Feeria wiosennych kwiatów na wzgórzach Tołtry i odkrycie historyczne
Dziennikarz „NKG” natrafił na nieznaną dotąd pieczarę
Każdej wiosny mieszkańcy Krainy Wschodzącego Słońca gromadzą się w parkach i na skwerach, aby podziwiać kwitnienie sakury. Ignorowanie tego zjawiska jest w złym tonie, i żaden szanujący się Japończyk nie pozbawi się tej przyjemności. Najbardziej zacięci wyruszają na wędrówki, aby coroczne wiosenne przebudzenie obserwować na tle symbolu Japonii – góry Fujiyamy. Ten rytuał nosi nazwę „hanami” (jap. 花見; dosł. „oglądanie kwiatów”).
Osobiście posiadam swoje własne hanami – zjawisko, które występuje pod koniec kwietnia w Towtrach, niewysokim górskim grzbiecie, biorącym swój początek w okolicach Lwowa i ciągnącym się przez Tarnopolszczyznę, Chmielnicczyznę i Bukowinę. Pomimo, że wzgórza te nie są wysokie – nieco ponad 400 m n.p.m., są one unikalne. Towtry są jedynymi górami na świecie, które powstały nie w wyniku działań tektonicznych, lecz dzięki żywym organizmom, zamieszkującym głębiny zanikłego dawno Morza Sarmackiego. Dziś w okolicach australijskich brzegów mamy ich analog – Wielką Rafę Koralową. Możliwe, że za miliony lat, gdy ocean odstąpi, stanie się ona też pasmem wzgórz.
Przełom kwietnia-maja – to najbardziej czarujący okres w Towtrach. Wyglądają w tym okresie jak gdyby jakiś olbrzym wylał na ich brzegi płynne złoto. Kwitnie złotka skalna. Nazwa tej rośliny mówi sama za siebie. Jej wygląd odzwierciedla naukowa nazwa łacińska – Auriniasaxatilis – popularnie „aurinia”, pochodna od aurum – złoto. W języku angielskim nazwa jest bardziej trafna – basket-of-gold – koszyk złota.
Tę złotą królową gór harmonijnie dopełnia poczet słonecznych główek miłka i rozsypane główki pięciornika. Opowiadać o pięknie jest trudno – trzeba je co najmniej raz zobaczyć. Niestety „NKG” nie jest drukowany na papierze kredowym, ale w wersji internetowej można podziwiać te barwy w pełni. Niestety, bez aromatów. Gdyby ktoś z Czytelników chciał odczuć to piękno, mamy radę – nie trzeba czekać następnej wiosny, pod koniec maja zaczyna się akt drugi tego przedstawienia. Na scenie pojawia się rozchodnik ostry i tymianek. Ich kwitnienie nie jest wprawdzie tak obszerne jak w pierwszym akcie, ale nie mniej barwne i jaskrawe. Nasycone złote dyski kwiatów rozchodnika sąsiadują z liliowymi poduszeczkami tymianku i tworzą chimeryczny dywan. A nadto trawa na zboczach jest szmaragdowo zielona, nie wypalona jeszcze podolskim słońcem.
Święte góry
Stało się tak, że tegoroczny rytuał hanami w Towtrach nie tylko dał mi możliwość niezapomnianych wizualnych wrażeń, ale zaowocował prawdziwym historycznym odkryciem, które – z pewnym zastrzeżeniem –można uznać za unikalne. Ale najpierw krótka informacja.
Dawni mieszkańcy ziemi, dowolny fragment terenu, który wyróżniał się z ogólnego tła, natychmiast zasiedlali bogami i duchami. Towtry nie są tu wyjątkiem! Idziesz sobie po Wyżynie Podolskiej – pagórki i wąwozy, wąwozy i pagórki… aż tu raptem – góry i skały. A o jakiś kilometr dalej – znów zwykły podolski pejzaż.
Sakralizacja Towtrów występuje mniej więcej od okresu brązowego i… trwa do dziś. Do naszych dni zachował się dość specyficzny rodzaj kultu maryjnego – kult „śladów” Matki Boskiej, które pozostawiła podczas słynnej wędrówki do Poczajowa. Osobiście znam ponad dziesięć tego rodzaju „śladów”, odbitych na skałach i kamieniach pomiędzy Skałatem w Tarnopolskim i Czemeryńcami w Chmielnickim. „Ślady” są czczone zarówno przez grekokatolików jak i rzymskich katolików.
Tym razem jako miejsce lubowania się wiosennym kwieciem obrałem górę Baba, jedną z najbardziej sakralizowanych w Towtrach. Mówi o tym sama jej nazwa – na jej wierzchołku jeszcze na początku II wojny światowej stał kamienny idol-baba. Dziś w miejscu dawnego sanktuarium zieje jedynie dół opuszczonej kopalni wapienia. Natomiast ocalał niewielki dolmen. Takie budowle stawiano w najdawniejszych czasach na przełomie okresu kamiennego i brązu. Zaraz obok samego dolmenu – lub czegoś podobnego – mamy dość nietypowy dla tych okolic twór geologiczny.
Wzgórza Towtrów przeważnie zwieńczone są skalnymi grzbietami. Ale w tym miejscu mamy skalne pasmo, ciągnące się od podstawy wzgórza do wierzchołka. Takie zjawisko spotyka się rzadko. U podstawy wzgórza mamy potężną skalę, a w niej… wejście do niewielkiej pieczary.
O nietypowym charakterze pieczary byłem przekonany od samego początku. W tych okolicach każda pieczara jest potencjalnym sanktuarium. W ubiegłym roku odkryto na olbrzymim głazie, leżącym obok, podłużne wyryte wyżłobienia dla montażu drewnianych konstrukcji. Czyli dawniej do skały dostawiona była jakaś drewniana budowla. Tym razem chciałem dokładniej zbadać ściany pieczary, czy nie ma tam jakichś napisów czy rysunków i zbadać też samą pieczarę. Odpowiednio przygotowałem się – wziąłem mocną latarkę.
Niezwykła pieczara
Miałem nie bezpodstawna wersję, że pieczara pełniła kiedyś funkcję sakralną, więc na jej ścianach mogą pozostać jakieś rysunki czy petroglify. Przede wszystkim poszukiwałem krzyży, właściwych dla pieczarnych świątyń, klasztorów i pieczar pustelników. Badania te miały potwierdzić lub odrzucić wersję sakralnej przeszłości pieczary.
Nie będę trzymał Czytelników w niepewności – tak, znalazłem tam interesujące rysunki! Jako pierwszy odnalazłem dość interesujący, jak się potem okazało, rzadki petroglif tzw. „milicznego” typu. Dekoruje on wschodnią ścianę pieczary przy samym prawie wejściu. Miliczny krzyż – kształt heraldycznego krzyża z poprzeczkami na czterech jego ramionach. Po francusku nazywany jest croix potencée, a po niemiecku – Kruckenkreuz. W przekładzie – „krzyż miliczny”. Bardziej popularną nazwą tego kształtu jest „krzyż jerozolimski” –używano go w herbie chrześcijańskiego królestwa jerozolimskiego w Ziemi Świętej w latach 1099-1291.
W pieczarach na Ukrainie występuje rzadko. Krzyż tego rodzaju odkrył znany badacz pieczar prof. Bogdan Ridusz podczas swoich badań archeologicznych neporotowskiego klasztoru skalnego. Leży on w południowej części miejscowości Halica na prawym spadzistym brzegu Dniestrowskiego zbiornika wodnego (120 m nad jego poziomem). Niestety dalszy los tego odkrycia jest nieznany, bo od 1999 r. gospodarzą tam zakonnicy moskiewskiego patriarchatu, którzy całkowicie przebudowali ten dawny zabytek Ukrainy.
Krzyż na przeciwnej ścianie naszej pieczary (też przy wejściu) nie podlega znanej klasyfikacji. Przedstawiony jest na trójkątnej podstawie (schematyczna Golgota?), a jego ramiona są rozdwojone. Podobny kształt ramion możemy zaobserwować na krzyżach-petroglifach w pieczarnej świątyni w miejscowości Stinka w rej czortkowskim. Sama pieczara znajduje się na spadzistym brzegu Dniestru.
Trzeci krzyż – też na trójkątnej podstawie – wyryty jest na północno-wschodniej ścianie, ale już w głębi. Jest on najbardziej uszkodzony przez erozję. W głębi pieczary nie odnalazłem żadnych rysunków. Na darmo wczołgałem się do niej przez wąskie wejście, co nie było łatwe dla mężczyzny o solidnej budowie, obciążonego nadwagą, latami i klaustrofobią. Wyczyn bohaterski!
Wejście było niegdyś prawdopodobnie o wiele szersze i do wnętrza można było wejść schylając się lekko. Pieczara okazała się dość wysoką – od 2 do 3 m, i posiada dwa odgałęzienia: mniejsze około1 m głębokości, i większe – do 3 m. Jest typowym przykładem kastrowej pieczary z następnym wymywaniem.
Na ścianach wyjawiłem dość interesujące skamieliny. Natomiast odnalezione graffiti są już współczesne, prócz nich kilka butelek po wódce i urządzenie do palenia „ziela”. Natrafiłem naturalnie na nietoperza – bez nich co to byłaby za pieczara? Znany archeolog i badacz podolskich pieczar, historyk Pawło Nieczytajło tak skomentował moje odkrycie:
„Na brzegach Dniestru i jego dopływów odnaleziono ogółem około 100 podobnych pieczar i grot o dawnej funkcji sakralnej. Tak, to niewiele. Skalno-pieczarne chrześcijańskie zabytki sakralne są dość specyficzną kategorią spuścizny kulturowej. W obw. chmielnickim podobnych obiektów jest kilkadziesiąt i co roku ich liczba wzrasta, odkrycie więc kolejnej pieczary jest dla historyków niewątpliwie wydarzeniem”.
– Odkrycie petroglifów jest wydarzeniem unikalnym. Prawie wszystkie naturalne czy wykonane ręką człowieka kompleksy pieczarne na brzegach Dniestru znalezione są w pokładach trawertynowych – ciągnie dalej Pawło Nieczytajło. – Trawertyn jest dość miękką skałą, powstałą przy osadzaniu się węglanu wapnia w podziemnych wodach. W tym przypadku mamy typową kastrową pieczarę. Co się tyczy Towtr, takie znalezisko jest tu niezwykle rzadkie. Jedyne, co mi przychodzi na myśl, że jest to Pieczara pustelnika w okolicach miejscowości Krutyłów.
Historyk przypuszcza, że krzyże mogą pochodzić z okresu XII-XVIII ww. Aby dokładniej wyznaczyć okres, należałoby wykonać badania archeologiczne. Ale początkowy materiał jest. W pieczarze jacyś kopacze przekopali niewielki dół przy wejściu. Odnalazłem w ziemi kilka fragmentów ceramiki. Jeden z ułamków jest typowy dla XVII-XVIII wieków. Inny natomiast jest niezwykły – niewielka ceramika lepiona (tworzona bez koła garncarskiego). Trzeba go dokładnie przebadać, bo jest to interesujący artefakt świadczący, że pieczara wykorzystywana była w bardzo dawnych czasach – może nawet w okresie brązu.
Jak uważa Pawło Neczytajło, pieczara mogła być wykorzystywana jako podziemna świątynia, ale mogła też być miejscem osiedlenia się około XVII w. mnicha-pustelnika, w okresie rozwoju pustelnictwa na Podolu. Ale, jak podkreślił naukowiec, bez dokładnych badań archeologicznych wszystko to są jedynie przypuszczenia i wersje.
Dmutro Poluchowycz
Tekst ukazał się w nr 9 (421), 16 – 29 maja 2022
źródło oraz zdjęcia: https://kuriergalicyjski.com/feeria-wiosennych-kwiatow-na-wzgorzach-toltry-i-odkrycie-historyczne/