Mezamir Snowid – Niebieski Ptak

W książce Siergieja Litwinowa „Ludowe Tradycje,Wierzenia i Metody Terapii” jest wzmianka o Niebieskim Ptaku.
Zgodnie z wierzeniami pojawia się on na kilka sekund po zachodzie Słońca kiedy świat robi się niebieski.

Kilka minut po przeczytaniu tej informacji wyjrzałem przez okno i zobaczyłem niezwykłą chmurę.

„Ptak” pojawił się na południu i przefrunął na wschód.

„Gwiazdozbiór Pawia (łac. Pavo, dop. Pavonis, Pav) – wyraźna, choć w większości składająca się ze słabych gwiazd, konstelacja nieba południowego. Niewidoczna w szerokości geograficznej Polski.

Konstelacja ta została prawdopodobnie wprowadzona przez nawigatorów holenderskich Pietra Dirksza Keysera oraz Frederick de Houtman pod koniec XVI w., a po raz pierwszy opisana w Uranometrii Johanna Bayera w 1603 roku.

Najjaśniejszą gwiazdą Pawia jest Peacock, co w języku angielskim oznacza właśnie pawia”.-Wiki


Test Rorschacha

Test Rorschacha, test plam atramentowych, Ro – test projekcyjny, stworzony w 1921 roku przez szwajcarskiego psychoanalityka, Hermanna Rorschacha. Na podstawie testu wnioskuje się o nieświadomych treściach psychicznych, cechach osobowości i zaburzeniach psychicznych (jest on używany w diagnozie klinicznej).

Test składa się z 10 tablic z plamami atramentowymi (5 szaroczarnych, 2 szaroczerwone i 3 kolorowe). Tablice prezentuje się osobie badanej, która opowiada, co na nich widzi. W odpowiedziach bierze się pod uwagę:

* interpretowany obszar (całość, części);
* determinantę odpowiedzi (kształt, barwa, pozorny ruch);
* poziom formy (zgodność obrazu z bodźcem);
* treść (ludzie, zwierzęta etc.).

Mierzony jest także czas reakcji na poszczególne tablice. Wypowiedzi są klasyfikowane według klucza, na podstawie którego tworzony jest tzw. psychogram.

Maurice Polydore Marie Bernard, hrabia Maeterlinck (ur. 29 sierpnia 1862 w Gandawie, Belgia, zm. 6 maja 1949 w Nicei, Francja)

Maeterlinck znany jest przede wszystkim jako twórca dramatu symbolicznego. Jego utwory sceniczne odznaczają się tajemniczą atmosferą, nastrojowością, często nasycone są pesymizmem, wyrażając lęk egzystencjalny człowieka oraz jego bezradność wobec przeznaczenia. Najważniejsze dramaty, które wywarły wielki wpływ na innych twórców, to: Intruz (1890), Ślepcy (1891), Peleas i Melizanda (1893), Wnętrze (1894), Monna Vanna (1902), Niebieski ptak (1908). Ich charakterystyczną cechą jest obojętność autora wobec świata postrzeganego zmysłowo. Z tego powodu akcja sceniczna zarysowana jest w sposób szkicowy. Naprawdę ważny dla Maeterlincka jest ukryty, nieznany i niedostrzegalny sens zjawisk i wydarzeń, „drugie dno” realnych epizodów, w których tkwi prawda o człowieku i kierujących nim pobudkach. Swoim bezwolnym i biernym postaciom kazał funkcjonować w nieokreślonym świecie, często zbliżonym do świata marzeń sennych. Maeterlinck pisał również wiersze, w których przejawiał wyraźną fascynację poezją jednego z teoretyków i przywódców symbolizmu Stephane’a Mallarme’go.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Maurice_Maeterlinck

The Blue Bird 1918
http://www.filmweb.pl/film/Niebieski+ptak-1918-178392
Opowieść o dwojgu biednych dzieciach, które za namową wróżki Berylune, wyruszają w noc Szczodrych Godów na poszukiwanie szczęścia, którego uosobieniem jest Niebieski Ptak Snu.
Droga Mytyl i Tyltyl będzie wiodła przez magiczne światy, gdzie dzięki magicznemu diamentowi, spotkają Czas i poznają prawdziwą naturę Psa, Kota, Ognia, Wody, Nocy i Światła.
http://www.youtube.com/watch?v=uocFB3ciGmg

The Blue Bird 1940
http://www.youtube.com/watch?v=E0SHrQ4ZigI

Синяя птица / The Blue Bird (1970)
http://www.youtube.com/watch?v=UAlVcAeKtXE

The Blue Bird 1976
http://www.youtube.com/watch?v=edPZQZBkbbs

Przed i po pojawieniu się Niebieskiego Ptaka

zdarzyło się kilka innych dziwnych synchroniczności.

Np. Drzewny Żmij

foto nr 1

spotkany w lesie który znam od blisko 30 lat, nigdy wcześniej nie spotkałem tego drzewa, dopiero teraz, po przemianie duchowej, po naturalnym procesie kształtowania się mojej duchowości w oparciu o moje własne doświadczenia a nie cudze dogmaty.

Smok pojawił się na spacerze w dniu poprzedzonym snem, inspiracją do dalszych poszukiwań własnego świętego miejsca mocy duchowej.

Stałem się Rodzimowiercą (odrzucając ateizm a potem agnostycyzm)w momencie gdy szukając swoich przewodników duchowych/Dziadów, dostałem podpowiedź: „musisz bardziej prosić Słońce”.

Zacząłem prosić bardziej i otrzymałem kolejne znaki utwierdzające mnie w przekonaniu że dokonałem właściwego wyboru, że szamanizm to nie są zabobony i ciemnota ani tym bardziej droga do piekła.

Pierwszy sen

> Wszystko działo w się w dwóch miejscach jednocześnie, tzn. dwa obrazy
> przenikały się wzajemnie jakby ktoś nałożył na siebie dwie
> fotografie.
> Z jednej strony było to pomieszczenie, sześcian, szkolna klasa(ta sama do
> której chodziłem w dzieciństwie, te same znajome twarze) z drzwiami na
> wschodniej ścianie i dużą ilością okien na zachodniej.
> Z drugiej strony byłem na trawie, jakaś polana. Teren był
> pofalowany, niewielkie wzgórza i doliny…jakby zielona pustynia z
> trawą zamiast piasku.
> Na tej polanie znajdowało się kilka drzew i katedra, jakaś
> świątynia. Przypominała gotycką budowlę z czerwonych cegieł przy
> czym ściany nie były widoczne, bardziej je czułem niż
> widziałem, za to bez przeszkód mogłem oglądać co działo się
> wewnątrz.
>
> Znajdowali się tam mnisi, w czarnych habitach i kapturach na
> głowie. Spacerowali po okręgu a wewnątrz stał zielony karzeł. Jakiś
> kapłan który wyraźnie bał się mnie a czarne zakapturzone postacie
> miały go chronić.
> Na zewnątrz świątyni pojawiły się centaury z jakiegoś blado
> czerwonego, rudawego kryształu. Zacząłem z nimi walczyć i odcinać im
> głowy mieczem który pojawił się w mojej dłoni nagle. Był wykonany z
> kryształu przypominającego kolorem rtęć a dodatkowo unosiła się nad
> nim mgła w kolorze indygo. Coś jakby kryształ górski oblany rtęcią i
> ładunkiem elektrycznym.
>
> Kiedy pokonałem wszystkie centaury na południu pojawił się
> kolejny(czyli po mojej lewej stronie bo cały czas byłem zwrócony w
> kierunku zachodu).
> Był zdecydowanie największy i trzymał w ręku włócznię zakończoną
> ostrzem z tego samego materiału co mój miecz. Pokonałem i
> jego, odciąłem kryształowe ostrze i więcej nie pamiętam. Aha, miałem na sobie
> czarny habit.

Kolejny sen następnej nocy:

> Pomieszczenie, jakiś pokój, sześcian. Cały pokryty rdzą, przypominał
> maszynownię w jakimś statku. Panował w nim mrok ale nie
> kompletny. Widać było jak światło odbija się od ścian, oświetla je
> mimo że nie znajdowało się w pobliżu żadne źródło tego
> światła. Czułem że jest tam ciepło, parno i bardzo
> wilgotno. Zdecydowanie kolorystyka jesienna tuż przed zachodem
> słońca, ciepłe rdzawe barwy.
>
> Na środku pokoju znajdowało się „coś” jakby bojler, przez
> środek tego pomieszczenia przebiegała jakaś kładka czy pomost a na
> jej końcu znajdowała się czarna dziura w głąb Ziemi ale nie
> zupełnie. Dziura w głąb…kosmosu, jakby w głąb
> Ziemi ale poza nią, nie umiem tego lepiej opisać.
> Była to dziura w przestrzeni otoczona barierkami z zardzewiałych
> rurek, mały
> sześcian.
> Nagle poczułem że ktoś wszedł do pomieszczenia i szuka mnie by
> odebrać mi książkę wykonaną z kryształu, tego samego z którego w
> poprzednim śnie wykonany był miecz. Pamiętam że czytałem w biegu a
> kogoś kto mnie szukał bardzo to drażniło i chciał mi jak
> najszybciej odebrać księgę.
> W pewnym momencie z czarnej dziury zaczęła wyjeżdżać w górę jakaś
> winda, platforma bez ścian. Na środku tej platformy stało duże drzewo
> z gęstą zieloną koroną. Taki groteskowy dąb/baobab z bardzo skomplikowanym
> pniem, poskręcanym jak warkocz z wielu mniejszych pni.
> Drzewo otworzyło paszczę i chciało mnie pożreć ale zanim to zrobiło
> ktoś chciał żebym sam z własnej woli staną na platformie i pojechał
> w głąb czarnej dziury. Tym razem nie byłem w nic ubrany, chyba tylko białe
> bokserki…czy jakieś bandaże. Ciężko powiedzieć, byłem prawie nagi.

Sen 3

Jestem w budynku, jakiś biurowiec, drapacz chmur.
Właściwe ruiny budynku, dziury w podłodze, w ścianach.
Ja unosiłem się w powietrzu, przelatywałem z pomieszczenia do pomieszczenia przez wyrwy w ścianach.
Niby nic niezwykłego tyle że ja ciągle spadałem/wzlatywałem.
Mało tego, kierunek „dół/góra” obejmował wszystkie możliwe strony. Czułem że „spadam” w każdym kierunku jednocześnie. Bardzo nietypowe doznanie.
Miałem co prawda możliwość lekkiej lewitacji ale co chwila „spadałem” w głąb(siebie?).
Nie byłem sam.
Pamiętam dwie „osoby”. Jedna z nich była…tak biała że wydawała się dwuwymiarowa, jakby wycięty z papieru biały ninja. (wątek z papierowymi wojownikami ciekawie został przedstawiony w Filmie Spirited Away gdzie białe papierowe ptaki są pojazdem dla duszy wiedźmy, bliźniaczej siostry Yubaby.
Film oczywiście obejrzałem długo po tym gdy przyśnił mi się opisywany właśnie sen, co ciekawe, film został natychmiast usunięty gdy tylko na niego trafiłem, obejrzałem go w ostatniej chwili)

Cięgle kucał na jednej ze ścian by być blisko mnie. Miał ze sobą miecz i odbijał cisy drugiej z postaci. Ta z kolei była już w pełni trójwymiarowa, łysy ciemnoskóry Afroamerykanin, skąpo odziany, jak jakiś szaman wojownik czy ktoś w tym stylu.
Ubranie sugerowało że jest to mieszkaniec lasu, jakiegoś plemienia. Ostrza które posiadały jedna i druga postać wyglądały jak…bryły, sześć krawędzi.
Ciemny metal, prawie jak grafit w ołówku. Postać biała była długowłosa.
Nie wiem jak sen się skończył ale czułem się nietykalny dzięki wsparciu/ochronie białego wojownika ninja.

Sam nie mogłem wykonać żadnego ataku, mogłem tylko czekać
aż droga będzie wolna, byłem eskortowany w tym swoim spadaniu w dół we
wszystkie strony na raz. Niesamowite uczucie, tak jakby spadania, ale też lotu w górę bo w kosmosie góra i dół to pojęcia względne. Lecąc wszędzie, nawet w przeciwnych kierunkach, ma się wrażenia stawania się wszystkim i byciem jednocześnie tu i tam, wszędzie.

Nigdy nie zajmowałem się tłumaczeniem snów profesjonalnie, nie jestem psychologiem, dlatego podam tylko kilka informacji na temat symboliki.

Centaury-pół ludzie pół konie, wiedli życie dzikie na łowach i rozbojach. Na godach Pejritosa i Hipodamii wszczęli bójkę która przerodziła się w wojnę.
Wkrótce wypędzono ich, cześć zbiegła do Dionizosa który uczynił z nich swoja armie, reszta zamieszkała w lesie. Co innego Chajron który pozostał w Tesalii,w swej grocie u stóp góry Pelion.

Chajron-centaur wróżbita, mag, medyk, odkrył tajemnice muzyki, znał się na myślistwie, otaczała go cześć powszechna. W jego grocie ucztowali bogowie a bohaterowie przynosili swoje dzieci na wychowanie.
Chejron był nauczycielem Asklepiosa ale „syn boży rychle przewyższył mistrza”. Poznał sposoby wskrzeszania zmarłych bogowie uznali że to zaburza porządek rzeczy wówczas Zeus zabił go piorunem.
Wierzono że Asklepios żyje w głębi ziemi jako wąż obdarzony wielkim rozumem i ludzką mową.
Cesarz Julian pisał:
„syn boży Asklepios zstąpił z nieba na ziemie i w Eupiauros zjawił się w ludzkiej postaci. Tu rósł, wychowywał się i w czasie swojej wędrówki podawał ludziom dłoń pomocną. Przebywa on wszędzie i na ladzie i na morzu ale nie do każdego przychodzi. Jest zbawcą zarówno grzesznej duszy jak i chorego ciała.

Chajron, przynajmniej z opisu jego zajęć, kojarzy mi się z Welesem.

Przedstawiano go jako węża a później jako poważnego mężczyznę z  brodą o rozumnym spojrzeniu i zamyślonym obliczu ubranego w płaszcz i trzymającego laskę dookoła której wije się waż.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d2/Asklepios.3.jpg

Kolejnym interesującym znakiem było pojawienie się w piwnicy rzeźby smoka. Zaraz po Niebieskim Ptaku.
Smok trafił do domu zupełnie przypadkowo, został znaleziony na mieście, Na jakimś złomowisku, w godzinach szczytu, w pochmurny dzień, w trakcie gdy rodzice załatwiali jakieś swoje urzędowe sprawy i nie myśleli o szukaniu ozdób do ogródka, nagle rzucił im się w oczy i postanowili przywieźć go do mnie do domu, nawet nie mówiąc mi o tym, ustawili go w piwnicy, pod moim pokojem, idealnie pod moim łóżkiem, zaraz obok kranu.

Kiedy pewnego dnia zszedłem do piwnicy odkryłem że mam w domu Smoka, mieszkańca piwnicy/podziemi 😉 w pobliżu kranu z wodą (woda domena istot chtonicznych). Kilkanaście dni po ustawieniu rzeźby, zalało piwnicę.
To nie awaria rur lub nie dokręcony kran. Woda wydostała się spod ziemi, przesiąknęła przez mury.

foto nr 2

Musiałem ją wylewać bez specjalistycznego sprzętu, napełniałem wiadra za pomocą łopaty, przyszło mi do głowy żeby przy okazji wizualizować sobie że woda używana do oczyszczania, zabiera ze sobą również moje choroby. Pomogło ale tylko trochę i na krótko, znów musiałem szukać odpowiedzi i pomocy ,jakiejś wskazówki.
Wybrałem się więc do lasu prosząc o jakiś znak, o symbol, cokolwiek co utwierdzi mnie w przekonaniu że kiedy o coś proszę-jestem słuchany. Nigdy nie prosiłem żadnych duchów o to by się przede mną materializowały, wręcz przeciwnie, zawsze proszę o to by nie musieć ich oglądać a jeśli nie ma innego wyjścia to niech to się odbywa co najwyżej we śnie.

Na spacerze po raz kolejny zostałem zaskoczony, znów spotkałem coś co wcześniej nie było przeze mnie dostrzegane, mimo że spacerowałem tą samą ścieżką od lat.
Intencja była taka, aby ktoś potwierdził że mnie słucha i rozumie, chciałem wiedzieć jaki jest stosunek świata duchowego do mnie, czy może coś robię nie tak jak trzeba i dlatego moje prośby pozostają bez odpowiedzi.

Nadal nie wiem (chociaż podejrzewam czemu tak się dzieje)* dlaczego muszę się zmagać ze swoją chorobą.
Jedyne co udało mi się ustalić (tzn. taką mam nadzieję, tak odczytuję symbol), że świat duchowy widzi we mnie swojego sprzymierzeńca i że ja sam mam wymiar duchowy po swojej stronie.

Oto co mnie spotkało na spacerze medytacyjnym.

foto 3

Wygląda jakby palił fajkę, pozdrawiał mnie i częstował bochenkiem chleba.
Po raz kolejny ta kochana charakterystyczna smocza gęba 😀

Zawsze uważałem smoki za symbol mądrości i świętości, zupełnie jak Azjaci (zupełnie jak nasi przodkowie).

*”Stawanie się szamanem jest ścieżką pełną prób i udręki, cierpienia i poświęcenia. Zawiera w sobie wszystkie strony życia i ludzkiej natury.
Wymaga działań fizycznych i duchowych umysłowych i emocjonalnych, ta ścieżka ma kilka etapów.

1 Odziedziczony spadek-genetyczny potencjał.
2 Wezwanie w formie snu lub serii snów.
3 Inicjację która zdarza się podczas ciężkiej choroby, cierpienia, wskutek wypadku, odniesionych ran, podczas poważnych umysłowych lub emocjonalnych problemów, głębokich paranormalnych czy mistycznych doświadczeń, podczas śmierci klinicznej.
4 Poszukiwanie Wizji i duchowa praktyka w specyficznym miejscu mocy Natury.
5 Ocena i potwierdzenie otrzymane od Starszyzny
6 Praktyka Szamańska która sama w sobie jest nigdy niekończącym się procesem, ponieważ neofita lub ktoś z jego lub jej rodziny często choruje. Choć może się to wydać nieuczciwe, dziwne relacje z „mocą” oraz spotkania z nowymi chorobami służą szamanowi jako podstawa do uzyskania nowych doświadczeń i wiedzy.

 

 

Domowik – kot

Nie obudziłem się któregoś dnia postanawiając przybrać imię które uczyniło by mnie stuprocentowym Indianinem.
Uzyskałem je stosując głodówki, wypoty i dziesięciodniowe poszukiwanie na szczycie świętej góry. Nie zdobyłem sam swojego imienia, a nawet w rzeczywistości nie wybrałem swojego zajęcia. Wszystko zostało mi dane w zaszczytny i nieskalany sposób. Nie chciałem zostać szamanem-zostałem na niego wybrany. Cztery razy w moim życiu na sposób indiański zwracałem się do szamańskiej Starszyzny i prosiłem o oddalenie tego daru ode mnie.
Dawałem im masę pieniędzy, prezentów, a nawet ofiarowałem ciężką pracę w zamian za odebranie mi mocy. Nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności, trudności, poświęcenia i bezkompromisowej szczerej prostoty życia które się z tym wiążą.
Dwóch spośród Starszych odmówiło, jeden próbował zrobić to o co prosiłem i umarł dokładnie rok później.
Czwarty Rolling Thunder po prostu mnie zbeształ. Powiedział: „To nie Twój wybór. Nie masz prawa sprzeciwiać się temu o czym zdecydował Wielki Duch. Zostałeś wybrany na szamana na długo przed tym zanim przybyłeś na Ziemię w tym ciele. Masz obowiązek podążać za wezwaniem. Jeżeli nie, zranisz swoją rodzinę, swój lud oraz  duchowe działanie i obraz Uniwersum.

Oczywiście jest to twarde życie, Twój własny indiański lud będzie się z Ciebie naśmiewał, będą Cię prawdopodobnie nazywali oszustem lub kimś takim (sekciarzem – przyp. Mezamir) ale Wielki Stwórca wie, Matka Ziemia wie, Twoje związki z Naturą o tym wiedzą, liczni ludzi nadciągający ze wszystkich stron których będziesz leczył nauczał i którym będziesz pomagał, będą wiedzieć i Ty będziesz o tym wiedział.
Kiedy Twoje życie stanie się ciężkie będziesz musiał je znosić z uśmiechem,bo taka jest jedna z dróg prawdziwego szamana.
Bierzesz na siebie cierpienie, lęk, nienawiść, gniew, ból, pomieszanie i choroby innych ludzi. To stanowi o Twojej odmienności i nie możesz przed tym uciec, ukryć się. Chcesz czy nie, musisz być silny i po prostu to robić .

W dawnych czasach Starszyzna plemienna znała z wyprzedzeniem czas nadejścia szamana.
Dowiadywali się o tym ze snów, znaków, omenów i ceremonii. Czasami wiedzieli o tym zanim urodziło się dziecko, czasami dowiadywali się o tym przy narodzinach dziecka.
Dzisiaj bardzo mało osób zdaje sobie z tego sprawę. Plemiona w których kultywuje się tradycje i Indiański styl życia, posiadają jeszcze wiedzę, ale plemiona zasymilowane oraz zindoktrynowane chrześcijaństwem nawet o to nie dbają”. – Medicine Grizzlybear Bobby Lake-Thom
http://www.nativehealer.net/
http://www.youtube.com/watch?v=wtek9eQqQOs

Black Elk’s Prayer
http://www.youtube.com/watch?v=duZkS0kNBeg

 

Domowik królik

Podziel się!