Mariusz Agnosiewicz – Zapomniane dzieje: dawna Polska chemią stała [Racjonalista.pl]

Zapomniane dzieje: dawna Polska chemią stała

Skoro polityka steruje chemią, to co może zrobić z historią, albo archeologią??? To bardzo dobry i bardzo ważny artykuł – gorąco polecam. CB

Mieszko I podarował cesarzowi wielbłąda w prezencie wywołując tym nie lada sensację w Kwedlinburgu. Historycy traktują ten wątek jako ciekawostkę, ale to było zupełnie coś innego. Była to manifestacja zasięgu handlowego państwa Piastów, który sięgał samego serca Azji. Nie było to zresztą wydarzenie jednorazowe. W czasie zjazdu gnieźnieńskiego Bolesław Chrobry znów podarował wielbłąda cesarzowi Ottonowi III — i znów wywołał sensację.

 

 

„Lazuryt i wielbłądy w Polsce Piastów są czymś więcej niż ciekawostką. Jest to jedynie strzęp całego zapomnianego i zmistyfikowanego obrazu dawnej Polski. Nawet miłośnicy polskiej historii w dobrej wierze powtarzają dziś, że Polska jak i cały wschód stała na prostej roli i przemysłu nie znała a rzemiosło miała marginalne. Wszak dawna Polska pszenicą stała! Tylko w takiej optyce historycy piszą o wielbłądach Mieszka czy Chrobrego jako „ciekawostce”. Tymczasem kiedy zaczyna się kolonizacja Ameryki to Anglicy po specjalistów, którzy mają tam budować przemysł jadą nie gdzie indziej jak właśnie do rzekomo rolniczej Polski. To Polacy wybudowali pierwszą hutę szkła w Nowym Świecie. I też nie był to przypadek tak jak z tym wielbłądem, lecz efekt głównej polskiej specjalizacji gospodarczej, która jakoś umyka popularyzatorom historii.

Tym mianowicie, że dawna Polska chemią stała!

To w sarmackiej Polsce Michał Sędziwój z Mikołajem Wolskim (czyli ówczesnym „premierem” państwa) założyli tajne towarzystwo chemików, których celem miało być doskonalenie świata. Miało to miejsce w roku 1615 na zamku w Krzepicach, na granicy Małopolski, Wielkopolski oraz Śląska, czyli w sarmackim centrum górnictwa i hutnictwa żelaza. W ówczesnej Europie Sędziwój stał się najbardziej znanym Polakiem, czołowym alchemikiem, który zapoczątkował boom na różokrzyżowców, co doprowadziło do wyłonienia się masonerii. „

 

źródło: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10140

Skąd wielbłądy w Polsce Piastów? Otóż ówczesna Polska, nim związała się z kręgiem zachodnim, związana była z kręgiem greckim oraz z Jedwabnym Szlakiem. Wielbłąd to jedna z podstawowych cech charakterystycznych ówczesnego Jedwabnego Szlaku.

Kluczowym dowodem na rzecz tej tezy jest niezwykłe odkrycie z Ostrowa Lednickiego: otóż pod dzisiejszym kościołem Najświętszej Marii Panny znaleziono wcześniejszą świątynię. Jak podaje prof. Hanna Kóćka-Krenz z Instytutu Prahistorii UAM, jej ściany zawierały malowidła wykonane m.in. z lazurytu pochodzącego z kamienia lapis lazuli wydobytego z kopalni Sar-i Sang w dzisiejszym Afganistanie.

Lazuryt zwany też ultramaryną uważany jest za „najdoskonalszy kolor”, jak pisał Cennino Cennini ok. 1400. Z pewnością natomiast był najdroższym pigmentem świata, zwany „błękitnym złotem”, jako że jego cena dochodziła do ceny samego złota. Kopalnia Sar-i Sang była wówczas od 5 tys. lat jedynym źródłem kamienia lapis lazuli (w antyku znanym jako szafir) z którego pozyskiwano lazuryt i który towarzyszył pierwszym wielkim cywilizacjom: Doliny Indusu, Sumerów (groby królewskie w Ur), Mezopotamii, chińskiej, akadyjskiej, asyryjskiej, babilońskiej, starożytnego Egiptu (słynna maska pogrzebowa Tutanhamona oraz Kleopatry). W X w. Europa Zachodnia nie znała tego „królewskiego koloru”, ale znała go Polska! Jak podaje R.C. Morris w Lapis Lazuli and the History of ‚the Most Perfect’ Color, lazuryt zaczął się pojawiać w Europie, gdy krzyżowcy wdarli się na Bliski Wschód. Na dobre jednak lazuryt wprowadzony został w Europie w okresie Renesansu, kiedy wyrósł na najbardziej prestiżowy kolor, zdobiąc zwłaszcza Kaplicę Sykstyńską.

Zachodni historycy uważają, że lazuryt trafił do Europy ok. XIII w. przez Wenecję. Tymczasem już w X w. Mieszko wymalował nim swoją świątynię. I tyle warte są uwagi o peryferyjności handlowej Polski w Europie. W okresie średniowiecza Polska związana była z najważniejszymi szlakami ówczesnego świata.

Gdy zaś związała się z Zachodem, jej główną specjalnością były właśnie barwniki. To chemia była kluczowym przedmiotem naszej produkcji i eksportu. Oczywiście w liczbach bezwzględnych dominowała pszenica, chemia jest na trzeciej pozycji, lecz pod względem rangi gospodarczej to chemia wysuwa się na czoło, ponieważ Polska ją monopolizowała lub dominowała.

Nade wszystko chodzi o chemię barwiącą. W średniowieczu Polska dominowała w handlu barwnikiem czerwonym, później aż do rozbiorów – dominował biały. Chodzi o dwa główne produkty: czerwiec polski (coccus Polonicus) oraz potaż czyli sól potasowa kwasu węglowego.

Czerwiec – tajemnica czerwonego chrobaczka

Czerwiec polski to świecący na czerwono „chrobaczek” z którego wytwarzano niezwykle cenny barwnik karmazynowy. Podobnie jak i lazuryt był on tak drogi, że pozwolić sobie na niego mogli najbogatsi (przynajmniej poza miejscami produkcji), i dlatego stał się kolorem magnaterii i książąt. Jak pisał Gloger: „służyły w średnich wiekach za jedyny w Europie barwnik purpurowy” i dodaje, że już w dobie Piastów karmazyn stał się polskim kolorem narodowym, co zawdzięczamy niewątpliwie czerwcowi polskiemu, który został upamiętniony także w nazwie szóstego miesiąca, kiedy go zbierano. Słynne piastowskie Grody Czerwieńskie swą nazwę zawdzięczają produkcji czerwca, aczkolwiek występuje on obficie na całym obszarze między Odrą a Dnieprem, czyli w mateczniku Słowian.

 


Zasięg występowania Porphyrophora Polonica
 

Karmazynowa czerwień stroju była nie tylko oznaką zamożności, ale i godności — pozbawienie prawa do noszenia czerwieni było karą za zdradę, jakiej dopuścił się ród Nałęczów z Pałuków. Za udział w zamachu na króla piastowskiego Przemysła II w 1296 we współpracy z Brandenburczykami, „odjęto im dwa zaszczyty: prawo stawania do boju w pierwszym szeregu rycerstwa i prawo chodzenia w czerwieni. Dopiero za Kazimierza Wielkiego, po wielu mężnych czynach Nałęczów, zwrócono im oba zaszczyty”. Marcin Siennik w 1568 pisał: „czerwiec polski jest najszlachetniejszy. Tym farbują rzeczy kosztowne, jedwabne, w Wenecji: rzeczy jedwabne, które farbują czerwcem polskim zowią Kermezyn”. Polska więc barwiła purpuratów i karmazynów w całej Europie. Czerwiec polski był eksportowany na Bliski Wschód, do Niemiec, Francji, Włoch, Anglii, Armenii, do Afganistanu i Chin.

Cały strój barwiony czerwcem
2. Cały strój barwiony czerwcem

Czerwiec służył nie tylko do barwienia tkanin, ale i skór (tzw. safjany którymi w Polsce zajmowali się głównie Tatarzy), grzyw i ogonów końskich (przez Turków i Ormian), do malowania fresków, w kosmetyce — sok z czerwca zmieszany z sokiem cytrynowym służył do sporządzania tzw. „papieru hiszpańskiego” używanego przez kobiety do różowienia twarzy, tzw. bezetta czerwona, czyli płatek lniany nasączony sokiem czerwcowym, wykorzystywana była do nadawania barwy płynom: wodzie, winom, spirytusom. Bardzo szerokie zastosowanie znajdował czerwiec polski również w medycynie, płótno zafarbowane czerwcem stosowano zewnętrznie do wywoływania wysypki w przebiegu odry i innych chorób. Dziś praktykuje się terapię czerwiami opartą na wprowadzeniu żywych, zdezynfekowanych czerwi do niegojącej się skóry i ran tkanek miękkich u ludzi lub zwierząt w celu wybiórczego usunięcia martwej tkanki, dezynfekcji i wspomożenia gojenia rany.

Proces pozyskiwania czerwca był niezwykle trudny i w zasadzie do samego końca swojej popularności chroniony swoistą tajemnicą handlową (pierwsze opisy owada pojawiają się dopiero, gdy stracił on już znaczenie gospodarcze). Trzeba było bowiem znaleźć pewien typ rośliny goździkowatej rosnącej na piaskach i ugorach, a następnie dostać się do jej korzenia do którego przyssana była kilkumilimetrowa larwa tej pluskiewki — 10-40 sztuk na roślinę. Po wykopaniu i wyjęciu larw roślinę należało ponownie zakopać. By uzyskać kilogram czerwca trzeba było zebrać ok. 155 tys. larw, tymczasem Rzeczpospolita eksportowała 10-30 ton czerwca rocznie! Po zebraniu larwy były gotowane w wodzie z octem, następnie suszone na słońcu lub w piecu po wypieku chleba, po czym ścierane na proszek i mieszane z kwasem chlebowym (dla odtłuszczenia). I dopiero taki produkt był sprzedawany jako karmazynowy barwnik.

Po odkryciu Ameryki, podobną czerwoną pluskwę znaleziono także w Meksyku, która sukcesywnie zaczęła wypierać czerwiec polski. Wtedy karmazyn polski szerzej trafił także do polskich strojów ludowych (charakterystyczny jest m.in. w strojach ludowych na Pałukach czyli w okolicach Biskupina). Można jednak powiedzieć, że okres triumfu polskiego czerwca to panowanie Piastów i Jagiellonów.

Taka jest geneza podstawowej barwy narodowej Polski. I nie była to po prostu barwa czerwona, lecz czerwień w odcieniu czerwca, czyli czerwień w kolorze krwi.

Potaż — sarmacki wybielacz

Gdy rynek wyeliminował polski czerwiec nader płynnie został on zastąpiony nowym przebojem barwiącym — polskim wybielaczem. I biały stał się jeszcze ważniejszy niż czerwony. W podręcznikach historycznych produkt ten często występuje pod nic nie mówiącą kategorią produktów leśnych, tymczasem był to wysoko przetworzony produkt chemiczny, sól alkaliczna występująca w dwóch postaciach: wajdażu i potażu. Ten ostatni wytwarzany był w szczególności z popiołów dębowych i zawierał większe ilości soli. Wajdaże od potaży różniły się tym, że w procesie produkcji potrafiono uchronić niektóre minerały drzewne, dzięki którym nabywał on swojego charakterystycznego błękitnego zabarwienia i nazywany był „błękitnym złotem”. W danych historycznych opartych na zapisach celnych oba te produkty kwalifikowano jako potaż, w rzeczywistości ok. 50% eksportu „potażu” stanowił wajdaż.

W XVI-XVIII wieku był to trzeci towar eksportowy Rzeczypospolitej. W ostatniej ćwierci XVI w. Europa Zachodnia importowała 158 tysięcy beczek potażu, z czego 118 tysięcy pochodziło z ośrodków Rzeczypospolitej. Do połowy XVII w. eksport potażu stanowił ¼ eksportu zboża. Po potopie i wojnach z Rosją, europejskim liderem produkcji potażu została Rosja. W wydanej w 1763 r. w Hamburgu encyklopedii towaroznawstwa podawano, że do Europy Zachodniej najwięcej potażu trafiało z Polski, Litwy i Rusi przez Gdańsk i Królewiec. Podkreślano przy tym, że najlepszy jest towar gdański, królewiecki średni, zaś z Rygi najsłabszy.

Jan III Sobieski wydał zgodę na produkcję potażu w Puszczy Białowieskiej, którą później cofnął August II Sas, po czym przywrócił Stanisław August Poniatowski. Rozbiory Rzeczypospolitej przypieczętowały upadek produkcji — poprzez odcięcie portu gdańskiego, głównego kanału eksportu potażu, od polskich lasów. Wówczas polskie rynki zbytu zostały przejęte przez Skandynawię i Amerykę Północną. Potażnictwo zaczęło się również przenosić do Czech: tuż przed pierwszym rozbiorem w Czechach działało 300 potażowników, po trzecim — już 800. Choć znaczną część produkcji potażu wyparło odkrycie produkcji węglanu sodu metodą Leblanca w 1791, a także odkrycie dużych złóż naturalnych soli potasowych w Saksonii, produkcja potażu z popiołów drzewnych utrzymuje się do dziś i koncentruje się ona w krajach, które przejęły rynki Rzeczypospolitej: w Rosji, Szwecji i Ameryce.

Choć najczęściej potaż był stosowany w Europie do bielenia tkanin, jego znaczenie gospodarcze było dużo szersze. Eksportowany był głównie do Holandii, Anglii, Hiszpanii, Francji, Danii, Norwegii, Szwecji, Niemiec, Ameryki, Portugalii. Potaż potrzebny był do blechowania, czyli bielenia płócien, czyszczenia wełny, do produkcji mydła i środków piorących, do produkcji porcelany oraz szkła, do produkcji piwa (żrący ­wodorotlenek potasu stosowany jako środek bielący) i wyrobów cukierniczych (służył m.in. jako spulchniacz słynnych pierników toruńskich), w medycynie oraz do produkcji prochu i saletry, w apreturze (uszlachetnianiu materiałów), w produkcji papieru, przy garbowaniu skór, był wreszcie nawozem. Znaczenie gospodarcze potażu było ogromne. Tak jak dawniej ochry.

więcej:http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10140

Podziel się!