaniałym ogonem. Popiersie Tadeusza Bora-Komorowskiego oplótł dziwnymi akweduktami, mającymi – wedle artysty – przedstawiać kanały, którymi podczas Powstania Warszawskiego przechodziły oddziały Armii Krajowej.

Czy już wtedy ocierał się o szaleństwo, za którego przejaw można uznać późniejszą teorię „macimowy”? A może nigdy nie było to szaleństwo? Może tylko ekscentryczny indywidualizm pomieszany z buntem wobec reguł sztuki? Absolutny szczyt dziwności osiągnął w pomniku papieża Jana Pawła II, na którym Ojciec Święty został wyrzeźbiony jako… aztecki wojownik z klanu Orłów duszący cepem Hydrę Jałtańską.

szukal4Stanisław Szukalski – projekt fontanny na Rynku Starego Miasta w Warszawie – Syrenka, 1954, rysunek

ZABŁĄKANY GENIUSZ
Zarówno owe rzeźby, jak i inne przedsięwzięcia Szukalskiego z tego czasu zdają się sugerować, że jego umysł pogrążał się w coraz większym mroku. Gdyby szukać odpowiadającej jego zachowaniu jednostki chorobowej, najbliższa byłaby tu chyba paranoja – choroba psychiczna charakteryzująca się tworzeniem urojonych, choć logicznych i wewnętrznie spójnych systemów. Nie towarzyszy jej degradacja fizyczna ani psychologiczna, chory zachowuje pełną kontrolę nad światem i może funkcjonować normalnie, nie wzbudzając większych podejrzeń. Ba, jego niekonwencjonalne myślenie i zachowanie może wręcz powodować fascynację wielu ludzi, czego dowodem słynni paranoicy historii: Stalin i Hitler. Skłonność do tej choroby połączona z talentem plastycznym daje w sztuce efekt niesamowity. Wystarczy przyjrzeć się obrazom Salvadora Dali, który otwarcie nazywał swoją metodę paranoiczno- -krytyczną i uważał, że jeśli artysta nie jest paranoikiem, to w każdym razie powinien tak tworzyć, jakby był.

Szukalski z Salvadorem Dali rozumiał się bardzo dobrze. Razem wykonywali scenografię do słynnej sceny snu w filmie Hitchcocka „Urzeczona”. Trzeba jednak przyznać, że ekscentryczność tego drugiego była niczym przy oryginalności „Stacha z Warty”. Zupełnie nie przemawiały do Szukalskiego argumenty z zewnątrz. Zarówno napaści krytyków, jak i pochwały swoich wielbicieli traktował nader podejrzliwie. Nie znał też ograniczeń w żądaniach. Kiedy przedstawił projekt zreformowania sztuki w Polsce, pierwszym punktem uczynił fizyczną likwidację wszystkich profesorów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Egzekucja miała być publiczna, dokonana w Smoczej Jamie przez młodzieńców przystrojonych w białe płótno i z wieńcami na głowach.

autop[ stanislav_25b

Stanisław Szukalski  – Autoportret – Autoportret jako Kopernik, 1914

W STRONĘ „MACIMOWY”
Szukalski od wczesnej młodości uważał, że to, co tworzy, jest własnością Narodu i wobec tego prawie nie sprzedawał swoich dzieł. Podczas pobytów w Polsce stworzył najlepsze rzeźby i obrazy (przyjeżdżał tu zawsze na 2–3 lata) i tu je pozostawił, gdy – ścigany przez gestapo za antyniemieckie wypowiedzi – wyjeżdżał do Ameryki (już w roku 1936 przewidywał, że wojna wybuchnie lada dzień i nawoływał do dozbrojenia polskiej armii). Wkrótce jego dzieła hitlerowcy uznali za „sztukę zdegenerowaną” i zniszczyli. Tylko kilka co cenniejszych rzeźb z brązu udało się uratować ze złomowiska i zakopać – dziś zdobią sale Muzeum Śląskiego w Bytomiu.

Artysta stracił wszystko: ojczyznę, dom, swoją sztukę. Zapomnienie znalazł w nowej wielkiej idei, która pochłonęła jego umysł i energię na długi czas. Tym razem była to idea naukowa, nie artystyczna, choć lepiej byłoby ją określić jako pseudonaukową – teoria „macimowy”. Głosiła ona, że wszystkie języki świata pochodzą od polskiego oraz że kolebką Lachów i Sarmatów była Wyspa Wielkanocna. Udowodnieniu tej koncepcji poświęcił artysta pracę naukową liczącą 50 tomów maszynopisu oraz 20 tysięcy wykonanych piórkiem ilustracji (znakomitych!). Zajęło mu to kilkadziesiąt lat. Gdy w Ameryce, gdzie pozostał już do końca życia, upowszechniło się wideo, zaczął także nagrywać swoje wykłady. W ostatnim z nich dowodził z przekonaniem, że Niemcy są w istocie zgermanizowanymi Polakami.

Gdyby Szukalski miał grób, to powinien się na nim znaleźć ten sam napis, który widnieje na krakowskim pomniku Adama Mickiewicza: „On kochał Naród”. Choć rodzinne miasto opuścił we wczesnym dzieciństwie, do końca życia podpisywał się: „Stach z Warty Szukalski”. Długo nie miał też amerykańskiego obywatelstwa – mimo że mieszkał w USA od 1907 r., przyjął je dopiero w latach 80. Wtedy też rozpakował swoją walizkę, którą trzymał gotową w pokoju od 1940 r., kiedy to w burzliwych okolicznościach, ścigany przez gestapo, zdołał się przedostać do Stanów Zjednoczonych.

Jego prochy przyjaciele rozsypali w miejscu, które uważał za „matecznik polskości”, czyli na Wyspie Wielkanocnej (jej oryginalną nazwę – „Mata Weri” – tłumaczył w „macimowie” jako słowiańską „Matkę Wiary”). Ostatnio jego prace coraz częściej pojawiają się na różnych oficjalnych wystawach, więcej też się o nim mówi. W 2000 r. w The Laguna Art Museum pod Los Angeles została zorganizowana, przy finansowym wsparciu Leonarda DiCaprio, duża ekspozycja jego prac. Zaś w tym roku wydawnictwo „Toporzeł” wznowiło dziejawę „Stacha z Warty” – „Kraka, syna Ludoli”. Przede wszystkim zaś ukazała się, długo oczekiwana przez fanów twórczości Szukalskiego, książka prof. Lechosława Lameńskiego: „Stach z Warty Szukalski i Szczep Rogate Serce”, będąca pierwszą tak obszerną monografią twórcy i grupy artystycznej, którą założył.

Maciej Miezian

Publikował w „Tygodniku Powszechnym”, „Echu Krakowa”, „Gazecie Wyborczej”. Autor m.in. książki „Nowa Huta. Socjalistyczna w formie, fascynująca w treści”.

Dwa tylko z jakże licznych przykładów stałej kontynuacji

Szukalski zrealizowany z5011338X

Orzeł to dzieło Stanisława Szukalskiego

Po latach słynny orzeł wraca na uniwersytet

Tomasz Malkowski
2008-03-11, ostatnia aktualizacja 2008-03-12 09:26

Zniszczona przez hitlerowców płaskorzeźba po prawie 60 latach może wrócić na dawne miejsce. Minister kultury obiecał dotację, a władze uczelni liczą też na innych sponsorów

Chodzi o dzieło Stanisława Szukalskiego, awangardowego rzeźbiarza, który tuż przed II wojną światową zaprojektował kilka prac na zlecenie wojewody Michała Grażyńskiego. Miały podkreślać polskość Śląska i Katowic, większość nie doczekała się realizacji, ale fronton gmachu Urzędów Niezespolonych, w którym obecnie mieści się Wydział Filologiczny Uniwersytetu Śląskiego, został ozdobiony olbrzymią płaskorzeźbą przedstawiającą piastowskiego orła. O olbrzymich rozmiarach, okrąg miał średnicę 476 cm, może świadczyć fakt, że rzeźbiarz potrzebował na jego wykucie 35-tonowego bloku dolomitu. Zanim w 1938 roku rzeźba zawisła na ścianie, została wpierw pocięta na kawałki, a pieczołowicie złożona dopiero na miejscu. Pod orłem biegły w elewacji kanelury, czyli pionowe wgłębienia. Dziś to one są jedyną pozostałością po płaskorzeźbie, bo orzeł został zniszczony przez hitlerowców.

O potrzebie odtworzenia orła mówi się w Katowicach od dawna. Wielokrotnie zabiegał o to architekt Henryk Buszko. Szansa na zrealizowanie tych zamiarów zrodziła się dopiero teraz. Uniwersytet Śląski, który jeszcze niedawno zasłaniał się brakiem pieniędzy, teraz przyznaje, że to dobry pomysł. Okazją do przywrócenia orła miałby być rozpoczęty już remont budynku, a pretekstem uczczenie przypadającego w tym roku 40-lecia uczelni. Jolanta Talarczyk, rzeczniczka uniwersytetu, mówi, że przedsięwzięcie może pochłonąć nawet kilkaset tysięcy złotych, ale już rozpoczęto starania o pozyskanie funduszy.

JS_TOPL4814

Słowiański Kocioł Sztuk

Czyli „Jare Święto” to pierwsza wiosenna propozycja dyrektor Agnieszki Kawy, która pomimo remontowej traumy nie ustaje i co rusz zaskakuje oryginalnymi propozycjami wartościowych imprez artystycznych w kierowanym przez siebie Mościckim Centrum Kultury. Oto w piątek 20 marca, w ostatni wieczór przed pierwszym dniem wiosny,  odbyła się wyjątkowa interdyscyplinarna impreza pod nazwą „Jare Święto”. Projekt autorstwa Agnieszki Setlik, dziennikarki związanej do tej pory z tarnowskim portalem inTARnet.pl, nawiązywał do prastarego, etnicznego święta Słowian bogatego w obrzędy powitania wiosny, przypadającego na równonoc wiosenną (21 marca) lub pierwszą niedzielę po równonocnej pełni księżyca.

JS_TOPL4824

Temat wierzeń przedchrześcijańskich, który stał się podstawową inspiracją dla organizatorów tego wiosennego przesilenia jest bardzo wdzięcznym „tworzywem artystycznym” wykorzystywanym przez twórców na całym niemal świecie. Właśnie to „modne” zainteresowanie słowiańskim folklorem i archeologią bardzo udanie wypełniło mościckie „Jare Święto” przywołując do życia stwory rodzimych legend i baśni – nieodłączne elementy słowiańskiej mitologii.

JS_TOPL4857

W ramach tego Słowiańskiego Kotła Sztuk można było obejrzeć niezwykłą wystawę rysunków, malarstwa oraz rzeźb owianego legendą i otoczonego aurą skandalu oryginalnego twórcy Stanisława Szukalskiego, wziąć udział w słowiańskiej uczcie przyprawionej m.in. pokazem walk pradawnych wojów przygotowanej przez grupę Krak oraz koncercie Żywiołaka, dla którego inspiracją  są przedchrześcijańskie wierzenia, uważanego przez muzycznego guru Z. Hołdysa za najlepszy zespół w Polsce, a nawet skonsultować swoje losy z prawdziwą wiedźmą vel wróżką!

JS_TOPL4907

Ale po kolei. Stanisław Szukalski, inaczej Stach z Warty (1893-1987) – „rzeźbiarz, heretyk i patriota”, to jeden z najgenialniejszych polskich rzeźbiarzy, przez niektórych uważany za artystę porównywalnego z Michałem Aniołem i Leonardo da Vinci, charyzmatyczny przywódca grupy artystycznej Szczep Szukalszczyków herbu Rogate Serce (czynnej w latach 1929-1937).

szukal zdjęcie 1

Stanisław Szukalski – w latach młodzieńczych (Kraków)

Najbardziej kontrowersyjny twórca polski XX wieku o nieposkromionej wyobraźni i języku. Urodzony w Warcie koło Sieradza, prawie całe swoje długie i pracowite życie spędził w USA, gdzie niemal zupełnie zapomniany zmarł dwadzieścia dwa lata temu. Autor największych skandali artystycznych i towarzyskich. W czasie ekspozycji jego rzeźb w chicagowskim Instytucie sztuki w roku 1916 zniszczył publicznie przyznane mu wyróżnienie twierdząc, że jurorzy nie są uprawnieni do oceny jego prac. W roku następnym demoluje swą wystawę w związku z cenzurą jednej z prac. W okresie współpracy ilustratorskiej z Literary Times publikuje prace szokujące mieszczańskie gusta oraz kontestujące obowiązujące normy. Jego życie utkane było coraz to nowymi skandalami.

szu_Bor_Koromowski

Stanisław Szukalski  – Rzeźba Bor Komorowski

Znany skądinąd jako wychowawca i mentor młodego Leonardo di Caprio, który spędził w domu Szukalskiego sporą część dzieciństwa. „Postać zbuntowanego młodego artysty z filmu Titanic jest jego hołdem dla zmarłego w Los Angeles 1987 Stacha z Warty Szukalskiego” . W roku 2000 przy wsparciu artysty komiksowego George’a Di Caprio oraz jego syna — Leonardo, w Laguna Art Museum w Los Angeles odbyła się wystawa prac Szukalskiego pt. „Struggle: The Art of Szukalski” (Walka: Twórczość Szukalskiego). George i Leonardo Di Caprio byli też autorami wstępu wydanego wówczas monograficznego albumu o Szukalskim. Reprezentował bardzo specyficzny rodzaj patriotyzmu czy nawet nacjonalizmu: antytradycjonalistyczny, nawiązujący do symboliki i wartości słowiańskich (godłem Polski miał być Toporzeł; ważny elementem tego programu był przedstawiony w 1936 r. projekt „Duchtyni” – miejsca kultu Słowiańszczyzny, znajdującego się na dnie Smoczej Jamy na Wawelu). Pisał: „Nie miałem czasu dla Boga, gdyż to miejsce było zajęte przez samo słowo „Polska”, której oddałem każdą minutę myśli oraz całą twórczą energię”. Oczywiście nie uznawał Biblii, którą uważał za wytwór prymitywnych koczowniczych nomadów pustynnych stojących na niższym poziomie kulturalnym niż nasi prasłowiańscy protoplaści. „Świętą Ewangelią” były dla niego podania i baśnie słowiańskie.

stanislav_szukalski_014Stanisław Szukalski – Proamerica – projekt pomnika Unii Panamerykańskiej, 1933

Pomimo swego „anarchizującego ducha oporu” wobec zastanego systemu i sprzeciwu wobec tradycji w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności, od jego chicagowskich przyjaciół z artystycznej bohemy różni go jawna niechęć do idei socjalistycznych (lecz do śmierci pozostała mu fascynacja Piłsudskim). Głosi kult skrajnego indywidualizmu, odrzucając jednak ideę nadczłowieka: „Nie wierzę w Nietzscheańskiego nadczłowieka — więc nie oskarżajcie mnie, że za takiego się uważam. Pozostawiam wszystkich zrównoważonych ludzi tam gdzie biologicznie przynależą i nazywam ich normalnymi. Jeśli chodzi o innych, którzy nie potrafią posłużyć się umysłem w normalny sposób, to klasyfikuję ich jako niezupełnie normalnych i pośledniejszych”.

S Szuk mystical-stan-szukalski

Stanisław Szukalski  – rzeźba – Prorok, 1919

W jego wizji integracji europejskiej — Neuropy, nie obejmującej jednak Anglii, Francji, Niemiec i Włoch — Polsce przypadała rola czołowa. Za warunek tego uznał jednak odkrycie „dawnego ducha narodu” zduszonego chrześcijaństwem.
Jego sztuka cechuje się eklektyzmem formy (przeplata się w niej prymitywizm ze stylistyką awangardową) oraz bardzo bogatą treścią, zawierającą filozoficzne przesłania, wymagającą na ogół komentarzy i interpretacji autorskich. Porzuca naturalizm na rzecz głębi wyrazu, którą osiąga zwłaszcza poprzez deformacyjne uwypuklanie pewnych cech czy motywów swych dzieł – pisze o artyście Wojciech Piotrowski. Jego program artystyczny objął ponadto kształcenie na zasadzie mistrz-uczeń w ramach Twórcowni.

stanislav Aspiral _26b

Stanisław Szukalski  – Aspiral

Niepoprawność ideologiczna oraz radykalna niechęć do krytyków sztuki oraz systemu galeryjnego stały się przyczyną dla którego większość współczesnych krytyków uważa jego dzieła za bezwartościowe. W wyniku tego twórczość jednego z najwybitniejszych polskich twórców pozostaje w kraju niemal nieznana.

szukalskiu_defense_head

Słowiańska uczta z grupą „Krak” odtwarzającej okres między IX a XI wiekiem to kolejny punkt tego interdyscyplinarnego menu. Ich atutami są wiedza i doświadczenie. Większość to absolwenci i doktoranci Uniwersytetu Jagiellońskiego posiadający wykształcenie historyczne (archeologia, historia sztuki, etnologia). Dzięki temu mogą zagwarantować zgodność odtwarzanych technik walk, sprzętu i rzemiosła z realiami epoki. Wzięli udział w największych festiwalach wczesnośredniowiecznych w Polsce (Wolin, Rynia, bitwa pod Cedynią) i za granicą (FotevikensMuseum – Szwecja,Odense – Dania).

JS_TOPL4886

Wykonywali już pokazy walk i rzemiosł między innymi dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, UNESCO, Rady Miasta Krakowa. Współpracują z Muzeum Żup Solnych w Wieliczce i Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Dysponują warsztatem szewskim, w którym według średniowiecznych technik i wzorów wykonują wyroby ze skóry (pasy, sakwy, obuwie) i warsztatem bednarskim. Grupa ma w swojej ofercie również degustację potraw przygotowanych według historycznych przepisów z epoki. Owa „kulinarna archeologia eksperymentalna” odbywa się przy użyciu dawnych naczyń, kociołków, rusztu i paleniska. W myśl dewizy: dawna strawa to smaczna sprawa.

JS_TOPL4895

Grupa – oczywiście w strojach z epoki znakomicie przybliżyła nam współczesnym Słowianom życie codzienne naszych przodków. Wojowie snuli opowieści na temat broni, rynsztunku i rzemiosła. Natomiast wiedźma udanie i niezwykle barwnie zainteresowała zielarstwem, truciznami, słowiańskimi sposobami wróżenia oraz ówczesnym jadłem. Niewątpliwą atrakcją imprezy była zakrapiana miodem pitnym słowiańska uczta sponsorowana przez pub „Do Rzeczy” z dzikiem jako daniem głównym.

JS_TOPL4851

To prawdziwe wydarzenie zakończył klimatyczny koncert zespołu Żywiołak. Grupa powstała w wyniku zderzenia muzycznych pasji Roberta Jaworskiego (grającego wcześniej m.in. w zespołach takich jak: „ich troLe“, czy „Kapela ze Wsi Warszawa“) i Roberta Wasilewskiego (gitarzysty„Open Folk“). Inspiracją dla zespołu są ludowe podania, mity pogańskie i wierzenia przedchrześcijańskie. Muzyka Żywiołaka to wypadkowa takich stylów muzycznych, jak: folk, punk, rockmetal, transtechno czy drum`n`bass. Sięga ona również po elementy muzyki dub, chillout czy ambient, a spojona jest brzmieniami zrekonstruowanych instrumentów oraz archaicznych i współczesnych technik wokalnych – informują muzycy na swojej stronie internetowej.

JS_TOPL4955

A Graja w składzie: Robert Jaworski – lira korbowa, fidel renesansowa, altówka, lutnia, gitara elektryczna, drumla, wokal Izabella Byra – wokal, szekere Robert Wasilewski – gitara basowa, lutnia, gitara elektryczna, wokal, Anna Piotrowska – wokal, djembe Maciej Dymek – baraban, czynel, perkusjonalia.

JS_TOPL4916

To jest prawdopodobnie najlepszy w tej chwili zespół, jaki istnieje w Polsce – jedyny, który jest wart pokazywania na świecie. To wielka frajda, że coś takiego istnieje” – mówi o grupie Zbigniew Hołdys. Legendarny gitarzysta przyznaje, że grupa jest nad wyraz autentyczna w swojej twórczości. – „To jest właśnie ten przypadek, jak powinna ewoluować polska muzyka. Polacy mają przekleństwo w swojej mentalności, chcą grać jak inni ze świata. Zawsze tak było, że tu istnieli artyści soulowi, grungeowi, rythm’n’bluesowi, bluesmeni, jazzmeni, a jak była polska muzyka ludowa, to wszyscy kryli twarze, bo zalatywało obciachem. A gdy ona ewoluowała w stronę nowoczesną, to się stawała disco polo i wszyscy mówili, że jest jeszcze gorzej. Tutaj zespół zagrał ludową muzykę bez żadnego kitu, mizdrzenia się, bez pierdzielenia, bez udawania kogoś innego. To nie jest Zakopower ani Golec uOrkiestra – zespoły imitujące coś, żeby się przypodobać szerokiej widowni. To jest zespół, który gra swoją muzykę i widownia musi ganiać za nim, i tak się stanie.”

JS_TOPL4910

Żywiołak  w Mościcach promował swój pierwszy, długo oczekiwany, pełny album „Nowa ex-tradycja”. Album ma prezentować praktycznie cały muzyczny dorobek Żywiołaka zarejestrowany w profesjonalnym studio, a więc dobrze znane słowiańsko-pogańskie „Oj na Jana Kupała”, „Czarodzielnica”, „Epopeja wandalska”, „Pogaństwo”, „Oko Dybuka”…
Oby w tym kotle sztuk buzowało przez cały rok, i to nie tylko w Mościcach…

Ryszard Zaprzałka

foto by Paweł Topolski

wtorek, 24 marca 2009, tarnowski_kurier_kulturalny

F Frączak Ostatniautoportret

Franciszek Frączek – Ostatni Autoportret

Słońcesław z Żołynii

Fraczek-Franciszek

Franciszek Frączek (1908-2006) – malarz, wizjoner, animator kultury, artysta totalny. Członek jednego z najbardziej legendarnych ugrupowań dwudziestolecia międzywojennego – Szczepu Rogate Serce, założonego w Krakowie przez słynnego rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego. Jedyną drogę w rozwoju sztuki polskiej grupa widziała w całkowitym oderwaniu od sztuki zachodniej i zwróceniu się do tradycji kultury słowiańskiej i folkloryzmu. Na znak nowej filozofii życia i sztuki Frączek przyjął pseudonim Słońcesław z Żołyni (od Żołyni koło Łańcuta, gdzie się urodził). Działalność grupy, na wskroś awangardowa, została uznana za wywrotową, a jej członkowie – studenci krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych zostali skreśleni z listy studentów (sic!). Pomimo faktu, że grupa przestała istnieć jeszcze w latach 30. XX w., Franciszek Frączek pozostał Słońcesławem z Żołyni do końca swojego długiego życia. Jego obrazy cechuje poetyckie fantazjotwórstwo, budowanie nastrojowych, udziwnionych i metafizycznych sytuacji.

Na wystawie zobaczymy rysunki i malarstwo z różnych okresów twórczości, pochodzące z kolekcji prywatnej. Wystawa związana jest ze stuleciem urodzin artysty.

Wernisaż wystawy: piątek 20 II, g. 18:30

Wokół wystawy:

Poniedziałek 23 II g. 16:00 – wykład o twórczości Franciszka Frączka i Szczepu Rogate Serce połączony z wspólnym zwiedzaniem wystawy: WSTĘP WOLNY!

Oferta dla szkół: Scenariusz zajęć obejmuje multimedialny wykład o twórczości Franciszka Frączka i Szczepu Rogate Serce z przedstawieniem innych pomysłów na ocalenie odrębności sztuki polskiej, m.in. stylu zakopiańskiego Stanisława Witkiewicza oraz wspólne zwiedzanie wystawy.

Franciszek-Fraczek-1
Info: BWA Galeria Miejska

Podziel się!