Metodiusz Romanow (1882 – ?) – Strażnik Wiary Słowian

III Starosłowiańska Świątynia Światła Świata – Lwów

 

 

Jest kilkanaście takich osób ewidentnie związanych ze Starosłowiańską Świątynią Światła Świata i Szczepem Rogate Serce, czy Kołem Czcicieli Światowida, o których do naszych czasów przetrwało bardzo niewiele wiadomości lub wiedza o nich została zagrzebana w przepastnych archiwach specjalistycznych spisów i bibliotekach szczególnego rodzaju. Dotyczy to głównie terenu Śląska, ale także Ukrainy i Białorusi, które przed II Wojną Światową były w części terytorium  Polski. Tak jest między innymi ze Lwowem i Kijowem.

Jedną z tych postaci jest Metodiusz Romanow, członek Lwowskiej III Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata, związany też z Katowicami i Wydawnictwem “Odrodzenie” oraz z Kołem Czcicieli Światowita w Krakowie w czasach przedwojennych Władysława Kołodzieja i braci Chobotów.

metodiusz romanow

Niewiele o nim wiemy poza tym że był leśnikiem , ezoterykiem, rodzimowiercą i że miał bliskie związki z postaciami z krakowskiego kręgu Wiary Przyrodzoney Słowian (J. Chobot i Władysław Kołodziej – Wydawnictwo Odrodzenie) oraz że napisał kilka książek. Prezentujemy te strzępy wiedzy jakie posiadamy z prośbą do wszystkich, którzy lepiej znają dzieje jego osoby by uzupełnili tę wiedzę.

CB

ZARYS ŻYCIORYSU DO MOMENTU WYDANIA KSIĄŻKI W 1925 ROKU – z przedmowy

rom1

rom2

rom3

Książka treść

romanow 155679-352x500

rom4

rom5

rom6

rom7

rom8

rom9

rom10

rom11

rom12

rom13rom14

rom15

rom16

rom17

rom18

rom19

rom20

rom21

Zrozumienie przyrody, jej tajemnic, ciągłe z nią obcowanie w dużym stopniu pomoże nam odczuć przejawy życia naszej duchowej jaźni, a co więcej, wskaże nam, że najwspanialszym wyrazicielem życia przyrody jest las.”
Metodiusz Romanow, przedwojenny leśnik, ezoteryk

Puszcza i jej duchowe skarby
Pierwszą osobą, która publicznie zwróciła uwagę na ezoteryczne wartości tamtejszych terenów był Metodiusz Romanow – leśnik, okultysta i ekolog pracujący w latach 20. przy ochronie białowieskich lasów. Wyrazem jego fascynacji Białowieżą była opublikowana w 1925 w katowickiej “Książnicy Wiedzy Duchowej” książka Duchowe skarby Puszczy Białowieskiej. Autor tej znakomitej pracy proponuje spojrzenie na puszczę nie jako wytwórnię masy drzewnej, ale jako rezerwuar energii duchowej. Nie bez przypadku nasi przodkowie czcili bóstwa w gąszczach lasów, na polanach i świętych gajach. Romanow przypuszcza, że nazwa Białowieża ma związek z prasłowiańskim kultem Białoboga. Lechici nazywali Boga m.in. Drzewowidem i czcili pod symbolem Drzewa Wiedzy. Romanow w swojej pracy podaje metodę rozwoju duchowego poprzez kontakt z przyrodą. Puszcza jest dla niego przykładem harmonijnego życia społecznego w naturalnym stanie. Obcowanie z przyrodą i zrozumienie jej tajemnic może pomóc człowiekowi odczuć przejawy jego własnej duchowej jaźni. Metodiusz Romanow dostrzegł, że to właśnie w Białowieży i jej okolicach następuje jakaś niezwykle koncentracja energii przyrody. We wspomnianej książce napisał: Istnieją na kuli ziemskiej punkty, które posiadają jakąś niewytłumaczalną siłę wpływu na rozwój duchowy człowieka. Właśnie istnieniem takiego punktu w Białowieży tłumaczył fakt, iż Puszczą Białowieską opiekowali się polscy królowie.

Sergiusz i Tamara T. o słowach Metodiusza Romanowa

2002-12-10 01:07:00 sergiusz tamara t.
Puszcza Bialowieska ma unikalne Swiete Miejsca – Krynoczke oraz ostatnio odkryte Bialowieskie Miejsca Mocy.
Jest niezbywalnym rezerwuarem, gdzie koncentruja sie pozytywne energie Ziemi i Kosmosu. Sila rzeczy, a kwestja tylko czasu bylo zrodzenie w tym miejscu Wielkich Talentow bedacych darem z Woli i Mocy Boga. Mam tu na mysli poete Borysa i malarke Tamare. Przyszli na swiat z Talentem od Boga jako wybitni artysci gotowi, ktorym nie potrzeba ni nauk, ani tez dyplomow by zostawic slad w historii rozwoju cywilizacji. Mamy nadzieje, ze ziemia ta jest w stanie zrodzic z siebie jeszcze wiele wybitnych talentow. To objawienie talentow przewidzial Metodiusz Romanow w “Duchowe Skarby Puszczy Bialowieskiej” w 1925 r. Jego proroctwa szeptane przez Ducha Puszczy (Boga) sprawdzaja sie po latach…

Leon Wyczółkowski – świątynia poganska i ksiązka Romanowa

Leona Wyczółkowskiego „filozofia drzewa”

„Jestem dzieckiem lasu (…). Las cudowny, liściasty, dębowy. Pamiętam zapach w jesieni i na wiosnę”. Las i mgły, zapamiętane z arkadii dzieciństwa, z Podlasia – jako klimat dzieł, głównie grafik artysty. Wyczółkowski, który ponad 30 lat był związany ściśle z Krakowem, „robił wypady” z miasta w  Tatry,  na  Ukrainę,  Litwę,  ale  też  inspiracji  poszukiwał  w  Puszczy  Białowieskiej czy w Rogalinie Raczyńskich. Powstawały wówczas grafiki, które artysta ujął w tekę „Wrażenia z Białowieży” – 10 litografii oraz plansze poza teką. Wspominał: „Dąb Królewski w Puszczy Białowieskiej, 4 m grubości. 2 dni malowałem korę, ciekawe rzeczy. Cały poemat z kory, krokodyl. [Dąb Jagielloński, lit. 1921]. Dąb malowany tuszem, kapitalne rzeczy tuszem wyłącznie [1922]. Trzy dęby tuszem malowane [1921]. Dąb pokryty śniegiem w Białowieży [1924] i drugi dąb jak koronka [Sędzielina, lit. sposób pędzlowy, 1924]. Młode dęby – najciekawszy eksperyment, trzy drzewa bezpośrednio na kamieniu malowane, na prawo jakby cerowane; inna faktura, bo nie mogłem skończyć tego samego dnia. Przejście tonów od wiolinu do basu. W Paryżu otrzymałem złoty medal za to”.

Wyczółkowski utrwalał w puszczy dęby, brzozy, świerki, sosny, poszycie leśne, kamienie, w bieli, czerni, kolorze i w różnorodnym oświetleniu. Miał dar postrzegania koloru słysząc przy tym muzykę. „Z tej muzyki widzę dywan perski przebogaty. Fortepian to sam ołówek. Widzę, że mam skalę barw odpowiadających tonom muzycznym (…). Trzy dęby, flet; cis, świerk – silne kontrasty to organy”. Lakoniczne, z tym większą siłą, przemawiają jego  wypowiedzi o plenerze z leśnym „bohaterem” – drzewem, a szerzej borem i puszczą, w których to przestrzeniach widział jakąś świętą, podniosłą i pierwotną siłę.

W 1922 r. stał się Wyczółkowski szczęśliwym właścicielem dworku w Gościeradzu pod Bydgoszczą. Zaprzyjaźnił się natychmiast z Kazimierzem Szulisławskim, nadleśniczym z Puszczy Tucholskiej i dzięki niemu mógł kontynuować studia drzew w Świętym Gaju we Wierzchlesie i przepięknych okolicach. „Ten bór Wierzchlasu daje mi wspomnienie mojego dzieciństwa ze strony jeziora Mukrz” – opowiadał Kleczkowskiemu. Dęby nad Wisłą, dęby rogalińskie, dęby wśród anemonów, dęby martwe. Dąb z ofiarnikiem i Dąb z Madonną Częstochowską z dzieckiem, Cis, Świerk [1930], to tylko kilka przykładów tej niezwykłej fascynacji. Artysta wykonywał z pasją plansze alei świerkowej w Gościeradzu w różnym oświetleniu, sosen gościeradzkich, drzew kwitnących w sadzie, pejzaży ze ścianami lasu w tle do „Teki pomorskiej”. Twierdził, że drzewa i kwiaty mają własną duszę; podobną myśl znajdziemy również u Guido Ceronettiego: „Drzewa nie są zielenią: to bracia unieruchomieni, dawne plemię porośnięte sierścią, pełne wilgoci, obrosłe rogami i obdarzone dla człowieka cechą niepojętą: bezmierną dobrocią”.

Wspominałam mistrza Leona właśnie na Podlasiu, w czasie urlopu, kontemplując krajobrazy bliskie jego duszy, niewiele zmienione przez ostatnich 100 lat, bliżej granicy z Białorusią.

W Białymstoku natrafiłam też na publikację Leszka Mateli Geomancja z ciekawymi spostrzeżeniami o duchowych aspektach puszczy, energii drzew i drzew jako tematu medytacji. Ponowne skojarzenie z Wyczółkowskim, potrojone niejako, z jego pracami graficznymi, opublikowanymi wypowiedziami, wreszcie całokształtem swoistej holistyczno-kolorystycznej „filozofii przyrody”, więcej nawet – historiozofii.

W Świętym Gaju Wyczół szczególną czcią darzył cisy, uwieczniające je legendy. Mawiał, że na korze tych wiekowych drzew brakuje jedynie podpisu Bolesława Chrobrego. Projektował na cisowym uroczysku stworzenie prasłowiańskiej świątyni na Pomorzu.

Niegdyś drzewa traktowano jako żywe istoty, oddawano im cześć, istniało przekonanie, że są siedzibą bogów. W mitologii skandynawskiej pojawiło się wyobrażenie drzewa jako osi wszechświata, która łączy niebo z ziemią, nieskończoność. W koronach mieszka wiatr, korzenie spoczywają w matce ziemi przerabiającej nieśmiertelny proch. „Czczę je… Są one jak samotnicy” – pisał Hermann Hesse – laureat literackiej Nagrody Nobla w pięknym eseju o drzewach. Z Białowieżą zaś związany był Metodiusz Romanow – leśnik i ezoteryk. Głosił w książce Duchowe skarby Puszczy Białowieskiej powrót do harmonii człowieka z Naturą za pośrednictwem subtelnych wibracji puszczy, twierdził, że na spotkanie wychodzą tam istoty duchowe. Zaryzykował nawet w swojej publikacji wizję Puszczy Białowieskiej jako „Wielkiego Kościoła przyszłej Religii Ducha”. W 1991 r. na ściętym konarze dębu w Parku Pałacowym w oddziale 495 pojawiła się tajemnicza ikona z obliczem w aureoli. I choć dzisiaj wizerunek już się zaciera, nadal odczuwa się szczególne, mierzalne oddziaływanie, podobnie w oddziale 496. Badana częstotliwość radiacji rosnących tam dębów odpowiada rytmowi oddychania człowieka i bicia serca. W tej części parku znajduje się 15 starych dębów na terenie dawnego miejsca kultu plemiennego i pochówku. Co więcej, odnotowano nieadekwatne do miejsca zjawiska akustyczne. Czy te wszystkie niezwykłości, dźwięki, wibracje, moce chłonął Wyczółkowski obcując w plenerze z białowieskimi dębami oraz wszystkimi innymi drzewiastymi braćmi, którym poświęcił tak wiele uwagi i tkliwości przy pracy? Czy zdołał w swoich dziełach przekazać całą ich tajemnicę? Kunszt warsztatu artysty uhonorowano Złotym Medalem w Paryżu właśnie za Młode dęby, to bezsprzeczne. Szczęśliwie nam pozostaje możliwość osobistego obcowania z bogatą spuścizną mistrza w polskich muzeach, a w szczególności zaś w gościnnych salach muzeum jego imienia – Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.

Książki

Metodiusz Romanow, Las

Walka o miejsce mocy – Dzikie Życie

http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2271,article,4836

Listy

W odpowiedzi panu Bobcowi

Współczesny człowiek coraz bardziej odczuwa potrzebę kontaktu z przyrodą. Zaczyna dostrzegać jej niezwykłą siłę oddziaływania i jej ukryte moce. […] Być może już wkrótce chroniąc nasze obszary leśne będziemy uwzględniać nie tylko ich znaczenie ekologiczne, ale również lecznicze i duchowe.

Otylia Sakowska i Leszek Matela, „Uzdrawiające energie przyrody”

Pan Andrzej Bobiec w wypowiedzi zamieszczonej w „Dzikim Życiu” nr 19/20, zatytułowanej „Tu jest pies pogrzebany miejsca mocy”, poddał totalnej krytyce tzw. miejsca mocy odkryte przez nas w ostatnich latach w Puszczy Białowieskiej.

Zacznijmy od tego, że autor krytycznego tekstu nie ma najmniejszego pojęcia o „szeroko rozumianym różdżkarstwie”. Świadczy o tym chociażby fakt, że zalicza do niego, jak leci, radiestezję, reinkarnację, chińską medycynę. Nie chcemy w tym miejscu dawać wykładu o tych dziedzinach wiedzy, ale warto przynajmniej określić co jest czym.

Różdżkarstwo to tylko dział radiestezji zajmujący się badaniem i opracowywaniem praktycznych programów wykorzystania różdżki do wykrywania, lokalizowania i określania cech interesujących obiektów, głównie cieków wodnych, złóż podziemnych, przedmiotów itp.

Radiestezja zaś to umiejętność albo zdolność odczuwania emisji promieniowania elektromagnetycznego o bardzo szerokim paśmie wysokiej częstotliwości, a niskiej energii, wyczuwanie jonów wydzielanych przez substancje nieradioaktywne, lokalizowanie źródeł emisji wolnych elektronów oraz pól magnetycznych i elektrycznych posiadających ładunki ujemne bądź dodatnie.

O ile można utożsamiać różdżkarstwo z radiestezją, to już reinkarnacja zupełnie do nich nie przystaje. Medycyna chińska z kolei to ukształtowany wielowiekową tradycją i doświadczeniem system medycyny tradycyjnej.

Pan Bobiec wyraża się o radiestezji dezaprobująco, rzekomo w kontekście nauczania Kościoła katolickiego. Może więc warto przypomnieć, że ów Kościół już na początku XVII w. wyraził pogląd, że różdżka jest zjawiskiem naturalnym, działającym pod wpływem wyziewów wody i metali. Zresztą, wielu wybitnych radiestetów wywodzi się ze stanu duchownego! Że radiesteci nie czują się „dziećmi Szatana” świadczy chociażby fakt, że na Węgrzech patronuje im św. Krzysztof. Sprowadzanie dzisiejszej radiestezji na pogranicze magii i czarów jest cokolwiek nie na miejscu.

Wróćmy jednak do Puszczy Białowieskiej. Na początek wyjaśnijmy; że „miejscem mocy” w radiestezji określa się obszar o pozytywnym promieniowaniu, oddziaływującym na organizmy ludzi oraz ich psychikę.

Pan Bobiec myli się stwierdzając, że miejsce mocy w oddziale 495 jest „otoczone czcią jako centrum osobliwego kultu”. Tutaj nic takiego się nie dzieje! Niezwykłość tego miejsca wyjaśniana jest na drodze zjawisk fizycznych. Dotychczas dość dokładnie przebadali je radiesteci, przy użyciu technicznej aparatury pomiarowej. Potwierdzili oni występowanie cech pozwalających zaliczyć ten obszar do „miejsc mocy”. W najbliższym czasie swoje badania przeprowadzą archeolodzy. Żywimy nadzieję, że stopniowo uda się rozszyfrować wszystkie zagadki.

Pan Bobiec mija się także z prawdą twierdząc, że „specjalnością tego miejsca jest ‘tajemniczy’ betonowy odlew…” Betonowy murek i oparta o niego płyta z wyrytym krzyżem prawosławnym nie ma z miejscem mocy żadnego przyczynowego związku. Ten pomniczek upamiętnia tragiczny wypadek, jaki wydarzył się w czasie prac przy odbudowie zniszczonej przez Niemców linii kolejowej Hajnówka Białowieża. W jego rezultacie zmarł młody mieszkaniec Białowieży, Sergiusz Wołkowycki. Poruszeni tym zdarzeniem koledzy Sergiusza postanowili oddać cześć zmarłemu wykonując ten symboliczny nagrobek (Sergiusz Wołkowycki pochowany został na cmentarzu w Białowieży). Twierdzenie pana Bobca, że pod murkiem pochowano psa jest bezmyślnym powtarzaniem zasłyszanej nieprawdy. Przy okazji godzi w dobre imię tragicznie zmarłego, także jego bliskich, którzy jeszcze żyją.

Gani pan Bobiec pisma i inne media za to, że angażują się „w bezkrytyczną reklamę tak wątpliwego zjawiska w czasie, gdy toczy się batalia o ratowanie pozostałości cudownej Puszczy Białowieskiej”. Ręce po prostu opadają na taki zarzut! Czy naprawdę pan Bobiec nie rozumie, że to „tak wątpliwe zjawisko” jest dodatkowym argumentem dla ekologów? Wskazuje bowiem na jeszcze jeden aspekt, o którym tak rzadko się mówi, a który również sprawia, że Puszcza jest „cudowna”. Właśnie w tym, tak przez pana Bobca krytykowanym, „miejscu mocy” jest chyba najlepsza okazja do zwrócenia uwagi turystom i wszystkim, którzy tu się znajdą na pozamaterialne wartości białowieskiej przyrody – zazwyczaj niezauważane, ignorowane. Na to, na co bezskutecznie wskazywał przed siedemdziesięcioma laty leśnik Metodiusz Romanow, w opublikowanej w 1925 r. rozprawce „Duchowe skarby Puszczy Białowieskiej”.

Wizyta w „miejscu mocy” może stać się impulsem do wstąpienia na drogę osobistego rozwoju duchowego. Cóż bardziej wspaniałego może zaoferować nam Puszcza Białowieska? Trudno w tym miejscu nie wspomnieć także o terapeutycznych zaletach owego obszaru, zupełnie dotąd nie wykorzystanych. Nie bez przyczyny przecież przyjeżdżała tutaj wielokrotnie Eliza Orzeszkowa, by leczyć „skołatane nerwy”.

Zupełnie niezrozumiały wydaje się nam komentarz Redakcji do tekstu pana Bobca, w którym wyraża obawę, iż miejsca mocy mogą wzmocnić kasę przedsiębiorstw turystycznych. „Miejsce mocy” jest ogólnodostępne, a za wizytę w nim nikt nie pobiera opłat. Zresztą wątpliwe, czy wpływy z ewentualnych opłat zrekompensowałyby komukolwiek wydatki ponoszone na jego utrzymanie, nie wspominając już o zyskach. A z drugiej strony jak owa „troska” ma się do propozycji rozwoju turystyki w związku z proponowanym wstrzymaniem wyrębu Puszczy? Przecież takie rozwiązanie proponują mieszkańcom tego rejonu ekolodzy! Powyższa sytuacja jest „papierkiem lakmusowym” ich prawdziwych intencji.

Chyba tylko przez niezrozumienie można twierdzić, że ta sprawa może „odwrócić uwagę od prawdziwych problemów” Puszczy Białowieskiej. W rzeczywistości jest to jeszcze jeden atut, który z powodzeniem da się wykorzystać w obronie Puszczy. Konstatujemy to ze smutkiem, albowiem widzimy jak powierzchownie i jednostronnie podchodzą do problemów Puszczy ci, którzy mienią się jej obrońcami.

Tymczasem atrakcyjność tego miejsca ściąga coraz większe rzesze turystów. I to nas cieszy!

Piotr Bajko, inż. Borys Russko, dr n. med. Sergiusz Tarasiewicz

***

Od redakcji: Dla nas „papierkiem lakmusowym” intencji jest stosunek do wstrzymania wyrębu Puszczy i tyle. Puszcza jest święta – z jej miejscami mocy i miejscami słabości. Matka natura wiedziała przecież co robi. Jeśli „miejsca mocy” zostaną użyte jako dodatkowy argument, by nie wycinać Puszczy i objąć ją całą parkiem narodowym – będziemy się z tego tylko cieszyli.

 

 Metodjusz Romanow- Schemat Drogi Duchowego Rozwoju Człowieka [1925](Bezchaosowania)

 

https://www.youtube.com/watch?v=lRHnEhhe6TI

Podziel się!