1. J. Karwelis: Mini-serial, czyli jak się tłumaczą + Zrzucanie z sań + Minister zwany Niedziele; 2. GNN: How to create the illusion your vaccine is 90% effective…; 3. Ordo Iuris: Rola Polski w powojennej odbudowie Ukrainy; 4. Prezes Fundacji Polskie Veto na Marszu o Wolność w Poznaniu

Rola Polski w powojennej odbudowie Ukrainy

Zełenski: „Odzyskamy Krym i zwyciężymy w Donbasie”

„Zapewnił, że Ukraina doprowadzi też do takiego wyniku w przypadku innych aktywnych działań.

” – Heroicznej walki o Donbas, w której nieuchronnie będzie dominować ukraińska flaga. Dalszej konfrontacji na południu, która przywróci normalne ukraińskie życie na Przyazowiu. Odzyskania naszego Krymu, skąd już zaczęła się migracja najbardziej dalekowzrocznych szczurów państwa-terrorysty” – dodał prezydent.”

1. J. Karwelis: Mini-serial, czyli jak się tłumaczą + Zrzucanie z sań + Minister zwany Niedziele

J. Karwelis: Mini-serial, czyli jak się tłumaczą

Obiecałem sobie i Państwu, że zajmę się kompleksowo kwestią tego, jak goście sanitarni będą się teraz tłumaczyli ze swych działań kowidowych, a właściwie jak NIE będą się tłumaczyć tylko puszczać takie szczuro-smrody, cichacze, by pozostało toto w powietrzu jako kontekst, gdyby jakiś dłubek się pytał. I mamy serię takich wypustków, bo widać, że narracja jest koordynowana. Nie będzie to nudna historia w kilku powtarzalnych odcinkach, bo narracja jest subtelnie różnicowana, co innego mówi Rada ds. Covid, co innego premier, co innego z kolei główny sanitarysta (teraz robi w pieniądzu) Pinkas, z kolej co innego Niedzielski. Będziemy ich wszystkich po kolei opiłowywać z kłamstw, by dojść do rdzenia intencji. Co zabawne – w tej nawalance goście się przekomarzają, jakby chcieli zrzucić z siebie odpowiedzialność, co rokuje dobrze, bo znaczy to, że czują presję rozliczeń. Dziś początek, czyli dialog Rady (ciekawe czy przy premierze), ciekawe bo Rada ma inne zdanie niż premier. Najpierw posłuchamy więc Rady, jak ta ocenia kowid, by jutro zająć się odpowiedzią premiera, czyli ich pracodawcy.

Najpierw sama Rada. To długa i dramatyczna historia. Przypomnę, że to było Horbanowskie ciało, które praktycznie przejęło władzę nad krajem. To jej decyzje, a nie premiera, były komunikowane jako ostateczne. Wszystkie te procedury, maseczkowanie, a zwłaszcza lockdowny to wymysły ich poprzedników z czasów, kiedy Rada jeszcze nie istniała. Ale to ona korzystała już z przygotowanych narzędzi, podrasowywała je i włączała te wszystkie „rozwiązania” żonglując terminami i okresami, a to zamykania zakładów, a to szkół. W końcu Rada demonstracyjnie złożyła premierowi swoje obowiązki w atmosferze alarmistycznych newsów, że namawia premiera do ratowania narodu (obostrzeniami oczywiście), a ten się nie słucha i od teraz cała krew na jego ręce. Ja już wtedy mówiłem, że zaangażowani w Radzie medycy, przeszyci na wylot konfliktem interesu z powodu związków z Big Farmą, wypowiedzą wkrótce posłuszeństwo swemu pracodawcy jeżeli ten tylko nie będzie się słuchał ich sugestii, dokładnie skoordynowanych z kalendarzem zysków ich prawdziwych mocodawców. I tak się stało. Jak tam było, tak tam było, ale w końcu – co oczywiste – w decyzjach premiera zaczął przeważać wątek polityczny, to znaczy pewne, i coraz bardziej eskalujące sugestie sanitarystycznych jastrzębi stawały się niewykonalne z powodów społecznych, które łatwo, szczególnie przy wyborach – a wtedy szło o wybory na Dudę – mogły się przełożyć na fakty polityczne.

Rada więc samopoleciała się i nastała inna. Już nie „przy premierze”, ale „do spraw”, rzecz jasna COVID-19. I o niej… ucichło. Nikt tam nie gwiazdorzy po telewizjach, lud nie zna nawet nazwisk. Wyciągnięto wnioski – premier odciął toto od mediów, by mu drugi raz nie pobruździli. Członki same się też nie pchają, bo po co – wzorem Horbana – stać się twarzą firmującą co najmniej trudne społecznie decyzje, jeśli – w świetle nadchodzących badań – nie własne pomyłki. Ale ciągnie wilka do lasu, zaś młyny sanitarystyczne nie zatrzymały się. I Rada zamówiła sobie Raport.

Trudno Raport znaleźć w całości, bo to przecież wiadomo – Rada zamawia za nasze, ale dla siebie. Mamy więc tylko omówienie z Gazety Prawnej, ale i to wystarczy aż nadto. Jakie jest story? Zarębiste, bo na rympał. Kiedy wszyscy zaczynają się zastanawiać, że jednak te obostrzenia były za duże, to Raport mówi odwrotnie – za dużo ich było? Bzdura – było ich za mało, rząd się spóźnił i zginęło przez to 30.000 ludzi więcej. Jak to szło, w Raporcie, znaczy się? Zobaczmy, bo kwestie są naukowo podparte autorytetem autora Raportu pana doktora Franciszka Rakowskiego i Centrum Modelowania Matematycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Oto story:

Mamy wiosnę 2021, idą wybory na Dudę i wiadomo – rząd relatywizuje wirusa, bo mają być wybory na żywo, choć przed chwilą nawet koperty wyborcze miały zabijać. Ale to inna historia. Wychodzi premier i mówi, że „wirus w odwrocie”, Rada się zżyma po cichu, lud traci instynkt samozachowawczy i – uwaga! – JEDZIE NA WAKACJE. Skandal – co prawda mieliśmy wtedy niski poziom zakażeń – około 800 dziennie. Dzieciaki wyjeżdżają na wakacje, wracają, rzecz jasna zakażają rodziców i siebie po powrocie do szkoły. Poziom zakażeń skacze do 2.000 (hmmm, wczoraj było 3.364 jak by się ktoś pytał) i MIMO takich zatrważających danych dzieci zostały wpuszczone do szkół, poziom zakażeń podskoczył do 10.000 dziennie i szkoły zamknięto, ale dopiero 24 października. Aha – i jeszcze rząd słabo testował, bo zakażali nieujawnieni, co oznacza, że niewykryci kowidoterroryści pałętali się po świecie i podstępnie zakażali innych. Wspomniane Centrum to policzyło na modelach i wyszło, że gdyby tak dzieciaków wtedy od razu nie puścić do szkół, to umarło by Polaków o 30.000 mniej. I takie są spóźnione rachunki niesłuchania się Rady, która, rzecz jasna, biła wtedy na alarm.

Po jednej stronie mamy więc Radę najeżoną nieświętą co prawda profesurą, Centrum Modelowania UW no i pana doktora co to wszystko zebrał i policzył. Po drugiej stronie – Jerzyk Karwelis, rusycysta, czyli co za przeciwnik. Ale ja mam miecz i tarczę, której nie mają szacowni przeciwnicy. Moją tarczą jest niezależność poglądów, mieczyk to zdrowy rozsądek i dłubalność w funkcjonujących źródłach informacji. A więc do boju.

Po pierwsze można pójść na łatwiznę. Jak liczono zakażenia? Ano testami. I tu już można zamknąć budę i pójść do domu. Wnioskowanie nie może być prawidłowe jeżeli termometr pokazuje w 70% zawyżoną temperaturę, a na podstawie takich wskazań i wprowadzano niegdysiejsze obostrzenia, i liczono modele w terabitowych komputerach Uniwerku. No bo, jak dane wejściowe są do kitu, to się można męczyć, ale już tylko dla zabawy, nie dla wniosków, od których zależy życie i majętność ludzka. Przypomnę, że ludzkość rzuciła się w to szaleństwo z takim termometrem w ręku, biorąc na serio jego wskazania. W dodatku „fale zakażeń” pookrywają się dokładnie z falami testów, o czym od początku mówił Paweł Klimczewski.

To proste, gdzieś tam podskoczyło o pięć procent, pojawił się nowy wariant, i rzucano się na dotestowywanie. To powodowało wzrost wykrytych zakażeń. A jak miało być? Idąc rozumowaniem autorów Raportu sprawa zasadzała się na o wiele większym niż wykrywano testami rzeczywistym poziomie zakażenia. A więc logiczne, że jak zwiększano ilość testów to się dowiadywano o tym o wiele większym zakresie. I tyle. To była wiedza o realnym poziomie zakażenia, ale i odporności, a nie o falach postępu zakażeń. Należy dodać, że wtedy miarkowano się jednak z testami. Było ich co prawda o wiele więcej niż dziś, kiedy wysyła się tylko objawowych na testy i wyniki są dziś GORSZE niż w trakcie „fal”. Miarkowano się z tym z jednego powodu – wtedy praktycznie wszyscy już przeszliśmy przez koronę, bo ta jest wysoce zakaźna. I jakby tak przesiewowo przetestować naród, do czego fachowcy namawiali – z tymże czym, skoro testy dziurawe – to wyszło by, że znaczna większość jest już po sprawie, ma przeciwciała, zbiorową odporność i można iść do domu, a właściwie z niego wyjść. Ale tak nie mogło być wiadome, bo miały przecież wejść szczepionki, a więc mieliśmy walczyć, a nie stwierdzić, że są już nam niepotrzebne, bo naturalnie wytworzyliśmy przeciwciała.

Po drugie – jak to było wyliczone z tego modelu? Musiały być kreski interwencja-nieinterwencja i można wtedy wyliczyć ile się od siebie różnią. Stąd te 30.000. A skąd się wzięło wyjściowe, wzorcowe dane do porównań? Ano z modeli fergusonowskich. Pisałem już o tym. Na początku pandemii modele od pana symulanta matematycznego, który zawsze się mylił, podziałały na rządy jak płachta na byka. Wychodziło, że jak nie zrobimy nic, to powymieramy. Jak zaczniemy zaciskać pętlę obostrzeń to co wytrwalsi przeżyją.

To były panikarskie wieści i rządy się po…straszyły. Dość powiedzieć, że te modele wróciły by uzasadnić szczepionki. Na podstawie na przykład takich wyliczeń nasza PAN, wielce zasłużona w promocji panikarskiego sanitaryzmu, prorokowała bez szczepionek milion ofiar w Polsce. Oczywiście w znanej taktyce kowidian, ciężko udowodnić racjonalność czegoś co się nie stało. Tak samo jak efekty zaniechań wobec czegoś co nie zaistniało. Tak się można bawić bez końca. Ale można to zweryfikować. I tu wchodzi moja ulubiona Szwecja. Ta nie posłuchała się rad Fergusonowskich i postawiła na oczywistość: skoro wirus ma szybką transmisję, to pozwólmy mu na i tak nieuniknione, bądźmy tylko czujni na najgorsze przypadki. Kurde – wpadłem na to już w kwietniu roku pamiętnego. Można było sobie na to pozwolić – wszyscy – bo wirus jednocześnie był mało śmiertelny. Piszę – był, bo pozabijało się parę milionów ludzi, ale nie wirusem, tylko naszą błędną reakcją na niego. Popatrzmy jak wygląda zestawienie modelu Fergusona z rzeczywistymi zgonami w przypadku Szwecji w porównaniu z projekcją wzrostu zakażeń w Nowym Jorku .

Widać, że to bzdury i pewnie, pomijając już bzdurność danych wejściowych z fałszywych testów, na tym opiera się „analiza” modelu matematycznego UW. Od takich kresek to sobie można malować co się chce.

Kolejna kwestia to dzieci. Argumentacja Raportu nie trzyma się kupy. Dobra – pójdźmy tokiem rozumowania autorów. Dzieci pojechały na wakacje, tam się pozakażały, wróciły do domów i poszło jak ogień po słomie. Chwileczkę. Pojechały powiedzmy czerwiec-sierpień. Wtedy się pozakażały i wróciły do domu i pandemia wybuchła w październiku? Jakże to tak z wirusem, który miał 4-6 dni na wystąpienie objawów od czasu zakażenia? Tu góra tygodniowa inkubacja a tam klika miesięcy powstawania fali? Weźmy na rozum – Jasiu wyjeżdża na Hel na deskę powiedzmy w lipcu. Tam się zakaża powiedzmy 12-tego. 19-tego jest już w pełni objawów, a w tamtych czasach ląduje asap w izolacji popartej testem. A więc wyszedł by już wtedy, w lipcu na statystykach testowych, a wyszedł dopiero w… październiku. A… że był bezobjawowy i nie miał objawów i podstępnie przeniósł to na babcię jak wrócił? No a ile dni się zakaża wirusem jak się jest bezobjawowym? No, przyjmijmy, że istnieje takie cudo – dobra – zwalcza się wirusa (albo ginie pod respiratorem) w dwa tygodnie a potem spokój – nie zakażasz. A więc nasz Jasiu w wersji podstępnej wrócił 19 lipca do domu zaś babcia zachorował od niego w październiku. Dobre, co?

W Raporcie mówi się o jakichś szurach co to uważali, że dzieci mało na tego wirusa chorują i mało zakażają. Naukowcy już kilka razy tłumaczyli to, zwłaszcza w kontekście późniejszym czyli porównania korzyści do ryzyk wynikających ze szczepień tego grona ofiar. Nawet już o tym nie ma co gadać. Ale popatrzmy się na koszty tej operacji, czyli dzieci w szkole. Byliśmy mistrzami Europy w lockdownach szkolnych

W dodatku wyszło, że lockdown w szkołach nie miał żadnego efektu co do zmniejszenia transmisji wirusa

Zapłaciliśmy za to cenę straszną. I będziemy ją płacić długo. O kwestii wzrostu samobójstw nie wypada już nawet wspominać. Ale popatrzmy się na statystykę inną, mniej spektakularną. Zapóźnienia w wiedzy. My tam to badamy z lekka, bo chyba wiemy, że jest kiepsko i chodzi o to, by się nie wydało. W Stanach badanie porządne wykazało zaniedbania cofające poziom wiedzy o całe dziesięciolecia. Od czasów Giertycha mamy gwałtowny spadek wymagań na maturze, dochodzący do poziomu niegdysiejszej szkoły podstawowej. Obecnie obniżono poziom wymagań o kolejne 20%. To tak jak z nauczycielem, który tak źle uczy, że poziom jest fatalny, więc puszcza wszystkich, by się to nie wydało.

Tyle Raport vs. zdrowy rozsądek. Teraz o motywacjach. Tak, to zemsta na Mateuszu. Wylałeś naszych, to teraz masz rachunek – 30.000 zgonów za to, żeś się nie słuchał. No dobra pany, powiedzmy że się was posłuchał i co? Zamknęlibyście szkoły wcześniej wiedząc o znanych już wtedy kosztach wśród dzieci? Zamknęlibyście jeszcze bardziej lockdowny, zagnali wszystkich do mieszkań i co? Linia zakażeń by opadła w porównaniu z waszą wymyśloną i zawsze błędną, bo opartą o fałszywe testy? To ja was sprawdzę. Proszę bardzo. Odrzucam błędne testy, odrzucam nawet podział na zgony Na kowida i Z kowidem. Bierzemy czyste zgony i ich wzrost, no bo – przyznacie – jak mamy pandemię która tylko powoduje fale fałszywych testów pozytywnych a nic się nie dzieje w zgonach ogółem, to chyba nie można – nawet w świetle gumowej definicji WHO – mówić o pandemii. Co? No to macie. Zgony nadmiarowe w pandemii. Wygrywa Szwecja, bez interwencji, a wy uważacie, że trzeba było jej więcej? Dodam, że nadmiarówka pojawiła się w Szwecji praktycznie dopiero po wejściu szczepionek, bo tu Szwedzi ulegli ogólnej histerii. A więc autorzy raportu, proszę sobie znaleźć na wykresie Polskę i nie opowiadać bzdur, że gdybyśmy zrobili odwrotnie jak Szwecja, to byśmy poszli do góry w rankingach, Jesteśmy na razie na podium światowym w śmierciach ponadnormatywnych, kowidowych w tabelce nie liczę z powodów nierzetelności testów. I to jest nasz (nasz? Wasz!) wkład w światowy kowidianizm.

Tak, że panowie – możecie sobie takie raporty pisać. Wiem, że chcecie przebić stawkę. Gdy wszyscy mówią, że się przesadziło, wy będziecie atakować z zemsty rząd, że odwrotnie – ten zaniedbał, bo zaciskał za mało. Ale, żeby tu nie było, że tu w tym względzie wziąłem w obronę rząd, jutro będzie o premierze i jego pośredniej odpowiedzi na powyższy raport. Zapowiada się w odcinkach mini-serial jak to się ludkowie tłumaczą zawczasu z tego co nawyrabiali. A ja będę lektorem tłumaczącym ten zaciemniający istotę bełkot.

Zacznijmy więc od poniższej tabelki i nie drapcie się w głowę jak to opowiedzieć, tylko walnijcie się w pierś i na kolana, gnoje…

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

źródło: https://dziennikzarazy.pl/18-03-mini-serial-czyli-jak-sie-tlumacza/

Zrzucanie z sań

Jak pisałem wczoraj, zaczyna się konflikt w gronie sanitarystów. Zanosi się na sprzeczkę. Czyli przez kogo zginęło tylu ludzi. Wczoraj pokazałem odwetowy cios zmutowanej Rady przy premierze, która w swoim raporcie zaatakowała rząd za 30.000 ponadnadmiarowych zgonów. Wyszło, że jak najbardziej trzeba było jeszcze bardziej docisnąć, by otrzymać w rezultacie… jeszcze gorsze wyniki nadmiarowych zgonów. Takie to już życie. Napisałem też, że dziś omówię odpowiedź premiera na tę kalumnię, ale odpowiedzi tej udzielił on już w październiku 2020 roku, kiedy stwierdził, że reagując na pierwszą falę zamknięciami i izolacją rząd uratował jednak 20.000 ludzkich istnień. I wyszło nieciekawie, bo okazało się, że zamykanie ma według obu stron efekt tak znamienny, tylko wedle jednych to się zrobiło kiedy trzeba, a wedle drugich trzeba to było robić w nieskończoność. Badania wykazały jednak, że lockdowny miały taki efekt, że zmniejszały śmiertelność o 0,2%, ale jakoś nikt nie policzył ile zabiły ludzi. W filmie „Big short” Brad Pitt mówi do gościa, który obstawił na giełdzie spadek amerykańskiego PKB i wygrał: „Czy Ty wiesz, że spadek naszego PKB o 1% oznacza śmierć 40.000 Amerykanów”? No to proszę sobie teraz policzyć spadek dynamiki PKB w Polsce i zobaczymy wtedy ile naprawdę kosztowały takie harce. A wzrost samobójstw wśród dzieci proszę sobie zostawić na przerażający deser.

Co takiego zatrzymały restrykcje z pierwszej fali?… nie wiadomo, bo jej nie było.

Aha – nie było jej, bo tak zareagował rząd? Gdzież tam, była ona wymyślona, straszono nią codziennie, ludzie się bali, że jest, a nie że będzie, na poparcie czego każde wiadomości zaczynały się od kadrów z ludźmi pod respiratorami. Najpierw z Włoch, potem już lokalnie. Nie było żadnej fali, była tylko fala (w dodatku fałszywych pozytywnie) testów, bośmy zaczęli robić to, czego nie robiliśmy w historii w przypadku sezonowych gryp. Zaczęliśmy testować CO takiego nas choruje i przedsięwzięliśmy nadreaktywne środki kumulujące, które rozłożone w czasie przyniosły prawdziwe fale, bo długu zdrowotnego zaciągniętego w czasach kiedy medycyna przestała leczyć cokolwiek innego niż wirusa, którego z kolei… nie leczono. Równie dobrze można uważać, że mogło w kowidzie zginąć więcej kierowców, a wcale nie zginęło, bośmy pozamykali ulice, a więc – dzięki rządzący.

Te dane, też jak wspomniałem, wylicza się z fałszywych modeli Fergusona, które nigdzie nie zadziałały. Nawet nie dlatego, że się nie spełniły matematyczne przepowiednie, ale dlatego, że wszystko poszło inaczej, gdyż wykresami zgonów nie bujał wirus tylko działania władz, a tego nikt nie wymodeluje. Żaden model nie wyestymuje efektów decyzji o ujednoimiennianiu placówek, szpitalnego triażu, „diagnozowania” zapalenia płuc przez telefon. A do takich prognoz odnosi się premier, bo skądeś musi się brać jego przekonanie, że miało wtedy zginąć 20.000 ludzi a nikt nie zginął.

Tyle tzw. „merytoryka” takiego podejścia. Ale liczy się samo zjawisko. Co prawda premier tak mówił przed obecnym raportem Rady, nie mógł więc „odpowiedzieć” na coś co miało nastąpić w przyszłości, bo nie wiedział on, że Rada go zdradzi. Ale widać syndrom poszukiwania tłumaczeń się za kowid i coraz częściej wychodzi, że mamy tu do czynienia z efektem zrzucania z sań, a właściwie przygotowań do tego aktu. Myślę, że to trafna alegoria. Mamy więc sanie, gdzie siedzą rozrabiaki. Zrzucanie z sań warunkuje sytuację ucieczki przed goniącymi je wilkami. Powody, a właściwie korzyści są różne. Po pierwsze trzeba odciążyć sanie by szybciej umykać, a więc każdy kilogram jest ważny, szczególnie zaś grubasów pełnych odważników winy. I można pomknąć żwawiej.

Drugi powód polega na odciągnięciu uwagi wilków. Te mają się skupić na świeżo wyrzuconym, w związku z tym zatrzymają się i sanie nadrobią dystansu lub uciekną w jakąś przecinkę, bo może się wilki nasycą i przestaną w ogóle gonić. To też zacna taktyka, pod warunkiem, że… wilki w ogóle gonią. Dlaczego więc tak robią ci na saniach? Może wiedzą coś więcej o wilkach niż one same o sobie? Że się jednak coś kroi i że może jeszcze nie gonią, ale wiadomo, że to pójdzie, a więc zawczasu trzeba na wyznaczonych tropach rozrzucić kowidową padlinę winnych. Szczególnie tych, którzy pchali się do lejc i wszyscy widzieli, że firmują tę bzdurę, kiedy właściwi decydenci trzymali się cwanie z tyłu, pod kożuchami medialnego cienia?

Ważne są też wilki, jeśli już podrozumiewa się ich istnienie. Czy zatrzymają się na pierwszej ofierze zrzuconej z sań, czy zrobią to porządnie? Czyli czy jedna część zostanie, by dokończyć sprawę, nawet dopytać zrzuconego kto tam co na saniach mówił i gdzie będą uciekać, zaś druga część pogoni po śladach, by nie stracić tropu? Zobaczymy. Bo taka sfora musiałaby być zorganizowana, a tu mamy raczej samotne wilki bez basiora, który to wszystko rozumie i pokieruje sforą jak trzeba. Tak czy siak na razie miło jest widzieć tę przepychankę – lejców już nikt nie chce wziąć do ręki, każdy mówi, że to nie on, a jak on, to dlatego, że wicher był, droga nieznana, trzeba było lejce brać, a że zbłądzilim, to już wyroki boskie, a w zaprzęgu niemieckim czy innym to pobłądzili jeszcze gorzej.

Popatrzmy się na te sanki. Dziś był głos premiera, któremu większość załogi zrobiła numer wskazując mu – za jego, sorki, nasze pieniądze – że pogrzeszył. Jutro popatrzymy na następnych dwóch magików z tych sań. Głównego machera pandemicznego – pana Pinkasa. Ten był śladowym, który wytyczał trakt pierwszych sań, za którymi szła reszta sanitarnego konwoju śmierci. Zakończymy na strzelaczu z bata – panu Niedzielskim, bo tu zobaczymy w całej krasie prawdziwe mechanizmy przyszłej narracji tłumaczącej władze. Rosjanie mają takie fajne powiedzenie, że jak ktoś chce coś ukryć, to chowa końce w wodę. My te końce wyciągniemy, by zobaczyć kto za jakie sznurki pociąga. A więc za mną czytelniku, czyli – do jutra.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

źródło: https://dziennikzarazy.pl/19-03-zrzucanie-z-san/

Minister zwany Niedziele

No i mamy ostatni odcinek sagi pt. „Jak się tłumaczą”. Na koniec wjeżdża Zły Duch pandemii, człowiek, którego nawet zagorzali koronaentuzjaści postrzegają jako zwiastuna złej nowiny. Ekonomista, tym razem od służby zdrowia, wcześniej jeździło się po różnych ministerstwach, aż „syntezator mowy”, jak wdzięcznie określa ministra oględną emocjonalnie stylówę internet, wylądował jako twarz pandemii w ministerstwie zdrowia. Ten, w przeciwieństwie do podającego tyły ministra Szumowskiego, wiedział na co przychodzi. Tak narozrabiał, że teraz ewidentnie chce się schować z immunitetem poselskim i zaczął swą kampanię w Poznaniu.

Jakie jest teraz story w wydaniu pana ministra? Ano proste – teraz wam łatwo oceniać, bo wtedy nie wiedzieliśmy jaki ten wirus jest a teraz więcej wiadomo i wszyscy mądrzy. Pan minister ujawnia to podejście w wywiadzie dla RMF FM, gdzie jest wdzięcznie dociskany przez redaktora Mazurka, który jakoś w tym wywiadzie stracił swój pazur. Ale tak to jest czasami jak się rozmawia z wielomilionowym (tu trzy duże banieczki) sponsorem swej działalności wolnych mediów. Sama ranga onieśmiela największych śledczych demaskatorów.

Oprócz normalnej i zwyczajowej syntezy bełkotu znajdujemy tu dwa wątki. Pierwszy to kłamstwo, drugi to news bohaterski odwracający uwagę. Kłamstwo polega na wspomnianej niewiedzy i stąd mają wynikać dzisiejsze sprzeczności w interpretacji. Dziennikarz w zapędzie śledczym spytał czemu za czasów wyborów kiedy zakażeń było tak ze 300 dziennie bano się, że koperty w wyborach na Dudę pozabijają wszystkich, a dzisiaj, gdy mamy tak pod 4.000 nikt nie bije na alarm. Odpowiedź była dwoista i w dwójnasób kłamliwa. Po pierwsze – okazuje się, że latem 2021 roku niewiele wiedzieliśmy o kowidzie. I tu nie wiadomo, czy jakbyśmy więcej wiedzieli to byśmy pocisnęli bardziej czy mniej. Ale chyba bardziej, skoro cykaliśmy się z kopertami przy 300 zakażeniach, a nie cykamy się z życiem przy 4.000. Hmmm… ale na temat śmiertelności wirusa wiedzieliśmy wszystko, tylko nie chcieliśmy mówić, że jest… niska, w okolicach 0,15% góra. Przecież takie rzeczy się wie od razu. Ba, nawet tak niski wynik jest i tak zawyżany, kiedy sobie przypomnimy, że każdy kto umierał Z kowidem był liczony że zmarł NA kowida, choćby mu dźwig uciął głowę. A 0,15% to nic wielkiego panowie, mało tego – to demaskacja, bo w późniejszym szaleństwie szczepionkowym okazało się, że wakcynolodzy mówią, że jeśli śmiertelność choroby nie przekracza 1% to trzeba się mocno zastanowić czy wprowadzać szczepionkę, bo relacje korzyści ze szczepionki vs. niesione przez nią ryzyka nie uzasadniają jej zastosowania. A tu mieliśmy kilkakrotnie niżej.

Drugi argument ministra różnicujący sytuację ówczesną i dzisiejszą jest równie ciekawy. Niedzielski mówi, że za wyborów to nie mieliśmy odporności, a teraz ma ją z 90% Polaków. Ale jak to panie ministrze, mamy zaszczepionych wedle reguły tak z 10% luda czwartą dawką a tu 90-procentowa immunizacja? Czyżby jednak – tfu! – mielibyśmy do czynienia z naturalną odpornością na kowida? To po co te szczepionki, skoro większość, jak widać, sama to sobie załatwiła? A – po drugie – skoro tak, to po kiego ten stan zagrożenia pandemicznego, skoro i pan, i pańscy ludzie mówili, że pandemia się skończy kiedy ludność osiągnie 70-procentową odporność? Sam pamiętam, że tak mówiliście.

A więc nie ma co panie ministrze udawać głupiego razem z kolegami. Trzeba tylko nam odnotować stałą obecnie narrację – skoro nie da się wytłumaczyć z głupich decyzji to trzeba pójść w dwie strony: po pierwsze: nie wiedzieliśmy dlatego nie dowaliliśmy więcej, a tak to byśmy dowalili, po drugie – wirus był gorszy niż przypuszczaliśmy na początku, bo nie wiedzieliśmy, że to SARS, a okazało się, że to SARS, czyli wali po płucach w sposób straszny. Otóż to nieprawda panowie. Gdyby to był SARS o tak szybkiej transmisji, to było by już po nas panowie. Co dowiódł sztandarowy przykład doktora Pieniążka, czyli przygoda statku Diamond Princess, który cały zachorował i gdyby to był SARS to by noga żywa z niego nie wyszła, a tak pomarło tam w dwutygodniowej kwarantannie kilku staruszków, którzy mieli po 90 lat i stali nad grobem. Wiedzieliście, wiedzieliście i będziecie na liście.

Drugie story to wspomniany humbug bohaterski. Minister zgrywa rycerza walczącego, nawet sobie do tego dobrał grono międzynarodowych pomagierów. To pełna paranoja, bo minister walczy o to, że nie zapłaci, bo nie odbiera szczepionek, choć sam je zamówił. Padają tam w wywiadzie, oczywiście w ferworze niezorganizowanych pytań, słowa ważkie – to Unia zamówiła. Ona winna. Hmmm… skoro tak, to czemu my mamy negocjować, ba – płacić? Jak tak było, to niech negocjuje ten kto zamawiał i płaci ten kto się zobowiązał. Najcudowniejsza jest causa, którą chce wykorzystać minister. Upominamy się o niepłacenie, bo zaistniał tzw. force majeure, czyli okoliczność zewnętrzna i nadzwyczajna, zwalniająca od umowy, choćby nie była tam wymieniona jako powód. Powodem tym był – uwaga, uwaga – fakt przybycia do nas milionów przybyszów w wyniku wojny na Ukrainie. To dobre jest, ale dość naciągane. Przecież fakt przybycia do nas milionów jak najbardziej niezaszczepionych przybyszów powinien ZWIĘKSZYĆ nasze zapotrzebowanie na szczepionki. I dla wytworzenia narodowej tarczy przeciwko takiemu zagrożeniu epidemiologicznemu, ale i po to, by tych gości zaszczepić, dla ich dobrostanu, ale i by nie pozakażali gospodarzy.  A tu proszę – na odwrót. Zamówiliśmy za dużo, bo przyjechały do nas ofiary wojny z Putinem. Gdzie tu logika?

To pic na Grójec pod publiczkę. Wiadomo, że i nic z tego nie będzie. Mamy wytworzyć kurz bitewny, by nikt nie zapytał – pocoście ministrze kupowali po 6 dawek na głowę dwudawkowej szczepionki. Czemu wiedząc i prując się, że za dużo tego, jednocześnie domawialiście następne partie szczepionek? Idą sygnały, że i tak zapłacimy i minister o tym wie, bo wie co podpisywał. On, a nie żadna Unia. I teraz nasz bohater będzie pokazywał ile wywalczy dla Polski, a skończy się na tym, że to co zamówione to będzie zapłacone, zaś może następne, zakontraktowane partie, nie będą musiały już być opłacone. Może. I to sobie minister wyciągnie jako bohaterski urobek, by nikt nie spytał o koszty tego co się już przeterminowało i popłynęło do Bałtyku.

A więc mamy tu new story w całej krasie. My niewinne, bośmy jak każdy na świecie (vide wczorajszy Pinkas) nie wiedzieli kto zacz ten wirus, choć wiedzieliśmy. No i zaoszczędzimy dutków dla Polaków, bo wydamy mniej z tego skandalicznego wału, jakim jest akcja szczepienna. Tak że Polacy – żadnych nadziei. Chłopaki trzymają się mocno, muszą więc być pewni swego. Może coś wiedzą więcej o Polakach niż oni sami. Że tu żadnych rozliczeń nie będzie, nawet jak stracą władzę. Opozycja ich nie tknie, bo widać po głosowaniach w Sejmie, że szła z nimi ręka w rękę, nawet pospieszając ich do większych obostrzeń. Także takie będziemy mieli story i ciekaw jestem kto je kupi. Czy ludzie poczują że przekroczono granice, czy przymkną oko, bo sobie przypomną, że są cichymi wspólnikami tego wariactwa? Propozycja bajki do wierzenia została złożona.

PS. Gdyby redaktor Mazurek chciał się dowiedzieć o co wypadałoby popytać pana ministra, to tu pod linkiem znajdzie taki samouczek. Poradnik dziennikarstwa oczywistego, czyli niesponsorowanego.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

źródło: https://dziennikzarazy.pl/21-03-minister-zwany-niedziele/

2. Głos Niezłomnych Naukowców: How to create the illusion your vaccine is 90% effective… even when those vaccinated get infected.

Dorota: Kolejna fenomenalna prezentacja, prof. Fentona o tym jak fałszuje się analizy danych, w jaki sposób można pokazać o kazdym placebo, że jest skuteczne i jak takie myki kreują narrację kowidową i nie tylko. Tylko prace z „właściwymi wnioskami” są publikowane w najlepszych czasopismach. O tym wspominałam cytujac kiedyś byłych redaktorów naczelnych The Lancet i The BMJ, tutaj powtarza tę obserwację prof Fenton z Queen’s College, Univ. of London. Osoby lubiące cyferki zachęcam do prenumeraty.

Spoiler: A major study claimed the covid vaccines are over 90% effective. But when you look at the details of the study you find that a whopping 37.2% of all vaccinated participants who were tested within 14 days of the first dose were confirmed as covid cases. None of these ‘cases’ were counted in the efficacy calculation. Also, out of the subset of 1,482 participants with confirmed symptomatic covid, that were part of the study, not a single one died, despite 812 of these being unvaccinated.

Deception is now endemic, and this article describes the ‘how to guide’ on manufacturing high efficacy illusions.

Here we outline an easy to follow five step fool proof method to ensure a vaccine will be accepted as highly effective and look at a specific research paper to illustrate how this is done.

Step 1: Suppress legitimate criticism

We have reported the statistical tricks and biases commonly used in studies of vaccine efficacy many times. These tricks inevitably lead to exaggerated claims (“95% safe and effective”) that are echoed throughout the mainstream media and are routinely used by censorship units like Full Fact as ‘proof’ to close down debate. We have also shown how, even when the flaws and biases committed by these studies are meticulously laid out in letters to journal editors, they refuse to even publish these letters, let alone retract the studies. A good example is our recent experience with Lancet and its published study that supposedly ‘confirmed’ the 95% efficacy of the Pfizer vaccine. The same happened with the New England Journal of Medicine where another study reached the same 95% efficacy conclusion – they refused to publish this response by Mark Reeder). These widely publicised studies essentially ‘sealed the deal’ for the efficacy of the Pfizer vaccination in the eyes of the public.

Where are the numbers? by Norman Fenton and Martin Neil is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Step 2: Publish in a (bought and sold?) ‘reputable’ journal

Nothing has changed. Since then, there have been many even more fundamentally flawed studies that make similarly exaggerated claims. However, the study of 109,865 healthcare workers in the 20 weeks from December 28, 2020, through May 19, 2021 (reported in ‚Effectiveness of mRNA Covid-19 Vaccine among U.S. Health Care Personnel’ – https://www.nejm.org/doi/10.1056/NEJMoa2106599) is one of the most startling examples yet. The following screenshotd are all from that paper.

The study looked at both Pfizer’s BNT162b2 and Moderna’s mRNA-1273 and concluded the following:

In fact, for ‘any’ of the vaccines the effectiveness of ‘complete vaccination’ was stated to be 90.4% (with Moderna coming in at a whopping 96.3% and Pfizer at 88.8%). This information is all provided in their Table 3:

But before we look at the revealing information provided in the table, it is important to understand what kind of study this was. Most people assume that if you want to evaluate the efficacy of a vaccine in an observational study you simply compare the outcomes (e.g. infections, hospitalisations, deaths) of those in a large cohort of vaccinated people with those in a large cohort of unvaccinated people and then adjust for any known confounders. But that is not what was done here. This was a so-called “test-negative case–control study”. What they did was look at a set of people who tested positive for covid at some time during the 19 weeks of the study – they selected 1,472 out of the 8,365 testing positive (so this would contain a mixture of vaccinated and unvaccinated). These are the ‘case participants’ in the table above. Then they try to find a set of ‘matching’ people who only ever tested negative during the 19 weeks. Again, this would contain a mixture of vaccinated and unvaccinated. These are the ‘control participants’ in the table above.


This method is similar to this study described in a recent post and (as explained there) we feel there are problems with this method. But any inherent problems with the method are not relevant to the major flaws we now consider.


Step 3: Ignore infected cases that are vaccinated

The main trick to getting to the high efficacy figures is to completely ignore vaccinated people who get infected within the first 14 days after their first dose – they are not even counted as ‘partially vaccinated’ since that only applies to people post 14 days of their first dose and pre 7 days of a second dose.

So, imagine the most extreme case in which every vaccinated person gets covid within the first two weeks of their first dose. Then, assuming (as is likely) that none get infected a second time within the 19 weeks, according to the study definition no vaccinated people ever got covid over the whole period of the study.

If only one person in the the unvaccinated comparative cohort had got covid, over the same period, the vaccine efficacy (defined as one minus the proportion of vaccinated infected divided by the proportion of unvaccinated infected times 100) will be reported as 100%.

Now, while it is certainly not the case that all the vaccinated here got covid within the first 14 days it seems that quite a lot of them did. If you look at the first two data rows of the table you can see a total 353 out of 948 (37.2%) who were tested within 13 days of their first dose were positive (the percentage is even higher, 40%, for those tested within the first 10 days). Does that sound like a vaccine that is effective in anything other than giving people covid?

Step 4: Don’t look for covid if you don’t want to find it

But the paper states “During the study period of December 28, 2020, through May 19, 2021, a total of 109,865 health care personnel were tested across the participating sites; of these persons, 8365 (7.6%) tested positive for SARS-CoV-2.” So, over the whole 19 week period 7.6% of that population got covid. That means (crudely) on average in any 2-week period the infection rate was about 0.8%. Yet the infection rate for people being tested within 2 weeks of their first jab was 37.2%!

Unfortunately the study report provides no information whatsoever on how frequently people were tested. In theory if only people with covid symptoms got tested then having a high proportion of those being confirmed positive would not be surprising (if the test was accurate). But, as these were all healthcare workers, it’s likely they were tested very frequently and we know that during the first two weeks after vaccination it was fairly routine to get tested. If people were tested every two weeks then we could reasonably conclude the vaccinated were getting infected – within two weeks of their first jab – at a rate that was almost 50 times greater than the general rate for this population.

So if you dont look for covid, by not testing for it, or by ignoring the test results you wont find it.

Step 5: Ignore outcomes that make your vaccine look ineffective

And here’s another nugget from the study: of the total of 1482 participants with a positive test and at least one Covid-19–like symptom there was a grand total of zero deaths: an infection fatality rate (IFR) of 0%. And 812 of those were unvaccinated. Bear in mind that this when covid was supposed to have been rampaging globally and causing widespread death. And of course that nugget somehow never got mentioned in the abstract, mains results, conclusions, or discussion. It only appeared in the detailed results section (along with the fact that only 2% were hospitalized):

Conclusion: Why all observational studies (and many RCTs) of vaccine effectiveness and safety exaggerate vaccine effectiveness claims

All studies on vaccine effectiveness suffer from one or more (often most or even all) of the following systematic biases:

  • Misclassificaton: Participants who got a PCR positive test within 14 days of first vaccination (resp. second, third etc) are either classified as unvaccinated (resp. 1-dosed, 2-dosed etc) or simply not counted. Yet in many studies there are especially high infection rates for the vaccinated during this period.  As explained here this would result in high efficacy rates even for a placebo vaccine.
  • Delayed reporting If reporting of covid cases is delayed (e.g. by a week or two) during vaccine rollout then this results in exactly the same illusion/exaggeration of efficacy as misclassification.
  • Illegitimate comparisons: Efficacy assessed by comparing the never vaccinated only with the ‘fully vaccinated’ (based on whatever the definition of fully vaccinated was at time of study, e.g. at least two weeks after second dose, third dose etc).
  • Different testing protocols between vaccinated and unvaccinated: People who were unvaccinated were generally required to get tested far more frequently than the vaccinated even if they were asymptomatic. Hence, covid positives were more likely to be found in the unvaccinated irrespective of the true difference in susceptibility between groups.
  • Survivor/selection bias: People who were symptomatic or PCR positive when called for vaccination were recommended to wait until they were PCR negative before being vaccinated; this means that all such people had natural immunity when they did get vaccinated and hence were less likely to subsequently get covid.
  • Study took place during period of naturally falling infection rate: Timing of study coincided with period when infection rates were decreasing: This would be certain to create a statistical illusion of efficacy.
  • Vaguely defined outcomes: By not being explicit about the outcomes and end dates for the study, many studies can simply choose which outcome makes the ‘best case’ for the vaccine. So, in the above example, only in the detailed results do we find there were no deaths (in either the unvaccinated or unvaccinated) and almost no hospitalizations); hence the impact of the vaccine on these key outcomes were conveniently ignored.

3. Ordo Iuris: Rola Polski w powojennej odbudowie Ukrainy. Inwestycja w trwałe powiązanie w relacjach gospodarczych

https://banbye.com/watch/v_n2-4AG8uorLZ

4. Prezes Fundacji Polskie Veto, Adam Kania na Marszu o Wolność w Poznaniu

https://banbye.com/watch/v_FvW6yR5PrObO

Podziel się!